• Nie Znaleziono Wyników

O "Chacie za wsią" Kraszewskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O "Chacie za wsią" Kraszewskiego"

Copied!
19
0
0

Pełen tekst

(1)

Ewa Ihnatowicz

O "Chacie za wsią" Kraszewskiego

Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza 21, 35-52

(2)

Ew a Ihnatow icz

O C H AC IE Z A W S I Ą KRASZEW SKIEGO

„Niestety, zawsze szukamy obrazów daleko za sobą, przed sobą, nigdy koło siebie. Jest urok w obcej stronie, a swoje tak się osłucha, opatrzy, spospolituje, że, wreszcie stracim dla niego uczucie podziwienia, jakieśm y mu winni, a nawet poznajomić się z nim bliżej zaniedbywam y jedynie dlatego, że m achinalnie, m ate­ rialnie znamy je aż do znużenia. Dlatego też cudzoziemiec nowo przybyły żywiej w szystko uczuje, w ięcej u nas zobaczy, lepiej opisze. [...] Chciejmy się tylko za­ stanow ić nad swoim krajem, a znajdziemy w nim tysiąc wdzięków, tysiąc pam ią­ tek, tysiąc godnych zastanowienia przedm iotów” K

Ten znany i chętnie cytow any frag m en t w stępu K raszew skiego do jego W spom nień W ołynia, Polesia i L itw y znakomicie c h a ra k te ry z u je zarów no zam ysł podróży turystyczn o-k rajozn aw czej po w łasnym n iezna­ n y m k ra ju 2, jak zam ysł spraw ozdania, w spom nienia z te j podróży.

M ógłby jednak pochodzić ze w stępu do zupełnie innej książki, m ógłby n a w e t stanow ić jej m otto. Chatę za wsią, najobszerniejszą i n a jp o p u la r­ niejszą ze sw ych powieści ludow ych, K raszew ski poprzedził kom entarzem dotyczącym tem a tu powieści, a brzm iącym jakże podobnie:

„To, cośmy przyw ykli zwać społecznością wyższą, jest kosmopolitycznym am al- gamem prawie w szędzie i zawsze, na którym się więcej odbija barwa uprzyw ile­ jowanych stolic mody niżeli kraju, z którego łona powstaje. Tak niegdyś Ateny, potem Roma, dziś Paryż i Londyn dają św iatu konwencjonalnemu, zwanemu w yż­ szym, ton i koloryt. [...] W Londynie ideałem bywał Paryż, w Paryżu trochę m ał­ pują Londyn, po całym św iecie obie stolice, a nigdzie, tylko u nas małpują w szy­ stko, co obce. Wartoż tak upokarzającego szału rysować wzorki i uwieczniać tak niesłychane zaparcie się siebie, poddaństwo mniemanej wyższości? [...] To pewna, że jakkolw iek życie wyższych towarzystw w ielce może być miłe [...], ja tego życia sznurowanego i krochmalnego nie lubię — przynajmniej malować. [...] Spojrzyjm y niżej! [...] jak dla malarza dziedziniec opuszczonej chaty daleko jest lepszym przed­ m iotem do obrazka niżeli w ywoskowany salon z kolumnami, tak i dla powieściopi- sarza łachm an daleko bardziej m alowniczy od krochmalnej sukni i w erniksowanych bucików eleganta” 3.

W obu przypadkach swojskość tem a tu jest ściśle zw iązana z ludow oś­ cią.

W spom nienia W ołynia, Polesia i L itw y są poświęcone „m iejscow em u

(3)

k o lo ry to w i”, jak to się w te d y zw ykło określać; na ów koloryt skład ają się nie ty lk o opisy k rajo b raz u i w yglądu miejscowości, nie tylk o stare h isto rie zw iązane z pałacam i, dw oram i i zam ieszkującym i je rodam i, ale tak ż e obserw acje i w iadom ości n a tem a t „Żydów, wieśniaków , ekonom ów i dro b n ych w łaścicieli, z wołam i, końm i lub po woły, konie” ściągających n a ja rm a rk 4, także p odania i legendy krążące m iędzy ludem , także ludo­ w e zw yczaje i m entalność ludu. Z p u n k tu w idzenia tu ry s ty i a rty s ty podania i legendy lu d u są uzupełnieniem stary ch histo rii rodzinnych, rodow ych, p rzep latający ch się z histo rią ojczystą, ale lokalna k u ltu ra m a­ te ria ln a i zw yczaje lu du są a lte rn a ty w ą dla współczesnego skonw encjo­ nalizow anego, niesw ojskiego życia w yższych sfer. W przeciw ieństw ie bo­ w iem do „m onde’u ” zachow ały n atu raln o ść i zw iązek z rodzim ą prze­ szłością.

Zatem K raszew ski p rop o nu je obfitującą w różnorakie w rażenia, ale nie kosm opolityczną, lecz ściągającą m yśl k u spraw om k rajo w y m , podróż- -włóczęgę po n ieznanej, rodzim ej, sw ojskiej z ie m i5. Ma to być podróż niekonw en cjo naln a tak że dlatego, że może i pow inien ją odbyć każdy. Chociaż podróż w podniecającą, obcą odm ienność stała się zw yczajem ro ­ m an tyczn ym , nie ta k znów liczni m ogli sobie na nią pozwolić — finanso­ wo, technicznie, m en talnie. Podróż po sw ojej rodzinnej okolicy m ógłby odbyć n a dobrą spraw ę w łaśnie każdy. Nie m usiała to być, jak m ożna się dom yślać, długa i p o w tarzan a w ędrów ka K raszew skiego. M otyw em podję­ cia podróży po w łasn ej ziem i b ył w szak fak t, że to ziem ia w zględnie nieznana. K usząca b yła m ożliwość dokonyw ania odkryć na każdym k ro ­ ku; zachęcał a u to rsk i p rzy k ład w nikliw ego p atrzenia. P o trzeb n a była ty l­ ko ochota dostrzegania, przełam ania dotychczasow ej, n ieuspraw iedliw io­ n e j obojętności poznaw czej.

Co w ięcej, atrak cy jn o ścią ta k a podróż m ogłaby dorów nać, a n aw et przew yższyć zagraniczne w ojaże — ta k su g eru je K raszew ski — ponie­ waż m a ona w alor, jakiego ta m te mieć nie mogą, a k tó ry w yn ika z emo­ cjonalnego zw iązku z poznaw anym k raje m , z poczucia więzi z dom em rodzinnym . S tąd też owa dostępność podróży dla każdego nie b y łaby jej spospoliceniem , zdeprecjonow aniem — ta k podróżow ać może te n tylko, k to zdolny jest tego chcieć, kom u w łaściw a jest owa więź z ojczystą zie­ m ią. N atu raln ie, że właściwość ta w m niejszym stopniu należy do kosm o­ politycznego salonow ca w w ernik sow an y ch bucikach 6. Propozycja K ra ­ szew skiego oznacza więc d em o kraty zację podróży i nobilitację jej ucze­ stników .

W zględnej now ości podróży po w łasnym k ra ju odpowiada nowość pol­ skiej pow ieści ludow ej. K raszew skiem u bezspornie p rzyzn aje się pierw ­ szeństw o w tak now oczesnym w pro w adzen iu lud u do polskiej lite ra tu ry . Ten zw ro t zw ykło się wiązać z n a ra sta ją c y m przekonaniem pisarza

(4)

o degen eracji dotychczas przew odzącej klasy społecznej i o konieczności zm iany sta tu su społecznego ludu; z au to rską nadzieją na zachow anie toż­ samości k u ltu ry narodow ej poprzez k u ltu rę ludow ą nie oderw aną jeszcze od narodow ych korzeni. Z dru giej stro n y łączy się ów zw rot z poglądam i K raszew skiego na rolę pow ieści w życiu społeczeństw a narodow ego; a także z ogólnie w y rażan y m w ted y w dysku sji na ten tem at przekonaniem o kry zy sie powieści w jej dotychczasow ych odm ianach. Sądzi się, że dla K raszew skiego podjęcie te m a tu ludowego stanow iło jedyne w yjście z im ­ pasu powieści. Rozszerzyło ono pole w idzenia powieści o tem a t w y s ta r­ czająco obszerny i w ażki społecznie i politycznie, aby mógł on wzbudzić czytelnicze zainteresow anie i dać duże możliwości arty sty czn e \

Z atem i w przy p adk u powieści ludow ych K raszew skiego swojskość bliskoznaczna ludowości stała się arty sty czn ie i poznawczo a lte rn a ty w ą wobec kosm opolitycznie skonw encjonalizow anego kręg u sp raw i m en ta l­ ności „panów ”. A ltern a ty w a ta i tu ta j swoją mocą obejm uje tylko tem a t w spółczesny — w powieściach historycznych K raszew skiego w ątek ludo­ w y w sposób oczyw isty będzie się po jaw iał raczej jako uzupełnienie lu k i w k tó ry m ś z planów historycznego obrazu.

