Anna Wieczorkiewicz
"Złączone na śmierć i życie" :
bliźniaczki syjamskie jako figury
retoryki kulturowej, społecznej i
politycznej
Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 1/2 (109/110),
270-287
Narracje
Anna WIECZORKIEWICZ
„Złączone na śm ierć i życie” .
Bliźniaczki syjamskie jako figury retoryki kulturow ej,
społecznej i polityczej
Początek historii
Był rok 1908, kiedy p an n a K ate S k inner z B righton ujrzała w ydany przez sie bie na świat owoc nieślubnej m iłości. M usiała w paść w przerażenie: pokazano jej dwie dziew czynki na stałe ze sobą połączone - zrośnięte b io d ram i i częścią p o śladków. O to podw ójna konfuzja: niezam ężna kobieta urodziła potw orne dzieci. W ybaw ieniem okazała się M ary H ilto n , w łaścicielka lokalnego b a ru , tru d n ią c a się rów nież o d b ieran iem porodów. (W swym barze zwykła dawać pracę pan n o m , k tó re znalazły się w „trudnej sytuacji”). Z echciała wziąć do siebie te istoty - K ate oddała jej więc dw utygodniow e niem ow lęta, D aisy i Violet.
Tak rozpoczyna się historia, któ rą da się opowiedzieć na różne sposoby. Siedząc losy bliźniaczek, zyskujem y w gląd w działanie swoistego m echanizm u społecznego, który form uje ludzkie biografie, nadaje im bieg, skłania do określonych wyborów, podsuw a pom ysły na role do odgrywania na różnych scenach, ze sceną życia włącz nie. (Scenariusz życia istnieje tu w szczególnym stosunku do scenariuszy scenicz nych). M ożna też widzieć w tym p rzykład społecznej redefinicji przypadków odbie gających od norm y - w owym czasie autorytety m edyczne przejm ują władzę nad ludzkim spojrzeniem . D efiniują rodzaje patologii i osądzają szanse te ra p ii um ożli wiającej jednostce bezproblem ow e życie w społeczeństwie. Za chw ilę biografia taka jak ta będzie niem ożliw a, choć zroślaki pozostaną tem atem fascynującym , a infor m acje o przyczynach ich kondycji, relacje z ich rozdzielania i k adry z życia codzien nego pojawiać się będą na pierw szych stronach gazet i w p rogram ach telewizyjnych. N iew ątpliw ie istn ieje w iele ścieżek in te rp re ta c ji losów sióstr D aisy i Violet, ale zan im k tórąś podążym y, spró b u jm y uchwycić po p ro stu niezw ykłą h istorię,
naw et jeśli chw ilam i n arrac ja wydawać się będzie zbyt podobna do tego, co po ja w ia się w tabloidach.
D ziw n e ciało: początek w idow iska
Trzeba przyznać, że M ary H ilto n um iała robić dobre interesy. Zabezpieczyła się praw nym k o n trak tem na w ypadek gdyby m atk a, zm ieniw szy zdanie, chciała odebrać D aisy i Violet. (Ów do k u m en t określał sum ę, jaką trzeba by w płacić w ce lu rek o m p e n saty kosztów o pieki - w tej sytuacji lepiej było porzucić tę myśl.) Potem M ary od raz u nadała ich życiu określony bieg. W całej okolicy zyskała so bie u zn a n ie litością okazaną nieszczęsnym stw orzeniom , a jednocześnie od p o czątk u czerpała zyski z u m ie ję tn ie rozgryw anej gry na lu d zk ich em ocjach. O d k ie dy w lokalnej gazecie za jej spraw ą ukazała się stosowna nota, ludzie przychodzili oglądać dziew czynki, w rzucając co nieco do skarbonki. Już jako trzy latk i były przez n ią zabierane na w ędrow ne pokazy, w ystaw iane w różnych cyrkach i na ja rm a r kach. Jako cztero latk i jeździły po N iem czech, jako p ię cio latk i po A u stralii. Przez jakiś czas w ystępow ały obok Rosy i Josefy Błażek starszych od n ic h bliźniaczek syjam skich ro d em z Czech.
K ilk u le tn ie dziew czynki podróżow ały z „c io tk ą”, początkow o ta k że z jej m ę żem . M a ry H ilto n w krótce ow dow iała, ale pozostała p rzy niej jeszcze jej córka E d ith , n ie p o zo rn a, nieciekaw a osoba, p ozostająca po d w pływ em m a tk i, gotowa ciągnąć zyski bliźn iaczek . O p iek u n k a zad b ała, by p a n ie n k i u m ia ły grać na in s tru m e n ta c h m uzycznych, by n a b ra ły w praw y w śpiew ie i tań cu . Ich czas p la n o w ała b ard z o sta ra n n ie . Z abaw y z in n y m i d ziećm i, w yjścia na m ia sto , czy naw et do kościoła zostały z a b ro n io n e z oczyw istych względów: lu d z ie z pew nością nie p ła c ilib y za ich o glądanie, jeśli m ogliby gapić się za darm o w m iejscach p u b lic z nych.
W ielkim k rokiem w ich życiu stał się w yjazd do A m eryki - Nowego Świata rozrywki. „R odzina” była już wówczas pow iększona o m ęża E d ith - M yera M yer- sa, sprzedaw cę baloników poznanego w czasie to u rn ée po A u stralii. Były pew ne pro b lem y z uzyskaniem pozw olenia na w puszczenie dziw nych ośm iolatek na ląd - oceniono je jako n iepełnospraw ne, a zatem nie spełniające wymogów, jakie sta w ia się lu d zio m zasilającym m łody kraj. Przedsiębiorczość M ary H ilto n , w spiera na przez um iłow anie M yersa do robienia pien ięd zy przyniosła oczekiwane rez u l ta ty i Royal Twins, czyli „K rólew skie b liźn iaczk i z W ielkiej B ry ta n ii” zaczęły zdo bywać zachodnie w ybrzeże. D orastały, dzieląc swój czas m iędzy w ystępy i naukę. Po śm ierci M ary H ilto n opiekę przejęli M yersow ie - jak utrzym yw ali, zm arła za p isała im b liźn iaczk i razem z resztą swego m a jątk u . Rygory nałożone przez ciotkę zostały jeszcze w zm ocnione przez jej zięcia. In teres rozw ijał się dobrze, p ieniądze p łynęły do kieszeni Myersów, którzy po pew nym czasie w znieśli sobie w San A n ton io w Texasie okazałą siedzibę.
„Te urocze dziew częta, szczęśliwe i pełne w igoru w swych w iecznie złączonych życiach, za spraw ą w rodzonych talentów stanow ią jedną z najw iększych i najw spa
nialszych atrakcji św iata” - p is a n o w jednej z prom ocyjnych b ro szu r1. D aisy i Violet m ożna zobaczyć na okładkach tak ich druków: u b ran e są w m odne sukienki, ich zalotne fryzury zdobią kokardy. Z uśm iechem spoglądają na w idza, oderw ane na chw ilę od m uzykow ania - jedna z n ic h trzym a jeszcze ręce na klaw iszach fo rte p ia n u, druga dopiero co oderw ała usta od saksofonu. N a innej fotografii ukazane są z k aw aleram i - jakby zatrzym ane w trak cie potańców ki. F otografow ano je w ko stiu m ach kąpielow ych i z rak ie tam i tenisow ym i, w pozach baletow ych i w trakcie flirtu . Zawsze jednakow o u b ran e i uczesane, zawsze uśm iech n ięte - m iłe, now o czesne dziewczyny, pełne energii, w iecznie czym ś zajęte.
M yer M yers próbow ał ta k kierow ać ich karierą, b y b ardziej niż z pokazam i cyrkow ym i kojarzyły się z w odew ilem , k tó ry zdaw ał się otw ierać p rze d arty stam i lepsze perspektyw y na rozwój kariery. Było to zam ierzenie karkołom ne, gdyż w tym obszarze główny atu t dziew czynek n ab ierał zdecydow anie niekorzystnych kon o ta cji. Wodewil chciał się odróżnić od niskiej i płaskiej rozrywki jarm arcznej, a zwłasz cza od pokazów osobliwości. Tu rozm ach w idow isk polegał zu p e łn ie na czym in nym niż karnaw ałow y eksces, za burzenie k ształtów norm alności, w ykroczenie poza p o rządek i odw rócenie jego reguł. D bano o utrzy m an ie granicy, dzielącej te w ido wiska od estetyki m o n stru a ln y ch form . U pór i d eterm in acja, z jaką M yer M yers przekonyw ał kolejnych agentów z branży, przyniosły w k ońcu spodziew ane efekty i w ro k u 1925 H iltonów ny zadebiutow ały na Brodwayu.
