szczegółowego om ówienia. Zastanawiające, że pośród czytelników książnicy znaj dujem y G. G. Casanovę. Ten obieżyśw iat, awanturnik i blagier, w yrosły w kultu row ym kręgu Północnych Włoch, m iędzy seansem szulera, a przygodą uwodziciela, biegał po bibliotekach Londynu, Paryża W enecji, W arszawy. Tak się potwierdza przysłow ie, co kraj to obyczaj.
Zastrzeżenie budzi stw ierdzenie na s. 108 o książkach w języku żydowskim. M ożemy tu m ieć do czynienia albo z językiem hebrajskim, albo z jidisz. Ponieważ ten ostatni w prowadzono do literatury pod koniec X IX wieku, zatem w grę w cho dzą tylko druki hebrajskie.
N ależy podkreślić staranne udokum entowanie w szelkich podawanych przez A u tora stw ierdzeń, widoczną ostrożność w form ułowaniu sądów. Przy tym w artką narrację, staranny, w olny od potknięć język. Do- tekstu dołączono angielskie i n ie m ieckie streszczenia, indeks osób oraz sporo interesujących ilustracji, choć nie na kredow ym papierze, ale dobrze w ykonanych. Tylko żeby nie było nazbyt optym i stycznie, egzemplarz, którym dysponowałem , do 178 strony miał karty białe, a na stępne koloru żółtego.
R yszard E rgetow ski (Wrocław)
W alentin Pietrow icz H r y c k i e w i c z : O t N iem na k bieriegam Tichogo o kie- ana. Wyd. Połym ia. Mińsk 1986 304 ss., ilustr., dokum entacja w przypisach.
Podczas II R adziecko-Polskiego sym pozjum z historii geografii i geologii w L e ningradzie w 1972 r. jednym z m ów ców był W alenty Hryckiewicz, do niedawna lekarz praktykujący, który całkow icie pośw ięcił się badaniom dziejów eksploracji geograficznej Białorusinów. Jego uwagi na tem at badań „naszych ziem lakow ” (krajan) przyjęte zostały przez słuchaczy z różnych republik ZSRR i z Polski ze zrozumieniem. N ikt w tedy także nie podejm ował dyskusji na tem at białoruskiej narodowości Tomasza Zana, Ignacego Dom eyki i w ielu innych. Nikt również nie dyskutow ał z autorem, gdy w sw oich książkach: P u tieszestw ia naszych ziem laków (Mińsk, 1968 r.), czy D esim t keliu i§ Vilniaus (D ziesięć podróży z W iln a; Vilnius, 1972 r.) ci sam i bohaterowie raz byli Białorusinam i, a innym razem Litwinami. Prace te były jednak w Polsce czytane i cytow ane w literaturze naukowej.
W książce Od N iem na do B rzegów Oceanu S pokojnego Hryckiewicz zam ieścił obszerny rozdział, w którym rezygnuje już z upierania się przy narodowości bo haterów sw ojej książki. Skłania się raczej do określeń typu: urodzony na terenie Białorusi, czy w ychodźca z Białorusi. Uw ażny czytelnik w przypisach na s. 297 przy opisie działalności Adolfa Januszkiew icza znajdzie jednak zacytowany arty kuł H ryckiewicza pt. P olskij drug diekabristow . Przy słow ie „polskij” znajduje się odnośnik do notki, w której wskazano, że pierw otny tytuł artykułu brzmiał B iełoru skij drug diakabristow .
W iemy jednak, że Ignacy Domeyko (w książce H ryckiewicz o nim akurat pi sze bardzo mało) uważał się za Litw ina (podobnie, jak M ickiewicz), choć był z krwi i kości Polakiem . W iemy także, że niektórzy Filom aci • znali dobrze język biało ruski (choćby Jan Czeczot, potraktow any przez H ryckiewicza marginalnie). W szyscy jednak czuli się i byli Polakami. Samoofcreślenie narodowościowe ludzi zam ieszka łych na b. kresach wschodnich Rzeczypospolitej przyszło dopiero w końcu X IX w. Posądzanie Tomasza Zana czy A dolfa Januszkiew icza o przynależność do narodu białoruskiego, czy litew skiego — jest pozbawione sen su .. Zresztą Hryckiewicz ma w pełni świadom ość tego problemu. Jest już doświadczonym historykiem . Zna
R ecenzje
217
pięknie język polski, panuje nad obszerną literaturą przedmiotu, a ponadto prze- w ertow ał archiwa Leningradu, M oskwy, Orenburga, Omska, U fy, Kazania, A łm a- -A ty, Jakucka, Kijowa, Tartu i innych m iast Związku R adzieckiego. Wie w ięc, że to ziem ie dawnego W ielkiego K sięstw a L itew skiego w ydały w ielu ludzi zasłużo nych dla kultury. Z tego — najzupełniej słusznie — jest dumny, bo przecież na tych ziem iach sam się urodził i wychował.
