• Nie Znaleziono Wyników

Wiersze sieroce Lenartowicza

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wiersze sieroce Lenartowicza"

Copied!
30
0
0

Pełen tekst

(1)

Maria Janion

Wiersze sieroce Lenartowicza

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 63/4, 87-115

1972

(2)

M A R IA JA N IO N

W IERSZE SIEROCE LENARTOWICZA*

[L enartow icz] w p ew n y m w z g lę d z ie j e - d y n y m w E u r o p i e l i r y k i e m d z i ś j e s t .

(N orw id)

P a rale la L enartow icz—N orw id ciśnie się n a trę tn ie pod pióro i nie sposób jej się pozbyć — w ow ym półroczu przedzielonym rocznicam i:

150-lecia urodzin N orw ida (ur. 24 IX 1821) i 150-lecia urodzin L en arto ­ wicza (ur. 27 II 1822). Jak że kontrastow o różne były by drogi sław y jed n e­

go i drugiego, g dybyśm y spróbow ali je nakreślić, nakreślić grubym i w ielce liniam i, nie w d ając się oczywiście w subtelności, w m eandryczne za­

k rę ty i uboczne odnogi. N orw id, za życia ju ż zapom niany, „zabity” , ja k często pisyw ał, n ab aw ił się od tego ciężkiego kom pleksu psychicznego, ale po śm ierci zaczęło się jego drugie b u jn e życie: dałoby się naliczyć już z dziesięć pow ażnych renesansów jego poezji, kilkadziesiąt w ielkich nazw isk zaangażow anych w jego spraw ę, p arę setek straszliw ych oskar­

żeń rzuconych pod adresem społeczeństw, co „sw oje m o rd u ją pro roki” . A Lenartow icz? Owszem, za życia doczekał się w ielu, bardzo w ielu w y ­ razów uznania, czci i hołdu, poklasku k ry ty k i, doznał nieporów nanie większej życzliwości n iż N orw id, choć żyw ił rów nież — niekiedy uro jo ­ ne, a niek ied y uzasadnione — p reten sje do k ry ty k i, do opinii, do społe­

czeństw a, co „zażarło się, ja k talm u d y sta około reakcji, k tó rem u wolność cuchnie, a zgnilizna pachnie. U m ierać tam dobrze, żyć nie” h To był zresztą jed en z powodów, dla k tó rych postanow ił przebyw ać n a ob­

czyźnie.

* R eferat w y g ło szo n y podczas se sji naukow ej w 150-lecie urodzin T eo fila L e­

nartow icza zorgan izow an ej w K ra k o w ie w dniach 13— 14 IV 1972 przez In sty tu t F ilo ­ logii P olskiej W SP w K rak ow ie, In sty tu t B adań L iterackich P A N oraz T ow arzystw o im. M arii K on op n ick iej.

1 Cyt. za: H. B i e g e l e i s e n , L ir n i k m a z o w i e c k i. Jego ży c i e i d zie ła w ś w i e t l e niez n a n ej k o r e s p o n d e n c ji p o e ty . K rak ów 1913, s. 184.

(3)

Je d n ak filary jego sław y pośm iertnej dają się policzyć już niem al n a palcach jednej ręki. A więc Konopnicka, autorka studium T. Lenarto­

w icz, k tó ra — co zadziw iające — zrobiła z niego nie arkadyjskiego paste­

rza, lecz w św iatłach i płom ieniach brodzącego K róla-D ucha (w w ierszu- -p astiszu ze Słowackiego, pt. L irn iko w i na via M ontebello), i która za­

razem — tak p rzynajm niej sądził Żerom ski — przyczyniła się najw alniej do niweczącego pierw sze silne w rażenie „oczytania się i osłuchania” w jego poezji 2. Dalej — Kasprow icz z wyznawczą, a niejednokrotnie n ader tra fn ą w sądach i ch arak tery sty k ach książeczką o lirn ik u mazowieckim, glo­

ry fik u ją c ą

skrom ność autora skrom nych, ale praw dziw ą, naturalną w o n ią tchnących k w ia ­ tów , zebranych na p olskim ła n ie, p om iędzy p olskim i jęczm ion y i żytam i, pom iędzy p olsk ą ciężkokłosą pszenicą, którą za siew a k m ieć polski, którą p olski km ieć w śród ciężkiego sprząta znoju, którą w ciężk ie w ią że snopy i zaw ozi do stodoły, n ie je d ­ nokrotnie n ie s w o j e j 3.

Dalej w ty m porządku — Żeromski, przeciw staw iający potępionym poetom nowoczesnym Ducha sieroty, „tę u riańską perłę poezji polskiej” . P race G ąsiorow skiej-Szm ydtow ej. Jasnorzew ska-Paw likow ska ze słynnym w ierszem pt. Lenartow icz, a także głos Lechonia przypisującego autora Złotego ku b k a do „poezji czystej” . I wreszcie dzisiejsze w ysiłki reh a b i­

litacy jn e P aw ła H ertza i J a n a Nowakowskiego, w ydaw ców i in te rp re ta ­ torów Lenartow icza. H ertz ocenił obszerny w ybór utw orów Lenartow icza, dokonany dla tzw. polskiej P lejady przez Nowakowskiego, jako n a j­

bardziej zajm ujące w ydarzenie w ydaw nicze roku 1968. Św iadczyć ono bow iem m iało o „przełom ie” w recepcji Lenartow icza, uznanego tą edycją za ogólnonarodowego klasyka, podczas gdy od początków naszego w ieku daw ało się zauw ażyć spychanie poety do poziomu tw órcy dla m łodzieży szkolnej i dla „czytelników pierwszego stopnia”, chociaż zarazem zyskiw ał o n rozgłos w śród elity literackiej jako jeden z tw órców polskiej „poezji czy stej” 4.

Ta garść nazwisk, kilka opracow ań, dwa w iersze (obok P aw likow ­ skiej — B rylla Z Lenartowicza), jeden poem at (N o w y lirn ik m azow iecki H ertza), jed n a licząca się w k u ltu rze w zm ianka — to byłoby m niej w ię ­ cej w szystko. Oczywiście, m iażdżąco m ało w porów naniu z m ożliw ą do zestaw ienia n a podobnych zasadach antologią w ażkich głosów o N orw idzie

2 S. Ż e r o m s k i , S n o b iz m i postęp. W arszaw a 1929, s. 87: „D oskonałe w n a - śla d o w a n ie się w T. L enartow icza, na przykład M arii K on op n ick iej, sp raw iło, iż ten poeta n ie jest w m odzie, n ie jest w zd łu ż i na poprzek obnoszony przez sn o ­ b ó w [...]”.

3 J. K a s p r o w i c z , L ir n i k m a z o w i e c k i. S zk ic literacki. L w ó w 1893, s. 32.

4 P. H e r t z , L e n a r to w i c z i po e c i m niejs i. „Tygodnik P o w sz e c h n y ” 1969, n r 12.

(4)

oraz w znow ień i im ponujących edycji jego dzieł. I tak oto dokonała się ja k b y pośm iertna zem sta n a Klaczce: on to swego czasu uw ażał w iersz pt. D ziew czyna („Oj, w esołaż ja dziew czyna...”) L enartow icza za „ p ra w ­ dziw y fenom en w czasach, .które tylko w y d ają P ro m ethidiony, Z w o lo n y i in n e andro n y !” , co w szakże red akcja „Gońca Polskiego” o patrzyła peł­

n y m godności przy p isk iem : „Pow tarzając w iern ie słowa naszego korespon­

d enta, m usim wszakże w ty m tu m iejscu w yłączną m u pozostawić od­

pow iedzialność za ran ią cą igraszkę słów” 5.

Czyż m am y w ysnuć z tego o b ro tu sp raw poetów, jak robią niektórzy, pseudom oralistyczną pow iastk ę o spraw iedliw ym w yw yższeniu i rów nie spraw iedliw ym poniżeniu? Czy też w yciągnąć wniosek, nieraz już zresztą form ułow any, że nie um iem y cenić swoich pisarzy tak, ja k n a to za­

słu g u ją — ani za życia, an i po śm ierci? Czy też może wzi^ć asum pt do rozm yślań nad dziejam i poezji polskiej? Sądzę, że to ostatnie.

Norw id i Lenartow icz za życia toczyli tru d n y i skom plikow any dialog, k tó ry m a istotne znaczenie dla naszej h istorii duchowej — takie się w nim zarysow ały przeciw staw ne i rów now ażne postaw y, ta k w ielkie energie poetyckie zostały w nim uruchom ione, tak a doniosłość m yśli poetów bije ze słów tej rozm ow y. Obok olśniew ającego starcia idei spo­

łecznych w polem ice literack iej m iędzy Słowackim a K rasińskim po­

łożyć należy ów dialog idei poetyckich: obydw a są rów nie dla nas dziś w ażne i płodne m yślowo. Poeci — połączeni zażyłością i antagonizm em , w b rew tem u, co dziś n ieu m iark ow ani architekci kapliczek N orw idow ych usiłują Lenartow iczow i im putow ać, przyjaźnili się, rozum iejąc głęboko różnice, jakie m iędzy nim i legły, i pojm ując, że bez różnic tych poezja polska m usiałaby stan ąć w m iejscu. I chcieli sobie i innym — dla dobra poezji — w ytłum aczyć to, co zwięźle określił N orw id: „w czym zupełnie jesteśm y od siebie o ddaleni” 6.

