• Nie Znaleziono Wyników

Pryzmat : bialski miesięcznik społeczno-kulturalny Vol.2 (2014) nr 3 (15)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Pryzmat : bialski miesięcznik społeczno-kulturalny Vol.2 (2014) nr 3 (15)"

Copied!
23
0
0

Pełen tekst

(1)

Zdrowa rywalizacja Dama w biznesie Poeta i bajkopisarz Magia liczby Pi

bialski miesięcznik społeczno-kulturalny

kwiecień 2014 * nr 3 * vol 2 egzemplarz bezpłatny

(2)

2 miesięcznik Biała Podlaska kwiecień 2014 miesięcznik Biała Podlaska kwiecień 2014 3 w tym wydaniu

str. 10

PRYZMAT Biała PodlaskaISSN 2300–018X

Biała Podlaska, ul. Marszałka Józefa Piłsudskiego 3 Koordynator wydawcy: Renata Szwed (r), tel. 83 341 61 44 Redaktor naczelny: Andrzej Koziara (ak), 690 890 580

Redakcja: Renata Szwed, Katarzyna Fronc, Edyta Tyszkiewicz, Małgorzata Tymoszuk, Karolina Laszuk, Joanna Olęcka, Radosław Plandowski, Foto: Małgorzata Piekarska, Elżbieta Pyrka, Zofia Mikonowicz, Andżelika Żeleźnicka, Natalia Wołosowicz,

Druk: Top-Druk, 18-402 Łomża, ul. Nowogrodzka 151A

Wydawca; Urząd Miasta Biała Podlaska, 21–500 Biała Podlaska, ul. Marszałka Józefa Piłsudskiego 3 e–mail: pryzmat@bialapodlaska.pl, www.facebook.com/magazynpryzmat

Nakład: 3000 egz. Egzemplarz bezpłatny.

Treści zawarte w czasopiśmiePryzmat Biała Podlaska, chronione są prawem autorskim. Wszelkie przedruki całości lub fragmentów artykułów możliwe są wyłącznie za zgodą wydawcy. Odpowiedzialność za treści reklam ponosi wyłącznie reklamodawca. Redakcja zastrzega sobie prawo do dokonywania skrótów tekstów, nadawania śródtytułów i zmiany tytułów. Nie identyfikujemy się ze wszystkimi poglądami wyrażanymi przez autorów na naszych łamach. Nie odsyłamy i nie przechowujemy materiałów niezamówionych. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wydawnictwo ma prawo odmówić zamieszczenia ogłoszenia i reklamy jeśli ich treść lub forma są sprzeczne z linią programową bądź charakterem pisma (art. 36 pkt. 4 prawa prasowego).

fotografia

Biała wczoraj i dziś – ul. Przechodnia 4 edukacja

Magia liczby Pi 8 pasje

Poeta i bajkopisarz Jacek Daniluk 10 kultura

Śpiew, który uszlachetnia 14 biznes

Dama w biznesie 16 modaModa odpowiedzialna 20

sztuka

Moja przygoda w muzeum 24 ludzie

Nazwy się zmieniają, a ja trwam – rozmowa z Grzegorzem Michałowski 26

msport

Zdrowa rywalizacja 28 miasto

Flirt z serialem się opłaca 32 psycholog – Karolina Laszuk

Niełatwe życie z ambitnymi rodzicami 33 do-słowny miszmasz

Świat według Edyty Tyszkiewicz 34 miasto

Bohaterowie bialskich ulic 35 kuchnia

Wegeteterianin też lubi jeść 36

Ziarna życia 37

kalendarz wydarzeń na kwiecień 38 wydarzyło się w marcu 40

fot. Natalia Wołosowicz

przez PRYZMAT

str. 14

str. 26 str. 16

str. 8 str. 20

str. 36

2

Andrzej Koziara

miesięcznik Biała Podlaska marzec 2014

od redakcji

Bociany wróciły do Polski. Wiosna przyszła z pięknym słońcem i wreszcie powoli wszyscy zmieniają opakowania z grubych, ciężkich i bezkształtnych kurtek i płaszczy na lżejsze, zwiewne, podkreślające naszą ludzką naturę – podglądania się nawzajem.

Nie wiem, dlaczego w zimie większość z nas preferuje czarne albo przynajmniej bar- dzo ciemne płaszcze i kurki, tak, że nawet czasem nie wiadomo, czy z naprzeciwka idzie mężczyzna czy kobieta. Niby powinno być to bez znaczenia, bo równość, i tak dalej. Ale przecież nie będę się oglądał za facetami. A już na pewno, gdybym szar- mancko otworzył drzwi dla faceta i miło się uśmiechnął, mógłbym dostać w zęby.

Dopiero na wiosnę wiem, z kim mam do czynienia. Budzą się nie tylko kwiatki, ptaszki, pszczółki i motylki, ale i my. Świat nabiera koloru nie tylko dlatego, że trawa zielenieje, ale pojawiają się żółte sukienki, czerwone buciki, no i wreszcie jest na co popatrzeć. Mogłoby się wydawać, że nasze panie czekały całą zimę za woalem lodu, żeby wraz z pierwszymi promieniami słońca oślepić nas swoją urodą, dekoltami, minispódniczkami i uśmiechami, które zdają się nabierać jakiejś zwodniczej mocy w blasku słońca.

I tu zachodzi pewna prawidłowość – każdej wiosny okazuje się, że te kolorowe su- kienki z poprzedniego sezonu mają niewłaściwy odcień, bo teraz nosi się pół tonu w tą albo w tamtą, i że właściwie to pół szafy należy oddać do Czerwonego Krzyża, bo nasze damy przecież takiego niemodnego ciucha nosić nie będą.

Większość facetów reaguje alergicznie na słowo słowo „moda”

(3)

5 dawniej i dziś dawniej i dziś

2013

1983

foto Adam Trochimiuk foto Adam Trochimiuk

biała podlaska ul. Przechodnia

(4)

6 miesięcznik Biała Podlaska kwiecień 2014 miesięcznik Biała Podlaska kwiecień 2014 7

Z

awsze lubiłam polskie święta z ich duchowym aspektem i domową atmosferą. Nie wyobrażałam sobie, że ktoś może celowo wyjeżdżać z Polski w tym właśnie czasie. Krytykowałam w duchu znajomych, którzy unikając świątecznych przygotowań, salwowali się zagranicznymi wycieczkami. – To ucieczka – myśla- łam i w duchu ganiłam globtroterskie zapędy. – Gdzie przywiązanie do tradycji? Gdzie rodzina?

No cóż. Już tak nie myślę.

Wielkanoc w Polsce szczególnie uciążliwa jest dla kobiet. To na nich spoczywa obowiązek świątecznych przygotowań: my- cie okien, trzepanie dywanów, wietrzenie pierzyn i pastowanie podłóg. Istne szaleństwo ogar- nia je w kuchni. Jak obejść się w Wielkanoc bez bab i mazurków?

Jak nie zaserwować żuru na zakwasie? Zaczyna się więc go- rączkowe bieganie po sklepach, by zastawić świąteczny stół. W końcu w drzwiach stanie cała rodzina…

Nie mówię, że nie lubię jej u siebie gościć. Lubię. Tylko, chcąc jak najlepiej wypaść przed rodzicami, teściami, bliższym i dalszym wujostwem, ogrania mnie paranoja. Tyko czy to jest najważniejsze? Pewnie że nie, i dobrze o tym wiem. Ale jakaś taka polska tradycja pcha ku takim świątecznym przedsta- wieniom, których akcja rozgry- wa się w lśniących czystością domach.

Braknie czasu i na religijną refleksję, zadumę, i cieszenie oka przyrodą, która w okolicach Wielkanocy budzi się do życia.

Może warto więc spędzić te święta inaczej?

Podczas gdy w naszym kraju wielkanocne szaleństwo ograni- cza się nie tyle do samego świętowania Zmartwychwsta- nia, co do przygotowań do niego w rodzinnym gronie, to

Hiszpanii, katolickiej przecież, jest inaczej. W końcu co kraj, to obyczaj.

W Wielki Tydzień Hiszpania wychodzi na ulice. Dla jej mieszkańców Wielkanoc to nie tylko święto rodzinne, ale element kultury. To „święto świąt”, podczas obchodów którego Hiszpanie (w przeciwieństwie do nas, Polaków) potrafią połączyć zadumę i radość ze Zmartwychwstania Pańskiego. Przez miasta uroczyście przechodzą procesje z ogromnymi platformami, na których ustawione są figury Chrystusa, Matki Bożej i całymi scenami z Drogi Krzyżowej. Kilkaset osób idzie w tym barwnym korowo- dzie w przebraniach pokutników i rzymskich żołnie- rzy. Idą też przedstawiciele duchowieństwa, policja w galowych strojach, dzieci i dorośli z palmami. To istne widowiska teatralne, do których Hiszpanie przygotowują się wiele miesięcy. Kilkugodzinnych procesji jest bowiem w Wielkim Tygodniu kilka. Rozpoczyna je radosna procesja w Niedzielę Palmową na cześć wjazdu Jezusa do Jerozolimy. Od Wielkiego Czwartku pochody nie są już tak pogodne – przybierają atmosferę powagi i zadumy.

Przed Wielkanocą nie tylko w teatrach, ale na placach i ulicach organizowane są misteria religijne przedstawia- jące mękę i śmierć Jezusa.

Szczególnie spektakularne są obchody świąt w południo- wej części Hiszpanii, Andaluzji. W Katalonii Wielkanoc jest już spokojniejsza, więc można nie tylko podziwiać procesje, ale i aktywnie w nich uczestniczyć. To musi być niesamowite doświadczenie. Może warto więc zastano- wić się, czy choć raz nie spędzić tych świąt właśnie tam.

