• Nie Znaleziono Wyników

Krytyk - semantyk nieliteracki

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Krytyk - semantyk nieliteracki"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

Włodzimierz Bolecki

Krytyk - semantyk nieliteracki

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 4-5 (28-29), 95-107

(2)

W łodzim ierz Bolecki

Krytyk —

semantyk nieliteracki

Jeżeli napiszę o historiozofii Be­ ren ta, a rty k u ł mój zostanie n iech y bn ie odesłany w dom enę k ry ty czn oliterackich dowolności, jeśli zaś napiszę o fu n kcjach a k a p itu w prozie Schulza, pracy m ojej m ogą nie om inąć podejrzen ia o am bicje nauko­ wej dysertacji. J a k to jest, że gdy in te rp re tu ję metar- fizykę W itkacego, p a trz ą n a m n ie ja k n a Don K icho­ ta snującego się po tere n ac h całkow itej n iek o n tro lo- walności, a gdy rozw ażam aktualizację kodów ga­ tunkow ych w prozie M achejka, m ów ią: oto badacz, k tó ry jasno zakreśla poletko em pirii. A lbo ta k jesz­ cze: ja k to się dzieje, że gdy m ow a o innow acjach n a rra c y jn y c h i etycznych kom plikacjach poznania w pow ieściach Brezy, to w ypow iedzi te — n a w e t wówczas, gdy dotyczą tego sam ego u tw o ru — zdają się trak to w ać o realnościach ta k rad y k aln ie odm ien­ nych, że w zajem niesprow adzalnych?

W ty m m iejscu chciałbym złożyć deklarację. Uwagi, jakie poniżej sfo rm u łuję, n ie odpow iadają n a p y ta ­ n ia kto?, gdzie? i k ied y ? Nie n aw iązu ją bow iem do żadnych p rogram ow ych sform ułow ań teoretycznych czy krytyczn y ch , lecz do najczęściej sp oty k an y ch dziś p ra k ty c zn y c h działań m etaliteracłrich. S ą tylko hipo­

Don Kichot i badacz

(3)

Stary szlak dualizmu

tezą pew nego w y m iaru pow szechnej świadomości literackiej, p rób ą nazw ania założeń często nieśw iado­ m ie realizow anych lub po p ro stu przem ilczanych. G dyby p rzyjrzeć się baczniej zarzutom form ułow a­ nym obecnie przez k ry ty k ę pod adresem teorii lite­ ra tu ry , okazało by się, że najcięższym grzechem tej ostatniej je s t n ie ty le „w ąska specjalizacja lingw i­ styczna”, „niezrozum ialstw o” czy „herm etyczność term inologiczna” , lecz dostrzeganie w u tw orze lite ­ rackim ty lk o i w yłącznie „ s tru k tu r fo rm aln ych ” . Dla k ry ty k i — m ów i się — lite ra tu ra je st zawsze o czymś, p orusza problem y w ażkie i sp raw y k rw ią serdeczną zroszone, teo ria zaś w idzi w litera tu rz e jed y n ie przekształcenia językow e i środki form alne, s tru k tu ry w ielkie (lecz niegłębokie...) i anonim ow e — słowem, 'w idzi... sam ą siebie. T eoria to najd ziw n iej­ szy Bazyliszek, albow iem im dłużej przegląda się w lu strze lite ra tu ry , ty m m ocniej k rze p n ie od krw i, k tó rą pasożytniczo sp ija w trakcie sw ych teoretycz­ n y ch procedur... Jeśli zatem dostrzegam , jak zło k rą ­ ży n ad k on ty n en tam i utw orów , przybliżam się ku sensom isto tny m treści nieprzem ijalnych, jeśli zaś py tam o ew olucję s tru k tu r n a rracy jn y ch , poddaję się ułom nej nietrw ałości m etodologicznych m ód i ab ­ strakcji. Nie trz e b a zb y t długo w ytężać w zroku, by dostrzec, że powyższe rozróżnienie m iędzy k ry ty k ą a teo rią biegnie starym , p rze tarty m szlakiem oddzie­ lający m „treść” od literackiej „form y” . Ale — rzecz ciekaw a — podział te n dotyczy n ie ty lko świadomości literack iej ostro w yodrębniającej dw a sposoby m ó ­ w ienia o literaturze, lecz także w rz y n a się głęboko w rozum ienie ontologii u tw o ru literackiego. D ualiz­ m owi działań społecznych odpow iada — im m an entn ie przez n ie akceptow any — dualizm sam ej lite ra tu ry . Bezduszna teo ria — m ówi k ry ty k a — w y g nała z li­ te ra tu ry problem y jedy n ie ważne. Jestem ted y ich o sta tn ią obroną. Pochodniam i sw ych znaczeń roz­ św ietlam drogę dla treści, k tó re giną w m rokach fo r- m alistycznej obojętności. P ochylam się z tro sk ą nad

