• Nie Znaleziono Wyników

Przewodnik Oświatowy : organ Towarzystwa Szkoły Ludowej. 1920, nr 3-12

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Przewodnik Oświatowy : organ Towarzystwa Szkoły Ludowej. 1920, nr 3-12"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

P R Z E W O D N I K O Ś W I A T O W Y

O RG AN T O W A R Z Y S T W A S Z K O Ł Y LU D O W E J .

A d res re d a k c ji i a d n y n is tra ę ji: K rak ó w , ul. św . A n n y 5. T. S. L.

P rz e d p ła ta ro c z n ie 24 M (dla c z ło n k ó w T. S. L. i czy telń 18 M ro czn ie).

D r. ER N EST BANDROWSKI

(2)

*

S. p. Dr. Ernest Bandrowski.

Bolesny cios dotknął Towarzystwo Szkoły Ludowej. W dniu 28 listopada 1920 r. zgasł w Krakowie jed en z założycieli T. S. L , w y ­ trwały i niestrudzony jego przewodnik, przez dwadzieścia trzy lata prezes Zarządu Głównego. Ubyła postać powszechnie znana nietylko wśród pracowników T. S. L., ale dla wszystkich, którzy z pracą sp o ­ łeczną i kulturalno-ośw iatow ą choćby pośrednio się stykali. Ubył wzór cnót obywatelskich, idealny typ pracownika społecznego, który bez cienia osobistego interesu, nie dla zaszczytów i sławy, lub choćby za­

dowolenia osobistego, ale jedynie i wyłącznie dla dobra ogó ln eg o po- poświęcił całą swą pracę, siły i życie. Strata tem boleśniejsza, źe ubył w chwili, gdy żywy wzór Jeg o wielkich zalet serca, umysłu i chara­

kteru m ógł być przykładem um iłow ania dobra ogólnego, poświęcenia dla sprawy publicznej a um iarkowania w działaniu w okresie w yku­

wania podw alin naszej przyszłości społecznej i państwowej. Tym J e g o zaletom zawdzięcza T. S. L. jako całość h arm onją rozwoju i pracy a społeczeństw o organizację, która przez ćwierć wieku działając spra­

wnie i owocnie p o d Jeg o kierownictwem, potrafiła sprzęgnąć o grom ne a tak różne pod względem tem p eram en tu siły społeczne i skierować je do zgodnej pracy w kierunku najpilniejszych i najistotniejszych n a ­ rodowych potrzeb. Stojąc na czele Towarzystwa, ogrom nie wrażliwy na wszystkie przejaw y i potrzeby kultury społecznej narodu a g łęb o ­ ko przywiązany do idei podniesienia kultury i oświaty ogólnej, brał czynny udział we wszystkich pracach T. S. L.

Nie będziem y tutaj zamieszczali życiorysu zmarłego, ani rozpa­

trywali jego prac i zasług na polu naukow em i społecznem , winniśmy tylko podnieść J e g o zasługi dla T. S. L., którem u poświęcił najw ię­

cej serca i troski, przejm ując je jako najdroższą, najcenniejszą s p u ­ ściznę po wielkim duchu i obyw atelu Adamie Asnyku.

Kiedy w Komitecie obywatelskim , który w r. 1891 urządzał w Krakowie uroczystość setnej rocznicy Konstytucji Trzeciego Maja, podniesiono myśl utrwalenia pamięci tego obch o d u przez założenie Towarzystwa, któreby pod hasłem o d rodzenia n a rodow ego przez oświatę podjęło walkę z ciem notą i analfabetyzm em jednych, a z biernością i apatją innych sfer społecznych i myśl tę w czyn wcielono przez za­

łożenie T. S. L. — do najczynniejszych pracowników nad urzeczy­

wistnieniem tej myśli obok Asnyka należał ś. p. Dr. Ernest B an d ro w ­ ski. I od tej chwili aż do zgonu w idzim y Go stale przy wszystkich pracach i na wszelkich posterunkach Towarzystwa.

W pierwszym roku organizacji T. S. L. wchodzi ;do Rady N a d ­ zorczej, lecz już drugi Walny Zjazd T. S. L. w r. 1893 powołuje Go do«Zarządu Głów nego. C zynna i wytężona praca n ad rozwojem T o ­ warzystwa, um iłow anie celów jeg o działalności, wysuwają Go naprzód, i w roku 1896 zostaje w ybrany wiceprezesem Zarządu Głównego, a zarazem dyrektorem biura. O bow iązki te spełnia z zapałem i nie­

wzruszoną wiarą w wielkość, a równocześnie skuteczność działalności, którą T. S. L. rozwija. To też, g d y 0 sierpnia 1897 r. n ieubłaga na śm ierć wyrwała założyciela i pierw szego prezesa A dam a Asnyka, ś. p.

Dr. E rnest B androw ski oddając imieniem Tow arzystw a nad o tw a rtą

(3)

m ogiłą hołd pamięci wielkiego pracownika n a d spotęgow aniem świa­

dom ości narodowej ludu polskiego, a zarazem Swego osobistego d ru ­ ha i przyjaciela, pożegnał go serdeczneini słowami, będącem i p ro g r a ­ mem pracy, zapow iedzią dalszego, szlachetnego c z y n u : „My żołnierze tej armji, której przew odziłeś — zbiegliśm y się ze wszystkich strażnic naszych z bliska i daleka, by Cię do snu ułożyć wiecznego, aby Ci powiedzieć, że przyjdzie czas, kiedy ziemia polska pokryje się szko­

łami i szkółkam i narodow em i i zacznie wydawać lud światły i za h ar­

tow any w wierze ojców a miłości gorącej Ojczyzny — żegnaj nam — my w racam y do twardej na zagonie pracy".

1 program ow i tem u pozostał wierny i wypełniał go serdecznie a gorliwie do ostatniej chwili. Był też jed y n y m ; który spuściznę po Asnyku m ógł objąć w serdeczne a um iejętne dłonie i snuć dalej przędzę owocnych czynów. Jed n o m y śln y m wyborem pow ołany na prezesa Z arząd u Głównego, wytrwał do końca na tym posterunku pracy obywatelskiej, przez lat dwadzieścia trzy p row adząc T. S. L.

poprzez trudy i przeciwności do w spaniałego rozrostu i owocnych rezultatów.

A wytrwał, bo nig d y nie zwątpił w to, że praca nad p o d n ie sie ­ niem oświaty i kultury szerokich m as ludowych, nad ich u n a r o d o ­ wieniem i uobyw ateleniem oraz nad obroną kresowych rubieży o d ­ wiecznych ziem polskich — je st to w kładanie kapitału pracy o b y w a­

telskiej i zasobów materjalnych tam, gdzie one się dla narodu histo­

rycznie absolutnie procentow ać będą. Szeroki, otw arty umysł, o jasnej wytrawnej perspektyw ie rozwoju pracy społecznej i narodowej, k iero­

wany zawsze szlachetnie czującem sercem, potrafił nadać właściwy kierunek i szeroką miarę pracy T. S. L. N igdy nie wysuwający Swo­

jej osoby, nie narzucający swojego zdania, bez u prz edze ń do ludzi, był zawsze i w szędzie dobrym duchem pokoju, rów now agi i u m ia r­

kowania.

