• Nie Znaleziono Wyników

"Continuatione del Mercuria Polacco"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Continuatione del Mercuria Polacco""

Copied!
45
0
0

Pełen tekst

(1)

Sulowski, Jan

"Continuatione del Mercuria Polacco"

Rocznik Historii Czasopiśmiennictwa Polskiego 15/4, 377-420

1976

(2)

Rocznik Historii Czasopiśmiennictwa Polskiego XV 4

JA N SULOW SKI

„CONTINUATIONE DEL MERCURIO POLACCO”

W czasie badań archiwalnych nad polonikami w 1965 r. natknąłem się w Archiwum Watykańskim na dwa egzemplarze gazety, której tytuł mnie zafrapował — „Continuatione del Mercurio Polaceo” L Okazało się później, że jest to pismo całkowicie prasoznawcom nie znane, uważałem więc za wskazane fakt ten podać do publicznej wiadomości2. Nie mogłem też pozbyć się m yśli o dalszych poszukiwaniach. Okazja nadarzyła się dopiero po 9 latach. W maju 1974 powróciłem do system atycznych po­ szukiwań nie tylko w Archiwum Watykańskim 3, ale również w innych zbiorach, a zwłaszcza w Archivio dello Stato, gdzie można spotkać sporo dawnych druków p olsk ich 4. W w yniku tej kwerendy wprawdzie nie odkryłem dalszych numerów pisma, ale znalazłem formalne potwierdze­ nie, że Watykan je otrzym ywał i wysoko oceniał.

W niniejszym opracowaniu pragnę przeanalizować te znaleziska i przedstawić to, co udało się wydedukować na podstawie innych danych historycznych.

„Continuatione del Mercurio Polacco” nie była mutacją językową na­ szej pierwszej gazety, lecz oryginalnym opracowaniem danych zawartych w „Merkuriuszu”. Dwa kolejne num ery (VI i VII), obejmujące okres

1 N u m e ry t e z n a jd u ją się w zbiorze „N u n z iatu ra di P o lo n ia”, t. 72, ff. 65—08

V i ff. 79—82 v. Tom te n na grzebiecie u góry m a w y ra ź n ą liczbę 74, a poniżej

1661 „Lett, di M -r N u n tio in P o lo n ia” oraz in n e nieczytelne napisy, u dołu zaś n a k le jk ę z p rze k re ślo n y m „ N u n z ia tu ra d i” i pozostaw ionym „P olonia” oraz ręcznie i n u m e ra to re m 72. Tom te n należy do ogólniejszego zbioru arch iw aln eg o S e k r e ta ­ r ia t u S ta n u (S e g re teria di Stato).

2 Por. J. S u l o w s k i , D w a n u m e r y „ K ontynuacji M erk u riu sza Polskiego”, „P rzegląd H istoryczny”, 1967, s. 91—94 oraz W ło ska odm iana „ M erkuriusza P ol­

skiego”, „Zeszty P ra so zn a w c ze”, 1967, n r 1 (37), s. 65—74. P ozycji te j a u to r nie m iał

możliwości spraw dzić, stą d znalazło się w niej sporo nieścisłości i błędów.

3 P rz e jrz a łe m ponow nie w szystkie zbiory (nie ty lk o „P olonia”), dotyczące la t 1660 i 1662— 1665, m ogące mieć ja k ik o lw ie k zw iązek ze sp ra w ą „ C o n tin u a tio n e’*.

4 W A rchivio dello S tato (piazza C hiesa N uova w Rzymie) z n a jd u je się spora część a rc h iw aln y c h zbiorów k a r d y n a ła Vidoni (zm. 1681), n u n c ju sz a w Polsce w la ta c h 1652—1660, z k tó ry m H ieronim Pinocci (ur. 31 g ru d n ia 1612 r. w Lucca, zm. 1676) u trzy m y w a ł s ta łą korespondencję.

(3)

jednego miesiąca, od 6 lutego do 6 marca 1661 r., stanowią wprawdzie skromny, ale dostateczny materiał porównawczy z „Merkuriuszem Pol­ skim ”. Porównanie to stwarza podstawę do pewnych ustaleń i wniosków. Zacznijmy od przypomnienia najważniejszych danych dotyczących pierwszej polskiej gazety. „Merkuriusz” wychodził w dwóch wersjach: „Ordynaryjny” donosił o wydarzeniach w Europie i w Polsce; Extraor- dynaryjny” publikował niektóre dokumenty, treść układów, li­ stów oficjalnych itp. „Ordynaryjny”, z w yjątkiem dwóch pierwszych nu­ merów, zapoznających z sytuacją polityczną Europy A. D. 1661 z 3 i 5 stycznia, przynosił wieści z różnych krajów w tygodniowych odcinkach czasu, np. nr IV od 5— 11 stycznia, nr VI od 11— 18 stycznia itd., aż do nr XLI od 15— 22 lipca 1661 r. „Merkuriusz Extraordynaryjny” nosił zawsze określoną datę druku (dzień i miesiąc). „Merkuriusz Polski” był gazetką objętościowo niewielką ■— 4— 12 stron kolejno numerowanych od 1 do 309 (310), formatu 13 X 18 cm (tekst 122 X 170 mm)5. Podwojona została s. 304. Na niej kończy się nr 40 i tą samą liczbą zaczyna nr 41. Dwadzieścia siedem pierwszych numerów ukazało się w Krakowie, z cze­ go dwadzieścia nosi napis „W K amienicy Szoberowskiej”, pozostałe (XXI—XXVII) „u Jana Aleksandra Gorczyna”. Num ery XXVIII—X X X X I wyszły u J. A. Gorczyna w Warszawie w czasie, gdy obradował tam sejm. Inicjatywa wydawania gazety w yszła z dworu królewskiego; „Mer­ kuriusz” miał być jednym z atutów politycznych w nadchodzących w ybo­ rach i wraz z porażką stronnictwa królewskiego zaprzestano jego w yda­ wania. Twierdzi się, że zarówno Jan Kazimierz, jak i Maria Ludwika osobiście inspirowali wydawanie pisma, a praktyczne wykonanie tego przedsięwzięcia zlecili marszałkowi wielkiem u koronnemu Łukaszowi Opalińskiemu. Edytorem i redaktorem naczelnym m iał być sekretarz królewski Hieronim P in o cci6. Numer pierwszy nosił nazwę „Merkuriusz Polski Dzieje Wszystkiego Świata w Sobie Zamykający Dla Informa- cyey Pospolitej”, ostatni zaś ukazał się pod nieco zmienionym tytułem „Merkuriusz Polski Ordynaryjny, t.j. NOWINY z Różnych Kraiów Od Dnia 15 Do 22 Julii 1661” 7.

Oba odnalezione numery „Continuatione” były również drukowane w Krakowie, brak jednak nazwy oficyny drukarskiej. Porównanie obu ga­ zet wskazuje na pewne podobieństwa jak również na pewne różnice po­ między nimi. Podobieństw jest niewiele: paginacja ciągła, numeracja za

5 O statni n u m e r o r d y n a ry jn y „M erk u riu sza” , kolejny 41, u k az ał się 22 lipca 1661 r., n ato m ia st ostatni, e x tra o rd y n a ry jn y , nosi d a tę 17 czerw ca tegoż roku. T em u num erow i odpow iadałby X II n u m e r „ C o n tin u a tio n e”.

6 К. T a r g o s z , H ieronim Pinocci. S tu d iu m z d zie jó w k u l t u r y n a u k o w e j w

Polsce w X V I I w., W rocław 1967, s. 230. M onografie z dziejów n a u k i i techniki,

t. XLI.

7 W ykaz w szystkich n u m e ró w „ M erk u riu sza” w raz z d a ta m i ich u k azyw ania się zob. ta b lic a synchroniczna.

(4)

„ C O N T I N U A T I O N E D E L M E R C U R I O P O L A C C O ”

37 9

pomocą litery N i kolejnej liczby łacińskiej określającej numer pisma oraz niektóre tytuły. „Merkuriusz Polski” jest drukowany szwabachą i kursywą (cytaty i dokumenty), „Continuatione” zaś antykwą. Papier „Continuatione” jest bielszy i cieńszy. W górnym marginesie opatrzony stałą żywą paginą: „Mercurio Polacco”, obok numer strony. Poniżej na marginesie bocznym podano rok —■ 1661 i wyrzucono daty (dzień i m ie­ siąc). Gazetka ma charakter relacji ciągłej, podczas gdy „Merkuriusz Polski” w tytule podaje m iejsce pochodzenia wiadomości: Z Paryża,

z Londynu, Z Kolna itp. „Merkuriusz Polski” ma margines 4-milim etro-

wy, zawsze wolny, oznaczony dwiema kreskami. Zatem różnice zewnętrz­ ne są dość widoczne i wskazują na różne oficyny drukarskie.

