Władysław B. Skrzydlewski
Sytuacja i perspektywy katolickiej
teologii moralnej
Collectanea Theologica 52/2, 5-38
1982
A
R
T
Y
K
U
Ł
Y
C ollectanea Theologica 52(1982) fasc. И о. WŁADYSŁAW В. SKRZYDLEWSKI OP, KRAKÓW
SYTUACJA I PERSPEKTYWY KATOLICKIEJ TEOLOGII MORALNEJ
Sytuacja istniejąca obecnie w katolickiej teologii moralnej jest niezw ykle interesująca. Problematyka, poruszana w publikacjach ostatnich piętnastu lat, jest tak bogata i zajmuje się nią tak w ielu teologów, że niełatwo jest ją przedstawić w jednym artykule. Nie lekceważąc żadnego z w ielu dyskutowanych zagadnień, trzeba z ko nieczności ograniczyć się do zreferowania tylko najważniejszych. Wydaje się, że począwszy od końca lat sześćdziesiątych, na czoło problematyki w katolickiej teologii m oralnej w ysunęło się pięć nur
tów problemowych, których niejednoczesne pojawienie się i nasilanie wytworzyło szczególną, można powiedzieć naw et dramatyczną sy tuację. Te głów ne nurty to radykalne teologie społeczne, teologia praw człowieka, spór o swoistość etyki chrześcijańskiej, perm isyw - ne tendencje w etyce seksualnej oraz poszukiwanie now ych zasad w teologii moralnej.
I. Radykalne teologie społeczne
Wspólną nazwą „radykalne teologie społeczne” można określić ten nurt m yślow y, który doprowadził do sform ułowania nowych i można powiedzieć radykalnych teorii w teologii katolickiej, okre ślanych jako „teologia polityczna”, „teologia w yzw olenia” i „teolo gia rew olucji”.
1. T e o l o g i a p o l i t y c z n a powstała w RFN jako swoista reakcja na uporczywe trwanie w adliwych struktur społecznych, da lekich od ideałów sprawiedliwości i m iłości. Twórca teologii poli tycznej, profesor teologii fundam entalnej na uniw ersytecie w Mo- nasterze, J. B. Metz, doszedł do wniosku, że nie wystarcza formu
łowanie zasad sprawiedliwości społecznej w książkach i głoszenie jej w konferencjach. Jego zdaniem trzeba bezpośredniego zaangażo wania Kościoła w życie społeczne i polityczne; wprawdzie nie przez czynne tworzenie struktur społecznych, ale przez ich krytyczne ocenianie, przez publiczne piętnowanie struktur niespraw iedliwych i w yw ieranie w ten sposób nacisku politycznego w celu ich zmiany.
6 o . W Ł A D Y S Ł A W S K R Z Y D L E W S K I O P
Nie chodzi tu tylko o działalność dorywczą, o krytykę struktur spo łecznych dokonywaną tu czy tam przez niektórych przedstawicieli Kościoła, którzy podejmują tego rodzaju działalność w razie szcze gólnej potrzeby, podobnie jak w razie potrzeby podejmują dzia łalność charytatywną. Zwolennikom teologii politycznej chodzi o coś w ięcej, a mianowicie o uczynienie z krytyki struktur społecznych i politycznych stałej, programowej funkcji Kościoła jako instytucji.
Teologia polityczna zdobyła szybko popularność wśród młodych teologów, nie uzyskała jednak aprobaty Nauczycielskiego Urzędu Kościoła. Doceniając dobre intencje, leżące u podstaw tej koncepcji, Nauczycielski Urząd Kościoła odniósł się do niej najpierw z rezerwą, a następnie z krytyką. Koncepcja teologii politycznej sprzeciwia się bowiem samej istocie Kościoła. Kościół jest instytucją ukazującą ludziom zbawienie i pomagającą w jego osiąganiu. Kościół jest więc wspólnotą zbawczą dążącą do życia wiecznego, a nie zajmującą się urządzaniem warunków życia doczesnego; to ostatnie należy do za dań innych społeczności ludzkich. Przyjęcie koncepcji teologii poli tycznej oznaczałoby istotną zmianę zadań Kościoła, które z pła szczyzny eschatologicznej przesunęłyby się, przynajmniej częściowo, na płaszczyznę celow ości doczesnej i to politycznej, a więc tej, któ ra jest najbardziej zmienna i najłatwiej ludzi dzieli. Dla tych, któ rzy nie zgadzaliby się z tym i czy innym i ocenami politycznym i kie rownictwa Kościoła powszechnego lub lokalnego, K ościół stałby się przeciwnikiem politycznym . Zamiast być znakiem jedności, stałby się w ten sposób znakiem rozdźwięku. Ponadto, biskupi i kapłani, będąc zobowiązani do krytycznej działalności politycznej, m usieliby poświęcać na nią część czasu i sił, które powinni w całości obracać na działalność duszpasterską. W m niejszej czy w iększej m ierze sta liby się ludźmi o w pływ ach politycznych; w ten sposób doszłoby do nowego „klerykalizm u” w najgorszym znaczeniu tego słowa, czyli do zajmowania się przez duchownych sprawami nieduchowym i i to jeszcze w drodze udziału duchownych w politycznych strukturach w ładzy świeckiej. Prowadziłoby to do coraz w iększej degeneracji w łaściw ych, duszpasterskich funkcji instytucji Kościoła. Nic więc dziwnego, że teologia polityczna nie znalazła uznania w oczach w ie lu teologów i że nie zatwierdzając wyboru jej tw órcy na katedrę w Monachium, kierownictwo Kościoła w Niem czech postawiło pewną tamę jej rozszerzaniu.
2. T e o l o g i a w y z w o l e n i a jest w pew nym sensie po chodną teologii politycznej, z której czerpali inspirację twórcy teo logii wyzwolenia: G. Gutierrez, L. Boff, E. D ussel i inni. Z prawdy, że Królestwo Boże zaczyna się już tu na ziemi, w yciągają oni wnio sek, iż zadaniem chrześcijaństwa winno być nie tylk o w yzw olenie z grzechu, ale również ze złych struktur społecznych i politycznych.
SYTUACJA I PERSPEKTYWY K A TO LICK IEJ TEOLOGU 7
Z daniem teologów w yzw olenia, nie w y starcza pozostaw ienie dzia łalności w yzw oleńczo-politycznej św ieckim członkom Kościoła i o r ganizacjom katolickim , działający m na w łasn y rach u n ek , lecz trzeba, aby Kościół jak o in sty tu c ja szerzył teologią w yzw olenia i przyczy niał się do realizacji je j postulatów .
Teologia w yzw olenia pow stała na g ru ncie A m ery ki Ł acińskiej i je j tez y m ają sw e uzasadnienie w szczególnych u w aru n k o w an iach historycznych i społecznych tego k o n ty n en tu : po pierw sze, w istn ie n iu w yjątk o w o n iespraw ied liw y ch i w yjątk ow o trw a ły c h s tr u k tu r gospodarczych, społecznych i politycznych; po drugie, w zbytnim zw iązaniu się K ościoła w w ielu k ra ja c h A m ery ki Ł acińskiej ze s tru k tu ra m i w ładzy i w łasności; po trzecie w fakcie, że ludzie Kościoła — księża i zakonnicy — są na n a jb a rd zie j zan iedb any ch te re n a c h n ie raz jed y n y m i osobami, zdolnym i z ra c ji swego w yk ształcenia do p ro w adzenia działalności zm ierzającym i k u p opraw ie gospodarczej, spo łecznej i p olitycznej sy tu a c ji ludności.
Tezy teologii w yzw olenia znalazły duży oddźw ięk w śród d u chow ieństw a A m ery k i Ł acińskiej. Z acierając jed n a k różnicę m iędzy w artościam i doczesnym i a w iecznym i, teologow ie w yzw olenia do m agają się od Kościoła działania na rzecz s tr u k tu r doczesnych ju ż nie ty lk o drogą oceny k ry ty c z n ej, jak zw olennicy teologii p olitycz nej, lecz także poprzez ak ty w n e uczestnictw o w w alk ach o w yzw o lenie z n iesp raw ied liw y ch s tr u k tu r gospodarczych, społecznych i po litycznych. S tanow iące re z u lta t tego hasła u w ik łan ie się w ielu księży i zakonników w A m eryce Łacińskiej w w alk ę o zm ianę s tr u k tu r doczesnych pociągnęło za sobą szkodliw e dla Kościoła sk u tki. A nga żując się coraz b ard ziej w tę w alkę, coraz m n iej czasu i sił mogli poświęcać na ew angelizację. K ap łań stw o i ślu by zakonne zaczęły im w te j działalności zaw adzać, w ięc w ielu z nich porzuciło sta n d u chow ny. W rezu ltacie działalność d u szp astersk a Kościoła została w w ielu k ra ja c h A m ery k i Ł acińskiej osłabiona, a w niek tó ry ch r e gionach w p ro st zaham ow ana. D latego na Synodzie A m eryk i Ł aciń skiej w P u eb la, J a n P a w e ł II w ezw ał duchow ieństw o do rew a lo ry zacji pracy d u szp astersk iej i do w ycofania się z w a lk o s tru k tu ry doczesne. W skazał też teologii w yzw olenia jej w łaściw e tory; p rz y pom niał, że isto tn y m zadaniem C h ry stu sa i K ościoła jest w yzw ole nie człow ieka z grzechu, a nie z tru d n o ści życia doczesnego, k tó re chrześcijanie pow inni sta ra ć się przezw yciężać, nie tracąc z oczu zasady podporządkow ania sp raw doczesnych spraw om zbaw ienia. W ezw anie papieskie i w yp raco w an y przez Synod w P u eb la program w p ły n ęły w k ró tce pozytyw nie na dalsze p race w teologii w yzw ole nia i na zaangażow anie duszp astersk ie d uchow ieństw a A m eryki Ł a cińskiej.
