Kazimierz Czachowski
O Karolu Iżykowskim wspomnienie
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 36/1-2, 176-179
Zanim osobiście poznałem Irzykow skiego, w yobrażałem go sobie jako człow ieka, p rzed staw iająceg o m ózg o potw ornie rozw iniętych w y m iarach . M ózg p rz y ty m nieskończenie pofał dow any, w ypełniony licznym i zak am ark am i, skąd c z y h ają z a sad zk i i niespodzianki. B o przecież Irzykow ski w ciągu swej blisko czterdziestoletniej działalności k ry ty czno -literackiej był bodaj jed y n y m przedstaw icielem w yłącznej po staw y intelektu- alistycznej. S tą d w łaśnie w y n ik ały w szystkie jego główne sp o ry literackie, nap rzó d z B rzozow skim , następnie w „W alce o tre ś ć “ ze St. Ign. W itkiew iczem , w reszcie z Boyem -Żeleń- skim . S p ó r o statn i był bodaj najbardziej znam ienny. S ta rły się tu dw a u m y sły i dwie k ultu ry . G dy bowiem Żeleński był racjo n alistą w yrobionym w szkole m oralistów francuskich, to Irzyk o w ski zajm o w ał stanow isko in telek tualisty w yw odzącego się z niem ieckiej filozofii K anta i jego następców . W jednym ze szkiców zam ieszczonych' w k siążce p. t. „Słoń w śród po rce la n y “, Irzy k o w sk i w y raził żal, że k ry ty k a nie m iała jeszcze sw ego S zek sp ira. Otóż k to wie, czy ta tęsk n o ta p isa rz a nie by łab y się spełniła, g d y b y udało się zjednoczyć um ysłow ość Irzy kow skiego z um ysłow ością B oya. M oże w łaśnie dlatego obu im się w y daw ało , że stali na przeciw nych biegunach.
Z agadnienie Irzykow skiego w y d a je się bardziej zawiłe, niż sądzić by m o żn a n a p o dstaw ie jego działalności k ry ty c z n ej. Nie w iadom o mi, czy ży je ktoś ze św iadków m łodości Irz y kow skiego, k tó ry m ógłby nam opowiedzieć o jego p rzy jaźn i ze S tan isław em W om elą. Rzecz jest nam znan a jedynie z czę sty c h w spom nień Irzykow skiego o przedw cześnie zm arłym p rzy ja cie lu i z głębokiego kultu, jaki m iał i s ta ra ł się szerzy ć dla pam ięci to w a rz y sz a swej m łodości. W późniejszym wieku podobna sp ra w a w y stą p iła w zw iązku ze Stefanem G ra bińskim , po k tó reg o śm ierci Irzykow ski w y d ru k o w ał w spo mnienie, gdzie n ajw y ższą pochw ałą zm arłego now elisty by ły jak że m ocno uczuciow e słow a: „B ył moim p rzy jacielem “ . P rz y ta c z a m te śla d y biograficzne dlatego, iż w y d a je mi się, że w nich w łaśnie u jaw nia się uczuciow y c h a ra k te r intelek tu alisty. Rzecz o ty le nile obojętna, że Irzyk ow ski dla tej stro n y
swej osobowości usiłow ał znaleźć w y raz w tw órczości poetyc kiej, dram aty cznej i now elistycznej. Z jedynym w yjątkiem ko medii napisanej do spółki z M ohortem -Feigenbaum em p. t. „Dobrodziej złodziei“, będącej utw orem istotnie godnym uwagi i pamięci*, poety ck a tw órczość Irzykow skiego była tylko po m yłką i nieporozum ieniem . K iedy sięgnąłem do niej w c h a ra k te ry sty c e Irzykow skiego, jak ą próbow ałem nakreślić w Il-im tom ie m ego „O brazu w spółczesnej litera tu ry polskiej“, Irzykow ski w obszernym liście p ry w atn y m sta ra ł się mnie przekonać, że niesłusznie przypom inam jego „pieluszki“, skoro m ogłem odw ołać się do późniejszego a u to ra sonetów. B yły m i' one jednak znane i w niczym nie osłabiały przekonania, że Irzykow ski jako p oeta nie w chodzi w rachubę. Nie mniej jed nak w ty ch jego nieudolnych próbach poetyckich w y raziła się w łaśnie owa uczuciow a stro n a intelektualisty, tak pięknie za znaczona w jego w spom nieniach o W om eli i G rabińskim . P r z y bliżają one nam dzisiaj Irzykow skiego jako człow ieka, k tó ry w obcowaniu osobistym ujm ow ał w łaśnie sw ą szlachetną skrom nością i p rz y ja z n y m , stosunkiem do m łodości. S tąd też zapew ne w y nik ały te jego om yłki kry ty czn e, w których ro z praw iał się z uznanym i wielkościam i, aby jednocześnie z ca łym przekonaniem Dronić naw et słabych pozycyj debiutantów , jeśli tylko intelektualnie w yróżniały się sam odzielnością pom ysłów .