(4)

97 K R Y T Y K — S E M A N T Y K N IE L IT E R A C K I odchodzącym w niepam ięć głosem spraw iedliw ości w ym ierzan ej w idzialnem u św iatu. To ja słyszę jesz­ cze d e lik atn y ry tm serca serc, k tó ry gryzie mózgi, aby nie zarosły b łoną podłości. T eoretyczna reszta je s t m ilczeniem albo też pow ieścią (dla) idioty, głośną, w rzaskliw ą, a nic nie znaczącą. N ieśw iadom a k ry ty ­ k a — głosi z kolei teo ria — pom ija w swej naiw ności językow ość jed y n ie dostępną i sn u je w okół tekstów im p re sje n iespraw dzalne; nie w yczy tu je z utw orów , lecz w m aw ia w nie w łasne dom ysły szokujące fan ­ ta sty k ą nie kontrolow anej w yobraźni. G dy zatem jed ­ n a w hołub ieniu „ treści” dostrzega sw e społeczne posłannictw o, d ru g a tra k tu je je zaledw ie jako ułom ­ n ą konieczność szarodziennej w y m iany inform acji. Tam więc, gdzie pierw sza dostrzega siłę swej autono­ mii, d ru g a w idzi tylk o pielęgnow anie niem ocy. I tak ż y ją obok siebie, spoglądając je d n a n a drug ą ju ż to z pobłażaniem , ju ż to z wyniosłością, przypisując sobie naw zajem ju ż to n ieprzem ijalne, ju ż to chw ilo- trw ałe. A przecież u tw ó r literack i je s t zaw sze j e ­ d en — n ie m a w nim ani „stro n y treści”, ani „«trony fo rm y ” , ani cen tru m problem ów , ani też prow incji teorii... Co je st zatem przyczyną tego rozdw ojenia, k tó re odm ienność sposobów le k tu ry (i działań spo­ łecznych) uzasadnia także — choć nie w p ro st — roz­ dw ojeniem p rzedm iotu zainteresow ań?

N ietrud n o zauważyć, że bez specjalnych rozterek p rzyzn ajem y w ypow iedziom teoretycznym statu s n a ­ ukowości. J e s t nieom al tak, jak b y m iędzy „teoretycz­ n y m ” a „n aukow ym ” istn iała w pełni oczyw ista toż­ samość, przy czym jeśli dla Teorii naukow ość tra k ­ to w an a je s t jak o najm ocniejsze w sparcie, to dla k ry ­ tyk i jak o n ajsiln iejsze skrępow anie. P ierw sza pragnie w ięc z n a u k ą całkow itej identyfikacji, d ru ga zaś m aksym alnego od niej w yodrębnienia. Ale pierw sza nie utożsam ia się przecież z N au k ą Pow szechną, tylko z je d n ą z jej dyscyplin, k tó rej n a te re n ie jej przed­ m iotow ych zainteresow ań p rzy słu gu je moc nauko­ w ych asercji. K ry ty k a tak że nie ucieka przed nauko­

Siła czy niemoc?

(5)

98

Decydują kryteria, a nie teksty Tożsamość negatywna...

wością generalną, lecz przed określoną postacią tej ostatniej. Czując głęboką niechęć do lingw istycznych deklaracji, chętn ie opowie się — choćby połowicz­ nie — za in te rp re ta c jam i psycho- czy socjologiczny­ mi. N iem niej „naukow ość” okazu je się w relacji teo ria — k ry ty k a argum entem przesądzającym zaw­ sze o ważkości tej pierw szej. M ożna by rzec, że w y ­ powiedź teoretyczna zostaje nobilitow an a ze wzglę­ du n a aprioryczną styczność z N auką. Ale n ietru d n o zauważyć, że — w p rzy jęty m tu rozum ow aniu — nob ilitacja owa dokonuje się n ie ty le przez porów ­ nan ie w ypow iedzi lub ich funkcji, lecz przez k o n ­ frontację kryterió w , którym i są określone. „Jeśli jestem naukow a — głosi w ypow iedź teorety czna — to należy m n ie trak to w ać z resp ek tem niezależnie od tego, o czym kom u nik u ję, i pow ażniej od k r y ty c z n o ­ literackich dowolności, niezależnie od tego, co m ają do pow iedzenia” . W potocznej świadom ości opozycja m iędzy w ypow iedzią teorety czną a k ry ty czno literac­ ką jest łatw a do określenia. Od pierw szej w ym agać należy „ a p ara tu porządkującego” dyskurs, d ru g a zaś je st czystą im prow izacją, gdy pierw sza o piera się n a p recyzyjnych założeniach, to d ru g a z nonszalancją ich nie dostrzega... Ale ty m sam ym w ypow iedzi te są w yodręb n iane p rzy pomocy różnych kry teriów . W ypowiedź teoretyczna (naukow a) m usi spełnić określone w ym agania, m usi w ypełnić pew ną n orm ę „naukow ości” , k tó rej elem enty n ie ta k tru d n o w y ­ liczyć. W ypowiedź zaś krytycznoliteracka... nie speł­ n ia żadnych reguł, n ie m a bow iem żadnej N orm y, k tó rej spełnienie g w arantow ałoby statu s k ry tyczn o- literackości. Za w ypow iedź k ry ty czn o literack ą zostaje uznana nie ta, k tó ra spełnia określone k ry te ria k ry - tyczności, lecz ta, k tó ra nie spełnia n orm naukow ości (teorii lub h isto rii literatu ry ). J e s t w ięc tak, jak b y k ry ty k ę literack ą w yodrębniały n ie k ry te ria jej swoi­ stości, lecz n o rm y negatyw ne (antynorm y), odnoszone do w ypow iedzi pozakrytycznej. Tym sam ym k ry ty k a literack a sta je się także i ty m w szystkim , czem u n ie

