P O M O R S K I E C Z A S O P I S M O ILUSTROWANE
Fragm ent z w ielkiej rew ii floty przed kanclerzem Hitlerem w Neapolu,
To warto przeczytać
Ciekawostki.
Zbrojenia W ielkiej Brytanii.
Rzeczywistość czechosłowacka.
O ludziach sm ukłych i krępych.
Dwaj dyktatorzy.
W ładysławowo — Gdynia daw nej Polski.
Z całego świata.
Zapóźno.
L. O. P. P.
Kronika organizacyjna.
Kącik kobiecy.
Sport.
Anegdoty.
Kącik językowy.
Dawniej "Młody Gryf"
Cena 35 groszy
C I E K A W O S T K I
JAK P W s m o DOMINIUM AUSTRALIJSKIE.
, W i 77? F' P° raz Pierw szy stą p ił n a tę dziew iczą ziem ie f ej do .t(:g o . nie d o tk n ę ła stopa białego człow ieka’
S angielski podróżnik, Ja m e s Cook, zam ierzając podczas w p f 1rńłfci i ^ ych n a u k °w y ch ek spedycji dotrzeć do p o łudnio-
\ wx C^elu obserw ow an ia p la n e ty W enus, p rzecho
dzącej przed słońcem . P oniew aż w ybrzeże, n a k tó ry m w y lądow ał, podobne było do pew nej okolicy k ró lestw a W B ry ta m i n az w ał o b r y t y przez siebie lą d N ow ą P ołu d n io w ą W a
lią. Rząd angielski, będąc w ów czas w pełn i fazy kolo n izato r- skiej, zam ien iał k a rę śm ierci n a zesłanie do oddalonych za- oceam cznych w ysp P ierw szy m bow iem m iejscem zesłania była W irginia w północnej A m eryce, a poniew aż przestępców sprzedaw ano ta m ja k o siłę roboczą, u tw o rzy ł się w łaściw ie w te n sposob h a n d e l biały m i niew olnikam i. T aki stan rzeczy m e m ógł je d n a k trw a ć długo. K olonie, gdzie nie b ra k było r ą k do pracy, zaczęły pro testo w ać przeciw ko zalew an iu ich ta k n iepożądanym elem entem , w sk u te k czego ta k ie tra n s p o r
ty ustały. ^
W iadom ość, n ad e sła n a przez Cooka rządow i o odkryciu now ej, niezam ieszkałej przez biały ch ziemi, n a k ra ń c a c h — ja k się zdaw ało, O ceanu, przyszła w porę. Z naleziono n a re sz cie odpow iednie m iejsce od w y sy łan ia tra n sp o rtó w m ętów społecznych. W te n sposób pow stała w 1787 r. kolonia k a rn a w Sydney, gdzie pierw szym g u b ern a to re m został m ianow any k a p ita n A rtu r P hillip. B ył to człowiek, k tó ry p o tra fił być z a razem ludzkim i odpow iednio surow ym . Szczególnie u m ia ł się obchodzić z tubylcam i, tr a k tu ją c ich ta k życzliwie, że w k ró tce biały człow iek sta ł się ta m synonim em p rzyjaciela.
N ie obyło się oczyw iście bez tru d n o ści z opanow aniem b u n tów i zam ieszek, w yw oływ anych przez licznie n ad sy łan y zbrodniczy elem ent.
W reszcie po k ilkudziesięciu la tac h rozum nej i en ergicz
nej ad m in istra cji, zaprow adzono w N ow ej P ołudniow ej W alii ła d i w zględne bezpieczeństw o. W 1840 r. zaprzestano w y sy łać ta m dalsze tra n sp o rty w ięźniów . Z tą chw ilą zaczyna się ro zk w it nie tylko tej w schodnio-południow ej części A ustralii, lecz i całego jej k o n ty n e n tu , k tó ry został zaliczony do d om i
niów W ielkiej B ry tan ii.
NARODZINY W ZOO
Okazały hipopotam w Zoo w Kopenhadze wraz z nowonaro
dzonym sw ym potomkiem.
KOŚCIÓŁ INDIAŃSKI
Je d y n y m w sw oim ro d za ju i może n ajciekaw szym w ca- K an ad zie je st m ały kościółek OO. O blatów , położony nad rze k ą M ac K enzie 10 m il od gran icy K oła Podbiegunow ego.
K ościółek ten przeznaczony dla Ind ian , został zbudow any p rzed 70 la ty przez d w u m isjonarzy fran cu sk ich , braci P e ti- to t i A ncel (O blatów ). M ateriałem b u dow lanym było drzew o obrobione n a m iejscu ręcznie; b u d y n ek sta n ą ł bez pom ocy jednego n a w e t gwoździa. P oczątkow o nie by ł m alow any, p o tem dopiero przy pom ocy proszków kolorow ych, k tó ry ch u ży w ali do m alo w an ia się Ind ian ie, ozdobiono go ja sn y m i b a rw a mi. D ziś su fit je st b łęk itn y , z m asą złotych gw iazd. N a firm a -
je d n ali czarnow łose i m iedziano-lice (A niołkT lndT anT eT ^P o!
f ^ sł ™alowani£i aniołków In d ian a m i, pochodzi od ojca P e ti- S e k Ł T S Ł p rze k o n an ia In d ian , ze m a ją p raw o i m ogą dostąpić szczęślit0 naj.silni* szy a rg u m e n t d l wości n ie bieskiej. Je d y n y m i b iały m i tw arz am i są tw arz e członków Sw. Rodziny, też uw idocznionej w kościółku.
, ? d am em ? ° - O blatów , w całej K anadzie, a n a w e t w ca
łym sw iecie m e m a drugiego ta k czysto-indiańskiego kościoła.
r m r , A l ° r d i dZoV,aCZnyCh im ion zdob y w ają sobie m ieszkańcy d e p a rta m e n tu S ek w an y w e F ra n cji. y
W re je stra c h sta n u cyw ilnego spotykam y tam im iona m ę- t i m «y d ’ B eran g er, K leofas, F lorys, K leber, Teotym , S u r- ko (? ), S y m fo n a n i T y b u rn .
W śród im ion żeńskich w idzim y: D alila, G enew a, Izm ew ia, Z ofreta i Z ofryna (n a p a m ią tk ę m a rsz ałk a J o f fr e ’a ), P e rp e tua, R ezana i S cholastyka.
J e s t to m ieszanina m ało używ anych im ion k a len d a rz o - w ych z im ionam i skom ponow anym i.
W S tan a ch Z jednoczonych A m ery k i P ółnocnej je st ró w nież zw yczaj zm ieniania w im iona nazw isk b o h ateró w n a ro - do w ych.
JAK MOŻNA ŻYĆ STO LAT?
Od 2 la t m łody lekarz, d r P a w e ł B iskup, b ad a w k ra ja c h
• i”ianS' P u z y n y długiego żyw ota tam ecznych p asterzy i chłopow. O becnie ogłosił on w białogrodzkiej gazecie „W re-
™e ” dotychczasow e w y n ik i sw ych badań. Z nich to do w ia
d u je m y się, ja k człow iek p o w inien żyć, ab y doczekać się stu lat.
