François Chirpaz
Pytanie Pascala
Wielkość dzieła oceniana
jestniepo kunsztowności systemu,
któryudaje mu się wypracować, ale, przede wszystkim iszczególnie, po
wstrząsie,jaki
wywo
łujeono w
myśli. Jego ruch,pozbawiając
myślpewników odziedziczonych lub wypracowanych,
którymhołdowaniegrozi
stagnacją,stawiają
wobecnagości
jej przeznaczenia i tym samym przywracagłęboki
nie-pokój— przywraca
jej żywotność.Zadaniem
myśliniejest
wyłącznieuświadamianiemechanizmówrzą
dzącychumysłem ludzkim
badającym świat. Polega ono,również
i przedewszyst
kim,
nadociekaniuprzeznaczenia
owejistoty żywej
potrafiącejmyśleć, ale ska
zanej na
śmierć.
Istoty, którawświecie
i wżyciu
napotykazagadkę, której roz
wiązanie
jej umyka. Jednym
słowem, wielkiedzieło
niejest zwykłą obserwacją funkcjonowaniarozumu
wczłowieku, lecz
myśląstarającą
sięwyjaśnićprzezna
czenieistnienia,
którym jesteśmy.W
historii,
tegorodzaju
dzieła, zpowodu ostrości
pytań,jakie stawiają,
by wają
zazwyczajźle
rozumiane. Choćnieprzychodząznikąd,jakoże
żadne dzieło nierodzi
sięw próżni, to jednak do tego stopnia przeobrażają
własnepowiązania,
wprowadzajączagadnienia na tyle nowe i
wykraczającepoza znajome i uporządko
wane przez
myślobszary, że powodować mogą tylko
jej destabilizację. Wstrząso tej
skaliwykracza poza
ramy zwykłychkontrowersji czy
konfliktówakademic
kich, bowiem w
tymprzypadku
myśl zostaje ogołocona,zderzona
zgranicami swojego
uwarunkowania izmuszona
do legitymizacji własnejpretensji
do rozu mienia i poznawania.
Dotego
rodzajudzieł zaliczyćmożna,
istniejącewyłącznie w
formietysiąca
fragmentów,notatekdo nieukończonej książki,której zamysłem była
apologia religiichrześcijańskiej, Myśli Pascala. Jest to
dzieło, pod każdymwzględem,
nietypowe.W obrębie myśli współczesnej do tego rodzaju
nietypowych dziełzaliczane
bywarównież
dzieło Nietzschego. Dotej pory
nie uporaliśmy sięjeszcze
zwstrzą
sem, który, za
sprawą
„filozofującego młotem”
,zachwiał
gmachem filozofii.Tym
czasem
uprzywilejowywaniedzieła
Nietzschego zbytczęsto
oznacza pomijaniemilczeniem
tego,które
stworzyłPascal, a
także ograniczanieznaczenia
tegoostatniego
jakodzieła
„religijnego”
, przymilczącym założeniu, odziedziczonym
po Spinozie i
Heglu,że
religia nie jest zdolna sama z siebie poznać własnej prawdy,którą odsłonić
możetylkoświatło
rozumufilozofującego.Religia byłaby wówczas
myśląwsamrazdla ludu, myślą,której niepotrzebowałaby
wykształconaelita.
Nowatorstwo isiła pytaniastawianego
przez
Pascalapochodzą po części
zje
go
umiejscowieniaw historii kultury.
Współczesne doniosłymnarodzinom samo
świadomości nowoczesnej
(Kartezjusz), wcześniejszejednak od postępów
rozu
mu Oświeconych,który pewny był
samegosiebie do
tegostopnia,
żeodrzu
cał
poza rzeczywistośćzmysłowąwszystkoto,
co nie dawało się wyrazićza
po
mocąjego kategorii. Wcześniejszerównież odpostępówidealizmu
niemieckiego,jak
ikrytyki
Nietzscheańskiej, dziełoPascala
stawiaprzed myślą
pytanie zasad nicze,
odnoszące siębowiemdo
jejprzeznaczenia.
„Godzę
się, że
ktoś niezgłębia
poglądów Kopernika,ale
tego...! Dlacałego życia
mawagę wiadomość,
czydusza
jestśmiertelna, czynieśmiertelna
”1
.1 Blaise Pascal, Myśli, tłum. Tadeusz Żeleński, Warszawa 1999, s. 151 [przyp. tłum.].
