Anna Pochłódka
Życie kulturalne krakowskich
mieszczan przełomu XIX i XX wieku
w zapiskach autobiograficznych :
zarys problematyki
Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 3 (111), 194-200
2008
Z y c ie kulturalne krakow skich mieszczan
p rz e ło m u X I X i X X w ie k u
w zapiskach autobiograficznych - zarys p ro b le m a tyki
Stanisław Broniew ski we w spom nieniu o K rakow ie przełom u wieków X IX i XX p rzedstaw ia wystrój typow ego m ieszczańskiego dom u. O pisuje w nętrze jako p rze ładow ane m eb lam i i b ib e lo ta m i, p rzep ełn io n e ak tu aln ie m odnym i ro ślin a m i do niczkow ym i. P rzechodząc do om ów ienia zjaw isk z d ziedziny sztuki, stw ierdza:
Ś ciany salonu [...] zaw dzięczały sporo artystycznym aspiracjom chału p n iczy m dom ow ników. M alarstw o z praw dziw ego z d arzen ia byio m onopolem nielicznych znaw ców i k o lekcjonerów , n a to m iast w p rzeciętnym d om u m ieszczańskim lub urzędniczym , pod re p ro d u k c ją H ołdu pruskiego M atejk i lub Fryne S iem iradzkiego (p rem ia Tow. Przyjaciół S ztuk Pięknych) zaw ieszało się akw arelki ręcznej roboty członków rodziny i przyjaciół. Jeszcze na przełom ie w ieków m ożna było n atrafić tu i ówdzie na domowe landszafty z w ło sów, płaskorzeźby z korka albo m ozaiki z m uszelek lub kamyczków. W latach d z ie sią tych z n ik a ją te cu d ak i bezpow rotnie, a przychodzi pow szechna m oda „gipsów ek” [...].
M alarstw o, p rzynajm niej na jedw abiu, spraw iała co trzecia p an ien k a na w ydaniu, podczas gdy akw arelki m alow ały przew ażnie p an ien k i na w ydaniu już nie będące. D e klam ow ali wszyscy, z w yjątkiem głuchoniem ych (Ojciec zadżumionych, Alpuhara, Przed sądem i „te” rzeczy). P anienki u p raw iały fortepian, na dwie i cztery ręce: dla gości n o k tu rn y i m azu rk i Szopena z pedałem , dla siebie Donauwellen i Modlitwę dziewicy z n atc h n ie niem . P ro d u k cja literack a była odw rotnie p ro p o rcjo n aln a do k onsum pcji, dlatego tak m ało tej twórczości dochow ało się do naszych czasów. Piękna ówczesnej prozy m ożna doszukać się jeszcze w listach naszych babek, o ile nie zniszczyły ich córki lub w nuczki, a poezja - ta liryczna i ta epicka - kryje się w p a m iętn ik ach i sztam buchach, opraw nych „na p o d u szk ę” w czerw ony ak sam it z m onografem lub haftow aną różą. S ztam buchy te też m ożna było znaleźć w salonie na bam busow ej etażerce, w tow arzystw ie
karlsbadz-Pochłódka Zycie kulturalne krakowskich mieszczan
kich pucharków , kul szklanych z w topionym kw iatem i zim ow ych b u kietów z p ió r lub farbow anej traw y.1
Ten uszczypliw y obraz łatwo zidentyfikow ać z m łodopolskim stereotypem przy ziem nego filistra. N ieu d o ln ie asp iru je on do kultury, żyje na pokaz i udaje kogoś, k im nie jest2. P opada przez to w p rete n sję i śm ieszność, stając się przed m io tem kpin . Zauw ażono słabo zaznaczoną obecność w artości uznaw anych za m ieszczań skie w w ysokoartystycznej literatu rz e polskiej - za główny przykład powieści m iesz czańskiej Teresa W alas uznała (kiepską) Księżniczkę Zofii U rbanow skiej3; za do m enę m ieszczaństw a n ato m iast przez długi czas uchodziła deprecjonow ana lite ra tu ra p o p u la rn a 4.
