PIOTR SZTOMPKA: Socjologia wizualna. Fotografia jako metoda badaw
cza*. W ydawnictwo Naukowe PWN, 2005, 150 s. + fotografie.
Dostojnicy kościelni w długich uroczystych strojach łapią spadające nakrycia głowy, ich odzież - targane wiatrem szaty w purpurze i bieli - także pomaga kształtować dynamikę zestawienia. Kardynałowie próbują zachować spokój, grupa sylwetek - zastygła na fotografii niczym rzeźba - skupia się powyżej trum
ny, na której wiatr przewraca strony świętej księgi. Michał Anioł czy Bemini pewnie byliby zachwyceni, widząc tak porywającą ekspresję grupy żałobnej. To jedno z wielu zdjęć z pogrzebu papieża Jana Pawła II1 - wspaniałe, przypadko
we, rysowane wiatrem ujęcie - co może z niego wyczytać socjolog? Jak socjolo
gia może pomóc w interpretacji tej fotografii i kryjących się za nią wydarzeń?
Czy pomaga w tym książka Sztompki? Niestety nie. Już tytuł jest zaskakująco mylący: Socjologia wizualna. Fotografia ja ko metoda badawcza. Z przykrością muszę zauważyć, iż książka reklamowana jako „podręcznik” takim nie jest.
Z tytułu wywnioskować można, iż względnie nowa dziedzina dotarła także do Polski. Jednak nic bardziej mylnego, z książki nie dowiemy się nawet, jaki obszar tem atyczny „socjologia wizualna” mogłaby obejmować, gdyż tylko fo
tografia została wzięta przez autora pod uwagę. Być może stosowniejszym ty
tułem byłby Wstęp do socjologii fotografii? Z życzliw ością przyglądając się książce, także trzeba zauważyć, iż ze względu na skromne rozmiary, niekom
pletność pracy i jej znikom ą wartość poznawczą i ten tytuł brzm iałby zbyt opty
mistycznie. Co nowego ma do zaproponowania autor? N a tem at fotografii uka
zała się w 2003 roku praca Krzysztofa Olechnickiego Antropologia obrazu. Fo
tografia ja k o metoda, przedm iot i medium nauk społecznych (z niewiadomych przyczyn pom inięta w bibliografii Socjologii wizualnej... Sztompki). Olechnic- ki bardzo dokładnie wyjaśnia, czemu zdecydował się na „antropologię”, a nie
„socjologię” w tytule (rozróżnienia terminologiczne i uzasadnienie wyboru zaj
muje sporo m iejsca [Olechnicki: 2003, s. 7 -1 2])2. Wywód Sztompki na ten te
mat jest dość niejasny, nie odpowiada na pytania: czym różnić się będzie socjo
logia wizualna od antropologii wizualnej? Czym różnią się funkcje fotografii w antropologii i socjologii?
Struktura obu prac pokrywa się w pewnych miejscach, obaj autorzy piszą np.
o wywiadzie i eseju fotograficznym, o obserwacji, o fotografii działań społecz
nych, om awiają koncepcję Rolanda Barthesa, przywoływani są ci sami autorzy
* Skrócona w ersja recenzji ukazała się w: „Nowe Książki”, 2005 nr 11, s. 70-71.
1 Watykan, 8 kwietnia 2005 roku, zdjęcie na okładce tygodnika „Polityka” nr 15, 16. 04. 2005.
Powielane w prasie zdjęcie, np. także w „Newsweek Polska”, nr 15, 17.04.2005, s. 4 -5 .
2 W yjaśnianie istotności antropologii obrazu dla badań w naukach społecznych - Olechnicki 2003: 12-26.
i te same projekty fotograficzne, pojawiają się podobne spostrzeżenia3. Olechnic- ki pisze jednak dużo dokładniej, staranniej, klarowniej, przejrzysta jest też struk
tura rozdziałów i cel całej pracy. Jaki jest zatem zakres zainteresowań Sztompki?
Część pozycji w bibliografii i odwołań w tekście dotyczy nie tylko prac antropo
logów, lecz także humanistów, semiotyków, których trudno posądzać o „wyobra
źnię socjologiczną” czy jakiekolwiek powiązania z tą dyscypliną. Warto odnoto
wać istnienie na naszym rynku także innej książki dotyczącej fotografii - to N ie
pewność przedstawienia. Od kamery obskury do współczesnej fotografii napisa
na z perspektywy kulturoznawcy przez M ariannę M ichałowską (2004). Co no
wego zatem przynosi książka Sztompki? Przyjrzyjmy się bliżej zawartości.
