• Nie Znaleziono Wyników

. g c

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share ". g c"

Copied!
146
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)

.

(4)
(5)

JANA BUKOWSKIEGO ' PRACE GRAFICZNE

£

I :

I N S T Y T U T

I A D A Ń L U Z A C K I C H PAN B I B L I O T E K A

0&-33U Warszawa, ul. Nowy Switf 77 T e l . 2 6 - 6 8 - * ?

(6)
(7)
(8)
(9)

JANA BUKOWSKIEGO PRACE GRAFICZNE

I N S T Y T U T

IADAŃ L!T£»Ari<ICH PAN

B I B L I O T E K A

90-330 Warszawa, ul. Nowy $wi»t 79 Tei. 26-68-63

Z E B R A Ł I O P R A C O W A Ł P R Z E C Ł A W S M O L I K

N A K Ł A D E M T O W . B I B L J O F I L Ó W W Ł O D Z I

(10)

KSIĄŻKI T E J W Y T Ł O C Z O N O W G R U D N IU I ST Y C Z N IU R O K U 1929/30 W „ D R U K A R N I P O L S K I E J ” L U D O M I R A M A Z U R K I E W I C Z A I S -K I W ŁO DZI, C ZCIO N K A M I A N T Y K W Ą W A L B A U M A , W U K Ł A D Z IE G R A ­ FIC ZNY M P R Z E C Ł A W A SM OLIK A, E G Z E M PL A R Z Y N U M E R O W A N Y C H 650

N R . E G Z .

KLISZE W IE L O B A R W N E (W Y K . P R Z E W A Ż N IE W ZAKŁADZIE JA B Ł O Ń ­ SKIEGO W K R A K O W IE ) PO CH ODZĄ Z D A W N Y C H Z A PA SÓ W D R U K A R Ń I W Y D A W N I C T W W Y M IE N IO N Y C H W PR Z E D M O W IE . KLISZ J E D N O ­ B A R W N Y C H W IĘK SZO ŚĆ W Y K O N A N O D L A KSIĄŻKI T E J N A N O W O W ZA K ŁA D ZIE J. ST A C H O W SK IEG O „FO TO C H EM JA ” W K R A K O W IE

(11)

Zużytkow any w publikacji niniejszej bogaty m aterjał ilustracyjny zawdzięcza w ydaw ca w du­

żej m ierze kilku w ybitnym polskim wydaw­

nictw om i drukarniom , które ze zniewalającą gotowością i zaufaniem udzieliły m u klisz ze swych zasobów, zaco też składa jak najgorętsze podziękowanie: W ydaw nictw u im. Ossolińskich i Księgarni Nakł. B. Połonieckiego w e Lwowie, D rukarniom W . Anczyca i Narodowej w Kra­

kowie, D ru k arn i W . Łazarskiego w Warszawie.

Jeżeli m im o to niejedna z prac artysty, którego dorobek graficzny tu przedstawiamy i pokrótce scharakteryzować usiłujemy, nie znalazła się ani wśród załączonych reprodukcyj, ani w chro­

nologicznym spisie prac, to okoliczność ta, nie­

zależna zresztą od dobrych chęci wydawcy, nie pow inna się odbić ujem nie na całości w yda­

nia — wobec faktu, że znaczna większość prac najpoważniejszych i najbardziej charakterystycz­

nych została uwzględniona, by w sposób dosta­

tecznie wymowny świadczyć o dziele artysty.

Nie mogę też wkońcu przemilczeć faktu, że nader skromne środki m aterjalne młodego i n ie­

licznego Towarzystwa Bibljofilów w Łodzi nie zdołałyby w żadnym razie sprostać poważnym kosztom wydawnictwa, gdyby nie zasiłek D e­

p artam en tu K ultury i Sztuki Min. W. R. i O. P., za który w im ieniu Towarzystwa składam podzię­

kow anie na ręce Kierownika D epartam entu, p. D yr. Wojciecha Jastrzębowskiego.

(12)

Zagadnienie, o które nam w niniejszej książ­

ce idzie, byw a w piśm iennictw ie polskiem nie­

zm iernie rzadko roztrząsane. Przy om aw ianiu książek, i wszelakich zresztą w ydaw nictw , k ry­

tyka nasza zajmuje się tylko ich treścią, prze­

chodzi zaś do porządku nad ich postacią zew nętrz­

ną, czyli nad ich formą graficzno-plastyczną.

