• Nie Znaleziono Wyników

O genezie "Syzyfowych prac"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O genezie "Syzyfowych prac""

Copied!
42
0
0

Pełen tekst

(1)

Jerzy Kądziela

O genezie "Syzyfowych prac"

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 56/1, 1-41

(2)

I. R O Z P R A W Y

I

A R T Y K U Ł Y

JERZY KĄDZIELA

O GENEZIE „SYZYFOW YCH PRAC” 1

Do rozpow szechnionych truizm ów naszej k rytyk i literack iej n ależy tw ierd zen ie o ściśle autobiograficznym charakterze szkolnej pow ieści Ż erom skiego. P ocząw szy od pierw szej biografii pisarza, pióra S tanisław a P iołu n -N oyszew sk iego 1, aż do ostatnio w ydanego posłow ia do S y z y f o ­

w y c h prac, pióra W ładysław a S ło d k o w sk ieg o 2, pow tarzało się w ielo ­

krotnie opinię, że gim nazjum k leryk o w sk ie — to gim n azju m k ieleck ie, że przeżycia Jędrzeja Radka i M arcina Borow icza — to literacka transpo­ zycja p rzeżyć W acława M achajskiego i sam ego autora, że ciało peda­ gogiczne k ieleck iej uczeln i składało się z zaciętych ru sy fik a to rów lub bojaźliw ych oportunistów , itp.

W szystk im tego rodzaju tw ierdzeniom obiegow ym brakow ało jednak p recyzji w szczegółach. Tak np. A ntoni G ustaw Bem , znany k rytyk i n au czyciel język a polskiego w gim nazjum kieleckim , raz b y w a ł uzna­ w a n y za prototyp lęk liw ego prof. S ztettera z gim nazjum kleryk ow sk iego, k ied y indziej znow u — pasow ano go na inicjatora tajnej organizacji sa­ m ok ształcen iow ej, której „celem [...] było solidarne p rzeciw staw ien ie się program ow i w ych ow aw czem u gim nazjum , bojkotow anie im prez urzą­ dzanych lub popieranych przez w ładze oraz dokształcanie w zakresie język a i h istorii o jc zy stej” 3.

Czasami n aw et w ie le danych szczegółow ych było ja w n ie sprzecznych z tą m onolityczną konstrukcją k rytyków . W brew tem u, co tw ierd ził np. P iołu n -N oy szew sk i, że „piękna postać Andrzeja Radka [...] skopiow ana

1 S. P i o ł u n - N o y s z e w s k i , Stefan Żeromski. Dom, dzieciństw o i młodość. Warszawa—Kraków 1928.

2 W w ydaniu „Czytelnika”, Warszawa 1962. Przedruk rozszerzony w: „S yzyfow e

prace” Stefana Żeromskiego. Warszawa 1963.

3 J. P a z d u r , Patrio tyczne organizacje m łodzieży szkolnej w Kielcach po 1863 r. „Radostowa” 1939, nr 4.

(3)

2 JE R Z Y K Ą D Z IE L A

jak najdokładniej z W acław a M achajskiego” 4, w iem y , że M achajski nie b ył syn em rataja dw orskiego, lecz rzem ieśln ika, „m ękala” z Buska, i p lastyczn e op isy ed u kacji u stu d en ta P alu szk iew icza oparte być m u­ siały na in n ym p ie r w o w z o r z e 5. N ie M achajski też w ęd row ał piechotą na n auk ę z P iń czow a do K ielc, lecz sam Ż erom ski chodził trzy m ile z C iekot do K ielc, aby pow tarzać k lasę VI (27 VIII 1883 — 1, 193). P o ­ dobnie Radek za k o rep ety cje z jed n ym tylk o u czn iem (w praw dzie w y ­ jątk ow o tęp ym W ładkiem P łon iew iczem ) otrzym ał sam od zieln y pokoik, ja­ kim n ie m ógł się n acieszyć autor D z i e n n i k ó w jako k orep etytor m atołk o- w atego Edka K isielew sk ieg o . Już z tego jednego przykładu w idać, że w p ow ieściow ej k oncep cji S y z y f o w y c h prac zesp o liły się p oszczególne m om en ty z au ten ty czn y ch losów ob yd w u przyjaciół szkolnych.

Podobnie też i rzeczy w iste ich stosu nk i w zajem n e nie znajdują ści­ słego od zw iercied len ia na łam ach pow ieści. Z zachow anych tom ów D z i en ­

n i k ó w nic n ie w iadom o o tym , jak ob y Ż erom ski bronił M achajskiego

przed relegacją ze szkoły, jak B orow icz — Radka. W ręcz przeciw nie, w św ie tle D z i e n n ik ó w i p óźn iejszego listu otw artego W s p r aw ie Ma ch aj ­

skiego rzecz w y gląd ała raczej odw rotnie: M achajski „był to w szkołach

złoty uczeń, prym us, m edalista, n ie zw y k ła i w szech stron n a zdolność, u m ysł lo tn y i b ad aw czy” 6. On w ła śn ie zdobył pierw szą lokatę w ow ym sły n n y m roku 1836, k ied y na 38 ab iturien tów z pogrom u m aturalnego ocaliło „p aten t” zaled w ie 8 jego k olegów . Ż erom ski zaś u czy ł się m iernie, raz po raz pow tarzając którąś klasę, a m atury — jak w iadom o — n ie otrzym ał.

4 P i o ł u n - N o y s z e w s k i , op. cit., s. 137.

5 M otyw kształcenia dziecka chłopskiego pojaw iał się niejednokrotnie w utw o­ rach okresu pozytywizm u. Sytuacja opisana w S y z y fo w y c h pracach najbliższa jest fabularnie i ideow o now eli A. D y g a s i ń s k i e g o K u lt światła, w której nauczy­ ciel progim nazjum pińczow skiego, Walner, um ożliw ia naukę synow i chłopskiem u, Błażkowi z Wólki, przeznaczając na ten cel w łasne oszczędności. Opiekun Błażka jest, podobnie jak Paluszkiew icz, chory na gruźlicę, jednak mimo to pracuje ponad siły, w ierząc w potęgę w iedzy i postępu. Warto zaznaczyć, że Żeromski czytał tę now elę Dygasińskiego w zbiorze Z ogniw ży cia (t. 1—2, Warszawa 1886). Por. 7 II 1887 — 2, 122.

W ten sposób oznaczam y odwołania do Dzienników S. Ż e r o m s k i e g o (t. 1: Warszawa 1953, t. 2: 1954, t. 3: 1956), podając kolejno: datę zapisu, tom i stronę. W yjątek stanowi nowo odnaleziony tom ik V, ogłoszony ostatnio w: S. Ż e r o m s k i ,

Dzienniki. Wyd. 2, uzupełnione. Opracował i przedmową opatrzył J. K ą d z i e l a .

W: Dzieła. Pod redakcją S. P i g o n i a . [Dział] V, t. 2. Warszawa 1964.

Dla S yzy fo w yc h prac (Dzieła. [Dział] II, t. 1. W arszawa 1956) przyjęto skrót SP; liczby wskazują strony. (Istnieje jeszcze inne odbicie SP z r. 1956, w ykazujące w paginacji m inim alne odchylenia w obec tego, którym się tutaj posłużono.)

6 S. Ż e r o m s k i , W spraw ie Machajskiego. „Nowa R eform a” 1911, nr 60. Prze­ druk w: Dzieła. [Dział] IV, t. 1. W arszawa 1963, s. 20.

(4)

O G E N E Z IE „ S Y Z Y F O W Y C H P R A C ’ 1 3

Z ażyłość Marcina Borowicza z inspektorem Zabielskim , dzięki której m ógł on interw en iow ać w spraw ie Radka, rów nież nie znajduje p otw ier­ dzenia w Dziennikach. M łody Żerom ski w K ielcach przedstaw ia się ra­ czej jako zw olenn ik p o zytyw istyczn ych teorii, w pajanych m u przez Bema, potem jako an tyk leryk ał i w oln om yśliciel o n ie określon ym bliżej program ie radykalizm u społecznego, ale daleki jest od w yznaw ania dok­ tryn y p anslaw istów .

N a jeszcze bardziej grząski teren dociekań w kraczali k ry ty cy , próbu­ jąc w skazać p ierw ow zory postaci profesorów gim nazjum k lerykow skiego. W bogatej galerii oryginałów , dziw aków i legali styczn ych urzędników ty lk o niektóre, raczej podrzędne postacie b y ły w iern ie sportretow ane z natury. Do nich n ależy n iew ą tp liw ie Mikołaj Sperański, nauczyciel język a rosyjskiego, który stał się prototypem prof. Iłariona O zierskiego, jak św iadczą choćby zrelacjonow ane w Dziennikach (9 X I 1882 — 1, 95) b rew erie, odbyw ające się na jego lekcjach, co w eszło potem jako m ateriał p ow ieściow y do rozdziału IV i VIII S y z y f o w y c h prac. N a leży też do nich A leksander G eisler, n auczyciel historii Rosji i historii pow szechnej, który stał się p rototypem prof. K ostriulew a.

