• Nie Znaleziono Wyników

"Sanatorium pod Klepsydrą" - proza Schulza i wizja Hasa

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Sanatorium pod Klepsydrą" - proza Schulza i wizja Hasa"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Witold Kiedacz

"Sanatorium pod Klepsydrą" - proza

Schulza i wizja Hasa

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 2 (20), 149-155

(2)

nowej in te rp re ta c ji, czyli konieczność odszukania ad ek w atn y ch spo­ sobów odnoszenia tez filozofii m ark sistow skiej do rzeczyw istości. Gdyż ty m w łaśnie jest in te rp re ta c ja — n a d a w a n ie m znaczenia, do tego dąży in te rp re ta to r — do odszukania w łaściw ego sensu in te rp re ­ tow anego tekstu . A 'tego do m ag ają się w szelkie te k s ty — w iersz ta k samo, ja k n o tatk a prasow a; czyjeś „dzień d o b ry ” , ja k i dzieło z eko­ nom ii politycznej. Tylko, że co do pew n ych tek stó w reg u ły in te r ­ p re ta c ji są znane i n ie trzeba specjalnego w ysiłku, żeby je o d n a j­ dyw ać: znana je st p o ety k a n o ta te k prasow ych, pow itan ia p o ranneg o czy tw ierdzenia „ 2 X 2 = 4” . K iedy jed n a k p ojaw ia się tek st zbudo­ w an y inaczej, o poetyce odm iennej od znanych już sposobów w y ra ­ żania się, w tedy m usim y podjąć sp ecjalny tru d rozum ienia, in te r ­ pretacji. T ak w łaśnie było z Kapitałem.

Tak w ięc należy zrezygnow ać z k lasy fik acji, k tó ra dzieli te k sty na takie, k tó re in te rp re to w a ć m ożna i trzeba — oraz takie, k tó re in te r ­ p re ta c ji się nie poddają. J a k w idzieliśm y, w szelkie te k sty m uszą zostać zin terp reto w an e, żeby m ogły w ogóle zaistnieć jak o tek sty . Je d y n a m ożliw a k lasy fikacja tek stó w przeprow adzona z użyciem k ry te riu m in te rp re ta c ji polegałaby na tym , że oddzieliłoby się tek sty , k tó ry ch reg u ły in te rp re ta c ji są już znane, od takich, k tó ry ch sposoby in te rp re to w a n ia należałoby dopiero odnaleźć. Je śli chodzi o pism a M arksa, badania p rzed sięb rane w poznańskiej szkole m etodologicz­ nej w y d a ją się być dobrym p u n k tem w yjścia do takich poszukiw ań.

A n drzej Miś

„Sanatorium pod Klepsydrą” —

proza Schulza i wizja Hasa

E kranizacja u tw o ru literackiego, zwłaszcza w y ­ bitnego, jest przedsięw zięciem arty sty czn ie niebezpiecznym . R eżyser s ta je wobec a lte rn a ty w y ekran izacji „tw ó rczej” bądź „odtw órczej” , p rzy czym w y b ór k tó re jś rów noznaczny jest z przy jęciem tak iej, a nie innej koncepcji sam ego film u. E k ranizacja odtw órcza daje bo­ w iem ujęcie naśladow nicze, m im etyczne, zak ład ające daleko idącą w ierność w zględem literackiego oryginału, a jednocześnie ogranicza reży sera do roli „film ow ego ilu s tra to ra ” . N ato m iast ekranizacja sa­ m odzielna, w pełn i tw órcza, daje w idow isko niezależne, k reacy jn e, o p arte na w y b ran y ch m otyw ach danego u tw o ru literackiego.

E k ran izacją drugiego ty p u je st w łaśnie S an ato riu m pod K lep sydrą 1,

1 Sanatorium Pod Klepsydrą. Film produkcji polskiej. Scenariusz (na podsta­ w ie prozy Brunona* Schulza) i reżyseria: W ojciech J. Has. Zdjęcia: Witold Sobociński. Muzyka: Jerzy Maksymiuk. Scenografia: Jerzy Skarżyński i Andrzej Płocki.

