Michał Głowiński
Wokół "Powieści" Norwida
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 62/3, 3-31
J.
R O Z P R A W Y
I
A R T Y K U Ł Y
Pamiętnik Literacki LXII, 1971, z. 3
MICHAŁ GŁOWIŃSKI
WOKÓŁ „POW IEŚCI” NORWIDA
O Boże! ileż bym stw orzył romansów,
Gdybym chciał w szystkich d w być zabawą, (J. Słowacki, Beniowski, pieśń II)
Romantyczna krytyka powieści
K iedy dzisiaj czyta się Powieść 1 N orwida, w iersz ten odbiera się bez w ahan ia jako poetycką w ypow iedź o g atu n ku literackim . T y tu ł ów jednak nie m usiał brzm ieć jednoznacznie dla współczesnych poety, staw ał się nim dopiero po lek tu rze u tw o ru ; jego dzisiejszy odbiorca nie m a jednak żadnych w ątpliw ości, dla niego słowo „pow ieść” oznacza przede w szy stkim te n gatu n ek literacki, z którym najczęściej się styk a w swej co dziennej praktyce. B yłby to więc w łaśnie w iersz o gatu n k u literackim , w iersz osobliwy, jeśli się zważy, jak jest daleki od w ierszow anej d y d ak ty ki, pouczającej, jakim i sposobam i dany g atunek kultyw ow ać należy, by pozostać w zgodzie z regułam i sztuki, krótko — ja k jest daleki od po etyckich tra k ta tó w teoretycznoliterackich, k tó re pozostaw ił w spadku k la sycyzm. Daleki, bo nie ty lko zaleceń nie form ułuje, ale wręcz stanow i ostrzeżenie, głosi, że gatunkiem ty m w istocie zajm ow ać się nie w arto. Pośw ięcenie osobnego w iersza gatunkow i, któ ry m się gardzi, jest ju ż sa mo w sobie znaczące. A fakt, że jest to w iersz w łaśnie, św iadczyć może, 1 W rozważaniach tych biorę pod uwagę obydwie w ersje utworu, opubliko w ane w N o r w i d a Dziełach zebranych (opracował J. W. G o m u 1 i с к i. T. 1. Warszawa 1966, s. 589—592), i traktuję je na równych prawach.
Z powyższej edycji cytuję tutaj liryki Norwida; poematy oraz w iększość roz praw i listów — z Pism w y b ra n y c h (wybrał i opracował J. W. G o m u 1 i с к i. War szawa 1968); następujące teksty przytaczam z innych wydań; dialog K r y t y k a — z P ism ze branych (wydał Z. P r z e s m y c k i . T. A. Warszawa 1911); traktat „Boga-
Rodzica”. Pieśń ze sta nowiska historyczno-literackiego odczytana — z tej samej
edycji (t. F); list do Konstancji Górskiej z r. 1862 cytuję za W szy stkim i pismami
Cypriana N orwida do dziś w całości lub fragmentach odszukanymi (wydanie i na
kład Z. P r z e s m y c k i e g o . T. 8. Warszawa 1937). Podkreślenia w e w szystkich cytow anych tekstach pochodzą od ich autorów.
iż N orw id p rag nął u p raw iać k ry ty k ę literacką posługując się m ową po etycką, iż realizow ał w skazanie jednego z F ragm entów F ried rich a Schle- gla: „Poezję k ry ty k o w ać m ożna tylk o środkam i poezji” 2. S praw a w szak że n ie w ygląda tak prosto, bo dla N orw ida powieść nie jest poezją, to w łaśnie stanow i n ieb ag ateln ą przyczynę niechęci do niej, poza ty m deza p rob atę dla g a tu n k u w y rażał on n iejed no k ro tnie także w sw ych pism ach prozą. W ydaje się, że osobliwości tego w iersza są w pew nej p rzy n a j m niej m ierze osobliwościam i sy tu acji k u ltu ra ln e j, w jakiej został napisany. Pow róćm y jed n ak tym czasem do naszego p u n k tu w yjścia: dla w spół czesnych poety ty tu ł w iersza nie był z pew nością jednoznaczny, nie był, bo „pow ieść” m iała w iele różnych znaczeń, a jeśli naw et stanow iła o kre ślenie gatunkow e, to m ogła służyć jako nazw a bardzo w ielu zróżnicow a nych form w ypow iedzi.
Linde pod hasłem „Pow ieść” w prow adza m. in. n astęp ujące w y ja śnienia: pow iastka, wieść, gadanie, pogłoska, fam a, sława, im ię dobre lub niedobre, to, co m ówiono, pow iadano, now ina, doniesienie, w yrok, słowo. Znaczeń, jak widać, ogrom nie dużo — w większości w ychodzą one poza granice lite ra tu ry , a jeśli w jej obrębie pozostają, to m ają zakres raczej nieokreślony („pow iastka”). W edług św iadectw a Lindego „pow ieść” od nosiła się w rów nym sto pn iu do kategorii w ypow iedzi jak i do tego, co było ich przedm iotem .
S ło w n ik ję z y k a A. M ickiew icza św iadczyć już będzie o innym użyciu
słowa, jego zakres ograniczony został do sfery w ypow iedzi, choć pozostaje nadal bardzo szeroki. „Pow ieść” w y stęp u je u M ickiewicza kilkadziesiąt razy, autorzy Sło w n ika ta k w yodrębnili jej poszczególne znaczenia: 1) opow iadanie ustne, opowieść, w spom nienie, relacja o przeszłości po dana przez określonego n a rra to ra ; 2) tra d y c ja ludow a, podanie, legenda, pogłoska, wieść przekazana bezim iennie (folklor epicki); 3) u tw ó r epicki lite ra tu ry a rty sty czn ej: poem at, ballada, rom ans, n a rra c ja prozaiczna, b a j ka. Podsum ow ując zeb rany w S ło w n ik u m ateriał stw ierdzić można, że dla M ickiewicza „pow ieść” oznaczała w szelką w ypow iedź n arracyjną, z jed n y m isto tn ym w y ją tk ie m — nie stosow ała się do epopei.
O dalszej ew olucji św iadczy hasło „Pow ieść” w Słow niku W ileńskim (1861). Zostało ono rozbite na cztery części, z któ rych trzy stanow ią w istocie pow tórzenie tego, co zapisał Linde, na pierw sze m iejsce jed nak w ysunięto znaczenie poprzednio nie notow ane:
1) ustnie lub na piśm ie opowiedziany zbieg jakich wypadków; jako dzieło sztuki różni się tym od r o m a n s u , że m iłość nie jest koniecznie główną леj osnową, od o p o w i a d a n i a zaś w iększym rozmiarem i powiązaniem w ypad ków. P o w i e ś ć w i e r s z e m , p r o z ą . P o w i e ś ć h i s t o r y c z n a .
2 Cyt. za antologią: Памятники мировой эстетической мысли. T. 3: Эстетическое
W O K Ó Ł „ P O W IE Ś C I” N O R W ID A 5
Zostaw m y na uboczu rozróżnienie m iędzy powieścią a rom ansem , ono nie będzie tu ta j przedm iotem rozważań. Co innego jest w tym słow ni kowym haśle istotne: „powieść” staje się określeniem gatunkow ym o d u żo węższym zakresie niż poprzednio, a więc bez porów nania bliższym u ży ciom dzisiejszym , choć zapew ne jeszcze się one w pełni nie pokryw ają. Św iadectw o Słow nika W ileńskiego godne jest uw agi z jeszcze jednego w zględu: jest to zapis uzusu językow ego z tych la t w łaśnie, z których po chodzi N orw idow ska Powieść. Na przestrzeni półwiecza w yraz przeszedł tak daleką i — jednocześnie — tak w yrazistą ewolucję, że poeta mógł nazwać w iersz o popularnym już wówczas g atunku prozatorskim — Po
wieścią, nie o p atrując jej żadnym i w yjaśniającym i czy uściślającym i epi
tetam i.
Stw ierdźm y dobitnie: „powieść” nie była w Polsce pierw szej połowy X IX w. jednoznacznym określeniem gatunkow ym . Mówi o tym ten choć by fakt, że tę form ę n arracyjn ą, jak ą ukształtow ał Byron, nazw ano po wieścią poetycką. M ówią o tym m ateriały zebrane w Słow niku M ickie wiczowskim. Słowo to w y stęp u je rów nież w podtytułach w ielu rom an tycznych poem atów, Słowacki kw alifikuje Ż m iję jako rom ans poetyczny,
Jana Bieleckiego — jako powieść narodow ą polską, M nicha — jako po
wieść w schodnią, a Lam bra — jako powieść poetyczną w dw u częściach. N orw id także zw ykł w prow adzać do podtytułów w skazania dotyczące właściwości gatunkow ych poem atów, w skazania bardzo rozm aite: Quidam m a być przypow ieścią, tak samo nazw any został Epim enides, N iewola i F ulm inant to rapsody, W eselu i Szczęsn ej zaś przyznał poeta m iano po wieści — ten przeciw nik powieści, określając tak swoje poem aty, był więc świadom, że o innego ty p u powieść tu ta j chodzi. N orw id nie przyw iązy w ał zresztą szczególnej wagi do tych gatunkow ych określeń, obszernego
Quidama zakw alifikow ał jako przypow ieść z pewnością ze w zględu na
znaczny w nim udział alegoryczności, tru d n o jednak dociec, dlaczego ak u r a t u tw o ry w rodzaju W esela m iałyby być powieściami. Ta p ra k ty k a jest znacząca dla rom antycznej świadomości literackiej 3.