(6)

90 K R Y T Y K — S E M A N T Y K N IE L I T E R A C K I dane je s t przecisnąć się przez w ąskie gardło „ n a u k o ­ wości” . Tw orzą więc tę k ry ty k ę zarów no odwieczni autochtoni, ja k i stada tek stó w o nieokreślonej ge­ nealogii. Spotkać m ożna w śród nich pokraczne recen - zenckie tw o rk i i n ien ag anne rozlew iska eru dy cy jny ch dom ysłów. W szystkie należą do rodziny krytyczno­ literack iej, poniew aż n ie je s t dane im należeć do żadnej inn ej. Obok tej tożsam ości n eg aty w nej m ożna w nich dostrzec tożsam ość p o zytyw ną: w szystkie do­ tyczą Treści — n ajb ardziej p odejrzanej i nieokreślo­ nej sfery literackiej faktyczności. Ich m niem ania n a ­ ru szają sedno literackiej czystości, ale n ie sposób odmówić im choćby okru szy n y racji. Są n ajd alszą z ostatnich arierg ard m ów ienia o literatu rze. Sw ą anachronicznością p o d k reślają tylko dalekosiężność teoretycznej aw angardy. O k u p u ją beznadziejnie (bez teoretycznej żywności, w ody i am unicji) bastiony św. Treści, choć uczono i choć w iadom o, że takow ych nie m a i nie będzie, a ty lk o być m oże są jeszcze po nich ślady w pożółkłych fiszkach zakurzonych katalogów m uzeum literackiej teoriośw iadom ości. S tatu s takich w ypow iedzi k ry ty czn y ch sta ł się nagle nieokreślony. Z jednej bow iem stro n y sens swego istn ien ia w idzą one w p o ru szan iu problem ów („treś­ ci”), z drugiej zaś — dla teorii ry gorystycznej — to, o czym mówią, nie m a w ogóle styczności z „literac- kością” . Tym sam ym więc, paradoksalnie, m ożna by sądzić, że k ry ty k a literack a — nie jest... literacka. Teoria rygorystyczna, w yodrębniw szy „literackość”, uczyniła z niej bow iem p rzedm iot badania dla sam ej siebie. T ak w ięc k ry ty k a, k tó ra nie chce badać ani w iernie rekonstruow ać, ani zgodnie opisyw ać — przedm iot swoich treściow ych niepokojów m usi uznać za uzurpato rsk i. M usi w ięc — ja k jej po d szep tują usta teorii — uznać sam ą siebie za „n alo t” in te rp re ­ ta c y jn y n a n iesk azitelny m porząd k u im m anencji każ­ dego dzieła. I zgadzać się ju ż odtąd, że je s t d e m ko­ niecznym i p rzem ijalnym , naru szen iem i pogwałce­ niem autonom ii literack iej czystości.

