• Nie Znaleziono Wyników

Pryzmat : bialski miesięcznik społeczno-kulturalny Vol.2 (2014) nr 5 (17)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Pryzmat : bialski miesięcznik społeczno-kulturalny Vol.2 (2014) nr 5 (17)"

Copied!
23
0
0

Pełen tekst

(1)

1

miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014

Eksportowa piękność Bialski Orzeł

Wiersze w telefonie Matematyka w genach

bialski miesięcznik społeczno-kulturalny

czerwiec 2014 * nr 5 * vol 2 egzemplarz bezpłatny

(2)

2 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 3 w tym wydaniu

str. 10

PRYZMAT Biała Podlaska ISSN 2300–018X

Biała Podlaska, ul. Marszałka Józefa Piłsudskiego 3 Koordynator wydawcy: Renata Szwed (r), tel. 83 341 61 44 Redaktor naczelny: Andrzej Koziara (ak), 690 890 580

Redakcja: Renata Szwed, Katarzyna Fronc, Edyta Tyszkiewicz, Małgorzata Tymoszuk, Karolina Laszuk, Joanna Olęcka, Radosław Plandowski, Foto: Małgorzata Piekarska, Elżbieta Pyrka, Zofia Mikonowicz, Andżelika Żeleźnicka, Natalia Wołosowicz, Joanna Żuk

Druk: Top-Druk, 18-402 Łomża, ul. Nowogrodzka 151A

Wydawca; Urząd Miasta Biała Podlaska, 21–500 Biała Podlaska, ul. Marszałka Józefa Piłsudskiego 3 e–mail: pryzmat@bialapodlaska.pl, www.facebook.com/magazynpryzmat

Nakład: 3000 egz. Egzemplarz bezpłatny.

Treści zawarte w czasopiśmiePryzmat Biała Podlaska, chronione są prawem autorskim. Wszelkie przedruki całości lub fragmentów artykułów możliwe są wyłącznie za zgodą wydawcy. Odpowiedzialność za treści reklam ponosi wyłącznie reklamodawca. Redakcja zastrzega sobie prawo do dokonywania skrótów tekstów, nadawania śródtytułów i zmiany tytułów. Nie identyfikujemy się ze wszystkimi poglądami wyrażanymi przez autorów na naszych łamach. Nie odsyłamy i nie przechowujemy materiałów niezamówionych. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wydawnictwo ma prawo odmówić zamieszczenia ogłoszenia i reklamy jeśli ich treść lub forma są sprzeczne z linią programową bądź charakterem pisma (art. 36 pkt. 4 prawa prasowego).

fotografia

Biała wczoraj i dziś

4 miasto

Raport Żuka – zdjęcia lotnicze Joanny Żuk

6

Centrum odzyskuje blask

12 edukacja

Matematyka w genach

10 ludzie

Eksportowa piękność

14 społeczeństwo

Biała pamięta Papieża

18 miasto

Pod sztandarem św. Floriana

20 poezja

Wiersze w telefonie

22 pasje

Orzeł z Białej

24 sport

20 lat na macie

28 miasto

Bohaterowie bialskich ulic

30 psycholog Karolina Laszuk

Udany urlop

31

wiersze wujka Jacka

Jacek Daniluk – Kotek i stonoga

32

do-słowny miszmasz Edyty Tyszkiewicz

Wiosenne odkrycia – feliton

33

Powrót niedoskonały – recenzja książki

33 kuchnia

Tam gdzie rosną orchidee

34

Jej wysokość goja

35

kalendarz wydarzeń na cze rwiec 36 wydarzyło się w maju 38

fot. Joanna Żuk

przez PRYZMAT

str. 14

str. 24 str. 20

str. 6 str. 22

str. 28

2

Andrzej Koziara

miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014

od redakcji

Miałem sen, że mój syn był taki sam jak ja. To wrażenie wyrwało mnie z łóżka. W tym śnie nie był ani tak samo duży, ani tak samo gruby, ani nawet nie miał takich długich włosów jak ja. A jednak w jakiś dziwny i niezrozumiały sposób był taki jak ja. Jego matka zauważa to podobieństwo głównie wtedy, kiedy dzieciak coś narozra- bia: „Jesteś taki sam jak Twój ojciec” – lubi mu to powtarzać, jakby tego nie wiedział.

Później w kuchni, robiąc sobie kawę, rozmawia z psem o życiu i żali się: „To cholerne DNA! Przecież to niemożliwe, żeby wszystkie najgorsze cechy syn mógł dziedziczyć po ojcu!”. Pies Morus się nie odszczekuje, bo on też ponoć jest do mnie podobny.

Często słyszy się, że dziecko jest pępkiem świata dla rodziców, jakoś rzadziej mówi się o tym, że my jesteśmy pępkiem świata dla naszych dzieci. Dziecko, poza samo- dzielnym odkrywaniem świata, u nas dorosłych podgląda codzienność, nasze cechy, zachowania. My jesteśmy jego wzorem do naśladowania, czy chcemy, czy nie. Przez wiele lat to my jesteśmy tym pryzmatem, przez który nasze dziecko poznaje świat i sposoby radzenia sobie z nim.

Zawsze mnie to zastanawiało, dlaczego mój syn nie bije się z różnymi kolegami, tylko w zależności od sytuacji albo ich ignoruje, albo toleruje. Po zastanowieniu zauwa- żyłem, że ja też nie lubię się kopać z koniem. Mój syn stał się człowiekiem słów, nawet nie myśląc o tym. Ja przecież też wolę w ten sposób załatwiać sprawy, chociaż chętnie niejednemu dałbym w mordę.

Dlaczego mój syn lubi jeść rękami, a schabowego zostawia sobie na koniec? Dlaczego wyśmiewa się z nadętych min polityków na billboardach, i pękając ze śmiechu prze- kręca ich hasła wyborcze, a tylko do jednego prezydenta niewielkiego miasta leci z wyciągniętą ręką, żeby się przywitać? Dlaczego woli krewetki od sałaty? Dlaczego nie lubi się czesać, a w jednej koszuli może chodzić tak długo, aż się podrze?

No zgadnij!

Nic tu nie pomogą egzorcyzmy teściowej ani skargi na DNA. Bóg stworzył człowieka, ale to my uczymy go człowieczeństwa. Nieważne, ile razy powiemy dziecku, żeby coś zrobiło albo czegoś nie robiło. I tak weźmie przykład z naszych czynów.

Czasem nasze dziecko swoimi wyczynami wkurza nas do białości albo zaskakuje niespodziewaną miłością do bliźnich, albo to tej sąsiadki z naprzeciwka. Wtedy powinniśmy sobie uświadomić, że zaszczepiliśmy w nim prawie wszystko, czym nas wkurza i zachwyca. Tylko dlaczego on zawsze wszystko wie lepiej? Chyba coś ma jednak z matki albo babki, bo przecież nie z tej długonogiej sąsiadki. I dlaczego on się jej tak dziwnie przygląda, a później pyta mnie od niechcenia – 90, 60, 90 na 170?

Przecież on jej ledwo do ramienia sięga.

(3)

4 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 5 dawniej i dziś dawniej i dziś

2014

1983 foto Adam Trochimiuk foto Adam Trochimiuk

biała podlaska - pl. Szkolny Dwór

(4)

6 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 7

Raport Żuka Jeśli widzieliście małego „żuczka“ krążącego nad miastem, to była właśnie Joanna Żuk, pasjonatka lotnictwa i fotografii. W kil-

ku następnych wydaniach zaprezentujemy fantastyczne zdjęcia naszej współpracowniczki, pokazujące Białą Podlaską z perspek- tywy, z jakiej niewielu dane jest ją oglądać.

foto Joanna Źuk Foto Joanna Żuk

6 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 7

(5)

8 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 9

Z bliżało się lato roku 1994. Jeśli dziś spytacie, nie powiem, jak to się sta- ło, że zdecydowałem się na ten wyjazd. Na pewno trochę z konieczno- ści, bo dzieci i ryby głosu nie mają, ale też trochę z ciekawości, bo prze- cież wszyscy jeżdżą gdzieś na wakacje. Właśnie dzieciom pisane są kolonie, jeśli nie w towarzystwie obcych rówieśników, to chociaż u boku rodziców, których to – jak wiadomo – cudownych się ma! Zatem 20 lat temu czekało mnie to pierwsze. Po sąsiedzku miałem kumpla, który polecał wakacyjne wojaże. Stanowiliśmy jednak odmienne temperamenty: on ekstrawertyk, ja raczej w tyle, on charakter silny, dominujący lider, ja podporządkowany i uległy. Dałem się wciągnąć, z małymi wątpliwościami.

Miejsce było ciekawe: środek lasu, kilka dużych namiotów z polowymi leżakami, nieopodal jezioro, boisko zaaranżowane na skrawku polany, wreszcie też baza cywilizacyjna: stołówka, sala dyskotekowa (tak to się kiedyś nazywało), miejsce na ogniska… Niektórzy stwierdzą: istny raj dla kilkulatka. Niekoniecznie dla tego, którym byłem. Najbliższe 3 tygodnie jawiły się z mojej perspektywy jako obóz przetrwania, czas hartowania charakteru. Oj, smutna była to perspektywa, wręcz wywołująca wzruszenie, jakiś nieokreślony smutek, powiedzielibyśmy dziś „dół jak rów”. Pierwszy raz tak daleko od domu, z obcą ferajną, w obcym świecie. Nie pasowałem tam zdecydowanie ze swym ponurym nastawieniem, odliczaniem kolejnych dni i minut do końca tej eskapady.