Dzieje się to zapewne dlatego, że w ydaw nictw a omawia lite rat albo uczony, — o ile nie dzien­

nikarz, jak byw a najczęściej, — zainteresow any wyłącznie ich wartością w ew nętrzną, literacką lub naukow ą, a wcale nie zainteresow any sprawą ich form y graficznej, jako należącej z n atu ry swej

p r a w a fo rm y k s ią ż k i j a k o sprawa sztuki i krytyki arty­

stycznej

ZOFIA FILIPOWICZ

WYDANJE POŚMIERTNE

^ Y O A W N lC -n y O .N A P R Z O D U *

^ K R A K O W I E - ODBITO W DRU­

KARNI TEODORCZUKA * 1CRAKÓ V mm—

do odrębnej i najczęściej obcej m u dziedziny sztuk plastycznych.

W praw dzie pojawiają się w latach ostatnich i w polskiem piśm iennictw ie nieco częściej publikacje, które potrącają i o tę form alną stronę zagadnienia książki. Ale są to prace najczęściej historyczne, fachowe rozprawy bi- bljotekarzy i bibljografów, dla których strona form alna druku i zdobnictwo książki jest tylko m aterjałem pomocniczym, służącym do ustalenia pew nych faktów i dat w historyczno-bibljogra- ficznych badaniach. Współczesne prace te starają się uzupełnić badania, zapoczątkowane w u b ie ­ głym w ieku przez J. Lelewela, S. J. Bandtkiego, A. Maciejowskiego, K. Estreichera i in., i zaj­

m ują się produkcją, nad którą życie przeszło już dawno do porządku. Stosunek prac ty ch do interesującego nas tu zagadnienia jest co n a j­

wyżej taki sam, jak stosunek historji lite ra tu ry do żywej treści utw orów literackich lub historji

(13)

ZESZ.D1.

MATERYAŁY. 1903.

WYDAWNICTWO TWA POLSKA SZTUKA STOSOWANA KRAKÓW

(14)
(15)

T h o ie s t M s z a k t ó r ą w :

w k o s c a y e ly e o p a n n ie M a d e i , k t ó r a je s t n a h o m a a k v ’ b a w y e n y v p o z it e a n a , a

kasda bogomodkza

<|^Wesczye mszey które zową Introit. <^Z oszdrowyona bąndz swyąnta

matko ktorasz nowo poro-- dzyla Crolya ktori nyebo i zyz<

m yą rząndzy na w yek y wye^

kvm W yersz. yechay wszechny czv'

^ yą twoye wspomoże-- nye ktorziskolwyek obchodzą twoye ros^

pamyantowanye hwala Bogv oyczv ' i Sinv i dvchv swia- temv ako bil na począntkv nynye i za^

<§)(®)® wszdi nawyek wyekvm amen.

a pothim zasię m owicz wesczię asz do w iersza Poszdro^ T ^ * yrieeleison to iest wioną etc. ®@®d) * panye sm ylvysię.

C

risteeleison to iest Christe smilvy«'

się. 8^4s>

K

yrie eleison. Po trzy crocz kasde m o ' wycz. Kapłan zacznye Chwała na wi- ssokosczy Bogy. Coor dały kończy J na-

(16)
(17)

H r— ttt— ---

ziemy pokoy lyvdzyem dobrey woley, wyelbiemiczyą, blogoslawyemi czią, chwa^

lym i czią, wislawyami czią, Dziąnky cziny-' mi tobie dla wyelkiey chwali twoiey Pa^

nye Boże Crolyv nyebyesky Boże oycze wszechmoganczi panye sinv iedini Iesv Criste i dvchv swianti panye Boże barankv sinv Boga oycza ktori zgładzasz grzechi thego swyata sm ylvysią nadnamy, ktori zgładzasz grzechi thego swyata przymy prośbą naszą, ktori syedzysz na prawyczi Boga oycza slyvtivyszią nadtnamy Abo-*

wyemesz ty yest sam sw yąnti.Tys sam pan T y s sam naywiszi Iesv Criste Z dvchem swyąnthim wchwalye Boga oycza am.

Pothim kapłan spyewa. Pan swamy.

a Coor odpyewa. I z duchem Twogim . K a płan. Modlmisyą.

D

ay nam slvgam twogym proszymiczią panye Boże nasz abichmi syą wyecz^

nim dvsze i czyala zdrowyem wesselyly i chwałiebną blogosławyoney Mariey za*

wsdi dziewicze przicziną od nynyeyszich smąntkow wibawyeny biły, a wyekygi"

stego wesselya vziwaly. Przesz pana na^

szego Ie s u Christa sina twego, ktori stO"

(18)
(19)
(20)
(21)

t l , „ ...

jedynie * « g iijty efc <fa»«rciA-

G dy miate i * i et, grofr, H .a ś f e a ^ a rtw .

