ZARYS ROZWOJU POJĘCIA I DEFINICJI GLEBY (Z Zakładu Gleboznawstwa IUNiG — Puławy)
Od najdaw niejszych czasów wyznawano zasadę, że gleba jest substra- tem świata roślinnego. U trzym yw anie roślin drogą zapewnienia im fizycz nych w arunków rozwoju, oraz zaopatryw ania ich w pokarm poczytywane było z reguły za główną funkcję gleby. Pod tym względem nie zaistniały od zamierzchłej przeszłości aż do dnia dzisiejszego żadne poważniejsze różnice zdań wśród przedstawicieli wiedzy o glebie. Ta zrozumiała zgod ność co do funkcji gleby nie przesądzała jednak trw ale możliwości pow szechnego uzgodnienia jej ściślejszego pojęcia, k tó re ulegało i w dalszym ciągu ulega istotnym zmianom. N ajbardziej sporną kw estię stanowiło za* wsze ustalenie dolnej granicy utw oru glebowego w przekroju litosfery, od czego w znacznej m ierze zależało zdefiniowanie obiektu. Rozbieżność poglądów w tej dziedzinie zaznaczała się zresztą nie tylko w czasie, bo wiem elastyczność in terp retacji prowadziła także do przeciwstawienia współczesnych sobie, a nader różnych pojęć, którym patronow ał jednako wy poziom wiedzy. W każdym razie nie od rzeczy będzie zastanowić się pokrótce nad rozwojem tych pojęć w ścisłym powiązaniu ze spornym pro blemem „głębokości” gleby.
Zacznijmy od gleboznawstwa starożytnej Grecji. Poglądy ówczesne zilustruje nam najlepiej „profil glebowy” , będący zdaje się w yrazem n a j głębszych w ierzeń przyrodników dawnej Hellady, a opracow any przez prof. В. В o g a j e w s k i e g о (10) na podstawie całokształtu zabytków piśmiennictwa starożytnego ze szczególnym uwzględnieniem T e o f r a - s t a. Otóż w edług uczonych tego okresu gleba miała się składać z nastę pujących w arstw lub — powiedzmy nowocześniej — z poziomów.
A. Poziom górny (o przeciętnej miąższości — 18,5 m); 1) W arstw a powierzchniowa — orna,
la) W arstw a zaopatrująca korzenie traw , rola 2) W arstw a zaopatrująca korzenie drzew,
124 M. Strzemsiki
3) W arstw a „tłuszczowa” będąca źródłem substancji odżywczych.
B. Poziom dolny, składający się z elementów: wody, powietrza i ognia. W poziomie tym cyrkulow ały także specjalne „soki ziemne” , które we spół z w ym ienionym i elem entam i składały się na pow staw anie w arstw y „tłuszczowej”.
Oba te poziomy stanowiły za tym „glebę” czyli w arstw ę chtoniczną ziemi, będącą utw orem żywym. Poniżej znajdowało się „podglebie” czyli w arstw a katachtoniczna, m artw a, przedstaw iająca sobą ciemną otchłań, na której dnie znajdował się ta rta r, królestw o widm i złych mocy.
Ja k w ynika z powyższego przedstawienia „gleba” przyrodników sta- rogreckich sięgała bardzo głęboko i obejmowała w pewnym zrozumieniu całą miąższość dzisiejszej litosfery. Należy jeszcze zaznaczyć, że według ówczesnych w ierzeń ziemia miała kształt naczynia, w którym w arstw a glebowa odgrywała rolę pokrywy.
W czasach późniejszych gleba ulega w yraźnem u „spłyceniu”. Chociaż Rzym starożytny przyswoił sobie w całości grecką wiedzę i filozofię, to jednak praktyczny umysł Rzym ianina redukow ał liczne pojęcia do obiek
tów konkretnych i fizycznie nam acalnych. Tak np. V a r r o n (124) w roz dziale IX swego trak tatu „De re rustica” (lub — „Rerum rusticarum ”) po daje różne zastosowania słowa — terra i określając tym term inem glebę mówi zawsze o jej jakości, w ynikającej ze składu w arunkującego zdolność rodzajną. Gleba może być np. gliniasta lub kam ienista. W swoich rozważ- niach na tem at gleby nie sięga V a r r o n wzorem T e o f r a s t a i innych przyrodników greckich do w arstw g ł^ ie j położonych i niedostępnych dla oka ludzkiego. Zainteresowania jego streszczają się raczej do w arstw y or nej, do której też ogranicza się faktycznie odpowiadające takiem u tra k towaniu przedm iotu pojęcie gleby.
Nieomal analogiczne podejście do tej spraw y znajdujem y u w szystkich łacińskich pisarzy rolniczych poczynając od С a t o n a, a kończąc na P a 1- .1 a d i u s i e. Średniowiecze nie stw orzyło w ty m zakresie nic nowego (116a).
Z biegiem czasu nauki przyrodnicze — ta k teoretyczne, jak i stosowane uw alniają się od dogmatów i sugestii starożytności. Wiek XVIII jest okre sem daleko już posuniętej indyw idualizacji myślenia i pewnego liberaliz mu w interpretow aniu zjawisk przyrodniczych. Także i gleboznawstwo za czyna w tedy kroczyć nowymi drogami dzięki rozwojowi chemii. Pojęcie samej gleby ulega w tym okresie pewnym wahaniom, o tyle trudnym do uchwycenia, że konkretne definicje należą jeszcze do rzadkości. Ścisłe definiowanie pojęć stało się po upadku świata starożytnego niewątpliw ą potrzebą umysłowości ludzkiej dopiero około połowy XIX stulecia. W dobie zatem pełnego rozkwitu szkoły fizyczno-chemicznej (wiek X VIII i począ
tek wieku XIX) napotykam y niem ałe trudności przy ustaleniu treści wielu zasadniczych pojęć. Później nauka pozbywa się już całkowicie dzie dzicznych obciążeń o charakterze m etafizycznym i podchodzi realnie do obiektów poznania, co znacznie ułatw ia podążanie za biegiem myśli auto rów. Przyjm ując za zasadę, że pojęcie gleby pokrywa się z zasadniczym przedm iotem badań i obserwacji gleboznawców możemy ustalić cztery na stępujące główne w ariacje tego pojęcia we w spom nianym okresie: a) gleba jako w arstw a orna, b) gleba jako substrat świata roślinnego, obejmujący rozluźnioną część powierzchniową litosfery z zasięgu korzenienia się ro ślin, c) gleba jako wychodząca na powierzchnię skała luźna w swej całej kompleksowej miąższości, d) gleba jako pewna substancja (w oderwaniu od jej sytuacji).
Z definicji odpowiadających poniekąd pierwszej w ariacji pojęcia w y mienić można określenie gleby zaw arte w niemieckim ,,Leksykonie Eko nomicznym” z r. 1731 (3, wg 3 a; str. 660). Brzmi ono — „Gleba ... pod tą nazwą rozumiemy w gospodarstwie górną i utrzym ującą ziemiopłody w ar stwę, lub powierzchnię ziemi, w której zwykliśmy siać i sadzić”.
* i
Cały* szereg autorów ograniczał sWoje zainteresowania tylko do gle by w zrozumieniu tej ostatniej definicji. Także w okresach znacznie póź niejszych niektórzy ludzie nauki zacieśniali w idnokręgi gleboznawstwa do
zasięgu działania pługa. Na przykład K. B i r n b a u m podaje w swym podręczniku (7; str. 37) z drugiej już połowy zeszłego stulecia, że „gleba; czyli w arstw a orna, jest to najbardziej powierzchniowa w arstw a ziemi podlegająca wpływowi upraw y i atm osfery”.
O bszerniejsze horyzonty dla gleboznawstwa otw ierał punkt widzenia odpowiadający drugiej w ariacji pojęcia gleby. Był on od dawna bardzo w nauce powszechny, jak w ynika z ogromnej ilości dzieł rolniczych i przy rodniczych, ale w ypływ ająca zeń najwcześniejsza zwięzła definicja, jaką udało się odnaleźć autorow i pochodzi z r. 1823, kiedy to w podręczniku J.A.C. C h a p t a l a (13, wg 13 a; str. 24) znalazło się następujące określe nie — „Ziemia stanowi środowisko korzenienia się praw ie w szystkich ro ślin .... (rozpatryw ana z tej strony nazywa się ona glebą)”. Nieomal analo giczne określenie znajdujem y w podręczniku M. P a w ł o w a (83, str. 325), gdzie czytamy — „luźna w arstw a powierzchni ziemi, będąca środowiskiem korzenienia się roślin, nazywa się glebą”. Podobnie rozumie glebę G. S c h ü b 1 e r, gdy mówi — „Gleba, stanowiąca najbardziej pow ierzchnio wą w arstw ę ziemi i będąca środowiskiem korzenienia się roślin i zaopatry wania się ich w substancję odżywcze, ...” (103). Nie inaczeij ujm uje też tę sprawę w ybitny rolnik rosyjski S. M. U s o w (1837; 123; str. 52), twierdząc że „Roślina umocowuje się i rozrasta przy pomocy korzeni w wierzchniej w arstw ie ziemi, gdzie znajduje potrzebny sobie zapas pokarm u. Ta roślinna
126 M. Strzemski
w arstw a ziemi nazywa się glebą”. Według W. S c h u m a c h e r a glebą, czyli „poziomem w egetacyjnym jest to, co ogarnia korzenie roślin, czyli ta w arstw a -powierzchniowa ziemi, w której rozrastają się ich korzenie (1 0 2;
str. 52).