Nie lubiliśm y całym sercem nauczyciela historii Geislera — pisze o nim kolega Żeromskiego z klasy VIII, Adolf Grabowski — nieuka, który mając słabą pamięć, słuchając lekcji ucznia ciągle nos trzymał w książce; był to czło­ w iek ograniczony, z w ielką pochopnością do rusyfikowania, ale ponieważ zabie­ rał się do tego brutalnie i nieum iejętnie, przeto i sukcesów nie osiągał; jego to opisüie Żeromski w S yzy fow yc h pracach jako „K ostriulewa”. Geisler m iał zwyczaj uzupełniania wykładów i tak już sfałszowanej historii o stosunkach polsko-rosyjskich w w. XVIII jakimiś komentarzami, odczytywanym i z „zabaw­ nych” podręczników, które to komentarze szczególnie drażniły nasze uczucia i dum ę narodową 7.

P am iętam y w szyscy, że ten zw yczaj nauczyciela K ostriu lew a stał się przyczyną dram atycznej scysji z „Figą”-W aleckim w rozdziale X IV

S y z y f o w y c h prac.

Można jeszcze dodać, że epizodyczna postać nauczyciela m atem atyki, N ogackiego, m iała sw ój pierw ow zór w Stanisław ie Szperlu, k tóry z za­ m iłow an iem u czył tego przedm iotu w gim nazjum k ieleck im od r. 1872 do 1897, a p rototypem pow ieściow ej postaci prof; S ztettera b ył najpraw do­ podobniej W incen ty Kirchner, n auczyciel języka polskiego w latach 1882— 1910.

Kirchner swoim lękiem przed władzą — pisał Józef D unin-Borkowski — nie wzbudził sym patii, ale i on siał niekiedy dobre ziarno. K iedy na lekcji polskiego przem ówił otwarciej, a potem ostrożnie zaglądał w okienko w drzwiach,

7 A. G r a b o w s k i , Wspomnienia moje z gimnazjum kieleckiego. „Pamiętnik Koła K ielczan”, t. 8, (Warszawa—Kielce) 1938, s. 56.

(5)

4 JE R Z Y K Ą D Z IE L A

czy kto w korytarzu nie podsłuchuje, to w tedy uczył nas bez słów, a może i w brew w oli, być konspirantam i w w alce o P o lsk ę 8.

Spośród tzw . pom ocników 1 gospodarzy k lasow ych , którzy w prow adzeni zostali w gim nazjach K rólestw a P olsk iego w r. 1872, na podstaw ie ukazu carskiego z 11 sierpnia 1871, w celu szp iegow an ia u czn iów w szkole i poza szkołą, postać M ieszoczkina w gim nazjum k leryk ow sk im w zoro­ wana b yła najpraw dopodobniej na Sorokinie alias „R yżym ”, z którym Ż erom ski m iał dram atyczną przygodą w klasie VIII, opisaną po latach w W y b i e g u i nst y n k t u .

Z m n iejszy m p raw dopodobieństw em dadzą się ustalić p ierw ow zory g łów n ych p rzed staw icieli grona nauczycielsk iego: dyr. K riestoobriadni- kowa, inspektora Z abielsk iego czy k a tech ety, ks. W argulskiego. W tym w yp ad k u przekazy p am iętn ikarskie roją się od sprzeczności. Czy postać dyr. K riestoobriadnikow a w zorow ana b yła na S iew ieria n ie Januarie- w iczu W oronkow ie, który za pobytu Ż erom skiego w starszych klasach p ełn ił fu n k cję dyrek tora gim n azju m w K ielcach? N ie jest to w cale p ew ne. W p óźn iejszym w sp om n ien iu Ż erom ski sch arak teryzow ał go jako „sro­ giego (z w ierzchu) tyrana, a n ied ołężn ego w gru n cie rzeczy safan d u łę”9. Starszy od Ż erom skiego uczeń szk oły k ieleck iej, G abriel W ędrychow ski, pisał:

Dyrektor W oronkow [...] pozostaw ił [...] po sobie, w moich przynajmniej czasach szkolnych, pamięć człow ieka rozważnego, nie żyw iącego nienaw iści ku w szystkiem u, co polskie, nie szukającego sposobności do przejawiania działal­ ności rusyfikatorskiej, by sw ym „diejatielstw em ” zwrócić na siébie uwagę przełożonych [...] 10.

Ten p ortret n ie przypom ina ry só w K riestoobriadnikow a z pow ieści, tak jak działalność inspektora Z abielsk iego n ie przypom ina roli F austyna K osteckiego, lib erty n a i kpiarza, w gim n azju m k ieleckim .

K riestoob riad n ik ow i Z abielsk i stan ow ili n ow y ty p d ziałaczy ru sy fi- katorskich, p rześlad u jących raczej n au czy cieli-P o la k ó w niż m łodzież, sto­ su jących m etodę „łapania d u sz” obłudną czułością i dobrocią, organizują­ cych dla u czn iów rozryw k i k u ltu ra ln e o charakterze legaln ym . Tego ro­ dzaju sy stem budził u m niej odpornych w y ch o w a n k ó w ochotę na w k u ­ p yw an ie się w łask i w ład zy, a w rezu ltacie d obrow olne „obr us ieni j e” . S y ­ stem tak i stosow ał w K ielcach n ie W oronkow, lecz jego następca od r. 1888, dyr. M arkieł O sipow icz Ł aw row ski. Z pochodzenia R usin g a licy

j-8 J. D u n i n - B o r k o w s k i , Do księgi pa m ią tk o w e j. W tom ie zbiorowym:

Księga p a m ią tk o w a kielczan [...]. Pod redakcją T. R u ś к i e w i с z a. W arszawa 1925,

s. 160.

9 S. Ż e r o m s k i , W y bieg in stynktu . W: Dzieła. [Dział] I, t. 4. Warszawa 1957, s. 242.

10 G. W ę d r y c h o w s k i , Fragmenta w spom n ień szkolnych. W: Księga p a m ią t­

(6)

O G E N E Z IE „ S Y Z Y F O W Y C H P R A C ’ 5

ski, eks-unita, przyjął on posadę w K rólestw ie, zachęcony obietnicam i w ysok ich poborów dla tych Ukraińców, którzy u w ierzy w szy w p ansla- w isty czn e teorie, podejm ą się w yk on yw ać posłusznie program ru syfik acji. O jego m etodach Żerom ski m ógł słyszeć niejednokrotnie w czasie sw ego pobytu w K ielcach. O analogicznych m etodach dyrektora w arszaw sk iego III G im nazjum M ęskiego, Arkadiusza Sokołowa, który zrezygn ow ał z do­ century pryw atnej w Dorpacie dla intratnego stanow iska w sto licy „P ri- w islin sk iego K raju” i ukazyw ał m łodzieży oblicze liberała b łyszczącego erudycją, zm uszając rów nocześnie nauczycieli do najsroższego ucisku — pisał Rom an D m ow ski w anonim ow ej broszurze Gi mna zj a r os yj sk i e

w Polsce iJ. Broszurę tę Żerom ski znał dokładnie.

Postać ks. W argulskiego, który odważnie p rzeciw staw ił się żądaniu inspektora, aby h ym n „Boże, caria chrani...” śpiew ali uczn iow ie w ko­ ściele po rosyjsku, uważana b yła pow szechnie za w zorow aną na postaci p refekta k ieleck iego gim nazjum , ks. Teodora C zerwińskiego. M iał on o p i­ nię człow ieka n iezłom n ych przekonań, usuniętego w r. 1889 ze szkoły za nieprzejednanie patriotyczną postaw ę, m anifestow aną w ielok rotn ie w obec m łodzieży na lekcjach religii i z ambony. Jednakże w św ietle p óźn iej­ szych m ateriałów źródłow ych, a m ianow icie pam iętników , które w yd ał w K ielcach ks. Ignacy L udw ik P ycia 12, korespondencji w spraw ie d ym isji ks. kanonika Czerw ińskiego (listy dyr. Ł aw row skiego i prefekta) 13 oraz

Pa mi ęt ni ka sam ego ks. C zerwińskiego 14 — blask tej legen d y nieco ciem ­

nieje. P om iń m y św iadectw o ks. Pyci (mógł być stronniczy), ale z tekstu listów z r. 1889 nie w ynika bynajm niej, żeby przyczyną d ym isji m iała być patriotyczna postaw a prefekta. Ksiądz C zerwiński został u su n ięty ze szk oły dlatego, że odm ów ił ogłoszenia uczniom, iż spow iedź p ozaw ielk a- nocna n ie jest obow iązkow a ani przez K ościół nakazana. Z jego pam iętni­ ka w idać jasno, że zarówno do powstania r. 1863, jak i do rew olucji 1905 r. m iał stosunek n iech ętn y i oportunistyczny. W interesującej nas tutaj spraw ie śpiew ania hym nu w kościele w yp ow ied ział się rów nież n ie­ dwuznacznie:

w tej sprawie osobiście mniej byłem zainteresowany, ponieważ ani w kościele &w. Trójcy (sem inary jskim), w którym byw ały nabożeństwa szkolne, ani w katedralnym kościele, w którym bywały na galówkach szkoły, nie byłem gospodarzem, w ięc i gospodarować, choćbym chciał, nie mogłem 15.

11 [R. D m o w s к i], Gimnazja rosyjskie w Polsce. Szkic w y ch o w a w czy . Paryż 1893. Drukarnia A. Reiffa.

