• Nie Znaleziono Wyników

Polityka wobec historii : kontrowersje i perspektywy

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Polityka wobec historii : kontrowersje i perspektywy"

Copied!
21
0
0

Pełen tekst

(1)

Robert Traba

Polityka wobec historii :

kontrowersje i perspektywy

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 1/2 (121-122),

300-319

(2)

3

0

0

Opinie

Robert TRABA

Polityka w obec historii: kontrowersje i perspektywy1

N ajw iększą w Polsce falę dyskusji o m iejscu h isto rii w p rze strzen i publicznej m am y za sobą. R ozpoczął ją Tom asz Ł u b ie ń sk i w 2005 ro k u arty k u łem na łam ach „R zeczpospolitej” Pamięć wstydu nie przynosi2. A utor postanow ił w n im zareago­ wać na konferencję pośw ięconą polityce historycznej zorganizow aną w M uzeum Pow stania W arszawskiego. D zisiaj już tylko „G azeta W yborcza” i „Tygodnik Po­ w szechny” sporadycznie p ró b u ją w sposób m erytoryczny przywoływać tem at. Szko­ da. R odziła się szansa na inspirujący, twardy, ale innow acyjny zarazem spór o h i­ storię. Teraz nastał czas podsum ow ań. Być m oże rów nież w ykreow ania a lte rn a ­ tywnego definiow ania p o lityki historycznej.

Stanow iska zostały rozm yte. Z am iast budow ać nowy katalog p ytań i prow a­ dzić m erytoryczną polem ikę innow acyjne elem enty tzw. nowej p o lityki h istorycz­ nej zm ieszały się z za d an iam i bieżącej p o lity k i i atm osferą rozliczania przeszło­ ści. Tym czasem trafniejszym m oim zd a n ie m określeniem jest konstruow anie p a ­ m ięci zbiorow ej. W prow adzonych dyskusjach nie chodziło bow iem o różne in te r­ p retacje h isto rii, lecz o sposoby zaw łaszczania publiczn y ch w yobrażeń (pam ięci) o przeszłości, sposoby ry tu aliza cji p am ięci przez k o n k u ru jąc e ze sobą ideologie. O dpow iedzią na p o stu laty „nowej p o lity k i histo ry czn ej” z lat 2004-2007 stała się krytyka, k tóra n i e w y k r e o w a ł a a l t e r n a t y w n e j w i z j i

obecno-W artykule reasum uję sw oje refleksje o p u b lik o w a n e w d w óch o sta tn ic h k siążk ach

H istoria - przestrzeń dialogu (W ydaw nictw o ISP P A N , W arszawa 2006) i Przeszłość w teraźniejszości. Polskie spory o historię na po czą tku X X I w iek u (W ydaw nictw o

P o zn a ń sk ie, P oznań 2009). O b szern y fragm ent tego artykułu u k azał się w g ru d n iu 2009 w m o sk iew sk im c za so p iśm ie „Pro et C on tra” w ydaw anym p rzez C arn egie M oscow C enter.

T. Ł u b ień sk i P am ięć w stydu nie przynosi, „ R zec zp o sp o lita ” 30-31.07.2005.

(3)

ści h isto rii w p rze strzen i p ublicznej. Jej konstruktyw ność i siła była zresztą dość słaba, poza bezprecedensow ym doro b k iem M a rc in a K uli oraz 63 to m a m i serii

W krainie P R L . L ista polem istów ograniczyła się do k ilk u nazw isk naukow ców

różnych generacji (Andrzej F riszke, Jerzy Jedlicki, Paweł M achcew icz, A ndrzej M encw el, L ech N ijakow ski, A ndrzej R om anow ski, D ariu sz S tola, Joanna Tokar- ska-B akir, A nna W olff-Powęska), przy dość pasywnej postaw ie w iększości środo­ w iska historycznego. A rgum entow ano, że „nie w arto ”, że „to nie licuje z postaw ą badacza i nauczyciela akadem ickiego” albo - z zu p e łn ie innej perspektyw y - że „przecież w iele podnoszonych problem ów jest n apraw dę w ażnych i słusznych” .

D uża część historyków ożywiła się dopiero po p rzejściu głównej fali debat, wówczas (maj 2008), gdy w sposób urągający etyce zawodowej zaatakow any został h istoryk - profesor W łodzim ierz Borodziej. Sprawa trafiła naw et na łam y prasy za g ran ic zn e j3. N iek tó rz y d zien n ik arze postaw ę polskiego środow iska historycz­ nego wobec paszkw ilu Bogdana M u siała4 na W łodzim ierza B orodzieja próbow ali zdefiniow ać m ia n em „sporu historyków ”. N ic b ardziej m ylnego, ch o ciaż... M il­ czenie środow isk konserw atyw nych w tym sporze było zn am ien n e, tym bardziej że pom ów iony h istoryk U n iw ersytetu W arszawskiego od lat jest zasłużenie cen io ­ ny rów nież w tych kręgach. O dnoszę w rażenie, że bliska istocie m e ch a n izm u k o n ­ struow ania „nowej p o lityki h isto ry czn ej” stała się zasada w ykluczania. In n y p o ­ ziom , in n a k u ltu ra - to praw da. In te le k tu a ln i k reato rzy tezy o w zm ocnieniu roli rzą d u w polityce dotyczącej przeszłości nie zajęli jed n ak stanow iska wobec perso- nalno-rozliczeniow ego c h a ra k te ru d ebaty dyktow anego przez blisk ie obozowi rzą­ dzącem u z lat 2005-2007 środow iska narodow o-konserw atyw ne (np. „N asz D zie n ­ n ik ”, a o statnio rów nież „R zeczpospolita”). Przyczynili się w te n sposób p o śred ­ nio do legitym izacji języka paszkw ilu w cen traln y ch m ediach. „E pitetow ość” za­ m iast m erytoryczności debat dotyczy praw ie w szystkich jej aktorów, w sensie p o ­ litycznym rów nież form acji lib e raln y c h i lewicowych.

U w zględniając w ielonurtow ość „nowej p o lityki h isto ry czn ej”, w spólny pozo­ staw ał sposób „konstruow ania w roga” o party na uproszczonej in te rp re ta c ji filozo­ fii C arla S chm itta. Z akłada ona genetyczny podział lu d z i na „wrogów” i „przyja­ ciół” . W tym dychotom icznym świecie spełniać m a się sens ludzkiej egzystencji. Taka koncepcja ro zu m ien ia rzeczyw istości w zw ulgaryzow anej form ie prow adzi do in te rp re tac ji „h isto rii w edług M u siała” . H ipoteza w ydaje się tym bardziej praw ­ dopodobna, że w im ię zasady „cel uświęca śro d k i” praw ie n ik t z k ręgu kreatorów „nowej p o lityki h isto ry czn ej” nie podjął się krytyki takiego sposobu u praw iania rzem iosła historycznego.

Pech b ra k u polskiego sp o ru o h isto rię polega na tym , że w ykreow anie „nowej p o lityki h isto ry czn ej” zbiegło się w czasie z politycznym procesem tzw. rozbijania

3 T. U rban D ie Einflussagenten B erlins, „ S ü d d eu tsch e Z e itu n g ” 23.05.2008; G. L esser

M usiał contra B orodziej, „TAZ” 2.06.2008; K. S ch u ller Polens H istoriker u n d P olitiker streiten w ieder über die Vertreibung, „F A Z ” 17.05.2008.

4 B. M u sia ł N ie w in n y S ta lin i ź li Polacy, „ R zec zp o sp o lita ” 1.05.2008.

30

(4)

3

0

2

starego układu. Towarzyszyła m u rosnąca społeczna nieufność, atm osfera p o d ejrz­ liw ości i w ulgaryzacji języka dialogu. Z am iast poszukiw ania istoty procesów to ­ w arzyszących funkcjonow aniu P R L -u dyskusję zdom inow ała zasada p iętnow ania „wrogów”, „zdrajców ”, frontow e zaw ołanie „za” albo „przeciw ” lu stra cji. M isja k ształtow ania „nowej tożsam ości narodow ej P olaków ” zepchnęła na dalszy plan naukow ą refleksję n a d m iejscem p am ięci i h isto rii w życiu społecznym . Z am iast opisywać m echanizm y k onstruow ania p am ięci zbiorowej rozpoczęto próbę jej ak­ tywnego kreow ania, w prow adzając m echanicznie podział na „d o b rą” i „złą” p a­ m ięć. A ni historycy z kręgów konserw atyw nych krakow skich „A rcanów ”, O środ­ ka M yśli Politycznej, ani ich adw ersarze p u b lik u jąc y najczęściej na łam ach „Ga­ zety W yborczej” i przyjm ującego m ediacyjną rolę gdańskiego „P rzeglądu Politycz­ nego” nie p o trafili stworzyć p rze strzen i realnego dialogu.

Tak się składa, że ostatnie w ersy tego a rty k u łu piszę w dniu , kiedy w B erlinie odbywa się m iędzynarodow a k o n feren c ja „ D y k ta to rzy p rzy szachownicy. P akt H itle r - S talin, w ojna i europejska p am ięć” . N iem ieccy, polscy, rosyjscy i litew scy h istorycy dysk u tu ją o znaczeniu i sk u tk a ch p o d ziału E u ropy na strefy wpływów dwóch m ocarstw to ta lita rn y c h w ro k u 19395. G dyby nie fakt, że w tym sam ym cza­ sie z M oskwy dochodzą w iadom ości o działalności państw ow ej specjalnej kom isji do p rzeciw działania p róbom fałszow ania h isto rii na szkodę interesów R osji m oż­ na by odnieść w rażenie, że m im o n a tu ra ln y c h różnic in te rp re tac y jn y ch w reszcie stw orzyliśm y realn ą, europejską p rze strzeń dialogu o h isto rii najnow szej. N ieste­ ty, w spólna europejska p rze strzeń dialogu n ie istnieje. D rastyczne pęknięcie nie tylko dzieli Rosję i Polskę, lecz także przebiega w zdłuż E uropy Z achodniej i E u ­ ropy Środkow o-W schodniej oraz w ew nętrznych, narodow ych podziałów w poszcze­ gólnych krajach . M oja, trochę pesym istyczna, teza na zakończenie konferen cji b rzm iała następująco: P o t r z e b u j e m y e u r o p e j s k i e j p r z e s t r z e ­ n i d i a l o g u , a l e z a n i m j ą s t w o r z y m y , j e s z c z e b a r d z i e j p o t r z e b u j e m y „ w e w n ę t r z n y c h s p o r ó w ”, p r ó b y s a m o - k r y t y c z n e g o r o z l i c z a n i a s i ę z w ł a s n ą p r z e s z ł o ś c i ą , b y „ t r u p y w s z a f i e ” n i e p r z e s z k a d z a ł y n a m w p o z b y ­ c i u s i ę k o m p l e k s ó w i p o l i t y c z n e g o b a l a s t u . K a ż d a „ n a r o d o w a h i s t o r i o g r a f i a ” n i e t y l k o n a w s c h o d z i e , a l e i n a z a c h o d z i e E u r o p y m a z t y m w ł a s n y p r o b l e m .