Nieubłagana tradycja pojęć spowodowała, że naw et w jednym z póź niejszych w ydań popularnego podręcznika rolnictw a J. A. S c h l i p f a (z r. 1894) nie dowiadujem y się o istocie gleby niczego praw ie więcej po nad to, że stanowi ona ,,... najbardziej powierzchniową w arstw ę ziemi bę dącą miejscem korzenienia się roślin i źródłem ich pokarm u” (1 0 0; str. 6).
S. M. B o g d a n o w (11) podając w r. 1895 nieomal analogiczną definicję gleby uważa ją słusznie za w yraz najbardziej rozpowszechnionych pojęć.
Bardzo powszechne było również utożsam ianie gleby ze skałą luźną. I. G. L e h m a n n (62; str. 3) pisze w połowie XVIII stulecia, że pod nazwą .gleby rozumie „złożoną z różnych składników substancję, która pokrywa
w szystkie m asyw ne części zamieszkałego przez nas globu...” Nieomal iden tyczne określenie spotykam y u autora współczesnego poprzedniemu A. A. S a m b o r s k i e g o (99; str. 4—5), jako referenta nauki angielskiej.
O ryginalny pogląd na glebę wygłasza w swym dziele z roku 1791 F. E n t n e r s f e l d (20). W skazuje on w prawdzie na to, że gleba stanowi w przyrodzie pewne zjawisko zindywidualizowane w stosunku do w szyst kich innych, ale nie interesuje się jej budową. Widzi on w niej natom iast
„swoisty m inerał, w yróżniający się całym szeregiem sobie tylko właści wych cech”. Także i wielu innych uczonych rolników i przyrodników okre su poprzedzającego narodziny klasycznej szkoły geologiczno-petrograficz- nej nie interesow ało się teoretycznie glebą jako utw orem powierzchnio wym o pewnej dającej się określić budowie i miąższości, poświęcając całą uwagę wyłącznie samej substancji glebowej i z jej wyłącznie treści w ypro wadzając naukow e pojęcie obiektu badań. A. T h a e r (120; wg 120 a; str. 346—347) mówi tylko, że „Powierzchnia naszej planety składająca się
z luźnej, rozkruszonej substancji, nazywanej przez nas glebą tw orzy się
z mieszaniny bardzo różnych elementów”. Uczeń T h a e r a G , E. W. C r o - m e (15, str. 11) wygłasza podobne tw ierdzenie w formlie streszczonej, poda jąc że gleba to „proszkowata pokrywa ziemi, powstała z rozdrobnionych mas kam ienistych i resztek organicznych”. Także i dla wielkiego agroche- m ika angielskiego H um phry D a v y (36 wg 36 a; str. 9) gleba nie jest n i czym innym jak tylko „mieszaniną różnych drobnych części ziemistych ze znajdującym i się w stanie rozkładu substancjam i pochodzenia zwierzę cego lub roślinnego, oraz z cząstkami różnych soli. Części ziemiste stanowią rzeczywistą treść gleby, natom iast wszelkie n atu raln e lub sztuczne do mieszki odgryw ają w niej rolę nawozów”.
Dla niektórych uczonych ograniczenie pojęcia gleby jako samej tylko substancji jest nie tylko najtrafniejsze i najdokładniejsze, ale i najbardziej naukowe. W. P r o t z mówi w r. 1855 w następujący sposób o glebie — „Ktoś powiedział, że gleby są jedynie sproszkowanymi skałami. J e st w tym część praw dy, ale w imię ścisłości należałoby je nazywać mieszaninami skal sproszkowanych i takich utworów geologicznych, k tóre rozpadły się drogą mechanicznej akcji wody i chemicznego oddziaływania pow ietrza” (87; str. 14). W rosyjskiej „Księdze podręcznej dla Rolników” z r. 1875 (75; str. 142) znajdujem y naw et zastrzeżenia, że o glebie może być mowa także w zupełnym oderwaniu od roli jaką odgrywa ona w stosunku do roślinności i człowieka. Poza tym znajdujem y tam określenie gleby, które mówi nam, że gleba jest masą, pow stałą z tych lub innych m inerałów albo skał, tą lub inną drogą.
C harakterystyczne jest, że znany gleboznawca niemiecki W. D e t m e r nie potrafił w okresie wspaniałego rozwoju gleboznawstwa geologiczno- -petroigraficznego (1876) znaleźć bardziej odpowiadającej ówczesnym p rą dom definicji i ograniczył się do stwierdzenia, że „Gleiba pow staje drogą nagromadzenia m niejszych lub większych ilości odłamków skalnych. W większości gleb obok m ateriału m ineralnego znajduje się jeszcze i orga niczny” (17, str. 1).
Rozwój szkoły geologiczno-petrograficznej w XIX wieku w pływ a do datnio na duże spopularyzowanie się trzeciej z w ymienionych w ariacji po jęcia gleby. Wg jednego z głównych założycieli tej szkoły J. Ch. H u n d e s - h a g e n a (1830) — „Gleba składa się z łatw o rozcierających się proszko w atych lub ziemistych i zmieszanych z mniej, allbo więcej rozdrobnionym i odłamkami skał, substancji powierzchni ziemi, w których korzenią się ro śliny i które graniczą u spodu ze zwięzłymi, tw ardym i m asyw am i skalnymi, stanowiącymi ciało naszego globu. K onsekw entnie — w edług tego gdzie zaczyna się wskazana granica — gleba posiada m niejszą lub większą miąż szość”. (38, str. 10).
K. S p r e n g e l także naw iązuje pojęcie gleby do jej przeznaczenia jako su b stratu świata roślinnego i również nie ogranicza jej miąższości w pionowym zasięgu utw orów luźnych. Mówi on mianowicie, że „pod sło wem gleba rozumie się luźną w arstw ę ziemi, która w postaci cienkiej, lub grubej pokryw y spoczywa na powierzchni globu i stanowi podłoże dla roślin dzikich i upraw nych” (114, str. 113).
N ajdobitniej wyraża poglądy swej epoki W. H a m m w krótkim podręcz niku gleboznawstwa i chemii rolnej z roku 1858 (33, str, 23). Pisze on tam mianowicie, że „glebą nazyw am y rozdrobnioną powierzchniową część zie mi, która w mniejszych, lub większych i mniej, lub więcej luźnych masach oddzieliła się od tw ardego jądra globu ziemskiego”.
128 M. Strzemski
Założyciel gleboznawstwa naukowego, jako samodzielnej dyscypliny i główny przedstawiciel szkoły geologiczno-petrograficznej Fr. À. F a 11 o u także utożsamia glebę ze skałą luźną, czemu daje w yraz w swym podręczni ku gleboznawstwa z r. 1862 (23, str. 4), gdzie podaje następujące określe nie — ,,Gleba jest to rozdrobniona i mniej, lub więcej rozłożona, a więc tym samym oddzielona od nierozłożonej masy skalnej naszej skorupy ziemskiej i zmieszana częściowo z ciałami organicznymi skała przeobrażona o zmie nionej całkowicie form ie a często także i substancji”. Stanowisko tutaj re prezentow ane jest naw et o tyle dalej idące w stosunku do poprzednich przy kładów, że autor nie unika określenia gleby m ianem skały. A. S l a v i k , k tó ry usiłował stworzyć syntezę dziewiętnastowiecznego gleboznawstwa uważał (w roku 1882) za glebę „tę luźną p artię skorupy ziemskiej, która powstała drogą w ietrzenia i częściowo została uniesiona przez czynniki atmosferyczne i osadzona w oddaleniu od miejsca swego pow stania” (1 1 2;
str. 64). W edług bardzo popularnego gleboznawcy niemieckiego A. N o- w a c k i e g o — ,,To co nazywa «się glebą, lub ziemią jest w przeciwieństwie do skały nagrom adzeniem nieskończonej ilości drobnych ziarenek, które są ze sobą na tyle luźno związane, że zarówno w w ilgotnym, jak i w suchym stanie mogą być z łatwością oddzielane, mieszane... Na tych to własno ściach gleby opiera się możliwość upraw iania jej przy pomocy łopaty, płu ga, kultyw atora, brony i w ału. Skała nie może być upraw iana narzędziami i m aszynami rolniczymi, gdyż posiada zbyt m asyw ną budowę” (77, str. 10). M. P a s s o n (82, str. 33/4) tw ierdzi w roku 1901, że „Pod nazw ą gleby rozumiemy zrujnow aną przez procesy w ietrzenia zew nętrzną część skorupy ziemskiej, która stanowi m ieszaninę okruchów skalnych oraz resztek ro ślinnych i w postaci mniej lub więcej luźnej m asy pokrywa skały masywne, z których składa się kula ziemska”.