Obydwa numery „Continuatione” są postdatowane. Numer VI, obej­ mujący okres od 6 do 14 lutego, nosi datę 10 marca, ukazał się w ięc 24 dni później, nr VII zaś, dotyczący okresu od 14 lutego do 6 marca, w y ­ szedł z druku 23 marca, czyli 17 dni później. Nie dysponując żadnymi bezpośrednimi danymi dotyczącymi dat ukazania się numerów poprzed­ nich (I— V), możemy jedynie snuć przypuszczenia. Nieco światła mogą tu rzucić zachowane kopie listów sekretarza stanu państwa kościelnego kardynała Chigi do nuncjusza apostolskiego w Polsce, którym wówczas był monsignor Pignatelli. W korespondencji tej wśród niew ielu spraw wzmiankowych expressis verbis znajduje się wzmianka o Merkuriuszu Polskim oraz aż dwukrotna wiadomość o „Continuatione”. W liście trzecim z 12 marca 1661 r. czytamy: „Merkuriusz Polski, który W. E. zaczął tu nadsyłać, został przyjęty ze szczególnym zadowoleniem. Jedno­ cześnie zapewniam jak i zachęcam do kontynuowania dzieła, które W. E. nadal będzie przysyłał, skoro tylko w swoim czasie ukaże się drukiem 8.

Początek przytoczonego tekstu zdaje się wskazywać, że sekretarz stanu kw ituje nie pierwszy już numer polskiej gazety. Z następnego zdania można by wnioskować, że zawiera aluzję do mającej się ukazać „Continuatione”. Można by wnosić, że druk pierwszych num erów ga­ zetki włoskiej tak się opóźnił, że do dnia 12 marca Rzym jej jeszcze nie miał. Ale hipotezie tej zaprzecza odręczna nota na stronie 53 u dołu, czyli

8 K opie om aw ianych pow yżej listów k a r d y n a ła Chigi do n u n c ju sz a P ig n a te lli (nuncjuszem był od 1660 do 1668 r., pierw szy list nosi d atę 30 X 1660 r.) z n a jd u ją się w tom ie 180 zbioru „P olonia”, ff 259—369. L ist z 12 III 1661 r. z n a jd u je się na. f. 361 „«II M ercurio Polacco», che V. S. h a com iciato, a in v ia re quà, si è rice v u to con p a rtic o la r gradim ento. Del m edesim o l ’assecuro qu an to co n firm a n d o -lo del op era ella p ro se q u irà a m a n d a r e il rim a n e n te , eh e a n d e r à uscendo a suo tem po alle sta m p e ”. R om a 12 m arzo 1661. N ieom al w każdym liście k a r d y n a ł k w i­ t u j e foglio d ’anunzi albo też foglietto italiano (to samó czytam y w t. 181). O czyw i­ ście nie odnosi się to do „C o n tin u a tio n e”, lecz co n ajw y ż ej do gazetek ręcznie p i­ sanych w k a n c e la rii Pinocciego albo też do in n y c h jeszcze nie zid en ty fik o w an y c h zbiorów wiadom ości z Polski. Nie je st w ykluczone, że poszczególne egzem plarze tych. gazetek z n a jd u ją się w zbiorach archiw alnych, ale nie było to p rze d m io te m m oich poszukiw ań.

(5)
(6)

„ C O N T I N U A T I O N E D E L M E R C U R I O P O L A C C O ” 381

pierwszej numeru VI: „poczta monsignora Nuncjusza z 19 marca 1661”. „(cam ) bio di mr Nunzio 19 marżo 1661”9. Skoro numer VI „Continua­ tione” nadszedł do Rzymu w 9 dni po ukazaniu się z druku, a VII już dnia 4 kwietnia, jak na to wskazuje analogiczna data na stronie 6110, to i pierwsze num ery powinny tu dotrzeć zaraz po ukazaniu się drukiem. Wprawdzie pierwsza wzmianka o „Continuatione” pojawia się do­ piero 19 marca w liście drugim („szczególną przyjemność sprawiły rów­ nież drukowane stronice kontynuacji historii »Merkuriusza Polskiego« nadesłane przez W. E.”) n , w którym sekretarz stanu kwituje odbiór numeru VI, jednak ani nieobecność poprzednich numerów w archiwum, ani brak wzmianek o nich w korespondencji kardynała Chigi nie musi świadczyć o tym, że Rzym ich nie otrzymał. Posiadamy wszak numer VII, który korespondencja pomija m ilczeniem, a w liście z 28 maja 1661 r. czytam y o numerze kontynuacji, którego nie posiadamy: „jak i z druku Kontynuacji historii Merkuriusza Polskiego”12; chodzi najprawdopodobniej 0 numer IX, którego brak w archiwum watykańskim.

Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, a więc nienaganne kurso­ wanie poczty pomiędzy dworem polskim i innym i dworami a nuncjaturą 1 W atykanem w szczególności, fakt, że w Archiwum W atykańskim i in ­ nych archiwach znajduje się ogromna ilość druków nigdzie nie notowa­ nych, nie tylko nie można oczekiwać, by każdy numer „Continuatione” był osobno sygnowany w urzędowej korespondencji, ale należy uznać za dowód niezw ykle wysokiej oceny, zarówno „Merkuriusza”, jak i „Kon­ tynuacji”, że wzmiankowano je imiennie aż trzykrotnie. Znając losy archiwów kościelnych, zwłaszcza ich bezprzykładną wędrówkę w cza­ sach wojen napoleońskich, trudno się dziwić, że w zbiorach tych, i tak niezw ykle bogatych, istnieją poważne luki i braki. Dlatego też możemy być pewni, iż państwo kościelne i sekretariat stanu otrzym yw ały „Conti­ nuatione” w pierwszej kolejności.

Jeśli chodzi o datę ukazania się pierwszego numeru pisma, nie dy­ sponujemy żadnymi bezpośrednimi danymi. K. Targosz u w a ż a 13, że

9 N apis te n w skazuje, że w przesyłce z 19 III 1661 r., dosłownie: „[wy] m iana m onsignora N u n cju sza 19 I II 1661”, znalazł się n u m e r VI „C o n tin u a tio n e” . K a r ­

d ynał expressis verbis p o k w itu je go w liście z 19 m a rc a (por. przyp. 11), d rugim p isa n y m tego dnia. .

10 Czytam y ta m tą sa m ą r ę k ą : „cam bio de [lub die] 4 A p rile 1661” („w ym iana z 4 k w ie tn ia 1661”).

11 T. 180, f. 861: „si sono g ra d iti in p a rtic o la re m a n ie r a an c h e i fogli di sta m - p a in co n tin u atio n e dell’isto ria dei «M ercurio Polacco» in v ia ta d a V. S.”, Roma, 19 M arzo 1661.

12 T. 180, f. 366 v.: „come con la sta m p a in co n tin u atio n e della sto ria dell «M ercurio Polacco», resto preg a n d o a V.S. p r o s p e r ita co n tin u a” , Rom a, 28 Maggio 1661.

13 K. T a r g o s z , op. cit., A ddendum , s. 230. Dodać należy, iż n u m e r 16 „ M e r ­ k u riu s z a ” u k azał się 14, a nie 29 m arca, ja k ta m podano.

(7)

,,Continuatione” wychodziła równocześnie z „Merkuriuszem Extraordyna- ryjnym ”. Zgodność ta dotyczy jednak tylko numeracji obu odmian. Już daty ukazania się analogicznych num erów są rozbieżne. Numer VI „Mer­ kuriusza Polskiego Ekstraordynaryjnego” ukazał się 14 marca, podczas gdy numer VI „Continuatione” 10 marca. Numer VII „Merkuriusza Pol­ skiego Ekstraordynaryjnego” wyszedł 16 marca, odpowiedni zaś numer „Continuatione” 23 marca. Rozbieżność jest więc znaczna. Różnice w treści tych w ydawnictw idą jeszcze dalej. Jeżeli można mówić o zbieżno*- ści, to jest to jedynie zbieżność numeryczna, dość zresztą istotna.

Nie wiem y przede wszystkim, kiedy zrodził się projekt wydania ga­ zetki w języku włoskim. Z równą słusznością mógł on powstać jedno­ cześnie z zamiarem wydawania „Merkuriusza Polskiego”, jak też już w czasie ukazywania się gazety. Szereg dwuczłonowy wprawdzie trudno nazwać szeregiem, ale obserwujemy także zmniejszające się postdate- wanie (24 i 17 dni), co mogłoby wskazywać na to, że mutacja włoska zaczęła wychodzić później. Jest też ona całkowicie zależna treściowo od „Merkuriusza” 14, a korespondencja kardynała Chigi określa ją jako „Kontynuację historii Merkuriusza Polskiego”. Wydaje mi się, że może miałem też rację pisząc, że „Continuatione” poczęło się ukazywać m ie­ siąc później 15. Na razie jednak nie ma na to dowodu. Nie wykluczone też, że numer pierwszy gazetki, tak samo jak dwa numery „Merkuriu­ sza”, podawał wprowadzenie w aktualny stan polityczny Europy, a może nawet był po prostu tłumaczeniem tychże numerów i ukazał się dnia 5 stycznia wraz z pierwszym numerem ,,Ekstraordynaryjnym’’, ale spra­ wy tej dziś rozwiązać niepodobna.

W przytaczanej kilkakrotnie korespondencji posiadamy dowód, że ukazało się drukiem i do Rzymu dotarło dziewięć num erów . „Continuatio­ ne”. Wszystkie m usiały być drukowane w Krakowie ie. Zachodzi pyta­ nie, czy kontynuowano wydawanie gazetki włoskiej, w Warszawie. Wła­ snoręczna nota sekretarza królewskiego Hieronima Pinocci na diariuszu sejmu: Relazione della dieta dalii 2 aprile alli 16 giugno 1661, odsyłająca tekst do „Continuatione del Mercurio Polacco” 17, zdaje się być tego do­ wodem. Potwierdza ona, że wydawcą i redaktorem gazety był Pinocci. On też wiedział najlepiej, że przebieg sejmu interesuje nie tylko Pola­

14 E lem enty treściow e n u m e ru V I „C o n tin u a tio n e” z n a jd u je m y w n u m e ra c h od X do X II „ M erk u riu sza”, n a to m ia st V II w n u m e ra c h X II I —X V I polskiej g a ­

zety.