A będąc już w Barcelonie, koniecznie trzeba wybrać się do La Sagrada Familia, czyli Świątyni Pokutnej Świętej Rodziny. To niesamowite dzieło życia Antonio Gaudiego, zwanego architektem Boga. On sam zwykł mówić, że architekt nie jest twórcą, a jest jedynie kontynuatorem dzieła „wielkiego Architekta”. Choć bazylika od ponad stu lat ciągle jest w budowie, to jednak dźwigi i robotnicy nie przeszkadzają w refleksji, do jakiej składnia Gaudi. Swoją pracą złożył hołd Bogu, czerpiąc inspirację z natury, jaką stworzył Bóg. Na dłużej warto zatrzymać się przy fasadzie Męki Pańskiej z rzeźbami uważanymi za jedne z najpiękniejszych współczesnych rzeźb sakralnych. Ich miejsce nie jest przypadkowe. Gaudi chciał, by zachodzą- ce słońce oświetlało końcowe etapy życia Chrystusa na Ziemi. Na tej fasadzie doskonale widoczne jest cierpnie i smutek, towarzyszący śmierci Chrystusa, a jej kontem- placja sprzyja chwilom zadumy i rozważań nad istotą świąt Wielkiej Nocy.

Ś

w. Grzegorz Wielki (+604), Ojciec Kościoła, takimi słowami komentował ludzkie troski o życie, zbawienie i przemijanie. Mimo że od jego czasów minęło ponad 1600 lat, ludzkie problemy wydają się być ciągle do siebie podobne. Bez względu na wy- znawany światopogląd, przekonania czy wyznanie, stawiamy sobie nurtują- ce pytania o raj, piekło, życie poza- grobowe czy istnienie duszy. Pytania te stają się bardzo naglące w obliczu choroby lub utraty kogoś bliskiego. Co jest po śmierci? To pytanie pozostaje bez odpowiedzi i ludzki rozum stoi przed nim bezradny jak dziecko. O ile doświadczamy życiowych przeżyć i możemy się nimi dzielić z innymi, o tyle nikt nie powrócił ze śmierci, by nam opowiedzieć, jak jest po drugiej stronie. Doświadczenie śmierci i tego, jak jest po drugiej stronie, wymyka się naszym doświadczeniom i wyobra- żeniom. Kardynał Ratzinger w swoim nauczaniu wskazywał na Chrystusa, który pierwszy przeszedł przez śmierć i powrócił. Podąża przed nami jak przewodnik z pochodnią i wprowadza nas w tajemnice niedostępne ludzkie- mu poznaniu.

Zmartwychwstały Chrystus nie objawia nam całości prawdy o śmierci i życiu wiecznym. On, w sposób odbiegający od dzisiejszych reklam i gwarantowanych doznań, kieruje do nas słowa bez ładunku sensacji.

Przekazuje nam informacje przez słowa, a nie przez zmysły. Dlatego też Kościół od swojego początku prze- kłada słowa na symbole, które dają możliwość przeczuć to, czego nie da się wypowiedzieć słowami. Kiedy gromadzimy się na wspólne przeżywa- nie Triduum Paschalnego, już w Wielką Sobotę obserwujemy symbol ognia i nowego paschału, który płonąc w nocy, rozświetla ciemność, a połączony ze

śpiewanym orędziem wielkanocnym, wyobraża Jezusa, Zwycięzcę Śmier- ci. Rozbrzmiewający w kościołach

„exultet” jest pieśnią wzywającą niebo i mieszkańców ziemi do chwalenia Boga, który w Jezusie pokonuje śmierć, powraca do życia i całej ludzkości ogłasza zbawienie. Wsłuchując się w treść Orędzia Wielkanocnego, śledzimy dzieje ludzkości i świata, w których nieustannie obecny jest Bóg, od stwo- rzenia, przez grzech pierworodny po przyjście Jezusa Chrystusa i odkupie- nie. W dziejach przedstawianych w Biblii a proklamowanych w śpiewie człowiek odkrywa, że zdolny jest do odnajdywania harmonii i przeżywa- nia wewnętrznej metamorfozy. Jest to odkrywanie nadziei, że jesteśmy zdolni już tutaj, na ziemi, dotykać rzeczywistości, do której zaprasza nas Zmartwychwstały Chrystus.

Święta Wielkanocne nieprzypadko- wo obchodzimy wiosną, kiedy cała przyroda budzi się z zimowego snu, by na nowo ogłaszać całemu świa- tu, że uśpienie jest tylko chwilowe.

Zmartwychwstanie Chrystusa, które świętujemy uroczyście podczas każdej Wielkanocy, rzuca nowe światło na ludzkie życie i przemijanie. Bóg obda- rował nas pięknym prezentem, jakim jest życie. Podczas świąt spotykamy się z rodziną i przyjaciółmi, by wielkanoc- ną radość przeżywać wspólnie. Pełni wiary w Chrystusa Zmartwychwstałe- go, po przeżytych rekolekcjach i spo- wiedzi, możemy z odwagą powiedzieć, że życie ludzkie zmienia się, ale się nie kończy. Cieszmy się życiem, korzystajmy z wszystkiego, co dobre, dzielmy się radością i wiarą, byśmy u kresu naszego życia mogli stanąć przed Chrystusem Zmartwychwstałym i we wspólnocie ze wszystkimi świętymi, aniołami i naszymi bliskimi śpiewać radosne „Alleluja” w życiu, które nie ma końca. .

Katarzyna Fronc

felieton felieton

Świąteczne

szaleństwo

wielkanoc

ks. Andrzej Danieluk

dyrektor Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego w Białej Podlaskiej

Polska trady- cja pcha ku takim świątecznym przed-

stawieniom, których akcja roz-

grywa się w lśniących

czystością domach.

Braknie czasu na religijną refleksję,

zadumę.

Śmierci ciała lęka się każdy cz łowiek, śmierci duszy – niewielu.

O śmierć ciała, która niewątpli- wie kiedyś przybędzie, wszyscy się troszczą, aby nie przyszła, toteż o to się starają. (...). A jeśli [człowiek] zabiega o to, żeby nie umarł, to daremnie się trudzi; o to się stara, aby jak najbardziej ją odwlec, a nie żeby jej uniknąć; jeżeli jednak nie chce grzeszyć, to nie potrzebuje się trudzić i żyć będzie na wieki. Obyśmy mogli pobudzić ludzi, a z nimi i siebie również nakło- nić, abyśmy tak miłowali trwałe życie, jak ludzie kochają życie przemijające. Czego to człowiek nie czyni w niebezpieczeństwie utraty życia? Gdy miecz nad ich karkami zawiśnie, ludzie oddają wszystko, cokolwiek dla utrzymania życia zachowali. Któż nie oddaje natych- miast wszystkiego, aby go nie za- bito? A może po oddaniu tego i tak zostanie zabity? Któż dla zacho- wania życia nie zgodzi się stracić tego, z czego żył, przenosząc życie żebracze nad rychłą śmierć? Kto, gdyby mu powiedziano: odpłyń, abyś nie umarł, nie uczyniłby tego, aby śmierć odroczyć? Kto, gdyby mu powiedziano: pracuj, aby śmier- ci uniknąć, byłby leniwy? Łatwe rzeczy Bóg nakazuje, abyśmy wiecznie żyli, a o wypełnienie tego nie dbamy❞

św. Grz gorz Wielki, Komentarz do Księgi Hioba [21, 30]

(5)

9 edukacja edukacja

cieszą się, że aktualnie ich podopieczni są na pierwszym i drugim miejscu. – Nasi uczniowie są wyjątkowi – zapewnia z uśmiechem Kozaczuk.

Na sukcesy uczniów składa się nie tylko ich talent, ale także zaangażowanie ich nauczycieli i dyrekcji szkoły, która realizuje dwa projekty unijne „Nowoczesna edukacja” i „Świadomi swojej przyszłości”. Dzięki temu szkoła dysponuje wieloma po- mocami naukowymi, w tym tablicami interaktywnymi. – Dzięki temu lekcje stają się bardziej atrakcyjne, dzieci chętniej w nich uczestniczą – zapewniają pedagodzy.

– Zdajemy sobie sprawę, że to trudny przedmiot, ale chcemy pokazać uczniom, że matematyka nie gryzie. Że można się też nią bawić. Że to nie tylko trudne przykłady, jakie trzeba rozwią- zać, to nie tylko kartkówki i odpytywanie przy tablicy – mówi Kozaczuk.

Matematyka do życia i zabawy

Choć nauczyciele chętnie chwalą się matematycznymi osiągnię- ciami kilku uczniów bialskiego PG 3, to popularyzują tę dziedzi- nę wiedzy wśród wszystkich gimnazjalistów. Świadczy o tym choćby ostatni akcja – Dzień Liczby Pi. W salach lekcyjnych, ale i na szkolnych korytarzach uczniowie brali udział w licznych konkursach i zabawach. – Czteroosobowe drużyny za pomo- cą starych gazet, nożyczek i taśmy budują bryły platońskie.

Wygrywają ci, których konstrukcja będzie najbardziej stabilna i estetyczna. Ale to nie wszystko. Mamy na ścianach krzyżówki matematyczne i rebusy – wyjaśnia Dorota Trochimuk. Koza- czuk dodaje, że podczas takiego dnia jak ten poświęcony liczbie Pi angażują się chętnie wszyscy uczniowie, nie tylko ci piątkowi i czwórkowi. Wiedzą bowiem, że matematyka jest im potrzeb- na do życia.

tekst Katarzyna Fronc

foto: Natalia Wołosowicz, archiwum

P

ierwszoklasistka Ola Martyniuk oraz jej starsi koledzy z klasy trzeciej Rafał Kołaczkowski i Benedykt Lewandowski to – jak zapewnia nauczycielka Beata Beczek – matema- tyczni geniusze. Choć jest polonistką, a może właśnie dlatego, docenia ich umiejętności i pracę, jaką wkładają w podnoszenie swojej wiedzy. – To bardzo skromne dzieciaki, które z własnej woli przychodzą do szkoły w sobotę, by uczestniczyć w kółku matematycznym. To naprawdę niezwykłe, że tak się angażują – chwali młodych matematyków. Oni sami mówią, że w matema- tyce lubią logiczne myślenie.

Z iskrą matematyczną

Wszyscy troje zakwalifikowali się ostatnio do finału Konkursu Matematycznego Pangea organizowanego przez Międzynaro- dowe Gimnazjum nr 51 i Liceum Ogólnokształcące Meridiam w Warszawie. Swoich nauczycieli i rodziców przyzwyczaili już do tego, że zajmują czołowe miejsca w kraju. Ostatnio Ola została laureatką konkursu matematycznego organizowanego przez Kuratora Oświaty w Lublinie. – Dzięki temu już w pierwszej klasie wie, że nie będzie pisała na egzaminie kończącym gim- nazjum części matematycznej i przyrodniczej. Zdobyła w finale maksymalną liczbę punktów: 35 na 35 możliwych – podkreśla nauczycielka matematyki Albina Kozaczuk, która skutecznie za- raża pasją do matematyki swoich uczniów, podobnie jak Dorota Trochimuk i Zenon Szubarczyk.