O czym opowiada omawiana pozycja? Dowiemy się przede wszystkim, kie
dy socjolog może skorzystać z fotografii (m.in. Sztompka 2005, s. 21, 40-46, 99), co część socjologów zapewne czyniła bez szczególnego przyzwolenia Sztompki. „Socjologię wizualną interesować będą wszelkie wizualne przejawy życia społecznego, wszystko to, co można naocznie dostrzec na temat społe
czeństwa. A skoro dostrzec, to można też sfotografow ać...” (Sztompka 2005:
17, może dziwić powtarzane kilkakrotnie „odkrycie”, że co się nadaje do zoba
czenia, to nadaje się także do sfotografowania, np. s. 40). Tytuły rozdziałów brzm ią zachęcająco: „W izualność świata i wyobraźnia wizualna”, „Społeczeń
stwo w obiektywie” czy „Teoretyczne inspiracje socjologii wizualnej”; niestety ich zawartość rozczarowuje. Sztompka nie podpowiada również, jak socjolog może zinterpretować zebrany materiał, mimo że jest rozdział poświęcony inter
pretacji, ale niezbyt udany, powierzchownie opisujący kilka podejść teoretycz
nych, wypracowanych w innych niż socjologia dziedzinach badań kultury.
Podobnie jak w innym podrozdziale, poświęconym analizie treści, trudno zgad
nąć, czy wskazówki dotyczą materiału zebranego przez socjologa realizującego obserwację fotograficzną w ramach własnego projektu, czy też dotyczą analizy funkcjonujących w popkulturowym obiegu fotografii. Dużo bardziej jednak nie
pokojący jest fakt, iż nie znajdziemy w pracy ani jednego zinterpretowanego przykładu. Żeglarstwo teoretyczne? H m m ... Dlaczego tak krytycznie patrzę na tę pozycję?
Kilka powodów, dla których książka jawi się jako wyjątkowo nieudana pozy
cja o niewielkiej wartości poznawczej. Po pierwsze, autor powierzchownie i choatycznie omawia dokonania pokrewnych socjologii wizualnej dziedzin, nie
3 N a przykład na tem at podobieństw wywiadu fotograficznego i psychologicznych testów pro
jekcyjnych (R orsach, TAT), choć pow ołują się w przypisie na inne źródła, m ożna mieć wrażenie, że to oni są autorami tych uwag (Sztompka 2005: 69; Olechnicki 2003: 172). W innym miejscu obaj dostrzegają zbieżność między rozw ojem socjologii i fotografii, a raczej między pojawieniem się prac C om te’a i dagerotypią (Sztom pka 2005: 25; Olechnicki 2003: 71, 73 - w przypisie pow o
łuje się na w ypowiedź Johna Bergera).
wnosi nic nowego do istniejących ju ż opracowań; chyba że uznamy niemal me
chaniczne wpisanie w treść książki kilku znanych socjologicznych koncepcji za novum (rozdział Teoretyczne inspiracje socjologii wizualnej). Kolejnym, bardzo poważnym błędem jest nieuwzględnienie zmian wizualności w aspekcie czaso
wym oraz mylenie właściwości medium z cechami kultury. Po trzecie, w zesta
wieniu tematów (pokrywających się z analogicznymi zestawieniami w pracach z dziedziny antropologii wizualnej) i w przedstawianiu poglądów, brak ustosun
kowania się do nich, omówienie pozbawione jest poważnej dyskusji. Po czwarte zaś, wywód nie spełnia kryteriów naukowych: zastrzeżenia budzi korzystanie z opracowań źródłowych, tzn. niestaranna bibliografia i niefrasobliwość warszta
towa - w niektórych miejscach przydałyby się przypisy; ponadto nie podnosi wa
lorów edukacyjnych zamieszanie terminologiczne, ogólnikowość stwierdzeń, niespójność myśli w poszczególnych akapitach - słowem jakość wywodu nie spełnia standardów naukowej analizy. Omówię szczegółowo wymienione pro
blemy tego opracowania.
U źródeł? Zacznijmy od osadzenia Socjologii w izualnej... w literaturze przedmiotu. Skromna, licząca 155 pozycji bibliografia uwzględnia ważne pozy
cje, jest np. klasyczna książka Johna i Malcolma Collierów, Visual Anthropolo
gy’. Photography as a Research M ethod, są prace Douglasa Harpera i modnego obecnie Nicholasa Mirzoeffa. Brakuje prac Martina Jaya, Williama T. Mitchella, Jaya Rubby’ ego czy opracowań szczegółowych, np. takich jak Alfreda Stieglit- za Camera Work. A Pictorial Guide (Dover Art Collections), Lindy Haverty Rugg Picturing Ourselves. Photography & Autobiography, czy tekstów femini
stycznych, wzbogacających konceptualizację współczesnych konwencji spo
strzegania (scopic regimes). Jak na podręcznik, taka bibliografia może być nie
wystarczająca, zwłaszcza, że część książek nie dotyczy socjologii wizualnej, an
tropologii, kultury wizualnej czy fotografii, lecz tematów szczegółowych z so
cjologii czy antropologii, np. mowy ciała. I tu pojawia się problem, takich pora
dników istnieje dużo na rynku (Sztompka pisze o tym na s. 80), ale które z nich są wiarygodne? Czy również te, które zamieszczają horoskopy? Czy godna zau
fania jest pozycja M owa rąk. Co zdradzają nasze ręce Christiane Eisler-Mertz?