15 Op. cit., s. 230: „Nie m ia ł zatem r a c ji a u to r k o m u n ik a tu , su g e ru ją c n a pod­ staw ie różnicy w czasie późniejszego p o w sta n ia gazety w łoskiej”.

38 „M erkuriusz P olski E k s tr a o r d y n a r y jn y ” w yszedł po ra z o sta tn i w K r a k o ­ w ie (jako n u m e r IX „ E x tra o rd y n a ry jn y ”, ko le jn y X X VII) 4 V 1661 r. P a ra le ln y n u m e r „ C o n tin u a tio n e”, o k tó ry m 28 m a ja p isa ł do n u n cju sza w P o lsc e k a r d y n a ł Chigi, m usiał w yjść nie później niż 15 m a ja, by dotrzeć n a czas do Rzymu.

(8)

„ C O N T I N U A T I O N E D E L M E R C U R I O P O L A C C O ” 383

ków, ale przede wszystkim papieża, nawołującego do utworzenia nowej Ligi przeciwko Turkom, dlatego nie m ógł przerwać swej relacji w naj­ ciekawszym momencie. Wiemy, że w Warszawie ukazały się trzy numery „Extr aor dynaryjne Merkuriusza Polskiego” w dniach 6, 10 i 17 czerwca. Ich odpowiedniki w łoskie chyba również w Warszawie ujrzały światło dzienne, dopóki jednak nie znajdziemy dowodów potwierdzających ten fakt, m usimy poprzestać na przypuszczeniach. Natomiast pierwsze dzie­ więć numerów pisma ukazało się na pewno.

Tablica synchronizacyjna zestawia wszystkie ważniejsze dane doty­ czące „Merkuriusza Polskiego” i „Continuatione” oraz korespondencji kardynała Chigi ze wzmiankami odnośnie do obu tych gazet.

T A B L IC A SYN CH R ON IZAC Y JN A „M erk u riu sz P o lsk i”

„ E x tra -M iejsce d ru k u „ C o n tin u a ­ L isty k a r d y ­ N r d a ta „O rd y ­ n a r y jn y ” o r d y n a ­r y j n y ”'

tione?* n a ła Chigi

I 3 I + K ra k ó w II 5 I + w K a m ie ­ nicy Szo-bero w sk ie j III 5 I + 11 I (?) IV 5— 11 I ' + 11 V И I + 11 и (?) 22 I V I 11—18 I + ' а R agguagli V II 18—25 I + n del fogliet-V III 25 I + a I I I (?) to ital. są IX 25 I 2 II + ii często w sp o ­ X 2—9 I I "l· ii m in a n e X I 9 II + a IV (?) 12 I I X II 9— 16 II + a 12 I I X I I I 16—23 II + 11 19 I I X IV 23 II + 11 V (?) XV 23 I I —2 I I I + 11 X V I 2—9 I II + 11 X V II 14 I I I + 11 VI (10 III) 12 I I I „M. P .” X V III 9—16 III + 11 X IX 16 III + а

X X 16—23 III + a V II (23 III) 19 I I I „C o n ti­

n u a tio n e ” X X I 23—30 I II + K ra k ó w J. A. G o r- czyn X X II 30 I I I —6 IV + 11 X X III 6 IV + 11 V III (?) X X IV 6— 13 IV + ii X X V 13—27 IV + 11 X X V I 27 IV—4 V + 11 s — RHCP im

(9)

cd. T A BLIC A SYNCHRON IZACY JNA

, „M erk u riu sz P o lsk i”

Nr d a ta „O rdy-n a r y jrdy-n y ” „ E x tra -ord y n a-r y jn y ” Miejsce d ru k u „C o n tin u a­ tio n e” L isty k a r d y ­ n a ła Chigi X X V II 4 V

+

a IX (?) X X V III 4—14 V

+

W a rsza w a J . A. G or- czyn‘ X X IX 14—20 V

+

ii X X X 20—27 V

+

ti X X X I 27—3 VI

+

tt a 28 V „C o n tin u ­ a tio n e ” X X X II 6 VI

+

ii X (?) X X X III 3—10 VI

+

tf X X X IV 10 VI

+

.

+

ii

x i (?)

X X X V 10—17 VI ii X X X V I 17 IV

+

+.

a X II (?) X X X V II 17—24 V II

+

a X X X V III 24— 1 V II

+

a X X X IX 1—8 VII

+

it X X X X 8—15 V II

+

it X X X X I 15—22 V II

+

ti Ilość n u m e ró w 29 12 12 (?)

„Continuatione” była przeznaczona dla kurii papieskiej oraz niew iel­ kiej kolonii włoskiej w Polsce, przede wszystkim jednak kierowano ją do nuncjatur apostolskich oraz niektórych dworów włoskich. Wydaje się, że nakład gazety musiał być niższy od nakładu „Merkuriusza” (100— 250 egz.) i prawdopodobnie nie przekraczał 50 egz. Ze studium o Hiero­ nimie Pinoccim K. Targosz zdaje się jasno wynikać, że autorem i edyto­ rem „Continuatione” był sekretarz królewski18, nie można jednak w tym przedsięwzięciu pomijać roli nuncjusza Pignatelli. Wydaje się, że był on promotorem, a prawdopodobnie również inspiratorem wydawania gaze­ ty dla zagranicy. Obecność Pinocciego, człowieka wykształconego, znają­ cego trzy podstawowe naówczas języki: polski, włoski i łacinę, który miał bezpośredni dostęp do spraw natury państwowej oraz nadzorował wydawanie „Merkuriusza Polskiego”, umożliwiała druk „Continuatione”, jeżeli wręcz nie była tego conditio sine qua non.

Związki „Kontynuacji” z pismem m acierzystym są bardzo bliskie. Występuje całkowita zgodność treści oraz dat poszczególnych doniesień,

18 Nie chcę tu podejm ow ać d y sk u sji n a te m a t roli Pinocciego przy w y d a w a ­ n iu „ M erk u riu sza”. O graniczam się poniżej do k ilk u uw ag n a s u w a ją cy ch się przy edycji „C ontinuatione” (zob. s. 387 n.).

(10)

„ C O N T I N U A T I O N E D E L M E R C U R I O P O L A C C O ” 385

ale redakcja całości jest odmienna. Sprawy polskie nie tylko są uw ydat­ nione, ale absorbują nieomal całkowicie uwagę autora. Przedstawia się je w taki sposób, aby były zrozumiałe dla odbiorcy nie znającego dokład­ nie Polski i jej spraw. Niektóre doniesienia rozszerzono dodatkowymi elementami eksplikacyjnymi. W zachowanych numerach tym i elem enta­ mi są opisy geograficzne i topograficzne Dyneburga (s. 53), Wilna (s. 66) i M ohylewa (s. 67) oraz informacje na temat lekkiej konnicy polskiej zwanej kozacką (s. 54 n.)

Materiał zawarty w obu odnalezionych numerach można podzielić tem atycznie na dwie grupy: a) opis operacji wojskowych Czarnieckiego na wschodnich i Sapiehy na północnych rubieżach Polski; b) tzw. dzien­ nik dyplomatyczny dworu Jana Kazimierza.

W pierwszej części szczególnie uwydatnia się troska o dokładne przed­ stawienie operacji wojennych, tak, aby stały się zrozumiałe dla obcego czytelnika. Natomiast sposób przedstawienia spraw dworskich wykazu­ je, że autorem relacji m ógł być jedynie sekretarz królewski.' W ystępują w relacji tej szczegóły, których nikt poza nim znać nie mógł. Do takich należy np. wiadomość, że król przed wyjazdem z Krakowa do Często­ chowy „polecił Wielkiemu Sekretarzowi Królestwa spotkać się w Kra­ kowie z Ambasadorem Brandenburskim w sprawie poczty” (s. 57). Rów­ nież i przedstawienie czynności króla, dworu i posłów wskazuje, że autor był jednym z aktorów tych wydarzeń oraz ich naocznym świad­

kiem. ·.