D r B iskup zb a d ał 200 osób w w iek u po n ad 90 lat. W śród nich było z górą stu, k tó rzy p rzekroczyli ju ż 100-y ro k życia.
N ajstarsz y m z b ad a n y ch je st A lbańczyk Ism eth P a p ra n ze w si w pobliżu D ekar, k tó ry p onad w szelką w ątpliw ość liczy 120 lat. M łody uczony doszedł do przek o n an ia, że g órale b a łk a ń scy d ługą żyw otność sw oją zaw dzięczają przede w szystkim ró w n o m iern em u sposobow i odżyw iania się, do którego ich organizm dostosow ał się przez liczne pokolenia. G łów ny po k a rm stu letn ich osobników stanow i chleb i fasola. Mięso, a w szczególności w ieprzow inę, ja d a ją rzadko, p rzew ażnie zi
m ą. M leko p iją tylk o zsiadłe i w m ałej ilości. J a j nie jedzą w ogóle, z ja rz y n głów nie pom idory, cebulę i czosnek. U ży
w a ją m ało tłuszczu. W śród b ad a n y ch 80 proc. używ ało alk o holu w m iern y ch daw kach. P rz ew aż n a część stu letn ich p aliła tytoń, je d n a k um iark o w an ie.
W śród stu letn ich są i kobiety, ale je st ich dw a razy m niej, niż mężczyzn. W szyscy bez w y ją tk u czują się fizycz
nie ja k n ajle p ie j i sp e łn ia ją sw oje ro b o ty w dom u i w polu.
W łosy stu letn ich są bu jn e, zw łaszcza u kobiet, a często n a w e t bez ślad u siw izny, w zrok n ato m ia st je st osłabiony, zęby w rzad k ich tylko p rzy p a d k ach u trzy m ały się, słuch zaś je st p rz e w ażnie bardzo dobry. W szyscy b a d a n i osobnicy śpią dosko
nale.
D r B iskup doszedł do w niosku, że n a te n d łu g o trw ały żyw ot w yw ierać m uszą w pływ tak że k lim a t oraz stosunki g e
ograficzne.
DO GÓRY NOGAMI
Rodzice ucznia je d n ej ze szkół w Chicago, 11-letniego F ra n k a B alecka, nie m ogli długo pojąć, czem u ich syn, zu p e ł
nie n o rm aln ie ro zw in ięty um ysłow o i o d obrej pam ięci, nie może nauczyć się czytać, an i pisać. O bserw ow ali chłopca n a uczyciele i lekarze, aż w końcu p rzy p a d k iem zrobili odkrycie, że chłopiec w idzi w szystko do góry nogam i!
N auczyciel w ted y przew rócił książkę do góry nogam i i ta k począł uczyć oryginalnego ucznia. W ynik by ł doskonały.
W krótce po tym F ra n k nauczył się pisać, ale pisze też po sw ojem u: lew ą rę k ą i do góry nogam i. W ystarczy w ięc p rze
w rócić stronę, aby odczytać jego pismo.
S pecjaliści o b se rw u ją n a d e r ciekaw y w y p ad e k i zak az u ją zadaw ać g w ałt osobliw ej w łaściw ości chłopca. Sądzą, że
gdyby zm uszać go do n orm alnego czytania i pisania, w ysiłek jego byłb y ta k w ielki, iż sprow adzić by m ógł zab u rzen ia u - m ysłowe.
2 „STRAŻ NAD WISŁĄ“
STR A Ż NAD W ISŁĄ ł S
= U l TORUŃ-BYDGOSZCZ- GDYNIA, 20. V. 1938 r. = B
Z B R O J E N I A
W I E L K I E J B R Y T A N I I
N aród angielski jest w sw ych decyzjach powolny, lecz za to w d ziałaniu bardzo w y trw a ły i konsek
w entny.
Pod w pływ em niebezpieczeństw a nowego kon
flik tu pow szechnego i pod naciskiem w ojen, toczą
cych się w H iszpanii i na D alekim W schodzie, p od jął i realizu je w ielki p ro gram zbrojeń na lądzie, m orzu i w pow ietrzu. Jednocześnie zaś dąży do uspokojenia św iata na drodze rokow ań m iędzym ocarstw ow ych.
Ich zakończeniem m iał być, zgodnie z zam ierzeniam i C h a m b e rlain ^ , p a k t czterech. A toli próba naw iązania bliższego k o n tak tu z N iem cam i, p o d jęta przed n ie
daw nym czasem przez lorda H alifaxa w B erlinie, za
kończyła się, na razie przy n ajm n iej, ujem nie. D opro
w adziło to do najściślejszego sojuszu w ojskow ego z F ra n c ją i do zjednoczenia pod w spólnym dowódz
tw em sił zb rojnych obu im periów . Siły te są obecnie głów ną g w aran cją pokoju. J e st więc rzeczą n a tu ra l
ną, że usiłow ania, zm ierzające do rozbudow y nieo gra
niczonego nieom al p oten cjału w ojennego W ielkiej B rytan ii, zasłu gują na uw agę baczną i pilną.
Siły lądow e A nglii nie są stosunkow o duże.
• Zorganizow ane na podstaw ie d ługoterm inow ej — w zasadzie dw u n asto letn iej — służby ochotniczej, sk ład ają się one z 5 dyw izyj piechoty, jed nej dyw izji zm echanizow anej, 5-ciu zm echanizow anych pułków kaw alerii, 2-ch baonów czołgów, 15 g ru p a rty le ry j
skich i 2-ch gru p obrony przeciw lotniczej. Oddziały te tw orzą zaw odow ą arm ię reg u larn ą, stojącą g a rn i
zonem w m etropolii. Obok reg u la rn e j istnieje w A n
glii jeszcze m ilicy jn a arm ia tery to rialn a , zbudow ana na czteroletniej służbie ochotniczej, a złożona z 12 d y wizyj piechoty i 2 dyw izyj przeciw lotniczych. Z ad a
nie dyw izyj tery to rialn y c h polega na w zm ocnieniu w ojsk zaw odow ych i n a u łatw ie n iu im przejścia na stopę w ojenną. A rm ie te liczą, łącznie z w yszkolony
m i rezerw am i 520,000 ludzi, podczas gdy dom inia a n gielskie rozporządzają w ojskiem 150,000-nym w pierw szej i dru g iej linii, a w skład arm ii indyjskiej wchodzi 170,000 ludzi. J a k na rozległość olbrzym ią im perium bry ty jsk ieg o nie są to cy fry im ponujące. A- toli siła w ojskow a W ielkiej B ry tan ii tk w i w jej n ie
w yczerpanych zasobach m aterialn ych, oddaw anych przez społeczeństw o ochotnie do dyspozycji rządu od chw ili, gdy Izba G m in u ch w aliła w 1937 rok u jed n o m yślnie w ielki pro g ram zbro jeń i gdy p rzy ję ła p ro je k t pożyczki narodow ej w wysokości 400 m ilionów fu n tó w (około 10 m iliardów złotych), przeznaczonych n a ten cel.
