• Nie Znaleziono Wyników

Rozmowa z doc. dr Władysławem Szyszkowskim

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Rozmowa z doc. dr Władysławem Szyszkowskim"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Marian Tatara

Rozmowa z doc. dr Władysławem

Szyszkowskim

Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza 8, 143-147

(2)

ROZMOWA Z DOC. DR W ŁADYSŁAW EM SZYSZKOW SKIM O pracow ał Marian Tatara

P y t a n i e : P anie Profesorze! Je st P an nestorem polonistów, wszak należy P a n do nielicznego dziś grona ludzi, którzy uzyskali stopień dokto­ ra w okresie I w ojny św iatow ej. Czy zetknął się P an wówczas z działal­ nością T ow arzystw a L iterackiego im. A. Mickiewicza?

O d p o w i e d ź : Owszem. Byłem uczniem prof. W ilhelm a B ruchnal- skiego. W ybrałem go, poniew aż w przeciw ieństw ie do popularniejszego odeń Józefa K allenbacha więcej można było się u niego nauczyć. B ruch- nalski może naw et nie ty le bardziej interesow ał się swoimi studentam i, ale okazał się konsekw entniejszym pedagogiem. Był z zam iłow ania fi­ lologiem i w ielką w agę p rzykładał do analizy tekstu, do jego au tenty czn o­ ści. S ta ra ł się o możliwie najw nikliw szy i najstaran n iejszy kom entarz. To była dobra szkoła. Z T ow arzystw em L iterackim im. A. M ickiewicza m usiałem się zetknąć, choćby z tego powodu, że profesor mój był w tym czasie członkiem W ydziału, tj. Z arządu Głównego, a Lwów siedzibą władz T ow arzystw a. Był to okres kiedy Tow arzystw o rozpoczęło z w ielkim roz­ m achem swoją akcję odczytową. Za m oich czasów studenckich, a były to lata 1908 - 1914, zorganizow ało ono Zjazd H istorycznoliteracki im. J u liu ­ sza Słowackiego, uczciło dużym cyklem w ykładów setną rocznicę urodzin Z ygm unta K rasińskiego i urządziło w ielki jubileusz z okazji swojego trz y ­ dziestolecia. Ja byłem stu den tem i uczęszczałem na te odczyty. Ze wzglę­ du na m oją pozycję adepta polonisty nie brałem udziału w pracach Tow a­ rzystw a, gdyż m iały one c h a ra k te r naukow y i organizacyjny w dziedzinie filologii. Na ówczesną działalność Tow arzystw a mogłem patrzeć jedynie z pozycji odbiorcy, kogoś z zew nątrz.

P: Czy po ukończeniu studiów od razu rozpoczął P an Profesor pracę pedagogiczną?

O: Tak, i to trochę niecodziennie. P ierw szym m iejscem m ojej pracy był W iedeń. W stolicy A u strii znalazłem się w 1914 r. ew akuow any razem z rodzicam i, poniew aż ojciec mój był urzędnikiem W ydziału K rajow ego. W w yn iku działań w ojennych, w W iedniu zgrom adziła się bardzo liczna g ru p a m łodzieży z zaboru austriackiego i dla niej zorganizowano k ursy

(3)

— 144 —

gim nazjalne. Równocześnie do tego m iasta ew akuow ano w ielu profesorów gim nazjalnych z teren ó w objętych działaniam i w ojennym i, jak np. dyr. Skupniew icz z Kołom yi, dyr. Vogel, B u rsztyński ze Lwowa, Sobot ze S ta ­ nisław ow a. Znalazł się naw et rzu tk i w ydaw ca Ja k u b G eschw indt, k tó ry szybko dostarczył potrzebne sk ry p ty i tek sty . T akich kursów gim nazjal­ nych było w W iedniu kilka. M ieliśm y także dużo pracy z tzw. m atu ram i w ojskow ym i, tj. egzam inam i dojrzałości m łodzieży w cielonej do arm ii austriackiej.

