Janusz Sławiński
Jedno z poruszeń w przedmiocie
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 4 (22), 1-5
Nauk
0
Literaturze Polskiej
1
Instytut
Badań
Literackich PAN
d w u m iesięczn ik 4, 1975
IE0 RIA LITERATURY • KRYTYKA • INTERPRETACJA
Jedno z poruszeń w przedmiocie
W iedza o litera tu rze przepoczw arza się na na szych oczach w coś, czego nie p o tra fim y jeszcze nazw ać. M ożna je d n a k zasadnie przypuszczać, że now a postać, k u k tó r e j zm ierza, będzie dość isto tn ie odbiegać od ty c h w yo b ra żeń i p ro je k tó w , jakie p rzyśw ie c a ły ongiś rzec zn iko m idei litera tu ro zn a w stw a jako d y sc y p lin y zaintereso w a n ej nade w s zy stk o «literackością» tw o ró w sło w nych . Idei te j za w d zięcza m y na ty le dużo, że nie sposób, b y śm y po tra fili zapom nieć o je j znaczeniu. Co w ięcej: w ciąż w łaściw ie cieszą się n a jw y ż s z y m u zn a n iem narzędzia i te c h n ik i badawcze g en etycznie z nią zw iązane; nadal u ż y tk u je się je i rozw ija. A le bierze się p rzy ty m ja k b y w naw ias samą koncep cję p rzed m io tu litera tu ro zn a w czej ciekawości, k tó ra stanow iła k ie d y ś ich podłoże. Mało kogo e k sc y tu ją dziś poszu kiw a nia w y zn a c zn ik ó w c z y s t e g o o b iek tu badań lite rackich; nie ty lk o coraz d o kła d n iej zd a je m y sobie spraw ę, że ob iekt ten po pro stu nie m oże być całkow icie jed n o ro d n y, ale też w cale nie chcem y, aby ta k i b y ł (m ożna przecież pragnąć czegoś nieosiągalne go...).
Owa stw ierd za na obecnie (i akceptow ana) niejednorodność p rzed m io tu b y n a jm n ie j nie odsyła do sy tu a c ji te j w ie d zy o litera tu rze, któ rą atakow ali n ie stru d ze n ie p o szu kiw a cze granic suw eren neg o te r y to riu m litera tu ro zn a w stw a — od ro syjsk ic h fo rm a listó w poczynając. Dla n ie j b o w iem w ogóle nie istn ia ł p ro b lem sw oistości (niesw
ois-tości) i jednorodności (niejednorodności) p rzed m io tu zainteresow ań. M ożna chyba pow iedzieć w ięcej: nie istniał dla n ie j zasadniczo sam problem p rzed m io tu jako czegoś odm iennego od m ateria łu badań. R zecz w ty m , że nie usiłow ała wcale określać sw ojego przedm iotu, zadowalało ją w zupełności dysponow anie odpow iednio rozległym i zró żn ico w an ym zasobem obserw acji i danych fa k ty c z n y c h . R o zw i jała się poprzez p rzyro st m ateriału, a nie poprzez precyzo w a nie — nie dzielonego z in n y m i d yscyp lin a m i — obiektu. P rzejście od m a teriału do w łaściw ego p rzed m io tu badań polega na zrela tyw izo w a n iu tego pierw szego do jakiegoś « p u n k tu w idzenia», k tó r y m a być w łaś c iw y ty lk o danej d yscyplin ie. G d y ro syjscy form aliści uznali za isto t n y p rzed m io t w ie d zy o litera tu rze te k s t sło w n y n aznaczony «literac- kością» — w y k o n a li w gruncie rzeczy aż dw a posunięcia na raz. Po pierw sze określili ów przed m io t ja ko realność ję z y k ó w o -tekstow ą w opozycji do realności n iete ksto w y c h : g e n e zy psychologicznej dzieła, społecznych u w a ru n k o w a ń twórczości, procesów odbiorczych itp. Po w tóre zaś w y zn a c zyli m u osobne m iejsce w u n iw e rsu m tek stó w , fo r m u łu ją c w a ru n e k «literackości».