(3)

film o p a rty na m otyw ach prozy B run on a Schulza. J e st to raczej, jak zgodnie podkreślali k ry ty c y , sw obodna w izja reżyserska dzieła Schulza, ,,(...) film ow y ek w iw alen t (...) jego fo rm uły a rty sty c z n e j i in te le k tu a ln e j, k lim atu i k o lo ry tu ” 2. W ty m stw ierdzeniu k r y ty ­ ków literack ich i film ow ych k ry je się jed n a k pew ne aseku ran etw o , obaw a i jednocześnie próba w y tłum aczenia czy raczej sa m o u sp ra- w iedliw ienie się. W szelkie analizy ograniczone były przede w szy st­ kim do kilku ocen w artośoiujących (Śm ierć „Sklepów c y n a m o n o ­ w y c h ” — „ L ite ra tu ra ” ; S chulz nie zjaw ił się w kinie — „ K u ltu ra ” ; C zy Norw id polował na niedźwiedzie? — „D ialog”), a tylko jed n a z nich, Z yg m un ta K ałużyńskiego w „P o lity ce” (nr 49, 1973), u siło ­ w ała — w im ię Schulza (to też je st ch arak terysty czne) — podjąć jak ą ś (choć zbyt złośliwą) polem ikę z film em Hasa 3. Tylko jed e n k ry ty k , A lek sander Ledóchow ski, m iał odwagę napisać, iż

„Film prezentuje się jak posągi na W yspie W ielkanocnej; nie bardzo w ie m y ,

po co, co zn aczy i dlaczego, ale — m oże w łaśnie dlatego — robi wrażenie.

I budzi szacunek dla autora, choć ten szacunek jest trochę irracjonalny i jakby podszyty obawą, czy aby uzasadniony” (podkr. — W. K.).

S pró b u jm y więc teraz spraw dzić, o ile szacunek dla reży sera jest „ irra c jo n a ln y ” i — co m oże w ażniejsze — w jak im stopniu je st on uzasadniony. Z acznijm y od literack ieg o oryginału.

O pow iadania Schulza o parte są o dw a zasadnicze w yznaczniki czy raczej kateg o rie kom pozycyjne, zw iązane z sobą na zasadzie w y n i­ kania. P ierw sza z nich je s t w yraźn ie dwuczęściowa i m ożna ją o k reś­ lić jako „kategorię p o w ro tu ” . Z jed n ej strony, oznacza ona p o w ró t „słow a do m ateczn ik a”, do pierw otnego sensu, do w artości czy fu n k cji k rea c y jn e j, do u n iw ersaln ej całości. D latego też poglądy Schulza, wiążące ściśle proces usensow niania św iata ze słow em („Istotą rze­ czywistości jest sens. Co nie m a sensu, nie jest dla nas rzeczyw iste (...) N ienazw ane nie istn ieje dla nas. Nazwać coś — znaczy w łączyć to w jak iś sens u n iw e rsa ln y ” 4) są bliskie b ib lijn em u zapisowi św ia­ dom ości słow otw órczego procesu kreacy jneg o; „Na początku było Słow o...”

2 Aleksander Ledóchowski: Gest i wizja. „Film ” 1973, nr 47, s. 9.

3 Zob. choćby „apel do władz kinem atografii”, kończący recenzję K ałużyń­ skiego. Przytaczam go tutaj w całości: „Reżyser Has, scenografowie Skarżyń­ scy, zrobili Saragossę, Lalkę, teraz K lepsydrę, ale to w szystko było podobne i z tą samą ideą: koniec katastroficznej epoki. Dlaczego, panowie, zmuszacie ich, żeby brali jako pretekst książki. Pozw ólcie im robić na w łasną rękę, czy m ało to jest klęsk w historii? W ten sposób katastrofę będziem y m ieli tak czy inaczej, ale przynajm niej ocaleją z niej arcydzieła pisarstw a polskiego” („Po­ lity k a ” 1973, nr 49, s. 16).