Może lepiej korzystać z prac pisanych przez bardziej profesjonalnych autorów?
Kolejna książka wspomnianej pisarki, Tajemnice dłoni, opowiada o wróżeniu z ręki (niezamieszczona w bibliografii). Autor, rzecz jasna, może odwoływać się do czego chce, także do komiksu, powieści, jeśli stanowi to materiał badawczy czy inspirację. Jednak w wymienionym przypadku nie wiemy, w jakim charakte
rze występują zamieszczone w zestawieniu prace.
Kolejna kwestia to niestaranne przygotowanie bibliografii. Niektóre prace wymienione przez Sztompkę jako anglojęzyczne, istnieją także w polskich tłu
maczeniach, co zostało uwzględnione bardzo wybiórczo. Przykładowo podano polskie tłumaczenie pracy Rolanda Barthesa Camera Lucida. Reflections on
Photography (Światło obrazu. Uwagi o fotografii)4, a nie podano, że książka Joh
na Bergera Ways o f seeing, bazująca na programie telewizyjnym, ukazała się po polsku (Sposoby widzenia). Warto zauważyć, iż na temat fotografii Berger wydał osobną książkę - About looking, która także jest dostępna polskim czytelnikom w niezbyt udanym przekładzie (Berger 1999). Książkę, która bardziej przydała
by się i autorowi omawianej pozycji i osobom zainteresowanym tą tematyką. Po
nadto niektóre tytuły podawane są niedokładnie, np. w adresach bibliograficz
nych prac Gillian Rose Visual Methodologies. An Introduction to the Interpreta
tion o f Visual M aterials i Sarah Pink Doing Visual Ethnography. Images, Media and Representation in Research pominięto drugie części tytułów. Nie można te
go zaniedbania wyjaśnić przyjętą konwencją, ponieważ np. książki Zygmunta Baumana Hermeneutics and Social Science. Approaches to Understanding, czy wspomniane już książki Visual Anthropology... Collierów i M owa rąk... Eisler- Mertz są opisane rzetelnie, z pełnym tytułem. Zagadką pozostaje, czemu doko
nano wirtualnej zmiany płci autorkom książki Reading National Geographic - Catherine A. Lutz i Jane L. Collins (Sztompka 2005: 58)5?
Poważnym mankamentem całej pracy Sztompki jest też brak dbałości o do
kładne podawanie źródeł w toku wywodu. Z jakiego źródła autor korzystał oma
wiając historię fotografii (Sztompka 2005: 25-26)? To nie jest wiedza objawio
na, ani opracowanie własne na podstawie dziewiętnastowiecznych dokumentów.
Inna rzecz, czemu sama historia zajmuje tyle miejsca, można wszak w tabeli przejrzyście ująć potrzebne dane. Ten temat przynosi kolejną zagadkę, czemu au
tor skorzystał z eseju Waltera Benjamina Dzieło sztuki w dobie reprodukcji tech
nicznej6, a pom inął bardziej przystający do tematu książki tekst M ała historia f o tografii, w którym Benjamin zajmuje się reakcjami na nowy wynalazek, zgorsze
niem i wrogością, jakie wywołała fotografia w XIX wieku. Ciekawe uwagi do
tyczące historii społecznej recepcji właśnie, świetnie nadają się do wykorzysta
nia przez socjologa, zwłaszcza w kontekście entuzjazmu Sztompki dla po
wszechności tej formy rejestracji rzeczywistości. Zdumiewa jednak, dlaczego dane statystyczne, na które autor się powołuje, obejmują USA i W ielką Brytanię (Sztompka 2005: 27)? Dlaczego akurat te kraje, a nie np. Honduras czy Japonia?
A ile rodzin w Polsce dysponuje co najmniej jednym aparatem fotograficznym?
W szak książka będzie w obiegu w naszym kraju. A poza tym, 80% rodzin z apa
4 N otabene autor korzystał z angielskiego tłum aczenia napisanego po francusku dzieła. Takich przykładów je st więcej.
5 A utor pisze „ (...) Lutz i Collins postawili następujące pytanie (...) zdecydow ali się wybrać lo so w o ...” (Sztom pka 2005: 58), w bibliografii podane są nazw iska autorek i inicjały ich imion.