Jednakże w rom antycznych tekstach poetyckich „pow ieść’’ (a niekiedy także „rom ans”) w y stęp u je w jeszcze innych kontekstach. U Słowackiego staje się ona niem al synonim em m itu, a także — proroczej wizji, p rzy pisuje jej poeta takie właściwości, które z pewnością kłóciły się z tym , co sądzono o powieści jako g atunku:
Powieść... niby na twarzy ogromnego m iesiąca Śni mi się jakaś w ielka a przez w ieki idąca Ludy wym alowane... krwią swoją purpurową
3 „Pow ieść” jako określenie niegatunkowe w ystąpiła bodaj po raz ostatni w ty tule cyklu L e ś m i a n a Powieść o rozumnej dziewczynie.
Idące błagać Boga i w iekuiste Słow o Na niebiosach zjaw ione... [...]
(Sni m i się ja kaś w ielka powieść...)
Na to jedna odpowiedź: Weź w rączęta śliczne Lampę P sych y — i za m ną przez m gły historyczne
Chodź!... Za tobą twój sm utnik-brat niech zwolna kroczy... Duch jest świat... w ten obraz ducha nasze oczy
M iejm y w ryte... i pośrzód dziwnych m alow ideł
Naprzód zw olna — aż w m yślach dostaniem y skrzydeł — Postępujm y... a może oto niespodzianie
Z pięknej pam ięci — niby rom ans stanie
Zw iązany — ... ,
(Na to jedna o d p o w ied ź...)i
Owa przez w ieki idąca powieść, ten n ib y -rom an s w y łan iający się z m gieł h istorycznych — to ju ż niem al rapsody Króla-D ucha.
N orw id — z pozoru podobnie do Słowackiego — też przedstaw ia w poetyckiej m ow ie sw oją w izję powieści. Różnice są jed n ak bardzo istotne, w izja owa nie tylko p rzy b ie ra całkiem dy skursyw ne kształty, jest jeszcze ta k form ow ana, jak b y zarysow yw ała p ro je k ty dzieła powieścio wego ju ż w dzisiejszym sensie:
Otóż — tych rzeczy w cale ubarwiać nieskory, Marzyłem o pow ieści bynajm niej okaźnej, A która działaby się prozaicznej pory, Nie czasu fantastycznej doby, niew yraźnej;
Nie czasu św itów m gław ych, czerw onych zachodów, Co dziwne tła dla ludzi mają i narodów.
I chciałem w łaśn ie ow ą — że w ykazać prozę, Której się pisarz dotknąć uważa za zgrozę!
W pałace z tęcz, w tęcz szlaki w abiąc czytelnika,
By mu się św iat tam zam knął, gdzie książkę zamyka. — Owszem w iąc, mój bohater — i jeden, i drugi — W ielkich nie czynią rzeczy, to zaś ich spotyka, Co ludzi m iernych, albo m ałoznaczne sługi.
(Do Walentego Pomiana Z.)
Z pew nością, d ysk u rs te n stanow i w y raźną polem ikę z estety k ą ro m antyczną. W ydaw ać by się mogło, że fo rm u łu je on wręcz credo powie ści realistycznej, w rażen ie tak ie byłoby jed n ak błędne, przytoczony frag m en t to poetycki au to k o m en tarz do Quidama, a więc utw oru, który w sposób oczyw isty pow ieścią nie jest. Różnice w stosunku do cytow a nych w ierszy Słowackiego są jed n ak bardzo istotne, tu ta j pow ieść staje się w istocie zaprzeczeniem m itotw órstw a. U jęcie to pod piórem poety,
4 J. S ł o w a c k i , Dzieła. Pod redakcją J. K r z y ż a n o w s k i e g o . Wyd. 2. W arszawa 1952. T. 1, s. 163; t. 4, s. 222.
W O K Ó Ł „ P O W IE Ś C I” N O R W ID A 7
k tó ry w e w zrastającej popularności powieści dostrzegał objaw degradacji (a także — degeneracji) lite ra tu ry je st głęboko dwuznaczne. P ro je k t utw oru, k tó ry m iał być zaprzeczeniem rom antycznej fantastyczności i zdobnictw a, m usiał się zbliżać — z pew nością w b rew in ten cji poety — do tego p rogram u literackiego, k tóry uznali za swój autorzy tak pogar dzanej powieści. Rów nież w tej dwuznaczności w yraża się niezw ykłość sytuacji historycznej N orwida, rom antyka, który nie był rom antykiem , parnasisty, k tó ry nie by ł parnasistą, realisty, który nie był realistą.
Podkreślm y, ten autokom entarz dotyczy powieści w ierszem („przy pow ieści”), „pow ieści”, k tó ra je st poem atem . Powieść odnosi się do po wieści prozą, w ty m przedm iocie nie m a w ątpliw ości. Mimo że istniały jeszcze po tem u w arunki, by obie te form y wypow iedzi nazyw ać po wieścią, były one w odczuciu rom an tyk a czymś całkiem innym . Dał tem u doskonale lap id arn y w yraz Puszkin w liście do W iaziemskiego, m ów ią cym o E ugeniuszu O nieginie: „Piszę teraz nie powieść, ale p o w i e ś ć w i e r s z e m — a to piekielna różnica” 5. D eklaracja ta z pew nością by łaby bliska N orwidowi. P ow staje pytanie, czy w odczuciach tego rodzaju k ry ła się nieufność wobec prozy w ogóle, prześw iadczenie, że jest ona z n a tu ry czymś niższym od poezji. Ja k się zdaje, p oeta takiego utożsa m ienia nie dokonywał, przekonuje o ty m nie tylko dość obfita przecież jego twórczość prozatorska. M ożna wskazać wiele dowodów dużo isto t niejszych. W iadomo, że stosunek N orw ida do Pana Tadeusza b ył jeśli n a w e t nie niechętny, to w każdym razie pełen zasadniczych zastrzeżeń. Za strzeżeń ch arakterystycznych, bo były one bardzo podobne do tych, jakie kierow ał pod adresem prozy powieściowej. Pana Tadeusza — do spraw y tej pow rócim y tu jeszcze — odczytyw ał N orw id jako powieść, w tym w ypadku do form y poetyckiej nie przyw iązyw ał w iększej wagi. Jeśli się jed n ak spojrzy od strony drugiej, także okaże się, że to przeciw staw ienie nie m iało a priori ch arak teru w artościującego. Znaczące jest w yznanie z notatki o polskich przekładach B yrona:
Gdybym tłum aczył Childe-Harolda — to napisałbym drugiego p r o z ą — k r y t y c z n ą [...] — byłoby to tłum aczenie korzystne dla współczesności. Z góry n egatyw ne oceny pojaw iają się wówczas, gdy zjaw isko „pro za” id en ty fik u je się ze zjaw iskiem „pow ieść”, a więc — krótko — gdy idzie o powieść w nowoczesnym sensie. Dodać wszakże należy, że i tu w krad a się p ew na dwuznaczność, „proza” u N orw ida — zgodnie zresztą z tra d y c ją w yw odzącą się od Vico — jest także kategorią historiozoficzną, służy określeniu now szych epok w dziejach.
Oceny te pow racały u N orw ida całkiem często, w utw orach poetyc 5 Cyt. za: Ю. Т ы н я н ов , Пушкин и его современники. Москва 1968, s. 155.
kich, w tra k ta ta c h estetycznych, w listach, i w łaściw ie znaleźć je m ożna we w szystkich okresach jego działalności. P roblem powieści tra p ił więc poetę nieustannie. Jeśli p rzy jąć tezę K azim ierza W yki o rom antycznej n obilitacji p o w ie śc i6 w całej rozciągłości, uznać b y należało, że stanow i sko N orw ida w tej m aterii było odosobnione i mocno spóźnione. Także jed n ak owa n o bilitacja m iała w sobie sporo dwuznaczności (w ynika to zresztą i z eseju Wyki), z pow odzeniem m ożna byłoby napisać rozpraw ę o rom antycznej negacji powieści. Dw uznaczność polega n a tym , że este ty k a rom antyczna z pew nych względów o tw ierała dla powieści w ielkie perspek ty w y rozw ojow e, zanegow ała klasycy styczne podziały gatunkow e, zniosła w dużej m ierze zakazy tem atyczne, ogłosiła zainteresow anie dla kolorytu lokalnego, w szelkich osobliwości czasu i m iejsca — i te dążenia n iew ątpliw ie postępow i powieści sp rzyjały. Inne elem enty estetyki ro m antycznej nie były już dla niej tak korzystne.