Pytaniepośrednie
JeśliMyśli sądziełem ważnym, to
przede
wszystkimza sprawą
szczególnej śmiałości, zjaką realizują swójwyjściowy
projekt. Zadanie, jakiestawia sobie
Pascal, należydo porządku
apologetycznego; jegointencją
jestobrona
religii chrześcijańskiejprzed
najwybitniejszymi umysłami epoki;przed
pogardzającymi nią i przeczącymi jej libertynami.Tymczasem wszystkie, zebrane razem
frag menty ujawniają metodę,
któramaniewiele
wspólnego ztradycyjną
apologetyką.Właściwatemu
gatunkowi troska
„pouczania” ginie
zapodwójną
krytyką samo
świadomości — jako samoświadomości rozumu —która to staje
sięudziałem człowieka
czasównowoczesnych.Jeśli
chodzi zaśo orędownictwo na
rzeczwia
ry
chrześcijańskiej,to obcamu
jestowatradycyjna
troska sprawiająca, żeapolo-
getykazaliczasiędo
tegosamego
gatunku,coteodycea, która
zajęta jestzaciera
niem
sprzecznościpomiędzy
ludzkimi skargamia nieporządkiem
świata,w
któ
rymludzie muszążyć.
Zadaniem,jakie stawiasobie teodycea,
jest pomniejszanietej
sprzeczności, ażdo
jej zupełnegozatarcia,
takjak gdyby wielkość
Stwórcy mogłazyskać na oczywistości
jedynie za sprawąłagodzenianiepokoju tego,
costworzone.
Tegorodzajuksiążkipisali,
choćwodmiennym stylu,
Bossueti
Leib
niz, aleniePascal,
któryzajętybył
nietyle
redukowaniemtej sprzeczności, co
jejmaksymalnym zgłębianiem.
Dla niegosprzeczność ta
nie jestzwykłym
wydarze
niemw historii; niestanowi jakiegoś szczególnego doświadczenia,
atym
bardziej nie jestzależna od partykularyzmu jakiejś opinii.
Jest onakonstytutywna
zarów
no
dlakondycji
ludzkiej,jak
i myśli wczłowieku,
jest samą osnowąnaszej
kon
dycji istniejącego.
Konieczne
jest wszak,aby
myślbyła
wstanie znaleźć odpowiednią
miarę, ośmielićsię zmierzyćsama z sobą
izrozumieć
w oparciu osamąsiebie przezna
czenie
człowieka zagubionego wprześmiesznym
wycinku wszechświata,który przytłacza go
swoimogromem.Wiedziećo
tymmusikażdamyśl,
wyjąwszytą,
któ
rajest
ślepa. Przestraszonajednak
wobliczu
takiegoodkrycia,wytęża ona
wszystkie swoje siły budując te dziwneschronienia, którymisą systemy —
a wszystkopo to, aby
zapomnieć oprzerażeniu,
jakiewywołujewniej
odkrycie własnej rzeczywis
tejkondycji.
Jeśli sięchwali,
poniżam go.
Jeśli się
poniża,
chwalęgo.
1
sprzeciwiam musięciągle.
Ażpojmie, że jestmonstrumniepojętym2.
2 Tamże, s. 137.
Z
tego też powodu wyjściowa
intencjaPascala polega na pokazaniu prawdzi
wej wartości kondycji
człowieka
i pretensjirozumu.Wszystko
zaczyna sięod pe
dagogiki (w sensie
greckiejpaideï) sprzeczności, która służyć
ma destabilizacji świadomościna przemian
to zbytpewnej samej siebie
zracji oparcia
wswoich pewnikach, to
znówdo
tegostopnia zagubionej z
powodusłabości rozumu w
ob
liczu ogromuświata, że
niezdolnej dozrozumienia czegokolwiek.
Stałąpokusą
rozumu jestoscylowaniepomiędzy tymi dwiema postawami:
znatury
arogancką pewnościąmocy
własnych pretensjioraz rozpaczą powodowaną świadomością swojej ułomności.
Zasadniczaargumentacjaprzedstawiona została
przezPascala
w Entretien avecM. deSaci, w którym zderzona zostajepostawa sceptycka
zestanowiskiem Montaigne’
a. Myśli podejmą i wzmocniątą argumentację.