6 Tekst ukazał się po polsku co najmniej dwukrotnie: w zbiorach esejów Benjamin: 1975 i 1996. Piotr Sztom pka pow ołuje się na angielskie tłumaczenie niem ieckiego tekstu, bez podania nazw iska tłumacza.
ratami w Wielkiej Brytanii w latach dziewięćdziesiątych XX wieku to dużo, ma
ło - j a k wyglądała zmienność tych danych i jak są istotne dla socjologa? Tego już się nie dowiadujemy.
Wypowiedzi artystów i badaczy niepoparte odwołaniami do źródeł są w pra
cy częste, np. nie dowiemy się, w jakiej pracy Ervin Panofsky pisze o „preikono- graficznym opisie obrazu” (Sztompka 2005: 84), żadna bowiem nie jest wymie
niona w bibliografii. Jeśli za kimś autor cytuje poglądy Panofsky’ego, powinien to zaznaczyć; brak też przypisu do wypowiedzi Nan Goldin (Sztompka 2005: 52, praca artystki jest w spisie). Zbyt wiele jest w książce miejsc, gdzie „fruwają”
swobodnie nazwiska, np. Durkheim, Panofsky, Husserl, Weber (Sztompka 2005, np. s. 30, 84, 101, 104, 108). Omawiane są także idee tych osób. Oczywiście, swobodny dyskurs dopuszczalny w formie eseju, w tym miejscu można przywo
łać tekst Clifforda Geertza o „gatunkach zmąconych” (Geertz 1997: 214-235), tak to ju ż jest i z nauką, że nie ma czystej formy, ale przyzwoitość nakazywała
by umieścić pozycje wymienionych autorów w bibliografii.
Ponadto niestosowne jest takie konstruowanie dyskursu, jakby omawiane za
gadnienia były zauważone i podniesione właśnie przez Sztompkę, a pominięte są opracowania (na które autor też się powołuje), rozróżnienie „widzieć” i „patrzeć”
omawiał Roland Barthes (Barthes 1996: 188). Podobnie rzecz ma się z opisem podziału znaków jakiego dokonał Charles S. Peirce (Sztompka 2005: 82). Od lat badacze często odwołują się do tego podziału; natomiast określenie, że „przy analizie obrazów użyteczna wydaje się” rzeczona koncepcja, może uchodzić za nieuczciwe, sugeruje bowiem zalecenie Sztompki. Poza tym klasyfikacja ta ist
nieje w polskim tłumaczeniu, co nie zostało uwzględnione (Peirce 1997:
138-139)7.
Zaw artość rozdziałów. Poważnie brzmiące zapewnienia tytułów często przy
noszą rozczarowanie. W podrozdziale o funkcjach fotografii w badaniach socjo
logicznych autor zaznacza: „ (...) Zanurzenie się w materiale zdjęciowym, zwła
szcza pochodzącym z różnych kultur albo z różnych epok, może sugerować n o w e h i p o t e z y b a d a w c z e [wyróżnienie - U.J.] albo o charakterze porów
nawczym, prowadzące do wykrycia zależności, albo o charakterze dynamicz
nym, prowadzące do wykrycia istniejących tendencji” (Sztompka 2005: 71).
W tym miejscu nierzetelne wobec czytelnika jest przejście do dalszego wywodu bez żadnego przykładu, warto pokazać, jakie to nowe hipotezy zawdzięcza foto
grafii socjologia; niestety, znowu nie znajdziemy ani słowa na temat praktyczne
go zastosowania funkcji „inspiracji heurystycznej”. Natomiast uwagi o zwięk
szeniu, dzięki fotografiom, obiektywizmu w podejściu do materiału (Sztompka
7 Rozdział „klasyfikacje znaków ” (Peirce, 1997) zaw iera także inne, bardziej złożone i mniej cytowane klasyfikacje. W pracy Sztompki problem atyczne je st podanie w tym w ypadku ogólnego tekstu „źródłow ego” - w yboru pism , bez w skazania stron.
2005: 72) nie przystoją doświadczonemu badaczowi; kontrargumenty w tej kwe
stii zajm ują całe korytarze w księgozbiorze niejednej biblioteki.
Wstępne uwagi na temat analizy hermeneutycznej bardziej przypominają podejście Sherlocka Holmesa niż socjologa (Sztompka 2005: 77). No i przede wszystkim, czy rzeczywiście i n t e r p r e t a c j a i n t e n c j i je s tta k istotnym zadaniem hermeneutyki, jak to przedstawia Sztompka?8 Autor podkreśla, iż fo
tografia wym aga „metody rozumienia” . Być może po socjologu spodziewaliby
śmy się w tym miejscu M axa Webera, ale mamy cytat z syntetyzującej pracy Zygmunta Baumana (Hermeneutics and Social Science. Approaches to Under
standing). Weber zaś i jego podział sposobów rozumienia zachowań ludzkich po
jaw ia się kilka stron dalej (Sztompka 2005: 80-81), lecz bez podania źródła.