Po dwóch latach p racy opuściłem W iedeń, udając się do austriackiej stre fy okupacyjnej K ró lestw a Polskiego, co nie obyło się bez sprzeciw ów w iedeńskich władz szkolnych. Mimo trudności, już w 1916 r. rozpocząłem pracę w sem inarium nauczycielskim w Jędrzejow ie, a w następnym roku szkolnym w K ielcach.

P: To znaczy, że należał P an do organizatorów szkolnictw a polskiego w b y ły m zaborze rosyjskim .

O: To za w ielkie słowa. N ależałem jedynie do pierw szych nauczycieli. Było nas zresztą w ięcej. P am iętam d y rek to ra Eustachiew icza, k tó ry w y ­ jechał do Puław , także Tyńca, Gołąbka, K opczyńskiego — nauczyciela ry ­ sunków . Młodzież z K ongresów ki nie ustępow ała poziom em swoim ró­ w ieśnikom z Galicji. Do sw oich nauczycieli przyw iązyw ała się szybko i głęboko. P am iętam dokładnie w zruszające pożegnanie na dw orcu kole­ jowym , kiedy w yjeżdżałem z Jędrzejow a do Kielc. W czasie swej pracy jako in stru k to r m in iste ria ln y spotykałem się później z daw nym i uczniami. Dobrze sobie radzili jako nauczyciele. W ielkim ułatw ieniem w naszej pracy było zam ieszkanie uczniów sem inarium w b ursach przez nas pro­ wadzonych. W ychow yw anie przyszłego nauczyciela staw ało się w ten sposób jak by kom pleksow e. Realizow aliśm y więc postulat Kom isji Eu- kacji N arodow ej, by nauczyciela kształcić i w ychow yw ać nie tylko na lekcjach w szkole, lecz i poza nią. Nie było to zadanie łatw e, zwłaszcza że kłopoty m ieliśm y znaczne.

P : A kiedy P a n P rofesor związał się z W arszawą?

O: W 1918 ro k u jako jeden z pierw szych czterech nauczycieli zostałem skierow any do organizow anego w ted y jako wzorcowe I Państw ow ego G im nazjum im. S tefan a Batorego. Po rok u zaś przeniosłem się do innego państw ow ego gim nazjum , do żeńskiego im. Em ilii P la te r, w k tó ry m uczy­ łem języka polskiego do 1939 r., a w czasie okupacji w kom pletach orga­ nizow anych przez tę szkołę.

P : A le przecież P a n P rofesor pracow ał w M inisterstw ie Oświecenia Publicznego i W yznań R eligijnych?

O: Tak. Ale jak o in stru k to r M inisterstw a m iałem obowiązek uczyć sześć godzin tygodniow o. T rzy dni dla szkoły, trz y dla M inisterstw a w terenie. In stru k to r M inisterstw a nie był wówczas w izytatorem , nie oceniał na

(4)
(5)

u-— 145

czyciela, służył m u jedynie koleżeńską radą. W w yniku naszych do­ św iadczeń pow stały jako odpowiedź na potrzeby nauczycielstw a Ogniska M etodyczne. Z nając niedociągnięcia i trudności szkoły można było w cza­ sie jednodniow ej konferencji przekazać uwagi o charakterze bardziej ogólnym względnie w yjaśniać problem y, z którym i borykała się większa grupa polonistów, której należało udzielić pomocy. Na czele Ognisk stali zresztą bardzo doświadczeni pedagodzy, jak np. późniejszy docent U ni­ w ersy tetu Jagiellońskiego Ju liusz K ijas, czy profesor U niw ersytetu Ś lą­ skiego d r M aria M ittera-D obrow olska.

P: Czy P ańska praca w tow arzystw ach i organizacjach polonistycz­ nych wiąże się z poruszonym i problem am i?