(7)

100

Zła tradycja

Braki teoretyczne

Dzisiejsze — w yw iedzione z p ra k ty k faktycznych! — przek o n an ia o pow innościach k ry ty k i i zadaniach teorii m ają je d n a k sw e uzasadn ien ia n ie ty lk o w spe­ cyfice społecznego fu nkcjonow ania obu ty p ó w dzia­ łalności, lecz tak że — ja k się zdaje — w h isto rii m y­ śli, k tó ra p rag n ęła być ściśle literacka. Z ła trad y cja k ryty czn y ch w ypraco w ań n a te m a t treści, k tó re a u ­ to r m iał n a m yśli, k ied y pisał, w iąże się przede w szystkim z p rak ty czn y m i realizacjam i in te rp re ta c ji k rytycznej pojm ow anej jako p ro b lem aty zowanie ludzkiego św iata. Nic dziwnego, że naiw ność biogra­ ficznych, socjo-genetycznych czy pseudofilozoficz- n ych spełnień tej szlachetnej in te n c ji w yw ołuje do dziś — od dziesiątków la t — odruch uzasadnionej niechęci. Toteż w szystkie przełom ow e dla wiedzy o lite ra tu rz e tek sty o świadom ości teoretycznej lub a rty k u ły ściśle teoretyczne pisane b y ły z in ten cją w y g n an ia „treści” z m ow y m etaliterackiej oraz p a n u ­ jących sposobów ich w y czytyw ania. Czyni to kon­ sek w en tnie cała aw ang ard a arty sty c z n a i teoretyczna początków naszego stulecia. Ale „treści” , k tó re p rze­ pędzali ze sztuki rosyjscy form aliści, P e ip er czy W it­ kacy, oznaczały konkretnego przeciw nika, ściśle określone w zory in te rp re ta c ji znaczeń literackich. Je d n ak że polem iczność ich arg u m en tacji rozw iała się z upływ em czasu, a dziś, jakże często, tam te sądy kojarzą się z narodzinam i m etodologicznego i form a- listycznego norm atyw izm u. W y g n a n y m z litera tu ry «treściom» nie zaproponowano innego teo retyczn ie sta tusu istnienia. A by pozbyć się kłopotliw ego upio­ ra, orzeczono, że „literackość” nie m a nic w spólnego z „treściow ością” i że obecność tej ostatniej je s t ty l­ ko naniesieniem n a u tw o ry norm h istorycznych lub podm iotow ych skłonności krytyków . Do dzisiaj p rze­ cież n ajm n iej opracow aną w stru k tu ralisty czn ej tr a ­ dycji krytycznoliterackiej — m im o znakom itych prac M ukarovskiego i Sław ińskiego — pozostaje p ro b le ­ m aty k a sem an ty k i i in te rp re ta c ji utw orów . Bo chyba tru d n o m arzyć o sztuce, szkołach czy teorii in te rp re ­

(8)

101 K R Y T Y K — S E M A N T Y K N IE L IT E R A C K I tacji — choć je s t to najczęstsza i n ieu n ik n io n a czyn­ ność h u m an isty czn a — jeśli b ra k je s t rozbudow anej teorii se m a n tyk i literackiej. Nie m ożna się bez niej obejść, bo znaczeniow ość u tw o ró w w ciska się do każ­ dej w ypow iedzi zw iązanej z lite ra tu rą .

Jednocześnie jed n a k zastęp u je się ją (sem antykę) zdaniam i o łatw ości przenoszenia ogólników scjen- tycznie w ypow iedzianych. N adaw ca koduje, odbiorca dekoduje, szum szumi, a P a n Bóg kule in te rp re ta ­ cyjne nosi — jakże często m yśli te s ta ją się o statnim słowem badacza odpowiedzialnego. D alej rozciąga się już m are tenebrarum , n a k tó re w p ły w a ją nieodpo­ w iedzialni szaleńcy k ry ty czn y ch zachcianek. O dkry­ cie, że historyczne realizacje in te rp re ta c y jn e pozosta­ ją z sobą w jaskraw ej niezgodzie, um ieściło odpo­ wiedź n a p y ta n ie o sensy u tw o ru poza jego „granicam i” . Z am iast teo rii znaczeniow ej s tru k tu ry dzieła literackiego w y stę p u ją koncepcje dopełnień se­ m antycznych. Mówi się o dziele o tw arty m w histo­ rii, tj. o jego kolejnych, chronologicznych aktu aliza­ cjach, lub o dziele o tw a rty m ze w zględu n a sw ą organizację sem antyczną. W ówczas dzieło chce być różnie dookreślone przez czytelników swojej synchro- nii. „D opełń m n ie tu oto — pow iada — albow iem jest po tem u czas i m iejsce. P ra g n ę tego i uznalję tw oje w a riacje” . J e s t to w ięc zaw sze ty p lek tu ry popraw nej, k tó ra w łasn ą popraw ność fu n d u je n a rozbieżnościach czytelniczych realizacji. Także teorie „fak tu literackiego” w y ja śn ia ją sem an tyk ę przez spo­ łeczne m echanizm y lek tu ry . W szystkie te odpowiedzi w ypełniają p ew ne obszary znaczeniow ej egzystencji dzieła, ale żad n a z n ich nie um ożliw ia odpowiedzi n a p y tan ia dotyczące reg u ł popraw nej in te rp re ta c ji zna­ czeń tek stu literackiego.