Do ich autenty czn ych m yśli i sporów trzeb a powrócić, może bez n ie­

których przynajm niej pośredników . P ow tarza się bow iem znów to samo, co w r. 1933 n a jtra fn ie j scharak teryzo w ał S tefan Kołaczkowski, pisząc, że ironia nie opuściła N orw ida i po śm ierci, „czego dowodem i rodzaj naszego dla niego k u ltu ” .

N ie m ów ię już o tym , że zn ak om itą część k om entarzy do N orw id a najprzód stan ow iły w yrzu ty czy n io n e N o rw id o w i, a p otem pod ad resem tych, którzy N o r­

w id a nie rozum ieli. [...] N ajp rzód od straszał N orw id sw o ją niezrozum iałością, później odstraszali odeń jego w ie lb ic ie le [...].

5 Cyt. za: J. K l a c z k o , P i s m a z la t 1849— 1851. Zebrał Б. E r z e p k i . P ozn ań 1919, s. 205 i przypis 2.

6 L ist do M. T rębickiej z 15 IX 1856. C. N o r w i d , P is m a w s z y s t k i e . Zebrał, tekst ustalił, w stęp em i u w a g a m i k ry ty czn y m i opatrzył J. W. G o m u 1 i с к i. T. 8.

W arszaw a 1971, s. 288.

(5)

Sytuacja do dziś pod ty m w zględem się nie zm ieniła. Inform ow ał też Kołaczkowski, że

trw a jeszcze n a jła tw iejszy sposób w ie lb ie n ia N orw id a z p om ocą w y g ry w a n ia go p rzeciw in n ym : przeciw rom antykom , p rzeciw M ick iew iczo w i w sz c z e g ó ln o śc i7.

D odajm y obecnie do w yliczenia Kołaczkow skiego: i przeciw L enar­

towiczowi. G dyby Lenartow icz żyw ił w sto su nku do N orw ida, ja k do­

wodzi k om entator pism tego ostatniego, jed y n ie „szczególną nienaw iść” ,

„chorobliw ą zawiść i niechęć”, patologicznie zjadliw ą złośliw ość8, to ja k ­ żeby mógł boleć n ad m ilczeniem otaczającym tw órczość N orw ida, jakżeby mógł w 1883 r. w liście do A. G illera dowodzić z przekonaniem : „Z poezji pięknych praw dziw ie C ypriana m ożna b y zebrać tom ik, k tó ry by zaw ażył obok n ajpierw szych europejskich ta le n tó w ” 9. Takie orzeczenie nie w y ­ klucza się przecież z przekonaniem L enartow icza o szatańskiej w p rost i ro zstrajającej go nerw ow o pysze N o rw id a 10. G dyby zaś N orw id tra k ­ tow ał w iersze L enartow icza tylko jako przejaw y poezji lekkiej, łatw ej i przyjem nej, nie w ym agającej żadnego w ysiłk u m yślowego, pokornie chylącej czoło przed m ało w yrobionym czytelnikiem 11 (choć niew ątpliw ie drażniło go pow odzenie Lenartow iczow skiej muzy), to jakżeby mógł pisać w r. 1356 do M arii T rębickiej:

7 S. K o ł a c z k o w s k i , Ironia N o rw id a . W : P is m a w y b r a n e . O pracow ał S. P i- g o ń. T. 1. W arszaw a 1968, s. 162, 163.

8 Zob. C. N o r w i d , D zie ła zebran e. O pracow ał J. W. G o m u 1 i с к i. T. 2 : W iersze. D o d a te k k r y t y c z n y . W arszaw a 1966, s. 460— 463, 560— 563. G om u lick i oddał L en artow iczow i sp ra w ied liw o ść dopiero w e W s t ę p i e do P i s m w s z y s t k i c h N o r w i d a (t. 1. W arszaw a 1971, s. X X IV —X X V ). Tutaj za liczy ł L en artow icza do tych, k tórzy szczerze w ierzy li „w n iep o śled n i talen t zm arłego”, i za cy to w a ł jego sło w a o k o n iecz­

ności w yd an ia poezji N orw id a oraz tak ie w y zn a n ie: „G dybym ja m ógł, gdyby m i zdrow ie i środki p o zw o liły , zająłb ym się ty m i n ap isał w stęp ku nauce tych fu r- fan tów wra rszaw sk o-k rak ow sk ich , a le i ja m am się ku k oń cow i, i n ad e m ną zam k n ie się grób przy odgłosach śm iech u w a rsza w sk iej k ry ty k i” (s. X X V ).

9 Cyt. za: J. N o w a k o w s k i , K o m e n t a r z do: T. L e n a r t o w i c z , P o e zje . W y b ó r . W ybrał i op racow ał J. N o w a k o w s k i . W arszaw a 1968, s. 996.

10 N ieraz przytaczan e b yły jego sło w a z listu do M. D arow sk iego z 2 VII 1881 (cyt. za: B i e g e l e i s e n , op. cit., s. 224): „G ałganam i ok ryty tak i N orw id, [...]

ale zbliż się, przypatrz, jak i nadęty szatan pod tym ła ch m a n em sied zi i szk lan e oczy, n ib y łzam i zaszłe, przew racając z n ajsłod szą m iną, u gryzie cię i z w in ie się w k łęb ek ”. G o m u l i c k i ( w: N o r w i d , D z ie ła ze b r a n e , t. 2, s. 463) sądzi, że

„ w ła ściw e N o rw id o w i »k rólew sk ie m ilczen ie« było [...] p rzed m iotem szczególn ej n ien a w iści L en artow icza”, a za cy to w a n e w y żej sło w a są „ty p o w y m od b iciem ow ej n ien a w iści”. A leż chyba L en artow icz użala się n ie na „ k ró lew sk ie m ilc z e n ie ” N o r­

w ida, lecz na jego w y m o w n ą złośliw ość.

11 Jak sądzi G om u lick i w cytow an ym ju ż kom en tarzu do w iersza N o r w i d a T y m n ie do pieśn i p o k o r n e j nie w o ł a j (D zie ła ze b r a n e , t. 2, s. 461).

(6)

W szelako n iech że P an i raczy zrozum ieć, że tu się nic n ie u jm u je tem u sta ­ n o w isk u , jak ie n ajsłu szn iej T e o filo w i dziś n ależy, tak iż w p ew n y m w zg lęd zie j e d y n y m w E u r o p i e l i r y k i e m d z i ś j e s t 12.

W ziąw szy te słow a za m otto niniejszej w ypow iedzi, pragnę w dalszym jej to k u zastanow ić się nad ow ą „jedynością” m iejsca L enartow icza w po­

ezji polskiej. N a czym ona polegała? Od raz,u rozum iem y, że zw iązana została w sposób organiczny i n iepo w tarzaln y z Lenartow iczow ską ludo­

wością. Jeśli uchylim y rąb k a jej tajem nicy, staniem y tym sam ym wobec możliwości zrozum ienia i rozbudow ania sądu N orwida. Ludowość L enar­

tow icza kojarzy się z autentycznością, czystością, szczerością, świeżością, serdecznością, prostotą, rzew nością, dziecięcą ufnością i naiw nością.

W szystko to są zresztą kategorie określonej rom antycznej teorii poezji i konieczne jest w yprow adzenie ich rodow odu europejskiego.

J a k się w ydaje, styl m yślenia o litera tu rz e now ożytnej został w de­

cydujący sposób w yznaczony przez dychotom iczne cięcie Schillera, dzie­

lącego poezję, a z nią i człow ieczeństwo, na „naiw n e” i „sentym entalne” .

„N aiw ność” objaw ia się w natu rze, w dziecku, w ludach w stanie dzie­

cięcym , gdyż

natura n ie oznacza dla nas nic in n eg o jak istn ien ie spontaniczne, trw a n ie rzeczy d zięk i n im sam ym , eg zy sten cję na m ocy praw w ła sn y ch i n iezm ien n ych . [...]

Cóż tak p ow ab n ego m a dla nas sam w sobie niepozorny kw iat, źródło, om ­ szały kam ień, św ierg o t ptaków , b zyk an ie p szczół itp.? Co m ogłob y d aw ać im praw o do naszej m iłości? N ie sa m e te p rzedm ioty m iłu jem y, lecz id eę przez nie reprezentow aną. M iłu jem y w n ich ciche, p racow ite życie, spokojne d ziałan ie z m ocy w ła sn ej, istn ie n ie w e d le w ła sn y c h praw , k on ieczn ość w ew n ętrzn ą , w ie ­ czystą jed n ość z sam ym sobą 1S.