12 Pam iętniki te charakteryzuje i częściowo przytacza A. S o w i ń s k i w arty­ kule Prefe kt Żerom skiego („Nowiny Literackie” 1947, nr 27).

13 Zob. S praw a dy m isji długoletniego prefekta gim nazjum ks. kanonika Czer­

wińskiego. W: Księga pamią tkowa kielczan, s. 238—242.

14 Ks. T. C z e r w i ń s k i , Pamiętnik. Cz. 1—2. K ielce 1931. 15 Ibidem, cz. 2, s. 25—26.

(7)

6 JE R Z Y K Ą D Z IE L A

A zatem — w b rew trad ycji — n ie ks. C zerw iński b y ł p rototypem d zieln ego ks. W argulskiego. B y ł nim najpraw dopodobniej inny ksiądz, k anonik B ron isław M ieszkow ski, p refek t progim nazjum w P iń czow ie („P yrzogłow y” z S y z y f o w y c h prac), k tóry w ła śn ie o śp iew a n ie h ym nu carskiego m iał zajście z insp ek torem szk olnym A n ton im L iniczenką, ża co groziło m u zesłan ie. U n ikn ął go dzięki staraniom w ładz kościeln ych , ale za karę przeniesiono go z P iń czow a na gorsze probostw o do Proszow ic, gdzie p rzeb yw ał jeszcze w 1932 r. jako 96-letni starzec 16. O tej głośnej spraw ie, która ks. M ieszkow skiem u przysp orzyła w iele szacunku i uzna­ nia w całej ok olicy, z p ew n ością opow iadał Ż erom skiem u M achajski, k tóry przed w stąp ien iem do gim n azju m k ieleck iego od byw ał początkow e nauki w czterok lasow ym p rogim nazjum w P iń czow ie.

Tak w ięc n ie m ożna przeprow adzić dokładnej p araleli m ięd zy w ątk iem rzeczyw istości k ieleck iej, którą znam y z D z i en n ik ó w i w sp om n ień pa­ m iętnikarskich, a fik cją p ow ieściow ą S y z y f o w y c h prac. N a sy lw etk i po­ szczególn ych postaci składają się — jak w idać — elem en ty różnorodne, m ieszane, a o ich doborze i układzie d ecyd u ją w zg lęd y id eow e i kon­ stru k cyjn e. A le brak ścisłej sym etrii ob ydw u planów S y z y f o w y c h prac n ie w yk lu cza p rzecież zależności cząstk ow ych ani artystyczn y ch prze­ k ształceń fak tów i ty p ó w rzeczyw istych . D latego w arto s ;ę ty m zagadnie­ n iem zająć b liżej, w arto — jak słu szn ie pisze S tan isław P igoń —

skonfrontow ać sublim ację artystyczną z podstawą rzeczyw istości, uprzytomnić na jednym odcinku to, co każdego z nas badaczy, a zapewne i czytelników, zawsze najbardziej pasjonuje: unaocznić, jak potoczna rzeczyw istość została przeistoczona w tw ór od spiżu w ytrzym alszy, jak z glin y powszedniości kształ­ tuje się posąg, dzieło s z tu k i17.

2

Jed n ym z p od staw ow ych b łęd ów p op ełn ian ych dotąd przy charakte­ ry sty ce stosunku fik cji p ow ieściow ej S y z y f o w y c h prac do rzeczyw istości jest patrzenie nâ szk ołę k ieleck ą poprzez pryzm at su g esty w n y ch opisów Ż erom skiego. N ie są w oln i od tego błędu n a w et k oled zy sam ego pisa­ rza, którzy p rzez w ie le lat p rzeb yw ali w m urach szkolnych, lecz późn iejsze sw oje w sp om n ien ia m od elow ali w e d łu g k ształtów już roz­ p ow szechn ion ych w literaturze. N ad opiniam i zaś badaczy z okresu D w u d ziestolecia zaciążyły a u to ry ta ty w n e słow a pierw szego biografa i k uzyna pisarza, S tan isław a P iołu n -N o y szew sk ieg o , k tóry stw ierd ził krótko, że szkoła ów czesn a była ,,ru syfik atorsk ą k atow nią dusz pol­ sk ich ” i8.

16 Zob. Dzielny ksiądz. „Wiadomości L iterackie” 1932, nr 33.

17 S. P i g o ń , Żerom ski—Machajski. Z yg za k i przyja źni. „Życie L iterackie” 1901, nr 17. Przedruk rozszerzony w: Miłe życia drobiazgi. Pokłosie. Warszawa 1964.

(8)

O G E N E Z IE „SY Z Y F O W Y C H P R A C ' 7

T ym czasem liczne św iadectw a, zarówno ow ej epoki, jak i późniejsze, zaprzeczają tej uogólniającej charakterystyce. Z acznijm y od liczb. Spra­ w ozdanie szk olne F eliksa Rybarskiego 19 z r. 1882 podaje, że nauczycieli P olak ów (oprócz Francuza) było 13, praw osław nych — 7, ew a n g eli­ k ów — 2; u czn iów katolików było 461, praw osław nych — 27, u nitów — 3, ew an gelik ów — 14, żydów — 8. Jak z tego widać, ogrom ną w iększość i wśród uczniów , i w śród nauczycieli stan ow ili P olacy. Jasną jest rzeczą, że n a u czyciele-P olacy rusyfikatoram i nie byli, w yk on y w a li ty lk o te zarzą­ dzenia, które w ykonać m usieli, i to bez szczególnego zapału. A ntoni Rybarski, autor źródłow ego zarysu historycznego S z k o ł y kieleckie, przy­ pom ina okólnik dyr. Ł aw row skiego z 13 k w ietn ia 1891, w k tórym żąda się rozm aw iania z uczniam i po rosyjsku naw et poza m uram i gim nazjum , chociaż rozporządzenie m inistra ośw iaty z 21 grudnia 1872 m ów iło tylk o o w prow adzeniu w K rólestw ie języka rosyjskiego jako język a w yk ła d o ­ w ego (z w yją tk iem lek cji religii) 20. Znaczy to przecież, że n ik t z n auczy- cieli-P o la k ó w nie w yróżniał się przedtem taką nadgorliw ością.

P ow yższe przypuszczenie potw ierdza się w licznych źródłach p am ięt­ nikarskich, i to nie ty lk o w stosunku do używ ania języka rosyjsk iego na stancjach i na ulicy, ale także w budynku szkolnym poza lekcjam i, N ajdobitniej ten stan rzeczy określa A dolf Grabowski:

Już po niedługim pobycie w Kielcach zauważyłem, że śruba rusyfikacyjna, którą w Radomiu taki diejatiel jak dyr. Smorodinow [...] przykręcał do nie­ m ożliwych granic, tu, w gimnazjum kieleckim, działała o w iele słabiej, gdyż z nauczycieli Rosjan ani dyr. Woronkow, ani tym bardziej inspektor Kostecki [...] w ielkiej gorliw ości w rusyfikowaniu uczniów nie przejawiali; tym zaś, co m ieli do tego wielką chętkę, a m ianowicie nauczycielowi historii, nieukowi

Geislerowi, i pomocnikowi gospodarzy klasowych Sorokinowi, zwanem u

,,R yżym ”, brakło i znaczenia, i umiejętności, aby ich „zbożna” praca obfite plony w ydaw ała. Toteż w gimnazjum zawsze rozm awialiśm y z sobą po polsku, nie obawiając się zbytnio, że ktoś z diejatieli będzie nas podsłuchiwać i szpie­ gować. Stosunki nasze z nauczycielami były na ogół p op raw n e2i.

N ie m niej w y m o w n e są w spom nienia Tadeusza R akow skiego 22, który tw ierdzi, że po p rzeniesieniu się z Radomia do gim nazjum k ieleck iego w r. 1885 b ył zd ziw ion y stosunkow o łagodnym „kursem ” w ob ec uczniów , a raz n aw et słyszał pieśń „Jeszcze Polska nie zginęła...”, graną na trąbce przez jakiegoś kleryk a w otw artym oknie sem inarium duchow nego. Spra­

19 F. R y b a r s k i , Wiadom ość o gimnazjum, kieleckim, za r. szk. 1880—81 i lista

uczniów z r. szk. 1881—82. Kielce 1882, s. 7.

20 A. R y b a r s k i , Szkoły kieleckie. Zarys historyczny. W: Księga pam iątkow a

kielczan, s. 48—71.

21 G r a b o w s k i , op. cit., s. 54—55.

22 T. R a k o w s k i , Wspomnienia szkolne. (Czasy kieleckie). „Pamiętnik Koła Kielczan”, t. 7, (Kielce—Warszawa) 1937, s. 86.

(9)

8 JE R Z Y K Ą D Z IE L A

w a przestrzegania regu lam in u u czn iow sk iego n ie była rów nież staw iana ostro i zasadniczo: chodzenie późn ym w ieczorem i nocą po u licy jest w śród starszych u czn iów pow szechn e, na stancjach znajdują się książki zakazane, a n a w et zakordonow e (w ięc rew izje b y ły chyba n iezb yt do­ k ład n e lub sygn alizow ane?), u czn iow ie n ie zaw sze przychodzą do szkoły w p rzep isow ym uniform ie granatow ym , itp.

