szono w recenzji w aspekcie polem icznym . Autor zaprezentow ał nam książkę, która spełnia z pew nością pożyteczną rolę w zakresie zrelacjonowania bogatego m ateriału dyplom atycznego oraz ustalenia na jego podstaw ie form i kierunków, w. jakich rozw ijał się (i redukował) zasób m ałopolskiej domeny ziem skiej panu jącego w dobie piastow skiej. K siążka ucierpiała, zdaniem naszym, na w yłączeniu z niej w osobny artykuł istotnych m erytorycznie rozważań o lokacjach w si i m iast m ałop olsk ich e. Rozważania te w in n y b yły znaleźć się w osobnym roz dziale rozprawy; prawdopodobnie ze w zględów od siebie niezależnych autor był zm uszony ograniczyć się w książce do bardzo skrótowego podsum owania proble mu lokacji i zam ieszczenia go stąd niezbyt fortunnie w rozdz. I, poświęconym odrębnej k w estii powiększania obszaru m ienia monarszego. Toteż opiniując stu dium J. Lucińskiego o piastow skiej domenie ziem skiej, należy doliczyć do osiąg nięć autora w ydzielony artykuł o lokacjach, nawiązujący ściśle do zasadniczej tem atyki książki, a stanow iący w artościow ą pozycję historiograficzną.
W ątpliwości natom iast, jakich przysporzyło sporne zagadnienie liczebności m ałopolskich w si królew skich, w in n y pobudzić do konstruktywnej dyskusji o po trzebie szukania w spólnego m ianow nika i w spólnych odniesień dla konkretnych problem ów badawczych na przestrzeni całościowo ujętego procesu dziejowego doby feudalizm u. W ramach takiej dyskusji w idzieć można propozycję opracow a nia m onograficznego pośw ięconego spraw ie rozwoju w łasn ości ziem skiej panu jącego w obranym dow olnie regionie kraju. Specyfiką in stytu cji polskiej domeny m onarszej jest stabilność jej zasobu w ciągu w ielu set lat i ten mom ent przem awia za celow ością podjęcia odpow iednich badań, opartych na m etodzie rozlegle sto sow anej retrogresji. Rezultatem takich badań w inno być ogarnięcie szerszym spojrzeniem w ielu dotychczas tylko w ycinkow o zarysowanych rozeznań i ocen, których zasięg tem atyczny z pew nością przekracza w ąsko pojętą problem atykę królewszczyzn.
A n n a S u ch e n i-G ra b o w sk a
J. M a c i s z e w s k i , P o lska a M o skw a 1603—1618. O pinie i s ta
n o w isk a szla c h ty p o lsk ie j, W arszawa 1968, s. 327.
Mimo iż w polskiej literaturze historycznej poświęcono dość m iejsca dziejom in terw encji Rzeczypospolitej w M oskw ie w dobie W ielkiej Sm uty, nie omówiono dotąd w szystkich zagadnień z tym związanych. Ważną lukę w yp ełn ił ostatnio Ja rem a M a c i s z e w s k i , w ydając pracę „Polska a M oskwa 1603—1618. Opinie i stanow iska szlachty p olskiej”. Zajął się on w niej przedstaw ieniem „stosunku szlachty i m agnaterii do interw encji w Rosji oraz jego uwarunkow ań” (s. 36). W y korzystał różnorodne m ateriały źródłowe (diariusze sejm ow e, instrukcje, lauda, korespondencja, literatura polityczna i piękna) zebrane w archiwach krajow ych i zagranicznych.
Om awianie zasadniczej problem atyki poprzedził autor rozdziałem w stępnym , zaw ierającym obok charakterystyki stanu badań i m ateriałów krótkie przedsta w ien ie procesów zachodzących w M oskw ie i R zeczypospolitej. W rozdziale drugim om ówił w alk ę pierwszego Sam ozwańca o w ładzę oraz ustosunkow anie się do im prezy Dym itra opinii publicznej w R zeczypospolitej. Stw ierdza on tu, że magna- teria z nielicznym i w yjątk am i przeciwna była angażowaniu się w spraw ę D ym i tra z obawy przed naruszeniem dobrosąsiedzkich stosunków z M oskwą. Podobnie
6 J . L u c i ń s k i , L o k a c je w s i i m ia st m o n a rs z y ch w M a ło p o ls ce d o 1385 r., „ C z a s o p i s m o P r a w n o - H i s t o r y c z n e ” t . X V iII, 1965, z . 2, s. 93—122.
też i ogół szlachty w ypow iedział się przeciw im prezie Dymitra, nie upatrując w niej korzyści dla Rzeczypospolitej.