Od tego czasu stany liczbowe w ojsk lądow ych w z ra sta ją stale. Ich uzbrojenie i zaopatrzenie ulega ulepszeniu. M otoryzacja i m echanizacja oddziałów i- dzie naprzód. A ngielski przem ysł w ojenny ulega r e organizacji przez przystosow anie go do now ych po
trzeb arm ii oraz k raju .
Rozlokow ane w m etropolii dyw izje form ow ać b ę
dą w dobie w ojny korpus ekspedycyjny, tak i sam, z jak im w ystąpiono z F ra n cji w roku 1914. W przecią
gu kilk u m iesięcy pow stan ą form acje dalsze. Ich licz
ba doszłaby, w razie przed łu żan ia się konfliktu, do 70 dyw izyj piechoty.
W ielko b rytyjska flota m orska je st potężna. W y
nosiła ona globalnie z początkiem 1937 rok u 1.150.000 ton. C yfra ta podniosła się 1 k w ietn ia r. b. do 1.750,000 ton, z tym , że w budow ie było dalszych 550.000 ton, t. j. 60 now ych jed nostek pływ ających. W skład tej floty, zorganizow anej w „Hom a F le e t“, eskad rę śród
ziem nom orską i eskadry odległe, wchodzi 20 o krętów liniow ych (pancerników ), 76 krążow ników , 200 to r
pedowców, 71 łodzi podw odnych i 10 okrętów -aw io- m atek (lotniskow ców ).
N acisk rów nie silny położono w A nglii n a rozw ój lotnictw a, pam iętając, że arm ii pow ietrznej nie im prow izuje się w ostatn iej chwili. Lotnictw o jest dzi
siaj zagrożeniem pow ażnym dla w ysp b rytyjsk ich.
L ondyn jest odległy zaledw ie o 100 km od w ybrzeża.
Może być zatem przedm iotem a ta k u aeroplanów , s ta r
tujący ch z pełnego m orza. A ngielska flo ta m orska jest także narażo na na bom bardow anie z pow ietrza. Skoń
czyło się więc odosobnienie W ielkiej B ry tanii. Je j w ysiłek w dziedzinie rozbudow y lotn ictw a je st o sta t
nio im ponujący. Liczy ono obecnie około 2.500 a p a ra tów pierw szej linii, obsługiw anych przez 4,800 ofice
rów i 52.000 żołnierzy, co w poró w nan iu z 1.000 sam o
lotów, jakim i dysponow ało im perium przed dw om a laty, jest postępem olbrzym im . Sam oloty te są n a j
nowszego typu. P o siad ają więc w artość pierw szorzęd
n ą zarów no w ataku, ja k w obronie.
J a k w idzim y, A nglicy podjęli rzuconą im rę k a w i
cę i stan ęli po pew nym w ahan iu do w yścigu zbrojeń.
Jego w yn ik ostateczny, przy poparciu Stanów Z jedno
czonych A. P. i w połączeniu z F ran cją, nie może po
legać zakw estionow aniu. Ju ż dzisiaj n ik n ą w try b ie przyśpieszonym zatrw ażające różnice, jak ie istniały dotychczas pom iędzy uzbrojonym i od stóp do głów N iem cam i a zb ro jn ą Anglią.
„STRAŻ NAD WISŁĄ“ 3
Rzeczywistość czechosłowacka
O becna sy tu acja polityczna Czechosłow acji jest nie do pozazdroszczenia.
Osaczona z zew nątrz przez Niemców, którzy nie zan ied b u ją i w ew n ątrz k ra ju anty pań stw ow ej poli
tyki, a nie czując pew nie za sobą w szechpotężnej o- pieki F ra n c ji i Anglii, a przeciw nie widząc w ielkie zainteresow anie państw , któ ry ch obyw atele tw orzą znaczne m niejszości w ićh k ra ju — Czechosłow acja poczuła się nagle zagrożona i zdana na w łasną obro
nę.
Z brojenie Czechosłow acji kształtow ało się rów no
legle do polityki N iem iec — tego najgroźniejszego są
siada, z którego zam iarów i sił Czechosłow acja zdaje sobie doskonale spraw ę.
To też dopóki Rzesza niem iecka posiadała ustrój rep u b lik ań sk i i stutysięczną zaw odow ą arm ię — Cze
chosłow acji w ystarczało 12 dyw izyj piechoty, 2 b ry gady górskie i 3 bry g ad y k aw alerii — czyli w sum ie 130.000 arm ia (14 m iesięczna służba w ojskow a) i b u dżet w ojskow y w wysokości 1.400 m in. Kcz.
S tan ten zm ienił się ogrom nie z chw ilą dojścia do w ładzy kanclerza H itle ra i w prow adzenia w N iem czech pow szechnej służby w ojskow ej.
Dziś Czesi m ają pod b ro nią 200.000 ludzi (dw a roczniki po 70.000 i 60.000 po zaterm in o w y ch ), służba w ojskow a jest dw uletnia, a bud żet arm ii zw yczajny w ynosi 2.100 m in., nie w liczając w to w ydatków n a d zw yczajnych, k tó re w ro k u bieżącym m ają w ynieść
„ty lk o“ 3,5 m iliard a Kcz.
Z m ienił się też zasadniczo stosunek społeczeń
stw a do arm ii. O ile daw niej t. zw. opinia publiczna, szczególnie lewicowa, tra k to w a ła arm ię jako zastępy darm ozjadów — o ty le dziś głośno m an ifestu je sw ą sym patię dla w ojska i jej przedstaw icieli, którzy daw niej, by nie narazić się na szykany, w oleli się nie pokazyw ać i ja k n ajm niej chodzić w m undurach.
Dziś wszędzie pełno jest w ojskow ych, na placach sto
licy obyw atele m ogą oglądać ostatnie m odele czoł
gów i sam ochodów pancernych, a w kinach nie m a dziennika film ow ego bez jakichkolw iek zdjęć w ojsko
w ych, m ających pokazać narodow i — że będzie b ro niony.
Do 1936 ro k u Czechosłow acja liczyła 4 okręgi w ojskow e. O kręg I (P raga) obejm ow ał 5 dyw izyj, stacjonow anych w Pradze, Pilźnie, Litom ierzycach, H rad cu K rólew skim i B udziejow icach; okręg II (Brno) — 3 dyw izje (Brno, Ołom uniec, M oraw ska O- s tr a w a ) ; okręg III (B ratisław a) — 2 dyw izje (T rnaw a i B ańska B y strz y c a ); okręg IV (Koszyce) — 2 dyw izje
(Koszyce i U żho ro d ).
Od początku ro k u 1937 stan arm ii pow iększył się o 3 (w H rad cu K rólew skim , w O łom uńcu i w Trenczy- nie n a Słow acji) i liczy obecnie 7 korpusów . P osiad a
ne 12 dyw izje rozbudow ano do 16, nie tw orząc jed n ak żadnego nowego p u łk u piechoty, bow iem daw na dy w izja składała się z 4 pułków piechoty, z 2 pułków a rty le rii (lekkiej i ciężkiej) oraz ze zw ykłych służb pom ocniczych, poza tym 6 dyw izyj posiadało jeszcze dodatkow y zm otoryzow any p u łk arty lerii. Oprócz te go arm ia liczyła jeszcze 5 pułków a rty le rii najcięższej, w yposażonej w dalekonośne działa 150 i 210 m m oraz w haubice 305 mm.