3. T e o l o g i a r e w o l u c j i jest obecnie pow iązana z teolo
δ α. W Ł A D Y S Ł A W S K R Z Y D L E W S K I OP.
czasów R ew olucji F ra n cu sk ie j m yśliciele chrześcijańscy zastanaw iali się, czy i w . jak iej m ierze rew o lu cja może być m oraln y m środkiem zm iany s tr u k tu r społecznych i politycznych. Pod w pływ em dośw iad czeń R ew olucji F ra n cu sk ie j i działalności zw iązków karbonariuszy, Kościół katolicki odnosił się do idei rew o lu cy jn y ch negatyw nie. Teo
logowie nie odchylali się w zasadzie od te j linii aż do połowy XX w ieku. Za prom otora w spółczesnej teologii rew o lu cji może być u w a żany jed n ak teolog p ro testan ck i, H. G ollw itzer. N astępnie, w latach sześćdziesiątych naszego stulecia, szereg teologów zajm ow ało się p re cyzow aniem w aru n k ów , w jak ich rew olucja m ogłaby zostać uznana za m oralnie dozwolony środek zm iany s tru k tu r. W skazyw ano na to, że wobec ta k uporczyw ie trw ają cy c h niespraw ied liw ych s tru k tu r społecznych, gospodarczych i politycznych, ja k w absolutystycznie rządzonej F ra n cji przed rew o lu cją 1789, w carsk iej Rosji i w nie k tó ry c h k ra ja c h A m eryki Łacińskiej, przeprow adzenie pozytyw nej zm iany s tr u k tu r byłoby niem ożliw e bez ta k gw ałtow nego p rzew ro
tu, jakim jest zgodnie ze sw ą nazw ą rew olucja, czyli gw ałtow ne zniszczenie s tr u k tu r daw n y ch i w prow adzenie now ych. Z drugiej strony podkreślano niebezpieczeństw o w ielkich zniszczeń, powodo w anych zazw yczaj przez rew olucje, k tó re w d o d atk u w prow adzają
czasem system s tr u k tu r nie w iele lepszych od poprzednich. Trudność ustalen ia k o n k retn y c h w aru n k ó w i norm m oraln y ch w te j dziedzi nie, a tak że rozm yw anie się pojęcia rew o lu cji w ideologiach i syste m ach ok reślający ch się jako rew o lu cyjn e, lecz trw ają cy c h w iele lat i nie m ających w iele w spólnego z nagłym p rzew ro tem s tr u k tu r sp ra w iły, że w d ru g iej połowie la t 70-ych teologia rew olu cy jn a zaczęła słabnąć i znikła z listy n a jb a rd zie j a k tu a ln y ch zagadnień teologii m o ralnej, p rz y n a jm n ie j katolickiej.
II. Teologia praw człowieka
W latach 70-ych naszego stulecia zaczął p rzybierać na sile szcze gólny n u r t teologiczny, dotyczący p ro b lem aty k i tzw . „p raw czło w ieka” . N u rt te n sięga k orzeniam i d w u stu le tn ie j w alk i o k o n k retn e u p raw n ien ia ludzi w dziedzinie gospodarczej, społecznej i politycz nej — w alki prow adzonej w X IX i X X w ieku przez w y b itn y ch m y ślicieli i działaczy kato lick ich ja k M on talam bert, biskup K e tte ler, papież Leon X III i w ielu innych. W strząs w yw ołan y ludobójstw em i innym i zbrodniam i, popełnionym i w czasie d ru g iej w ojny św iato w ej, uśw iadom ił opinii św iatow ej, że podstaw ą życia społecznego m usi stać się poszanow anie p raw człow ieka i że dla ty ch p raw m usi się znaleźć odpow iednie sform ułow ania w kodeksach p raw n y ch pań stw i w k o n w en cjach m iędzynarodow ych. W dniu 10.12.1948 N arody Zjednoczone uch w aliły P ow szechną deklarację praw czło
wieka. K om isja P ra w człow ieka ONZ zainicjow ała podejm ow anie
an-S Y T U A C J A I P E R S P E K T Y W Y K A T O L I C K I E J T E O L O G II 9
tów. Duży w k ład w niosły tu w ypow iedzi Kościoła katolickiego, a zwłaszcza encykliki J a n a X X III, P aw ła VI i Ja n a P aw ła II, a ta k że doku m en ty P ap ieskiej K om isji „ J u stitia et P a x ” .
D okum enty o c h a ra k te rz e d e k la rac ji lub w skazań p rak ty czn ych w yprzedziły znacznie publikow anie rozp raw n au ko w ych na tem a t prawT człow ieka. Z nalezieniu w łaściwego m iejsca dla problem u praw człow ieka w n au ko w ej lite ra tu rz e katolick iej przeszkadzało do nie daw na zbytnie „sfilozofow anie” katolickiej e ty k i społecznej; do piero zrozum ienie jej w ym iarów teologicznych w o statnich lata ch pozwoliło na b ardziej skuteczne opracow anie teorety czn ych zagad nień p raw człow ieka, tego co m ożem y dzisiaj określić jako teologię p raw człow ieka. J e j fu n d am en tem jest stw ierdzenie, że-jedynym n a praw d ę w y starczający m i trw ały m zabezpieczeniem p raw człow ieka
jest uznanie tra n sc e n d e n tn e j w artości podm iotu ty c h p raw — oso by ludzk iej — w persp ek ty w ie teologicznej. C złow iek jest stw orze niem Bożym, ale nie stw orzeniem jakim kolw iek, lecz szczególnym , w k tó ry m d om inuje elem en t duchow y. Został stw orzony „na obraz Boży”, a więc jako osoba, wyższa ponad w szelkie inne stw orzenia tego św iata, pow ołana do uczestnictw a w w iecznym życiu Bożym. To w łaśnie decyduje o godności człow ieka, z k tó re j pły n ą w szelkie jego praw a: p raw a osoby ludzkiej wobec in ny ch osób ludzkich i wo bec tw orzonych przez nie społeczności. Człowiek, będąc osobą, jest najw yższą w arto ścią w św iecie doczesnym.
M yśliciele z językow ego obszaru niem ieckiego stw ierdzili z w ła ściwą sobie precyzją, że z w artości człow ieka jako osoby w y n ikają w szelkie inne podstaw ow e w artości m o raln e (G ru n d w e rte ). W n iej też m ają sw e uzasad n ien ie w szelkie ta k zw ane „p raw a człow ieka” (G ru n d rech te), k tó re w istocie sw ej są sform ułow anym i u p raw n ie niam i do realizacji w artości podstaw ow ych przez każdego człow ieka. Dlatego praw a człow ieka pow inny znaleźć odpow iednie m iejsce w e w szystkich p raw o d aw stw ach i w e w szystkich sy stem ach społecznych.
T ak zarysow ana p ro b lem aty k a w dziedzinie p raw człow ieka otw iera m ożliwości dalszych b ad ań i sform ułow ań teologicznych. Są one w y raźn ie sty m ulow an e przez w ypow iedzi i osobiste zaangażo w anie w spraw ę p raw człow ieka przez Ja n a P aw ła II. W ydaje się, w przeciw ieństw ie do poprzednio przedstaw io nych ra d y k a ln y ch n u r tów teologii społecznej, z n ajd u jący ch się w fazie osłabienia lu b za nikania, teologia p raw człow ieka, zapoczątkow ana w sw ym w spół czesnym kształcie zaledw ie w końcu la t 60-ych naszego stulecia, jest obecnie wciąż w fazie rozw oju, którego n ajin ten sy w n iejszy okres m a być może jeszcze przed sobą.
III. Spór o istn ien ie i treść e ty k i chrześcijańsk iej
Czy m a ra c ję b y tu nazw a „ety k a ch rz e śc ijań sk a ”? Czy etyk ę tę m ożna, w zględnie należy, w yodrębniać w ogóle z etyki, jako coś
jakościowo innego od „ety k i filozoficznej” ? In n y m i słow y: czy ist n ieją jakieś isto tn e różnice m iędzy ety ką, u p raw ia n ą przez m orali stów chrześcijańskich, a etyk ą, u p raw ia n ą na gru ncie reflek sji ro zum ow ej niezależnie od tego czy innego w yzn ania w iary? T en p ro blem w zbudził liczne d y sk u sje i p u b lik acje w d ru g iej połow ie XX w ieku. P o jaw iły się głosy kw estionujące zasadność istnienia „etyki ch rześcijań sk iej” . Z d ru g iej stro n y zw racano uw agę, że gdyby etyk a chrześcijańska m iała p okryw ać się w treści z ety k ą czysto filozo ficzną, to zostałaby zakw estionow ana m oralność ch rześcijańska oraz ra c ja b y tu teologii m o raln ej. J e st oczyw iste, że gdy m oraliści róż n y ch św iatopoglądów z a jm u ją się rzeteln ie ty lk o filozoficznym i a sp ek tam i etyki, to w ich rozw ażaniach m oże nie być isto tn y ch róż nic. Lecz m iędzy ety k ą w yłącznie filozoficzną a e ty k ą chrześcijańską różnice są istotne. W etyce bow iem treść rozw ażań nau ko w ych i w y nikające z nich w nioski zależą od tego, co p rz y jm u je się za osta teczny cel działań człow ieka. W etyce ch rześcijańsk iej ty m celem ostatecznym jest w ieczyste zjednoczenie człow ieka z Bogiem, o czym e ty k a filozoficzna sam a z siebie nic nie wie.