C harakterystyczna zm iana zaszła pod tym w zględem w opinii publicznej po objęciu przez D ym itra w ład zy w M oskwie, o czym pisze autor w rozdziale trzecim. W skazuje on, że szlachta przyjęła ten fakt z zadowoleniem i że w społeczeństw ie polskim nie tylko nie w ystąp iły w tedy żadne tendencje aneksjonistyczne, ale na w et pojaw iła się dążność do sojuszu z nowym carem, którego pochodzenia nie podawano już w w ątpliw ość. N adzieja zaś na łatw e i prędkie w zbogacenie się spowodow ała stały napływ do M oskwy Polaków, liczących na doraźne korzyści. W rozdziale czwartym om ówił autor stosunek opinii publicznej do zmian zaszłych w M oskwie po śm ierci I Sam ozwańca. Stwierdził, że m asy szlacheckie zaangażo w ane w tedy w akcji rokoszowej zrazu w iązały spraw ę m oskiew ską z w alk ą to czoną m iędzy obozem regalistycznym a rokoszowym. Późniejsza agitacja w ojenna w ychodząca z obozu królewskiego, w którym dość w cześn ie krystalizow ała się koncepcja podboju i podporządkowania M oskwy, sp ełn iła swą rolę tylko częściowo. W końcu też bez zgody ogółu szlachty podjęto oficjalną w ojnę ze wschodnim , są siadem . O sprawach związanych z jej przebiegiem i o stanow isku szlachty w okre sie przewagi oręża polskiego w M oskwie traktuje rozdział piąty. Autor zwrócił uwagę, iż w ów czas część szlachty popierała politykę królewską, równocześnie jed nak podniosła się silna opozycja przeciw w ojn ie podjętej bez zgody sejmu. Z niknę ła też jednom yślność wśród senatorów, opowiadających się poprzednio na tajnych obradach senatu zgodnie za w ojną. Om awiając rozwój propagandy w ojennej i agi tację rozwijaną w utworach publicystycznych, dowodzi autor, iż argum enty, któ rym i się posługiwano, m ogły trafić do przekonania rzeszy drobnej, zubożałej i bez rolnej szlachty, której zw ycięska w ojna mogła przynieść poprawę bytu. Jak pisze: „Tę też grupę społeczną, a nie m agnaterię jako całość, należałoby naszym zdaniem określić m ianem głów nego motoru interw encji polskiej w M oskw ie” (s. 197). Ogół jednak szlachty naw et po zdobyciu Sm oleńska zachował się p ow ściągliw ie, nie okazując chęci dalszego popierania w ojny. Przeciw w ojnie, a za zakończeniem jej przez traktaty, zaczęła się też opowiadać część senatorów.
W ostatnim rozdziale pracy zwrócił autor uw agę na sprawę konfederacji w o j skow ych, które odtąd przede w szystkim absorbować m iały uwagę szlachty i rzu tow ać na jej stosunek do p olityki króla i spraw y m oskiew skiej. Szlachta w ystę pując z ostrą krytyką obozu królew skiego dom agała się pow szechnie zakończenia w ojn y przez rokowania. Skoro jednak podjęte przy pośrednictw ie cesarza roko w ania z Moskwą spełzły na niczym, m asy szlacheckie zgodziły się na poparcie w ypraw y W ładysław a do M oskwy w nadziei na osiągnięcie upragnionego pokoju bądź przynajmniej rozejmu, którym też m iała się zakończyć ta ostatnia z w ypraw interw encyjnych.