N owy Jork wręcz zakochał się w nich. D eb iu t uczczono w ydanym na ich cześć przyjęciem urodzinow ym w eleganckim hotelu. W praw dzie u ro d zin y przesu n ęły się o m iesiąc, ale spełniły swoje prom ocyjne funkcje, stając się w ydarzeniem p u blicznym , opisyw anym i kom entow anym w gazetach. T orty ze św ieczkam i były oczywiście połączone, a stoły przystrojono p atro n ack im i kw iatkam i słodkich dziew cząt o „kw ietnych” im io n ach - sto k ro tk i dla D aisy i fiołki dla Violet. Tak rozpo czął się dobry okres w ich karierze, Sióstr Syjam skich z San A ntonio - jak zaczęto je te ra z nazywać. Szczyt ich p o p u la rn o śc i p rzypadł na lata 1926-1927. M yers n a dal całkow icie n im i kierow ał - dopiero gdy przekroczyły dw udziesty rok życia na ich w yraźne żądanie przyznał im nieco wolności. M ogły naw et niekiedy sam e od bywać podróże. Z aprzyjaźniły się wówczas z W illiam em O livierem , zaangażow a n ym do pom ocy organizacyjnej - m ężczyzną uroczym , w ręcz uw odzicielskim . W swojej auto b io g rafii zapew niają, że przy jaźń była całkow icie przyzw oita, ale znaleźli się tacy, którzy sądzili, że O livier do swych podbojów m iłosnych dodał p ik a n tn y rom ans z połączonym i kobietam i. Czyż inaczej jego żona M ild re d m ia łaby do niego takie pretensje? W szak czuła się zdradzona - w ystąpiła o rozwód. O d sióstr dom agała się finansow ego zadośćuczynienia. Trzeba było uciec się do pom ocy praw ników . M yersow ie nie w iedzieli, że nam aw iając D aisy i Violet do sko rzystania z ich usług, szykują sobie kres in tra tn eg o procederu. Sprawą zajął się n ie jak i M a rtin J. A rnold. O d p oczątku w iedział, że h isto ria jest nietypow a, ale gdy
Cyt. za: R. Bogdan Freak Show. Presenting H um an Oddities fo r Amusement and Profit, T he U niv ersity o f C hicago Press, C hicago and L on d o n 1999, s. 169.
w nik n ął w nią głębiej, u jrzał coś, co go zaskoczyło i p rzeraziło zarazem : dwie do rosłe kobiety od dzieciństw a zniew olone i wyzyskiwane. To dzięki n ie m u do sądu trafiła spraw a przeciw M yersom . Siostry, antycypując już odm ianę losu, pojaw iły się na sali sądowej odm ienione - obcięły długie loki, ich m akijaż stał się w yrazist szy. Zbyt długo narzu can o im rolę dziew czątek w falbaniastych sukienkach. P ro ces stał się sensacyjnym w ydarzeniem , szeroko relacjonow anym w prasie. B liź niaczk i uw olniono od kontraktow ych zobow iązań, przyznając im kilk ad ziesiąt ty sięcy dolarów odszkodow ania. D la n ic h jednak najw ażniejsze było, że wyzwoliły się spod uciążliw ej ku rateli.
N ie wycofały się ze św iata rozrywki. P ragnęły życia na scenie, w śród m uzyki, być m oże także w świecie gwiazd, błyszczących na firm am encie sztuki filmowej. N iestety, nadaw ały się tylko do n iektórych ról. Z agrały w dwóch film ach - w D zi
wolągach (Freaks) i Złączone na śmierć i życie (Chained fo r Life). Pow stanie tych ob
razów dzieli dw adzieścia lat, ale każdy z nich , we właściwy sobie sposób, stanow i k o m e n tarz do życiowej i scenicznej kondycji sióstr.
Złączone życia - splecione scenariusze
D o film u Toda B row ninga Dziwolągi dostały się w krótce po uw o ln ien iu się spod k u ra te li Myersów, a udział w tym przedsięw zięciu m iał ch a rak te r dw uznacz ny. O dkąd zyskały niezależność, zaczęły bywać w śród p ięknych i bogatych. U m ia ły sączyć k o ktajl z kieliszka, z w dziękiem zapalić papierosa, otulić ram iona fu trem , rzucić przeciągłe spojrzenie przechodzącem u m łodzieńcow i, a naw et po d jąć z n im flirt. Przyjęcie roli w Dziwolągach oznaczało w kroczenie na grząski g ru n t określania w łasnej tożsam ości scenicznej. To praw da, że Ben Piazza - hollyw oodz k i agent w ysłany na poszukiw anie odpow iednich aktorów - rekrutow ał sławy, ale były to sławy określonego rodzaju, znakom itości cyrków i terenów rozryw ki, ta kich jak C oney Islan d . Ben Piazza znalazł słynną b ro d atą dam ę L ady Olgę i K się cia R andiana urodzonego bez nóg i rąk, Jo h n n y ’ego Eycka zw anego Pół-C hłop- cem ze w zględu na b ra k dolnej części ciała i Żyjącą W enus z M ilo - złotowłosą bezręką S h erid an 2. W jakiś sposób p rzekonał też D aisy i Violet. Czyżby w racały w te rejony, do których wcale nie aspirow ały? W szak - p rzynajm niej od pewnego czasu - to nie deform acja ciała m iała stanow ić ich główny atut; ona była gdzieś w tle, ukazyw ana niejako m im ochodem i poprzez częściowe ukrycie ekscytująca. W w odew ilach siostry eksponow ały swoją urodę i ta le n t sceniczny; poza sceną zdo byw ały serca ujm ującym sposobem bycia. Teraz w ynajęły w łasny ap a rtam e n t, by nie m ieszkać tam , gdzie m iały lokum dziw olągi, w olały też socjalizować się raczej poza ich kręgiem . Pojaw iały się na przyjęciach, chodziły na tańce, a gazety roz pisyw ały się o życiu tow arzyskim p ięknych sióstr syjam skich3.
2 D okładniej na ten tem at: D. Je n sen The Lives and Loves o f Daisy and Violet Hilton, Ten Speed Press, B erkeley/T oronto 2006, s. 177-179.
Zdecydowały się jednak zagrać członkinie tru p y cyrkowej. D aisy jako żona klow- na-jąkały Rocsoe i Violet jako panna, o którą stara się przystojny m łodzieniec w no siły do film u aurę erotyzm u. To tylko kilka scen, w których pojaw iają się pewne sugestie - zarysowane jednak w sposób jednoznaczny. Przyjęcie oświadczyn przez Violet zw ieńczone jest pocałunkiem ; w tedy D aisy odkłada czytaną książkę i wznosi k u n iebu zam glone oczy - w idać rozkosz, którą odczuwa swoim ciałem.
Jak potoczy się życie m ałżeńskie - życie m ężczyzny z kobietą połączoną z inną kobietą? Pary połączonej z in n ą parą? Kto w łaściwie stanow i tu praw dziw ą parę - czy k obieta i m ężczyzna, czy też połączone ze sobą kobiety, okazjonalnie pozw ala jące m ężczyznom w chodzić w te n układ? W idzim y przekom arzanie się sióstr z Ro- scoe - w tych sprzeczkach one dwie są górą, a on skarży się sw em u koledze na uciążliw ości niewygody życia we trójkę (cóż bow iem m a czynić m ałżonek, k tó re m u zbiera się na amory, gdy syjam ska szwagierka zam iast stosownie zapaść w sen spędza pół nocy na lekturze?).
Jak się jednak okazało, nie była to dobra droga do Hollywood. F ilm zaprezento w ano w roku 1932. O d razu spotkał się on ostrym atakiem , więc szybko zdjęto go z ekranu4. Lepiej więc było próbować wrócić na daw ne ścieżki i jak najszybciej za pom nieć o n iechlubnym w ydarzeniu. N iew ątpliw ie obraz kojarzył się źle nie tylko ze w zględu na klapę, jaką zrobił film , ale i na role, które siostry w n im zagrały.
W Chained fo r life H arry L. F rasera z 1952 zagrały h isto rię, która m ogłaby zd a rzyć się im sam ym . W tym d ru g im obrazie nazyw ały się naw et p odobnie - D o ro th y i V ivian H am ilto n . F abuła spięta jest k la m rą sceny w sądzie, gdzie m a zapaść w yrok w szczególnej sprawie; rzecz dotyczy Vivian, któ ra zastrzeliła ukochanego siostry. D oszło do tego w niżej opisany sposób.