Sw ojskość ta i tu ta j, w pow ieściach ludow ych, tak jak w podróży pozw ala na przekazanie obserw acji nie tylko dorów nujących ilością i ja­ kością obserw acjom z życia sfer w yższych, ale n aw et je przew yższają­ cych.

T em at ludow y nie w ym agał jeszcze w tedy od pisarza w ym yślania zaj­ m ującej fabuły, w ym agał tylko poszukiw ania. Z jednej stro n y bowiem w szystko było w nim nowe, więc zajm ujące. Z drugiej stro n y w y starczy ­ ło „spojrzeć n iże j”, żeby zobaczyć i usłyszeć najpraw dziw sze histo rie daw ne i nowe, praw ie gotowe w ątk i fab u larn e powieści, znane często skądinąd, lecz cudow nie świeże dzięki now em u, ludow em u „kolorytow i” , n ad ającem u im now e sensy. Tak jak w podróży — w ystarczyło w yruszyć, by odkryw ać. We w stępach do sw oich powieści ludow ych oraz w k o res­ pondencji K raszew ski chętnie i z naciskiem u jaw n iał nie tylko a u ten ty cz­ ność realiów konk retneg o k rajo b razu i życia ludzi ko n k retn y ch okolic, ich ubiorów , m owy, zw yczajów i podań, ale także autentyczność zw iąza­ n ych z nim i historii.

P odjęcie tem a tu ludowego, tak w podróży, jak w powieści, wiązało się więc dla p isarza ze szczerością i n atu raln o ścią swojskości jeszcze w in­ ny m sensie — pozw alało na odnowienie nośności sy tuacji fab u larn y ch , konw encjonaln y ch — zdaw ałoby się — bez w yjścia.

K ażda z powieści ludow ych K raszew skiego jest inna, jak b y z k o n sta­ ta c ji bogactw a m ożliwości i potrzeb o dkryw anych w tej now ej drodze a rty sty c z n e j w y n ik ała możliwość i potrzeba ciągłego próbow ania. Dzięki tem u odnaw ianie nośności zastanych schem atów powieściowych nie p rzy ­

(5)

d a je ty m schem atom sensu ostatecznego, jest próbow aniem w łaśnie. T ra ­ gedia m iłości kochanków rozdzielonych b a rie rą społeczną czy obyczajow ą

(Ulana, O tap B ondarczuk, Ja ryn a, Chata za wsią), zabiegi odrzuconego u-

w odziciela usiłującego zdobyć kobietę (Ulana, B u d n ik , Historia S a w ki,

C hata za wsią), obłąkanie b o h atera (B u d n ik , Jerm oła, Historia kołka w płocie), tajem nicze pochodzenie znalezionego dziecka (Chata za wsią, J er­ m oła), p ara: panicz i w spólnie z nim w ychow yw ane dziecko bied aka (O- stap B ondarczuk, Jaryna) — to ty lk o n iek tó re sy tu acje literackie coraz

to inaczej poddaw ane rew alo ry zacji przez swojskość. Pow ieść u to p ijn a

(Ładow a pieczara), se n ty m e n ta ln a (Jaryna, Chata za wsią, Jerm oła, L ą­ dow ą pieczara), powieść tajem n ic (Chata za wsią, Jerm oła) — zostały za­

stosow ane jako sam odzielne w zory lub jako dom ieszki powieści obycza­ jow ej, razem z nią p rz e ję te przez powieść ludow ą 8.

W no w ato rsk ich rozw iązaniach pow ieściow ych, zresztą ta k jak w opi­ sie podróży, isto tn ą rolę odgryw a m a te ria ł zeb ran y przez podróżnika, w y ­ nik uw ażnego zaintereso w an ia i po szukującej obserw acji, k tó rą w p rzy ­ p ad k u powieści zw ykliśm y nazyw ać realistyczną. O bserw acja ta jest czy­ niona z różnych d y stansów i p rzy różnym zaangażow aniu aktyw ności obserw atora.

N ajb ard ziej zbanalizow ana p ok ry w a się z tym , co i ta k wiadomo skądinąd, co wiedzą wszyscy. W e W spom nieniach W ołynia, Polesia i L it­

w y obserw acja tego poziom u pow szechnej dostępności p rzy b iera postać

n p. inform acji, że w czasie ja rm a rk u „R yn^k cały n ap ełn ia się aż pod kościół i w ylew a aż za płoty. Liczne w ozy ściskają się jedne koło d rugich, a te, j a k ł a t w o s i ę d o m y ś l e ć , s ta ją się ogniskiem ja rm a rk u ” 9 (podkr. — E. I.). W Chacie za w sią czytam y, że „do S taw isk a przyw lokła się raz g ru p a Cyganów , k tó re j naczelnik, j a k z w y k l e , zajm ow ał się k ow alstw em , k re w n i b y li pom ocnikam i, a rodzina w różyła i k ra d ła ” 10 (podkr. — E. I.).

D łuższej chw ili z a trzy m a n ia się, niekoniecznie zresztą w opisyw anym m iejscu, w ym aga u zy sk anie in fo rm a c ji w rodzaju : „Jed n ą z rzek Polesia najznaczniejszych, po S ty rze, je st H oryń, którego brzegi nie bez przyczyny z piękności są sław ne [...]. S ty r, rze k a spław na, w ypływ a z góry n ied ale­ ko sław nego w h isto rii W ołynia zam ku O leska, a w pada w P ry p e ć n a P o­ le s iu ” n. In fo rm acja ta k a m oże być uzy sk an a od kogoś m iejscow ego, kto jest in te le k tu a ln ie zdolny do je j udzielenia i w ted y choć nie jest efektem w łasn ej obserw acji podróżnika, je s t jed n y m z pierw szych efektów podróżo­ w ania. A le może być też w y n ikiem przygotow ań, jeśli podróżnik s ta ra ł się p rze d w yru szen iem zdobyć przew odnikow e w iadom ości o celu podróży. U zyskanie tych w iadom ości w ym aga co p raw d a poszukującego zaintereso ­ w ania, ale nie w ym aga zaangażow ania w łasnego zm ysłu obserw acji, bo

(6)

in fo rm acje te są z drugiej ręki. W powieści w alor ta k i m a np. k om entarz au to rsk i do pierw szego zdarzenia C h a ty za wsią, do przybycia Cyganów:

„Ze już naówczas coraz rzadszymi staw ały się pielgrzym ki tych zagadko­ w ych w łóczęgów , których pochodzenie i język dotąd nieprzebitą pokryte są tajem ­ nicą, przeto cała swobodna część ludności powybiegała przyglądać się przybyszom, co po secinach lat wygnania jeszcze nosili w ypiętnowany na czołach ślad pocho­ dzenia swego, kędyś z ogorzałego Wschodu czy Południa” 12.

W łaściw a obserw acja, na razie jeszcze z pewnego oddalenia (najlepiej ze w zniesienia, przez k tó re prow adzi droga) zaczyna się w m om encie opi­ su k rajo b raz u lub w yglądu m iejsca 13. Opisowi ze spraw ozdania z podró­ ży odpow iada w p ro sty sposób opis powieściowy. Opisowi tem u, zarów no w podróży, jak w powieści, tow arzyszy stale auto rska p erspek tyw a lu b n a w e t reflek sja. Zdaniu: „W idok ty ch ludzi zajął m ię i zasm ucił razem ” 14 odpow iada k o m en tarz tow arzyszący opisowi Cyganki: „Istna to była cza­ row nica: czarny włos spadał dokoła jej ogorzałej tw arzy [...]” 15.

Rów nie subiek tyw n e są wnioski, uogólnienia, czynione na podstaw ie przeprow adzonych porów nań, na k tó ry m ś z dalszych etapów podróży. Z daniu ze W spom nień...: „Nad drogi poleskie nie znam nic straszniejszego, chyba poleskie k arczm y ” 16 odpow iada powieściowe: „W istocie, w tw a ­ rzach i stro ju ty ch przybłędów było coś ta k nie naszego, tak obcego, że o b o jętn y n aw et w ieśniak zwrócić m usiał oczy na ty ch lud zi” 17.