Dla lepszego zorientowania czytelnika w chronologii tych aktów i w y ­ darzeń podajemy poniżej kalendarium okresu przedstawionego w znale­

zionych numerach „Continuatione”. ;

L u t y 1 6 6 1 N r VI

6. Niedz. Polecenie dla Sekr. k ró la w sp ra w ie poczt

7. Pon. K ró l w yjeżdża z Częstochowy do W arszaw y przez Kielce 8. Wt. (P ojaw ienie się komety)

9. Sr. S e k r e ta rz k ró la F ra n c ji przy b y w a do K ra k o w a 10. Czw.

11. P iąt.

12. Sob. — K ról p rzybyw a do Kielc 13. Niedz.

N r V II

14. Pon. P rz y jęc ie a m b a s a d o ra R ożniatow skiego. M em oriał 15. W t. N akaz p rz e jm o w a n ia poczty do P ru s K rólew skich -16. Sr. A m basador B r a n d e n b u rs k i p rzy b y w a n a dw ór

17. Czw. .

18. P iąt.

(11)

19. Sob, A m b asad o r ce sa rsk i n a dworze.

20. Niedz. '

21. Pon.

22. Wt. W yjazd dw o ru do W arszaw y przez Borzęcin i św. K rzyż 23. Sr.

24. Czw. 25. P iąt. 26. Sob.

27. Niedz. Dw ór w F alę tac h

28. Pon. K a r n a w a ł dw o rsk i w N ieporęcie

M a r z e c 1 6 6 1 1. Wt. Listy C how ańskiego do a m b a sa d o ra F ra n c ji

2. Sr.

3. Czw. L egat p ap iesk i w yjeżdża z K ra k o w a do W arszaw y 4. Piąt.

5. Sob. .

6. Niedz. A u d ien c ja d la posła w o jsk Zaporoża.

[···]

10. Czw. U kazanie się n u m e ru VI „ C o n tin u a tio n e” (postdatow any 17 dni)

Pod względem formalnym „Continuatione”, jak już zauważyliśm y, różni się szatą graficzną, układem i papierem od Merkuriusza Polskie­ go, „Continuatione” jest reportażem ciągłym, podzielonym jedynie na akapity. Zatytułowano jedynie Memoriał W. Chana Se fer K a z y Agi (s. 59— 60) oraz List Supankazy Agi do Stefana Czarnieckiego (s. 64— 65). Ponadto, czego nie czyni „Merkuriusz Polski”, na margines zewnętrzny poszczególnych stron wyrzucono daty od 7 lutego (s. 57) do 6 marca (s. 68).

Na środku marginesu dolnego widnieje numeracja drukarska (kus­ tosz). W numerze VI, s. 53 — litera G, s. 55 — litera G— 2, s. 57 — G— 3, a w numerze VII s. 61 — litera H, s. 63 — litera H— 2; na s. 65 zamiast H—3 omyłkowo wstawiono G— 3. Na tym że marginesie dolnym w prawym rogu widnieją słowa lub ich części dalszego ciągu tekstu (re- klam enty vel kustosze). Nie mają ich oczywiście ostatnie strony num e­ rów. Na znalezionych numerach są ponadto numeratorem w ybite liczby kart tomu 72 „Polonia” (karty 65— 68 nr VI i 79— 82 nr VII).

Wydanie, jakie poniżej prezentujemy, składa się z trzech części skła­ dowych: a) tłumaczenia polskiego; b) tekstu „Merkuriusza Polskiego” służącego za podstawę autorowi ,,Continuatione’ ’; с) fotokopii oryginału, zamieszczonej osobno na końcu aneksu.

Wydaje się, że w tym przypadku jest to jedynie słuszna postać publi­ kacji zasługującej na miano naukowej. Niewielka objętość tekstu przy znacznej jego wartości dla czasopiśmiennictwa polskiego dodatkowo usprawiedliwiają przyjętą formę.

(12)

„ C O N T I N U A T I O N E D E L M E R C U R I O P O L A C C O ” 3 8 7

Tłumaczenie tekstu „Continuatione”19 jest aktem współczesnym; nie stosuję w nim próby archaizowania, m. in. dlatego, że język włoskiego oryginału jest znacznie bliższy dzisiejszemu językowi polskiemu niż ję­ zykowi „Merkuriusza”. To m. in. świadczy, że Pinocci — autor „Conti­ nuatione” — nie był autorem „Merkuriusza”. Teksty „Merkuriusza” podaję za wydaniem Przybosia (Kraków 1960), choć licencja, z jaką w y ­ dawca potraktował oryginał, wydaje się miejscami zbyt daleko posunięta. Porównanie tych tekstów wskazuje, jak inteligentnym tłumaczem, częściowo współautorem, a w niektórych partiach autorem, był Pinocci. Znał on św ietnie nie tylko język polski, lecz, co znacznie ważniejsze, stosunki panujące w kraju, a przy tym ani na moment nie tracił z oczu odbiorcy nie znającego realiów polskich. Widoczna jest na każdym kroku troska o należyte przedstawienie biegu spraw polskich. Chociaż pisze po włosku, wypowiada się jako Polak, sekretarz królewski i wierny syn przybranej ojczyzny. Wydaje się, że w języku współczesnej publicystyki można by scharakteryzować reportaż Pinocciego następująco: pisze on „Kontynuację Merkuriusza”, a nie wydaje pisma własnego; trzyma się wiernie doniesień zawartych w piśmie macierzystym, rozszerzając je i uzupełniając na tyle, by nie pozostawiać spraw niejasnych dla czytel­ nika, a pomija zarówno to, co czytelnik może znać skądinąd, jak i to, co go najprawdopodobniej nie zainteresuje.

Przy porównaniu dla przykładu dwóch dokumentów „Continuatione”, zamieszczonych również w „Merkuriuszu Polskim Ekstraordynaryjnym” — Memoriału Ambasadora oraz Listu Supankazy Agi do Stefana Czar­

nieckiego, nasuwają się pewne spostrzeżenia. Po pierwsze — Pinocci

znał dobrze, a naw et bardzo dobrze język polski, ale przekazując w ier­ nie m yśli oryginału nie tłum aczył dosłownie. Z analizy obu wersji wspo­ mnianych tekstów wynika jasno, że Pinocci nie był i nie m ógł być auto­ rem wersji polskiej, gdyż miałaby ona w jego ujęciu inną formę języ­ kową. Naturalnie m ógł Pinocci nadzorować całość wydawniczą, na ile pozwalały mu na to obowiązki sekretarza i kierownika kancelarii kró­ lewskiej, ale nie pisał doniesień ani nie tłum aczył dokumentów. Język „Merkuriusza” jest autentycznym językiem polskim pisarzy tego okre­ su, podczas gdy język „Continuatione” stoi na w yższym stopniu rozwoju. Sam Pinocci najchętniej pisał po włosku, następnie po łacinie, a po pol­ sku tylko w razie konieczności. Jeśliby naw et przyjąć — za autorką m o­ nografii o Hieronimie Pinoccim K. Targosz20 — że w stępny numer w y ­ szedł bezpośrednio spod jego ręki, to jego język nie jest językiem Sar­ matów, jaki dominuje w pozostałych numerach pisma. Nie wykluczone, że Pinocci brał bezpośredni udział w redagowaniu gazety, ale udział ten

19 T łum aczenie zamieszczone w „Zeszytach P rasoznaw czych” 1967, nr. 1 (31), s. 87—74 au to ro w i nie odpow iada z r a c ji w yżej w spom nianych (por. przyp. 2).

(13)

był ograniczony21 tylko do selekcji materiału. Natomiast „Continuatio­ ne” pisał i wydawał wraz z nuncjuszem Pignatellim prawdopodobnie we własnej oficynie drukarskiej na ' prawach druków prywatnych22.

Zamieszczając technicznie poprawną fotokopię odnalezionych nume­ rów „Continuatione” dajemy jednocześnie czytelnikowi oryginalną w er­ sją językową. Wydaniem tym pragniemy złożyć hołd zasłużonemu dla kultury polskiej obcokrajowcowi, a pośrednio tym wszystkim, którzy w Polsce obierając dom i ojczyznę wiernie naszemu krajowi służyli.

(s. 53) N. VI

„K O N TYN U A CJA M ERK U RIU SZA P O L S K IE G O ”

: Od 6 do 14 lutego 1661

[A]

.

Tymczasem Generał Czarniecki posuwając się zgodnie (1661)* z roz­ kazami królewskimi ze starostwa Połockiego przez Litwę ku Ukrainie dotarł do brzegów rzeki Prypeć. Zawróciwszy w lewo przeprawił się przez Dniepr i wkroczył na Ukrainę lewobrzeżną dla lepszego ułożenia własnych planów na podstawie ruchów nieprzyjaciela, przypuszczając, że powinienby ten przysłać świeżych ludzi na pomoc zbuntowanym Ko­ zakom. Uważał, że będzie rzeczą bardzo korzystną zatrzymanie ich, za­ nim zdołaliby połączyć się z buntownikami i w tym celu każdego dnia posuwał się coraz bliżej granic- Moskwy. Jednakże Moskale, przestraszeni wielkim i niepowodzeniami, jakich doznały ich siły w ostatnich czasach od wojsk JKM, najmniejszym poruszeniem nie okazywali, że z nowym i posiłkami chcą przejść przez jego włości. Nieliczni zaś Kozacy i Moskale znajdujący się w miejscach, przez które przechodził nasz Generał, w i­ dząc, że są zaskoczeni jego chyżością, natychmiast chowali się w gęstw i­ nę leśną albo też zamykali w miejscach zdatnych do obrony, zanim zdo­ łano schwytać języka.

[AJ M.P. X I I I , 95 n.

P rzyszły listy z U k ra in y de d a ta 14 ia n u a rii spod M ozyra; o znajm ują, że jm. p a n w ojew oda ru sk i ciągnie ta m tą stro n ą [96] D niepru k u U krainie, ale je d n a k do granice m oskiew skiej coraz bliżej staw a; że im p e d y m e n tu a n i niebezpieczeń­ stw a żadnego od M oskwy albo inszych sił, k tó r e ta m ty m tr a k t e m m iały iść ku U krainie, nie m asz; że M oskw a i Kozacy k r y ją się po lasach; że do C zerniechow a skupiło się ich i zam knęło siła z p o strac h u ; że ta m do nich prosto jm. p a n w o je ­ w oda ciągnie i tuszy, że się poddadzą, bo niespodziany ta m gość będzie.