Ow iany głęboką wiarą w wielkość i wartość celów, którytn T. S. L. służy, zdołał je przeprow adzić szczęśliwie p o n a d walki poli­

tyczno - partyjne. A prow adził je św iadom ie i um iejętnie. W pierw ­ szym roku sw ego przewodnictwa zagajając VI. W alny Zjazd T. S. L.

w Stanisławowie w dniu 29 m aja 1898 wypowiedział m. i. te p r o ­ g ram ow e s ło w a : „U nas przyzwyczajono się o d d aw n a oceniać wszy­

stko z politycznego p u nktu widzenia, że Towarzystwo, które t y l k o o ś w i a t ę , w o l n ą o d w s z e l k i e j p r z y m i e s z k i p o l i t y c z n e j p r o p a g u j e , m oże s i ę 'w y d a w a ć pew ną anom alją, która m oże z tego pow o d u w z b u d za pew n e zdziwienie, a w n astępstw ie podejrzenie. Cóż na to p o ra d z ić ? Nie m a innej rady, jak tylko grom adzić coraz więcej dow odów działalności naszej, a więc budow ać szkoły, zakładać szkoły dla analfabetów, czytelnie, wypożyczalnie i t. d. Takie fakta p rz e m a ­ wiają wyraźnie, one niech b ęd ą odpow iedzią naszą. Z tego miejsca m ogę tylko zaznaczyć ponownie, że T o w a r z y s t w o S z k o ł y

L u ­

d o w e j n i e s ł u ż y ż a d n e m u s t r o n n i c t w u , t y l k o c a ł e m u n a r o d o w i " . Do w ypełnienia tego program u prowadził T. S. L.

konsekwentnie.

Wszelkie nowe zadania i prace, jakie rozwój stosunków stawiał przed T. S. L., znajdow ały w Nim światłego i gorliw ego kierownika, um iejącego zrozum ieć i odczuć gdzie najpilniejsza potrzeba, gdzie n a ­

(4)

leży skierować największy wysiłek. A pracy trudnej i znojnej było wiele. O b ro n a zagrożonych w ynarodow ieniem kresów, ochrona dzia­

twy ubogiej przed zm arnieniem , opieka i dokształcenie dorastającej m łodzieży, w ychowanie narodow e i obywatelskie- szerokich m as lu d o ­ wych, aby wykrzesać z nich św iadom ą i czynną siłę narodu. Podjęcie tych zadań nie przestraszało Go a do pracy tej nieprzebranej pchała G o miłość Ojczyzny, miłość ludu i niezłom na wiara w p o tę g ę jego oświaty. W pracy społecznej przychodzą nieraz chwile zw ątpień, n a ­ wet rozpaczy — O n ich nie znał nigdy. N igdy w najgorszych czasach i warunkach nie opuszczała G o głęboka, bezw zględna wiara w lud p ol­

ski. Ta wiara p o tężna daw ała mu moc, daw ała ten praw dziw y spokój 0 przyszłość narodu — a wiarę tę i ten spokój roztaczał dokoła na wszystkich, którzy się z nim stykali. G dy u współpracow ników z ja ­ wiała się czasem chwila i słowo zw ątpienia w skuteczność pracy T. S. L. — znajdowali u N iego zawsze jedną, pełną wiary i zachęty o d p o w i e d ź : jeszcze zam ało tej pracy, pogłęb ić i rozszerzyć ją trzeba.

1 z wiarą tą przejąwszy w k rzepkie dłonie sztan d a r oświaty ludowej, niósł go wysoko przed narodem , zawsze równy, zawsze spokojny, nie zbaczając nigdy z drogi, na której widział zbawienie narodu.

Zżył się z T. S. L., ukochał je jak swe najdroższe dziecię, m ar­

twił się je g o kłopotam i a cieszył je g o radościami, daw ał mu najlepszą część swych uczuć i wysiłków — a m iarą tego ukochania choćby to, że zostawiając żonę i troje dzieci, w p rz eddzień swej śmierci czwartą część sk ro m n eg o m ajątku sw ego o d d a ł n a cele bibljoteki publicznej T. S. L. w Krakowie. Św ietlana Jeg o postać w idna w całym rozwoju T. S. L. widnieje wielkością myśli, głębią uczucia i niezłom nością charakteru.

N a g ro d ą Mu było ogląd an ie Wolnej, N iepodległej, Zjednoczonej Rzeczypospolitej, o której śnił, dla której pracował.

P row adził T. S. L. z wiarą w przyszłość i ufnością w tryumf naszej sprawy, w prow adził je do Wolnej O jczyzny z poczuciem d o ­ brze pełn io n eg o obowiązku.

Cześć J e g o p a m i ę c i ! A ndrzej Nowak.

PROTOKÓŁ

Zjazdu dzieln icow ego T ow arzystw a Szkoły Ludowej

w dn iu 28. lis t o p a d a 1920. w K r a k o w ie .

O b e c n i :

1) C złonkowie Zarządu G łó w n e g o i R ady Nadzorczej T. S. L.

Dr. E rnest Adam, Dr. Antoni Mikulski, S tanisław Rym ar, W incenty Sikora, Ja n Zamorski.

2) D e le g at Związku Okręg, w K rakow ie: W ładysław Baran.

3) Delegaci Kół T. S. L . :

Koła w Bochni (2 del.), Koła w Ciężkowicach (1 del.), Koła w G rodzisku (2 del.), Koła w Jabłonce (1 del.), Koła w Jordanow ie (2 del.), Koła II. w Krakowie (1 del.), Koła VI. w Krakowie (1 del.), Koła w Kętach (1 del.), Koła w Mielcu 11 del.), Koła w N ow ym Sączu (1 del.), Koła P a ń w P rze m yślu (1 del.), Koła w Rzeszowie (3 del.),

(5)

Koła w T arnobrzegu (1 del.), Koła w Tarnowie (4 del.), Koła w W ę gie r­

skiej Górce (2 del.), Koła w Wieliczce (1 del.), Koła w Wojniczu (1 del.).

4) Referenci Zarządu G łów nego T. S. L.: Dr. R om uald Struczo- wski i W ładysław Cholewiński.

P o rzą d ek d z i e n n y :

1) O rganizacja pracy oświatowej na wsi, 2) O rganizacja czytelnictw a w miastach, 3) Wnioski.

Przew odniczący Zjazdu, wiceprezes T. S. L. W incenty Sikora otwiera Zjazd o g odzinie 10 m inut 30, zagajając zebranie w te słow a:

Szanow ni P ań stw o! W skutek wojny, którą P olska prowadziła, nie zdołaliśm y w norm alnym term inie zwołać W alnego Zjazdu, poniew aż pracownicy nasi zajęci byli sprawami, w których chodziło o byt P a ń ­ stwa. G d y tylko sytuacja się nieco wyjaśniła postanow iliśm y zwołać dwa m niejsze Zjazdy, jeden do Krakowa a drugi do Lwowa, W alny zaś Zjazd odłożyć na rok przyszły.

W okresie niewoli Towarzystwo Szkoły Ludowej rozwinęło na polu oświaty ludowej a naw et na polu szkolnictwa ludow ego i śre d ­ n ieg o tak ożyw ioną działalność, źe zyskało pow szechne uznanie nie tylko naszej dzielnicy, ale i dzielnic innych, i w tej chwili, kiedy już m am y własne P aństw o, m ożem y z całą św iadom ością stwierdzić, że ku o d b u d o w a n iu Polski także i Tow arzystw o Szkoły Ludowej nie jed n ą przyłożyło cegiełkę. B udziliśm y ducha naro d o w eg o w szerokich m a ­ sach i naw et nie m yśleliśm y że tak p rę dko stanie się cud, jaki się stał z P olską. P o m yślne okoliczności sprawiły, że P olska pow stała w chwili kiedyśm y nie spełnili całego zadania. Nie licząc na te okoliczności zewnętrzne, myśleliśmy, że trzeba będzie oświecić cały lud, dobyć z n iego największy z a p as sił, aby n a ró d go to w y do czynu m ógł sam własnemi siłami wskrzesić niepodległość Ojczyzny. Stał się cud po n ad nasze spodziew anie. Ale właśnie dlatego zadanie nasze jeszcze nie spełnione. Pierw sze dw a lata istnienia Polski dow odzą, że przed T o ­ w arzystwam i O św iatow em i jeszcze szerokie pole leży odłogiem , że naród cały będzie m usiał zdobyć się jeszcze na wiele energji i pracy, aby oświecić na praw dę szerokie warstwy i w ten sposób przygotow ać je do należytego korzystania z w łasnego Państwa.