Tym czasem krytykow ani i w yśm iew ani z pozycji artystycznych i arystokratycz nych m ieszczanie byli znaczącym i i aktyw nym i u czestn ik am i m łodopolskiego ży cia k u ltu ra ln eg o oraz krzyżującego się z n im i dopełniającego je życia tow arzy skiego. C hodzili do teatrów , kupow ali książki i obrazy, przyjm ow ali w izyty w swo ich „strasznych m ie sz k an ia ch ” . W K rakow ie p rzeło m u X IX i X X w ieku odgrywali rolę szczególną już choćby ze w zględu na stosunkow o w ysoką liczebność: spośród galicyjskich m iast to tu ta j odsetek osób zaliczających się do intelig en cji był n a j wyższy5. W tej dużej gru p ie występowało znaczne rozw arstw ienie. N a p rzykład
S. B roniew ski Dawny Kraków w anegdocie, w: Kopiec wspomnień, oprać. W. B odnicki, W ydaw nictw o L iterack ie, K raków 1964, s. 496.
Pisze Boy: „ k u ltu rę b u rż u az y jn ą cechuje pew ne mimicry, u p o d o b n ien ie się do szlachty, której m iejsce zająć i z k tó rą wym ieszać się byio od początku idealem m ieszczaństw a” (Burżuazyjne szlachectwo, w: tegoż O Krakowie, oprać.
H. M arkiew icz, W ydaw nictw o L iterack ie, K raków 1967, s. 192.
T. W alas Przedmowa, w: G. Z apolska Moralność pani Dulskiej, Ich czworo, W ydaw nictw o L iterack ie, K raków 1997.
N a ten tem at zob. np. J. K olbuszew ski Od Pigalle po Kresy. Krajobrazy literatury popularnej, W ydaw nictw o U n iw ersytetu W rocław skiego, W roclaw 1994, s. 11-28.
I. H om ola-S kąpska „K w iat społeczeństwa...” Struktura społeczna i zarys położenia inteligencji krakowskiej w latach 1860-1914, W ydaw nictw o L iterack ie, K raków 1984. P odkreślić należy, że zakresy pojęć m ieszczaństw a i in telig en cji się nie pokrywają: nie wszyscy m ieszczanie zaliczają się do in telig en cji, nie wszyscy przedstaw iciele in telig en cji m ają pochodzenie m ieszczańskie. Inteligencję d efin iu je się najczęściej jako g rupę zawodow ą osób pracujących umysłowo, raczej niezależnie od ich społecznego pochodzenia (w rozw oju polskiej in te lig en cji w ażną rolę odegrali ludzie wyw odzący się z ziem iaństw a i szlachty), k ry teriu m stanow ią w ykształcenie o raz zawód; podczas gdy kategoria m ieszczan obejm uje zwyczajowo m ieszkańców m iasta pozbaw ionych szlachectw a (choć zn an i są, rów nież na ziem iach polskich, m ieszczanie herbow i, przykładem może być krakow ska ro d zin a W ierzynków ), zaś w ykonyw any zawód m a znaczenie w tórne. Zob. H om ola-S kąpska „Kw iat społeczeństwa...”. Pisze Boy: „Jak orężem szlachectw a była niegdyś szabla, tak orężem m ieszczaństw a stała się «inteligencja», w ykształcenie” (Ż eleński Burżuazyjne szlachectwo, s. 191).
profesorow ie U niw ersytetu Jagiellońskiego o n ieszlacheckim p o chodzeniu zarów no po d w zględem sta tu su m aterialnego, jak i tow arzyskiego, znajdow ali się w sy tu a c ji porów nyw alnej z arystokratycznym i m ieszkańcam i m iasta, a u rzęd n icy n iż szego szczebla z uwagi na niskie zarobki zm uszeni byli do w ielogodzinnej p racy6. P rzekłada się to oczywiście na k onsum pcję dóbr k u ltu ra ln y ch .