„Każdy” socjolog jest zapewne zobowiązany Webera na pamięć i w środku no
cy cytować, ale jak zachęca reklama na okładce - także osoby interesujące się fo
tografią m ogą po nią sięgnąć - i co to za Weber? Która praca?9
Zdumiewać może, co w podręczniku socjologii wizualnej robi opis działalności Alfreda Schiitza (Sztompka 2005: 101-106)? Jak może zainspirować fakt, że ten
że był Austriakiem10? Bezpośrednie przeniesienie wypracowanych przez Schiitza kategorii do analizy fotografii jest mechanicznym zabiegiem o dość karkołomnych konsekwencjach. Złośliwie rzecz ujmując: bardzo chętnie zobaczę zdjęcie ukazu
jące, zgodnie z sugestią Sztompki, „zasób wiedzy podręcznej, który można wyin- ferować ze stopnia komplikacji czy profesjonalizacji działań” (Sztompka 2005:
106). Dlaczego autor nie zamieścił przykładu? Nawet doświadczony w badaniu kultury wizualnej czytelnik może mieć tu problem z uruchomieniem wyobraźni.
Poziom dyskursu jest, niestety, niezadowalający: oto mamy trywialne sądy za
miast rzetelnych analiz, a często są to bardzo emocjonalne opinie własne. Zdanie:
„Analiza zdjęć turystycznych i widokówek może nam wiele powiedzieć o stereo
typach kulturowych” (Sztompka 2005: 65) jest truizmem, nie stanowi także wpro
wadzenia do pogłębionej analizy. Inny przykład stylu, dość nieporadne stwierdze
nie: „Zachowania zbiorowe to obiekt bardzo fotogeniczny”, można byłoby uznać wstęp do ciekawego fragmentu, ale nieudane zdanie wisi nad serią możliwości do
kumentacyjnych fotografii w tym zakresie: ruchy społeczne, wojna, sport (Sztomp-
8 Pew nie filo zo f jednym zgrabnym zdaniem oprotestowałby takie uproszczenie rozum ienia her
m eneutyki w badaniu fotografii. Kilka próbek: „ (...) Ten wariant znaczenia, który m ożna określić jako podm iotow e czy subiektyw ne, przedmiotem analizy czyni w łaśnie herm eneutyka” (Sztompka 2005: 77). I dalej: „Jednym z narzędzi pom ocnych przy interpretacji intencji fotografującego jest em p atia...” (Sztom pka 2005: 79), „W pewnych przypadkach interpretacja herm eneutyczna może skorzystać z metody bardziej bezpośredniej: możemy dotrzeć do autora zdjęcia i przeprowadzić wywiad pozw alający ujaw nić jeg o punkt w idzenia” (Sztompka 2005: 79).
9 N a w szelki w ypadek podaję: M ax Weber, Gospodarka i społeczeństwo. Zarys socjologii ro
zum iejącej, tłum. D. Lachowska, W ydawnictwo Naukowe PW N, W arszawa 2002, s. 8-9.
10 R ozdział zatytułow any je st „Teoretyczne inspiracje socjologii w izualnej” .
ka 2005: 41). Kolejna próbka twórczości własnej Sztompki w zakresie analizy:
„ (...) Mam przed oczyma wspaniały album dokumentujący pielgrzymki Jana Paw
ła II (...). Jak inaczej wygląda audytorium papieskiej mszy w Afryce, a jak inaczej w Skandynawii! Jak inaczej wyglądają wierni w Korei czy Meksyku, a jak inaczej w Australii! Kolor, ornamentacja ciała, ubiór, gest, mimika - wszystko to jest ra
dykalnie odmienne” (Sztompka 2005: 19). Czy potrzeba profesora socjologii, by osiągnąć taką „głębię” analitycznego spojrzenia na tekst kulturowy?
Problemy warsztatowe pojawiają się także w konstrukcji wywodu. Podział tekstu na akapity wydaje się przypadkowy: akapity sprawiają wrażenie swobo
dnie skomponowanych z luźno powiązanych zdań, potęguje to wrażenie chaosu.
Na przykład na stronach 27-28 mowa jest o fotografii subkultur marginesu spo
łecznego, padają najpierw dwa nazwiska: Diana Arbus i Nan Goldin, nie jest po
dane, w jakich latach panie działają", ani gdzie (wcześniej była mowa i o Pary
żu i o Nowym Jorku). Parę zdań dalej, tuż po informacjach o dokumentowaniu życia „dewiantów” wspominana jest wystawa The Family o f Man z 1955 roku, kolekcja fotografii ludzkiego losu w różnych kulturach u progu ery atomowej - co łączy te jakości? Umieszczenie zdań w tym samym akapicie nie gwarantuje spójności wywodu.