P raca nasza będzie niewątpliwie trudna, bo niestety m usim y z ż a ­ lem skonstatować, że p o pierw sze, po pow staniu państw a polskiego osłabiła się do pew n eg o stopnia energja społeczna i w skutek teg o społeczeństwo stara się przerzucić prawie cały ciężar roboty społecznej z siebie na państw o i że po wtóre, społeczeństwu zdaje się, iż we wła- snem państw ie odrazu wszystko musi być nie tylko dobre, ale naw et doskonałe.

W praw dzie w chwili obecnej zaczynają się już pojaw iać głosy, że nie należy wszystkiemi spraw am i społeczneini i gospodarczem i o b a r­

czać państw a, gdyż nie potrafi ono podołać tym wszystkim zadaniom a p o n ad to ten sposób działania nie wzniesie n arodu na w ysokie w y ­ żyny kultury gospodarczej i społecznej, ale niestety, jeszcze nie całe społeczeństw o ma świadom ość, że jest cały szereg zadań, które m oże tylko spełniać sam o społeczeństw o, czasem przy pom ocy państwa.

N aw et w naszej dzielnicy, zdaw ało się, dość wyrobionej p o d w z g lę­

dem społecznym, pojaw iały się głosy co do nasz ego na przykład To-

(6)

warzystwa, źe obecnie we własnem państwie niem a już wiele do dzia­

łania i że Rząd nie tylko może, ale jia w e t ma obow iązek przejąć na siebie jeg o zadania. Jest to oczywiście zapatryw anie z gruntu fałszywe, które wzięło swój początek stąd, źe społeczeństw o nasze widziało w T o ­ warzystwie Szkoły Ludowej przedew szystkiem takie zrzeszenie ośw ia­

towe, które się głównie zajm owało szkołami. O ile chodzi o szkolni­

ctwo ludow e i średnie to niewątpliwie Rząd ma obow iązek zdjąć

;z Towarzystwa ten ciężar i tak się już poniekąd stało. Nasze szkoły bialskie przeszły już na etat rządowy, ale mimo to spoczywa jeszcze na nas ważne zadanie utrzym ania szkolnictwa polskiego poza granicami Rzeczypospolitej na Śląsku i na Morawach oraz szkół ludowych w G a­

licji wschodniej. Co do szkół śląsko - morawskich, to powstało tam w praw dzie o so b n e towarzystwo „Polski Związek Szkolny" dla opiek o ­ wania się niemi, jed n ak Tow arzystw o Szkoły Ludowej nie m oże o p u ­ ścić tych n ader ważnych placówek, które stworzyło i których rozwo­

jem cieszyło się blisko lat 20. Co więcej, zadania utrzym ania tych szkół przerastają obecnie siły społeczeństwa i szukam y teraz dróg, któreby nam pozw oliły w ybrnąć z tru d n eg o zadania. Szkolnictwo w Galicji wschodniej jeszcze nie zostało zorganizow ane tak, jak z a m ie ­ rzyliśmy sobie. Powoli szkoły przechodzą na etat Państw a, ale praca jeszcze nie skończona, jeszcze Sekcja wschodnia Zarządu G łów nego ma tam wiele do zdziałania. Myślimy, źe naw et konieczną jest tam inicjatywa nasza, aby dotychczasow e nasze plony, nadw erężone tylu najazdam i, nie poszły całkiem na marne.

Przez pew ien zatem czas T ow arzystw o Szkoły Ludowej nie otrzą- śnie się całkiem z roboty szkolnej, chociaż d ążym y stale do tego, aby się od niej uwolnić i by ją przerzucić na państwo.

W praw dzie działalność szkolna w s kutek kosztów połączonych z utrzym aniem szkół w latach niewoli wybijała się w naszem T ow a rzy­

stwie, a i w świadom ości społeczeństw a na plan pierwszy, jed n ak w iem y to dobrze z dziejów nasz ego Towarzystwa, źe poza te m była jeszcze inna dziedzina naszej działalności, dziedzina t. zw. oświaty pozaszkolnej, którą staraliśm y się rozszerzać różnym i sposobam i. O b e ­ c n ie ta dziedzina oświaty ludowej m usi się wybić na plan pierwszy,

■bo Tow arzystw o Szkoły Ludowej wobec tego, iż m am y pewność, źe P aństw o w eźm ie na siebie zadanie nauczenia szerokich warstw sztuki czytania i pisania, będ z ie m usiało w ytknąć sobie cel jeszcze wyższy, zadanie znacznie szersze i głębsze, m ianowicie zadanie uobyw atelenia szerokich m as narodu. Pracą naszą ośw iatow ą m usim y doprow adzić do tego, aby każdy obywatel państw a polskiego był św iadom y tego iż żyje we własnem państwie, ze ma obow iązek przyczyniać się do j e g o rozwoju i siły i że po spełnieniu tych obow iązków i tylko pod tym warunkiem będzie odnosił wielkie korzyści. W iadom o, że niestety w obecnej chwili cechuje nasze społeczeństwo nie tylko brak zrozu­

mienia zasady, iż obyw atel ma w zględem P a ń stw a obowiązki, ale także i tego prz ykazania, że P aństw o b u d u je się tylko pracą wytrwałą i jeszcze raz pracą. Dziś każdy mówi tylko o prawach, dziś każdy stara się tylko o to, aby jak najmniej pracować, sądząc, że w tedy g d y będ z ie o patry w ał tylko swoje tłumoczki, ocali także państwp.

Dla osiągnięcia tego celu będziem y musieli użyć nie tylko tych m e t o d działania, których używ aliśm y dotychczas, ale m u sim y szukać

(7)

nowych dróg, dostosowanych do nowych w arunków pracy. Sądzę, że działalność nasza będzie szła nadal w trzech kierunkach : będziem y się musieli zająć dziećmi w wieku przedszkolnym i szkolnym, młodzieżą dora sta ją cą i osobam i starszerni.

W pracy nad m łodzieżą w wieku przedszkolnym i szkolnym m am y już pew ne doświadczenie, wiemy jak się tworzy ochronki i ogródki freblowskie, jak się prowadzi bursy i uczelnie, schroniska dla młodzieży, i biblioteczki szkolne. Działalność tą rozwiniemy jak sądzę głównie tam, gdzie czy to wskutek stosunków przemysłowych czy to ze w zglę­

d ó w narodowych dziecko polskie wydatnej potrzebuje opieki.

Żywą działalność będziem y musieli rozwinąć w pracy nad m ło­

dzieżą' dorastającą. Sami zajm owaliśm y się nią dotychczas tylko d o ­ rywczo, za to w innych dzielnicach n. p. w byłej dzielnicy pruskiej, są już utarte pew ne m etody pracy, które pragnęliśm y przeszczepić na nasz grunt. Chodzi tu o młodzież wiejską i miejską, która dotychczas w skutek tego, iż mało się nią zajm owano, często na błędne schodziła d rogi. Tworzenie Związków i Kółek młodzieży obojga płci p ó wsiach i po miastach, Związków o chararakterze oświatowym, pow inno być jed n em z naczelnych naszych zadań. Młodzież wrażliwa jest na o ta ­ czający ją świat, chętnie i łatwo przyjm uje to z czem się styka, chodzi więc o to, aby zetknęła się z pięknem , dobrem i prawdą, a te ideały m oże jej dać tylko zrzeszenie oświatowe. W tym względzie pomieścił nasz przew odnik ośw iatow y artykuły wskazujące m etody pracy wśród m łodzieży mianowicie w n um erze 5. i 6. oraz 11. i 12. z r. 1919.