E stety ka rom an ty czn a by ła przede w szystkim estety k ą ekspresji, in d y w id ualn y i niepo w tarzaln y przekaz św iata w ew nętrznego poety staw iała na najw yższym m iejscu w h ierarch ii w artości 7, powieść zaś, n aw et jeśli m ogłaby się w ty m czy w ow ym do tej estetyk i w yrazu dostosować, m ia ła u sw ych podstaw estety k ę m im etyczną, n a jp ie rw b y ła „naśladow a niem ”, na dalszym planie dopiero m ogła stać się — „w y razem ”, w ięcej: mimo takich czy innych, n ieraz znakom itych i doniosłych, prób rom an tycznych zw yciężyła w X IX w. koncepcja powieści jako m im esis. T utaj k o nflik t był n ieuchronny, k o n flikt już nie na lin ii rom antyzm —k lasy cyzm, lecz w obrębie sam ego rom antyzm u, a także m iędzy nim i tym i now ym i tendencjam i, k tó re z pew nością z rom antyzm em były związane, ale też przekraczały jego granicę. K o nflik t ten rozm aicie rozstrzygano w poszczególnych lite ra tu ra c h europejskich; jak się zdaje, najw ięcej u w a gi poświęcili powieści w sw ych rozw ażaniach teoretycznych rom antycy niem ieccy 8. W Polsce stosunek ro m an ty kó w do niej kształtow ał się sw o iście, co w ynikało z osobliwości historycznego położenia, w litera tu rz e polskiej dużo istotn iejszy niż konflikt m iędzy estety k ą ek sp resy jn ą a m i m etyczną był k o n flik t pom iędzy pow ieścią jako opow iadaniem o dniu co dziennym a funkcjam i, jakie przypisyw ano w szelkiej działalności tw ó r czej, więc rów nież — rolą społeczną pisarza. J e st to także w p rzy pad ku N orw ida problem o w adze podstaw ow ej.
« K. W y k a , R om antyczn a nobilitacja powieści. W: O potrzebie historii lite
ratury. W arszawa 1969. Por. także polem ikę z tezam i Wyki w recenzji R. Z i-
m a n d a , „Pamiętnik L iteracki” 1970, z. 4, s. 322—328.
7 Zob. M. H. A b r a m s , The Mirror and the L a m p : Romantic Theory and the
Critical Tradition. N ew York 1958.
8 Zob. Z. Ł e m p i с к i, Ś w ia t książek i śiviat rze czy w is ty. W: Wybór pism. Т. 1. Warszawa 1966, s. 353—356.
W O K Ó Ł „ P O W IE Ś C I” N O R W ID A 9
Problem ten w ym aga gruntow niejszego rozw ażenia, zanim jedn ak do zadania tego się przystąpi, należy się jeszcze zatrzym ać nad pew nym i k onkretam i historycznym i. Powieść, m im o negatyw nego do niej stosunku, m usiała być dla N orw ida spraw ą, obok której nie m ożna przejść obojętnie. W ynikało to nie ty le ze zw ycięstw a rom antycznej estetyki, ile z p rak ty k i społecznej — powieść już wówczas była nie tylko gatunkiem łubianym i czytanym , już wówczas napisano o niej (także w Polsce) n iejed ną cenną rozpraw ę teoretyczną (Cieszkowski, Kraszewski), ale — co najw ażniejsze •— była elem entem codziennego doświadczenia, a przy tym — elem entem dośw iadczenia tak silnie oddziaływ ającym na świadomość. Każdy, naw et ten, kto nie czytał, był określony przez powieść, tak jak dzisiaj każdy jest określony przez telew izję, n aw et jeśli bezpośrednio nie korzysta z jej usług.
A ci nawet, którzy z tego lub owego powodu romansu nie w ezm ą do ręki, mylą się mocno, jeśli się od w pływ u jego w olnym i być poczytują. Przez spo łeczne obcowanie, przez poufałe rozmowy, słowem, przez w szystkie życia sto sunki przejmują się m im owolnie i m im owiednie w szelkim i w yobrażeniam i, uczuciami i m yślami, jakie powieściopisarkom w żyw otny obieg puścić podobało się.
Stąd jawny w niosek co do ważności powołania tych ostatnich 9.
Cieszkowski głosił, że „panow anie rom ansu jest fa c tu m ” 10, a więc zżym anie się nań nic już nikom u nie pomoże. O słuszności tego m niem a nia filozofa przekonują współczesne b adania zarów no szeroko rozum ianej k u ltu ry literack iej tego czasu 11 jak refleksji teoretycznej, jak ą wówczas powieści poświęcano 12. Nie m ożna jed nak nie dostrzegać także opozycji w tej dziedzinie. Pierw szy jej ty p rep re z en tu ją zw olennicy powieści,
ubo-______
i9 A. C i e s z k o w s k i , O romansie nowoczesnym. „Biblioteka W arszaw ska” 1846, t. 1, s. 137. W y k a (op. cit., s. 161) pisze: „Ciekawe, że znaczenie jp w ieści najlepiej rozumiał i w cale się nim nie gorszył filozof Cieszkowski [...]”.
10 C i e s z k o w s k i , op. cit., s. 136.
11 Zob. J. K a m i o n k o w a , Zycie literackie w Polsce w p ie r w s z e j połowie
X I X w. W arszawa 1970. Zob. także studium M. Ż m i g r o d z k i e j Polska powieść biederm eierowska. „Pamiętnik L iteracki” 1966, z. 2.
12 Zob. zwłaszcza S. В u г к o t, Spory o powieść w polskiej k r y ty c e literackiej
X I X wieku. W rocław 1968. — A. B a r t o s z e w i c z , Z d ziejów polskiej terminologii literackiej p ie rw szej p o ło w y X I X wieku. „Pamiętnik Literacki” 1963, z. 3; dla naszej
problem atyki istotna jest część pierwsza tej rozprawy, s. 133—165. Cenna książka Burkota, podobnie zresztą jak inne prace tego typu, charakteryzuje się jednym istotnym ograniczeniem, a m ianowicie nie uwzględnia w cale bądź uwzględnia w m inim alnym stopniu te w ypow iedzi o powieści, które w yrażają wobec niej sta nowisko opozycyjne. Dlatego też próżno tam szukać bodaj w zm ianek o tym, co o powieści m ów ili w ielcy romantycy, a ich choćby w yizolow ane zdania są isto t niejsze od tego, co na ten tem at m niem ali przeciętni i często doszczętnie już za pomniani ówcześni literaci.
lew ający, że g atu n ek nie rozw ija się, ja k należy, że byw a czytany tylko dla in teresu jący ch h istorii, a n aw et — jak pisał Leszek D unin-B orkow ski — że pełni fu n kcje „kropel n a n u d y ”, aplikow anych damom. Stw ierdzał
ten au to r:
spospoliciała już pow ieść przez nadużycia, przez zbytnią swoją urodzajność na polach jałow ych. N ajw ięcej do niej jest ochotników, każdemu się zdaje, że to n a jła tw ie j13.
Je st to k ry ty k a n iezb y t fo rtu n n y c h przejaw ów gatunku, ale nie — jego samego.
Inaczej p rzed staw iają się dw a dalsze ty p y opozycji: pseudoklasyczny i rom antyczny. Istn ieje znakom ity do k um en t tego, co w e te ra n i pseudo- klasycyzm u m niem ali o powieści w latach, gdy zaw ojow ała już ona ry n ek literacki, a m ianow icie listy, jak ie K oźm ian i W ężyk 14 w ym ieniali m iędzy sobą pod koniec życia. Dla obydw u korespondentów niezw ykła k a rie ra powieści je st objaw em u p ad ku sm aku, k u ltu ry , języka. Piszą 0 niej m niej w ięcej tak jak w spółcześni k ry ty c y k u ltu ry m asow ej o ko m iksach czy tandecie telew izy jn ej — i nie są w stanie znaleźć jakiego kolw iek usp raw ied liw ien ia dla jej nędznej egzystencji. Przedstaw iciele rom antycznej k ry ty k i pow ieści — w ty m także N orw id — nie mogli się ju ż z nią rozpraw iać w ten sposób, choćby dlatego, że k atego ria sm aku pozbaw iona ju ż dla nich była znaczenia, sam i ją obalili. Nie mogli naw et wówczas, gdy — ja k N orw id w M ilczeniu — zw racali uw agę na podobne zjaw iska, a m ianow icie na dew aluację lite ra tu ry , k tó ra znalazła sobie schronienie w czym ś tak efem erycznym jak gazeta, a w ięc rezygnuje z tego, co zawsze należało do jej isto ty — z aspirow ania do trw ałości.