D zisiejsza rehabilitacja niejednorodności nie oznacza b y n a jm n ie j, by nasza d yscyp lin a pragnęła pow rócić na poziom nieograniczonego i bezkszta łtn ego m ateria łu badań, b y rezygnow ała z określo nej k o n cepcji w łasnego przedm io tu . T a ki p ow rót b y łb y zresztą n iem o żliw y , poniew aż zakładałby odgryw anie d a w n ej nieśw iadom ości m etodolo gicznej w w arun ka ch nie ty lk o rozbudzonej, ale i w y o strzo n e j św ia domości. N iejednorodność, o któ rą teraz chodzi, d o ty c zy bezspornie p rzed m io tu , a nie m ateriału (ten je st zaw sze n ieje d n o ro d n y ...). Docho d z im y do przekonania, że jed en «p u n kt w idzenia» to za mało ja k na aspiracje w ie d zy o litera tu rze. P ra k ty k a badawcza p oka zu je ponad w sze lk ą w ątpliw ość, że w d yscyp lin ie te j w y stę p u je aktu a ln ie parę różn ych « p u n któ w w idzenia» — i żaden z nich nie je st m on op olis ty c zn y . K a żd e m u z nich odpowiada o d d zieln y przed m io t badań, a w szy stk ie należą do n iej w ty m sensie, że — ja ko takie — nie zn a j dują się w obszarach zainteresow ań in n yc h d yscyp lin . N ie w ie m y j e szcze, czy są one na zaw sze ju ż odrębne, czy też dadzą się m ię d zy n im i ustalić hierarchiczne lub fu n kc jo n a ln e zależności. C zy w ięc m a m y do czynienia z ró żn y m i p rzed m io ta m i p rzyp o rzą d k o w a n y m i dość m echanicznie te j sam ej dziedzinie w ie d zy, czy te ż z częściam i jakiegoś — n ieznanego jeszcze — p rzed m io tu nadrzędnego, w k tó r y m w szy stk o się zin te g ru je i poustaw ia na w ła ściw ych m iejscach? P r z y
szłość pokaże. To, co w idoczne tera z, to sam ruch w yłaniania się i ustalania n o w y c h tery to rió w p rzed m io to w y c h — zachłanne i bez ładne (ja k się często w yd a je) zagarnianie p rzez litera tu ro zn a w stw o z ja w isk zn a jd u ją c y ch się poza granicam i jego p raw ow itego o b iek tu dociekań, poza «literaturą piękną» trakow aną ja ko w zględn ie auto n o m ic zn y se kto r zbio ro w ej św iadom ości k u ltu r a ln e j i jako zbiór te k stów spełn ia jących w a ru n e k e ste ty c zn e j sw oistości (= fu n k c ji + w artości).
W c a łym ty m w ie lo k ie r u n k o w y m ru ch u połapać się tru dn o n a w e t ko m u ś, kto zn a jd u je się w śro d ku zachodzących zm ia n (a m oże w łaśnie je m u p rzed e w szy stk im ). T y m bardziej tru d n o o — p row izo ryczną choćby — sy ste m a ty za c ję o w ych zm ian. N ie m n ie j k a żd y je st io stanie zau w a żyć, że dw a p rzy n a jm n ie j spośród w chodzących w grę n o w y c h « p u n k tó w w idzenia» n aszej d y sc y p lin y stw o r zy ły ju ż w je j obrębie sytu a c je na ty le w ykla ro w a n e, że m ożna o nich w ypow iadać zdania jako ś zobow iązujące. N ie b yło b y pozbaw ione uzasadnień p rze w id yw a n ie, że w łaśnie one za d ecyd u ją o p r z y s z ły m s ty lu w ie d zy o li teraturze.
P ie rw szy z nich zakłada w y jście poza dom enę te k s tó w literacko w y sp ecjalizow an ych i objęcie uw agą badawczą w szelkich m e c h a n i z m ó w t e k s t o t w ó r c z y c h działających w obrębie k o m u n ik a cji w erbalnej. T e n « p u n k t widzenia» w prow adza coraz śm ielej w sp ó ł czesna p o e ty k a , zw łaszcza zorientow ana sem iotyczn ie. D rugi « p u n kt w idzenia» zm u sza w iedzę o literaturze do w yjścia poza św iat te k stó w słow nie zorg anizow anych i do u m ieszczenia w polu zainteresow ań m e c h a n i z m ó w o b i e g u t e k s t ó w w społeczeństw ie. T a ki « p u n kt w idzenia» w ła ściw y je st socjologii lite ra tu ry czy te ż w ie d zy o k u ltu r z e litera ckiej (w ro zu m ien iu S tefa n a Ż ółkiew skiego). Obie te ten d e n c je w ty m są zgodne, że k w e stio n u ją — choć każda in a czej — w yłączność dzieła literackiego jako p rzed m io tu litera tu ro zn a w czych roztrząsań.
Jedną z n a jb a rd ziej zau w a ża ln ych k o n se k w e n c ji przyjęcia (łącznego c zy rozdzielnego) ty c h « p u n któ w w idzenia» je s t b u jn y ostatnio roz k w it badań nad ró żn o ro d n ym i fo rm a m i te k tó w paraliterackich, ga tu n k a m i lite r a tu r y popularnej, m asow ej, b ru ko w ej, jarm arczn ej, zw iązanej z fo lk lo ra m i śro d o w isko w ym i itp. — nad całą tą r ze c zy w istością p iśm ienniczą, która do niedaw na jeszcze stanouńła ziem ię nieznaną i n iczyją . D ziś naw ied za ją ją coraz częściej zarów no fo lk lo ryści, ja k i litera tu ro zn a w cy, nie kłócąc się na razie o granice k o m
4
petencji. In ic ja ty w y w ty m zakresie w ie d zy o litera tu rze niezm iernie iry tu ją tych je j przedstaw icieli, k tó r z y p ragnęliby, aby pozostawała trw ale w ierna sw o jej m iłości do w y s o k o a rty sty c zn e j sztu k i słowa. I ty lk o jej. Pow odów do iry ta c ji będą praw dopodobnie m ieli coraz w ięcej. Badania nad w sp o m n ia n y m i ty p a m i te k stó w pozostają prze cież jeszcze w kręg u zja w isk pod w ielom a w zg lęda m i podobnych — na sw oim poziom ie obiegu — do «praw dziw ej» litera tu ry. Dotyczą w istocie je j fo rm zdegradow anych, zestereo typ izo w a n ych , seryjn ych , zniekształco n ych ■— ale w łaśnie dlatego bliskich. J e st to w licznych
w ypa d ka ch ja k b y opis p e ry fe ry jn e g o zw ierciadła, w k tó r y m prze glądają się centralne dzielnice litera tu ry.