Z nam ien n y pod ty m w zględ em jest w Dz i enni kac h (17 X I 1882 — 1, 98) opis in cy d en tu Ż erom skiego z d yrek torem w zw iązku z n oszen iem jasn ych spodni. U czeń, k tóry uśm iecha się „szyd erczo” do dyrektora-R osjanina, że ten czepia się go o taką „b ła h ostk ę”, jak n iep rzep isow y strój wr szkole — to obrazek m ożliw y podów czas tylk o w K ielcach. W iadom o, że w L ublinie, gdzie d yrek torem gim n azju m b ył osław ion y tę p icie l p olskości S ien g a le- w icz, czy w W arszaw ie, gd zie w II G im nazjum rządził su row y ru syfik ator Troicki, m ożna b yło dostać się do k ozy za n iezap ięcie w szy stk ich guzików u m unduru, n aw et w u p aln y dzień letn i 23.

O czyw iście taki stan rzeczy w K ielcach pow oli, lecz sta le zm ieniał się na gorsze. W d ziałaln ości kuratora A leksandra L w ow icza A puchtina, zw ierzchn ika szkół w K ró lestw ie K ongresow ym , istn ia ły jak b y dwa okre­ sy. P ierw szy , w latach 1879— 1883, odznaczał się łag od n iejszym kursem w obec szk oln ictw a polskiego. G en erał-gub ernatorem w arszaw sk im b ył w te d y P iotr Iw an ow icz A lb ed yń sk i, czło w iek sp raw ied liw y, n ie do­ puszczający u p odw ład n ych łam ania praw a ani 'nadgorliw ości w ru sy fi­ kacji. D ow od em p ow szech n ej sym p atii, jaką A lb ed yń sk i zysk ał w W ar­ szaw ie, b ył fakt, że po jego śm ierci w r. 1883 stu d en ci U n iw ersy tetu W arszaw skiego urządzili na pogrzebie straż honorow ą i zło ży li w sp an iały w ien iec z napisem : „Z acnem u C złow iek ow i”. K ied y jednak na m iejsce A lb ed yń sk iego przyszed ł b ezw zg lęd n y ru syfik ator Osip W łodzim ierzow icz Hurko, kurator A p u ch tin n aty ch m ia st dostosow ał się do n ow ych te n ­ dencji w ład zy, zaostrzając kurs w o b ec polskiego szk oln ictw a. D rugi okres jego działalności, w latach 1883— 1897, ch arak teryzu je się coraz to sil­ n iejszym n aciskiem ru sy fik a cy jn y m , w yk ra czający m często poza obow ią­ zujące u sta w y i zarządzenia m in isterstw a o św ia ty . D oszło w końcu do tego, że k ied y w 1896 r. zaproponow ano k sięciu Im eretyń sk iem u o b jęcie stan ow iska gen erał-gub ernatora w arszaw sk iego, ten u zależn ił sw ą zgodę od u dzielen ia d ym isji A p u ch tinow i, gd yż n ie w id ział m ożliw ości sp okoj­ n ego rządzenia „P riw islin sk im K ra jem ” w to w a rzy stw ie tak osław ion ego i skom prom itow anego d ygnitarza jak A p u ch tin 24.

23 S ylw etki ówczesnych dyrektorów gim nazjalnych (zwłaszcza Troickiego) szki­ cuje A l к a r (A. K r a u s h a r ) w książeczce Czasy szkolne za Apuchtina (1879—

1897). K a r tk i z pam iętn ika (Warszawa 1915).

2'* Por. J. W o ł y ń s k i , Wspomnienia z czasów szkolnictw a rosyjskiego w b. K r ó ­

(10)

Mlo-O G E N E Z IE „ S Y Z Y F Mlo-O W Y C H P R A C ’ 9

Opisaną w yżej ew olu cję pozw alają nam śledzić Dzienniki. Oto np. zapis d otyczący nauki języka polskiego (24 XI 1882 — 1, 101):

Dziś [...] wchodzi p. Bem na lekcją polskiego i ogłasza postanow ienie kuratora: z języka polskiego mamy na każdą lekcją tłomaczyć w yjątki z w ypisów Dubrowskiego (części trzeciej). Co się zaś tyczy literatury — to ograniczać się ona ma konspektem, który układać m ają uczniowie z w ykładów profesora. Profesor zaś ma opowiadać uczniom po rosyjsku treść dzieł auto­ rów polskich. Profesor m ówić powinien po rosyjsku na lekcji koniecznie. Główną część ma stanow ić tłomaczenie — a podrzędną tylko literatura.

M imo że dyrektor kilkakrotnie kontrolow ał później w yk on an ie tych zm ian na lekcjach język a polskiego, B em nadal prow adził w y k ła d y z lite ­ ratury polskiej, i to na w ysok im poziomie, jak św iad czy np. lek cja o Grze­ gorzu z Sanoka (7 X1 1882 — 1,93). Stosunkow o sw obodnie u czy ł także historii P olsk i (9 X 1882 — 1, 77).

Groza ru syfik acji zaczyna wzrastać dopiero w m iarę odchodzenia n au czycieli-P olak ów , od 1884 r. zaprzestano bow iem m ianow ania P olak ów na stanow iska n au czycieli gim nazjalnych (z w y jątk iem n au czycieli języka polskiego), w prow adzając na opróżnione m iejsca w y łączn ie Rosjan. U św ia­ damia to sobie dobrze autor Dz ie n n i k ó w (7 X I 1885 — 1, 322):

Zabrano nam jednego z najsym patyczniejszych i najlepszych profeso­ rów — Siem iradzkiego. Przeniesiono go do Łomży, a nadesłano na jego m iejsce nader sym patycznego suchotnika, teologa Karczewskiego, Moskala Ignatienkę i Troickiego. Wkrótce będzie to tak dobrze m oskiew skie gim na­ zjum, jak w szystkie inne. Bema przeniosą, jak sam mi m ówił, w roku przy­ szłym, Czarnecki w ysługuje emeryturę, inspektor wychodzi, Kremer wyszedł.

A le pisał to będąc już w k lasie VIII, w ostatnim roku sw ego pobytu w K ielcach, zakończonego tak n iefortun n ie pogrom em m aturalnym w m aju 1886. P rzyczyn ę tego niesłychanego pogrom u w y ja śn ia źródłow o Ju liu sz N o w a k -D łu ż e w sk i25. B ył nią okólnik kuratora A puchtina z 3 k w ietn ia 1886, rozpatrzony na posiedzeniu Rady P ed agogicznej 21 k w ietn ia tego roku. O kólnik stw ierdzał zbytnią p obłażliw ość k om isji m aturaln ych w roku u b iegłym (niedostateczny nadzór, niesam od zieln ość prac, nieuw ażn a ich korekta i zbyt w ysoka ocena), przy czym zarzuty te dw u krotnie sk ierow an e b yły im iennie pod adresem gim nazjum k ie lec­ kiego. K urator n akazyw ał w yciągn ięcie z tej sytu acji w ła ściw y c h w n io­ sków . Na rezu ltaty n ie trzeba było długo czekać. Z 38 u czn iów k lasy VIII nie dopuszczono do egzam inu dojrzałości tylko 2, ale z 36 zdajacvch „p aten t” u zysk ało zaled w ie 9. W brew tem u, co pisał P io łu n -N o y szew sk i 26,

dzież sprzed 50 laty. Warszawa 1929, s. 24, 28. — W. К o r o t у ń s к i, Losy szkol­ nictw a w K r ó lestw ie Polskim. Warszawa 1906, s. 82—84.

-a J. N o w a k - D ł u ż e w s k i , Matura Stefana Żeromskiego. „Pamiętnik K ie­ le ck i” 1947, s. 269—272.

(11)

10 JE R Z Y K Ą D Z IE L A

nie m atem atyk a b yła n ajstraszniejsza (zaledw ie 3 oceny n iedostateczne), lecz łacina (18 n ied ostateczn ych ) i greka (10 niedostateczn ych ). N au czy­ cielem łacin y b ył sam dyr. W oronkow. W yp ełniając sk ru pu latn ie zalece­ nia w ładz, jed n ocześn ie tym że w ład zom n asuw ał w ą tp liw ości co do sw oich k w alifik acji pedagogicznych. To z k o lei stało się głów n ą p rzyczyną jego d ym isji na początku 1888 roku.

M arkieł O sipow icz Ł aw row ski, k tóry p rzyszed ł na m iejsce W oronkowa, stosow ał już w yżej opisaną „now ą p o lity k ę ” w ob ec u czn iów i n a u czycieli- -P olak ów . Dopiero za jego czasów zaczynają się releg acje u czn iów (nieraz z tzw . „w ilczym b ile tem ”) za w y stą p ien ia p atriotyczn e 27’. W sum ie było ty ch relegacji w K ielcach n ie w iele, zw łaszcza w porów naniu z inn ym i gim nazjam i K rólestw a.

A le to już w yp ad k i późniejsze, k tóre znane być m ogły Ż erom skiem u jed yn ie ze słyszen ia. Za jego bow iem czasów gim n azju m k ieleck ie pod w zg lęd em zakusów ru sy fik a cy jn y ch i m etod utrzym ania karności i po­ rządku n ależało do n ajłagod n iejszych na obszarze całego K rólestw a P o l­ skiego. G dy w ięc w ziąć pod u w agę nie p oszczególne postacie, lecz ogólną atm osferę szk oły — znow u koncepcja ściśle pam iętnikarskiego, auto­ b iograficznego charakteru S y z y f o w y c h prac w y k a zu je znaczne ry sy i pęknięcia.