Różnice u jaw n ia ją się ty m w yraziściej, że i K oźm ian z W ężykiem, 1 N orw id dysponow ali w zasadzie ty m sam ym teren em obserw acji. Two rzyła go tzw . pow ieść k rajo w a — określenie to zresztą tautologiczne, skoro w ow ym czasie pow ieści em igracy jnej niem al nie było. Je st to powieść uk azu jąca św iat w persp ek ty w ie codzienności, zadow alająca się m ałym i efektam i ta k w sw ym kształcie ściśle literackim jak propozycjach ideow ych, powieść, dla k tó rej p ro b lem aty k a rom antyczna by ła już nie
13 L. D u n i n - B o r k o w s k i , Niepowieści i n ierozpraw y. T. 1. Bochnia 1846, s. IV.
14 Korespon den cja literacka K a jeta n a K oźm ian a z Franciszkiem W ężykiem. (1845—1856). Zebrał, objaśnił i w stępem opatrzył S. T o m k o w i e z. Kraków 1913. Warto także przypomnieć epigram at K o ź m i a n a Na doniesienia gazeciarskie
o licznych tomach powieści i ich autorach (w: Wiersze różne. Kraków 1881, s. 164):
Ileż to dzieł w sław ionych, ileż autorów,
Grubych tomów powiastek, stylu, smaku wzorów! Ciesz się tandetnym światłem , narodzie sarmacki, Będziesz m iał przez pół wieku czym podlepiać placki.
W O K Ó Ł „ P O W IE Ś C I” N O R W ID A 11
dostępna, powieść apelująca do upodobań i przekonań ówczesnego p rze ciętnego czytelnika 15. To do niej w łaśnie — i w ogólności, i w szczególno ści — Pow ieść się odnosi. Rom an Zim and tw ierdzi naw et, iż jest to atak nie na pow ieść generalnie, ale tylko na ten tzw. k rajow y rom ans 16. Bez pośrednio — z pew nością tak, ale N orw id nie w prow adza nigdy rozróż nień, z regu ły pisze ogólnie o powieści, a utw orów cenionych przez sie bie, k tóre w pow szechnym odczuciu są powieściami, w obręb tego ga tu n k u nie w łącza (Don Kichot). W iedzie więc n ieu stanny spór z pow ie ścią jako elem entem X IX -w iecznej k u ltu ry . Z astrzeżenia poety są tu tak w ielkie, że nie jest w stanie zrehabilitow ać owego podejrzanego g a tu n ku to naw et, iż udało m u się ziścić jedno z rom antycznych m arzeń: zdo był ogrom ne rzesze czytelników, stał się ich codzienną lek tu rą. J e d nakże rom an ty cy — jak się zdaje — śnili o sukcesie czytelniczym innego rodzaju, tw órca nie m iał praw a pochlebiać przeciętnym , prozaicznym m niem aniom odbiorców, czekał na aprobatę nie w ym agającą żadnych kom prom isów . Sukces powieści mógł być przez nich odczuw any raczej jako sukces czytelników niż pisarza, k tó ry się do ich żądań dostosował.
N orw id był konsekw enty i nie czynił w yjątków : ta k ry ty k a gatu nk u w ykluczała niem al przyznaw anie w alorów w szelkim jego realizacjom . W istocie powieść była dla N orw ida czymś dużo więcej niż gatunkiem literackim , była k a t e g o r i ą e s t e t y c z n ą , a więc pew nym sposobem ujm ow ania św iata, zw iązanym z określoną postaw ą i filozofią, łączyły się z nią przeto określone w artości, te w łaśnie, które dla N orw ida — jak zresztą i dla innych rom antyków — nie m ogły być w artościam i. Powieść pojm ow ana jako k ategoria estetyczna nie była form ą uniw ersalną, po siadała — by tak powiedzieć — swój z góry dany przydział, w yraźnie zarysow ane granice, jej dom eną m iał być ów „prozaiczny k a ł” , o któ ry m poeta w spom ina w poem acie Szczęsna. G ranice te nie obejm ow ały w ści słym sensie tego słowa tem atyki, odnosiły się raczej do vision du m onde. Być m oże podobieństw o do kategorii estetycznej jest udziałem w ielu g atunków n a stosunkow o w czesnym etapie ich rozw oju, tym , na którym nie osiągnęły (czy: w y d aje się, że nie osiągnęły) ch a ra k te ru u n iw ersal nego, tzn. gdy przy p isu je się im określone postaw y, idee, w artości — i za kłada się jednocześnie, że niedostępne są im postaw y, idee i w artości przeciw staw ne. Takie odczucie naw et w obrębie jednej sytu acji h isto rycznoliterackiej je st w zględne: powieść dla Kraszew skiego choćby była całkiem czym innym niż dla N orwida. Jego wiersz, k tó ry stoi u począt ków tych rozw ażań, jest w ierszem o powieści w łaśnie jako kategorii este tycznej, isto tne są w nim bowiem nie takie czy inne jej właściwości, ale
15 Ż m i g r o d z k a , op. cit. 16 Z i m a n d , op. cit.
w y raźnie określona całość, rozum iana jako przekaz postaw y i w artości. G dyby poeta w te n sposób powieści nie pojm ow ał, w istocie nie m ógłby tego utw o ru napisać. P rzy in n y m w obec niej stanow isku byłaby to sa ty ra n a powieść, biorąca pod uw agę tylko takie czy inne jej właściwości szczegółowe albo też opis isto tn y ch cech g atunku, w stylu klasycystycz- nych poetyk w ierszow anych. Ani jedna, ani druga ew entualność nie była dla N orw ida do przyjęcia, nie otw ierała perspektyw , nie zapew niała do stępu do tej p roblem atyki, k tó ra go interesow ała. Pojm ow anie powieści jako kategorii estetycznej, osadzone zresztą głęboko w trad y cjach ro m antycznego teo rety zow an ia n a tem at sztuki, zw alniało zarów no z analizy szczegółów jak z technicystycznego opisu. Takie ujęcie pow ieści ujaw ni jeszcze w yraziściej sw oje osobliwości, jeśli się je zestaw i z tym , co N or wid pisał o tej form ie, k tó rą uw ażał za jej przeciw ieństw o, z ty m m ia nowicie, co pisał o epopei.
Powieść a epopeja
Epopeja, jak w iadom o, stan ow iła w pierw szej połowie X IX w. jeden z ulubionych przedm iotów reflek sji teoretycznej — w ystarczy przypom nieć choćby te w spaniałe stron y , jak ie jej pośw ięcił H e g e l17. N apisanie epopei było stały m m arzeniem rom antyków , nie dlatego, że w yrozum o- wano, iż z n ajd u je się ona n a pozycji w ierzchołkow ej w ustalonej na w ie ki h ierarch ii gatu n k ów — h iera rc h ia tak a daw no już została zachw iana. Przyczyny były in n e: epopeję zaczęto pojm ow ać w ten sposób, iż odpo w iadała najd alej sięgającym am bicjom tw órczym epoki. M arzenie pozo stało nie zrealizow ane: pisyw ano w praw dzie u tw o ry aspirujące do rangi epopei, ale nie n apisano żadnego dzieła, k tó re by dorów nało arcyw zorom gatu nk u. Gdy p a trz y się z p e rsp ek ty w y odbiorcy, trzeba zgodzić się ze zdaniem K azim ierza W yki:
epopei się nie pisze, lecz w w yniku okoliczności szczególnych i w każdym przypadku dom agających się odtworzenia bywa, że określony utwór e p o p e j ą s i ę s t a j e . Staje się jako w ytw ór gotow y i już funkcjonujący w społeczeń stw ie 1S.
Oglądana n iech ętn y m okiem powieść rozw ijała się bujnie, w ym arzona epopeja pozostaw ała w sferze niem ożności — sy tu acja ta w ym aga n ie w ątp liw ie zastanow ienia. E popeja nie m iała być b y n ajm niej realizacją obow iązujących niegdyś w skazań, w in n a odpow iadać duchow i czasu, stać się najw iększym w ytw o rem w. X IX : ,,»m yśl filozoficzna inscenizow ana
17 G. W. F. H e g e l , W y k ła d y o estetyce. T. 3. Przekład: J. G r a b o w s k i i A. L a n d m a n . Objaśnieniami opatrzył A. L a n d m a n . W a r s z a w a 1967, s. 390—499.
W O K Ó Ł „ P O W IE Ś C I” N O R W ID A 13
w form ie epickiej«, tak a byłaby w łaśnie definicja epopei ro m anty cznej” — stw ierdza jej m onografista 19. Epopeja owa (zwłaszcza we F rancji) nie m usiała być pisana w ierszem , w ystarczała proza, daleka zresztą od prozy powieściowej, jej p u nk tem oparcia dużo bardziej niż Hom er czy W ergili była Biblia, koncepcje i p rakty k i C hateaubrianda stanow iły dośw iadczenia decydujące, Les M artyrs — stw ierdzano — ,,są jedy ną epopeją, któ ra mo że być dzisiaj czytana, bo jest prozą...” 20
Norwid, k tó ry staw iał epopei w ym agania najw yższe, któ ry głosił (we w stępnej części tra k ta tu ,,Boga-rodzica” ):
nie ma jednak lud żaden onej w łaściw ej Epopei, która skarbem jest Greków. Są zaprawdę arcy-piękne i na pozór podobne do Epopei utwory, to późniejsze, to starożytne, tak, iż one, w sensie potocznym mówiąc, za należącego do tegoż samego dzieł rzędu liczy się.