Pracę oświatową n ad pokoleniem starszem m usim y pogłębić obecnie znacznie, skoro uwolnieni do pew nego stopnia od działalno­

ści szkolnej m ożem y w tym kierunku zużyć więcej energji. Na tern p olu m am y również pew ne doświadczenie, g dyż już przed wojną osią­

gnęliśm y znaczne wyniki na polu czytelnictwa, w zakładaniu dom ów ludowych, w tępieniu analfabetyzmu, w urządzaniu zebrań oświatowych, wycieczek i o b chodów narodowych. Nie m ogę jed n ak poniechać dzi­

siejszej sposobności, aby nie podkreślić z naciskiem sprawy tępienia analfabetyzmu. Wiem, że w społeczeństwie i w czynnikach rządowych jest świadomość, iż to zło, którego usunąć nie pozwoliła nam niewola, m usim y wytępić jak najprędzej i jak najradykalniej. Ponieważ jed n ak zło jest wielkie i szeroko rozwielmożniło się w Polsce, przeto i ernergja pracy w tym kierunku musi być równie wielka. Nie pow inniśm y się w tym względzie oglądać na działalność czynników rządowych, lecz m usim y sami ująć w stve ręce pracę w tej dziedzinie, oczywiście w p e ł­

nej harmonji z Państwem . Koła nasze, m niem am , w ezm ą sobie obecnie za naczelne zadanie tępienie analfabetyzm u, dadz ą inicjatywę w tym kierunku we wszystkich gminach swego terenu działania i roztoczą opiekę nad pracą tego rodzaju. M niem am także, że społeczeństw o nie p oskąpi na ten cel grosza, bo mam to głębokie przekonanie, że co do tej sprawy jest pełne zrozum ienie w szerokich warstwach narodu.

G d y b y śm y zdołali co roku utworzyć znaczną ilość takich kursów, p o ­ ciągając do ponoszenia w ydatków także i gm iny sam e, m oglibyśm y w krótkim czasie osiągnąć nadzwyczajne rezultaty. Korzystając z d o ­ świadczenia kursów dla dorosłych w W arszawie przyszliśmy do p rz e ­ konania, że spraw ę tępienia analfabetyzm u trzeba postawić na szerszej, niż dotychczas, podstawie. P rzedew szystkiem postanow iliśm y zmienić

(8)

sam ą nazwę tych kursów dla analfabetów na kursy dla dorosłych, d ając im także znacznie szerszy program naukow y, bo obejm ujący oprócz sztuki czytania, pisania i elem entarnych rachunków, także w ia d o m o ­ ści o Polsce i o szerokim świecie. W przew odniku oświatowym w Nr.

1. i 2. br. przedstaw iono cel i organizację tych kursów uśw iadom ienia obyw atelskiego i narodow ego. Pragnęlibyśm y aby każdy P olak nie tylko um iał przedew szystkiem czytać, pisać i rachować, ale także by rozumiał swe stanow isko w Państwie, doniosłość posiadania własnego państwa, oceniał obowiązki i prawa w niepodległej Ojczyźnie. N ie­

wątpliwie zadanie to wielkie i trudne, ale i zaszczytne zarazem. P ow inno ted y zapalić szerokie rzesze działaczy T. S. L.- o w y c h , pow inno ich pobudzić do jak najintenzywniejszej pracy. A gdy się to stanie, m ożem y być spokojni o los n asz ego państwa, m ożem y z całą ufnością patrzeć w je g o przeszłość i być pewni, że stanie się wielkie i potężne.

A w tedy Towarzystwo Szkoły Ludowej stanie się — jak to słu­

sznie określił poseł Dr. Adam „Towarzystwem kultury n a ro d o w e j- , szkolą-uśw iadom ienia obyw atelskiego i narodow ego. Z całym naciskiem pragnę podkreślić, że wszyscy pracownicy T. S. L. powinni w ten, sposób pojm ow ać swą działalność oświatową i stworzyć z Kół T. S. L.

praw dziw e ogniska kultury narodowej.

Uważam sobie za miły obow iązek zawiadom ić Szanow ne Z eb ra­

nie, źe na przyłączonych świeżo do Polski terenach Spiszą i Orawy powstały już 3 nowe Koła T. S. L. a niebawem będzie ich wszystkich 11.

Braciom naszym ze Spiszą i O raw y ślemy pozdrow ienia i zapewnienia gorącej współpracy, a tym, którzy na Śląsku znaleźli się poza g ra n i­

cami Polski z całego serca b ędziem y nieśli pom oc i w ołam y do nich

„wytrwajcie"!

Po krotce tylko przedstaw iłem ogólny program nasz ego działa­

nia, dziś zajm iejm y się głównie dw iem a s p ra w a m i: kw estją organizacji' pracy oświatowej na wsi i kw estją czytelnictwa w mieście. M niem am , że zjazd dzisiejszy przyczyni się znacznie do w zmożenia działalności Tow arzystw a Szkoły Ludowej i w tej nadziei i z tern życzeniem witam jak najserdeczniej Szanownych Delegatów.

I. Do pierw szego p u nktu p orządku dziennego przewodniczący udziela głosu Dr. R om ualdow i Struczow skiem u, który przedstawia r e f e r a t :

P o z a sz k o ln a p raca o św ia to w a na w si.

Je d e n okres pracy T. S. L. zam knął się z chwilą osiągnięcia nie­

podległości P aństw a Polskiego. Choć do tej chwili T. S. L. było T ow a­

rzystw em „Szkoły L udow ej", zadaniem je g o było oświecić przyszłego obywatela P aństw a Polskiego, przygotow ać go do zdobycia tej n ie ­ podległości i do utrzym ania jej. T. S. L. musiało podjąć walkę inten- zyw ną z m etodam i szkoły zaborczej, rozbijającej polskie poczucie narodow e, wypaczającej pojęcia moralności a nawet gospodarczości.

Szkoła zaborcza miała za zadanie wykazać wyższość obcej p ań stw o ­ wości, miała obudzić miłość dla niej i dla wrogiej dynastji. To de- struujące działanie miało T. S. L. zniweczyć i zastąpić je w ychow a­

niem narodow em .

Z chwilą pow stan ia P aństw a Polskiego, rząd polski przejm uje w swe ręce szkolnictwo pow szechne, przejęte od zaborcy reformuje,.

(9)

a placówki utrzym yw ane przez instytucje pryw atne obejm uje, aby je w tym sam ym kierunku prowadzić.

Pow staje więc pytanie, czy wobec tego potrze bnem jest T. S. L., a jeśli tak, to w jakiej formie ma się jąć pracy.

N a to p y tanie m ożem y odpowiedzieć, że m am y w łasne n i e p o d ­ ległe państwo, ale to państw o nie opiera się jeszcze na obywatelach, którzy rozum ieją swe praw a i obowiązki. Jeszcze nie zdołaliśm y w y ­ tworzyć typu obyw atela polskiego. Stanęła tem u na przeszkodzie dłu ­ goletnia niewola i dem oralizacja przez zaborców, a z drugiej strony następstw a 6-letniej wojny, odczute boleśnie przez w szystkie społe­

czeństwa, wystąpiły u n asz ego w spółobyw atela w n ader jaskraw ej formie. W ojna toczyła się w znacznej części na naszej ziemi, tu się ścierały różne w rogie narodowości, rujnow ano intenzywnie z a s o b y ma- terjalne, ale burzono i podw aliny moralne. Jeżeli w całym świecie grasuje obecnie fala lenistwa, to u nas p an u je wstręt do pracy po prostu.

W całej E u ro p ie żąda się pom ocy o d państw a dla obywatela, ale u nas p an u je tendencja przerzucania na państw o obow iązku p ro ­ duko w a n ia wszelkich artykułów oraz utrzym ania obywateli, bez udzie­

lenia tem u państw u praw a żądania od obywateli jakichkolwiek św iad­

czeń w postaci pracy lub podatków.

Brak nam typu z d row ego obyw atela P aństw a P olskiego. Ten typ wytworzyć i udoskonalić, to jest zadanie obecne T. S. L. M am y stać się szkołą kultury narodowej, ja k się wyraził nasz założyciel, ś. p.

Adam Asnyk, i jak to podniósł na ostatnim W alnym Zjeździe nasz wiceprezes Dr. Ernest Adam.

Pracę o ś w ia to w o - s z k o ln ą p o zostaw iam y P aństw u, a tylko tam się jej imajmy, gd zie nasze pań stw o jako takie nie może w y stęp o ­ wać. Sami przystąpm y do pracy nad wychow aniem obyw atela i dosto ­ sowaniem je g o typu.