Codzienność ograniczała się do porannej przebieżki, zabaw, rywalizacji, plu-

skania, wreszcie wieczornych spotkań integracyjnych, co wspominam chyba najlepiej. Co ciekawe, doskonale utkwiły mi w pamięci te miejsca lecz długi czas pobytu, jego pojedyncze epizody – jakby wyparowały, domagając się niepamięci. Wiem, że udało nam się zdobyć trofeum za idealnie sprzątnięty namiot, wiem, że mówiono mi Pigmej (ze względu na kolor włosów), nie za- pomniałem też kilkukilometrowych wycieczek w pełnym słońcu, dyskotek z ulubionymi kawałkami Roxette i rytualnego smarowania pastą do zębów.

W głowie zostały też przymusowe „lekcje pływania” w okolicznym jeziorku, mecze piłkarskie, w których nigdy nie zagrałem, smutne wieczory i łzy roz- czarowania. To była pierwsza i ostatnia wakacyjna podróż w moim życiu.

Dlaczego o tym piszę? Bo po pierwsze, z każdej historii należałoby wycią- gnąć coś pozytywnego. Po drugie, trudne doświadczenia są bardziej poży- teczne, wreszcie po trzecie, warto przeżyć coś intensywnego tylko po to, żeby pamiętać. Zbyt wiele rzeczy odchodzi bezpowrotnie, zatrzaskuje się na amen, bo nie były niczym nadzwyczajnym: ani radością, ani smutkiem, ani trumfem, ani porażką. Czym w takim razie? Być może po prostu straconym czasem. Cokolwiek powiedziałbym o wakacjach 94, na pewno nie mógłbym stwierdzić, że tego lata straciłem czas. Dzięki temu żyję sobie dziś kilkoma bzdetami, prozaicznymi dla odbiorcy tego tekstu, ale jakże ważnymi dla au- tora. W końcu nie ma nic cenniejszego niż dowód na to, że coś przeżyłeś lub przeżyjesz. Chodzi też o naszą obecność na tym świecie, wyznaczaną przez ważne sytuacje i wydarzenia, ale także innych ludzi, którym kiedykolwiek i jakkolwiek pokazaliśmy się na oczy. Może zaufany kumpel albo opiekun wycieczki, kucharka, której obierałeś ziemniaki w kwadraty, ekspedientka w sklepie, do którego szło się osiem kilometrów w jedną stronę, kierowca autokaru, który przywiózł cię całego i zdrowego do domu, wreszcie dziew- czyna, której skradłeś taniec, lecz nic więcej, a która ostatniego dnia wpisała się na pamiątkę: „dla najlepszego tancerza”.

K iedy parę tygodni temu do Białej Podlaskiej z „wielkiego świata” przy- jechała niejaka Doda Ekektroda, by podpisać swoim nieletnim fanom parę płyt i rozdać kilka autografów, moja koleżanka usłyszała od swojej latorośli: Czy ona tak nisko upadła, żeby przyjeżdżać do takiej dziury?

– Ty wiesz, jak się na swoją córkę zdenerwowałam?! – opowiadała mi obu- rzona. – Jak tak można o swoim rodzinnym mieście, o swoim domu mówić?

Skąd w ogóle jej takie sformułowanie przyszło do głowy? Bo na pewno ani ode mnie, ani od ojca tego nie usłyszała.

Wtedy uświadomiłam sobie, że jesteśmy narodem krytykantów i narzeka- czy. W koło tylko biadolimy i zrzędzimy. Tylko dlaczego? Skąd to się bierze?

Zamiast dostrzegać plusy sytuacji, w jakich się znajdujemy, my, Polacy – ponuracy, znajdujemy powody do psioczenia. Użalamy się nad sobą i złorzeczymy bądź na niesprawiedliwy los, bądź (co znacznie chyba częściej) na polityków, i to bez różnicy, z której partii czy na jakim szczeblu władzy.

Traktujemy ich po równo – każdemu wiadro pomyj! A co!

Takie krytykanctwo zauważyłam w naszym mieście. Na porządku dziennym słychać narzekania: a to, że nic się nie dzieje, a jak się dzieje, to nie to, co by się bialczanom marzyło. A że obdarte kamienice, a jak już remontują, to że nie dość stylowo i gustownie. A że pustynia intelektualna, a że przemysłu w mieście nie ma (bo jakaś fabryka by się przydała i najlepiej, żeby połowę mieszkańców od razu zatrudniła), że dziury w jezdni, że drogo… A że czegoś za dużo, a to znów za mało. Jak to mówią, wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma.

Ale czy na pewno?

Przestraszyłam się, kiedy u siebie zauważyłam namiastki malkontenctwa.

Przecież lepiej się żyje, kiedy jest się z czego cieszyć. A jest. I to tu, pod naszy- mi nosami. Zacząć wyliczać?

Biała jest według mnie optymalnym do życia miastem. Nie za duża, nie za mała. W sam raz. Nie traci się czasu, stojąc w kilometrowych korkach, bo wszędzie jest blisko. I do sklepu, i do urzędu. Dojazd do pracy czy odwiezie- nie dziecka do szkoły nie zmusza do wstawania bladym świtem. Na spotka-

nie ze znajomymi nie trzeba rezerwować sobie połowy dnia, bo wystarczy wsiąść w samochód i po pięciu minutach jest się w umówionym miejscu. Nie traci się życia na planowaniu i czasu za kierownicą.

W Białej jest też całkiem sporo miejsc, gdzie można przyjemnie spędzić czas i bez żenady zaprosić do nich znajomych z kraju. Ba! Można nawet z Ame- ryki. Jest park, galerie, kino, muzeum... Jest nawet centrum handlowe zwane galerią! Do wyboru, do koloru. Mało? Zależy od oczekiwań i indywidualnych upodobań.

Znam ludzi, którzy zachwycają się Białą Podlaską. Którzy doceniają jej specyficzny klimat, trochę senną atmosferę. Chętnie ją odwiedzają, bo – po prostu – dobrze się tu czują. Są i tacy, którzy chcą tu mieszkać na stałe, bo uważają, że to miasto jest świetnym miejscem do wychowania dzieci. Może i na wakacje warto je zabrać gdzieś w Polskę, ale na co dzień Biała jest świetna.

Już w dzieciństwie tak o niej myślałam. Wszystko za sprawą oranżady, którą z nieukrywanym pietyzmem przez słomkę sączyłam z przezroczystego foliowego woreczka na bialskim pekaesie. Z mamą jeździłyśmy w wakacje do dziadków, nad Bug. Wtedy w Białej tylko przesiadałyśmy się do innego autobusu, bo z Międzyrzeca nie było bezpośredniego kursu. Dziś nadal jeżdżę na wieś, z tym że w Białej nie jestem już tylko przejazdem, a na stałe.

Tak wybrałam.

Katarzyna Fronc felieton

niezapomniane

wakacje

Grand Prix dla białej

Radosław Plandowski

Miło nam poinformować, że nasz miesięcznik zdobył główną nagrodę w konkursie Kryształy PR-u w kategorii gazeta miejska/biuletyn. „Pryzmat” otrzymał Grand Prix – jak podkreśliło jury – za oryginalne podejście do promowania miasta, różnorodność tematyczną i filozofię przyświecającą wydawnictwu, a mianowicie integrację środowiska lokalnego. O to nam chodziło od samego początku.

Twórcami sukcesu „Pryzmatu” jest nie tylko zespół redakcyjny, ale w równej mierze Wy, drodzy Czytelnicy i bohaterowie artykułów,

którzy budujecie wizerunek naszego miasta.

Bardzo Wam, bialczanie, dziękujemy!

Redakcja

smak oranżady

(6)

10 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 11 edukacja

Matematyka w genach

W iele złego mówi się o gimnazjali- stach, ale okazuje się, że tych gor- szych gimnazjalistów nie jest znów tak wielu. Spora część młodych ludzi chce się uczyć i ma plany na przyszłość. Wśród nich są też tacy uczniowie, którzy wybi- jają się ponad przeciętną. Mogą się nimi poszczycić właściwie wszystkie gimnazja w Białej Podlaskiej. Dwóch zdolnych nasto- latków, o których sami nauczyciele mówią

„geniusze”, uczy się w gimnazjum nr 4.

Rodzinne umysły ścisłe

Uczeń trzeciej klasy Michał Pyrka i Rafał Gulewski z klasy I przyznają, że najbar- dziej lubią matematykę i to właśnie nauka tego przedmiotu sprawia im największą przyjemność. Nie mają też problemów z innymi przedmiotami ścisłymi. – Matema- tykę polubiłem dopiero pod koniec szkoły podstawowej – wspomina Michał. – Szła mi całkiem dobrze, więc wystartowałem w olimpiadzie matematycznej i nieoczeki- wanie zostałem laureatem. Sprawiło mi to wielką przyjemność, dlatego w gimnazjum zająłem się matematyką na poważnie.

– Od podstawówki moim ulubionym przed- miotem była matematyka – mówi Rafał – a teraz lubię też fizykę i chemię.