— nie utożsam iał jej bodaj nigdy z poezją. Rozróżnienia m iędzy prozą a poezją byłyby tylko zew nętrzne, on zaś poszukiw ał istoty. Stw ierdzał
(w tym sam ym trak tacie):
Epopeja jest utworem nastroju w ysokiego, opiewającym bohaterstwo o c z y n n o ś c i j e d n e j i wybranej jako określnik całości jakiej sprawy ob chodzącej naród i epokę. — „ A c h i l l a g n i e w !...” jest wszystko. [...] f o r m a l n e g o p o t o m s t w a taka (lubo w łaściw a) Epopeja nigdzie nie ma [...]. Tak Epopeja pojęta zda mi się o p i e w a ć d z i e l n o ś ć j a k o w e g o l u d u , a d z i e l n o ś ć jest to jego p r a c a i n a b o ż e ń s t w o . — U Homera też, dwie te rzeczy gdyby odjęło się, zostałby romans lub powiastka.
Tak więc w łaśnie w yglądałaby N orw idow ska w ykładn ia istoty ga tunku, k tó ry stanow i ideał, gatunku, o któ ry m się wciąż m arzy, ale kon tynuow ać go nie sposób, bo należy do ra ju utraconego ludzkości. Sform u łow ana przez N orw ida teoria epopei jest w sposób w yraźny zw iązana z tym , co się na ten tem at pisyw ało w pierw szej połowie w. X IX i w Niemczech, i w e Francji. Szczegółowe ukazanie tych zw iązków w y kracza jed n ak poza obręb tego szkicu.
Na jedno pytanie, k tóre zawsze niem al pojaw iało się w ty ch ro m antycznych rozw ażaniach o epopei, N orw id odpow iada w sposób z re guły zdecydow any. Brzm iało ono: czy m ożliw a jest ta w łaściw a epopeja w w arun k ach X IX w ieku? A dokładniej: czy powieść jest epopeją św ia
19 L. C e l l i e r , L’Épopée romantique. Paris 1954, s. 01. Zob. także ważną dla tej problematyki rozprawę S. S к W a r c z y ń s k i e j Struktura rodzajowa „Genezis
z Ducha” Słowackiego i je j tradycja literacka. W : W kręgu wielkich rom an tyków polskich. Warszawa 1966, zwłaszcza s. 297—299. Wśród rozmaitych tradycji istotnych
dla tego utworu autorka wyróżnia tradycję epopei; epopeicznie traktowany jest bohater Genezis — zbiorowość duchów, reprezentowana przez ducha opowiadają cego poety.
ta współczesnego, czy p rzejęła jej rolę i znaczenie? P o eta odpowiada zawsze z tak im sam ym naciskiem : n i e . To praw da, francuscy autorzy utw orów asp iru jący ch do epopeicznej rang i rozróżniali w yraźnie epopeję od powieści, zresztą nie tru d n ili się n a ogół pow ieściopisarstw em w zw y kłym sensie. P ojaw iały się jed n ak głosy, k tó re n aw et jeśli nie staw iały znaku równości pom iędzy epopeją a powieścią, nie budow ały m iędzy nim i przeszkód nie do przebycia, a często dostrzegały w powieści jak ąś now o żytną postać epopei. Np. A lfred de V igny pisał w r. 1832: „G atun ek epic ki m a m iejsce n a rozpostarcie swoich skrzydeł w w ielkiej pow ieści” 21. Podobne w ątki p ojaw iały się także w dziełach estetyków niem ieckich. Schelling w sw ych w ykładach z estety k i z lat 1802-1805 pokazyw ał róż nice, jak ie dzielą epopeję i powieść, nie b yły to jed n ak dla niego zjaw iska przeciw staw ne, m ów ił on o nieograniczoności epopei i zam kniętości po wieści, stw ierdzał, że pow ieść łączy w sobie właściwości epopei i dram atu, jest zw ierciadłem św iata (bądź tylko epoki) i pow inna stać się p ry w atn ą m itologią 22. Hegel doskonale był świadom , że epopeja jest już niem ożliwa we w spółczesnym świecie, m im o to jed n a k nazyw ał powieść „nowoczesną epopeją m i e s z c z a ń s k ą ” .
W ystępuje tu w praw dzie znowu w całej pełni bogactwo i wielostronność zainteresowań i sytuacji, charakterów, stosunków życiow ych, cały św iat jako szerokie tło w ydarzeń oraz epicki sposób ich opisu; brak natom iast pierw otnie poetyckiego stanu świata, z którego w yw odzi się epopeja w łaściw a. Pow ieść w nowoczesnym znaczeniu zakłada uporządkowaną już do stanu p r o z y rze czyw istość i dopiero na jej gruncie odzyskuje ona dla poezji jej utracone pra w o [...]23.
Dla N orw ida z pew nością „epopeja m ieszczańska” byłab y contradictio
in adiecto, „b rak p ierw o tn ie poetyckiego stan u św iata”, „stan prozy”
w pełni by m u w y starczył do tego, by epopeję i powieść przeciw staw iać. Problem : pow ieść a epopeja, nie b ył tak że obcy polskiej k ry ty ce lite rackiej. N ikt jed n a k — ta k jak N orw id — nie w idział w stosunku tych dw u form literackich tak zasadniczego konfliktu. N iekiedy w ogóle go nie dostrzegano:
21 Cyt. jw., s. 64.
22 Odpowiedni fragm ent Schellinga dostępny mi jest w antologii Памятники ми
ровой эстетической мысли, t. 3, s. 170— 173. N aw iasem m ówiąc, idee estetyki niem iec
kiej dotyczące różnic pomiędzy epopeją a pow ieścią w eszły chyba na stałe do rozważań teoretycznych poświęconych temu przedmiotowi. Świadczą o tym choćby dwa doskonałe studia uczonych w spółczesnych : S. S k w a r c z y ń s k a , Epos a p o
wieść. W: Z teorii literatury. Cztery rozpraw y. Łódź 1947. — M. B a c h t i n , Epos a powieść. „Pam iętnik Literacki” 1970, z. 3. D zieło L u k â c s a jest rów nież w tej
dziedzinie św iadectw em niebagatelnym. 23 H e g e l , op. cit., s. 471—472.
W O K Ó Ł „ P O W IE Ś C I” N O R W ID A 15
Dopiero od r. 1820 rozpoczyna się okres pom yślniejszy dla poezji epicznej, m ianow icie dla powieści, z których może ze dwie tylko urosły w w ielkość epopei pod piórem A. M ickiewicza [...] u .
P roblem ten podjął także Cieszkowski. Jego zdaniem powieść to ga tu nek pow stający w czasie, w którym „nie rodzą się ani pieśni gm inne, ani żadne m ity, podania, legendy
[Wywodzi się ów gatunek] z rodu Epopei, on jest rozplenionym jej p o tom stwem ; co w ięcej, on jest nią samą, ale z a m i e n i o n ą n a d r o b n e . Owe disjecta m e m b ra poetae stanowią powszednią i jedynie ważną dziś epo peję społecznego życia. Tym sposobem romans nowoczesny jest prawym n a stępcą w łaściw ej epopei — która już umarła.
Umarła, i w ątpię, aby rychło zm artwychwstać mogła. Ani w iek nasz po temu, ani m y do t e g o 25.
Tak by się zarysow yw ało stanow isko program ow ego zw olennika pow ie ści, rozm ienianie epopei na drobne nie stanow i b ynajm niej zarzutu. S ta nowisko zdecydow anie nieortodoksyjne: Cieszkowski m a n a uw adze nie ab strakcy jne ideały estetyczne, po prostu w yciąga wnioski teoretyczne z tego, co uw aża za istniejący stan rzeczy („factum ”). Ale przeciw nik powieści, Klaczko, nazyw ał ją epopeją, pisał m ianowicie:
Romans jest epopeją status quo, jest poetycznym uświęceniem c o d z i e n n o ś c i ; a pod tym względem rozpowszechnienie jego i wziętość, którą zysku je, bodajby tylko b yły estetycznym , a nie etycznym sym ptom em ...20
Z pewnością, „epopeja status quo” to określenie ironiczne, dla N orw i da jedn ak tak samo nie do przyjęcia jak „epopeja zam ieniona n a drob n e ” ; nie do przyjęcia, bo są to przeciw ieństw a absolutne, w żadnej sy tuacji wody nie m ożna nazw ać ogniem, choćby się było znakom itym iro-24 To zdanie H. C e g i e l s k i e g o (cyt. za: S. S a w i c k i , Początki sy n te zy
historycznoliterackiej w Polsce. Warszawa 1969, s. 64) świadczy wprawdzie, że nie
pojm ował on pow ieści w dzisiejszym znaczeniu tego słowa, ale nie umniejsza to w niczym charakterystyczności jego w ypow iedzi. Dla Norwida przecież M ickiewicz nie był twórcą epopei. W swej książce ukazującej złożoność gatunkową Pana Tadeusza stwierdza W y k a („Pan Tadeusz’’, t. 1, s. 184): „w dobie swojej publikacji drukiem i na długo po tym Pan Tadeusz t o n a j ś w i e t n i e j s z a i n a j b a r d z i e j n a s w ó j c z a s n o w a t o r s k a p o w i e ś ć p o l s k a ”.