3

D on iosłą rolę w k ształtow an iu św iatop oglądu m łod zieży k leryk ow sk iej w S y z y f o w y c h pracach od egrały kółka sam ok ształcen iow e, podejm ujące dobrow olną pracę dla u zu pełn ien ia w iadom ości ob jęty ch program em szk olnym . W p oczątkow ej fazie w a lk i o p oglądy m łod zieży, k ied y Boro­ w icz u lega w p ły w o m inspektora Z abielskiego, „m aleńcy u czen i” czytają na zebraniach k ółek u tw ory K aram zina, Ż ukow skiego, G ribojedowa, Puszkina, Gogola i inn ych , przechodząc n astęp n ie od d y sk u sji na tem aty a rtystyczn e do pisania referatów o treści p olityczn ej w duchu p ansla­ w izm u. U tw ory w y b itn y ch p isarzy rosy jsk ich są u m y śln ie dobierane tak, aby w n ioski urągające daw nej P olsce i uczuciom p atriotyczn ym m łodzieży n asu w ały się sam e, aby b y ły n atu ralnym w y n ik iem analizy treści ze sta­ now iska p seu doob iek tyw izm u.

A le i w końcow ej, d ecyd u jącej fazie tej w a lk i św iatop oglądow ej kółko sam ok ształcen iow e odgryw a rolę doniosłą. M oże n aw et w ażniejszą niż słyn n a scena deklam ow ania R e d u t y Ordona przez Z ygiera, które w y ­ w ołało przełom ty lk o w sercu B orow icza. U party, d łu gotrw ały w y siłek zesp ołow y spraw ił dopiero, że p rzem yśln e zabiegi p ed agogów -ru syfik a- torów sta ły się pracam i „S yzyfow ym i”. Ponadto zaznaczyć trzeba, że

(12)

O G E N E Z IE „ S Y Z Y F O W Y C H P R A C ” 11

brania na „górce” u G ontali (w którym k ielczan ie rozpoznaw ali k olegę Że­ rom skiego — G rabowskiego) m iały już znacznie szerszą, bogatszą tem a­ tykę, w ykraczającą poza zagadnienia literackie. Oprócz czytania rzeczy zabronionych z literatury uczono się forsow nie historii, zw łaszcza n aj­ now szej, „historii rew olucji i upadków, praw dziw ej historii czyn ów ludu, a n ie jego rządu” (S P 212), studiow ano „św ietn ie ustaw ion e paradoksy gen ialnego sam ouka” (SP 183) H enryka Tomasza B u ck le’a w jego Historii

cy wi li zacj i w Anglii, która stała się „od razu ew angelią m yślen ia p ew nej

grupy m łod zieży”. Sam Żerom ski tak oto charakteryzuje w p ły w książki B uckle’a na in teligen tn iejszych klerykow ian (SP 188):

W ystąpienie przeciwko nauce teologów o predestynacji i przeciwko teorii m etafizyków o w olnej w oli było rodzajem lewara założonego pod gmach' w ierzeń religijnych, a rozważanie w pływ u czterech czynników fizycznych: klim atu, żywności, gleby i ogólnych zjawisk przyrody na um ysł człowieka i na organizację społeczeństw zrodziło istną furię filozoficzną.

Obok problem atyki literackiej i historycznej, skupionej głów n ie w okół zagadnienia bytu narodow ego oraz dążeń patriotycznych, m am y w ięc w tej drugiej, odrodzeńczej fazie działalności kółka k leryk ow sk iego pro­

blem atykę filozoficzną, skoncentrow aną na od w iecznym sporze m ateria­ lizm u z fid eizm em i spirytualizm em .

Czy tak obszerny program sam okształceniow y m ógł być odbiciem działalności gim n azjalistów kieleckich? S tan isław P io łu n -N oyszew sk i, który do szkoły k ieleck iej u częszczał później, po r. 1900, daje na to p y ­ tanie odpow iedź negatyw ną:

Zebrania koleżeńskie, w obec konieczności konspirowania ich, bywały z natury rzeczy bardzo nieliczne. O zorganizowaniu jakichkolw iek kół sam o­ kształceniowych, o w ygłaszaniu przed szerszym audytorium koleżeńskim refe­ ratów i odczytów — m owy być nie mogło. Zbiorowe w ydalenia, w ilcze bilety i pozbawienie wolności — stały wszak na straży i uniem ożliw iały w szelkie podobne „wybryki" 28.

Jak w idać, przeniósł on dośw iadczenia w łasn e na okres w cześn iejszy o dw adzieścia lat, okres charakteryzujący się w łaśn ie łagodnym kursem w stosunku do m łod zieży polskiej. Za W oronkowa n ie zdarzały się ani „zbiorow e w y d a len ia ”, ani tym bardziej „pozbaw ienie w o ln o ści” . A le zasugerow ani tym au torytatyw n ym głosem k ry ty cy p rzyjm ow ali po­ w szechnie, że kółka sam okształceniow e w gim nazjum k leryk ow sk im są raczej od biciem studenckich, w arszaw skich dośw iadczeń Żerom skiego, które autor an ty cyp o w ał i zlokalizow ał w K leryk ow ie, że w K ielcach lat osiem d ziesiątych X IX w. istnieć i rozw ijać się nie m ogły 29.

28 P i o ł u n - N o y s z e w s k i , op. cit., s. 140—141.

29 Powtórzył tę opinię jeszcze A. W a s i l e w s k i w Prze dm ow ie do t. 1 Dzien­

(13)

12 J E R Z Y K Ą D Z IE L A

P rzeciw k o tym u tartym poglądom w y stą p ił przed w ojną Jan Pazdur, który w artyku le P at r i o ty cz n e organizacje m ł o d z i e ż y szk ol ne j w Kielcach

po 1863 r. p ostaw ił tezę, że istn iała w K ielcach w ow ym czasie szeroko

rozgałęziona organizacja patriotyczna, podzielona na szereg kółek, ob ej­ m u jących n ajw yżej po 12 u czn ió w tej sam ej klasy. Na zebraniach, od­ b yw ających się zazw yczaj w n ied ziele w rozm aitych punktach miasta, czytyw a n o polską prasę i om aw ian o poznane książki. Co prawda, m a­ teriał dow odow y, k tóry autor p rzytoczył na korzyść tej tezy, b ył n ie­ zw y k le skrom ny; n ajw ięcej jednak zastrzeżeń przeciw ko niej m usiał budzić fak t um ieszczen ia na czele tak liczn ej organizacji A n ton iego Gu­ staw a Bem a, który m iał b yć jej inspiratorem i k ierow n ikiem . Bem, jak iego p oznajem y z D z i e n n i k ó w Ż erom skiego, to człow iek p ełen sprzecz­ ności, nad którym i górow ała jednak trzeźw a, racjon alistyczn a m yśl. B ył zw olen n ik iem p o zy ty w isty czn eg o program u pracy organicznej, a prze­ ciw n ik iem jak iejk o lw iek konspiracji. W ynika to jasno zarówno z jego w yw od ów podczas zasad n iczej ideow ej rozm ow y z Ż erom skim (20 IV 1883 — 1, 156— 157), jak i z listu , który przytacza autor Dz i en n ik ó w (26 II 1887 — 2, 144):

Pracować usilnie nad ukształceniem w łasnego um ysłu i charakteru, po­ m agać na tej drodze innym , [...] piec czarny chleb powszedni i łatać sukmanę w ięzienną (gdy szat obyw atelskich przywdziać nie wolno), ciułać nareszcie grosz do grosza, a nade w szystko być sam ym sobą i z dala się trzymać od w szelkiej m askarady pseudopatriotycznej — oto dzisiejsze nasze zadanie, nasze credo polityczne.

K to w szczerym liście p ry w a tn y m w ygłasza tak ie p oglądy, nie ma k w alifik acji na naczeln ik a k onsp iracyjnej organ izacji u czniow skiej.