Ayi

*i*ł» i S ć ; j ^ V t ó « 4 u ^ h . ^

< » * 'jeść goraki thiefc bski

" T W 'k ilk a lat psin ie] ; a b rd n te tt* )e}v i ż :

~' Wzglądu ha zdrowie, ticźyi się SaTej i 6dc- brano z pen-syi. ŚwiaSki w e d iy , Ictćre p£>

ejtyhaio być dla niej prze^rftiotón ukodia*- nia, «aya*ło, rostaWiajijc ty!V.J tęik^fc w spo-

«®i«»i* i dłttgft rńfctrtuJÓny -ftl&Wfe- >?•“« =;

W sitd«r.tf»Mtyift tbfctf Sytił JJfcĆzyft n i

t«fc2n%;liłrfer«. Matki' J n* ł«a*?tó* Sfw*-

^Cdliw ość,’ Kii ittógącą <lętsię^«jjt w order-

C Ó W «.

, . Potem za.lzęl* *ię pr4. i ńa 0»?e*. j*&>

f t a u ć i y d e l f c ^ / e ^ \af% -dhw j3f- ’

' - 0 § -

S i r - *-*

Niesłusznie więc sprawa ta bywa u nas przez kry ty kę artystyczną lekceważona i pomijana, co zaliczyć chyba wypada albo na karb n ie­

świadomości krytyków co do ważności zagad­

nienia, albo na karb ich niechęci do przyswo­

jenia sobie koniecznej i w tej dziedzinie wiedzy.

sztuki do artystycznego przeżycia, które jest wszakże w aru n k iem powstania i trw ania dzieła sztuki.

Sprawa żywej i zmiennej form y książki współ­

czesnej należy z istoty swej do zakresu badań kry ty ki artystycznej, której celem jest odkrycie i ustalenie ty c h cech form alnych dzieła sztuki,

Nietylko treść w ew nętrzna książki, literacka lub naukowa, ale i jej form a graficzno-pla- styczna oddziaływa na czytelnika w pew ien osobliwy sposób (taki sam zresztą, jak obraz, rzeźba, budynek, sprzęt ozdobny) i stanowi wraz z treścią istotę książki. Format, barw a i jakość papieru, kształt czyli krój czcionki, układ kolumny, ozdoba graficzna i ilustracja,

(22)

okładka wreszcie i oprawa, wszystkie te skła­

dowe części architektury książki są zarazem środkami, przez które przem aw ia do czytelnika dana treść. W mocy tych środków jest nastroić zgóry w yobraźnię czytelnika na pew ien oso­

bliw y ton, który tak jak może zakłócić i osłabić, tak też może podkreślić i spotęgować wrażenie,

zentują w każdym w ypadku in potentia w arunki, zdolne utw orzyć dzieło sztuki, o ile ożywi je i zwiąże w całość jedna wola twórcza, jeden duch i rytm , w ynikające z w ew nętrznej treści książki i z nią organicznie zrośnięte. Z każdej więc treści zrodzić się pow inna jej tylko właściwa form a graficzna książki. A więc artysta-grafik, który projek­

tu je form ę książki, po­

w in ien być należycie zo- rjen tow an y w jej treści, boć wszakże stracji i oprawy

dla niej tw o ­ rzy on ów kształt pla­

styczny, zło­

żony z papie­

ru, czcionki, ozdoby gra­

ficznej, ilu- Sprawę graficzno-plastycznej form y książki, czyli „sztukę książki”, zalicza się oficjalnie do

zagadnień t. zw. sztuki stosow anej.

Określenie to jest o tyle

słuszne, że form a książ­

ki nie może

być pom y­

ślana i tra k ­ tow ana, jak to już wyżej powiedziano,

odrębnie i niezależnie od treści,ale łącznie z tre ­ ścią, a naw et zależnie od niej, gdyż treść jest

EX L1BRJ5 N!

D ^ ± H E N R , Y K A W I L C Z Y Ń S K I E G O

jakie odnieść powinien czytelnik z czytania i poznania treści książki. W szystkie te czyn­

niki, z których składa się form a książki, repre-

właściwym objektem i celem książki. F orm a więc musi być zastosowana do treści książki,

(23)

jak form a b u d y n k u — do jego celu (czyli przyszłej treści), jak głos, gest i maska oratora lub aktora do treści słów w ypow iadanych, jak dekoracja w teatrze — do treści sztuki.

Nie w dając się tu w bliższe roztrząsanie, tem m niej w rozstrzyganie tej spraw y, zauważyć jednak należy, że w e współczesnej literaturze, omawiającej zagadnienie twórczości artystycznej, ten już u ta rty po- łą”) m a sporo po­

dział sztuki n a w ażnych prze­

c z y s tą ” i „sto- « ciwników. W e-

sow aną” (lu b dle ich

„w ielką” i „m a-

twórczość, która jest w yrazem przeżycia arty­

stycznego, a w ięc która ma na celu piękno, — a te n wszakże cel przyświeca wszelkiemu zdob-

mme- m ania wszelka

nictw u,—tem samem w za­

sadzie należy już do sztuki.