25 C i e s z k o w s k i , op. cit., s. 137, 138—139. M. G r a b o w s k i jednemu tylko typowi powieści przyznawał godność epopei. Pisał na ten tem at do Kraszewskiego
(Michała Grabowskiego listy literackie. Wydał A. B a r . Kraków 1934, s. 116): „Po
wtarzam zawsze, że zostaje tylko, żebyś chciał przypuścić, że romans Walter Scotta jest epopeja nowożytna, w tedy kiedy m niemane i r o n i c z n e etc., etc. romanse neofrancuskie, sentymentalne, filozoficzne, fantastyczne powieści angielsko-niem iec- kie są lub dziwolągi, lub bękarty”.
26 J. K l a c z k o , „K rew n i” Korzeniowskiego. W : Pisma polskie. W układzie i z objaśnieniami F. H o e s i c k a . Warszawa 1902, s. 79.
nistą. P rzeciw staw ienie to, z tak im rygoryzm em przez poetę przestrzegane i aksjologicznie ta k w yraziste, m a różnego rodzaju im plikacje.
Zacznijm y od sp raw y w zględnie prostej, stosunku N orw ida do dwu arcydzieł — Don K ichota i Pana Tadeusza. W iadomo, że w iersz będący pochw ałą dzieła C ervantesa, a więc u tw o ru chyba pow szechnie przyjm o wanego w X IX w. jako powieść, nazyw a się Epos — nasza, w iersz nie zw ykle oryginaln y i zadziw iający chyba nie tylko na tle lite ra tu ry pol skiej jako zapis procesu lek tu ry . Mówi on z pew nością dużo więcej nad to, że dla N orw ida epopeja je st k ategorią w artościującą i że skłonny był w prow adzać w jej obręb u tw o ry n arracy jn e, k tó re cenił (określenie Don
K ichota m ianem epopei po w tarza N orw id w w ykładach o Słowackim).
Mówi to m ianowicie, że epopeja stanow iła w jego ujęciu kategorię este tyczną, a więc coś, co m iało się w iązać z sam ą istotą dzieła, mogło zaś być w dużym stopniu niezależne od jego tak ich czy innych właściwości for m alnych, uw ażanych za cechy jed y n ie zew nętrzne. A więc prozatorski
Don K icho t jest „epos — n a szą ”, nie je st zaś epopeją — Pan Tadeusz.
Nie trzeb a pow tarzać znanych, k ilk ak ro tn ie przez poetę form ułow anych opinii w tym przedm iocie. W ystarczy tak i tylko frag m en t z listu do R up- rech ta z roku 1866:
W ielce poważałem osobistość śp. M ickiewicza, zarówno dobrze wiedząc o tym , iż za osiem dziesiąt lat nikt lubo w arcydziele jego (Panu Tadeuszu) nie znajdzie w arunków a r c y - n a r o d o w e j — E p o p e i . [...]
To poema satyryczne-polskie!
P. Tadeusz to genialna satyra!
S atyra, n aw et genialna, je st w rozum ieniu N orw ida czymś m niej do niosłym od epopei, zresztą epopeja żadnych przym iotników nie w ym aga, jeśli dzieło jakieś m ożna uhonorow ać jej m ianem , to znaczy, że jest ono genialne z n a tu ry . W kryty cy zm ie wobec poem atu M ickiewicza nie był N orw id odosobniony, m ierzono arcydzieło m iarą epopei i stw ierdzano, że m iara ta do obiektu n iezbyt przylega — w zw iązku z ty m w ątpiono o w artości poem atu, a nie — o przydatności m iary. Ja k pokazał S tan i sław Pigoń 27, przyjęcie Pana Tadeusza w okresie m iędzy pow staniow ym dalekie było od zachw ytu.
27 Zob. S. P i g o ń , „Pan Tadeusz”. Wzrost — wielkość — sława. W arszawa 1934, s. 259—318. Warto może przypomnieć taką nie odnotowaną przez Pigonia wypowiedź K r a s z e w s k i e g o z r. 1856 (O brazy przeszłości. W: K r a sze w sk i o powieścio-
pisarzach i powieści. Zbiór w y p o w ie d z i teoretycznych i krytycznych. Opracował
S. B u r k o t . Warszawa 1962, s. 129): „Słowo M ickiewicza zrobiło Soplicę [tj. Pa
m ią tki Soplicy R zewuskiego]. Napisano naprzód jeden rozdział, może najlepszy, po
tem ich wzorem następne, i nowy rodzaj powstał w literaturze. Jak Pan Tadeusz ojcem jest niezaprzeczonym w szystkich g a w ę d s z l a c h e c k i c h , tak Soplica
W O K Ó Ł „ P O W IE Ś C I” N O R W ID A 17
powszechna opinia em igracyjna przyjęła Pana Tadeusza na ogół bez nadm ier nego entuzjazmu. Popyt na egzemplarze, zarówno jak najw cześniejsze oceny krytyczne, nie odbiegające w iele od panującego smaku estetycznego, dowodzą nam niezbicie, że Pan Tadeusz, mimo wszystkich swoich uznawanych i cenio nych piękności, był tam — jako poezja — uważany za dzieło w istocie swej i w artości gatunkowej natchnienia niższe od D z ia d ó w ; nie tylko inne, ale w y raźnie niższe. Nie trzeba dowodzić, że w takim szacowaniu w yraził się w łaśnie panujący smak epoki rom an tyczn ej2S.
N iebłahy elem ent owego panującego sm aku stanow iło z pew nością ro m antyczne prześw iadczenie, głoszące, że utw ó r n arracyjny , by być p rz y j m ow any jako dzieło sztuki najw yższej, m usi spełniać w aru n k i epopei.
Rzecz jasna, iż Norwid, k tó ry naw et Pana Tadeusza trak to w ał jako genialną w praw dzie, ale tylko satyrę, nie mógł dostrzec w powieści p rzy m iotów, k tó re pozw alałyby ją postaw ić na rów ni z epopeją. Nie jest to tylko kw estia oceny takich czy innych utw orów . W łączają się tu ta j nowe problem y, w przeciw staw ieniu epopei i powieści w y raża się stosunek zarów no do historii jak do współczesności. Słowo „epopeja” w y stępuje także w tek stach poetyckich N orwida, niekiedy zresztą w znaczeniu m e taforycznym — i w nich także jest k o n trp a rtn e re m współczesności. W w ierszu Na zgon śp. Jana G ajew skiego m ówi N orw id o Epopei zgnie cionej przez m achinę, w e fragm encie zaczynającym się od słów N im znów
ucieknę... — o zam ienionym w salonik kościele i zam ienionej w karczm ę
epopei, w utw orze zaś D ziennik i epos tytułow e zestaw ienie jest w istocie ironicznym przeciw staw ieniem . Epopeja więc nie tylko nie p rzy staje do współczesności, je st wręcz przez nią rozbijana i niszczona. Pojaw i się tam , gdzie się pojaw i praw dziw a historia, stanow i bow iem pojęcie h isto riozoficzne :
Lecz niech historia coś przez nas skorzysta: J a s i ę n i e s k a r ż ę n a m ó j l o s ż o ł n i e r z a !
Przyszedłem na św iat jak napolionista — Niech kula sw oje pełni i uderza!... Niech żyje Cesarz! i w olność ojczysta! Niech orzeł w słońcu kąpie złote pierza! — Choć żołnierz z prochów nie porusza skroni, Śpiąc z Epopeją i w śnie... marząc o n i e j .
(Spowiedź, II)
P rzeciw staw ienia te dochodzą do głosu nie tylko w utw orach poetyc kich, znajdą one także swój w yraz w w ypow iedziach dyskursyw nych. Fakt, że w X IX -w iecznym św iecie powieść zajęła m iejsce epopei, jest wszystkich s z l a c h e c k i c h p o w i e ś c i , a najbliżej nas — Kaczkowskiego. Wszystko to razem, prawdę powiedziawszy, popłynęło z jednego źródła, z piersi A dam a”.