– Ci, którzy udzielają się w kółku matematycznym, mają to coś.

Nazwałabym to iskrą matematyczną, choć, żeby osiągać sukcesy jak nasi uczniowie, potrzeba też dużo pracy – mówi Kozaczuk.

Zachęcić do rachowania

Uczniowie bialskich gimnazjów zmagają się z matematyką, fizyką i chemią w Bialskiej Lidze Zadaniowej. Matematycy z PG3

Podczas gdy inni siedzą przed telewizorami albo sefrują po Internecie, oni – gimnazjaliści z bialskiego Publicznego Gimnazjum nr 3 – rozwiązują skomplikowane zadania ma- tematyczne. Zapewniają, że to sposób na relaks i równo- cześnie dobra zabawa. Ich nauczyciele cieszą się, że to, co sprawia przyjemność ich uczniom, przekłada się na sukcesy w rozmaitych konkursach.

Magia liczby p i

(6)

10 miesięcznik Biała Podlaska kwiecień 2014 miesięcznik Biała Podlaska kwiecień 2014 11 pasje pasje

Poeta i bajkopisarz

Jacek Daniluk to utalentowany literacko przedsiębiorca. Prowadzenie biznesu zaska- kująco łączy z pasją, jaką jest pisanie. Zaczął blisko dekadę temu. Jak wspomina, poczuł wewnętrzną potrzebę wyrażenia swoich uczuć i przelania ich na papier w 2005 roku.

Zaczęło się od inspiracji

– Śmierć papieża Jana Pawła II była tym momentem. Kiedy oglądałem w telewizji relację z pogrzebu Ojca Świętego, uznałem, że muszę to opisać – wspomina początki przygody z poezją Daniluk. „Epitafium”,

„Starość” i inne wiersze, jakie wtedy po- wstały, złożyły się na tomik zatytułowany

„Jego śladem”, który parę lat później został opublikowany. Mimo że upłynęły od tego czasu już cztery lata, nadal cieszy się dużą popularnością. – Ciągle są jakieś dodruki – przyznaje zadowolony autor, choć wspomi- na, że wydawca na początku zdecydował o publikacji zaledwie pięciuset egzemplarzy.

Jego wiersze, przepisywane i kserowane, czasem ze zmienionymi tytułami, krążą po całej Polsce. – Często telefonują do mnie ludzie, którzy gdzieś się na nie natknęli.

Chcą o nich porozmawiać, niekiedy niestety nawet przed 8 rano w niedzielę. Dwa ty- godnie temu zadzwoniła kobieta z Puław, która wiersz „Różaniec”, opowiadający o staruszce modlącej się o nawrócenie syna, miała wydrukowany na kartce. Był na niej też dopisek „Skopiuj i podaj dalej” – śmieje się autor.

Na okładce pierwszego tomiku Daniluka jest zdjęcie jego córki. – Zrobiliśmy je podczas naszej podróżny do Włoch, w Castel Gandolfo. Izę tłum na rękach poniósł do papieża. Martwiliśmy się, żeby tylko wróciła tą samą drogą – wspomina poeta.

To pokazuje, jak ważna jest dla niego nie

Pełne rymów, dowcipu, a jednocześnie z morałem – takie są wierszyki i bajeczki wujka Jacka, czyli z wykształcenia inżyniera telekomunikacji, a z zawodu bial- skiego sprzedawcy okien Jacka Daniluka. W kolorowej oprawie ilustratorskiej są atrakcyjną lekturą dla najmłodszych. Dzieciom sprawiają radość, a autorowi frajdę i satysfakcję.

10 miesięcznik Biała Podlaska kwiecień 2014

tekst Katarzyna Fronc

foto Natalia Wołosowicz

(7)

13

pasje pasje

tylko wiara, ale i rodzina. To druga jego inspiracja, bowiem bajki dla dzieci zaczął pisać za sprawą młod- szej córki. – Iza przyszła kiedyś z przedszkola i miała nauczyć się jakiegoś wierszyka. Wydał mi się smutny.

Wtedy powiedziałem: tatuś napisze ci coś weselszego.

Tak powstał pierwszy wierszyk pt. „Biedroneczka”

– opowiada pan Jacek. Przyznaje, że córka jest jego natchnieniem. – Czasem mi coś podpowie, jak wtedy, gdy głośno zastanawiałem się w domu, co napisać o zwierzętach domowych, bo takie zlecenie dostałem z wydawnictwa. Iza na to: tatusiu, a dlaczego świnki mają zakręcone ogonki? – z uśmiechem wspomina Daniluk.

Podróże geograficzne i literackie

Zwiedzanie to druga wielka pasja Daniluka. Był już w ponad trzydziestu krajach, co ma swoje odzwiercie- dlenie na domowych półkach. – Zbieram kubki z róż- nych miejsc – przyznaje bialczanin. W swojej kolekcji ma ich ponad trzysta. Jak każdy kolekcjoner na swoje eksponaty chucha i dmucha. – Absolutnie nie spełniają praktycznej roli. Nie pijemy z nich kawy – zapewnia roześmiany.

Daniluk podróżuje także literacko. Swoich młodych czytelników zabiera w podróże dalekie i bliskie – świadczą o tym kolejne tomy jego rymowanych bajek

„Między nami zwierzakami”. Dzięki niemu dzieci od- wiedzają las, łąkę, podwórko, ale też bardziej odległe i egzotyczne miejsca, jak choćby Afrykę.

Pan Jacek swoje podróże – te prawdziwe, geogra- ficzne – niekiedy, jak to literat, łączy ze spotkaniami autorskimi. Ostatnio w Sztokholmie spotkał się z tam- tejszą polonią w ramach promocji nowej serii książek

„Rymowanki wujka Jacka”. – Ludzie z Białej i okolic, którzy znają moją twórczość, opowiadają o niej swoim znajomy, rodzinom – wyjaśnia, jak organizowane są jego spotkania z czytelnikami. Jak się okazuje, taka poczta pantoflowa jest bardzo skuteczna.

Bialski poeta ma także spotkania z najmłodszymi w miejscowych przedszkolach i szkołach, ale nie tylko. Zdarzają się wyjazdy na spotkania autorskie w różnych miastach Polski. – Chętnie zabieram wtedy ze sobą rodzinę, żeby przy okazji coś zobaczyć, zwiedzić – mówi Daniluk.

Baju, baju…

Rymy – jak sam mówi – przychodzą mu łatwo. Ale nie o nie tylko autorowi chodzi. – Moje wszystkie wierszy- ki czy bajki mają morały. Ostatnio, będąc na spotkaniu z przedszkolakami, na jakiejś tablicy zauważyłem hasła typu: Myjemy ręce przed jedzeniem. Okazało się, że do wszystkich miałem odpowiedni wierszyk, np. o Musze flejtusze czy, a propos bezpieczeństwa, o słoniu, którego chciał zjeść krokodyl – wyjaśnia autor.

Jego wiersze, choć dla dzieci, podobają się też doro- słym. Szczególnie tym z poczuciem humoru. – Nie- które wiersze mają drugie dno – mówi poeta. Dorośli doceniają jego rymowanki, bo te są alegoriami.

Swoją twórczością Daniluk dzieli się z innymi bialski- mi literatami zrzeszonymi w klubie Maksyma. – Udzie- lam się w nim od ładnych paru lat – przyznaje. Oprócz swojej poważnej twórczości poetyckiej na spotkaniach Maksymy prezentuje czasem wiersze dla dzieci. – Nie uważam ich za poezję, ale zdarza się, że jako prze- rywnik na spotkaniach klubu, czytam je członkom Maksymy – przyznaje Daniluk.

– Zaobserwowałem, że moje wierszyki podobają się dzieciom, są nimi zainteresowane, ale to dorośli, czytając je, się zaśmiewają – mówi bialczanin, podając za przykład wierszyk o osie, która męża szukała: – Jego puenta była taka: Są osoby, stąd wynika, którym trzeba kierownika. Warto czasem użyć siły, by do szczęścia się zmusiły.

Od wierszy po scenariusze

Kolejną obok literatury pasją pana Jacka jest histo-

ria. – Tym bakcylem zaszczepiłem się jeszcze w mojej kochanej szkole podstawowej w Komarnie – wyjaśnia.

Szczególnie interesuje się historią lokalną. Stara się ją przybliżać w scenariuszach przedstawień teatralnych, jakie czasem powstają z osobistej potrzeby Daniluka, a czasem na zamówienie. Chętnie sięgają po nie szkoły czy amatorskie teatrzyki. – Szczególnie dobrze współ- pracuje mi się z młodzieżą z Zespołu Szkół w Janowie Podlaskim, która dotąd wystawiła kilka przedstawień na podstawie moich scenariuszy, m.in. o księdzu Brzó- sce pt. „Kuszenie” czy „Zawiniątko”. To historia nie- mowlęcia pozostawionego przez pędzonych na Sybir powstańców, które zostało wychowane w niedalekiej Dąbrowicy przez bezdzietne małżeństwo – wyjaśnia Daniluk. Cieszy go, kiedy szkoły chcą promować rodzi- mą, tak przecież bogatą historię i tradycję.

Scenariusz jego autorstwa na warsztat wzięła też młodzież z bialskiego liceum im. S. Staszica, która w reżyserii Małgorzaty Górak wystawiła „Jajko królo- wej Marysieńki”. – To bialska historia Radziwiłłów, w której chciałem przekazać jak najwięcej faktów historycznych, ale ubrać je w atrakcyjną dla współcze- snej młodzieży formę, dlatego wszystko osnułem na kanwie dworskiej intrygi. Do tego wszystkiego doszły kostiumy z prawdziwego zdarzenia – mówi Daniluk.