Stoi- cyzm posuwaaż
do skrajności świadomość człowiekapostrzegającego
siebie jakoistotę obdarzoną rozumem
iwładającą
nimna
tylesprawnie, by mędrzec
mógł byćprzekonany, że
rywalizuje zBogiem.
Z drugiejstrony,
kiedymyśl
chcezyskać
umiar,uświadamiając
sobieswoje
ograniczenia i własnąułomność,
toulega
zauroczeniusceptycyzmem, który potrafi
obniżyć dogmatyczną arogancjęrozumu jedynie
doprowadzającją
dorozpaczy
z powodunieznajomości
świata jakotego, co
stanowi dlaczłowiekasens.Choć
krytycznywstosunku
dorozumu, Pascal
niepretenduje
jednakdo podej
mowania zadańfilozofa.A zatem
jegopytaniedotyka myśli filozoficznej w
spo sób
jedynie pośredni. Jeślizdefiniujemy
tęostatnią w oparciu
opewnąformę sa
moświadomościrozumu,
uznającegoswoją autonomię i żądającego sprowadza
nia wszystkiego do kategorii
ipojęć przez
niego ukutychoraz do
określonejfor
mydyskursu, to
Pascal oczywiście
niejest
filozofem: nieporządkuje swojej myś
li tak, jak
robiątoArystoteles, Kartezjusz czy Spinoza. Różnica
widocznajesttutaj
nawetw stylui sposobie wyrażania
się. Niebędąc filozofem, pozostaje
on jednakmyślicielem,
nierezygnuje
bowiemani zzadań,
ani zwymogów
ścisłości stawianychmyśli.
„Całanasza
godność spoczywatedyw
myśli [...] Silmy się te
dy
dobrzemyśleć: oto
zasadamoralna”3
piszepod koniec
fragmentupoświęcone
go
trzciniemyślącej —oto sposób
prowadzeniaapologetyki wymagający znale
zienia właściwej miary
wodniesieniu do człowieka
i rozumu.3 Tamże, s. 120.
4 Tamże, s. 205.
5 Tamże, s. Tl.
Wyzwanie rzucone rozumowi
Krytyka
rozumu nieopiera
sięna fideizmie. Rozum, choć zdestabilizowany pod pewnym
względem,zachowuje jednak swoje zasadnicze roszczenie.
Itak
ar
gumentacja zakładuprowadzona
jest „wedlenaturalnego
poznania”. Faktycznie:
„Nie
ma nicrównie zgodnego z
rozumem, jakto
poddanie się rozumu”4. Lub
jeszcze dwieskrajności:
„wykluczyćrozum,
przyjmowaćrozum
”5.Jeśli zatem
Pascal nietworzydziełafilozoficznego, to jednak
dzieło jegodotyczyw najwyż
szym stopniu
filozofii, którejroszczenie
bada, rzucającrozumowi wyzwanie,
krytykując podwójnezauroczenie,
któremu może onulec: zauroczenie dogma
tyczne
(takjak
wprzypadku stoicyzmu) — gdy
traktujeon sam
siebiejakowła
dzę
[przerastającączłowieka]
ponadludzką —lub
zauroczenie sceptyczne,które skazuje go na
zamęt,negującwszelkieroszczeniedo
rozumieniai
wypowiadaniaświata,
wktórym
człowiekmusiżyć.
Odrzucając stoicką
dumę,
Pascal przeczytemu, jakoby
rozumsam z
siebie był wstanie przekraczać granice naszej
kondycji.Rozpoznać
tu możnawpływ
Montaigne’a,
któregotwórczość,
a zwłaszcza ApologiaRaymondaSebond, po dejmująca
najważniejszą częśćspuścizny
po Sekstusie Empiryku,jestrekapitu-
lacjądługiej
tradycji sceptycznej.Jednak choć Pascal
czytał Montaigne’a,to
nie przeciwstawiamu
się całkowicie, bowiem tym,co odrzuca, są faktycznie
tylko myślijednostronne.Te, które
przyznająrozumowi moc
tak potężną, że przesła niają jego
rzeczywistąsłabość w chwilach,gdy
koniecznejest
kierowaniena
miętnościami
oraz
jegoniemoc
wobliczu uroków i powabówwyobraźni czy też
wobliczu siły
fizycznej. To nie rozum kierujeświatem,
ale potęgazwyczaju, wyobraźni
inamiętności,
podobniejak przeciwstawiająca
się sprawiedliwości, potęga siłyfizycznej. Są
to równieżtemyśli,
któremogątylkoprowadzić rozumdo
rozpaczy nadsobą samym,taka
jestbowiem
konsekwencjapirronizmu, który'
niepoprzestajena rozbiciu dogmatycznej
pewnościi którego jedynym pewnikiem
jesttotalna, sprowadzającasięostatecznie
domilczenia,
niemoc rozumu.To,
żePascal
pragnie zdestabilizowaćrozum,
nie oznaczajeszcze,że chce go
przywieśćdo rozpaczy.