O ile Rafał przyznaje, że nauka innych przedmiotów idzie mu troszkę gorzej, to Michał może poszczycić się też sukcesa- mi nie tylko z nauk ścisłych. – Jeszcze w podstawówce zostałem laureatem olim- piady z języka polskiego, a w gimnazjum w wojewódzkiej olimpiadzie z niemieckiego – wylicza, ale przyznaje równocześnie, że

ma też swoją piętę achillesową. – Myślę, że biologia nie jest dla mnie. W naukę tego przedmiotu muszę wkładać więcej wysiłku.

Chłopcy przekonują, że do nauki nikt ich nie zmusza. Na zajęcia pozalekcyjne zapisali się sami, po to, by podnosić swoje wrodzone zdolności. Jak przyznają, miłość do nauk ścisłych mają po rodzicach. – Mama lubi matematykę, a tata był dobry z chemii.

Moja babcia była nauczycielką matematyki i chemii – mówi trzecioklasista. Jego młodszy kolega też ma w rodzinie nauczycielkę ma- tematyki. – Moja mama uczy tego przedmio- tu w szkole podstawowej, a tata intereso- wał się chemią. Tylko brat woli przedmioty humanistyczne – wyjaśnia Rafał.

Olimpiady

Obaj chłopcy biorą udział w olimpiadach już do szkoły podstawowej i obaj przyzna- ją, że bez pomocy nauczycieli nie odnie- śliby sukcesów. To oni, widząc zdolności swoich uczniów, namawiają na kółka tematyczne i motywują do pracy. Sami też organizują konkursy wewnątrzszkolne. – Nauczyciele bardzo angażują się w to, co robimy. Panie od fizyki i matematyki już teraz przygotowują mnie do przyszłych konkursów w drugiej klasie – Rafał cieszy się, że uczy się właśnie w tym gimnazjum.

Michał, który kończy już szkołę, też nie żałuje swojej decyzji. – To ja przekonywa- łem rodziców, żeby pozwolili mi uczęszczać do tego gimnazjum. Tutaj o nic nie muszę zabiegać, nauczyciele poświęcają nam mnóstwo czasu. Przed konkursami potrafią czekać godzinę czy dwie, aż ja skończę

tekst Edyta Tyszkiewicz, foto Natalia Wołosowicz

lekcje – mówi chłopak.

Gimnazjaliści mają za sobą już wiele kon- kursów na różnych szczeblach. Rafał Gulew- ski już w szkole podstawowej brał udział w ogólnopolskich konkursach matematycz- nych, zostając ich laureatem. W szóstej kla- sie w Bialskiej Lidze Matematycznej zajął 2.

miejsce. W I klasie gimnazjum wystartował w ogólnopolskim konkursie matematycz- nym Pangea i w II etapie w swojej grupie wiekowej zajął 3. lokatę.

Michał Pyrka ma na swoim koncie niezli- czoną liczbę nagród w różnych konkursach.

– Przez całe gimnazjum brałem udział w różnych olimpiadach na różnych szcze- blach. W marcu tego roku został laureatem olimpiad matematycznej i z języka niemiec- kiego na szczeblu wojewódzkim – wyjaśnia.

Te sukcesy pozwoliły chłopakowi dostać się w pierwszej kolejności do wybranego liceum i wybranej klasy o profilu matema- tycznym z rozszerzoną chemią.

Nie jesteśmy kujonami

Pomimo zdolności matematycznych naj- większą miłością Michała jest sport. Już od 7. roku życia trenuje piłkę nożną, a w gimnazjum chodzi do klasy sportowej. – Na rozwiązywanie zadań matematycznych po- święcam mniej czasu niż na sport – śmieje się Michał. – Bywają dni, kiedy mam pustkę w głowie i nie rozwiązuję żadnych zaga- dek matematycznych, a na treningi chodzę codziennie. W przyszłości chciałbym grać w piłkę zawodowo, a póki co, cieszę się, że mogę połączyć naukę i sport.

Także Rafał lubi sport. – Do tenisa ziemne-

go namówił mnie mój brat. Bardzo mi się podoba. Trenuję w weekendy, więc w ty- godniu mam sporo czasu wolnego – mówi.

O przyszłości jeszcze jednak nie myśli, ale możliwe, że kiedyś wybierze pracę nauko- wą. Wbrew temu, co mogą sądzić inni, chłopcy nie siedzą całymi dniami nad książka- mi. To prawda, że przy takiej ilości zajęć pozalekcyjnych nie mają dla siebie zbyt wiele czasu, ale nie narzekają. – Nie lubię leniuchować – przekonuje Michał. – Naj- chętniej gram w piłkę z kolegami, jeżdżę na rowerze, spotykam się ze znajomymi. Lubię też czytać, najbardziej książki przygodowe z elementami fantazy.

Rafał, jak mówi jego mama, jest zwyczaj- nym, spokojnym chłopakiem, którego czasem trzeba gonić do lekcji. Sam przy- znaje, że po szkole najchętniej spotyka się z kolegami. Jeżdżą wtedy rowerami lub grają na komputerach czy w piłkę.

Gimnazjaliści mają też dobre kontakty ze swoimi szkolnymi kolegami. – Mam fajną klasę – mówi Rafał. – Większość moich ko- legów ma jakieś zainteresowania. Chętnie spędzamy ze sobą czas, a jak trzeba, poma- gamy sobie w nauce.

– Moi rówieśnicy czasem sobie ze mnie żartują, ale tak po przyjacielsku – zapewnia Michał. – Czasem też trochę zazdroszczą, ale dobrze wiedzą, że sukcesy nie przycho- dzą same z siebie. Sami też mają wiele za- interesowań i ambicji i zdają sobie sprawę, że aby zdobywać laury, nie wystarczą same zdolności. Trzeba też włożyć dużo pracy.

Są normalnymi nastolatkami, lubiącymi spędzać czas przy komputerze i grze w piłkę. Od większości rówieśników odróżnia ich tylko to, że są bardzo zdolni i z wielką pasją podchodzą do nauk ścisłych. Michał Pyrka i Rafał Gulewski, laureaci wielu konkursów matematycznych, są uczniami Publicznego Gimnazjum nr 4 w Białej Podlaskiej.

10 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 11

(7)

12 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 13 miasto miasto

Centrum odzyskuje blask tekst Katarzyna Fronc foto Natalia Wołosowicz

12 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 13

Rewitalizacja centrum Białej Podlaskiej jest na finiszu i już widać efekty. Te budzą uznanie przyjezdnych i cieszą mieszkańców. I nie chodzi tu wyłącznie o poprawę estetyki śródmieścia, ale przede wszystkim o wygodę mieszkańców i ich bezpieczeństwo.

D zięki prawie 8,7 mln zł, jakie staraniem urzędników trafiły do bialskiego samorządu z Unii Europejskiej, już nie straszą zdewastowane budynki, zaniedbane place i podejrzane uliczki w centrum miasta. – Przechodzą do lamusa – cieszy się Andrzej Czapski, prezydent Białej Podlaskiej. – Nasze działa- nia na papierze ładnie się nazywają: odtworzenie zdegradowanej infrastruktury publicznej, ożywienie miejskiej przestrzeni, rewitalizacja… Tak naprawdę kryją się pod nimi inwestycje, poprawiające wygodę i bezpieczeństwo mieszkańców.

Na to stawiamy. Łączymy funkcjonalność z estetyką.

Po liftingu

W projekcie pn. „Rewitalizacja Centrum Miasta Biała Podlaska” uwzględniono in- westycje drogowe, remonty obiektów użyteczności publicznej, ale też stworzenie sytemu monitoringu w centrum. Bialczanie zyskali ponad 120 miejsc parkingo- wych przy ul. Narutowicza. Ponadto przeprowadzono modernizację budynków użyteczności publicznej. Dzięki temu młodzież Zespołu Szkół Ogólnokształ- cących nr 2 uczy się w wyremontowanym obiekcie. Stylowe latarnie i kostka brukowa pojawiły się na przebudowanych ulicach: Ciasnej, Wąskiej, Sadowej, Łaziennej i Browarnej.

Nie tylko miejskie place, skwery i uliczki zyskały nowy blask, ale także zabytko- we zespoły architektoniczne, gdzie urządzaniu przestrzeni towarzyszyły prace konserwatorskie.

Perełki architektury

Mowa o dwóch najatrakcyjniejszych i zabytkowych terenach w Białej Podlaskiej – zespole zamkowo-parkowym Radziwiłłów i zabytkowym zespole szpitalnym przy ul. Warszawskiej.

W parku alejki zostały utwardzone i oświetlone, wybudowano fontannę i system nawodnienia, ważny ze względu na trawniki i ogród włoski. Z kolei dawne szpi- talne obiekty przebudowano i poddano pracom restauratorskim. Zrekonstru- owano zabytkową pompę wodną i odnowiono rzeźbę Madonny. Wybudowano chodniki, miejsca postojowe, zadbano o zieleń wokół obiektu.

Wspólnie dla bialczan

Całe przedsięwzięcie, opiewające na ponad 12,4 mln zł, realizowane jest przez Gminę Miejską Biała Podlaska, która jest liderem projektu, w partnerstwie z Caritas Diecezji Siedleckiej. Nawiązanie współpracy było czymś naturalnym, bowiem w dawnym zespole szpitalnym siedzibę ma obecnie Ośrodek Misericor- dia Caritas.