Opowiada, że pracując nad tym scenariuszem dowie- dział się, że prawdopodobnie jedna z córek królowej Marysieńki urodziła się w Białej Podlaskiej. – Sobieski był bowiem bratem żony Michała Radziwiłła. Już jako król tu nie bywał, ale wcześniej tak – wyjaśnia.

Ustalone fakty historyczne, jakie umieszcza w swoich scenariuszach, konsultuje z regionalistą Szczepanem Kalinowskim. – To gawędziarz o ogromnej wiedzy, z którym rozmowy bardzo mi pomagają w pracy – za- chwala Daniluk. Aktualnie pracuje nad scenariuszem bitwy z insurekcji kościuszkowskiej, jaka rozegrała się pod Terespolem w 1794 roku. – Znajdzie się też w tej historii intryga romansu Tadeusza Kościuszki z córką ówczesnego wojewody Sosnowskiego z Sosnowicy – zdradza autor.

Rymowanki w biznesie

W swoim zbiorze pan Jacek ma wiele rymowanych wierszyków, które z chęcią czytają dorośli. Jeden z nich, o oszczędzaniu, został kupiony przez firmę ubezpieczeniową i wydany w formie reklamowej książeczki. – Jakaś pani z działu marketingowego tej firmy zadzwoniła i poprosiła, abym przesłał na jej maila, kwotę, jaką życzę sobie za ten wierszyk.

Nie miałem pojęcia, ile zażądać. Ostatecznie popro- siłem o jakąś symboliczną kwotę. Na szczęście mój mail gdzieś się zagubił, a firma sama zdecydowała, ile mi zapłacić – wspomina z uśmiechem Daniluk.

Z uśmiechem, bo okazało się, że rymowanki są w cenie. Jeden wierszyk wystarczył czteroosobowej rodzinie na samolot i zakwaterowanie podczas zwiedzania Aten.

– Przyznaję, że wcześniej, kiedy żona widziała mnie nad kartką papieru, goniła mnie do czegoś pożytecz- nego. Na szczęście sytuacja zmieniła się, gdy z wydaw- nictwa przyszedł pierwszy przelew – śmieje się pan Jacek, zastanawiając, czy żona się na niego nie obrazi, że zdradza rodzinne tajemnice.

Dowcipne rymy pomagają Danilukowi w prowadzo- nym biznesie. Kiedy wysyła maile do dostawców, często są rymowane. – Zdaję sobie sprawę z tego, że wywołują uśmiech na twarzach pracowników. Na szczęście znają mnie od wielu lat i moje zamówienia traktują poważnie, mimo że przekazuję je w żarto- bliwej formie – mówi Daniluk, który klientom do zakupionych okien czasem dorzuca swoje książki. – Jest zainteresowanie i jednym, i drugim – śmieje się i przyznaje, że na porządku dziennym jest pytanie: To pan pisze?

(8)

14 miesięcznik Biała Podlaska kwiecień 2014 miesięcznik Biała Podlaska kwiecień 2014 15 kultura kultura

tekst Edyta Tyszkiewicz

foto Natalia Wołosowicz

N

iedawno miałam przyjemność przysłuchiwać się próbie tego wielo- krotnie nagradzanego, istniejącego od 1996 roku chóru. Pozwolono mi w niej uczestniczyć pod warunkiem, że nie będę przeszkadzała.

Siedzę więc cicho w maleńkiej szatni oddzielonej od salki prób, tylko dwoma słupami i drewnianymi ławkami. Zupełnie niezamierzenie chór sprawił mi ogromną radość, wykonując jeden z utworów sakralnych mojego ukochanego kompozytora – Mozarta.

Dyrygujący i dyrygowani

Pomimo późnej pory obecni są prawie wszyscy chórzyści. Brakuje tylko tych, którzy nie mogli przybyć z powodu choroby. Między licealistami i studentami siedzą dzieci z podstawówki. Jedyny podział, jaki się tu liczy, to podział na głosy. Z zadziwieniem słucham sakralnych utworów muzycz- nych i patrzę na ogromne zdyscyplinowanie młodych ludzi. W tej chwili dyrygent i jego wskazówki są najważniejsze.

Podczas próby zdarzają się krótkie przerwy na wymianę zeszytów z nutami. Sala zamienia się wtedy w brzęczący rój. Zaczynają się pospieszne rozmowy i śmiechy, ale wystarczy jedno „ciii” dyrygenta i wszyscy milkną, oczekując na pierwszy akord akompaniatora.

Mam wrażenie, że Piotr Karwowski, założyciel i dyrygent chóru, jest bardzo surowym nauczycielem. Kiedy już po próbie pytam o to młodzież, ze śmiechem zaprzeczają. – Tak naprawdę w chórze musi być dyscyplina.

Trzeba przecież w ryzach utrzymać tyle osób – mówi Kinga, jedna ze star- szych dziewcząt. Musi pani wiedzieć, że właśnie to nas przyciąga i chętnie się jej poddajemy. Pan Piotr nas wychowuje, uczy nas też wartości, jakimi powinniśmy się kierować w życiu, a poza próbami jest bardzo wesołym człowiekiem i lubi żartować.

– Dzieci uczą się tu pilności, obowiązkowości i sumienności – zaznacza dyrygent – te cechy procentują później w dorosłym życiu zawodowym i prywatnym.

Przyjemna ciężka praca

Przysłuchując się, jak powtarzają kolejne frazy czy obszerne fragmenty pieśni, widzę, jak ciężką pracę muszą wykonać ci młodzi ludzie, by móc później osiągać wspólne sukcesy. – Na każdej próbie przerabiamy po kilka czy nawet kilkanaście utworów chóralnych. Nasz repertuar jest bardzo szeroki i trudny – mówi Karwowski, który zajmuje się też tłumaczeniem młodzieży tekstów łacińskich. – Trafiają do nas dzieci ze szkół podstawo- wych. Takie dziecko dopiero po trzech, czterech latach może poznać cały repertuar i śpiewać na bardzo wysokim poziomie – wyjaśnia nauczyciel.

Próby odbywają się pięć razy w tygodniu. Trzy próby podzielone są na głosy, a w dwóch musi uczestniczyć cały skład, czyli około dziewięćdzie- sięciu osób. Do tego dochodzi uczestnictwo w liturgii mszy świętej oraz wyjazdy na koncerty i festiwale. – Przychodzenie tutaj jest dla nas czymś normalnym, zaprogramowanym – Kinga to chyba największa gaduła w zespole. – Nie ma czegoś takiego, że nam się nie chce.

– Tego nie da się opisać. To mocno wciąga – dodaje piętnastoletnia Laura. – Nawet jak się jest chorym, to chce się iść na próbę. Trudno z tego zrezygnować.

Słowa dziewczyn potwierdzają też ci, którzy już dawno z powodu studiów czy pracy, wyjechali do innych miast. – Pracuję w Warszawie, więc uczest- nictwo w próbach nie jest taką prostą sprawą – Karol śpiewa w chórze osiem lat – ale gdy jestem w Białej, zawsze tu przychodzę.

Dwie Ole, studentki, które mogą pochwalić się najdłuższym stażem w chórze, też uczestniczą w próbach, gdy tylko są w rodzinnym mieście.

– Wiadomo, jak śpiewa się dziesięć lat, to ciężko się odzwyczaić – mówi jedna, a druga dodaje: – Jestem tak bardzo przywiązana do tego chóru, że nie szukam żadnego innego, bo to nie to samo.

Wielka śpiewacza rodzina

Zespół stanowią dzieci od 8. roku życia i młodzież aż do 25. roku życia,

mimo to widać, że wszyscy dobrze się ze sobą czują. I choć zdarzają się czasem kłótnie, to jak mnie przekonują chórzyści, nie są one powszech- ne i zazwyczaj wszyscy mogą na sobie polegać. – To normalne, że starsi pomagają młodszym – zapewnia Dorota, która od dziewięciu lat śpiewa w chórze. – Jesteśmy równi, nikt nad nikim nie góruje.

– To znaczy pan Piotr góruje – wszyscy wybuchają śmiechem, a Dorota kontynuuje: – Może to banalnie brzmi, ale my naprawdę jesteśmy wielką rodziną. Tutaj zawiązują się przyjaźnie i miłości na długie lata.

– Jest też kilka par, które poznały się tutaj i zawarły związki małżeńskie – dodaje ktoś inny. – Wszystkie moje największe przyjaźnie są właśnie z chóru – mówi Kamil. Trafił do niego pięć lat temu. Obecnie studiuje w Lublinie, ale na próbach stara się być raz w tygodniu. – Do chóru wciągnęli mnie moi bracia. Dzięki temu związałem się z muzyką na dobre, studiuję muzykologię i śpiewam w chórze akademickim. Poza tym chór to nie tylko śpiewanie, to też cudowne wycieczki, ogniska, spotkania – wylicza chłopak.

Akompaniator Paweł związany z chórem od 2001 roku obserwuje, co na przestrzeni lat dzieje się wśród jego członków. – Pomimo dużej rotacji te przyjaźnie naprawdę trwają. Ludzie ze starych składów spotykają się prywatnie, przychodzą też na wieczorki poetyckie czy wieczory z muzyką sakralną, które tutaj organizujemy – wyjaśnia.

O rotacji mówi też dyrygent. – Pomimo tylu lat, ta praca nie nudzi i nie brak mi sił. To jest niby ten sam chór, ale ciągle nowi ludzie, więc tak naprawdę co trzy, cztery lata to jest inny zespół – przyznaje Karwowski.

Jest dumy ze swoich podopiecznych i zapewnia, że praca z nimi daje mu ogromną satysfakcję: – Proszę zauważyć, jak pomimo różnic wiekowych te dzieci się do siebie odnoszą. Nie ma między nimi wywyższania się, agresji, niechęci. Oni sobie pomagają, uczą się od siebie nawzajem. To fenomen.

Konkursy to wyróżnienie

Uczestnictwo w konkursach nie jest głównym celem chóru, ale możli- wość sprawdzenia się podczas nich jest bardzo istotna dla całego zespo- łu i dla pojedynczych śpiewaków. Często na festiwalach są ograniczenia liczbowe. Maksymalnie może w nich uczestniczyć 50 osób. Typuje je dyrygent. – Na konkursy jeżdżą ci, którzy najlepiej ćwiczą na głosach i najsumienniej chodzą na próby – mówi Piotr, jeden z chórzystów, za- pewniając, że stara się ich nie opuszczać. – Dlatego często wyjeżdżam – przyznaje. – Wiadomo, że jest trochę przykro, jak pan Piotr nie wybierze kogoś na konkurs, bo przecież po to przychodzi się na te próby, stara się, ale jednak na każdego w końcu przychodzi czas – mówi Ola.