28 P i g o ń , op. cit., s. 296.
w oczach tw órcy P rom ethidiona św iadectw em u pad k u k u ltu ry . Norwid — „pisarz w ieku kupieckiego i przem ysłow ego’’ 29 — w yraźniej niż ja kikolw iek inny w ielki poeta polski ubiegłego stulecia dostrzegał w spół czesne procesy cyw ilizacyjne, w jego utw orach w y stęp u ją w ątk i i ujęcia, k tó re należeć będą do in teg raln y ch składników powieści, odrzuca ją je d nak, stanow i ona dla niego p rzejaw w łaśnie upadku, nie tra k tu je jej nigdy jako nowego języka, k tó ry lite ra tu ra w ypracow ała, aby w łaśnie móc m ów ić o tym w ieku kupieckim i przem ysłow ym . Nie je s t ona owym językiem , bo po tem u — by ta k pow iedzieć — b ra k jej istotności. W za dziw iającym p o lsko-francuskim liście do K onstancji G órskiej (z r. 1862). w k tó ry w pisany został tra k ta t o powieści, N orw id wręcz oświadcza, że w pow ieści zam iast h istorii są tylko kom eraże (,,au lieu du se n tim e n t il
y a le théâtre et au lieu de l’histoire le com m érage”). Pow ieść rodzi się
ze złych, fałszyw ych stosunków m iędzy ludźm i — i nigdy poza ich obręb nie u d aje się jej w yjść. Jej w łaściw ą dom eną je st anegdota, tylko aneg dota.
A n e g d o t a dziś w ydaje r o m a n s i p o w i e ś ć i cały ten rodzaj po bieżnej literatury, której żyw iołu w łaściw a historia nie obejma. Za Augustów cesarskich anegdotą były c z t e r y e w a n g e l i e , czyli najpierwsza, jedyna i arcydzielna książka p o p u l a r n a ! [M ilczenie]
Ow w spaniały czas jed n a k m inął i anegdota nie może współcześnie aspirow ać do u jm o w an ia ry tm u historii, ten bow iem w ciąż pozostaje w kom petencji epopei. Epopeja zaś przem ilcza to w łaśnie, z czego powieść uczyniła głów ny przedm iot swojego zainteresow ania.
Jużci że bohaterow ie Epopei sw oim i olim pijskim i kroki przekraczają w ła ściw ą p r o z ę h i s t o r y c z n ą , interesa państw i narodów, tudzież w arun ki polityczne i finan sow e etc... a która to istotnie p r o z a h i s t o r y c z n a jest tym przem ilczeniem , na jakim się piękna i bujna postać Epopei w łaśnie że dlatego wznosi, iż do onej poziomej treści historycznej nie zniża się. Epopeja zatem koniecznie przem ilcza istotną historyczną prozę [...].
Dochodzi tu jeszcze jed en m om ent ogrom nej wagi. Pow ieść nie u k ry wała, że opow iada o fik cy jn ym świecie, a więc świecie, w k tó ry nie n a leży w ierzyć. Jed n ak że — ja k pisał pota w jed n y m z listów n a rok przed śm iercią — „w ierzyć jest: w i s t o c i e c z y t a ć ! ” Chodzi tu w ięc o coś bez porów nania w ięcej niż owo n aiw n e zaufanie do słowa drukow anego, chodzi o stosunek w ypow iedzi do całego system u w ierzeń, przekonań,
29 Z. S t e f a n o w s k a , N orw id — pisarz w ieku kupieckiego i przemysłowego. W zbiorze: Literatura — kom paratysty ka — folklor. Warszawa 1968. Zob. także roz prawę tej autorki N o rw idow ski rom anty zm . „Pamiętnik Literacki” 1968, z. 4. — Serdecznie dziękuję na tym miejscu doc. Zofii S t e f a n o w s k i e j , która w trak cie licznych rozmów zechciała mi udzielić w ielu cennych w skazówek i sugestii, bardzo pomocnych przy pracy nad tym szkicem.
W O K O Ł „ P O W IE Ś C I” N O R W ID A 19
prześw iadczeń. Pow ieść jest laicka, nie odw ołuje się w ięc do w iary, p rzy j m ow anie zaś w ierzeń istniejących w danej społeczności jest w aru nk iem koniecznym pow stania epopei i — jednocześnie — jej podstaw ow ą cechą. Dla N orwida, k tó ry m arzył o epopei chrześcijańskiej, był to problem pod staw ow y. K rótko: N orw id — podobnie zresztą jak M ickiewicz 30 — sądzi, że epopeja w ypow iada to tylko, co dla danej społeczności je st praw dą. Dzieje się tak w tedy naw et, gdy odwołuje się do tego, co n a pierw szy rzu t oka w ydaw ać by się mogło jedynie cudownością.
Cudowności także używa [Epopeja], lecz i sami to gram atycy zgodnie przy znają, że „ p o e c i e t e j t y l k o c u d o w n o ś c i u ż y w a ć w o l n o , w k t ó r ą o n s a m w i a r ę p o k ł a d a...” [„Boga-rodzica”]
Poeta, w yrażając w epopei m niem ania, prześw iadczenia i odczucia da nej społeczności, jest więc z n a tu ry rzeczy w i e s z c z e m .
Nie jest nim zaś i być nie może — w powieści, w powieści, k tóra z góry niejako jest nieprzystosow ana do podstaw ow ych zadań, jakie speł niać m a litera tu ra . W ielcy rom antycy m om ent ten podkreślali. Słowacki zanotow ał w roku 1847:
Pisarze komedii — romansów', jak Don Kichot — i Pan Tadeusz — którzy ubóstwiają zdrowy rozsądek — są to dobrzy ludzie, którzy w duchach zabijają przyszłe królestw o Boże 31.
Podobnie tłum aczą się surow e słowa, jakie M ickiewicz skierow ał pod adresem W altera Scotta (kurs II, w ykład 1 5 )32. Zdrow y rozsądek i pisa nie „dla zabaw ienia sw ych czytelników, dla zabaw ienia próżniaczej p u bliczności” to oczywiście nie m ogła być rekom endacja. M otyw y takie działały niew ątpliw ie i w przypadku Norwida, k tó ry „był [...] poetą z aspiracjam i kapłaństw a, a jednocześnie tw orzył dzieła niezm iernie eks kluzyw ne” 33. P oeta-kapłan, przekonany o swojej m isji, potępia gatunek literacki, k tó ry w pełni już podbił ry nek i m a najszerszy zasięg czytelni
30 A. M i c k i e w i c z , Dzieła. Wydanie Jubileuszowe. T. 8. W arszawa 1955, s. 242 (kurs I, wykład 19): „nie masz nic mniej zmyślonego, mniej dowolnego niż epopeja. N aw et cudowność, którą tam widzimy, jest jeno rozkładem, niekiedy parodią staro dawnej tradycji religijnej; nie jest to zm yślenie poety. Przedmiot jest zaczerpnięty z historii i nawet rozplanowanie poematu tkwi w samym przedmiocie”. Nawiasem m ówiąc, te romantyczne intuicje zyskują potwierdzenie w nauce w spółczesnej, po kazującej archaiczne epopeje jako transformacje mitów. Zob. G. D u m é z i l , Mythe
et Épopée. Paris 1968.
31 S ł o w a c k i , op. cit., t. 11, s. 275.
32 M ickiewicz nie cenił również Balzaka, wypow iedział się o nim negatywnie — w edług św iadectw a Jełowickiego — w 1834 roku. Zob. S. P i g o ń , Dwie notatki
o Mickiewiczu. 2. Mickiewicz o mło dym Balzaku, o W. Hugo i o Sainte-Beuvie.
„Ruch Literacki” 1961, z. 2, s. 91—92.
33 S. M o r a w s k i , Poglądy estetyczne Cypriana Kamila Norwida. W : Studia
czy, m im o że — ja k by się zdaw ać mogło — po niego w łaśnie pow inien sięgnąć, by głosić i rozpow szechniać sw oje idee. W ybór taki kłam ałby jed n a k ty m ideom , wieszcz nie m oże w ypow iadać się w form ach fałszy wych, gdyż p rzestałb y być wieszczem. Toteż tzw . użyteczność powieści, podkreślana przez jej zw olenników , w ydaw ała się rom antykom tylko po zorem 34.