Ideałem sw oistym i m ożliw ym w obecnych w arunk ach cyw ilizacyjnych spełnieniem ideału dla uczuć „n a iw n y ch ”, dla poezji „n aiw n ej” , stało się dziecko lub lud-dziecko. Jego „czysta niew inność” zaw iera w sobie te nieograniczone m ożliwości dopiero określenia i dopowiedzenia, k tóre już przekształciły się w konieczności dorosłego życia.

D ziecko jest d la nas u o b ecn ien iem id eału n iesp ełn ion ego, lecz zadanego; toteż un aoczn ien ie sob ie n ie jego sła b o ści i granic, lecz p rzeciw n ie, w ła śn ie jego siły czystej i w o ln ej, jego p ełn i, jego n iesk oń czon ości jest tym , co nas w zrusza u .

Dla człowieka etycznego i uczuciowego dziecko będzie zawsze obiektem świętym , dowodzi Schiller.

12 L ist do M. T rębickiej z 15 IX 1856. N o r w i d , P is m a w s z y s t k i e , t. 8, s. 288.

13 F. S c h i l l e r , O p o e z j i n a i w n e j i s e n t y m e n t a ln e j . Cyt. za : M. J. S i e m e k, Schiller. W arszaw a 1970, s. 258.

14 Ibidem , s. 260— 261.

(7)

N asze d zieciń stw o jest jed yn ą naturą n ie zagłuszoną, jak ą jeszcze sp otyk am y u ludzkości cy w ilizo w a n ej, toteż n ic d ziw nego, że każdy ślad natury na zew n ątrz nas przypom ina nam nasz w ie k d ziecięcy 15.

N astąpiło zrów nanie n a tu ry i dziecka, przeprow adzone przez Rousseau.

Podobne były odczucia W ertera w dwóch słynnych idyllicznych scenach z dziećmi. K iedy w yrysow ał dzieci i otaczającą je w iejsk ą scenerię, stw ier­

dził, że trzym ając się tylko n a tu ry , stw orzył „dobrze skom ponow any, b a r­

dzo in teresu jący ry su n e k ” . Je d y n ie n a tu ra „jest nieskończenie bogata i ona jed n a tw orzy wielkiego a rty s tę ” . I W erter w ypow iada w ażką m yśl estetyczną: „w szelka reguła, mówcie, co chcecie, niszczy praw dziw e od­

czucie n a tu ry i praw dziw y jej w y ra z ” 16. Także Schiller będzie się zw ra­

cał przeciw „intelektow i szkolarskiem u” , chw aląc geniusza, k tó ry w y raża swoje najw znioślejsze i najgłębsze m yśli z n aiw nym w dziękiem : „są one ja k w yrocznie bogów w ychodzące z u st dziecka” 17. W erter, będąc już rozdartym i nieszczęśliw ym „człow iekiem sen ty m e n ta ln y m ” , w naiw ności dzieci i prostej kobiety o dn ajd u je przejściow e ukojenie:

P ow iad am ci, m ój skarbie, je ś li m n ie opuszczają zm ysły, to cały ten zam ęt łagodzi w id ok tak iego stw orzen ia, które w szczęśliw y m spokoju obraca się w cia s­

nym k ole sw eg o istn ien ia, radzi sob ie z dnia na dzień i w id zą c opadające liśc ie , m y śli przy tym tylko, że zim a n a d c h o d z i18.

W now ożytnej m yśli europejskiej dziecko staje się „filozofem ”, ale

„filozofem ” w bardzo szczególnym znaczeniu. W ordsw orth nazyw ał dziecko

„ojcem człow ieka” i m odlił się doń tym i słow y:

Ty, w k tórym k łó ci się zew n ętrzn y w y g lą d Z duszą ogrom ną, n ied ościgłą;

N a jlep szy filo zo fie, coś d zied zictw a przepych D otąd zach ow ał; co, m ilczący, głuchy C zytasz w ieczy stą głąb — oko w śród ślep ych , W ciąż n aw ied zan y przez w ie c z y ste duchy —

O, jasn ow id zu ! proroku!

Co dla praw d sta n o w isz cokół, P raw d, których zn o jn ie zb ieram y okruchy

15 Ib id e m , s. 265—266.

16 J. W. G o e t h e , C ie rpienia m ł o d e g o W e r te r a . P rzeło ży ł L. S t a f f . O praco­

w a ła O. D o b i j a n k a - W i t c z a k o w a . W rocław 1971, s. 20. B N II 22.

17 S c h i l l e r , op. cit., s. 261.

18 G o e t h e , op. cit., s. 22—23. T en k on tek st literack i d o sk o n a le u św ia d a m ia ł so b ie L enartow icz. Jagodę, „ G u staw ow i Z ieliń sk iem u , w ie sz c z o w i polsk iem u , w y ­ graną na fu jarce w ie r z b o w e j”, p op rzed ził ty m w ła śn ie cy ta tem -m o ttem z G o eth eg o ( R y t m y n a ro d o w e . L w ó w 1881, s. 141) : „... nic w św ie c ie n ie m oże m n ie w ię c e j uspokoić ja k w id o k stw orzen ia poczciw ego, jak ta d ziew czyn a, p rzeb iegającego z p o ­ godą szczu p łe k oło sw o jeg o bytu, ca łe w c h w ili obecnej, i która p atrząc na sp a d a ­ ją ce liśc ie n ie p rzy w ią zu je do tego żadnej in n ej m y śli jak tę, że się zim a p rzy b liża ”.

(8)

[ ]

Ty, m a łe dziecię, póki cię m oc oprom ienia, W olności z n iebios rodem , na szczytach istn ien ia, C zem u w y zy w a sz lata, z trudem tak pow ażnym , Żeby n ieu n ik n ion ym u g ięły cię jarzm em , I ślep o zw alczasz ty m w ła sn ą szczęśliw o ść? 19

P odobnie L enartow icz — w Jagodzie m ów ił o tym , że Bóg m ieszka w dziecku, i w zyw ał:

W w ie lk ie oczy patrz d ziecięce, Coś to d ziecię w ie i n ie w ie...

Dziecko uczy się od anioła „Słów nieznanych, naw et lotów ” . Potem w szystko się zm ienia:

Lecz gdy boską m ow ę tracą, W lud zk iej tego n ie pow tórzą.

Pokąd słó w n ie pozna d ziecie M ów i jak na ta m ty m ś w ie c ie 2®.

W yraźne je st tu oddzielenie, a n aw et przeciw staw ienie dziecięctw a i dojrzałości: to dw ie różniące się bardzo znacznie m iędzy sobą epo­

ki b ytu.

Z daniem Schopenhauera, „w dzieciństw ie p o z n a n i e absorbuje nas bardziej niż p r a g n i e n i e” . W iek dziecięcy dąży do czystego poznania, przyjem nego przedstaw ienia sobie rzeczy w w yobrażeniu („S e h n ”), na­

to m iast w w ieku dojrzałym rzeczy jaw ią się od stron y b y tu („Sein”), przesyconej cierpieniem i tro sk ą; poznajem y je od przerażającej strony w oli i pragnień. Czyste poznanie rzeczy w ich obiektyw nym , radosnym bycie, przy u śpieniu sfery woli, to isto ta dziecięctw a — „S tąd poważne, w nikliw e spojrzenie w ielu dzieci, ta k szczęśliwie spożytkow ane przez R afaela w obrazach »aniołków, zwłaszcza w M adonnie S y k s ty ń s k ie j” 21.

Lenartow icz, k tó ry nazyw ał siebie z uporem „m azowieckim lirnikiem , chłopskim g rajk iem ”, „biednym M azurzyną” , „sierotą”, a piosnkę swą

19 W. W o r d s w o r t h , O da o prz e c zu c ia c h n ie ś m ie rte ln o śc i z e w s p o m n i e ń w c z e s n e g o d z i e c iń s t w a . W : A n g ie l s c y „p oeci jezior". W. W o r d s w o r th , S. T. Coleridge, R. South ey. W ybrał, przełożył, w stęp em i ob jaśn ien iam i opatrzył S. K r y ń s k i . W rocław 1963, s. 89—91. B N II 143.

20 L e n a r t o w i c z , R y t m y n a r o d o w e , s. 144, 145.

21 A. S c h o p e n h a u e r , A f o r y z m y o m ą d r o ś c i życia. P rzełożył, w stęp em i przy­

p isam i op atrzył J. G a r e w i c z . W arszaw a 1970, s. 247—251. — Z tradycji rom an­

tycznej, jak się w yd aje, w y w o d z i się J u n gow sk ie rozu m ien ie antropologicznej figury

„dziecka” jak o b ytu opuszczonego, osam otnionego, bezbronnego, a jed n ocześn ie bo­

sk iego i potężnego. Zob. E. R o c h e d i e u , C. G. Jung e t l’i n d i v id u dans le m o n d e d ’a u jo u r d ’ hui. P aris 1970, s. 43. — C. G. J u n g et Ch. K e r é n y i, Introduction à l’essence d e la m yth ologie. L ’e n fa n t divi n. La je u n e fille div ine. P aris 1968.