T ło polskiego sporu o historię

W ciągu ostatniego dw udziestolecia w Polsce udało się raz wygenerować b ez­ precedensow y spór o h istorię. Była n im dyskusja (2000-2002) wokół m o rd u Ży­

„D ik tatoren am S chachbrett. D er H itler - S talin - Pakt, K rieg u n d d ie eu rop äische E rin n eru n g ”, B erliln , 1-2. 07. 2009. K onferencję zorgan izow ało D eu tsch e

G e se lls c h a f für O steu rop ak u n d e w e w sp ółp racy m .in. z C en tru m Badań H isto ry czn y ch P olskiej A k a d em ii N a u k w B erlin ie.

(5)

dów w m iasteczku Jedw abne w 1941 roku. Z b ro d n i tej d okonali z in sp ira c ji n ie­ m ieckiej „polscy sąsiedzi” . W optyce tej dyskusji znalazły się p y tan ia o an ty sem i­ tyzm , n acjonalizm , postaw y wobec okupantów (Niem ców i R osjan), o „p atriotyzm i zdradę narodow ą” . M am w rażenie, że żaden z krajów E uropy Środkowej i W schod­ niej nie przeprow adził ta k głębokiej k o n fro n tacji z w łasną przeszłością. N iestety, koło zam achow e, jakie u ru ch o m ił „spór o Jedw abne”, nie pociągnęło za sobą dal­ szych pogłębionych dyskusji. N a przełom ie 2004 i 2005 ro k u u ru ch o m io n e zostało n ato m ia st drugie koło zam achow e publicznego kreow ania h isto rii, któ re określam jako „nowa polityka h isto ry c zn a” . H asłem p rzew odnim był odw rót od „krytyczne­ go p a trio ty z m u ” i pow rót do neokonserw atyw no-narodow ej ideologii, której m o t­ tem stał się „patriotyzm ju tr a ” . P aradoksalnie „patriotyzm ju tr a ” definiow any był z „wczorajszego” p u n k tu w idzenia. Jego istotą pozostało tw orzenie w spólnoty opar­ tej p rze d e w szystkim na w arto śc iac h X IX -w iecznego p a trio ty z m u etnicznego. D om inow ała te n d en c ja do u trw ala n ia, a n ie rew idow ania i krytycznego oglądu w zorów przeszłości przy jednoczesnym założeniu, iż przyszłość też w inna zostać tym w zorcom podporządkow ana. U ru ch o m io n o naw et całą o drębną edukacyjno- naukow ą stru k tu rę , k tó ra zajm ow ała się prop ag o w an iem i u trw ala n iem ta k ich wzorców. Jej in sty tu cją ce n traln ą stał się In sty tu t P am ięci N arodow ej (IPN ), który do d zisiaj ze w zg lę d u na ro z b u d o w a n e s tr u k tu r y zachow ał d o m in u ją c ą rolę w pub liczn y m przekazie historii.

Sukces „nowej p o lity k i h isto ry c z n e j” z lat 2004/5-2007 obnażył złu d ze n ie, że Polacy w yszli ju ż z k ręg u n arodow o-rom antycznego, b o h atersk ie g o m itu swojej w łasnej h isto rii. O pór „ k ry ty c zn e j” fo rm a cji polity k ó w i zaangażow anych p u ­ b lic zn ie zaw odowych h istoryków n ie w ygenerow ał na tyle k o m u n ik a ty w n ej, a l­ te rn a ty w n ej oferty o p ow iadania h isto rii, żeby m ogła ona dotrzeć do szerszych kręgów społeczeństw a. S tanow iska się rozm yły. Spór o bio g rafię nie tylko p o li­ tyczną p rez y d en ta L echa Wałęsy, a k tu a ln e b a ta lie o m it fu n d ac y jn y III R zecz­ p o sp o litej, ciągle obecny (tyle, że b ocznym i d rzw iam i) proces „ in icjac ji h isto ­ ry c z n e j” IV R zeczpospolitej czy w reszcie pow racająca n ie ra cjo n a ln o ść d eb aty z sąsiad am i, głów nie „z” N iem ca m i i „o” N iem ca ch , św iadczą, że n a d a l p o zo sta­ jem y w c e n tru m n ie tyle deb aty historyków , ile w alki ideologicznej w d u c h u py­ ta n ia , k tó re kiedyś za d ał Jerzy Je d lic k i: Jak iej cyw ilizacji p o trz e b u ją Polacy? D zisiaj, zaw ężając p y ta n ie Jedlickiego, pow iedziałbym , że n a d a l stoim y p rze d problem em : J a k i e j h i s t o r i i i j a k i e j p a m i ę c i p o t r z e b u ­ j ą P o l a c y ?

D yskusja na te m a t „polskości”, „ p a trio ty z m u ”, „p o lsk ich w ad n aro d o w y ch ”, „polskiego m e sja n iz m u ” trw a od p o cz ątk u k sz tałto w an ia się now oczesnego n a ­ ro d u polskiego. N ależy do ry tu ału k u ltu ry politycznej nowoczesnej Polski. W szyst­ ko zaczęło się od rom antyków , k tó rzy stw orzyli n a m now oczesne i pow szechne ro zu m ie n ie ojczyzny. O dw ołując się do rozw ażań h isto ry k a idei, re d a k to ra kw ar­ ta ln ik a „R es P u blica N ow a”, M a rc in a K ró la6, m ożna pow iedzieć, że n ie tyle p rz e ­

M . K ról R o m a n tyzm . Piekło i niebo P olaków , F undacja R es P ub lica, W arszawa 1998.

3

0

(6)

3

0

4

słanie ro m an ty zm u , lecz jego in te rp re ta c je , krytyka i uw ielb ien ie, k o n ty n u a cje i zb a n alizo w an ie stanow iły o id e n ty fik a c ji z „p o lsk o ścią”, o jakości i poziom ie naszego d y sk u rsu o „o jczyźnie” i „ p a trio ty z m ie ” . M ów iąc o h is to rii P olski jako p rz e strz e n i d ialogu, nie sposób nie naw iązać do tych, k tó rzy ro zpoczęli w ielkie dyskusje o sensie narodow ej egzystencji: S tanisław ie W yspiańskim , S tanisław ie B rzozow skim , „lo sach n ie p o k o rn y c h ”, T ad e u sz u B o y u -Ż eleń sk im , W ito ld z ie G om brow iczu, d o ro b k u p aryskiej „ K u ltu ry ”, S ław om irze M ro żk u czy Czesław ie M iłoszu i Z bigniew ie H erb ercie. N ie sposób też n ie odw ołać się do w ielk ich de­ b a t lat o sta tn ic h , k tó re zapoczątkow ała jeszcze w okresie P R L -u (1979 rok) wy­ staw a „Polaków p o rtre t w łasn y ”, p u b lik a c je A dam a M ic h n ik a , film y A ndrzeja W ajdy, dorobek in te le k tu a ln y „ S o lid a rn o ści” . R ozdrapyw anie narodow ych ran, ich gojenie, afirm ow anie i od b rązaw ian ie n arodow ych dziejów należą od p o n ad 200 la t do głów nego n u r tu p o lsk ich d eb a t p u b lic z n y c h 7. W brew w ielu sądom p o lity k ę wobec h is to rii realizow ano rów nież, i to z pow odzeniem , w III Rzecz- p o sp o litej8. P roblem em ciągle ak tu aln y m jest fakt, że ch ę tn ie w spom inam y chwile chw ały i zwycięstw, a ciągle zbyt m ało p am ię ta m y o spraw ach dla nas w sty d li­ w ych bąd ź niew ygodnych.

„N o w a polityka historyczna” lat 2004/5-2007

P ojaw ienie się na przełom ie 2004 i 2005 ro k u idei nowego, afirm atyw nego p o ­ dejścia do polskiej przeszłości to kolejne ogniwo łańcucha ta k ich w łaśnie ro zra­ chunków z w łasną przeszłością. W tym sensie jest to kontynuacja. W yrazicielam i tych te n d en c ji stali się czterej in te le k tu aliści sk u p ie n i wokół konserw atyw nego O środka M yśli P olitycznej: filozof i h isto ry k idei M arek C ichocki9, filozof

-Por. J. J ed lick i J a k ie j cyw ilizacji Polacy potrzebują. S tu d ia z dziejów idei i w yobraźni

X I X w iek u , P W N , W arszawa 1988; A. M en cw el Przedw iośnie czy Potop. S tu d iu m postaw polskich w X X w iek u , C zy teln ik , W arszawa 1997; M . Janion - z jej b ogatego

dorobku w sp o m n ę tylko k lasyczne d z ie ło n a p isa n e razem z M . Ż m igrod zk ą

R o m a n ty zm i historia (PIW, W arszawa 1978) czy autorski zbiór Do E uropy tak, ale razem z naszym i um a rłym i (Sic!, W arszaw a 2000); A. M ic h n ik Z dziejów honoru w Polsce, N ow a, W arszawa 1991 oraz tegoż W yznania nawróconego dysydenta. S p o tka n ia z ludźm i. S zkice 1991-2001, Z e szy ty L iterack ie, K raków 2003.