Pogląd na glebę jako na skałę luźną utrw alił się wśród znacznej części gleboznawców środkow o-europejskich i o wiele lat przeżył zasadniczo tryum fy szkoły, która go zrodziła. Jeszcze w roku 1920 Richard L a n g (61, str. 1) hołdujący zasadniczo najnow szym prądom w dziedzinie gleboznaw
stwa nie odstępuje na kro k od najskrajniej geologiczno-petrograficznego pojęcia istoty gleby, twierdząc że „Jako część «skorupy ziemskiej, jako część nieożywianej m aterii, z której składa się stała pokryw a ziemi, nie jest gleba niczym innym , jak tylko pewnego rodzaju skałą”. W tym roku (1920), czy tam y w podręczniku S. P a s s a r g e’ a (81, str. 133), że glebę należy tra k tować „jako luźne m asy ziemi stanowiące przeciwieństwo skał dojrzałych (masywnych)”.
Większość autorów naw iązuje pojęcie gleby do roli, jaką ona*"w przyro dzie odgrywa, chociaż nie zawsze daje tem u w yraz w oficjalnej definicji. Zdarzają się jednak gleboznawcy, którzy doceniają wprawdzie funkcję po
kryw y glebowej, ale nie łączą jej z istotą utw oru glebowego, jako mogącego poniekąd istnieć w oderwaniu od swego przeznaczenia. Tak np. K. T r o m m e r podaje w r. 1857 (121; str. 1), że według niego „określamy te r minem gleba najbardziej powierzchniową w arstw ę naszej stałej pokryw y ziemskiej bez względu na to czy mamy do czynienia z w arstw ą utrzym ującą rośliny czy też nie”. W spomniany już powyżej M. P a s s o n (82; str. 34) mówi, że nie każda gleba nadaje się do upraw iania na niej organizmów roślinnych; -są takie gleby, na których — z powodu ich właściwości — nie mogą żyć rośliny. Do takich należy, np. żwir, ił czysty i inne. Gleby pokryte roślinnością, a za tym takie gleby które dają się przeobrazić w rolę, zowie- my glebami upraw ny m i”.
Przeciw staw ieniem takiego ujęcia jest pogląd Feliksa W a h s c h a f - f e g o (1887), który wzorem C . K r a u t a (1853) pod nazwą gleby rozumie „najbardziej powierzchniową, luźną i częściowo ziemistą w arstw ę naszej skorupy ziemskiej, o ile jest ona zdolna do utrzym yw ania bodaj najskrom niejszej roślinności” (127; str. 3).
Rozpowszechnione w okresie rozkw itu szkoły geologiczno-petrograficz- nej całkow ite utożsam ienie gleby ze skałą luźną (ew entualnie wychodzącą na powierzchnię) nie uzyskuje jednak poparcia ze strony w szystkich zwo lenników tej szkoły. Oprócz wspomnianego ju ż K . T r o m m e r a także i H. G i r a r d , będący skądinąd nieomal ślepym naśladowcą F a 11 o u uważa za glebę tylko powierzchniową część skały luźnej. Jego definicja gleby z r. 1862 (27; str. 4) brzm i następująco: ,,Gleba jest to najbardziej powierzch niowa w arstw a skały luźnej, względnie rozdrobniona, i mniej lub więcej rozłożona w arstw a skały m asyw nej”. W r. 1877 zareagował na zbyt ,g łę bokie ujęcie gleby G. B e h r e n d t (5; str. 69) stając w obronie geologii przed zachłannością gleboznawców. Chociaż mówi on, że gleba j e s t ,,niczym więcej jak tylko korą w ietrzeniową jakiejkolw iek dającej się geognostycz- nie, lub petrograficznie odróżnić w arstw y” , ale jednocześnie zaznacza, że „Gleboznawstwo jest niczym innym jak tylko nauką o powstawaniu, skła dzie i kształtow aniu się kory w ietrzeniowej w aktualnie powierzchniowej w arstw ie stykającej się z pow ietrzem ”. W późniejszym czasie bardzo po dobnie rozumiał glebę E. R a m a n n, który pomimo swej przynależności do nowych kierunków nie pozbył się nigdy właściwych szkole niemieckiej silnych akcentów geologiczno-petrograficznych. Gleba R a m a n n a to po prostu „najgłówniejsza w arstw a wietrzeniowa naszej stałej skorupy ziem skiej” (1905; 90, str. 1). W r. 1918 dodał jeszcze, że gleba „składa się z roz drobnionej i chemicznie zmienionej skały oraz resztek roślin i zwierząt, które na niej i w niej żyją” (92; str. 1).
Definicje R a m a n n a w podanej redakcji przyswoił sobie później H. P u c h n e r (8 8; str. 1) i cały szereg innych autorów. Także i jeden z
130 M. Strzemsiki
skich gleboznawców, mianowicie А. К a r p i ń s к i definiował glebę bardzo podobnie j a k R a m a n n (choć nie tak lakonicznie), mówiąc że „Jako część skorupy ziemskiej, jako część m artw ej m aterii, k tóra wchodzi do budow y tejże skorupy, gleba w najszerszym pojęciu geologicznym jest niczym in nym jak pewnego rodzaju skałą zw ietrzałą .... gleba w ściślejszym znacze niu jest produktem zwietrzenia skał, powstałych w czasie historii ziemi, ale złożonym już nie tylko z m ateriału skalnego, rozdrobnionego i chemicznie zmienionego, lecz i z resztek świata organicznego, tj. zwierzęcego i roślin nego. Resztki te ulegając rozkładowi tw orzą tzw. próchnicę. Pochodze nie zatem gleby może być bądź mineralne, bądź także organiczne, a więc jest ona produktem w ietrzenia skał i rozkładu m aterii organicznej” (43; str. 1).
Przytoczone ostatnio definicje bliższe już są nieco nowocześniejszym poglądom na glebę, ale nie zakreślają bynajm niej całkowicie konkretnie dolnej granicy utw orów glebowych w przekroju geologicznym.
Wśród autorów łączących ściśle pojęcie gleby ze składem substancji gle.bowej należy wymienić przede wszystkim Ferdynanda S e n f t a. Uczo ny ten w yróżniał w utw orach luźnych następujące składniki: a) krusz skalny, czyli niezmienione jeszcze praw ie odłamki skał, będące produktem rozdrobnienia tych ostatnich, b) miał ziemisty, będący produktem daleko posuniętego rozkładu skał (np. ił) i c) „m iał” organiczny, pochodzący z roz kładu organizmów zwierzęcych i roślinnych. O istnieniu gleby decyduje za w artość miału ziemistego, który stanowi jej naljistotniejszą i bezwzględnie obowiązującą treść. Gleba według S e n f t a to „mieszanina rozm aitych ro dzajów miału ziemistego z ew entualnym dodatkiem kruszu skalnego, czyli odłamków skał i rozłożonej substancji organicznej” (wg 106; str. 384). Wi dzimy tutaj po prostu pewien naw rót do pojęć XVIИ stulecia. Definicja taka przypom ina nam czasy E n t n e r f e l d a (1791; 20) czy też naw et jego poprzedników.
Analogiczny stosunek do gleby reprezentuje W ilhelm К п о р (1871), który, jednak nie jest geologiem, tylko rolnikiem i chemikiem, co decyduje, że pod nazw ą gleby w jego ujęciu „rozumiemy sum ę m ineralnych substan cji znajdującą się w odpowiedniej do upraw y w arstw ie ornej, lub jej po dłożu — plus roślinne i zwierzęce pozostałości poprzednich okresów wege tacyjnych i nawożenia (humus) — plus woda hygroskopowa i chemicznie związana” (44; str. 7).
Je st rzeczą zadziwiającą, że i niektórzy rosyjscy uczeni posługują się takim i określeniam i gleby w dobie pełnego rozkw itu zrodzonej przez D o- k u c z a j e w a szkoły genetycznej. I. B i e l e c k i j tw ierdzi w r. 1895, że —■ „gleba stanow i w arstw ę składającą się z rozdrobnionych części skał pierw otnie kam ienistych, do których mogły się następnie domieszać
pro-du(kty rozkładu substancji roślinnej i zwierzęcej” (6; str. 21). Jeśli chodzi
o Francuzów, to do dziś dnia ograniczają się oni na ogół do pojęcia glëby sprecyzowanego w r. 1902 przez P. P. D e h e r a i n (16; str. 370), dla k tó rego nie stanowiła ona nic innego ja'k tylko „mieszaninę piasku, gliny, w ap na i próchnicy (na której rozw ijają się rośliny)”.