Realizacja projektu wpłynęła pozytywnie na zagospodarowanie przestrzenne centrum Białej Podlaskiej, przyczyniając się do zwiększenia jej konkurencyjności w skali regionalnej i krajowej. – Wszystko to wpływa na wizerunek miasta. W końcu jak cię widzą, tak cię piszą – mówi prezydent Andrzej Czapski. Podkreśla przy tym długofalowe efekty przedsięwzięcia, tj. wzrost bezpieczeństwa w cen- trum miasta oraz ożywienie gospodarcze na objętych projektem obszarach.

W maju rozpocznie się ostatni etap prac – budowa placu Rubina. Planowany termin zakończenia inwestycji to koniec września.

Samorząd wykonuje ją przy wsparciu finansowym Europejskiego Funduszu Roz-

woju Regionalnego, które zostało przyznane w ramach Regionalnego Programu

Operacyjnego Województwa Lubelskiego na lata 2007-2013.

(8)

14 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 15 ludzie ludzie

Kiedy pierwszy raz pomyślałaś, że chciałabyś związać się ze światem mody?

– Zaczęło się od marzeń małej dziewczynki. Kiedy miałam szesnaście lat, mama zabrała mnie na pierw- szą, profesjonalną sesję fotograficzną do znajomego fotografa. Zdjęcia wyszły bardzo dobrze i już wtedy wiedziałam, że to jest to, co chciałbym robić w życiu.

Pierwsze kroki na wybiegu stawiałaś w Białej Podlaskiej. Później był „wielki świat”…

– Pierwsze poważne kroki w modelunku stawiałam w stolicy mody – Mediolanie. To był początek mojej przygody. Najlepiej mi się pracuje z Włochami. Wbrew pozorom Włochy nie są miejscem na zarobienie for- tuny, ale ludzie z branży są profesjonalistami, wiedzą, czym jest moda. Praca jest pewnego rodzaju presti- żem, dlatego uważam to za bardzo istotny moment mojego życia. Sądzę, że każda początkująca model- ka na swój pierwszy kontrakt powinna wyjechać do Mediolanu, aby zdobyć doświadczenie.

Kto jest twoim autorytetem w świecie mody?

– Waris Dirie. Aby moc zrozumieć, dlaczego, polecam obejrzeć poruszający film pt. „Desert Flower” w reży- serii Sherry Horman. Jest to autobiografia Somalijki, która jako młoda dziewczynka przeszła dramat, ale się nie załamała, nie poddała. Miała olbrzymią odwagę, aby uciec z rodzinnego domu i zawalczyć o swoje marzenia. Została amerykańską supermodelką. Po obejrzeniu tego filmu uświadomiłam sobie, że tak naprawdę wszystko jest możliwe.

Jak wygląda twoja praca dzisiaj?

– Do tej pory byłam na siedmiu kontraktach, obecnie przebywam na ósmym. Czterokrotnie pracowałam we Włoszech, ale również w Hong Kongu i Taiwanie.

Od trzech miesięcy przebywam na swoim drugim kontrakcie w Szanghaju. Kolejne trzy miesiące spędzę prawdopodobnie tutaj, być może z małą przerwą na wakacje. Później myślę o kolejnym kontrakcie, również w Azji. Jeśli uda mi się zaoszczędzić wystar- czająco, pod koniec roku planuję coś poważniejszego, marzy mi się Londyn.

Chiny ci nie odpowiadają?

– Azjatyckie rynki mody absolutnie nie mają nic wspólnego z rynkiem europejskim. W Europie praco- wałam w showroomach, prezentacjach. W Azji robi

się głównie katalogi, edytoriale, eventy, pokazy. Muszę jednak przyznać, że nie są na najwyższym poziomie.

Choć z drugiej strony można zarobić przyzwoite pieniądze.

Co sprawia Ci najwięcej trudności w zawodzie modelki?

– Największa trudność to samodyscyplina. Jestem jeszcze młoda, ale muszę sprostać zupełnie dorosłym wyzwaniom i konkretnym wymaganiom. W pracy nikt nie toleruje spóźnialstwa. Niestety, muszę przyznać, że jestem osobą średnio zorganizowaną i mam z tym problem. Punktualność to dla mnie naprawdę duży kłopot.

Modeling to taki biznes, w którym nie można planować przyszłości.

– Zgadza się, to życie na walizkach. Zdarza się, że muszę spakować wszystkie swoje rzeczy w ciągu kilku godzin i być gotowa do wyjazdu.

Masz plany na przyszłość?

– Jeszcze nie zdecydowałam, do którego kraju chciała- bym wyjechać. Gdyby jednak okazało się, że z jakiegoś powodu nie mogę kontynuować modelingu poza Chinami, zawsze istnieje plan B. Mogłabym wtedy aplikować o wizę studencką i zostać w Szanghaju na dłużej, aby kontynuować studia, które rozpoczęłam w tamtym roku.

Tyle się słyszy o bezwzględności branży fa- shion. Czy twoim zdaniem w tym modowym świecie jest miejsce na prawdziwą przyjaźń i miłość?

– Jak najbardziej! Ludzie, których spotykam na kontraktach, niekiedy stają się moimi prawdziwymi przyjaciółmi. Nie wiemy o sobie, o swojej przeszło- ści nic, ale tak naprawdę nikogo to nie interesuje.

Mieszkamy ze sobą, spędzamy większość czasu razem, gotujemy, chodzimy na zakupy. Takie małe czynno- ści sprawiają, że stajemy się sobie bliscy. Życie poza granicą swojego kraju, często na drugim końcu świata, wcale nie jest łatwe. Tutaj nie ma czasu na plotki, intrygi i kłótnie. Musimy się wzajemnie wspierać, każdy tęskni za rodziną, musimy żyć w zgodzie, aby przetrwać ten trudny okres i mieć kiedyś piękne wspomnienia. Jeśli chodzi o prawdziwą miłość... W moim przypadku każda jest prawdziwa! Na co dzień Marzenia o wielkim świecie mody, karierze jak ze szklanego ekranu są w głowach wielu młodych dziew- cząt, ale tylko nielicznym się ziszczają. O tym, co zrobić, żeby stały się rzeczywistością opowiada Paulina Mitręga, rodowita bialczanka.

eksportowa piękność

z bialczanką

Pauliną Mitręgą,

modelką, rozmawiała

Joanna Olęcka

foto archiwum

14 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014

(9)

16 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 17 pasje

ludzie ludzie

przebywam z pięknymi ludźmi, nietrudno jest się zakochać, gdy poznaje kogoś naprawdę fajnego. Wiem, że pewnego dnia będziemy musieli się pożegnać, jesteśmy modelami, naszą pracą jest podróżowanie, co wiąże się z ciągłą zmianą miejsca zamieszkania. Jeśli chcemy coś osiągnąć w swojej karierze, musimy być trochę samolubni. Rozstania są przykre, bo każdy zdaje sobie sprawę, że być może nigdy więcej się nie spotkamy, ale utrzymujemy kontakt, tęsknimy za sobą. Czasem się zdarza, że spotykamy się po długim czasie na kolejnym kontrakcie w innym kraju, to jest piękne uczucie…

A co z przyjaciółmi, których zostawiłaś tutaj, w Białej Podlaskiej?

– Szczerze, mam tylko trzy przyjaciółki, z któ- rymi się wychowałam i zawsze będą najbliż- sze mojemu sercu. Nie rozmawiamy ze sobą codziennie, bo jednak żyjemy teraz w dwóch innych światach, ale wiem, że zawsze mi kibicu- ją i życzą mi jak najlepiej. Gdy wracam do Polski, nasze rozmowy nie mają końca. Wtedy spotka- nia nabierają dużo większej mocy niż gdybyśmy spędzały ze sobą czas codziennie.

Jak najbliżsi podchodzą do twojego pomy- słu na życie?

– Mam garstkę przyjaciół, na których mogę liczyć o każdej porze dnia i nocy. To ludzie, którzy bez względu na to, co się dzieje, zawsze mi pomogą, ale przede wszystkim rodzina jest dla mnie wsparciem. Rodzice życzą mi wszyst- kiego, co najlepsze. Nie zawsze są szczęśliwi ze wszystkich moich decyzji, ale w końcu je ak- ceptują. Wiem, że mi ufają. Czasem okazuje się, że decyzja, która podjęłam, nie do końca była najlepszym pomysłem, ale potrafię się do tego przyznać. Wtedy czuję, że rodzice są ze mnie dumni, bo było to dla mnie kolejną lekcją życia, kolejnym doświadczeniem.

A jak rodzice znoszą twoją nieobecność?

– Myślę, że już się do tego przyzwyczaili. Od kiedy skończyłam szkołę średnią, większość czasu spędzam poza domem. Na pewno jest im smutno, gdy mnie nie ma, ale wierzę, że cieszą się moim szczęściem i tym, że spełniam swoje marzenia. Teraz, gdy różnica czasowa między Chinami a Polską wynosi 7 godzin, trudno jest się połączyć każdego dnia i móc porozmawiać na skyp’ie. Piszemy natomiast dużo, jesteśmy w stałym kontakcie.