Podtym względem,pozostaje w wyraź
nej opozycji
wobec
Pirrona.Krytykowanie
rozumu nieoznacza
jego dyskwalifi
kowania,
leczzmuszenie go do
wyznania granicswoich
możliwości.Nie
ma tumowy
odyskwalifikacji,
ponieważmożliwe jest badanie zjawisk świata,
a tymsamym
możliwe
jest poznanie. „Człowiek,na przykład,
jest wjakimś stosunkudo
wszystkiego,co zna
[...]słowem
wszystkowchodzi
znim
wzwiązek”6. De
stabilizować oznaczafaktycznienakłaniać
do uznania
granicwłasnych
roszczeń, azwłaszcza
pogodzenia się z niemożnościąuchwycenia pierwszych zasad
rze
czywistości. Totakże nakłaniać go
do wyznania: niejestem
niczym, ale nie mogęrościć
sobie prawado
uchwycenia i poznaniacałości
świata. „Niezrozumiałejest,
abyBógbył,i niezrozumiałe, aby
Gomiało
niebyć; abydusza
byłazespolona
zcia
łemi abyśmynie
mieli duszy; aby
światbył stworzony i
niebył itd.
”7
,pisze
wszcze gólnie ciekawym fragmencie,
któryzdaje
sięzwiastować
Krytykę czystego rozu mu.W
tymsensie
to właśnie Kantrozwiniekrytykę obecną już
wtekście Pasca- lowskim.
6 Tamże, s. 84.
7 Tamże, s. 195.
8 Tamże, s. 188.
Stąd też
bierze sięniezmiennepodwójnewyznanie: myślenie decydujeo
wiel
kościczłowieka
inegowanie tej
możliwościrównoznaczne
jestz uważaniem za
nic bytu ludzkiego.W
tenoto sposób
odnajdujemystwierdzenie Sokratesa,
dlaktórego
wszelkamizologia jestmizantropią,
zaś wszelkanienawiść
wobec rozu
mu,w gruncie
rzeczy,nienawiścią wobec
samego człowieka.W tym
sensie choć ar gumentacja Pascala
pomiatazarównoczłowiekiem,jak
irozumem,tojednak
wżad nym momencie
niechcedoprowadzaćanijednego,
anidrugiegodo
rozpaczy.Na
wet
wtedy,
gdyużywa najcięższych
określeń,czyni to
w celuprzypomnienia człowiekowi
ojego
niezbywalnejwielkości.
„Ukorzsię, bezsilny rozumie; umilk
nij,
głupianaturo
”, poto
jednak, bystwierdzić
dalej „dowiedzsię, że człowiek
nieskończenieprzerastaczłowieka
”8
.Zwalczaćdumę
rozumu,
który własnąautonomię pojmuje
jako samowystar
czalność, nieoznacza bowiem jego
negowania.Jest
to raczej przypominaniemu,
żew
istocie musizmierzyć
sięz tym,
cojest
niedo pomyślenia,
niemogąc,sam
z siebie, anitego
zgłębić, anizrozumieć.
Cóż wrzeczywistości
wartesą kon
strukcjerozumuspekulatywnegowobecoczywistej
kruchości
bytuludzkiego, wktó rym
tenpierwszy
sięuobecnia? Kiedy
myślpoprzestaje na konstrukcjach
rozumurozumującego tylko w oparciu
o samegosiebie, chce zatrzećoczywistość
tejkru
chości,
tak jak gdyby
moc rozumującamogła
rzeczywiścieod niej
abstrahować.Abstrahować
takżeod
bliskościśmierci,
takjakby
rzecz myślącanigdy
niemiałaumrzeć.