Znacznego zm niejszenia d y stansu poznającego do poznaw anego oraz sporego w ysiłku w ym agają już opisy w n ętrza chaty, do k tó re j trzeb a było się p o starać w ejść, przytoczenie podań czy innych h istorii, k tó ry c h trzeb a było um ieć w ysłuchać, opisy obyczajów, k tóre trzeb a było nie ty lk o we w łaściw ym czasie i m iejscu zobaczyć, ale także zrozum ieć. I w ty m p rzy pad k u au to rsk i podm iot poznający nie daje zapomnieć o swoim pośrednictw ie — i w opisie podróży, i w powieści. Opisowi w n ętrza chaty w Janow ce, serw ow anem u na przypuszczalne życzenie ciekawego czytel­ nik a 18, odpowiada opis w n ętrza ch atk i M a ry s i19; tam sym patię a u to rsk ą budzi h arm o n ijn a funkcjonalność w łaściw a izbie, tu sieroca przem yślność, pracow itość, schludność, a tam i tu — sielankow y spokój prostoty.

N astęp ny próg poszukującej obserw acji w ym aga odnalezienia i zw ie­ dzenia osobliwości okolicy. Osobliwość przedm iotu jest zauw ażana zawsze n a tle lokalnej typowości, ta k więc reflek sja poznawcza jest co n a jm n ie j dw ustopniow a — aby skonstatow ać osobliwość, trzeba n ajp ierw odna­ leźć typowość.

T ak się dzieje, gdy podróżnik przybyw a do wsi szla c h ec k ie j20, k tó re j osobliwość zauw aża podw ójnie: w stosunku do okolicznych w si chłopskich i w stosu n k u do stan u szlacheckiego. A u to rski kom entarz nie zam yka, lecz o tw iera, w ręcz m a inspirow ać czytelniczą ciekawość, a n aw et „dalsze b a­ d a n ia ” .

(7)

okolicy. J e s t ona p rzyczyną opow iadania, poniew aż a u to rsk i n a rra to r, jak poszu kujący podróżnik, n a ty c h m ia st docenił jej niezw ykłą i w ieloaspek­ tow ą w artość, k tó rą p o tra fił odczytać. Z n ajw iększym szacunkiem , a n a ­ w e t ze w zruszeniem p o tra k to w a ł on d rzw i ch atynk i: „O ddałbym te drzw i do m uzeum , gdyby ci, co szan u ją staro żytn e naczynia, potłuczone n a k a ­ w ałki, um ieli przeczytać z rozbitych drzw iczek, ile w estchn ień złam ało pierś, co je le p iła !” 21. Z ch atą za w sią jest zw iązana h istoria Tum rego i M o tru n y oraz M arysi i Tom ka, ale przecież ani h isto ria ta nie została w yczerpana, ani zam knięta, an i nie jest jed y n ą h istorią, k tó rą może n a ­ sunąć w idok chaty. O tw artość tę a k c en tu je n a rra to r au to rsk i dw ojako: sugeru jąc, że wie jeszcze o in n y ch w y darzeniach zw iązanych z tem atem i może o nich kiedyś opowie — oraz końcow ym : „[...] a chata za w sią stoi jeszcze”.

Obecność autorskiego n a rra to ra w Chacie za wsią jest szczególna. La­

tarnia czarnoksięska np. jest podobna stru k tu ra ln ie do opisu podróży, ale

oprócz tego fu n k cjo n u je tam sy tu a c ja podróżow ania b o h a te ra literackiego różnego od n a rra to ra powieści. Podróż w L atarni jest ściśle zaplanow ana — boh atero w i p la n u je ją n a rra to r, k tó ry też używ a S tan isław a do pow ta­ rzan ia swoich sądów i w rażeń.

Z upełnie inaczej jest w Chacie za wsią. Tu tożsam ość autorskiego n a ­ rra to ra z podm iotem pozn ającym (i kom entu jącym ) św iat przed staw ion y powieści, połączona z jak b y sprow okow anym przez osobliwą chatę podję­ ciem opow iadania — u podabnia sy tu ację w yjściow ą pow ieści do sy tu acji podróży, k tó re j p ro g ram w yznaczony jest ty lko z grubsza, ta k jak we

W spom nieniach W ołynia, Polesia i L itw y .

Cała opowieść o chacie za w sią m ogłaby w ty m kontekście być efek­ te m dłuższego z atrzy m an ia się podróżującego, k tó ry chciał poznać histo­ rię tak zajm ującego przed m iotu jak niezw yk ła chata. Podział powieści n a to m y odpow iadałby w te d y nie ty lk o częstem u w pow ieściach pow raca­ n iu do b oh ateró w po dłuższym czasie dzielącym e ta p y akcji, ale także p ow racan iu podróżnika w to samo m iejsce. T ak jak W spom nienia..., m ia­ ła b y C hata za wsią c h a ra k te r sum y k ilk u w ędrów ek, choć n a tu ra ln ie to podobieństw o nie w y raża się w odpow iedniości stru k tu ra ln e j W spom nień... i C haty. O dpow iedniość o b ejm uje tylko p e rp e k ty w ę n a rra to ra podróży i n a rra to ra powieści.

P e rsp e k ty w ę pierw szą znakom icie określił S tan isław B urkot: „F ak t, że

W spom nienia są n iejak o sum ą ty c h w ędrów ek, w pły n ął w y raźnie n a zep­

chnięcie sam ego m o ty w u pod ró ży n a p lan dalszy. Podróż zm ieniła się w e w spom nienia. [...] O w e p r z e s t o j e , p r z e r w y w p o d r ó ż y s ą z n a c z n i e w a ż n i e j s z e n i ż s a m a p o d r ó ż . O trzy m aliśm y w te n sposób now ą odm ianę opisu podróży, k tó ra n ależy do g a tu n k u i łam ie

(8)

go rów nocześnie” 22 (podkr. — E. L). W łaśnie ta cecha W spom nień... sprzy­ ja przeprow adzeniu porów nania m iędzy nim i i Chatą za wsią.

Pow rót po latach m a przy ty m jeszcze inną m otyw ację. Prow adzi on przecież często do kon fro n tacji starego obrazu z nowym . Tak w łaśnie w Chacie za wsią historia M arysi, biorąc początek z h isto rii M otruny, jest jej sym etrycznym odwróceniem .

O bserw acje i doznania tu ry s ty są w opisie podróży K raszew skiego przekładane n a obrazki. W idoczna w nich p erspek tyw a (w każdym sensie tego słowa) jest sym ptom em i w ykładn ią patrzen ia autorskiego. O brazko- wość podróży była zresztą zauw ażana już przez współczesnych, czego w y razem są np. ty tu ły opisów podróży często zaw ierające określenia „obraz” , „obrazki”, „ k a rtk i” itp. Obrazkowość u tw o ru literackiego była jad n y m ze składników zbliżenia podróży i lite ra tu ry , także w zw iązku z oddziaływ aniem powieści S te rn e ’a czy Fieldinga.

O brazek jako g atu n ek litera c k i b y ł u nas w latach czterdziestych i pięćdziesiątych X IX w. szczególnie chętnie w y ko rzy sty w any i p rzy d a­ tn y 23. U praw iał tę form ę K raszew ski, k tó ry zresztą znacznie się przyczy­ n ił do jej w yodrębnienia gatunkow ego 24. Również te n gatunek, skądinąd znany, znalazł się w powieściach ludow ych Kraszew skiego. N iektóre z nich o trzym ały także odpowiednie p o d ty tuły: B udnik. O brazek, Jerm oła.

O brazki w iejskie, a i Historia S a w k i wchodzi w skład u tw o ru Latarnia czarnoksięska. O brazy naszych czasów 2S.

Tak jak dla W spom nień W ołynia, Polesia i L itw y , dla pow ieści ludo­ w ych form a obrazka była bardzo odpow iednia także ze w zględu n a sam te m a t ludow y, k tó ry pozw alał opisyw ać zarazem codzienność i osobliwość.

Chata za wsią jest w łaśnie tak im przypadkiem — wieś jest codziennością,

a histo ria ch aty — osobliwością; podobnie łączy się codzienność i osobli­ wość w e W spom nieniach..., np. w cytow anym już rozdziale Osada S e m i­

cka.