Pracować m usim y przedew szystkiem n a d młodzieżą, która nie znajduje się już w wieku szkolnym , a n adto n a d tymi, którzy są pełno u p ra w nionym i obywatelami, którzy sami wybierają suwerennych posłów i dyktują całem u społeczeństw u, na jakich podstaw ach winien się opierać ład społeczny. Tych uświadom ić, umoęalnić jest naszym obow iązkiem i od tego, w jaki sposób ten obowiązek spełnimy, za­

leży przyszłość naszego narodu i państwa.

O rganizacja pracy oświatowej wym aga, jeśli się ją m a p row adzić w s posób rokujący osiągnięcie zam ierzonych celów, postaw ienia dwu pla­

cówek, na których m usim y się oprzeć. P rzedew szystkiem należy zor­

ganizow ać ośrodek pracy oświatowej, t. j. skupienie pracowników p ra­

cujących i kierujących pracą, z drugiej zaś strony m usim y zo rg a n iz o ­ wać placówki, na których pracę się będ z ie prowadzić. Co do pierw­

szego zagadnienia, mam tu na myśli istniejące Koła i ich sekcje. — Stwierdzić bowiem niestety m usim y, że wśród członków Kół T. S. L.

a naw et wśród członków Zarządów , zbyt rzadko n ap o ty k am y uśw ia­

dom ienie co do za dań pracy, jej m e to d i środków. Z teg o pow odu zm usza się dzielniejsze jednostki do rozstrzelonej pracy we wszystkich kierunkach, co musi s pow odow a ć rozproszkow anie ich wysiłków we wszelkich dziedzinach pracy. Przeciętny oświatowiec nie m oże o d d ać się pracy w jednym kierunku i poświęcić się specjalizacji z dwu p o ­

(10)

wodów. Po pierwsze będąc nierzadko jedynym pracownikiem, który nie ma oparcia o innych cztonków, wysila się celem opanow ania wszelkich dziedzin wym agających pracy oświatowej. A więc urządza odczyty i pogadanki na wszystkie tematy, organizuje wiece, wieczorki i przedstawienia, a przytem często myśleć musi o zdobyciu środków finansowych. Ta wielostronność pracy zużywa go w krótkim czasie, nie pozw alając na pogłębienie pracy w pew nym kierunku. Stąd praca ośw iatow a jest często, a raczej przeważnie pow ierzchow na i dorywcza.

Powtóre, taki pracownik ośw iatow y skazany jest na pracę w swem tylko najbliźszem środowisku, przez co nie jest w stanie pogłębić sw ego doświadczenia i daw ać z siebie tylko to, co jest w niem naj- lepszem. M usim y organizację pracy oświatowej oprzeć na innych za­

sadach. Pracownicy muszą się łączyć celem wspólnej pracy, celem przeprow adzenia podziału pracy, pog łęb ien ia jej i specjalizacji. Nie­

chaj specjalizują się odczytowcy z dziedziny historji, literatury, nauk przyrodniczych i społecznych, niechaj teatry, czytelnie, kursy dla d o ­ rosłych m ają specjalnych pracowników.

Nie zapom inajm y, że najtrudniejszem bodaj zadaniem człowieka nauki jest popularyzacja wiedzy. Tą um iejętność winno się zdobyć tylko dośw iadczeniem , ale nie zm usza jm y każdego oświatowca do zdobyw ania przez niego teg o doświadczenia. Ten dorobek winien przejawiać się na zebraniach wszystkich oświatowców, tutaj winny być w ym ienione uwagi i doświadczenia, tutaj winna pow stać szkoła teoretyczna i praktyczna oświatowców.

Je d e n z pracowników, który w swym kierunku p o g łębił swą w iadom ość i umiejętność, i który pracuje na całej połaci kraju, z p e ­ wnością przyczyni się w wyższym stopniu do rozwoju, aniżeli bardzo liczne grono pracowników, pracujących dorywczo we wszystkich k ie ­ runkach i tylko w swem środowisku.

P oniew aż w ten sposób nie m ożna zorganizow ać pracy w każ- dem środow isku miejscowem, choćby niem było naw et miasto po w ia­

towe, o k rą g pracy m usim y znacznie rozszerzyć, skupiając pracowników z całego okręgu, wybierając wszelkie siły z okręgu, pozw alając im i ułatwiając pracę w pew nym tylko kierunku i u dostępniając im d o ­ robek wszystkich innych pracowników. W ówczas terenem pracy każ­

d ego pracow nika będzie cały okręg, w którym praca prow adzona b ę ­ dzie przez ludzi od p o w ied n io wyspecjalizowanych.

W ten sposób zapew nim y sobie o d p o w ied n io przygotow anych prelegentów, instruktorów, organizatorów, a również przedsiębiorczych kierow ników w sprawach finansowych. Ten sposób prow adzenia pracy usunie pow ierzchow ność pracy, wyczerpanie i wyjałowienie pracowników.

Równocześnie oprzeć pracę należy na odpow iednich placówkach, na których pracę będzie się prowadzić. Tym kwestjom poświęcano w naszej dotychczasowej pracy więcej uwagi. O rg a n izo w an o czytelnie, wypożyczalnie, teatry, kursa dla analfabetów, do m y ludow e i t. p. — Nie wchodząc w to, który sposób w zględnie ja k a placów ka jest o d p o ­ wiedniejszą, stwierdzić należy, że w każdym razie na czele każdej z tych instytucji m uszą stawać jednostki odpow ied n io do tego p rz y ­ gotow ane.

N ajw ybitniejszą uw agę zwrócić należy na p rzygotow anie kiero­

w ników czytelń i d om ów ludowych. Zarówno je d n e jak i drugie winny

(11)

być w myśl założenia ośrodkiem życia d u ch o w eg o i społecznego w swem środowisku. S pełnią one swe zadanie dopiero wówczas, gdy n a ich czele stanie człowiek, znający swe powołanie.

Zrozumiał tę potrzebę rząd polski, asygnując na cele organizacji kursów dla kierow ników czytelń większe kwoty do dyspozycji Zarządu Głów nego T. S. L. Zrozumiał to już przedtem Zarząd G low ny, o rg a ­ n izując i finansując takie kursy.

Kurs dla kierow ników czytelń pow inien ich uśw iadom ić p o d względem ich misji kulturalnej i społecznej. P ow inien dać im p o trze­

bn y zasób w iadom ości z zakresu z a g ad n ień społecznych, potrzeb chwili, położenia gospodarcze go i politycznego, najpotrzebniejsze wia­

dom ości z praw a politycznego i adm inistracyjnego.

Kurs dla prelegentów winien być należycie przygotow any, w s p o ­ sób m etodyczny zorganizow any i przeprow adzony. Jeżeli kierow nik czytelni będzie przez nas należycie przygotow any, a następnie jeśli w razie p otrze by znajdzie u nas p o m o c i poradę, czytelnia, a wraz z nią stan duchow y ludności rozw inie się.

T a k więc instytucje oświatowe mają przed so b ą potrzebę p o ­ dwójnej organizacji. O rganizacja pracow ników oświatowych i o rg a n i­

zacja placów ek pracy.

D opiero po wzniesieniu tej o rg a n iz acji1 można przystąpić do dyskusji nad wyższością tych czy innych m etod pracy, nad tern czy przedstaw ienie, czy odczyt lub książka zbliżają nas bardziej do za­

m ierzonych celów.

P rzytem wszystkiem pam iętać m usim y, że nie dyskusja, lecz p o ­ głę b ie n ie wiedzy, w z budzenie ducha obyw atela jest naszem zadaniem.

C iem nota jest najgorszym wrogiem społeczeństwa i państwa. O na zabija spoistość i jedność, ona paraliżuje najlepsze poczynania. O św iata tylko m oże usunąć te o grom ne trudności, na jakie n a potyka rozwój i konsolidow anie się P aństw a Polskiego.

M yśm y przyjęli na siebie obow iązek tej pracy i my też je s te ś ­ m y odpow iedzialni za to, czy rozwój naszego społeczeństw a pójdzie p o linji po stęp u ku dobrem u.