I w istocie — czyż dobrze w ydana ksią-

aEŁ«C

żka nie może spełniać zasa­

dniczych w a­

runków pięk­

na rów nie do­

brze, jak każ­

de inne dzieło sztuki? Jak kompozycja malarska, muzyczna lub architektoniczna? Czyż rytm , który ją wiąże i przenika od początku do końca, który płynie m e­

lodyjnie po kartach papieru od litery do litery, od w ier­

sza do w ier­

sza, od ko­

lum ny do ko lu m n y , i od kolum ­ ny do oz­

doby, czyż k o n trasty barw czar-

IS)'S

IGI LL VM-<

2

J - R E G I A E (fl

nej i białej i konstruk­

cja całości, złożona z e- lem entów nieomylnie dobranych

—nie budzą w nas este­

tycznych uczuć celowego ładu, tajemniczego życia i nie

drukarskich, przywykliśmy dziś nie bez słuszno­

ści spoglądać tak samo, jak na kauczukowe podeszwy Bersona, lub maszynki do golenia G ilette’a. Ani nie dostrzegamy w nich nic

TĘATFCZYK AMATORSKI

6 k o m e d y j e k d l a m ł o ­

d z i e ż y Z . PRZYBYLSKIEGO

(24)

pięknego, ani nie oczekujemy od nich piękności.

A tymczasem ten właśnie fakt, że książka

E

B 1%

i

,łW*3B*aa*śia£

PREZYDENT STO Ł. KROL. MIASTA KRAKOW A

IMIENIEM RADY MIEJSKIEJ NA PA­

M IĄ TK Ę R O Z S Z E R Z E N IA G R A N IC S T A R O Ż Y T N E G O G R O D U P R Z E Z W CIELENIE, Z MOCY USTAWY KRA­

JOWEJ Z DNIA 13 LISTOPADA 1909 R.

GMIN: ZA KRZÓW EK Z KAPEL ANKA.

D Ę B N I K I Z RYBAKAMI, P Ó Ł W S IE ZW IERZY N IECK IE, Z W IE R Z Y N IE C . CZARNA W IES Z KAW IORAMI, NOWA W IEŚ NARODOW A, ŁOBZÓW. K R O ­ WODRZA, CZĘŚĆ PRĄDNIKA BIAŁE­

GO,CZĘŚĆPRĄDNIKA CZERWONEGO.

GRZEGÓRZKI-PIASKI, ORAZ OBSZA­

R Ó W D W O R SK IC H : ZA K RZ Ó W EK , KAPELANKA, P Ó Ł W S IE -Z W IE R Z Y ­ NIECKIE. ZW IERZYNIEC. D Ę B N IK I;

MA ZASZCZYT ZAPROSIĆ

NA U R O C Z Y S T E N A B O Ż E Ń S T W O W KOŚCIELE ARCHIPRESBITERYAL- NYM N. P. MARYI DNIA 17 KW IETN IA 1910 R. O GODZ. 10 RA NO ORAZ NA UROCZYSTE ZEBRANIE W SALI STA­

REGO TEA TRU PRZY PLACU SZCZE­

PAŃSKIM W TYMŻE DNIU 17 KW IE­

TNIA 1010 R O G. II W POŁUDNIE

i

«

s 8

<*

I

£ 1*

S

il 2

iKe*K«*E«<frCCC«E£!*Wfi S C * E S * E if

woli, inwencji i pracy zdolnego i świadomego swej roli artysty-drukarza lub zdobnika: wówczas w ręce wielotysięcznych rzesz dostaje się dzieło sztuki.

współczesna jest produktem masowym, że do­

ciera wszędzie tam , gdzie tylko niezm iernie rzadko dociera „sztuka czysta”, czyni sprawę jej form y tem ważniejszą: bo w raz z książką może wszędzie dotrzeć piękno. W ystarczy, by wr tę

A R T Y K U Ł XVII.

O ELEKCYI K O N SY L IA R E K I SEK RE­

TARKI.

O rok dnia ostatnięgo Gru- i . dnia będzie w kapitularzu elek- cyar dwóch K onsylia rek i Sekre«

tarki kapitulnej, do której elekcyi na- leżeć będą wszystkie Kanoniczki w W arszawie znajdujące się; które już nowicyat swój odprawiły.