W ie m y jednak, że literatu ro zn a w cy coraz bardziej zain teresow an ym okiem spoglądają na d zied zin y ko m u n ik a tó w znacznie luźniej zw ią zane z p ra k ty k a m i lite ra tu ry p iękn ej. Pociągają ich rozlegle obszary tzw . tek stó w u ż y tk o w y c h (trudno zapom nieć o p ionierskich u nas w ty m w zględzie pracach S tefa n ii S k w a rc zy ń sk ie j) zw iązan ych z ró ż n y m i w ym ia ra m i w spółczesnej zw łaszcza codzienności: gazetow ych, d y d a k ty c zn y c h , rekla m o w ych , propagandow ych, epistolograficznych, obwieszczeń, porad n ikó w itp., itd. Co ta m prag nęlib y znaleźć? Z ro zum iałe, że te k s ty owe w y d a ją się im za jm ują ce o tyle , o ile dadzą się usytu o w a ć w m n ie j czy bardziej u c h w y tn e j relacji do św iata lite ra tu ry. T en bow iem zaw sze — choćby ty lk o jako u k r y ty u kła d od niesienia — w chodzić m u si w skład literaturoznaw czego p rzedm iotu. U siłują więc — często uciekając się do śro dkó w p r zy m u su — o p isy w ać własności m orfologiczne i tr y b y fu n kcjo n o w a n ia te k stó w u ż y t k o w y c h w sposób zakładający ich przynależność do ja kie jś sfe ry
«przyliterackiej».
Sto su n ko w o najbliższe problem atyce dobrze ju ż osw ojonej p rzez his torię i teorię litera tu ry są rozw ażania tyczące pow iązań g e n e ty c zn y c h i fu n k c jo n a ln y c h — litera tu ry i fo rm p iśm ien n ictw a u żytko w eg o . L ist jako skła d n ik k o m p o zy c ji n a rra cy jn o -fa b u la m e j, p u b lic y sty k a jako źródło określonego sty lu poetyckiego, rola takiego czy innego k o m p o n e n tu «użytkow ego» w k szta łto w a n iu się fo r m y g a tu n k o w e j — to te m a ty badawcze dość ju ż znane, choć w ciąż atra kcyjn e. In n y reje str w chodzącej w grę p ro b le m a ty k i to dziedzina analogii stru k tu ra ln y c h . B lok korespondencji, w k tó r y m o d kryw a się a rch i te k tu r ę powieściową, slogan re kla m o w y rozw aża ny jako sw o isty epigram at p o etycki, książka kucharska analizowana tak, ja k g d y b y była esejem lub c y k le m p oem atów — w k a ż d y m w y p a d k u m a m y do
czynienia z u sta len iem pew nego izo m o rfizm u m ięd zy sfera m i nie- p rzyle g ly m i. C zyli — z m eta forą interp reta cyjn ą . A le n a w e t w ó w czas, g d y badacz lite ra tu ry nie próbuje ustalać ani zależności gene ty c z n y c h i fu n kc jo n a ln y c h , ani analogii s tru k tu ra ln y c h m ięd zy te k s ta m i u ż y tk o w y m i a literaturą, gdy stara się pozostaw ić owe te k s ty w ich w ła sn ej («naturalnej») sytu a cji k o m u n ik a c y jn e j i w od niesieniu do n ie j w y tłu m a c zy ć ich praw idła m orfologiczne i znacze niow e — w te d y rów n ież w yobrażenia zw iązane z litera tu rą in te r w e n iu ją w jego działania. S am e narzędzia analizy i in terp reta cji, k tó r y m i się p o siłku je, przerabiają m u — niezależnie od pow ziętego zam iaru — m ateriał podlegający badaniu w kru szec literacki. D zia łają ja k b y sam oczynnie w k ie r u n k u w y zn a c zo n ym przez ich d o tyc h czasowe zastosowania. P o e tyk a pozostaje p o e ty k ą n a w e t w przebra n iu term in o lo g ic zn y m ogólnej semiologii. In str u m e n t badaw czy — siłą sw ego bezw ładu, ale i spraw ności! — zm u sza te k s t u ż y tk o w y do uległości wobec l e k t u r y l i t e r a c k i e j .
B yć m oże do tego sprowadza się zasadniczy sens cha ra kteryzo w a n ych tu poczynań: k szta łtu ją naszą czytelniczą w rażliw ość (i p o d e jrzli wość) na literatu rę żyjącą poza literaturą.