(9)

też ochrzcił „siero tą”, w kładał w te sam ookreślenia głęboką treść etyczną i estetyczną. D obitne poczucie w łasnej odrębności, odrębności um ysłow ej, uczuciowej, niem al — klasow ej, u jaw n ia się w takim florenckim w y­

buchu L enartow icza:

K obieta z w ielk ieg o św iata, a taką jest rodaczka, która się tu zn ajd u je [...], zaliż m oże ocen ić p ieśn i lu d o w e? O soba w y ch o w a n a w arystokratycznej sferze, od długich czasów na obczyźnie żyjąca — p ow ied z sam a, czy m oże uczuć, czy m oże zrozum ieć, co ja m am ch łopskiego w d u s z y ? 22

L enartow iczow ską teorię poezji pdsłan ia o stry sąd o K rasińskim :

Serca w K rasiń sk im n igd y n ie słychać, za w sze — strunę. Ot, czytaj p ieśn i serb sk ie i słuchaj gm in n ych pow ieści. Ś w iat ten n ie gra i n ie igra, a le w id zi, czu je, p łacze i opow iada 23.

Ta teoria poezji opiera się na p rzeciw staw ieniu sztucznej gry i ser­

decznej autentyczności.

Lenartow icz m iał biografię, k tó rą odpow iednio zin terp reto w ał jako biografię dziecka-sieroty — poety z ludu i dla ludu, przem aw iającego nie swoim, lecz jego głosem: „z ludu i z ludem zrosły, nie w ysuw ałem naprzód w łasnej osobistości, trzym ałem się stro ny jego serca [...]” 24. J a k na poetę rom antycznego — deklaracja ta może brzm ieć nieco zastanaw iająco, ale w iele tłum aczy rom antyczny rów nież przecie m it n a tu ry i ludu, rom an­

tyczne pragnienie, by to one przem ów iły przez poetę.

Dziecięctwo — dziecięctwo n atu ry , dziecka, lu du — było dla L en arto ­ w icza stanem łaski. W zniosłość i świętość tylko w dziecięctw ie m ogły się spełnić. Stąd k u lt niebiańskiego R afaela, szczególnie adorow anego przez w ielu rom antyków ; np. M alczewski nacechow aną „najw iększą pro­

s to tą ” R afaelow ską św. Cecylię, w słuchaną w odgłosy „anielskiej h a r­

m o nii”, w „cherubinów p ien ia”, uznał za obraz „najpiękniejszy, jak i w y ­ dało m alarstw o ” 25. M ickiewicz stw ierdził, że „N ajpiękniejsze są obrazy, k tó ry ch scena rozgryw a się w p rzestw orzach”, i w śród nich w ym ieniał trz y dzieła Rafaela, z M adonną S y k sty ń s k ą na czele 26. Lenartow icz w po­

em aciku pt. A rty śc i nazyw ał R afaela „m istrzem złotym ” i staw iał obok

22 Cyt. za: M. K o n o p n i c k a , T. L e n a r to w i c z . W: S p o tk a n i a nad A r n e m . K o ­ n o p n ic k a o L e n a r to w i c z u . W stęp i przypisy: J. N o w a k o w s k i . P o sło w ie:

S. S z w a 1 b e. W arszaw a 1970, s. 83.

23 L ist do K. S ztem barth z 6 VI 1860. Cyt. za: J. N o w a k o w s k i , W s t ę p do:

T. L e n a r t o w i c z , W y b ó r p o e z y j . W yd. 4, u zu p ełn ion e i popraw ione. O pracow ał J. N o w a k o w s k i . W rocław 1972, s. C X X I. B N I 5. N a tym w y d a n iu oparto cy ta ty z L en artow icza n ie opatrzone tu szczegółow ą lok alizacją.

24 T. L e n a r t o w i c z , P o e zje . T. 1. P oznań 1863, s. 6.

25 A. M a l c z e w s k i , Maria. W yd. 3, zm ien ion e. O pracow ał R. P r z y b y l s k i . W rocław 1958, s. 75—76. B N I 46.

26 A. M i c k i e w i c z , Dzieła. W ydanie Ju b ileu szow e. T. 11. W arszaw a 1955, s. 388.

(10)

dw óch inn y ch sw ych ulubieńców : F ra Angelico i M ichała A n io ła 27. To b y li jego — w ygnańca, trzej aniołowie, trzej patroni, trzej serafow ie sztuki. A niołki R afaelow skie m ów iły rom antykom o dziecku w szystko, czego im było potrzeba. C haryzm at dziecka, w yw odzący się z m itu „boskie­

go dziecka”, stał się dla L enartow icza najgłębszą oczywistością, a już osobliw ie chary zm at dziecka-sieroty, w yb rańca Boga, dziecka obdarzonego z racji podw ójnego w yróżnienia (przez dziecięctwo i przez sieroctw o) szczególną sakrą, sak rą dobra, piękna i praw dy. Taki jest siero teń k a z J a ­ go d y („Po brzozow ym cichym lesie...”), rafaelow ski „ Ja k aniołek jaki z ło ty ” .

Lenartow icz m iał teorię estetyczną, op artą na kategorycznym p rze­

ciw staw ien iu „ n a tu ry ” jako synonim u n a tu ra ln e j autentyczności i „sztu ­ k i” jako synonim u sztuczności:

O brazki m oje w ie js k ie n ie p rzychodziły m i sztu czn ie pod pióro [...], n ie p o w o ­ d o w a łem się fan tazją, m ając w duszy zap isan ą na w ie k i rzeczyw istość [...]. O tym , co się zow ie sztuką i co p isać dla sztuki, n ie m iałem pojęcia; a je ś li k ied y ś coś podobnego w y szło spod m ojego pióra, za p ew n ić m ogę: że o tym n ie m y ś la łe m 28.

Oczywiście, nie w ierzm y L enartow iczow i: jak każdy poeta, m iał on sw oją teorię poezji. R om antyczny p rotest przeciw regułom , konw encjom , norm om , przeciw „uczoności”, idea poezji pisanej sercem zostały przezeń doprow adzone do sw oistej skrajności, k tó ra raziła krytyków , a cieszyła zw olenników . Klaczko — n a przem ian to nieum iarkow any apologeta, to surow y i bezw zględny k ry ty k — n a jtrafn ie j w ydobył zasady rządzące Lenartow iczow skim i „niebieskim i idyllam i” o „dziewczynie i k a lin ie ” i o „św iętych p astuszkach” 29. Sam poeta w yznaw ał: „całą m oją n am iętn oś­

cią, p rete n sją może, było w słuchiw anie się w głosy n a tu ry n iezep su tej” 30.

Stąd się brały częstokroć różnorakie potknięcia i łatw izny w tej poezji — w szytkie uzasadnione przekonaniem , że pro sta n a tu ra ta k w łaśnie prze­

m aw ia. Lenartow icz w iedział też, dla kogo tw orzy przede w szystkim : dla „braci rolników i dzieci” 31. Nie było to dla niego by n ajm niej ogra­

niczenie, raczej powód do d u m y : poezja zrodzona z ożywczych n atch n ień n atu ry , uosobionej w ludzie i dziecku, w racała do swego źródła.

27 Zob. T. L e n a r t o w i c z , A r ty ś c i. W : A l b u m w ło sk ie . L w ów 1870, s. 139— 161.

M ow a tu o „n iebieskiej p ogod zie” Fra A n g elico — „B ożego d ziecięcia ”, zaś „R afael praw dy w zrok p rzem y w a ł w od ą, / M ichał u tw ierd za ł sztu k i m a jesta tem ” (s. 139).

Fra A n gelico ja w i się L en a rto w iczo w i w ton acji n ieb iesk iej, R afael — w złotej. — Prof. Z ofia S z m y d t o w a opow iad ała, że jej w ło scy słu ch acze w T u ryn ie p oezję

L enartow icza sp on tan iczn ie p o ró w n y w a li do m alarstw a Fra A ngelico.

28 L e n a r t o w i c z , P o e z je (1863), s. 6.

29 Zob. J. K l a c z k o , P is m a po lskie . W u k ład zie i z ob jaśn ien iam i F. H o e - s i e k a . W arszaw a 1902, s. 163— 176.

30 K o n o p n i c k a , op. cit., s. 95.

31 L e n a r t o w i c z , P o e z je (1863), s. 6.

(11)

Pow staw ał przeciw zim nym szydercom, ironistom bez serca, nie znosił heinistów i w olterianistów :

N ie m ają ci a u torow ie poczucia ży w io łu gm in n ego, a tm osfery naszych słot, naszych dni pogodnych i b u rzliw ych , naszej flo ry i naszej czy sto ści serca, jaka się pom iędzy lu d em znajduje. N ie zn iży li się on i do ch aty u b ogiego c z ło w ie ­ ka [,..]32.

