Juliusz Kleiner
Z Mickiewiczowskich drobiazgów :
król Bobo i królewna Lala
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 46/4, 501-504
Z M ICKIEW ICZOW SK ICH DROBIAZGÓW
KRÓL BOBO I KRÓLEWNA LALA
W śród ballad szkockich i angielskich je s t jed n a opow iadająca o m iłości królew ny do cudnie pięknego kuchcika. Rom ans kończy się tragicznie: król-ojciec każe ściąć kochankow i głowę; a gdy spo jrzał n a ściętą głowę, m usiał przyznać, że rów nie pięknej nie m asz drugiej n a świecie.
Możliwe, że M ickiewicz zn a ł tę opowieść i że ta k ja k w Trzech
B udrysach stw orzył, zdaje się, hum orystyczne pend an t ballady
o m atce, co trzech tęgich synów posłała w bój i w szystkich stra c i ła *, tak b ajk ę o k ró lu Bobie i królew nie L ali pisał niby pogodny, uśm iechnięty odpow iednik sm utnego rom ansu. W każdym razie — transpo no w anie m otyw u balladow ego czy baśniow ego na h u m o ry - sty k ę w y stę p u je w yraźnie; a jeżeli poeta nie czytał pieśni b r y ty j skiej, to w znanych sobie dobrze baśniach ludow ych znalazł m oty w pobudzający go do parodii. Ileż to razy b a śń u k a z u je m iłość k ró lew ny lu b królew icza do osoby z ludu i zawsze kochanek czy ko chanka z prostego sta n u try u m fu ją , niekiedy zaś u jaw n ia ją się p rzy końcu jako zaczarow ani potom kow ie królew skiego rodu. Baśnie sta ły się M ickiewiczowi ponow nie bliskie, gdy cieszyć poczęły m a lu tk ą córeczkę jego M arię, i zapew ne z m yślą o dziecinnej słuchacz ce kom ponow ana by ła h isto ria groteskow a postaci o im ionach w zię ty ch z języka dziecięcego: Bobo i L ala (przy czym bobo w fra n cuskim języku dziecięcym i ból oznacza, i m oże określać stracha). Ma to być p ry m ity w nie ty le w rod zaju prostoty, k tó rą się n ie gdyś w yró żniał m iędzy ballad am i przepo jon y dziecięcą atm osferą
P ow rót ta ty , czy w to n ie balladow ego p ry m ity w u U cieczki, ile
w ro d zaju stylizow anych n a p ry m ity w y ludow e k azek Puszk ino- wych. Coś ludow ego w noszą asonanse, ry m y w ew nętrzne, tró j ry m y (d w u krotn ie tow arzyszące Lali „ ale“ i „w cale“). O te n d e n c ji p ry m
502 J U L I U S Z K L E I N E R
ty w istyczn ej św iadczy sam w iersz będący gaw ęd ziarskim sprozaizo- w aniem epickiego trzynastozgłoskow ca. K to w ie, czy nie n asu n ął tej innow acji w ersy fik a cy jn e j, na ró w ni z folklorem , K ochanow ski. On to bow iem uży w ał w iersza trzynastozgłoskow ego ze śred n ió w k ą n ie po siódm ej, lecz po ósmej zgłosce: p rzy stru k tu rz e tró jd zieln ej 4 + 4 + 5 (np. w p ieśn i ludow ej, k tó rą p o w ta rz a U rszulka: „ Ju ż ja tobie, m oja m atko, służyć nie b ęd ę“, albo w w ierszu: „G dzieśkolw iek jest, Bo- że-ć pośli do b rą godzinę“), lu b dw udzielnej 8 + 5 („U cieszna m oja śpiew aczko, Safo S ło w ieńska“) 2. M ickiewicz, dążąc do w rażenia gaw ędy p ro stej, przew ażn ie w p raw d zie d aje sw ym szeregom syla- bicznym tró j dzielność, ale w łącza rów nież w iersze o n iep rzerw an y m toku ośm iu zgłosek początkow ych:
A panow ał | tam król Bobo, || w ielki wojownik... W szelkiego bożego dobra || w esół używał...