B y ł natom iast w śród n au czycieli k ieleck ich człow iek, który zasłynął jako szerm ierz sp raw y narodow ej i obrońca p olskości w szkole. Chodzi o profesora historii i języ k ó w starożytn ych , Tom asza Siem iradzkiego, 0 k tórym raz po raz n ap otyk am y w Dz i enni kac h ciep łe w zm ianki. K iedy przyjechał do K ielc w r. 1881, liczy ł 22 lata, b y ł najm łod szym profesorem gim nazjum . Szyb ko n aw iązał serdeczn e stosu nk i ze starszym i uczniam i, w tej liczb ie i z Żerom skim . S top niow o w p row ad zał ich w sferę w łasn ych zainteresow ań p olityczn ych , dostarczał im k siążek zakazanych przez cen ­ zurę i zachęcał do sam od zieln ej nauki h istorii i litera tu ry polskiej. K ilk u ­ letnia bezkarna działalność na teren ie gim n azju m rozzuchw aliła go do tego stopnia, że na p ryw atn ej p en sji F lo ren ty n y G lix e lli zaczął w yk ładać po polsku 30. D ow ied ziały się o ty m w ład ze szkolne, zaw iesiły w y k ład y 1 w e w rześn iu 1885 p rzen iosły go do Ł om ży. N ied łu g o potem , ze w zględu na jego w y b itn e zdolności, w y sła n o S iem irad zk iego do B erlina na studia

30 Por. K. S ł a w i ń s k i , Tom asz Siemiradzki. „Tygodnik Ilustrow any” 1939, nr 20.

(14)

O G E N E Z IE „ SY Z Y F O W Y C H P R A C ’ 13

prawa rzym skiego, z zam iarem powołania go na katedrę w jedn ym z u n i­ w e rsy tetó w rosyjskich. W B erlin ie stał się głó w n y m organizatorem Z w iąz­ ku M łodzieży P olskiej „Z et” , za co po pow rocie w r. 1889 od pokutow ał w ięzien iem w C ytadeli w arszaw skiej, a n astępnie w „K riestach” w P e ­ tersburgu. O dalszej karierze naukow ej nie m ogło już b yć m ow y. W krótce po w yp u szczen iu z w ięzien ia Siem iradzki w y jech a ł do Stanów Z jedno­ czonych, gdzie zajm ow ał się aż do 1939 r. pracą pedagogiczną i literacką, obejm ując z czasem redakcję polskiego dziennika „Zgoda” w Chicago 31. O b liższych zw iązkach łączących Żerom skiego z Siem iradzkim św iad ­ czy fakt, że jeszcze w r. 1912, podczas pobytu w P aryżu, pisarz pod­ trzym yw ał z nim korespondencję 32, a po zgonie Ż erom skiego opublikow ał Siem iradzki w sp om n ien ie pt. Że r om s ki jako uczeń g i m n a z j u m ki el ec­

kiego 33. A le znacznie w ażn iejszy od tych stosunków p óźn iejszych, które

z powodu u p ły w u lat i w ielk iej odległości m usiały m ieć charakter kon­ w en cjon aln y, jest portret Siem iradzkiego naszkicow any w nowo w yd an ym tom iku V D z i en ni kó w Ż erom skiego (autograf, uw ażany dotychczas za bezpow rotnie zaginiony podczas ostatniej w ojny, został odnaleziony, zid en tyfik ow an y i zw rócony P olsce przez filologów radzieckich już po w yd ru k ow aniu w ydania 1 Dzi enników). Z rozrzuconych tu i tam w zm ia­ n ek można sy lw etk ę Siem iradzkiego odtw orzyć w cale dokładnie. Profesor w raz z m atką prowadzi stancję dla m łodszych uczniów . K orep etytorem na tej stancji jest jeden z n ajbliższych w ów czas przyjaciół Żerom skiego, Jan N ow iński. U niego zbierają się inni siódm oklasiści: M achajski, Cho- now ski, W esołow ski, K rzyżkiew icz. D ysk utują pod k ieru nk iem S iem i­ radzkiego, deklam ują patriotyczne w iersze, śpiew ają „Z dym em poża­ rów ...” W tej działalności nie w idać w ytyczon ego planu, nie ma ona cha­ rakteru zorganizow anego, lecz raczej tow arzyski. Brak też podejm ow ania jak ich k olw iek środków ostrożności. P rzeciw nie, niektóre w ystąp ien ia Siem iradzkiego św ia d czy ły raczej o dużej dozie n iefrasob liw ej lek k o­ m yślności, jak np. scena opisana w Dziennikach (21 X II 1884 — 70):

Im ieniny pr[ofesora] Tomasza. Był trochę pijany, gdy mu w ięc zaniesiono album Matejki, kazał podać wino i w obecności Bartieniewa i O rłowskawo pił zdrowie „zmoskwiczonego, zdeptanego serca ucznia polskiego”. Później „za nieśm iertelność tych uczuć, jakie cechowały rycerzy Grunwaldu, Wiednia, Chocimia, Grochowa...”, wreszcie ze łzami w oczach w ypił „zdrowie ojczy­ zny!” — tłukąc kieliszek.

On jeden potrafi pić takie zdrowia. Nierozważny. Gorąca, szalona dusza. Takich było w ielu dawniej, takimi byli wszyscy, dziś nie ma prawie nikogo [...]. :u Z w iększych prac T. S i e m i r a d z k i opublikował Porozbiorowe dzieje Polski (t. 1—2, Cieszyn 1910) oraz Dzieje polityczne Polski w zarysie (Chicago 1912).

u Fragment listu S. Ż e r o m s k i e g o cytuje S ł a w i ń s k i (op. cit.).

33 Drukowane w prasie polonijnej w Ameryce; przedruk w lwowskim „Dzien­ niku Ludow ym ” 1925, nr 292.

(15)

14 JE R Z Y K Ą D Z IE L A

W św ie tle n ow ego tom iku D z i e n n i k ó w n ie m oże ulegać w ątp liw ości fakt, że inspiratorem p atriotyczn ych k ółek sam ok ształcen iow ych w K iel­ cach b y ł n ie Bem , lecz T om asz Siem iradzki. I jego rolę n a leży jednak w id zieć i oceniać w e w ła ściw ej p ersp ek ty w ie. Siem iradzki b ył inspirato­ rem, doradcą w zakresie lek tu r, d ostarczycielem zakazanych książek, ale n ie b ył k ierow n ik iem tajnej organizacji ani nie brał udziału w k on sp :ra- cy jn y ch zebraniach uczniów . Istn iały m ięd zy nim a grupą starszych ucz­ niów różnice poglądów , które n ie dopuszczały całk ow itej szczerości. Pro­ fesor łączy ł sw ój patriotyzm z pojęciam i trad ycyjn oszlach eck im i oraz z k atolicyzm em jako ostoją polskości. Ż erom ski i jego k oled zy deklarow ali się w ó w czas jako ateu sze lu b w o ln o m y śliciele. D ziełem studiow anym przez n ich najzacieklej b y ła Historia c y w i l i z a cj i w Angl ii B u ck le’a w przekładzie rosyjsk im B iestu żew a-R iu m in a i T iblena. L iczne stronice tom iku V D z i en n ik ó w zap ełn ion e są w y piskam i z tej książki. W p ew n ym m iejscu sp otyk am y zn am ien n y kom entarz (8 X I 1884 — 30):

Trzeba [...] być tak stałym , jak Jaś, i powiedzieć sobie: nie będę nic czytał dotąd, dopóki nie przeczytam, zrozumiem i przetraw ię należycie B u ck le’a.

W pow ieści przypom ina to p ostaw ę N ochaczew sk iego zw anego „Spi­ nozą”, którego p rototypem b y ł n ie w ą tp liw ie Jan N ow iń ski. W innym m iejscu pisze Ż erom ski (10 II 1885 — 104):

Utknąłem w Buckle’u na „rencie”, którą — pamiętam — Janek mordował przez kilka tygodni. Trzeba dobrze przetraw ić ten tom, bo jest on najw aż­ niejszy pono.

Przypom ina to znow u d ośw iadczenia M illera zw anego „B alfegorem ” (SP 189):

czytał Buckle’a bardzo wolno, nieraz nad stronicą siedział tydzień i nie ruszał się dalej, póki nie w yrozum iał w szystkiego. Dokładne zbadanie k w estii ciągnęło za sobą specjalne studia z rozm aitych dziedzin.

O kazuje się tu znow u, że n ie m ożna utożsam iać p rzeżyć Marcina Boro­ w icza z przeżyciam i gim n azjaln ym i autora S y z y f o w y c h p r a c ; rzeczyw iste dośw iadczenia Ż erom skiego b y ły szersze i ob dzielił on nim i później różne postacie sw ej p ow ieści.

Skoro m am y w iarogodne św iad ectw a, że — siódm oklasiści k ieleccy dokładnie stu d iow ali B u ck le’a (a jak w y n ik a z now o opublikow anego to­ m iku D z i en n ik ó w — czytali także Spencera i Renana), n ie ma potrzeby p rzyjm ow ać h ip otezy o an tycyp acji stu d en ck ich dośw iadczeń Ż erom skie­ go w pow ieści. O kazuje się, że K ielce ów czesn e w cale n ie b y ły takim zaściankiem , jak to p ow szechn ie m niem ano. Jed en przykład unaoczni

(16)

O G E N E Z IE „ SY Z Y F O W Y C H P R A C ” 15

to w yraziściej niż długie w yw od y. W Dziennikach czytam y (13 IV 1883 — 1, 148):

Wieczorem poszedłem do Dewitza po Historią. Był tam Edward [Łuszczkie- wicz]. Pod sekretem opowiedział mnie i Feliksow i o formującym się w Galicji tak zwanym wojsku polskim, którego on jest członkiem. Zadaniem tego sto­ w arzyszenia jest rozbudzanie patriotyzmu w sercach młodzieży. Gdy takim sposobem ma być ugruntowana podwalina — zbierać się ma ciało organizujące, mają nastąpić mustry, zbieranie sił, marsz na Petersburg, w zięcie Petersburga

etc. etc. i m nóstwo tym podobnych mrzonek. W takiej zapalonej głowie, jak

Edka, m ogły się pomieścić tego rodzaju głupstwa.