S w oisty c h a ra k te r e ty k i chrześcijań sk iej w ykazyw ało w ielu w y b itn y c h m oralistów katolickich, jak F. Böckle, J . Fuchs, H. R otter, J . G. Z iegler i inni. W to k u d y sk u sji staran o się sprecyzow ać, jakie elem en ty w ia ry i w jak i sposób p ow inny w ejść w s tru k tu rę i treść e ty k i chrześcijańskiej. W końcu la t 70-ych spór o istn ien ie i treść e ty k i chrześcijań sk iej p rz y b ra ł na sile w zw iązku z k o n trow ersjam i dotyczącym i no rm m o raln y ch oraz zasad podejm ow ania decyzji w etyce szczegółowej, a zwłaszcza w ety ce sek sualn ej. W te j bo w iem m ierze, w jak iej te n d e n c ja do utożsam iania e ty k i ch rześcijań skiej z ety k ą filozoficzną nie jest ty lk o nieporozum ieniem m etodo logicznym , lecz a k cją zam ierzoną, w te j m ierze może być ona tr a k to w an a jako jedna z pró b w yłam an ia się spod niew ygodnego syste m u norm m oralnych, u stalo n y ch przez dane b ib lijn e, tra d y c ję ch rze ścijań ską i orzeczenia N auczycielskiego U rzędu Kościoła.
IV. Rozłam w etyce seksualnej
P osługiw anie się tra d y c y jn ą nazw ą „ e ty k a se k su a ln a ” nie ozna cza ograniczania p ro b le m aty k i te j dziedziny do e ty k i w yłącznie fi lozoficznej. W lite ra tu rz e teologii m o raln ej nazw a „ e ty k a sek su aln a” u trz y m u je się ze w zględu na operatyw ność tego term in u . N atom iast w treści pu b lik acji katolickich, pośw ięconych etyce sek sualn ej, coraz w iększe m iejsce z a jm u ją isto tn e dla n iej ele m en ty teologiczne: P i smo Św ięte, tra d y c ja chrześcijańska i orzeczenia N auczycielskiego U rzędu Kościoła.
E tyka seksualna jest tą dziedziną teologii m o raln ej, k tó ra w la tac h 60-ych i 70-ych przeżyw ała okres szczególnie o stry ch dyskusji. Z akw estionow ano tra d y c y jn e no rm y k atolickiej e ty k i seksualnej;
S Y T U A C J A I P E R S P E K T Y W Y K A T O L I C K I E J T E O L O G II
w ielu teologów zachodnich uznało za n iea k tu aln e dotychczasow e za kazy i zaczęło głosić m o ra ln ą dozwoloność szeregu działań seksual nych, uw ażan y ch d aw niej za niezgodne z zasadam i chrześcijańskiej ety k i seksu aln ej. P o g lądy poszczególnych m oralistów zachodnich nie są w e w szystkich p u n k tac h zgodne; p rzegląd k o n k retn y c h pro blem ów e ty k i seksu aln ej w spółczesnej dobrze więc będzie zacząć od ty c h punk tó w , co do k tó ry ch istn ieje najw iększa zgodność: od zagadnień reg u la cji poczęć, m a stu rb a c ji i przedm ałżeńskich stosu n ków seksualnych.
1. D o z w o l o n o ś ć a n t y k o n c e p c y j n a stała się od koń
ca la t 50-ych sztand aro w y m hasłem teologów, zm ierzających do re w izji k ato lick iej e ty k i seksualnej. Osadzona w tra d y c ji Kościoła i pow tarzan a przez o statn ich papieży zasada reg u la cji poczęć je dynie przy pom ocy m etod n a tu ra ln y c h , czyli dostosow ania się w p la n o w a n iu dzietności do n a tu ra ln e j s tru k tu ry płodności człow ieka, została zakw estionow ana przez w ielu zachodnich teologów, jak L. Janssens, J.M . Reuss, W.H.M. V an d e r M arek, P. de Locht, J. D a vid, J. Fuchs, F. Böckle. Po ogłoszeniu w 1968 r. en cykliki P aw ła VI 0 zasadach m oraln y ch w dziedzinie p rzek azy w ania życia ludzkiego
(H um anae vitae), opór teologów zachodnich przeszedł w o tw a rty
b u n t. N orm y i a rg u m e n ty encykliki, dotyczące reg u la cji poczęć, zo stały przez nich odrzucone. S y tu acja ta trw a do dzisiaj. W p u b lik a cjach z la t 1978— 80, pośw ięconych dziesięcioleciu encykliki H um a
nae vitae, większość w ypow iadających się teologów zachodnich sta
nęła na stanow isku, że no rm y te j encykliki nie obow iązują an i teo logów, an i w ierny ch; exp ressis verbis sform ułow ał to J. G ründel, a w rów now ażnych w yw odach L. L orenzetti, G. Pezzuto, L. Rossi 1 inni teologowie.
N ajb ard ziej in te re su ją c y w ty m zjaw isku jest fak t, że teologo w ie zachodni odrzucali zakaz an tyk o n cep cji nie dlategd, żeby m ieli odpow iednie k u tem u a rg u m en ty , lecz dlatego, że zakaz te n był i jest dla ludzi Zachodu niew ygodny. Zm usza on do w ysiłk u zapo znania się z m etodam i n a tu ra ln y m i i zorganizow ania ich in s tru k ta żu. Z m ały m i stosunkow o w y jątk am i, k atolicy k ra jó w zachodnich nie chcieli podjąć tego w y siłk u i nie próbow ali realizow ać nakazu stosow ania m etod n a tu ra ln y c h an i zakazu antyko n cepcji. Z nielicz nym i rów nież w y ją tk a m i, lekarze i teologow ie zachodni nie p róbo w ali zapoznać się z d an y m i dotyczącym i szkodliwości antykoncepcji i z zaletam i m etod n a tu ra ln y c h . M ieli nadzieję, że ich w ygodna in ercja zostanie zaaprobow ana jako sta n fak ty czn y lu b „pow szechna opinia w ie rn y c h ” przez N auczycielski U rząd Kościoła. G dy stało się odw rotnie i w encyklice H um anae vitae P aw eł VI zażądał zerw ania z anty ko n cep cją, bro n iący jej teologow ie zaczęli in ten sy w n iej po szukiw ać arg u m en tó w do z góry założonej tezy. A utorow i encykliki zaczęto zarzucać zbiologizow anie p roblem u m oralnego, lecz a rg u
-1 2 o. W Ł A D Y S Ł A W S K R Z Y D L E W S K I O P
m en t ten, m ający początkow o w ielkie pow odzenie, przy bliższej analizie okazał się nie ty lk o nieuzasadnionym , ale n aw et odw racal nym , gdyż w łaśnie stosow anie m etod n a tu ra ln y c h w ym aga pewnego w ysiłku duchow ego i ty m sam ym sprzy ja rozw ojow i m iłości w m ał żeństw ie. W ysunięto więc żądanie, ab y o m oralności m etod reg u lacji poczęć decydow ały w yłącznie k ry te ria ich skuteczności i nieszkodli wości; poniew aż jed n a k k ry te ria te przem aw iają w łaśnie za m eto dam i n a tu ra ln y m i a p rzeciw antykoncepcji, po w tarzanie przez teo logów zachodnich pogłosek o rzekom ej nieskuteczności czy szkodli wości m etod n a tu ra ln y c h w y k azu je k o m p ro m itu jący b ra k orientacji w stosunkow o łatw o dostępn ej lite ra tu rz e przedm iotu.
N ajnow szy a rg u m e n t teologów zachodnich w obronie a n ty k o n cepcji to tw ierdzenie, że nakaz stosow ania m etod n a tu ra ln y c h jest niem ożliw y do zrealizow ania, poniew aż nie da się zorganizow ać od pow iedniego in stru k ta ż u . J e s t zdum iew ające, że ta k i arg u m e n t mogą w ysuw ać teologowie, k tó rz y jednocześnie p od k reślają znaczenie do św iadczenia w teologii m o raln ej. Tak bow iem dośw iadczenia po rad n ictw a w Polsce, jak i ty ch nielicznych lek arzy , k tó rzy zorga nizow ali ośrodki in stru k ta ż u w k ra ja c h zachodnich, w ykazały m o żliwość zorganizow ania w y starczającego i skutecznego in stru k ta ż u w dziedzinie n a tu ra ln y c h m etod reg u lacji poczęć. Teologowie p rze ciw ni nau czan iu papiesk iem u w tej dziedzinie obw arow ali się jed n ak
na w szelki w ypad ek tw ierd zen iem , że zalecenia lu b zarządzenia Na uczycielskiego U rzędu Kościoła w sp raw ach m o raln y ch nie są obo w iązujące, gdyż nie jest on w ty c h spraw ach nieom ylny. Tw ierdzenie to, przeciw ne w ielow iekow ej tra d y c ji K ościoła, zostało odrzucone już przez P aw ła VI i postaw iło trw ają cy c h p rz y nim u p arcie teolo gów w konflik to w ej sy tu acji wobec N auczycielskiego U rzędu Koś cioła. R ezu ltatem tego w szystkiego stało się w ielkie zam ieszanie i rozdw ojenie w Kościele w odniesieniu do jednego z n ajb ard ziej palących problem ów m oralności współczesnej.
