• Nie Znaleziono Wyników

Młoda Polska jako problem i model kultury

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Młoda Polska jako problem i model kultury"

Copied!
26
0
0

Pełen tekst

(1)

Kazimierz Wyka

Młoda Polska jako problem i model

kultury

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 54/2, 375-399

(2)

MŁODA POLSKA JAKO PROBLEM I MODEL KULTURY’

1

Gdyby poetyka rozpraw naukowych pozwalała na ty tu ł dwuczęś­ ciowy, tego na przykład rodzaju, co: Malwina, czyli domyślność serca lub Śluby panieńskie, czyli magnetyzm serc, rozpraw a niniejsza w inna by się nazywać: „Młoda Polska jako problem i model kultury, czyli Ludwik K rzywicki o modernizmie polskim’'.

Dla znakomitego socjologa i erudyty na nieprzeliczonych doprawdy polach, jakim był Ludw ik Krzywicki (1859— 1941), Młoda Polska, której wzrost i w stępną form ację bacznie on obserwował, stanow iła przede wszystkim problem z zakresu kultury. Według Krzywickiego, w tej epoce literackiej ukształtow ał się swoisty model k ultu ry , którego ob­ jawy, tak na gruncie polskim, jak międzynarodowym, śledził on w spo­ sób godny przypom nienia i godny analizy. Dlatego możemy pozostać przy pierw szym ogniwie przerw anej w połowie zapowiedzi tytułow ej, to bowiem ogniwo istotne było dla Ludw ika Krzywickiego.

Zainteresow anie Krzywickiego dla generacji literackiej w kraczają­ cej do lite ratu ry około r. 1890 rozpoczęło się bardzo w cześnie1. Wy­ mowne dla tego zainteresow ania są zarówno fakty, jak uprzednie prze­ milczenia. Na myśli m am to, że chociaż już w dziesięcioleciu 1880— 1890 był Krzywicki bardzo aktyw nym publicystą, a naw et felieto n istą2, J Wchodzącym w zakres niniejszego ujęcia zagadnieniom poświęcony jest w pewnej mierze artykuł J. Z. J a k u b o w s k i e g o L u d w ik K r z y w ic k i jako

k r y t y k literacki („Przegląd H um anistyczny”, 1959, nr 6, s. 1— 15). N iestety, nie

może zadowolić przedstaw iona przez autora interpretacja, ani też nie zadał on sobie trudu, by przeczytać w szystk ie artykuły literackie K r z y w i c k i e g o , zwłaszcza dotyczące pisarzy zagranicznych.

2 Odpowiedni m ateriał znaleźć można w Dziełach L. K r z y w i c k i e g o (t. 2—4, W arszawa 1958—1960), zaw ierających artykuły i rozprawy z lat 1880— 1889. Także dołączone do poszczególnych tom ów w ykazy prac pom iniętych św iad­ czą, że brak artykułów w sprawach literackich nie jest w ynikiem selekcji prze­ prowadzonej w e w zm iankow anych tomach.

(3)

w jego ówczesnym dorobku nie ma ani jednego arty k u łu literackiego. A przecież nie brakowało podówczas zjaw isk literacko-artystycznych godnych uwagi także jako sym ptom kultury.

Rozprawy i artykuły Krzywickiego będące w yrazem tego zaintere­ sowania skupione są głównie w latach 1891— 1894 i dają się podzielić na dwie grupy. Pierwsza z nich — to w ystąpienia poświęcone objawom nowej literatu ry i nowych postaw ideowo-filozoficznych na gruncie europejskim; druga grupa, chronologicznie późniejsza — druga połowa r. 1893 i pierwsza połowa r. 1894 — objęła arty k u ły dotyczące tytułów , pisarzy i objawów polskich. W tym przypom nieniu chronologicznym szczególnie znam ienny jest rok 1894.

Dlaczegóż? Trzy głośne publikacje wyznaczyły w tym roku charak­ te r ideowo-artystyczny polskiego modernizmu. Pierw sza z nich — to II seria Poezji Kazimierza Tetm ajera, w przeciw ieństw ie do I serii jego

Poezji (1891) przynosząca już całkowicie ukształtow any artystycznie

i w sparty w ybitnym talentem tego poety w yraz nastrojow ego pesymiz­ mu, ideowego rozczarowania, melancholii, słowem, postaw typow ych dla owej początkowej fazy modernizmu. Była to więc deklaracja w łas­ na pokolenia.

W r. 1894 ukazał się nadto pierwszy w Polsce całkowity przekład Baudelaire'a Kwiatów zła, dokonany przez Antoniego Langego i Zofię Trzeszczkowską, przekład jakże spóźniony wobec r. 1857, kiedy Bau­ delaire opublikował Fleurs du mail Niemniej była to dla pokolenia mo­ dernistów deklaracja artystycznego w zoru w trad y cji europejskiej po­ ezji w yklętej, wzoru ustalanego w edług postawy dekadentyzm u.

Wreszcie ten sam rok 1894 przyniósł publikację Wyboru pism dra­

matycznych M aurycego M aeterlincka, w doborze i z obszernym w stę­

pem programowym Zenona Przesmyckiego. D eklaracja zatem n ajb ar­ dziej aktualnego wzoru europejskiego dla sztuki aluzyjnej, nastrojow ej, o swoistych pretensjach filozoficznych — sztuki, jakiej poszukiwali młodzi.

Zainteresowanie Krzywickiego tym i młodymi rozpoczyna się aku- ratnie w tym właśnie roku — jeśli mowa o polskim wkładzie do m o­ derny europejskiej; o rok pierw ej — jeśli idzie o wcześniej startu jącą modernę europejską. Chociaż nie dokonał tego K rzywicki w oparciu o wymienione w ydaw nictw a i przekłady p o lsk ie3, zainteresow anie to rozpoczęło się w samą porę.

3 Jedyny w yjątek stanow i sąd K r z y w i c k i e g o o poezji Tetmajera. Nader pozytyw nie oceniwszy pisarstw o Ady Negri, przeprowadził on paralelę m iędzy nią a Tetmajerem (K. R. Ż., Ada Negri. „Prawda”, 1897, nr 41, s. 489):

„Mimo w oli nasuwa się nam porównanie pomiędzy tą poetką, która w yszła spośród ludu, zdrowa, silna, nam iętna, a lirykam i w rodzaju Tetmajera. Jaka przepaść pomiędzy dzieckiem nędzy, które w ycierpiaw szy się w dzieciństwie, p od

(4)

-Zanim postąpim y dalej, konieczny jest pewien nawias o charakterze bibliograficznym, a naw et sięgający konkordancji określonych tekstów Krzywickiego. Z czasem zbierze on w oddzielną całość i opublikuje swoje najw ażniejsze arty k u ły i rozpraw y dotyczące modernizmu, m ia­ nowicie w tomie W otchłani. Stało się to jednak dopiero w r. 1909, kiedy w szystkie te zagadnienia należały już do przeszłości i jak widać

z towarzyszącej im w latach 1905— 1910 publicystyki Krzywickiego,

niewiele go już obchodziły. Ponadto ze swymi tekstam i daw niejszym i postępował on nader niefrasobliwie: mieszał ich porządek chronolo­ giczny, przerabiał, skracał, przy czym ofiarą skrótów w stosunku do pier­ w odruku padały nieraz wysoce interesujące fragm enty.

I tak np. jeden ze swych najwcześniejszych i najciekawszych a rty ­ kułów o m odernistach, zatytułow any „Najmłodsi”, Krzywicki, dotkliwie go okroiwszy, uczynił zakończeniem całej książkowej kompozycji i w y­ mieszał z tekstam i późniejszymi o dziesięć lat. Właściwy na tle r. 1894 sens w ystąpienia całkowicie się zatracił. Niejednego ze swych zasadni­ czych artykułów , chociażby dwóch najwcześniejszych pozycji poświę­ conych Przybyszew skiem u, jego Zur Psychologie des Individuums oraz

Totenmesse, w ogóle K rzywicki do tom u W otchłani nie wcielił. Nie ma

co ukryw ać — nie jest to książka fo rtu n n a i jasno ułożona. Dopiero pow rót do pierw odruków pomieszczanych w czasopismach pozwala od­ tw orzyć zatartą przez samego Krzywickiego linię rozwojową jego są­ dów o Młodej Polsce i modernizmie europejskim 4.

nosi teraz głos z nizin społecznych, ażeby rozegnać nieco mroki tam panujące i rozgrzać serca zesztyw niałe, a tym i m istrzam i rymu, którzy sk w itow ali z w szel­ kich w ielkich idei i poprzestali na skrom niejszym zadaniu: budzenia zachw ytu w śród rozpróżniaczonych dam salonu i w yśpiew yw ania sw oich tęsknot m iłosnych. Zam iast pesym izm u zabarwionego — krańcow ości się stykają — żądzą orgii w sercu Ady Negri wrrze szalone pragnienie życia, w alki za id eę; powabów przy­ rody, prostej szczerej m iłości”.