F ab uła C haty za wsią, powieści przecież obszernej, od arta z opisów, kom en tarzy, au to rskich refleksji, okazuje się bardzo prosta, by nie rzec: w ątła, o parta na trzech prościutkich w ątkach (Azy i b a n d y Cyganów , T um rego i M otruny, M arysi i Tomka). N iew ielka liczba istotnie działa­ jących postaci nie sp rzy ja skom plikow aniu i dynam ice akcji. Poszczególne w ątk i rozw ijają się rzadko rów nolegle, częściej kolejno. Co w ięcej, po sta­ cie, jak w tea trz e , zjaw iają się p raw ie tylko w tedy, k ied y ich działanie jest potrzebne jako elem ent jakiegoś etapu ak cji i pozostają w u k ry ciu , gdy ich działanie jest zbędne.

Żona p ana A dam a pojaw ia się tylko po to, żeby um ożliw ić ślub T u m re­ go i M otruny; n ik t in n y nie m ógłby tego zrobić, bo ślubow i w szyscy są przeciw ni, po trosze łącznie z narzeczonym i, w ty m m om encie jeszcze nie przygotow anym i m aterialn ie do m ałżeństw a. Sołoducha i R a ta j, a

(9)

tak że Sem enycha, p o jaw iają się dopiero w ted y, k ied y koniecznym ele­ m entem u k ład u Okoliczności s ta je się czyjaś niezbyt n a trę tn a opieka nad M arysią — choć jako życzliw i M otrunie pom agali jej, okazuje się, i w cześniej. G łupi Ja n e k i M otrun a zgodnie znik ają ze św iata jako elem en­ ty zbędne w sierocym statu sie d o rasta ją c ej w łaśnie M arysi. N aw et Cyga­ nie pojaw iają się jak b y tylk o w ted y, gdy ich w pływ m a stanow ić p rze­ ciw w agę inny ch w pływ ów n a M otrunę, A dam a, M arysię.

Topografia tego „pięknego, wesołego i poczciwego k ą ta ” 28 w ołyńsko- -podolskiego jest uboga: w ieś S taw isko z karczm ą, cerkw ią, dw orem , cm en tarzem i źródłem , las nieco oddalony, odległa o p a rę m il w ieś R udnia z kuźnią, gdzie zarab iał kow al T um ry , o dzień drogi odległe m iasteczko, w k tó ry m sprzedała kró w k ę M otrun a oraz szlachecka w ieś B udki, leżąca m iędzy R udnią a S taw iskiem , z k tó re j pochodził ad o ra to r M arysi, Tom ko Choiński; jed y ny m niew ażnym elem en tem jest W ójtów ka, w k tó re j dzia­ łał w spom niany ty lk o ekonom. To w szystko. A le też akcja pow ieści nie w ym aga w zbogacenia te j topografii.

C h a ra k te ry sty k a w ielu postaci pierw szoplanow ych nie jest pełna. W ię­ cej w iadom o o in telig en cji psa S ie ro tk i niż o in telig en cji siero tk i M arysi, poniew aż in telig en cja pierw sza należy do jednego z planów powieściowego obrazk a, a d ru g a n ależałab y w ogóle do innego obrazka, k tórego zresztą a u to r nie zam ierza tw orzyć. M ądrość S ierotk i, oddająca się w służbę M a­ ry si, jest g w aran cją i ośw ietleniem n a tu ra ln e j m ądrości, prostoty, dobroci i w rodzonej szlachetności sieroty , k tó re j sp rz y ja p rzy ja zn a n a tu ra i b ro ni błogosław ieństw o Boże.

Obrazkowość i sceniczność zarazem w ą tk u A zy i Cyganów rzuca się w oczy. Oto p rzy b y w a m alow nicza i tajem nicza, n aw et nieco dem oniczna g ru p a Cyganów , z trz e m a głów nym i postaciam i: p ięk n ą Azą — kobietą fata ln ą , A praszem — wodzem w y gląd ającym na pogańskiego kap łan a oraz T um ry m , niespokojnie p o szukującym sw ojej plem ien nej tożsamości. Resz­ ta postaci to staty ści, z w y ją tk ie m może epizodycznej roli Jagi. Oto m a­ low niczy i egzotyczny obóz cygański, z p rzy d a jąc y m tajem niczości ognis­ kiem , z dziw nym i pieśniam i A zy, obserw ow any z u kry cia przez półw ta- jem niczonego L epiuka. Oto m alow nicze pozy C yganki Azy stro jn e j w n a j­ w spanialsze szaty d o sto jn y ch a n te n a tó w szlacheckiego rodu — profan acja. O to obserw ow ana z u k ry cia przez T um rego zabaw a dzikiej C yganki w uw odzenie galw anizow anego n am iętnością panicza. O to strącen ie A prasza z wodzow skiego stanow iska — upokorzenie jednej d u m y przez drugą. Oto w ręcz operow a scena zbiorow a — odzyskanie p orw anej, w sensie psy­ chicznym przecież ty lk o , M arysi z rą k Cyganów , z w zru szający m i kw e­ stiam i i p adaniem do nóg ojcow skich, oto ucieczka Cyganów „na W ęgry ” , obowiązkowo z u k rad zio n y m w zam ieszaniu koniem .

(10)

w ątkó w — każe kw estionow ać realistyczność powieści poprzedzonej a u to r­ ską dek laracją w iernego odtw orzenia rzeczywistości. N atom iast bogactwo realiów przeczy tem u ubóstw u i każe podziwiać świetność realistycznych obrazków . P o staci-statystów jest bodaj więcej niż postaci działających, a każd y ze staty stó w m a imię i nazwisko, często też inne cechy id en ty fi­ k u jące (jak ów ekonom z W ojtówki). Cóż za zbytek w porów naniu np. z postaciam i z powieści ten den cy jn y ch Orzeszkow ej, posiadającym i prócz im ienia tylko pierw szą literę nazw iska, tak jak m iejscowości — pierw szą literę nazwy. To n ajb ard ziej jask raw y przykład. Słusznie więc zauw ażył J u lia n K rzyżanow ski w ręcz d o k u m en tarn y w alor, jak i n ad aje „niezw ykłe m nóstw o” realiów powieściom ludow ym K raszew skiego 27.

P arad ok saln ie sztuczność fab uły jest w Chacie za wsią jedną z je j koniecznych funkcji, um ożliw iającą tw orzenie obrazków, podobnie jak podróż służy opisowi podróży. W obu przypadkach konieczna jest p rzy tym ekspozycja autorskiego n a rra to ra .

O bserw acja typow ości i osobliwości fu nk cjo nu je w Chacie za wsią w szczególny sposób, inaczej niż np. w Ulanie. Tam historia została zam knię­ ta i otrzym ała jedyne m ożliwe zakończenie, w yw ołane przez bieg zdarzeń i okoliczności. N aw et sam a b o h aterk a rozum ie tę konieczność, sens jej ostatnich m yśli zaw iera się w słowach: „Taka miłość ta k się skończyć m u siała!” 28

Chata za wsią b yłaby utw o rem podobnym , choć m niej u d atn y m , gdy­

by skończyła się w ty m sam ym m iejscu. J e st tam przecież analogiczna scena sam obójstw a, ta k samo w yw ołanego z logiczną koniecznością przez zespół okoliczności, m otyw ow anego może z m niejszą niż w Ulanie su b tel­ nością, lecz rów nie przekonująco. Je d n a k histo ria chaty za w sią m a swo­ ją d ru g ą część, k tó ra w ygląda n a zupełnie inną opowieść. Z daw ałoby się, że pierw szą część h isto rii poznał a u to r z tego samego źródła, co dzieje U lany, zaś d ru g ą opowiadał m u ktoś inny; że obserw acje dokonyw ane osobiście „na w łasne oczy” m ieszają się z h istoriam i słyszanym i od m iej­ scowych „na w łasne uszy ” i przeto nie w ziętym i w cudzysłów, a fu n k cjo ­ n u jący m i na ty m sam ym poziomie poznania, odkryw ania.

Podobnie dzieje się przecież we W spom nieniach..., gdzie przeżycia este­ tyczne i racjon aln e poznanie tk w ią w ty m sam ym podaniu zasłyszanym od K ozaka, lub raczej w tej sam ej sy tu acji słuchania opowieści podczas p rzep raw y przez rzekę. Możliwość racjonalnego poznaw ania u jaw n ia np. a u to rsk a in g erencja w przytoczone podanie. Oto opowiadanie toczyło się w języku „tu tejszy m , g m innym ”, co spraw ozdaw ca w y raźnie zaznacza. C zytelnik o trzy m u je podanie w przekładzie polskim , literackim , ale dla zaznaczenia lokalnego k lim atu — z w trącony m i w yrażeniam i z oryginału, skw apliw ie tłum aczonym i w nawiasie.