Obecna czechosłow acka dyw izja składa się tylko z 3 pułków piechoty (ta k ja k niem iecka) i w yposażę-
STRAŻ NAD WISŁA
n a je st w a rty le rię nie u stę p u ją cą w niczym niem iec
kiej, przy czym ilość pułków a rty le rii jest obecnie u- zupełniana.
Do rok u 1933 C zechosłow acja m iała tylko jed en p u łk czołgów, dziś m a ich trzy ; m otoryzacja arm ii jest przepro w adzana w szybkim tem pie i pochłania jed n ą trzecią w ydatków nadzw yczajnych przeznaczo
nych na zbrojenie, z któ ry ch d ru g a jed n a trzecia przeznaczona jest na fortyfiko w anie granic i trzecia jed n a trzecia na lotnictw o.
W p rzew id y w aniu w ojny, k tórej miecz stale wisi nad św iatem , sztab głów ny arm ii czechosłow ackiej doszedł w 1935 r. do w niosku, że w razie jej w ybuchu, Czechosłow acja zostanie zaatakow an a nagle, bez w y pow iedzenia w ojny — co może uniem ożliw ić p rze
prow adzenie m obilizacji i k o ncen trację arm ii, jak rów nież zagrozić zniszczeniem głów nych ośrodków przem ysłow ych i pozbawić arm ię koniecznych baz operacyjnych. Ażeby więc zatrzym ać p rzeciw nika na granicy, chociażby przez p a rę dni, postanow iono je u- fortyfikow ać. Rozpoczęte w 1936 r. prace, k o n ty n u o w ano w przyśpieszonym tem pie w 1937 r., f o rty fiku jąc przede w szystkim granice z d aw ną Rzeszą, lekcew a
żąc pogranicze austriackie. Dziś n a ty m odcinku p ro w adzone są p race w gorączkow ym tem pie.
O statn ia jed n a trzecia w ydatk ów przeznaczona jest na siłę p o w ietrzną Czechosłowacji. Lotnictw o a r m ii składało się do n iedaw n a z 6 pułków lotniczych i z 4 pułków a rty le rii przeciw lotniczej różnych k a li
brów. Dziś — w edług zdania specjalistów —- Czecho
słow acja posiada co n ajm niej 50 esk adr — czyli ogó
łem 650'm aszyn w pierw szej linii i takąż rezerw ę.
O grom nym a tu te m w ręk u Czechosłow acji jest fakt, że będąc k raje m wysoce uprzem ysłow ionym , jest w stanie produkow ać nie tylko całą sw oją arty lerię, ale b ro ń p an cern ą i sam oloty.
Czując się teraz w niebezpieczeństw ie i chcąc w y grać na czasie, Czechosłow acja m a podobno zakupić 300 bom bow ców w Z w iązku Sowieckim . Są to skutk i oszczędności, robionych głów nie kosztem budżetu wojskowego, w czasie kry zysu gospodarczego, bo sa
m i Czesi p ro d u k u ją zupełnie dobre m aszyny m yśliw skie (Avia) i zwiadowcze (Szm olik).
Co jed n a k znaczą m asy i to dobrego sp rzętu w o
jennego, gdy nie będzie m iał nim kto w ładać?
A w łaśnie tak a ew entualność grozi Czechosłow a
cji.
O pinia pew nego wyższego oficera francuskiego, k tó ry zna doskonale w a ru n k i tego k raju , że „Czecho
słow acja może zmobilizować, ale nie będzie m ogła w alczyć“ — jest dla Czech pełna tragizm u, ale i p ra w dy.
Skład narodow ościow y arm ii czechosłow ackiej, jak i polityczno-strategiczne położenie tego k ra ju — m ów ią sam e za siebie.
Z stan u tego zd ają sobie spraw ę sfery rządzące i przew idują, że w razie m obilizacji połow a Niemców ucieknie do Rzeszy, a d ru g a połow a zd ezerteru je przy p ierw szej sposobności. Poniew aż więc na 100 żołnie
rzy noszących m u n d u r czeski jest 23 N iem ców i 7 W ęgrów, przeto obliczając stan zm obilizow anej arm ii czeskiej, m ożna od razu zm niejszyć go o 30 procent, a pom im o tego o w artości pozostałego żołnierza nie
m ożna będzie nic powiedzieć. #•
G dy cofniem y się do h istorii, to okazuje się, że Czesi pod w łasny m sztan d arem i za w łasn ą spraw ę u m ie ją się bić i to n a w e t dobrze. P rzypom nijm y so
bie zachow anie się czeskiej b ry g ad y walczącej w sze
regach arm ii rosyjskiej (Zborów ) oraz 21 p u łk u cze
skiego, walczącego n a froncie francuskim (Terron, październik 1918 r.). Je d n o stk i te przecież złożone b y ły z ochotników , a więc żołnierzy najw artościow szych.
Zredukow aw szy więc stan arm ii czeskiej do m i
liona żołnierzy m niej w ięcej pew nych, stajem y przed d rugim d ram atem Czech — nad w yraz tru d n y m i geo
politycznym i w a ru n k a m i obrony k raju .
Na granicę z Rzeszą i W ęgram i, a więc p a ń stw a mi n ajb ard ziej groźnym i dla Czechosłowacji, p rzy p a
da 5000 km granica, od północy i zachodu bron ią w stępu do ko tlin y czeskiej dość w ysokie pasm a gór
skie, któ ry ch szczyty p rzek raczają n aw et 1.500 m, ale za to od strony Śląska Górnego i A u strii Dolnej g ra nice są o tw arte. Od granicy niem ieckiej pod Opaw ę do granicy niem ieckiej pod B rzecław em (L undenbur- giem ) jest tylko 160 km. To m ówi samo za siebie.
W edług zapew nienia p rezy d en ta Benesza „Cze
chosłow acja jest należycie przygotow ana, aby we w szelkich okolicznościach obronić m oralnie, politycz
nie i w ojskow o to, co do niej n ależy“.
Czy jed n a k przyrzeczenia tego będzie m ogła do
trzym ać?
„T rzeti Rzisze n a stę p u ję “ nie jest tylko ty tu łem książki wojskow ego pisarza czeskiego S tanisław a Je- ste ra (pułkow nika szt. gł.), ale jest fak tem oczyw i
stym .
Czechosłow acja p rzedstaw ia dla N iem iec za po
n ę tn y kąsek, by go się wyrzec.
Mówi zresztą o tym dość otw arcie jed en z w o j
skow ych pisarzy niem ieckich, E w ald Banse, w książ
ce p. t. „Raum u nd Volk im W eltkrieg e“.
O m aw iając położenie Niem iec Banse stw ierdza, że „Niem cy m ają trzy fro n ty w ojskow e: zachodni, na k tó ry u d erzenie byłoby w dzisiejszych w a ru n k ach beznadziejne; w schodni, k tó ry jest zdolny do staw ie
nia poważnego oporu; południow y, bardzo m iękki, po
przez k tó ry w iedzie droga do bogatych w żywność i surow ce k rajó w d u n ajsk ich “.