2. T a zaś elekcya.odprawować się bą«

dzie w ten sp o só b : wysłuchawszy Mszy Św.. wszystkie Kanoniczki zejdą się do kapitularza o godzinie naznaczonej przez Ksienią, która na to we dzwonek Zgromadzenia zadzwonić każe i zmó«

wiwszy hymn Duchu Św. Stworzycielu ETC., potem zasiada każda na swojetn miejscu.

3 . Będzie nagotowany w kapitularzu stolik, krzyż i szkatułka do odebrania kresek, papier, kałamarz, pióro i karty z imionami wszystkich kanoniczek wy­

jąwszy Ksienią, tak. jako się w arty.

kule elekcyi Ksieni opisało: wedle Ksie»

masową, bezm yślną i bezkształtną produkcję wpadł jasny i twórczy prom ień indyw idualnej

w m Y i t a a i a w a r i a

(25)

JÓZEFA CZECHA

KALENDARZ KRAKOWSKI

NA ROK PAKISKI

1 3 0 5

(26)
(27)
(28)

»

(29)
(30)

uaa

(31)

i ^ z ' / ' V ś - V

W ZOFIABUKOWIĘCKA)

_ Ś k — lS ' — f ' : J Ź L

JAK PIASTOWIE BUDOWALI

POLSKĘ

--- 1 x

r N i t n A W A R S Z A W A v

u£Fu£Er «BĘTHNĘRAlWOLFR-ł KRAKow C,ĘBęTHN:ęFU .SPÓŁKA

1 ° A

l

(32)
(33)

siążka polska w o s t a t n i e m ćw ie rć w ie c z u p rz e d św iato­

w ą wojną

W ostatniem ćwierć­

wieczu przed światową wojną jedynie sztuka i książka polska, polskie słowo, ratow ały naród nasz przed ostateczną za­

gładą. Książka polska była w tej epoce przedmio­

te m osobliwej troski i miłości polskiej inteligencji.

GASTON BOISS1ER

T Ł O A A C Z Y f c / \ 1 R A N D O L L A

Hasło przyw rócenia książce jej dawnej form alnej piękności, rzucone w drugiej połowie ubiegłego

I nietylko w ew nętrzna, ideowa treść i forma

POD PROTEKTORATEM W YSOKIEGO SENATU UNIW.

JAGIELL., ). MAGNIF. REKTORA X. DR. FR. GABRYLA ORAZ KURATORA TOW . PROF. DR. JULIANA NOWAKA ODBĘDZIE SIĘ 22 L U T E G O W SA LA C H STA R EG O TEA TR U N A D O C H Ó D K U C H N I AKADEMICKIEJ

B A L

OGÓLNO-AKADEMICKI

URZĄDZONY STARANIEM TO W . WZAJ. POMOCY UCZ. U.J.

NA KTÓRT tAPCASZA T*?-

KOMITET PAN:

PIOTROWA STANISŁAWOWABOGŁAftOWA. BWIKNittSZOWA BORZĘCKA, T A KBVS20W A BSOWICŻOWA, AŁRKKDOWA BKUtKOWA, KfCUAŁOWA CHYLJNSKA, JA- --- V FBDSROWtCZOWA, I>HAKCJSłKO WA FiSRiCHGWA, JAKOWA CÓTtOWA-OKO- CłMSKA, WARTA KOTKOWA. WŁAnr&AWOWA JAWORSKA. WALERTANOWA KŁECKA.

KAZIMIERZO WA KOS7ANKCKA. TUŁl«8ZOWA TJKOWA, KAZUBtEKSOWA ŁWfiBMMSKA.

WIKCBNTOWA ŁEPKOWSXA. JAROWA ŁOSIOWA, ANTONINA MEiSSTiSKOWA. ŁEONO- A MAŃKOWSKA, KAZIMIERZÓW A KORAWBXA. JUUANOWA NOWAKOW*, TKiMINI-

*OWA RADZTWUŁOWA, WIACYSŁAWOWA KJOSSOWA. KAZIMIERZÓW A ROGÓTSKA.

RUSTACBOW ASAKOOStKOWA, MAURICOWASTBiNSEEROCWA, KENR?KOWASZ AR3K A, STANISŁAWOWA SZWCHTOWSkA, WŁAJ>TSŁAWOWA TCRSKA. AŁKXSANORA WIKtO*

ROWA. JÓZBPOWA. WINKOWSKA, XONSTANTOWA WISZNIEWSKA. STANISŁAWOWA WS<iBlgWSKA. SłASYANOWA ł3>ZJB€HOW8KA, WtTDERTiCOWA ZOŁtOWA.

ZA KOMITET AKADEMICKI- WITOLD PNIRWSK1

KAZIMIERZ IWOLlUSOT HENRTK PAWLIKOWSKI

3EXRET. SAST. flRXBW.