(11)

języka cygańskiego, w k tó ry m n ib y toczą się rozm ow y w obozie A prasza; „zachow ane” cygańskie w y rażen ia są podkreślone w d ru k u i tłum aczone w naw iasie.

P ierw sza część h isto rii ch aty za w sią (w ątek T um rego i M otruny) o- p ie ra się ko n sek w entn ie na w yjściow ym założeniu dw oistości dziedzictw a k rw i syna cygańsko-słow iańskiego. Echem tęsk n o t T um rego jest niepokój starego L epiuka, k tó ry jak b y chcąc stłum ić w łasne ro zte rk i u siłu je się przeciw staw ić m ałżeństw u córki z „C yganem ”.

T ęsknota Tum rego za spokojnym życiem , gdy jest zm uszony do tu ła ­ czki, nieoczekiw ana u C ygana w y trw ałość w Syzyfowej p racy i spokoj­ n a rozw aga; niepokój i tę sk n o ta za cygańską swobodą, gdy w dusznej chatynce trz y m a go żona i dziecko; w reszcie odkrycie w sobie m iłości do p ięk n ej A zy — to w y n ik złączenia w T u m ry m dwóch sprzecznych n a tu r. T u m ry nie m a na to żadnego w pływ u, a m im o to m u si ponieść w szystkie konsekw encje. Okoliczności, k tó re in te n sy fik u ją niekorzystną sytu ację T um rego i M otruny, też nie są niczyją w iną, tylko koniecznym w ynikiem p raw ideł rządzących chłopską społecznością i chłopską m entalnością — choć konsekw encje znów m uszą ponieść T u m ry i M otruna.

Z atem zarów no h isto ria U lany, jak h isto ria T um rego i M otru ny pod­ legają przyczynow o-skutkow em u zw iązkow i zdarzeń i okoliczności. J e st to najw y ższy próg racjonalnego poznania dostępnego podróżnikow i. J e st to w łaściw ie w nikliw e, w szech stronne badanie różnych rela cji z m ożliw ie n ajm n iejszej odległości, zaś podróżnik jest badaczem , podróż m a tu cha­ r a k te r naukow y. P ierw sza część C h aty za wsią, tak jak Ulana, jest s tu ­ dium i łączy w sobie obrazek i szkic fizjologiczny z now elą realistyczną. A jed n ak już w tej pierw szej części h isto rii ch a ty za wsią zn a jd u jem y i ten k ieru n ek , k tó ry będzie dom inow ał w części d ru g iej (co różnorodne pozornie dw ie części sp aja razem ). P o m ijając już całą problem atyczną realność przed staw io ny ch w powieści Cyganów 29, zatrzym ać się w ypadnie szczególnie p rzy postaci głupiego Ja n k a.

K arzeł o odrażającej pow ierzchow ności i n iew y raźn ej w ym ow ie, przez w szystkich lekcew ażony, przez dom ow ników głodzony i zm uszany do ciężkiej p racy , w ioskow y idiota, k tó ry jed n ak m a swój rozum i pro stą dobroć — ta k i obraz J a n k a odpow iada późniejszem u stereotypow i lite ­ rack iem u , lecz nie w y czerpu je c h a ra k te ru i roli tej postaci.

Ja n e k jest litościw y, a n aw et subtelnie w spółczujący i dobry, ale nie jest to dobroć ew angeliczna. Dobroć sw ą Ja n e k okazuje tylko T um rem u i M otrunie, a w łaściw ie przede w szystkim M otrunie, a T u m rem u do czasu. N iezaw inione nieszczęście M o tru n y b ud zi w J a n k u litość, szacunek i chęć pom ocy opuszczonej przez n ajbliższych kobiecie. N ikt w e w si nie zasłu­ gu je ta k bardzo jak M o tru n a n a szacunek, w spółczucie i pomoc, ale czu­ ją to ty lko au to r, czyteln ik i w łaśnie głupi Jan ek . N ik t we w si nie w y ­

(12)

ciąga rę k i do M otruny, ale też nik t prócz auto ra, czytelnika i głupiego J a n k a nie wie o Jan k ow ej opiece nad córką Lepiuka. Głupi Ja n e k jed yn y w e w si nosi w sobie praw dę m oralną. Dopóki T u m ry był w spólnikiem M o tru n y w niezaw inionym , „w ysokim ” nieszczęściu, Ja n ek był m u nieo­ cenionym przyjacielem . Gdy T um ry przestał się opiekować M otruną i po­ czął swoim postępow aniem potęgować jej nieszczęście, Ja n ek odwrócił się od niego zachow ując cześć i opiekę dla M otruny.

P ra w d a m oralna, k tó rą m a w sobie głupi Jan ek , tak jak jego dobroć, nie m a c h a ra k te ru ewangelicznego: Ja n e k okrada m ieszkańców w si i spo­ kojnie przygląda się, jak T u m ry popełnia sam obójstw o. Bezwzględna, o- k ru tn a logika i spraw iedliw ość Ja n k a przyw odzi na m yśl m ickiew iczow­ ską kondycję m oraln ą ludu z jego bezw zględną relacją w iny i kary. Tym bardziej, że i M otruna m a poczucie, iż jej nieszczęście jest k a rą za sprze­ niew ierzenie się św iętej woli um ierającego ojca.

J e d n a k praw d a m oralna Ja n k a zdaje się być jeszcze innej n a tu ry , bo nieszczęście M otru n y tra k tu je on nie jako karę, lecz jako zasługę w ja ­ kim ś innym , ostatecznym rozrachunku. To w baśni, także ludow ej, chw i­ low a nieuw aga, nieostrożność, drobny błąd nie w y nik ający ze złej woli, oddaje człowieka w działanie złych mocy, ale może on zostać u rato w a n y przez bohatera, k tó ry m a w sobie p raw d ę m oralną. Podstępem u d a je się tem u b ohaterow i odwrócić uw agę złego czarow nika i zadać m u śm ierć, k tó ra nie kw alifik u je się jako zabójstw o, tylko jako zwycięstwo.

Z baśni rodem jest też c h a ra k te r poczynań Ja n k a. Sposób, w jak i roz­ tacza on opiekę nad M otruną, a początkowo także nad Tum rym , upodab­ nia go do krasnala-sprzy m ierzeń ca dobrych biedaków . J e st coś m agiczne­ go w jego zjaw ianiu się w potrzebie, dokładnie w czasie i m iejscu, k tó re tego w ym agają. Oto M otruna traci bezcenne dla niej w iad ra — i zjaw ia się Ja n ek , by je oddać i to jeszcze pełne wody. T u m ry rozpaczliwie i bez­ skutecznie szuka jakiegoś m ateriału n a drzw i do chaty — i zjaw ia się Ja n ek , aby w skazać m u drogę. Ja n e k przez jakiś czas u trz y m u je z k r a ­ dzieży dw ie dorosłe osoby, a potem i dziecko, przynosi M otrunie szcze­ niak a i k u ry — i n ik t nie zauważa, że coś ginie, chociaż w e w szystkich chatach ponoć w szystkiego b rak u je i n ajm n iejszy u b y tek jest dużą stra tą .

W ogóle zresztą od początku powieści — i im dalej, ty m b ardziej — obok przem yślan y ch związków przyczynow o-skutkow ych widać zupełny b rak dbałości o te relacje, a także o praw dopodobieństw o psychologiczne postępow ania postaci. Na p rzykład M otruna, córka rolników , znakom icie prow adząca gospodarstw o ojca i braci, przez dw anaście lat w dow ieństw a nie pom yślała, żeby coś posiać obok dom u — zrobiła to dopiero sie ro ta M arysia.

G łupi Jan ek , przecież k arzeł, m ając w sobie jakąś dziw ną siłę, p o tra fił prześcignąć in nych w p rac y n a polu. O pracę w ogóle b yło tru d n o , ale

(13)

a u to rsk i n a rra to r zauw ażyw szy to, beztrosko k w ituje: „Przecież staran iem J a n k a nie brakło chleba, ani p racy , an i zarobku, ani zbyw ało na p ierw ­ szych życia potrzebach. [...] W zim ie żyli groszem uzbieranym i kądziołką w d o w y ” 30. Znów więc nieokreślone „ s ta ra n ie ” Ja n k a, dobrego krasn ala, rozw iązuje każdą kw estię. W d ru giej części C h aty za wsią postać J a n k a z n ajd u je poniekąd p rzedłużenie w parze dziada R a ta ja i jego żony, zielar­ k i Sołoduchy.