Możesz coś poradzić młodym dziewczy- nom, które marzą, by tak jak ty realizować marzenia związane z karierą modelki?

– Przede wszystkim muszą wiedzieć, że ciało jest jedynie ich narzędziem do pracy, a nie pew- nym sukcesem. Oprócz perfekcyjnej sylwetki trzeba mieć jeszcze charakter. Ale najważniejsze to znać swoją wartość i nie pozwolić nikomu, by sprawił, aby czuły się kimś gorszym. Trzeba określić swoje priorytety i konsekwentnie dążyć do celu.

17

miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014

(10)

18 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 19 społeczeństwo społeczeństwo

Polski i świata podczas zimnej wojny. W homilii była też mowa o drugim papieżu uznanym za świętego – Janie XXIII, zwanym „papieżem pokoju”.

Mszę dopełniły występy działającego przy parafii Chrystu- sa Miłosiernego w Białej Podlaskiej chóru młodzieżowego Schola Cantorum Misericordis Christi pod kierunkiem Piotra Karwowskiego oraz Warszawskiej Orkiestry Symfonicznej Sonata, dyrygowanej przez Stanisława Winiarczyka.

Po koncercie procesja z udziałem pocztów sztandarowych, z relikwiami papieża oraz flagami w barwach papieskich

M iejskie uroczystości odpustowe i dziękczynne za kanonizację Ojca Świętego Jana Pawła II rozpoczęły się o godz. 15.00 w Diecezjalnym Sanktuarium Miłosier- dzia Bożego w Białej Podlaskiej. Uroczystą mszę, poprzedzoną koronką do Miłosierdzia Bożego, koncelebrowało trzynastu kapłanów. Ci z wiernych, którzy nie weszli do świątyni, mogli uczestniczyć w Eucharystii, dzięki ustawionym na zewnątrz telebimie.

Duchowni przypomnieli nauczanie Jana Pawła II, potrzebę pokuty i pojednania, ale też znaczenie, jakie odegrał w historii

tekst Katarzyna Fronc, foto Agata Popławska

Biała pamięta Papieża

ruszyła ulicami miasta przed kościół Świętego Antoniego. W jej trakcie wierni rozważali tajemnice różańca oraz przypominali cytaty Jana Pawła II i nagrania jego nauk. Po raz pierwszy odmó- wiono też litanię do nowego świętego.

Przy pomniku papieża Polaka delegacje złożyły kwiaty, a prezydent miasta wygłosił krótką przemowę. – Ojcu Świętemu dziękuje Biała Podlaska, Polska, świat. W wolnej Polsce pamiętaj- my o przesłaniu papieża. Wolność nie jest nam dana na zawsze, musimy ją pielęgnować, tak jak pamięć o Janie Pawle II – mówił Andrzej Czapski, dziękując pracownikom Bialskiego Centrum Kul-

tury, duchowieństwu oraz szkołom za organizację uroczystości, a mieszkańcom Białej Podlaskiej za udział w niej i wytrwałość.

Uczniowie bialskich szkół, których patronem jest Jan Paweł II, tj. Publicznego Gimnazjum nr 6 oraz studenci Państwowej Szkoły Wyższej, zaprezentowali montaż słowno-muzyczny „Blask świętości”. Wspólnie odśpiewano m.in. ulubioną pieśń papieża –

„Barkę”. Adoracja relikwii i dziękczynienie trwało prawie do godz.

22.00. Na zakończenie gwardian Piotr Zajączkowski przypomniał dowcipny cytat, często wypowiadany do młodzieży przez Jana Pawła II: „Idźcie już spać”.

Deszcz nie zatrzymał w domach tysięcy bialczan, którzy w niedzielę 27 kwietnia zgromadzili się, by wspólnie święto-

wać kanonizację papieża Polaka, ale przede wszystkim, żeby podziękować za cały pontyfikat Jana Pawła II.

(11)

20 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 21

miasto miasto

K rajowe uroczystości związane z Dniem Strażaka połączono z wyjątkowym wydarzeniem – 140. rocznicą postania bialskiej Straży Pożarnej. Warto podkreślić, że formacja ta była pierwszą w powiecie bialskim i jedną z pierwszych tego typu jednostek w Królestwie Polskim. Na jubile- usz powstała monografia bialskiej formacji przeciwpożarowej.

Gratulacje i uznanie

Sobotnie obchody rozpoczęła msza w kościele pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny, której przewodniczył biskup pomocniczy siedlecki Piotr Sawczuk. Po Eucharystii na Placu Wolności Komenda Miejska Państwowej Straży Pożarnej otrzy- mała sztandar, a reprezentanci samorządów miejskiego i wojewódzkiego oraz admini- stracji centralnej przemawiali do straża- ków, gratulując im odwagi i poświęcenia.

Wojewoda Wojciech Wilk przypomniał seniorów pożarnictwa oraz tych, którzy

ponieśli śmierć na służbie. – Im wszystkim winniśmy oddać szczególny hołd – pod- kreślił. Z kolei szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Stanisław Koziej, nawiązując do jubileuszu bialskich strażaków, pisał w liście odczytanym przez Wiesława Molka, dyrektora Departamentu Prawa i Bezpie- czeństwa Pozamilitarnego BBN: – Tegorocz- ny Ogólnopolski Dzień Strażaka okraszony jest pięknym jubileuszem 140-lecia istnienia Straży Pożarnej w Białej Podlaskiej. Ten czas to nie tylko wielokrotnie niesiona pomoc podczas pożarów i innych zdarzeń zagraża- jących mieszkańcom. To także, co zasługuje na szczególne uznanie, wspaniała tradycja budowania trwałości lokalnej wspólnoty, a także działalności prewencyjnej i edukacyj- nej. Medale i odznaczenia

Słów uznania było znacznie więcej. Prezy- dent miasta Andrzej Czapski zwrócił uwagę na historię bialskiego pożarnictwa. – To

był przejaw pozytywistycznego ruchu u podstaw i solidarnościowej wspólnoty na- szych przodków – mówił. Waldemar Pawlak, prezes Zarządu Głównego Związku OSP RP, strażaków nazwał natomiast „współczesny- mi rycerzami”.

W obchodach uczestniczyli ponadto m.in.

komendant główny PSP gen. bryg. Wiesław Leśniakiewicz, minister skarbu państwa Włodzimierz Karpiński, marszałek woje- wództwa Krzysztof Hetman, a także parla- mentarzyści województwa lubelskiego.

Zasłużeni strażacy otrzymali medale, odzna- czenia i awanse na wyższe stopnie służ- bowe. Mieszkańcy miasta mogli podziwiać defilady mundurowych oraz kawalkadę po- jazdów strażackich, także tych zabytkowych.

W centrum miasta zorganizowano festyn z pokazami sprzętu pożarniczego i sprawno- ści strażackiej.

Uroczystości uświetniła orkiestra Ochotni- czej Straży Pożarnej z Lubartowa.

Od stu czterdziestu lat bialscy strażacy stoją na straży bezpieczeństwa mieszkańców miasta. Na przestrzeni dekad formacja ta stała się profesjonalną służbą ratowniczą, która wkraczając w XXI wiek, zmaga się z nowymi zagrożeniami. 10 maja strażacy mieli swoje wielkie święto. Na jubileusz zjechali goście z całej Polski.

Pod sztandarem św. Floriana

tekst Katarzyna Fronc, foto Marek Krzewicki

(12)

22 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 23

poezja poezja

Wiersze w

telefonie

– Już mi się przejadło pisanie do szuflady. Doro- słam w końcu do tego, żeby wyjść ze swoją twór- czością do ludzi – mówi Alicja. Dzięki opiekunowi podlaskich poetów Grzegorzowi Michałowskie- mu jej wiersze zostały opublikowane w ogólno- polskim dwutygodniku młodzieżowym „Cogito”.

Wcześniej ukazały się w „Gościńcu Podlaskim”.

Niedawno przyszedł czas na pierwsze spotkanie z czytelnikami. Poetka propozycję wzięcia udziału w wieczorze poetyckim w bialskim klubie Maku- latura przyjęła z wielkim entuzjazmem. 23 kwiet- nia oprócz znajomych, rodziny i innych gości na spotkanie przybył też mentor Alicji, Grzegorz Michałowski, i Maciej Szupiluk, kolega z klubu literackiego Maksyma. Obaj prezentowali wiesze bohaterki wieczoru. Ona sama też recytowała kil- ka utworów i opowiadała o swoich inspiracjach.

– Szczególnie ucieszyła mnie dyskusja na koniec, bo to znaczy, że jednak moje wiersze zostały dobrze zinterpretowane i odebrane. Wiem, że pisałabym nawet, gdyby nikt ich nie czytał, ale jeśli się komuś podobają, to jest dla mnie wielka radość. A jeśli jeszcze ktoś coś w nich odnajduje dla siebie, to jest naprawdę wielkie osiągnięcie – cieszy się Alicja.

Inspirująca miłość

Panasiuk ma też za sobą pierwsze próby proza- torskie. – Wiem, że proza wymaga więcej wysiłku, jednak chciałam spróbować tego gatunku. W zamyśle miało to być opowiadanie, ale wyszła z tego większa forma – bialczanka jest zadowolona z tego, co stworzyła, ale – jak dodaje – na razie nikt nie czytał jej książki. – Muszę nad nią jeszcze trochę popracować.