„Ubogi człow iek” to zarów no b oh ater tej poezji jak i w pisany w nią odbiorca. W ielokrotnie i dobitnie m anifesto w ana niechęć do iron ii — pod jej rozm aitym i postaciam i — stanow iła oczywiście konieczne uzupełnienie tak konsekw entnie reprezentow anej przez L enartow icza teorii poezji, choć nie oznacza to, że poeta idylli swej nie zap raw iał od czasu do czasu go­

ryczą i m elancholią, nie rzucał na nią cienia. Bo przecież także w cyto­

w anej przed chw ilą w ypow iedzi w spom ina i o słocie, i o dniach burzli­

wych, a w iersz Zaprosiny p oin tuje gorzkim chłopskim ironizm em :

P rosiw a p a ń stw a na gody, D ostan ie ognia i w od y:

W oda się toczy po łące, Z chałupy g ło w n ie gorące.

Idylla L enartow icza nie jest więc b yn ajm niej jednoznaczna. P rzypo­

m ina ludow e d rzew o ry ty : w rajskim , idyllicznym pejzażu czai się jed n ak wąż. W kontekście m alarstw a daw nych m istrzów , przed staw iających „raj i pierw szych naszych rodziców ” , odczytyw ał tra fn ie tę poezję K asprow icz:

W dali ty lk o śród g ęstw in y lia n i olb rzym ich paproci sp o czy w a w ąż, z ju d a - szow sk im w y ra zem oczu [...] czyh ający na to, jak by tę b ło g o sła w io n ą zak łócic harm onię. U tw órcy m azow ieck ich siela n ek w ą ż ten istn ie je ró w n ież w p ostaci troski trapiącej lu d biedny, ale tak jest u kryty, że w id a ć m u za led w ie m ały czubek łba 33.

U p rym ity w isty -id y llisty H enri Rousseau (Celnika) w bu jny m , w sp a­

niałym pejzażu dżungli lew pożera sw ą ofiarę; widoczne są krw aw e ra n y w boku antylopy. Podobnie idylla L enartow icza to — m ożna pow iedzieć — idylla zraniona.

G dyby chcieć ogólnie do tego fenom enu poetyckiego zastosow ać Schil- lerow ską klasyfikację, należałoby nazw ać L enartow icza poetą naiw nym . U ściślijm y jeszcze: polskim , m azow ieckim p oetą naiw nym . Był on — co parafrazow ał, pragnąc określić jego genre, Klaczko, za D ziew czyną — „ ja k ta licha ptaszyna, / Co w w ieczornym chłodzie / Ś piew a sobie n a kalinie w m atuli ogrodzie” . Słówko „sobie” je st tu w ielce znaczące; ono w łaśnie sy tu uje nas w aurze niew ym uszonej n atu raln ości: „Ich singe w ie der V o ­ gel sin g t...”

32 Cyt. za: B i e g e l e i s e n , op. cit., s. 232.

33 K a s p r o w i c z , op. cit., s. 40.

(12)

I to w łaśn ie było w Lenartow iczu w yjątkow e. Podobnie jako zupełnie w y ją tk o w y — poeta spontaniczny i pierw otny, niem al niem ożliw y w dzi­

siejszej cyw ilizacji, „w teraźniejszym składzie to w arzystw ” , żyjący „blisko i poufale ze swoim lu dem ” — jaw ił się M ichałowi G rabow skiem u autor Z a m k u kaniow skiego 34. Podobnie sam Lenartow icz będzie w idział tw órcę T r y lo g ii:

G en iu sz jest, a siła k reacyjn a p otężn iejsza od w szystk ich , jakich m ieliśm y a u torów ; fen o m en w tak ich czasach a rcy n iep o ety czn y ch ! N ie ty lk o w P olsce, ale w ca ły m św ie c ie c y w ilizo w a n y m rów n ego sobie n ie m a 35.

W w ypow iedziach ow ych uderza pew ien to n w spólny: przekonanie, że cyw ilizow ana teraźniejszość je s t obca, a n aw et w roga praw dziw ej poezji i że je d n a k „w śród tu rk o tu i gw aru hałaśnej stolicy” zdarza się jeszcze usłyszeć „praw dziw ą sztukę, czysty i p ro sty głos n a tu ry ”. T ak pisał Klacz­

ko o L enartow iczu, a zrów naw szy jego poezję z n atu rą, skierow ał ją z ca­

łym rozm ysłem przeciw „szalonym, m istycznym , m esjanicznym i ty ta ­ nicznym płodom naszej nowszej poezji” 36. In ten cja K laczki — jakże zbieżna z usiłow aniam i K raszew skiego, przeciw staw iającego, zwłaszcza po r. 1848, m istycznym i m glistym w zlotom w ielkich rom anty ków skrom ną poezję Syrokom li i Lenartow icza — ry su je się jasno: napięcie tragiczne w ielkiego ro m an tyzm u skontrastow ać z idylliczną h arm onią „pasterskiego poety” . Ale — w brew pozorom — to przeciw staw ienie nie powie nam zbyt w iele o o s o b n y m m iejscu L enartow icza w poezji polskiej. Nie trzeba go orientow ać przeciw M ickiewiczom, Słowackim , K rasińskim — należy zaś um ieścić w e w łaściw ym kontekście literackim , k tó ry nazw iem y krótko i może n a pierw szy rzu t oka enigm atycznie: m iędzy ziew ończykam i a N or­

widem.

W tym celu w arto zbadać efek ty pracy poetyckiej Lenartow icza, m ając w pam ięci usiłow ania — poetów krajo w ych zwłaszcza — w zakresie ludo­

wości oraz jednocześnie sięgnąć do sporu o „pieśń pokorną”, jak i rozegrał się pom iędzy N orw idem a Lenartow iczem .

Poszukując ten den cji n a jb a rd zie j’ w ydaw ałoby się, do Lenartow icza zbliżonej, a zarazem zdecydow anie innej, n a tra fia m y na program i p rak ­ tykę galicyjskiej Ziewonii, przez inspiracje i działania Goszczyńskiego kontaktującej się z koncepcjam i przedlistopadow ych rom an tyk ó w w a r­

szawskich. S tanisław Pigoń u jął je tra fn ie w zwięzłej form ule: „rom an­

tyczne m arzen ia o p ra k u ltu rz e ” 37. Bo też teo ria k u ltu ry słow iańskiej i .l u ­

34 Zob. M. G r a b o w s k i , O sz k o le u k r a i ń s k ie j poezji. W : L ite ra tu r a i k r y ­ tyka. T. 1. W ilno 1840, s. 129— 142.

35 Cyt. za: B i e g e l e i s e n , op. cit., s. 235.

36 K l a c z k o , P is m a z la t 1849— 1851, s. 204.

37 S. P i g o ń , R o m a n t y c z n e m a r z e n ia o p ra k u ltu rz e . W : D r z e w i e j i w c zo ra j.

W śró d za g a d n ie ń k u l t u r y i li te r a tu ry . K rak ów 1966.

7 — P am iętnik L iterack i 1972, z. 4

(13)

dowej, w y pracow ana przez M ochnackiego, M. G rabow skiego, Goszczyń­

skiego, a później po d jęta przez ziew ończyków oraz przez Berw ińskiego, zwłaszcza w Bogunce na Gople, trw a ły i p erm anentny, doskonały stan ducha um ieszczała w przeszłości, w dawności. L udow ą poezję słow iańską ziewończycy trak to w ali jako fenom en poezji pierw otnej, ujaw niającej „za­

traconą A tlan ty d ę k u ltu ry uczuć i m agii” 38. D latego z takim zapałem i staw iając tę robotę na pierw szym m iejscu — tłum aczyli n a polski Słow o o w ypraw ie Igora, K rólodw orski rękopis, R ękopis zielonogórski, pieśni serbskie i u k raiń sk ie dum ki, a w łasne swe u tw o ry w zorow ali przede w szystkim n a staroży tn ych słow iańskich „pieśniach bo h aty rsk ich ” . P a tro ­ now ał im, ja k i B erw ińskiem u, Zorian Dołęga Chodakow ski, rów nież re ­ p rez e n ta n t rom antycznego m arzenia o p rak u ltu rze, o „Sław iańszczyźnie przed chrześcijaństw em ” . Z dążeń do odtw orzenia język a „szczytnej pro ­ stoty staro żytn y ch u tw o ró w ”, „jędrności i mocy dźw ięków daw nych Sła- wian, żyjących z p rzy ro d ą” 39 — w p rak ty ce ziew ończyków w yn ikały jed ­ nak tylko żm udne, tchnące archiw alnym scjentyzm em reko n stru k cje:

0 Trąbach w D nieprze Siem ieńskiego M ickiewicz tra fn ie powiedział, że

„to stu d iu m ” 40. D ystans zew n ętrzn y był więc nad to widoczny, szczerości 1 spontaniczności nie udało się — po studiach — zrekonstruow ać. Z zało­

żenia „nieuczona” epicka poezja ziew ończyków w istocie była aż nazb yt

„uczona” . Epika z zam ysłu ludow a — w istocie ludow ą nie była. Za g ru n ­ tow nie trw a łą pozostałość ludow o-słow ianofilskiego ek spery m entu Ziew onii m ożna uznać u m iejętn ie stylizow any w ty m duchu przez Siem ieńskiego przekład Odysei, z którego m. in. w yw odzi się ludow o-słow iański a n ty k W yspiańskiego. Lenartow icz zresztą cenił w ysoko to dokonanie Siem ień­

skiego: „ Je st to arcydzieło, [...] od daw nych czasów nie byłem tak szczęśli­

wy, ja k kiedym czytał to diabelskie m isterstw o języ k a” 41.