Takie ogromnie uproszczone traktow anie pokryw y glebowej nie zanikło bynajm niej w dalszych dziesiątkach lat dwudziestego stulecia także i w in nych krajach. Jeden z czołowych przedstawicieli, słabo zresztą rozwiniętego gleboznawstwa duńskiego J. A n d e r s e n głosi w r. 1924 (4; str., 29) z całą stanowczością, że „term in — gleba oznacza w ystępującą na powierzchni ziemi luźną masę złożoną z elementów organicznych i nieorganicznych”. Mniej więcej podobnie upra'szcza sobie zagadnienie w ybitny agrochemik niemiecki E. A. M i t s c h e r l i c h , twierdząc że „Gleba to mieszanina proszkow atych cząsteczek stałych, wody i powietrza, która będąc zaopa trzona w odpowiednie substancje odżywcze, może pełnić rolę substratu roślinności” (73; str. 1). Jak widać zainteresow anie substancją glebową przesłania całemu szeregowi ostatnio wymienionych autorów treść gleby jako dzieła przyrody posiadającego swoją w łasną oryginalną budowę i nie dającego się obiektywnie sprowadzić do pojęcia mieszaniny. Zadziwiającym jest, że także Georg W i e g n e r (1918), k tó ry odegrał niem ałą rolę w ugruntow aniu podstaw nowoczesnego gleboznawstwa, zachowuje wyłącz nie podobny styl w definiowaniu gleby. Stanowi ona dla »niego po prostu układ „dyspersyjny” i nic więcej (130; wg 130 a str. 17). O statnio przyto czone określenia świadczą wg E. B l a n c k a (1923) o przejaw iającej się po wszechnie tendencji do sumarycznego wyodrębnienia gleby jako pewnego m ateriału stanowiącego część składową skorupy ziemskiej. Ażeby zadość uczynić temu nastaw ieniu teoretycznych zainteresow ań wielu gleboznaw ców, ale nie pomijać całkowicie milczeniem genezy pokryw y glebowej, wysuwa B l a n e k następującą jej definicję. „Gleba jest to w ystępująca wszędzie na powierzchni ziemi, a powstała drogą w ietrzenia, mieszanina okruchów skał i minerałów z dodatkiem mniejszej lub większej ilości roz kładającej się albo już rozłożonej substancji organicznej” (9; str. 2 2).
Na uwagę zasługuje niew ątpliw y subiektywizm fachowy określeń S e n f t a , K n o p a, M i t s c h e r l i c h a i W i e g n e r a. Szczególnie trzej ostatni nie usiłują naw et zdobyć się na sprecyzowanie niezależnego pojęcia gleby, które mogłoby uzyskać ważność uniw ersalną. Wręcz prze ciwnie — wszystkie ich, świadomlie zresztą jednostronne, definicje noszą piętno specjalności swych autorów. Łatwo wywnioskować z samych defi nicji, że S e n f t jest petrografem , K n o p agrochemikiem, M i t s c h e r l i c h agrochemikiem i fizjologiem, a W i e g n e r specja listą w zakresie chemii fizycznej. Analogiczne, a może naw et bardziej
jesz-132 M. Strzemski
cze skrajne podejście do gleby od strony pewnej specjalności przejaw ia'się nadal w definicjach uczonych, reprezentujących w yraźniej uty lita rn ą stro nę wiedzy. Р. К o s t у с z e w (1884) pragnąc być dobrze zrozum iany przez rolnika pisze w jednej ze swych książek (52 wg 52 a, str. 38), że gleba to tylko „powierzchniowa w arstw a ziemi, która podlega obróbce przy upraw ie roślin rolniczych i w której zawsze znajduje się przeważająca część ich ko rzeni”. Takie egoistyczno-rolnicze ujęcie spraw y znalazło swój odpowied nik w literaturze leśniczej, również zastrzegającej sobie często definicyjny monopol na glebę. Przedstaw iciel tego ostatniego działu literatu ry K arol G r e b e (1886), podaje takie jej 'określenie, „Przeciwieństwem skały jest gleba jako taka, czyli górna, luźna w arstw a ziemi, która przedstawia sobą miejsce korzenienia się i rezerw uar żywnościowy roślinności leśnej” (32 a; str. 132).
Niesłusznie uchodzą za dziwolągi definicje gleby R. B r a u n g a r t a z r. 1876 (12; str. 57) iM . F e s c a z r . 1879 (24; str. 1). Według B r a u n g a r t a gleba to „nic innego, jak tylko zburzona stara «skała, znajdująca się na drodze do stania -się nową skałą”. Jeszcze dalej posuwa się w tym sam ym kierunku M. F e s c a (1879), twierdząc, że możemy określać glebę jako „byłą skałę masywną, która znajduje się na drodze do stania się z po w rotem skałą m asyw ną”. W definicjach tych mieści się bardzo głęboki sens, jeśli weźmiemy pod uwagę, że znaczna część dzisiejszych skał pocho dzenia osadowego jest obudowana z m ateriału 'stanowiącego niegdyś sub stancję glebową. U przytom nijm y sobie tylko jakiem u losowi uległy gleby eozoiczne, paleozoiczne, mezozioiczne lub choćby naw et trzeciorzędowe i dy lu wialne. Zjawiska ruinacji gleb i wzbogacania ich m ateriałem luźnych utw orów skalnych możemy zresztą i dzisiaj obserwować z największą w y razistością.
W roku 1879 rozpoczął dokonywanie przew rotu w gleboznaw stwie Bazyli D o k u c z a j ę w. U gruntow ując nieco później (1886) podwaliny gleboznawstwa genetycznego zaproponował on, żeby m ianem gleby okre ślać „te jedynie powierzchniowe poziomy skał (wszystko jedno jakich), które zostały w taki czy inny sposób mniej 'lub więcej przekształcone pod wpływem wody, powietrza i rozmaitego rodzaju organizmów żywych i m artw ych” (19; str. 227). Definicja ta uzyskiwała zupełnie realną treść w związku z wywodami autora, który bardzo konkretnie przedstaw ił jak się to przekształcenie w yraża w zakresie składu i własności substancji glebo wej. Największą rewelację stanowiło jednak, stw ierdzenie faktu, że profil glebowy zróżnicowany jest na poziomy (tzw. genetyczne), których pow sta nie nie ma nic wspólnego z procesami geologicznymi. Ponieważ jest to zja w isko ograniczone do gleby, więc przez w ykrycie jego rzeczywistej treści
geologicznych i gleby od skały. Tą również drogą zostało dowiedzione, że gleba to nie tylko pewna tak czy inaczej — mniej lub więcej przypad kowo — rozmieszczana zw ietrzała substancja skalna z domieszką próchni cy, ale że jest to logicznie kształtow any utw ór n atu ry podlegający swoistym i dającym się wyodrębnić prawom.
Zręczne uchwycenie indyw idualności gleby w zespole zjawisk przyrod niczych i odrębności tejże w stosunku do skał, będących jej utw oram i m a cierzystym i zrewolucjonizowało całkowicie gleboznawstwo rosyjskie i utrw aliło now e poglądy na istotę gleby. M yliłby się jednakże ten, kto.by sądził, że nowa szkoła w płynęła na uzgodnienie pojęcia gleby wśród szer szych sfer gleboznawców. Wręcz przeciwnie — odkrycia D o k u c z a j e - w a pobudziły niezmiernie fantazję badaczy i przyczyniły się naw et do przerostu rozważań teoretycznych ponad potrzeby rzeczywistości. Znalazło to swój w yraz w rozwoju pewnego rodzaju tworczości definicyjnej o ten dencjach nie tylko ,,m erytorycznych” , ale i „artystycznych”. Oczywiście różnice pomiędzy poszczególnymi określeniam i dotyczą częściej samej ty l ko formy, niż istoty rzeczy.
Uczeń D o k u c z a j e w a Mikołaj S i b i r с e w był jednym z pierw szych gleboznawców, którzy po D o k u c z a j e w i e precyzowali samo dzielnie „genetyczne” pojęcie gleby. Jego definicja (1895) posiada zupełnie ten sam sens, co określenie zredagowane przez twórcę nowego kierunku, ale ma bardziej naukowy charakter. Brzmi ono następująco ,,glebami n a turalnym i należy nazyw ać takie lądowe utw ory powierzchniowe, albo takie zew nętrzne poziomy skał, w których zjawiska ektodynamiczne kojarzą się z oddziaływaniem przenikających ziemię organizmów, czyli ze zjawiskami pochodzącymi od elementów biosfery” (108; str. 12). Inaczej jeszcze for malnie, a także odmiennie rzeczowo u jął spraw ę drugi uczeń D o k u c z a j e w a, K. D. G l i n k a , według którego „określając glebę jako pro dukt w ietrzenia, winno się nazywać glebą, skorupę ziemską w granicach wyraźnego przejaw iania się tych procesów glebotwórczych, k tó re w sposób szczególnie dający się zauważyć zmieniają powierzchniowe w arstw y zie mi” (np. 29; str. 3).. Nawiązując do łączących się z przytoczoną definicją rozważań G l i n k i na tem at istoty utw oru glebowego i określenia jego miąższości w przekroju geologicznym stw ierdzam y w ybitne „pogłębienie” gleby w stosunku do pojęć D o k u c z a j e w a i S i b i r c e w a . Nie ozna cza to bynajm niej odwrotu ze świeżo zdobytych pozycji w dziedzinie wie dzy o glebie. Jest to po prostu pewien swoisty „maksym alizm” teoretyczny, potęgowany przez mineralogiczny punkt widzenia G l i n k i , który wiele ze swych prac poświęcił procesom chemicznego wietrzenia. Jednocześnie G l i n k a nie uważa za glebę utw oru świeżo powstałego z substancji glebo wej drogą translokacji geologicznej, trak tu jąc go jako skałę osadową,
134 M. Strzemski
z której dopiero z czasem utw orzy się gleba. Nie może być za tym mowy o utożsamianiu przez tego autora gleby ze skałą luźną chociaż w ietrzenie jest w pełni objęte przez pojęcie procesu glebotwórczego. H istoria każdej danej gleby zaczyna się w jego zrozumieniu w momencie ustalenia się sta nu spoczynku geologicznego jej tworzywa i nie streszcza się — jakby moż na było wnioskować z nieudanej i nie bardzo zrozumiałej definicji — do samego w ietrzenia. W yrazem pewnej sprzeczności tej definicji z rzeczywi stymi poglądami autora są jego szczegółowe wypowiedzi na tem at kształto wania się gleb.