C iek aw e stu d iu m p o lity k i h istoryczn ej III RP p rzed sta w ił Paw eł M a ch cew icz w artykule P olityka historyczna to nic nowego („G azeta W yborcza” 2 0.04.2006). W pod ob nym d u ch u , p rzeciw h ip o sta zo w a n iu h isto rii w ży ciu p o lity cz n y m , form u łu je sw oje tezy C ezary M ich a lsk i (W yrosnąć z historii, „G azeta W yborcza” 17-18.12.2006): „Także polityk a h istoryczn a jest n aturalnym narzęd ziem w ład zy państw ow ej. [...] Jest jed nak o statn im n arzęd ziem , które n a leża ło b y stosow ać do upraw iania p o lity k i w ew n ętrzn ej. D o rozgryw ania partyjnych w ojen , których in n y m i środkam i rozegrać się n ie p otrafi”.

M . C ich o ck i W ładza i pam ięć. O p olitycznej fu n k c ji historii, O środek M yśli P o lity czn ej-W y ż sza Szkoła E uropejska im . J. T isch n era, K raków 2005.

7

8

(7)

D ariu sz K arłowicz10, filozof i h istoryk idei - D ariu sz G aw in11, socjolog - Z d zi­ sław K rasnodębski12 oraz h isto ry k i publicysta - A ndrzej N ow ak13.

Now ym elem entem stał się fakt, że orędow nicy ta k rozum ianej p o lityki h isto ­ rycznej, in te le k tu aliści, pisarze i publicyści, stali się w k ró tk im czasie rów nież w ykonaw cam i w łasnych idei jako u rzędnicy bąd ź n ieform alne zaplecze in te le k tu ­ alne now ych w ładz państw owych. W te n sposób in te le k tu aln y spór p rzeniósł się na g ru n t społecznej recepcji h isto rii. H isto ria jako nau k a stała się w ażnym in s tru ­ m e n tem p o lity k i i w ażnym czynnikiem legitym izującym spraw ujący w ładzę w la­ tach 2005-2007 u k ła d p o lity cz n y 14.

P u n k tem wyjścia „nowej po lity k i h isto ry czn ej” jest konstatacja, że w Polsce stan św iadom ości p atriotycznej jest zbyt niski, w skutek czego n ik n ą historyczne m iejsca p am ięc i Polaków, k tó re tw orzyłyby filary nowej tożsam ości i poczucia w spólnoty. Ig n o ra n cja i am nezja nie pozw alają budow ać narodow ego poczucia wspólnoty. Przyczyny takiego sta n u rzeczy u p a tru je się w spuściźnie k o m unistycz­ nej p ro p ag a n d y historycznej oraz - sym bolicznie ujm u jąc - w „grubej kresce”, która zrelatyw izow ała „właściwe” proporcje w ocenach h isto rii narodow ej. W ielu orędow ników p o lity k i historycznej źródłem zła czyni krytyczny p atrio ty zm Jana Józefa L ipskiego15. D iagnozę takiego stan u rzeczy najpełniej daje D ariu sz Gawin w stu d iu m Od romantycznego narodu do liberalnego społeczeństwa. W poszukiwaniu

10 D . K arłow icz K oniec snu K onstantyna. S zkice z życia codziennego idei, O środek M yśli

P o lity czn ej-K sięg a rn ia A k ad em icka, K raków 2005.

11 D . G aw in Polska, w ieczny romans. O zw ią zka c h literatury i p o lityki w X X w ieku ,

O środek M y śli P o lity c z n e j-D a n te , K raków 2005.

12 Z. K rasnodębski D rzem ka rozsądnych. Zebrane eseje i szkice, O środek M yśli

P o lity czn ej-W y ż sza Szkoła E uropejska im . J. T isch n era, K raków 2006.

13 A. N o w a k P ow rót do Polski. S zkice o p a trio tyzm ie po końcu historii 1989-2005, A rcana,

K raków 2005.

14 N ajciek aw szą, m oim zd a n iem , d ek on stru k cję p ierw otn ych z a ło żeń nowej p olityk i

historycznej p rzed staw ił A dam L e szczy ń sk i w artykule P olityka historyczna. W ielki

strach („G azeta W yborcza” 7.04.2006). Por. też in teresu ją cą p o lem ik ę m ięd zy

Piotrem Bratkow skim i P iotrem S em ką na łam ach „ R zec zp o sp o litej”. S em ce nie podoba się p rzede w szy stk im , że K arłow icz, C ich o ck i i G aw in łą czen i są przez B ratkow skiego z P iS -em , a p rzecież p o w in n i być p rzed staw ian i tak, jak p rzez w ie le lat sam Sem ka na łam ach „ R zec zp o sp o litej”: „Autor jest n ieza leżn y m p u b lic y stą ”

(Alergia na p a trio tyzm , „P lu s - M in u s”, d o d a tek do: „ R zec zp o sp o lita ”25.03. 2006).

Stałym p o lem istą z n ow ym i ten d e n c ja m i p o lity k i historyczn ej jest krakow ski literaturoznaw ca A ndrzej R om an ow sk i (por. H istoria, kłam stw o i banał, „Gazeta W yborcza” 15-16.07.2006) oraz A ndrzej C hw alba (N ie ufam w łasnej pam ięci, K sięgarnia A k ad em icka, K raków 2006). N a to m ia st pozn ań sk a p o lito lo żk a i h istoryczk a A n n a W olff-P ow ęsk a naw iązu je do kontrow ersji historyczn ych n ajczęściej w k o n tek ście sto su n k ó w p o lsk o -n ie m ie c k ic h .

15 P am ięć i odpowiedzialność, red. R. K ostro, T. M erta, O środek M yśli

P o lity c z n e j-C e n tr u m K onserw atyw ne, K rak ów -W rocław 2005.

3

0

(8)

3

0

6

nowej tożsamości kulturowej w polityce polskiej po roku 198916. Z ałożeniem tego te k ­

stu, k tóre staje się tw ardą tezą, było stw ierdzenie, że po ro k u 1989 ro k u n astąpiło gwałtowne załam anie rom antycznego m o d elu sam orozum ienia w spólnoty n a ro ­ dowej. W efekcie - zd a n ie m Gaw ina - akcent z „ n a ro d u ” p rzeniósł się na „społe­ czeństw o”, z „ciała jednorodnego, duchow ego” na stru k tu rę p lu ralisty czn ą, n ie­ je dnorodną, której rd ze n iem nie jest duchow ość, lecz „ak tu aln e in te resy ” . D alszą konsekw encją stała się deko n stru k cja (a m oże raczej zniszczenie) rom antycznego k an o n u narodow ego, którego budow a w w aru n k ach p lu ra liz m u „nie jest an i m oż­ liwa, an i kon ieczn a” . K onkluzję opisyw anego procesu m ożna zrozum ieć tak, że dem okratyzacja i lib eralizacja życia społecznego prow adzą do za n ik u trad y cy j­ nych w artości narodow ych, nie oferując w to m iejsce innych duchow ych podstaw w spólnoty społecznej poza m ech an izm am i w olnorynkow ym i. W tym kontekście łatw iej zrozum ieć logikę kreow ania późniejszej nowej p o lity k i historycznej - an- tylib eraln ej, pronarodow ej i w spólnotow ej. Tylko czy rzeczyw iście, jak chciałby autor, istn ieje ta k p ro ste p rzejście m iędzy b ad a n ą g ru p ą polityków a m e ch a n i­ zm am i rządzącym i całym społeczeństwem ? W edług m n ie jest w tym nam alow a­ nym przez D ariu sza Gaw ina obrazie wiele niekonsekw encji. Pierw sza jest taka, że skoro po 1989 ro k u n astąp iło złam an ie rom antycznego k an o n u n aro d u , to znaczy, że m iał się on dobrze w okresie P R L -u. Ja się z tym zgadzam , ale przecież uciecz­ ka od hybrydycznego k a n o n u peerelow skiego nie była niczym złym , w ręcz od­ w rotnie, stała się n a tu ra ln ą , ozdrow ieńczą potrzebą zm ęczonego społeczeństwa, ru ch e m w k ie ru n k u „uoby w ateln ien ia”. P otrzebą odbrązaw iania i odtabuizow y- w ania własnej przeszłości. N iestety, proces te n nie został an i zakończony, an i tym b ardziej utrw alony. C zy ta ucieczka, p lu ralizacja życia społecznego, prow adziły w prostej lin ii do m e rk a n ty liz a c ji i k o n su m p c jo n iz m u ? Tylko połow icznie. Po pierw sze, zadziałał m ech an izm przyśpieszonej tran sfo rm acji, masowo wciągający nieprzygotow ane społeczeństw o w m echanizm y w olnorynkowe. Po drugie, p lura- lizacja życia stw orzyła jedyną w swoim ro d zaju p rze strzeń w olności dla ta k ich zja­ w isk, jak „rebelia pro w in cji” z początku lat 90., pow stania - w początkowej fazie swej działalności now atorskiego - ru c h u „m ałych ojczyzn”, odkrycia regionalnych w spólnot, społecznego „u jaw n ien ia” ta k ich sam odzielnych zjaw isk kulturow ych, jak warszaw ska KARTA, g d ański „P rzegląd Polityczny”, sejneńskie „P ogranicze” czy olsztyńska „B orussia” itd., itd. W całej „nowej polityce histo ry czn ej” b rak ja­ kiegokolw iek naw iązania do tego niezw ykłego zjaw iska, ja k im okazało się „pisa­ nia Polski na now o” . Czy te ru ch y rozbijały wspólnotowość? N ie, stw arzały alte r­ natyw ę wobec hybrydycznego, peerelow skiego p atrio ty zm u . N ie kom ercjalizow a­ ły, lecz odw rotnie: tw orzyły nowe w artości dla m odernizującego się społeczeństw a polskiego. Z gadzam się z tezą Joanny K urczew skiej, że nowe elity polityczne w la ­ ta ch 90. m arginalizow ały społeczeństw o, jednocześnie przedm iotow o tra k tu ją c historię: „Zawsze nastaw ienie do przeszłości jest dla n ic h ważne: chcą ją poznać,

16 T ekst u kazał się w: K u ltu ra narodow a i p o lity k a , red. J. K urczew ska, O ficyna

(9)

ocenić i wykorzystać do legitym izacji w łasnych p o czynań” 17. Ten fakt nie może jed n ak determ inow ać kolejnych działań ekskluzyw nych, tym razem w ykluczają­ cych „liberałów ” .