M ieszczanie nie tylko stanow ili g rupę odbiorców bardzo w ażną w obiegu sztu ki. Z m ieszczańskich dom ów wyw odzili się artyści, jak na przy k ład W yspiański, w ychow yw any przez sporą część życia u w uja-u rzęd n ik a, czy Rydel - syn lekarza. M ożna sądzić, że sp otkania k u ltu ra ln e , k o n ta k ty tow arzyskie, codzienne rozm o wy nie pozostaw ały bez w pływ u na twórczość artystyczną. In tu ic ję tę potw ierdza w spom nienie Stanisław a E streichera o p rzy jaźn iach zaw iązanych w szkole - z M e h offerem i W yspiańskim :
M ile to były rozmowy! O p rzeczy tan y ch książk ach , o zjaw iskach z życia artystycznego, o teatrze, o w ielk ich p o etach i m alarza ch , o z ad a n ia c h i istocie sztu k i, o tera ź n ie js z o ści n a ro d u , ale i o p lan a ch w łasnych na przyszłość. Ileż w szyscy tym rozm ow om z a w dzięczam y!7
N iestety, E streich er nie precyzuje, o jakich zjaw iskach z życia artystycznego były te m iłe rozmowy. W ięcej szczegółów - i to w zn am iennej anegdocie - p odaje A nto n i W aśkowski, kuzyn W yspiańskiego. Pisze:
Syn M ateusza, A dam Rogowski, b il się w pow staniu styczniow ym . Z o stał ujęty przez M oskali i zesłany na Sybir. Po w ielu, w ielu latach uciekł z północnych śniegów, w rócił do Ojczyzny.
A jakie było jego pierw sze pojaw ienie się w gronie ro d zin y po pow rocie z Krakowa? W któreś niedzielne popołudnie, j ak opow iadała mi M aria z Parvich B lotnicka, u Stan- kiewiczowej [ciotki W yspiańskiego] było na herbacie p arę osób: W yspiański, m oja m at ka, B lo tn ick a i „zacna p a n n a ” L eo n ty n a B ochenków na, której W yspiański pośw ięcił Warszawiankę. W tem o tw ierają się drzw i od ku ch n i, w progu staje starzec zdrożony, m il czący, ze zm ęczenia ledwo trzym ający się na nogach, starzec o niedbałym , posiw iałym zaroście. D ługa chw ila zakło p o tan ia, zdziw ienia i niem ałego osłu p ien ia. Rychło jed n ak Stankiew iczow a z radością i p rzerażen iem poznała w nim brata:
- Adam!
To teatraln e wejście i tę postaw ę w eterana roku 1863 nie tru d n o skojarzyć ze w sp a niałym , efektow nym w ejściem W iaru sa w Warszawiance, tym bardziej że w łaśnie w tym
Zob. H om ola-S kąpska „K w iat społeczeństwa...” (odnośne rozdziały). Tego rodzaju konsekw encje urzędniczego życia, zasadniczo zgodne ze stereotypem , przedstaw ia K azim ierz T etm ajer w „fantazji psychologicznej” pod ty tu łem Otchłań. C hcąc zapew nić ukochanej żonie bezpieczeństw o finansow e, głów ny b o h a te r podejm uje pracę u rzęd n ik a, prow adzi to jed n a k do degeneracji jego osobowości oraz rozpadu m ałżeństw a (K. Przerw a T etm ajer Otchłań, Fantazja psychołogiczna, W arszawa [1911]).
Wyspiański w oczach współczesnych, t. 1. oprać, i kom. L. Ploszew ski, W ydawnictw o L iterack ie, K raków 1971, s. 129.