21 P rz y ch y la m się w ty m względzie do stanow iska J. L a n к a u, Prasa staro­

polska na tle r o zw o ju prasy w Europie (1513—1729), K ra k ó w 1960, s. 101—161.

22 B ra k a d n o tac ji „C um provilegio S.R.M.” zdaje się n a to w skazyw ać.

* W naw ia sa ch () p o d ajem y d a ty um ieszczone w oryginale n a m arginesie. D u ­ że litery oznaczają u r y w e k „Cont.” np. [A], te k sty M.P. oznaczono ta k ą lite rą z dopiskiem ^

(14)

, C O N T I N U A T I O N E D E L M E R C U R I O P O L A C C O ” 3 8 9

; [Β]

.

■·. Również i na Litwie Hetman Wielki Sapieha, widząc u nieprzyjacie­ la taki sam przestrach zmuszający go wszędzie do zamykania się w m iej­ scach obronnych, postanowił zawrócić do Wilna, gdzie już wszystko było gotowe do oblężenia zamku i wyrzucenia siłą Moskali, jako że (1661) ci wyraźnie okazywali, iż za nic sobie mają wszelkie propozycje korzystnej kapitulacji. Ponieważ jednak krążyły pewne wieści, jakoby Moskale (s. 54) umocnili się w okolicach Dyneburga, przypuszczając, że planują prze­ prawę przez starostwo Brasławskie na pomoc Wilnu, by stamtąd nadal niepokoić pogranicze Żmudzi, zostawił nad brzegami Dźwiny K waterę Główną swoich wojsk z rozkazem obserwowania poruszeń nieprzyjaciel­ skich i baczenia, by uniemożliwić mu wszelkie zamysły.

m

M.P. X I I I , 96

T akże z L itw y przyszły de d a ta 25 ia n u a rii; w ty c h ozn a jm u ją, iż jm. p a n w ielki h e tm a n W ielkiego K sięstw a L itew skiego n a dzień 24 ia n u a r ii m ia ł być w Wilnie, gdzie w szystko gotow ano do szturm u, i n ad z ie ja w Bogu, że w ezm ą teri zamek, że często się z niego ludzie prze d ają , a wszyscy je d n o sta jn ie tw ierdzą, iż· w nim p o n ad 300 M oskwy nie m asz i siła ich co dzień u m ie ra ; że te n ż e jm. р а д h e tm a n w y d a je jm. p a n n ę córkę sw oją za jm. p a n a p o d k an c le rz a W ielkiego K sięstw a Litew skiego i ty c h m ięsopustów w Różanej m a być w esele; że S zw e­ dzi się ściągają do now ej R ygi i a r m a tę m a ją przy sobie, i podobieństw o jest, że ż M oskw ą zadrą; a że M oskw a te ra z się grom adzi w D y nenburku.

jC]

Kwatera Główna, chcąc popisać się czujnością i m ęstwem , starała się utrzymać nieprzyjaciela w szachu i nie pozwoliła mu poczuć się moc­ nym, aby przekonany, że potrzebowałby posiłków, gdyby chciał przejść ze Żmudzi na Litwę, nie ryzykował tego, nie będąc pewnym skutku. Wysłała zatem niektóre oddziały pod dowództwem doświadczonych i m ęż­ nych oficerów, aby trzymali się blisko granicy i od nich wiedziała, że wróg robi częste wypady (argument siły i odwagi, że niby rośnie, w licz­ bę), sama zaś postanowiła tam się udać z dziesięcioma chorągwiami kon­ nicy Kozaków.

"Jakkolwiek ten rodzaj konnicy zwie się kozacką, nie przynależy do wojsk Zaporoża ani też nie składa się przeważnie z Rusinów, jak tamte, lecz ze szlachty polskiej i litewskiej dowodzonej przez rycerzy tych na­ rodowości. Zwą się kozackimi dla odróżnienia od Huzarów, bo też ich uzbrojenie, jak i taktyka są odmienne. Kiedy tamci są uzbrojeni w kopie i szable, przy siodle mają przytroczone pistolety oraz długi pałasz, któ­ rym posługują się skruszywszy kopie w starciu z szykami nieprzyjacie­ la, którego ten rodzaj konnicy w puch rozbija, a następnie nie pozwala, aby w trakcie bitw y znowu się uformował; ci natomiast poza łukiem i szablą oraz pistoletami w olstrach nie mają nic, a służą do osłony pie­ choty przed natarciem konnicy nieprzyjacielskiej. Pierwsza jest dawna

(15)

i zrodziła się wraz z rycerstwem polskim, którego (s. 55) ostoję siły sta­ nowi. Druga jest bardziej nowoczesna i powstała (1661) wraz z wojskiem Zaporoża zgodnie z założeniem i właściwą przydatnością składającym się z piechoty potrzebującej takiego rodzaju osłony dla przeciwstawienia się Tatarom i Wołochom, których siły składają się wyłącznie z konnicy: — do pokonania obu wspomnianych ludów nie można posłużyć się Huzarią w zwartym szyku. ·

Otóż Kwatera Główna, podążając wraz z chorągwiami owej konnicy kozackiej w kierunku Dyneburga, dotarła tam nocą 21 stycznia po dłu­ gim i uciążliwym marszu z powodu głębokich i nie stwardniałych od mrozu śniegów. Zamierzali jeszcze tej samej nocy napaść na kwatery wroga stojące u stóp fortecy, ale widząc, że skutkiem łagodnej zimy wody Dźwiny płyną, a nie stoją skute lodem, i uważając przejście wbród za niebezpieczne, bo jak donosiły zwiady, zostaliby spostrzeżeni, tej sa­ mej nocy poszli w górę od zamku pół mili.

Zamek dyneburski leży na brzegu Dźwiny, która aż do dziesięciu mil od Dyneburga przepływa przez ziem ie litewskie, a stamtąd do zatoki ryskiej przez Kurlandię, oddzielając to księstwo od Żmudzi, tak jak poprzednio na gruncie litewskim oddzielała starostwo brasławskie i bliż­ sze witebskie od połockiego. Jednak w korycie swoim z obu stron zbiera liczne strumienie zbiegającą do niej, a m iędzy nimi rzekę Sumieć poni­ żej Dyneburga, i aby lepiej je przygarnąć podnosi brzegi tak wysoko, że tylko w niektórych miejscach można przejść je wbród wygodnie.

[CJ

M.P. X V I , 119

Z U k ra in y listó w żadnych n ie masz. Z L itw y je st ponow a szczęśliwa i do p r ę d ­ k iej r e k u p e ra c y je j za m k u w ileńskiego bard z o służąca, a to: W liście jm ci p an a k an c le rz a W ielkiego K sięstw a L itew skiego do jm ci p a n a oboźnego W ielkiego K się­ stw a Litew skiego w te słowa:

„Jak o m i dano znać o g rom adzie pod D y n enborkiem n ieprzyjacielskiej po od- jeździe jm ci p a n a h e tm a n a z dziesięcią chorągw i kozackich k o m u n ik iem pośpie­ szyłem obaw iając się, aby ta gro m ad a W ilnow i daw szy odsiecz o g ranicach żm udzkich n ie pomyśliła.

Jakoż, lubo z w ielk ą dla śniegu głębokiego tu rb a c y ją , w nocy pod D ynem - b u rk ie m w pół m ili 21 ia n u a rii stanąłem . G dzie się inform ow aw szy, że już n ie ­ p rzy ja cie l je st ostrzeżony, do tego Dźw ina pod zam kiem nie zam arzła, n ie m o ­ głem nocą k w a r te ry pod zam ek napaść.

[D-—E— F]

Skoro tylko nastał św it dnia następnego, stanęli Moskale ze w szyst­ kich kwater okolicznych, wyciągnąwszy naw et poza mury część załogi fortecy, i. w ysłali w pole przeciw Kwaterze Głównej do trzech tysięcy lu ­ dzi piechoty i konnicy. Piechotę podzielili na trzy osobne korpusy (s. 56)

(1661) i postawili ją w trzech różnych kryjówkach wraz z konnicą w po­ gotowiu i w należytym ordynku przebywszy rzekę nieco niżej po lodzie podsunęli się ku naszym i rozpoczęli potyczkę. Jednak naszej konnicy

(16)

„ C O N T I N U A T I O N E D E L M E H C U R I O P O L A C C O ” 3 91

w takim stopniu towarzyszyła pełnia boskiej pomocy, że w niecałą go­ dzinę odrzucili nieprzyjaciela w ty ł tą samą drogą, którą przyszedł, nie dając się wciągnąć sami w zasadzkę. Atakując pędzili za nimi aż do dro­ gi w zasięgu fortyfikacji, zostawiając w polu i po drodze około 200 za­ bitych. Reszta, po większej części ranni, umknęli do fortecy za w yjąt­ kiem dwóch kornetów rajtarii, pod którą w czasie ucieczki zarwał się lód; prądem wody zostali porwani pod szklanną taflę i tam całkowicie pogrzebani.