Siostry, arty stk i sceniczne, w ystępow ały w w ędrow nych p okazach, a ich m e n ad ż er postanow ił podkręcić ich k arierę. W iadom o, że n ic ta k n ie przyciąga uwagi p u b lic zn o ści jak rom ans; opłacił zatem m istrz a od strze le ck ic h num erów , n ie ja kiego A n d ré P ariseau , b y te n uw iódł k tó rąś z sióstr. W ybór p ad ł na D orothy. Ta, jakk o lw iek początkow o o b o ję tn a, z czasem zak o ch ała się w n im b ez p am ięci. A n d ré w krótce jej się ośw iadczył, choć ta k n ap ra w d ę rom ansow ał ze swoją p a r t n e rk ą sceniczną - R enée. N arzeczo n y m n ie przyszło łatw o u zy skanie zgody na ślub - b y li b ow iem tacy, k tó rzy w tym zw iązku w id zieli b igam ię. D o ro th y - goto wa w alczyć o swoje szczęście - p rze k o n ała sio strę do operacji ro zd z iele n ia . N ie stety, lek arze zgadzali się co do tego, że ta k i zabieg n ie jest możliwy. W k ońcu sta ra n ia p rzy n io sły re z u lta ty I odbył się ślub. N astęp n e g o d n ia praw dziw y c h a ra k te r A ndré w yszedł na jaw. P o rzu cił żonę, tw ierdząc, że nie jest w sta n ie żyć z p o łączonym i k o b ie tam i. M otyw y jego czynu znała je d n ak Vivian: w idziała, jak gorąco całow ał Renée. P om ściła krzyw dę swojej siostry, strzelając do szwagra w czasie jego w ystępu, na oczach pu b liczn o ści. Co n ależy zrobić? - pyta sędzia. V ivian p o p e łn iła m o rderstw o i p ow inna zostać skazana na śm ierć. Ale to pociąg
D okiadniej piszę o tym w tekście Zakochany karzeł albo ucieczka przed dziwolągiem, „Czas K u ltu ry ” 2006 n r 1.
n ęłoby za sobą śm ierć jej siostry. Jak to osądzić? Z tym p ro b lem em pozostaw ia się widzów.
D aisy i Violet m ogły grać siebie albo osoby podobne do siebie - podobne pod pew nym w zględem - pod w zględem cielesnej niezw ykłości, odstępstw a od norm y, kuriozalności. W iększość scenariuszy film ow ych była im n ied o stęp n a, podobnie jak w iększość scenariuszy życia codziennego. W zasadzie jedne odzw ierciedlały drugie.
A gdyby ta k stać się p rzeciętn ą kobietą w iodącą żywot u bo k u m ę ża ... N a p o m ykały o no rm aln y m życiu, o tym , że wydaw ało im się kuszące. D aisy odrzuciła jed n ak pierw sze ośw iadczyny długoletniego w ielbiciela, m eksykańskiego tru b a d u ra D on Galw ana. W krótce po tem zakochała się z w zajem nością w Ja ck u Lew i sie - m uzyku rodem z C hicago. Z aręczyny n astąp iły szybko, ale ślub (podwójny) m ia ł się odbyć dopiero wówczas, k iedy narzeczonego znajdzie także Violet. Ta interesow ała się innym m uzykiem - Blue Steele. N iestety był on już żonaty. N ale żało więc poczekać.
M niej więcej w tym okresie siostry uzyskały obywatelstwo am erykańskie i m o gły bez p ro b lem u odbyć podróż do A nglii - k ra ju swojego pochodzenia. Przyjęto je tu z aplauzem , recenzje były korzystne, w ystępy odbyw ały się w w ielu m ie j scach. Tylko w rod zin n y m B righton spotkało je ogrom ne rozczarow anie. N ie od n alazły bow iem m a tk i - K ate S kinner nie żyła już od daw na. Z m arła, wydawszy na św iat czw arte ze swych nieślu b n y ch dzieci. W g ruzach legły snute od lat m arzenia o zadzierzgnięciu przerw anych w ięzi rodzinnych.
W ydarzyło się jed n ak coś innego. Violet, zagorzała m iłośniczka w alk bokser skich i praw dziw a ich znaw czyni, u jrzała m istrza wagi ciężkiej, H a rry ’ego M anso- na - piszącego rym ow anki chłopaka z żydowskiej niebogatej rod zin y z Leeds, k tó ry ciężką pracą w spinał się po szczeblach sportowej kariery. Jem u też serce żywiej zabiło na w idok filigranow ej artystki, jednej z dwóch sióstr, która okazała m u szcze gólne zainteresow anie. H iltonów ny podróżow ały po k ra ju ze sw oim i w ystępam i, H a rry M ason walczył w innych m iejscach, ale p rze d pow rotem Violet do Stanów w sunął jej na palec pierścionek zaręczynowy.
W zasadzie m iały już p la n na przyszłość - Violet zd rad ziła go naw et d z ie n n i karzom : spokojne życie gdzieś na jakiejś farm ie, we czworo, a po tem także z dzieć m i, które stopniow o przychodziłyby na świat. Jeszcze tylko jedno tournée, a p o te m o siąd ą... To znaczy osiadłyby być m oże, gdyby Lewis był b ardziej wytrwały, gdyby pow itał je w porcie, zam iast pojechać do Chicago, gdyby nie zaczął w ym igi wać się od ustalen ia dokładnej daty ślubu, gdyby zam iast zadow olić się tw orze n ie m m uzycznego tła do w ystępów sióstr (czego się po n im spodziew ały) nie chciał budow ać w łasnej k arie ry ...
W ted y pojaw ił się M a u ric e L am b ert, p o lecony sio stro m p rzez Lew isa do p ro w adzenia ich orkiestry. W ysoki m ło d z ia n z w ąsikiem był zn aczn ie b ard z iej oby ty i elegancki n iż bo k ser z p okiereszow aną tw arzą, oddalo n y o całe m ile m o r skie. V iolet n ie ch ciała dłużej zw lekać; p o stanow iła jak najszybciej zostać m ę żatką. W k olejnych sta n ac h odm aw iano im je d n ak pozw olenia na ślub. Byłoby
to n ie m o raln e - tw ierdzono. N iek tó rz y dodaw ali, że ch o d zi po p ro stu o przyciąg n ięcie zain tereso w an ia sz erokich kręgów pu b liczn o ści. N arze cz en i b yli w ytrw ali, w nieśli naw et spraw ę do sądu, ale w szędzie n a p o ty k a li opór i w k o ń cu zrezygno w ali ze ślubu.
N astęp n y był ta n ce rz Jam es M oore, od lat zap rzy jaźn io n y z siostram i, a od pew nego czasu w ystępujący w ich zespole. O n i Violet w stąp ili w zw iązek m ałżeń ski w ro k u 1939. Uroczystość odbyła się w czasie W ielkiej W ystawy w Texasie. Jak na ironię, ślu b u n ie p lanow ali sam i zainteresow ani. Pom ysł w ypłynął od agenta z b ran ż y rozrywkowej T erry ’ego T urnera - tego sam ego, który lata w cześniej dał się przekonać M yersow i, że w arto zwrócić uwagę na siostry, a po tem stosow nie je w yprom ował. Teraz zjaw ił się, by zaproponow ać w ydarzenie, m ogące być św iet nym chw ytem reklam ow ym . N ie w iadom o, jak załatw ił pozw olenie na ślub, rolę p an a m łodego pow ierzył przyjacielow i dziew cząt - zaskoczonem u tym , w co się w plątuje, ale nie b ardzo um iejącem u stawić opór.
A kcja prom ocyjna okazała się n ie u d a n a - in n e w ydarzenia przyćm iły to, co m iało być W ielkim W eselem , a zaraz potem m ałżonkow ie chcieli jakoś w yplątać się z tego. Proces u niew ażnienia toczył się jed n ak dość długo, a siostry straciły p rzy tym na popularności. W h isto rii o m iłości, pokonującej w szelkie przeszkody tru d n o było n ie dojrzeć m istyfikacji.
Siostry boleśnie odczuły nagłe osunięcie się z pozycji gw iazd sceny. E fektem było oczywiście znaczne pogorszenie się sta n u ich finansów. W raz z niezależno ścią i p ie n ięd z m i nabyły pew nych przyzw yczajeń, w obecnej sytuacji n ad e r k ło p o tliwych: bywały h ojne dla przyjaciół, w ielbicieli, kochanków , czasem zbyt ro zrzu t ne, zbyt chętne do zabawy, niekiedy piły zbyt dużo (Violet znacznie więcej niż D aisy). Pojaw ił się jeszcze jeden pro b lem - figura D aisy zaokrąglała się w sposób dający do m yślenia. K obieta najw yraźniej spodziew ała się dziecka. T rudno stw ier dzić, kto był ojcem - m oże ktoś z j ej zespołu, żonaty m ężczyzna, z którym i ta k nie m ogłaby się związać. A gent sióstr próbow ał wymóc na niej aborcję - uciekła z ga b in e tu lekarza, po tym jak dow iedziała się, że m a szansę urodzić zdrowe dziecko. (Szanse na n o rm aln ą ro dzinę jakoś się nie rysowały). U rodziła gdzieś w M in n e apolis; chłopca od raz u oddano do adopcji - w obecnej sytuacji m atka i ciotka nie zdołałyby poradzić sobie inaczej. P ieniądze topniały, nie napływ ały też żadne in teresujące propozycje i w k ońcu n astąp iło to, czego ta k się obaw iały - spuściły z to n u i zaczęły z a tru d n iać się na w ędrow nych cyrkowych pokazach. C zasam i u d a wało im się załatw ić gdzieś lepsze w ystępy w typie w odew ilu, a napraw dę korzystny okazał się rok 1939, gdy dostały pracę na luksusow ym sta tk u transoceanicznym . W ystępował z n im i wówczas tancerz H arold E step, znany jako B uddy Sawyer, drob ny płowow łosy chłopak m łodszy od n ic h o 8 lat. D aisy podjęła jeszcze jedną próba założenia rod zin y - ślub z B uddym w ro k u 1941 doszedł do sk u tk u z jej in icjaty wy. Rozwód n astąp ił w krótce p otem - a j edenaście lat później siostry zagrały w owej h isto rii o D o ro th y i Vivian.