Poziom ogólności uwag nie spełnia ani wymogów edukacyjnych, ani popula
ryzatorskich. Używany przez autora wielki kwantyfikator, np. „każdy” czy bez
osobowa forma „mówi się” nie są typowymi sformułowaniami dyskursu nauko
wego. Takie formy są bardzo niebezpieczne, nie dość, że niestaranne, czy po pro
stu nieprawdziwe, to jeszcze uchybiające niekiedy politycznej poprawności:
„Każdy, kto wiosną ląduje na lotnisku Schipol w Amsterdamie, zauważy ogrom
ne połacie tęczowych pól tulipanów” (Sztompka 2005: 61). Czy rzeczywiście?
Niewidomi i daltoniści także? Doświadczony naukowiec powinien staranniej do
bierać słowa. „Mówi się nawet o trzech kolejnych epokach historycznych wyróż
nionych ze względu na dominujący rys kultury: epoce oralnej, werbalnej i wizu
alnej” (Sztompka 2005: 12). Kto tak mówi i kto tak wyróżnia? Bo przecież nie Sztompka, skąd zatem autor zaczerpnął ten podział? Gdzie się podziała naukowa dokładność i rzetelność?12
Inna kwestia to niefrasobliwe operowanie terminologią. Na przykład świado
mość, choć spór o jej granice nadal się toczy w różnych dziedzinach nauki, nie obejmuje „ukrytych, głębinowych treści psychicznych”, jak wynikałoby z wywo
du Sztompki (Sztompka 2005: 69) - skoro bowiem są ukryte - to już lokują się
11 A są to artystki, których kariery dzieli cała obyczajowa i w izualna „epoka”, w chwili sam o
bójczej śm ierci A rbus w 1971 roku G oldin miała 18 lat.
12 Podział na kultury oralne i niepiśm ienne propagow ał W alter O ng (por. Ong 1992), którego Sztom pka nie podaje w bibliografii. O przejściu od kultury werbalnej do kultury audiowizualnej pisze M aryla H opfm er w w ielu pracach, np. H opfmger 1985, H opfinger 2003: 9-2 2 .
poniżej progu świadomości. Kwestia werbalizacji świadomego doświadczenia to zupełnie odrębne zagadnienie. W innym miejscu autor pisze o kulturach „metafo
rycznie” gorących i zimnych (Sztompka 2005: 19). Podział na kultury gorące i zimne ponad 40 lat temu wprowadził Marshall McLuhan: kultury niepiśmienne w jego opinii są zimne, a kultury druku są kulturami wizualnymi, gorącymi (Mc
Luhan 1964: 31-42; 1975: 229-241). Zupełnie odwrotnie wygląda to w tekście Sztompki, który za kultury „obrazu” uznał te z dominacją tańca, mimiki i innych
„przejawów wizualnych”, i nazwał je gorącymi13. Nie godzi się, by nie znalazło się odwołanie do McLuhana, pojęcia te są znane w literaturze mediów, choć ich wartość wyjaśniająca jest wysoce dyskusyjna. Natomiast użycie tych terminów zaproponowane przez Sztompkę jest wprowadzaniem zamieszania pojęciowego.
„Wyobraźnia wizualna”, którą w jednym z podrozdziałów omawia, znowu może być przyczyną nieporozumień. Autor pisze raczej o wrażliwości niż o wy
obraźni. W prowadza „imperatyw wyostrzenia spojrzenia”, ale jakim i metodami to osiągnąć? Wywody na ten temat są niejasne, co to znaczy „aktywna umiejęt
ność obserwacji, wywoływania i porządkowania spostrzeżeń przez mobilizację patrzenia i ogniskowanie spojrzenia” (Sztompka 2005: 22)? Poza tym wyobra
źnia (twórcza lub odtwórcza) nie operuje bezpośrednimi danymi zmysłowymi, a wyobrażeniami, zakłada także „dopisywanie” do istniejących w świecie fizycz
nym obiektów jakości dodatkowych, fantastycznych - czy tego w pracy z foto
grafią potrzebuje socjolog? Sztompka przywołuje też Georga Simmla i jego opi
nię o centralnej roli wzroku wśród innych zmysłów (Sztompka 2005: 22). Do rozważań na temat roli wzroku w kulturze Zachodu, kształtowania się hierarchii zmysłów w kontekście kultury wizualnej lepszy od Simmla byłby Martin Jay (Jay 1993).
Podobno niestosownie jest mówić o językowej poprawności w erze smsów i e-maili, ale w dyskursie naukowym rażą takie „pojęcia” jak „przejawy wizual
ne”, co to za nowotwór słowny? Sztompka pisze: „Socjologię wizualną intereso
wać będą wszelkie wizualne przejawy życia społecznego”, które „ (...) można też sfotografować, zastosować to p r z e d ł u ż e n i e o k a , tę swoistą p r o t e - z ę [wyróżnienie - U. J.], jak ą jest obiektyw” (Sztompka 2005: 17). Mamy tu nie
spójność, niekonsekwencję w doborze metafor: skoro obiektyw stanowi przedłu
żenie oka, czyli ekstensję14, to nie protezę! Proteza - o czym informuje nas język
13 Zaskakujące, że Piotr Sztom pka nie pamięta, iż taniec jest przede w szystkim aktyw nością ruchową, dla człow ieka wychowanego w kulturze Zachodu może być t a k ż e jak o ścią wizualną, zw łaszcza taniec egzotyczny (w książce jest mowa o kulturach afrykańskich).