Pochłódka Zycie kulturalne krakowskich mieszczan
czasie W yspiański zaczął pisać swój d ra m a t, a pieśń Warszawiankę gryw ała m u wówczas ch ętn ie i często owa „zacna p a n n a ” L eontyna B ochenków na.8
N ie w iadom o, czy te n epizod zainspirow ał artystę. Tego ro d zaju d o m niem ania n igdy nie zam ien ią się w pewność. Je d n ak w p odobnym środow isku obracało się w ielu krakow skich artystów (czy się to Przybyszew skiem u podoba, czy nie). C ie kawe, że W aśkow ski, rów nież m ieszczanin, cytując recenzję K azim ierza B artosze wicza z Warszawianki, opublikow aną w „ D ia b le”, pow iela stereotypow y obraz:
Te w yrażenia „św iszczypałka”, „ m e n tek a p tu s”, a zw łaszcza „p isarek zbzikow any” - to odpryski o p in ii ówczesnego burżuazyjnego K rakow a o lite ratac h M łodej P olski9.
Przecież n ie cały „burżuazyjny K raków ” m iał literató w za „św iszczypałki”. Ten sam W aśkow ski w spom ina:
K rąg n ajbliższych znajo m y ch W yspiańskiego m ia ł sposobność z ap o zn an ia się z tym i dw om a d ra m a ta m i [Legionem i Weselem] jeszcze w rękopisie. W yspiański bardzo chętnie czytyw ał w tedy ich w yjątki Stanisław ow i i Tadeuszow i E streicherom , A dam ow i C h m ie lowi, Julianow i N ow akow i, aktorow i Leonow i Stępow skiem u, którego później w prow a d ził do Wyzwolenia jako starego ak to ra .10
Z kolei w swoich pełnych w dzięku w spo m n ien iach M aria z M ohrów K ietliń- ska zapisała:
W r. 1885, w przejeździe do F ran cji, zatrzy m ał się m łody Ignacy P aderew ski w K rakow ie i jak zwykle wszyscy artyści-m uzycy czynili złożył wizytę w d om u Stojow skich. Po obo jętnym przyjęciu, jakiego d o z n ał był w W arszaw ie, nie m iał z am iaru w ystąpić z k o n cer tem . U p ro sił go jed n ak W ładysław Ż eleński, aby zechciał zagrać na w ieczorku w Tow. M uzycznym . Tegoż d n ia w padła do m nie Stojow ska z paczką biletów, prosząc, abym ta kowe rozdała m iędzy znajom ych, żeby salka nie św ieciła p u stk am i, co byłoby afrontem dla arty sty tej m iary co Paderew ski. D obra ta kobieta ze swej strony zm obilizow ała swo ich znajom ych, o ile k ró tk i czas pozw alał. Sala zap ełn iła się doborow ą publicznością, a ukazującego się k o n certan ta, znanego nam tylko z pierw szych jego utworów, p rzy jęli śm y (na złość W arszaw ie) grom kim oklaskiem . Paderew ski liczył 21 lat i był już w dow cem i ojcem kilkum iesięcznego synka. Postać artysty w yw arła na nas niezw ykłe w raże nie. W ysoki, bardzo szczupły, o tw arzy bladej, tchnącej jak im ś zagadkow ym w yrazem , o ryżej, bujnej czu p ry n ie, zaciekaw iał nas w w ysokim sto p n iu , tak, że z niecierpliw ością w yczekiw aliśm y na rozpoczęcie gry. Z F ran ciszk iem Bylickim zagrał na dwa fortepiany „Tańce gó ralsk ie”. P oznaliśm y więc rów nocześnie w osobie Paderew skiego artystę-kom - pozytora. O dczuw ając zap ał słuchaczy, grał sam dużo nad program . O czarow ani o p u ści liśm y salę i chyba naw et n ajn iem u z y k aln iejszy ze słuchaczy nie żałow ał, że m u danym było tak niespodziew anie być uczestnikiem biesiad y artystycznej, któ rą ta k j a k i ja do tąd zapew ne p a m ię ta ... Przez d n i kilka baw ił jeszcze Paderew ski w K rakow ie, całe w ieczory
° A. W aśkow ski Znajomi z tamtych czasów (literaci, malarze, aktorzy) (1892-1939), W ydaw nictw o L iterack ie, K raków 1960, s. 9-10.