W ojna w E u ro p ie niosła zm ien n e k o n iu n k tu ry w świecie rozryw ki naw et dla artystów zdolnych z większą łatwością wchodzić w różne role sceniczne. D aisy i
Vio-let za tru d n ia ły się w różnych m iejscach. T rafiły naw et do burleskow ego teatrzyku, gdzie od śpiew u i tańca w ażniejsza była um iejętność zrzucania z siebie odzienia. Los o d m ienił się dopiero p rzy k ońcu ro k u 1943, kiedy to czasopism o „A m erican W eekly” postanow iło w odcinkach publikow ać ich autobiografię.
Oczywiście w yretuszow ały nieco swój życiorys - p o m inęły bęk arcią p ro w en ien cję, w ym yśliły ojca - belgijskiego oficera poległego w walce. Co ciekawe, w enig m atyczny sposób w ypow iadały się o opiekunach. N azw isko M ary H ilto n p rze ro b i ły na W illiam s, a o M yersie pisały po p ro stu „S ir” . P rzed czytelnikam i roztoczyły w izję ponurego dzieciństw a bez śm iechu i zabaw. N ie p o m inęły w ątków ro m an so wych; całość zakończyły p assusem o n ie u sta n n y m p ra g n ie n iu zn alezienia praw dziwej m iłości, założenia dom u i rodziny.
O kazał się to strzał w dziesiątkę. W praw dzie żadna z propozycji m ałżeństw a n ie była w arta rozw ażenia, ale zaczęto oferować im angaże. P otem m iał m iejsce w spom niany epizod hollyw oodzki, kiedy to D aisy i Violet H ilto n w cieliły się w D o ro th y i V ivian H am ilto n . Pom ysł wyszedł od ich ówczesnego agenta Rossa Frisco. Początkow o sceptyczne i niezbyt ch ę tn e do angażow ania się w kolejne niepew ne przedsięw zięcie, dały się jednak porwać fabule, k tó rą te n im przedstaw ił. (Intrygę zapożyczył od M arka Tw aina - jego opow iadanie Those Extraordinary Twins jest h isto rią syjam skich b raci, z których jeden p o p ełn ia m orderstw o). Pozostało jesz cze przekonać profesjonalistów z Hollyw ood, co nie było łatw e, ale w k ońcu za kończyło się pow odzeniem . R eżyserow aniem zajął się H a rry L. F raser - specja lista od film ów klasy B. F ilm zaw iódł oczekiw ania pom ysłodawcy, a siostry w pę dził w długi. P roblem y z cenzurą, któ ra nie chciała zgodzić się na projekcję (głów n ie ze w zględu na nieobyczajność p rzekazu), zatarg z agentem , zakończony w są dzie pozostaw iły po sobie niesm ak.
Po okresie p o p u la rn o śc i znow u n astąp ił zastój i w tedy postanow iły poszukać innego źródła dochodu. O siadły w M iam i i otw orzyły p u n k t sprzedaży h am b u rg e rów. O d b ie d y daw ało się w tym zobaczyć początek nowego życia - m iejsce, z k tó rego m ożna się odbić, by wskoczyć w b izn es restauratorów , być m oże także otwo rzyć w łasny m odny klub. (Tak zarysow ały to w w yw iadzie dla jednej z lokalnych gazet). In teres n ie szedł najlep iej, choć próbow ały połączyć go z dom okrążnym h an d le m kosm etykam i. P otem znow u ruszyły w trasę. N ie był to n ie ste ty wodewil, ale w ystępy coraz niższych lotów. P ubliczność nie m ogła w n ic h już dostrzec n ie gdysiejszych słodkich dziew cząt. Z resztą nie były już identyczne - odkąd D aisy przytyła i u tle n iła w łosy w yraźnie różniła się od kościstej Violet z fryzurą ufarbo- w ana na rudo.
O sta tn i raz wyszły na scenę w ro k u 1962. Poproszono je o to przy okazji p ro jekcji film u, w którym niegdyś zagrały. Seans odbywał się w k in ie sam ochodow ym p o d C h arlo tte. Ich nowy m anager organizujący występ przyw iózł je na m iejsce, ale w krótce po tem u lo tn ił się z p ie n ięd z m i, które w płynęły za ową pracę. D aisy i Violet zostały więc w owym m iasteczku na w schodnim w ybrzeżu, bez pom ysłu n ie tylko na dalszą karierę, ale i na dalsze życie. W spom ógł je Clegg K eziah, w łaś ciciel m otelu, w którym się zatrzym ały. N ie dom agał się zap łaty za lokum ,
pozwo-lił stołować się w swojej restau racji. Tak m in ą ł m niej więcej rok - b ezn ad ziejn y ze w zględu na b ra k jakichkolw iek perspektyw popraw y losu.
P otem przyszła pom oc od La Rue i C harleya R eidów - w łaścicieli su p e rm a rk e tu P arn-N -S chop, gdzie kiedyś okazjonalnie z a tru d n io n o siostry do p rom ocji p o dw ójnych paczek chipsów. K ierow ani w spółczuciem , zaangażow ali się oni w szu k anie dla n ic h jakiejś pracy. Ż adna z firm nie zgodziła się jed n ak na z a tru d n ie n ie syjam skich bliźniaczek. N ie pasow ały do tego m iejsca - po części żałosne, po czę ści p rete n sjo n a ln e ze swoim przesad n y m m akijażem , niestosow nym dla kobiet, które przekroczyły już pięćdziesiątkę, z w yblakłym i su k n ia m i pam iętający m i lata w odew ilu. N ik t nie chciał w n ic h w idzieć gw iazd - były starzejącym i się k o b ieta m i o zniekształconych ciałach, na które tru d n o p atrzeć bez uczucia pew nej p rzy krości i n iesm ak u . W iodły sam otnicze życie, a d zien n ik a rz o m , któ rzy n iek ied y zjaw iali się, prosząc o w spom nienia, odm awiały, tw ierdząc, że teraz chcą już tylko pryw atności.
Z m arły na grypę na przełom ie ro k u 1968 i 1969, a o sta tn im w ielkim w idow i skiem z ich ud ziałem stał się pogrzeb - czego nie om ieszkał z goryczą w ypom nieć ksiądz odpraw iający cerem onię, ujrzaw szy tłum y, które przyszły je pożegnać.
N ie w iadom o, co b ardziej tragiczne - fabuła film owa, czy fabuła życia... A m oże to m y chcielibyśm y w idzieć tu tragedię? M oże nie do końca wiemy, jak wejść w ów „osobny świat osobliw ości”? R obert B ogdan pisał:
N ie tru d n o w idzieć życie sióstr H ilto n jako tragiczne, a je sam e jako ofiary pozbaw io nych skru p u łó w showmenów. N iem niej jed n ak one sam e nie ujm ow ały sytuacji w taki sposób. W au tobiografii u tożsam iały się ze św iatem rozryw ki, a życie na scenie trak to w a ły jako w ybaw ienie, przede w szystkim od m edyków .5
P ójdźm y za sugestią p o d su n ię tą przez Bogdana i p o sta ra jm y się spojrzeć na tę b io g rafię z innego p u n k tu w id zen ia, zw racając uw agę na jej szerszy k o n te k st, zwłaszcza na pejzaż społeczno-kulturow y.