W zasadzie książka H ryckiew icza jest gaw ędą historyczną o działalności nau kow ej głów nie zesłańców, skazanych na w ięzienie i osiedlenie w różnych terenach w schodniej Europy i A zji w im perium rosyjskim . Gawęda ta jest — w m iarę m o żliw ości — dobrze udokum entowana, w ielokrotnym pow oływaniem się na h istory kom całkow icie nieznane archiwalia. Ta w łaśn ie dokumentacja czyni z niej zja w isko niem al w yjątkow e. Jest to bodaj pierw sza w Związku R adzieckim książka tego typu, dająca następcom Autora szerokie m ożliwości podejm ow ania tem atów bardziej szczegółow ych. Gawęda ta została także zilustrow ana rysunkam i nie których tras podróżniczych, co znakomicie ułatw ia odbiór treści.
Autor opisał m.in. podróże Adama D łużyka-K am ieńskiego (1. 1660—1668), Jó zefa Kopcia (1. 1794— 1796), Faustyna Ciecierskiego (1. 1797—1801), Tomasza Zana (1. 1831—1834), Adam a Suzina (1834 r.), A dolfa Januszkiew icza (1846 r.), Józefa Ko w alew skiego (1. 1824— 1833), Ewy Felińskiej (1. 1839— 1842), Tomasza A ugustyno w icza (1. 1874— 1876), Benedykta D ybow skiego (1. 1864— 1883), Jana Czerskiego (1. 1891— 1892), Edwarda Piekarskiego (1. 1881—1903), Aleksandra B iru li-B iałynie- ckiego (1. 1900—1902), K onstantego W ołłosowicza (1. 1908— 1909). Sporo uwagi po św ięcił w iększym przedsięwzięciom podróżniczym, które zaow ocow ały głów nie pa m iętnikam i. Choćby dlatego pom inięte zostały najważniejsze osiągnięcia np. Czer skiego — badania brzegów Bajkału, podróże do Jaskini Bałagańskiej w D olinie Angary, czy do Jaskini Niżneudzińskiej nad Udą. Skrom niutko zarysowano podró że Jana Czeczota, o których jest sporo m ateriału w — cytow anej przez Autora — korespondencji Filom atów z zesłania.
Z różnych w zględów najciekaw szy — i zarazem najbardziej w artościow y — jest opis działalności naukowej Tom asza Zana na zesłaniu w Orenburgu oraz pod czas przym usowego pobytu w Petersburgu. Nie w szystkie szczegóły życiorysu zo stały z jednakową precyzją zw eryfikow ane w aktach, skąd czasem są pew ne n ie konsekwencje. Oto np. na s. 94 H ryckiew icz pisze, że Zan w 1823 r. ukończył u ni w ersytet otrzymując stopień m agistra. Cztery strony dalej podano z raportu No- w osilcow a inform ację o Zanie, w którym uwzględniono w iek „arcyprom ienistego” i jego tytu ł naukowy: kandydat filozofii. R ozwiążem y te nieścisłości. Zan był w rzeczyw istości kandydatem filozofii i tytu ł ten otrzymał — ów czesnym zw ycza jem — po zaliczeniu na początku studiów niezbędnej liczby egzam inów. M agiste rium obronił w 1820 r. M inisterstw o nie zatw ierdziło tytułu, w skutek braku egza m inu z filozofii. Z zachowanych archiwaliów w U niw ersytecie W ileńskim (H ryckie w icz powołuje się na nie, ale zapewne do tego zespołu nie dotarł) w ynika, że w 1823 r. Zan złożył w szelk ie niezbędne egzam iny oraz napisaną rozprawę m agi sterską. Do publicznej obrony nie przystąpił przed końcem r.a. 1822/3. Latem tego roku został po raz pierwszy aresztowany, a jesienią osadzony w w ięzieniu śled czym. Nie m iał w ięc m ożliwości przystąpić do obrony i nie mógł być m agistrem U niw ersytetu W ileńskiego.