9 Tam że, s. 41.
p rzepędzając u Stojow skich, i tu d o p iero w m aiym kóiku słuchaczy odczuło się w całej p ełn i genialnego, natch n io n eg o a rty stę .11
Ta opowieść pośw iadcza osobiste zaangażow anie m ieszczek w to, żeby artysta m iał dobre sam opoczucie. O ile tego ro d zaju skrzętność i zapobiegliw ość są czę ściam i składow ym i stereotypu m ieszczanina, o tyle w n a rra c ji pojaw iają się także elem enty tenże stereotyp podw ażające. Relacja d o k u m en tu je przeżycie estetyczne ta k silne, że zachow ało się w p am ięci au to rk i niem al czterdzieści lat, jakie dzieliły m om ent zap isu od przedstaw ianych w ydarzeń.
Stereotyp filistra w ydaje się nieaktualny, bo i k ontekst, w którym się pojaw ił, przestał istnieć. Jed n ak spojrzenie z perspektyw y m ieszczanina, jakie um ożliw ia le k tu ra zapisków autobiograficznych, pozw oli być m oże odzyskać nieco m iesz czaństw a dla trad y c ji kultury. P onadto ów in te le k tu aln y schem at m a kontynuację w elitarystycznej krytyce w spółczesnej k u ltu ry m asowej, której genezę dostrzega się w łaśnie w k u ltu rz e m ieszczańskiej. Stanow i więc kon tek st dla zjaw isk w spół czesnych.
Pojawia się jednak pew na trudność. W literatu rz e d o k u m e n tu osobistego z K ra kowa p rzeło m u w ieków d o m in u ją teksty p rez en tu ją ce postaw ę św iadka12. N iew ie le tu zapisków k o n cen tru jący ch się na za g ad n ien iach życia kultu raln eg o . Takie dokum enty, jak obszerny i znany d zien n ik A leksandry Czechów ny czy p am iętn ik E lż b iety K ietliń sk iej Ze wspomnień młodej teatromanki, są stosunkow o rzadkie. D o m in u ją narrac je o życiu codziennym , któ re d o k u m e n tu ją potoczną sferę do św iadczenia. A ktyw ność k u ltu ra ln a jest tylko jednym z jej aspektów , a główną m aterię stanow ią drobne kłopoty i tryw ialne troski. K raków tego okresu, jak w ia dom o, przeżyw ał okres stabilizacji i spokoju, w zapiskach niew iele jest więc in fo r m acji o burzliw ych i dram atycznych w ydarzeniach. Jeśli już, to przew ażają w zm ian ki o - znów - osobistych d ram a tac h , jak cytowana opowieść o A dam ie Rogow skim . W pływa to na ch a rak te r tych tekstów. Są one często kojące, scalające, nace chow ane pełn y m ciepła h um orem ; aż chciałoby się pow iedzieć - biederm eierow - skie i p rzy tu ln e, koresp o n d u jące z przyw ołanym powyżej stereotypem w ystroju m ieszczańskich w nętrz cechujących się tzw. Gemütlichkeit.
C h a ra k te r tekstów oddziałuje b ezpośrednio na ich recepcję. C zytelniczy n a wyk, nabyty w le k tu rze pow ieści, każe p o lubić głównego b o h atera, zwłaszcza że - jak w kom entow anych zapiskach - okazuje się on często sym patycznym orygina łem . P onadto sta tu s św iadectw a oraz w iedza o tym , że ich b o h ateram i są praw dzi wi ludzie, żyjący kiedyś w tym sam ym co ja m ieście, pogłębiają w ięź z głów nym bohaterem . T opografia oraz potoczne dośw iadczenia, do pew nego stopnia w spól ne dla autorów i dla m n ie jako czytelnika, b u d u ją m iędzy n am i pom ost.
Senty-M. z M ohrów K ietliń sk a Znajomi z tamtych czasów Wspomnienia, oprać. I. H om ola- -Skąpska, KAW, K raków 1986, s. 271-272.