S krajnie klim atyczne stanowisko reprezentuje am erykański prof. E. W. H i l g a r d (1892), według którego gleba jest „rezultatem oddziaływania czynników atm osferycznych i meteorologicznych na skały powierzchniowe” (34). W porów naniu z D o k u с z a j e w e m , S ' i b i r c e w e m lub choćby naw et G l i n k ą obserwujemy u H i 1 g a r d a pewne zwężenie pojęcia o genezie gleby. O ile trzej pierwsi autorow ie starali się ująć zagadnienie czynników glebotwórczych możliwie najbardziej szeroko i wszechstronnie, o tyle H i l g a r d upraszcza sobie kwestię}, sprowadzając nader złożone zja wisko kształtow ania się utw orów glebowych do działania kom ponentów klim atu na utw ory skalne. Dla uniknięcia nieporozumień trzeba jednak zaznaczyć, że uczony ten nie neguje bynajm niej w pływ u innych czynni ków, a tylko wyznacza im stanowisko podrzędne. Ta „suprem acja k lim atu ” stała się nieco później kierunkiem praw ie panującym także w śród specja listów europejskich.
W tym samym roku, kiedy D o k u c z a j e w opublikował w yniki swych badań nad przem ianą powierzchniowych w arstw litosfery w pokryw ę gle bową pod wpływem różnych czynników zew nętrznych (1886) w ystąpił na widownię S. J. К o r ż i n s к i j '(47), który w ysunął zasadę specjalnego uprzyw ilejow ania szaty roślinnej, jako czynnika glebotwórczego. Od tego autora wywodzi się kierunek tzw. „geobiologiczny” ( R i z p o ł o ż e n - s k i j , J a r i ł o w i inni). N ajbardziej radykalnym przedstawicielem k ie runku geobiologicznego okazał się R. R i z p o ł o ż e n s к i j (1895), w e dług którego „w sensie oderw anym — teoretycznym , gleba jest po w ierzchnią zetknięcia się świata organicznego z nieorganicznym środowi skiem. W najbardziej zaś konkretnym znaczeniu glebę stanowi część jak iej kolwiek skały, przekształconej drogą akcji życiowej osiedlonych w niej organizm ów ” (94; str. 1).
Wychodząc z założeń teoretycznych w yróżniał R i z p o ł o ż e n s k i ^ f konsekw entnie: „1) gleby na granicy biosfery i litosfery — gleby stałe,
2) gleby na granicy biosfery i hydrosfery — gleby ciekłe i 3) gleby na g ra nicy biosfery i atm osfery — gleby lotne”. Obok tego dziwactwa, noszącego wszelkie cechy jakiejś niezdrowej m etafizyki i skrajnego przeteoretyzow
a-nia, znajdującego swój w yraz w operowaniu pojęciami szczytowo-abstrak- cyjnymi, znajdujem y u tego autora także niektóre zdrowsze, oryginalne po mysły. Pew ną w artość teoretyczną i praktyczną ma na przykład podział gleb konkretnie pojętych (stałych), czyli właściwych, któ re rozpadają się na — a) gleby lądowe, kształtujące się na granicy litosfery i atm osfery — gleby podatmosferyczne i b) gleby dna zbiorników wodnych — gleby pod wodne, kształtujące się na granicy litosfery i hydrosfery”. Zarówno jedne ja k i drugie zawdzięczają swe powstanie przyrodzie ożywionej.
Ja k widzimy — istota procesu glebotwórczego sprowadza się według R i z p o ł o ż e ń s k i e g o do oddziaływania organizmów na skały. Różne czynniki „glebotwórcze” w zrozumieniu D o k u c z a j e w a jak kjirnat lub ukształtow anie powierzchni biorą tylko pośrednio udział w form owa niu się gleby jako takiej,.uw arunkow ując rozwój świata organicznego, bę dącego jedynym rzeczywistym czynnikiem tw orzącym glebę. „Zasadniczą cechą gleby jest tö, że stanowi ona bezpośrednio źródło substancji pokar mowych dla organizmów a także i to, że pow staje ona ze skały m acierzy stej drogą działalności tychże organizmów”. W myśl tych w szystkich za łożeń tw ierdzi R i z p o ł o ż e n s k i j , że gleboznawstwo, czyli „geobiolo- gia” zajm uje się „badaniem stosunków między organizmami i skałami m a cierzystym i”.
Przytoczone do tej pory nieliczne jeszcze przykłady w skazują w yraź nie, że chociaż narodziny szkoły genetycznej pchnęły wiedzę o glebie na właściwe tory, to jednak nie przyczyniły się wcale do ujednolicenia poglą dów. Wręcz przeciwnie — nowe horyzonty stworzyły tylko inną płaszczyznę pojęć, która dała znacznie większe możliwości różnokierunkowego naświe tlania przedm iotu badań.
Koncepcje R i z p o ł o ż e n s k i e g o nie były traktow ane przez ogół specjalistów zbyt serio, ale pomimo to w yw arły bezsprzecznie dość głębo ki w pływ na kształtow anie się poglądów. Wpływ ten przejaw ia się m. in. w definicji G. Tumina (1 2 2; str. 225) z 1906 r. Gleba według tego ostatniego
autora jest „ciałem odzn£czającym się cechami, które w ynikają z w zajem nego oddziaływania na siebie skały i żyjących na niej i w niej organizmów, oraz produktów rozkładu substancji organicznej. Jeżeli w ykreślić w szyst kie elem enty tego wzajemnego oddziaływania, unicestwić organizmy, to. po zostanie tylko skała, podlegająca tej lub innej formie w ietrzenia (proces skałotwórczy), którgo rezultatem będzie jednak w dalszym ciągu skała, a nie gleba. Ta ostatnia tw orzy się tylko tam, gdzie ma miejsce wymienione powyżej w zajem ne oddziaływanie, które przedstawia sobą właściwy proces glebotw órczy”.
Bardzo podobne ideologicznie, ale z punktu widzenia filozofii przyrody silniej ugruntow ane stanowisko reprezentuje W. W. К u r i ł o w (1906), w e
136 M. Strzemski.
dług którego ,,glelba — kształtująca się z jednej strony kosztem skał wie trzejących, a z drugiej kosztem obumierania obfitujących w koloidy sub stancji zwierzęcych i roślinnych zajm uje w n aturaln ym porządku rzeczy — jako utw ór przyrodniczy — miejsce pośrednie między przyrodą m artw ą i ożywioną” (60; str. 1 1).
Zbliżone do poprzednich jest także pojęcie o glebie A. N. S a b a n i n a (98), który na poparcie swych poglądów posiada najbardziej konkretne a r gum enty w postaci danych o przem ianach substancji skalnej pod wpływ em czynników biotycznych. Mówi on, że „gleba jest znajdującym się w sta nie ciągłej zmienności utw orem fizyczno-geograficznym i stanowi w ynik w zajemnych stosunków i wzajemnego oddziaływania na siebie dwóch świa tów, organicznego i m ineralnego”.
Stanowisko D o k u c z a j e w a i jego najbliższych uczniów podtrzy m uje tymczasem w ybitny gleboznawca rosyjski P io tr K o s s o w i c z (48, 49, 50, 51). Istotna różnica pomiędzy definicjami tych uczonych polega je dynie na tym, że D o k u c z a j e w naw iązuje bardziej bezpośrednio do kształtujących utw ór glebowy czynników zewnętrznych, a K o s s o w i c z łączy przede wszystkim pojęcie gleby z samym procesem glebotwórczym i dopiero pod tym wspomina o czynnikach. Gleba wg К o s s o w i с z a (49; str. 479; 1906) ,,jest w ypadkow ą procesu glebo twórczego, k tóry w yraża się w w ietrzeniu skał przy udziale roślin i zw ierząt” . C harakterystyczne za akcentow anie udziału elementów świata organicznego przypomina w praw dzie kierunek geobiologiczny, ale inna wypowiedź autora (50; str. 3; 1910) zapobiega ew entualnym nieporozumieniom, gdyż jak się okazuje ,,każdy proces glebotwórczy jest rezultatem wzajemnego oddziaływania nader róż nych czynników — a więc: klim atu, skały, roślinności, położenia i gleby, przy czym od takiego lub innego zespolenia tych czynników zależą w ła ściwości oraz kierunek rozw oju owego procesu”.