K oncepcja ziew ończyków oraz widoczne niepow odzenia w jej realizacji stanow ią w ażny fra g m en t dziejów rom antycznej ludowości. I w łaśnie na przeciw ległym biegunie ow ych usiłow ań w ty m zakresie postaw ić m usim y poezję Lenartow icza; z ludow ością poradził on sobie zupełnie inaczej. On, k tóry obracał się w podobnym jak ziew ończycy kręg u rom antycznych przeciw staw ień uczoności i niew ym uszoności, sztuczności i oryginalności, poezji dw orskiej i poezji gm innej, w istocie stw orzył n aiw ną poezję „nie-

38 I b i d e m , s. 21.

39 L. S i e m i e ń s k i , P r z e d s l o w i e w : K r ó l o d w o r s k i rękopis. Z b ió r s ta ro c ze s k ic h bo h a ty r sk ic h i li r y c z n y c h ś p i e w ó w [...]. Z czesk iego na p o lsk ie p rzez L. S i e m i e ń ­ s k i e g o przełożonych. K rak ów 1836, s. X III—X IV .

40 List. L. S i e m i e ń s k i e g o do G oszczyńskiego, praw d op od obn ie z 13 V I 1839.

Bibl. N arodow a, rkps 2958. Cyt. za: M. J a n i o n , L u c ja n S ie m ie ń s k i p o e ta r o m a n ­

t y c z n y . W arszaw a 1955, s. 75. )

41 Cyt. za: B i e g e l e i s e n , op. cit., s. 235.

(14)

u c zo n ą” , co nie udało się ziewończykom . Ale osiągnął to zupełnie innym i sposobam i — przede w szystkim oddalając się od utopii ludow o-słow iano- filsk ie j, porzucając ziew ończykow skie m etody trak to w an ia folkloru, w y ­ rze k a ją c się n a trę tn y c h i „uczonych” archaizm ów . M iał zresztą pełną św iadom ość w łasnej odrębności. W liście do Estkowskiego, relacjonując w ra ż en ia z nocnej przejażdżki po Gople, kpił zarów no z fan ta sty k i w odnej Słow ackiego, Zaleskiego i Zm orskiego, ja k z fantazji słow ianofilskich um ieszczonych n ad Gopłem przez B erw ińskiego :

ogląd ałem się, czy gdzie jaka G oplana n ie tań cu je na brzegu alb o to p ielice czy n ie czeszą w ło só w złotych g rzeb ien iem srebrnym , i n ie w id zia łem n ic; spojrzałem w w od ę, czy tam starych b ogów R adgościa, B iełyb oga (!) n ie ujrzę, czy m i się jak a D zedzylia (!) nie u śm iech n ie z głębi, g d zie t a m ! 42

W szystko to dla Lenartow icza było ludow ością nadto już „literack ą”, a może i poezją archeologiczną. Chociaż w późnych latach i on skom po­

n o w ał poem at starosłow iański pt. W anda — b y najm niej jed n ak nie w zie- w ończykow skim duchu.

On sam nie tw orzył w oparciu o starożytne czy rzekom o starożytne

„poem aty słow iańskie” . To nie był głów ny układ odniesienia dla jego poezji. O perow ał bowiem autentyczną, współczesną, bardzo dobrze m u znan ą z autopsji k u ltu rą ludow ą. T ak się ukształtow ało jego najw cześniej­

sze dośw iadczenie życiowe: w ędrów ki z m atk ą i ojczym em ze wsi do wsi.

O dbyw ał później z poetam i-cyganam i „narodow e pielgrzym ki” po Mazow­

szu, tow arzyszył Oskarow i K olbergow i w jego w ypraw ach zbierackich. To b y ła inna edukacja niż ta, przez k tó rą przeszli ziew ończycy: b a rd z ie j. „ży­

ciow a” niż „książkow a” . Co oczywiście nie oznacza b y n ajm niej, że L enar­

tow icz był ig norantem w kw estiach litera tu ry , filozofii, historii. Pisał do Estkow skiego: „M yli się, kto mówi, że do poezji nie potrzeba nauki, po­

trzeba, i w ielkiej, inaczej b ęd ą to poronione płody” 43. R ysuje się rów nież różnica w teorii k u ltu ry ludow ej m iędzy C hodakow skim a K olbergiem , m iędzy ziew ończykam i a cygan erią w arszaw ską, m iędzy poszukiw aniem w ludzie śladów zam ierzchłej starożytności słow iańskiej a traktow aniem go jako organicznej, a n aw et podstaw ow ej części w s p ó ł c z e s n e j k u l­

tu ry narodow ej.

Z w racając się do swej teraźniejszości, trak to w an ej jed n ak w optyce historycznej, Siem ieński i Bielow ski opracow ali sposób poetyckiego postę­

pow ania wobec tak ich ludow ych pierw ow zorów ja k dum ki ruskie. Doko­

nyw ali n a ogół p a ra fra z bardzo w iern y ch autentykow i. Siem ieński podobną prak ty k ę ta k uzasadniał:

42 L ist z 3ö V 1850. B. E r z e p к i, L i s t y T eofila L e n a r to w i c z a do E w a r y s ta E stk ow skiego. (1850— 1856). P ozn ań 1922, s. 10.

43 L ist z 18 I 1853. Jw ., s. 55.

(15)

M oim zdaniem , jeżeli m i p ieśń gm in n a w całym n ieok rzesan iu sw y m w szystk o w ygada, co chce, abym w ied zia ł i uczuł: po cóż tę m ocną barw ę rozprow adzać w odą?... po co te d łu gie w ariow an ia na krótk ie te m a ? 44

Siem ieński w ięc odrzucał „w ariow anie” , trzym ał się blisko auten tyk u, parafrazow ał go w iernie — w y stęp u jąc właściw ie jedynie jako tłum acz.

M ożna było sobie poczynać w ten sposób z tw oram i folkloru słowiańskiego, a wobec polskiego pozostawało — jako jedynie k onsekw entna postaw a — zapisyw anie, zbieractw o.

Nie ta k postępow ał Lenartow icz, nie parafrazow ał, ale też nie uzupeł­

niał rozw adniając, co stanow iło wówczas n agm inną p rak ty k ę i przeciw czem u bronił się Siem ieński sw oją teo rią ścisłej parafrazy, uzasadnieniem potrzeby term in o w ania w szkole ludowego au tentyku. W liście do E st- kowskiego L enartow icz przedstaw ił się jako „barbarzyńca” , ceniący wyżej od G rażyny „p arę b ajek ”, „w iernie w y jęty ch z u st lu d u ”, co zaś tyczy się parafrazy, to tak się kategorycznie w yraził: „Puszkin obrabiał szczęśli­

w ie gm inne powieści wierszem , ale tu o obrabianie, p rzestrajanie, nie idzie, trzeb a być chłopem duszą, sercem, ciałem, bólem, to się zrozu­

m ie” 45. Takim chłopem w poezji polskiej był w łaśnie sam Lenartow icz.

Zresztą osobliwe trzym anie się „ lite ry folkloru”, przy jednoczesnym n adużyw aniu ludow ej techniki poetyckiej, a zwłaszcza już paralelizm u, doprow adziło poezję krajow ą do opłakanych skutków . P aralelizm w jej ujęciu p rzestał świadczyć o „czarującym irracjonalizm ie” poezji ludow ej, a stał się tylko iry tujący m paraw anem dla nieudolności poetyckiej, dla b rak u jakichkolw iek rygorów literackich. Pieśń gm inna w sw oistej in te r­

p retacji w ielu poetów krajow ych ulegała zwichnięciu, skonw encjonalizo­

w aniu, zbanalizow aniu i w takiej — ju ż przem ienionej — postaci prow a­

dziła do przew agi rytm ów skocznych, autom atyzm u w ersyfikacyjnego, łatw izny i płycizny śpiew no-em ocjonalnej, śpiew anek, m alow anek i w yci­

nanek, zdrobnień i infantylizm ów . Lenartow icz nie jest tu też ta k zupełnie bez w iny, co w y tk n ął m u Klaczko w m iażdżącej k ry ty ce Gladiatorów, charak tery zu jąc w całości jego twórczość. Ale jednak w ogólności — i to je st najisto tniejsze — śpiew ak K a lin y stosow ał m etodę poetyckiej tra n sp o ­ zycji folkloru sobie tylko w łaściw ą: on po p rostu praw dziw ie oryginalnie tw orzył „w duchu gm innym ”, śpiew ał po chłopsku. S tąd jego odrębna pozycja w dziejach naszej poezji.

Wiele nam o tym może powiedzieć w łaśnie użycie paralelizm u ludo­

wego przez Lenartow icza. To zresztą jed n a z arty sty czn y ch kw estii ogól­

nie — filozoficznie rzec by m ożna — w ażnych i dla poezji ludow ej, i dla

44 L ist do M. G rabow skiego. Cyt. za: M. G r a b o w s k i , K i l k a u w a g n ad s z k o ­ ł a m i p o e z j i p ols kie j. „Tygodnik P etersb u rsk i” 1839, nr 36, Si 206.

