Kazimierz Wyka
Młoda Polska jako problem i model
kultury
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 54/2, 375-399
MŁODA POLSKA JAKO PROBLEM I MODEL KULTURY’
1
Gdyby poetyka rozpraw naukowych pozwalała na ty tu ł dwuczęś ciowy, tego na przykład rodzaju, co: Malwina, czyli domyślność serca lub Śluby panieńskie, czyli magnetyzm serc, rozpraw a niniejsza w inna by się nazywać: „Młoda Polska jako problem i model kultury, czyli Ludwik K rzywicki o modernizmie polskim’'.
Dla znakomitego socjologa i erudyty na nieprzeliczonych doprawdy polach, jakim był Ludw ik Krzywicki (1859— 1941), Młoda Polska, której wzrost i w stępną form ację bacznie on obserwował, stanow iła przede wszystkim problem z zakresu kultury. Według Krzywickiego, w tej epoce literackiej ukształtow ał się swoisty model k ultu ry , którego ob jawy, tak na gruncie polskim, jak międzynarodowym, śledził on w spo sób godny przypom nienia i godny analizy. Dlatego możemy pozostać przy pierw szym ogniwie przerw anej w połowie zapowiedzi tytułow ej, to bowiem ogniwo istotne było dla Ludw ika Krzywickiego.
Zainteresow anie Krzywickiego dla generacji literackiej w kraczają cej do lite ratu ry około r. 1890 rozpoczęło się bardzo w cześnie1. Wy mowne dla tego zainteresow ania są zarówno fakty, jak uprzednie prze milczenia. Na myśli m am to, że chociaż już w dziesięcioleciu 1880— 1890 był Krzywicki bardzo aktyw nym publicystą, a naw et felieto n istą2, J Wchodzącym w zakres niniejszego ujęcia zagadnieniom poświęcony jest w pewnej mierze artykuł J. Z. J a k u b o w s k i e g o L u d w ik K r z y w ic k i jako
k r y t y k literacki („Przegląd H um anistyczny”, 1959, nr 6, s. 1— 15). N iestety, nie
może zadowolić przedstaw iona przez autora interpretacja, ani też nie zadał on sobie trudu, by przeczytać w szystk ie artykuły literackie K r z y w i c k i e g o , zwłaszcza dotyczące pisarzy zagranicznych.
2 Odpowiedni m ateriał znaleźć można w Dziełach L. K r z y w i c k i e g o (t. 2—4, W arszawa 1958—1960), zaw ierających artykuły i rozprawy z lat 1880— 1889. Także dołączone do poszczególnych tom ów w ykazy prac pom iniętych św iad czą, że brak artykułów w sprawach literackich nie jest w ynikiem selekcji prze prowadzonej w e w zm iankow anych tomach.
w jego ówczesnym dorobku nie ma ani jednego arty k u łu literackiego. A przecież nie brakowało podówczas zjaw isk literacko-artystycznych godnych uwagi także jako sym ptom kultury.
Rozprawy i artykuły Krzywickiego będące w yrazem tego zaintere sowania skupione są głównie w latach 1891— 1894 i dają się podzielić na dwie grupy. Pierwsza z nich — to w ystąpienia poświęcone objawom nowej literatu ry i nowych postaw ideowo-filozoficznych na gruncie europejskim; druga grupa, chronologicznie późniejsza — druga połowa r. 1893 i pierwsza połowa r. 1894 — objęła arty k u ły dotyczące tytułów , pisarzy i objawów polskich. W tym przypom nieniu chronologicznym szczególnie znam ienny jest rok 1894.
Dlaczegóż? Trzy głośne publikacje wyznaczyły w tym roku charak te r ideowo-artystyczny polskiego modernizmu. Pierw sza z nich — to II seria Poezji Kazimierza Tetm ajera, w przeciw ieństw ie do I serii jego
Poezji (1891) przynosząca już całkowicie ukształtow any artystycznie
i w sparty w ybitnym talentem tego poety w yraz nastrojow ego pesymiz mu, ideowego rozczarowania, melancholii, słowem, postaw typow ych dla owej początkowej fazy modernizmu. Była to więc deklaracja w łas na pokolenia.
W r. 1894 ukazał się nadto pierwszy w Polsce całkowity przekład Baudelaire'a Kwiatów zła, dokonany przez Antoniego Langego i Zofię Trzeszczkowską, przekład jakże spóźniony wobec r. 1857, kiedy Bau delaire opublikował Fleurs du mail Niemniej była to dla pokolenia mo dernistów deklaracja artystycznego w zoru w trad y cji europejskiej po ezji w yklętej, wzoru ustalanego w edług postawy dekadentyzm u.
Wreszcie ten sam rok 1894 przyniósł publikację Wyboru pism dra
matycznych M aurycego M aeterlincka, w doborze i z obszernym w stę
pem programowym Zenona Przesmyckiego. D eklaracja zatem n ajb ar dziej aktualnego wzoru europejskiego dla sztuki aluzyjnej, nastrojow ej, o swoistych pretensjach filozoficznych — sztuki, jakiej poszukiwali młodzi.
Zainteresowanie Krzywickiego tym i młodymi rozpoczyna się aku- ratnie w tym właśnie roku — jeśli mowa o polskim wkładzie do m o derny europejskiej; o rok pierw ej — jeśli idzie o wcześniej startu jącą modernę europejską. Chociaż nie dokonał tego K rzywicki w oparciu o wymienione w ydaw nictw a i przekłady p o lsk ie3, zainteresow anie to rozpoczęło się w samą porę.
3 Jedyny w yjątek stanow i sąd K r z y w i c k i e g o o poezji Tetmajera. Nader pozytyw nie oceniwszy pisarstw o Ady Negri, przeprowadził on paralelę m iędzy nią a Tetmajerem (K. R. Ż., Ada Negri. „Prawda”, 1897, nr 41, s. 489):
„Mimo w oli nasuwa się nam porównanie pomiędzy tą poetką, która w yszła spośród ludu, zdrowa, silna, nam iętna, a lirykam i w rodzaju Tetmajera. Jaka przepaść pomiędzy dzieckiem nędzy, które w ycierpiaw szy się w dzieciństwie, p od
-Zanim postąpim y dalej, konieczny jest pewien nawias o charakterze bibliograficznym, a naw et sięgający konkordancji określonych tekstów Krzywickiego. Z czasem zbierze on w oddzielną całość i opublikuje swoje najw ażniejsze arty k u ły i rozpraw y dotyczące modernizmu, m ia nowicie w tomie W otchłani. Stało się to jednak dopiero w r. 1909, kiedy w szystkie te zagadnienia należały już do przeszłości i jak widać
z towarzyszącej im w latach 1905— 1910 publicystyki Krzywickiego,
niewiele go już obchodziły. Ponadto ze swymi tekstam i daw niejszym i postępował on nader niefrasobliwie: mieszał ich porządek chronolo giczny, przerabiał, skracał, przy czym ofiarą skrótów w stosunku do pier w odruku padały nieraz wysoce interesujące fragm enty.
I tak np. jeden ze swych najwcześniejszych i najciekawszych a rty kułów o m odernistach, zatytułow any „Najmłodsi”, Krzywicki, dotkliwie go okroiwszy, uczynił zakończeniem całej książkowej kompozycji i w y mieszał z tekstam i późniejszymi o dziesięć lat. Właściwy na tle r. 1894 sens w ystąpienia całkowicie się zatracił. Niejednego ze swych zasadni czych artykułów , chociażby dwóch najwcześniejszych pozycji poświę conych Przybyszew skiem u, jego Zur Psychologie des Individuums oraz
Totenmesse, w ogóle K rzywicki do tom u W otchłani nie wcielił. Nie ma
co ukryw ać — nie jest to książka fo rtu n n a i jasno ułożona. Dopiero pow rót do pierw odruków pomieszczanych w czasopismach pozwala od tw orzyć zatartą przez samego Krzywickiego linię rozwojową jego są dów o Młodej Polsce i modernizmie europejskim 4.
nosi teraz głos z nizin społecznych, ażeby rozegnać nieco mroki tam panujące i rozgrzać serca zesztyw niałe, a tym i m istrzam i rymu, którzy sk w itow ali z w szel kich w ielkich idei i poprzestali na skrom niejszym zadaniu: budzenia zachw ytu w śród rozpróżniaczonych dam salonu i w yśpiew yw ania sw oich tęsknot m iłosnych. Zam iast pesym izm u zabarwionego — krańcow ości się stykają — żądzą orgii w sercu Ady Negri wrrze szalone pragnienie życia, w alki za id eę; powabów przy rody, prostej szczerej m iłości”.