W roku 1911 zaproponował K o s s o w i c z , żeby mianem gleby okre* śląc „te w szystkie powierzchniowe poziomy skał, w których pod w pływ em czynników atm osferycznych oraz roślin i zw ierząt zachodzą procesy fizyko chemiczne i biologiczne” (51; str. 5—6). To ostatnie określenie przyjęło się
w literaturze i tak np. w podręczniku.M. J. O s i p o w a z r. 1931 czyta my — „Glebą należy nazywać całą w arstw ę powierzchniowych, luźnych i rozm aitych morfologicznie poziomów skorupy ziemskiej, w których za chodzą procesy fizyko-chemiczne i biologiczne” (79; str. 9). Również S. P. K r a w k o w przyswoił sobie analogiczną definicję i zaliczał do gleby „ te wszyskie poziomy powierzchniowe pokryw y ziemnej, w których pod wpływem czynników atmosferycznych, hydrosferycznych i biosferycznych zachodzą procesy fizykochemiczne i biologiczne”.
Pierwszej Międzynarodowej K onferencji Gleboznawczej, k tóra odbyła się w Budapeszcie w r. 1909 (14; str. 84—86). Na zapytanie jednego z uczestni ków zjazdu — co to je st gleba? — w płynął szereg odpowiedzi ch arak tery zujących bardzo różne kierunki. Zmaczma część obecnych, rekru tu j ąca się z przedstawicieli szkoły niemieckiej podtrzym yw ała żywą jeszcze na za chodzie Europy tradycję gleboznawstwa geologiczno-petrograficznego. Inni specjaliści ożywili nieco monotonię przestarzałych pojęć, w yprow adzając swoje określenia z założeń, będących najnowszymi sukcesami wiedzy o gle bie. Na uwagę zasługuje >np. określenie G l i n k i (różniące się od poprzed nio sprecyzowanego), które brzmi: „Gleba jest to produkt w ietrzenia po wierzchni skorupy ziemskiej, ukształtow any chemiczno-biologicznie na miejscu zalegania”. Do określeń reprezentujących poglądy klasycznej szko ły D o k u c z a j e w a zalicza się udana definicja* Sławomira M i k l a s z e w s k i e g o — „Gleba jest utw orem pow stałym drogą oddziaływania atmosfery, hydrosfery, oraz biosfery na litosferę i stw arzającym w arunki egzystencji świata roślinnego”. Dość wszechstronnie ujął spraw ę A. V. S i g m o n d mówiąc, że „Gleba je st to ta najmłodsza geologicznie i n ajbar dziej powierzchniowa skorupa globu ziemskiego, która powstając w w y niku działalności rozm aitych czynników glebotwórczych, znajduje się w stanie ciągłych przeobrażeń, przy czym sama stanow i czynnik rozwo jowy św iata roślinnego, będący jego podporą fizyczną i regulujący sto sunki cieplne i wodne, oraz pobieranie przez rośliny pokarm ów ”. Według G. M. M u r g o c i ’ e g o „gleba jest geologicznym utw orem naturalnym , który pow staje kosztem skał pow ierzchniow ych przez procesy w ietrzenia fizycznego i chemicznego”. Bardzo uprościł sobie sprawę F. S c h u с h t, stw ierdzając, że „gleba je st skałą m ającą znaczenie dla w egetacji”. Inne definicje w ysunięte na tej konferencji n ie stanow ią żadnych ciekawych przyczynków do poznania rozwoju zasadniczych pojęć o glebie.
W ymieniony powyżej uczony Sławomir M i k l a s z e w s k i udosko nalił jeszcze później swoją definicję i nadał jej następującą formę: „Glebą zwiemy tę w ierzchnią w arstw ę skorupy ziemskiej, w której rozw ijają się korzenie roślin. Pow staje ona ze skał (i sama w pojęciu geologicznym jest skałą), przetw arzających się pod w pływ em zmian tem peratury, powie trza, wody oraz organizmów roślinnych i zwierzęcych . . . Łączne dzia łanie wszystkich czynników powyżej wym ienionych przetw arza skałę, przekształcając ją coraz bardziej z luźnego jałowego rum ow iska w utw ór, który możemy już nazwać glebą .... Gleba jest nie tylko skałą, lecz i środo wiskiem, k tó re pow staje przez działanie atm osfery, hydrosfery (woda atmosferyczna opadowa i krążąca w skorupie ziemskiej w e w szystkich swych postaciach i stanach) oraz biosfery (świat roślinny i zwierzęcy) — pobudzanych do tego przez energię słoneczną ■— na litosferę (skorupa
138 M. Strzemski
ziemska) i może służyć za siedlisko dla roślin. Tak też ją rozważać należy” (70; str. 1). W ,,Glebach Polski” z 1930 roku mówi M i k l a s z e w s k i o glebie następująco: „Skorupę ziemską pokryw ają skały zwane glebami. Są to powierzchowne w arstw y litosfery już przeobrażone pod działaniem, pobudzonych do tego przez energię słoneczną, atm osfery, hydrosfery i bio sfery, wobec czego mogą służyć za siedliska dla roślin” (71; str. 21).
Pomiędzy określeniem gleby w ysuniętym w swoim czasie przez D o- k u c z a j e w a , a definicjami M i k l a s z e w s k i e g o nie widzimy isto t nej różnicy. O dzw ierciedlają nam one poglądy szkoły powołanej do życia przez pierwszego z wymienionych.
N iektórzy z gleboznawców doszli do wniosku, że w definicji gleby powinno się silniej — niż to zrobił D o k u c z a j e w — podkreślić od rębność gleby w stosunku do skały m acierzystej. Na tym stanow isku stoi według wszelkiego praw dopodobieństw a B. F r o s t e r u s , w którego p ra cy z r. 1924 (26; str. 147) czytamy: ,,Gleba jest częścią ziemi zm ieniającą się lub zm ienianą w toku procesów n atu ry klim atycznej, edaficznej lub biologicznej, ja k np. w ietrzenie — rozkład, wysychanie, efekty oddziały w ania mrozu itp. Od skały pod nią leżącej różni się ona zarówno chemicz nie jak i fizycznie”. Znacznie zgrabniej ujął w słowa nieomal identyczną treść G. M a c h o w w r . 1925 (65; str. 6) mówiąc, że „Glebami nazywam y
te powierzchniowe poziomy Skorupy ziemskiej, k tóre uległy przem ianie pod wpływ em wody, pow ietrza roślinności i zwierząt, a od skał pod nim i le żących różnią się w yraźnie zarówno budową, jak i składem oraz zabar w ieniem ”.
Podkreślanie w definicjach roli czynników zew nętrznych w procesie kształtow ania gleby prowadziło nierzadko do zupełnego zlekceważenia skały jako m ateriału glebotwórczego. Takiego niewłaściwego ujęcia nieco przesadnie starał się uniknąć przedstaw iciel nauki norweskiej К. В j ö r- l y k k e , który na Międzynarodowej K onferencji Gleboznawczej w Rzy mie, odbytej w r. 1926 stwierdził, że „Rodzaje gleb są utw oram i geolo gicznymi, a ich zróżnicowanie zależy częściowo od m ateriału, z którego one powstały, a częściowo od sił przyrody, k tóre je stw orzyły (8; str. 467).
Gleboznawcą, który w swej pracy naukowej nie przekroczył nigdy ram zakreślonych przez D o k u c z a j e w a , a starał się jedynie o roz- wnięcie i silniejsze ugruntow anie jego idei był J. A f a n a s j e w . N asta wienie takie przejaw ia się oczywiście również w określaniu gleby w ysunię tym w r. 1930 przez tego uczonego. Jest to właściwie dosłowne powtórze nie definicji założyciela szkoły genetycznej z załączeniem drobnej tylko uwagi uzupełniającej. Brzm i ono „... gleba stanowi zawsze i wszędzie funkcję prostą następujących czynników glebotwórczych — 1) charak
w ieku m iejsca w ystępow ania gleby), 5) ukształtow anie powierzchni — D o k u c z a j e w. Tutaj wyliczone są główne, chociaż bynajm niej nie w szystkie czynniki glebo twórcze, w inno się wymienić jeszcze: wody grun towe, zwierzęta, drobnoustroje, człowieka” (2; str. 38).
Jeden z najw ybitniejszych przedstaw icieli szkoły gnetycznej D o k u c z a j e w a S. A. Z a c h a r ó w zdobył się wprawdzie na w ielką orygi nalność i niezależność w całym szeregu swych gleboznawczych, nieprze ciętnie zresztą wartościowych koncepcji, ale jego definicja gleby nie od biega w niczym od właściwej tej szkole przeciętności. W podręczniku Z a- c h a r ó w a (1927, 1931, p atrz np. 137, 137 a; str. 17) czytamy ,,... glebą nazywać możemy luźną część powierzchniową skorupy ziemskiej, pow stałą w w yniku zbiorowego oddziaływania roślinności, zw ierząt i czynników atm osferycznych na skały.”
Bardzo zwięźle streszcza swój pogląd na istotę gleby A leksander S t e b u t t w r . 1930. Chcąc powiedzieć mniej więcej to samo co D o k u - c z a j e w, ale w form ie skróconej, mówi on, że „Gleba jest funkcją sub- stra tu geologicznego i sił zew nętrznych” (115; str. 2).