W reszcie zasadnicza niekonsekw encja konstruow ania „nowej historycznej p o ­ lity k i” : nie sposób kreować pozytywnego przesłania, odnosząc się tylko do jed n e­ go sp e k tru m alternatyw nych idei i postaw, w tym w ypadku jed n o stro n n ie defin io ­ w anego lib eralizm u . O dsłonięta część obrazu G aw ina m a jasno zaznaczony ko n ­ tra p u n k t. Jest n im tradycja krytycznego p atrio ty zm u , któ ra p ełny w yraz p rzybie­ ra w Dwóch ojczyznach, dwóch patriotyzmach Jana Józefa L ipskiego, ale k orzeniam i sięga krakow skiej szkoły historycznej z końca X IX w ielu (Józefa Szujskiego i M i­ chała Bobrzyńskiego), naznacza T adeusza B oya-Żeleńskiego, a kończy na Jerzym Jedlickim .

P roblem , m oim zdaniem , zaczyna się nie tyle w ok reślen iu przeciw nika, co w jasnym u stosunkow aniu się nowych idei wobec n u r tu (czy wręcz nurtów ) p o słu ­ gującego się w definiow aniu polskiej rzeczyw istości, tożsam ości, p am ięci podob­ nym i bąd ź w ręcz ta k im i sam ym i kategoriam i: in teres narodowy, w spólnota, soli­ daryzm , polska p rzestrzeń narodow a, w artości chrześcijańskie (katolickie) itp. Sło­ wem , chodzi o odsłonięcie, nie o nam alow anie drugiej części obrazu, której b o h a­ te re m jest n ie ch lu b n a k arta polskiego n acjo n a liz m u i integ ry zm u katolickiego, zaw łaszczająca pojęcie polskiego p atrio ty zm u . W 1999 ro k u weszła w życie u sta ­ wa o pow ołaniu In sty tu tu P am ięci N arodow ej. Z jego pow staniem w iązano różne nadzieje. Z budow any został na bazie istniejącej od dziesięcioleci Głównej K om i­ sji B adania Z b ro d n i przeciw ko N arodow i P olskiem u (do 1990 ro k u Głównej Ko­ m isji B adania Z b ro d n i H itlerow skich), któ ra zajm ow ała się b ad a n ie m i ściganiem zb ro d n i z okresu II w ojny światowej. IP N odziedziczył po K om isji jej archiw a, zn ak o m itą bib lio tek ę i k ilk u prokuratorów . Ju ż w la tac h 90. Główna K om isja za­ jęła się b a d a n ie m i ścig an iem także z b ro d n i stalinow skich. P rz en ie sie n ie tych w ątków do IP N było więc n atu ra ln e.

P ow stanie IP N m iało rozw iązać p ro b lem archiw ów służb specjalnych PR L , ta k by oddzielić je od w spółczesnych służb w olnej Polski i w yelim inow ać pokusę posługiw ania się „teczk am i” w grach politycznych. Tym b ardziej więc chodziło o odcięcie d ostępu do tych akt politykom . A rchiw a m iały stać się p rzed m io tem b a d a ń historyków , ta k aby budow ać w iedzę o P R L , m e ch a n izm ach n ią rzą d zą­ cych, zm aganiach wolnościowych i rep resjach przeciw obyw atelom . C hodziło o po ­ znan ie przeszłości w jej różnorodnych w ym iarach. W tym celu utw orzono Biuro E d u k ac ji P ublicznej, w k tó ry m znalazło z a tru d n ie n ie k ilk u d z ie sięc iu w ybijają­ cych się zdolnościam i historyków . N ab ó r pracow ników prow adzono głów nie w śród absolw entów w yróżniających się w ysokim poziom em uczelni.

U stawa o IP N m iała przynieść zadośćuczynienie ofiarom system u P R L i lu ­ dziom zm agającym się z n im w im ię w olności i niepodległości państw a. W prow a­

17 J. Kurczewska P atriotyzm (y) polskich polityków. Z badań nad świadomością liderów

partyjnych la t dziewięćdziesiątych, W ydaw nictw o IFiS PA N , W arszawa 2002, s. 154-155.

3

0

(10)

3

0

8

dzono więc kategorię „pokrzyw dzonego”, czyli osoby, k tóra była o b iektem inw igi­ lacji czy represji. Przez kilka lat IP N wydawał zaśw iadczenia pokrzyw dzonym i w ią­ zał się z tym przyw ilej d ostępu do akt zgrom adzonych przeciw danej osobie oraz uzyskania ich kopii. Ustawa m iała też służyć n a p iętn o w a n iu U rzędu B ezpieczeń­ stwa (oraz jego sukcesora - Służby Bezpieczeństw a), k tó ry był odpow iedzialny za represje w ym ierzone przeciw obywatelom . In sty tu c ją kluczow ą stał się prezes IP N , którego sposób pow oływ ania i k o m petencje ustalono tak, aby nie był p o d atn y na n acisk polityków, łącznie z szefem rząd u , ale też nie m ógł podlegać naciskom ze strony służb specjalnych, także w spółczesnych. Pow ołanie prezesa na stanow isko było p ro ce d u rą skom plikow aną, ale dającą m u bardzo silną pozycję w organach państw a. Liczące 11 osób K olegium IP N z założenia m iało być ciałem p lu r a li­ stycznym , stą d dziew ięciu jego członków powoływał Sejm spośród kandydatów zgłaszanych przez różne kluby. Dwóch członków K olegium w yłaniała Krajowa Rada Sądow nictwa, a zatw ierdzał Sejm.

Taka była teoria. P raktyka, po k ró tk im okresie kształtow ania otw artej form uły za p rezesury Leona Kieresa (2000-2005), uległa p resji polityków i historyków o jed­ noznacznej opcji narodow o-konserw atyw nej: „P rokuratorzy, m ocno p rze k o n an i o w łasnej w yjątkowości i odgrodzeni osobną prag m aty k ą służbow ą, u n ik a li k o n ­ taktów z histo ry k am i, któ ry ch z kolei raziła sztywność i n ik ła w iedza o p rzeszło­ ści p ro k u ra to ró w ” 18. A rchiw um (przejęto i zgrom adzono około 90 km bieżących akt) stało się za m k n ię tą stru k tu rą k ie ru jącą się zadziw iającym i p ro ce d u ra m i, k tó ­ re n iestety okazały się pow olne i doprow adziły do tego, że na u d o stę p n ie n ie akt trzeba było długo czekać. W IP N uform ow ały się trzy osobne stru k tu ry organiza­ cyjne, któ re łączyła tylko osoba prezesa: Główna K om isja, archiw um i Biuro E d u ­ kacji Publicznej. K ontakty m iędzy n im i były form alne i raczej n ik łe 19.

Z d an iem A ndrzeja Friszkego, przez 6 lat członka K olegium , po 2005 ro k u i ob­ jęciu fu n k cji prezesa przez Janusza K urtykę, a fu n k cji dyrektora B iura E d u k acji P ublicznej przez Jana Ż aryna n astąp iła era polityzacji i „politycznego w yklucza­ n ia ” . Jej p re lu d iu m stało się u p u b lic zn ien ie nazw isk „tajnych w spółpracow ników ” U B/SB przez dzien n ik arza Bronisław a W ild stein a w 2004 ro k u (tzw. lista W ild- ste in a )20. P roblem u „n a ro d u ” i „w spólnoty p am ięc i” w ogóle n ie podd an o p u b lic z­ nej debacie, ta k jakby były to w artości niety k aln e, a ich n aru szen ie groziło in fa­ m ią. W nazw ie (a poprzez nazwę rów nież w praktyce działania) In sty tu t Pam ięci

18 A. F riszk e J a k h a rto w a ł się radykalizm K u rty k i, „G azeta W yborcza” 7.04.2009.

19 F ragm en t o IP N zred agow an y zo sta ł g łó w n ie na podstaw ie: J. Żaryn P rzy kryw a n ie

p ra w d y kłam stw em , „ R zec zp o sp o lita ” 29.04.2009; A. F riszk e K to kogo w yklucza?,

„G azeta W yborcza” 04.05.2009; „Pam ięć i S p ra w ied liw o ść” 2005 nr 1; Por. też w y p o w ied zi A ndrzeja F riszk ego w: I P N robi z historii tabloid, „Polska. T h e T im e s” 6.04.2009; J a k h a rto w a ł się radykalizm K u rty k i, „G azeta W yborcza” 7.04.2009; O ficjaln a o d p o w ied ź IP N na zarzu ty A. Friszkego: K om unikaty. O dpow iedzi na

za rzu ty prof. A n d rze ja Friszkego, opr. A. A rsen iak, rzec zn ik prasow y IP N , 9.04.2009,

o ficjaln a strona in tern eto w a IP N .

(11)

N arodow ej nieszczęśliw ie w jed n ą całość zlały się zad an ia „narodow ej p o lityki p am ięc i” z m isją niezależnych b ad a ń naukow ych, a w d o d atk u nałożyła się na to funkcja egzekwowania praw a. W odczuciu społecznym k o m u n ik a t płynący z in ­ te rp re ta c ji nazw y m oże być jeden: pam ięć i h isto ria jako n au k a to jedność. N ic b ardziej m ylnego i zw odniczego. W prow adziło to niebezpieczeństw o uproszcze­ nia opow ieści o h isto rii Polski.