4 Bruno Schulz: Proza. Przedmowa: Artur Sandauer. Opracowanie listów: Je­ rzy Ficowski. Kraków 1964, s. 443.

(4)

Z drugiej stron y , kateg oria pow ro tu oznacza po w ró t człow ieka — jako jed n o stk i ludzkiej — do szczęśliwej i bezpow rotnie u traco n ej „genialnej ep o k i” , do epoki, kiedy „m atki jeszcze nie było” — do dzieciństw a. O kres dziecięcy jaw i się w opow iadaniach Schulza jako epoka n a jb a rd zie j k reacy jn a, jako epoka stwarzająca św iat poprzez nazyw anie go, poprzez cały proces usensow niania. Eo ipso je st to okres poznaw ania rzeczyw istości św iata, jest to okres nabywania świadomości.

Rzeczywistość opow iadań Schulza w yznaczona jest także przez funkcjono w an ie założonego a priori w zorca k a p ła n a -a rty sty . J e s t on p ew nym uproszczeniem czy w ynikiem sprow adzenia m itu do pozio­ m u p rzed staw ień unaoczniających w w arstw ie w yższych układów znaczeniow ych. Schulz w yróżnia tu ta j dwa p rzy n ajm n iej ele m en ty zasadnicze: a rty z m p ierw o tn y (działalność D em iurga) i arty z m w tó r ­ n y (działalność człowieka — arty sty ). A rtyzm w tó rn y ok reślo n y je st przez Schulza jak o tw orzenie m itu, a jego analiza w opow iadaniach przebiega w oparciu o cały szereg opozycyjnych zestaw ień: czas ojca —■ czas syna (w iek X IX — w iek XX), m ężczyzna — kobieta, człow iek — m anek in, klęska idei — zw ycięstw o ta n d e ty itd. P rz e ­ jaw em w tó rn eg o a rty z m u je st w łaśnie tw orzenie Księgi, pisanie S k le p ó w cy n a m o n o w y c h i Sanatorium Pod Klepsydrą, pisanie swej w łasnej, um itycznionej biografii. W arto przytoczyć tu fra g m en t z od­ nalezionego i ogłoszonego niedaw no przez Jerzego Ficow skiego w „O drze” exposé B runona Schulza o Sklepach c y n a m o n o w y c h :

„W książce tej podjęto próbę w ydobycia dziejów pewnej rodziny, pewnego domu na prow incji nie z ich realnych elem entów, zdarzeń, charakterów czy prawdziwych losów, lecz poszukując ponad nimi m itycznej treści, sensu osta­ tecznego owej historii” 5.

Taka też je s t ogólna idea S k le p ó w cyn am o n o w y c h i S anatorium Pod Klepsydrą.

Sanatorium.... Hasa zbudow ane je st na zasadzie kom pozycji t r ó j­ dzielnej. K la m rą kom pozycyjną, obustronnie łączącą m ate ria ł sek­ w encji środkow ych w jed n ą zw artą całość, jest pojaw iający się na początku i w końcu film u m otyw k o n d u k tora-przew od n ik a. N ato ­ m iast część środkow ą w ypełnia sen Józefa, będący niczym inn ym , ja k p o w tó rn y m przeżyciem dzieciństw a, oraz jawa m iasteczka, w k tó ry m m ieści się S anatorium . Z acznijm y jed n ak od k lam ry k o m ­ p ozycyjnej, czyli od konduktora-przew odnika.

P ierw szą sp raw ą rzucającą się w oczy je st ciekaw y sposób w p ro w a ­ dzenia postaci. W tow arow o-osobow ym w agonie jadącego pociągu idzie, w yciąg ając przed siebie ręce i m acając nim i po różnych sp rz ę ­ tach, ślepy k o nduktor. Nie p y ta ją c nikogo o drogę, bezbłędnie i bez w ah an ia klu czy w śród chaosu rzeczy i osób, aż w reszcie podchodzi

(5)

do śpiącego Józefa i budzi go jed n y m słow em : „D ojeżdżam y” . Póź­ niej, na p y ta n ie Józefa o drogę do S an ato riu m , odpow iada lak o ­ nicznie: „D rogę znajdziesz sam ” . P ro to ty p e m postaci jest k o lejo w y k o n d u k to r z prozy Schulza:

,,(...) spotkałem konduktora w czarnym mundurze służby kolejowej tej linii. Owijał szyję grubą chustką, pakował sw oje manatki, latarkę, książkę urzę­ dową. — Dojeżdżam y, panie — rzekł spojrzaw szy na m nie całkiem bia łym i

oczyma. (...) Stanęliśm y. (...) Pokazał mi jeszcze, wysiadając, kierunek, w k tó­

rym leżało Sanatorium ” 6 (podkr. — W. K.).