4 Zawartość tomu WO [== W otchłani. Warszawa 1909] w stosunku do p ier w odruków w czasopismach podaje bibliografia prac L. K r z y w i c k i e g o po m ieszczona w w ydaw nictw ie Ludwik, K r z y w ic k i. Praca zb io rowa pośw ięcona jego
życiu i tw órczości. Warszawa 1938, s. 293. Ze w zględów przytoczonych w tekście,
ilekroć to jest konieczne dla odtworzenia w łaściw ego kontekstu w ypow iedzi K rzyw ickiego lub ilekroć danego ustępu brak w tom ie WO, cytujem y w ed le pierwodruku w czasopiśmie. Kiedy obydw ie w skazane okoliczności nie zachodzą, cytu jem y w edług owego tomu, jako łatw iej dostępnego, podając lokalizację w tek ście w nawiasach.
K rzyw icki jest nadto autorem praw dziwie interesującej i przenikliwej roz praw y o Em ancypantkach Prusa („Prawda”, 1894, nry 8— 10). Dlatego przenikliw ej, poniew aż z dużą trafnością w skazał autor na braki kom pozycyjne tej pow ieści, nie u legł czarowi Madzi Brzeskiej, pokazał słabości filozofii Prusa narzucanej przez jego pow ieściow ych por te -parole’ów, a w reszcie cały utw ór potraktował jako pretekst do sw ej zasadniczej w ypow iedzi w k w e stii em ancypacji kobiet. Prusow i
Pominięcie dotyczące Przybyszewskiego wskazuje zarazem na głów ny powód, dla którego książka W otchłani tak dziwnie się m a do rze czywistego ciągu w ystąpień krytycznoliterackich uczonego. Układał ją ktoś, kto stracił już całkowicie zaufanie i zainteresow anie dla moder nizmu polskiego, publikował zaś po czasopismach owe w ystąpienia ktoś, kto żywił jeszcze to zainteresowanie. Był to po prostu chleb w ypiekany z ciasta już przestałego, które osiadło i stw ardniało.
Na osobie Przybyszewskiego dobrze to można wymierzyć. U po czątku bowiem zajęcia się Krzywickiego literatu rą modernistyczną, stoi — jeżeli chodzi o polskich pisarzy — właśnie Stanisław P rzyby szewski. Przybyszewski osobiście i ten krąg dzieł i pisarzy, z patro natem Nietzschego i Ibsena u samego szczytu, który był własnością międzynarodowej cyganerii berlińskiej tuż po r. 1890. W r. 1894 pisarzy tych Krzywicki traktow ał możliwie serio. W r. 1899 Przybyszewskiego i przybyszewszczyznę ostro zaatak o w ał5. W r. 1909 przedrukow ał ów atak, pominął onegdajsze pochwały i spodziewania. Gdzieś bowiem m ię dzy tym i dwiema ostatnim i datam i trzeba umieścić opis sceny p raw dziwie zabawnej i jak na stosunki w obrębie św iatka literackiego, w łaś ciwie taktow nej:
Po przyjeździe Przybyszew skiego do Warszawy — opowiada K rzyw icki w swoich Wspomnieniach — spotkałem go idącego z Dagną na Nowym Sw iecie [...]. Podchodząc do mnie, puściła ramię męża, stanęła na środku chodnika, ujęła obiema rękami sukienkę i z całą powagą zrobiła dyg iro niczny. Przechodnie stanęli. Po ch w ili ze śm iechem ujęła ramię męża i poszli dalej. B yło to ironiczne podziękowanie za artykuły moje wym ierzone przeciw przybyszewszczyźnie. Ale jej postać była tak urocza, całe zdarzenie na tle pogody w iosennej i prom ieni słonecznych m iało piętno takiego uroku fa n ta stycznego, iż dzisiaj w ypływ a w m ojej pam ięci jako obraz pełen w dzięku i arty zm u 6.
Cóż, Ludwik K rzywicki okazuje się człowiekiem w rażliw ym na osoby i doznania, na które naukowcy bywają przygłusi lub też nie zwykli przyznawać się do słuchu...
to w ystąpienie m iało przypaść do gustu i wcale się nie obraził na zadzierżystego socjologa i folklorystę (zob. L. K r z y w i c k i , Wspomnienia. T. 2. Warszawa 1953, s. 420). W cytowanej bibliografii K rzyw ickiego om awiana rozprawa została za rejestrowana w sposób nie ułatw iający jej odszukania, a m ianow icie w dziale
Sprawa kobieca (s. 290), wraz z dwiem a obszernymi w ypow iedziam i K rzyw ickiego
na tem at K om edian tki R e y m o n t a . Na wagę tej rozprawy pierwszy zw rócił uw agę H. M a r k i e w i c z w szkicu o Emancypantkach (Prus i Żeromski. R o z
p r a w y i szkice literackie. W arszawa 1954, s. 46, 334). U w zględnia ją rów nież J a-
k u b o w s k i , op. cit., s. 9— 10.
5 K. R. Z y w i с к i, O sztuce i nie-sztuce. Luźne uwagi profana. „Praw da”, 1899, nry 11—14.
2
„Dwa lata niespełna, a jakaż różnica olbrzymia! Kiedy wiosny za- przeszłorocznej opuszczałem Warszawę [...]” (WO 50). Jeśli bez podania bliższej daty, w książce opublikowanej w r. 1909, czytamy takie zdania, w ogóle nie wiadomo, o co chodzi. Czyżby nagle w r. 1907 K rzywicki opuszczał Warszawę po rew olucji i w tedy nastąpił wybuch dekaden tyzm u w tym mieście, pełnym zamachowców? Oto przykład zszywania w łasnych tekstów w sposób aż tak byle jaki, że gotów wprowadzić w błąd czytelnika. Co innego, kiedy te słowa czyta się w styczniu 1894 r. na łamach ,,P raw dy ” 7. Wiadomo, jakie „dwa lata niespełna”.
Te dwa lata dopełnijm y faktam i biograficznymi oraz krytycznolite rackim i dotyczącymi Krzywickiego. One bowiem właśnie tłumaczą jego zdziwienie po powrocie do kraju. Krzywicki, wciąż pozostający pod groźbą aresztowania, wciąż zamieszany w nielegalną działalność poli tyczną, zmuszony był wiosną 1891 r. opuścić Warszawę, do której, po studiach w Berlinie i pobycie w' Stanach Zjednoczonych, powrócił był dopiero późną jesienią 1893 r. Rychło po powrocie otrzym ał bardzo wysoką nagrodę Kasy im. Mianowskiego, umożliwiającą mu życiową stabilizację i spokojniejszą odtąd pracę n au k o w ą8.
Rezultatem pobytu w Stanach Zjednoczonych stała się rychło spe cjalna książka 9, złożona ze szkiców podróżniczych publikowanych głów nie na łamach ,.Praw dy”. R ezultatem bytności w Berlinie — niezależnie od studiów naukowych, których w yniki nie od razu były widoczne — był cykl artykułów poświęconych sprawom literackim . W ciągu roku spędzonego w Berlinie zetknął się K rzywicki z nowymi prądam i lite rackimi i kołem ich wyznawców 10, tym samym zasadniczo kołem, które zobrazował Stanisław Przybyszew ski w tomie Moich współczesnych:
Wśród obcych. Znamienne, że osoby Krzywickiego Przybyszew ski
w swoich wspomnieniach berlińskich w ogóle nie wymienił. Cóż, K rzy wicki był tylko socjologiem, a nie dzieckiem szatana...
Ówczesne prace krytyczne Krzywickiego poświęcone były przede wszystkim pisarzom zagranicznym: Carlyle, Ibsen, F ranz Mehring, Ola Hansson, Max Nordau, Bruno Wille, H erm an Bahr. Do r. 1899 dojdzie do nich Nietzsche, Strindberg, Ada Negri, Franz Servaes. W achlarz po
7 K. R. Ż y w i с к i, Nasz nietzscheanizm. „Prawda”, 1894, nr 4. Ten znam ienny artykuł całkow icie uszedł uw agi m onografisty recepcji Nietzschego w om aw ianym okresie. Por. T. W e i s s , F r y d e r y k Nietzsche w piśm iennictw ie polskim lat 1890—
1914. Kraków 1961.
8 K. K r z e c z k o w s k i , Z arys życia i pracy L u dw ika K rzyw ickiego. W: L u d
w i k K r zy w ic k i, s. LVI—LIX.
3 L. K r z y w i c k i , Za A tla n tyk ie m . Wrażenia z podróży po A m eryce. War szawa 1895.
staci jakże typow y dla wspólnie dzielonych lek tu r całego m odernizmu środkowoeuropejskiego! Wypowiedzi socjologa tak zachłannego na lite ratu rę i um iejącego o niej pisać nie będziemy omawiali w ich całej rozciągłości, lecz jedynie z uwagi na dwa zagadnienia. N ajpierw — jak kształtow ała się w nich właściwa Krzywickiem u m etoda in terp re tacji krytycznej. T utaj bowiem, a nie na pisarzach polskich dopiero, w yrobił on sobie tę metodę. Po w tóre — w jakim stopniu poprzez swoje lektury i kontakty osobiste dostrzegł on pow staw anie całkiem nowej form acji literackiej i do czego ją odniósł genetycznie. Ten drugi wzgląd w yjaśnia bowiem wspom niane przed chwilą zdziwienie K rzy wickiego po powrocie do k raju.