Za spraw ą politycznych nacisków rządzącej w la tac h 2005-2007 koalicji naro- dow o-populistycznej w prow adzono w działalność IP N kryteria m oralno-politycz- nej czystości:

Tzw. id eo lo g ia „w zm ożenia m o ra ln eg o ” d obrze k orespondow ała ze zm ia n ą personalną. P rezes był zw o le n n ik ie m szerokiej lustracji i d ek o m u n iza cji. Szybko d o szło d o z a c ie ­ śn ien ia w ięzó w z now ą k oalicją parlam entarną, czego w yrazem była now elizacja ustaw y o IP N . In sty tu t przejął funkcje lustracyjne, co zd o m in o w a ło jego d zia ła n ia . Skasow ano statu s „ p ok rzyw d zon ego”, co siłą rzeczy p rzesu n ę ło ak cen t z za d o ść u c z y n ie n ia p ok rzyw ­ d zon ym na za in tereso w a n ie a gen tam i.21

Pow stanie M u z eu m Pow stania W arszaw skiego było w ydarzeniem niezw ykłym z dwóch powodów. Po pierw sze, pow stał trw ały akt zadośćuczynienia dla ofiar jed­ nego z najkrw aw szych pow stań XX w ieku. Po drugie - z perspektyw y obserw atora - m ieliśm y do czynienia ze zjaw iskiem organizow ania p am ięci kulturow ej Pola­ ków. W efekcie m am y najlepsze m u z eu m historyczne w Polsce i jedno z n ajcie­ kaw szych w E uropie. Przy całym zro z u m ie n iu dla tezy, że M u z eu m P ow stania W arszaw skiego i obchody 60. rocznicy jego w ybuchu uobyw atelniły h isto rię, nie należy zapom inać, iż stało się to w specyficznych w arunkach polskiego sporu o prze­ szłość. Z m ocą nieporów nyw alną do innych debat historycznych z lat 1999-2000 „w ybuchło” Jedw abne. Po raz pierw szy ta k w yraźnie skonfrontow aliśm y się z w i­ z e ru n k iem Polaka-spraw cy m ordu. D la jednych stało się to katharsis narodow ego sum ienia, w innych um ocniło potrzebę budow ania obronnej tw ierdzy polskości wobec zagrażającym jej w rogom zew nętrznym . E p izodem w szczególny sposób w pisującym się w tę dyskusję było n ad a n ie honorow ego obyw atelstwa Jedw abne­ go Jerzem u R obertow i N ow akow i, k tóry n ie jed n o k ro tn ie w yrażał swoje antyse­ m ickie poglądy. Praw ie rów nolegle pojaw iła się niem iecka inicjatyw a pow stania C e n tru m przeciw W ypędzeniom . D yskusja wokół C e n tru m spolaryzow ała opinię p u b lic zn ą i w Polsce, i w N iem czech. Po raz pierw szy tak jednoznacznie okazało się, że nie m am y już do czynienia tylko z kon fro n tacją dw óch narodow ych p am ię­ ci. Ze polsko-niem ieckiego sporu dyskusja p rzerodziła się w ożywioną polsko-pol- ską i n iem iecko-niem iecką debatę. Jej najb ard ziej sp e k tak u larn y m przejaw em był ko n flik t zakończony rozpraw ą sądową m iędzy n iem iecką orędow niczką C en tru m , E rik ą S teinbach, a k o resp o n d e n tk ą prasy niem ieckiej w W arszawie, G abrielą Les­ ser. W w iększości polskich m ediów cały spór przedstaw iono jed n ak jako w alkę o polską rację sta n u w starciu z niem ieck ą w izją pam ięci. Z u p ełn ie zlekcew ażono inną, ponadnarodow ą jakość dyskusji. M onolityczny obraz po jednej stronie „N iem ­

21 Tam że.

3

0

(12)

31

0

ców ”, a po drugiej „Polaków ”, sprow adzał recepcję i polityczną ocenę w ydarzeń do poziom u konfrontacyjnego sprzed 20-30 lat, czego w yrazem była rezolucja Sej­ m u z 2004 roku. W takiej atm osferze poczucia zagrożenia „w artości”, „polskości”, „polskiej rac ji sta n u ” rodziła się p otrzeba odreagow ania, p ow rotu do bohatersk ich , m artyrologicznych w ątków polskiej h isto rii. P rzekroczona została m asa krytyczna przysw ajania sobie „polskich w in”. W k ategoriach realnego scenariusza w ydarzeń, a nie fikcji, przypuszczam , że w żadnym m om encie ostatniego piętnastolecia ob­ chody w ybuchu Pow stania W arszawskiego nie spotkałyby się z ta k im rezonansem społecznym . P odkreślam te n fakt, bo odnoszę w rażenie, że w ielu tw órców sukcesu rocznicy P ow stania w pada w p u ła p k ę arogancji, w yznaczając jego m ia rą m odel organizow ania p am ięci kulturow ej Polaków i k ie ru n e k p o lityki historycznej.

Alternatywy

M uze u m

D zisiaj konfrontacja dotyczy w izji M u zeu m II W ojny Światowej oraz w yboru cen traln y ch , w spólnych świąt politycznych, k o n sty tu u jący ch w pam ięci zb io ro ­ wej Polaków koniec realnego socjalizm u i dem okratyczny rozwój o statn ich 20 lat. Isto tn y jest nowy styl obecności polityków w d ebatach o h isto rii. M in iste r K u ltu ­ ry i D ziedzictw a K ulturow ego, B ogdan Z drojew ski, swój stosunek do p o lityki wo­ bec h isto rii podsum ow ał następująco:

O d d w u d ziestu lat jesteśm y św iad k am i sporu, który osłab ia autorytety, w ypaczając obraz p olsk iej h isto rii w oczach n aszych i ca łeg o św iata. K ogo satysfak cjon u je taki spór o p o ­ l i t y k ę h i s t o r y c z n ą lub, jak kto w o li, p o l i t y k ę p a m i ę c i ? [...] D o m i­ nuje in stru m e n ta ln e traktow anie h isto rii albo sk ło n n o ść do zaw łaszczan ia praw do dat, w yd arzeń lub b o h a t e r ó w . Przeraża m n ie brak pokory w śród p o lity k ó w w ydających jed ­ n o zn a czn e o cen y m oraln e, których jed nych w yn oszą na ołtarze, in n y ch skazują na p o tę­ p ien ie. D la fun k cjon ow an ia w artości i sym b oli n ie potrzeba ani n aszego n am aszczan ia, u regulow ań praw nych. [...] N a szy m za d a n iem jest ch ron ić i p ielęg n o w a ć p am ięć naro­ d ow ą i sym b ole z n ią zw iązan e, a także n au czyć się op ow iad ać p olsk ą h isto rię język iem n ow oczesn ym i atrakcyjnym . D a jm y się w reszcie zro zu m ieć E u rop ie i Ś w iatu !22

Jest w tej deklaracji jednoznacznie w yrażona wola centralnego (rządowego) k re ­ ow ania p o lity k i pam ięci, ale jednocześnie d u ch otw artości i o d rzucenie in s tru ­ m e n taliza cji h isto rii przez bieżącą politykę. K ategorie „narodowej d u m y ” czy „n a­ rodowej p o lity k i”, pozornie konty n u u jące język „nowej p o lityki h isto ry czn ej”, nie noszą zabarw ienia w ykluczania kogokolw iek i odgórnej, program ow ej in d o k try ­ nacji. B rakuje w n iech jed n ak w iększego ak cen tu położonego na polifoniczność głów nego n u r tu n a rra c ji oraz kw estii dopuszczenia i w spierania dyskursów m n ie j­ szościowych. B alastem je dnostronności była obciążona zwłaszcza polityka p am ię­

22 B. Z drojew ski D a jm y Polakom być du m n ym i ze sw ojej historii, „G azeta W yborcza”

(13)

ci lat 2005-200723. W iązało się to z prześw iadczeniem , że p lu ra liz m n a rra c ji p a ­ m ięci jest zagrożeniem n ie tylko b y tu państw owego, lecz także ekskluzyw nie (jako pew na hipostaza) rozum ianego n a ro d u polskiego24. S tąd już tylko krok do tak ich określeń „innych poglądów ”, jak: „zagrożenie rac ji s ta n u ”, „zdrada narodow ych interesów ”, „niebezpieczeństw o u tra ty tożsam ości narodow ej” .

Pogłos ta k ich sform ułow ań m ożna było znaleźć w w ypow iedziach n iektórych d zien n ik arzy i historyków na tem at w stępnej koncepcji M u zeu m II W ojny Świa­ tow ej25. A utorzy koncepcji, Paweł M achcew icz i P iotr M ajew ski, p ostanow ili odejść od tradycyjnej n a rra c ji narodow ej i tym w ywołali alarm . D o tk n ęli ciągle n ie n a ru ­ szalnej dla dużej części społeczeństw a polskiego w artości: dośw iadczenia n aro d u polskiego jako ep ic e n tru m m yślenia o E uropie i świecie. Tym czasem M achcew icz i M ajew ski, w cale go nie negując, p ró b u ją zaakcentow ać p o lski w kład w dzieje II w ojny światowej. Tyle, że chcą osiągnąć te n efekt poprzez narrac ję porów naw ­ czą. Z am ierzają przedstaw ić dzieje Polski skonfrontow ane z rów noległym i w yda­ rze n iam i w E uropie i na świecie. Tym b ardziej dziwią pojaw iające się w n ie k tó ­ rych m ediach za rzu ty o rzekom ą antypolskość i źle ro zu m ian ą uniw ersalność tego p rojektu. Podejście porównawcze będzie przecież w stanie ukazać też „polskie cier­ p ie n ie i m arty ro lo g ię” i w cale ich nie zrelatyw izuje. A utorzy w yrażają swoje in ­ tencje w jedyny racjo n aln y sposób:

N ie przek on am y do n aszych racji ani turysty z L on d yn u , ani z W ied n ia , o których trosz­ czy się Piotr S em ka, tw orząc k olejną ek sp ozycję w y łą czn ie o m artyrologii narodu p o l­ sk iego lub ku ch w ale p o lsk ieg o oręża. U c z n io w ie i stu d en ci z N ie m ie c , H o la n d ii, Francji przyjadą ogląd ać m u zeu m w G dań sk u - i co ś trw ałego z n ieg o w y n io są - tylko w tedy, gd y p o lsk ie spraw y będą się dla n ich łą czy ły z eu ro p ejsk im i, zn a n y m i z ich szkolnej ed u k a ­ cji, kina, te le w iz ji.26

23 Z taką in terp retacją p o lem iz u je p ośred n io artykuł K azim ierza M . U jazd ow sk iego

P olityka pam ięci m a sens („G azeta W yborcza” 2 .10.2008). Broniąc rzeczow o strategii

„nowej p o lity k i h isto ry czn ej” lat 2 0 05-2007, b yły m in iste r k u ltu ry pom ija jeden w ażn y aspekt tam tych lat: atm osferę p resji i nakazu realizow an ia jed nego m odelu „pam iętan ia h isto r ii” i w y k lu cza n ia ja k ic h k o lw iek in n y ch . Por. P. M a ch cew ic z D w a

m ity twórców p o lityki historycznej w I V R P , „G azeta W yborcza” 29.08. 2008.