45 L ist z 5 VII 1854. E r z e p к i, op. cit., s. 80.

(16)

poezji ją im itu jącej bądź transp o n u jącej. P aralelizm ludow y zaw iera bo­

w iem pew ien sposób in te rp re to w a n ia św iata, nad aw an ia m u sensu i zna­

czenia 46 — w b rew tem u, co m ógłby tw ierdzić „zw olennik Boala i H ora- c ju sza”, oceniający, w edle opinii G rabowskiego, „te* obrazy n a tu ry i po n ich w y k rz y k n ik i serca” jako „stro fy bez ciągu i sensu” 47. W paralelizm ie lu dow ym u k ry w a ła się id ea n a tu ry jako w tó ru i echa, idea „w szechsym - p a tii istn ie n ia ” , idea w spółbrzm ienia n a tu ry i człowieka, idea tajem ny ch m iędzy nim i correspondances: dlatego też rom an ty cy tak ą rolę św iatopo­

glądow ą przypisyw ali paralelizm ow i ludow em u. Ma rację S tanisław P igoń sądząc, że paralelizm ludow y w yraża zwłaszcza szczególną sytu ację losu:

osam otnienia i opuszczenia, o s i e r o c e n i a w łaśnie, gdzie pozostaje tylko jed no — „w iern a i nigdy nie zaw odząca p rzyrod a” 48, nigdy dem o­

niczna, n a tu ra jako m atk a i łaskaw a opiekunka, pocieszycielka stro skany ch i nieszczęśliw ych, n a tu ra niew inna, piękna, rozum na i kochająca, zw iązana z człow iekiem n a śm ierć i życie. K alina w w ierszu L enartow icza przecież tak Ja sia kochała, że poszła za nim w śm ierć:

46 Zob. K. M o s z y ń s k i , K u l t u r a l u d o w a Sło w ia n . T. 2, cz. 2. W arszaw a 1968, s. 684— 711. — R. A u s t e r l i t z , P aralelism u s. W zbiorze: Poetics. P o e ty k a . Поэтика.

W arszaw a 1961, s. 439—443. — K. W y k a , „P an T a d e u s z ”. [Т. 1:] S tu d ia o p oem acie.

W arszaw a 1963, s. 105— 118. — Ю. М. Л о т м а н , Анализ поэтического текста. Структу­

ра стиха. Ленинград 1972, rozdz. Понятие паралелизма. Z arów no W yka jak L otm an p ow ołu ją się na k lasyczn ą m on ografię p aralelizm u A. N. W i e s i o ł o w s k i e g o {Психологический паралелизм и его формы в отражениях поэтического стиля. Ст. Петер­

бург 1898). L otm an ow i, pod ob n ie jak R. J a k o b s o n o w i (P o e t y k a w ś w i e t l e ję z y k o z n a w s t w a . „ P am iętn ik L iterack i” 1960, z. 2. Cyt. za: W s p ó łc z e s n a teor ia b a ­ dań li ter a ck ich z a granicą. A nto logia . T. 2. O pracow ał H. M a r k i e w i c z . K ra­

k ów 1972), p ojęcie p aralelizm u służy do zb u d ow an ia ogólnej teorii poezji. Jakobson p o w o łu je się afirm ująco na sąd H opkinsa z r. 1865, że „struktura poezji jest w ła ś c i­

w ie ciągłym p a ra lelizm em ” (s. 51), L otm an zaś dow od zi (s. 91): „W isto cie n a le ż a ­ łoby p ow ied zieć, że p oezja jest strukturą, której w szy stk ie elem en ty na różn ych stopniach zn ajd u ją się m ięd zy sobą w stosu n k u p aralelizm u i, w k o n sek w en cji, w n oszą ok reślon y ład u n ek se n só w ”.

47 Cyt. za: P i g o ń , op. cit., s. 15. G rabow ski trak tow ał p aralelizm jako fu n d a ­ m en t p raw d ziw ej poezji. P osłu ch ajm y: „d ziew k a u k raińska śp iew a pieśń, która zdaw ać się b ęd zie zw o len n ik o w i B oala i H pracjusza n iek szta łtn y m zbiorem strof bez ciągu i sen su ; — te obrazy natury i po nich w y k rzy k n ik i serca, te p rzejścia od obrazu do obrazu n agłe i d alek ie zbiją go zu p ełn ie z tropu; gd zie n ie zn ajd zie gram atycznych łączn ik ów i szk o ln ie logiczn ego ciągu, tam o zu p ełn y brak sen su obw ini. Ten jed n ak sen s b ęd zie dla prostej d ziew k i pojętn y. — Ona, k ied y śp iew a , że »puszcza k w ia t róży na b ystrą rzekę — że m atka p oszła z w iad ram i po w o d ę, w y ję ła z w o d y k w ia t z w ię d ły i p oznała po tym , że jej córka jest n ieszczęśliw a « ; — kiedy śp iew a, »że d op ęd ziła lata sw e m łod e na k a lin o w y m m oście i zaw rócić ich n ie m ogła« — w zn o si się ona w ted y na prom ien iach u czu cia do tej sam ej w y so k iej sfery, do jak iej m y dochodzim y na skrzydłach m y śli, czy ta ją c liryczn ą p oezję Schillera lu b G oszczyń sk iego”.

48 P i g o ń , op. cit., s. 16.

(17)

w szy stk ie sw o je liście rozw iała, Ż yw e korale w rzu ciła w w odę.

Z żalu straciła sw o ją urodę.

(Kalina)

D uch sieroty zaś idąc sobie do nieba — boleje tylko nad rozstaniem z ru sty k a ln ą n a tu rą :

— Ż al m i jen o tej łąki, G dzie fijołlci i dzw on k i;

Żal m i słoń ca w zachodzie, K ied y św ie c i na w odzie, I fu jark i w ierzb ow ej Znad zielon ej dąbrow y.

(D uch siero ty )

U żytek, jak i przew ażnie czynili poeci krajow i z paralelizm u ludowego, od raz u ujaw niał, że pseudonim ow ali oni przy jego pomocy w łasn ą nie­

udolność 49. Służył on im bow iem do u k ry cia b ra k u form y, usankcjono­

w ania rozsypanego całkow icie obrazu św iata, rozpadu jego na nie w iążące się ze sobą cząsteczki. Tym czasem paralelizm ludow y m iał stw arzać w ra ­ żenie, że się m a tu do czynienia z pew ną całością, w ypow iedzianą w spo­

sób w łaściw y naiw nej m owie ludu. K om prom itacja paralelizm u ludowego przy tak im jego w y k o rzy stan iu staw ała się praw ie nieunikniona. L en ar­

towicz n ato m iast — częstokroć bardzo kunsztow nie — stosow ał paralelizm w funkcji, k tó ra była dlań przeznaczona w ludow ej w izji kosmosu, w fu n k ­ cji rzeczyw istego spojenia jego części, u jaw n ien ia tajem niczych i delik at­

nych w spółbrzm ień, „w spółharm onii istn ien ia”, „ogrom nej harm onii b y ­ tó w ” 5°.

P o ruszający poezję Lenartow icza — jaw n y bądź u tajo n y — paralelizm ludow y zaw ierał jednak, i m usiał zawierać, znam ienną jednostronność i m onotonię. Sam poeta zdaw ał sobie z tego spraw ę, usiłow ał więc w ym k­

nąć się grożącej m u m anierze — z niew ielkim jed n a k powodzeniem . P ra w ­ dopodobnie dlatego, że ludowo p ojęty paralelizm człow ieka i n a tu ry sta ­ now ił fu n d am en t rom antyczno-chłopskiej poezji n aiw nej, św iatopoglądu idyllicznego w przeżyciu Lenartow icza.

49 Zob. u w agi M. G ł o w i ń s k i e g o (P o e ty k a T u w i m a a p o ls k a t r a d y c j a l i t e ­ racka. W arszaw a 1962, s. 59—70) n a' tem at „upraszczania [w ielkich] ro m a n ty k ó w ”.

Z d an iem autora, p aralelizm lu d o w y u rom an tyk ów k ra jo w y ch „san k cjon ow ał a to - m iza cję k om p ozycyjn ą” (s. 65). Np. w P a ję c z y n i e S yrok om li „brak ow ej w y ższej k on stru k cji, która sp ajałab y oba elem en ty w ca ło ść” (s. 66). Z w iązek łączący czą stk i p aralelizm u jest „d ow oln y i p rzyp ad k ow y”. P óźn iej, z w ła szcza w liry ce p ieśn io w ej p o ­ zy ty w izm u , „jed n olitość k on stru k cji sta je się ju ż sp raw ą nje zasad k o m p ozycyjn ych , ale jed y n ie zab iegów sty listy czn y ch . F un k cja p aralelizm u u ja w n ia się tu w całej p ełn i — jest środkiem zew n ętrzn ego p ow iązan ia rzeczy n iejed n o ro d n y ch ” (s. 67).