Zasadnicza charakterystyka opinii publicznej odnośnie do w ypraw in terw en cyjnych w M oskwie przedstawiona jest całkow icie przekonywająco. W artość pracy J. M aciszew skiego tk w i w tym, iż dzięki niej uzyskaliśm y now e i pełne spojrzenie na to zagadnienie. Pom ijając już bowiem fakt, że problem ow i tem u nie p ośw ięco no dotąd w iele uwagi, historycy zajm ując się sprawą interw encji polskiej w Mo skw ie, pisali głów n ie o stanow isku m agnaterii, pom ijając zupełnie kw estię usto sunkow ania się do tej spraw y szlachty. Jeśli pisano o szlachcie, to jedynie w zw iąz ku z napływ em Polaków do obozu II Sam ozwańca, przy czym zarówno Wł. К o- n o p c z y ń s k i 1 jak i W. S o b i e s k i 2 twierdzili, iż do obozu II Samozwańca przybyw ali głów nie eks-rokoszanie. W. Sobieski zresztą stojąc na stanow isku, że jedynie m agnateria (przede w szystkim kresowa) decydow ała o kierunku polityki
1 W ł. K o n o p c z y ń s k i , D z ie je P o ls k i n o w o ż y tn e j t . I, W a r s z a w a 1963, s . 225. 2 W . S o b i e s k i , Ż ó łk ie w s k i na K re m lu , K r a k ó w 1920, s . 26.
zew nętrznej, pisał: „nie szlachta, nie izba poselska jest czynnikiem decydującym w czasie tej w o jn y ” 3. Podobnie też przedstawiono spraw ę w ypraw interw encyjnych w podręczniku „Historii P olsk i” w ydanym przez PAN (t. I. cz. II), gdzie pomijając rolę szlachty w skazują autorzy odpow iedniego rozdziału na m agnaterię jako w a r stw ę zainteresow aną w ekspansji na w schód, nie zw racając uw agi na różnice po glądów w ystępujące w jej szeregach. Zatem ‘już w zestaw ieniu z tym i ustaleniam i w idzim y osiągnięcia pracy J. M aciszewskiego. Autor nie neguje roli m agnaterii i jej w p ływ u na politykę w schodnią, jednak nie traktuje tej w arstw y jako jedno litej. A nalizując stanow iska poszczególnych m agnatów, zwracając uwagę na w y stępujące m iędzy nim i różnice, przedstaw iając ew olu cję i zm ianę orientacji przed staw icieli tej w arstw y w ykazuje, że nie m ożna w żadnym w ypadku sprowadzać całej m agnaterii do jednego m ianownika. Przede w szystk im jednak w skazuje, iż to nie m agnateria w sum ie, ale drobna, zubożała, nadm iernie rozrodzona szlachta b yła zainteresow ana w w ypraw ach do M oskwy, licząc na zdobycie tam nowych ziem i na łupy. Przy tym w szystkim jednak — jak stw ierdza autor — ogół szlachty odnosił się do w ojn y m oskiew skiej niechętnie, obawiając się w zrostu w ładzy kró lew skiej, zwłaszcza w obec w ystępujących w drugim etapie w ojn y trudności w sy tuacji w ew nętrznej i zew nętrznej. Zasługą też J. M aciszewskiego jest, że idąc w ślad za Wł. C z a p l i ń s k i m 4 nie tylko w skazał na nie doceniony dotąd czynnik dem ograficzny, ale szerzej udokum entow ał jego w p ły w na politykę państwa, któ re stanęło przed problem em rozładowania trudnej sytuacji ludnościow ej wobec nadm iernego przyrostu szlachty, dla której trzeba było znaleźć zatrudnienie i nowe terytoria. D zięki tem u praca J. M aciszew skiego dotykająca k w estii politycznych, dyplom atycznych, a zwłaszcza społecznych i w nosząca dużo nowych i cennych ustaleń ma w ielk ie znaczenie dla pełniejszego poznania historii XV II w ieku. Na p odkreślenie zasługuje też znakom ity język i styl autora, um iejętność doboru od pow iednich cytatów. Warto dalej podkreślić, że autor w łaściw ie po raz pierw szy w ykorzystał w tak szerokim stopniu literaturę piękną i publicystyczną w skazując na jej rolę w kształtowaniu opinii publicznej, w ykorzystując ją nadto jako m a teriał odzw ierciedlający panujące w społeczeństw ie szlacheckim nastroje.