4 Zawartość tomu WO [== W otchłani. Warszawa 1909] w stosunku do p ier­ w odruków w czasopismach podaje bibliografia prac L. K r z y w i c k i e g o po­ m ieszczona w w ydaw nictw ie Ludwik, K r z y w ic k i. Praca zb io rowa pośw ięcona jego

życiu i tw órczości. Warszawa 1938, s. 293. Ze w zględów przytoczonych w tekście,

ilekroć to jest konieczne dla odtworzenia w łaściw ego kontekstu w ypow iedzi K rzyw ickiego lub ilekroć danego ustępu brak w tom ie WO, cytujem y w ed le pierwodruku w czasopiśmie. Kiedy obydw ie w skazane okoliczności nie zachodzą, cytu jem y w edług owego tomu, jako łatw iej dostępnego, podając lokalizację w tek ­ ście w nawiasach.

K rzyw icki jest nadto autorem praw dziwie interesującej i przenikliwej roz­ praw y o Em ancypantkach Prusa („Prawda”, 1894, nry 8— 10). Dlatego przenikliw ej, poniew aż z dużą trafnością w skazał autor na braki kom pozycyjne tej pow ieści, nie u legł czarowi Madzi Brzeskiej, pokazał słabości filozofii Prusa narzucanej przez jego pow ieściow ych por te -parole’ów, a w reszcie cały utw ór potraktował jako pretekst do sw ej zasadniczej w ypow iedzi w k w e stii em ancypacji kobiet. Prusow i

(5)

Pominięcie dotyczące Przybyszewskiego wskazuje zarazem na głów­ ny powód, dla którego książka W otchłani tak dziwnie się m a do rze­ czywistego ciągu w ystąpień krytycznoliterackich uczonego. Układał ją ktoś, kto stracił już całkowicie zaufanie i zainteresow anie dla moder­ nizmu polskiego, publikował zaś po czasopismach owe w ystąpienia ktoś, kto żywił jeszcze to zainteresowanie. Był to po prostu chleb w ypiekany z ciasta już przestałego, które osiadło i stw ardniało.

Na osobie Przybyszewskiego dobrze to można wymierzyć. U po­ czątku bowiem zajęcia się Krzywickiego literatu rą modernistyczną, stoi — jeżeli chodzi o polskich pisarzy — właśnie Stanisław P rzyby­ szewski. Przybyszewski osobiście i ten krąg dzieł i pisarzy, z patro­ natem Nietzschego i Ibsena u samego szczytu, który był własnością międzynarodowej cyganerii berlińskiej tuż po r. 1890. W r. 1894 pisarzy tych Krzywicki traktow ał możliwie serio. W r. 1899 Przybyszewskiego i przybyszewszczyznę ostro zaatak o w ał5. W r. 1909 przedrukow ał ów atak, pominął onegdajsze pochwały i spodziewania. Gdzieś bowiem m ię­ dzy tym i dwiema ostatnim i datam i trzeba umieścić opis sceny p raw ­ dziwie zabawnej i jak na stosunki w obrębie św iatka literackiego, w łaś­ ciwie taktow nej:

Po przyjeździe Przybyszew skiego do Warszawy — opowiada K rzyw icki w swoich Wspomnieniach — spotkałem go idącego z Dagną na Nowym Sw iecie [...]. Podchodząc do mnie, puściła ramię męża, stanęła na środku chodnika, ujęła obiema rękami sukienkę i z całą powagą zrobiła dyg iro­ niczny. Przechodnie stanęli. Po ch w ili ze śm iechem ujęła ramię męża i poszli dalej. B yło to ironiczne podziękowanie za artykuły moje wym ierzone przeciw przybyszewszczyźnie. Ale jej postać była tak urocza, całe zdarzenie na tle pogody w iosennej i prom ieni słonecznych m iało piętno takiego uroku fa n ta ­ stycznego, iż dzisiaj w ypływ a w m ojej pam ięci jako obraz pełen w dzięku i arty zm u 6.

Cóż, Ludwik K rzywicki okazuje się człowiekiem w rażliw ym na osoby i doznania, na które naukowcy bywają przygłusi lub też nie zwykli przyznawać się do słuchu...

to w ystąpienie m iało przypaść do gustu i wcale się nie obraził na zadzierżystego socjologa i folklorystę (zob. L. K r z y w i c k i , Wspomnienia. T. 2. Warszawa 1953, s. 420). W cytowanej bibliografii K rzyw ickiego om awiana rozprawa została za­ rejestrowana w sposób nie ułatw iający jej odszukania, a m ianow icie w dziale

Sprawa kobieca (s. 290), wraz z dwiem a obszernymi w ypow iedziam i K rzyw ickiego

na tem at K om edian tki R e y m o n t a . Na wagę tej rozprawy pierwszy zw rócił uw agę H. M a r k i e w i c z w szkicu o Emancypantkach (Prus i Żeromski. R o z ­

p r a w y i szkice literackie. W arszawa 1954, s. 46, 334). U w zględnia ją rów nież J a-

k u b o w s k i , op. cit., s. 9— 10.

5 K. R. Z y w i с к i, O sztuce i nie-sztuce. Luźne uwagi profana. „Praw da”, 1899, nry 11—14.

(6)

2

„Dwa lata niespełna, a jakaż różnica olbrzymia! Kiedy wiosny za- przeszłorocznej opuszczałem Warszawę [...]” (WO 50). Jeśli bez podania bliższej daty, w książce opublikowanej w r. 1909, czytamy takie zdania, w ogóle nie wiadomo, o co chodzi. Czyżby nagle w r. 1907 K rzywicki opuszczał Warszawę po rew olucji i w tedy nastąpił wybuch dekaden­ tyzm u w tym mieście, pełnym zamachowców? Oto przykład zszywania w łasnych tekstów w sposób aż tak byle jaki, że gotów wprowadzić w błąd czytelnika. Co innego, kiedy te słowa czyta się w styczniu 1894 r. na łamach ,,P raw dy ” 7. Wiadomo, jakie „dwa lata niespełna”.

Te dwa lata dopełnijm y faktam i biograficznymi oraz krytycznolite­ rackim i dotyczącymi Krzywickiego. One bowiem właśnie tłumaczą jego zdziwienie po powrocie do kraju. Krzywicki, wciąż pozostający pod groźbą aresztowania, wciąż zamieszany w nielegalną działalność poli­ tyczną, zmuszony był wiosną 1891 r. opuścić Warszawę, do której, po studiach w Berlinie i pobycie w' Stanach Zjednoczonych, powrócił był dopiero późną jesienią 1893 r. Rychło po powrocie otrzym ał bardzo wysoką nagrodę Kasy im. Mianowskiego, umożliwiającą mu życiową stabilizację i spokojniejszą odtąd pracę n au k o w ą8.

Rezultatem pobytu w Stanach Zjednoczonych stała się rychło spe­ cjalna książka 9, złożona ze szkiców podróżniczych publikowanych głów­ nie na łamach ,.Praw dy”. R ezultatem bytności w Berlinie — niezależnie od studiów naukowych, których w yniki nie od razu były widoczne — był cykl artykułów poświęconych sprawom literackim . W ciągu roku spędzonego w Berlinie zetknął się K rzywicki z nowymi prądam i lite­ rackimi i kołem ich wyznawców 10, tym samym zasadniczo kołem, które zobrazował Stanisław Przybyszew ski w tomie Moich współczesnych:

Wśród obcych. Znamienne, że osoby Krzywickiego Przybyszew ski

w swoich wspomnieniach berlińskich w ogóle nie wymienił. Cóż, K rzy ­ wicki był tylko socjologiem, a nie dzieckiem szatana...

Ówczesne prace krytyczne Krzywickiego poświęcone były przede wszystkim pisarzom zagranicznym: Carlyle, Ibsen, F ranz Mehring, Ola Hansson, Max Nordau, Bruno Wille, H erm an Bahr. Do r. 1899 dojdzie do nich Nietzsche, Strindberg, Ada Negri, Franz Servaes. W achlarz po­

7 K. R. Ż y w i с к i, Nasz nietzscheanizm. „Prawda”, 1894, nr 4. Ten znam ienny artykuł całkow icie uszedł uw agi m onografisty recepcji Nietzschego w om aw ianym okresie. Por. T. W e i s s , F r y d e r y k Nietzsche w piśm iennictw ie polskim lat 1890—

1914. Kraków 1961.

8 K. K r z e c z k o w s k i , Z arys życia i pracy L u dw ika K rzyw ickiego. W: L u d ­

w i k K r zy w ic k i, s. LVI—LIX.

3 L. K r z y w i c k i , Za A tla n tyk ie m . Wrażenia z podróży po A m eryce. War­ szawa 1895.

(7)

staci jakże typow y dla wspólnie dzielonych lek tu r całego m odernizmu środkowoeuropejskiego! Wypowiedzi socjologa tak zachłannego na lite­ ratu rę i um iejącego o niej pisać nie będziemy omawiali w ich całej rozciągłości, lecz jedynie z uwagi na dwa zagadnienia. N ajpierw — jak kształtow ała się w nich właściwa Krzywickiem u m etoda in terp re­ tacji krytycznej. T utaj bowiem, a nie na pisarzach polskich dopiero, w yrobił on sobie tę metodę. Po w tóre — w jakim stopniu poprzez swoje lektury i kontakty osobiste dostrzegł on pow staw anie całkiem nowej form acji literackiej i do czego ją odniósł genetycznie. Ten drugi wzgląd w yjaśnia bowiem wspom niane przed chwilą zdziwienie K rzy­ wickiego po powrocie do k raju.