Pierw sze z postawionych zagadnień zilustrować można na szkicach dotyczących Ibsena i C arlyle’a. Zwłaszcza w stosunku do Ibsena, którego recepcja krytyczna, teatralna i przekładowa osiągnęła w Polsce w dzie sięcioleciu 1890— 1900 11 swój w ym iar szczytowy, poglądy i in terp retacje pióra Ludw ika Krzywickiego uderzają swą całkowitą na gruncie pol skim samodzielnością. Polega ona na umiejętności klasowej interpre tacji zjawiska literackiego, na dążeniu do tego, aby wyszukawszy od powiedni rów now ażnik klasowy, jego istnieniem i działaniem tłumaczyć zarówno genezę, ja k rozpowszechnienie danego fak tu literackiego. A na lizy Krzywickiego w yraźnie zm ierzają w tym kierunku, co odpowiednie prace Jerzego Plechanow a (Francuska literatura dramatyczna i malar
stwo jrancuskie w ieku X I X z p u n ktu widzenia socjologii, 1905; Sztuka a życie społeczne, 1912). Same daty w skazują wszakże, że o bezpośred
niej zależności Krzywickiego od Plechanowa nie może być mowy. 11 P om ijając głów ne w ystąpienia w cześniejsze (W. E n g e s t r ö m , Henryk
Ibsen, poeta norw eski. W arszawa 1875. — S. W o l l e r n e r , H enryk Ibsen. Lw ów
1888), można odnotować w dziesięcioleciu 1890—1900 następujące poważniejsze artykuły i studia, dotyczące norw eskiego dramaturga: H. B i e g e l e i s e n , Henryk
Ibsen. S zkic społeczno-literacki. W arszawa 1891. — W. B o g u s ł a w s k i , Skandy - n a w iz m w literaturze. H enryk Ibsen. „Biblioteka W arszawska”, 1891, t. 4. —
C. J e l l e n t a , O sta tn ie dram ata Ibsena. „Ateneum ”, 1893, t. 1. — W. M a r r e - n é - M o r z k o w s k a , Now e p r ą d y w literaturze dram atycznej. „W ędrowiec”, 1893, s. 473—475. — L. S z c z e p a ń s k i , H e n ry k Ibsen. Garść uwag. „Ś w iat”, 1894, s. 544—547, 576—579. — A. Ś w i ę t o c h o w s k i , Ibseniada. „Prawda”, 1896, nr 49 (jest to złośliw y atak na przesadny k u lt Ibsena w Polsce). — A. G ó r s k i , H enryk
Ibsen — 20 marca 1828. „Życie”, 1898, s. 133—134. Nadto książka L. G e r m a n a , H e n ry k Ibsen. L w ów 1895 (uprzednio druk. na łam ach „Przewodnika Naukowego
i L iterackiego”, 18.94); głów ne recenzje: Z. D a s z y ń s k a w: „Głos”, 1895, s. 270— 272. — J. K o t a r b i ń s k i w: „Przegląd Literacki”, 1896, nr 5. — I. S u e s s e r w: „A teneum ”, 1896, t. 2.
Znacznej części w yliczonych ty tu łó w nie w ym ienia W. H a h n , H enryk Ibsen w Polsce. W setną rocznicą urodzin. 1828. 20 111. 1928. Lublin 1929. Większe zaufanie budzi podane przez Hahna zestaw ien ie polskich przekładów i przedstawień sztuk
Stąd inne domysły będą bardziej na miejscu. Być może, że odezwała się w tych pracach bezpośrednio dostępna K rzywickiem u trad y cja pol skiej k ry ty k i m arksistow skiej — chodzi o Bronisława B iałobłockiego13. Ale możliwe jest rów nież i to, że analizy owe stanow ią dla niedawnego tłum acza Kapitału M arksa coś na podobieństwo w ykonyw anej na p re paracie literackim zapraw y do tych m arksistowskich rozpraw na tem at klasowego pow staw ania, krążenia i oddziaływania idei społecznych, któ rych m istrzem m iał się okazać K rzy w ick i13. Obydwa postaw ione do m ysły nie w ykluczają się, lecz dopełniają.
Dokładniejszego zbadania domagałaby się nadto możliwa zależność bądź zbieżność poglądów Krzywickiego z pracam i krytycznym i Leona W iniarskiego (liczne jego w ystąpienia spotkać można w tych samych czasopismach, w których publikował Krzywicki). Podobny postulat zgłosić w ypada, jeżeli chodzi o F ranza M ehringa — K rzyw icki znał L e
gendę Lessinga i pisał o niej.
Zgodnie z tym i założeniami postawę ideową C arlyle’a, jego k ry ty k ę burżuazyjnego XIX stulecia, kry ty k ę konserw atyw ną, m oralistyczną, kpiącą, odwołującą się zarazem do indyw idualizm u i heroizm u epoki rom antycznej — K rzywicki tłum aczy następująco:
Jest on ostatnim kaznodzieją średniow iecznego chłopstw a szkockiego, które nie w ie, gdzie szukać ocalenia. W tym gruncie tk w i i jego radykalizm, i jego zachowawczość, jego w olnom yślna religijność i jego krytyczna powaga, nien aw iść ku „m am onizm owi” i u w ielb ien ie feudalnej patriarchalności. Wady i zalety C arlyle’a i jego dwuznaczna natura sfinksow a są najlepszym unaocz nieniem chłopsko-szkockiego pojm owania ś w ia t a M.
Pisarstw o Ibsena pozwoliło K rzyw ickiem u na to, że mógł on się gnąć do rów noważników klasowych związanych już z wiekiem XIX, a ponadto mógł mówić o bezpośrednio aktualnych wzorach i modach literackich. W noworocznym — na rok 1893 — num erze „P raw d y ” meldował z Berlina:
12 S. S a n d l e r , U p o c zątków m a rk s isto w sk ie j k r y ty k i literackiej w Polsce.
Bronisław Białobłocki. W rocław 1954, s. 22—32, 76—87.
13 A. S c h a f f , N arodzin y i ro zw ó j filozofii m ark s isto w sk iej. W arszawa 1950, s. 377:
„Idea jest w ięc tylk o świadom ym w yrazem dokonanych już przem ian w m a terialn ym podłożu społecznym , ale z chw ilą pojaw ienia się staje się potężnym orężem w dalszej ich realizacji [...]. K rzyw icki dzięki sw ej w ielk iej erudycji po trafił w Rodowodzie idei społecznej oraz w innych pracach popularyzacyjnych pośw ięconych sprawie rozwoju społecznego zilustrować te ogólne tezy konk ret nym i przykładam i historycznym i w sposób n iezw ykle przekon yw ający”.
14 J. W o j e w ó d z k i , Sfinks w ie k u XI X. „Prawda”, 1892, nr 2, s. 16— 17. A r tyku ł został spowodow any ukazaniem się polskich przekładów dzieł C a r l y l e ’ a:
B yć [...] ibsenistą należy tu obecnie w raz z nietzscheanizm em do niezbęd nych ryn sztu nk ów każdego ducha „w oln ego”, tj. każdej istoty, która zbrzy- dziła sobie błoto codzienności m ieszczańskiej (ale nie odsetki pobierane z odziedziczonych kapitałów), a nadto chce być uznaną w dw udziestym roku życia za dziesiąte cudo św iata 15.