Rozum wobecinności
Proponowana
przez
Pascaladialektykapostępujepoprzez
zestawianie sądówsprzecznych, co
jestsposobem na
postawienierozumu
wobec sprzeczności,któ
rych nie może
on, sam
z siebie, przekroczyć,staje
bowiemwówczas
wobec in
ności,
którawymyka się jegowłasnym kategoriomipojęciom.
PoPascalu
toHe
gel będzie
tym, który najlepiej
zapanuje nad sprzecznością,która rozrywa ruch
duchaod wewnątrz
wmomencie, gdy staje
onwobec śmierci. Jednak
uniego, ówruch pozostaje zamknięty
wewnątrz samegosiebie. Należy do sfery Tego
Same go,
nie otwiera sięna rzeczywistą Inność,
którą duch mógłbynapotkać tylko, gdyby
starałsięją
usłyszeć.W
istocie,niepowodzenierozumu ograniczającego siętylko do rozumowania powodowane
jestzapoznaniem podwójnej
inności, z którąjest on bez przerwy konfrontowany:
innością zagadki iinnością
tajemnicy.Istota
zagadki pokrywa się zsamą
kondycjączłowieka.
Jakoistota potrafiąca
myśleć,człowiek
przewyż sza
wszystkona
świecie, ajednak jego jedynym przeznaczeniem
jestśmierć.
Jed nocześnie zaś,
jeston sam
wsobie istotą sprzeczną: jaka by
niebyła jego
wiel
kość,zdolny
jestdo upadku.
Zdolny nie tylkomylić się,
alerównież świadomie wybierać
złudzeniarozrywki po to, by
zakrywać przedsamym sobą
własnąnę
dzę.
Odtąd, jeśli
jazasługuje
nawstręt, to
niez
powodu pojawiających sięwrazz re
nesansowym
humanizmem
roszczeńautonomii
aniteż
z powodugłoszenia
pre tensji
doszczególnego miejscawświecie. Prawdziwym
powodemjest,że roszcze
nieto
stanowi
zarównomaskę
przesłaniającąrozumowi
jegowłasnąsłabość, któ
rej
niepotrafion
znieść,jak
imaskę
przemocy, którąwciążnarzucaon innym.
Ja ,jest niesprawiedliwe wsobie
wtym, że
sięczyni ośrodkiem
wszystkiego;jest
niewygodnedrugim
wtym,że
ich chce ujarzmić:każde bowiem
ja
jestwrogiemi chciałoby
byćtyranemwszystkich
innych”9. Zagadka wskazujezatem na
mato
wypunkt
wduszy ludzkiej,
obszar nocy; ten sam,który pragnęli
pogłębiać naj
więksipisarze, od
czasówtragikówgreckich
ażpo
Dostojewskiego iProusta.
9 Tamże, s. 80.
10 Tamże, s. 57.
Wielkim marzeniem ludzkiego
rozumujest osiągnięcie
nieskazitelnej prze zroczystości
w spojrzeniuna
samego siebie.A jednak wciąż
panuje,jak
napisał Proust, owa „wielkanieprzenikniona noc naszej
duszy”, niczym
węzłowypunkt
istniejącego [existant],którym jesteśmy. Owo marzenie zawiera
również prag
nienieuchwycenia
pierwszychzasadrzeczywistości,
w celusformułowania
ogól nej
ijednolitejwiedzy
o owej Całości, którą jest świat. Ajednak:
„Oto naszpraw
dziwy stan; oto
co nas czyni niezdolnymi i dowiedzypewnej, i do zupełnej
nie wiedzy. Żeglujemy
poszerokim przestworzu, wciąż niepewni i chwiejni, popy
chani
od jednego do
drugiegokrańca. Czegokolwiek chcielibyście
sięuczepić,
wrazchwiejesię toi
oddała;a
jeślipodążamyzatym,
wymykasię, wyślizgujesię i
wiekuiścieulata.Jest to stan
naturalny, najbardziej wszelakoprzeciwny naszym skłonnościom; pałamy żądzą
znalezieniaoparcia
i ostatecznej podstawy, abyzbu
dowaćnaniej
wieżę
wznoszącąsięwnieskończoność;ale
całyfundamenttrzaska
i ziemia
rozwierasięotchłanią”10
.W
znanymfragmencie Wiedzy radosnej,w
którymszaleniec ogłasza śmierć
Boga,Nietzscheposługuje
sięmetaforą
zerwaniałańcu
cha, który łączył
nasząziemię ze
słońcem. Choćmetafora
jest odmienna,to idea
pozostaje identyczna z Pascalowską: myślzmuszona jest
dowyznania braku podstaw i
podwalin.Azatemniezdolni jesteśmy i dowiedzypewnej,
i
do zupełnej niewiedzy.W za
gadce myśl
stajewobecinności mrocznej,
albowiempochodzącejspod
znakuno cy, której
głębiapozostajenieprzenikniona
dlarozumu.