Formy literackie, jakie Alicja uprawia, są różne, ale temat zawsze jeden. – Miłość to coś, dzięki czemu mogę pisać – wyjaśnia poetka. – Każdy tekst musi być prawdziwy, więc piszę tylko to, co czuję. Moje wiersze to pewnego rodzaju pamięt- nik. Wielu ludzi dziwi się, że tak odważnie opo- wiadam wszystkim o swoich uczuciach, ale inni odnajdują w nich cząstkę siebie, swoje własne przemyślenia, których nie umieli ubrać w słowa.

Oprócz miłości są uczucia, które wzbudzają u poetki podobne emocje. – Do pisania motywuje mnie też ta druga strona miłości, czyli nienawiść.

Piszę o wszystkim, co mnie bezpośrednio dotyka, co mnie boli. Właściwie wszystkie uczucia oddaję w poezji. Pisanie wierszy to wyrzucanie emocji i oczyszczenie – wyznaje Alicja, dodając, że często tworzy pod wpływem muzyki. – Ale to też ma związek z uczuciami. Słuchając muzyki, często nie wgłębiam się w tekst, tylko w najróżniejsze odczucia, które pojawiają się we mnie pod wpły- wem dźwięków – tłumaczy.

Nowoczesna poetka

Alicja przyznaje, że poezja tak mocno siedzi jej w głowie, że może pisać w każdym miejscu i o każ- dej porze. Idąc z duchem czasu, najchętniej pisze w telefonie. – Nie wiem, dlaczego – przyznaje – ale właśnie tak pisze mi się najlepiej. Najwię- cej pomysłów przychodzi mi wtedy do głowy.

Czasem wieczorami potrafię tak napisać kilka wierszy. Dopiero później spisuję je do zeszytu czy komputera. Poza tym telefon bardzo przydaje się, gdy jakiś pomysł przyjdzie mi do głowy podczas spacerów czy w autobusie.

Bialczanka prezentuje swoje wiersze na portalu

społecznościowym, stąd wie, że wielu młodych ludzi można zainteresować poezją, pod wa- runkiem, że nie będzie archaiczna. – Sama nie przepadam za twórczością tych, że tak powiem, szkolnych poetów. Bardziej przemawiają do mnie i inspirują mnie teksty piosenek, szczególnie rockowych i grungowych zespołów, np. Nirvany.

Twórcy tych tekstów są dla mnie współczesnymi poetami.

Sama też chciałaby pisać dobre piosenki, ale wie, że tworzenie tekstów po polsku jest bardzo trud- ne. – Wystarczy spojrzeć na współczesne polskie piosenki. Są banalne – uważa Alicja.

Największym jej marzeniem jest praca w ukochanym zawodzie. Alicji ukończyła studia pedagogiczne w bialskiej Państwowej Szkole Wyższej. – Już po pierwszych praktykach w szkole stwierdziłam, że bardzo podoba mi się ta praca – przyznaje i zaraz dodaje, że ma też marzenie związane ze swoją pasją – chciałaby kiedyś dostać jakąś nagrodę literacką, ale nie jest to dla niej najważniejsze. – Taka nagroda byłaby miłym dodatkiem, do tego, co robię z miłością – mówi Alicja.

Oprócz poezji liczą się dla niej przede wszystkim ludzie. To oni dają jej najwięcej energii i chęci do działania. – Gdybym żyła w odosobnieniu, to nie miałabym o czym pisać. Przecież tyle wiemy, ile sami przeżyliśmy – mówi poetka, podkreślając, jak wiele radości daje jej dzielenie się z innymi tym, co sama czuje. – Czasem myślę sobie, że może kiedyś pomogę komuś tym moim pisaniem, może ktoś dzięki moim wierszom poczuje się lepiej albo zrozumie, że nie jest sam.

J uż w podstawówce zaczęła pisać rymowanki. Teraz się z nich śmieje, jednak w tamtych czasach była z nich dumna. Swoich gimnazjalnych prób poetyc kich też nie wspomina najlepiej, ale to właśnie wtedy powoli zaczynała kształtować się jej świadomość i smak literacki. Głównie dzięki książkom dla dorosłych, które niełatwo było nastolatce wypożyczać z biblioteki.

Od rymowanek po publikacje

– Od gimnazjum czytam nałogowo, ale lektury mnie nudziły. Dopiero kiedy pierwszy raz przeczytałam z trudem zdobytą książkę Jonathana Carrolla, stwierdzi- łam, że takie książki, to ja mogę czytać – śmieje się Alicja.

– Przeczytałam wszystkie powieści tego autora, ale chyba największy wpływ na moją świadomość wywarł

„Buszujący w zbożu” Salingera.

Gimnazjalistka, czytająca książki dla dorosłych, musiała wzbudzać nieufność rówieśników. Mimo to Alicja nigdy nie czuła się wyobcowana. – Zawsze miałam grono znajomych, którzy akceptowali i interesowali się wszyst- kim, co robiłam. Dzięki temu wielu z nich udało mi się zaciekawić literaturą – chwali się dziewczyna.

Jej pierwsze dojrzałe wiersze były bardzo rozbudowa- ne. Krótkimi formami, które teraz z dumą prezentuje szerszej publiczności, zainteresowała się dopiero na studiach.

Choć jest młodą poetką, piszącą głównie o uc- zuciach, to nie zamyka się wewnątrz własnego świata. Jest pełna pozytywnej energii, ro- zgadana i uśmiechnięta. Nie umiałaby żyć bez ludzi i książek. Będąc w gimnazjum, przeczytała

„Buszującego w zbożu” i to zmieniło jej życie.

Niedawno Alicja Panasiuk weszła do świata poezji publikowanej.

Just Breath Daj mi rękę Posłuchaj serca Rytmu Miłości

Weź jeden oddech pełen mnie A wypuszczając powietrze Wyznaj Miłość

Po prostu Oddychajmy

Lubię

Lubię być z Tobą nim światła zgasną Nim cichy oddech przechodzi w szept Lubię być z Tobą nim zaśniesz Nim na powieki nasze spadnie sen Lubię być z Tobą nim jakaś Siła Porwie Cię w nieświadomości ton Lubię być z Tobą bo lubię Ciebie I już nie chcę odchodzić stąd

Pocałunek

Głowa pełna śpiewu ptaków Oczy zaślepione nie widzą nic Usta nieme

Mają ważniejsze zajęcie Poznają właśnie Ciebie centymetr po centymetrze

tekst Edyta Tyszkiewicz, foto Joanna Żuk

22 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014

(13)

24 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 25

Ze Sławomirem Hetmanem, pasjonatem lotnictwa, byłym pilotem wojskowym i cywilnym, człowiekiem latającym obecnie na legendarnym MIG-15

w wersji szkolno-bojowej SBLim-2 , członkiem fundacji Legendy Lotnictwa i Polskie Orły ,

rozmawia Edyta Tyszkiewicz, foto Joanna Żuk

pasje

Niewielu mieszkańców naszego miasta wie, że na bialskim lotnisku swoją siedzibę mają dwie ogólnopolskie fundacje przywraca- jące życie legendarnym samolotom. Jak tu trafiły?

– Fundacje Polskie Orły i Legendy Lotnictwa działają tu głównie dzięki miłości do Białej Podlaskiej pasjonatów lotnictwa, w tym mo- jej. Znamy to miasto i wiemy, jak bogate są tu tradycje lotnicze, dlatego cieszymy się, że udało nam się przekonać obie fundacje, że bialskie lotnisko jest idealnym miejscem dla nich. Wspólnymi siłami, a nie było to łatwe, udało nam się wydzierżawić hangar i zdobyć przychylność władz na realizację naszych zamierzeń statutowych.

Skąd ta miłość do Białej Podlaskiej?

– Aleksander Daniluk, jeden z mechaników, jest urodzonym bialczaninem. Od połowy lat sześćdziesiątych obsługiwał samoloty wojskowe w różnych pułkach lotniczych.

Natomiast drugi mechanik Janusz Ziemba pochodzi z Zamojszczyzny, ale trafił tu do jednostki wojskowej w połowie lat osiem- dziesiątych z przydziału służbowego i został w Białej na stałe.

A Pan? Jaki jest Pana związek z naszym

miastem?

– Ja podobnie. Po skończeniu dęblińskiej podchorążówki dostałem przydział do tu- tejszej jednostki i służyłem w niej do 1994 roku. Później w drodze awansu służbowego trafiłem do Dowództwa Wojsk Lotniczych do Warszawy. W 2000 r. samoloty wojskowe zamieniłem na samoloty komunikacyjne i rozpocząłem nowy etap życia lotniczego. W Białej Podlaskiej mam rodzinę i choć cały czas wyjeżdżałem do pracy, to jednak dom mam tutaj.

Jest pan nie tylko pilotem, ale też wielkim pasjonatem lotnictwa. Jak to się zaczęło?

– Chyba już w żłobku, kiedy to zafascynował mnie stojący w Parku Ludowym w Lublinie samolot Li-2. Kiedy po wysłużonych latach w Polskich Liniach Lotniczych Lot został przerobiony na kawiarnię, ukryłem się w kabinie pilotów, czym narobiłem wiele kłopotu opiekunkom. A tak na poważnie, to zacząłem interesować się samolotami w szkole podstawowej, po spotkaniu z płk pil.