To oczyw iście drobiazg. W ażniejsze jest to co ustalił Autor na podstaw ie stu diów archiwalnych w Orenburgu, Leningradzie, K ijow ie i innych m iastach ZSRR. Znalazł opracowania rękopiśm ienne Zana, liczące czasem setki stron. Jeden z nich bloków m iał być drukowany w Petersburgu, ale okoliczności natury politycznej
tem u przeszkodziły. Opracowania te dokumentują zachow ane szkice terenowe, ry sunki odsłonięć a nawet m apa geologiczna. Obszar penetracji Zana był ogromny, obejm ował bowiem dorzecza rzek Ural, U fy i Tobołu. Na północy dotarł on do Jekatierynburga (dziś Swierdłow sk), na zachodzie — po Samarę, południu — po, Orsk. W szędzie szukał kopalin m inerałów użytecznych (złota, m iedzi i żelaza) z po wodzeniem , rozpoznawał w yp ływ y wód m ineralnych oraz m iejsca lokalizacji obiek tów budowlanych. Stw orzył Muzeum w Orenburgu, które sukcesyw nie zaopatry w ał w łasnym i kolekcjam i. Pozostaw ił opisy tych kolekcji. Zajm ował się także li teraturą (jedną z jego sztuk w ystaw ił m iejscow y teatr), no i był łubianym kompa nem w towarzystw ie.
W ypada nadm ienić, że Autor przedstawił swój punkt w idzenia na sprawę ew entualnego udziału Zana w sprzysiężeniu 1833 r., które m iało doprowadzić do buntu w ojskow ego i ułatw ić zesłańcom polskim ucieczkę przez stepy kirgizkie (dziś kazachstańskiego) do Europy. W związku z tym Zan, Jan W itkiewicz i inni zostali osadzeni w areszcie śledczym. K om isja zdaniem H ryckiewicza zatuszowała sprawę spisku. Ożyła ona po kilku latach w Petersburgu. Również ją zatuszowa no, ale — jak się w ydaje — mi ał a istotny w pływ na zaniechanie zamierzonego' druku w ielotom ow ych rękopisów Zana.
Dodajm y, że działalności Zana na zesłaniu Hryckiew icz pośw ięcił bodaj naj w ięcej uwagi. Mniej m ateriału zebrał odnośnie innych, a zwłaszcza podróży A da ma Suzina. Całkowicie m arginalnie potraktował badania Jana Czerskiego. W spi sie cytow anej literatury nie m a znakom itej książki G. Ilgusa pt. Jonas Cerskis, w ydanej w W ilnie w 1983 r. (zapewne z braku m ożliwości dodawania poprawek w korekcie). Także są upustki w literaturze cytow anej o innych bohaterach opo w ieści. Do Autora zapewne nie dotarła książka Gabriela Brzęka pt. B en ed yk t D y bow ski, w ydana przez W ydawnictwo Lubelskie w 1981 r., najlepsza jaka się uka zała dotychczas. N ie m iał także autor w ręku w ydanych w 1982 r. w Polsce m a teriałów z III Polsko-Radzieckiego sympozjum, poświęconego badaniom polarnym, gdzie jest obszerna charakterystyka działalności badawczej Konstantego W ołłoso- wicza.
Życiorys W ołłosowicza w skazuje, że Autor dotarł do zam ieszkałego w Lenin gradzie w nuka w ielkiego geologa. U zyskał od niego biografię dziadka. Na tej pod staw ie ustalił m.in. dokładniej warunki śm ierci Konstantego W ołłosowicza. Oka zuje się że zginął on w 1919 r. podczas katastrofy kolejow ej w okolicy Charkowa, a nie jak pisano dawniej, na Kaukazie.
Zaletą szkicu Hryckiewicza o działalności W ołłosowicza jest „fotografia” geo loga z lat młodzieńczych, a wadą — zbyt pobieżne potraktowanie okresu studiów w rosyjskim U niw ersytecie W arszawskim. Autor napisał, że W ołłosowicz po ukoń czeniu studiów został aresztowany w W arszawie za działalność konspiracyjną. W ie m y jednak z innych źródeł, że aresztowano go, osadzono i zesłano do Archangiel- ska w czasie studiów. Tam w łaśnie podjął badania geologiczne. Ich w yniki były na tyle interesujące, że W ładimir Am alicki — profesor geologii UW — zdołał na krótko ściągnąć zesłańca do W arszawy, gdzie uzyskał on kandydaturę nauk w U ni w ersytecie. Później Am alicki zdołał w Tow arzystw ie Badaczy Przyrody przy U ni w ersytecie W arszawskim uzyskać dla sw ego ucznia pomoc finansow ą na dalsze badania w okolicy Archangielska. N aw iasem dodamy, że m ateriały dotyczące pro cesu W ołłosowicza zachow ały się w Warszawie.