O: Raczej tak. W Tow arzystw ie L iterackim im. A. Mickiewicza nie udzielałem się, poniew aż bardziej przydatne w ydaw ało mi się, patrząc z p erspektyw y potrzeb szkolnictw a, Tow arzystw o Polonistów Rzeczypo­ spolitej Polskiej. Zorganizował je prof, dr Juliusz Saloni, k tó ry później był zastępcą prezesa tego Tow arzystw a, prof, dr Zenona Klem ensiew icza. Miało ono na celu podniesienie poziomu dydaktycznego i naukowego n a u ­ czycieli języka polskiego. Było to stow arzyszenie typowo nauczycielskie. W ydawało „Polonistę”, pismo poświęcone dydaktyce i „Życie L iterack ie”, które m iało za zadanie zaspokajać am bicje naukow e nauczycieli u łatw ia­ jąc im dru k ich w łasnych prac naukow ych, co w tedy nie było spraw ą prostą, a równocześnie pogłębiać ich wiedzę specjalistyczną i horyzonty m yślowe. Wszak droga do k a te d ry uniw ersyteckiej wiodła jeszcze przez szkołę średnią. Etatów asystenckich praw ie nie było. Dlatego, mimo u p ły ­ w u czasu, w dalszym ciągu działalność Tow arzystw a Polonistów uw ażam za bardzo pożyteczną i w ówczesnych w arunkach ważną.

P: Życiorys P ana Profesora jest przecież przykładem tej norm alnej niegdyś drogi.

O: D ocenturę w Wyższej Szkole Pedagogicznej w K rakow ie uzyska­ łem w 1957 r. Z araz po w ojnie osiedliłem się w K rakow ie i do 1947 r. uczyłem w I Państw ow ym G im nazjum i Liceum im. B artłom ieja Nowo­ dworskiego, prow adząc równocześnie w ykłady i ćwiczenia z m etodyki nauczania w W yższej Szkole Pedagogicznej.

P: A więc klasyczny przy k ład sprzęgnięcia teorii z praktyką. O: A czy w pedagogice może być inaczej?

P: Można się domyślać, że P ańska działalność pisarska w ynikała z ak tu aln y ch potrzeb szkolnictwa.

O: J a k najbardziej. P racu jąc jako in stru k to r M inisterstw a m iałem okazję zetknąć się z całą m asą bardziej lub m niej skom plikow anych pro ­ blem ów dydaktycznych w ym agających gruntow nego przem yślenia i k tóre nie zawsze nadaw ały się do om aw iania w czasie konferencji Ognisk Me­ todycznych, a b y ły na tyle ogólne i ważne, iż należało je publicznie w

(6)

jaśnie. A rty k u ły i rozpraw y ogłaszane przeze m nie w ynikały z potrzeb środow iska rozpoznanych w czasie w izytacji i konferencji. Na pracę n au ­ kow ą już nie starczało czasu i być może dlatego pozycje naukow e w moim dorobku są nieliczne.

P: Głównym tem atem zainteresow ań P an a Profesora był odbiór dzieła literackiego w szkole. W iem y dobrze, że jest to zagadnienie n iełatw e i m a­ jące już sw oją trad y cję literacką. Pisarze i publicyści bardzo chętnie po­ d e jm u ją ten tem at, p raw ie sam ograj, ośm ieszając m etody nauczycieli.

O: To jest chyba n a jtru d n ie jsz y problem dydaktyczny. Ten sam tekst dzieła literackiego nie ty lk o czyta, lecz i om aw ia młodzież zróżnicowana in telek tu aln ie, nie tylko ze w zględu na w rodzone zdolności, lecz również ze względu na środow isko dom owe i społeczne, z którego się wywodzi, młodzież w różnym stopniu dojrzałości psychicznej i życiowej. Trafienie do tak niejednolitego, w brew pozorom, kręgu odbiorców nie jest spraw ą prostą. T em u chłonnem u czytelnikow i trzeb a w dodatku w yjaśnić w ie­ le problem ów znanych dorosłym z ich doświadczenia życiowego. Dlatego zagadnienie w łaściw ie ukierunkow anego odbioru u tw o ru artystycznego uw ażam za podstaw ę albo sukcesu pedagogicznego, albo porażki uczą­ cego.

Uważam , że problem odbioru dzieła literackiego przez młodzież szkol­ n ą należy stale i system atycznie badać, gdyż młodzież się ciągle zmienia i zm ienia się rów nież nasza wrażliwość. N ieustannie trzeba poszukiwać co­ raz to now szych i lepszych dróg dotarcia do niej. K ażdą m etodę należy ciągle spraw dzać i zm ieniać stosow nie do ak tu aln y ch potrzeb.