Referent zgłasza rezolucje :

1. Dzielnicowy Zjazd T. S. L. stwierdza, że praca T. S. L. iść p o ­ w inna w kierunku doskonalenia typu obywatela państw a polskiego, przez uśw iadam ianie warstw ludności nie podlegających obowiązkowi szkolnem u o obowiązkach i prawach, przywiązanych do godności o b y ­ w atela państw a polskiego, przez popularyzację n auk i wiadomości zw iązanych z życiem państw ow em i obywatelskiem .

2. Dzielnicowy Zjazd T. S. L. poleca pracownikom T. S. L. t w o ­ rzyć związki pow iatow e celem w ym iany myśli i dorobku. W spólne zebrania tych pracowników, oraz organizacja um ożliwią dostęp ru ty ­ now anych pracowników do placówek leżących poza miejscem pobytu.

N a d w ygłoszonym referatem i przedłożonym i wnioskam i wywią­

zała się dyskusja, w której głos z a b ie r a li :

P. R y m a r S t a n i s ł a w przyznaje, że w czasie 6-letniej wojny praca T. S. L. bardzo ucierpiała, lecz tern więcej członkow ie T o w a ­ rzystw a pow inni zabrać się do pracy w Kołach i powinni dołożyć wszelkich starań, aby pow stały now e zastępy kierow ników czytelń po wsiach i prelegentów w miastach.

(12)

P. C h o l e w i ń s k i p rz y p o m in a konieczność budo w y domów- ludowych ; przypom ina, że Rada m. Krakowa uchwaliła w roku 1910,.

celem uśw ietnienia jubileuszu grunw aldzkiego, w ybudow ać dom lu d o ­ wy grunwaldzki, w którym byłyby kwatery dla przybywających do Krakowa wycieczek, a zarazem sale odczytowe, na zebrania n a u k o w e i towarzyskie i t. p. D om taki jest koniecznie p otrzebny w Krakowie i m ówca apeluje do radcy m iejskiego p. Rymara, aby w stosownej chwili p rzypom niał tę uchwalę Radzie miejskiej.

P. K o z ł o w s k i zwraca uwagę, że bibljoteka p ow inna się o g a ­ cać. O d n o ś n ie do budo w y dom ów ludowych jest zdania, że w o b e ­ cnych w arunkach praca kulturalna na wsi m oże się bardzo skutecznie rozwijać naw et bez d om ów l u d o w y c h ; nie przeszkadza to je d n a k usi­

łowaniom , zm ierzającym do b u d o w y d o m ó w ludowych.

P. S z c z e p a ń s k i zapytuje gdzie, ew entualnie do kogo m ają się Koła zwracać o pom oc m aterjalną na b u d o w ę dom ów ludowych.

P. R y m a r w odpow iedzi zaznacza, że w obecnych czasach n ie ­ m a w prost m owy o m asowem budow aniu d om ów ludowych w o g ó l­

ności a w Krakowie w szczególności, gdyż g m ina m. Krakowa jest w tak tru d n em położeniu, iż nie m ogłaby p o d żadnym warunkiem zrealizować uchwały, zapadłej przed kilku laty. Jak o radca m iejski oświadcza, iż teraz z pow odów d o piero co przytoczonych nie m ógłby żądać zrealizowania wspom nianej uchwały, skoro jed n ak czasy i sto ­ sunki się zm ienią nie om ieszka dołożyć starań, aby uchw ała ta w e­

szła w życie.

P. S z c z e p a ń s k i uzasadnia potrze b ę w ydania skrótów dla p re­

legentów wyjeżdżających na wieś i prosi, aby w ydaniem tych rzeczy zajął się Zarząd G łów ny T. S. L.

P. C h o l e w i ń s k i zwalcza w ywody przedm ów cy stwierdzając, że prop o n o w a n y system obniża wartość odczytów, robi z referentów m aszyny recytujące myśli cudze, a przedew szystkiem naraża korzysta­

jących ze skrótów na liczne nieprzyjem ności w czasie dyskusji. Z ara­

zem zaznacza, że wszelkie wydatki, połączone z w yjazdam i pre le g en ­ tów na wieś, powinni pokrywać sami chłopi czy też mieszczanie, nie jak dotychczas Koła. W końcu żąda, aby prelegenci zwalczali schle­

bianie chłopu, co prow adzi do zdziczenia, oraz starali się w o dczy­

tach uszlachetniać z de m oralizow a nego wojną chłopa i wykorzeniali b ezw zględnie zarozum iałość, chciwość i paskarstwo.

P. R y m a r wyjaśnia, że przed w ojną w ydało skróty Koło VI.

T. S. L. w Krakowie, ale z tych skrótów nie korzystano. Sam nie jest zwolennikiem skrótów, n a tom iast poleca podrę czną bibljotekę dla p re­

legentów, znajdującą się w Zarządzie G łów nym T. S. L.

Na tern w yczerpano d yskusję n a d referatem D ra Struczow skiego i przyjęto zgłoszone rezolucje.

II. P rzew odniczący prz y stę p u je do dru g ieg o p u n k tu p orządku dziennego i udziela głosu Drowi W ładysław ow i B aranowi do referatu na te m a t:

Praca b ib ljo te czn a i cz y teln ia n a w m ie śc ie .

Książka, dziennik i pism o perjodyczne, czy naukow e, czy poli­

tyczne, traktow ane mniej lub więcej popularnie, są dla każdego czło­

wieka, a zwłaszcza człowieka inteligentnego, tak p o trze b n e i niezbę­

(13)

d n e, jak pożyw ienie i ubranie. Bez te g o posiłku duchow ego człowiek nie postęp u je naprzód, nie wie co się dzieje w świecie, nie może żyć i przestaw ać ani ze społeczeństw em współczesnem, ani przeszłem, nie m o że przekazać swych myśli pokoleniom przyszłym. Książka i pismo są najlepszym i naszym i towarzyszam i i przyjaciółmi, w ychow ują nas uszlachetniają, kształcą, pocieszają, rozweselają i p o d n o szą nietylko moralnie, ale i m aterjalnie, rozumie się jed n ak sam o przez się, że tylko wtedy, jeżeli um iem y sobie tych przyjaciół dobierać, albo też jeżeli nam ich k to inny um ie dobrać i wskazać, o ile m y sam i jeszcze tego nie potrafim y zrobić. O bow iązek stosow nego dobierania tych przyjaciół dla czytelników ciąży na wychowawcach, o ile chodzi o m ło­

dzież, ciąży zaś przedew szystkiem na kierownikach bibljotek pow sze­

c h n y c h i czytelń. Ci, zwłaszcza w miastach, powinni być gruntow nie i fachowo wykształceni, by mogli swemu zadaniu podołać i przyjąć na siebie odpow iedzialność za dusze i urobienie charakterów tych, którzy się ich opiece powierzają. Jeżeli kiedy, to obecnie, g d y p o ­ szczególnej jednostce coraz trudniej przychodzi zdobyć się na kupno książki, a także i zaprenum erow anie pism a, bibljoteki pow szechne i czytelnie, a zarazem i ich kierownicy m ają zadanie wspaniałe, ch o ­ ciaż bardzo tru d n e i odpow iedzialne.