Bobo w łada w k ra in ie bajecznej p rzy po m inającej S c h la ra ffe n
land baśni niem ieckich czy pays de Cocagne (wobec czego k ró lew
na u ży je w rozm ow ie z k u c h tą przysłow ia: „sam e gołąbki U pieczo ne lecą z n ieb a to b ie do gąbki!“). J e s t w p raw d zie ów m o n arch a o n a zw ie stra c h a „w ielkim w o jo w nikiem “ i n ie dosyć na tym , bo n ad to w ielkim czarow nikiem , nie m a je d n a k w idocznie pola do popisu: „Nic nie robiąc, w cześnie chodząc spać, późno w stając, Całe dni po lując, pijąc, tańcząc, h u la ją c “ — i każdego d n ia nocując w innym z pałaców , k tó ry c h (ze w zględu n a la ta p rzestępne) n ie 365, lecz „ trz y s ta sześćdziesiąt sześć w y b u d o w ał“ . To w sty lu hiperbolicznego kom izm u baśni: tra d y c je baśni w y m ag ałyby jed n ak , by córeczka je d y n a Lala, „n ajro zu m n iejsza, n aju ro d ziw sza“, oblężona b y ła przez k o n k u ren tó w . T ym czasem u tw ó r odbiega celow o od torów tra d y cy jn y ch i w tej n aju ro d ziw szej „żaden [się] z k aw aleró w nie chciał [...] kochać“ . K rólew icz i książęta p odziw iają k rólew nę, „A le n ik t się o jej ręk ę nie chciał ośw iadczyć“ . W ięc — w b re w zw yczajom baśniow ym i n ieb aśn io w ym — Lala, w zdychająca żałośnie, m usi w sw e ręce w ziąć in ic ja ty w ę i szukać m ęża w śród k sią ż ą t pod da
2 Już K azim ierz W ó у с i с к i (Forma d źw ięk o w a prozy polskiej i wiersza
polskiego. W arszawa 1912, s. 69—70), uznając wiersz 8 + 5 za w yłączną niemal
własność K ochanowskiego, zaznacza w yjątkow ość pojaw ienia się tej formy u M ickiewicza. Że i przed Kochanowskim w polskiej poezji religijnej istniały rytm y 8 + 5, stw ierdziła Maria D ł u s k a (Studia z historii i teorii
nych. „S w atała się przez swą ciotkę i przez stry jen k ę, Trzem z kolei obiecała posag i rę k ę “ — w y b rań cy w szelako uciekali ze dw oru.
Gdzie jechali, powiadali, że pannę Lalę Szanują [i że] ją w ielbią i cenią, ale Do żenienia się z nią serca nie mają wcale.
M ickiewicz wie, że baśń kreśli utopię społeczną, św iat, jak i być pow inien w edług p rzek o nań ludu; toteż poddani k ró la Boby da lecy są od dzisiejszych p ra k ty k m atrym onialnych.
Nie w iedzieli o dzisiejszej brzydkiej obłudzie, N ie rozumieli, że można pannę nie lubić, A przecież ją dla pieniędzy tylko zaślubić, A tak i swe, i jej serce na w ieki zgubić.
Płaczącej i w zdychającej L ali „przyszła m yśl dzika, A żeby pójść w reszcie za m ąż choć za kuch cik a“. „O szarpanem u“ i „ u m u rzan em u “ chłopcu pow iada, b y w yszorow aw szy lice i ręce przyszedł do niej, a ona da m u „suknie w zorzyste“ i złoto n a kup ien ie ru m a k a z rzę dem.
„Na nim w ielką bramą w zamek wbież w ielkim pędem; Udasz się przed królem, ojcem moim, za księcia, A ja dokażę, że ciebie w eźm ie za zięcia“.
K u ch ta drżąc z trw ogi i plackiem padłszy tłum aczy ze łzam i, że zgarbiony sk u tk iem dźw igania drzew a nie w yrósł i je s t kaleką. „Nic to “ — m ów i k rólew na; niech się poda za syn a królew skiego z k rain y „krasnolu d k ó w “ ; królow ie czy w ielcy, czy m ali, „Czy p ro ści, czyli garbaci, są rów ni sobie“ . K uchcik z realizm em , św iadom ie przez poetę przeciw staw ionym tra d y c ji baśniow ej, zw raca jej uw agę na sw ą tw arz od ognia kuchennego spaloną, n a dłonie stw a rd niałe, n a to, że „z rą k m ych aż do łokcia zlazła p ob iała“ . „Nic to “ — rzecze k ró lew n a — niech będzie synem królew skim z m u rzyń skiej ziemi. „K rólow ie są w szyscy rów ni, czarni czy b ia li“ .