Dzięki owemu załamaniu się lodu, pod którym śmierć znalazła raj­ taria, uszła po części cało, pozostawiona zresztą bez żadnej osłony pie­ chota, dlatego że nasi nie potrafili jej w czas przeciąć drogi powrotnej, ponieważ przejściu większej liczby ludzi na drugą stronę przeszkadzały brzegi obu rzek. Taki był jednak zapał i odwaga naszych towarzyszy, że chcąc ile sił tropić piechotę nieprzyjacielską zeszli z koni i prowadząc je wzdłuż wysokich brzegów przeprawili się przez Sumieć, w trzęsawis­ kach dopadli uciekających do zamku i tam ich sporo nacięli. Towarzy­ sze są to właściw ie m iejscowi szlachcice, którzy walczą pod znakami Rzeczypospolitej w pierwszych szeregach bliżej lub dalej od chorągwi, w zależności od starszeństwa i godności oraz czasu służby i zwą się to­ warzyszami wodza w odróżnieniu od służby, która również walczy pod tym samym znakiem w tylnych szeregach. Ponieważ jednak nazwa ta brzmi szorstko, odtąd zwać będziemy ich kawalerami, a ich służbę kon­ nicą.

Spośród w ięźniów zachowali jedynie siedmiu cudzoziemskich (s. 57) znaczniejszych oficerów, a między nimi dwóch Kapitanów i jednego Kwatermistrza (1661), bo w ielu innych zostało m artwych na polu, k ie­ dy usiłowali ochraniać piechotę: ponadto zdobyli dwie chorągwie i łupy u stóp zamku — wóz wyładow any prochem i lontami.

[ D i - E i - F i ] '

N a z a ju trz ran o I w a n Iliicz P u łju c h to w , człowiek zuchw ały i -zniesieniem p rz e d ty m n ie k tó ry ch naszych n a h a r d ą w sadzony, ze w szy tk im lu d e m i z fortecy po w iększej części zw iedzionym , którego blisko 3000 było rachow ać, pole staw ił; n a trz e c h m iejscach piechotę n a zasadzkach rozsadził. R a jta r y j ą bardzo dobrą, o k ry tą i odważną, z dobrym i przy w ó d ca m i miał.

J e d n a k P a n Bóg z osobliwej ła sk i i około n a s p ro te k c y je j w tej po trze b ie naszym pofortunił, żeśmy n ie p rz y jac ie la z pola spę [120] dziwszy, i za n im aż do zam ku pod sam e w ały ścinając zapędziwszy się, ze 200 n a placu położyli; prócz w ielu in n y c h ran n y ch , którzy do zam ku s k ra d li się. D w a całe k o rn e ty r a jt a r y je j , przed naszym i uchodząc pod zam kiem na D źw inie załam aw szy się, ze w szystkim i z cho­

rą g w ia m i potonęły.

I to za ła m an ie całą n a m było przeszkodą, żeśm y w szytkiej nie zabiegli p iecho­ cie i onę do jednego nie wycięli, bo ta m tę d y ty lk o droga była, gdzie indziej brzegi w ysokie Dźwiny i Sum ieci n ie dopuściły k o n n y m prze b ierać się, m usieliśm y je d ­ n a k z ko n i pozsiadać, a onych p ow odując przy w ysokich b rze g ach p rzebyw ać Sumieci, abyśm y piechotę uchodzącą m ogli przejm ow ać, k tó re j ty m sposobem po części nacięliśmy.

(17)

W ięźniów w ty m b o ju wzięto m oskiew skich siedmiu.

Między n im i dw óch k a p ita n ó w i k w a te r-m a g is tra , chorągw ie dw ie i wóz lontów z prochem . Ja k o w inszych okazyjach ta k i w te j osobliwie n a d n a m i Boska p o ­ k az ała się pro tek c y ja, bo chorągw ie nasze bardzo były nieo k ry te, starszyzna po- odjeżdżała, oprócz 'jednego po ru cz n ik a n ie było. S am P a n Bóg i ochota to w a rz y ­ stw a tylko spraw ow ała.

[G]

Po tak owocnej i dobry obrót mającej wyprawie Kwatera Główna dowiedziawszy się przez swoje patrole, że generał Chowański wyruszył z Połocka i po drugiej stronie Dźwiny podchodzi pod Dyneburg, posta­ nowiła wycofać się do Brasławia i tam połączyć się z innymi chorągwia­ mi świeżych ludzi, słusznie rozumując, że Chowański nie straci z oczu. Wilna i że przedsięweźmie kroki, aby je uwolnić od oblężenia.

[GJ

P. S. Po n ap isan iu tego lis tu zaszła m ię wiadom ość, że C how ański ru szy ł się z Połoc­ k a i idzie po Z adźw iniu k u B rasław ow i, zaczym, aby m ię tu n ie zaskoczył, tam że idę m a ją c oko n a obie stro n ie i aby się łączył z św ieżym i chorągw iam i, i bodaj 0 odsieczy W ilnow i nie myśli, z w ielu podobieństw dochodzę. O ficyjerów , jako te ra z z ro zg w aru w zięliśm y wiadom ość, że ich n iem ało zginęło, bo się o nich pytali, jeśli żyją, ale snadź potonęli, w k tó re j grom adzie i sam P u łju c h to w za łam ał się, ale pieszo wyszedł; i naszy w tej g rom adzie będąc w za m ieszaniu k ilk a koni po­ topili. To za ła m an ie się n a Dźw inie było im siła n a pomocy, bo nasz k o m u n ik nie mógł się przedobyć i aż zsiadając z ko n i inszym m iejscem p r z y k r e brzegi p r z e ­ byw ali, tym czasem piechota obsadzona i ja zd a uchodziła, aleć zagoniono piechoty 1 nacięto z b ło ta w ychodzącą do zam ku.

[Hj

W czasie tych akcji wojsk Armii Królewskiej na Litwie, Król w to­ warzystwie Królowej i całego dworu, wczesnym rankiem 7 lutego w y ­ ruszył z Częstochowy na Kielce, miejscowość (7 luty) należącą do die­ cezji krakowskiej, położoną prawie w połowie drogi do Warszawy. JKM zamierzał przenieść się do tego miasta dla odbycia przyszłego Sejmu, skoro tylko podejrzenie o zarazę pozwoli na to: zamierzał przeto zatrzy­ mywać się w miejscowościach pobliskich aż do chwili, kiedy podejrzenie stale mniejsze — całkowicie zniknie.

№ ]

M. P. X I I , 88 Z K ra k o w a 16 f e b r u a r ii 1661

P o jac h ał K. J. M. z Częstochowy w poniedziałek 7, tegoż miesiąca.

[ I - J ] '

Przed wyjazdem polecił W ielkiemu Sekretarzowi Królestwa spotkać się w Krakowie z Ambasadorem Brandenburskim w sprawie poczt, któ­ re przechodząc przez włości Elektora były nieustannie przejmowane; Królowi i Senatowi bardzo było przykro, że nieobecność tego księcia (przebywającego z wizytą w Clues) dała okazję administratorom jego poczty, by zmącić przyjaźń i sprawną wym ianę korespondencji między

(18)

. C O N T I N U A T I O N E D E L M E R C U R I O P O L A C C O ’ 393

obydwoma państwami, zwłaszcza że w tym samym czasie zdarzył się in­ n y nieomal wrogi incydent m iędzy ludźmi Elektora a garnizonem polskim

w Drahim na prograniczu nowej Marchii, któremu Brandenburczycy dali powód i początek przy okazji pobierania daniny w bydle (1661) (s. 58), które im natychmiast odebrano z bronią w ręku nie bez szwanku i utraty życia niejednego, jak to zdarza się w podobnych wypadkach, a także nie bez przestrachu mieszkańców, którzy dopiero co zaczęli zażywać owoców

upragnionego pokoju. '

[Ii— Ji] >

M. P . X I I , 87 Ze G d a ń sk a 2 f e b ru a rii 1661

Nie tylko p o st-m a g istro w ie k u rfirsto w sc y za trz y m u ją listy, a le n a w e t i wozy fu rm a ń sk ie id ą ce z H a m b u rk u do nas h a m u ją i w y trz ą sa ją ich, aby ja k ie listy m iędzy to w a re m nie wieźli. P rzyszły też w iadom ości, że koło D ra h im u coś byli w p olu za b ra li k u rfirsto w sc y żołnierze, czego się dow iedziaw szy p ra e sid iu m polskie w D ra h im ie w ypadło z m iasta, że n a niego dali ognia k u rfirsto w sc y , jako tylko go obaczyli, a naszy d aw ali im respons. Jeszcze n ie wiem y, jeśli k to z obu stron n a, p la cu nie został.

v , tK] _ .

Jeszcze większy wszakże przestrach w znacznej części um ysłów ( 8 ■ luty ) ludzkich wzbudziła kometa nie wiele większa od gwiazdy trze­ ciej wielkości, która w tych dniach pojawiła się na niebie w konstelacji znaku Orła i Delfina, a to z powodu zastarzałego wśród ludzi przekona­ nia, tu i tam potwierdzonego doświadczeniem, że zjawiska te są zwia­ stunami klęsk publicznych.

[Kil

M. P. X I V , 103 P rz estro g a

P o k azała się w tych d niach k o m e ta (po naszem u m io tło w ata gw iazda) n a n ie ­ b ie , (a n a jp ie rw tu w naszej okolicy cobym wiedział), obserw ow ano ją w O łom uń­ cu, k tó rą dostaw szy obserw acyją, tu ją k o m unikuję.