Niektórzy autorow ie reprezentujący zasadniczo ten sam kierunek, co k ilk u ostatnio w ym ienionych specjalistów, uw ażają jednak za stosowne wspomnieć także i w definicji o roli człowieka w kształtow aniu się po kryw y glebowej. Jest w tym niem ała doza słuszności, bowiem znaczne obszary gleb noszą już dzisiaj w yraźniejsze piętno gospodarki ludzkiej niż oddziaływania czynników naturalnych. A. N. K a c z y n s k i j , który interesował się bliżej wpływem tej gospodarki na glebę, tw ierdzi w praw dzie, że „... pod l-iazwą gleby należy rozumieć w szystkie powierzchnio we w arstw y skał, k tó re są przerabiane i zmieniane w toku zbiorowego oddziaływania na nie klim atu (światło, ciepło, powietrze, woda)- oraz resztek organizmów roślinnych i zwierzęcych”, ale w zakończeniu defi nicji dodaje jeszcze, że „na obszarach zagospodarowanych także i dzia łalności człowieka” (42; str. 32).
Spotyka się czasami w publikacjach o charakterze naukow ym zarzut, że n ader liczne określenia istoty utw oru glebowego nie uw ypuklają zu pełnie najbardziej charakterystycznej właściwości gleby, a mianowicie zróżnicowania jej profilu na poziomy genetyczne. Nie można postawić tego zarzutu K. J. Ł u k a s z e w o w i (patrz 64; str. 26), w edług którego „Gleba stanowi rezu ltat wzajem nego oddziaływania na siebie w arstw powierzchniowych skorupy ziemskiej, oraz atmosfery, hydrosfery i bio sfery ” przy czym „każda gleba posiada właściwą sobie specyficzną budo wę, czyli — jak to się mówi — swoisty profil. Profil ten — w zależności od ch arak teru procesu glebotwórczego — składa się z poszczególnych po ziomów charakteryzujących się określonymi cechami morfologicznymi
140 M. Strzemsiki
i fizyko-chemicznymi ilustrującym i nam w ynik oddziaływania czynników glebot wórczych ”.
A. N. S o k o ł o w s k i j kładzie j esiz'cze większy nacisk na cechy m or fologiczne i w swoim podręczniku z r. 1934 nie precyzuje w ogóle pojęcia gleby z pun ktu widzenia jej powstania, a tylko przeciwstawia ją skale jako takiej na podstaw ie różnic zachodzących w budowie j ednej i d ru g ie j. „Jeżeli postawim y pytanie — mówi S o k o ł o w s k i j — czym się różni gleba od skały, to przyznać musimy, że zasadniczą cechą gleby jest w łaś nie to ‘następstw o poziomów w jej przekroju, poziomów nie m ających zu pełnie charakteru w arstw pow stających drogą naniesienia jakiegoś m a teriału przez wodę lub w iatr, jak to ma miejsce w w arstw ow anych iłach, piaskach itp. — następstwo pow tarzające się regularnie np. u gleb bie licowych, na ogromnych przestrzeniach ZSRR od Kemi i Chybin do pół wyspu Czukookiego i Kamczatki, następstwo charakteryzujące typ gleby, nadające swoisty w yraz profilowi gleby, który tym samym charaktery-? żuje glebę” (113).
Podczas gdy gleboznawstwo w stylu stworzonym przez D o k u c z a j e- w a rozwijało się i popularyzowało na całym świecie, nie zam ierał b y n aj mniej powołany do życia przez R i z p o ł o ż e n s k i e g o i ugruntow any w znacznym stopniu przez K u r i ł o w a i S a b a n i n a kierunek geo biologiczny. Tak np. G. M u r g o c i określa w r. 1924 (74; str. 257) gle boznawstwo jako „naukę o w zajem nym przenikaniu się św iata m ineral nego i organicznego”. Podobnego zdania jest również uczony polski Zyg m unt W e y b e r g , który akcentuje bardzo dobitnie, że gleba „nie jest częścią ani atm osfery, ani hydrosfery ani biosfery, ani litosfery ale jest tych sfer splotem, strefą ich kontaktu, stąd więc, acz z pozoru je st niejako częścią skalnej powłoki ziemskiej, właściwie nie należy do tej powłoki. Gleba bowiem jest to układ nieustannej symbiozy świata nieorganizowa- nego z organizowanym, jest to jednia w swoim rodzaju strefa jak najściś lejszego mechanicznego i fizykochemicznego zespolenia i stopniowego przejścia od wzlędnie prostych m ineralnych związków chemicznych do coraz bardziej złożonych połączeń organicznych, aż do m aterii żywej i z pow rotem od organizmów żywych przez liczne ciała przejściowe nie
ożywione, organizowane i nieorgani’zowane, do m ineralnych połączeń roz padow ych” (129; str. 15).
K ierunek geobiologiczny pow stał jak wiem y w Rosji. Tam też się najbardziej rozwinął, jakkolw iek uległ poważnem u przekształceniu w ra mach stworzonej przez W. R. W i 1 i a m s a szkoły historyczno-genetycz- nej, zwanej również nowo-genetyczną (w odróżnieniu od „staro-genetycz- n e j” szkoły D о к u с z a j e w a). Szkoła ta oparła się przede w szystkim na czterech następujących zasadach. Pierw sza z nich głosi, że jedynym
istotnym czynnikiem tworzącym glebę jest roślinność, a inne czynniki są po prostu m om entam i towarzyszącymi roślinie w jej oddziaływaniu na „su row iec” skalny i w arunkującym i efekt tego oddziaływania. Druga zasada mówi nam, najw ażniejszą cechą gleby jest urodzajność, którą też gleba różni się od jałowej w zasadzie skały. Treścią trzeciej zasady jest jedność procesu glebotwórczego, którego przestrzenne zróżnicowanie stanowi je dynie w ynik pewnej jego różnofazowości, a nie rozbieżności tendencjo- nalnych na najdalszą metę. Wreszcie w edług czwartej zasady nieustanna zmienność pokryw y glebowej ma m iejsce nie tylko w przestrzeni, ale i w czasie.
Pierw sza z tych zasad spopularyzowała się i została uw ypuklona w de finicjach gleby jeszcze za czasów R i z p o ł o ż e n s k i e g o i K u r i ł o wa . Przypom niał ją później św iatu W. R. W i l i a m s (np. 1914, 132). Słuszność jej stara się wykazywać m.in. także M. W. N o w o r u s s к i j, w którego podręczniku z r. 1922 (78; str. 4) czytam y — „gleba je st czymś związanym z roślinnością w jedną nierozerw alną całość... Botanika i geo logia sp latają się tu taj tak ściśle, że jesteśm y zmuszeni mówić jednocześ nie o m artw ej substancji i żywej roślinie”.
D rugą zasadę rozpowszechnił swymi definicjam i głównie sam W. R. W i l i a m s . Trzecia zasada nie byw a najczęściej w ysuw ana w samych określeniach gleby w przeciwieństwie do czw artej, k tó rą spotykam y w definicjach w ielu autorów.
Jest rzeczą niezm iernie znamienną, że bezpośrednie uw ypuklenie tej czwartej zasady (zmienność w czasie) w definicjach gleby wyprzedziło o szereg lat powstanie szkoły historyczno-genetycznej. S. W . S z c z u s j e w pisał w r. 1908 (117; str. 137), że za glebę powinna być uw ażana po wierzchniowa, wzbogacona w próchnicę i ożywiona do pewnej głębokości masa współczesnej pokryw y wietrzeniow ej, stanowiąca w zależności od fizyczno-geograficznych w arunków miejsca swego w ystępow ania w ar stwę glebową, lub też sformowany i zróżnicowany (w profilu) według określonego typu utw ór glebowy, w zględnie naw et form ację glebową. Gleba żyje swym w łasnym życiem i posiada swoją w łasną historię w prze strzeni i w czasie”.
W prawdzie W i 1 i a m s poświęcił większą część swych prac zagadnie niom ewolucji i m etamorfozy pokryw y glebowej, ale nie uw ypukla na ogół tych momentów w swych zwięźlej szych definicjach. Tym nie mniej definicje jego stanowią (m. in. dzięki swym szczególniej silnym akcentom geobiologicznym) niejako podstawowe wytyczne nowych prądów w gle boznawstwie. Jedna z nich (z r. 1926) brzmi: „Cała miąższość powierz chniowych w arstw utw orów skalnych, w której pod w pływ em dwóch za sadniczych kierunków procesów biologicznych zachodzi dw ustronny pro
142 M. Strziemskî
ces przechodzenia jednej form y m aterii w d ru g ą (mineralnej w organicz ną i odw rotnie — przyp. autora niniejszej pracy) nazywam y w łaśnie gle bą” (134; str. 8 6). Później określenie to zostało przerobione i w r. 1938 uka
zało się w następującej redakcji. „Gdy mówimy o glebie m am y na m yśli luźną w arstw ę powierzchniową lądów globu ziemskiego, zdolną do produ kowania roślin. Pojęcie gleby jest nierozdzielnie związane z pojęciem jej urodzajności. Urodzajność to najistotniejsza właściwość gleby, to jej ce cha jakościowa bez względu na swe nasilenie ilościowe. Pojęcie o urodzaj nej glebie przeciw stawiam y pojęciu bezpłodnego kam ienia, czyli — mó wiąc innym i słowami — pojęciu skały m asyw nej” (136 a; str. 35).