P: Czy Analiza dzieła literackiego w szkole, k tórą pam iętam jako pod­ staw ow ą lek tu rę z m etodyki nauczania języka polskiego, pozostaje w związku z w spom nianym i zainteresow aniam i?

O: Tak. Chciałem w niej dać nauczycielow i praktyczne wskazówki, u łatw iające właściwe ukieru n kow anie odbioru dzieła literackiego przez ucznia.

P: Słyszałem , że P a n P rofesor prow adził na ten tem a t w ieloletnie ba­ dania.

O: Owszem. W latach 1958 - 1964 w ram ach K a te d ry M etodyki Nau­ czania Języka Polskiego w W yższej Szkole Pedagogicznej w K rakow ie w oparciu o S tudium dla P racu jący ch przeprow adzono badania nad sto­ sunkiem m łodzieży kl. V - VII szkół podstaw ow ych i, sporadycznie, liceów ogólnokształcących i szkół zaw odow ych do w ybranych pozycji z listy lek­ tu r uzupełniających. B adania ankietow e przeprow adziło około czterdziestu osób. W yniki poszczególnych an k iet stanow iły podstaw ę prac m agister­ skich. O gólnym podsum ow aniem tych studiów jest szkic M łodzież a le k tu ­ ra szkolna ogłoszony przeze m nie w 1968 r.

(7)

— 147 —

d z i e ł o l i t e r a c k i e nasuw ają przypuszczenia o inspiracji koncep­ cjam i Ingardenow skim i.

O: Do tak znakom itych związków chętnie się przyznam . Ale raczej należałoby mówić o w spólnej nam obu atm osferze w czasie naszych s tu ­ diów we Lwowie, która skłaniała do tego ty pu zainteresow ań odbiorem dzieła literackiego. Rom an Ingarden tw orzył koncepcje filozoficzne, m nie nato m iast przyśw iecały bardziej przyziem ne i praktyczne cele: zrozum ie­ nie tek stu literackiego przez młodzież i oddziaływ anie na nią.

P: Nad czym obecnie P an Profesor pracuje? O: N ad bibliografią dy d ak ty k i polskiej. P: To bardzo czasochłonne zajęcie. O: Tak.

P rzepraszam więc za zabrany P anu Profesorow i cenny czas i w im ie­ niu red akcji „Rocznika T ow arzystw a Literackiego im. A. M ickiewicza’" bardzo dziękuję za możliwość przeprow adzenia tej rozmowy.

Cytaty

Powiązane dokumenty

My — młodzież polska — podejmiemy z radością prawo i obowiązek zakreślenia granic Ojczyzny stalową linją bagnetów.. Niech wezwanie Rządu Narodowego —

Troszczę się właśnie o ten wymiar człowieczeństwa, który nazywa się młodością, żeby ten wymiar człowieczeństwa był Wam dany, żebyście byli sobą.. Żeby Wam była

Wydaje sie˛, z˙e moz˙liwos´ci nieograniczonej kontroli wiarygodnos´ci informacji nie ro´wnowaz˙a˛ ryzyka nieograniczonych moz˙liwos´ci i dezinformacji (cze˛sto nawet.. W

Studia Theologica Varsaviensia 14/1,

Twórczy rozwój osobowości ograniczony jest przez brak nadrzędnych wartości, zwłaszcza wartości podmiotowych oraz brak autonomicznych kryteriów oceny i

Trzeci od końca wynik w Polsce (99 ablacji na milion mieszkańców) odbiega od średniej krajowej (166 ablacji na milion), nie mówiąc już o liderze rankingu – woje-

Zaburzenia związane z przyjmowaniem pokarmu są nierozerwalnie związane z konfliktami wewnętrznymi dojrzewającej młodzieży, a u ich podłoża leżą najczęściej

Próg szkoły średniej i zawodowej a picie napojów alkoholowych przez dorastającą młodzież śmy zbierając wypowiedzi rodziców.. O zgodności opinii co do ciągle