24 Por. A. K om orow ski Trum ny w zaprzęgu, „N ow e K sią żk i” 2008 nr 12, s. 31-32

(recenzja z k sią żk i L.M . N ija k o w sk ieg o Polska p o lityka pam ięci. E sej socjologiczny, W ydaw nictw a A k a d em ic k ie i P rofesjonaln e, W arszawa 2008).

25 Por. np. P. S em ka D ziw a c zn y p o m ysł na m uzeum I I w ojny św iatow ej, „ R zec zp o sp o lita ”

2 8.10.2008; Polska wyjątkow ość. Z J a n e m Zarynem ro zm a w ia C ezary G m yz,

„ R zec zp o sp o lita ” 4.11.2008; C. G m yz, P. Sem ka P rzypom nijm y św ia tu polską historię, „ R zec zp o sp o lita ” 03.11.2008.

26 P. M ajew sk i, P. M a ch cew ic z Z arys koncepcji program ow ej m uzeum I I w ojny św iatow ej

(fragm enty), „ R zec zp o sp o lita ” 31.10.2008. P ełn y z a p is pierw szej d ysk u sji na tem at

M u zeu m II W ojny Św iatow ej por. Wojna i je j m u zeu m , „Przegląd P o lity c z n y ” 2008 nr 91-92, s. 46-65. G losy w sparcia dla k on cep cji M a ch cew icza i M ajew sk iego w form ie ob szern ych artykułów na łam ach „G azety W yb orczej” p rzed staw ili m .in.

(14)

31

2

N ie oznacza to, że z koncepcją M u z eu m nie należy polem izow ać. W ręcz trzeba, jeśli m a ono n ie tylko w ypełnić swoją m isję podstaw ową, czyli zbudow ać ram y nowoczesnej ekspozycji m u zealnej, ale także stać się alternatyw ą innego sposobu p ro w ad zen ia p u b lic zn e g o d ia lo g u o h isto rii. Z m o ich osobistych dośw iadczeń w ystaw ienniczych w ynika, że w stępna koncepcja program ow a M u z eu m zbyt słabo określa k o nkretnego n a rra to ra wystawy i n ie defin iu je gru p y jej odbiorców. P rzed­ staw ienie dziejów II w ojny światowej w kontekście euro p ejsk im nie pow inno w ca­ le oznaczać poszukiw ania uniw ersalnego, dom yślnego n arratora. Placówka powstaje w G dańsku, w Polsce, i odw iedzającym i będ ą w w iększości Polacy. Zarów no a u to ­ rzy koncepcji, jak i ich krytycy w ielokrotnie odnosili się do odbiorcy zag ran iczn e­ go. Profil tak zdefiniow anego odbiorcy jest niejasny, gdyż tu ry ści z L ondynu, Ber­ lina czy Lwowa m ają in n e perspektyw y i oczekiw ania, których n ie da się pogodzić w jednym m uzeum . Turyści odw iedzają m uzea w obcych krajach , by poznać spe­ cyfikę lokalnego postrzegania h isto rii, naw et tak iej, któ ra dotyczy zjaw isk o zasię­ gu światowym. Z tego pow odu m u zeu m pow inno pokazywać w ojnę z polskiej p e r­ spektywy, jed n ak bez p ato su i bez takiego u w y d atn ian ia polskiej m arty ro lo g ii, której celem m iałoby stać się konsolidow anie m yśli narodow ej lu b patriotycznej. M u zeu m skierow ane do społeczeństw a polskiego m a w iększą szansę na zro zu m ia­ łą ofertę n a rra c ji o II w ojnie światowej, n arrac ji, która byłaby b ardziej czytelna niż p róba uniw ersalnego p rzek azu o jak najw iększej ilości wątków.

P oniew aż n a rra c ja m u z ea ln a m u si ograniczyć się do zasadniczych wątków, m yślą przew o d n ią m ogą być „polskie losy” . N ajw iększym w yzw aniem jest je d ­ n ak , jak z opow ieści skierow anej do polskiego odbiorcy zbudow ać m e ta n a rra c ję trafia ją c ą do „ in n y c h ” odbiorców . Z oferty program ow ej w idać w yraźnie, że a u ­ to rzy te n p ro b lem pow ażnie rozw ażają, choć nie z n a le źli jeszcze jednoznacznej odpow iedzi.

N ie jest żadnym odkryciem p o stu lat, by h isto rię II w ojny światowej w w ięk­ szym sto p n iu przedstaw iać z perspektyw y jednostkow ych dośw iadczeń. Strategię tę stosują skutecznie najw iększe m uzea i wystawy historyczne, nie tracąc szersze­ go k o n te k stu . N a razie w koncep cji polskiego m u z eu m b ra k u je o dniesienia do k o n k retn y c h „przew odników po w ystaw ie”, którzy, np. jako św iadkowie historii, m ogliby oprowadzać odw iedzającego po ekspozycji. N arracja św iadków h isto rii ułatw ia identyfikację odbiorcy z losam i p rzedstaw ianej grupy. N aw et dla zagra­ nicznego gościa los Polaka stanie się dzięki te m u bardziej zrozum iały, przy b liża­ jąc m u w ojenną h isto rię Polski. W te n sposób m ożna pokazać pow ikłane h istorie ludzkie w całym w ym iarze trag e d ii i różnorodności dziejów poszczególnych p o ­ staci. B ohaterem tych indyw idualnych opow iadań m oże być w sposób n a tu ra ln y zarówno gdańszczanin, jak i Ślązak, k tó ry jako volksdeutsch walczył w W ehrm ach­ cie, a później po polskiej stronie pod M onte C assino. N ie m oże oczywiście za b rak ­ nąć losów Żydów polskich. Tragedia dużej części przedw ojennego społeczeństw a polskiego m u si stać się częścią n a rra c ji o w ojnie. Obecność te m aty k i żydowskiej w innych m uzeach: w A uschw itz, na Yad Vashem lu b w M u z eu m H isto rii Żydów P o lsk ich w W arszaw ie n ie p o w in n a p rzeszk o d zić, by w p la n o w a n y m M u z eu m

(15)

II W ojny Światowej wbudow ać te n w ątek w kom pleksow y obraz trag e d ii w ojny27. Są to w szystko otw arte problem y. Sposób prow adzenia dyskusji przez Pawła M ach- cewicza i Piotra M ajew skiego w skazuje, że m am y do czynienia z nową jakością debaty historycznej. C hciałbym , żeby stała się ona trw ałym sta n d ard em w k sz tał­ tow aniu p o lityki wobec h isto rii. K rótka, ale em ocjonalnie zaangażow ana dyskusja wokół M u zeu m II W ojny Światowej w yraźnie sygnalizuje szerszy, stały fragm ent d ebaty o stosunku p o lityki do h istorii: jaką fu nkcję dyskusja ta pow inna pełnić w sąsiedzkim , euro p ejsk im dyskursie?28

Szkoła

In n y m spraw dzianem sposobu kształtow ania relacji p o lity k i i h isto rii jest roz­ poczęty w m a ju 2008 ro k u pro jek t polsko-niem ieckiego p o d ręcznika do n a u k i h i­ storii. Jego zew nętrzna bilateraln o ść od p oczątku narzuca nową form ułę w spół­ pracy. F akt, że in ic ja to re m przedsięw zięcia jest rząd polski i niem iecki, od p o ­ czątku pociąga za sobą p y tan ie o granice niezależności n a u k i od polityki. W spól­ na Polsko-N iem iecka Komisja Podręcznikow a (dalej: W P-NK P) oczekuje na w spar­ cie i nie przew iduje politycznych nacisków obu rządów. G dyby się pojawiły, p ro ­ jekt nie m iałby sensu. K onstrukcja p ro je k tu jest taka, że utw orzyła się Rada Z a­ rządzająca: ze strony polskiej są to przedstaw iciele M inisterstw a E du k acji N a ro ­ dowej, M in isterstw a K u ltu ry i m in istra spraw zagranicznych, z niem ieckiej zaś K onferencja M in istró w O św iaty poszczególnych landów, przedstaw iciel m in istra edukacji B ran d e n b u rg ii i m in istra spraw zagranicznych R F N . D o R ady w chodzi też polski i n iem ieck i przew odniczący W P-NKP. W tym m om encie pojawia się gruba kreska, która oddziela politykę od k o n k retn y c h prac projektow ych. Rada Z arządzająca określa przestrzeń , w której fu nkcjonuje projekt, zabezpiecza środ­ ki finansow e, w spiera w prow adzenie p o d ręcznika do szkół. Pozostałym i pracam i k ieru je R ada Ekspertów , która określa k ry teria m erytoryczne. Jej członkam i są naukow cy i dydaktycy w skazani przez W P-NKP. O na decyduje, jakie te m aty m u ­ szą być podjęte w p o d ręc zn ik u i w ybiera autorów.