W spomnianą przed chwilą zapowiedzią studiów Krzywickiego z dzie dziny krążenia idei, w danym w ypadku literackich, stała się jego nie zwykle instru kty w n a rozpraw a o przyczynach i przebiegu recepcji Ib sena na gruncie angielskim. Zdaniem socjologa, w społeczeństwie angielskim, z jego konformizmem społeczno-obyczajowym, z jego poli tycznym oportunizm em i kultem pieniądza, norw eski dram aturg mógł odegrać rolę podobną do tej, jaką m iał już za sobą w swym rodzinnym społeczeństwie. Ibsen-zjawisko otrzym ał na tle owego społeczeństwa taką „podkładkę” generalną:
Ibsen jest na wskroś dziecięciem sw ego otoczenia — dzielnego drobno m ieszczaństw a skandynaw skiego, z którym ani może się równać episjerska trzoda, na jaką dzieje przekształciły odpowiednią w arstw ę społeczeństw a n ie m ieckiego. N orw egia nigdy nie zaznała poddaństwa, które zniszczyło i w y tę piło staroczesną, barbarzyńską butność w łościańskich tłum ów naszego lądu; jej ludność m iejska znalazła się rów nież w w arunkach sprzyjających tra dycjom hardego gm inu rzem ieślniczego. Toteż kiedy obecne stulecie posta w iło przed tym odludnym zakątkiem now e zagadnienia, znalazło ono w spo łeczeń stw ie skandynaw skim dostateczną ilość pierw iastku ludzkiego zdolnego do zrozum ienia ducha czasu. [...] w sw oim łonie w ypiastow ało ono m nóstw o
15 J. W., N o w y u t w ó r Ibsena. „Prawda”, 1893, nr 1, s. 5. Ten „nowy utw ór” to B u d o w n ic zy Solness. Nie w yw ołał on w czasopism ach polskich szerszego od głosu; oprócz artykułu K rzyw ickiego m ożna w skazać jedynie: W. В u g i e 1, „Bu
d o w n ic zy Solness”. „M yśl”, 1893, nry 11—12. C ytowany w yw ód K rzyw ickiego w y
kazuje zastanaw iające podobieństwo do analizy zw iązków m iędzy stanow iskiem ideow ym Ibsena a charakterem społecznym N orw egii, jaką w liście do P. Ernsta, datow anym 5 VI 1890, przeprowadził F. E n g e l s (K. M a r k s i F. E n g e l s , O literaturze i sztuce. W y b ó r te k stó w . W arszawa 1958, s. 20—21): „Chłop norw eski nie zaznał nigdy poddaństw a, i to, podobnie jak w K astylii, kształtuje zupełnie inaczej tło ogólnego rozwoju. N orw eski drobnom ieszczanin jest synem, w olnego chłopa i reprezentuje w tych w arunkach m ęsk i typ w przeciw ieństw ie do zde- generow anego niem ieckiego m ieszczucha. Tak samo norweska drobnom ieszczanka stoi o całe niebo w yżej od żony niem ieckiego drobnomieszczanina. I cokolw iek m ożna by pow iedzieć o błędach np. dram atów Ibsena, to przecież odzwierciedlają one św iat w praw dzie drobnego i średniego m ieszczaństw a, ale jakże odm ienny od n iem ieckiego, św iat, w którym ludzie mają jeszcze charakter i in icjatyw ę i dzia łają sam odzielnie, jakkolw iek postępow anie ich może się n iekiedy obcemu obser w atorow i w ydaw ać dosyć d ziw ne”. W ydaje się zupełnie niem ożliw e, ażeby piszący w r. 1893 o Ibsenie K rzyw icki m ógł znać ten list, ale nie jest wykluczone, że w zw iązku z prawdopodobną u niego lekturą polem iki literackiej (ib id e m , s. 239— —240), której jednym z ogniw był ów list Engelsa, jakieś echa cytowanej in ter p retacji doszły uszu m łodego socjologa polskiego. Osoby Paula Ernsta K rzyw icki w sw oich W spom nieniach nie w ym ienia.
jednostek zdolnych do rzucenia rękawicy przeszłości z chw ilą, kiedy życie zm ieniać zaczęło swój bieg i zwracać w innym kierunku [...] cała wyższość ojczyzny Ibsena polega na tym, że przełom ów dokonywa się bardzo szybko. [...] Sprawy były drobne, szare, powszednie; polegały one na skardze żony przeciw ko sam owoli i wybrykom męża, na zatargu pomiędzy poczuciem god ności osobistej a trzodowymi instynktam i tłum u, na plunięciu w tw arz róż nym publicznym rzezimieszkom, łow iącym ryby w m ętnym w irze funduszów gm innych. Ibsen stał się dziejopisarzem tej epoki przełom owej i psychologiem duszy ow ych tem peram entów , które zmiana w arunków uczyniła bojow nikam i przeciwko niedorzecznościom rutyny, zm usiła do protestu przeciw ko gw ałtom opinii publicznej nad jednostką, napełniła serca ich pogardą dla obłudy 1C. Dłuższy fragm ent ukazuje cechy postępowania krytycznego, właści w e Krzywickiemu: idea w działaniu społecznym, oto co go najpierw obchodzi. Idea w jej m ateriale obyczajowym, w typach i odm ianach konfliktów . Geneza zaś klasowa o tyle, o ile tłum aczy ona szczególne cechy ideowe pisarstw a Ibsena. Szczególne przez ich związek z chłop ską i wolną, naw et kiedy staw ała się mieszczańską — Norwegią.
Po linii myślowej pochodzącej również z literatu ry skandynaw skiej i odnosząc swoje obserwacje do Ibsena jako kontrastu, w tym sam ym czasie doszedł Krzywicki do progu o nazwie — m odernizm europejski. Nastąpiło to w artykule poświęconym Oli K anssonow i17, tem u pisa
10 J. W o j e w ó d z k i , Ibsen w Anglii. „Praw da”, 1893, nr 33, s. 392.
17 Wobec bliskości chronologicznej tego artykułu (K. R. Z., Z Niemiec. „Praw d a ”, 1892, nr 44) z broszurą P r z y b y s z e w s k i e g o rzeczą celow ą będzie ustalić, komu przypada pierw szeństw o w zaznajom ieniu czytelnika polskiego z Młodą Skandynaw ią i Olą Hanssonem w jej gronie.' Przybyszew ski, pod bezpośrednim w rażeniem w izyty u Hanssona, zaczął pisać swój szkic 8 V 1892 i szybko go ukończył, w ydał zaś drukiem pod sam koniec tegoż roku. Tak przynajm niej w ynika z Moich współczesnych. Wśród obcych (Warszawa 1926, s. 59), jeżeli mamy prawo traktow ać ten pam iętnik jako ścisłe kalendarium bio- bibliograficzne.
Mamy zatem dwie inicjatyw y niezależne i rów noległe, o tym sam ym źródle w stępnym , poniew aż K r z y w i c k i (op. cit., s. 522) poznał osobiście m łodego pisa rza szwedzkiego: „Dziwne w ogóle na mnie u czyn ił w rażenie H ansson—człowiek, który nie m iał czasu skąpać się w szerokim potoku życia, a w iedzę swoją pod tym w zględem czerpał raczej z m onografii psychiatrycznych niż ze spostrzeżeń w ła s n ych ”.
W św ietle bibliografii komu innem u przypada pierw szeństw o — Ignacemu Suesserow i, pracow item u propagatorowi i tłum aczow i p iśm iennictw a skandynaw skiego. Oto zestaw ienie chronologiczne: I. S u e s s e r, „M łodzi” w literaturze
sk an dyn aw skie j. „M yśl”, 1892, nry 1—6. — A. Ś w i ę t o c h o w s k i , L ibe ru m veto.
„Prawda”, 1892, nr 47. — J. K o t a r b i ń s k i , K r y ty k -i m p r e s jo n i s ta . „Biblioteka W arszawska”, 1893, t. 3. — I. M a t u s z e w s k i , Podmuch z północy. Młoda S k a n
dyn aw ia i Ola Hansson. „A teneum ”, 1894, t. 1. — W. F [e 1 d m a n], Z n o w sze j litera tu ry skan dyn aw skiej. „A teneum ”, 1899, t. 1 (jest to om ów ienie książki:
M. H e r z f e 1 d, Die skandinavische Literatu r und ihre Tendenzen. Berlin 1898). — M. H. R a w i c z , Ola Hansson. „Przegląd P o lsk i”, 1900, t. 137. — J. K i e m e n - s i e w i c z o w a , Ruch literacki ostatniego dw u dziestolecia w Danii i Norwegii.
rzowi, który i dla Przybyszew skiego w drugiej części Zur Psychologie
des Individuums stanie się zw iastunem nowej atm osfery literackiej, no
wego typu odczuwania w ogóle. Jako m otto owego arty k u łu można by położyć późniejsze słowa Adolfa Nowaczyńskiego: „W spółczesny W erther szumi intelektualnie dość długo, zanim tężyzna młodego um ysłu przej dzie w apatię dojrzałego E uropejczyka” 18.