2. U z n a n i e m a s t u r b a c j i z a c z y n n o ś ć b e z g r z e
s z n ą , lu b p rz y n a jm n ie j nie będącą grzechem ciężkim , to następne hasło, w ysuw ane przez w ielu m o ralistów zachodnich, jak, С. E. C ur ra n , A. K osnik i inni. T rzeba przyznać, że w to k u d y sk u sji na ten te m a t w yjaśniono w iele problem ów i w skazano, w jak ich w aru n k ach m astu rb a c ja jest m edycznie zjaw iskiem patologicznym , a ty m sam ym nie będącym grzechem ciężkim . W spraw ie m astu rb a c ji niepatoło- gicznej B. H ärin g sta n ą ł na stanow isku, że tych , k tó rz y w praw dzie popełnili ją św iadom ie i dobrow olnie, ale są re lig ijn i i boleją nad sw ym upadkiem , m ożna dopuścić do sa k ra m en tu kom unii bez up rze dniej spowiedzi. W te n sposób H ärin g p rak ty c zn ie w yelim inow ał problem grzechu ciężkiego w m astu rb a c ji dokonyw anej przez osoby religijn e. W ytw orzył szczególną sy tu ację n o rm aty w n ą: w edług nie go, m astu rb a c ja jest grzechem śm ierteln y m w te d y , gdy popełniają
S Y T U A C J A I P E R S P E K T Y W Y K A T O L I C K I E J T E O L O G II
ją ludzie m ało relig ijn i, n ato m iast nie jest grzechem śm ierteln y m w tedy, gdy p o p ełn iają ją ludzie relig ijn i, k tó rz y n astęp n ie boleją nad sw ym upadkiem . Bolenie nad sw ym u pad k iem jest oczywiście zjaw iskiem p ozytyw nym , nie zm ienia ono jed n a k fak tu , że z popeł nionego poprzednio grzech u śm iertelnego trz e b a się w yspow iadać przed przy stąp ien iem do kom unii. Szeroko rozpropag and ow an a kon cepcja H ärin g a jest nie do przy jęcia także z tego pow odu, że s tw a rza sy tu ację pod w ó jn ej m oralności, inn ej dla ludzi religijn ych , a in n ej dla osób m ało relig ijn y ch . P onadto tra d y c y jn e stanow isko Koś cioła w spraw ie m a stu rb a c ji zostało ostatnio w zm ocnione przez w y pow iedzi psychologów i psychiatrów , zw racających uw agę na szkod liw y w pływ u p raw ia n ia m astu rb a c ji na procesy re fle k sji (m niejsza roztropność) i p odejm ow ania decyzji (m niejsza spraw ność w olityw na).
3. S e k s u a l n e s t o s u n k i p r z e d m a ł ż e ń s k i e n a
b a z i e u c z u c i a zostały uznane przez większość teologów za chodnich za m oralnie dopuszczalne. N iektórzy, ja k B. H äring, og ra niczają je ty lk o do narzeczonych. C. E. C u rra n i in n i teologowie am erykań scy, o bserw u jący zanik fo rm aln ej in sty tu c ji narzeczeńst- wa, dozw alają n a sek su aln e stosunki p rzedm ałżeńskie u ty ch m ło dych, k tó rzy są ze sobą serio zw iązani (co m m ite d ). K . H oerm ann, L. Rossi i w ielu in ny ch u w ażają za bezgrzeszne seksualne stosunki przedm ałżeńskie podejm ow ane z m iłości lu b na bazie uczucia. Ze w zględu na to, że w szyscy m łodzi chcą być dorośli i tr a k tu ją n aw et koleżeńskie zw iązki jako o p a rte na uczuciu, „przedm ałżeńskie” sto sunki seksualne szerzą się w śród coraz m łodszych roczników m ło dzieży. Z jaw isko to jest stym ulow ane przez pow szechną m odę na „chodzenie ze sobą” — każda dziew czyna chce m ieć sw ojego chłop ca, a każdy chłopiec sw oją dziew czynę. R e z u lta ty to dew aluacja uczucia i rela cji seksualnych, dem oralizacja w sk u te k w ielo kro tn ych zm ian p a rtn e ró w , częste ciąże m łodocianych oraz ich przery w an ie, a w reszcie zaw ieranie n ied o b ran y ch i ro zp ad ający ch się później ła t wo m ałżeństw . Jed n ak ż e teologow ie zachodni nie zw racają pow aż niejszej uw agi n a te n eg atyw n e sk u tk i sek sualn ej perm isyw ności m łodych; na ogół p a n u je w śród nich eufo ria z „m oralnego d ow ar tościow ania” sek su aln y ch stosunków przedm ałżeńskich jako w zrostu m iłości m łodych ludzi, w yzw olonych z „ p rzestarzały ch zakazów ” . Może w łaśnie w sp raw ie przedm ałżeńskich stosunków seksualnych szczególnie u ja w n ia się naiw ność i b ra k k o n ta k tu m oralistów za chodnich z d an y m i staty sty czn y m i oraz z rea lia m i społecznego doś w iadczenia.
4. D o z w o l o n o ś ć s t e r y l i z a c j i d o b r o w o l n e j dla
celów uzasadnionego ograniczenia dzietności jest od nied aw n a po stu la te m n iek tó ry ch teologów , jak F. Böckle, A. K o snik i inni. W ed ług nich, pew nego ro d za ju stery lizacja m ogłaby stanow ić m etodę
antykoncepcy jną. Kościół jed n a k przeciw staw iał się zawsze ste ry li zacji i jego N auczycielski U rząd n ad al p o d trzy m u je to stanow isko, człow iek bow iem pow inien kierow ać sw ym i w ładzam i rozrodczym i przez ich opanow yw anie, a nie przez niszczenie.
5. H o m o s e k s u a l i z m posiada w ielu orędow ników w An glii i w S tan ach Z jednoczonych, znacznie zaś m n iej w E uropie. T er m in u „hom oseksualizm ” u żyw am y tu w sensie szerokim , obejm u jącym nie ty lk o sto su nki seksualne m iędzy m ężczyznam i, ale rów nież stosunki lesbijskie, czyli m iędzy kobietam i. Szereg teologów angielskich i a m ery k ań sk ich w ypow iada się za m o raln ą dozwolonoś- cią stosunków hom oseksualnych; С. E. C u rra n uzasadnia to szcze gólną teo rią kom prom isu, zaś A. K osnik i w sp ó łp racu jący z nim teologow ie u sp raw ied liw iają hom oseksualizm w tedy, gdy w pływ a on „tw órczo i in te g ru ją c o ” na p artn eró w . Do pew nego osłabienia pozycji zw olenników hom oseksualizm u p rzyczyniły się publiko w a
ne w ostatn ich lata ch w y n ik i bad ań naukow ych, p rzeprow adzanych n a U n iw ersytecie Jo h n H opkins w B altim oore, P en n., w edług k tó ry ch ten d en cja do hom oseksualizm u nie jest nig dy w rodzona, lecz zawsze n a b y ta w sk u te k w adliw y ch oddziaływ ań środow iska w ycho wawczego. N auczycielski U rząd Kościoła p o tw ierdził w D eklaracji
o n iek tó ryc h zagadnieniach e ty k i seksu a ln ej z 29.12.1975 (Persona hum ana) swą dotychczasow ą u jem n ą ocenę m o raln ą stosunków ho
m oseksualnych i ich bezw zględny zakaz.
6. S z e r e g i n n y c h d z i a ł a ń s e k s u a l n y c h , uw aża ny ch d aw n iej w k ato lick iej etyce sek su aln ej bezspornie za grzechy ciężkie, jak cudzołóstw o, zdrada m ałżeńska i w spólne stosunki sek sualne różnych m ałżeństw (a d u lte ry , m a te sw apping, com arital se x
ual relations), został uzn an y za m o raln ie dozwolony, o ile działania
te w p ły w ają „tw órczo i in te g ru ją c o ” na życie p a rtn e ró w , przez au torów głośnej p u b lik acji am e ry k ań sk ie j (A. K osnik et al., H um an
S e x u a lity , 1977), opracow anej na zlecenie A m erykańskiego K atolic
kiego T ow arzystw a Teologicznego, a m ającej stanow ić wzorcowe opracow anie w skazań k ato lick iej e ty k i seksualnej. K siążka ta, popie ra n a przez w ielu zn any ch teologów am e ry k ań sk ic h i p rz y ję ta e n tu zjastycznie przez p rasę lib e raln ą oraz przetłu m aczon a na głów ne ję zyki europejskie, została uzn an a za niezgodną z zasadam i m oralności chrześcijańskiej przez E piskopat A m erykański, a następ nie (w 1979 r.) przez K ongregację do S p raw N au k i W iary. W prow adzała ona w ad liw e k ry te ria oceny m o raln ej, prow adzące do zupełnego rela ty w iz m u i subiektyw izm u w etyce seksualnej. Jed n ak że poparcie udzie lone te j książce przez teologów i pozytyw ne p rzy jęcie jej tez przez opinię publiczną n a Zachodzie w skazuje, jak głębokim jest kryzys, istniejący w k atolick iej etyce seksualnej.