Zbliżając siędo
tajemni
cy,myśl
stajewobec inności innegorodzaju, innościJezusa Chrystusa.
Tak,jak w obszernym
fragmenciepoświęconymmedytacjinadTajemnicą Jezusa.Od
czasów
Arystotelesajest tooczywiste
w tradycjifilozofów
spekulatyw- nych.Myśląc
o Bogu, przekonani sąniepoddawać się zwykłymzłudzeniom,
ale raczejosiągać
wyżynyaktywności umysłu.
Słowo„Bóg” oznacza
dlanich
naj
wyższą formętejaktywności, która
nadaje siłęi zwartość
ludzkiemurozumowi, ponieważ Bóg
jestsamym Rozumem,
porządkującymświat jako
kosmos, lub, wraz zHeglem, stawanie
się człowieczeństwa,dzieje Ducha w świecie.
Wtymsensie
przechodzenieod rozumu
ludzkiego do owegoRozumu
transcendentnego znajduje swójwyjątkowy wyraz wraz
zdowodem ontologicznym.
Rozum ludzkidociera do
Boga niepoprzez skok czy
teżjakiś akt nadprzyrodzony, lecz,jak mówił
Leibniz,poprzez
ruchstały
iciągły,
jakoże
dotarcie do Bogajesttylko wyjaśnieniem rozumienia
mocyRozumu, który
porządkujecałą
rzeczywistość.Jeśli metoda Pascala
zrywa pod
tymwzględem ze stylem
myślenia spekula- tywnego,to
dlatego, że pozostaje wiernaniezmiennemu wyznaniu
tradycjibiblij
nej,
dlaktórej
Bógnie jestczymś,
do czego myślmożedotrzeć w
oparciu o ideę, toznaczy w gruncie
rzeczy,w oparciu
osamego
siebie.Bóg
jestkimś,
kto przycho
dzido
człowieka,do spotkania z nim
człowiekwzywanyjestprzez Pismo. Teksty ewangelii wzywają do
spotkania JezusaChrystusa,
pośrednikaprzychodzącego na świat pod postacią
Słowa,o którym
mówiprolog do
ewangelii św.Jana.
Myśl
spekulatywna
nie rezygnujez
myślenia oBogu. Leczrobi to
jedyniew o-
parciuo samą siebie, medytując
nad duchem [esprit], wktórym
uczestniczy.Otóż,
jeśli
myślenieBoga
w oparciu omedytację
nadfunkcjonowaniem
myśli oznaczapozostawaniew sferze Tego Samego, to
zaproszeniedo
spotkaniaJezu
sa
Chrystusa
jestnakłanianiemdo
opuszczeniatej
sfery, wceluspotkaniaInnego i
przyzwolenia najegonauczanie. Pascal
wiemyjest tradycji biblijnej: nikt niemoże
zyskaćbezpośredniegodostępu
doBoga,ponieważ
tenostatni wycofał
sięiob
jawia
się jedynie jakoBóg ukryty. Nikt
niemoże, jak
bardzoby tego
niepragnął,
zobaczyć Boganawprost.Tak też,
wcałym Piśmieniechodzi
oto,
byzobaczyć, leczo
to,by
usłyszeć.Stosunek
doBoga
nie polegana widzeniu,
alenasłuchaniu.Nie
zamierzamy
tutajpodejmować
trudności,jakie
napotykali filozofowiezrodzeni
wobszarzekulturowymnaznaczonym
wpływem chrześcijaństwa zwią
zanegoz
osobąChrystusa.
Wystarczy powiedzieć,że
zagadnienieto prowadzi
nasku
ekstremalnemu wstrząśnięciu rozumem,który wzywany
jest do wyjściaze
sfery swojego
normalnego funkcjonowania, w celu uznania własnej zależnościwzględem Innego. Ów
Innywymyka
się kategoriom rozumu,ponieważ trudno
po
myśleć
kogoś, ktojestjednocześnieczłowiekiem „i”
Bogiem.Na złączeniu, jak można by
powiedzieć,tego, co
wieczne itego,
co czasoweoraztego, co
absolut ne i
tego,coprzypadkowe.