N ie obaw iam się sporów historycznych dotyczących oceny jakichś w ydarzeń. O w iele w iększym pro b lem em b ęd ą różne tradycje dydaktyczne. Ale to jest w łaś­ nie szansa p rojektu. Z pozytyw nie postrzeganej, k o n fro n tacji w yłoni się w spólna n arracja, a nie sztuczny, politycznie popraw ny „wspólny m ia n o w n ik ” historycz­ nych procesów. D efiniow anie kontrow ersyjnych zd arzeń też pew nie nie będzie łatw e. W yobrażam sobie je d n ak , że now oczesna d y daktyka stw arza kreatyw ne

27 C zęść refleksji jest za p isem w n io sk ó w z d ysk u sji na sem in a riu m dok toran ck im

w C B H P A N , 15 gru d n ia 2008.

28 Tem u p rob lem ow i p o św ięc o n e b y ły m .in. trzy p u b lik acje w yd an e p rzez Fundację

Stefana B atorego pod redakcją P iotra K osiew skiego: P am ięć i p o lityka zagraniczna (W arszawa 20 0 6 ), J a k a Polska? C zyja Polska? D iagnozy i dyskusje (W arszawa 2006)

oraz P am ięć ja ko p rzed m io t w ła d zy (W arszawa 2008).

31

(16)

31

4

m ożliw ości opisu zjaw isk historycznych, których n ie m a naw et najlepsza pu b licy ­ styka czy p o p u la rn e książki historyczne. D ychotom ia naszych dośw iadczeń h isto ­ rycznych jest k ap italn y m p u n k te m do w ykorzystania. M am y różnie zdefiniow ane w ydarzenie, dwa różnie przeżyte dośw iadczenia i m ożem y w części dydaktycznej, tej, któ ra in sp iru je pytan ia, pokazać „obie stro n y ” . Powiedzieć: „Oni rozum ieją to tak, a m y ta k ” . Czy zawsze tylko jedna strona m a rację?

Jest szansa rozszerzenia perspektyw y. P ow iedział o tym n ie m ie ck i socjolog k u ltu ry W olf L ep en ies, jed en z n ajw y b itn iejszy ch p rze d staw ic ie li europejskiej socjologii kultury, który wygłaszał laudację na cześć p odręcznika niem iecko-fran- cuskiego. D o ce n iając w artość owego p o d rę c z n ik a , stw ie rd z ił, że p raw dziw ym w yzw aniem , nie tylko dla Polski i N iem iec, ale dla Europy, jest p o d ręczn ik pol­ sko-niem iecki. W łaśnie dlatego, że za Polską i jej dośw iadczeniem historycznym w ejdzie do recepcji h isto rii w N iem czech duża część E uropy W schodniej, z u p e ł­ n ie dziś nieobecnej. M am y szansę w prow adzania do pow szechnego obiegu n ie­ zwykle ciekawej n a rra c ji dotyczącej asym etrycznych procesów kształtow ania się narodów czy II w ojna światowa. Polskie dośw iadczenie dzieje się na peryferii, nie jesteśm y ce n tru m , ale m im o to w nosim y zu p e łn ie in n ą perspektyw ę h isto rii. O ku­ pacja niem iecka i sowiecka fu n k cjo n u ją często poza w yobraźnią naszych zachod­ n ic h sąsiadów. W te n sposób rola podręcznika zyskuje w iększy p o tencjał u niw er­ salny jako g eneralne dośw iadczenie europejskie.

Jeśli porów nuje się zadanie, jakie stało p rze d a u to ra m i francusko-niem ieckie- go p odręcznika, z tym , jakie czeka polsko-niem ieckich, to ktoś m ógłby pow iedzieć, że m am y pecha, bo już na p oczątku dzieli nas różnica potencjałów . W ynika to z samej istoty u d ziału F ra n c ji i N iem iec w h isto rii Europy. Oba państw a były/są znaczącym i ce n tram i p o lityki europejskiej. N iem ieccy i francuscy historycy byli św iadom i tego, że ro d zi to tru d n o ść i z różnym sk u tk iem próbow ali un ik n ąć opo­ w iadania h isto rii przez pryzm at N iem iec i F rancji. P lusem i zarazem m in u sem w yzw ania, p rze d którym , jak sądzę, stoją polscy i niem ieccy autorzy jest fakt, że przez w iększość czasu m am y do czynienia z asym etrią: ce n tru m - N iem cy i pery­ feria - Polska. D otyczy to zwłaszcza X IX w ieku, gdy w ogóle nie m a państw a pol­ skiego, a N iem cy rosną do ran g i m ocarstw a. K ategorię „p ery feria” d efiniujem y n e u tra ln ie . N ie m u si być tak, że peryferia i c e n tru m to jest „coś lepszego i gorsze­ go” . N ależy stworzyć nowy katalog pytań, w efekcie którego pow stanie ta k i p o d ­ ręcznik, który będzie opisywał pew ne zjawiska i procesy, a nie tylko politykę ośrod­ ków w ładzy29.

Przestrzeń publiczna - w o kó ł mitu fundacyjnego III Rzeczpospolitej O dw ołam się do znanej tezy B enedicta A ndersona, że w spólnota now oczesne­ go n a ro d u nie tyle jest dana, co podlega stałej k o n stru k cji. Choć w potocznym

29 Por. D w ie tradycje, jeden podręcznik. Z Robertem Trabą, przew odniczącym Wspólnej

P olsko-N iem ieckiej K om isji Podręcznikow ej ro zm a w ia B ogdan B orucki, „M ów ią W ie k i”

(17)

użyciu b rzm i to bardzo technicznie, chodzi o to, że elita stwarza takie znaki, sym bo­ le czy ry tu ały rocznicow e, któ re stara się w prow adzić do pow szechnego obiegu, aby wokół n ic h zbudow ać jedność wspólnoty. W tym sensie rocznice się „wymy­ śla”, ale jednocześnie m u si istnieć em ocjonalny zw iązek z tak ą datą, który później utrw ala się przez system atyczne obchody. N ie zn am państw a, które nie próbow a­ łoby m obilizow ać swego społeczeństw a wokół rocznic, czyli pozytywnego p rze k a­ zu system u w artości, którego frag m en tem jest rocznica. To n a tu ra ln a form a k o ­ m unikow ania się ze społecznością. Ona p o trzebuje zn a k u orientacyjnego, by um ieć pow iedzieć: „Jestem P olakiem (R osjaninem , N iem cem itp.), b o ...” - i tu m ożna w ym ienić sym boliczne daty i zdarzen ia, któ re pozw alają porozum ieć się n am ze sobą i odgraniczyć od „in n y ch ” na zew nątrz. R ocznica jest częścią „m itu fu n d a ­ cyjnego” każdego społeczeństw a, któ re chce się czuć w spólnotą. S pójrzm y np. na funkcjonow anie pom ników : b u d u je się je, b y u p am iętn ić kogoś lu b coś, aby wokół takiego p om nika zainicjow ać, a n astęp n ie zrytualizow ać jakąś sym boliczną, n a ro ­ dową, w ażną rocznicę. P om nik jednak żyje tylko dopóty, dopóki wokół niego p u ­ b licznie odpraw ia się narodow e rytuały, trw a dotyczący go przekaz idei. Z darza się, że p o m n ik i „ u m ierają”, stają się tylko m artw ym elem entem k rajobrazu. N ie w iążą się już z n im i zbiorow e emocje.

Jest czym ś n atu ra ln y m , że pew ne rocznice k reu je się z p u n k tu w idzenia po ­ trzeb dnia obecnego. G dy się „pisze” pam ięć zbiorow ą, to jest ona odzw ierciedle­ n iem pewnej k o n iu n k tu ry politycznej i społecznej, a nie zapisem w ydarzeń sprzed lat. Z rezerw uaru w ydarzeń, np. bitew, w ybiera się to, co jest dziś najb ard ziej ko­ m unikatyw ne dla społeczeństwa. In n a spraw a, że dzisiejsze polskie rocznice też nie są ro cznicam i m asow ym i. Jako święta narodow e są to d n i w olne od pracy - i ta k odbiera je większość. U dział społeczeństw a w ich obchodzeniu jest u m ia rk o ­ wany. Pow odem m oże być schem atyczna form a obchodów. W jakim sto p n iu jest ona adekw atna do oczekiwań ludzi? M oże um iarkow ane zaangażow anie społeczne odzw ierciedla stosunek do państw ow ych świąt i ich odgórnego celebrow ania?

K ontrow ersje wokół „wyboru rocznicy” są n ie u n ik n io n e , bo rocznice w ykuw a­ ją się w sporze politycznym . Zawsze chodzi o wybór pewnej in te rp re ta c ji historii. O dbywa się to w różnych w ym iarach. W p rzy p a d k u rew olucji francuskiej p rzy ­ b rało form ę zd erzen ia dwóch światopoglądów. W N iem czech trw ał intensyw ny spór o święto narodow e, za n im stanęło na 3 p aźd ziern ik a, dacie przyłączenia byłej N R D do R ep u b lik i F ederalnej. W cześniej debatow ano o różnych datach, aż w resz­ cie pad ło na tę - dziś święto „zjednoczenia N iem iec” . D o fin ału sp o ru o święto narodow e doszły dwie daty: 3 p aź d ziern ik a i 9 listopada. Ta druga data k u m u lo ­ w ała w sobie zbyt wiele rocznic i najw ażniejszych dyskursów dotyczących h isto rii N iem iec. 9 listo p ad a 1989 ro k u nie tylko upad ł m u r b erliń sk i. Rów nież 9 listo p a­ da m iał m iejsce pogrom Żydów w III Rzeszy (1938 rok, tzw. N oc K ryształow a), n ie u d a n y pucz H itlera (w 1923 roku), w ybuch lewicowej rew olucji w 1918 roku i ogłoszenie pierw szej rep u b lik i. W ymowa historyczna była tu więc ogrom na. Uw a­ żałem , że byłoby ciekaw ie, gdyby w łaśnie ta k i dzień był w N iem czech tą najw aż­ niejszą datą. Ale zdecydow ano się na 3 p aź d ziern ik a, który niesie pozytyw ny p rze­

31

5

(18)

31

6

kaz: „N iem cy są znów zjednoczonym n a ro d e m ”. Spory te zostały w pew nym m o ­ m encie zakończone odgórną decyzją, która, choć krytykow ana, uzyskała pow szech­ ną akceptację. D ziś n ik t nie b o jk o tu je 3 p a ź d ziern ik a jako św ięta narodow ego N iem iec.