O ile w artość i znaczenie om ówionej pracy nie ulega k w estii, to jednak w obec rozległości tem atu i licznych źródeł można zgłosić zastrzeżenia, dodać i uściślić pew ne dane. U w agi nasze dotyczą drugiego okresu interw encji polskiej w M oskwie, któremu autor pośw ięcił, w zasadzie słusznie, znacznie mniej uwagi. Tak w ięc w arto zwrócić uw agę na sytuację i przebieg ostatnich sejm ów przed w ypraw ą królewicza do M oskwy, kiedy to nastąpiła tak znaczna zmiana w poglądach szlach ty. I tak np. w św ietle stw ierdzeń autora odnosi się w rażenie, jakoby w czasie kam panii poprzedzającej sejm 1615 r. i w czasie jego obrad sprawa m oskiew ska dominowała. Sytuacja zaś w yglądała tak, że o ile dla króla sprawa dalszej w ojn y m oskiew skiej stała na pierwszym planie, o tyle szlachta m yślała głów nie o usu nięciu egzorbitacji i naprawie praw, przy czym niem ałą rolę odgryw ały tu sprawy w yznaniow e. Śledząc przebieg obrad sejm ow ych (na podstaw ie nie cytow anego przez autora diariusza sejm u 1615 r. s) w idzi się w yraźnie, że spraw y w ew nętrzne sta n ow iły głów ny przedm iot dyskusji sejm ow ych. Zwłaszcza silne stronnictw o różno- w iercze dążyło do przeforsowania spraw y obwarow ania konfederacji, uzależniając zgodę na inne postulaty od załatw ienia tej kw estii. W spraw ie m oskiew skiej stron nictw o królew skie gotow e było pójść na dość dalekie ustępstw a, w ysuw ając m yśl w ybrania kom isarzy do traktatów . Sugerowano dalej, by królew icz udał się w raz
з T a m ż e , s. 201 n .
ί W ł. C z a p l i ń s k i , p ro p a g a n d a w słu żb ie w ie lk ic h p la n ó w p o lity c z n y c h , I w : ] O P o ls c e
sie d e m n a s to w ie c z n e j, W a r s z a w a 1966.
z kom isarzam i do M oskwy i jeśli okaże się to Konieczne — dobrowolnie zrzekł się przez traktaty sw oich pretensji do tronu. Szlachta jednak bardzo n ieufnie podeszła do tych sugestii. Poniew aż zaś król nie m iał ochoty pójść na żadne ustępstw a dla różnowierców, sejm rozbił się ostatecznie o spraw y w yznaniow e. W ydaje się, iż w arto zatrzym ać się również pokrótce nad sprawą zm iany nastrojów szlachty na sejm ie 1616 r., kiedy to praw ie jednogłośnie zgodziła się na w ypraw ę królewicza, choć jeszcze rok przed tym nie chciała słyszeć o żadnych podatkach i w ojnie. N ie w ątp liw ie w dużym stopniu zadecydow ało o tym zerw anie rokowań z M oskwą, co też autor słusznie podkreślił. N ie sposób pominąć tu jednak szerszego tła i zmian zarówno w sytuacji w ew nętrznej jak i zewnętrznej. W iadomo bowiem , że w m o m entach poważniejszego zagrożenia szlachta potrafiła zdobywać się na znaczne ofiary i nie żałow ać pieniędzy. N iebezpieczeństw o zaś groziło w ów czas R zeczypos politej z różnych stron. Zagrożone w yd aw ały się w ięc zwłaszcza granice południo w e po ostatniej w ypraw ie K ozaków latem 1615 r. na przedm ieścia K onstantynopola i w ypraw ie K oreckiego i W iśniow ieckiego do M o łd a w iie. Stąd też szlachta dom a gała się na sejm ie, aby przede w szystk im skierow ać w ojsko nad granicę południo w ą 7. Również stosunki ze Szw ecją nie układały się najlepiej. Term in rozejmu za w artego w 1614 r. na dw a lata, kończył się 29 kw ietnia 1616.