Że i jako tw ó rca Irzyk o w ski rozporządzał wielkimi m oż liwościami, dowodem „P a łu b a “. I oto rzecz dziwna, że w łaśnie tej powieści, na swój czas prekursorskiej i nadal budzącej żyw e zainteresow anie, o czym św iadczą choćby poświęcone jej o statnio studia k ry ty c z n e, Irzykow ski — mimo czynionych mu prop o zy cyj — nie chciał ogłosić w now ym w ydaniu. Zapewne dlatego, że głów ną zdobyczą „ P a łu b y “ jest jej wnikliwość p sy chologiczna, ty m czasem au to r w swej działalności kry ty czn ej przeciw staw iał się w łaśnie psychologizm ow i i jego przerostom .
W ty m w łaśnie m omencie wspom nień o Irzykow skim nasuw a się m ożliw ość pow ażnej i szerokiej dyskusji teo re ty c z nej. Z pow odów ode mnie niezależnych zm uszony jestem od łożyć dy sk usję na później. T y m czasem ograniczam się do w skazań, k tó re m oże kiedyś u d a mi się uzasadnić.
O Irzykow skim należy napisać książkę. T ak a biografia intelektualisty, w sw ych źródłach ograniczona w yłącznie do p rac jego pióra, rozw inięta kom pozycyjnie wzdłuż w ydobytej sta m tą d i osobiście pogłębionej linii em ocjonalnej, cóż to za w spaniały tem at do w y jątk o w ego w sw ym rodzaju rom ansu m yśli ludzkiej. P o k a z a ć : jak oto m yśl k ry ty c z n a sięga w y so kich szczytów tw órczego natchnienia, w jakim psychicznym dojrzew a napięciu, jak od w ew nątrz w zbiera w zruszeniem , co za ładunek zaw iera w sobie m yślow ego i uczuciowego bogac twa, w ciąż żyw otnego, kipiącego żarem poszukiw ań praw dy , Pamiętnik literacki X X X V I. 12 O Karolu Irzykowskim wspom nienie 1 7 7
spalająceg o się od niedosytu, lecz o d rad zającego się z w łas nych popiołów w pełnym uroku niepożytej młodości1 ducha! Taki był Irzykow ski i takim go zapam iętałem . Jak że d o jrzały ponad wielu jem u rów ieśnych w „P ału bie“, w ydanej drukiem , k ied y nie p rze k ro c zy ł lat trzy d ziestu . O ileż duchem m łodszy w ostatnio w y dan ej książce 65-łetniego a u to ra p. t. „L żejszy k alib er“.
G dy się tera z zastan aw iam nad tajem nicą duchowej m ło dości' Irzykow skiego, w y d aje mi się, iż tkw iła ona w jego nie w y ż y te j p asji1 do tw órczości poetyckiej. P ism a Irzykow skiego d ają pod ty m w zględem b o gaty m ateriał do analizy p sych o logicznej. Nie będę p o w tarzał przesłanek i wniosków, p oda nych w mej frag m en tary czn ej próbie c h a ra k te ry sty k i Irz y kow skiego w „O brazie w spółczesnej lite ra tu ry polskiej“. W tom ie trzecim p rzytoczonego dzieła z pow odu „Słonia w śród p o rce lan y “ usiłow ałem uzupełnić m oje o Irzykow skim zdanie. P rz y to c z y łe m tam w y ra ż o n ą przez niego tęsknotę, że nie n a rodził się jeszcze Szek sp ir k ry ty k i. Lecz w łaśnie szkic Irz y kow skiego o nurcie uczucia w „ T ren a c h “ K ochanow skiego w skazałem jak o jeden z dowodów* 'że takim Szekspirem stać by się m ógł Irzykow ski.