50 Cyt. za: K o n o p n i c k a , op. cit., s. 100.

(18)

N orw id pojm ow ał głęboko i cenił Lenartow icza jako idyllicznego, n a ­ iw nego poetę n a tu ry . F orm uła, k tó rą stw orzył w w ierszu okolicznościo­

w y m Na p rzyja zd T eofila Lenartow icza do Fontainebleau, znalazła się — i słusznie — w tekście zaproszenia n a W ieczór Poezji i Pieśni Teofila L enartow icza w K rakow ie w 150-lecie urodzin poety — jako najzw ięźlej- sze określenie fenom enu tej tw órczości:

Jak orzechu strojn a perłą Z w ia trem igra leszcz, T akie p ieśn i jego berło, T aki to on w ieszcz.

A ta k śp iew n y , że aż śp iew am , Dobry, że aż żal;

C zysty, że aż się spod ziew am ; Szczery — że choć chw al...!

Podobnie postąpił w w ierszu S en — polem icznej odpow iedzi na poem at K arola Balińskiego, k tó ry zaatakow ał N orw ida i Lenartow icza. Podziw iając w Słow ackim „w szystkość” języków („Słowacki Ju liusz w szystkie w ieków, czasów, społeczeństw, ty p ó w i płci języki m iał”), N orw id przyw iązyw ał duże znaczenie do u k ształto w an ia w polszczyźnie „języka płci” i w ty m zakresie przypisał w ażną zasługę L enartow iczow i:

potrzeba było także i w esta lsk i, d ziew icz y języ k stw orzyć; dziś a lb o w iem jeszcze na p alcach p oliczyć m ożna dam y polsk ie p op raw n ie m ow ą sw ą m ó w ią ­ ce. B ohdan Z alesk i pracę tę zaczął, a i T eo fil L enartow icz, k tórem u się w y d a je, że przede w szy stk im lu d o w y języ k odtw arza, żeńską w ła śc iw ie stronę onego o d n a la z ł51.

W olno m niem ać, że w ty m orzeczeniu, jak i w kilku innych, k tó re w yszły spod pióra N orw ida, zaw iera się ocena poetyckiej odm ienności Le­

nartow icza, jego auten tyczn ej „naiw ności” w łaśnie.

N orw id jako te o re ty k poezji odznaczał się tra fn y m rozum ieniem tw ó r­

czości ludow ej, a jego w ypow iedź o paralelizm ie ludow ym słusznie K azi­

m ierz W yka uznał za „najcen n iejszą w rom antycznym przekazie na tem a t ludowości” 52. M iędzy dw om a w ersam i połączonym i paralelizm em N orw id dostrzegał

zw ią zek n ajsu b teln iejszy , ja k i m a kolor tła z p ortretem albo p ejzaż ze sw y m i figu ram i — p ierw szy b o w iem w iersz za w sze jest sam ej n a t u r z e o t a c z a ­ j ą c e j pośw ięcon y, a drugi w e w n ę t r z n e m u d o t e j n a t u r y p o ­ c z u c i u [...].

W ten sposób odkryw ał „najsu b teln iejsze w łókna” spajające '„tło z w i­

zerunkiem n a nim zary so w any m ” 53.

51 C. N o r w i d , O J u liu szu S ło w a c k i m . W : P is m a w s z y s t k i e , t. 6, s. 459.

52 W y k a , op. cit., s. 117.

53 Cyt. jw ., s. 117.

(19)

M ając więc tak w nikliw e rozeznanie w ch arakterze twórczości L enar­

towicza oraz w transponow anej przezeń poezji ludow ej, ceniąc tak szczerze jego autentyczność („D a n t n a f u j a r c e m o k r e j , w i e r z b o ­ w e j — no — ale nie na papierze! to w iele!” 54), czegóż N orw id chciał od

„złotego m otyla” . W olno przypuszczać, że obaw iał się przyszpilenia m art­

wego m otyla — skam ienienia w m anierze. W 1856 ro k u w liście do T rę- bickiej pisał o Lenartow iczu:

Ja w ie m bardzo dobrze, jako n ied a w n o l i r y z m e m sw y m już, już su ­ chot b lisk i był, coraz to su b tylizu jąc naj etery czn iejsze w d zięk i tk liw o ści, a ż y ­ jąc w św iecie k on w en cjon aln ym , ja k i je s t [...].

„Św iat konw encjonalny” czyha n a naiw nego liry k a — pochlebiając m u nędzną paplaniną, osacza i zezw ala z zadow oleniem n a obniżenie w ym agań.

A te b yły w ielkie:

M ów iłem m u: „M ożna i n a jw y ższeg o liry zm u sięgać, a le trzeba przy tym w san d ałach chodzić alb o boso i z k ije m w ręku, bo inaczej su ch oty cię spalą, a potem śliczn ie nad Tobą p łakać b ęd ą i p o sta w ią ci h a n ieb n ie rzeźbiony p om ­ nik, udający kob ietę, co p łacze z lirą w ręku! T ak p o staw ion o F ryd eryk ow i tę

kob ietę, co tam p ła cze” 55.

Liryzm praw dziw y w ym agał więc czujności etycznej i in telek tualn ej.

Zagrożony przez konw encjonalizm salonów i an ty in telek tu alizm społeczeń­

stw a, przez dziennikarską dew aluację słowa, N orw id bronił się dwom a sposobam i: ascetyczną pro sto tą oraz ironią. W finale now eli S ty g m a t n a r- ra to r-lite ra t przerażony tym , „ c o c i l u d z i e [salonowi] z p o c z c i ­ w o ś c i s ł o w a z r o b i l i ? ! ”, porzuca literackie zajęcia i u d aje się na przechadzkę „za m iasto, w pole” . T u zaś n a „w onnej łące” nap o tk an a

„dzieweczka m aleń k a”, co gęsi pasła, podarow ała m u kw iat — irys, i doft przyczepione białe pióro gęsie. G est sym boliczny gęsiareczki u ratow ał pisarza — ona m u przyw róciła „pióro do rę k i”, którego i „używ anie, i uży­

te k ” obm ierzili m u byli literaci 56. S cena ja k z Lenartow icza? Nie — to w łaśnie ten d rugi „św iat poezji N orw ida, czysto w zruszeniow ej czy czysto lirycznej, k tó ry w skazał on sam, m ówiąc, że Lenartow icz idzie ścieżką przez niego w y d ep tan ą [...]” 57. Za pierw szy św iat Kołaczkowski, którego przed chw ilą cytow aliśm y, uznaje jed n ak ironię, osobliwie ironię trag iczn ą N orwida, tak różną od k apryśnej, su b iek ty w n ej ironii rom antycznej, ironii

54 L ist do T rębickiej z sierp n ia 1856. N o r w i d , P is m a w s z y s t k i e , t. 8, s. 281.

55 L ist do T rębickiej z 15 IX 1856. Jw ., s. 287.

56 N o r w i d , P is m a w s z y s t k i e , t. 6, s. 128— 129.

57 K o ł a c z k o w s k i , op. cit., s. 133— 134. B adacz czyn i tu a lu zję do sfo rm u ­ ło w a n ia N orw id a z listu do T rębickiej, in fo rm u ją ceg o o sporze z L en artow iczem w ten sposób (P is m a w s z y s t k i e , t. 8, s. 287) : „a ty m sw ob od n iej m ogłem [ostro]

m ów ić, żeć po ścieżkach, które ja dep tałem p ierw , sz e d ł”.

Cytaty

Powiązane dokumenty

i same pisanie panny ksieni n ieśw iesk iej1 wyświadczy, którebym ja rada do przejrzenia wm. memu miłościwemu panu, by mi się to zdarzyć mogło,podała, jednak

Warunki konieczne i dostateczne na moduły kongruencji 173 Wykażemy, że w skład zbioru {n } mogą, wchodzić jeszcze liczby pseudopierwsze, jeśli spełniają,

Strażnikami tego osobliwego świata są anioły: świetliste i czujne istoty, pośredniczące między bóstwem a człowiekiem. Aniołowie obserwują życie człowieka na

Sporo miejsca w rozdziale poSwigcono prezentacjr miar, z ktorych pierwsza to wydany po nz pierwszy w 1948 roku Test Inteligencji Muzycznej Wing,a, uLyty w badaniu w

Rozdzialy od trzeciego do pi4tego majqbyd poSwigcone prezentacji materialu badawczego, a wigc charakterystyce slownictwa z wymienionych w tytule p61 tematy cznych, a w

Skoro jest tak, że członkowie naszego gangu lubią się wdawać w bójki (1) i równocześnie nie jest prawdą, że podczas bójek członkowie. gangu używają siekier i toporów (0)

gangu używają siekier i toporów (0) lub że tylko sporadycznie ktoś ginie podczas tych bójek (1) to musi być tak, że wdawanie się w. bójki jest jedną z ulubionych aktywności

równocześnie nie jest prawdą, że podczas bójek członkowie gangu używają siekier i toporów (0) lub że tylko sporadycznie ktoś. ginie podczas tych bójek (1) to musi być tak,