ZA TOW. WTAJEMNEJ POMOCY UCZ. U. }.: IGNACY BAZYLSKf, PREZES.

P O C Z Ą T E K BALU cT g O D Z IN IE o 'W IECZ O RE M .

PAWŁWOWSK

amv3rRZEoo?-i ti OOtóJNY PO POŁWNłU - : CPOPOŁCONUf.

w ieku przez Ruskina i prerafaelitów w Anglji, i zadomowione w net na kontynencie, znalazło i w Polsce w ostatnim dziesiątku lat w. XIX

(34)

współzawodnictwo. Do pracy stanęli liczni artyści polscy, literaci, drukarze, a w końcu i znaczna część wydawców, zmuszonych do tego w ym aganiam i polskiego literata i inteligentnego czytelnika, oraz w zględam i konkurencji. W r u ­ chu ty m osobliwie w y b itn a rola przypadła

zdobiony przez St. W yspiańskiego, tłoczyły się pierwsze w ydania dram atów St. W yspiańskiego, przepyszne w ydaw nictw a jubileuszowe dzieł Mikołaja Reja i w. in. W D ru k arn i Wł.

Teodorczuka tłoczył się piękną an tykw ą Gras- seta poświęcony drukarstw u m iesięcznik „Po-

wówczas drukarniom krakow skim : Anczyca, U niwersyteckiej, Narodowej (Teltza) i W . Teo­

dorczuka. W D ru k arni U niw ersyteckiej tłoczył się pierwszy w Polsce m odernistyczny tygodnik

„Zycie”, redagow any przez St. Przybyszewskiego,

radnik graficzny”, przy w spółpracow nictwie K. Frycza, A. Procajłowicza, H. U ziem bły i in., tłoczyło się czasopismo satyryczne „L iberum Veto”, ilustrow ane i ozdabiane przez K. Sichul­

skiego, K. Frycza i Fr. Pautscha. Z D ruk arni

W KRAKOWIE, VL. ZGODA L. 4. NR. TELEFO N Y 36*

R V K A R N I A i i

V N I W E R S Y T E T V JA G IE L L O Ń SK IE G O

fnanaB H zśi

MMMM

MC M

V I I I

(35)

Narodowej wyszło niejedno z pięknych w ydaw ­ nictw H. A ltenberga. W D ru k arn i W ł. Anczyca tłoczyły się w ydaw nictw a M ortkowicza: przekład polski dzieł Fr. Nietzschego, w ytw orne w ydanie M irjam a-Przesm yckiego dzieł C yprjana Norwida i w ydaw nictw o liryki polskiej „Pod znakiem poetów”. W Zakładach graficznych B. W ierzbic-

karniach krakowskich w ybitnych artystów gra­

fików, jako stałych kierow ników artystycznych:

Jan Bukowski pracował w D rukarni U n iw er­

syteckiej, Antoni Procajłowicz w D rukarni Naro­

dowej (Teltza), Karol Frycz — w D rukarni Anczyca, Anna Gramatyka-Ostrowska w D ru ­ k am i W . Teodorczuka, Bonaw entura L enart —

kiego w W arszaw ie tłoczono „C h im erę” pod red.

Mirjama. W ym ienione — to tylko najcelniejsze w ydawnictwa długim szeregu innych, nie­

w D ru k arn i i Introligatorni Miejskiego M uzeum Przemysłowego. Prócz w ym ienionych wspo­

m nieć jeszcze należy o licznych i w ybitnych p ra­

(36)

W itolda W ojtkiewicza, W ojciecha Jastrzębow ­ skiego, Kazimierza Młodzianowskiego. Książki, zwłaszcza z dziedziny historji sztuki, k ry ty k i artystycznej i literatury pięknej, artystyczno- literackie czasopisma, książki dla młodzieży i dzieci, by DRUKARNiA NARODOWA

w aływ ów - w KRAKOWIE.

czas istot- nem i dzie­

łam i sztu­

ki, egzam i­

nem tak ar- tysty-grafi-

gania, in telig en tn y m czytelnikiem polskim. D o­

bry papier, zawsze czysty i staranny, a często i w y k w in tn y druk i układ, piękny krój pisma, dobrze skomponowana okładka, zgodne z duchem książki ilu ­

stracje i o- zdoby d ru ­ karskie, w y ­ różniają w y­

daw nictw a z tej epoki z pośród da­

wniejszych i współczes­

nych. Im to zawdzięcza książka pol­

ska w spół­

czesne po­

wodzenie na m iędzynarodow ych w ystaw ach książki, że przy­

pom nę tu w ystaw y z ostatniego dziesiątka lat w e Florencji, Paryżu, Lipsku. Nie bez wrpływ u na żywą twórczość polską w sztuce książki pozosta­

w ała potężna i w szechstronna indyw idualność St.