N iem ałe w rażenie m usiał w yw ołać w tej sytuacji fakt nieodbycia się w e w rze śniu 1615 r. kom isji szczecińskiej, na którą kom isarze szw edzcy nie staw ili się, gdyż rów nocześnie rozpoczęły się rokowania szw ed zk o-m osk iew sk ie8. U m iejętny pod kreślanie przez stronnictwo dworskie, iż taka sytuacja i w zrost agresyw ności są siadów jest w ynikiem zerw ania poprzedniego sejm u (zwracał na to m.in. uwagę w sw ym v o tu m kasztelan gnieźnieński Andrzej P rz y je m sk i9), m usiało w płynąć na zm ianę nastrojów szlachty i przyczynić się do zgodnego i spokojnego przebiegu sejm u 1616 r. U m ilkli na razie różnowiercy, obw iniani o zerw anie poprzedniego sejm u. W szystko to spraw iło, że szlachta uchw aliła pobory na wojsko, które zabez pieczyw szy w pierw granicę południową m iało potem iść na M oskwę. Trudno się też zgodzić z autorem, kiedy określa podkanclerzego litew sk iego Hieronim a W ołłow i- cza jako przeciw nika w ojn y m oskiew skiej na sejm ie 1616 r. (s. 293 n.). Jak bowiem w ynika z jego v o tu m , W ołłowicz stał na stanow isku, aby królewicz „uspokoiwszy T u r k a --- żeby się do M oskw y — — obrócił, stąd i[by] za błogosław ieństw em Bożym Szw ecją rekuperow ać m ógł” 10. V o tu m W ołłowicza zasługuje przy tym na uwagę i z tego w zględu, że poruszył on w nim spraw ę grożącej ze strony M oskwy konkurencji handlow ej z państw am i zachodnimi, zwłaszcza zaś z Holandią: „Jest przestroga, że praktyki czyni Moskwa z Inderlandy, na co się bardzo obawiać po trzeba, bo jeśliż ten przem yślny naród pożytków sw ych szukał i po Indiach, p ew nie gdzie nie zabieżem n ie opuści i tej okazji do opanowania tych państw, z k tó rych w ielk ie pożytki m ieć może, z tych które i teraz od nas biorą tow arów ” ll. M ógł. to być jeszcze jeden argum ent przem aw iający za podjęciem szybkich roz strzygnięć w spraw ie m oskiew skiej.
Krótko w spom niał autor o v o tu m Lwa Sapiehy, stw ierdzając iż w iele m ówił on o genezie w ojn y (s. 296). W ydaje się, że w arto przytoczyć fragm ent, w którym kanclerz litew sk i w skazał na argum enty przem awiające za podjęciem w ojny z Mo skwą, gdyż znajdujem y tu jeszcze jedno potw ierdzenie tezy autora o chęci zain
0 F . S u w a r a , P r z y c z y n y i s k u tk i k lą sk i c e c o r s k le j 1620, K r a k ó w 1930, s . 5. 1 D i a r i u s z s e j m u 1616 r . , W A P G d a ń s k 300/29/89; M . L e ś n i e w s k i d o T . Z a m o j s k i e g o 12 l i p c a 1616, A G A D , A r c h i w u m Z a m o y s k i c h n r 408. 8 K . T y s z k o w s k i , G u sta w A d o lf w o b e c P o ls k i i M o s k w y (1611—1616), L w ó w 1930,, s . 12 n ., 19 n n . o B i b l i o t e k a K ó r n i c k a , r k p s 325, s . 36—37. 10 T a m ż e , s . 29. 11 T a m ż e , s . 28.
teresowania szlachty polityką m oskiew ską. „Traktatami tedy tej w ojn y skończyć trudno, nie przyjdzie nic czynić jedno z w ojska nastąpić, zaczym uspokojenie i rozszerzenie państw a Rzplitej będzie i coloniae. mogą się tam w yw odzić, bo nam ciasne już te kraje, w tak w ielkim rozrodzeniu co też jest w ielk ą przyczyną
se d itii” 12.