Różnice m iędzy zdaniam i (i zadaniam i) teorii i k ry ­ tyki literackiej, ta k ja k je tu przedstaw iam , świadczą o podejrzanym dziś statu sie istn ien ia sem antyki w teorii dzieła literackiego. Bo jeśli tw ierdzi się, że „literackość” te k stu i jego „znaczeniow ość” podlega­

Kłopoty z sem antyką

(9)

102

Gdzie jest treść pogrzebana?

ją dw u różnym typom działalności analitycznej (teo­ rety czn em u i krytycznem u), to zak łada się, że se­ m a n ty k a i literackość to dw a od rębne zagadnienia. P rz y okazji też uzn aje się, że w u tw o rze literackim istn ieje sfera absolutnej dowolności in te rp re ta c y jn ej, n a k tórej niechaj żeru je sobie k ry ty k a , zwłaszcza ta z recenzenckich pow ijaków , oraz sfe ra pozasem an- tycznej „literackości” w ym agająca ścisłej precyzji teoretycznych analiz. Jakk o lw iek b y śm y m yśleli o li­ te ra tu rz e teoretycznie pojm ow anej, zawsze jed n ak dojść m ożem y do tak ich oto p y tań : ja k to się dzieje, że w artości „literack ie” to jedno, a w artości poznaw ­ cze, etyczne, historiozoficzne itp. to drugie, chociaż w szy stk ie one zostały utrw alon e w te j sam ej m aterii słow nej. J a k w ięc je s t to możliwe, że afirm u jąc języko w o ść u tw o ru jako jed yn ą realność dostępną teoretycznej świadomości, uzn ajem y rów nocześnie, że tzw. treści św iatopoglądow e istn ieją jakoś zupełnie inaczej, poza utw orem , a w każdym razie nie w jego stru k tu rz e ję z y k o w e j? Czyżby zatem istniały one w lite ra tu rz e inaczej niż w jej języku i czyżby b y ły ko m u n ikow an e pozaw erbalnie, poza procesem le k tu ­ ry tek stu ? A może specyficznie rozum iem y języ k — a z jak ich powodów, to in n a spraw a — a także i ję­ zyk utw oru, i w konsekw encji sam ą „literackość” ? W zorem jej doskonałości pozostaje n ad al języ k poe­ tycki i nie od rzeczy będzie zauważyć, że najw cześ­ niejsze koncepcje „literackości” zw iązane b y ły z n a j­ ostrzejszą opozycją poezji i prozy. Stąd też dziś n ie ­ rzadko m ożna usłyszeć, że „literackość” lingw istycz­ nie rozum ian a je s t m ożliwa, ale... ty lk o w teo rii ję ­ zyka poetyckiego. W ypow iedzi n a rra c y jn e w y m y k a ją się jej swoistości i dlatego też m ożna się nie p rze j­ m ować — streszczając fab uły — powieściowością czy w yd u m an ą teoretycznie swoistością prozy lite ­ rackiej. Ow a swoistość litera c k a utw orów n a rra c y j­ ny ch — przy takiej in te rp re ta c ji pow szechnie pop u­ larn ej — okazuje się czystą n eu traln ością językow ą, ab stra k cy jn ą u k ład an k ą elem entów — p u stą g rą b ez­

(10)

103 K R Y T Y K — S E M A N T Y K N IE JL IT E R A C K 1 treściow ej, „form alisty czn ej” w yobraźni. N ietrudno sobie w yobrazić takie oto w yznanie. „Rzecz w tym , że języ k i m etoda k ry ty k a , trak tu jąceg o dzieło lite­ rackie w yłącznie jako s tru k tu rę językow ą odpow ied­ nio skom ponow aną i uporządkow aną, szw ankuje w te­ dy, kiedy staw iam y sobie p y tan ie o w artość utw oru, 0 przym io ty n a rra to ra , o właściwości św iatopoglądu bohatera, o m iejsce a u to ra w h isto rii i jego zw iązek z epoką. O pisyw anie u tw o ru literackiego tylko po­ przez b ad an ie w ew n ętrzn y ch układów i pow iązanych z nim i elem entów stanow iących o stru k tu rz e powieści czy w iersza n ie prow adzi bow iem do tego, co w k ry ­ tyce w y d aje się zarów no n ajb ard ziej tru d n e i odpo­ w iedzialne, ja k i n ajp o trzeb n iejsze: m ianow icie do definiow ania sądów o ty m , czy d any tek st je s t zły czy dobry, p rzy d atn y lub niepotrzebny, now atorski czy trad y cjo n aln y , h u m an istyczn y lu b ahum anistycz- n y ” . Ciąg dalszy i w nioski n ietru d n o przew idzieć. A le stało się n a p raw d ę coś bardzo dziwnego, bo w tym p an ujący m ty pie świadom ości literackiej językow ość (!) lite ra tu ry została p rzeciw staw iona w szystkim moż­ liw ym problem om h um anistycznym , k tó re przecież kom unikow ane są w lite ra tu rz e i poza n ią tylko 1 w yłącznie ję zy k ie m .