O bservatio com etae die 8 fe b r u a r ii 1661 super horizontem O lom ucensem facta. O rtu s est com eta h o ra te r t ia cum 40 m in. p ro p e c a p u t A quilae ita u t ca u d am sub te n u em D elphinum v ersu s p ro te n d e re t (por. O bservatio eiusdem 9 feb ru arii, p. 104)

IL]

Tym sposobem do wiadomości Ambasadora Francji doszła wieść o przybyciu na Dwór sekretarza jego Króla. Przebywał on wraz z w szy­ stkimi innym i ministrami w Krakowie podczas całego pobytu (9 luty) Króla w Częstochowie i odjechał 9, aby również udać się do Kielc, po­ dążając za Ich KMMmi, przy których zatrzymał się sekretarz francuski; dlatego też listy przesłane mu nadeszły parę godzin po jego wyjeździe. Że jednak Kraków nie powinien być pozbawiony pewnej liczby oso­ bistości publicznych, tego samego jeszcze dnia zjawił się Ambasador Ce­ sarza powracający z Wiednia, a nie chcąc udawać się specjalnie do Czę­ stochowy, bo przypuszczał (co też spełniłoby się), że gdyby pojechał, to już tam nie zastałby Dworu. Nie przybył wszakże z zamiarem

(19)

zatrzy-mania się ponad konieczność (i tak też uczynił), by m ieć pewność, iż Dwór dotarł do Kielc.

[LJ M. P. X I I , 88

W e środę 9 tegoż p rz y ja c h a ł jm . p a n poseł cesarsk i z W iednia. W p ią te k p rz y je ­ chał tu z Częstochow y jm . ks. se k re ta rz w ielki koronny, a m ia ł ra n o k o n feren c y ją im ieniem K. J. Mci i S en atu z jm. p a n e m posłem b ran d e n b u rsk im .

W sobotę [12 II] K. J. M. s ta n ą ł w K ielcach, gdzie odpocznie sobie dw ór przez czas pew ny.

W niedzielę [13 II] jm . p a n poseł b r a n d e n b u rs k i w y jac h ał stą d [z K rakow a] do Klec, a w czora [15 II] jm . p a n poseł ce sa rsk i ta k ż e [w] tęż drogę się puścił.

[ Ł - M ]

(12 luty) Ich KMM dotarły do tej m iejscowości w sobotę 12 lutego; (14 luty) w dwa dni później pojawił się tam Ambasador K rólewski po­ wracający z Tartarii, dokąd w iele m iesięcy temu został wysłany, aby za­ biegać o wystąpienie Ordy przeciw Moskwie i Kozakom, w tedy jeszcze jej sprzymierzeńcom. Przywiózł on wyrazy bardzo żywej chęci przeja­ wionej przez W ielkiego Chana do współdziałania w pognębieniu wrogów JKM sw ym i wojskami i że będzie ich używ ał przeciw Moskalowi (s. 59) pożądając jego w łości i obiecywał, że wkrótce będzie m ógł je poddać pod władzę JKM, byle ten zechciał wesprzeć jego wojska swoim rycerstwem (1661). Równocześnie przedstawił JKM memoriał przekazany z polece­ nia W ielkiego Chana przez Wezyra dotyczący szczegółów razem omówio­ nych, a które zobowiązał się przedstawić JKM w następującym brzmie­ niu.

Memoriał Ambasadora

Przybyw szy szczęśliwie do Ojczyzny i staw iw szy się przed Majesta­ tem Króla zapewni go o nieustannym braterskim afekcie W ielkiego Cha­ na i powie mu, że JW dziękuje za to, iż z łaski Boga i Jego Majestatu fortuny wojska jego ostatnio doznały powodzenia.

Ze zanim jeszcze otrzymał list, który mu doręczył Ambasador, uprze­

dził pragnienie JKM i w ysłał Sułtana Nuradina wraz z licznym i Ordami, by w alczyły u boku dzielnego rycerstwa JM oraz że to samo zrobił wkrótce potem na wstawiennictwo Księcia W ielkiego Marszałka, w y sy ­ łając mu w obecności Szlachetnego jego Posła nową Ordę pod rozkazami Supankazy Agi z bezwzględnym i ścisłym rozkazem, by się nie oszczę­ dzali i nie stracili żadnej okazji spełnienia dzielnego czynu oraz współ­ działania ze wspomnianymi wojskami przeciwko wspólnem u nieprzyja­ cielowi.

Że obecnie wszyscy szczęśliwie powrócili do domu z wielkim i łupami zdobytymi na Moskalach oraz że JW od nich dowiedział się, z jakim m ęstwem i odwagą poczynali sobie zarówno najwyżsi dowódcy, jak też całe wojsko, że raduje się wraz z JKM i życzy mu szczęśliwego i pomyśl­ nego panowania przez nieskończone lata.

(20)

„ C O N T I N U A T I O N E D E L M E R C U R I O P O L A C C O ” 395

Że obecnie widząc pragnienie JKM rozkazał JW, aby bezzwłocznie wyruszyły nowe Ordy świeżego ludu pod rozkazami tego samego Sułta­ na ku Ukrainie oraz że kazał im w yruszyć w obecności Ambasadora, spo­ dziewając się, iż tym razem w ody Dniepru zamarzną i um ożliwią prze­ prawę.

Ponadto JW deklaruje, że na pierwszą wiadomość, jaką otrzyma przez kogokolwiek od JKM, gotów jest osobiście (1661) przybyć (s. 60) razem ze wszystkim i swoimi siłam i w miejsce wyznaczone przez JKM.

Zwłoka w odesłaniu Ambasadora wynikła z chęci, jaką żyw ił JW by ten był obecny na przyjęciu i odprawie Poselstwa Kozaków przybyłych na Krym w towarzystwie Szlachetnego Posła Księcia W ielkiego Marszał­ ka i aby m ógł donieść JKM, w jaki sposób zostali przyjęci, upomnienia, jakie im dał JW, aby byli wierni i posłuszni swem u Królowi, czego w przeszłości nie dochowywali i aby strzegli się, a nie nadużywali łas­ kawości, z jaką Jego Majestat chroni ich od kary, na jaką zasłużyli, ma­ jąc czelność połączyć się z Jego wrogami.

JW dziękuje JKM za żołd w ypłacony i zobowiązuje się wywdzięczyć JM ajestatowi i Rzeczypospolitej wszelkim sposobem braterskiej przy­ jaźni.

Obecnie zaś, kiedy Stefan dawny Książę Wołoski chce być dobrym sługą JKM, uważa JW za słuszne i poleca go JM ajestatowi jako osobę godną i prosi, aby raczył z łaskawości swojej użyczyć mu razem z całą jego rodziną i krewnym i miejsca w Państwie swoim.

Co do Księcia Mohiły, za którym ongiś JKM raczył wstawiać się do JW, tenże uważa, by JKM więcej nie zajmował się tą sprawą, ale teraz widząc, że Jego Majestat nalega, w ysyła natychmiast um yślnego jedynie po to do Porty, że dokłada i dołoży wszelkich starań koniecznych, aby wola JKM została spełniona.

Wszystkie te sprawy Ambasador powinien przekazać obszerniej sło­ wami, jak sam szerzej to słyszał z ust własnych JW.

Dano w Bakczyseraju 6 grudnia 1660 SEFERKAZY . AGA Wielki Wezyr Ord Krymskich W iększej, Mniej­

szej, Nogajskiej oraz wszystkich innych. Drukowano w Krakowie, 10. marca, 1661

[Łj—MJ

M. P. X I I I , 96

P ow rócił p an R oźniatow ski w o jsk i w in n ic k i z legacy je j k ry m sk ie j z d o b rą o d ­ p ra w ą i ośw iadczeniem p rzy ja źn ie j i życzliwości w szelakiej, co w osobnej k a rc ie widzieć się może.

M. P. X I V , 101

P am ięć jm ci p a n u R oźniatow skiem u, w o jsk ie m u W innickiem u, posłow i J. K. Mci, u stn e j rozm ow y z ch a n em jm cią do K. J. Mci

P rzybyw szy szczęśliwie do boku J. K. Mci m a pow iedzieć n ie u sta ją c y a fe k t b r a te rs k i ch an a jm ci przeciw ko K. J. Mci za to m ając, iż za ła sk ą Boga N ajw

(21)

yż-szego i za szczęściem J. K. Mci w szytkie szczęścia z rę k i B oskiej chanow i jm ci udziela n e są.

P rz ed ty m jeszcze, ja k skoro doszło p isa n ie i afe k ty c y ja J. K. Mci, ta k zaraz, c h a n jm. cokolw iek n ap rę d ce m iał, w y p ra w ił w o jsk a z N u ra d y m su łtan e m , tak, za ła sk ą Boga N ajw yższego lubo przy p ra c y szczęśliwie przy w ojsku. J. K.Mci z od­ w ażnym i ry ce rz am i tym że try b e m postępow ali sobie i skoro doszedł c h a n a jm ci po­ seł od ja śn ie w ielm ożnego jm ci p a n a m a rsz ałk a koronnego, zaraz w oczach jego w y ­ słał chan jm . S u p an k az y agę z w o jsk a m i i z S o łtan e m niem ało w ojska, p rz y k a ­ zawszy im, ab y ta m z w o jsk a m i J. K. Mci w espół z K ozakam i, gdzie się jeno okazja poda, szli i w p ra c y w o jen n e j n ie ustaw ali.