Jak widzimy W i l i a m s kładzie w swych definicjach główny nacisk na urodzajność jako najistotniejszą cechę gleby, natom iast nie wspomina o in nych ważnych jej właściwościach, k tó re omawia tylko w tekstach swych publikacji. Dlatego też definicji W i l i a m s a nie można uważać za kom plet ne z punktu widzenia własnej jego szkoły (historyczno-genetycznej), tra k tującej zasadę tworzenia gleby przez roślinę i fak t bezustannej zmienności pokryw y glebowej na rów ni z cechą urodzajności.
Jeden z najw ybitniejszych gleboznawców radzieckich starszego poko lenia — S. P. K r a w k o w stanął poniekąd również na stanowisku szkoły W i l i a m s a , czemu dał w yraz m. in. w takiej wypowiedzi: „... za zasadni czą właściwość gleby stanowiącą o odrębności jej w stosunku do skały m a cierzystej winniśm y uważać taki kom pleks elementów jej jakości., który w arunkuje dodatnio możliwość osiedlenia się na niej roślinności, czyli jej
urodzajność” (58; str. 12). Zgodnie z tą zasadą ,,procesy glebotwórcze roz poczynają się — wg K r a k o w a — w momencie uzyskania przez skałę kompleksu nowych właściwości, w arunkujących tę urodzajność”. Ponadto K r a w k o w mówi jeszcze, że na glebę należy patrzeć jako na pewne „śro dowisko znajdujące się w stanie zmiennej i nieustalonej równowagi (wg К o w d y — 55; str. 9).
Dość nowoczesną definicję gleby w ysunął W. А. К o w d a (53; str. 18). Pokryw a glebowa w jego ujęciu to ,,pewna faza rozwoju w arstw powierz chniowych masywnej skorupy ziemskiej pozostających w stosunkach w za jemnego oddziaływania z atmosferą, hydrosferą i biosferą. Faza ta ch arak teryzuje się jako cechami zasadniczymi akum ulacją i m ineralizacją sub stancji organicznej, nagromadzeniem niektórych ważnych dla życia orga nicznego składników (P,N,K,S,C) oraz ich ługowaniem, zwiększeniem prze- siąkalności i pojemności wodneij, a także obfitą m ikroflorą i m ikrofauną. Najważniejszą cechą tej fazy okazała się ujawniona za pośrednictwem go spodarczej działalności ludzkiej urodzajność..,.”
W spominany już powyżej B . B . P o ł y n o w wypowiedział się w r. 1933 (85; str. 24) bardzo podobnie do K o w d y . Tworzenie się gleby określił on
jako pewne stadium bardziej ogólnego procesu — procesu przem iany powierzchniowej części litosfery, czyli tzw. pokryw y wietrzeniowej. S ta dium to odznacza się akum ulacją substancji organicznej w pokryw ie wie trzeniowej pod postacią tzw. próchnicy i szeregiem uw arunkow anych przez ten m om ent oddziaływań wzajemnych i właściwości”.
Jeden z najbliższych uczniów i współpracowników W. R. W i l i a m s a B. P. S i e r i e b r i а к o w uzupełnia niejako swego nauczyciela. W określe niach swoich pomija on na ogół kw estię urodzajności, a uw ypukla natom iast te m om enty, k tó re pomija w definicjach W i l i a m s . Szczególny nacisk kładzie on na zmienność gleb w czasie i geobiologiczną natu rę gleby. Na stronie 3 podręcznika S i e r i e b r i a k o w a z r. 1937 (1 1 0) czytamy, że
„.... na glebę winniśmy patrzeć jako na szczególnie skomplikowaną postać substancji znajdującej się zawsze w stanie bezustannego ruchu i ciągłych przem ian”. Na stronie 16 tego samego dzieła! dowiadujem y się następnie, że ,,.... w przechodzeniu jednej form y substancji w inną, m ineralnej w orga niczną i odw rotnie upatrujem y w łaśnie całą treść i znaczenie produkcyjne procesu glebotwórczego. Właściwość ta uw arunkow uje jednocześnie nie skończoność rozwoju tego procesu na powierzchni globu ziemskiego i jego przebieg”. Wreszcie nieco dalej (str. 24) podkreśla autor jeszcze wyraziściej, że ,,.... najbardziej charakterystyczną właściwość zarówno procesu glebo twórczego jak też i samej gleby jako utw oru naturalnego stanowi przecho dzenie substancji w glebach z jednej form y w drug ą”.
Analogiczne stanowisko zajm uje A. A. R o d e (97; str. 20) według k tó rego „... możemy określać proces glebotwórCzy jalko zespół zachodzących w w arstw ie powierzchniowej pokryw y w ietrzeniow ej, a rozwijających się bezustannie w czasie, zjawisk przem iany (rozkład i synteza) i translokacji m ateriału glebowego; — zjawisk znajdujących się w ścisłej w zajem nej współzależności funkcjonalnej, której osnową jest dw ustronna wymiana m aterii pomiędzy glebą i roślinnością”.
Szczególne podkreślenie „urodzajności” jako najistotniejszej cechy i właściwości gleby znajdujem y również w dziełach D. G. W i 1 e n s к i e g o. Tak np. w jednej ze swych książek wydanej w r. 1945 (131; str. 5) mówi on, że „gleba jest odrębnym utw orem n atury, kształtującym się drogą zespo lenia i wzajemnego oddziaływania tna siebie procesów geologicznych i bio logicznych, a odznaczającym się cechą obcą skale, mianowicie urodzajno ścią”. W dalszym ciągu dodaje W i l e n s k i j (detto str. 91), że „Zasadniczą cechą gleby jako tw oru natury, tą now ą cechą, którą różni się ona od skały jest jej urodzajność, czyli zdolność dodatniego w arunkow ania istnienia i od tw arzania się osiadłych na niej organizmów — w pierw szym rzędzie roślin, a za ich pośrednictwem także i zwierząt. Na tej to właściwości polega w przy rodzie olbrzymia rola gleby będącej pośrednikiem pomiędzy pokryw ą m
ine-144 M. StrzemsKi
ralną globu ziemskiego i św iatem ożywionym, którem u gleba umożliwia przysw ajanie substancji pokarmowych. Tylko dzięki tej właściwości gle ba stanowi w arunek ,,bytu i rozmnażania się następujących po sobie po koleń” , bowiem „produkcja środków żywności jest pierw szym w arunkiem życia samych producentów i wszelkich form produkcji w ogóle” (detto; str. 91).
W podręczniku swoim z r. 1950 podaje W i l e n s k i j lakonicznie, że „glebą nazywa się luźna w arstw a powierzchniowa obszaru lądowego kuli ziemskiej, odznaczająca się żyznością, tj. zdolnością do produkow ania plo nów roślin” (131 a; str. 5).
Jeśli chodzi o w pływ szkoły geobiologicznej i historyczno-genetycznej na uczonych zachodnio-europejskich, to przejaw iał się on do tej pory na ogół dość słabo. Stosunkowo najłatw iej «przyswajał sobie pojęcie*zrodzone w Rosji gleboznawca niemiecki H . S t r e m m e (H'6; str. 2) oraz hiszpański
specjalista z tej samej dziedziny E. H. del V i 11 a r {125, 126).
Dla zapoznania się z pojęciem H. S t r e m m e ’g o o glebie w arto przy toczyć pewien fragm ent jego wywodów na tem at powstawania gleby. F ra gment ten brzm i następująco: „Początkowo mam y skałę, w ilgotny zespół minerałów, k tóry pod w pływem atm osfery ulega rozdrobnieniu i rozkłado wi w tem pie zależnym od intensywności oddziaływania sił atm osferycznych natu ry fizycznej i chemicznej. Tą drogą tw orzy się rumowisko, ale jeszcze nie gleba. Ta ostatnia kształtu je się dopiero w tedy, gdy na rum owisku osie dlą się rośliny i zwierzęta. One to w łaśnie pobierają z rumowiska pośred nio i bezpośrednio pewne składniki i oddają*mu wzamian produkty swojej wym iany m aterii, jak próchnicę, roztw ory, gazy... Rośliny biorą udział w rozkładaniu zarówno fizycznym jak i chemicznym m inerałów, natom iast zwierzęta przede wszystkim w zruszają rumowisko, a na przem iany che miczne w pływ ają tylko pośrednio. Z atm osfery i wód gruntow ych pochodzą ciecze rozpuszczające, które znajdują się w stanie nieustannego ruchu we w szystkich kierunkach. Z atm osfery, roztworów, organizmów, a naw et częś ciowo i ze skały dopływ ają do masy składającej rumowisko gazy, które również znajdują się w ruchu. W ogóle ciągły ruch w glebie jest jej cechą naczelną i główną właściwością odróżniającą ją od skały, w której ruch sprowadza się do m inimum ...” (116; str. 2).
Jak widzimy S t r e m m e kładzie nacisk na sytuację gleby jako tworu n atu ry pośredniego między przyrodą m artw ą i ożywioną i podkreśla d y nam iczny ch arakter pokryw y glebowej, ale nie uw ypukla możliwości jej rozwoju w czasie. Omawia ontogenię gleby, ale nie wspomina o ewolucji i metamoAozie.
Także i słynny uczony węgierski A lexius A. J . d e S i g m o n d uległ w zna cznym stopniu wpływowi „geobiologów” rosyjskich. Świadczą o tym jego