Postać głupiego J a n k a i m agiczne rozw iązania kłopotliw ych kwestii» a tak że sposób działania in n ych postaci, k tó ry n azw aliśm y p rzed tem sztucznym , tra k tu je m y zatem jako głów ne sym ptom y baśniow ości, obec­ n e j w powieści od początku i n asilającej się k u końcow i u tw o ru 31. Baśnio- wość ta nie jest oddzielona od realności, przeciw nie, obie te tk a n k i nieroz- dzielnie się przenikają.

A może przenikalność ta nie jest w yn ikiem p rem ed y tacji, lecz po p ro ­ stu niedopatrzeniem au to ra , k tó ry porw ał się na ta k obszerną powieść, za m ało m ając dośw iadczenia w postępow aniu z now ym stosunkow o te ­ m atem ?

J e s t w u tw orze sygnał, że przenikalność realności i baśniow ości była od początku św iadom ym zam ysłem autorskim .

W stęp n y opis w si Staw isko, zapow iadający, że spojrzenie au torsk ie będzie „m ikroskopow ym w ejrzen iem ” (w łaściw ym , naw iasem mówiąc* tak ż e podróży), zaczyna się przecież słow am i: „Była to sobie...” — p rzy ­ p o m in ający m i początek baśni. P o tę g u je to w rażenie zaw ieszenie głosu sygnalizow ane trzy kro p k iem ; dopiero potem n a stę p u je w yraz „w ioska” , ja k b y w b rew o czek iw an io m 32. D alej już gładko toczy się opis zu p ełnie zw ykłego, typow ego m iejsca, aż do m om entu, w k tó ry m opowiadacz, jak podróżnik, n a p o ty k a osobliwą chatkę.

Celowość tego zabiegu p o tw ierd za się ostatecznie na końcu: „W kilk a ty g o d n i p otem — skończm y, ja k się kończą b a jk i — spraw iono h uczn e w esele...”. I rzeczyw iście, podróżnik-poeta nie zapom ni n aw et o bajkow ej fo rm u le: „I ja tam byłem , miód, w ino p iłe m ” — kończy się w szystko ja k w bajce.

A le jest i dru g ie zakończenie, w k tó ry m dośw iadczony podróżnik- -o b se rw a to r upom ni, że „w bajce ty lko kończy się w szystko w eselem , n a św iecie od niego się poczyna... a ch ata za w sią stoi jeszcze” 33. W racam y do początku — w eselem w łaśnie rozpoczyna się sm utn a h isto ria T um rego i M otruny.

Baśń, podanie gm inne — p ow tórzm y — to ta k samo a u te n ty cz n y m a­ te ria ł jak realisty czn a o bserw acja — dla podróżnika chłonącego „m iejsco­ w y k o lo ry t” , w y m y k a ją c y się często rac jo n aln em u poznaniu.

Tragizm i poezja tk w iące w opow iadaniu przew oźnika o pannie i dw óch m łodzieńcach pow odują zadum ę słuchacza. Za chw ilę sam otna

(14)

m ogiła przydrożna przyw odzi m u na m yśl stosunki feudalne, k tó re po­ zw alały, by flisak, płynął n a ję ty za pieniądze, k tó re jego p an u zapłacono za niego jak za konia najętego do p racy ; a płynąc, oglądał się na rodzinną chatę, żonę, dzieci stojące u brzegu, płynął posłuszny i utonął. A pan żałow ał pańszczyzny i chaty, nie człowieka, schował pieniądze, wdow ę puścił o żebranym chlebie”. I zaraz notatka: „Cóż to za poetyczny k raj! — m yślałem jadąc dalej. — Ile tu m yśli m ożna po d r o d z e zebrać, ile przedm iotów do dum ania. R uiny pałaców, mogiły, podania! O brazy tak pięk ne!” 54 (podkr. — E. I.).

W tu ry sty cz n e j podróży coraz to coś innego przyciąga uw agę w ęd row ­ ca, poszczególne przedm ioty zaciekaw ienia są różnej n a tu ry i rangi. Róż­ n ej też n a tu ry jest pośw ięcana uw aga. Kogo, co, w jakim kolorze i w ja ­ k ich relacjach dostrzeże podróżnik, o ty m decyduje jego osobowość i ko n ­ d ycja psychiczna, w rażliw ość, n astró j, wiedza i różnego ro dzaju św iado­ mość — historyczna, estetyczna, inna.

D latego obrazki z podróży m uszą być różnorodne, różnym i tw orzone tech n ik am i i przeto nie zawsze w zajem nie porów nyw alne. N ieporów ny- w alność ta jest zw iązana z nieporów nyw alnością praw dy, k tó ra była źró­ dłem każdego z nich. Z tego p u n k tu w idzenia, ta k jak w podróży, w

Chacie za wsią w szystko jest praw dziw e.

P rzenikalność baśniow ości i realności, zam ierzona i sygnalizow ana przez au tora, odpowiada więc ch arak tero w i podróży sy n k re ty z u ją c ej cele i zarazem je stap iającej w racjo n aln y m i intu icy jn y m odkryw aniu złożo­ nej rodzim ej tożsamości. W ten sposób operow y w ątek cygański, nie w y ­ trz y m u ją c y k ry ty k i p rzy zastosow aniu k ry te rió w realistyczn ej obserw acji lokalnych osobliwości, tłu m aczy się inaczej. J e st to po p ro stu konieczny składnik „m iejscowego k o lo ry tu ” ; esencja nieokreślonej tęskności, dzikiej niezależności, tkw iącej nie ty le w sam ym ludzie, ile w klim acie te j ziemi, k rajo b razu . Tak samo sielankow o-sentym entalna rzew ność h isto rii M ary­ si jest esencją przeczucia w rodzonej dobroci i praw ości lu du , przeczucia tru d n eg o do literackiego w yrażenia bez upraszczającej egzem plifikacji znan ej z powieści dydaktycznej.

W ten sposób rew alo ryzacja schem atów przez powieść ludow ą K ra ­ szew skiego w iąże się nie tylko z w ypełnianiem znanych form powieścio­ w ych now ym m ateriałem o specjalnych właściwościach, ale także rozcią­ ga się n a zastane relacje m iędzy form am i powieściowym i, uniem ożliw ia­ jąc ich rozdzielenie.

D eklarację pisarza, że studiow ał cygański język i obyczaj i że „rzecz jest całkiem z w ołyńskiego b y tu w zięta”, zw ykło się rozum ieć jedno stro n­ n ie jako dek larację p raw d y i praw dopodobieństw a w yłącznie realisty cz­ nego. Zw ykło się też rozciągać to rozum ienie n a całą powieść. D latego k o n sta ta cja b rak u realistycznego praw dopodobieństw a rodziła przyp usz­

(15)

czenie o m im ow olnym błędzie arty sty c z n y m i w ted y reflek sja h isto ry ­ czn oliteracka sta ra ła się odkryć przy czyn y tego b łęd u — np. w b rak u k on sek w en cji ideow ej pisarza. D latego u tarło się przekonanie, że w a rto ś­ ciowe w te j powieści jest to, co realistyczn e, a więc histo ria Tum rego i M otruny, a w h isto rii M arysi — epizody z zielark ą Sołoduchą i dziadem R atajem , sceny z codziennego życia wsi, opisy w si szlacheckiej, zabobon­ n ej lękliw ości lu d u itd.

Pow ieść tę p rzyw ykło się więc tra k to w a ć jak zw ierciadło, ale pęknięte lu b zgoła rozbite — i zalecać w y b ran ie z niego ty ch kaw ałków , k tó re od­ b ijając o ryginał nie zniekształcają go.

P ow tórzm y: fo rm aln y sy n k rety zm C h aty za wsią nie rozbija powieści w jej czyteln y m założeniu, ty lko w łaśnie ją um ożliw ia, dając jej subiek­ ty w n ą kom pletność sfer percepcji „m iejscow ego k o lo ry tu ”. „Poetycz- ność”, k tó rą K raszew ski notow ał we W spom nieniach jako w alor zwiedza­ nego k ra ju , jest bliska in sp iracji filozoficznej i należy do określeń n a j­ ogólniejszych, obejm ujących w szystkie te sfery.

W zajem ne pożyczanie od siebie przez powieść i podróż, udaw anie po­ d róży przez powieść i powieści przez podróż, a ogólnie b eletry zacja po­ dró ży i zbliżenie pow ieści do prozy podróżniczej — w szystko to, niezależ­ nie od w ew nętrznego zróżnicow ania obu gatunków , było przedm iotem uw agi, opisu i re fle k sji k ry ty c z n o lite ra ck ie j już w sp ó łcześn ie35. W alor podsum ow ania, stw ierd zen ia fa k tu dokonanego, m usiało więc mieć zali­ czenie przez Chm ielow skiego w jego S ty lis ty c e po lskiej podróży i powieści do tego sam ego rzęd u prozy operującej obrazem rzeczy w isto ści38.