Być może fakt, że języ k (i jego lingw istyczne ba­ danie) kojarzy nam się tylko z opisyw aniem asem an- tycznych s tru k tu r, zw iązany je s t ze w spółczesną w iedzą o języku. Także i to, że sem an ty k a lingw i­ styczna um iera śm iercią n a tu ra ln ą n a progu zdania, nie pozostaje bez znaczenia dla w yobrażeń o języko­ w ych w łaściw ościach lite ra tu ry . Z arazem przecież to, ja k rozum iany je s t jęz y k (i znaczenia) w lingw istyce, decyduje o ich rozu m ien iu i in te rp re to w a n iu wszę­ dzie tam , gdzie z n a jd u ją zastosow anie m etody badań lingw istycznych. A n a u k a o lite ra tu rz e nie zn ajduje się tu n a szarym końcu. T ak w ięc lingw istyczna in te rp re ta c ja „literackości” („nastaw ienie na. znak”, „autonom izacja zn a k u ”, „sam ozw rotność kom u n ik atu językow ego” itp.) przy w o łu je zawsze określoną kon­

Dziwne prze­ ciw staw ienie

(11)

104

Kilka pytań

cepcję języka. Zrozum iałą dla w ąskiego g ron a bada­ czy, zbędną już dla grona czytelników k on su m u ją­ cych tylko owoce „literackości” .

Bardzo powoli zm ierzam do n azw ania spostrzeżeń sygnalizow anych od samego początku. Są one takie oto. P an u jąc a w pow szechnej świadom ości krytycznej (a także i teoretycznej) koncepcja „literackości” lite­ ra tu ry m a c h a ra k te r rad y k aln ie asem antyczny. Nie­ w ielu teo rety k ó w podkreśla — ja k J. Sław iński — że „poetyckość” to przede w szystkim m aksym alne nasycenie znaczeniam i. R ozum ienie „literackości” tylko jako eksponow anie znaku językow ego je s t też pew n ą jej in te rp re ta c ją — rażąco w ąską zwłaszcza w p rzy p ad k u prozy n a rra c y jn e j. Bo oto zapytać można, czy rzeczyw iście je s t tak, że fo rm uły um iesz­ czające n iered u ko w aln ą i n iep rzek ładaln ą swoistość lite ra tu ry w autonom izacji jej znaków są ostateczne i nie pozostaw iające ju ż nic do dopow iedzenia? Za­ pytać także m ożna — z ro zb rajającą naiw nością — czy znak językow y to tak a jed n o stk a elem entarna, poniżej której ju ż zejść niepodobna? Inaczej m ó­ w iąc — czy znak językow y zrozum iały je s t — jako podstaw ow y elem en t określający „literackość” — sam przez się i bez reszty ? W ątpliw ości tu sygnalizow ane m a ją tak ą argum entację. Żadna teo ria lingw istyczna nie upow ażnia do tra k to w a n ia znaku językow ego ja ­ ko cząstki w yizolow anej. Z nak je st więc zawsze całością złożoną z nośnika m aterialnego i znaczenia. „Literackość” zatem rozum iana jako autonom izacja czy eksponow anie zn a ku m usi także oznaczać autonom izację i eksponow anie znaczenia. K rótko m ówiąc, „nastaw ienie n a zn ak” m ożna sensow nie in terp reto w ać jak o „nastaw ienie n a znaczenie” . W ta ­ kim rozum ieniu w szelka koncepcja „literackości” okazuje się sk ra jn ie sem antyczna. N ieredukow alną i n iep rzek ład aln ą sw oistością lite ra tu ry sta ją się je j znaczenia. A poniew aż nie są one zawieszone w próż­ ni, lecz są kom unikow ane językiem i poprzez różne sposoby jego organizacji, „literackość” pow inna ozna­

(12)

105 K R Y T Y K — S E M A N T Y K N IE L IT E R A C K I czać niered u k o w aln ą jedność znaczeń i sposobów ich w ypow iadania.