Pierw sze z postawionych zagadnień zilustrować można na szkicach dotyczących Ibsena i C arlyle’a. Zwłaszcza w stosunku do Ibsena, którego recepcja krytyczna, teatralna i przekładowa osiągnęła w Polsce w dzie­ sięcioleciu 1890— 1900 11 swój w ym iar szczytowy, poglądy i in terp retacje pióra Ludw ika Krzywickiego uderzają swą całkowitą na gruncie pol­ skim samodzielnością. Polega ona na umiejętności klasowej interpre­ tacji zjawiska literackiego, na dążeniu do tego, aby wyszukawszy od­ powiedni rów now ażnik klasowy, jego istnieniem i działaniem tłumaczyć zarówno genezę, ja k rozpowszechnienie danego fak tu literackiego. A na­ lizy Krzywickiego w yraźnie zm ierzają w tym kierunku, co odpowiednie prace Jerzego Plechanow a (Francuska literatura dramatyczna i malar­

stwo jrancuskie w ieku X I X z p u n ktu widzenia socjologii, 1905; Sztuka a życie społeczne, 1912). Same daty w skazują wszakże, że o bezpośred­

niej zależności Krzywickiego od Plechanowa nie może być mowy. 11 P om ijając głów ne w ystąpienia w cześniejsze (W. E n g e s t r ö m , Henryk

Ibsen, poeta norw eski. W arszawa 1875. — S. W o l l e r n e r , H enryk Ibsen. Lw ów

1888), można odnotować w dziesięcioleciu 1890—1900 następujące poważniejsze artykuły i studia, dotyczące norw eskiego dramaturga: H. B i e g e l e i s e n , Henryk

Ibsen. S zkic społeczno-literacki. W arszawa 1891. — W. B o g u s ł a w s k i , Skandy - n a w iz m w literaturze. H enryk Ibsen. „Biblioteka W arszawska”, 1891, t. 4. —

C. J e l l e n t a , O sta tn ie dram ata Ibsena. „Ateneum ”, 1893, t. 1. — W. M a r r e - n é - M o r z k o w s k a , Now e p r ą d y w literaturze dram atycznej. „W ędrowiec”, 1893, s. 473—475. — L. S z c z e p a ń s k i , H e n ry k Ibsen. Garść uwag. „Ś w iat”, 1894, s. 544—547, 576—579. — A. Ś w i ę t o c h o w s k i , Ibseniada. „Prawda”, 1896, nr 49 (jest to złośliw y atak na przesadny k u lt Ibsena w Polsce). — A. G ó r s k i , H enryk

Ibsen — 20 marca 1828. „Życie”, 1898, s. 133—134. Nadto książka L. G e r m a n a , H e n ry k Ibsen. L w ów 1895 (uprzednio druk. na łam ach „Przewodnika Naukowego

i L iterackiego”, 18.94); głów ne recenzje: Z. D a s z y ń s k a w: „Głos”, 1895, s. 270— 272. — J. K o t a r b i ń s k i w: „Przegląd Literacki”, 1896, nr 5. — I. S u e s s e r w: „A teneum ”, 1896, t. 2.

Znacznej części w yliczonych ty tu łó w nie w ym ienia W. H a h n , H enryk Ibsen w Polsce. W setną rocznicą urodzin. 1828. 20 111. 1928. Lublin 1929. Większe zaufanie budzi podane przez Hahna zestaw ien ie polskich przekładów i przedstawień sztuk

(8)

Stąd inne domysły będą bardziej na miejscu. Być może, że odezwała się w tych pracach bezpośrednio dostępna K rzywickiem u trad y cja pol­ skiej k ry ty k i m arksistow skiej — chodzi o Bronisława B iałobłockiego13. Ale możliwe jest rów nież i to, że analizy owe stanow ią dla niedawnego tłum acza Kapitału M arksa coś na podobieństwo w ykonyw anej na p re­ paracie literackim zapraw y do tych m arksistowskich rozpraw na tem at klasowego pow staw ania, krążenia i oddziaływania idei społecznych, któ­ rych m istrzem m iał się okazać K rzy w ick i13. Obydwa postaw ione do­ m ysły nie w ykluczają się, lecz dopełniają.

Dokładniejszego zbadania domagałaby się nadto możliwa zależność bądź zbieżność poglądów Krzywickiego z pracam i krytycznym i Leona W iniarskiego (liczne jego w ystąpienia spotkać można w tych samych czasopismach, w których publikował Krzywicki). Podobny postulat zgłosić w ypada, jeżeli chodzi o F ranza M ehringa — K rzyw icki znał L e ­

gendę Lessinga i pisał o niej.

Zgodnie z tym i założeniami postawę ideową C arlyle’a, jego k ry ty k ę burżuazyjnego XIX stulecia, kry ty k ę konserw atyw ną, m oralistyczną, kpiącą, odwołującą się zarazem do indyw idualizm u i heroizm u epoki rom antycznej — K rzywicki tłum aczy następująco:

Jest on ostatnim kaznodzieją średniow iecznego chłopstw a szkockiego, które nie w ie, gdzie szukać ocalenia. W tym gruncie tk w i i jego radykalizm, i jego zachowawczość, jego w olnom yślna religijność i jego krytyczna powaga, nien aw iść ku „m am onizm owi” i u w ielb ien ie feudalnej patriarchalności. Wady i zalety C arlyle’a i jego dwuznaczna natura sfinksow a są najlepszym unaocz­ nieniem chłopsko-szkockiego pojm owania ś w ia t a M.

Pisarstw o Ibsena pozwoliło K rzyw ickiem u na to, że mógł on się­ gnąć do rów noważników klasowych związanych już z wiekiem XIX, a ponadto mógł mówić o bezpośrednio aktualnych wzorach i modach literackich. W noworocznym — na rok 1893 — num erze „P raw d y ” meldował z Berlina:

12 S. S a n d l e r , U p o c zątków m a rk s isto w sk ie j k r y ty k i literackiej w Polsce.

Bronisław Białobłocki. W rocław 1954, s. 22—32, 76—87.

13 A. S c h a f f , N arodzin y i ro zw ó j filozofii m ark s isto w sk iej. W arszawa 1950, s. 377:

„Idea jest w ięc tylk o świadom ym w yrazem dokonanych już przem ian w m a­ terialn ym podłożu społecznym , ale z chw ilą pojaw ienia się staje się potężnym orężem w dalszej ich realizacji [...]. K rzyw icki dzięki sw ej w ielk iej erudycji po­ trafił w Rodowodzie idei społecznej oraz w innych pracach popularyzacyjnych pośw ięconych sprawie rozwoju społecznego zilustrować te ogólne tezy konk ret­ nym i przykładam i historycznym i w sposób n iezw ykle przekon yw ający”.

14 J. W o j e w ó d z k i , Sfinks w ie k u XI X. „Prawda”, 1892, nr 2, s. 16— 17. A r­ tyku ł został spowodow any ukazaniem się polskich przekładów dzieł C a r l y l e ’ a:

(9)

B yć [...] ibsenistą należy tu obecnie w raz z nietzscheanizm em do niezbęd­ nych ryn sztu nk ów każdego ducha „w oln ego”, tj. każdej istoty, która zbrzy- dziła sobie błoto codzienności m ieszczańskiej (ale nie odsetki pobierane z odziedziczonych kapitałów), a nadto chce być uznaną w dw udziestym roku życia za dziesiąte cudo św iata 15.

W spomnianą przed chwilą zapowiedzią studiów Krzywickiego z dzie­ dziny krążenia idei, w danym w ypadku literackich, stała się jego nie­ zwykle instru kty w n a rozpraw a o przyczynach i przebiegu recepcji Ib­ sena na gruncie angielskim. Zdaniem socjologa, w społeczeństwie angielskim, z jego konformizmem społeczno-obyczajowym, z jego poli­ tycznym oportunizm em i kultem pieniądza, norw eski dram aturg mógł odegrać rolę podobną do tej, jaką m iał już za sobą w swym rodzinnym społeczeństwie. Ibsen-zjawisko otrzym ał na tle owego społeczeństwa taką „podkładkę” generalną:

Ibsen jest na wskroś dziecięciem sw ego otoczenia — dzielnego drobno­ m ieszczaństw a skandynaw skiego, z którym ani może się równać episjerska trzoda, na jaką dzieje przekształciły odpowiednią w arstw ę społeczeństw a n ie­ m ieckiego. N orw egia nigdy nie zaznała poddaństwa, które zniszczyło i w y tę ­ piło staroczesną, barbarzyńską butność w łościańskich tłum ów naszego lądu; jej ludność m iejska znalazła się rów nież w w arunkach sprzyjających tra­ dycjom hardego gm inu rzem ieślniczego. Toteż kiedy obecne stulecie posta­ w iło przed tym odludnym zakątkiem now e zagadnienia, znalazło ono w spo­ łeczeń stw ie skandynaw skim dostateczną ilość pierw iastku ludzkiego zdolnego do zrozum ienia ducha czasu. [...] w sw oim łonie w ypiastow ało ono m nóstw o