Podejrzana gra w norm alność
W świecie, w k tó ry m żyją b liźniaczki, są m iejsca przeznaczone dla lu d zi n ie ty powych, odbiegających od norm y; są p rzy tu łk i, szpitale, azyle, w ięzienia. W laicy- zującym się społeczeństw ie w yznającym etykę p racy p rze k ład a ln ą na zysk ekono m iczny, te jednostki, które za burzają ła d w sensie fizycznym lub pojęciow ym , zo stają objęte specjalną troską. O rganizuje się m iejsca, gdzie grom adzi się owe in d y w idua, by uleczyć tkw iące w n ic h zło n ienorm alności. Idealna strategia napraw y to ta, gdzie ów m ech an izm działa na rzecz dobra publicznego (na przy k ład bieda pew nych jednostek w odpow iedni sposób w drożonych do p racy m oże przynieść zysk społeczeństw u). To, co nie tylko odbiega od norm y, ale i nie p oddaje się n o r m alizacji staje się szczególnie rażące. Pozostaje jednak pew ien m argines dla n e
gocjow ania reguł norm y/odstępstw a. Z tego m a rg in esu korzystają D aisy i Violet - w szak u n ik a ją sierocińca, p rzy tu łk u , szpitala. Istn ie je nadzieja, że w stydliw ym p ię tn e m uda się zagrać, jeśli odpow iednio wyćwiczy się to, co w ciele norm alne. C iała b liźniaczek ćw iczone są tak, by m ogły grać ciała n orm alne. N orm alność p o zostaje tylko rolą odegraną w przedstaw ieniu, ale zaletą tej roli jest to, że w ogóle pozw ala wejść na scenę w sytuacji, gdy k o stiu m dziwoląga ogranicza m ożliw ości społecznego funkcjonow ania aktora (zarów no aktora scenicznego, jak i aktora spo łecznego). Cała ta gra w ydaje się dość skom plikow ana - trzeba zaprzeczyć istn ie n iu p ię tn a, k tóre naru sza estetykę przyjętych form i d raż n i społeczne poczucie w rażliw ości. Siostry H ilto n bio rą u dział w sp e k tak lu - a spektakl bierze w p osia danie ich ciała/ciało.
D zieje się tak, jakby jakieś siły żonglow ały podw ójnym ciałem , zm uszając do szukania odpow iedniej strateg ii p rezentow ania własnej tożsam ości w w aru n k ach w ciąż zm ieniającej się k o n iu n k tu ry sensów. Cyrkowe występy, wodewil, bu rlesk a ze strip tiz e m to różne obszary, w których ich nietypow a cielesność jest ćwiczona do w ystaw ienia na scenie - w yeksponow ane zostają pew ne jej aspekty w ta k im a nie in n y m układzie. W sensie społecznym , retorycznym , sym bolicznym ich ciała m u siały więc ulegać n ie u sta n n ej transform acji. (W podstaw ow ym fizycznym sen sie pozostaw ały takie sam e, zm ieniały się w sposób jak n ajbardziej norm alny, tak jak u każdego człow ieka - dojrzew ającego, a p o te m posuw ającego się w ia ta c h . D ziało się ta k od czasu, gdy we w czesnym dzieciństw ie rozciągnęły n a tyle ów pas ciała, k tó ry je łączył w okolicy pośladków i bioder, że m ogły stać raczej ram ię w ra m ię niż zwrócone do siebie tyłem ).
Początkow o sp ektakularność została im narzu co n a - wszak wychowywały się w dw ubiegunow ym świecie, p om iędzy zniew oloną, za m k n ię tą pryw atnością n a rzuconą im przez „ciotkę” iM y e rsó w (tam uczono je u m iejętności użytecznych w pokazyw aniu się na scenie), a okresam i w ystaw ienia na w idok p u b liczn y (gdzie u jęte w ram ę niezw ykłości m ogły prezentow ać owe te c h n ik i posługiw ania się cia łem , w tym także u m iejętności artystyczne, jako swoją „praw dziw ą n a tu rę ”).
K iedy w ydostały się spod k u ra te li „opiekunów ”, nie zarzuciły sp ek tak u larn o - ści - zaznaczała ona się nie tylko jako sposób zarab ian ia na życie, lecz także jako strategia tożsam ościow a. M itologizow ana wizja życia w zaciszu dom ow ym u boku m ężów pozostaw ała w tle, stanow iąc n ieodłączny elem ent ich scenicznej ch a ra k terystyki jako kobiet zm ierzających do norm alności.
W iążąc swoje życie ze św iatem spektaklu, m u siały w pisać się w pew ną katego rię aktorów. W pew ien sposób próbow ały wnieść swój głos do negocjacji dotyczą cych tego, co w cielesności no rm aln e, a co wyjątkowe, co zadziw iające, ciekawe, a co w strętne, co w arte oglądu, a co trzeba ukryć. U silnie pracow ały n a d tym , by n ie być dziw olągam i. Jeden z ich agentów po la tac h ta k to kom entow ał:
D ziew częta były ta k u talentow ane m uzycznie, w okalnie, tanecznie, a naw et w zakresie gry kom ediow ej, że odniosłyby sukces w b ran ży rozrywkowej także wtedy, gdyby nie były siostram i syjam skim i. Problem polegał jed n a k na tym , że p ubliczność nigdy w pełn i nie d oceniła ich praw dziw ych talentów . Fascynowało ją przede w szystkim to, że były
wybry-2
80
kiem natury, dziw olągam i. N ie sądzę, by m iało większe znaczenie to, że były św ietnym i a rty stk am i estradow ym i, albo że zawsze starały się być na czasie z w ystępam i. W iększość ludzi w idziała w nich ciekaw ostkę, a to stanow iło dla sióstr p roblem .6
N iestety, swej kondycji n ie zdołały się więc w ym knąć i wtedy, gdy w ystępow ały w roli burleskow ych kusicielek. Ich odzienie było wówczas n ad e r skąpe, więc sta rały się nie odw racać do p u b liczności tyłem , by nie eksponować łączącego je pasa ciała: „nie m ogły spraw ić, by publiczność zap o m n iała, że są siostram i syjam skim i. M oże z w yjątkiem tych najb ard ziej p o budzonych widzów, b ardziej skłaniały do w spółczucia czy naw et w zbudzały odrazę niż apelow ały do instynktów seksual n y ch ”7. Śpiew, gra na in stru m e n ta c h , u m iejętności aktorskie m ogły być pom ocne, ale m otyw em ce n traln y m pozostaw ał fakt, że są zrośnięte - fakt ciągle opracowy w any scenicznie i retorycznie.
G ra piętnem
R ozdzielenie w chodziło wówczas w grę - kiedy dziew czynki były m ałe, lekarze zw racali się do M ary H ilto n z tak ą propozycją, podekscytow ani m ożliw ością wy k onania niezw ykłego zabiegu. Oczywiście, spotykali się z odm ową - „ciotka” m ia ła in n ą wizję ich losu. Zobaczyła w n ic h coś, czego nie m ogła dostrzec K ate S kin ner, któ ra jak wiemy, z p rze ra żen iem odrzuciła potw orne dzieci. A kuszerka stwo rzyła je w sensie społecznym , określając ich niezw ykłość, rozsiew ając o niej w ie ści, w puszczając gości na tyły b a ru , do swych pryw atnych pokoi, by sam i p o d n ieśli k oszulki raczkującym dzieciom i zobaczyli, że w tym , co opow iada nie m a krzty zm yślenia. O bracała w ybryk n a tu ry w cu d w idow iska - i ta k siostry nie znalazły się w p rzy tu łk u dla sierot i kalek, ale na scenie, a w łaściwie na w ielu scenach.
U cieczka p rze d m arg in alizacją nie m iała jed n ak końca. E kspansja spojrzenia m edycznego postępow ała, zaw łaszczając kolejne obszary życia potocznego. C oraz częściej w niezw ykłości w idziano chorobę, coraz więcej pokazów określano m ia n em wystaw m edycznych. N a św iadectw a lekarzy i anatom ów powoływały się ta k że broszury, w których p rzedstaw iano H iltonów ny. M ów iono o tym , że k o n su lto w ano z n im i pew ne szczegóły, czasem pojaw iała się ilu stracja w ykonana na p o d staw ie zdjęcia rentgenow skiego. Jak one sam e w yznały w swej autobiografii, w ola ły spojrzenia kierujące się k u ich k u riozalności niż te, k tóre dopatryw ały się tu patologii. Ton m edycznych wypowiedzi wydawał im się odstręczający, a myśl o tym, że „ciotka” m ogłaby je wydać na pastw ę lekarzy, b u d ził ich lęk.