N iesem antyczna in te rp re ta c ja „literackości” prow a­ dzić m usi zawsze do opozycji m iędzy sensem u tw oru a regułam i w ypow iadania tegoż sensu, do opozycji m iędzy in te rp re ta c ją (krytyki) a „literackością” (teo­ rii). I je st ta k chyba w łaśnie, skoro sem an ty k a jako k o n sty tu ty w n y elem en t „literackości” lite ra tu ry po­ zostaje nad al ziem ią niezb adaną i niczyją. A je st to m iejsce, k tó re teo ria lite ra tu ry oddaje recenzenckim treściom — ja k dotąd — bez w alki. S tan w iedzy teoretycznej pozostaje przecież n ie bez w p ły w u n a pow szechnie spo tykane działania k ry ty k i. I obojętnie w im ię czego ona przem aw ia, P a n a Boga Treści czy Szatana Form y, w szystkie jej zarzu ty w p ad ają celnie do sem antycznego ogródka literackiej teorii. A le też w y rządzają w nim w iele zniszczeń. F o rm u ją spo­ łeczne przek o n an ie o zim nych społeczeństw ach teo re­ tyków odw racających się od gorących podm uchów treści. M inim alna obecność tek stó w o in te rp re ta c ji i tekstów , k tó ry ch podstaw ow ym w ysiłkiem jest in te rp re ta c ja znaczeń literackich, św iadczy tylko 0 niepew ności i nieufności, jak ą darzone są p roble­ m y sem antyk i w ypow iedzi n arracy jn y ch . K ry je się za tym także p ew n a n o rm a w sty d u czy zażenow ania, jak a u jaw n ia się, ilekroć m ow a o tzw. filozofii w li­ tera tu rz e lu b jej „treściach św iatopoglądow ych” . Wiadomo, że coś takiego istnieje, obdarzeni jesteśm y podobno „rozum em p rak ty czn y m ” , ale ja k istn ieje 1 jak o tym czym ś m ówić z „nau k o w ą” odpowie­ dzialnością — niezupełnie je s t to jasne.

Można oczywiście odpowiedzieć, że filozofia, historia, psychologia itp. to k o n te k s ty aktualizow ane przez in te rp re ta to ró w lu b szeregi pozaliterackie czasem na nią nakładane. W yobrażam y je w te d y sobie jak klocki dostaw iane naw zajem do siebie, utożsam ione (w in te rp re ta c ji) z sobą, ale faktycznie istniejące rozłącznie. T ym sam ym w ięc n ajb ard ziej problem a­ tyczne staje się budow anie pom ostów m iędzy tek sta­

Zarzuty: celne i szkodliw e

(13)

M ówi inaczej — ale też coś

mi a ich kontekstam i. Jeśli n a przyk ład zapragnął­ bym napisać o am biw alencjach k reacji w prozie Schulza, skazany jestem n a orzeczenia, iż w ym yślam sobie (na m ocy tylko krytycznoliterackich u p raw ­ nień) pom ost m iędzy lite ra tu rą a jakąś filozofią. L ite ra tu ra zaś w istocie swej „literackości” takow ego bowiem nie posiada. A przecież w ystarczy tylko przypuścić, że znaczenia hu m anistyczne n ie w y stę­ p u ją ta k osobno ja k in sty tu ty naukow e zajm ujące się ich badaniem . To, że lite ra tu ra inaczej w ypow ia­ da sensy, n ie oznacza przecież, iż sensy owe w ogóle są nieobecne i że różnią się nieporów nyw alnie od m yśli historiozofów, socjologów czy psychologów. Nie oznacza to też zapew ne, że odpow iedzialnie przed Teorią badać m ożna ty lk o „regu ły w ypow iadania sen su”, a nie sensy tym i regułam i w ypow iedziane. P y ta n ia o te ostatn ie zbyw a się najczęściej coraz m niej płodnym poznawczo w yjaśnien iem o wielo­ znaczności dzieła literackiego. R ezygnuje się ty m sam ym z prób znaczeniow ej, jednorazow ej funkcjo- nalizacji kategorii poetyki, a jednocześnie z prób określenia sem a n tyczn ej ciągłości tek stu.