15 J. W., N o w y u t w ó r Ibsena. „Prawda”, 1893, nr 1, s. 5. Ten „nowy utw ór” to B u d o w n ic zy Solness. Nie w yw ołał on w czasopism ach polskich szerszego od­ głosu; oprócz artykułu K rzyw ickiego m ożna w skazać jedynie: W. В u g i e 1, „Bu­

d o w n ic zy Solness”. „M yśl”, 1893, nry 11—12. C ytowany w yw ód K rzyw ickiego w y ­

kazuje zastanaw iające podobieństwo do analizy zw iązków m iędzy stanow iskiem ideow ym Ibsena a charakterem społecznym N orw egii, jaką w liście do P. Ernsta, datow anym 5 VI 1890, przeprowadził F. E n g e l s (K. M a r k s i F. E n g e l s , O literaturze i sztuce. W y b ó r te k stó w . W arszawa 1958, s. 20—21): „Chłop norw eski nie zaznał nigdy poddaństw a, i to, podobnie jak w K astylii, kształtuje zupełnie inaczej tło ogólnego rozwoju. N orw eski drobnom ieszczanin jest synem, w olnego chłopa i reprezentuje w tych w arunkach m ęsk i typ w przeciw ieństw ie do zde- generow anego niem ieckiego m ieszczucha. Tak samo norweska drobnom ieszczanka stoi o całe niebo w yżej od żony niem ieckiego drobnomieszczanina. I cokolw iek m ożna by pow iedzieć o błędach np. dram atów Ibsena, to przecież odzwierciedlają one św iat w praw dzie drobnego i średniego m ieszczaństw a, ale jakże odm ienny od n iem ieckiego, św iat, w którym ludzie mają jeszcze charakter i in icjatyw ę i dzia­ łają sam odzielnie, jakkolw iek postępow anie ich może się n iekiedy obcemu obser­ w atorow i w ydaw ać dosyć d ziw ne”. W ydaje się zupełnie niem ożliw e, ażeby piszący w r. 1893 o Ibsenie K rzyw icki m ógł znać ten list, ale nie jest wykluczone, że w zw iązku z prawdopodobną u niego lekturą polem iki literackiej (ib id e m , s. 239— —240), której jednym z ogniw był ów list Engelsa, jakieś echa cytowanej in ter­ p retacji doszły uszu m łodego socjologa polskiego. Osoby Paula Ernsta K rzyw icki w sw oich W spom nieniach nie w ym ienia.

(10)

jednostek zdolnych do rzucenia rękawicy przeszłości z chw ilą, kiedy życie zm ieniać zaczęło swój bieg i zwracać w innym kierunku [...] cała wyższość ojczyzny Ibsena polega na tym, że przełom ów dokonywa się bardzo szybko. [...] Sprawy były drobne, szare, powszednie; polegały one na skardze żony przeciw ko sam owoli i wybrykom męża, na zatargu pomiędzy poczuciem god­ ności osobistej a trzodowymi instynktam i tłum u, na plunięciu w tw arz róż­ nym publicznym rzezimieszkom, łow iącym ryby w m ętnym w irze funduszów gm innych. Ibsen stał się dziejopisarzem tej epoki przełom owej i psychologiem duszy ow ych tem peram entów , które zmiana w arunków uczyniła bojow nikam i przeciwko niedorzecznościom rutyny, zm usiła do protestu przeciw ko gw ałtom opinii publicznej nad jednostką, napełniła serca ich pogardą dla obłudy 1C. Dłuższy fragm ent ukazuje cechy postępowania krytycznego, właści­ w e Krzywickiemu: idea w działaniu społecznym, oto co go najpierw obchodzi. Idea w jej m ateriale obyczajowym, w typach i odm ianach konfliktów . Geneza zaś klasowa o tyle, o ile tłum aczy ona szczególne cechy ideowe pisarstw a Ibsena. Szczególne przez ich związek z chłop­ ską i wolną, naw et kiedy staw ała się mieszczańską — Norwegią.

Po linii myślowej pochodzącej również z literatu ry skandynaw skiej i odnosząc swoje obserwacje do Ibsena jako kontrastu, w tym sam ym czasie doszedł Krzywicki do progu o nazwie — m odernizm europejski. Nastąpiło to w artykule poświęconym Oli K anssonow i17, tem u pisa­

10 J. W o j e w ó d z k i , Ibsen w Anglii. „Praw da”, 1893, nr 33, s. 392.

17 Wobec bliskości chronologicznej tego artykułu (K. R. Z., Z Niemiec. „Praw­ d a ”, 1892, nr 44) z broszurą P r z y b y s z e w s k i e g o rzeczą celow ą będzie ustalić, komu przypada pierw szeństw o w zaznajom ieniu czytelnika polskiego z Młodą Skandynaw ią i Olą Hanssonem w jej gronie.' Przybyszew ski, pod bezpośrednim w rażeniem w izyty u Hanssona, zaczął pisać swój szkic 8 V 1892 i szybko go ukończył, w ydał zaś drukiem pod sam koniec tegoż roku. Tak przynajm niej w ynika z Moich współczesnych. Wśród obcych (Warszawa 1926, s. 59), jeżeli mamy prawo traktow ać ten pam iętnik jako ścisłe kalendarium bio- bibliograficzne.

Mamy zatem dwie inicjatyw y niezależne i rów noległe, o tym sam ym źródle w stępnym , poniew aż K r z y w i c k i (op. cit., s. 522) poznał osobiście m łodego pisa­ rza szwedzkiego: „Dziwne w ogóle na mnie u czyn ił w rażenie H ansson—człowiek, który nie m iał czasu skąpać się w szerokim potoku życia, a w iedzę swoją pod tym w zględem czerpał raczej z m onografii psychiatrycznych niż ze spostrzeżeń w ła s­ n ych ”.

W św ietle bibliografii komu innem u przypada pierw szeństw o — Ignacemu Suesserow i, pracow item u propagatorowi i tłum aczow i p iśm iennictw a skandynaw ­ skiego. Oto zestaw ienie chronologiczne: I. S u e s s e r, „M łodzi” w literaturze

sk an dyn aw skie j. „M yśl”, 1892, nry 1—6. — A. Ś w i ę t o c h o w s k i , L ibe ru m veto.

„Prawda”, 1892, nr 47. — J. K o t a r b i ń s k i , K r y ty k -i m p r e s jo n i s ta . „Biblioteka W arszawska”, 1893, t. 3. — I. M a t u s z e w s k i , Podmuch z północy. Młoda S k a n ­

dyn aw ia i Ola Hansson. „A teneum ”, 1894, t. 1. — W. F [e 1 d m a n], Z n o w sze j litera tu ry skan dyn aw skiej. „A teneum ”, 1899, t. 1 (jest to om ów ienie książki:

M. H e r z f e 1 d, Die skandinavische Literatu r und ihre Tendenzen. Berlin 1898). — M. H. R a w i c z , Ola Hansson. „Przegląd P o lsk i”, 1900, t. 137. — J. K i e m e n - s i e w i c z o w a , Ruch literacki ostatniego dw u dziestolecia w Danii i Norwegii.

(11)

rzowi, który i dla Przybyszew skiego w drugiej części Zur Psychologie

des Individuums stanie się zw iastunem nowej atm osfery literackiej, no­

wego typu odczuwania w ogóle. Jako m otto owego arty k u łu można by położyć późniejsze słowa Adolfa Nowaczyńskiego: „W spółczesny W erther szumi intelektualnie dość długo, zanim tężyzna młodego um ysłu przej­ dzie w apatię dojrzałego E uropejczyka” 18.

Wywód Krzywickiego pokazuje, dlaczego tak się stało. Punktem w yjścia jest dla niego porów nanie generacji Ibsena czy Björnsona z po­ koleniem Hanssona, z Młodą Skandynaw ią w ogóle. Ci pierw si są

malarzami m niej lub w ięcej rozległych zatargów życiow ych. Z w ykle bohater w ystępuje z pew nym i przekonaniam i lub dążnościam i uczuciow ym i, a życie w ypowiada m u o nie w alk ę [...]. Zgoła coś odm iennego przedstawia nam młode pokolenie. W szystko tutaj w ygląda inaczej, naw et forma, w jaką autor m yśl swoją układa — przew ażnie pam iętnikow a. Zamiast życia, ze starć w ysnuw ającego w ątek przedm iotowy, w ystęp uje przede w szystk im jednostka spowiadająca się ze stanów sw ojego „ja” fizycznego i d u ch o w eg o 19. >

Z kolei próba in terp retacji owej różnicy. Próba o znaczeniu central­ nym dla sposobu zrozumienia i sposobu oceny przez Krzywickiego no­ w ej, rodzącej się literatu ry jako zjawiska z dziedziny k u ltu ry społe­ czeństwa klasowego. Poprzez osobę i przykład Oli Hanssona sięga ta interpretacja o wiele dalej:

pokolenie stare jest dzieckiem tych czasów, kiedy m ieszczaństw o i zam ożniejsze drobnom ieszczaństwo w alczyły na p ółw yspie o sw oją dzisiejszą synekurę spo­ łeczną i gorzały jeszcze różnym i ideam i. Spośród tych w arstw w yszli ci auto­ rzy [...]. Tym czasem rozwój podąża dalej. Spośród w arstw niższych w ydobyw ają się ludzie, których otoczenie od kolebki było skąpe w zdarzenia lub którzy

„A teneum ”, 1901, t. 2. Rozprawy K otarbińskiego i M atuszewskiego zostały w y ­ wołane polskim przekładem H a n s s o n a Młodej S k a n d y n a w ii (Warszawa 1893; głów ne recenzje: Р. С h [m i e 1 o w s к i] w: „W ędrowiec”, 1893, s. 207. — W. В u - g i e l w: „Prawda”, 1894, nr 31. — I. S u e s s e r w: „Przegląd T ygodniow y”, 1894, s. 102).