Przed laty organizowaliśm y spotkania polskich i radzieckich historyków nauk geograficznych i geologicznych. W ydaje się, że należałoby koniecznie zorganizować kolejne sympozjum. Na nim należałoby zaprezentować najnowsze w yniki badań
R ecenzje
219
nad zesłańcam i (i nie tylko zesłańcami), którzy przyczynili się do poznania róż nych obszarów Rosji przed 1917 r. Warto byłoby w Polsce pokazać H ryckiew iczo- w i nasze archiwalia. Entuzjastom należy pomagać. Od nich trzeba się także uczyć zapału do pracy.
S ta n isła w A lexan drow icz (Białystok)
Z bign iew J. W ójcik (Warszawa)
Andrzej B o l e w s k i : Z drogi do Poczdam u. W ydanie drugie, uzupełnione. Kraków 1987. Wyd. Literackie 315 s., bibliogr. w notkach.
W 1977 r. drukując w „Kwartalniku Historii Nauki i T echniki” recenzję pierw szego w ydania książki Profesora Andrzeja B olew skiego z Akadem ii Górniczo-Hut niczej im. S. Staszica w Krakowie zam knąłem sw oje uwagi następującą refleksją: „Należałoby życzyć, by w spom nienia sw e opublikowali także inni profesoro w ie uczelni krakowskich (m yślę przede w szystkim o K. M aślankiewiczu i A. Gawle) i w arszaw skich (myślę o A. Łaszkiewiczu). Ich w kład do w alki uczonych polskich z okupantem (m.in. przez udział w tajnym nauczaniu oraz szkoleniu kadry nauko wej) był w okresie w ojny bardzo duży” (s. 523).
Po dziesięciu latach stw ierdzić należy, że życzenia te spełniły się w bardzo m ałym stopniu. Zmarli już profesorowie Łaszkiew icz i M aślankiewicz nie pozo staw iając nawet strzępów sw ych w spom nień okupacyjnych. Profesor Gaweł ledw ie w pryw atnych listach odnotowuje niektóre zdarzenia z życia geologów krakow skich podczas II w ojny św iatow ej. Zasiedli tylko do spisyw ania, głów n ie z pa m ięci, dziejów Państw ow ego Instytutu Geologicznego w latach 1939— 1945 prof. Edward Rühle i doc. Stan isław Tyski. D zieje geologii krakowskiej w czasie oku pacji i po w yzw oleniu najobszerniej i zarazem n ajw nikliw iej opisał w łaśn ie Pro fesor Bolew ski. Drugie w ydanie tej książki, uw zględniające sugestie osób zainte resow anych oraz czytelników, tworzy z pam iętnika Profesora Bolew skiego rodzaj źródła historycznego o podstawowym znaczeniu poznawczym.
Czytelnik m ający dwa w ydania książki Profesora B olew skiego dostrzega p ew ne różnice. W w ydaniu drugim uderza brak ilustracji. W pew nym stopniu ten brak rękopensuje w zbogacenie wspom nień przez aneksy źródłowe. N iektóre z nich to w ażny m ateriał poznawczy (zwłaszcza trzy w ersje opracowania P o w o d y obsa dzenia teren ów nad O drą i N ysą Ł użycką p rze z Polskę).
K ilka zdań o treści książki Profesora Bolew skiego. Składa się ona w sw ej w arstw ie w spom nieniow ej z następujących części: O kupacja (wojna 1939 r., u w ię zienie profesorów i asysten tów uczelni krakowskich, pobyt w obozach koncentra cyjnych, praca w okupowanym Krakowie w Państw ow ym Zakładzie Badania M a teriałów , studia nad w arunkam i naturalnym i w kraju w now ych granicach; w sp ół pracownicy, wśród nich •— W alery Goetel), S tyc zeń —- lipiec 1945 roku (odbudowa Akadem ii Górniczej, w yjazdy grup uczonych na ziem ie zachodnie) oraz Poczdam (praca w kom isji doradców, która przyczyniła się w poważnym stopniu do usta lenia dzisiejszych granic Polski).
Tekst z ostatniej strony okładki w pew nym stopniu oddaje najkrócej drama turgię w spom nienia:
„Zapewne żaden z ekspertów biorących udział w konferencji poczdam skiej roku 1945 nie przybył na jej obrady drogą tak dziwną i zaw iłą jak profesor A n drzej B olew ski. M łody pracownik naukowy A kadem ii Górniczej, osadzony wraz