A surow ców i żywności Niem com bardzo p o trze
ba, a droga do nich w iedzie przez „bardzo m ięk k ą“
granicę południow ą, więc...
Nie p rzepow iadajm y jed n a k nic.
Rozw iązanie tej spraw y może być rów nie bliskie, ja k dalekie, ale o tym w iedzą tylko w ielcy tego św ia
ta, m y staniem y już przed fak tem dokonanym , p rze sądzonym .
O Ludziach ómuklifch i krąyiifch
M ożem y rozróżnić w śród ludzi dw a zasadnicze ty p y f i
zyczne, a to: ty p człow ieka szczupłego, sm ukłego, sm ukłego raczej wyższego, t. zw anego a sten ik a i ty p człow ieka k rę p e go, przysadkow atego, raczej niższego t. zw. pyknika.
T yp sm ukły, arteniczny, p re d e sty n u je n a ogół do gruźlicy, gdy ty p k ręp y , p y kniczny do chorób serca i p rze m ian y m a terii.
K ażdem u z tych typów cielesnych odpow iada in n y n a o- gół te m p eram en t, a n a w e t c h a ra k te r. D ra m a tu rd z y i pow ieś- ciopisarze w yprzedzili, rzec m ożna, w yczuciem i obserw acją późniejsze n au k o w e b ad an ia. C hudy Don K ichot C erv an tesa to typ n ierealn eg o fa n ta sty , w alczącego z w ia tra k a m i — to ty p człow ieka niezrów now ażonego, zapatrzonego w siebie. T a kich D on K ichotów w m n iejszym sty lu m ożem y n ap o tk ać w cale często w życiu codziennym . Są to ludzie, k tó rzy nie li cząc się z o taczającą ich rzeczyw istością, p o p e łn ia ją t. zw.
„g łu p stw a” .
A p rzeciw staw m y te m u typow i, ty p Z agłoby z T rylogii S ienkiew icza. To ju ż nie chudy, zap atrzo n y w siebie m a rz y ciel, ale ru b asz n y gru b as, lu b iący dobrze zjeść, a zw łaszcza popić i p rzy g ąsio rk u z m iodem w esoło pogaw ędzić.
Ju ż Ju liu sz C ezar m aw iał, że n ie lu b i w sw ym otoczeniu ludzi szczupłych i bladych, gdyż n igdy nie w iadom o, czego się m ożna po n ich spodziew ać. W olał ludzi o ru m ia n y c h p o liczkach i zażyw nej tuszy. Ci są pogodniejsi i bezpieczniejsi.
Otóż w spółczesne b a d a n ia n au k o w e p o tw ie rd z ają istn ie n ie opisanych w yżej typów . K rep elin , je d en z w y b itn y ch tw órców p sy c h iatrii, podzielił choroby psychiczne n a dw a w ielkie zespoły. P ierw szy zespół, to choroby m a n ia k a ln o -d e - p resy jn e, kończące się w sw ym ostatecznym sta d iu m m e la n cholią, d ru g i zespół, to choroby, kończące się w sw ym o sta
tecznym stadium , zu p e łn ą przedw czesną tę p o tą t. zw. d em en tia p racco t (w przeciw ień stw ie do tęp o ty starczej t. zw. d e m e n tia senilis).
K re tsc h m e r na zasadzie p re d e sty n a c ji do tych dw óch
zespołów chorobow ych w yróżnia dw a ty p y psychiki ludzkiej:
t. zw. cyklotym ików , ludzi raczej pogodnych i t. zw. schizo- tyników , ludzi raczej n iespokojnych i n ieró w n y ch psychicz
nie, b ardziej zam k n ięty ch w sobie i niezb y t tow arzyskich.
C yklotym ik i schizotym ik, to nie o k reślen ia typów cho ro b liw ych, patalogicznych, lecz je d y n ie oznaczenie p ew nych n a sta w ień psychicznych.
Stefan Żeromski.
„STRAŻ NAD WISŁĄ“ 5
J a k zauw ażył K retsch m er, psy ch ik a cyklotym iczna idzie przew ażn ie w p arz e z typem raczej k ręp y m i p rzy sa d k o w a - tym , a w ięc pyknicznym , a psy ch ik a schizotym ików raczej ze szczupłym i sm ukłym , a w ięc astenicznym . N a k ształto w an ie się ty ch dw óch odm iennych typów psychofizycznych m a ją w dużej m ierze w pływ odm ienne nieco fu n k c je gruczołów , w y dzielający ch do k rw i t. zw. horm ony.
D aw na n a u k a o te m p eram en ta ch , k tó re p rzy p isy w ała róż
n y m sokom pły n ący m w e k rw i ludzkiej (dziś w iem y, iż są to w spom niane w łaśn ie h o rm o n y ), uległa w ięc pew nej m o d y fi
kacji. N ie w yodrębniam y, ja k daw n iej, te m p e ra m e n tu san g - w inicznego, to je st k rew kiego czy cholerycznego, t. j. w y b u chowego, czy flegm atycznego, t. j. pow olnego i m elancholicz- nego czyli pow olnego, ja k o oddzielne kom pleksy c h a ra k te ro lo giczne. R ozróżniam y n ato m ia st dw a w ielkie zespoły: te m p e ra m e n tu cyklotym icznego i schizotym icznego, w k tó ry ch p rz e ja w ia ją się w szystkie cztery poprzednio w ym ienione, z tym , że w g ru p ie cyklotym icznej życie duchow e, o p arte na p ew n y m stały m podkładzie uczuciow ym , p rzebiega pom iędzy b ie g u n am i sm u tk u i radości, a w g ru p ie schizotym icznej r a czej pom iędzy silną uczuciowością, a zupełnym jej b rak ie m (często t. z w. ludzie oschli lu b egzalto w an i).
A rzeczyw istość w w ielu w y p ad k a ch p o tw ierd za tezy K re tsc h m era. Je d n a k ta k ja k p rzy ty p a ch rasow ych, typów p sycho-fizycznych (t. j. w znaczeniu fizycznym i psychicz
ny m ) czystych — sp o ty k a się stosunkow o m ało, n ato m ia st n ajw ięcej m ieszanych. Nic dziwnego. W szak sm ukli m ężczy
źni żenią się z k rę p y m i niew iastam i, a sm ukłe n ie w iasty w y chodzą za k rę p y c h mężczyzn. A może i słusznie, gdyż różne te m p e ra m e n ty m ogą się uzupełniać. N. p. pogodna cyk lo ty - m iczka przy ciąg n ie prędzej schizotym icznego m ęża do o ta czającej go rzeczyw istości.
A k tó ry ty p człow ieka je st w ięcej w artościow y? W ży
ciu codziennym n a pozór bard ziej skoordynow anym i do p r a cy system atycznej b ard ziej odpow iednim w y d aje się ty p cy- klo ty m ik a, o oczach w ięcej o tw arty c h n a św iat, w ięcej spo
łeczny i tow arzyski, niż za m k n ię ty w sobie schizotym ik, czę
sto w ręcz aspołeczny.