K ondycji „chorego”, „p a cjen ta” u n ik n ą tylko wtedy, gdy odpow iednio z a aran żuje się norm alność w n ienorm alności. Trzeba przy tym ta k posługiwać się p ię t nem , by nie rozbijało estetyki form uznaw anych za dopuszczalne. W ym aga to wy
° T heodore D. K em p w w yw iadzie z je n s e n e m , za: D. Jensen The Lives and L oves..., s. 302.
czucia k o n iu n k tu ry w w aru n k ach u m acn ian ia się sam ego społeczeństw a sp e k ta klu. Z tego p u n k tu w idzenia szczególnie znaczący jest te n okres w b iografii D aisy i Violet, gdy zaczynają one występować w w odew ilach. T utaj nie m ożna było jawnie obracać osoby w osobliwość; w scenicznym opracow aniu m usiał dokonać się pew ien zwrot. O brazuje go retoryka ówczesnych tekstów prasow ych. K iedy w „B illboard” rozw odzono się n a d uro k iem sióstr, zaznaczono w yraźnie, że to nie ze w zględu na ich syjam skość w arto je obejrzeć. „Obie są tak śliczne, że każdej dziew czynie m oż na by życzyć takiej urody. Ich tryskające m łodością i świeżością w ystępy odniosły by sukces grane jako n u m e ry sceniczne sióstr, jeśli nie byłyby B liźniaczkam i Sy jam sk im i”8. Z kolei autor entuzjastycznej recenzji zam ieszczonej w „Variety” 25 lu tego 1925 czuł się w obow iązku zapew nić, że om aw iana przez niego sztuka
m oże być g ran a w każdym w odew ilu w k raju bez w zględu na p u b liczn o ść i w szędzie w A m eryce tak sam o będzie ją przyciągać. D ziew częta są ład n y m i b ru n e tk a m i, u b ra n y m i ze sm akiem . P o ru szają się w sposób natu raln y , z łatw ością, jak dwie osoby, które p rz e c h ad zają się trzym ając się pod rękę. [...] W w ystępie nie m a niczego odstręczającego czy przerażającego.9
Ten m otyw będzie pow racał przez całe ich dalsze życie. N ie są ta k straszne, jak m ożna by przypuszczać - w zasadzie w ogóle nie w idać nien o rm aln o ści, jest ona in c y d en ta ln a , przypadkow a, w ręcz m a rg in aln a . W pew nym sensie m ogą robić w szystko - śpiewać i tańczyć, zarabiać i wydawać p ieniądze, uwodzić m ężczyzn i w chodzić z n im i w intym ne zw iązki. Są ta k śliczne, intelig en tn e, dow cipne, p e ł ne życia, że n ie w idzi się ich odm ienności. Swym zachow aniem um ieją spraw ić, że otoczenie zaczyna w ierzyć, że ta wyjątkowość zasadza się na talencie i cechach c h a rak te ru . E rving G offm an m ógłby pow iedzieć, że do p erfekcji opanow ały sztu kę zarządzania piętnem :
O d jednostki z p iętn em oczekuje się, aby swoim zachow aniem nie daw ała do zro zu m ie nia, że jej b rzem ię jest ciężkie ani że dźw iganie go spraw iło, iż stała się in n a niż my. Jednocześnie osoba ta m usi trzym ać się od nas na tak ą odległość, d zięki której będziem y m ogli bezboleśnie potw ierdzić to p rzek o n an ie na jej tem at. Inaczej rzecz ujm u jąc, radzi się jej, aby się n atu ra ln ie odw zajem niała, akceptując siebie i nas, akceptując siebie w spo sób, w jaki m y sam i nie bylibyśm y gotowi w pełn i jej zaakceptow ać.10
Przystosow anie jednostki napiętnow anej wymaga,
aby w łaściciel p iętn a radośnie i bez sam ośw iadom ości zaakceptow ał siebie jako osobę zasadniczo tak ą sam ą jak każdy norm als, jednocześnie nie d o puszczają dobrow olnie do sytuacji, w których norm alst m ielib y tru d n o ści z w erbalnym potw ierdzeniem jego a k ceptacji jako n o rm alsa .11
8 Tam że, s. 120.
9 Tam że, s. 116.
E. G offm an Piętno. R ozw ażania o zranionej tożsamości, przel. A. D zierżynska, J. Tokarska-B akir, G dańskie W ydaw nictw o Psychologiczne, G d ań sk 2005, s. 165.
W skazane jest, by dbał o dobre sam opoczucie innych, starając się, by jego b rzem ię nie w praw iało ich w zak łopotanie i by nie było dla n ic h pod jakim ś w zględem n ie przyjem ne. N ie pow inien go jed n ak ukrywać, udaw ać, że w ogóle go nie m a, ani tym b ardziej przybierać m aski n orm alności, szczęścia, dobrego sam opoczucia w te dy, gdy in n i spodziew ają się, że będzie nieszczęśliwy. N ajlep iej, by opanow ał stra tegie lekkiego i łatw ego p o d an ia go do w iadom ości, by w yczulił uwagę na w yobra żenia innych o jego p o trzebach, p rag n ie n iac h i odczuciach. Jego tożsam ość jako osoby w ikłana jest w sieć sprzecznych wymogów n ak ład a n y ch przez życie społecz ne. Fizyczna kondycja m oże być uciążliw a, m oże u tru d n ia ć egzystencję, ale sama w sobie nie jest ani dobra, an i zła pod w zględem m oralnym . D opiero społeczeń stwo n ad a je jej te w artości - nadaje je w sposób dynam iczny, p ię tn u ją c w in te ra k cjach, których scenariusze w raz z socjalizacją. E rving G offm an, d efiniując piętn o jako atry b u t dotkliw ie dyskredytujący jednostkę, p odkreślał, iż „należy m ieć św ia dom ość, że w tym m iejscu p rzy d a tn y jest ta k n apraw dę język relacji, n ie a try b u tów. A trybut k tó ry p ię tn u je jednego posiadacza, m oże potw ierdzać zwyczajność innego, a zatem sam w sobie nie jest an i zaszczytny, an i d yskredytujący”12.
W obszarze sp ek tak li gra m iędzy u kryciem a eksponow aniem p ię tn a często staje się szczególnie w yrafinow ana, n iek ied y zbliżając się do absu rd u . W recen zjach dotyczących w ystępów sióstr niem al zaprzecza się istn ie n iu owego piętna; ono jed n ak cały czas uczestniczy w grze, wszyscy o n im w iedzą i wszyscy je w idzą. C hw ytają je spojrzeniem odpow iednio wyćwiczonym. Z takiego spojrzenia rodzą się em ocje stosownie opanow yw ane (inaczej m ogłyby być zbyt nieprzyjem ne i tru d ne do zniesienia.) Rose F ernandez, akrobatka, której zdarzało się występować w tych sam ych w odew ilach m ów iła o k o nfuzji uczuć, będącej reakcją na w ystępy sióstr:
Ś m iałeś się, słysząc ich dziew częcą p a p la n in ę, biłeś braw o, oklaskam i n agradzałeś ich śpiew, grę na saksofonie i skrzypcach, p o dnosiłeś się z m iejsca, gdy tańczyły, ale caiy czas, podziw iając ich triu m f na scenie, m iałeś izy w oczach i gardło ściśnięte. Byiy tak p ro m ien n e i piękne, radosne i urocze jak ludzkie istoty. Ale krzyż, k tóry niosły, byi tak c ię żk i.13
Być m oże w tym sp e k tak lu kryje się także sugestia dotycząca m ożliw ości p rze kraczania kondycji cielesnej. Jak wiemy, m a teria ły reklam ow e, recenzje i ara n ża cja sam ych w ystępów eksponow ały w ątek „no rm aln o ści”, któ rą tru d n o przyjąć do w iadom ości osobom dysponującym swymi ciałam i w sensie fizycznym , lokującym w łasne Ja we w łasnym , jednostkow ym , niepow tarzalnym , ciele. Czy da się prow a dzić n o rm aln e życie, m ając ciało przytw ierdzone do ciała drugiej osoby, ciało zro śnięte z innym , ciało o g ranicach n ie do końca określonych? W odpow iedź na to p ytanie zaangażow ana jest wiedza płynącą z własnego ciała. Tym, co zostaje wy staw ione na pokaz, jest w łaśnie owa niem ożliw a norm alność - w te n sposób kurio- zalność zn a jd u je ścieżkę, k tó rą w chodzi na scenę.
12 Tam że, s. 32.
Połączone losy sióstr u k ła d ają się w opowieść o tym , jak w społeczeństw o b u d uje scenę, by odgrywać na niej zbiorow y stosunek do tego, co poza norm ę w ykra cza. Opowieść tę m ożna odczytywać na wiele sposobów, szukając także okrężnych dróg ro zu m ien ia, w nikając w szersze kontek sty ich życia, pró b u jąc określić nie tylko bezp o śred n ie uw arunkow ania ich b iografii, ale szersze u kłady społeczne, ek o n o m icz n e i p o lity cz n e i zw iązane z tym d eb a ty i n a s tro je społeczne, k tó re w isto tn y sposób tw orzyły środow isko ich życia i nadaw ały m u znaczenie.