Wywód Krzywickiego pokazuje, dlaczego tak się stało. Punktem w yjścia jest dla niego porów nanie generacji Ibsena czy Björnsona z po koleniem Hanssona, z Młodą Skandynaw ią w ogóle. Ci pierw si są
malarzami m niej lub w ięcej rozległych zatargów życiow ych. Z w ykle bohater w ystępuje z pew nym i przekonaniam i lub dążnościam i uczuciow ym i, a życie w ypowiada m u o nie w alk ę [...]. Zgoła coś odm iennego przedstawia nam młode pokolenie. W szystko tutaj w ygląda inaczej, naw et forma, w jaką autor m yśl swoją układa — przew ażnie pam iętnikow a. Zamiast życia, ze starć w ysnuw ającego w ątek przedm iotowy, w ystęp uje przede w szystk im jednostka spowiadająca się ze stanów sw ojego „ja” fizycznego i d u ch o w eg o 19. >
Z kolei próba in terp retacji owej różnicy. Próba o znaczeniu central nym dla sposobu zrozumienia i sposobu oceny przez Krzywickiego no w ej, rodzącej się literatu ry jako zjawiska z dziedziny k u ltu ry społe czeństwa klasowego. Poprzez osobę i przykład Oli Hanssona sięga ta interpretacja o wiele dalej:
pokolenie stare jest dzieckiem tych czasów, kiedy m ieszczaństw o i zam ożniejsze drobnom ieszczaństwo w alczyły na p ółw yspie o sw oją dzisiejszą synekurę spo łeczną i gorzały jeszcze różnym i ideam i. Spośród tych w arstw w yszli ci auto rzy [...]. Tym czasem rozwój podąża dalej. Spośród w arstw niższych w ydobyw ają się ludzie, których otoczenie od kolebki było skąpe w zdarzenia lub którzy
„A teneum ”, 1901, t. 2. Rozprawy K otarbińskiego i M atuszewskiego zostały w y wołane polskim przekładem H a n s s o n a Młodej S k a n d y n a w ii (Warszawa 1893; głów ne recenzje: Р. С h [m i e 1 o w s к i] w: „W ędrowiec”, 1893, s. 207. — W. В u - g i e l w: „Prawda”, 1894, nr 31. — I. S u e s s e r w: „Przegląd T ygodniow y”, 1894, s. 102).
Jeżeli dodać, że na parę lat przed „Życiem ” krakowskim , które za redakcji Przybyszew skiego opublikowało przekłady szkiców o Poem, Barbey d ’A u revilly’m oraz N o w y problem at serca (1898, s. 255—259), teksty H anssona krążyły po czaso pismach polskich, m iędzy legendy należy w łożyć m niem anie, jakoby dopiero Przy byszew ski wprowadził go do Polski. Gromada wprowadzających była znacznie szersza i jako jeden z najpierw szych należy do niej K r z y w i c k i . W spomniane przekłady to: Sen sitiva amorosa („Przegląd Poznański”, 1894, nry 12—15), Böcklin („Przegląd Poznański”, 1895, nry 26—27, oraz „Tydzień”, 1897, s. 357—358, 367—368, 381—383), K r y t y k a („K rytyka”, 1896, s. 319—325), B e zd o m n y („Przegląd Poznański”, 1896, nry 1—4). Ostatnim ogniw em tego zainteresow ania będzie dokonany przez S. L a c k a przekład J a sn o w id zó w i w r ó ż b itó w (Warszawa 1905).
18 A. N o w a c z y ń s k i - N e u w e r t , Anarchia literacka w Niemczech. (S t u
diu m pesym istyczne). „A teneum ”, 1899, t. 3, z. 2, s. 206.
z w yższych zostali w yrzuceni, zanim poznali życie. Ukazują się w ykolejeni na w ielką skalę, déclassés, że użyjemy niesw ojskiego wyrażenia. Głodzący się proletariusz um ysłow y, m łody pustelnik w sam otności analizujący siebie — oto m ateriał now ego pokolenia. Otoczenie m łodych głów , którym czaszkę roz sadza naw ał idei — to są jedyni znajomi, a tow arzystw o owo nie da znajo m ości życia, zwłaszcza że składa się ono jeszcze nie z ludzi, ale młodzieńców. M onografie psychiatryczne wynagradzają ten brak. Sam Hansson jest dziec kiem w łościańskim , które w ychow ało się w ciasnej sferze zagrody chłopskiej, prawdopodobnie w cześnie z nią zerwało związek, a w uniw ersytecie żyło sa m otnie lub w gw arnej w ym ianie zdań — ponad w arstw am i, tj. poza życiem, oderwane od stanu w łościańskiego, nie przyswojone przez in n y 20.
Próg prowadzący do europejskiej literatu ry m odernistycznej prze kroczył Krzywicki na identycznym , co Przybyszewski, przykładzie lite rackim : Ola Hansson. Lecz jakże inaczej! Dla Przybyszewskiego Hans son był po prostu wzorem do bezkrytycznego i wyznawczego rozpo wszechnienia, do narzucenia innym problem atyki i stylu odczuwania szwedzkiego pisarza. Dla Krzywickiego jest to obiekt do zbadania w trybie analizy m arksistowskiej. Znakom ity socjolog z żadnym z pod ówczas piszących krytyków polskich nie daje się zestawić, ponieważ analizując indyw idualny przypadek Hanssona rozpatruje on pewne ge neralne zjawisko, które ten przypadek wywołało. Hansson, chociaż syn chłopski, jest wyobcowany, oderwany od społeczeństwa, a uczony od powiada na pytanie, dlaczego tak się mogło stać mimo m etryki spo łecznej pisarza, k tó ra zdawała się usuwać to niebezpieczeństwo. Nie ma gotowego schem atu socjologicznego, który by przed tym chronił; ist nieje zjawisko społeczne, w tym w ypadku szczególnie paradoksalnie przebiegające.
Ludw ik Krzywicki dostrzega proces alienacji społecznej i dlatego odm iennie i samodzielnie przekracza próg literatu ry modernistycznej.
3
,,Dwa lata niespełna, a jakaż różnica olbrzym ia!”
Różnica wobec literackiej atm osfery W arszawy znanej Krzywickiemu sprzed w yjazdu za granicę, lecz nie wobec tego, co poznał on w Berlinie. Wobec tego doświadczenia i treści, k tórym i przez owe dw a lata za pełniła się jego biografia intelektualna, od razu go przysposobiły do przeniesienia na g ru n t polski związanych z nim i narzędzi in terp reta cyjnych.
„Andere Vögel, andere Lieder!” Niewiele później od publikacji Naszego nietzscheanizmu tym i słowami rozpoczął Krzywicki rozprawę „Najmłodsi,,. Pokusił się w niej o syntetyczną charakterystykę młodego
pokolenia literackiego, czerpiąc do niej sporo motywów z niedawnych rozważań o pisarzach skandynaw skich.
Andere Vögel, andere Lieder! Bo do przybytku ojczystej literatury po
czyna pukać nowa generacja i dość energicznie dopominać się o prawo za brania głosu [...]. Z góry m usim y powiedzieć, że najm łodsi w ystęp ują z ob liczem nader wyraźnym . Pokolenie sprzed lat dwudziestu oddychało um iło w aniem trzeźwego życia, w niosło zapał do ścisłej w iedzy, w praktyce zaś teorię szarego, nieustającego czynu. Pesym izm ów tam nie było, organizm y trys kały zdrowiem [...] w stępująca obecnie w szranki piśm iennicze generacja by najm niej nie przedstawia jakichś nie odcyfrow anych znaków zapytania — m ówię o tych, którzy nie są spóźnioną falą przeszłych pokoleń. Naukę nie bardzo ona poważa, za mało ma w sobie narkotyku; filozofię uw ielbia, lecz taką, która niby fata -m organa w ód i drzew ściele się nad spieczoną wydm ą piasków. I na inne pola życia spogląda z obojętnością, niekiedy zaś ze w strę tem, o ile one nie zaświecą błędnym ognikiem efektow nego św iatła. Ale za to jest przesiąknięta estetyką aż do szpiku k o ś c i21.
W odcyfrowaniu owych znaków zapytania okazały się Krzywickiem u pomocne zarówno zainteresow ania czujnego obserw atora współczesności, ja k wiedza etnologa i folklorysty. R ezultaty poszukiwania nowych sy gnałów ku ltu ry poprzez jej znaki ujaw nione w piśmiennictwie przed staw im y łącznie, a nie poprzez rozpatrzenie poszczególnych artykułów . Łącznie — pam iętając wszakże, że najwcześniejszym takim znakiem polskiego pochodzenia stał się dla Krzywickiego na parę lat przed swym przybyciem do K rakowa — Stanisław Przybyszewski.
W stępne ogniwo rozważań uczonego, ogniwo nie związane jeszcze bezpośrednio z modernizmem, stanow ią jego obserwacje dotyczące m iej sca sztuki, kultury i prasy w świecie i stosunkach kapitalistycznych. Takie zagadnienia, jak m erkanty lizać ja prasy, jak uzależnienie finan sowe artystów, jak tow arow y ch arak ter w ytworów ku ltu ry i sztuki, ja k mechanizacja i standaryzacja otoczenia cywilizacyjnego człowieka współczesnego podpadły pod jego b y strą uwagę 22. Z czasem, kiedy Ze non Przesm ycki'ogłosił w „Chim erze” (1901) A d leones Norwida, K rzy wicki natychm iast dostrzegł sens tej noweli i przytoczył jej treść, za opatrzywszy taką konkluzją:
Obrazek ten jędrny Cypriana Norwida w ypływ a w wyobraźni mojej, gdy zastanawiam się nad oddziaływ aniem życia na twórczość artystyczną i w ogóle umysłową.