Chata za wsią jest ciekaw ym efektem i przejaw em tego zbliżenia ga­

tun kó w . W całej pow ieści nie m a w yraźnego m otyw u podróży poznaw ­ czej ani rzeczyw istej, an i fik cy jn ej. Mimo to powieść ta zdaje się mieć w ięcej w spólnego z w cześniejszym i o paręnaście la t W spom nieniam i Wo-

lyn ia , Polesia i L itw y (także, choć w m niejszym stopniu, z pozostałym i

opisam i podróży K raszew skiego) niż ich rów ieśnica Latarnia czarnoksię­

ska, bez w ątpliw ości w yraźnie n aśla d u jąc a podróż. S y n k rety zm form alny C h a ty za wsią odpow iada sy nk rety zm o w i celów, sposobów i źródeł pozna­

n ia podróży. P arad o k saln ie zakłócenie d o k u m en ta rn e j jednolitości pow ie­ ści um ożliw ia osiągnięcie efek tu porów nyw alnego z d o k u m en tarn ą, kom ­ p letn ą p raw d ą opisu podróży. J e s t to ko nsekw encją niezw ykłego w yeks­ p onow ania w pow ieści nie ty lk o osoby, ale i osobowości podm iotu poznają­ cego tożsam ego z au to rem rela cji — konsekw en cją sy tu acji n a tu ra ln e j w opisie podróży, rzad k iej w pow ieści realisty czn ej. Je śli więc W spom nienia

W ołynia, Polesia i L itw y ro zw ijają i łam ią jednocześnie g a tu n ek tu ry s ty ­

cznej podróży, do któ rego należą, to to sam o m ożna powiedzieć o Chacie

(16)

P r z y p i s y

1 J. I. Kraszewski, Wspomnienia Wołynia, Polesia i Litw y. Przygotował do druku i w stępem poprzedził S. Burkot. Warszawa 1985, s. 22.

2 Wstęp do Wspomnień... pt. Podróż po stronach rodzinnych i w ogóle opra­ cowanie i w ydanie przez Burkota tej książki było jedną z inspiracji, z których pow stał niniejszy artykuł. O w cześniejszych niż Kraszewskiego „wędrówkach po kraju” zob. też Cz. Niedzielski, O teoretycznoliterackich tradycjach prozy dokumen-

tarnej (Podróż — powieść — reportaż). Totuń 1966, rozdz. 1, zwłaszcza pkt 2: Literatura potoczna.

3 J. I. Kraszewski, Chata za wsią. Powieść. Kraków 1963, s. 9. W szystkie cyta­

ty z utworu — w g tego wydania.

4 J. I. Kraszewski — Wspomnienia... s. 25.

5 S. Burkot przypomina tradycję sternowską jako czynnik przemiany naszego podróżopisarstwa romantycznego, po roku 1830 zbliżającego się do podróży tury- styczno-artystycznej, synkretycznie rozszerzającej swoje cele. Por. Cz. Niedzielski,

op. cit., rozdz. 1, zwłaszcza s. 44 i nast. — o m otyw ie w łóczęgi sternowskiej w

polskim Oświeceniu i Romantyzmie (także w pisarstwie K raszewskiego — s. 60 - 71). Por. też H. Zaworska, Sztuka podróżowania. Kraków 1980, s. 29 i nast. Autorka w skazuje, że „Romantyzm w różny sposób wykorzystał wzór podróży sentym en­ talnej, rozwijając i komplikując jej znaczenie”, ale zajmuje się ona najw ażniej­ szą jej zdaniem podróżą polskiego Pielgrzyma romantycznego. Por. także A. Mą- czak, Peregrynacje, wojaże, tu rystyka. W arszawa 1984, s. 207: „Z literackiej frazeo­ logii romantycznej literatura podróży najchętniej wybiera „dal” — nieosiągalną, nieokreśloną, z którą wiąże się w ieczne poszukiwanie, wieczna nadzieja jako sztuka życia. Z tym w iąże się epokowy w ynalazek w ę d r o w a n i a , przeciwstawianego planowej p o d r ó ż y ”. Wspomnienia... Kraszewskiego, słusznie podkreśla Burkot, tkw ią w tym nurcie, ale zarazem go rozwijają: „Podróż po rodzinnych stronach eksponować m usiała treści całkiem nowe. Warto je tu podkreślić, bo w nich w łaś­ nie m ieści się tajemnica dawniejszego powodzenia tej książki” (S. Burkot, op.cit., s. 13).

8 Podróż w ludowe nieznane mogłaby stanowić atrakcję w łaśnie dla eleganta, ale nie na zasadzie w ięzi z rodzinną ziemią, lecz na zasadzie egzotyki kraju obce­ go. Tak w Prusowskiej Lalce Pieczarkowski entuzjazmuje się specjałem dla ama­ torów — kaszą tatarską, nie! tatarczaną: „Coś cudownego, coś bajecznego!... Każde ziarnko wygląda tak, jakby oddzielnie gotowane... [...] Coś przechodzącego w szel­ kie pojęcie... Podaje się zw yczajnie, na srebrnym półmisku...” (cyt. wg wydania W arszawa 1953, t. 2, s. 227).

7 Na tem at przyczyn i kontekstów podjęcia przez Kraszewskiego tem atu ludo­ wego pisali zwłaszcza: A. Bar, Charakte rystyka i źródła powieści Kraszew skiego w

latach 1830- 1850. Warszawa b.d.; W. Hahn, w stęp do: J. I. Kraszewski — Budnik. Obrazek. Kraków 1923; S. Turowski — w stęp do wydania Chaty za wsią. Lw ów

1934; J. Krzyżanowski, w stęp do: J. I. Kraszewski, Jermoła. Obrazki wiejskie. W rocław 1948; E. Warzenica, Powieści ludowe Kraszewskiego (1841 - 1847) w: Ma­ teriały do nauczania historii literatury polskiej, oprać. K. Budzyk i J. Z. Jakubow­ ski. Warszawa 1950, t. 1; W. Kubacki, O ludowych powieściach K raszew skie go w: J. I. Kraszewski, Powieści ludowe. Warszawa 1955, t. 1; J. Kijas, K r a szew sk i wobec

k w e stii chłopskiej w latach 1980-1862. „Zeszyty N aukowe UJ. Filologia”, z. 3, Kra­

ków 1957; A. Bartoszewicz, O poglądach Kraszewskiego przed rokiem 1863 na za­

dania społeczne i cechy formalne powieści. „Zeszyty Naukowe UMK w Toruniu. N

(17)

-uki Hum anisty czno-Społeczne”, z. 17; S. Burkot, Udział K raszew skie go w sporach o

p o w ie ś ć w polskiej k r y ty c e literackiej X I X w. w: K r a s z e w s k i o powieściopisarzach i powieści. Warszawa 1962; K. W. Zawodziński, Opowieści o powieści. Kraków

1963; W. Danek, Pisarz w c iąż ż y w y . S tudia o życiu i tw órczości J. I. Kraszewskiego. W arszawa 1969; tenże, Józef Ignacy K r aszew ski. Warszawa 1973; S. Burkot, Powieści

lu dow e Józefa Ignacego K raszew skie go w; J. I. K raszewski, Ulana. Warszawa

1985.

8 Julian K rzyżanowski wręcz sądził, że stosow anie schem atów, do których czy­ teln icy b yli przyzw yczajeni, było w powieściach ludow ych świadom ym zabiegiem K raszew skiego, niejako rów now ażącym nowość tem atu i zarazem podnoszącym jesz cz e jego atrakcyjność. Ta cecha pow ieści ludow ych Kraszewskiego, w espół z obiegowością zawieranych w utworach poglądów oraz dokumentarnością, zdaniem K rzyżanowskiego przesądzała o powodzeniu tych pow ieści (J. Krzyżanowski, wstęp do: J. I. Kraszewski, Jermola. W rocław 1948, rozdział: Powieści ludowe K r a s z e w ­

skiego).