N iektórzy p sy c h iatrz y niem ieccy p o su w ają się n a w e t do tw ierd zen ia, ja k o b y szczupły schizotym ik b y ł ty p em z g r u n tu bezw artościow ym ze w zględu n a jego fe rm e n t w e w n ę trz ny i b ra k k o n ta k tu ze św iatem zew nętrznym . — W edle tego należałoby ty p pow yższy w ogóle w yelim inow ać.
R zeźbiarz polski S zukalski w p ro w ad ził w sw ej szkole a r tystycznej, o p ie ra jąc się n a tezach o m ałej w arto ści ty p u sm ukłego i w ysokiego swego ro d za ju „k o n sty tu c jo n aln y n u - m e ru s clau su s” d la typów szczupłych i w ysokich.
Jed n ak o w o ż w iem y z dośw iadczenia, że ta k ty p kręp y , ja k i szczupły m a ją w ró w n ej m ierze swój u d ział w tw o rze
n iu k u ltu ry . O czyw ista — k ażd y w sw oim rodzaju.
J a k p rze ciw sta w iają się sobie pogodny h u m o r cy k lo ty m icznego D icknesa, a ze w spółczesnych cyklotym icznego d r a m a tu rg a M olnara — z sark asty czn y m i zjad liw y m hu m o rem silnie schizotym icznego S h aw ’a. Z ary so w u je się w y b itn a ró ż
nica m iędzy sym boliką schizotym icznego P ira n d e lla , a cyklo
tym icznego C h e rterto n a. P lasty czn ie różni się n astró j pow ieści cyklotym icznego Żerom skiego czy R eym onta od n a s tro ju dzieł schizotym icznego P rzy b y szew sk ieg o .
W m a la rstw ie w iększy spokój cechuje cyklotym icznego B ócklina od nieco p o k rew nego m u w tw órczości schizotym ika M alczewskiego.
U w ielk ich refo rm ato ró w relig ijn y ch w idzim y rów nież różnice, zw iązane z ich typem . K alw in szczególnie szczupły i sm ukły, ja k w iadom o, n a d e r surow y i fan aty czn y ch w sw ych zasadach i dążeniach, gdy cyklotym iczny L u te r, w ię
cej re a ln y i ludzki.
K rępy, p rzysadko w a ty N apoleon o eksp an sy w n ej, p o ry w czej n atu rz e, d a się przeciw staw ić sm u k łem u szczupłem u C rom w ellow i.
J a k n as p rzy k ła d y pouczają, w arto ść człow ieka n ie za le
ży w ięc od jego tuszy. W yrazem różnych k o n sty tu cji psycho
fizycznych m ogą być je d y n ie różne style.
[ f .
Dr Artur Szinagel (K rak ó w ).
dukiaiorzu
M ussolini i Hitler,
W olą sw oją opanow ali dw a narody.
M ożna ich p o lity k ę zw alczać, m ożna ich w ielbić, n a ś la dow ać lu b przeciw staw iać się, nie m ożna je d n a k zaprzeczyć, że sta li się u postaciow aniem u k o ro n o w an ia w oli jednostki.
M ussolini — H itler, dw aj w odzow ie n aro d u . D w aj d y k ta to rz y — ja k że różni. Ja k ż e różni pom im o pozorów , podo
bień stw a, zbieżności.
S tw orzyli ideologię, znaleźli w yznaw ców , uczniów , n a ś la dowców. P o rw a li m asy, opanow ali, ujarzm ili.
S ter rządów n a ro d u uchw ycili i dzierżą. D zierżą w ła d czo, b ezapelacyjnie.
Co ich łączy?
W yszli z ludu, z n ie d o sta tk u , p ra c ą rą k w łasnych w a l
czyli o byt. Był okres w życiu każdego z nich, że był., m u ra rzem .
M ussolini, kiedyś w B ernie, och ja k że to daw no, o rg a
nizow ał s tra jk robo tn ik ó w budow lanych. H itle r w W iedniu czas k ró tk i też m u la rce się oddaw ał.
O baj byli n a w ojnie. W alczyli dzielnie. Ż elazny krzyż zdobył w arm ii b aw a rsk iej ochotnik au striac k i. D w adzieścia k ilk a r a n otrzym ał, m ia n o w an y k a p ra le m n a polu bitw y, żoł-
6
„STRAŻ NAD WIStĄ*nierz Mussolini - jeden z budowniczych w łoskiego przyła .
“ r ” * PO S* ™ ” ■“ “ “ «■ ■>» » » in y * P = " * „ . S S ä t * ' b r” 1^ * A u stria to byli w rogow ie, p rzeciw k tó ry m w y r ’’
f - - — ■ s»e S T - 5 pr
tn o ty c z n e , b yły s k ra jn y socjalisto, m ię d z y n a ro d o w i,* “ d 5 to r „A v a n t," zdobył w w alca z n ie m cz y zn ,, „ „ a lc e L f czonym i czasu w o jn y cesarstw am i.
i t a l e ? t o i r pT zem aCwTaniak a rie ry ZaWdzięCzają ^ a s o m ó w s tw u M ów ią inaczej. P ły n ie to z różnicy ich usposobień i n a rodow ych w łaściw ości. O tacza ich pom pa, re p re z e n ta c ja w y
stylizow any entuzjazm . P rezen tacja, w y -
Ale, gdy m ów i lu b g e sty k u lu je M ussolini, gdy m u za- med HPnWn; te a tra ln o ść ~ to b ierze ona początek w com -
n aró d S t“ £ : T n a tu ra ln y m um iło w an iu gestu przez cały n aró d G est ten to w łaściw ość c h a ra k te ru w łoskiego
dać Z I T T * * w odza N iem iec te j im pulsyw ności n ie w i- J go gest podlega w łaśnie reżyserii. D yscyplina za b i
ja spontaniczność. y p n n a z a o i-
To n ły n ie nz dt T y h r e m ,do spontaniczności reż y se ru je się tło.
p y e z tej różnicy, ja k ą w idzim y m iędzy w odzem co p r Ł S r ‘ aU*°’ “ *“ « • “ "» k o n iu
ale S - 1 sam olocie lu b i nocne loty, co rzuca się w fale, ja k św ie tn y p ły w ak _ a w odzem , k tó ry nie lubi, b y j e go pociąg p rze k ra cza ł szybkość 60 k ilo m etró w n a godzinę
T en pierw szy zdobył w ładzę im petem , rozm achem - sta ł się w zorem .
Bo je d e n w dziejach w spółczesnych d y k ta to ró w b y ł m arsz In a Rzym, w szystkie n astęp n e b yły naśladow nictw em , kopią [za m ac h u sta n u — m odelu.
w ro k po zw ycięskim m arszu n a Rzym obecny kan clerz organizow ał m arsz n a B e rlin przeciw rządow i S tressem ana.
R e zu ltat by ł bolesny. W yrok pięcioletniego w ięzienia. W w ię zieniu n aro d z ił się „M ein k a m p f” , w w ięzieniu znaczna część jego p ro g ra m u została nap isan a.