Postać ślepego k o n d u k to ra z film u Hasa posiada w ięc litera c k i p ie r­ wowzór. A je d n a k w film ie m am y do czynienia ze sw oistą d efo r­ m acją czy raczej przekształceniem , polegającym na w y raźn iejszy m niż w tekście opow iadania p rzy p isan iu m u fu n k cji przew odnika. Ślepy k o n d u k to r, k tó ry nie p y ta się nikogo o drogę, k tó ry nikogo nie po trąca i k tó ry bezbłędnie tra fia do pasażera, nie może być ślep ­ cem. Przecież on doskonale widzi, zna przyszłość, udziela rad i w ska­ zówek. M am y więc tu do czynienia z k o lejn ą in te rp re ta c ją postaci T ejrezjasza, ślepego m ędrca, ślepca-w różbity, z in te rp re ta c ją upo- staciow ioną: k o n d u k tor-przew o dn ik , k tó ry w ie w szystko.

Józef je st w S anatorium . Leczący jego ojca doktor G otard objaśnia, iż „C ały tric k polega n a tym (...) że cofnęliśm y czas. Spóźniam y się tu z czasem o p ew ien in te rw a ł, którego w ielkości niepodobna okreś­ lić. Rzecz sprow adza się do prostego relaty w izm u . Tu jeszcze po pro stu śm ierć ojca nie doszła do skutku, ta śm ierć, k tó ra go w p a ń ­ skiej ojczyźnie ju ż dosięgła” 7. S a n a to riu m pod K lep sy d rą rządzi się w ięc inn y m i p raw am i, niż p raw a czasu fizykalno-biologicznego. Tak jak w piaskow ej klepsydrze, czas je s t tu odwrócony, reakty w ow an y, choć jednocześnie je st to ,,(...) do cna zużyty, znoszony przez ludzi czas, czas p rz e ta rty i dziu raw y w w ielu m iejscach, przezroczysty jak sito” 8.

Ale to odw rócenie czy reak ty w o w an ie czasu przeszłego z „w szystki­ mi jego m ożliw ościam i” nie dotyczy tylk o ojca będącego w S anato ­ riu m jako p acjen t. P ra w u cofnięcia czasu „o pew ien in te rw a ł” pod­ lega m im ow olnie każdy, kto znajdzie się w S anatorium , oczywiście z w y jątk iem d oktora G otarda i p ielęg niarki. P ra w u tem u podlega w ięc także, nic o tym nie wiedząc, p rzyjeżdżający w odw iedziny do ojca Józef. Przez okno w pokoju widzi baw iącego się w ogrodzie chłopca, k tó ry m okazuje się jego d a w n y przyjaciel, Rudolf. Rudolf otw iera ciężkie, podw ójne drzw i i Józef, już całkow icie poddany p raw u i d ziałan iu „odkręconego czasu” , obejm ując kolegę, przekracza po raz d rug i w życiu próg dzieciństw a i la t chłopięcych. W ty m m o­ m encie rozpoczyna się retro sp e k c y jn e przypom nienie przeszłości, sen

6 Schulz: op. cit., s. 313. 7 Ibidem, s. 316—317. 8 Ibidem, s. 332.

(6)

z „utraconego d zieciństw a”. G ru p u ją się one w okół trzech postaci, n a jin te n sy w n ie j widocznie oddziaływ ujących na w yobraźnię chłopca: ojca, służącej A deli (fascynacja kobiecością) i B ianki (pierw sza m i­ łość). Postacie te połączone są ze sobą jed n y m w spólnym znakiem przeszłości, obojętnie, czy w y stę p u ją osobno, sam odzielnie, czy też na tle pew nych, zw iązanych z nim i rek w izytów i znaków czasu m inio­ nego: św iata żydow skiego w p rzy p ad k u ojca i historycznych fig u r z P an op ticu m — w p rzy p ad k u Bianki.