W yspiańskiego. Jako kierow nik artystyczny wspo­

m nianego już wyżej „Życia”, j«ko ilustrator

„IIjady” H om era i w ydaw ca w łasnych utw orów dram atycznych, był St. W yspiański tw órcą rów nie w ielkim i oryginalnym , jak w m alarstw ie m onu- m en talnem i dekoracyjnem i jak w poezji. Układ

ka, jak d ru ­ karza i in ­ troligatora, składanym przed sta­

wiającym im wyso­

kie w ym a-

PO J £ D

i zdobnictwo jego książek odznaczają się oryginal­

ną i bogatą pomysłowością, a w pływ jego w yraził się tu nietyle bezpośrednio, ile raczej ogólnie:

zwrócił on uw agę ogółu artystów polskich na za­

niedbaną dotąd przez nich dziedzinę i pobudził ich do zajęcia się układem i zdobnictw em książki.

(37)

DWÓR W FERRAR2 E

KAZiniERZ CHŁĘDOWSKI

(38)
(39)

OTCHŁAŃ

JM .

LEONIDAó ANDRE

(40)

\>ac1q

(41)

* B.

NAPISAŁ IGNACY GRABOWSKI

(42)
(43)
(44)
(45)

ata n au k i i naj­

i n t e n s y w n i e j ­ szej twórczości i d z i a ł a l n o ś c i kulturalnej B u k o w s k i e g o

Obok St. W yspiańskie­

go najwięcej zasług około estetycznego podniesie­

nia nowoczesnego drukarstw a polskiego położył Jan Bukowski. Skala twórczości J. Bukowskiego była od początku jego w ystąpienia w yjątkow o szeroka, a dorobek jego pracy jest niezw ykle bogaty i w ielostronny. U rodzony w roku 1873 w Małopolsce Zachodniej ukończył szkołę średnią i Akadernję Sztuk P ięknych w Krakowie. Już w czasie studjów akadem ickich pociągała Bukow­

skiego szczególnie sztuka dekoracyjna i grafika.

Ponieważ jednak prog ram studjów w Krakowskiej Akademji Sztuk P ięknych nie obejm ow ał w o w y m

czasie ani sztuki dekoracyjnej, ani grafiki, więc Bukowski wyjeżdża w r. 1899 dla uzupełnienia swych studjów do M onachjum , do Szkoły Gra­

ficznej prof. N eum anna i Wolfa, a stąd następnie do Paryża i Florencji. Prócz grafiki studjuje zagranicą sztukę witrażów, artystyczne introli­

gatorstw o i meblarstwo.

Po powrocie w roku 1901 do kraju zakłada w K rakowie wraz z m alarzem W łodzimierzem T etm ajerem i rzeźbiarzem Janem Szczepkowskim p ry w atn ą szkołę sztuki dekoracyjnej i przemysłu artystycznego, w której pracuje do r. 1904.

W r. 1 901 Bukowski organizuje też w Krakowie Tow arzystw o Polskiej Sztuki Stosowanej wraz WŁAPYSŁAWfc. PANEK;

KAJTENóMKfJC

SIWY .

(46)

Brzozowskim, Janem Stanisławskim i in.To- warzy stwo to odegrało w omawianym okresie lat niezm iernie donio­

słą rolę w życiu kultu- ralnem K rakow a przez zało żen ie M u z e u m Polskiej Sztuki Ludo­

wej, w ydaw anie w ła­

snego pisma, urządza­

nie częstych wystaw, odczytów, ogłaszanie konkursów artystycz­

nych i t. p. Przypom ­ nieć tu należy jako jedną z ważniejszych zasług Towarzystwa zorganizowanie prze­

zeń pierwszej w Polsce w ystaw y drukarskiej w roku 1904 w Kra­

kowie, a następnie w y­

stawy architektonicz­

nej i w nętrz w r. 1912.

W pracach ty ch brał zawsze w ybitny udział J. Bukowski, jako w ie­

loletni sekretarz T o­

warzystwa, w spółre­

daktor pisma „Polska Sztuka Stosowana” i organizator oraz u- czestnik wystaw.