Witoldem Łokuciewskim. Jego opowieści, jak wyglądało lotnictwo przed drugą wojną światową, a później udział polskich pilotów w walkach na zachodzie Europy, zaintereso-

wały mnie na tyle, że przeczytałem wszyst- kie książki z biblioteki szkolnej o tematyce lotniczej. W końcu zdecydowałem się zda- wać do Liceum Lotniczego w Dęblinie. Udało się. Dzięki temu, że byłem uparty, w wieku szesnastu lat rozpocząłem szkolenie lotni- cze na samolotach, a rok później latałem już samodzielnie.

A jak pan trafił do Polskich Orłów?

– Siedem lat temu zjawił się u mnie kolega z pytaniem czy nie zechciałbym pomóc w przywróceniu do życia lotniczego samolotu odrzutowego TS-11 Iskra. Był to pierwszy samolot prywatny, odrzutowy, dawniej woj- skowy, a teraz mający istnieć administracyj- nie w przepisach cywilnych. Pojawienie się takiej maszyny w ówczesnych przepisach urzędowych było sporym zaskoczeniem dla pracowników Urzędu Lotnictwa Cywilnego.

I jak to bywa w takich przypadkach, począt- ki działalności trudno było nazwać łatwymi.

Ale podjął Pan wyzwanie…

– Przyznam szczerze, trochę nudziłem się z dala od czynnego latania. W domu, jak to w domu, zawsze jest coś do zrobienia. A mnie na lotnisko ciągnęło jak wilka do lasu.

W 1999 r. poleciałem na międzynarodowe

pokazy lotnicze w Radomiu. W tym samym czasie były już prowadzone zaawansowanie prace techniczne przy odbudowie samo- lotu SBLim-2 w Fundacji Polskie Orły. Był produkowany w Polskich Zakładach Lotni- czych jako licencja radzieckiego samolotu myśliwskiego MiG-15. Ponieważ miałem już doświadczenie w poruszaniu się po gruncie cywilnych przepisów lotniczych, wiceprezes Polskich Orłów zaprosił mnie do współpra- cy przy tym projekcie.

Który samolot jako pierwszy został przy- wrócony do życia?

– Iskra. Fundacja Legendy Lotnictwa pozy- skała ja z rąk prywatnych. Ten samolot, któ- ry prezentujemy na pokazach na AirShow w Radomiu, w 2013 r. został pomalowany tak jak egzemplarz Iskra o numerze 04 w 1963 r. Po niej był samolot SBLim- 2, któ- ry wzbudza na pokazach duże zaintereso- wanie wśród pasjonatów historii lotnictwa i sprawia, że kręci im się łezka w oku. Dla ludzi związanych z lotnictwem widok tego samolotu powoduje powrót w pamięci do czasów, miejsc i zdarzeń, o których wiedzą już tylko nieliczni.

Jaka jest jego historia?

– Egzemplarz, który mamy w hangarze, był wyprodukowany w Mielcu w 1953 r.

To samolot z numerem 006, przedostatni z pierwszej serii produkcyjnej Polskich Zakładów Lotniczych. Te pierwsze siedem samolotów było potwierdzeniem zdolności produkcyjnych przy budowie nowoczesnych samolotów odrzutowych. Po kilku latach eksploatacji 006 został przebudowany z wersji jednomiejscowej na dwumiejscową, stając się w ten sposób samolotem szkolno- -bojowym oznaczonym w dokumentacji technicznej jako SBLim-2. Na początku lat 90. XX w. podjęto decyzję o wycofaniu tego typu samolotów z eksploatacji w lotnic- twie wojskowym sił zbrojnych RP. Samolot przestał kilka lat w Zakładach Lotniczych, a później odkupiło go Muzeum Sprzętu Wojskowego i Lotnictwa w Łodzi. Od niego z kolei wykupiła go Fundacja Polskie Orły.

Mimo że był w idealnym stanie, spełnienie oczekiwań Urzędu Lotnictwa Cywilnego przy doprowadzeniu samolotu do stanu uży- walności według przepisów zajęło kilka lat.

Teraz możemy latać nim nie tylko nad Białą, ale też uczestniczymy w międzynarodowych pokazach lotniczych w kraju i za granicą.

Jakimi jeszcze samolotami opiekują się obie fundacje?

– W hangarze Polskie Orły mają też orygi- nalnego Messerschmitta BF-109 w wersji G. Był wystawiany w Muzeum Lotnictwa w Krakowie. Samolot ten został wydobyty z dna jeziora na początku lat 90. XX w. i odbudowany przez pracowników fundacji.

Po dzień dzisiejszy wielu Niemców intere-

suje się tym egzemplarzem. Oczywiście ten Messerschmitt nie lata. Żeby doprowadzić go do stanu używalności, potrzeba ogrom- nych pieniędzy. Jest jeszcze MiG-15, który po zakończenia odbudowy będzie jedynym tego typu samolotem latającym na świecie.

Na przywrócenie do życia lotniczego czeka jeszcze MiG-17 oraz śmigłowce SM-1 i Mi-4.

Natomiast Fundacja Legendy Lotnictwa ma tutaj samolot TS-11 ISKRA. Mam nadzieję, że w przyszłości stanie tutaj również le- gendarny samolot myśliwski z lat 30. XX w.

polskiej konstrukcji PZL-11c. Prace nad nim trwają już od dwóch lat. Fundacja chciała latający samolot, który byłby namacalnym świadectwem poziomu kształcenia politech- nicznego, myśli konstruktorskiej i możli- wości zakładów w okresie dwudziestolecia międzywojennego. To wyzwanie i trudne

zadanie, co nie znaczy, że niemożliwe.

Który z waszych samolotów wzbudza naj- większe zainteresowanie?

– Oczywiście MIG 15. Jest to jedyny w Europie latający MIG. Sensację wzbudza też ze względu na swoja historię i postrach, jaki budził w okresie wojny koreańskiej.

Skoro wspomniał pan o pokazach, to pro- szę powiedzieć, jak przygotowujecie się do udziału w nich.

– Tak jak w każdej dyscyplinie sportowej tak i tu trening przed pokazami to wielokrotne powtarzanie ewolucji poszczególnych figur, które później łączymy w całość, prezentując je na pokazach lotniczych w kraju i za gra- nicą. Dlatego mieszkańcy Białej od maja do końca października często mogą zobaczyć i usłyszeć nasze samoloty. W ciągu roku moż- na uczestniczyć w ok. piętnastu pokazach, staramy się więc, by tych treningowych było jak najwięcej. Niestety mocno ograniczają nas finanse.

A jak to wygląda od strony technicznej?

– Tak naprawdę wszystko zależy od mecha- ników. To najważniejsi ludzie w obsłudze.

Muszę powiedzieć, że mamy naprawdę świetnych mechaników. Olek Daniluk jest specjalistą od silnika i płatowca, a Janusz Ziemba odpowiada za awionikę. To od nich dwóch zależy przygotowanie samolotu do każdego lotu i jego bezpieczny przebieg. Dla porównania dodam, że na zachodzie takie samoloty są obsługiwane i przygotowywane przez grupy ok. 20-osobowe.

Podobno mamy jeden z największych pa- sów lotniczych w Polsce.

– Tak, ten pas został zbudowany na bardzo wysokim poziomie technicznym. Podłoże zostało tak przygotowane, że mimo braku konserwacji od jakichś 25 lat, pas wciąż nadaje się do eksploatacji i zapewnia nam bezpieczne wykonywanie startów i lądowań.

My, w miarę naszych możliwości, dbamy o niego. Sami zabiegamy o przygotowanie go do bezpiecznego wykonywania operacji lot- niczych. Od tego zależy przecież możliwość naszego bytowania tu i bezpieczeństwo lotów.

Jak wygląda przygotowanie pasa startowe- go do lotów?

– W przeddzień planowanych lotów zama- wiamy oczyszczarkę, taką jaką często można zobaczyć na ulicach miasta podczas zamia- tania dróg. Przed każdym pierwszym lotem bierzemy wiaderka i spacerem pokonujemy cały dystans od miejsca, w którym urucha- miam silnik i rozpoczynam kołowanie na pas startowy, do jego końca i z powrotem.

To ok. 6 km. Nigdy nie wróciliśmy z pustymi wiaderkami. Dzięki tym spacerom silniki samolotów, działające troszeczkę jak wielkie odkurzacze, nie wciągnęły niczego poza powietrzem. A i mi te spacery przysparzają trochę ruchu, czyli wszystko wychodzi na zdrowie.

Jako pasjonat historii lotnictwa zna Pan pewnie historię Podlaskiej Wytwórni Samolotów?

– Oczywiście. Biała Podlaska ma napraw- dę bogatą historię. Obecny hangar stoi na fundamentach kompleksu przedwojennych hangarów, a obok są fundamenty kompleksu pracowni konstruktorów wytwórni oraz

24 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 25

pasje

orzeł z Białej

(14)

26 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 27 reklama pasje

RAPID

wczoraj, dziś i jutro

tunelu aerodynamicznego, który pojawił się w Białej Podlaskiej wcześniej niż w kolebce lotnictwa niemieckiego w Getyngen.

Pracowali tu najlepsi inżynierowie w kraju.