Z dum iony k u ch ta zgoła n ie po baśniow em u p rz y jm u je ofiaro w ane szczęście:
Włosy targał, ręce łamał, nogami tupał, A zębam i zgrzytał, jakby orzechy chrupał. Płakał coraz głośniej, że aż Lalę przelękną!. W końcu dostał serdecznego śm iechu i jęknął.
U ryw a się tu ta j gaw ędziarsko-baśniow y u tw ó r zaciekaw iający sw ą odrębnością stylow ą, sw ym piętnem nowości, k tórego poeta b y ł
504 J U L I U S Z K L E I N E R
n iew ątp liw ie św iadom y i k tó re po dk reślał un iezw yk lającą (czy — uzw yklającą...) form ą w iersza. N iew ątpliw ie i nad al k ształtow ałab y się opowieść w w y ra ź n y m przeciw ieństw ie do u ta rty c h schem atów baśni. To jed n o m ożna uw ażać za pew ne; poza ty m podstaw ą hipo tety czn ej re k o n stru k c ji będzie c h a ra k te ry sty k a króla Boby — k tó ry n ie bez pow odu chyba otrzy m ał m iano w ielkiego czarow nika i jako czarow nik w idocznie m ia ł in terw enio w ać — i ak cen t społeczny d w u k ro tn y c h ośw iadczeń L ali o rów ności; zapew ne przek ona się k ró lew na, że n ie ty lk o w szyscy królow ie są rów ni, lecz w szyscy ludzie, że k u chcik m oże górow ać nad królam i. W szystko zaś m usi się skoń czyć pogodnie, bo tego w ym aga to n u tw o ru ; pod ty m w zględem zachow ana b y łab y tra d y c ja baśni; w ideologii zaś zgodne je st z du chem baśni p o d k reślen ie utopii społecznej, u to p ijn ej rów ności ku ch ty i królów .
W praw dzie m ógłby trw a ć opór k u c h ty i wieść L alę do jak ichś jeszcze fan tasty czn iejszy ch groteskow ych projektów , ale p raw d o podobniejsze się w yd aje, że „ u m u rz a n y “ chłopak m a isto tn ie zostać je j m ężem i p rzełam ać czarodziejską moc śm iesznie groźnego Boby. Może czarow nik odgadnie dzięki sw ym sposobom tajem ny m , kto to k o n k u ru je do ręk i królew ny, m oże śm iercią zechce go u k arać, a dzielność kochanka p rzy pom ocy L ali zw ycięży niebezpieczeń stw a, ta zaś w a lk a w spólna dobędzie z ich serc płom ień w zajem nej m iłości. Może Bobo zam ieni k u ch tę w sm oka, a L ala i sm oka się n ie ulęknie, b y le w yjść za mąż, ale zyska też sposobność poznania i ocenienia zalet w y b ra ń c a swego — i pokochania go, nie zaś ty lk o poślu b ien ia w b ra k u lepszej p a rtii. Może w łaśnie tw a rd a dola bie daka, co go p rzy g a rb iła i uczerniła, uczyni go zdolnym do pokona n ia w rogich zapędów Boby, i m oże te n ostatecznie czarów na to u żyje, by jego duszy p ięk n ej dać ró w nie p ięk n ą p o s ta ć 3. W każ dym razie — oczekiw ać należy, że teza o rów ności królów , z tw ard ej p o trzeb y kom icznie w ysnu ta, zm ieni się w pow ażne stw ierd zen ie rów ności ogólnoludzkiej, w k tó rej w yw yższa ty lk o zasługa osobista, i w uszczęśliw ienie końcow e biednej Lali, jed y n ie sm u tn ej w śród ż arto bliw ie sław ionego k ra ju pieczonych gołąbków .
3 Tadeusz S i n k o dając pierwszą próbę rekonstrukcji (w szkicu należą cym do tomu O tradycjach klasycznych A d a m a Mickiewicza. Rozpraw pięcioro. Kraków 1923) sądził, że akcja pójdzie torem utartym baśni, i dlatego uznał, iż kuchcik pow inien się okazać zaczarowanym królewiczem. Taki jednak finał nie odpowiadałby m oże parodystycznem u stylow i całej koncepcji.