Istotnie, w p ierw szej chw ili i nam ta wiadom ość w yd aje się mrzonką. N ic się jakoś n ie słyszało o konspiracjach galicyjsk ich na początku lat osiem d ziesiątych. W ręcz przeciw nie — G alicja uchodziła w te d y za ostoję lojalizm u i spokoju pod rządami stańczyków . Jednakże pogłoska kolpor­ tow ana przez Ł uszczkiew icza n ie była całkow icie fik cyjn a. Chodziło tu 0 tajne patriotyczne kółka m łod zieży (,,Orzeł B iały”, „G w iazda” i inne), organizow ane od 1880 r. głów n ie w e L w ow ie, pod k ierow n ictw em A ga- tona G illera i M ieczysław a W eryhy-D arow skiego. W łaśnie na lata 1882— 1883 przypada ożyw ien ie ich działalności propagandowej (kolportaż litografow anych odezw , broszur i śpiew ników ) oraz znaczny w zrost ilo ś­ ciow y (koła piątkow e, później dziesiątkow e, przy zachow aniu trójstopnio- w ości w tajem niczenia). D ziałalność ta doprowadziła w r. 1886 do procesu w e L w ow ie przeciw ko Z ygm u ntow i Sulim irskiem u i jego 13 tow arzyszom z organizacji „Orła B iałego” 34.

Jeśli zatem docierały do K ielc echa działalności ów czesn ych organi­ zacji patriotycznych w Galicji, w oln o przyjąć, że teza o zaściankow ości 1 całk ow itej in telek tu aln ej m artw ocie szk oły k ieleck iej, profesorów i m ło­ d zieży — jest nieco przesadna. Można n aw et zaryzykow ać tw ierd zen ie, że na tle innych gim n azjów K rólestw a świadom ość narodowa m łodzieży k ieleck iej rozw inęła się bardzo w cześnie. To z kolei zachęca do odszu­ kania w K ielcach bezpośrednich w zorów kółek sam ok ształcen iow ych u czn iów z K lerykow a. W opublikow anych dotychczas tom ach Dz i en ni kó w m ieliśm y p ierw ow zór kółka z epoki ulegania przez Borow icza w p ływ om inspektora Z abielskiego. Żerom ski zanotow ał skład członków i „u staw ę” tego kółka sam okształceniow ego (18 I 1884 — 1, 226). Zebrania od byw ały się u k olegi-R osjanina, przedm iotem studiów nadprogram ow ych była li­ teratura rosyjska, a kontrolę obecności obostrzono dodatkow o rygoram i finansow ym i. W tej sytu acji n adzieje Żerom skiego na p rzekształcenie kółka na „tow arzystw o w m yśl naszę” w y d aw ały się zupełnie bezpod­ staw ne.

•Vl Por. Pamiętn ik ta jn ych organizacji niepodległościowych na terenie byłej Ga­ licji w latach 1880—1897. Zebrał i ułożył W. M. B o r z e m s k i . Lw ów 1930, s. 22—33.

(17)

16 J E R Z Y K Ą D Z IE L A

W n iesp ełn a rok później stan rzeczy rad yk aln ie się zm ienia. W tom i­ k u V D z i en n ik ó w zn ajd u jem y rów nież p ierw ow zór ow ej d rugiej, odro- d zeńczej fazy działaln ości kółka sam ok ształcen iow ego (8 X II 1884 — 57— 58):

Z ałożyliśm y tow arzystw o literackie, do którego należą: Kazio Grabowski, Krzyżkiewicz, W acław, Czech, Czajkowski, Szczukin, Benon, M alewski i ja. Zebra­

nia odbywają się na górce u Kazia. Wpis kw artalny rs. 1 kop. 20. Fundusz ten obrócony ma być na prenum eratę „A teneum ” i kupow anie studiów literackich. Zebrania odbywać się m ają w każdą niedzielę i święto. Każdy z członków obo­ w iązany jest napisać raz na kw artał w ypracow anie, traktując o którym kolwiek z autorów epoki, którą studiujem . W ypracowania te oceniać będziem in gre-

mio. Wczoraj i dziś czytaliśm y Otw inowskiego.

Gdyby tak władza gim nazjalna o zw iązku się naszym dowiedziała — do­ stalibyśm y w szyscy n iew ątpliw ie dymisją. Toteż wchodziem y i wychodziem y po jednem u i ostrożnie i drzwi zam ykam y na klucz — bo pewnego pięknego poranku „Ryży” nawiedzić nas może. Poczciw y Kazio podejmuje w szystko, by w szystko szło w należytym porządku. Postanow iono nikom u o związku tym, naw et Siem iradzkiem u ani Bem owi, nie m ówić, by najm niejszego nie robić rozgłosu. Ideą przewodnią jest patriotyzm , czas od czasu w ięc K rzyżkiewicz przynosi gazety traktujące o rzeczach nas dotyczących. Będziem pielęgnować w naszym kółeczku m ow ę przynajmniej ojczystą. [...] Ta górka, ten pokoik Kazia, będzie nam w życiu jedną z najprzyjem niejszych pamiątek.

M am y tutaj in crudo całą h istorię kółka sam ok ształcen iow ego, działa­ jącego pod w p ły w em Zygiera i przem ien ionego Borowicza, aż do szczegó­ łó w top ograficzn ych w łączn ie (,,górka” G ontali). R ozw inął ją autor w roz­ dziale XV I S y z y f o w y c h pr ac , w zb ogacił p ew n ym i szczegółam i, ale im puls do tego dała m u rzeczyw istość kieleck a, w ła sn e d ośw iadczenia szkolne. D odać w arto, że to drugie kółko, „p atriotyczn e”, n ie m iało charakteru efem e ry d y jak poprzednie. W kilka m iesięc y później notu je Żerom ski (4 III 1885 — 118):

napisałem ćwiczenie pt. Rzut oka na S low iań stw o nadwiślańskie m ię d zy w i e ­

kie m VI г IX, jako tem at zadany przez nasze literackie zgromadzenie. Poniew aż

tem at b ył zbyt obszerny jak na szkic dorywczy, zrobiłem w ięc z tego tylko dedukcyjny przykład tezy B u ckle’a: losy cyw ilizacji zależą przeważnie od w pły­ w u klim atu, gleby, pożyw ienia i ogólnej form y przyrody. Ów szkic apriory- styczny oparłem przeważnie na Lechickim początku Polski Szajnochy i Historii Iwana Łaszniukowa. W niedzielę czytałem to na naszym zgromadzeniu

W ynika z tego, że referaty k w artaln e egzek w ow an o w 1 kółku z dużą dozą system atyczności, a zgrom adzenia o d b y w ały się dość regularnie, tak sam o jak w pow ieści.

4

G im nazjaliści k ieleccy p op ełn ili jednak p ew ien błąd, przed czym Ż erom ski u strzegł ich k leryk ow sk ich rów ieśnik ów . Zaprosili m ian ow i­ cie do u działu w zebraniach kółka Jana Szczukina, zaprzyjaźnionego ko­

(18)

O G E N E Z IE „ S Y Z Y F O W Y C H P R A C ” 17

legę-R osjan ina, który słyn ął z dow cipu i często ożyw iał k oleżeń sk ie b ie­ siady. P isze o nim Żerom ski (30 X I 1884 — 49):

Polubiłem serdecznie Szczukina. Jest to prosta, rubaszna, ale poczciwa, poetyczna m oskiewska dusza. [...] Szczukin — to Moskal z rodzaju Rykowa.

— Słuchaj — m ówił mi nieraz — m y się spotkam y na polu bitw y. Co będzie? —

— Czy zabiłbyś mię? — pytałem go. — Jak psa!

Prosta, poczciwa dusza. Moskal do szpiku kości, ale rozumie nas i nieraz śpiew am y razem „Z dymem...”

W idocznie jednak to zrozum ienie p atriotycznych uczuć P olaków 1 nie przekraczało ściśle zakreślonych granic, skoro pom iędzy Szczukinem a Strożeckim doszło do scysji, którą tak opisuje Żerom ski (14 X II 1884 — 65— 66):

Szczukin ukazał się nam w całej pełni. W piątek na lekcji francuskiego Strożecki, ulubieniec księdza, zaprodukował się z m odlitwą, którą odm ówił po polsku. Szczukin zerwał się i k r z y k n ą ł: „Здесь не Польша! Говори по русски!” W całej klasie dały się słyszeć krzyki: „won, ty Mongole!” — W yleciał w ięc z klasy jak oparzony, w ołając na cały głos w obecności strwożonego, bladego i zgłupiałego profesora Evarta: „Я вас проучу — все вон пойдете!” Ze­ rw ał naw et ze mną i Wackiem. Mnie się przyznał, że pójdzie na skargę do dyrektora, a jeżeli nic nie zrobi, to do Hartularego — naczelnika żandarmów. Ładna perspektywa: może donieść o naszych zebraniach u Kazia, gdyż tam razem z nami bywał i zapisał się do naszego kółka, a głupca Strożeckiego może wraz z biedakiem Evartem wyrzucić z gimnazjum. Znam jego charakter idący ślepo choćby w ogień i zaczynam się obawiać.

Pomimo to zebranie dzisiejsze odbyło się w porządku. Strożecki czytał swe ćw iczenie o Andrzeju Morsztynie, Krzyżkiewicz o Otwinowskim.