J a k p o d aje P ie rre Danois, k an clerz H itle r lu b i a rc h ite k tu rę , ch w aląc się, że p o tra fi nary so w ać z pam ięci n a jw y b it- m ejsze p om niki św iata.
M ussolini sta ł się a rc h itek tem W łoch. B u d u je w ielkość te ry to ria ln ą , m ocarstw ow ą Włoch. N ic n ie p rze ry so w a ł B u - d u je przyszłość.
Wódz N iem iec odbudow uje. D okonał spisu stra t, sta ł się m K asentem p rete n sji. P rz ery so w u je pom niki. Ma w zory:
N iem cy cesarskie, W łochy faszystow skie.
D uce — a n a lfa b e ta do la t p ię tn astu , dziś p ły n n ie m ó w ią
cy po fra n cu sk u , angielsku, niem iecku, p rze m aw ia jąc y n a w et do m as po niem iecku, F ü h re r, k ie ro w n ik now ych N ie
miec, baczny o bserw ator, s ta ra n n y rysow nik, języków innych n aro d o w m e zn ający i n ie rozu m iejący — sto ją dzisiaj obok siebie, n iem al ra m ię p rzy ram ien iu , bo ro zu m ieją się. M usso
lini m ów i językiem F ü h re ra . A le p am iętajm y , że M ussolini może row m ez m ów ić językiem S zekspira, ja k i językiem C o rn eille’a, a tych F ü h re r n ie rozum ie i z pew nością ju ż nie zrozum ie.
MGR STANISŁAW WAŁRGA
Port ItoUdyóUutowo „gjifnia" dau/naj PoLóki
(D okończenie)
W następstw ie tych zarządzeń z nastaniem wiosny 1635 r.
na pustej w ydm ie helskiej, szerokiej od morza do morza na jakie tysiąc kroków, gorączkowe zawrzało życie. Półw ysep helski, który w dawnych czasach przez kilka dzielących go cieśnin, podzielony był na kilka w ysp, w tym czasie był już na najlepszej drodze do stania się jednolitym półw yspem , ja kim jest dzisiaj. Z m apy Getkanta, sporządzonej w roku 1637 widać wyraźnie, że w tym czasie nie było już przerw i cieś
nin, dzielących m ierzeję na szereg w ysp. Jako jedyne ich ślady były już w ów czas tylko moczarowate przepusty, dość nisko położone, które w czasie burz zalew ały fale i ch w ilo
wo łączyły oba morza, żaden jednak statek, a naw et łódź, nie m ogły przez nie przepływać. Nad takim w łaśnie przepu
stem, ciągnącym się m iędzy w ielkim morzem, a now ym por
tem floty królewskiej nad zatoką Pucką — m iało powstać W ładysławowo. Tu, gdzie dziś wioska Chałupy, w ytyczył ar
chitekt królewski Pleitner linie fortyfikacji przyszłej w arow ni. Setki rąk w zięło się do pracy. Liczna rzesza żołnierzy i poddanych starostwa puckiego, chłopów kaszubskich, kopała
w piaskach rowy, sypała w ały i bastiony. Na ich oszkarpo- w anie zwoziła kłody drzew, ustaw iała palisady, budowała dom dla komendanta warowni, chałupy i szałasy dla żołnierzy. O- bok w zatoce, obranej na przystań, na gw ałt przerabiano 12 okrętów H ewla na okręty wojenne, tak zwane galeony. Na czele floty stanął z rozkazu króla admirał Aleksander Beten.
Przeciągające się układy ze Szwedami w Sztum skiej Wsi koło Sztumu — zdawały się rokować niechybną wojnę. To też z rozkazu królewskiego zaroiło się Pomorze od św ietnych pułków polskich. Przybyli też kozacy zaporoscy ze sw ym i czajkami. We w rześniu 1635 roku przybył król W ładysław ze swą św itą do Pucka, który obejrzał szczegółowo, a stąd ru szył brzegiem morza do głównego celu sw ej w ycieczki do W ładysławowa i Kazimierzowa, by zbadać osobiście stan w y staw ionej floty i robót fortyfikacyjnych Pleitnera.
Niedaw ne pustkowie inny teraz przedstawiało obraz. O- bie warow nie były już wykończone i obsadzone załogami. Z w ałów w yglądały ku morzu paszcze dział. Gwar i ruch w o j
skow y m ieszał się z szumem fal morza. Z w ielkim zajęciem
STRAŻ NAD WISŁA 7
badał król stan fortyfikacyj, na które w yłożył znaczną na o- w e czasy kwotę 24 tysięcy złotych. Fortyfikacje W ładysław o
w a tworzyły obszerny, podłużny i nieregularny w ielobok, do
tykający z jednej i drugiej strony brzegów morza. Kątów w ieloboku broniły na sposób holenderski w yskakujące b a
stiony różnego rodzaju. Jedną tylko bramą, od strony portu, można się było dostać do wnętrza. W obrębie fortyfikacyj, których największa długość w ynosiła przeszło tysiąc stóp reńskich, a szerokość około pięciuset, m ieścił się dom dla k o
mendanta, dalej długi budynek dla załogi, różne budy i za
budowania gospodarcze.
Kazim ierzowo, założone tuż przy dzisiejszej Kuźnicy, ja ko przodowe w zm ocnienie W ładysławowa, było znacznie od niego m niejsze. Tworzyło regularny czworoboczny fort, z pię- ciobocznymi bastionam i na każdym rogu i z raw elinem przy brzegu w ielkiego morza.
Czołówkę fortyfikacyjną W ładysławowa i Pucka tw orzy
ła też w tedy W ielka Wieś, leżąca wów czas nad nieistniejącym dziś kanałem, łączącym w tym czasie otwarty Bałtyk z za
toką Pucką u nasady półwyspu Helskiego. Fortyfikacje te, w zniesione wów czas przez tegoż architekta Pleitnera, docho
w ały się w W ielkiej Wsi częściowo do dziś dnia. Ponieważ W ielka W ieś wchodziła w skład system atu obronnego W ła
dysław owa, słusznie w ięc dziś pretenduje do sam ej nazwy W ładysławowa.
Król W ładysław na widok w łasnej silnej floty, stojącej na kotw icy w naturalnym porcie pod w ałam i twierdzy W ła
dysław owa, na widok w łasnego niezależnego portu i warowni, patrzących wprost na otwarty Bałtyk, śnił przez chw ilę cud
ny sen o zdobyciu dla Polski z powrotem utraconego dom i
nium maris. M arzył o zrobieniu z W ładysławow a polskiej G e
nui. Janusz Radziwiłł, uczestnik tej w ycieczki, pisał do o j
ca sw ego z zachwytem o „nowym porcie puckim ”, który „Je
go K rólewska Mość bardzo opatrzył i szanc potężny, W łady
sław nazwany, na szyi, na której Hel leży m iędzy dwoma m o
rzami, zbudował tak w ielki, że dobrej osady miasto w nim być może i nam urzędnikom sw ym place podzielił i chce, że
by tam nowa Genua była. Jakoż haf (port) bardzo dobry, tak, że w szystkie okręta, które z Sundu idą, o szanc ocierać się i zw yczajną rew erencję czynić muszą, oprócz jednego h o
lenderskiego, który minąć chciał, ale go dobrze z dział przy
witano. I on też szarf odpowiedział, ale duńskie, hambur- skie kłaniają się i H olendrowie, kiedy przyzwyczają się, b ę
dą m usieli. A le to m iejsce bardzo Gdańszczan boli i nie w ie dzą, co z tym czynić, w łaśnie im jest jako ołtarz przeciw o ł
tarzowi”.