SYTUACJA I PERSPEKTYWY K A TO LICK IEJ TEOLOGU 15
R e a s u m u j ą c s y t u a c j ę w k a t o l i c k i e j e t y c e
s e k s u a l n e j trz e b a stw ierdzić, że jest to w łaściw ie sy tu a c ja schi zm y m o raln ej. W iększość m oralistów k atolickich na Zachodzie uw a ża bow iem za m o raln ie dozwolone trz y rodzaje d ziałań — an ty k o n cepcję, m astu rb a c ję i sek su aln e stosunki p rzedm ałżeńskie osób ko chających się lu b zam ierzających się pobrać, k tó re to działania są uw ażane za m o raln ie niedozw olone przez tra d y c ję chrześcijańską i N auczycielski U rząd Kościoła. Chociaż p rzedstaw ion e tu poglądy zachodnich m o ralistów k atolickich określa się jako perm isyw ne, oni sam i nie uw ażają ich za perm isyw ne, lecz za n o rm aln e i uzasadnio ne. O ddalają się jed n ak coraz bard ziej od o ficjaln ej n a u k i Kościoła. Teologowie, k tó rzy kilkanaście la t tem u b y li p rzeciw ni p rzed m ał żeńskim stosunkom seksualnym , dzisiaj u w ażają je za dopuszczalne. Ci, k tó rzy niegdyś opow iadali się ty lk o za anty ko ncep cją, obecnie żądają uznania tak że ste ry liz ac ji za m oraln ie dozwoloną. D aw ni ob rońcy m a stu rb a c ji s ta ją się te ra z obrońcam i hom oseksualizm u. Usi łow anie zaham ow ania procesu w zro stu perm isyw ności przez Stolicę A postolską drogą opublikow ania w styczniu 1976 r. w spom nianej już D eklaracji o n ie k tó ry c h zagadnieniach e ty k i seksu aln ej (Persona
hum ana) skończyło się niepow odzeniem , do którego przy czy n iły się
częściowo n iek tó re cechy tego d o k um entu: nie zaw sze szczęśliwy sposób a rg u m e n ta c ji i niezupełnie w spółczesny język i sposób m y ś lenia. O odrzuceniu w iększości tez te j d e k la rac ji przez teologów p e r- m isyw nych zadecydow ały jed n ak przede w szystk im p rzy ję te przez nich z góry założenia perm isy w n e oraz p rzekonanie, że ty lko ich poglądy są słuszne i ty lk o one zn ajd ą pow odzenie u w iern ych . W ty m przekonaniu ogrom na większość znanych kato lickich m o ralistó w na Zachodzie trw a nadal. Nie mogąc jed n a k doczekać się ap ro b a ty sw e go stanow iska przez N auczycielski U rząd Kościoła, zaangażow ali się w poszukiw anie now ych zasad e ty k i i teologii m o raln ej, k tó re poz w oliłyby na w prow adzenie do e ty k i seksualnej tez perm isyw nych.
V. Poszukiw anie now ych zasad w teologii m o raln ej
Poszukiw anie now ych zasad, d ecydujących o m o raln ej w artości czynów ludzkich, to p ią ty i ostatn i z przed staw ion ych tu w spółczes nych n u rtó w k ato lick iej teologii m o raln ej. Chodzi o w ynalezienie tak ich uzasadnień (B eg rü n d u n g en ) ocen i decyzji m oraln ych , dzięki k tó ry m m ożna by om inąć obow iązujące dotychczas w katolick iej e ty ce i teologii m o raln ej obiektyw ne no rm y k atego rialne. N orm y ka- tegorialn e są to te oceny w szczegółowej etyce i teologii m oralnej, k tó re stw ierd zają, że czyny tego czy innego ty p u (kategorii) m ają ze sw ej isto ty określoną w artość m oralną, czego konsekw encją jest nakaz albo zakaz dokonyw ania tego ro d zaju czynów; na przykład, pomoc bliźniem u w jego p o trzebach jest ze sw ej isto ty (obiektyw nie) czynem m o raln ie dobrym , a cudzołóstw o jest ze sw ej isto ty
1 6 o. W Ł A D Y S Ł A W S K R Z Y D L E W S K I O P
(obiektyw nie) czynem m oralnie złym ; w konsekw encji, człow iek po w in ien pom agać bliźniem u a pow strzym ać się od cudzołóstw a. W o statnich latach teologow ie p rzedstaw ili cały szereg now ych kon cepcji i teorii, dotyczących ocen i decyzji m oraln ych ; om ów im y tu najw ażniejsze z nich.
1, E t y k a t e l e o l o g i c z n a to koncepcja, k tó ra cieszy się najw iększym pow odzeniem w śród zachodnich teologów katolickich. J e j propagatorzy: B. S chüller, K. D em m er, E. C hiavacci i inni u w a żają, że tra d y c y jn a k atolicka ety k a i teologia m o ralna m iały nie w łaściw y m etodologicznie c h a ra k te r „deontologiczny” : szczegółowe n o rm y m o ralne (kategorialne) by ły dedukow ane w sposób sztyw ny (obiektyw nie) z zasad ogólnych bez zw iązku z k o n k retn y m i u w a ru n kow aniam i sy tu acji, w sk u te k czego ich stosow anie kolidow ało nie ra z z w ym aganiam i m iłości. Ich zdaniem należy odrzucić tę tra d y c y jn ą ety k ę deontologiczną i p rzyjąć przeciw staw ne jej zasady e ty k i teleologicznej czyli „docelow ej”, w k tó re j w artość m oralną n a d a je w szelkim czynom m iłość, w y rażająca się w szczęściu w szyst kich osób zainteresow anych; do tego celu m ają być skierow ane w szelkie czyny. W edług teleologów nie m a środków n iem oralnych ze sw ej istoty, gdyż sw ą w artość m o raln ą czerpią one z podporząd kow ania celowi działania. T ak na przykład, stosow anie m etod a n ty koncepcyjnych nie jest m o raln ie złe z isto ty (n atury) a k tu w spół życia m ałżeńskiego; przeciw nie, jest ono m oralnie dobre w te j m ie rze, w jak iej zapobiega niepożądanem u poczęciu dziecka.
J e st praw dą, że w p rak ty c e stosow ania zasad i norm k ato lic k iej teologii m o raln ej — to znaczy w pouczeniach duszpastersk ich i w p rak ty c e spow iedniczej — m iało nieraz m iejsce sztyw ne dedu- kow anie, nie uw zględniające k o n k retn y c h w aru nk ów . Nie było to jed n ak re z u lta tem błędnego uk ieru n k o w an ia naukow ego katolickiej teologii m o raln ej, ja k to su g e ru ją jej k ry ty c y . S tanow iące bow iem jej isto tn e k ry te riu m m oralności obiectum cn oty zaw ierało w so bie w łaściw y cel działania; ponadto, p rzy ocenie k o n k retn y c h czy nów w ym agano uw zględnienia ta k w aru nk ó w su b iek ty w n y ch (świa domość i dobrowolność), ja k i w szelkich zew n ętrzny ch (zw anych okolicznościam i czynu), k tó re m ogły w płynąć na m o ralną ocenę czynu. P rzy czyn y d eform acji leżały więc gdzie indziej, a m ianow i cie w sferze niew łaściw ego aplikow ania zasad i n o rm m oralnych, na co pow ażny w pływ m iały pew ne ch a ra k te ry sty c z n e cechy psychiczne ludzi Zachodu: in telek tu alizm i abstrakcjonizm , legalizm , janseni- styczny sp iry tualizm , prow adzący do egoistycznie w erty kaln eg o u k ie ru n k ow an ia życia duchow ego, a także niedocenienie p o trzeb y żyw e go k o n ta k tu duszpasterskiego z w iernym i. S tąd w ielkie znaczenie dokonanej przez B. H ärin ga rew alo ry zacji zasady m iłości oraz u św ia dom ienia sobie p o trzeb y jej p rak ty k o w an ia rów nież w płaszczyźnie horyzontaln ej, czyli wobec bliźnich. N atom iast proponow ana przez
zw olenników e ty k i teleologicznej przebudow a sam ych zasad i norm m o raln ych jest w ynik iem b łęd n ej diagnozy i rów na się przysłow io w em u w y lan iu dziecka razem z w odą po kąpieli.
C zytając p u b lik acje teleologów odnosi się w rażenie, że celem ich nie jest w cale n ap raw a tego co szw ankow ało, czyli k o rek ta n ie odpow iedniego ap likow ania zasad i norm m o ralny ch , lecz w łaśnie usunięcia z teologii m o ra ln ej samego „dziecka” , czyli o biektyw nych norm k atego rialn y ch . W prow adzenie na ich m iejsce k ry te riu m w y łącznie teleologicznego jest w rzeczyw istości w prow adzeniem w ygod nego relaty w izm u i sub iek ty w izm u m oralnego. N iew ątpliw ie o tak i re z u lta t chodzi. D latego też zw olennikom e ty k i teleologicznej zaw a d zają in sty tu cje , posiadające o biektyw ną w artość społeczną i sa k ra m en taln ą, ja k m ałżeństw o i rodzina, a także N auczycielski U rząd Kościoła; przy taczan y przez nich p rzy k ład m o ra ln ej oceny a n ty k o n cepcji jest tego najlep szy m dowodem. Pozbaw ienie in sty tu c ji s a k ra m en ta ln y c h i n o rm k ateg o rialn y ch o b iek ty w n ej w arto ści oraz w p ro w adzenie na ich m iejsce zasady oceny teleologicznej, docelow ej, san kcjonow ałoby jed n a k obcą ch rześcijańskiej etyce zasadę „cel uśw ię ca śro d k i” i ró w n ało b y się sprow adzeniu k ato lick iej teologii m o ra ln e j do pew nego ro d za ju e ty k i sy tu a c y jn ej. G dy bow iem dla chrześcijanina najw yższy m celem działalności ludzkiej, k tó rem u w szystkie czyny człow ieka m uszą być podporządkow ane, jest zba w ienie działającego i w szystkich ludzi, czyli ich szczęście wieczne,
to w etyce teleologicznej najw yższym k ry te riu m m oraln ym jest do- cześnie po jęte szczęście (albo nieszczęście) w szystkich osób, k tó ry ch działanie dotyczy — ja k to niedw uznacznie sform ułow ał B. S ch üller w fu n d am e n ta ln ej ro zp raw ie o m oralności środków . Jakk olw iek więc koncepcja e ty k i sy tu a c y jn ej, propagow ana w lata ch 60-ych przez J. F le tc h e ra i in n y ch au to ró w p ro testanck ich, spotkała się z szybką i zdecydow aną odp raw ą ze stro n y N auczycielskiego U rzędu Kościoła i nie m iała o tw a rte j k o n ty n u ac ji w k ato lickiej teologii m o ra ln e j, to jed n ak w m n iej lu b b ard ziej zak am u flo w any sposób od żywa ona te ra z w k oncepcji ety k i teleologicznej, k tó re j zw olennicy nie u k ry w a ją zresztą sw ych pow iązań z m y ślą J. F letch era.