Po ty m w yd arzen iu w szyscy koledzy solidarnie bojkotują Szczukina, n ik t z nim n ie rozm aw ia, nikt m u nie podaje ręki. Żerom ski stara się całą spraw ę zatuszow ać. W ty m celu k onferuje ze Szczukinem , udaje się z w izy tą do gospodarza klasy, prof. Geislera, i w id oczn ie jego usiłow an ia dają p ozy ty w n e rezu ltaty, gdyż awantura przycicha, a Strożecki nadal pozostaje w gim nazjum .

Jak zgodnie tw ierdzą autorzy w spom nień z tam tych czasów , sobow tó­ rem Strożeckiego z S y z y f o w y c h prac jest ,,F iga”-W alecki, którego m ały w zrost, dziecin n y w ygląd i czupurny sposób zachow ania się ściśle odpo­ w iadają cechom „m ałego Jasia”. U podstaw in cyd en tu m iędzy W ałeckim a prof. K ostriu lew em także tk w iły zagadnienia religijn e, o w ie le zresztą p ow ażn iejsze. P rotest „F igi” został też podobnie zin terpretow any — jako form a buntu. Jednak i różnice są niem ałe. W p ow ieści scysja odbyw a się m ięd zy profesorem a uczniem , co grozi znacznie p ow ażn iejszym i kon­ sek w en cjam i niż scysja dw óch k olegów m iędzy sobą. Ponadto scena

(19)

18 J E R Z Y K Ą D Z IE L A

w ieściow a ma dodatkow ą fu n k cję, p olegającą na ukazaniu krańcow ego m om entu zaprzaństw a B orow icza przed jego przem ianą duchow ą pod w p ły w em recytacji Z ygiera. Jak k olw iek Ż erom ski m iał k ry ty czn y sto­ sunek do w ystąp ien ia S trożeckiego, to przecież w podjęciu przez niego prób m ediacji niepodobna się dopatrzyć ścisłej analogii.

Tego rodzaju m od yfik acje rzeczyw isto ści dla celów artystyczn ych , k on stru k cyjn ych są w S y z y f o w y c h pracach bardzo częste. K w estia sto­ sunku Di cht ung i W a h r h e i t , która nas tu obchodzi, jest zaw iła i skom ­ plikow ana. Ł atw o p ow tórzyć za Ż erom skim (3 II 1889 — 3, 306) — jak to zrobił P io łu n -N o y szew sk i — że naukę elem en tarn ą pobierał u pana S trachow sk iego w e w si P sary, co n astęp n ie zostało od zw iercied lone w d w u początkow ych rozdziałach pow ieści, gd zie n au czyciel szkółki lu ­ dow ej nazyw a się W iech ow sk i, a w ieś — O w czary. Trudniej natom iast znaleźć w gim nazjum k ieleck im rzeczy w iste odpow iedniki trzech partii, d ziałających na teren ie K lerykow a: „ru sofilów 1”, „w oln o-p różn iaków ” i „ literatów ”. Z p rzytoczon ych poprzednio m ateriałów w yn ik a, że g łó w ­ n ym i reprezentantam i grupy „ litera tó w ” i n aczeln ym i „ b u ck le’istam i” b yli Żerom ski, N ow iń sk i i M achajski. T ym czasem k ilkanaście stronic dalej, bezpośrednio pod rosyjsk im i cytatam i z Historii c y wi li zacj i w Anglii, zn ajd u jem y w Dz i enni ka c h (8 II 1885 — 101— 102) hym n Dla braci w o l ­

n o- p r óż ni akó w, pióra Ż erom skiego; frag m en ty brzm ią następująco:

Dopóki lat m łodych — i szczęścia do tyła, Wolności do tyła, co szału!

Choć życie okropne gdzieś groby rozchyla, Choć śm ierć idzie z tyłu pomału — Wy szału kosztujcie, bo on życia czarem,

Bo on daje chw ile wolności!

W ięc w górę szał-napój, a pełnym pucharem, W ięc w górę szał-napój miłości!...

[ 1

Niech ram ię z ram ieniem i usta z ustami Piosenką hulaszczą się spoją, Zatopią w pucharach, oschną całusami

I chyba dla pieśni rozdwoją...

N ie wierzcie, że można raz kochać na w ieki, Wariaci tak tylko kochają —

Patrzając w niebiosa spiekłym i powieki, Litości u Boga szukają...

Rozpaczą targani, gryzieni tęsknotą, Zazdrością m iotani — asceci, W grób idą bez żalu, z pociechą, ochotą,

(20)

O G E N E Z IE „SY Z Y F O W Y C H P R A C ” 19

Wy szału kosztujcie, bo on życia czarem, Haremy niebiańskie rozchyla, Wy szału kosztujcie, a pełnym pucharem,

Bo życie — to życie motyla.

Szczęśliwy, kto młodym być umie w młodości, Szczęśliwy, kto pił ją piersiam i —

Ach, głupi, kto zapust n a ś l e d z i a c h przepości, Miast winem — upija się łzami...

D ow odem na to, że ow e „szały”, „puchary” i „piosenki hulaszcze” nie b y ły jed y n ie ornam entam i sw aw olnej lutni Żerom skiego, są dalsze zapisy Dz i enni ków. W jednym z nich autor przedstaw ia u cztę balową, jaką obaj z M achajskim w yp raw ili sobie na ostatki (16 II 1885 — 109):

O godzinie 10 wychodziem y na miasto, kupujemy flaszkę wódki, bryłę sera szwajcarskiego, czekolady drugą, torbę pączków, etc., etc., i odtrąciwszy szyję butelce, spożywam y dary boże na ulicy, bo u mnie Morfeusz rozciągnął, w edług zwyczaju, skrzydła sw e nad całym domem, u niego zaś nie można było. My­ ślałem , że pęknę ze śmiechu!

K ied y indziej op isu je zebranie tow arzyskie w m ieszanym gronie, od­ prow adzanie panien do domu o godzinie drugiej w n ocy oraz tańce i hu­ lank i karnaw ałow e. N ajgroźn iejszy jednak przypadek „w olno-próżnia- c z y ” zdarzył się W acław ow i M achajskiem u, którego dyr. W oronkow1 spot­ kał pijanego w restauracji. R epresje skończyły się jednak na całonocnej pokucie w kozie, o ch leb ie i w odzie.

W św ie tle danych tom iku V Dz i enni ków jest rzeczą jasną, że „literaci” i „w oln o-p różn iacy” to w rzeczyw istości k ieleck iej b y li ci sam i ucznio­ w ie. S tan ow ili zw artą, zżytą grupę koleżeńską, w ym ieniającą m iędzy sobą zarów no u w agi na tem at dzieła B uckle’a, jak toasty przy okazyjnych bi­ bach. P ew n e zapisy w Dzi ennikach świadczą, że szczerość w zajem na po­ sunięta b yła dalej, niż m oglib yśm y przypuszczać. Oto Szczukin w tajem ­ niczony jest przez Żerom skiego w jego spraw y sercow e i robi u siln e sta­ rania, aby zobaczyć H elen ę podczas jej pobytu w K ielcach. Oto in tym n y dziennik Ż erom skiego poznaje N owiński, który „idealista w życiu — rozczarow ał się czytając brudne kartki’’ (30 X 1884 — 21). Z kolei Że­ rom ski czyta dziennik Z ientary (18 II 1885 — 111). Skądinąd wiadom o, że sw ój dziennik udostępniał Żerom ski rów nież R u śkiew iczow i 35.

:>'5 Por. T. R u ś k i e w i c z , Centum bovum. Opowieść szkolna sprzed lat czter­ dziestu. W: Księga pam iątkow a kielczan, s. 122—123. Przedruk w zbiorze: Wspo- rr.nienia o Stefanie Żeromskim. Zebrał, opracował i przypisami opatrzył S. E i l e .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dyrektywa 2007/2/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 14 marca 2007 roku ustanawiaj¹ca infra- strukturê informacji przestrzennej we Wspólnocie Europejskiej (INSPIRE)

Praca Schaedego imponuje rozmachem, widocznym w rozległości źródeł omawianych szczegółowo, jak na możliwości tego jednego tomu. Przy tym rozmachu autor zachowuje

Podczas pamiętnej lekcji języka polskiego zaczęła się fascynacja Marcina Borowicza niepokornym kolegą z Warszawy – Bernardem Zygierem. Zredaguj w imieniu Marcinka list do

W tej niezgodności notatki autora poematu z relacją Husarzewskiego d o ­ patruje się Bernacki dowodu na istnienie dwóch wersji utworu: pierwszej, którą Krasicki pokazał

Positron annihilation study of Fe-ion irradiated reactor pressure vessel model alloys.. Chen, L.;

Параметр „Зовшшшсть” загалом асощюеться за зовшшн!м виглядом жшки й мютить номшацй', що стосуються вроди, привабливоей, одягу, в!ку, напр.: моя жшочка як

Rzecz jasna, ówczesna sytuacja polityczna i militarna w żadnej mierze nie stwarzała ku temu możliwości, wobec tego w roku 1921 zarząd, a wówczas mówiło się

- Nie, jest ich dwa razy więcej, bo do parzystych dochodzą jeszcze liczby nieparzyste, których jest tyle samo, co parzystych.. Ale jednocześnie jest ich dwa