Plany króla W ładysława przekreślili posłowie polscy, k tó
rzy zawarli w e Wsi Sztum skiej 12 w rześnia 1635 r. rozejm ze Szwedam i na dalszych 26 lat. Sejm zatw ierdził ten ro
zejm. Na sejm ie tym podnosiły się co prawda głosy, aby ob
sadzić całe pobrzeże morskie licznym i załogami, a na morzu z dochodów starostwa puckiego budować dalej okręty i u- trzym ywać znaczniejszą flotę, a na m iejsce jej postoju prze
znaczyć „port pucki” w W ładysław ow ie, ale pozytywnej u- chw ały nie powzięto. Również nie zwrócono królowi kwoty 692 tysięcy złotych, jaką ów w ydał ze sw ej szkatuły na bu
dowę floty oraz koszty robót fortyfikacyjnych W ładysław owa i Kazim ierzowa. Niewdzięczność posłów i narodu pobudziła króla do łez.
Z pięknej arm ii królew skiej pozostało w Prusiech tylko 4 tysiące ludzi, przeznaczonych do strzeżenia całej nadm or
skiej prowincji i jej pobrzeża. W ich liczbie Puck, W ładysła
w ow o i Kazim ierzowo obsadził sw oim dragonskim pułkiem kasztelan chełm iński, Jakub W ejher, późniejszy wojewoda malborski, który odtąd jak sęp przez dwadzieścia lat stał tu na straży bezpieczeństw a polskiego morza.
Król W ładysław gryzł się tym bardzo, że jego flota, j e go okręty, gniją bez pożytku w Pucku, opuszczone przez za
łogi. Rozm yślał, skądby tu w ziąć pieniędzy na rozbudowę i u 3 ..STRAŻ NAD WISŁĄ"
trzymanie floty i w padł na pomysł, by wzorem innych państw, na przykład Danii, pobierać cła morskie, od okrętów wchodzących i w ychodzących z Gdańska i innych portów polskich. Pomimo zaciekłego sprzeciwu Gdańska udało mu się na sejm ie przeforsować swój pomysł. W roku 1637 cztery o- kręty polskie stanęły w zatoce Gdańskiej i zaczęły wybierać cło. Dochód z ceł był olbrzymi. Tylko Gdańsk bróździł, zży
m ał się i sabotował postanowienia królewskie. To też, by go upokorzyć, zam yślał w ów czas król W ładysław stworzyć ze swego W ładysławowa nie tylko port, ale w olne m iasto han dlowe, niezależne od Gdańska. W tym celu chciał osadzić w e W ładysław ow ie przedsiębiorczych Holendrów za cenę roz
ległych przyw ilejów . Aż tu nowa katastrofa pokrzyżowała plany króla.
Dnia 1 grudnia 1637 roku 4 okręty polskie, strzeżące za
toki Gdańskiej, zostały niespodziewanie napadnięte przez 4 okręty w ojenne duńskie admirała Korka. Dania nie życzyła bowiem sobie, by poza Sundem było jeszcze innfe cło na B a ł
tyku i dała w skutek tego chętny posłuch Gdańszczanom, pro
szącym ją o opiekę i ochronę. Na okrętach polskich, obok za
łóg, znajdowało się także 60 knechtów z W ładysławowa, z kilku oficerami. Okrętami polskim i dowodził wiceadm irał Klaus Becker. Okręty polskie, czując przewagę przeciwnika, podniosły żagle i zaczęły uciekać w kierunku W ładysławowa.
Dogonione przez Duńczyków, broniły się m ężnie przez kilka godzin. Bitw a skończyła się porażką Polaków. Dwa okręty Duńczycy w zięli w niew olę, trzeci zatopili. Tylko czwarty o- kręt z wiceadm irałem uszedł do W ładysławowa. Znowu Gdań
szczanie zatrium fowali, gdyż cło morskie przestało być pobie
rane. Utworzona flota przestała istnieć.
Pozostały natom iast obie w arownie, W ładysławowo i K a
zimierzowo. Załogował w nich pułk Jakuba Wejhera, złożony z 400 do 500 ludzi. Obowiązek załóg polegał na utrzym ywaniu stałej straży nad pobrzeżami obu mórz, od W ielkiej Wsi aż po granicę gdańskiego terytorium Helu. P ełn ił ją żołnierz w najcięższych warunkach, źle zaopatrzony, nieubrany, w iecz
nie głodny i nieregularnie opłacany. Życie na bezludziu, wśród piasków i wód, nie należało do przyjemności.
Przy braku floty rozwój W ładysławowa w w ielkie wolne miasto handlowe, jak to zamierzał król W ładysław, był n ie
m ożliwy. Jeżeli się przy tym zważy, na jak ograniczonym leżało terenie i jak trudny był do niego dostęp od strony lą du, to przyjdzie nam stwierdzić, że i warunków nie miało po temu. Ostateczny cios obu warowniom , jak tylu innym w Polsce, zadali Szwedzi. W roku 1655 w czasie znanego „po
topu” szwedzkiego, gdy król szwedzki Karol Gustaw opano
w ał bez trudu połowę Polski, ogromna flota szwedzka pod admirałem W ranglem zarzuciła kotwice przed szańcami W ła
dysław ow a i Kazimierzowa. Nikt nie bronił ich teraz. N ie
liczna załoga W ejhera cofnęła się do Pucka, który, podobnie jak Jasna Góra, staw ił Szwedom m ężny opór i obronił się.
Los W ładysław owa i Kazim ierzowa był natom iast prze
sądzony. W ciągu sześć lat trwającej w ojny szwedzkiej for
tyfikacje ich zniszczyli już to Szwedzi, już też ludność oko
liczna, która rozebrała drewniane oszkarpowania. Wskutek tego rozluźnione w ały i bastiony, usypane z piasku, rozlazły się i w yrów nały rowy. Reszty dopełniły deszcze i burze. K un
sztowne dzieło sztuki fortyfikacyjnej znikło bez śladu, a port zam uliły piaski.
Na m iejscu W ładysławowa utrzymało się pierwotnie ty l
ko kilka chałup i bud żołnierskich. W nich osiedliły się trzy rodziny rybackie z sąsiednich w si i dały początek nowej o- sadzie pod nazwą Chałupy. Tam, gdzie leżało Kazimierzowo, tuż na wschód od Kuźnicy, lotne dziś zaległy piaski, obsadzo
ne krzewami.
Razem z nazwam i zaginęła wśród tam tejszego ludu k a
szubskiego naw et tradycja, że warow nie takie istniały tu k ie
dyś. Przywrócić ich nazwy — jest dziś obowiązkiem naro
dowym . *