2. T e o r i a k u l t u r o w e j z m i e n n o ś c i n o r m m o
r a l n y c h , p o p u larn a w k ręg ach pozachrześcijańskich na Zacho dzie, w teologii k ato lick iej była propagow ana przez znanego teologa w łoskiego, A. Valsecchi. W edług te j teorii, różnice w sy tu acji so- c ja ln o -k u ltu ro w e j społeczeństw różnych epok i różn ych tery to rió w są ta k w ielkie, że stosow anie do nich ty ch sam ych n orm m oralnych jest bezsensow ne i błędne. Nie m ożna norm eu ro pejskich narzucać m ieszkańcom podzw rotnikow ej A fry k i czy A m eryki P ołudniow ej, a w dzisiejszej cyw ilizacji zachodniej nie m ogą obow iązyw ać norm y tra d y c y jn e j e ty k i seksu alnej, ukształto w an ej w in n y ch w arunkach społecznych i obyczajow ych. Zdaniem zw olenników teo rii k u ltu ro
-2 — C ollectanea Theologica
1 8 o. W Ł A D Y S Ł A W S K R Z Y D L E W S K I O P
w ej zm ienności norm m oralnych, szczegółowe n o rm y m o raln e m uszą się zm ieniać zgodnie z różnicam i w sy tu a c ji so cjaln o -k u ltu ro w ej, choćby naczelne w artości m o raln e nie w y k azy w ały zm ian. Teoria ta w prow adza relaty w izm m oralny, podw ażający w szelką etykę i teologię m oralną; w iadom o z dośw iadczenia, jak p rzed staw iały się norm y m oralne w T rzeciej Rzeszy, gdy dostosow yw ano je do so- cjalno -k u lturow eg o m odelu nazistow skiego. Nic więc dziw nego, że w ładze Kościoła p rzeciw staw iły się zdecydow anie teo rii k u ltu ro w e j zm ienności norm m oraln ych , a Valsecchi u tra c ił praw o nauczania i k a te d rę na katolickim u n iw ersy tecie w M ediolanie.
3. P l u r a l i z m m o r a l n y jest koncepcją zbliżoną do po przedniej. Zw olennicy p lu ra liz m u m oralnego, P. de Locht i C.E. C ur ran , uw ażają, że ludzie m ają praw o do sw obody w w yborze postaw i ocen m o raln y ch tak , jak m ają praw o do zajm ow ania różny ch po staw ideologicznych. P rzy jęcie zasady p lu ralizm u ocen m oralnych w prow adziłoby zupełn y relaty w izm m o raln y i rów nałoby się zni szczeniu norm atyw nego znaczenia e ty k i i teologii m oralnej.
4. E t y k a k o m u n i k a t y w n a (m orale com unicativa), k tó rą lan su je G. Bof i popiera E. Chiavacci, podobnie ja k poprzednio przedstaw ione koncepcje opiera się na tw ierd zeniu, że m oralność zawsze jest zw iązana z h istorycznym i w a ru n k a m i m iejsca i czasu. W obec tego norm y m oralności ab so lutnej p ow inny być zastąpione przez m oralność ko m u n ikaty w n ą, u stalan ą w dialogach na podstaw ie swobodnego uzgodnienia (libero consenso) przez zainteresow anych. K oncepcja ta jest św iadectw em w ielkiej w ia ry jej au to rów w r a cjonalność postaw ludzkich, a zarazem naiw nego przeko nania o mo żliwości skutecznego u sta la n ia norm m o raln y ch w dialogu. N aw et gdyby to było m ożliw e do zrealizow ania, to w prow adzenie koncep cji e ty k i k o m u n ik aty w n ej byłoby rów noznaczne z w prow adzeniem chaosu m oralnego, w k tó ry m nic nie byłoby pew nego ani obowią zującego, a każdy człow iek m ógłby na zasadzie libero consenso u sta lać sobie w łasną m oralność.
5. K o n c e p c j a e t y k i r e a l i s t y c z n e j — ta k można określić koncepcję, k tó rą w katolick iej teologii m o raln ej prop aguje szw ajcarski m o ralista E. Eli i k tó ra od k ilk u n a stu la t cieszy się du żym pow odzeniem ; p rzy jm u je ją w ielu teologów, ja k L. Rossi, H.J. T ü rk , A. K osnik i inni. W edług te j koncepcji, w ezw anie C h ry stusa: „Bądźcie doskonali, jak doskonały jest Ojciec w asz niebie ski” (Mt 5,48) nie może być rozum iane jako norm a postępow ania, lecz jako w ytyczna, w skazująca id ealn y cel; cel, k u k tó re m u trzeba się kierow ać, ale k tó ry jest nieosiągalny. Na ty m bowiem , realn ym świecie, to co idealne jest nie do osiągnięcia. To co jest doskonałe może więc być ty lk o celem -ideałem , ale nie ścisłą n orm ą postępo w ania. Eli przeciw staw ia się zasadzie św. Tomasza z A kw inu: bonum
est e x integra causa, m a lu m e x quocum que defectu. W edług niego,
działanie niedoskonałe nie m usi być złe w te j m ierze, w jak iej od biega od doskonałości; przeciw nie, jest ono m o raln ie dobre o ty le o ile realizu je coś z ideału. Eli sądzi więc, że seksu alne stosunki przedm ałżeńskie są działaniem m oralnie dobrym , bo rea liz u ją już coś z przyszłej w spólnoty m ałżeńskiej. To p rzew ro tn e rozum ow anie, przeprow adzone tak , ja k gdyby przedm ałżeńskie stosu nk i seksualne nie m iały żadnych fu n k cji u jem n y ch i nie pow odow ały żadnych szkód, pokazuje dobrze, do jak m etodologicznie ab su rd a ln y ch w nio sków prow adzi koncepcja ety k i realisty czn ej.
6. W y b ó r p o d s t a w o w y (opcja fu n d am en taln a) w u ję ciu szerokim , to koncepcja, k tó ra na przełom ie la t 60-ych i 70-ych cieszyła się w ielkim pow odzeniem w śród m oralistów katolickich. O znaczeniu w y bo ru podstaw ow ego w życiu człow ieka m ówił już św. Tom asz z A kw inu, rozum iał jed n ak te n te rm in w sensie w ęż szym, odnosząc go do p ierw szej w pełni sam odzielnej i odpow ie dzialnej decyzji m o raln ej człow ieka. O becnie teologow ie n ad ają te m u term in ow i znaczenie szerokie, odnoszące się do zasadniczego u k ieru nk o w an ia religijn o-m o raln eg o każdego człow ieka, w dużej m ierze niezależnie od k o n k retn y c h czynów.
W edług te j koncepcji poszczególne czyny, uw ażane dotychczas za grzechy ciężkie, nie niszczą sta n u łaski w człow ieku, czyli jego p rzy jaźn i z Bogiem, jeżeli nie są zw iązane bądź z fo rm alny m w y p arciem się Boga, bądź z pogardą bliźniego, w y rażającą się zazw y czaj w zaprzeczeniu jego podstaw ow ych praw . P oniew aż ta k k ra ń cowe postaw y są w śród katolików zjaw iskiem raczej rzadkim , k on cepcja w yb oru podstaw ow ego w ujęciu szerokim pozw ala na nie uznaw anie za grzechy śm ierteln e w ielu czynów, k tó re w edług ety k i tra d y c y jn e j niszczyły sta n łaski, np. antykoncep cję, m astu rb ację, stosunki przedm ałżeńskie i hom oseksualne itp. Dla podbudow ania te j koncepcji, B. H ärin g i M. Sânchez zaproponow ali rozróżnienie m iędzy grzecham i ciężkim i a śm ierteln y m i: T ylko grzechy śm ier telne niszczą sta n łaski, n atom iast popełnienie grzechu ciężkiego nie pow oduje teg o sk u tk u i um ożliw ia p rzyjęcie kom unii bez u p rzed niej spowiedzi. Zarów no to proponow ane rozróżnienie grzechów , iak koncepcja w y bo ru podstaw ow ego w jej szerokim ujęciu, stano w iły p araw an dla bezkarnego dokonyw ania czynów , k tó re do tych czas by ły uw ażane za grzechy śm iertelne, zwłaszcza w dziedzinie e ty ki seksualnej. Obie te koncepcje zostały więc odrzucone przez Sto licę A postolską w e w spom inanej już D eklaracji o n iek tó ryc h zagad
nieniach e ty k i seksu a ln ej (Persona hum ana).