Dziewięcioletnia Zosia była już na jednym koncercie. – Stałam w pierw- szym rzędzie, na samym środku i jak wszyscy na mnie patrzyli, to trochę się bałam – wspomina dziewczynka. – Ale już po wszystkim skakała z radości – śmieją się starsze koleżanki.

Chór z powidzeniem uczestniczył już w ponad dwudziestu konkursach.

Ostatnio zdobył prestiżową nagrodę na XXXVI Ogólnopolskim Festiwalu Zespołów Muzyki Dawnej „Schola Cantorum” w Kaliszu 2014. – Nagro- dy sprawiają, że z festiwali wracamy szczęśliwi i rozśpiewani – mówi z uśmiechem akompaniator. Dyrygent z kolei podkreśla, że konkursy rozwijają. – Jeździmy na nie po to, by poddać się trudnej weryfikacji przed profesjonalnym jury – przekonuje Karwowski. – Nagrody bez wątpienia są potwierdzeniem tego, że nasza praca idzie w dobrym kierunku, że nasze bialskie środowisko nie ma się czego wstydzić. Proszę na to spojrzeć – wskazuje ręką liczne dyplomy wiszące na ścianach: – Od pierwszego pokolenia poprzez następne, poziom, który reprezentujemy, jest bardzo wysoki. My amatorzy wygrywamy z chórami akademickimi z dużych ośrodków. To jest coś niezwykłego, potwierdzającego, że w każdym miej- scu, jeśli ma się jakąś pasję i włoży dużo pracy, można uzyskać sukces.

Śpiew, który uszlachetnia

Wielu parafian kościoła Chrystusa Miłosiernego w Białej Podlaskiej przychodzi specjalnie na msze, w których uczestniczy chór Schola Cantorum Misericordis Christi, by posłuchać ich śpiewu. Są pod wrażeniem możliwości wokalnych jego członków i tego, jak razem brzmią.

(9)

17 biznes

tekst Radosław Plandowski, foto Angelika Żeleźnicka

Dama

w biznesie

Nowoczesność potrzebuje dobrej kultury – na takim przekonaniu bu- dowana jest marka bialskiej firmy serwisowej. Autosfera oprócz świetnej renomy w regionie, dorobiła się również istotnego miana mecenasa kul- tury. Wernisaż w siedzibie firmy serwisowej? Czemu nie!

E

wa Magier wychowała się w Białej Podlaskiej. Tutaj ukończyła I Liceum Ogólnokształcące im. J.I. Kraszewskiego, a następnie – wzorem także współczesnej mło- dzieży – wyruszyła do dużego miasta na podbój świata. Tyle, że czasy były nieco inne, bardziej perspektywiczne. Pod koniec lat 80. dla studen- tów kierunków ekonomicznych otwierały się nieograniczone możliwości. Młoda absolwentka warszawskiej Szkoły Głównej Handlowej mogła przebierać w ofertach pracy. Wybrała duńską firmę, stawiającą pierwsze kroki w Polsce. Tutaj pragnęła odnaleźć perspektywę osobistego rozwoju, stopniowego awansu i sukcesu.

Rodzinne przedsięwzięcie

Właśnie kończył się komunizm. W Białej Podlaskiej ojciec Ewy otwierał firmę transpor- tową, która na początku lat 90. wydawała się inwestycją z perspektywą szybkiego sukcesu.

Musiało być dobrze, skoro już kilka lat później powstał pomysł kolejnego przedsiwzięcia.

Tym razem chodziło także o ściągnięcie córki z powrotem do miasta nad Krzną. W namowach

ojca wspierał brat. Stopniowo malał także entuzjazm Ewy, a perspektywy rozwoju w coraz większym zagranicznym konsorcjum oddalały się z każdym rokiem. W takiej sytuacji powrót w rodzinne strony wydawał się światełkiem w tunelu.

Autosfera ruszyła pod koniec lat 90. Pod obecną nazwą działa od 2009 roku, kiedy doszło do połączenia CT-Service i Euro-Service. Niemal od samego początku prezesem firmy jest Ewa Ma- gier, wiceprezesem je brat Dariusz. – Motory- zaja i serwis to nie moja pasja. Ojciec wszystko wymyślił, wprowadził w życie – przyznaje z rozbrajającą szerością. Braki nadrabiała jednak doskonałą organizacją przedsiębiorstwa, za- rządzaniem finansami oraz wizerunkiem firmy.

Czerpała też garściami z doświadczeń ojca, wprowadzała w życie jego pomysły.

Czas na przyjemności

Początki nie były łatwe. Wracając z dużego miasta po okresie studiów, z długolenim stażem w zagranicznej firmie, trafiła do miejsca, które co prawda dobrze znała, ale nie czuła się tu

biznes

(10)

18 miesięcznik Biała Podlaska kwiecień 2014 miesięcznik Biała Podlaska kwiecień 2014 19 biznes

tycznych. Być może w niedalekiej przyszłości pojawi się także perspektywa współpracy z bialską PSW, ponieważ Autosfera w swojej najnowszej wizji poszukuje kompro- misu między praktyką i doświadczeniem pracowników a ciągłym poszerzaniem możliwości, dzięki badaniom naukowym i wdrażaniu nowoczesnych technologii.

Kultura pełnej obsługi

To hasło przyświecające działalności firmy, które wymyślili jej pracownicy. – To właśnie oni w trakcie burzy mózgów wpadli na pomysł motta, które ideal- nie oddwałoby charakter Autosfery – wyjaśnia Ewa Magier. Podkreśla, że te trzy słowa uświadamiają, że w gruncie rzeczy chodzi o coś więcej niż tylko naprawę aut. – Mamy zajmować się pojazdami i ludźmi, a przez to również sferą duchową, której odzwierciedleniem jest właśnie inspiracja kulturą – wyjaśnia pani prezes. Nie jest w tym gołosłowna, bo przy wyjściu z jej biura można podziwiać na ścianie fresk stworzony przez bialskiego artystę Marka Jędrycha. Niedawno zaprosiła go do udzia- łu w wystawie organizowanej już po raz trzeci w po- mieszczeniach serwisu. Na „Nocnych zmianach” można było zobaczyć również prace Magdaleny Wójcik i Adama

Korszuna, który zaprojektował ponadto kalendarz na nowy rok. Wernisaż w siedzibie firmy serwisowej? Cze- mu nie! Jakby tego było mało, można dodać, że Autosfera od wielu lat pomaga w organizacji Podlasie Jazz Festiwal, a ostatnio wspiera niszową inicjatywę artystyczno- -sportową Art Of Fun Festival. Taka współpraca, mimo że nie łączy się bezpośrednio z działalnością firmy, to w rze- czywistości tworzy spójną całość filozofii jej funkcjono- wania. W końcu przecież celem tych wszystkich działań jest – nawiązując do nazwy przedsiębiorstwa – dobra atmosfera.

Ewa Magier niewątpliwie łamie stereotypy. Po pierw- sze dlatego, że jako kobieta jest w stanie odpowiadać za dużą firmę, która w dodatku odnosi spore sukcesy.

Ponadto odnajduje się w branży obcej swoim zaintere- sowaniom, poszukując idealnego kompromisu między wiedzą, teorią a praktyką i doświadczeniem. Potrafi tak- że poza kategoriami czysto ekonomicznymi dostrzegać ważne i potrzebne inicjatywy kulturalne, wpływające realnie na kształt i jakość życia społeczności lokalnej.

Wreszcie robi to wszystko w Białej Podlaskiej, potwier- dzając, że jednak można rozwinąć tu skrzydła.

biznes

komfortowo. Z jednej strony zawsze myślała pozytywnie o Białej Podlaskiej. W przeciwieństwie do wielkiej metropolii tutaj można było zaoszczędzić więcej czasu na hobby i przy- jemności. Nie sterczało się godzinami w korkach, a wszystko wydawało się bardziej przystępne i osiągalne. Spokój mąciła jednak samotność. Brak znajomych i przyjaciół doskwierał przez pierwsze lata prowadzenia rodzinnego biznesu. Dziś ten problem wydaje się nieaktualny, bo Ewa spełnia się towa- rzysko chociażby w zespole wokalnym Chwilka na Szpilkach i podczas imprez sportowych organizowanych w mieście.

Nie jej pasja, jej biznes

Aktualnie główna działalność Autosfery to naprawa samo- chodów. W 80 proc. dotyczy ona aut ciężarowych. Bezpiecz- nie mogą się czuć przede wszystkim posiadacze pojazdów marki Volvo (firma posiada od 2006 roku autoryzację), ale nie tylko. Autosfera realizuje naprawy gwarancyjne dzięki licznym koncesjom i producenckim licencjom. Od niedawna prowadzi także sprzedaż internetową, a z początkiem nowe- go roku otworzyła nowy oddział, zatrudniający dwudziestu nowych pracowników. – Powiększenie firmy i zwiększenie obrotów niesie ze sobą więcej zagrożeń – przyznaje Magier, sugerując jednocześnie, że rok 2014 będzie wymagającym.

Jednak wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. W ubie- głym roku firma cieszyła się prestiżowym tytułem Dealer Roku 2012 Volvo Truck. Ostatnio dołączyła do niego rónież nagroda za naprawy w terenie Volvo Action Service 2013 oraz zwycięzstwo w zawodach Eco Disc Challenge Poland 2013 (Mistrzostwa Polski w wymianie na czas tarczy hamul- cowej osi BPW). Te ostatnie wyróżenie cieszy, bo zdobyte przez dwójkę pracowników dowodzi, że Autosfera dysponuje także sprawnym i zgranym zespołem.