Na zakończenie uwag związanych z sejm em 1616 r. warto sprostować treść przypisu 154 na s. 240, w którym autor podaje, jakoby w rękopisie Czart. 352 znaj dował się dokładny diariusz sejm u 1616 r. Są to jedynie v o ta senatorskie, a jedyny zachow any diariusz znajduje się w WAP w Gdańsku (Recesy Stanów Prus K ró lew skich 300/29/89). Z w idocznym przeoczeniem spotykam y się też na s. 236, gdzie autor m ówiąc o w ystąpieniu M. Szyszkow skiego na sejm ie 1611 r. stw ierdził, że „opinię jego poparli biskupi kam ieniecki i płocki". Tym ostatnim był bowiem M. S zy szk o w sk i13. W iną już zapewne korekty w ydaw niczej są pom yłki w tekście cytow anych przez autora w ierszy S. Grochowskiego, co zm ieniło sens pew nych zwrotów. I tak zam iast „I o tryum fie...” (s. 94) winno, być „IO tryum phie”, dalej zam iast — „pobratana” — „pobracona”, na s. 95 zam iast „siły sw oje” — siły tw oje”, w w ierszu zaś „IO tryum phie koronni syn ow ie” dodano słowo „śpiew ajcie”.
Można by się spierać o spraw ę napływ u byłych rokoszan do obozu II Sam o zwańca, w której to spraw ie autor reprezentuje odm ienne zdanie niż cytow ani w y żej historycy, zarzucając im dowolność poglądów w tej sprawie, zupełny brak po krycia ich tw ierdzeń w źródłach (s. 140 n.). Zarzut ten w yd aje się chociażby w sto sunku do W. Sobieskiego niesłuszny, gdyż cytuje on odpowiednie źródła, na pod staw ie których form ułow ał swe, sądy w tej m ierze 14. N ie przekonuje też w całości pow oływ anie się przez autora na zdanie J. R adziw iłła (s. 142). Chyba opinia i po staw a tego zagorzałego rokoszanina i konsekw entnego przeciwnika w ojn y z Mo skw ą nie była identyczna z opiniam i i postaw ą w szystk ich rokoszan. Wolno przy puszczać, że rokoszanie m ogli się w ypow iadać przeciwko podejm owaniu przez Rzeczpospolitą w ojn y z M oskwą, a rów nocześnie popierać II Sam ozwańca i szu kać tam w łasnych korzyści. Sprawa ta w ym aga jednak jeszcze dalszych badań.
Na zakończenie w ypada jeszcze raz stw ierdzić, że niezależnie od pewnych, drobnych zresztą zastrzeżeń, nie ulega kw estii, iż dzięki pracy J. M aciszewskiego literatura okresu W ielkiej Sm uty i interw encji polskiej w M oskwie w zbogaciła się o jeszcze jedną bardzo ciekaw ą i w artościow ą pozycję.
S te fa n ia O chm ann
Tapan R a y c h a u d h u r i , Ja n C o m pany in C orom andel 1605—
1690. A S tu d y in the In te rr e la tio n s o f E u ropean C om m erce and T ra d i tional E conom ies, „V erhandelingen van het K oninklijk Institut voor
Taal-, Land-, en V olkenkunde”, deel 38, ’S-G ravenhage 1962, s. 230. A shin d a s G u p t a , M alabar in A sia n T rade 1740— 1800. „Cam bridge South A sian S tu dies”, Cambridge 1967, s. 204.
W historiografii indyjskiej ostatniego dziesięciolecia da się zauważyć p ozytyw ny zwrot ku problem atyce gospodarczej i szersze zastosowanie nowszych metod badawczych. Odbywa się to poprzez w ykorzystyw anie doświadczeń historiografii zachodniej, przede w szystkim brytyjskiej, ale także holenderskiej i francuskiej. Stosunkowo słabe oddziaływ anie historiografii radzieckiej w ynika głów nie chy ba z bariery językow ej, bo zainteresow ania m arksizm em są w cale szerokie. N aj
12 T a m ż e , s. 23.
13 p o d rę cz n a e n c y k lo p e d ia k o ś c ie ln a t . X X X I X , W a r s z a w a 1904, S. 29. к W . S o b i e s k i , o p . c i t ., s . 57, 64 n .