Stosowali zasady organizacji i pracy takie jakie wiele lat później sprawdziły się w amerykańskiej Dolinie Krzemowej. Powstało tu prawie 1800 samolotów i konstrukcji lotniczych, a nowatorskie rozwiązania stosowane są po dzień dzisiejszy na całym świecie. Smutne, że prawie nikt ich nie kojarzy z Podlaską Wytwórnią Samolotów, a tym bardziej z Białą Podlaską. Proszę sobie wyobrazić, idea hamulców aerodyna- micznych, tak powszechnie stosowanych w samolotach i szybowcach po dzień dzisiejszy czy balast wodny, stosowany w konstruk- cjach nowoczesnych szybowców, to tematy opracowane właśnie tutaj, w Białej. Roz- wiązanie problemów wytrzymałościowych podwozia w wahadłowcach kosmicznych, nad jakimi pracowali specjaliści z amery- kańskich ośrodkach NASA pod koniec lat 60.

ubiegłego wieku, zostało opracowane przez pracowników-konstruktorów, którzy w la- tach dwudziestych i trzydziestych pracowali w Podlaskiej Wytwórni Samolotów. Historia tego miejsca jest przebogata i dobrze byłoby

ją znać.

To dlatego organizujecie Dzień Otwarty Fundacji Legendy Lotnictwa?

– Zgadza się, chcemy przypomnieć o tej historii. Chcemy też, żeby mieszkańcy miasta, związani z lotniskiem sentymentem, wiedzieli, że wokół hangaru znów toczy się życie. Poza tym nie znam drugiego takiego miasta w Polsce, które miałoby tego typu wojskowe samoloty, które można obejrzeć z bliska i dotknąć. Kolejny powód to nasz patriotyzm lokalny. Chcemy pokazywać, że Białej nie należy postrzegać jako miasta zapomnianego, gorszej kategorii, bo jest tu wiele rzeczy i miejsc, czym można się pochwalić.

Pierwszy edycja, w formie rodzinnego pik- niku lotniczego, odbyła się w tamtym roku.

Jesteście z niej zadowoleni?

– Tak, to pierwsze spotkanie z mieszkańcami wyszło naprawdę fajnie. Tym bardziej, że od pojawienia się pomysłu do realizacji minęło niewiele czasu. W tym roku też chcemy zachować formę pikniku, a że mamy więcej czasu na przygotowania, to mamy nadzieję, że będzie można przygotować nieco więcej atrakcji dla widzów i uczestników wspólnej rodzinnej zabawy. Pomagają nam w tym

nie tylko członkowie fundacji, ale też nasi przyjaciele i sympatycy lotnictwa.

Czy szykujecie jakieś ciekawe niespodzianki?

– Liczymy na współpracę z różnymi służ- bami mundurowymi, z motolotniarzami i zaprzyjaźnionymi pilotami samolotów prywatnych i balonów. Grupy militarno- -surviwalowe, parady motocyklowe i starych samochodów, zabawy sportowe i występy estradowe to propozycje, które powinny być przychylnie przyjęte przez bialczan w nie- dzielę 22 czerwca. Chcemy też przedstawić utytułowanych modelarzy z naszego regio- nu. W śród nich są nawet mistrzowie świata.

Chcemy stworzyć odpowiednie warunki, aby ich modele samolotów mogły zaprezen- tować się na wystawie i w locie. Mamy też nadzieję na chyba największą niespodzian- kę, tj. przylot na lot treningowy samolotu XA-41, który zaprezentuje Artur Kielak.

To naprawdę ogromna atrakcja nie tylko dla miłośników lotnictwa.

– Zgadza się. Planów mamy jeszcze wie- le. Marzymy o tym, żeby się rozwijać. W przyszłości chcielibyśmy stworzyć imprezę na skalę europejską. Wiele jednak zależy od przychylności władz i od sponsorów, których niestety na razie ubywa.

PPUH RAPID Sp. z o.o.

21-500 Biała Podlaska, ul. Prosta 7 www.RAPID.org.pl

Spółka RAPID rozpoczęła swoją działalność w 1988 roku, czyli ponad 25 lat temu. Jej udziałowcami są Barbara i Zenon Laszuk. Po wielu latach czynnego uczestnictwa w zarządzaniu spółką w 2013 roku Zenon Laszuk oddał jej prowadzenie w ręce nowego Zarządu, sam przyjmując funkcję kontrolną nad spółką jako Prezes Rady Nadzor- czej. Nowy Zarząd, w osobach Prezesa Marka Dreslera i Viceprezesa Pawła Kmiecia, kontynuuje w nowej formie organizacyjnej realizację postawionych celów.

Specjalistyczne i innowacyjne usługi branży budowlanej, jakie realizuje firma niemalże od początku swojego istnie- nia, są związane z szeroko pojętą ochroną środowiska i wytwarzaniem oraz wykorzystaniem ciepła.

Od blisko 20 lat RAPID specjalizuje się w Odnawialnych Źródłach Energii (OZE), właśnie w zakresie ciepła, a także innych typów energii, w tym elektrycznej. Szczególnie dobrze firma czuje się w systemach, wykorzystujących energię słoneczną.

Firma zbudowała i utrzymuje swoją bardzo silną pozycję w gronie najlepszych i najsilniejszych firm wykonawczych w kraju z branży ciepłowniczej z wykorzystaniem OZE.

Setki wykonanych w całej Polsce obiektów ciepłowni- czych z pompami ciepła, kotłowniami na biomasę i ko- lektorami słonecznymi ukazuje skalę nabytego doświad- czenia. Zamontowanie przez firmę ponad 30 tys. sztuk kolektorów słonecznych plasuje RAPID na pierwszym miejscu w Polsce wśród firm wykonujących tego typu montaże.

Obecny RAPID to spółka wykonawcza, ale jeszcze do niedawna firma prowadziła szeroki wachlarz działalności.

W 2009 roku Właściciele firmy, prognozując (jak się okazuje trafnie) tendencje rynkowe podjęli decyzję o radykalnych zmianach w konstrukcji i kształcie firmy.

Jednym z kluczowych elementów reorganizacji RAPID było wydzielenie z dotychczasowych struktur firmy jej zorganizowanych działalności, jako nowe, odrębne spółki.

Tak powstały:

Centrum Rozwiązań Grzewczych www.crg-energia.

pl, czyli spółka, która przejęła z RAPID handel w oparciu o obiekt w Białej Podlaskiej i w Wyszkowie,

IMPART www.impart-bp.pl, spółka, która przejęła z RAPID zarządzanie nieruchomościami,

SPART www.spart-pro.pl, spółka, która przejęła z RAPID wykonawstwo dowolnych konstrukcji stalowych na warsztatach w Sławacinku Starym,

THEZAURUS www.thezaurus .pl , spółka, która świad- czy usługi księgowo-doradcze zarówno dla nowopow- stałych z RAPID firm, jak i dla firm zewnętrznych w tym księgowość zarządcza i optymalizacje podatkowe oraz przekształcenia i reorganizacje.

Powstające w ten sposób firmy zapoczątkowały tworze- nie się nowej struktury firm skupionych wokół RAPID pod nazwą GRUPA RAPID. Nowopowstałe, przy udziale dotychczasowych pracowników RAPID, firmy zwiększają możliwości rozwoju poszczególnych przejętych z RAPID obszarów działalności.

– Słyszeliśmy różne opinie – mówi Zenon Laszuk – za- powiadano czarne scenariusze związane z przyszłością RAPID. Jednak kontrahenci, w tym również z sektora fi- nansowego obsługującego firmę, zaznajomione wcześniej z planami zmian, nie miały wątpliwości co do ich słuszno- ści. Będziemy ten kierunek realizować dalej – zapowiada Zenon Laszuk – to dopiero początek GRUPY RAPID.

26 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014

Cytaty

Powiązane dokumenty

Biała Podlaska * Luty 2013 * nr 1 * vol 1 miesięcznik społeczno-kulturalny..

Już sama ekspozycja wydaje się być bardziej ciekawa, a mniej nadęta, a co dopiero zajęcia edukacyjne, na których możemy wziąć do ręki i poczuć fakturę tego do tej

40 miesięcznik Biała Podlaska marzec 2014 miesięcznik Biała Podlaska marzec 2014 41 wydarzyło się. Wyburzony Ludowiec Papierowa wystawa

40 miesięcznik Biała Podlaska luty 2014 miesięcznik Biała Podlaska luty 2014 41 wydarzyło się. Biała Orkiestra charytatywnie Biała na lodzie Musical na

Bo choć nie krytykuje się już tak bardzo rozwodników, to robi się to w przypadku kobiet, które deklarują, że nie muszą być matkami.. Dziś można mieć nieślubne dziecko

Bardzo podoba mi się Biała, choćby z tego powodu, że mamy tu tak wiele pięknych terenów, gdzie mogę sobie pojeździć na rowerze.. Jeśli się chce, można znaleźć

Kiedy stało się jasne, że nie dla mnie jest już gra w piłkę, narty i sporty sprawnościowe – powitała nas chorwacka wyspa Hvar.. Cieplutkie słoneczko,

Wprawdzie pierwszy szkic nie wywołał, delikatnie mówiąc, za- chwytu – nie było w nim „ławeczki”, to już przy drugim podejściu udało mi się przekonać zleceniodawców do