Profesjonalizm i współpraca

Ewa Magier na każdym kroku potwierdza – Autosfera to ludzie. Sukcesy podnoszą morale, dzięki nim pracownicy bardziej identyfikują się z firmą. Z jednej strony są klienci, którzy wymagają i otrzymują profesjonalną obsługę. Z dru- giej strony pracownicy, dla których klimat w miejscu pracy to nie tylko podstawa dobrego samopoczucia, ale także gwa- rancja sukcesu firmy. Dlatego pani prezes chwali swoich pra- cowników za specjalistyczne podejście do wykonywanych obowiązków, ale także zwiększa ich potencjał dzięki licznym szkoleniom i warsztatom. Współpracuje także ze szkołami, organizując lekcje pokazowe albo zapraszając uczniów do siebie, aby mieli możliwość kształcenia umijętności prak-

(11)

21 moda

Kto dziś, kupując nową sukienkę czy T-shirt, zastanawia się nad konsekwencjami, jakie branża odzieżowa funduje środowisku naturalnemu? Jak odbija się to na zdrowiu ludzi i zwierząt? Gdzie w tym biznesie poszanowanie praw człowieka? Na szczęście jest upcykling, dający nowe życie starym ciuchom.

.

tekst Joanna Olęcka, foto archiwum

M

oda upcyklingowa to moda odpowie- dzialna, której głównym założeniem jest kreatywne tworzenie rzeczy z materiałów odzyskanych. Nadawanie nowej wartości przedmiotom pozornie bezużytecz- nym, skazanym na wyrzucenie.

Filozofia upcyklingu w sposób bezpośredni odwołuje się do etyki w szerokim pojęciu, do świadomości naszych codziennych konsu- menckich wyborów, także tych związanych z ubiorem. Moda upcyklingowa przeciwstawia się konsumpcyjnemu stylowi życia, nasta- wionemu na pochłanianie kolejnych dóbr bez względu na procesy i warunki ich powstania.

Jak działa moda?

Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak

„nieczyste” jest zaplecze modowych wybiegów.

Duże firmy odzieżowe stawiają na „szybkie”

kolekcje, bardzo krótkie serie wymieniane w firmowych sklepach, czasem nawet co dwa tygodnie. Wielka presja przemysłu odzieżo- wego sprawia, że zacierają się granice między dwoma dotychczas obowiązującymi sezonami, wiosna-lato oraz jesień-zima. Duża dynamika tej branży oraz konkurencja cenowa mię- dzy głównymi potentatami świata fashion wymuszają coraz to nowe standardy. Odzież jest produkowana w coraz gorszych warun- kach, z materiałów pozyskiwanych najtań- szymi metodami w dużej mierze opartymi na chemicznej ingerencji w środowisko natural- ne. W takich krajach jak Indie, Sri Lanka czy

Chiny czas pracy wydłużony zostaje do 12-16 godzin na dobę. Nieludzie warunki pracy oraz angażowanie do niej także dzieci sprawia, że coraz częściej współczesny świat zadaje sobie pytania: Dokąd to wszystko zmierza? Jaka jest prawdziwa cena mojego ubrania i kto ją wła- ściwie zapłacił? Czy szalona rotacja ubraniowa w naszej garderobie ma jakikolwiek sens? Co możemy zrobić już dzisiaj, aby przerwać to błędne koło? Odpowiedzią na te i inne pytania może być właśnie moda upcyklingowa, moda odpowiedzialna, moda, którą możemy tworzyć także sami, z poszanowaniem pewnych ele- mentarnych zasad etyki.

Nowe ze starego

Stosunkowo nowy nurt mody upcyklingowej znajduje coraz więcej zwolenników zarówno w propagatorach życia w stylu eko, jak i wielu zwykłych kupujących, zmęczonych szybko- ścią, bylejakością i powtarzalnością branży odzieżowej.

Jak powstaje moda upcyklingowa? Wystar- czy, że zamiast pozbywać się nienoszonych ubrań, różnych „odpadów” życia codziennego, pozwolimy im na swobodną metamorfozę w dowolnym kierunku, której jedyną granicę stanowić będzie nasza wyobraźnia. W taki sposób powstają designerskie spodnie szyte z nieużywanych już bluz dresowych, sukienki z połączenia resztek dzianin i starych, wygrze- banych na babcinym strychu guzików, torby i

dodatki tworzone z najróżniejszych abstrak- cyjnych materiałów. W upcyklingowym garnku rozmaitości odnajdziemy ubiory oraz biżuterię stworzone z wykorzystaniem zużytych butelek typu PET oraz części mechanizmów zegar- ków, modne kopertówki misternie składane z kobiecej prasy, niesamowicie oryginalne torby z rowerowych dętek, poduszek powietrznych z aut czy starych banerów reklamowych.

Właściwie każdy z nas przy odrobinie wysiłku i chęci może stać się kreatorem upcyklingowej mody. Inspirację dla tworzenia tego typu rze- czy możemy odnaleźć wszędzie. Niezastąpione okazują się tu second-handy z barwnością swej oferty, ubraniami po przejściach, gotowy- mi na nowe życie w upcyklingowej odsłonie. Z

„ciuchlandowych” wykopów powstają tuniki z męskich koszul, spódnice ze starych krawatów czy szalone buty ozdobione np. zawleczkami od puszek po napojach. Moda taka staje się zabawą, okazją do kreatywności oraz podjęcia tematu odpowiedzialności za to, co wytwarza człowiek.

Modowa filozofia

Czy kupując kolejną sezonową rzecz w siecio- wych odzieżówkach, zastanawiamy się, jak dana część garderoby powstała? Jak wyglądał jej proces technologiczny, jakich substancji chemicznych użyto i w jakich warunkach pracowali ci, którzy daną rzecz uszyli? Jeśli nie, warto zadać sobie te pytania. Współcze-

Moda

odpowie- dzialna

moda

20 21

(12)

22 miesięcznik Biała Podlaska kwiecień 2014 miesięcznik Biała Podlaska kwiecień 2014 23 moda moda

sna moda coraz częściej zmierza w kierunku odpowiedzialności, chodzi tu zarówno o posza- nowanie praw zwierząt wykorzystywanych w masowej produkcji, problem zużycia wody czy wspomniane już warunki pracy pracowników najniższego szczebla branży odzieżowej.

Upcykling jak najbardziej wpisuje się w ideę slow fashion, którą charakteryzują trzy wy- tyczne (z języka angielskiego: reduce, reuse, recycle), nazywane zasadą 3R.

Reduce (redukuj) mówi o ograniczeniu kon- sumpcji, kierowaniu się przy zakupach zasadą uniwersalności klasycznych elementów ubioru, stawianiu raczej na wzajemne wymienianie się garderobą niż ciągły zakup nowych rzeczy.

Reuse (przerabiaj) to upcykling w najczystszej

postaci właśnie, przerabianie, łączenie rzeczy różnego pochodzenia. To zupełnie nowe sukien- ki, bluzki, spodnie, torby i inne części garderoby powstałe na bazie różnych niemodnych już i pozornie bezużytecznych składników naszej szaf. Z kolei recycle (przetwarzaj) to wykorzy- stywanie przy produkcji odzieży materiałów

„bezpiecznych”, certyfikowanych, nadających się do recyklingu.

Dokładnie tak jak w znanej szeroko idei slow ford dotyczącej odżywiania, tak i w przypadku wolnej mody dążymy do choćby chwilowego

zatrzymania się w tym rozpędzonym świecie, pełnym estetycznego kiczu, chaosu i dążenia do szybkiego zysku za wszelką cenę. Upcyklingowa moda jest okazją do wyróżnienia się w tłumie, do wniesienia swojej własnej nowatorskiej war- tości w coraz bardziej zglobalizowane trendy modowe.

Propozycje dla konsumentów

Powstaje coraz więcej organizacji podejmu- jących temat upcyklingu, portali czy sklepów internetowych nastawionych na propagowanie upcyklingowej odzieży oraz wspieranie jej twórców. Jednym z bardziej znanych promo- torów upcyklingowej mody jest internetowy portal „DekoEko”, z którego można dowiedzieć

się o nowinkach z zakresu upcyklingu, nowych twórcach oraz ich innowacyjnych pomysłach.

Znajdziemy tam także sklep oferujący produkty tego typu.

Kolejnym miejscem, gdzie dowiemy się dużo o tym, jak ważne są nasze zakupowe wybory, to portal fundacji „Kupuj odpowiedzialnie”, która promuje temat zrównoważonej konsumpcji i produkcji. Uświadamia znaczenie poszanowa- nia praw człowieka oraz środowiska natural- nego w biznesie. Odnajdziemy tu mapę miejsc przyjaznych świadomym konsumentom, bazę

firm odpowiedzialnych społecznie i środowi- skowo.

Takich organizacji oraz miejsc jest coraz więcej, coraz bardziej temat odpowiedzialnej mody i związanej z nią idei upcyklingu staje się obecny w życiu codziennym. Jeśli tylko chcemy, możemy sami aktywnie propagować taki styl życia. Każdy może dołożyć swoją małą cegiełkę do inicjatywy mającej chronić otaczające nas środowisko oraz głośno zwracającej uwagę współczesnego globalnego społeczeństwa na problemy praw pracowników branży fashion.

Upcyklingowa moda nie jest trudna, nie jest ograniczona trendami czy wytycznymi odre- alnionych stylistów. To moda prosta w formie, ale nieograniczona w zakresie innowacyjności

i własnej inwencji. Moda, dająca poczucie odpowiedzialności za otaczający nas świat oraz nas samych.

W Białej Podlaskiej Bialskie Centrum Kultury organizuje cykliczne warsztaty ozdabiania odzieży, także utrzymane w duchu upcyklingu.

Na ulicach coraz częściej widać młodą inicjaty- wę w zakresie odpowiedzialnej mody. W zdecy- dowanej większości duch upcyklingu charakte- ryzuje ludzi młodych, otwartych na wyzwania, jakie stawia przed nami globalne społeczeństwo odpowiedzialnych konsumentów.

(13)

25 sztuka

szczeblu regionalnym i krajowym.

Obecnie dzieci przystępujące do konkursu bardzo serio traktują udział i długo się do niego przygotowują. Wykonują kilka prac, z których z pomocą nauczyciela lub opiekuna wybierają tę konkursową.

Nadesłane prace prezentują wszechstronną twórczość dziecięcą: od malarstwa, przez grafikę, po rzeźbę oraz techniki mieszane. Komisja oceniająca dzieli prace na grupy wiekowe i typuje do wyróżnień i nagród. Członkowie komisji ze względu na różną wrażliwość estetyczną i wysoki poziom artystyczny prac mają dylemat, które prace nagrodzić, a które wyróżnić.