9 J. I. K raszewski, Wspomnienia..., s. 26.

10 J. I. K raszewski, Chata za wsią, s. 15. 11 J. I. K raszew ski, Wspomnienia..., s. 35.

12 J. I. K raszew ski, Chata za w s ią , s. 15. N ależy zestawić ten autorski kom en­ tarz z w stępnym fragm entem powieści, zaw ierającym autorskie zapewnienie o stu­ diowaniu tem atu cygańskiego w czasie pobytu w opisyw anym m iejscu (na W oły- Jiiu); komentarz jaw i się w tedy jako w ynik pobytu w opisyw anym m iejscu i do­

konanych tam obserwacji oraz przeżytych doznań.

13 Pow ieść obyczajowa bardzo często zaczyna się opisem krajobrazu, miejsca. Taki początek Chaty za w s ią nie byłby w ięc powodem do porównywania tej po­ w ieści z podróżą, gdyby nie fakt, że ów początkowy opis jest modelowany na pa­ noram ę oglądaną ze w zniesienia, na którym na ch w ilę zatrzymał się podróżny. Najprawdopodobniej było to nawet w zniesienie na drodze przebiegającej między tytułow ą chatą i cmentarzem , ponieważ chata jest oglądana drobiazgowo, jako naj­ bliższa i zresztą jako powód podjęcia opowiadania. Zbocza w zniesienia górującego nad okolicą są opisane jakby piętram i, a punktem w idzenia jest szczyt, czyli cm en­ tarz lub w ejście do niego. Sam cmentarz jest już oglądany z tej samej wysokości, n a której się znajduje, i opisany jako „las krzyżów i krzyżyków ”, z łatwo dostrze­ galnym i w tej gęstw inie punktami: żółciejącym św ieżym grobem, innym grobem zapadłym miast w ypukłym jak siąsiednie, a też z rów nie łatwo dostrzegalnym brakiem drzew. W toku pow ieści w ielokrotnie zaznacza się obecność drogi między chatą a cmentarzem, zresztą drogą tą przejeżdża Tomko i zatrzym uje się na widok pięknej Marysi, jakby powtarzając nieoczekiw ane odkrycie autora, którego zatrzy­ m a ł widok chaty.

14 J. I. Kraszewski, Wspomnienia..., s. 65. 15 J. I. Kraszewski, Chata za wsią, s. 15. 16 J. I. Kraszewski, W spomnienia..., s. 127. 17 J. I. Kraszewski, Chata za wsią, s. 15. 18 J. I. K raszewski, W spomnienia..., s. 32. 19 J. I. K raszewski, Chata za wsią, s. 272 - 273.

20 J. I. Kraszewski, W spomnienia..., rozdz. Osada Semicka. 21 J. I. Kraszewski, Chata za wsią, s. 13 - 14.

22 S. Burkot, Podróż po stronach rodzinnych, s. 11.

23 J. Bachórz, Poszukiwanie realizmu. Studium o polskich obrazkach prozą w

(18)

24 T. Cieślikowska, hasło: Obrazek w: Literatura polska. Przewodnik encyklo­

pedyczny. Warszawa 1985, t. 2, s. 58. Istotne, że „«Obrazkiem obyczajowym» b y ła

dla Kraszewskiego zarówno powieść, jak i epizod, był nim również fragment fa­ bularny silnie nasycony realiam i współczesnego życia” (E. Warzenica, „Latarnia

czarnoksiąska” wobec oświeceniowej trady cji literackiej. „Ruch Literacki” 1932,,

z. 6).

25 w cytowanym wyżej artykule E. Warzenica sądzi, iż m otyw podróży funk­ cjonuje w Latarni w taki sposób, że łączy tę powieść z tradycją oświeceniową.

20 J. I. Kraszewski, Chata za wsią, s. 6 (przedmowa autora do wydania z roku. 1871).

27 J. Krzyżanowski, w stęp do: Kraszewski, Jermola, s. XIX. 23 J. I. Kraszewski, Ulana. Powieść poleska. Warszawa 1985, s. 142.

29 Zob. E. Klich, Cygańszczyzna w „Chacie za w sią” Kraszewskiego. „Prace Filologiczne” 1931, t. 15, cz. 2. Stanowisku Klicha częściowo sprzeciwia się W. Hahn

(Pierw sza powieść polska o Cyganach, przedmowa do: J. I. Kraszewski, Chata za wsią. Łódź - Wrocław 1948), aprobuje je natomiast i popiera nowym i argum entami

J. Ficow ski w Przedm ow ie do Chaty za wsią w wydaniu: Warszawa 1954. 30 J. I. Kraszewski, Chata za wsią, s. 219.

31 Kilka razy w powieści stereotypowa sytuacja lub określenie kojarzy się n ie tylko z baśnią, ale i z pieśnią, np. Tomko przybywa na siwym koniku, stuka „puk! puk!” i prosi o kubek wody (co ciekawsze, tym i sam ym i słow am i opowiadają o« tym autorski narrator i dziad Rataj, który- tylko dodaje ludowo-pieśniowe „hej,, hej!” — s. 304).

32 J. I. Kraszewski, Chata za wsią, s. 10. 33 Tamże, s. 385.

34 J. I. Kraszewski, Wspomnienia..., s. 39. 35 Cz. Niedzielski, op. cit., rozdz. 1. 38 Tamże, rozdz. 2, s. 86.

(19)

boby to b yła n ajn u d n iejsza frazom achia, jakąście w ży ciu c zy ­ tali, a ja pisałem . Cóż — k ra j lasu, piasków , błota, ubogiego ludu; Ż y d z i brudni, odarci i odzierający, k a rczm y śm ierdzące, m o sty drżące i pogruchotane, groble, po k tó ry c h jadąc trzeba zębam i dzw onić ze strachu, że b y się w s zy stk ie kości nie po­ trza ska ły, lasy sm u tn e sosnowe, sosny n a w et rachityczne, gar­ bate, ku la w e, pełno ko rzen i na drodze, czasem k r z y ż na rozsta­ ju , cerkiew ka stara, podparta na kulach. A wsi! C haty do pół w ziem i, p sy chude, lu d ch ud y i pół nagi, u w ę d zo n y w dym ie, żó łty; dzieci z rozczochranym i w łosam i nareście — nic dopraw ­ d y ciekawego. [...]

Co znaczą te k rzy że u brzegu rzeki? — p y ta m w oźnicy. — C zy tu k to utonął?

— Nie panie — odpow iedział m i. — L u d zie, flisa ki płyn ą cy z

d rzew em do G dańska, staw ią je na pa m iątkę w m iejscu, gdzie św ięta w ielkanocne odbyw ali. [...]

W ielu ż to rzeczy znaczenia, rów nie ja k ty c h k rzy żó w , nie w iem y? Co znaczą na p rzy k ła d koła na tyc zk a ch przed chatą?

— Pannę na w yd a n iu . A k u p y ch ru stu na rozstajach? — M o­

g iły nagle zm a rłych . A czaszki ko ń skie zaw ieszone często na płotach przed chałupam i lub rzucane od niechcenia n ib y po drogach? — T e w sk a zu ją tra k t i gospodę złodziejom na konie, C yganom , Ż y d o m itp.

J. I. K raszew ski, W spom nienia W ołynia..., s. 103, 124.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Mając na uwadze, że urzędnicy istotnie wpływają na strukturę organiza­ cyjną oraz relaq'e pomiędzy organami spółek Skarbu Państwa oraz przed­ stawione powyżej wnioski

Przedmiotem artykułu jest również analiza zmian systemu komunikacji jako reprezentanta procesów zarządzania organizacją.. Na rysunku 1 przedsta­ wiono najważniejsze

To też nie dziw, że stosunek do króla jego żony jest na­ cechowany pewną obojętnością. Hiszpanka o wielkiej urodzie, a umiarkowanej inteligencyi, dzieli zwykłe

dokonuj systematycznych przeglądów włosów dziecka (zwłaszcza okolic karku, skroni i za uszami), staraj się pamiętać o codziennym wyczesywaniu włosów,. podczas zabawy z

z językowo-kulturowym obrazem świata wyłaniającym się z wypowiedzi dzieci, posłużyłam się wypracowanymi i stosowanymi w badaniach kognitywistycznych kategoriami tekstowego

I tak jak trzeci i czwarty po- ziom kontekstu, który oznacza interpretację dyskursu w kontekście socjo-polityczno- -historycznym oraz teoretycznym (Wodak, 2008: 193; Meyer, 2001: 29)

Przypadki osób podają- cych się za wygnanych z Azerbejdżanu dało się zliczyć na palcach jednej ręki, natomiast z drugiej strony przeszło

Brat Roger Schutz doktorem honoris causa Wydziału Teologicznego.. Akademii Teologii Katolickiej