7. T e o r i a k o m p r o m i s u w ujęciu am ery kań skim : zo stała zaproponow ana i jest n ad al p o d trzy m y w an a przez C.E. C u rra - na, n iezw ykle płodnego pisarza i w pływ ow ego p rofesora K atolickie
2 0 o. W Ł A D Y S Ł A W S K R Z Y D L E W S K I O P
go U n iw ersy tetu A m ery ki w W aszyngtonie. W edług niego człowiek nie popełnia grzechu, p rz y n a jm n ie j ciężkiego, jeżeli czyni to, co jest w praw dzie m oralnie złe i czego nie chciałby uczynić w in n y ch w a ru n k ac h , lecz do czego jest zm uszony k o n k re tn ą sy tu acją. Teoria ta jest jed n a k nie do p rzy jęcia. C u rra n nie zetk n ął się z sy tu acją, jaką ludzie w Europie przeży w ali w czasie ok u pacji n iem ieckiej w toku II w ojn y św iatow ej i nie dostrzega, że zgodnie z jego teo rią kom prom isu, nie byłoby grzechem zabicie n iew in nej osoby dla rato w a nia w łasnego życia — czyn oczywiście niezgodny z zasadą miłości bliźniego.
W arto tu w spom nieć o teo rii kom prom isu w ujęciu niem ieckim , k tó ra jed n a k nie jest w y su w an a przez katolików , lecz przez teolo gów protestan ck ich: H. Thielicke, W. T rillh aasa i H .J. W iltinga. W edług nich, w sy tu a c jac h k o n flikto w y ch n ik t nie jest zobowiązany do bezkom prom isow ego działania heroicznego; przeciw nie, m ożna szukać rozw iązania, k tó re byłoby kom prom isem m iędzy norm am i e ty k i a naciskiem sy tu acji. Kościół kato lick i n ato m iast stoi na sta now isku, że kom prom is m oże m ieć zastosow anie w sp raw ach spo łecznych i politycznych, lecz nie w spraw ach m oralności; co w ięcej, jeżeli w ypełnienie norm m o raln y ch będzie tego w ym agało, każdy chrześcijan in m a obow iązek zachow ać się w sposób heroiczny.
8. Z a s a d a p o d w ó j n e g o s k u t k u jest pew nego rodza ju eu ro pejską w e rsją a m e ry k ań sk ie j teo rii kom prom isu. W tra d y cy jn e j teologii m o raln ej działanie o dw ojakim sk u tk u było m oralnie dozwolone ty lk o w ted y, gdy głów ny cel działania b y ł m o raln ie do b ry , a zły sk u tek by ł n ieu n ik n io n y m lu b tru d n y m do uniknięcia lecz w zasadzie n iechcianym sk u tk iem ubocznym . W edług now ej zasady podw ójnego sk u tk u , propagow anej przez L. C ornerotte i H .J. T ü rka, m o raln ie dozwolone byłoby tak ie działanie, o k tó ry m w iadom o, że oprócz sk u tk u dobrego m a na celu rów nież sk u te k zły, a spraw ca w yw oła te n zły sk u te k z żalem , że nie może inaczej osiąg nąć sk u tk u dobrego. P rz y ję c ie te j zasady byłoby jed n a k w prow a dzeniem zasady m oralnego subiektyw izm u; m ożna b y na przyk ład na te j podstaw ie usp raw ied liw ić m oralnie an ty ko ncepcję, cudzołó stw o lub porzucenie w spółm ałżonka dla inn ej osoby. Z w ypow iedzi prop agato ró w te j zasady m ożna w nioskow ać, że o stw orzenie tak ic h w łaśnie m ożliwości im chodziło.
9. D o ś w i a d c z e n i e j a k o w s t ę p n y w a r u n e k
o b o w i ą z y w a n i a n o r m m o r a l n y c h jest postulow ane
przez F. Böckle, L. Rossi i C.J. P in to de O liveira. Sądzą oni, że ty lk o te n o rm y m o raln e p ow in ny obow iązyw ać, k tó re są zgodne ze w stępnym , a więc n iejako u p rzed nim dośw iadczeniem życia chrze ścijan; ta k na p rzy k ła d an ty k o n cep cję należy uznać za m oralnie dozwoloną, poniew aż jest pow szechnie stosow ana w k ra ja c h zachod nich, a więc zaaprobow ana przez tam te jszy c h katolików . T akie po
S Y T U A C J A I P E R S P E K T Y W Y K A T O L I C K I E J T E O L O G II 2 1
staw ienie sp raw y z n a jd u je uznanie w śród katolików zachodnich, stanow i jed n a k w rzeczyw istości próbę obejścia niew ygodnych n o rm m oralnych. O ty le, o ile jest przejaw em praw ego działania rozum u
(recta ratio intellectus), dośw iadczenie życia ch rześcijan może być
pew ny m w skaźnikiem słuszności stosow anych ocen m o raln y ch ; nie może być jed n a k czynnikiem norm otw órczym . Z tego, że w ty ch czy inn ych k ra ja c h n a w e t większość k atolików po stęp u je niezgodnie z n o rm am i m o raln y m i nie w ynika, że tak ie postępow anie przestało być niem oralne. S ta ty sty k a nie tw o rzy norm — m ów i w spółczesne a d ag ium m oralne. D latego k atolicka teologia m o raln a nie może za akceptow ać su g ero w an ej przez W. K orffa „ n o rm a ty w n ej m ocy sta nu faktycznego” . D latego też czuw anie nad no rm am i m oralnym i i ich in te rp re ta c ją pow ierzył C h ry stu s św. P io tro w i i Apostołom (Mt 16, 18— 19; J n 20,.22— 23), a nie n ieokreślonem u „dośw iadcze niu w ie rn y c h ” .
10. K o n i e c z n o ś ć z a a k c e p t o w a n i a n o r m m o
r a l n y c h e X p o s t przez w ia rę i p ra k ty k ę lu d u ch rześcijań skiego — to koncepcja, k tó rą w ysunął A. K om onchak, a popiera w ielu innych teologów. P rzy k ład em norm m oralnych, nie zaakcep tow anych przez lu d chrześcijański, a zatem nieobow iązujących, są dotyczące reg u lacji poczęć norm y encykliki H um anae vitae. Poda jąc te n przy k ład , K om onchak w y kazał typow ą dla teologów zacho dnich nieznajom ość sy tu a c ji w K ościele kato lickim w k ra ja c h „nie- zachodnich”, gdzie na ogół zaakceptow ano w szystkie no rm y ency klik i H um anae vitae. Kościół zresztą nigdy nie u zn aw ał i nie może uznać po trzeby akcep tacji norm m o raln y ch przez „ w ia rę ” (raczej: przekonania m oralne) lu b p ra k ty k ę ludu chrześcijańskiego. N orm y ety k i szczegółowej, jak „nie k ra d n ij” , „nie cudzołóż” itp., są w y m agające i dlatego zdarza się, że nie podobają się w ielu ludziom , k tó rzy uleg ają naciskow i egoizm u i w y b ie ra ją nie to, co m oralnie dobre, lecz to, co idzie po linii am bicji, pożądliwości, lu b in te resu m aterialnego. N orm y m o raln e obow iązują jed n ak bez w zględu na to, czy i jak w ielu ludziom się podobają albo nie podobają; inaczej nie b y łab y m ożliw a żadna m oralność.
11. P r y m a t i n d y w i d u a l n e g o s u m i e n i a n a d n a u c z a n i e m K o ś c i o ł a jest propagow any przez B. H äringa, L. Rossi i in n y ch teologów . O p ierają się oni w praw dzie na powszech nie p rzy jm o w an ej zasadzie, że w porządku decyzji ostateczną w y tyczną dla człow ieka jest jego sum ienie, ale w brew tra d y c ji ety k i chrześcijańskiej rozciągają tę zasadę także na porządek ustan aw ia nia norm katego rialnych. Ich zdaniem , człow iek m a p raw o nie u zn a wać ty ch czy in n y ch norm , podaw anych m u w ogólnym nauczaniu Kościoła lub w konfesjonale, jeżeli w sw ym su m ien iu uw aża in a czej. G dy na te j p odstaw ie nie chce zm ienić postępow ania, które spow iednik uw aża za grzech śm ierteln y (na p rzy k ła d nie chce ze
2 2 O. W Ł A D Y S Ł A W S K R Z Y D L E W S K I O P
rw ać z przedm ałżeńskim i stosunkam i seksualnym i), to spow iednik w inien uszanow ać sum ienie takiego p en iten ta, dać m u rozgrzeszenie i dopuścić do kom unii.
Stanow isko to jest oczywiście błędne. Po pierw sze, w y stęp u je w nim pom ieszanie p o rządku podejm ow ania decyzji z porządkiem stanow ienia norm m oralnych. Po drugie, zakłada w iększą kom pe ten c ję w decydow aniu o no rm ach m o raln y ch u każdego w iernego niż u odpow iednich organów Kościoła. Po trzecie, lekcew aży w spo m nian ą już w yżej skłonność człow ieka do u w ażania za m oralnie do b re tego, co jest ko rzy stne lub w ygodne. Po czw arte, zm uszając spow iednika do udzielania rozgrzeszenia w edług in d y w id u aln ej oce n y p en iten ta, pozbaw ia Kościół sank cji w dziedzinie w ym agań mo raln y c h i w ypacza fu nk cję sa k ra m en tu pokuty.
12. Z a s t ą p i e n i e m o r a l n y c h n o r m k a t e g o r i a l
n y c h o c e n ą i n d y w i d u a l n ą to n a jd a lej posunięta koncep cja subiektyw izacji e ty k i i teologii m o ralnej, k tó rą prop on ują S.H. P fiirtn e r, P.S. K eane, A. K osnik i w sp ó łpracujący z nim teo logowie. Ich zdaniem , w etyce szczegółowej, a zwłaszcza w etyce seksualnej, nie pow inno być norm , u stalający ch m o raln ą w artość rozm aitych k atego rii czynów ludzkich. K ażdy sam pow inien ocenić, czy w danych w a ru n k a ch i w św ietle ogólnych zasad m o ralnych jego postępow anie będzie m oralnie dobre czy złe. Może się w ty m celu posłużyć pastoralny m i w skazów kam i m oralistów , ale ostatecz na ocena należy do jego indyw idualnego osądu.