Być może sem an ty k a u tw o ru literackiego je s t takim in terh u m an istyczn ym obszarem , n a któ ry m sp o tyka­ ją się znaczenia różnych dyscyplin pożaliterackich. Może też jed n y m z zadań in te rp re ta c ji byłoby sfo r­ m ułow anie sposobów, jakim i od „literackiego” do­ trzeć m ożna do znaczeń pozaliterackich. Ale okreś­ lenie o statn ie u żyte zostało z b rak u innego. Czy istn ieją bow iem znaczenia literackie i pozaliterae- kie? P rag n ąc w yodrębnić lite ra tu rę z otaczającej ją rzeczyw istości hum anistycznej, dokonuje się przeciw ­ staw ień lite ra tu ra — filozofia, lite ra tu ra — tea tr, lite ra tu ra — n au k a itp. A le p rzeciw staw ienia te o p ierają się n a dwóch różnych kryteriach. P ierw sze (lite ra tu ra a teatr, m alarstw o, m uzyka) w skazuje n a różnicę sem iotyczną, tj. n a innorodzajow ość sy ste­ m ów znaków — najogólniej: w erb aln e a n iew e rb a l­ ne. D rugie (lite ratu ra — filozofia) polary zuje te n sam

(14)

107 K R Y T Y K — S E M A N T Y K N IE L IT E R A C K 1 (tj. językow y) system sem iotyczny. W przyp adk u pierw szego tw ierdzi się, że o różnicy znaczeń decy­ d u ją ró żn e system y znakowe, w p rzy p ad k u d rugie­ go — różnice w organizacji w ypow iedzi. O ile nie sposób kw estionow ać różnic ontologicznych i różnych sposobów w ypow iadania znaczeń, o ty le tru d n o u w ie­ rzyć w istn ienie odrębnych znaczeń dla litera tu ry , te a tru czy filozofii. Wówczas bow iem nie byłby m oż­ liw y żaden przekład intersem iotyczny, nie w spom i­ n ając o jedności k u ltu ry , k tó rą tw o rzą przecież różne sy stem y znakowe... Ś w ia t znaczeń je s t jed e n — róż­ n icu ją go jed y n ie sytu acje kom unikacyjne, sposoby w ypow iadania, system y znaków i funkcje, jak ie m u przyp isujem y . Różnicują, co n ie znaczy, że dzielą n a opozycyjne, a lte rn a ty w n e obszary. S em an ty k a lite­ rac k a — k tó ra w tym projekcie w chłonąć pow inna „treści” , „problem y” i „św iatopoglądy” , o jak ie w al­ czy k ry ty k a — p rzypom ina nieco m etafizykę K anta. W tak im oto sensie, w któ ry m odrzuca p y ta n ia o to, czy istnieje, lecz u siłuje dotrzeć do odpowiedzi, jak m ożliw e je s t jej teoretycznie praw om ocne in terp reto ­ w anie, opisyw anie lub badanie.

Z tego m iejsca rozpościera się ju ż w iele dróg. Je d n ą z nich, w cale nie najłatw iejszą, pow inni podążać i K ry ty k , i Teoretyk. Nie z podejrzliw ością lub z obo­ jętnością, lecz ze zrozum ieniem konieczności pozna­ w ania teoretycznych u w ik łań in te rp re ta c ji utw orów , albow iem je st to droga n iezbęd n a dla dotarcia do nieznanej ziem i obiecanej — znaczeń: „problem ów ” i „treści” lite ra tu ry .

Być może stanow iska k ry ty k i i teorii, jak ie powyżej opisyw ałem , w ogóle nie istn ieją. Są zby t uproszczo­ ne, by ogarnąć bogactw o rzeczyw istości w iedzy m eta- literackiej. Są nieodpow iedzialnym w ybrykiem , w y ­ m ysłem , fikcją. Je d n ak że fik c ją je s t tak że literatu ra...

Wiele sposo­ bów w ypow ia­ dania tych samych znaczeń

Cytaty

Powiązane dokumenty

Widać stąd, że jeśli chcemy poważnie zastanawiać się nad myślą Wittgen ­ steina, w szczególności zaś nad związkami między jego filozofią języka a filo ­

spotykaną nawet w czasie świąt.. Pożar kościoła zmusza często para. fie do budouy nowego, zwykle większego. Wcześnie) kość,oły parą. iilln e budowane były

Zasadniczą funkcją KolejkoBotu jest zapewnienie płynności obsługi klientów.. Zastosowanie wielu rozwiązań sprawia, że system stał się bardzo uniwersalny i łatwy

To tez nieraz juä przebrala siq miara cierpliwosci i polski narod bral bron, £eby przepqdzic za dziesiqtq rzekq najezdzcq, co siq na naszej ziemi roz- panoszyl, Szli do walki

O ile jednak można powiedzieć, że we fresku Rafaela wyczuwamy ducha jedności: spokojny dialog filozofów wskazuje, że teoretyczne i spekulatywne zainteresowania Platona i

Publikacje te ukazały się albo jako rozdziały w tomach zbiorowych, albo jako artykuły w periodykach naukowych, z tego trzy znajdują się w bazie Web of Science

[r]

M etody w yboru społecznego przyporządkow ują profilom indywidualnych preferencji lub użyteczności, określonych n a zbiorze alternatyw społecznych: (1) społeczne