„P odw ójna kobieta” jako figura retoryki społeczno-politycznej
O kres najw iększej sławy sióstr p rzypadł na lata 20. XX w ieku. W ystępowały wówczas w S tanach Zjednoczonych. N iew ątpliw ie w każdej epoce byłyby in try g u jące, ale w tym m iejscu i czasie ich kondycja zyskiwała specyficzne konotacje, na co zw racała uwagę A lison P in g re e14. W zorcowa am erykańska kobieta nie jawiła się wówczas w sposób jednoznaczny, a poglądy dotyczące stosownego dla niej ży cia byw ały różne. U znanie praw w yborczych dla kobiet p oprzedziła gorąca dysku sja o ich m iejscu w społeczeństw ie. Czy o kobiecości stanow i spełn ien ie się w m ał żeństw ie i m acierzyństw ie, czy też pow inno się p rze d n ią otw ierać ścieżki do k a rie ry zawodowej i pozw alać na u d ział w ż y c iu publicznym ? N iew ątpliw ie coraz więcej kobiet zyskiw ało w ykształcenie i sam odzielność finansow ą. Były w śród nich tak ie, które z w łasnej w oli odrzucały tradycyjną rolę żony i m a tk i, p róbując w kra czać w dom inia dotychczas p rzyznane m ężczyznom , z polem p o lity k i w łącznie. N ow a K obieta ro zu m ian a jako pew ien wzorzec zaczynała być zauw ażalna. Z d ru giej strony, m ałżeństw o nie wydawało się in sty tu cją niezm ien n ą. Pewną p o p u la r ność zyskiw ał pom ysł na szczególny rodzaj w ięzi m ałżeńskiej opartej na zasadzie p artnerstw a, „com panionate m a rraig e” - jak nazw ał to sędzia z Colorado Ben L in d sey. Panować w n im m iały zasady rów ności ro zu m ian e w określony sposób; m ożli we też byłoby jego przerw anie poprzez rozwód. L indsey m ów ił o k o n tro li n a ro dzin i o pro g ram ie edukacyjnym dla m łodych m ałżeństw . N a g runcie dom ow ym panow ałaby sym etria (jakkolw iek cały czas kobieta lepiej kom ponow ała się w k ra jobrazie życia domowego niż w jakim kolw iek innym ). R odzina m iała być te re n em em ocjonalnej bliskości i osobistej ek sp re sji15.
W szystko to zm ien iało perspektyw ę oglądu b lisk ic h re la cji m iędzy kobietą a m ężczyzną. To praw da, że niezam ężne, dobrze p ro sp eru jące na p o lu zaw odo w ym kobiety n ierzadko krytykow ano za egoizm i za to, że sprzeciw iają się n a tu rze. W ogóle zdaw ały się dziw ne (może są an droginiczne albo czują pociąg ero tyczny w sto su n k u do innych kobiet?). P odejrzana zdaw ała się też przyjaźń w
żeń-14 A. Pingree The „Exceptions That Prove the R u le”. Daisy and Violet Hilton,
the „New Woman”, and the Bonds o f Marriage, w: Freakery. Cultural Spectacles o f the Extraordinary Body, ed. by R.G. T hom son, N ew York U niv ersity Press,
2
8
4
skim gronie - czy nie jest to alternatyw a dla zw iązku z m ężczyzną? Czy to nie zagrożenie dla tradycyjnego p o rząd k u (ekonom icznego, społecznego, seksualne go)? Czy kobiety odrzucające tradycyjne pow inności swojej p łci nie w pływ ają na rep u ta cję tych, któ re m ężów nie m ają z całkiem innych, zup ełn ie nieideologicz- nych powodów?
T ekstualne i w izualne p rzedstaw ienia b liźniaczek m ożna traktow ać jako wy raz społecznej reak cji na te zjaw iska - dow odzi Pingree. N a g ru n cie w zburzonym przez w spom niane dyskusje rodziły się szczególne konotacje obrazu podw ójnej kobiety - ekspresja niepokojów w yw ołanych now ym ujm ow aniem tradycyjnych ról kobiecych, ich relatyw izow aniem , p odw ażaniem ich zasadności. To kolejny obszar, na którym cielesne istoty zostają więc w zięte w posiadanie, by stać cię fi g u ram i o dużej sile persw azji. N a ciałach b liźniaczek osnuw a się dyskurs, który n ie dba o to, by persw adow ane sensy m ogły pow rócić do tkw iących w świecie rea l n ym źródeł. O braz m a być w yraźny - n iech apeluje do em ocji, n iech p obudza w yobraźnię. O pracow any zostaje pew ien motyw: więź m iędzy kob ietam i - w tym p rzy p a d k u cielesna, niepodw ażalna, dosłowna. Jak m ożna szukać swojej „drugiej połow y”, jak dążyć do tego, by dopełnienie w łasnej kobiecości znaleźć w m ężczyź nie, skoro m a się już żeńską d rugą połowę? Są niezam ężne, m ogą zarobić na sie bie, są sta n u wolnego, ale jednocześnie trw ają w zw iązku. C zerpią dochody ze swej m o n stru aln o ści. (Czy kobieta niezależna, zarabiająca na siebie to m onstrum ?). P aradoks polega na tym , że dyskurs o kobiecej w olności i niezależności korzystała z ciał, które w sensie fizycznym są ograniczone na wiele sposobów.
A rtykułu One o f the Hilton „Siamese Twins” to be Married, który ukazał się w prasie na początku lat 30. X X w ieku, w krótce po zaręczynach D aisy z Jackiem Lewisem , starał się rozbawić czytelników , odm alow uje tru d n o ści, na jakie będzie n arażony przyszły m ałżonek. M oże się na przy k ład zdarzyć, że zjaw i się w dom u nie w porę; naprzeciw w yjdzie m u wówczas podw ójna postać w koszuli nocnej. N ie wystarczy - dow odzi d zien n ik a rz - zam knąć jedno oko, jak to czynią panow ie, którzy w ró ciwszy do dom u p o d dobrą d atą rów nież w idzą swoją m ałżonkę w w ersji podw ój nej. Jack będzie m u siał stawić czoło dwom rozsierdzonym dam om . N ajgorsze jed n ak zdaje się to, że cały czas będzie m iał św iadka swych poczynań - a w iadom o, że są m iędzy koch an k am i sprawy, które w ym agają in ty m n o ści16. O kazuje się, że n a j gorsze jest za burzenie g ranicy m iędzy tym , co pryw atne i intym ne, a tym , co d o stępne sp o jrzen iu publiczn em u .
W tym u jęciu owa figura to za burzony obraz tradycyjnego m ariażu , zrodzony w w a ru n k ac h k u lturow ej dyskusji o dwóch p łc iac h i p rzy p isa n y ch im form ach życia, o niezależności i podporządkow aniu. F igura bliźniaczego połączenia m ogła zostać jed n ak rów nież użyta w celu utw ierd zen ia tradycyjnych ról kobiecych17.
16 Za: tam że, s. 180.
17 W usta sióstr m ożna było na p rzykład włożyć słowa popierające m ałżeństw o, tak jak uczynili to M yersow ie, pisząc broszurkę, p rzedstaw iającą kom ercyjną w ersję biografii bliźniaczek: „N ie d b am y o k obiety zajm ujące się in teresam i, o te w biu rach .
O dkryw a się p rze d n am i wielowarstw owy zapis dotyczący kobiecości - tego, co p rzypisane jej na m ocy n a tu ry i za spraw ą obow iązków m oralnych, i tego, co m oż na w tym u k ładzie zakw estionow ać czy zm ienić. W łasna seksualność D aisy i Vio let torow ała sobie drogę w śród ideologicznych dyskursów epoki oraz kon k retn y ch ról, któ re im n arzucano. N ie znaczy to oczywiście, że one sam e były w tym w szyst k im bierne. W końcu przecież zm ien iły dziewczęce sukienki, w które zbyt długo je u b ieran o na m odne kobiece toalety, ubarw iły h e n n ą włosy i w yskubały brwi, zaczęły bywać w tow arzystw ie, flirtow ać z m ężczy zn am i... W tedy to, w okresie, gdy zyskały niezależność, zaczęły krążyć pogłoski o ich erotycznych apetytach, 0 b ra k u u m ia ru w p o dbojach m iłosnych. Jeszcze bardziej zastanaw iającym rysem są sugestie dotyczące odm iennej seksualności identycznych sió s tr18. Takie przy p a d k i m u siały intrygow ać: dwa ciała na stale połączone, ciała, których granice tru d n o określić - nie w iadom o, gdzie kończy się jedno, a zaczyna drugie. Co czują 1 jak czują? W łaściw ie w chodzą tu w grę p y tan ie n a tu ry ogólniejszej: G dzie ko ń czą się granice jednostki? G dzie leży kres indyw idualnego Ja, jego bólu, p rag n ie n ia, rozkoszy?