21 K. R. Z у w i с к i, „Najm łodsi”. „Praw da”, 1894, nr 16, s. 187 (fragment pom inięty w WO). Pisząc M odernizm polski w ypow iedzi tej nie dostrzegłem i nie zacytowałem . Na tle r. 1894 było to jedno z pierw szych lub bodaj pierwsze sy n tetyczne i obiektyw ne ujęcie fizjonom ii now ego pokolenia.
22 Jest to artykuł K a pitalizm w sztuce i nauce („Prawda”, 1891, nr 41) oraz cyk l artykułów Kapitalizm a d zie n n ik a rstw o („Praw da”, 1891, nry 42—47). U for m ow ał z nich K rzywicki w stępną partię tom u WO (s. 1—50).
Dzieła artysty i m yśliciela stały się towarem pospolitym, który, jak w szel ki inny produkt, m usi uw zględnić życzenia spożywców. [WO 205] 23
W śród analizowanych przez uczonego skutków duchowych kapita lizm u socjolog w ielokrotnie zwraca uwagę na zagadnienie tandety: intelektualnej, artystycznej, filozoficznej (WO 45, 64). Ze szczególną pasją uderzał K rzywicki w okaz ludzki, jaki nazywał „filozofującym blagierem ” (WO 48). To jego rzetelna i ogromna wiedza buntow ała się przeciwko jej obracaniu w liczmany, kiedy pisał:
Plutokracja, która nadaje ton życiu dzisiejszem u, przyozdabia swoje sa lony w edług śm iesznej recepty: dziś nabyw a meble jednego stylu, jutro — odm ienne, do nich dokupi posążek lub obraz. Powstaje Pociejów stylów , który św iadczy o kieszeni w łaściciela, ale nie o jego smaku. Mędrek filozofu jący tak samo gromadzi w sw oim mózgu skarby w iedzy: tam coś zasłyszał, ówdzie coś przeczytał. [WO 48—49]
Na m arginesie owego ataku na tandetę kapitalistyczną K rzywicki rozw ija związane z nią dwa motywy. Znał on z autopsji Stany Zjedno czone. Za Oceanem uderzyła go spowodowana przez kapitalizm szpetota otoczenia cywilizacyjnego człowieka. Zjawisko dostrzeżone trafnie — ko niec w ieku XIX był w yjątkow o niedbały, jeśli mowa o podobnym oto czeniu; w kład inw estycyjny kapitalisty ograniczał się do tego wyłącznie,
co konieczne było ze względu na zysk. Stąd obserwacja sugestyw na i przenikliw a:
Zw iedzając Stany Zjednoczone i przyglądając się ich kulturze, która tw o rzyła się niem al w yłącznie pod działaniem potęg w łaściw ych naszej epoce, uśw iadam iałem sobie tę w ielką prawdę, że industrializm a piękno nie są rze czami w spółrzędnym i i być naw et nie mogą [...].
Tam, nad m leczną kotłow iną wodospadu, rozsiadły się olbrzymie a brudne kazam aty, odrapane i poszczerbione, now e jeszcze i młode, a już rudery. K łęby dymu parskały z kom inów i k łębiły się pasmem czarnych obłoków nad śn ież
nym obrusem rzeki, sadzą pokryw ały krzaki i b luźniły przyrodzie. Szły rzę dy domków, opuszczonych, acz zam ieszkałych, a dokoła nich nie czuć było troskliw ej ręki, która otoczyłaby je kobiercam i zieleni. Z kazam atów w go dzinie południowej w ylęgały tłum y brudne, zmęczone, z gestam i m ów iącym i o znużeniu. Rudery architektoniczne i rudery ludzkie! [WO 235—236]24
23 Nie m niej ciekawa jest analiza dorobku Rodziew iczówny jako dostarczy cielki łatw izny, a samej autorki — jako ofiary domagających się owej łatw izny polskich spożyw ców książek (WO 37).
24 Obserwacje podobne powtarzają się w ielokrotnie w książce Za A tla n tyk ie m . Na gruncie o w iele m łodszego i z żyw iołow ym pośpiechem rosnącego kapitalizm u p ółnocnoam erykańskiego podróżnik-socjolog w idział w tym raczej nieuniknioną chorobę w zrostu (s. 27): „Bronsville jest niew ykończonym m iastem , podobnie jak cały związek północnoam erykański niew ykończoną kulturą, która nie ma czasu załatw ić jednych spraw, gdy inne już żądają rozstrzygnięcia”.
Drugi motyw ataku na kulturow e skutki industrializacji i kapita lizmu jest jeszcze bardziej interesujący. Dotyczy on m iasta, urbanizm u i ich związków z pesymizmem m odernistycznym . Bardziej interesujący jest także dlatego, że zbudowany został w znacznym stopniu ze składni ków literackich i prowadzi też do konsekw encji tego typu. Sam K rzy wicki poddaje za V erhaerenem hasło — villes tentaculaires; za osnowę swoich rozważań o mieście jako tw orze sztuki w sensie ,,zerwania z wzorami bezpośrednimi przyrody” (WO 251) bierze on A rebours Huysmansa. Konsekwencje literackie dotyczą ówczesnej twórczości pro zaicznej polskiej. W ystępują u Krzywickiego skojarzenia i całe ustępy, które mogłyby się znaleźć w R eym onta Ziemi obiecanej czy rozdziałach
Ludzi bezdomnych umieszczonych w Zagłębiu Dąbrowskim. W ystępują
też takie, bodaj liczniejsze stronice, które stanow ią coś niby przygryw kę do Próchna, do Berentowej wizji m iasta-potw ora (WO 250—262).
Te powiązania stały się nadto dla Krzywickiego instrum entem in te r pretacyjnym w stosunku do modernizmu. Aż całą stronicę należy w tym celu przytoczyć, zwłaszcza że jej au to r zdawał sobie sprawę, iż nie tyle podaje sprawdzony dowód, ile b uduje sugestyw ną m etaforę krytyczną:
Otóż gdy mam przed sobą estetyzm „przedziwnych w o n i” i „nagiego prze pychu” i owe hasła sztuki bez p ierw iastków uczucia społecznego, sym bolizm y i inne „izmy”, „nastroje” i piękno d źw ięk ów słow nych bez skojarzeń logicz nych, sztychy w lin ii bez proporcji, bez naturalności barw i logiki zesta wień, w wyobraźni mojej wynurza się w ielk ie m iasto. A na tym tle m urów i kurzu przesuwają się
ci m łodzieńcy św iata m ieszczańskiego, na staw kę w kostki kładący życie swoje i pozbawieni w szelkiej w iary i zapału;
i owe podłe seciny, których Bóg nie zechce i czart odrzuci;
i znużeni potępieńcy, i katorżnicy pracy um ysłow ej, którzy by ot! w y ciągnęli się na bruku, ażeby tam jak zbiedzona szkapa w yzionąć ducha;
i n ie-do-m ężczyźni z w szeteczeń stw em cerebracji m ózgowej, i kobiety w ukrytym obłędzie bachantki [...].
Tak, m oderniści mają słuszność, gdy twierdzą, że ich poezja i m alarstw o zw iastują nowy okres w sztuce. W łaściwa nazwa tego okresu to okres sztuki w i e l k o m i e j s k i e j . Gdyby mi kazano udowodnić to założenie, .m oże zn a lazłbym się w trudnym położeniu, choć czuję jego prawdziw ość całą swoją istotą: obraz ciągnącej grom ady m odernistów a jednostajnych zrębów w ie l kom iejskich w im aginacji mojej tworzą całość nierozłączną. [WO 265]25
25 Powtarzająca się u K rzyw ickiego teza o w ielkom iejsk im konglom eracie n a pełnionym olbrzymią gromadą jednostek, których nic ze sobą nie łączy, m iała długi żyw ot jako punkt w yjścia poglądów na tem at dekadencji kultury. Rzecz oczywista, że stanowisko id eow o-polityczne K rzywickiego, który w idział społeczną i rew olucyjną drogę w yjścia z owego stanu rzeczy; że, dalej, widoczne u niego ograniczenia owej analizy do etapu f in - d e - siè c le’u nie pozw alają na to, ażeby ten dalszy ciąg w spom nianej tezy przedstawiać jako konsekw encję jego poglądów. Wizja w ielkom iejskiego organizmu, a w nim rozproszkowanego tłum u, stanow i
K tórędy od tych tw ierdzeń prow adziła u Krzywickiego droga do zro zum ienia buntu m odernistycznego, do zrozum ienia przyczyn i podstaw owego buntu? Stosunek jego do nasuw ających się nowych zjawisk literackich nie był prosty. Ani nie można go u jąć w kategoriach zwykłej aprobaty, kiedy o m odernistach i m odernizm ie pisał ze zrozumieniem i zaciekawieniem. Ani też nie daje się ująć jako całkowite potępienie, kiedy K rzywicki poczuł się zawiedzionym w swoich oczekiwaniach i w sposób negatyw ny zaczął oceniać rezu ltaty polskiego dekadentyzm u. Zarówno kiedy częściowo aprobował, jak w tedy, kiedy przeważnie po tępiał, w jego stosunku do lite ratu ry m odernistycznej brzm iał ton rze telnego zainteresow ania i poczucie pewnego sojusznictwa.