14 N a tem at ekstensji obszernie pisali np. wspomniany ju ż M arshall M cLuhan (1975), Robert E. Innis (1993); Edward T. Hall (2001). Jak zauważa ten ostatni, „Jednym z celów ekstensji jest uw ydatnienie jakiejś szczególnej funkcji organizmu. (...) M ikroskop i teleskop są przedłużeniem oka, natom iast aparat fotograficzny stanowi przedłużenie systemu pam ięci w izualnej” (Hall 2001:
44). N ie m a zatem m ow y o jakim ś „braku” .
polski - ma zastępować brakujący narząd. Czego zatem brakuje socjologowi-fo- tografowi?
/ jeszcze sprawa wizualności. Czemu służą zamieszczone na końcu książki ćwiczenia? Luźnym pogaduszkom ze studentami? Proponowany przez Sztomp- kę „trening wyobraźni wizualnej” to zestaw pomysłów na zupełnie niekonklu- zywne ćwiczenia: żadne z nich bowiem nie zostało wpisane w jakiś socjologicz
ny kontekst. A polecenie „wybrać zdjęcia, które dobrze ilustrują takie pojęcia so
cjologiczne jak: konflikt społeczny, kontestacja, nonkonformizm, dewiacja”
(Sztompka 2005: 123) czy patriotyzm, szowinizm osiągnie efekt groteskowy i absurdalny, jeśli nie podamy odpowiednich wyjaśnień i nie uwzględnimy poli- walentności obrazów. Ta cecha obrazów - w tym także fotografii - została po
traktowana przez Sztompkę po macoszemu, a choćby we wspomnianej w biblio
grafii książce Bergera Ways o f Seeing znajdziemy znakomity przykład ukazują
cy współgranie słowa z obrazem i wpływ napisu na odbiór dzieła (Berger 1997:
27-28). N a temat uwikłania fotografii w kontekst pisał także Barthes, którego poglądy Sztopka omawia (Sztompka 2005: 79, 91, 93). A metody rekonstrukcji kontekstu stanowią zagadnienie, którego nie można zlekceważyć w interpretacji.
Może chociaż warto zajrzeć do pełnego kolorowych zdjęć aneksu? Niestety, znów czytelnik będzie rozczarowany, zdumiony lub nawet zbulwersowany dobo
rem materiału wizualnego i jego opracowaniem. Ani jedna z zamieszczonych fo
tografii nie została opatrzona datą, upieram się, że to nie wszystko jedno, kiedy zdjęcie zostało wykonane. Dotyczy to i roku (np. Nowy Jork przed i po zama
chach 2001 roku, ponadto pewne obiekty znikają mniej dramatycznie niż wieże WTC, ich los związany jest z działalnością sezonową, np. „parasolki” przed ka
wiarniami na deptakach i rynkach znikają zimą w krajach Europy Wschodniej i Północnej itd.) i pory dnia (dla uchwycenia rytmu miasta ważny jest nie tylko region świata, ale też pora dnia; ponadto w mieście, w którym czas pędzi są też spokojne, niemal martwe zaułki). Obrazom towarzyszą wprowadzające w błąd podpisy, np. „Szyk marszowy”: „Gdy ludzie idą razem, w ytwarzają często cha
rakterystyczną strukturę” ilustrują zdjęcia przechodzących przez ulicę uczniów i maszerującej duńskiej gwardii królewskiej; czyli grup, którym ta „struktura”
została narzucona, a nie wytworzona spontanicznie, samoistnie, jak sugeruje ko
mentarz.
Podsumowując, spytam: dlaczego lubimy socjologię? Bo pokazuje, że fa
scynująca może być nawet statystyka (np. Le Suicide Emila Durkheima [1951], wyjątkowe studium, dla którego punktem wyjścia były statystyki samobójstw popełnianych w różnych częściach świata). Fotografia może być wstępem do wspaniałego eseju, pomaga uchwycić zmienność zjawisk, ich powiązania i struk
turę. A Socjologia wizualna Sztompki pokazuje, że można zniechęcić do wyjąt
kowo ciekawego tematu. Ani to socjologia... Nie dowiemy się z książki, co ta
kiego z rzeczywistości społecznej jest w stanie ująć fotografia, czego nie ujmują
inne środki. Nie dowiemy się, jakie jest społeczne znaczenie fotografii jej miej
sce w kulturze i znaczenie dla socjologa. ...ani wizualna-, zabrakło w książce choćby jednej analizy fotografii czy serii fotosów. Gdzie się podziały „melancho
lijne przedm ioty” 15, urokliwość dagerotypów, gdzie kategorie, które pozwalają ująć świat fotografii?