M ateriał fa b u la rn y ty ch n iesłychanie skom asow anych przez Hasa sekw encji środkow ych zaczerpnięty je s t — z w y ją tk ie m bodajże jednego m o m en tu (scena z k o n du k to rem , niesionym p rzez M urzy­ nów) — ściśle z opow iadań Schulza. I ta k m ożem y tu odnaleźć m o­ tyw y z opow iadań z to m u S k le p y cynamonowe: Naw iedzenie, Ptaki, M anekiny, Ulica Krokodyli, K a ra k o n y i Noc wielkiego sezonu. N a­ tom iast z Sanatorium Pod Klepsydrą: Księga, Genialna epoka, Wiosna (w ątek Bianki), Mój ojciec w stę p u je do strażaków, M a rtw y sezon, Sana torium Pod K lep sydrą i Ostatnia ucieczka ojca.

Część w izji sennej — gdyż okazuje się, że pow tó rne przeżycie dzie­ ciństw a było snem — kończy się sceną klęski ojca i jego p rzem ian ą w m um ię czy szkielet kondora. Józef budzi się, ale jaw a i rzeczy­ wistość m iasteczka, w k tó ry m zn a jd u je się S an atorium , w dalszym ciągu podporządkow ana jest praw o m fik cy jn y m i nierzeczyw istym : ojciec jednocześnie z n ajd u je się w sklepie, w sali re sta u ra c y jn e j i w swoim pokoju w b u d y n k u S an atoriu m . Józef b u n tu je się, nie od­ pow iadają m u senne praw7a rzeczyw istości i cofnięcie czasu, lecz ten w y buch zostaje jak b y zb agatelizow any i nie dostrzeżony. W tra k c ie badan ia d o k to r G otard p rzy pom ocy p ielęgniark i ub iera go w płaszcz konduktorski, n akłada m u na głowę ko lejarsk ie kepi, a na p iersi wiesza la ta rk ę ko n d u k to rsk ą z palącą się w środ ku świeczką. Jó z ef w yciąga p rzed siebie ręce, szuka drogi, i jako ślepiec w ychodzi z S an atoriu m , po drodze nie widzi ju ż stojącej na cm en tarzu m atki. S ekw encja z idącym w nieznane konduktorem -ślepcem , Józefem , kończy film Hasa. P ro to ty p tej sceny zn ajd u je się w opow iadaniu Schulza, gdzie jadącem u do S an ato riu m Józefow i tow arzyszy w d ro ­ dze ,,(... człow iek w p o d arty m m u n d u rz e kolej owca, m ilczący, pogrą­ żony w m yślach. P rzyciskał chustkę do spuchniętej obolałej tw arzy. P otem i ten gdzieś przepadł... (...) Pozostało po nim w yciśnięte m iej­ sce w słomie, zalegającej podłogę, i czarna, zniszczona w alizka, k tó rą zapom niał” 9. Zaś w ychodzący z S a n a to riu m Józef zadom aw ia się w krótce na kolei i coraz bardziej upodab nia się do niego:

„Moje ubranie podarło się, postrzępiło. Podarowano mi znoszony mundur ko­ lejarza. Twarz mam obwiązaną brudną szmatą w skutek spuchniętego policzka. Siedzę w słom ie i drzemię, a gdy jestem głodny, staję w korytarzu przed

prze-253

(7)

•działami drugiej klasy i śpiewam . I wrzucają mi drobne m onety do mojej konduktorskiej czapki, do czarnej czapki kolejarza, z obdartym daszkiem ” 10.