N asuw a mi się tera z w ątpliw ość co do w arunkow ej form y takiego zdania. Jeśli bowiem ogarniem y całość tego, co Irz y kowski' napisał, ledwo w części zeb ran ą w w ydaniach książko w ych, z re sz tą rozrzu con ą po rozm aitych czasopism ach, albo pozostaw ioną w zniszczonej — niestety! — szufladzie a u to r skiej, gdzie m oże nie jed n a jeszcze tkw iła niespodzianka, jeśli w ogóle zd am y sobie spraw ę z istotnej w agi całego dzieła Irzykow skiego, to nie będzie przesad ą, jeśli w nim w łaśnie u zn am y k ry ty k a , godnego n ajw y ższy ch porów naw czych z e staw ień. N aw et biorąc pod uw agę Irzykow skiego „pieluszki“ literackie, pew ne jego słabizny czy potknięcia, od k tó rych w zniósł się p rzecież na w y ż y n y lotnej m yśli lub sięgnął do dna p rze p a stn y c h głębin um ysłu, zaw sze jednak zachow ał pełną św iadom ość k ry ty c z n e g o poznania.
N a tej dro dze m yślow ego rom ansu, na której m ieszczą się nie tylk o nieudolne próby poetyckie znakom itego k ry ty k a , lecz rów nież dzieła powieściowe tej m iary, jak „ P a łu b a “, zo s ta ła jednak istotnie-zrealizow ana p a sja tw órcza Irzykow skiego. Sam on w kapitalnej rozpraw ie o „G odność k ry ty k i“ na p isał: „A więc zarzu t, że k ry ty k jest sk racho w anym poetą i że z a sw oją bezpłodność lubi się m ścić na praw dziw ych tw órcach, jest w p raw dzie b ardzo tani i bard zo perfidny, ale o p a rty na trafn ej diagnozie, mówi p raw d ę wielką i chlubną“ .
T am że w dalszym ciągu stw ierdził Irzykow ski, że roz kw it k ry ty k i „ zależy od tego, w jakiej m ierze zaczerpnie ona siły z tego ź ró d ła p ratw órczości, k tó re m a w spólne z p o ezją“. K iedy indziej w szakże - o strzeg ał p rzed niebezpieczeństw em
owego czadu m yślow ego, jaki grozi czytelnikow i B rzozow skiego.
I bodaj na ty m polegał szekspirow ski zasięg zm ysłu m y ślow ego Irzykow skiego jako k ry ty k a , iż nie doznaw ał on z a w rotów głow y na szczy tach i nad przepaściam i w łasnej m yśli. Że jego um ysł k ry ty c z n y , czujący i lotny, nie obawiał się m o m entów w stydliw ych. Śm iało przebijał oporne ściany z a k ła m ania. D rążył w łasne to ry poznania i docierał do dna zaw iłych zagadnień. Zaw sze logiczny i konkretny, był to zarazem um ysł natchniony i bujny, św iadom y swej tw órczej oryginalności, indyw idualnie ży w y i wiecznie młody.
W spom niałem już o tym , iż o Irzykow skim należy na pisać książkę. T em at dopraw dy pory w ający. T em at do powie ści, k tó rą prag nąłb y m napisać kiedyś, kiedy znowu znajdę do stateczn ą ilość czasu, aby w łaśnie w studium o Irzykow skim skreślić c h a ra k te ry sty k ę jednego z najciekaw szych i n a jż y w otniejszych talentów litera tu ry polskiej pierw szego czterd zie stolecia bieżącego wieku. T ym czasem ograniczam się do z a sy gnalizow ania tem atu. Osobę zaś Irzykow skiego niechaj mi tu wolno wspom nieć, jako dotąd i na długo nie zastąpioną. B yło to bowiem zaiste serce najgłębiej rozum iejące naszą w spół czesną tw órczość literacką. Serce to byw ało om ylne. Lecz było to serce — rozum ne.
K azim ierz C zachow ski
O Karolu Irzykowskim wspomnienie J 7 9