Smutne, że szanowany profesor socjologii wydał książkę nieudaną, a taka sy
tuacja może być szkodliwa dla rozwoju dziedziny. Dobry temat został zniszczo
ny powierzchownym i bezładnym potraktowaniem. Dlaczego autor nadał swojej pracy taki tytuł? Dlaczego „socjologia wizualna”? Odczuwam głęboki niesmak i żal, gdyż nie znam odpowiedzi na pytanie, czemu autor zdecydował się na taką uzurpację? Chce być pionierem? Zamiast solidnego podręcznika, fascynującego studium znaczenia wizualności w naukach społecznych czy też preludium do so
cjologii wizualnej - mamy bezładną zbieraninę tematów i wątków na temat fo
tografii.
Urszula Jarecka
Literatura
Barthes, Roland. 1996. Światło obrazu. Uwagi o fotografii. Tłum. J. Trznadel.
Warszawa: Wyd. KR.
Benjamin, Walter. 1975. Twórca ja ko wytwórca. Tłum. różni. Poznań: Wyd. Po
znańskie.
Benjamin, Walter. 1996. Anioł historii. Eseje, szkice, fragmenty. Tłum. różni. Po
znań: Wyd. Poznańskie.
Berger, John. 1999. O patrzeniu. Tłum. S. Sikora. Warszawa: Aletheia.
Berger, John. 1997. Sposoby widzenia. Tłum. M. Bryl. Poznań: Dom Wydawni
czy Rebis.
Dürkheim, Emile. 1951. Suicide. A Study in Sociology. Tłum. z francuskiego: J.
A. Spauding. G. Simpson. New York: The Free Press.
Geertz, Clifford. 1977. O gatunkach zmąconych (Nowe konfiguracje myśli spo
łecznej). Tłum. Z. Łapiński. W: Postmodernizm. Antologia przekładów, red.
R. Nycz. Kraków: Wyd. Baran i Suszczyński, s. 214-235.
Hall, Edward T. 2001. Poza kulturą. Tłum. E. Goździak. Warszawa: Wyd. Nau
kowe PWN.
Hopfinger, Maryla. 1985. Kultura współczesna - audiowizualność. Warszawa:
PIW.
Hopfinger, Maryla. 2003. Wprowadzenie. W: Nowe media w komunikacji społecz
nej X X wieku. Antologia, red. M. Hopfinger. Warszawa: Oficyna Wydawnicza.
15 Jest to tytuł jednego z rozdziałów pracy Susan Sontag, O fo to g ra fii (1980).
Innis, Robert E. 1993. Technika a sposób widzenia świata. Tłum. S. Nowotny. W:
Świat przeżywany. Fenomenologia i nauki społeczne, (red.) Z. Krasnodębski i K. Nellen. Warszawa: PIW.
Jay, Martin. 1993. Downcast Eyes. The Denigration o f Vision in Twentieth-Cen
tury French Thought. Berkeley, Los Angeles, London: University o f Califor
nia Press.
McLuhan, Marshall. 1964. Media Hot and Cold. W: tegoż, Understanding M e
dia. The Extensions o f Man. London: Abacus, s. 31-42.
McLuhan, Marshall. 1975. Środki zimne i gorące. W: tegoż, Wybór pism. Prze
kaźniki, czyli przedłużenie człowieka. Galaktyka Gutenberga. Poza punktem zbiegu. Tłum. K. Jakubowicz. Warszawa: WaiF, s. 229-241.
M ichałowska, Marianna. 2004. Niepewność przedstawienia. Od kamery obskury do współczesnej fotografii. Kraków: Rapid.
Olechnicki, Krzysztof. 2003. Antropologia obrazu. Fotografia ja ko metoda, przedm iot i medium nauk społecznych. Warszawa: Oficyna Naukowa.
Ong, Walter. 1992. Oralność i piśmienność. Słowo poddane technologii. Tłum. J.
Japola. Lublin: Wyd. KUL.
Peirce, Charles Sanders. 1997. Klasyfikacje znaków. W: Wybór pism semiotycz- nych. Tłum. R. Mirek, A. J. Nowak. Warszawa: Polskie Towarzystwo Semio- tyczne.
Sontag, Susan. 1980. O fotografii. Tłum. S. Magala. Warszawa: WaiF.
Sztompka, Piotr. 2005. Socjologia wizualna. Fotografia ja ko metoda badawcza.
Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
Weber, Max. 2002. Gospodarka i społeczeństwo. Zaiys socjologii rozumiejącej.
Tłum. D. Lachowska. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.