Scena z opow iadania zostaje jed n a k w sw oisty sposób przekształcona w film ie. D w ie p ostacie książkow e, postać ko nd u k to ra i kolejarza z op uchniętą tw arzą zostały sprow adzone do jednej, do postaci ślepca-przew odnika. W dziele Hasa Józef ślepnie, staje się ślepym ko nduktorem , przeobraża się w postać znaną nam z pierw szych sek­ w en cji film u. W tym m om encie dochodzim y do sedna in te rp re ta c ji poczynionej przez Hasa.

O kres dzieciństw a w opow iadaniach Schulza i w idącym ich śladem film ie Hasa p o tra k to w a n y jest, jak wiadom o, jako okres poznaw ania św iata, a w łaściw ie — stw arzan ia w łasnego św iata poprzez n azy w a­ nie i usensow nianie nieznanego. A le cały ten proces je st przecież n i­ czym innym , ja k n a b y w a n ie m świadomości. (Na m arginesie: w spólną in sp iracją dla obu tw órców jest tu n iew ątp liw ie Proces K afki, k tó ­ rego istota polega przecież na „dochodzeniu św iadom ości” Józefa K. do zgody na w łasną śm ierć). Proces dojrzew ania dla Schulza i dla Hasa jest w ięc uśw iadam ianiem sobie przez b ohatera zjaw isk św iata rzeczyw istego i fu n kcjo n u jący ch w tym świecie w artości. D latego też w praw dzie m im ow olne, ale faktycznie pow tórne przeżycie dzieciń­ stw a przez Józefa w S an ato riu m d a je m u w artość, k tó ra niespodzie­ w an ie czyni go ślepcem : d aje m u p łynącą z pow tórnego poznania św iata m ądrość. S lepnący b o h a te r to człowiek, który, podobnie jak T ejrezjasz po o b jaw ien iu m u p raw d boskich, p rzestał dostrzegać rzeczy i sp raw y ludzkie i codzienne. Albo inaczej: nie ty le p rzestał dostrzegać, ile nauczył się poszukiw ać, jak pisze Schulz, ,,(...) n ie (...) ich realn y ch elem entów , zdarzeń, c h arak teró w czy praw dziw ych lo­ sów, lecz (...) m itycznej treści, sensu ostatecznego owej h isto rii” . N auczył się widzieć rzeczy i sp raw y niedostrzegalne dla zwykłego, przeciętnego człow ieka. Teraz on będzie zapew ne przew odnikiem , w yprzedzającym rzeczyw istość o jed n ą czy kilka stacji, te ra z on bę­ dzie udzielał podróżnym lakonicznych inform acji: „dojeżdżam y” , „drogę znajdziesz sam ” , „ ta k ” , „ n ie ” , jem u p rzypadnie rola ślepego m ędrca, Tejrezjasza.

O kazuje się więc, że — w b rew recenzjom A. Borowskiego w „K ul­ tu rz e ” czy n a w e t A. S an d a u e ra w „D ialogu” — film Hasa jest w y ją t­ kowo w pro st w iern y niezm iern ie istotnem u w ątkow i opow iadań Schulza: w ątkow i p o w ro tu do dzieciństw a. Oczywiście, Has sięgał tylko po to, co odpow iadało jego założeniom . Zrezygnow ał z tego, co składa się na pierw szą część k ateg orii pow rotu (pow rót „słowa do m ateczn ik a”), a także z całej kategorii drugiej (kategoria m itu). Stąd też n iek tó re sekw encje sta ły się niezbyt kom unikatyw ne, lub też w części stra c iły swą pierw otną, Schulzow ską wym owę. P rzykładem m oże być choćby „ptasia im preza ojca” , k tó ra w odpow iednim tekście

(8)

155

Schulza (Ptaki) je s t w ynikiem a rty sty czn ej działalności Ja k u b a. Film natom iast, dążący do przed staw ien ia jednej tylko sp ra w y , a m iano­ wicie d o jrz e w a n ia świadom ości bohatera, „przechodzi” obok innych i zabiera z sobą je d y n ie ich nadbudow ę, zostaw iając podstaw ę. P rz y ­ kładem d ru gim niech będzie m anekinow atość i sztuczność p ro sty ­ tu te k z ulicy K rokodyli, k tó ra bez odpow iednich frag m en tó w T r a k ­ tatu o m a n e k in a ch jest tro ch ę zaw ieszona w próżni. N atom iast u d a­ nym ch w ytem było „zaw ieszenie” treści w n a jb a rd zie j ulubionej przez Schulza p o rze rok u — w jesieni. Rów nież w y bó r ty tu łu w y d aje się trafn y .