Decyzja spodznaku nadziei
Pogodzenie się z
własnymi
ograniczeniami nie oznaczazatem
dla rozumu rozpadujego pretensji do
badaniai
poznawaniazjawisk świata,
jestraczej
za chętą
do zatrzymaniasięprzedtym, czego
nieudaje mu
siępomyślećprzy
użyciuwłasnych narzędzi. To, co dotyczy ostatecznego sensu
życialudzkiego
nieopiera
sięna zwykłej konstrukcji pojęciowej,
leczna decyzji
samej egzystencji,to
zna czy na
zakładzie.Czego to już
nie powiedzianoi
nie napisanoodnośnie do
zakładu,w
którym często chcianowidzieć
jedynieodrażającą kalkulację:
człowiek zgadza się ogra niczyć swoje
pretensje dożycia zgodnie
z własnymiupodobaniami, w nadzieina pozyskanie
wiecznej szczęśliwości. Tak,jakbyśmy
pozostawali tu w obrębiedo
ut deslub teżzasady „coś za coś” rodem ze zwykłej
transakcjihandlowej.
Otóż,ktokolwiek godzi
sięczytać
te strony, musi uznać,że
pozostajemy wobrębie
lo giki,
która niejestlogiką identyczności porównywanych członów,
alelogiką a-
nalogii.Tak
samojak
ten,kto
się zakłada,zdolny
jestdecydować,
nieposiadając oczywistegodowoduna poparcie
swojegoczynu,tak
teżegzystencja
angażujesię w życie,o
którym nic nie wie,mogąc
jedynie zakładać się zgóry, żestyl życia, który
wybiera, będziemiał
sens. Niewiedząc
nic z góry i niepotrafiąc dać do
wodu,wiedząc jednak,
że poprzez
ten aktotwierawymiar
sensu, któryusprawie
dliwijejwybór. Słuszności
wyboru niemożna
zatemdowieść
przedpodjęciem
decyzji, pojawiasięona jedyniew
oparciuo
decyzjęi
wjej następstwie.Logika decyzji
nie opiera się anina
konstrukcjachpojęciowych,
ani nade
dukcji,
ponieważelement
niepewnościodnośnie do przyszłości
niedaje
się zam knąć
wtego rodzaju ramach.
Decyzjajest
aktem ijeśli akt ten mabyćracjonal
ny,
tonie może byćprzewidziany zgóry.
Tego rodzajuakt jestzaangażowaniem
zawierającymelement
niepewności,a także,
w konsekwencji,ryzyka.
Jednak właściwościąegzystencji jest
koniecznośćistnienia
podznakiem
ryzyka,ponie
waż
czasmający
nadejśćzawiera
nieredukowalnyelement
niepewności.Niemniej jednak, egzystencja podejmująca decyzje
w
tensposób,
nieczyni
tego
zdając sięjedynie na
przypadkowość nieznanych jej zdarzeń.Ma ona
na
dzieję,
żejej wybórotwiera
nowemożliwościi że
otwarcieto
ma sens. Przynale
ży zatemdo
obszarunadziei
i nie jestzwykłym
wierzeniemz rodzajutych,które
pozwalają
ludziom zamieszkiwać swój świat i żyć swoim życiem,ale
zasadni
czym sposobem zarówno myślenia, jaki
egzystencji.Żyć
oznaczagodzić się znie
możnościądowiedzeniawszystkiego
pośródrzeczy,które
wnajwyższym
stopniudecydują o
sensieżycia,a
jednakżycie tomożebyć
przeżytejedynie w oparciu
ote
go
rodzaju zakład. Wiedział otymPlaton, który poprzez metaforę jaskini
przed
stawia
obraz
kondycji ludzkiejjako wyraz własnej
myślii nadziei. W
Fedonie miałon świadomość
ograniczonego, wgruncie rzeczy, zasięgu
dowodów,jakie rozum może przedstawićodnośnie do nieśmiertelności duszy. W
istocietego
ro dzaju wyznanie
jest kaloskindunos, „pociągającymryzykiem
”.
Wiedział o tymrównież
Kant, czyniącz nadziei przedmiot
trzeciego zzasadniczychpytań,jakie musi postawić
sobierozum.