Rozstrzygnięcie konkursu na etapie regionalnym połączone z otwar- ciem wystawy odbywa się co roku na przełomie stycznia i lutego, zwy- kle w ostatni dzień przed feriami zimowymi. Wystawę można oglądać przez miesiąc.

Na początku czerwca prace zostają przesłane do Torunia na eliminacje międzynarodowe, gdzie przyznawane są równorzędne nagrody i wy- różnienia. Już samo zakwalifikowanie na wystawę pokonkursową jest

nie lada wyróżnieniem, ponieważ z tylu tysięcy prac wybieranych jest tylko dwieście pięćdziesiąt.

Wyniki tych ostatnich eliminacji znane są pod koniec lipca, zaś gala finałowa odbywa się w połowie września. Rozstrzygnięciu towarzy- szą zwykle warsztaty dla laureatów konkursu oraz dla opiekunów i pedagogów.

Bogata wyobraźnia, niesamowita wrażliwość oraz ciekawe podejście do tak trudnego tematu, jakim jest muzealnictwo, obrazuje wielki po- tencjał drzemiący w dzieciach i młodzieży. Tylko umiejętne wydobycie i pokierowanie nimi doprowadzić może do sukcesu, nie tylko w tym konkursie, ale również w przyszłych.

Obserwując prace na wystawach pokonkursowych, edukatorzy mu- zealni wyciągają bardzo pochlebny wniosek: nie ważne, w jaki sposób podana jest informacja zawierająca treści historyczne, jak interesująca jest ekspozycja, jak nowatorska, jak popularna. Ważne jest, na jaki grunt popadnie. A to już nasza rola, pracowników muzeów, pedagogów, rodzi- ców, by ten grunt odpowiednio przygotować.

tekst Aleksandra Czapska

Dział Naukowo-Oświatowy Muzeum Południowego Podlasia w Białej Podlaskiej

foto Zofia Mikonowicz

sztuka

Moja przygoda w muzeum

W dzisiejszych czasach muzea prześcigają się w wymyślaniu coraz to ciekawszych zajęć i imprez o charakterze edukacyjnym. Powstają fora internetowe przeznaczone zarówno dla edukatorów (tak obecnie zaczęto określać pracowników działów naukowo-oświatowych muzeum), jak i dla odbiorców, czyli uczestników zajęć muzealnych.

Muzeum przestaje kojarzyć się jedynie z wystawami, na których w skupieniu i ciszy zapoznajemy się z przedmiota- mi zamierzchłej historii, do których nie możemy się dostatecznie zbliżyć, by dostrzec ich drobne, acz istotne detale dekoracyjne. Już sama ekspozycja wydaje się być bardziej ciekawa, a mniej nadęta, a co dopiero zajęcia edukacyjne, na których możemy wziąć do ręki i poczuć fakturę tego do tej pory nieosiągalnego przedmiotu, oczywiście nie oryginału, a kopii, ale czy to ma aż takie znaczenie w sensie poznawczym?

J

edynym zagrożeniem dla dzisiejszego wystawiennictwa muzeal- nego jest przeładowanie multimediami, gdzie zaczyna przeważać forma nad treścią. Zatraca się kontakt z autentycznym obiektem.

Tak, zaczynamy przeginać w drugą stronę. Wszystko, co kojarzy nam się z zeszłą epoką, staje się nieładne, nieinteresujące, a wręcz niepoprawne społecznie. A przecież w tej ubiegłej epoce, epoce PRL-u, powstało również wiele ciekawych rozwiązań i pomysłów na działalność oświatową. Wystarczy tylko podać je w nowej, odświeżonej wersji, uaktualnić.

W zakresie edukacji muzealnej taką zamierzchłą formą działalności jest konkurs. Przez wielu psychologów uważany za niezdrowy, bo naraża dziecko na stres i zmusza do rywalizacji. Nie jest to jednak do końca słuszne stwierdzenie. Zarówno stres, jak i rywalizacja, stymulują rozwój psychiczny dziecka, budują odporność i kształtują charakter.

Międzynarodowy Konkurs Plastyczny „Moja przygoda w muzeum” ma w tym roku swoją XXXVI edycję. W lekko odświeżonej formie trwa już od tylu lat i cieszy się coraz większym zainteresowaniem, zarówno w

Polsce jak i za jej granicami. Przystępują do niego dzieci i młodzież z Białorusi, Bułgarii, Chin, Estonii, Grecji, Litwy, Łotwy, Macedonii, Rosji, Rumunii, Słowacji, Słowenii i Turcji.

Idea jest jedna: popularyzacja zbiorów muzealnych wśród dzieci i młodzieży. A warunek: odwiedzenie wybranej placówki muzealnej lub udział w jej warsztatach. Na podstawie wrażeń, odczuć i refleksji uczestnik wykonuje pracę w dowolnej technice, w dowolnym forma- cie. Konkurs jest skierowany do dzieci i młodzieży w wieku od 5 do 19 lat.

Organizatorem konkursu jest Muzeum Okręgowe w Toruniu, ale pierwsze eliminacje odbywają się na szczeblu regionalnym. Funkcję centralnego ośrodka regionu południowego Podlasia obejmuje prawie od początku istnienia konkursu muzeum w Białej Podlaskiej.

W miarę upływu lat można zaobserwować duży rozwój zarówno w ilości prac, jak i w ich poziomie artystycznym. Na rozwój ten miała wpływ większa świadomość opiekunów dzieci i młodzieży stającej do konkursu, ale również rozgłos towarzyszący osobom nagrodzonym na

(14)

26 miesięcznik Biała Podlaska kwiecień 2014 miesięcznik Biała Podlaska kwiecień 2014 27 ludzie ludzie

te kontakty są aktualne. Najdalsza korespondencja dotarła aż do granicy chińskiej.

Z czasem doszedł element działalności redakcyjnej…

– Tak, w 1987 r. rozpoczęliśmy wydawanie „Podlaskiego Kwartalni- ka Kulturalnego”, a od 1995 jestem jego redaktorem naczelnym. Wy- starczy porównać „Kwartalnik” z okresu początkowego z tym wy- dawanym dzisiaj, żeby zauważyć, jakie przeszliśmy etapy rozwoju.

Trzeba było przez cały czas uczyć się czegoś nowego. Zaczynałem pracę w czasie, gdy biblioteki były podobne jak w okresie powojen- nym. Była jedna maszyna do pisania, resztę pracy wykonywało się ręcznie. Dzisiaj dochodzi etap internetu, baz elektronicznych, poczty mailowej i potężnej korespondencji z wieloma ludźmi. Bez nowych 45 lat w jednym miejscu pracy. To chyba duże wyzwanie?

– Nazwy się zmieniały, a ja trwałem. Rozpocząłem pracę w listopadzie 1968 roku, ale już wcześniej pracowałem społecznie w bibliotece w Janowie Podlaskim. Muszę jednak podkreślić, że ta praca nie była cały czas taka jednorodna. Byłem instruktorem, zastępcą dyrektora, kierownikiem działu wiedzy o regionie, a poza tym dochodziły obowiązki pozabiblioteczne. W 1982 r. podjąłem się zorganizowania działu, który byłby poświęcony historii regionu.

Miał to być jeden z pierwszych działów takiego rodzaju na skalę ogólnopolską. Funkcjonuje już ponad 30 lat. Przydała mi się też znajomość języka rosyjskiego, bo z czasem pojawiły się perspek- tywy współpracy z biblioteką w Brześciu oraz z Mińskiem. Nadal

Grzegorz Michałowski ciągle przeciera nieodkryte szlaki. O swojej pracy mówi, że sprawia mu przyjemność. Nie ogranicza się do powierzonych obowiązków, ciągle szuka nowych pomysłów.

Wspiera bialskie talenty, a ich twórczość promuje i za wschodnią granicą w Mińsku, i za Oceanem.

Z Grzegorzem Michałowskim,

redaktorem naczelnym

Podlaskiego Kwartalnika Kulturalnego”

i kierownikiem działu regionalnego Miejskiej Biblioteki Publicznej w Białej Podlaskiej rozmawia

Radosław Plandowski

Nazwy się zmieniają, a ja trwam

technologii komunikacja nie byłaby taka łatwa. Mimo wielu zmian, dział wiedzy o regionie udoskonalił swoje funkcjonowanie, ale tylko o potrzebne elementy, bez rewolucyjnych przemian.

Zajmujesz się także tłumaczeniami.

– Tak, dzięki znajomości języka rosyjskiego możliwa jest współ- praca z autorami zza naszej wschodniej granicy. Dzięki specjalnej klawiaturze z rosyjskim alfabetem mogę bez problemu z nimi korespondować. Wiele artykułów w „Kwartalniku” to właśnie tłumaczenia. Nawet do najbliższego numeru jest przygotowywany tekst nadesłany ze Lwowa.

Jak się zmienił odbiorca biblioteki przez lata twojej pracy?

– Odbiorcy byli solidniejsi, bardziej przykładali się do pisania prac.

Teraz szukają wszystkiego w internecie i kopiują, łączą, przerzucają.

Świat się bardzo zmienił, dlatego też odbiorca musi być inny. W naszym dziale mamy bardzo dużą rozpiętość odbiorców, począwszy od dzieciaków z podstawów-

ki, które dostały zadanie w szkole i muszą przygotować pracę o regionie. Są osoby szukające materiałów do prac licencjackich i magister- skich, nawet doktorskich czy habilitacyjnych. Z naszych zbiorów korzysta także wielu regionalistów. Naszym stałym bywalcem jest m.in. Szcze- pan Kalinowski, ale również dziennikarze i amatorzy-regio- naliści, zbierający materiały o swoich rodzinach, miejscowo- ściach.

Co macie w swoich zborach?

– Od 1982 roku baza powięk- szyła się kilkakrotnie. Najstar-

sze książki pochodzą z pierwszej połowy XIX wieku. Staramy się aktualizować naszą bazę na bieżąco, zdobywać wszystkie najnowsze wydawnictwa, co nie zawsze jest łatwe, bo szereg publikacji o charakterze regionalnym jest rozpowszechnianych poza struktu- rami księgarskimi. Mamy też wydawnictwa traktujące o naszym regionie w różnych językach, wydane w Londynie, Kanadzie, USA, Rzymie, nawet w języku jidysz, bo w ostatnim czasie dotarły do nas wspomnienia Żydówki mieszkającej kiedyś w Łosicach.