Jeżeli dodać, że na parę lat przed „Życiem ” krakowskim , które za redakcji Przybyszew skiego opublikowało przekłady szkiców o Poem, Barbey d ’A u revilly’m oraz N o w y problem at serca (1898, s. 255—259), teksty H anssona krążyły po czaso­ pismach polskich, m iędzy legendy należy w łożyć m niem anie, jakoby dopiero Przy­ byszew ski wprowadził go do Polski. Gromada wprowadzających była znacznie szersza i jako jeden z najpierw szych należy do niej K r z y w i c k i . W spomniane przekłady to: Sen sitiva amorosa („Przegląd Poznański”, 1894, nry 12—15), Böcklin („Przegląd Poznański”, 1895, nry 26—27, oraz „Tydzień”, 1897, s. 357—358, 367—368, 381—383), K r y t y k a („K rytyka”, 1896, s. 319—325), B e zd o m n y („Przegląd Poznański”, 1896, nry 1—4). Ostatnim ogniw em tego zainteresow ania będzie dokonany przez S. L a c k a przekład J a sn o w id zó w i w r ó ż b itó w (Warszawa 1905).

18 A. N o w a c z y ń s k i - N e u w e r t , Anarchia literacka w Niemczech. (S t u ­

diu m pesym istyczne). „A teneum ”, 1899, t. 3, z. 2, s. 206.

(12)

z w yższych zostali w yrzuceni, zanim poznali życie. Ukazują się w ykolejeni na w ielką skalę, déclassés, że użyjemy niesw ojskiego wyrażenia. Głodzący się proletariusz um ysłow y, m łody pustelnik w sam otności analizujący siebie — oto m ateriał now ego pokolenia. Otoczenie m łodych głów , którym czaszkę roz­ sadza naw ał idei — to są jedyni znajomi, a tow arzystw o owo nie da znajo­ m ości życia, zwłaszcza że składa się ono jeszcze nie z ludzi, ale młodzieńców. M onografie psychiatryczne wynagradzają ten brak. Sam Hansson jest dziec­ kiem w łościańskim , które w ychow ało się w ciasnej sferze zagrody chłopskiej, prawdopodobnie w cześnie z nią zerwało związek, a w uniw ersytecie żyło sa­ m otnie lub w gw arnej w ym ianie zdań — ponad w arstw am i, tj. poza życiem, oderwane od stanu w łościańskiego, nie przyswojone przez in n y 20.

Próg prowadzący do europejskiej literatu ry m odernistycznej prze­ kroczył Krzywicki na identycznym , co Przybyszewski, przykładzie lite­ rackim : Ola Hansson. Lecz jakże inaczej! Dla Przybyszewskiego Hans­ son był po prostu wzorem do bezkrytycznego i wyznawczego rozpo­ wszechnienia, do narzucenia innym problem atyki i stylu odczuwania szwedzkiego pisarza. Dla Krzywickiego jest to obiekt do zbadania w trybie analizy m arksistowskiej. Znakom ity socjolog z żadnym z pod­ ówczas piszących krytyków polskich nie daje się zestawić, ponieważ analizując indyw idualny przypadek Hanssona rozpatruje on pewne ge­ neralne zjawisko, które ten przypadek wywołało. Hansson, chociaż syn chłopski, jest wyobcowany, oderwany od społeczeństwa, a uczony od­ powiada na pytanie, dlaczego tak się mogło stać mimo m etryki spo­ łecznej pisarza, k tó ra zdawała się usuwać to niebezpieczeństwo. Nie ma gotowego schem atu socjologicznego, który by przed tym chronił; ist­ nieje zjawisko społeczne, w tym w ypadku szczególnie paradoksalnie przebiegające.

Ludw ik Krzywicki dostrzega proces alienacji społecznej i dlatego odm iennie i samodzielnie przekracza próg literatu ry modernistycznej.

3

,,Dwa lata niespełna, a jakaż różnica olbrzym ia!”

Różnica wobec literackiej atm osfery W arszawy znanej Krzywickiemu sprzed w yjazdu za granicę, lecz nie wobec tego, co poznał on w Berlinie. Wobec tego doświadczenia i treści, k tórym i przez owe dw a lata za­ pełniła się jego biografia intelektualna, od razu go przysposobiły do przeniesienia na g ru n t polski związanych z nim i narzędzi in terp reta­ cyjnych.

„Andere Vögel, andere Lieder!” Niewiele później od publikacji Naszego nietzscheanizmu tym i słowami rozpoczął Krzywicki rozprawę „Najmłodsi,,. Pokusił się w niej o syntetyczną charakterystykę młodego

(13)

pokolenia literackiego, czerpiąc do niej sporo motywów z niedawnych rozważań o pisarzach skandynaw skich.

Andere Vögel, andere Lieder! Bo do przybytku ojczystej literatury po­

czyna pukać nowa generacja i dość energicznie dopominać się o prawo za­ brania głosu [...]. Z góry m usim y powiedzieć, że najm łodsi w ystęp ują z ob­ liczem nader wyraźnym . Pokolenie sprzed lat dwudziestu oddychało um iło­ w aniem trzeźwego życia, w niosło zapał do ścisłej w iedzy, w praktyce zaś teorię szarego, nieustającego czynu. Pesym izm ów tam nie było, organizm y trys­ kały zdrowiem [...] w stępująca obecnie w szranki piśm iennicze generacja by­ najm niej nie przedstawia jakichś nie odcyfrow anych znaków zapytania — m ówię o tych, którzy nie są spóźnioną falą przeszłych pokoleń. Naukę nie bardzo ona poważa, za mało ma w sobie narkotyku; filozofię uw ielbia, lecz taką, która niby fata -m organa w ód i drzew ściele się nad spieczoną wydm ą piasków. I na inne pola życia spogląda z obojętnością, niekiedy zaś ze w strę­ tem, o ile one nie zaświecą błędnym ognikiem efektow nego św iatła. Ale za to jest przesiąknięta estetyką aż do szpiku k o ś c i21.

W odcyfrowaniu owych znaków zapytania okazały się Krzywickiem u pomocne zarówno zainteresow ania czujnego obserw atora współczesności, ja k wiedza etnologa i folklorysty. R ezultaty poszukiwania nowych sy­ gnałów ku ltu ry poprzez jej znaki ujaw nione w piśmiennictwie przed­ staw im y łącznie, a nie poprzez rozpatrzenie poszczególnych artykułów . Łącznie — pam iętając wszakże, że najwcześniejszym takim znakiem polskiego pochodzenia stał się dla Krzywickiego na parę lat przed swym przybyciem do K rakowa — Stanisław Przybyszewski.

W stępne ogniwo rozważań uczonego, ogniwo nie związane jeszcze bezpośrednio z modernizmem, stanow ią jego obserwacje dotyczące m iej­ sca sztuki, kultury i prasy w świecie i stosunkach kapitalistycznych. Takie zagadnienia, jak m erkanty lizać ja prasy, jak uzależnienie finan­ sowe artystów, jak tow arow y ch arak ter w ytworów ku ltu ry i sztuki, ja k mechanizacja i standaryzacja otoczenia cywilizacyjnego człowieka współczesnego podpadły pod jego b y strą uwagę 22. Z czasem, kiedy Ze­ non Przesm ycki'ogłosił w „Chim erze” (1901) A d leones Norwida, K rzy­ wicki natychm iast dostrzegł sens tej noweli i przytoczył jej treść, za­ opatrzywszy taką konkluzją:

Obrazek ten jędrny Cypriana Norwida w ypływ a w wyobraźni mojej, gdy zastanawiam się nad oddziaływ aniem życia na twórczość artystyczną i w ogóle umysłową.

21 K. R. Z у w i с к i, „Najm łodsi”. „Praw da”, 1894, nr 16, s. 187 (fragment pom inięty w WO). Pisząc M odernizm polski w ypow iedzi tej nie dostrzegłem i nie zacytowałem . Na tle r. 1894 było to jedno z pierw szych lub bodaj pierwsze sy n ­ tetyczne i obiektyw ne ujęcie fizjonom ii now ego pokolenia.

22 Jest to artykuł K a pitalizm w sztuce i nauce („Prawda”, 1891, nr 41) oraz cyk l artykułów Kapitalizm a d zie n n ik a rstw o („Praw da”, 1891, nry 42—47). U for­ m ow ał z nich K rzywicki w stępną partię tom u WO (s. 1—50).