G dyby przyszło m i określić, jakie zdanie Schulza m ogłoby posłużyć jako m otto do film u Hasa, sięgnąłbym do opow iadania „o porw anej i zam ienionej księżniczce” , w k tó ry m Schulz tak oto w y k ład a swoje credo arty sty c z n e :

,,(...) tekst w iosny znaczony jest cały w dom yślnikach, w niedomówieniach, w elipsach, w ykropkow any bez liter w pustym błękicie, i w w olne luki m iędzy sylabam i ptaki w staw iają kapryśnie sw e domysły i sw e odgadnienia” u .

Witold Kiedacz

O kolonizacji i miłości podróży

Janusz Sławiński: Dzieło — ję z y k —■ tradycja. Wroc­ ław 1974 Ossolineum, ss. 266.

„I oto tem a ty tej książki: żyw i się ona p ro ble­ m am i teo rety czn y m i poetyk i historycznej, socjologii lite ra tu ry (także szerzej: b ad ań n a d k o m u n ikacją literacką) i p o etyk i lingw istycznej. U trw ala — co trzeb a najm ocniej podkreślić — zupełnie w stępn ą fazę m yślenia o tych p ro blem ach . K ażda w łaściw ie z k w estii w niej p o ru ­ szonych za jm u je m nie nadal. N iektóre z nich zam ierzam jeszcze p rzedstaw ić w sposób bardziej rozw in ięty i sy ste m aty c zn y ” i.

W yznanie o tw ierające zbiór arty k u łó w Jan usza Sław ińskiego Dzie­ ło — j ę z y k — tradycja 'budzi w czytelniku sprzeczne uczucia. Z w ła­ szcza w czy te ln ik u tak im , jak niżej podpisany: rocznik jeden z blis­ kich p o w ojenny ch , w ykształcony w polonistycznym fachu głównie na tek sta ch Sław ińskiego, a jeśli i na innych, to głów nie z kręg u autorów , dla k tó reg o nazw isko to jest dziś hasłem w yw oław czym , nazw ą zbiorową. S ław iński-idol m łodzi teo rety czn ej, S ław ińsk i-kla- syk literatu ro zn aw czej w spółczesności polskiej; cóż odleglejszego od teo rety zo w an ia tym czasow ego, na próbę, od dziś do ju trzejszy ch

11 Ibidem, s. 192.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Natenie ich pracy moe by bardzo zrónicowane, zarówno dla danego typu dwignicy, np. dla suwnic, jak i midzy rónymi typami

Liczne prace dotycz¡ce algebr z dzieleniem oraz algebraicznej teorii liczb.... Osoby

Jest ta­ kim typem, jakie znajdziemy może, kierowani wyższem natchnieniem w ep oce L egionów i powstania L istopadow ego a może nawet i w naszych ruchach

Warto zacytować fragment jednej z takich wypowiedzi, zamieszczonej na łamach „Nowin Sezonu”, warszawskiego tygodnika ukazującego się w latach 1911-1914,

• BohdanZadura, poeta, redaktor naczelny „Twór- czości", puławianin Z Wisławą Szymborską zetkną- łem się kilka razy, ale zawsze było to tylko przywitanie czy uś-

Jeśli więc mamy porównywać życie Boga z życiem ludzkim (bo zgodnie z przywołanym wyżej metodycznym antropomorfizmem, tylko takie myślenie jest nam dostępne), to życie

miała to być z pewnością próba wywarcia nacisku na ograniczenie tej swobody, to zaś najzupełniej było zgodne z ogólnym sposobem działania partii komunistycznej

Świat przedstawiony w Sanatorium Pod Klepsydrą znajduje się na pograniczu życia i śmierci, dlatego panującą tu barwą jest czarna, szara i biała.. One przenikają