D ram at zaburzonych granic
W Czystości i zmazie M ary D o u g las19, odw ołując się do w cześniejszych koncep cji A rnolda van G ennepa, p o dkreślała znaczenie granic w dynam ice k u ltu ry - cho dziło jej przy tym zarów no o granice w ew nętrzne, jak i zew nętrzne. D ow odziła, że sto su n ek em ocjonalny jed n o stk i do jej w łasnej cielesności u fundow any jest na um iejętn o ści rozróżniania tego, co jest cielesnym Ja, i tego, co już n im nie jest.
W ierzym y w ów banał, głoszący, że «miejsce kobiety jest w dom u» [...] Uważamy, że to m ałżeństw o jest k arie rą kobiety - lub też,że być nią pow inno. Taki był zam ysł N a tu ry co do trw ania naszej rasy, inaczej nie stw orzyłaby k obiety i mężczyzny. N aszym zdaniem , kobieta, któ ra p rzed k ład a b iznes lub karierę artystyczną ponad m ałżeństw o,nie spełnia stojącego przed nią z a d a n ia ”, (o sobie zaś mówiły:
„Jesteśm y w yjątkiem potw ierdzającym reg u łę”), za: tam że. W tym ujęciu tradycyjne relacje m iędzy p łciam i jaw ią się jako w pisane w p o rząd e k natury, a więc
niepodw ażalne.
18 W spom niana już tan cerk a Rose F ern an d ez ujęła to w ten sposób: „Obie były n ajsłodszym i dziew czętam i na świecie, ale w istocie Vi nie w ydaw ała się tak kobieca jak Daisy. W jej sposobie bycia, w tym , jak m ów iła czy jak paliła papierosa, w yczuw ało się coś szorstkiego. N iek tó rzy aktorzy m ów ili, że w olała towarzystwo k obiet od ko m p an ii m ężczyzn. [...] N igdy jed n a k nie słyszałam , by była w jakim ś zw iązku lesbijskim , a w iem , że ona i D aisy m iały łączone ran d k i w tym sam ym czasie, że n ieu stan n ie em ablow ali je m ężczyźni. V iolet m ogła preferow ać kobiety, ale obie ta k gorąco prag n ęły długotrw ałej relacji z jed n ą osobą, że pew nie była zaakceptow ać m iłość w jakiejkolw iek form ie, czy to z k obietą czy z m ężczyzną” (cyt. za: D. Jen sen The Lives and L o ves..., s. 241).
19 M. D ouglas Czystość i zm aza, przeł. M. Bucholc, w stęp J. Tokarska-B akir, PIW, W arszaw a 2006.
LO
00
28
6
O chrona cielesnych pery ferii - otworów, za spraw ą których dochodzi do m ediacji p om iędzy m a te rią w nętrza i zew nętrza - jest pro b lem em opracowyw anym na po ziom ie kulturow ym , w o d n iesien iu do ciała fizycznego jed n o stk i jak i do ciała spo łecznego.
W p rzy p a d k u D aisy i Violet obserw ujem y zaburzenie granic ciała - jed n o stk o wa tożsam ość pozostaje jakby n iedokończona. Z ab u rzen ie zyskuje szczególny w a lor. D ziew częta są niem al doskonałe w swej urodzie - to jeden z głów nych rysów ich scenicznej aranżacji. Ich doskonałość n igdy n ie będzie całkow ita i pełna, gdyż b ra k im integralności, a jedno ciało p rzechodzi w drugie. P rzerażają, ale je d n o cześnie fascynują - n ajp ierw jako urocze dzieciątka o an ielsk im w yglądzie, nie p ojm ujące jeszcze swego nieszczęścia, po tem jako rozkw itające dziew częta, a w k ońcu jako dojrzałe kobiety, być m oże zdolne zaoferować m ężczyźnie przyjem ność, jakiej nie da obcow anie z jedną k o b ie tą ... Ż adna z n ic h nie odda się jednak m ężczyźnie do końca, gdyż ich ciała nie są w p ełn i dom knięte, nie są jednością; zw iązki, jakie w chodzą w grę zawsze będ ą nosiły znam ię perw ersji.
K uriozalność n ab iera określonych tonów zależnie od epoki - jest kw estią w ia ry i wiedzy, reto ry k i i polityki. D latego biografia sióstr H ilto n staje się szczegól nego ro d zaju exemplum - h isto rią w skazującą na pew ne ogólniejsze sensy. W praw dzie istn ieją też one sam e - nie jako w idok czy rep rezen tacja, ale jako kobiety z krw i i kości, z w łasnym i p rag n ie n iam i i jakąś w izją przyszłości. Ich wizja p o d dana jest jednak licznym naciskom . B ezpośrednie uw arunkow ania ich biografii, takie jak b ękarcie pochodzenie, w ładza rozciągnięta n a d n im i przez M ary H ilto n i M yersów, czy naw et zm ienne k o n iu n k tu ry w świecie rozryw ki to jedynie p rzeja wy układów znacznie rozleglejszych. Kondycja cielesna w ikłana jest w sieć n a rra cji i p rak ty k kulturow ych n iekoniecznie ze sobą zgodnych, ale dysponujących p rze m ożną siłą. B iorą one w posiad an ie pew ne ciała, by na n ic h d opełniła się ich sen- sotw órcza moc. W yłapują te, k tóre ze w zględu na swą form ę m ogą być szczególnie z d a tn e do tego celu - dopracow ują ową form ę i d o pełniają ją znaczeniam i. To, co w owej cielesności tkw iło od p oczątku, zostaje rozw inięte w atu t lu b stygm at; bywa też jednym i d ru g im jednocześnie. W ówczas kształtow anie przez jednostkę w ła snej biografii staje się grą ową znaczącą cielesnością - nie w iadom o, jak się jej w ym knąć, m ożna tylko starać się ro zsądnie rozgrywać jej atuty.
U jm ując rzecz z p u n k tu w idzenia społecznej w idzialności, m ożna pow iedzieć, że ciało odm ieńca odpow iednio przygotow uje się i ćwiczy do pokazu, ale sens tych działań ak tu alizu je się dopiero w dialektycznym n ap ięc iu m iędzy aktorem a w i dzem , k tóry p atrząc na osobliwość zareaguje jako osoba cielesna, postrzegająca siebie w określony sposób, dośw iadczająca własnej n orm alności bądź też czująca w łasne niedopasow anie do norm y. P rzekaz płynący ze sp e k tak lu nie jest łatw y - sugeruje bow iem , że kom pletność i integralność ludzkiego ciała m oże zostać n a ruszona. K arnaw ał, cyrk, wodewil, obraz film ow y tw orzą ram ę pozw alającą oswa jać n ienorm alność; ale przy okazji zostaje p o kazany spektakl o antropologicznym zagrożeniu formy. M ówi on o tym , że ład ludzkiego św iata nie jest bezdyskusyjny. M a on ch a ra k te r jednocześnie zam ykający i otw ierający - otw iera p rze d „dziw olą
g iem ” świat (choć oczywiście u d o stęp n ia m u tylko n iek tó re ścieżki tego świata). G ra ulega ciągłym p rzekształceniom , ale jej fu n d a m e n ta ln ą zasadę streścić m ożna w ypow iedzianym przez M ary D ouglas w Symbolach naturalnych'.
C iało społeczne określa sposób, w jaki postrzegam y ciało fizyczne. Fizyczne dośw iadcze nie ciała, zm odyfikow ane przez kategorie społeczne, poprzez które ciało jest poznaw ane, um acn ia szczególne spojrzenie na społeczeństw o. Pom iędzy tym i dw om a rodzajam i d o św iadczenia ciała zachodzi ciągła w ym iana znaczeń w taki sposób, że jedno w zm acnia kategorie drug ieg o 20.
Abstract
Anna WIECZORKIEWICZ
Institute of Philosophy and Sociology of the Polish Academy of Sciences (W arszaw a)
“Coupled fo r Life and D eath.” Siamese Twins as Figures o f Cultural, Social, and Political Rhetoric
The biography o f Daisy and Violet Hilton, the Siamese sisters w ho appeared on stages internationally in the form er half o f 20th century, enables one to get an insight into the pro cesses o f cultural redefinition o f unusual cases (once described as monstrous). The twins played the ir life out within a system o f mutually coupled mechanisms o f pathologisation of distinctness, stigmatisation and marginalisation o f individuals diverging from the standard. They incessantly worked on negotiating their identity - they tried to be stage artists rather than a human rarity o r an example o f pathology. Tracing the sisters’ vicissitudes, w e can see how the bodily condition is entangled in a network o f cultural narrations and practices, not mutually agreeing with one another but being enormously powerful in shaping the human lot.
M. D ouglas Symbole naturalne. R ozw ażania o kosmologii, przel. Ε. D żu rak ,
W ydaw nictw o U ], K raków 2004, s. 112. 1·».co гч