(14)

Dzieła artysty i m yśliciela stały się towarem pospolitym, który, jak w szel­ ki inny produkt, m usi uw zględnić życzenia spożywców. [WO 205] 23

W śród analizowanych przez uczonego skutków duchowych kapita­ lizm u socjolog w ielokrotnie zwraca uwagę na zagadnienie tandety: intelektualnej, artystycznej, filozoficznej (WO 45, 64). Ze szczególną pasją uderzał K rzywicki w okaz ludzki, jaki nazywał „filozofującym blagierem ” (WO 48). To jego rzetelna i ogromna wiedza buntow ała się przeciwko jej obracaniu w liczmany, kiedy pisał:

Plutokracja, która nadaje ton życiu dzisiejszem u, przyozdabia swoje sa­ lony w edług śm iesznej recepty: dziś nabyw a meble jednego stylu, jutro — odm ienne, do nich dokupi posążek lub obraz. Powstaje Pociejów stylów , który św iadczy o kieszeni w łaściciela, ale nie o jego smaku. Mędrek filozofu ­ jący tak samo gromadzi w sw oim mózgu skarby w iedzy: tam coś zasłyszał, ówdzie coś przeczytał. [WO 48—49]

Na m arginesie owego ataku na tandetę kapitalistyczną K rzywicki rozw ija związane z nią dwa motywy. Znał on z autopsji Stany Zjedno­ czone. Za Oceanem uderzyła go spowodowana przez kapitalizm szpetota otoczenia cywilizacyjnego człowieka. Zjawisko dostrzeżone trafnie — ko­ niec w ieku XIX był w yjątkow o niedbały, jeśli mowa o podobnym oto­ czeniu; w kład inw estycyjny kapitalisty ograniczał się do tego wyłącznie,

co konieczne było ze względu na zysk. Stąd obserwacja sugestyw na i przenikliw a:

Zw iedzając Stany Zjednoczone i przyglądając się ich kulturze, która tw o ­ rzyła się niem al w yłącznie pod działaniem potęg w łaściw ych naszej epoce, uśw iadam iałem sobie tę w ielką prawdę, że industrializm a piękno nie są rze­ czami w spółrzędnym i i być naw et nie mogą [...].

Tam, nad m leczną kotłow iną wodospadu, rozsiadły się olbrzymie a brudne kazam aty, odrapane i poszczerbione, now e jeszcze i młode, a już rudery. K łęby dymu parskały z kom inów i k łębiły się pasmem czarnych obłoków nad śn ież­

nym obrusem rzeki, sadzą pokryw ały krzaki i b luźniły przyrodzie. Szły rzę­ dy domków, opuszczonych, acz zam ieszkałych, a dokoła nich nie czuć było troskliw ej ręki, która otoczyłaby je kobiercam i zieleni. Z kazam atów w go­ dzinie południowej w ylęgały tłum y brudne, zmęczone, z gestam i m ów iącym i o znużeniu. Rudery architektoniczne i rudery ludzkie! [WO 235—236]24

23 Nie m niej ciekawa jest analiza dorobku Rodziew iczówny jako dostarczy­ cielki łatw izny, a samej autorki — jako ofiary domagających się owej łatw izny polskich spożyw ców książek (WO 37).

24 Obserwacje podobne powtarzają się w ielokrotnie w książce Za A tla n tyk ie m . Na gruncie o w iele m łodszego i z żyw iołow ym pośpiechem rosnącego kapitalizm u p ółnocnoam erykańskiego podróżnik-socjolog w idział w tym raczej nieuniknioną chorobę w zrostu (s. 27): „Bronsville jest niew ykończonym m iastem , podobnie jak cały związek północnoam erykański niew ykończoną kulturą, która nie ma czasu załatw ić jednych spraw, gdy inne już żądają rozstrzygnięcia”.

(15)

Drugi motyw ataku na kulturow e skutki industrializacji i kapita­ lizmu jest jeszcze bardziej interesujący. Dotyczy on m iasta, urbanizm u i ich związków z pesymizmem m odernistycznym . Bardziej interesujący jest także dlatego, że zbudowany został w znacznym stopniu ze składni­ ków literackich i prowadzi też do konsekw encji tego typu. Sam K rzy­ wicki poddaje za V erhaerenem hasło — villes tentaculaires; za osnowę swoich rozważań o mieście jako tw orze sztuki w sensie ,,zerwania z wzorami bezpośrednimi przyrody” (WO 251) bierze on A rebours Huysmansa. Konsekwencje literackie dotyczą ówczesnej twórczości pro­ zaicznej polskiej. W ystępują u Krzywickiego skojarzenia i całe ustępy, które mogłyby się znaleźć w R eym onta Ziemi obiecanej czy rozdziałach

Ludzi bezdomnych umieszczonych w Zagłębiu Dąbrowskim. W ystępują

też takie, bodaj liczniejsze stronice, które stanow ią coś niby przygryw kę do Próchna, do Berentowej wizji m iasta-potw ora (WO 250—262).

Te powiązania stały się nadto dla Krzywickiego instrum entem in te r­ pretacyjnym w stosunku do modernizmu. Aż całą stronicę należy w tym celu przytoczyć, zwłaszcza że jej au to r zdawał sobie sprawę, iż nie tyle podaje sprawdzony dowód, ile b uduje sugestyw ną m etaforę krytyczną:

Otóż gdy mam przed sobą estetyzm „przedziwnych w o n i” i „nagiego prze­ pychu” i owe hasła sztuki bez p ierw iastków uczucia społecznego, sym bolizm y i inne „izmy”, „nastroje” i piękno d źw ięk ów słow nych bez skojarzeń logicz­ nych, sztychy w lin ii bez proporcji, bez naturalności barw i logiki zesta­ wień, w wyobraźni mojej wynurza się w ielk ie m iasto. A na tym tle m urów i kurzu przesuwają się

ci m łodzieńcy św iata m ieszczańskiego, na staw kę w kostki kładący życie swoje i pozbawieni w szelkiej w iary i zapału;

i owe podłe seciny, których Bóg nie zechce i czart odrzuci;

i znużeni potępieńcy, i katorżnicy pracy um ysłow ej, którzy by ot! w y ­ ciągnęli się na bruku, ażeby tam jak zbiedzona szkapa w yzionąć ducha;

i n ie-do-m ężczyźni z w szeteczeń stw em cerebracji m ózgowej, i kobiety w ukrytym obłędzie bachantki [...].

Tak, m oderniści mają słuszność, gdy twierdzą, że ich poezja i m alarstw o zw iastują nowy okres w sztuce. W łaściwa nazwa tego okresu to okres sztuki w i e l k o m i e j s k i e j . Gdyby mi kazano udowodnić to założenie, .m oże zn a ­ lazłbym się w trudnym położeniu, choć czuję jego prawdziw ość całą swoją istotą: obraz ciągnącej grom ady m odernistów a jednostajnych zrębów w ie l­ kom iejskich w im aginacji mojej tworzą całość nierozłączną. [WO 265]25

25 Powtarzająca się u K rzyw ickiego teza o w ielkom iejsk im konglom eracie n a­ pełnionym olbrzymią gromadą jednostek, których nic ze sobą nie łączy, m iała długi żyw ot jako punkt w yjścia poglądów na tem at dekadencji kultury. Rzecz oczywista, że stanowisko id eow o-polityczne K rzywickiego, który w idział społeczną i rew olucyjną drogę w yjścia z owego stanu rzeczy; że, dalej, widoczne u niego ograniczenia owej analizy do etapu f in - d e - siè c le’u nie pozw alają na to, ażeby ten dalszy ciąg w spom nianej tezy przedstawiać jako konsekw encję jego poglądów. Wizja w ielkom iejskiego organizmu, a w nim rozproszkowanego tłum u, stanow i

(16)

K tórędy od tych tw ierdzeń prow adziła u Krzywickiego droga do zro­ zum ienia buntu m odernistycznego, do zrozum ienia przyczyn i podstaw owego buntu? Stosunek jego do nasuw ających się nowych zjawisk literackich nie był prosty. Ani nie można go u jąć w kategoriach zwykłej aprobaty, kiedy o m odernistach i m odernizm ie pisał ze zrozumieniem i zaciekawieniem. Ani też nie daje się ująć jako całkowite potępienie, kiedy K rzywicki poczuł się zawiedzionym w swoich oczekiwaniach i w sposób negatyw ny zaczął oceniać rezu ltaty polskiego dekadentyzm u. Zarówno kiedy częściowo aprobował, jak w tedy, kiedy przeważnie po­ tępiał, w jego stosunku do lite ratu ry m odernistycznej brzm iał ton rze­ telnego zainteresow ania i poczucie pewnego sojusznictwa.

Tak więc K rzyw icki daw ał modernizmowi swoją aprobatę, póki to stanowisko było w ynikiem pro testu przeciw ko pozycji sztuki i człowieka w świecie kapitalistycznym . Widać to przede wszystkim w obydwu a rty ­ kułach o Przybyszew skim . Pochodzą one z okresu berlińskiego i w sto­ sunku do wypowiedzi n a tem at Ibsena i Hanssona stanowią krok dalej, jeszcze bliżej modernizmu.