Tak więc K rzyw icki daw ał modernizmowi swoją aprobatę, póki to stanowisko było w ynikiem pro testu przeciw ko pozycji sztuki i człowieka w świecie kapitalistycznym . Widać to przede wszystkim w obydwu a rty kułach o Przybyszew skim . Pochodzą one z okresu berlińskiego i w sto sunku do wypowiedzi n a tem at Ibsena i Hanssona stanowią krok dalej, jeszcze bliżej modernizmu.
Tandeta zapanowała w szędzie; zam iast bohaterów Carlyle’a histeryczni nadludzie w teorii, a w praktyce blagierzy i x szarlatani szukający poklasku; zam iast kultu siły k ult powodzenia, tj. pobieranych dochodów [...]. W takich warunkach naw et najsilniej łaknący użycia ustrój nerw ow y, z najw iększą zdolnością uniknięcia przesytu, zaczyna uczuw ać odrazę, cierpieć na w ew n ętrz ną próżnię i marzyć o wyzbyciu, się sw ojego „Ja”. Przed w szystkim i tym i w y kolejonym i, z niedosytu i przesytu, przed w szystk im i tym i okazami rodu ludzkiego, posiadającym i św iadom ość sw ojego „Ja”, w ysuw a się w całym p o wabie Nirw ana — bezosobista, beznam iętna, bez przesytu i niedosytu, bez tandety i b la g i2fi.
Tak, to napraw dę Krzywicki, a nie k tóryś z literackich wyznawców owoczesnych now inek filozoficznych. Ale aprobata jego dla b u ntu mo dernistycznego nie sięgała dalej aniżeli podobne upraw nienie postawy młodych. Już przy sposobności Oli Hanssona wskazało się, jakie to zja wisko społeczne K rzywicki przyjm uje i analizuje jako podłoże owej postawy. Chociaż nie użył on powszechnie dzisiaj krążącego term inu, jeden z w ażnych m otyw ów ogólnej dekadencji każdego etapu kultury w Untergang
des Abendlandes O. S p e n g l e r a. Zob. A. R o g a l s k i , Dramat naszego czasu.
Warszawa 1959, s. 60: „Na końcu procesu życiow ego w szelkiej kultury stoi k a m ienny kolos, »metropolia«, sym bol bezduszności, m artwego racjonalizm u. W tym szaleńczo w zrastającym konglom eracie koszarów czynszow ych i bloków m ieszkal nych pędzi nędzny żywot bezkształtna, lotna, pozbawiona naturalnego zw iązku z ziem ią, z przyrodą, masa ludzka, masa duchow ych nom adów ”.
26 K. R. Z., Lite ratu ra niemiecka. Stan. P r z y b y s z e w s k i : „Zur Psychologie des
I n dividu u m s”. 1. Chopin und Nietzsche. 2. Ola Hansson. „Prawda”, 1893, nr 17,
przedmiotem analizy uczynił zjawisko a l i e n a c j i 27. Z jednej strony, przedstawiał on bowiem objawy fetyszyzacji tworów m aterialnych, z drugiej — oderwanie się człowieka od nich, zerw anie więzi między światem istniejących w ytw orów człowieka a zespołem jego czynności.
Zatem, chociaż bez użycia term inu alienacja, poprzez zjawisko alie nacji społecznej Krzywicki w yjaśnia postaw ę modernistów. Tłumaczy ich dążność do programowego zerwania kontaktów zbiorowych, do auto analizy, do samotnictwa. I w ty m zakresie, w jakim znajduje on w obja wach m odernistycznych potw ierdzenie swoich założeń, interesują go one, a naw et traktow ane są n a praw ach sojusznika. Nie .trudno dostrzec, przeciw komu to sojusznik: przeciw społeczeństwu burżuazyjnem u, jego fałszywej moralności, tandecie w dziedzinie kultury.
Na potwierdzenie, że chodzi K rzywickiem u o alienację społeczną, weźmy z łańcucha wielu podobnych taki uryw ek:
Maszyny, magazyny, koleje, parki, m acierz-ziem ia, kopalnie — w szystkie te rzeczy żyją, czują i niem al m ówią, mają swoje zachcianki i nam iętności, rozstawiają sidła.
I w łaśnie to obdarzanie życiem produktów ręki ludzkiej i w arsztatów jej działalności sprawia, że w e w spom nieniach, które spoczywają tam w po kładach mózgu naszego, nie ma istot im iennych, tylko podłoże rzeczowe;
27 Trudno odpowiedzieć, kied y sam term in „alienacja” począł się pojaw iać w polskiej term inologii filozoficznej. Rozpoczynający się ukazywać od r. 1900
Słow n ik W arszawski zupełnie go nie zna. Co gorsza, Sło wnik ję z y k a polskiego,
pod redakcją W. D o r o s z e w s k i e g o , hasła alienacja, ałienować zna tylko jako zaginione w obecnej polszczyźnie term iny prawno-gospodarcze z XVIII w ieku. Omawiany termin w yw odzi się z pism filozoficznych m łodego M a r k s a , ale nie drogą bezpośrednią. Stanow i m ianow icie polskie przyswojenie językow e fran cuskiego aliénation, jako odpow iednika najczęściej u Marksa w ystępującego zw ro tu Entfremdung. Przjrsw ojenie przez to tak powszechne dzisiaj, poniew aż bardzo łatw o urabiać od niego w yrazy pochodne: „ałienow ać”, alienacyjny”, „w yalieno w a ć” etc. „A lienacja” w m arksistow skim znaczeniu tego term inu w stąpiła aż do poezji, w ięc chyba powinna w stąpić do słowników. Dowodem — w iersz M. G r z e ś - c z a k a pod tym tytułem („Fakty i M yśli”, 1962, nr 22):
U źródła znalazł się drobinką Kamień to przyjął bez szemrania
Potem posadził w sobie drzewo P ow ietrze b yło dobre liściom
Od w łosów czytał się diam entem Gwiazdy pobladły i odeszły
Lecz był tak dobrze w ychow any Że nie pow iedział ani słowa
I gdy odnalazł się w płomieniu Cień mu płochliw ą b ył żałobą
nie ma osobistości, tylko schematy; nie ma duszy zindyw idualizow anej, tylko języki lub m ięśnie, dodane do hali lub ziem i, lub innej rzeczy. [WO 187—188] 28
A teraz poprzez alienację prowadząca droga do sztuki nowoczesnej. K rzywicki w tym m iejscu posłużył się analogią etnologiczną, która jeszcze nieraz okaże się dla niego pożyteczna w stosunku do m oder nistów. O ile uprzednio podawane składniki poglądów Krzywickiego zdają się stanowić jego własność indyw idualną, rzecz jasna, że w ynika jącą z m aterializm u dziejowego jako podstaw y światopoglądowej i m eto dologicznej, to tego rodzaju analogię etnologiczną bądź antropologiczną spotykam y także u innych obserw atorów modernizmu. Ci spośród nich, u których silna była trad y cja naukowości pozytywistycznej, ów nowy prąd, tak wysoce irracjonalny, starali się oswoić metodami racjonalno- -naukowymi. Jan Ludw ik Popławski w szkicu O 'modernistach (1899) ich pojawienie starał się w yjaśnić przez analogię z takim i etapam i daw niej szej historii ludzkości, kiedy dokonyw ał się zalew ku ltu ry przez b ar barzyńców 29. A leksander Świętochowski twórczość poetycką w ogóle tłum aczył jako relik t pierwotnego an im izm u 30.
Zgodnie z tym Krzywicki parokrotnie kreśli obraz jednostki żyjącej w gromadzie, zespolonej z nią w pracy i zabawie. Taką gromadą bez alienacji i wyosobnienia będzie dlań zarówno zespół społeczny całko wicie prym ityw ny, jak chłop polski, jak miasteczko żyjące swym u re gulowanym i wspólnie dzielonym życiem. I od tej obserwacji wychodząc ustaw ia on kontrast:
w łaśnie w takim kierunku, od gw arnego odpustu km otrów w m ałym m ia steczku do błąkających się w sm ętnej analizie sam otników, znużonych ży ciem, n iesie dusze ludzkie potok dziejow y. Zam iast grup solidarnych p o wstają proste atomy: w ęzły rodzinne pryskają, pobratym stwo barbarzyńskie, w zm acniane w zajem nym w ypiciem krwi, zam ienia się na przelotną znajomość z w iększych lub m niejszych kierm aszów flirtu, ten i ów spotykając się co dziennie z ludźm i żyje w gruncie rzeczy niby pustelnik [...]. I gdybyśm y psotną ręką rozrzucili m rowisko na w szystk ie strony i stargali na zaw sze tę nić solidarności, jaka łączy m rówkę z m rówką, naówczas biedne stw o rzenia skarżyłyby się podobnie i u tysk iw ały taką samą podm iotową liryką, w yzn aw ały taki sam filozoficzny pesym izm i może przy w zajem nym spo tkaniu tak samo pozow ałyby i gryzły się żądłem d o cin k u 31.