M. C zerm iń sk a Autobiograficzny trójkąt. Świadectwo, wyznanie i w yzwanie, U niversitas, K raków 2000.
00 O'
11
Pochłódka Zycie kulturalne krakowskich mieszczan
m entalny, nostalgiczny ch a rak te r tekstów sprzyja rozwojowi p ro p o rcjo n aln ie sen tym en taln eg o ty p u lektury, któ ra n ab iera cech n iem alże czułości.
W tej rozkosznej słodyczy jednostronnego rozczulenia pojaw iają się jednak dysonanse. In sp irac ja h u m a n isty k i zaangażow anej, dozw alającej badaczow i od czuwać em ocje i naw iązać osobisty stosunek z p rze d m io te m p ozn an ia, m a bow iem rew ers i spraw ia, że w tek stach tych dostrzegam przecież przejaw y procesów m a r g in alizacji czy rozm aitej opresji. M aria K ietliń sk a to antysem itka. Jest to tak zw any polski, łagodny antysem ityzm : au to rk a w spom nień nie naw ołuje w prost do dyskrym inacji, ale co rusz pojaw iają się w zm ianki o tym , że na P lan ta c h po d W a w elem Aryjczyków nie uśw iadczysz, a dziarska służąca d zielnie walczy z „zaży- d ze n ie m ” k am ienicy na żydow skim sk ą d in ąd K azim ierzu. L isty Józefa i L ucyny K o ta rb iń sk ic h 13 to nie tylko cenne źródło dające w gląd w pow szednie kłopoty zw iązane z p row adzeniem T eatru Słowackiego, lecz także zapis pełnego w zajem nej troski, partn ersk ieg o jak na owe czasy zw iązku m ałżeńskiego. M im o to w sto su n k u Józefa do L u cu c h n y w idoczny jest p atern alizm . W w ybitnych nieraz te k stach pojaw iają się niezm ącone refleksją schem atyczne poglądy. R ozum iem oczy w iście uw arunkow ania społeczne i k ulturow e antysem ityzm u M a rii K ietlińskiej. Z daję sobie też sprawę, że apologia L u cu ch n y wobec Józefa w zbudziłaby uzasad n io n y śm iech tejże L u cu c h n y z zaświatów. Je d n ak w przyjaznej relacji, jaką n a w iązuję z b o h a te ra m i i a u to ra m i tekstów , pojaw ia się rysa. H arm o n ijn a fuzja h o ryzontów okazuje się niem ożliw a, bo In n y nie chce dać się zneutralizow ać. W mojej pró b ie przem ów ienia głosem m ieszczanina (czyli in te le k tu aln eg o chłopca do b i cia) n ie u c h ro n n ie i ponow nie dochodzi do rozgryw ki o w ładzę m iędzy m ną jako badaczem a p rze d m io te m b ad an ia, k tó ry wciąż p rze d m io te m pozostaje. D opóki b ad a m , dopóty zn a jd u ję się na poziom ie meta, czyli in sty tu cjo n aln ie wyżej. W yco fanie się z tej różnicy poziom ów uniem ożliw ia b ad a n ie (choć nie p rzekreśla by n ajm n iej po zn an ia), poniew aż relacja podm iotow a jest jak na razie niedyskursyw - na. S zukanie języka, którym m ożna by o niej mówić, staje się więc w ynajdyw a n ie m podm iotu.
13 Listy Lucyny i Józefa Kotarbińskich, wyb. i oprać. Z. Ja siń sk a, PIW, W arszaw a 1978.
O' O '
2
0
0
Abstract
Anna POCHŁÓDKA
Jagiellonian University (Kraków)
C ultu ral life o f K ra k o w to w n s p e o p le
The article opens with the ‘burgher-philistine’ stereotype, so widespread in the Young Poland (modernist) period and so deeply rooted in views expressed in the late I 9th/early 20th century as well as in later-date afterthought. A polemic w ith this image follows, with a focus on h o w diversified the townspeople milieu in fact was - w ith creative artists partici pating in it - and reference is made to the literature o f personal document. The essay’s second part deals w ith related methodological issues. The distance between the scholar and his/her object turns out hard to overcome, whilst the dominance relationship remains there. Hence, the need appears to negotiate a different language and problematisation method.