Tandeta zapanowała w szędzie; zam iast bohaterów Carlyle’a histeryczni nadludzie w teorii, a w praktyce blagierzy i x szarlatani szukający poklasku; zam iast kultu siły k ult powodzenia, tj. pobieranych dochodów [...]. W takich warunkach naw et najsilniej łaknący użycia ustrój nerw ow y, z najw iększą zdolnością uniknięcia przesytu, zaczyna uczuw ać odrazę, cierpieć na w ew n ętrz­ ną próżnię i marzyć o wyzbyciu, się sw ojego „Ja”. Przed w szystkim i tym i w y ­ kolejonym i, z niedosytu i przesytu, przed w szystk im i tym i okazami rodu ludzkiego, posiadającym i św iadom ość sw ojego „Ja”, w ysuw a się w całym p o­ wabie Nirw ana — bezosobista, beznam iętna, bez przesytu i niedosytu, bez tandety i b la g i2fi.

Tak, to napraw dę Krzywicki, a nie k tóryś z literackich wyznawców owoczesnych now inek filozoficznych. Ale aprobata jego dla b u ntu mo­ dernistycznego nie sięgała dalej aniżeli podobne upraw nienie postawy młodych. Już przy sposobności Oli Hanssona wskazało się, jakie to zja­ wisko społeczne K rzywicki przyjm uje i analizuje jako podłoże owej postawy. Chociaż nie użył on powszechnie dzisiaj krążącego term inu, jeden z w ażnych m otyw ów ogólnej dekadencji każdego etapu kultury w Untergang

des Abendlandes O. S p e n g l e r a. Zob. A. R o g a l s k i , Dramat naszego czasu.

Warszawa 1959, s. 60: „Na końcu procesu życiow ego w szelkiej kultury stoi k a­ m ienny kolos, »metropolia«, sym bol bezduszności, m artwego racjonalizm u. W tym szaleńczo w zrastającym konglom eracie koszarów czynszow ych i bloków m ieszkal­ nych pędzi nędzny żywot bezkształtna, lotna, pozbawiona naturalnego zw iązku z ziem ią, z przyrodą, masa ludzka, masa duchow ych nom adów ”.

26 K. R. Z., Lite ratu ra niemiecka. Stan. P r z y b y s z e w s k i : „Zur Psychologie des

I n dividu u m s”. 1. Chopin und Nietzsche. 2. Ola Hansson. „Prawda”, 1893, nr 17,

(17)

przedmiotem analizy uczynił zjawisko a l i e n a c j i 27. Z jednej strony, przedstawiał on bowiem objawy fetyszyzacji tworów m aterialnych, z drugiej — oderwanie się człowieka od nich, zerw anie więzi między światem istniejących w ytw orów człowieka a zespołem jego czynności.

Zatem, chociaż bez użycia term inu alienacja, poprzez zjawisko alie­ nacji społecznej Krzywicki w yjaśnia postaw ę modernistów. Tłumaczy ich dążność do programowego zerwania kontaktów zbiorowych, do auto­ analizy, do samotnictwa. I w ty m zakresie, w jakim znajduje on w obja­ wach m odernistycznych potw ierdzenie swoich założeń, interesują go one, a naw et traktow ane są n a praw ach sojusznika. Nie .trudno dostrzec, przeciw komu to sojusznik: przeciw społeczeństwu burżuazyjnem u, jego fałszywej moralności, tandecie w dziedzinie kultury.

Na potwierdzenie, że chodzi K rzywickiem u o alienację społeczną, weźmy z łańcucha wielu podobnych taki uryw ek:

Maszyny, magazyny, koleje, parki, m acierz-ziem ia, kopalnie — w szystkie te rzeczy żyją, czują i niem al m ówią, mają swoje zachcianki i nam iętności, rozstawiają sidła.

I w łaśnie to obdarzanie życiem produktów ręki ludzkiej i w arsztatów jej działalności sprawia, że w e w spom nieniach, które spoczywają tam w po­ kładach mózgu naszego, nie ma istot im iennych, tylko podłoże rzeczowe;

27 Trudno odpowiedzieć, kied y sam term in „alienacja” począł się pojaw iać w polskiej term inologii filozoficznej. Rozpoczynający się ukazywać od r. 1900

Słow n ik W arszawski zupełnie go nie zna. Co gorsza, Sło wnik ję z y k a polskiego,

pod redakcją W. D o r o s z e w s k i e g o , hasła alienacja, ałienować zna tylko jako zaginione w obecnej polszczyźnie term iny prawno-gospodarcze z XVIII w ieku. Omawiany termin w yw odzi się z pism filozoficznych m łodego M a r k s a , ale nie drogą bezpośrednią. Stanow i m ianow icie polskie przyswojenie językow e fran ­ cuskiego aliénation, jako odpow iednika najczęściej u Marksa w ystępującego zw ro­ tu Entfremdung. Przjrsw ojenie przez to tak powszechne dzisiaj, poniew aż bardzo łatw o urabiać od niego w yrazy pochodne: „ałienow ać”, alienacyjny”, „w yalieno­ w a ć” etc. „A lienacja” w m arksistow skim znaczeniu tego term inu w stąpiła aż do poezji, w ięc chyba powinna w stąpić do słowników. Dowodem — w iersz M. G r z e ś - c z a k a pod tym tytułem („Fakty i M yśli”, 1962, nr 22):

U źródła znalazł się drobinką Kamień to przyjął bez szemrania

Potem posadził w sobie drzewo P ow ietrze b yło dobre liściom

Od w łosów czytał się diam entem Gwiazdy pobladły i odeszły

Lecz był tak dobrze w ychow any Że nie pow iedział ani słowa

I gdy odnalazł się w płomieniu Cień mu płochliw ą b ył żałobą

(18)

nie ma osobistości, tylko schematy; nie ma duszy zindyw idualizow anej, tylko języki lub m ięśnie, dodane do hali lub ziem i, lub innej rzeczy. [WO 187—188] 28

A teraz poprzez alienację prowadząca droga do sztuki nowoczesnej. K rzywicki w tym m iejscu posłużył się analogią etnologiczną, która jeszcze nieraz okaże się dla niego pożyteczna w stosunku do m oder­ nistów. O ile uprzednio podawane składniki poglądów Krzywickiego zdają się stanowić jego własność indyw idualną, rzecz jasna, że w ynika­ jącą z m aterializm u dziejowego jako podstaw y światopoglądowej i m eto­ dologicznej, to tego rodzaju analogię etnologiczną bądź antropologiczną spotykam y także u innych obserw atorów modernizmu. Ci spośród nich, u których silna była trad y cja naukowości pozytywistycznej, ów nowy prąd, tak wysoce irracjonalny, starali się oswoić metodami racjonalno- -naukowymi. Jan Ludw ik Popławski w szkicu O 'modernistach (1899) ich pojawienie starał się w yjaśnić przez analogię z takim i etapam i daw niej­ szej historii ludzkości, kiedy dokonyw ał się zalew ku ltu ry przez b ar­ barzyńców 29. A leksander Świętochowski twórczość poetycką w ogóle tłum aczył jako relik t pierwotnego an im izm u 30.

Zgodnie z tym Krzywicki parokrotnie kreśli obraz jednostki żyjącej w gromadzie, zespolonej z nią w pracy i zabawie. Taką gromadą bez alienacji i wyosobnienia będzie dlań zarówno zespół społeczny całko­ wicie prym ityw ny, jak chłop polski, jak miasteczko żyjące swym u re­ gulowanym i wspólnie dzielonym życiem. I od tej obserwacji wychodząc ustaw ia on kontrast:

w łaśnie w takim kierunku, od gw arnego odpustu km otrów w m ałym m ia­ steczku do błąkających się w sm ętnej analizie sam otników, znużonych ży­ ciem, n iesie dusze ludzkie potok dziejow y. Zam iast grup solidarnych p o­ wstają proste atomy: w ęzły rodzinne pryskają, pobratym stwo barbarzyńskie, w zm acniane w zajem nym w ypiciem krwi, zam ienia się na przelotną znajomość z w iększych lub m niejszych kierm aszów flirtu, ten i ów spotykając się co­ dziennie z ludźm i żyje w gruncie rzeczy niby pustelnik [...]. I gdybyśm y psotną ręką rozrzucili m rowisko na w szystk ie strony i stargali na zaw sze tę nić solidarności, jaka łączy m rówkę z m rówką, naówczas biedne stw o ­ rzenia skarżyłyby się podobnie i u tysk iw ały taką samą podm iotową liryką, w yzn aw ały taki sam filozoficzny pesym izm i może przy w zajem nym spo­ tkaniu tak samo pozow ałyby i gryzły się żądłem d o cin k u 31.

W yjaśnienie, jak zawsze pod piórem Krzywickiego, sięga daleko, bo aż do obyczajów dyskusyjnych środowiska artystycznego. To żądło docinków zapuszczają w partnerów m rów ki literackie i m alarskie, usa­ dzone w kaw iarni, przy nie kończącej się dyskusji.

28 Por. także WO 138, 159, 182, 185— 186, 227.

29 J. L. P o p ł a w s k i , Szkice literackie i n aukowe. Warszawa 1910, s. 162— 188. 30 A. Ś w i ę t o c h o w s k i , Poeta jako człow iek p ierw otn y. Warszawa 1896.