D ochodzim y tu ta j do sedn a: odrzucenie powieści przez w ielkich pol skich ro m an ty k ó w w ynikało nie ty le ze staw ian ia wyżej estety ki ek sp re syjnej nad m im etyczną (o czym ju ż w spom inałem ), choć i ten fak t nie był całkiem pozbaw iony znaczenia, ile — przede w szystkim — charyzm a tycznej koncepcji lite ra tu ry . Pow ieść do niej zdecydow anie nie przy le gała; charyzm atykow i z podobnym tru d e m co Paulow i V aléry przyszło- by napisanie zdania: „La M arquise sortit à cinq heures”. Zdanie takie brzm iałoby dla niego rów nie głupio co banalnie, byłoby śm iesznie n ie istotne, a tru d n o w yobrazić sobie pow ieść całkow icie w olną od zdań tego rodzaju. Nie poszczególne zdania oczywiście b y ły tu ta j ważne. W iado mo, że rep rezen to w an a przez ro m an ty kó w charyzm atyczna koncepcja li te ra tu ry opierała się n a religijności, religijności — by tak powiedzieć — całkow itej, k tó ra nie sprow adzała się do poszczególnych form u ł czy te n - dencyj, ale ogarniała całokształt dzieła i zaw arty ch w nim w izji, n aw et gdy jej exp licite nie form ułow ano. Nie b y ła to sp raw a tem atów , ale ujęć. P rzy takiej postaw ie pow ieść sam a się elim inow ała, sam a w ypad ała z obiegu — n a w e t jeśli w danej pow ieści pisarz w y rażał idee religijne, to jed n ak nie w prow adzał in te rw e n cji Boga w św iat przedstaw iony. Epo peja zaś — ze zrozum iałych w zględów — doskonale przylegała do cha ryzm atycznego p ojm ow ania lite ra tu ry , jej tw órca, n a w e t gdy inform ow ał o błahy ch z pozoru w ydarzeniach, m ógł nie porzucać roli wieszcza. Dosko nałym w y jaśn ien iem odrazy, jak ą N orw id żyw ił dla powieści, są n a stępujące rozw ażania Zofii S tefanow skiej :
dylem at N orw idow ski nie sprowadza się — jak m ógłby ktoś sądzić — do faktu, że b ył to pisarz religijn y i przez to samo skłonny do odczytyw ania św iata i h i storii jako zespołu znaków kreślonych ręką Przedw iecznego. Pisarzam i „pry w a tn ie” religijn ym i było w ielu polskich pozytyw istów . Norwid b ył religijn y in a czej, na sposób rom antyczny. R eligijność rom antyczna nie dawała się zamknąć w sferze pryw atności, ekspansyw na i zaborcza, zagarniała w szystk ie obszary 34 Jeszcze K l a c z k o (op. cit., s. 79—80) pisał: „Od surowego sądu o tym rodzaju piśm iennictw a nie m oże też nas odwodzić i ta jego osław iona użyteczność, którą najw ięcej łudzą um ysły. Ileż, w ołają, w iedzy powieść rozszerza m iędzy masy; ileż uczuć i w yobrażeń budzi w tej publiczności, której stan kultury zabrania przystępu do w yższych sfer nauki i sztuki; ileż poetyczności rozlewa przez to m iędzy niższe w arstw y! Te i tym podobne dają się słyszeć głosy na cześć tej poetycznej en cy klopedii. Ileż złudzeń w tym wszystkim , odpowiem y my znowu na to, ile dobrowol nego zaślepienia, ile nieznajomości mas i serca ludzkiego!”
W O K Ó Ł „ P O W IE Ś C I” N O R W ID A 21
reflek sji nad światem : od polityki po koleje żelazne, od sztuki po gazetową ru brykę faits divers. Ten w łaśnie typ religijności zm ierzającej do totalnie prze- bóstw ionej w izji św iata to m oże najbardziej rom antyczny rys Norwida, choć — godzi się dodać — poeta zatrzymuje się w granicach ortodoksji, religijność jego nie podlega (lub z rzadka tylko podlega) przekształceniom in d yw id u aln ym 85. Pow ieść w tak i sposób przebóstw ić się nie da, ona także zagarnia za borczo w szystkie obszary św iata, ale — jak wiadomo — u jm u je je w cał kiem innej perspektyw ie. Jej czas jest czasem św ie ck im 36, czasem tej historii, k tó ra dla rom antycznego charyzm atyka jest tylko zew nętrznym objaw em , czasem, k tó ry w żaden sposób nie daje się zsakralizow ać i zm i- tologizować (dotyczy to w każdym razie tej powieści, jaka b yła dostępna N orw idow i; w dalszym toku rozw ojow ym możliwości g atun ku w tej m a terii znacznie się poszerzyły — rzecz charakterystyczna, m. in. dzięki aluzjom do epopei, o czym świadczy Ulisses Joyce’a).
W szystkie zebrane tu ta j fak ty i arg um en ty pozw alają w y jaśnić to tak niezw ykłe zjaw isko w litera tu rz e polskiej w. X IX : powieść by ła g a tu n kiem k rajow y m ; przebyw ający n a em igracji w ielcy tw órcy rom antyzm u woleli się w ypow iadać w poezji, dram acie, publicystyce. Zjaw isko nie zw ykłe i paradoksalne. George O rw ell zw rócił uw agę w jedn ym ze swych esejów, że tam gdzie p an u je o stry reżim cenzury, u d aje się czasem p rze trw ać poezji, proza pow ieściow a zaś skazana jest na m ilczenie bądź jało w ą w e g e ta c ję 37. P isarzy em igracyjnych cenzura nie krępow ała, w iado mo zaś jak była ostra i bezw zględna w m iędzypow staniow ej Polsce. Taka d y stry b u cja gatunków literackich w tej sytuacji jest więc dużą osobliwo ścią historyczną. Osobliwością znaczącą — nie tylko dlatego, że powieść dostosować się m usiała do tak n iesprzyjających w arunków , a w ięc zawsze dążyć do skrom nych rezultatów . M ały realizm — i to nie tylko w sensie literackim — w yznaczał optim um jej możliwości. W takiej sytu acji w y bór form y powieściowej był czymś więcej niż w yborem literackim , sta now ił decyzję ideologiczną, przebiegała tu w yrazista i bardzo zasadnicza lin ia p o d z ia łu 38. W ty m układzie k ry ty k a powieści, niezależnie od ta kich czy innych jej szczegółów i indyw idualnych właściwości, b y ła także decyzją ideologiczną. Po długiej podróży pow racam y do naszego p u n k tu wyjścia.
85 S t e f a n o w s k a , Norw idow ski romantyzm, s. 14.
36 Zob. rozważania o czasie świeckim i czasie świętym : M. E l i a d e , Sacrum,
mit, historia. Warszawa 1970, s. 97—100.
37 Zob. G. O r w e l l , The Prevention of Literature. W : Collected Essays. London 1961, s. 320.
38 Z ideologicznego charakteru wyboru formy powieściowej w ow ym czasie zda w ał sobie św ietnie sprawę S. B a c z y ń s k i (Losy romansu. Warszawa 1927, s. 27— 28, 3'3), kładąc na ten fakt duży nacisk. Zob. także uwagi W y k i (Rom antyczna
„Życie w rodzajowe pokurczyć obrazki”
T ak p rzed staw iałb y się ko n tek st historycznoliteracki N orw idow skiej
Powieści. M iriam w sw ym znakom itym k o m entarzu sądził, że ogólny ko n
tek st w ystarcza.
Jaki specjalnie objaw „gawędziarstwa narodowego” w yw ołał tę satyrę, m niejsza o to. Poszukiw ania w tym w zględzie można spokojnie zostaw ić p lot karzom literackim 89.
M imo takiego ostrzeżenia nie sposób jed nak odm ówić racji Gom ulic- kiem u, kiedy w swoim k o m en tarzu do w iersza stw ierdza:
M ożliwe źródła lektur, które stały się podnietą do niniejszego wiersza: po w ieści Józefa K orzeniow skiego (przede w szystkim K r e w n i ) 40.
Nie sposób z w ielu względów. P rzed e w szystkim w w ierszu pojaw iają się n iew ątpliw e alu zje do tej powieści (choćby „Tym czasem heros w nij- dzie w arm ię ru sk ą i już dobiegnie rangi oficera...”). Rzecz c h a ra k te ry styczna, aluzje te zostały rad y k aln ie ograniczone w drugiej redakcji w iersza, pochodzącej — ja k tw ierdzi Gom ulicki — z la t siedem dziesią tych, a więc z okresu, k iedy K re w n i nie byli już nowością literacką; w czasie tym aluzje owe zarów no straciły ostrość polem iczną, jak też — być m oże — i przejrzystość. Z pew nością inaczej rzecz się p rzedstaw iała na przełom ie la t pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, wówczas K rew n i byli ew enem entem literack im i przedm iotem polem iki, ostry i m om entam i tak bezw zględny p am flet Klaczki mógł dziełu Korzeniow skiego tylko dodać rozgłosu.
Owe aluzje do K r e w n y c h bądź jako do indyw idualnego utw oru, bądź jako do rep rezen taty w n eg o okazu ówczesnej polskiej beletry sty k i m ają szczególne znaczenie z jeszcze jednego powodu. Sw oją poetycką k ry ty k ę powieści bu d u je N orw id — by tak powiedzieć — z powieściowej m a terii. W w ierszu tym , inaczej niż w tek stach publicystycznych i listach, nie m a d y sk u rsyw n ie sform ułow anych arg u m en tów przeciw gatunkow i. Polem izując z nim, poeta jak b y z n ajd u je się na jego teren ie: przyw ołuje uschem atyzow ane elem enty fab u ł powieściowych, aby ukazać ich nicość. N igdy bezpośrednio nie ocenia, relacjonuje. P rzy w ołan a w w ierszu fa buła pow ieściow a sta je się fab u łą zironizow aną, streszczenie staje się n a rzędziem kom prom itacji. M ógłby ktoś w ystąpić z preten sją, że N orw id zastosow ał m etodę łatw ą i dem agogiczną: w streszczeniu skom prom itow ać m ożna każdą powieść, n a w e t jeśli jest arcydziełem . Nie należy wszakże
39 Z. P r z e s m y c k i ( M i r i a m ) , „Powieść”. W: W ybór pism krytycznych. Opracowała E. K o r z e n i e w s k a . T. 2. Kraków 1967, s. 302.