Dzisiaj w skutek ciężkich w arunków , w jakich żyjemy, odczuw a­

m y dotkliwie nietylko brak środków spożywczych, ubrań i innych p o ­ trzeb m aterjalnych, ale odczuw am y także i głód duchow y, brak ksią­

żek i pism. Przed w ojną w m iastach, zwłaszcza większych, każdy in ­ teligentny człow iek albo sam m ógł sobie kupić książkę lub z a p re n u ­ m erow ać pismo, jeżeli nie więcej to przynajm niej jedno, m ógł należeć

•do rozmaitych tow arzystw kulturalnych, które drukow ały swe w y d a­

wnictwa, mógł książkę łatwo i tanio poży c zy ć; wszelkiego rodzaju pism a, tak polskie jak i obce czytać, czy to w towarzystwach i roz­

m aitych czytelniach, czy naw et w kawiarniach. Dziś w skutek w yg ó ro ­ w anych cen i braku papieru, naw et książka szkolna, ta n ajn iez będniej­

sza, staje się za drogą, a przytem niejednokrotnie tru d n ą do z d o b y ­ cia, inne zaś książki do ch o d z ą do takich cen, że przeciętny urzędnik nie może sobie na ich k upno pozwolić. Tow arzystw a i czytelnie albo p o u p ad a ły , albo tylko wegetują, nie mając funduszów na wydaw nic­

twa lub prenum eratę pism. N a kaw iarnie nie każdy ma, przytem i ka­

wiarnie dziś bardzo mało p re n u m e ru ją pism, już nietylko obcych, ale naw et polskich. J ed y n y m ratunkiem stają się i pow inny być bibljoteki

i czytelnie publiczne. ' ■

Jakiż jest ich stan u n a s ? Przed wojną p o d tym w zględem T o ­ w arzystwo Szkoły Ludowej rozwijało nadzwyczaj intenzyw ną działal­

ność, zwłaszcza w dzisiejszej M ałopolsce, miało bowiem : wypożyczalń 968, wypożyczalń i czytelń 1274, czytelń 135, bibljotek miejskich 57, bibljotek ruchomych 65, książek 409.622, pism 3.505. Niczem to je ­ d n a k prawie było w porów naniu z działalnością na tern polu innych na rodów i państw , jak Ameryki, Anglji i Niemiec. Zwłaszcza Am eryka rozwijała i rozwija w tym k ierunku niebyw ałą w prost energję. Tam k ażdy kto tylko chce m oże się kształcić i czytać w bibljotekach i czy­

telniach publicznych, czy bogaty, czy ubogi, czy mniej, czy więcej wykształcony, ob o k elega nckiego pana zasiada biedny ulicznik, książki i pism a są dla każdego d o stę p n e . Na jak wysokim stopniu s toją bi-

(14)

bljoteki publiczne am erykańskie wystarczy przytoczyć jak o przykład bibljotekę w Bostonie, której stan w e dług s p raw ozdania jeszcze z r.

1902/3 przedstawiał się n a s tę p u ją c o : w ydatki 1,626.000 kor., z k tó ­ rych sam o miasto pokryło 1,338.000, a tylko 178.000 kor. bibljoteka, posiadała ona w tedy 10 filji, 21 miejsc do w ydaw ania książek, 257 urzędników (115 mężczyzn, 142 kobiet), prócz tego oso b n o 121 sił na niedziele i wieczory, samych legitymacji w ydano 72.815, w y p o ż y ­ czono 1,489.033 tomów. B ibljoteka bostońska liczyła w r. 1902/3 835.904 tom ów, więc dwa razy więcej niż nasza Bibljoteka Ja g ie llo ń ­ ska. U nas z bibljotek publicznych, tylko B ibljoteka publ. w W a rsza­

wie posiada około 150.000 tomów, a to jest bard zo mało i pozostaje ogrom nie wiele do zrobienia, zwłaszcza w obec szkód, poczynionych przez wojnę.

P odczas w ojny zbiory nasze o grom nie ucierpiały, zwłaszcza zbiory prywatne, bibljoteki i archiwa. Ucierpiały także i bibljoteki p o ­ w szechne i czytelnie, bo prawfb % ich przepadło i to nietylko na prowincji, po wsiach i mniejszych miasteczkach, ale także i w w ię­

kszych miastach, naw et takich, jak Kraków, wiele bibljotek i czytelń albo zupełnie zam knęło swą działalność, albo też tylko w egetują. - Jedynie Bibljoteka T. S. L. tak zwana „Książnica Związku O k r ę g o ­ wego Krak. T. S. L. m im o wielkich strat zadanych jej przez wojnę, mimo wielkiej ilości książek za gubionych w skutek rozpożyczenia ich p rzed wakacjami 1914 r. i w ciągu pierw szych lat wojny, przecież się p o d n i o s ł a ; nietylko straty uzupełniła, ale naw et potrafiła p o d n ie ść swój ^ a s ó b w ciągu U /2 roku do przeszło 15.000 tomów, a liczbę czytelników do 1800. Tow arzystw o Szkoły Ludowej już w roku 1918, skoro tylko warunki na to pozwoliły, zabrało się do ożywienia Kół zamarłych i do p o n o w n e g o zorganizow ania bibljotek powszechnych.

T o wszystko jed n ak mało, stan jest bardzo sm utny, tern smutniejszy, że w idzim y wszyscy do k ąd on prowadzi, że grozi nam u p ad e k kul­

tury, jeżeli nie za radzim y złemu, nie zn ajdziem y środków do obrony.

Jed y n y m środkiem obrony, to tworzenie, bibljotek pow szechnych i czytelń miejskich na następujących zasadach : 1) P o d sta w a finansowa.

2) Kierownik fachowy. 3) W ybór książek, któreby uw zględniły wszy­

stkie działy i potrzeby wszystkich czytelników. 4) Centralny zarząd.

5) Lokal o d pow iedni i w d o g o d n y m punkcie miasta. 6) Łączność z czytelnią. 7) W olny w stęp dla k aż dego i o każdej porze dnia.

Niestety w naszych warunkach niemal wszystkie te p unkty s ą prawie niem ożliw e do urzeczywistnienia. Chcąc bowiem dzisiaj zało­

żyć taką bibljotekę na większą skalę, trzeba niezw ykle wielkich ś ro d ­ ków finansowych. S kąd je w ziąść? Skarb państw a trudno tern obcią­

żać, fundusze miejskie także w nienajlepszym zn a jd u ją się stanie, pozostałaby więc jed y n a d ro g a inicjatywy s am eg o społeczeństwa, w zględnie ludności dan e g o miasta. W Ameryce, Anglji i Niemczech bibljoteki takie pow stają i opierają się głównie na funduszach g m in ­ nych i zapisach prywatnych, sam e zaś d o d a ją nieznaczną stosunkowo^

część i nie obciążają czytelników opłatam i, owszem starają się u d o ­ stępnić im książkę bezpłatnie. U nas na razie to prawie niem ożliwe, m usim y odwołać się do ofiarności publicznej, d o zarządów miast, a resztę ciężarów i to bardzo znaczną włożyć na czytelników w fo r­

mie opłat miesięcznych i kaucji.

(15)

Niełatwiejszą rzeczą jest także i zdobycie odpo w ied n ieg o facho­

wego kierownika bibljoteki. Brak ich wielki w naszych bibljotekach naukow ych, a cóż dopiero mówić o powszechnych, których kierownik taki powinien być nietylko dośw iadczonym kierownikiem bibljoteki i czytejni, ale także światłym wychowawcą i doradcą, znać niemal każdą książkę, wiedzieć co kto może i potrafi czytać, a czego nie, z czego odniesie korzyść, a z czego szkodę, co może zachęcić do czytania, a co zniechęcić; powinien być uprzejm ym i dostępnym,, szczerym, serdecznym i rozum nym , bystrym obserw atorem i p sy ch o ­ logiem. Są to więc w ym agania, którym dzisiaj niewielu ludzi może dobrze odpowiedzieć, a bibljotek trzebaby nam wiele i dobrych ich kierowników. M oźnaby kierow ników takich wyszkolić przez u rządza­

nie specjalnych kursów dla kierow ników i kierowniczek bibljotek p o ­ wszechnych, kursów nie kilkudniowych, ale przynajm niej parutygo- dniowych, zakończonych o d pow iednim i egzam inam i, by m ożna wie­

dzieć kto z uczestników kursu nad a je się na tak ważne stanowisko, a kto nie. Dzisiaj m usim y na razie zastąpić siły fachowe ludźm i d o ­ brej woli, którzyby po przejściu tego rodzaju kursów mogli z p ożyt­

kiem pracować na tej tak u nas zaniedbanej niwie, zasięgając rad i w skazów ek w specjalnych podręcznikach bibljotekarskich, jak n. p.

w broszurce C z e w ijo w sk ie g o : „Bibljoteki powszechne, podręcznik dla zakładających i prow adzących bibljoteki", wydanej przez Związek B ibljotekarzy Polskich w W arszawie w r. 1919, a także i w p o d rę ­ cznikach obcych, a przytem tego rodzaju wydawnictwach j a k : „P rze­

w odnik O św iatow y", ^wydawany przez T. S. L., „P rz eg ląd O św iatow y",

„Miesięcznik Tow. Czytelń Ludow ych" i wydawnictwach warszawskiego Związku Bibljotekarzy Polskich (Koszykowa 26).