T eraz za ła sk ą Bożą w róciw szy się szczęśliwie z dobrym obłow em Moskwy,, uczynili re la c y ją chanow i jmci, jako w o jsk a J. K. Mci odw ażnie z ichm. p an a m i re g im e n ta rz a m i m ężnie staw ali. W ielce c h a n jm . cieszy się z tego i K. J. Mci tego> w inszuje n a n ie z m ie rn e la ta od P a n a Boga m u życząc panow ania.

W idząc p o trze b ę a fe k ty c y je j J. K. Mci c h a n jm. w o jsk a ord y n o w a ł insze z S ołtanem św ieże w U k ra in ie ; już w y p ra w io n e są przy p a n a c h posłach. T ym cza­ sem w ody D nieprow e lodem sta n ąć mogą.

S am też c h a n jm . ośw iadcza to K. J. Mci, b r a tu sw ojem u, iż za pierwszym, d aniem znać przez posła swego J. K. Mci ze w szy tk ą potęgą c h a n jm., gdzie b ę ­ dzie w ola K. J. Mci staw ić się obiecuje.

[102] Posłow ie kozaccy z posłem jm ci p a n a m a rsz a łk a byli u c h a n a jm ci, jako· byli p rzy ję ci i ja k ie n ap o m n ien ie wzięli od ch a n a jmci, aby się cn o tliw ie z J. K. Mcią pan e m swoim, n ie ta k jako przez w szytkie czasy, obchodzili, poniew aż rę k i k a r a e la J. K. Mci pod czas złączenia się z S zerem etem uszli. Dla czego p a n poseł J. K. Mci był zatrzy m an y , aby dał te j u stn e j ch a n a jm ci rozm ow y rz e te ln ą K. J.

Mci rela cy ją , co szerzej K. J. Mci opow iedzieć m a. .

Za k o n te n ta c y ją w ojskow ą, k tó ra o d d an a je s t od K. J. Mci, w ielce dziękuje ch a n jm., obow iązując się w szelaką p rzy ja źn ią b r a te rs k ą K. J. Mci i Rzeczypospo­ lite j zawdzięczyć.

Za in sta n c y ją J. K. Mci poniew aż S te fa n h o spodar daw ny w ołoski chce być życzliwym* sługą i w iern y m p o ddanym J. K. Mci, nie m a to za złe chan jm. I o w ­ szem przyczynia się za n im jako za godnym człowiekiem , aby ze w szystkim i do m u swego k re w n y m i w p a ń s tw a c h i w ła sce J. K. Mci zostaw ał.

Co ze strony M ohiły i hospodara, za k tó ry m n ie ra z in sta n c y ją sw oję w nosił J. K. M. do ch a n a jm ci, ta k tego b y ł rozum ienia, iż to p o n ie ch a n e być m iały rz e ­ czy, d la czego i c h a n jm . nie m iał s ta ra n ia około tego; a że in sta n c y je gorące i czę­ ste K. J. Mci n a stę p u ją , zaraz w ysyła c h a n jm. do P orty, aby się w edług w olej J. K. Mci stało, piln ie się o to c h a n jm . będzie sta ra ł. Około czego w szytkiego szerzy jm. p a n poseł w róciw szy się do ojczyzny u boku J. K. Mci, u s tn ą tę rozm o­ wę z ch an em jm cią opowiedzieć ma.

D a n w B a k c y sa ra ju die 6 decem bris 1661 S eferkazy aga, w ezyr w ielki ord k ry m sk ic h w ielkich i m ałych, n a h a jsk ic h i w szelakich.

* W oryginale: „szczęśliw ym ” sługą. .

(S. 61) „K O N TYN U A CJA M ERK U R IU SZA P O L S K IE G O ”

[N] Od 14 lutego do 6 marca 1661

Potem sam Ambasador przekazał ustnie, że W ielki Chan miał (1661) dokładne relacje swoich dowódców dotyczące operacji wojskowych pro­

(22)

, , C O N T I N U A T I O N E D E L M E R C U R I O P O L A C C O ” 3 9 7

wadzonych na Ukrainie i w e wszystkich swoich wystąpieniach oświad­ czał publicznie, że za męstwo i dobre sprawowanie generałów i szlachty walczącej należą się pochwały, a znając niewygody znoszone w obozach w zimie, że pochłonęło to znaczną część koni, chce dostarczyć naszej konnicy odpowiednią ich ilość wystarczającą na pokrycie strat, a skoro wojska wejdą w posiadłości Cara zatroszczy się także, jako stojący bli­ żej, aby dostarczyć wojsku, zwłaszcza piechocie, koniecznej spyży ze swoich włości. Dołożył też w szelkich starań i uzyskał od Porty zaprze­ stanie działań w ojennych na Węgrzech, by móc brać udział w wojnie przeciw Moskwie; przyobiecał też wym ianę wszystkich jeńców, jacy kiedykolwiek znaleźliby się w jego krajach, za tyleż samo Moskali w zię­ tych w czasie tej wojny.

Cały Dwór wysłuchał memoriału oraz relacji ustnej z w ielkim zado­ woleniem, upatrując w tej dobrej dyspozycji Tatarów nie tylko pomyślny przebieg wojny z Moskalem, ale co więcej dotrzymanie ze strony Koza­ ków (s. 62) ich powinności, ( 1661 ) bo aż nadto dobrze widać, że w tej sprawie trzeba wielkiej roztropności i taktu, aby zbrojne pospólstwo które koniecznie musi być w sposób odpowiedni kierowane) sprowadzić ze stanu nieokiełznanej swobody do ślepego posłuszeństwa.

Tymczasem wraz z pojawieniem się Ministrów Dwór rósł z dnia na dzień. Przybyli oni tutaj przypuszczając, że zatrzyma się (16 lu ty) w tym m iejscu w iele tygodni. 16 przybył Ambasador Brandenburski, (19 luty) a 19 Cesarski — nie pom yliliby się jednak, kontynuując podróż dalej do Warszawy, chociaż pora nadzwyczajnie ciepła i wilgotna zdawa­ ła się nieść ze sobą niebezpieczeństwo zarazy. IKMM upewnione, że od kilku m iesięcy nie było słychać, aby zło nadal zagrażało, przeciwnie dlatego, że naw et podejrzanie w tych dniach znikło, postanowili przenieść się tam i zapowiedzieli wyjazd na 22.

[NJ M.P. X V , 112

Jm . p an poseł cesarsk i s ta n ą ł w K ielcach 19 fe b ru a rii, a w te n dzień K.J.M. b y ł w Sam sonow ie, i p rzy la n iu różnych dział być raczył. W p o niedziałek 21 [II] K rólestw o Ichm . w rócili się do S am sonow a. We w to re k 22 w y ja c h a li z K lec ku W arszaw ie ze w szystkim dw orem ; w stą p ili do Świętego K rzyża, a n a noc byli w Bożęcinie. (Por. M.P. X III, 96; Dwór g o tu je się do W arszaw y, gdzie za pom ocą Bożą nie słychać nic o pow ietrzu; a n a dzień w czorajszy [22 II] m ia ł się K.J.M. ruszyć z Klec, a być n a noc w Bożęcinie.)

[O· P]

Przed przybyciem Ambasadora Brandenburskiego do Kielc wyszedł rozkaz do Prus Królewskich, by przejmować listy przechodzące przez posiadłości Króla z K sięstwa do miast Pomorza. Chodziło o to, by bran­ denburscy Ministrowie Poczt słysząc o tych represjach łatw iej doszli do przekonania, jak bardzo szkodzili polskiemu handlowi i zaprzestali zatrzymywania pocztylionów na własnym terytorium, którzy, jak o tym

Cytaty

Powiązane dokumenty

Trzon zespołu rekrutuje się spośród członków dwóch ka- baretów z UMCS rodem: Le- gionu Amba 1 Familii Ojca Bolesława, dla których rok 1974 byl końcem dwuletnich dość

Zakładając – co nie wydaje się szczególnie ekstrawaganckie – że III RP jest państwem demokra- tycznym, możemy oczekiwać, że udział Sejmu w procesie kształtowania polityki

Inna sprawa, że jeśli przekonamy się o istnieniu życia gdzieś indziej, to trudno będzie dostać się tam i badać je bezpośred- nio.. Będziemy musieli to robić z daleka,

Nastąpi to także dzięki sztucznej inteligencji, dużym bazom danych i innym narzędziom, które możemy wykorzystać, by dowiedzieć się, jak dana choroba postępuje i jaka jest

Dzięki uzyskanym oszczędnościom z tytułu stosowania tańszych leków biologicznych biopo- dobnych można było w Polsce włączyć do leczenia hormonem wzrostu więcej dzieci

Na wolontariacie w SZLACHETNEJ PACZCE Damian nauczył się jak zarządzać projektem – zrekrutował zespół kilkunastu wolontariuszy, którzy odwiedzali rodziny

Jeśli zajęcia odbywają się w sali lekcyjnej i pozwala na to miejsce, warto poprosić uczniów, aby przenieśli się na jedną lub drugą stronę pomieszczenia w zależności

Parafrazując słowa poety można powiedzieć, iż patriotyzm to obowiązki względem ojczyzny i to nie tylko względem Polaków dzisiejszych, ale także