W yjaśnienie, jak zawsze pod piórem Krzywickiego, sięga daleko, bo aż do obyczajów dyskusyjnych środowiska artystycznego. To żądło docinków zapuszczają w partnerów m rów ki literackie i m alarskie, usa dzone w kaw iarni, przy nie kończącej się dyskusji.
28 Por. także WO 138, 159, 182, 185— 186, 227.
29 J. L. P o p ł a w s k i , Szkice literackie i n aukowe. Warszawa 1910, s. 162— 188. 30 A. Ś w i ę t o c h o w s k i , Poeta jako człow iek p ierw otn y. Warszawa 1896.
4
Genezę społeczną nowych prądów pojął więc K rzyw icki jako rezultat atomizacji grup ludzkich, jako w ynik w yosobnienia jednostki w ich obrębie. Odpowiedzialnymi za cały ten proces uczynił w arunki życia owej jednostki w ustroju kapitalistycznym . Stąd aprobata, w swojej treści ideowej ograniczona, lecz całkiem daleko sięgająca w zamierzonej przez uczonego treści poznawczej: „Domy dla obłąkanych są archiwum socjologicznym, gdzie najlepiej można badać w pływ y otoczenia na na tu rę ludzką” (WO 131). K rzyw icki byw ał pierw szorzędnym stylistą i zdanie to brzm i przecież jak św ietny i paradoksalny aforyzm.
To znów powiadał on w prost: „oo do mnie, pozbyłem się przesądów i pogardy, z jakim i filister spogląda na morfinistów , samobójców, po- chłaniaczów absyntu. Spotkawszy kogoś z nich, raczej czuję chęć uściśnięcia ich dłoni” 32.
Tak pojęta geneza społeczna nadaw ała sym ptom om ewolucji k u ltu ralnej przynoszonym przez m odernistów piętno pew nej konieczności roz wojowej. Młodą Polskę, a ściślej i dokładniej m odernizm, w ten sposób Krzywicki pojmował: jako z j a w i s k o k o n i e c z n e , ale zjawisko s k a z a n e n i e u c h r o n n i e n a p r z e m i n i ę c i e . Ta część jego analizy w niejednym przypom ina tezy i sposób argum entacji Wacława Nałkowskiego w studium Forpoczty ewolucji psychicznej i troglodyci33. Ale w tow arzystw ie m łodych literatów m odernistycznych Nałkowski с wiele dalej się zagalopował w obronie „typów ew olucyjnych”, co pod jego piórem oznaczało po prostu rozproszone m odernistyczne mrówki.
W ramach zjawiska koniecznego oraz na podstawie analogii etnolo gicznej próbow ał K rzywicki w ytłum aczyć naw et takie zjawisko, jak autoanalityczna i spowiednicza nam iętność młodego pokolenia. Analogia była tak odległa i tak ryzykow na, że pozostaje z niej tylko śmiała m e tafora intelektualna, a nie w yjaśnienie prawdziwie naukowe. Ale z cze góż, jak nie z podobnych m etafor, składa się często tok dowodzenia właściwy krytykow i literackiem u? Krzywicki byw ał zarówno pierwszo rzędnym stylistą, jak k ry ty k iem spraw nym w operowaniu podobnym tokiem.
Tak zaś przedstaw ia się zapowiedziana analogia:
Zawsze i w szędzie istota ludzka szukała w yjścia z tego położenia: w hor dzie australskiej dziki, który jeszcze nie zdobył się na pustkę w ew nętrzną — jest ona owocem rozatomizowanej społeczności — opowiada swoje błędy przed m iotowo przed zebranym i w spółplem ieńcam i; gdzie indziej dokonywa ona
32 K. R. 2., Literatu ra niemiecka. Stan. P rzy b y sze w sk i: „Zur Psychologie des
In dividu u m s”, s. 197.
33 Forpoczty. Książka zbiorowa napisana przez W. N a ł k o w s k i e g o , M. K o m o r n i c k ą i C. J e l l e n t ę . L w ów 1895, s. 5—50.
tego przed specjalnym i osobami, wreszcie obecnie, o ile jest niezależną, w ybucha analizą drukowaną [...]. A kiedy m yślim y o tej ciżbie atom ów spo łecznych z nieodzow ną w ew nętrzną analizą, z nadmierną w ybujałością „in dyw idu alności”, nie możemy jej sobie wyobrazić bez istnienia pewnej liczby znachorów duchow ych, w ysłuchujących owej analizy i um iejących tę lub inną ranę w ew nętrzną usunąć hum anitarnym lekiem dobranego słowa. I gdyby tacy spow iednicy istn ieli, nie ulega w ątpliw ości, że liczba utw orów, w k tó rych w ynurza się analizująca jaźń, byłaby m niejszą. Ażeby o tym się prze konać, nie potrzebujem y daleko wodzić okiem. Parę utworów najm łodszego sw ojskiego pokolenia nosi aż nadto jaskrawe znamię, że są takim samym aktem spowiedzi przed bezim iennym tłum em czytelników [...] :'4.
H istoryk literatu ry pyta dzisiaj z ciekawością, jakie to — oprócz tekstów Przybyszewskiego — utw ory młodej generacji uznał Krzywicki za podobny ak t koniecznej spowiedzi. Z pisarzy skandynaw skich Am o-
rosa sensitiva i Parias, na nich K rzywicki oparł swoje rozważania o H ans-
sonie. Z kolei drukow any właśnie na łamach „P raw dy” przekład Głodu H a m su n a35. Do te j listy dochodzi jeszcze nazwisko A ugusta Strindberga.
Poświęcony Legendom tego pisarza arty k u ł to coś jak pożegnanie Krzywickiego z m odernizmem europejskim . Z jednej strony, pow tórzył on raz jeszcze swoją analizę typowej duszy modernistycznej. Tym śmie lej to uczynił, że Strindberga uw ażał za dużą indywidualność, za pisarza, k tó ry przetrw a, kiedy m iną mody literackie okresu. K rytyk obecny w socjologu nie pom ylił się w tej diagnozie. Z drugiej wszakże strony, bystro dostrzegł, że W erter europejskiej moderny przestaje już szumieć i chyli głowę w stronę fideizmu i w stronę rom antyzm u. To ostatnie postrzeżenie zasługuje, by je przytoczyć:
34 K. R. 2 y w i e k i , „N ajm łodsi”, s. 210.
33 K. R. Ż., Z Niemiec, s. 521: „Społeczeństwo ze sw oim i stosunkam i znikło i zostaje jedynie cierpiąca głód jednostka. Reszta postaci to tylko przydatki do owego »ja«, św iadkow ie męczarni, dekoracje teatraln e”. — Polska recepcja Ham suna przypada głów nie na dziesięciolecia 1900—1930, stąd w omawianym- okresie n iew iele jej św iadectw można przytoczyć. Pierw szym prawdopodobnie przekładem polskim H a m s u n a był szkic psychologiczny Na ławach N ew fou nd-
łandu („Myśl”, 1891, nr 11— 12). Ta sama tłum aczka, M. P o s n e r - G a r f e i n o -
w a, przełożyła z k olei Głód, publikow any w r. 1891 przez „Prawdę”, oraz Hazard („Prawda”, 1892). (Najdawniejsza wzm ianka o Głodzie — E d . D u t . , Rom ans
o głodzie. „Przegląd Tygodniow y”, 1890, s. 589.) Na w ydanie książkow e Głodu
trzeba było czekać aż do r. 1906 (Lwów. „Biblioteka Pow ieściow a K sięg a m i N arodow ej”. T. 3). Kilka czasopism podało obszerniejsze streszczenie odczytu Ham suna o ruchu literackim w Norw egii, ogłoszonego w paryskiej „Revue des R evu es” („Tydzień”, 1893, s. 410—412. — „W ędrowiec”, 1893, s. 841—842; 1894, s. 116—117); ponadto M. M u t e r m i l c h (Droga sztuki. „A teneum ”, 1901, s. 326— —333). — Ta dosyć nikła recepcja H am suna pozostaje w oczyw istej zgodzie z ch a rakterem jego pisarstw a, dalekim od m odernistycznej nastrojowości i liryzm u dziesięciolecia 1890— 1900.