Jed n e m z najważniejszych żądań bibljotekarza poza um iejętnem kierownictwem bibljoteki, jak urządzenie bibljoteki, katalogow anie książek, ustawianie ich, wypożyczanie, p row adzenie statystyki i t. d.

jest przedew szystkiem dobry i trafny wybór książek. Zadanie to dzi­

siaj bardzo trudne zwłaszcza dla bibljotekarzy w miastach mniejszych, gdzie niem a większych księgarń, a brak przew odników bibljograficz- nych i odpow iednich katalogów książek. Chcąc tej potrzebie zaradzić, najlepiejby było i w tym kierunku zaprowadzić centralizację. O ile chodzi o M ałopolskę, nadaje się do tego bardzo dobrze Centralna Składnica książek przy Zarządzie Głównym T. S. L. w Krakowie, która nabyw a w wielkiej ilości egzem plarzy książki odpo w ied n ie nie­

tylko dla bibljotek wiejskich, ale i miejskich, nabyw a je wprost u n a ­ kładców ze znacznym o pustem , tak, że może je bibljotekom o d s tę ­ pow ać znacznie taniej, aniżeli księgarnie. W ten sposób kierownicy bibljotek oszczędziliby sobie trudu wyboru książek i m ogliby zn a ­ cznie większą ilość książek za tę sam ą kwotę nabyć.

Towarzystwo Szkoły Ludowej pow inno na całem terytorjum M a ­ łopolski objąć kierownictwo w zakładaniu i prow adzeniu bibljotek powszechnych i czytelń, w tym kierunku głównie zwrócić obecnie całą swą działalność, g dyż ciesząc się pow szechnem uznaniem i mając o dpo w ied n ie siły i dośw iadczenie nabyte już przed wojną, potrafi prędzej swym wpływem oddziałać na społeczeństwo, na zarządy -miast

* na poszczególne jednostki, znaleźć środki finansowe p otrze bne do uruchom ienia tych niezm iernie ważnych placówek oświatowych. Zarząd

(16)

G łó w n y T. S. L. byłby tą centralną w ładzą dla bibljotek i czytelń, wysyłałby swych delegatów , którzyby kontrolowali działalność i spra­

w ność bibljotek, urządzałby bibljoteki w ędrow ne i w ystawy książek, urz ądza łby kursa bibljotekarskie, zakupyw ałby całe bibljoteki pryw a­

tne, któreby potem albo o dpow iednio rozdzielał, albo tworzył i nich now e bibljoteki w miejscach, w którychby ich jeszcze nie było. Z a ­ rząd G łów ny T. S. L. m óg łb y w tedy otworzyć n aw et własną księgar­

nię, urządzić w łasną d ruka rnię i introligatornię i stać się ognisk iem w któ rem b y się skupiało całe życie oświatowe Małopolski.

Czas najwyższy na tego rodzaju pracę, g dyż potrzeba nagli. J e ­ żeli chcemy dorów nać innym n arodom i dowieść światu, że zdobyw szy niepodległość, potrafimy ją o dpow iednio wyzyskać i nadrobić to, cośmy utracili w skutek tyloletniej niewoli, m usim y zacząć budow ać o d p o d ­ staw, od fundam entów , a fundam entem tym, to oświata i nauka, czer­

pać je zaś m ożem y z książek i pism, które będ z ie m y mieli w bibljo- tekach i czytelniach. Więc jak najwięcej bibljotek i czytelń, niech Zarząd Główny rozwinie całą swą energję, niech obudzi społeczeństwo, niech wezwie do ofiar tak w pieniądzach, jak i w książkach, niech dociera z oświatą do najdalszych zakątków, a w tedy podniesie się nasz poziom umysłowy, m oralny i materjalny, podniesie się u św iadom ienie narodowe, zabiją inaczej serca, przem ów ią sum ienia i będ z ie m y mieli w ted y i posłów dobrych i rząd dobry i całą P olskę taką, jak ą pow inna być, jakiej nasi wielcy ludzie, bohaterow ie i męczennicy pragnęli i o jaką walczyli.

N ad wygłoszonym referatem przewodniczący otwiera dyskusję.

P. P l u t a wskazuje w dłuższem przem ów ieniu na trudności jakie m a częstokroć do zwalczania kierownik bibljoteki. Zarazem uzasadnia p otrzebę w ydania podręcznika dla prowadzących bibljoteki oraz z a ło ­ żenia anty k w a m i T. S. L.

P a n R y m a r zaznajam ia zebranych z planem założenia „Księ­

garni Tow arzystw oświatowych" i wzywa Koła do subskrybow ania udziałów. Zarazem wzywa do zakupyw ania prywatnych bibljotek, przez co za pobie gnie się przynajm niej częściowo wielkiemu brakowi książek do czytania.

P. referent Dr. B a r a n udziela wyjaśnień co do szczegółów p ro ­ w adzenia bibljotek i oznajm ia, że Zarząd Główny T. S L. p o d a bliższe wskazówki odnoszące się do nabyw ania książek dla bibljotek ludowych i dla młodzieży.

P o wyczerpaniu porządku d zienne go p. przew odniczący za w iad a­

mia, że P rezes Tow arzystw a Dr. B androw ski nie m ógł wziąć udziału, w Zjeździe z pow o d u ciężkiej choroby, wyraża mu hołd i w yrazy czci im ieniem Zjazdu oraz prosi o upoważnienie, ab y m ógł to oświadczyć im ieniem zebranych. Dziękując D elegatom za przybycie, p rz ew odni­

czący, wiceprezes Sikora zam yka Zjazd o godzinie 2 1 5 po południu.

OD REDAKCJI. Groza wypadków wojennych 1920. roku zaangażowała praco­

wników T. S. L. w akcji obrony Państwa, większość znalazła się w szeregach, co uniemożliwiło regularne wydawanie „Przewodnika Oświatowego”. Zamykając tym nu­

merem ubiegły rok, w roku bieżącym „Przewodnik Oświatowy” będzie się ukazywał w regularnych odstępach czasu.

K e d a k to r: A n d rz e j N o w a k . D r u k a r n ia N a k ła d o w a w K ra k o w ie . N a k ła d e m Z a rz. Oł. T S L .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ocena układu pracy, struktury podziału treści, kolejności rozdziałów, kompletności tez Praca składa się ze wstępu, trzech rozdziałów: opisu teorii aktów mowy, języka religii

Warto też było podać definicje jednostek promieniowania i narażenia na promieniowanie (np mSv, Gy) stosowanych później w pracy. W podrozdziale „Radioprotektory

Ilość godzin przypadająca na poszczególne przedm ioty musi być dostosow ana do długości kursu ; na kursach jedno lub dw udniow ych niektóre p rz edm ioty m ogą

Jest to więc zjawisko zależne od struktury, własności przestrzeni, w której odbywa się ewolucja układu (patrz Ryc..

Dokonano analizy wybranych wyróżników jakości wyrobów (wymiarów geometrycznych, masy objętościowej, zawartości wody, parametrów barwy, tekstury oraz oceny sensorycznej)

Celem pracy było oznaczenie zawartości polifenoli ogółem, aktywności przeci- wutleniającej i barwy suszy otrzymanych z ziemniaków o fioletowym i czerwonym miąższu, blanszowanych

W doświadczeniach in vitro dotyczących zdolności do fermentacji niestrawionych składników błonnika stwierdzono, że najbardziej podatne na działanie mikroflory jelitowej

Wszystkie materiały i wyroby przeznaczone do kontaktu z żywnością, w tym ma- teriały opakowaniowe i opakowania do żywności, muszą być ponadto wytwarzane zgodnie z Dobrą