Dlaczego jednak
filozofowieprzywiązywali
takmało uwagi
donadziei —tego fundamentalnego wymiarużycia
ludzkiego (czegoświadomość
mieli Platoni
Kant)—jeśli
nie dlatego, że ustępowaliprzedprzesądemrozumu,
który chciałmieć do
czynieniatylko zsamym
sobą, wceluzachowania swojejautonomii
i który uwa żał,
że uzależnienieodczegoś poza
samym sobąbyłoby
poniżeniem? Wnadziei, egzystencja
wyznaje swoją nieumiejętnośćopanowania
czasu życia,przyznaje
się, żemoże żyć
tymżyciemtylko
zwiedząograniczoną
i fragmentaryczną. Jeśli zaśchodzi o
myśl, to pogodzenie się zkoniecznościąpoleganiana
nadzieiozna
cza uznanie, że myśli
obca
jest znajomość ostatecznego sensu życialudzkiego.
Stając
wobectej niepewności,
rozummoże
wybrać pozostawaniew zawieszeniu.
Jednak Pascal
nie przestaje nakłaniaćgo
dozaakceptowania nauczania
głoszone
goprzez Pośrednika międzyczłowiekiem
aBogiem, to
znaczy wsłuchiwania się wjego
głosrozbrzmiewający w
Piśmie.Rozumfilozoficznymaświadomość
tego, że
nie możewiedzieć
wszystkiego woparciu o samego siebie i że tym
samym potrzebnemu
jestnauczanie
pocho
dzącez innych form
wiedzy.Z
powodu długo trwającejnieufności
wobecpoe
tów, lekceważył
on głos
rozbrzmiewającywdziełachliterackich. Jeśli zaś
chodzio
religię,to
odczasów Oświecenia„oczywiste”
stałosię,
że mamytu
doczy
nienia jedynie z
myślą infantylną lub
wadliwą,czy wręcz fałszywą. Na
zagadnie
nie toPascal kładzie właśnie szczególny
nacisk.Jego zdaniem, zwracanie uwagi na to, co
wyrażone zostało wPiśmie, nie oznaczadla rozumuzaprzeczania
so
bie,ale otwieranie
sięna
zrozumienie samegoprzeznaczenia
człowieka.Akcep
tując
to,
rozum nie wypiera sięsamego siebie,
leczgodzi się uznać, że
niewie wszystkiego sam z siebie
iże
abyrozumiećpowinientakżepozwolić
sięnauczać.Pytanie Pascala
„Ostateczny krok
rozumuto
uznać,żeistnieje
nieskończonamnogość
rzeczy,które
goprzerastają; wątły
jest, jeśliniedosięga tej
świadomości”11
.Tamże, s. 204.
Nietrudno zgodzić się, że metoda Pascala
niejestmetodą filozofów spekula-
tywnych.Wraz
znim
filozofia kieruje sięku
innejdrodze,
przyjmuje odmiennąmetodę
i styl. Jeśliw
istocieniejest on „filozofem”
wpowszechnymtego słowa rozumieniu,to
niemniejjednak jest myślicielem
otwierającymmyśl na to,
cofaktycznie
jestdlaniej najważniejsze,
zachęcającymjądo nieufności
w stosunkudo podwójnej
pokusy,zarówno przeceniania, jak i
niedoceniania swoich możli wości.
Lecz,przede wszystkim,
zachęcającymjądo
konfrontacji ztym,
coją
przekracza.Oto
właśnieistota pytania
Pascalowskiego:wstrząśnięcie rozumem,
którydo
tegostopnia przywiązany
jestdo własnych
pewników, żestaje
się nie zdolny do odnalezienia
właściwejmiary
wsprzeczności naszej własnej
kondycjiludzkiej
oraznaszegoprzeznaczenia jako
istniejących. Jestto jednak wstrząśnię
cie,
które przywraca
rozumowijego życiodajny
n ie -
p o kó
j.Zfrancuskiego przełożył PiotrMrówczyński
The Pascal’s question
It
is possible to show both
dignityandfrailty
of reasonwithout
relapsing into skepticismor
dogmatism.We
can askquestions
about the reason’s
mystery andinscrutability, about
the„immense
andimpenetrablenight
ofour
soul”.But when we
spurreason with
thesequestions, we do not necessarily
coaxitto create
agrand
iose system. Oneof
the objectivesof
philosophy, accordingto Pascal,
was to„give