(19)

4

Genezę społeczną nowych prądów pojął więc K rzyw icki jako rezultat atomizacji grup ludzkich, jako w ynik w yosobnienia jednostki w ich obrębie. Odpowiedzialnymi za cały ten proces uczynił w arunki życia owej jednostki w ustroju kapitalistycznym . Stąd aprobata, w swojej treści ideowej ograniczona, lecz całkiem daleko sięgająca w zamierzonej przez uczonego treści poznawczej: „Domy dla obłąkanych są archiwum socjologicznym, gdzie najlepiej można badać w pływ y otoczenia na na­ tu rę ludzką” (WO 131). K rzyw icki byw ał pierw szorzędnym stylistą i zdanie to brzm i przecież jak św ietny i paradoksalny aforyzm.

To znów powiadał on w prost: „oo do mnie, pozbyłem się przesądów i pogardy, z jakim i filister spogląda na morfinistów , samobójców, po- chłaniaczów absyntu. Spotkawszy kogoś z nich, raczej czuję chęć uściśnięcia ich dłoni” 32.

Tak pojęta geneza społeczna nadaw ała sym ptom om ewolucji k u ltu ­ ralnej przynoszonym przez m odernistów piętno pew nej konieczności roz­ wojowej. Młodą Polskę, a ściślej i dokładniej m odernizm, w ten sposób Krzywicki pojmował: jako z j a w i s k o k o n i e c z n e , ale zjawisko s k a z a n e n i e u c h r o n n i e n a p r z e m i n i ę c i e . Ta część jego analizy w niejednym przypom ina tezy i sposób argum entacji Wacława Nałkowskiego w studium Forpoczty ewolucji psychicznej i troglodyci33. Ale w tow arzystw ie m łodych literatów m odernistycznych Nałkowski с wiele dalej się zagalopował w obronie „typów ew olucyjnych”, co pod jego piórem oznaczało po prostu rozproszone m odernistyczne mrówki.

W ramach zjawiska koniecznego oraz na podstawie analogii etnolo­ gicznej próbow ał K rzywicki w ytłum aczyć naw et takie zjawisko, jak autoanalityczna i spowiednicza nam iętność młodego pokolenia. Analogia była tak odległa i tak ryzykow na, że pozostaje z niej tylko śmiała m e­ tafora intelektualna, a nie w yjaśnienie prawdziwie naukowe. Ale z cze­ góż, jak nie z podobnych m etafor, składa się często tok dowodzenia właściwy krytykow i literackiem u? Krzywicki byw ał zarówno pierwszo­ rzędnym stylistą, jak k ry ty k iem spraw nym w operowaniu podobnym tokiem.

Tak zaś przedstaw ia się zapowiedziana analogia:

Zawsze i w szędzie istota ludzka szukała w yjścia z tego położenia: w hor­ dzie australskiej dziki, który jeszcze nie zdobył się na pustkę w ew nętrzną — jest ona owocem rozatomizowanej społeczności — opowiada swoje błędy przed­ m iotowo przed zebranym i w spółplem ieńcam i; gdzie indziej dokonywa ona

32 K. R. 2., Literatu ra niemiecka. Stan. P rzy b y sze w sk i: „Zur Psychologie des

In dividu u m s”, s. 197.

33 Forpoczty. Książka zbiorowa napisana przez W. N a ł k o w s k i e g o , M. K o ­ m o r n i c k ą i C. J e l l e n t ę . L w ów 1895, s. 5—50.

(20)

tego przed specjalnym i osobami, wreszcie obecnie, o ile jest niezależną, w ybucha analizą drukowaną [...]. A kiedy m yślim y o tej ciżbie atom ów spo­ łecznych z nieodzow ną w ew nętrzną analizą, z nadmierną w ybujałością „in­ dyw idu alności”, nie możemy jej sobie wyobrazić bez istnienia pewnej liczby znachorów duchow ych, w ysłuchujących owej analizy i um iejących tę lub inną ranę w ew nętrzną usunąć hum anitarnym lekiem dobranego słowa. I gdyby tacy spow iednicy istn ieli, nie ulega w ątpliw ości, że liczba utw orów, w k tó­ rych w ynurza się analizująca jaźń, byłaby m niejszą. Ażeby o tym się prze­ konać, nie potrzebujem y daleko wodzić okiem. Parę utworów najm łodszego sw ojskiego pokolenia nosi aż nadto jaskrawe znamię, że są takim samym aktem spowiedzi przed bezim iennym tłum em czytelników [...] :'4.

H istoryk literatu ry pyta dzisiaj z ciekawością, jakie to — oprócz tekstów Przybyszewskiego — utw ory młodej generacji uznał Krzywicki za podobny ak t koniecznej spowiedzi. Z pisarzy skandynaw skich Am o-

rosa sensitiva i Parias, na nich K rzywicki oparł swoje rozważania o H ans-

sonie. Z kolei drukow any właśnie na łamach „P raw dy” przekład Głodu H a m su n a35. Do te j listy dochodzi jeszcze nazwisko A ugusta Strindberga.

Poświęcony Legendom tego pisarza arty k u ł to coś jak pożegnanie Krzywickiego z m odernizmem europejskim . Z jednej strony, pow tórzył on raz jeszcze swoją analizę typowej duszy modernistycznej. Tym śmie­ lej to uczynił, że Strindberga uw ażał za dużą indywidualność, za pisarza, k tó ry przetrw a, kiedy m iną mody literackie okresu. K rytyk obecny w socjologu nie pom ylił się w tej diagnozie. Z drugiej wszakże strony, bystro dostrzegł, że W erter europejskiej moderny przestaje już szumieć i chyli głowę w stronę fideizmu i w stronę rom antyzm u. To ostatnie postrzeżenie zasługuje, by je przytoczyć:

34 K. R. 2 y w i e k i , „N ajm łodsi”, s. 210.

33 K. R. Ż., Z Niemiec, s. 521: „Społeczeństwo ze sw oim i stosunkam i znikło i zostaje jedynie cierpiąca głód jednostka. Reszta postaci to tylko przydatki do owego »ja«, św iadkow ie męczarni, dekoracje teatraln e”. — Polska recepcja Ham suna przypada głów nie na dziesięciolecia 1900—1930, stąd w omawianym- okresie n iew iele jej św iadectw można przytoczyć. Pierw szym prawdopodobnie przekładem polskim H a m s u n a był szkic psychologiczny Na ławach N ew fou nd-

łandu („Myśl”, 1891, nr 11— 12). Ta sama tłum aczka, M. P o s n e r - G a r f e i n o -

w a, przełożyła z k olei Głód, publikow any w r. 1891 przez „Prawdę”, oraz Hazard („Prawda”, 1892). (Najdawniejsza wzm ianka o Głodzie — E d . D u t . , Rom ans

o głodzie. „Przegląd Tygodniow y”, 1890, s. 589.) Na w ydanie książkow e Głodu

trzeba było czekać aż do r. 1906 (Lwów. „Biblioteka Pow ieściow a K sięg a m i N arodow ej”. T. 3). Kilka czasopism podało obszerniejsze streszczenie odczytu Ham suna o ruchu literackim w Norw egii, ogłoszonego w paryskiej „Revue des R evu es” („Tydzień”, 1893, s. 410—412. — „W ędrowiec”, 1893, s. 841—842; 1894, s. 116—117); ponadto M. M u t e r m i l c h (Droga sztuki. „A teneum ”, 1901, s. 326— —333). — Ta dosyć nikła recepcja H am suna pozostaje w oczyw istej zgodzie z ch a­ rakterem jego pisarstw a, dalekim od m odernistycznej nastrojowości i liryzm u dziesięciolecia 1890— 1900.

Cytaty

Powiązane dokumenty

i „Gazeta Polska”. Nawiązał znajomości w tamtejszym środowisku literackim. Poznał między innymi Henryka Sienkiewicza i Dionizego Henkla. Wysoko cenił sobie te

In the next sections, we consider schemes to satisfy the TD-CRHAN network throughput demand with high resource (available throughput) utilization, and we deter- mine the optimal

Instytucjonalizacja dyskursu miau ukazana w banerach akcji i organizacji jako egzemplifi kacja działań zmierzających do ustanowienia porządku dyskursu w innych obszarach

Okres przedświąteczny w polskiej tradycji jest szczególnym, w którym staramy się, aby dzieci miały jeszcze większą niż zwykle możliwość przemieszczać z bazy do bazy,

Okres przedświąteczny w polskiej tradycji jest szczególnym, w którym staramy się, aby dzieci miały jeszcze większą niż zwykle możliwość przemieszczać z bazy do bazy,

Pod choinką jest worek od Świętego Mikołaja – dzieci wyjmują dziś z niego telefony ze słuchawkami – każde dziecko ma nagraną jedną z kolęd – odsłuchują je i idą do

Produkt krajowy brutto w cenach nominalnych (bieżących) – dobre narzędzie dokonywania porównań między krajami w tym samym okresie

And each storm can be characterised by given wave conditions and a mean overtopping discharge as described in the overtopping manual EurOtop (Pullen et al., 2007). A number of