Zdarzają się przypadki nietypowych zapytań i próśb?

– Myślę, że takim był na pewno mail, który dotarł do mnie z Syberii.

Pisał praprawnuczek powstańca styczniowego z naszego regionu, który pochodził z Wohynia, za udział w powstaniu został wsadzony do siedleckiego więzienia i skazany na katorgę. Tam już pozostał, a jego potomek Paweł Afanasjew poprosił o materiały dotyczące dziadka. Udało się nawet uzyskać potwierdzenie, że był więziony w Siedlcach. Z zebranych materiałów został opublikowany artykuł w

„Podlaskim Kwartalniku Kulturalnym” pt. „Pierwsze i drugie życie Juliana Mańko”.

To chyba najlepszy dowód na sens istnienia „Kwartalnika”?

– Jest w naszym piśmie ciekawy dział wspomnieniowy, a w każdym numerze pojawia się jeden lub dwa takie teksty. Takich wspomnień ukazało się już ponad sto. Wiele osób było specjalnie zachęcanych, pisali takie rzeczy pierwszy raz w życiu. Najstarsza z autorek miała 93 lata. Obecnie rozpoczynamy publikację trzyczęściowego cyklu

autorstwa Aliny Wojniakiewicz, poświęconego okresowi okupacji.

Poza tym „Kwartalnik” publikuje artykuły naukowe, skróty prac magisterskich, najnowsze opracowania dotyczące regionu. Jest wreszcie dział prezentacji literackich.

Wydaje się, że właśnie literatura jest aktualnie dominującym obszarem twoich zainteresowań.

– Rzeczywiście, wcześniej ten dział był uboższy, ale wszystko wska- zuje na to, że mamy świetne środowisko literackie. Pewna osoba z Poznania, która pracuje w instytucie badań literackich stwierdziła nawet, że nasz region jest współcześnie prawdziwym literackim za- głębiem. Trzeba to w takim razie wykorzystać. Temu ma służyć m.in.

I Bialski Konkurs Literacki, który w tym roku ogłaszamy, a który ma wychwytywać młode talenty z naszego regionu. Specjalna komisja będzie oceniać prace prozatorskie i poetyckie uczniów szkół ponad- gimnazjalnych. Najlepsze oczywiście będziemy drukować.

Jak oceniłbyś środowisko literackie w perspekty- wie tegorocznego jubile- uszu 30-lecia Podlaskich Spotkań Literackich i Ogólnopolskiego Kon- kursu Literackiego im. J.I.

Kraszewskiego, którego zresztą od kilku lat jesteś jurorem?

– O popularności konkursu świadczy chociażby ostatni rok, kiedy podwoiła się licz- ba zgłoszonych prac. Poza tym od paru lat pojawiają się w nim osoby z Podlasia, nie tylko ze starszego pokolenia. Nagrody zdoby- wały w nim nawet osoby kilkunastoletnie. Najlepszym przykładem jest Ola Pieńkosz, Kasia Sawczuk i Joanna Sawicka. Tak się złożyło, że wszystkim trzem laureatkom były wydawane tomiki i spotkały się z bardzo przychyl- nymi opiniami recenzentów.

Wydanie takiego tomiku nie należy chyba współcześnie do łatwych zadań?

– Kwartalnik czy tomik wydawany lokalnie nigdy nie będą samo- wystarczalne. Musi za tym stać pomoc samorządu, stowarzyszeń i fundacji.

Czyli jeśli ktoś chciałby zadebiutować ze swoją twórczością, czuje się na siłach, to może liczyć na twoją pomoc?

– Można przyjść, wysłać na pocztę mailową (regionalia@mbp.org.

pl). Głównie poezja i krótkie formy prozatorskie, bo jeszcze nie jesteśmy w stanie wydać większej książki, chociaż chcielibyśmy, np.

powieść laureatki ubiegłorocznego konkursu im. J.I. Kraszewskie- go Agnieszki Panasiuk. W tej chwili przygotowujemy do wydania debiutancki tomik Anny Korólczyk, planowany jest także tomik Dominika Sobola z Terespola i być może, przy wsparciu sponsorów, powinien ukazać się katalog obrazów Sylwii Kalinowskiej. Wcześniej ukazało się podobne wydawnictwo z rysunkami Arka Sawczuka.

Mamy także kontakt z Ludwikiem Janionem, pracującym w kan- celarii Prezydenta RP, publikującym wiersze młodych literatów w czasopiśmie „Cogito”. Obiecał, że kilkoro z naszych osób ma już na względzie.

(15)

29

tekst Edyta Tyszkiewicz foto archiwum

Zdrowa rywalizacja

Chętna młodzież

Wiceprzewodniczący BSZS w sporcie działa już 37 lat i wcale nie uważa, żeby- śmy mieli teraz trudniejszą młodzież niż kiedyś. – Ona naprawdę garnie się do sportu, ale ze smutkiem obserwuję co- raz mniejsze zaangażowanie niektórych nauczycieli, którzy nie mają chęci zaj- mować się młodzieżą po godzinach pra- cy. Widać to choćby na zawodach, kiedy to nauczyciel często jest tylko biernym opiekunem swoje grupy – mówi.

Kiedyś w szkołach bardzo popularne były tak zwane SKS-y, z których dzieci korzystały nieodpłatnie. Od kiedy je zlikwidowano, młodzież może uczestni- czyć tylko w płatnych zajęciach pozalek- cyjnych, więc dla wielu z nich sport koń- czy się na lekcjach WF-u. – Dlatego tak ważna jest rola nauczycieli wychowania

fizycznego oraz uczestnictwo w naszych zawodach – podkreśla Polaczuk i doda- je, że imprezy organizowane przez SZS motywują nauczycieli do pracy.

Największą popularnością wśród mło- dzieży cieszy się piłka nożna i siatków- ka, a ostatnio sporo uczniów gra w tenis stołowy. Pojawia się też coraz większe zainteresowanie innymi dyscyplinami, dlatego między innymi została stwo- rzona Liga Szachowa.

– Na zawody, które odbyły się 8 lutego w Szkole Podstawowej nr 9 w Białej Podlaskiej przyjechało około osiem- dziesięciu uczestników – podkreśla zadowolony Polaczuk. Dumny jest też z Podlaskiej Ligi Koszykówki, w której gra około czterdziestu zespołów. – W każdą sobotę i niedzielę około 500 dzieciaków gra w koszykówkę. Tego nie widać, bo

B

SZS obejmuje szkoły nie tylko w Białej Podlaskiej, ale z całego powiatu bialskiego. – Jak wiado- mo, szkół w samym mieście nie mamy dużo, ale licząc cały powiat, to jest ich około dwustu – wylicza Stanisław Polaczuk, główny organizator imprez sportowych i zastępca przewodniczą- cego BSZS. Pracy jest więc dużo. Gdy- by spojrzeć na kalendarz zawodów, można zobaczyć, że niejednokrotnie w ciągu tygodnia odbywa się siedem, osiem imprez dla różnych grup wie- kowych. Są więc igrzyska młodzieży szkolnej, gimnazjada i liecaliada.

– Najpierw organizowane są elimi- nacje wewnętrzne w poszczególnych szkołach. Tam tworzy się reprezenta- cje, które biorą udział w rozgrywkach gminnych – Polaczuk próbuje jak

najprzejrzyściej przybliżyć strukturę rozgrywek. – Potem odbywają się finały między gminami, w których wyłaniamy po jednej drużynie na fi- nał powiatu. Z powiatu jedna drużyna jedzie na zawody rejonowe.

Z kolei najlepsza drużyna z rejonu jedzie na rozgrywki wojewódzkie. Po finałach wojewódzkich odbywają się nieoficjalne mistrzostwa Polski.

Każda szkoła na początku roku szkolnego dostaje szczegółowo opracowany kalendarz imprez, więc nauczyciele mają czas, by przygoto- wać uczniów do zawodów. Motywacją do uczestnictwa w nich i rywalizacji z innymi może być też to, że informa- cje i zdjęcia zwycięzców wraz z ich opiekunami pojawiają się w lokalnych mediach.

Niewiele osób zdaje sobie sprawę, jak wiele imprez i zawodów sportowych odbywa się ciągu roku szkolnego. Niejednokrotnie w ciągu tygodnia odbywa się siedem, osiem imprez, w tym igrzyska młodzieży szkolnej, gimnazjady i liecaliady. Wszystko za sprawą Bialskiego Szkolnego Związku Sportowego.

sport sport

Cytaty

Powiązane dokumenty

Biała Podlaska * Luty 2013 * nr 1 * vol 1 miesięcznik społeczno-kulturalny..

40 miesięcznik Biała Podlaska marzec 2014 miesięcznik Biała Podlaska marzec 2014 41 wydarzyło się. Wyburzony Ludowiec Papierowa wystawa

40 miesięcznik Biała Podlaska luty 2014 miesięcznik Biała Podlaska luty 2014 41 wydarzyło się. Biała Orkiestra charytatywnie Biała na lodzie Musical na

38 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 miesięcznik Biała Podlaska czerwiec 2014 39 wydarzyło się. Rodzinna majówka u Radziwiłła Motoserce, piknik i parada W

Bo choć nie krytykuje się już tak bardzo rozwodników, to robi się to w przypadku kobiet, które deklarują, że nie muszą być matkami.. Dziś można mieć nieślubne dziecko

Bardzo podoba mi się Biała, choćby z tego powodu, że mamy tu tak wiele pięknych terenów, gdzie mogę sobie pojeździć na rowerze.. Jeśli się chce, można znaleźć

Kiedy stało się jasne, że nie dla mnie jest już gra w piłkę, narty i sporty sprawnościowe – powitała nas chorwacka wyspa Hvar.. Cieplutkie słoneczko,

Wprawdzie pierwszy szkic nie wywołał, delikatnie mówiąc, za- chwytu – nie było w nim „ławeczki”, to już przy drugim podejściu udało mi się przekonać zleceniodawców do