Jest w tym pew na strategia budow ania tożsam ości niem ieckiej. Przez tak ą u ro ­ czystość, przez w spólne jej celebrow anie p ró b u je się zachęcić społeczeństw o do pow szechnego uczestnictw a w obchodach i w prow adzić em ocjonalny do niej sto­ sunek. Bo em ocje to w arunek, że rocznica jest żywa. Że nie jest sprow adzona tylko do odgórnie zarządzonej p ara d y wojskowej, ale pozostaje czymś, w czym społe­ czeń stw o /n aró d chce uczestniczyć. 14 lipca we F ra n cji nie kończy się na defila­ dzie na P olach E lizejskich. Tego dnia odbyw ają się festyny we w szystkich, n a j­ m niejszych naw et m iejscow ościach. L udzie się baw ią. P u n k tem wyjścia jest oczy­ w iście p arad a, ale później n astęp u je święto ludowe. I identyfikacja z tym dn iem staje się przez to b ardziej pow szechna.

Po I w ojnie światowej „m item założycielskim ” nowej Polski była w ygrana w oj­ na z bolszew ikam i w 1920 roku. Ona zjednoczyła naró d , rozb ity w cześniej na trzy zabory przez p o n ad sto lat. Ale także po u p a d k u k o m u n iz m u m ieli Polacy w ielki k apitał: 31 sierp n ia 1980 ro k u i 4 czerwca 1989 roku. To m oim zd an iem dwie k lu ­ czowe daty. Pozostaje kw estia w yboru jednej z nich. S tratą dla nas w szystkich jest, że nie dokonaliśm y go w cześniej, gdyż teraz rzecz w pisuje się już naw et nie w spo­ ry polityczne, ale w k o n k u ren c ję p arty jn ą. N ik t n ie m a w izji, jak zbudow ać to „coś” dla w spólnoty obyw ateli Polski, co byłoby pozytyw nym przekazem na p rzy ­ szłość. Rów nież dla pokoleń, któ re nie dośw iadczyły przełom u. Tak n apraw dę nie spieram y się, czy 4 czerwca 1989 roku, czy m oże P orozum ienia Sierpniow e z 31 sierp n ia 1980 roku, czy O krągły Stół są datą fund acy jn ą obyw atelskiego n aro d u polskiego po przełom ie. N ie m a sporu w okół strateg ii b u dow ania tej rocznicy. D ram atyczne p y tan ie brzm i: Czy w ogóle chcem y świętować odrodzenie się suw e­ rennej Polski po 1989 roku? A lternatyw ą jest odrzucenie tych rocznic w ogóle i b u ­ dow anie negatyw nego p rze k azu o III R zeczpospolitej. S m utne, że po u p a d k u k o ­ m u n iz m u w Polsce nie było woli politycznej - lub m oże raczej w yobraźni poli­ tycznej - że obok budow ania nowego społeczeństw a w olnorynkowego należy b u ­ dować rów nież m it fundacyjny, który k reu je now ą tożsam ość społeczeństw a po ta k w ielkim przełom ie, jakim był rok 1989. Takiego w ysiłku nie podjęła się żadna siła polityczna. To ogrom na strata, bo em ocjonalny zw iązek z ta m ty m p rzełom em już się ro zlu ź n ił i w w ym iarze pow szechnym go nie m a. D ziś konstruow anie „ży­ wej d aty ” rocznicy trzeba praw ie zaczynać od początku. Być m oże dopiero pokole­ n ie w nuków pokojowej rew olucji takiego „w spólnotow ego” w yboru dokona.

Jaka polityka w obec historii?

Z aw ahanie m in istra Zdrojew skiego, jakiego te rm in u użyć do opisu społecznej fu n k cji h isto rii (polityka historyczna versus polityka pam ięci) było uzasadnione. P otencjał znaczeniow y obu pojęć jest różnie i niejed n o zn aczn ie definiowany. N a j­

(19)

więcej m iejsca pośw ięcił im m łody p olski socjolog Lech N ijakow ski. O pow iada się on przekonyw ająco za używ aniem pojęcia polityka p am ięci zam iast polityka historyczna. W yróżnia trzy m ożliw e definicje po lity k i p am ięci, poczynając od re ­ fleksji A rystotelesa, by na k ońcu w yciągnąć n astęp u jącą konkluzję: „Pełna d efin i­ cja [„polityki p am ięc i”] b rzm iała b y następująco: Polityka p am ięci to w szelkie in ­ te n c jo n a ln e d ziała n ia polityków i urzędników , m ające fo rm a ln ą legitym izację, których celem jest utrw alanie, usunięcie lub red efin icja określonych treści p a ­ m ięci społecznej”30. W środow iskach naukow ych n ie m a jed n ak konsensu. Ze sta­ now iskiem N ijakow skiego p o lem izuje np. Bartosz K orzeniew ski31. H ans H en n in g H a h n w opublikow anym po po lsk u artykule, w idząc różnice m iędzy dwom a k ate­ goriam i, k o n k lu d u je jednak, że m etodologicznie w łaściw ie każda tzw. polityka historyczna jest p o lityką wobec p am ięci (w oryginale Erinnerungspolitik)32. N ieza­ leżnie jed n ak od przyjęcia odpow iedniej nazwy, na uwagę zasługuje sam o zakreś­ lenie przez N ijakow skiego pola naukow ego d y sk u rsu po raz pierw szy w form ie rozbudow anej definicji. O sobiście chętniej posługuję się jeszcze in n y m term inem : p o l i t y k a w o b e c p a m i ę c i l ub p o l i t y k a w o b e c h i s t o r i i , ze w zględu na am orficzność potocznego ro zu m ien ia te rm in u pam ięć. Dlaczego ta k ie ujęcie jest m i bliższe? Po pierw sze dlatego, że w m e ry to ry c zn y m sensie upodm iotaw ia p am ięć /h isto rię w procesie jej społecznego funkcjonow ania. Z ta ­ kiego sform ułow ania jasno w ynika, że polityka pró b u je konstruow ać pam ięć k u l­ turow ą i kształtow ać m odel politycznego p o strzegania narodow ej przeszłości. Jako kategoria badacza zachow uje n eu traln o ść i dystans wobec bad an y ch podm iotów. Po drugie dlatego, że polityka historyczna kojarzy m i się z ingerencją rządów w au- tonom iczność n au k i, co jest charakterystyczne dla rządów au to ry tarn y ch i to ta li­ tarnych. P olityka historyczna ograniczona jest p o n ad to praw ie autom atycznie do „państw a” rozum ianego jako rep rezen tacja ak tu aln ie rządzącej k o nstelacji p o li­ tycznej. Tym czasem w dem okratycznym państw ie m am y przy n ajm n iej czterech p u blicznych aktorów, którzy poten cjaln ie uczestniczą w procesach negocjow ania w izji h isto rii w społeczeństwie: rząd (reprezentacja polityczna), sam orządy jako rep rezen tacje regionalnych kontekstów h isto rii (w zależności od stopnia ich sa­ m o d z ieln o ści), n ie za leż n e m ed ia i społeczeństw o obyw atelskie zorganizow ane w różnego ro d za ju stow arzyszenia i organizacje, rów nież ty p u konfesyjnego.

P ośrednim , ale pozytyw nym pokłosiem sporu o „nową politykę h isto ry c zn ą” lat 2004-2007 są cenne publik acje, któ re generaln ie pogłębiają refleksję na tem at społecznych fu n k cji h isto rii. Stanow ią one ce n tra ln y te m at b ad a ń poznańskiego

30 L. N ija k o w sk i Polska p o lityka pam ięci. E sej socjologiczny, W ydaw nictw a A k a d em ick ie

i P rofesjonaln e, W arszawa 2008, s. 44. Z ob. także s. 29-66.

31 Por. B. K o rzen iew sk i W prowadzenie. P olityka historyczna - propozycje definicji i spory

w o k ó ł je j zakresu w polskim i niem ieckim dyskursie n a u ko w ym , w: N arodow e i europejskie aspekty po lityki historycznej, red. B. K orzen iew sk i, In sty tu t Z a c h o d n i, P oznań 2008,

s. 7-28.

32 H .H . H ah n P am ięć zbiorowa - p rzed m io t p o lityki historycznej, tam że, s. 39.

31

Cytaty

Powiązane dokumenty

Mimo wzrostu spożycia napojów alkoholowych, mimo wzrostu problemów związanych z alkoholem, utrzymuje się ciągła presja na.. Iiberalizagę polityki

Przeglądu piśmiennictwa dokonano przy użyciu danych z bazy MEDLINE oraz PsycINFO uwzględniając publikacje z okresu 1992-2000, dotyczące haseł: zaburzenia afektywne

The paper presents three different Fregean approaches towards the question of truth, all of which can be classified as belonging to the category of minimalistic theo- ries, namely

Rozważane w poszcze- gólnych artykułach zagadnienia badawcze dotyczą różnej skali – od małych miast po złożone struktury wielkomiejskie, zarówno z przestrzeni Polski,

Wśród analizowanej grupy 150 największych korporacji ponadnarodowych świata siedziby zarządów lokalizowane są najczęściej w miastach Europy Zachodniej (92 za ­ rządy)

Przyjęcie takiego podejścia oznacza, że celem polityki miejskiej powinno być z jednej strony kreowanie miasta, które stanie się skupiskiem biznesu i mo- torem rozwoju gospodarczego,

polityka wobec administracji jest realizowana zwykle przez podmioty spoza administracji