Podobnie jak w poprzedniej koncepcji, ta k i tu ta j m a m iejsce próba rozszerzenia k o m p etencji indyw idualnego sum ienia z osta tecznej oceny podejm ow anego działania na norm otw órcze dokony w anie ocen m oralnych. C złow iek w praw dzie pow inien działać zgod nie ze sw ym sum ieniem , lecz sum ienie to pow inno być dobrze u fo r m ow ane, a to dokonuje się głów nie dzięki nau czaniu Kościoła, w ska zującego ta k ogólne zasady m oralne, jak i ob iektyw ne norm y k a te - gorialne. Nie m ożna też zakładać, jak to m a m iejsce w om aw ianej koncepcji, że każd y człow iek p o trafi w razie po trzeb y od raz u w ła ściw ie ocenić z m oralnego p u n k tu w idzenia postępow anie, którego ocena m o raln a spraw ia nieraz w iele tru d n o ści fachow ym m oralistom . Kościół nie może więc zgodzić się na zastąpienie n o rm k a te g o ria l nych przez nieobow iązujące w skazania pasto raln e oraz oceny in d y w idualne, gdyż przyjęcie te j koncepcji byłoby rów noznaczne z a k cep tacją sub iek tyw izm u m oralnego i doprow adziłoby do p rak ty czn ej likw idacji k ato lick iej e ty k i i teologii m oralnej.
R e a s u m u j ą c trz e b a stw ierdzić, że p o d jęte w celu p rzebu dow y kato lickiej e ty k i i teologii m o raln ej prace badaw cze oraz p rze prow adzone w ich ram a ch analizy p rzyczyniły się do lepszego zro zum ienia czynników , w p ływ ający ch na oceny i decyzje m oralne.
Jed n ak że żadna z proponow anych koncepcji te j przebudow y nie może zostać p rzy jęta. K ażda z nich bow iem zm ierza do podw ażenia lub usunięcia z e ty k i szczegółowej o biektyw nych norm kategorial- nych, a ty m sam ym do relaty w izm u lub subiektyw izm u, co ostatecz nie m usiałoby doprow adzić do zniszczenia m oralności katolickiej.
VI. P rzyczyn y obecnej sytu acji i p e rsp e k ty w y przyszłości Z przed staw io ny ch tu głów nych n u rtó w w spółczesnej katolickiej teologii m o raln ej jed en w yraźnie słabnie: to n u r t rad y k a ln y ch teo logii społecznych. P ew n em u nasyceniu uległ n u r t dy sk u sji o istocie chrześcijań sk iej ety k i. Nie wiadomo, czy znajdzie kon ty n u ato ró w i dynam ikę rozw oju teologia p raw człow ieka. Na te m a t ety k i sek sualn ej napisano w ostatn ich latach ta k wiele, że m ożna się zapytać, czy nie zbliżono się już do g ran icy m ożliwości tem atyczn ych, p rzy n a jm n ie j w k ie ru n k u perm isy w n ym ; ty m bardziej, że niektó re p u blikacje, jak na p rzy k ład S.H. P fü rtn e ra oraz A. K osnika i jego w spółpracow ników zaproponow ały jak b y krań cow ą koncepcję n e gacji norm i ak cep tacji sw obody seksualnej. N atom iast ostatni n u rt, a m ianow icie poszukiw anie now ych zasad i koncepcji w celu p rze budow y kato lick iej teologii m o raln ej, w yd aje się stale jeszcze nasi lać i odkryw ać now e m ożliw ości propozycji.
W arto zwrócić szczególną uw agę na te n o statn i fenom en. Roz praw y poszczególnych tw órców lub zw olenników now ych koncepcji, zm ierzających do p rzebudow y katolickiej teologii m o raln ej, sp ra w iają w rażenie pisan y ch solidnie i obiektyw nie. G dy jed n ak u św ia dom im y sobie, że w szystkie te koncepcje m ają na celu to samo, a m ianow icie usunięcie z kato lick iej ety k i i teologii m o raln ej obiek ty w n y ch norm k ateg o rialn y ch, to zdajem y sobie spraw ę z tego, że w rzeczyw istości m am y do czynienia z poszukiw aniem coraz to no w ych uzasadnień do z góry przy jętego założenia: przebudow y k a tolick iej teologii m o raln ej w system ety k i p erm isyw nej. Nie jest więc tak , jak b y się to mogło w ydaw ać z pobieżnej le k tu ry ty ch p u b likacji lu b ich recenzji, że w niosek o zlikw idow aniu obow iązują cych dotychczas norm k ateg o rialn y ch jest w ynikiem przeprow adzo nych bezstronnie analiz. W rzeczyw istości zlikw idow anie ty ch norm jest p od jętym do w yko n an ia zadaniem , z góry założoną operacją, dla przeprow adzenia k tó re j u siłu je się dorobić w iary god n ie w yglą dające arg u m en ty. T rzeba więc zapytać: Dlaczego to m oraliści k a to liccy z uporem p ro p o nu ją coraz inne koncepcje dla usunięcia z teo logii m o ralnej o b iek ty w n y ch norm k ateg o rialn y ch i w prow adzenia system u m oralności rela ty w isty cz n e j lu b w p ro st subiektyw istycznej?
Trzeba przyznać, że m oraliści katoliccy nie u k ry w a ją istotnych m otyw ów podjęcia zadania tak ie j przebudow y teologii m oralnej. S tw ierd zają istnienie rozsiew u m iędzy norm am i m oralnym i a rz e czyw istym postępow aniem chrześcijan, k tó re ich zdaniem ta k daleko
odbiega od tra d y c y jn y c h no rm m oralnych, że są to w łaściw ie dw a odrębne św iaty: św ia t id ealn y ch norm i św iat m oralności rzeczyw i stej. Sądzą, że nie m a szans na to, aby ludzie dostosow ali sw e po stępow anie do ty c h n ierealn y ch norm ; trz e b a więc no rm y m oralne urealnić, dostosow ać do tego, co w dziedzinie m oralności ludzie fak tycznie realizu ją. Ich zdaniem N auczycielski U rząd Kościoła w sw ych usiłow aniach podniesienia m oralności ch rześcijańskiej do poziom u idealnego stra c ił poczucie rzeczyw istości, o d erw ał się od potrzeb i m ożliwości k o n k retn y c h ludzi. W te n sposób ludzie zostali p osta w ieni w s ta n k o n flik tu z w ym aganiam i m o ralny m i, k tó ry ch nie są w stan ie zrealizow ać, szczególnie w dziedzinie e ty k i seksualnej. W skutek tego na przełom ie X IX i X X w ieku, w epoce zw anej w i- ktoriań sk o -w ilh elm iań sk ą, w ytw o rzy ła się sy tu a c ja podw ójnej m o ralności i zakłam ania w etyce m ałżeńskiej i seksualn ej. Obecnie, w d ru g iej połowie X X w ieku, ludzie o d rzucają zakłam an ie i chcą postępow ać w życiu osobistym jaw nie, chociażby ta jaw ność gorszy ła ludzi p rzyw iązanych do norm tra d y c y jn y c h . Te tra d y c y jn e norm y b y ły zresztą dostosow ane do innych, n iea k tu aln y c h już w arun kó w życia epoki p rzedprzem ysłow ej; tera z no rm y te są już często nie a k tu a ln e i szkodliwe. D latego to m oraliści zachodni s ta ra ją się ta k przebudow ać kato lick ą teologię m oralną, a b y odpow iadała rzeczy w istym stan d ard o m życia w iernych.
S tając na ty m stanow isku, p erm isyw ni m oraliści katoliccy kie ru ją się szlachetną w sw ym podłożu in te n c ją dopom ożenia ludziom . Trzeba tu zauw ażyć, że dla posiadających silnie in te le k tu a ln ą psy chikę ludzi Zachodu, a zwłaszcza dla ludów pochodzenia celtycko- -germ ańskiego, dużą tru d n o ść stanow i konieczność u znan ia i w y znania sw ej w in y w w y p ad k u przekroczenia obiek tyw n ych norm m oralnych. S tąd niechęć do sa k ra m en tu spow iedzi i usiłow anie za stąpienia in d y w id u aln ej spow iedzi usznej a k ta m i zbiorow ej abso- lucji. S tąd też ten d en cja do m aksym alnego ograniczenia zakresu grzechu śm iertelnego, a n aw et do p raktycznego w yelim inow ania go z k ato lickiej teologii m o raln ej. S tąd w reszcie przekonanie, praw ie pow szechne w S tan ach Zjednoczonych i dopiero od niedaw na z t r u dem przełam y w an e, że poczucie w in y jest zawsze zjaw iskiem pato logicznym , którego należy unikać lub zrzucać z siebie jako p rzejaw postaw y chorobliw ej. Dążąc do likw id acji o b iekty w ny ch n o rm k a te - gorialnych, m oraliści zachodni chcieliby przejść n iejako ponad pro blem em w iny i grzechu, um ożliw iając ludziom przystępow anie do kom unii i rozw ijan ie życia religijn eg o m im o tego, że zn ajd u ją się nieraz w konflikcie z obow iązującym i dotychczas kateg orialny m i norm am i m oralnym i. P ozo staje to jed n ak w sprzeczności z naucza niem C h ry stu sa oraz jego w y k ład nią w tra d y c ji chrześcijańskiej i w w ypow iedziach N auczycielskiego U rzędu Kościoła, w edług k tó