W roku 1904 zostaje Bukowski powołany przez SenatU niw ersy- tetu Jagiellońskiego na kierow nika arty ­ sty cznegoD rukarni U- niwersyteckiej w K ra­

kowie i pracuje odtąd na tej placówce aż do r. 1915.

tem, nietylko nic jadał, nic widział, aie nawet nie znał z nazwiska — nu­

dziarz, nie sypiający po nocach, nie znoszący piania kogutów, szczekania psów, bełkotu indorów , gęgania gąsio­

rów, a nawet gdakania kur — istna plaga egipska dla ludzi zdrowych, silnych, gospodarujących w miejscu, gdzie się kochano w psiarni, gdzie kundle, ogary, w yżły, jamniki, i wo- góle »pieski« najrozmaitszego wieku i gatunku nietylko szczekały i w yły po całych nocach, ale nadto wylegi­

w ały się po kanapach i sofach — gdzie koguty piały bez przerw y, gdy nie piały, to ich za to natychmiast zarzynano — nawet, mówię, Knopf b y ł w niezłem tego dnia usposobieniu.

O pow iedział zebranym jakąś anegdotkę

kwaskowato-dowcipną o swej astro- labii, którą, w edług opinii złośliwych, ubierał we własne kalosze, spodnie, marynarkę i kapelusz dla ochrony przed deszczem... P uentę anegdoty zepsuł, coprawda, podleśny Guńkie- wicz przedwczesnym wybuchem śmie­

chu w miejscu akurat nie zawierającem nic dowcipnego — mimo to jednak Knopf się uśmiechał, co b y ło istnym fenomenem na przestrzeni trzech gu- bernii i w ciągu kilku lat.

Generał, ra m o l e i o nieźle zakonser­

wowany, trzymał się z właściwą p o ­ wagą. Pisarza i wójta przy tej impro­

wizowanej wieczerzy prawic nie do­

strzegał, znosił jednak bez protestu ich obecność i nic nie miał przeciwko temu, żeby spożywali z apetytem kur-

(47)

f f l

częta. p ia ty pieczeni na zimno takiej i owakiej, żeby, przym knąwszy oczy,

"spuszczali a kielichy »bretnaJówki«,

»zagryzali« rzeczone kielichy szklani­

cami piw a, a ^rozgrzewali się u h er­

b atą z arakiem. G uńkiewicza zaszczy­

cał od czasu do czasu słow em gene- ralskiem, z Knopfem — rozm aw iał.

Sam ja d ł zwolna i p o p ijał herbatę.

G en eral b y ł Polakiem i o sten tacy j­

nie zawsze m ów ił p o polsku, naw et w urzędach. Znać by^o w jego w ym o­

wie pew ne zacięcie i akcent rosyjski, ale ó w akcent pasow ał jakoś do jego w y n io słej figury, d o grubej ku rty szcze­

g ó ln eg o kroju, okrągłej czapki z czer­

w onym lampasem i nieb y w ałej wiel­

kości daszkiem, d o sukiennych kama­

szów i siw ych, podk ręco n y ch w ąsów.

O gień buchał, podsycany przez Strzel­

ca. Suchy jałow iec palił się z w eso­

ły m trzaskiem. Z lasu leciał po rosie wieczornej łoskot siekier. Łoskot ude­

rzał w lasy, w ogromne, świętokrzy­

skie b o ry jodłow e, w puszczę w ilgo­

tną, senną, niemą, głuchą. Echa cio­

sów mknęły od góry do góry. od kniei do kniei w dal czarną, w noc, w e mgłę. Odbite, wypędzone, dalekie g ło sy drżały kędyś za światem i z za świata w o lały . Przelękłe, niewymo­

wne w racały z dali. z moczarów, gdzie, nikt nie chodzi, gdzie »straszy«. Co pew ien czas rozlegał się w śród stuku siekier jadowity trzask lecącego d rzew a, szum i łom ot obszaru jego gałęzi, p o ­ tężny, głuchy grzmot upadku wielkiego pnia. Echo poryw ało ten głos i niosło

w ciemnonocną dalekość w ieść coraz g łu ch szą, o tym ciosie przejmujące zwiastowanie... W szystek las ła m ał się i ro zp ad ał, huczał w szystkiem i drze­

wami świadectwo niezapomniane i ży­

w ym głosem z ciemności w zyw ał...

W y p ły n ą ł z zasłon leśnych olbrzym i, czerw ony księżyc i w olno s z e d ł w śró d ciem nych obło k ó w . Tow arzystw o ze­

brane przy ognisku zamilkło. C h łó d p o ­ w iał. M ó j wierzchowiec, (siwa szkapa folwarczna, jasnokoścista półem erytka, k tórej p o przyjeździe na w akacye obcią­

łem b y ł o gon i grzyw ę, którą to rtu ro ­ w ałem popręgam i starej kulbaki i zmu­

szałem do zabójczych galopów), stał w pobliżu ogniska. W d a ć b y ło poczci­

w y łe b i p rzednie łopatki, kopyta na em eryturze, a nadew szystko oczy.

przedziw nie rozmyślające o płonącem ognisku i o nas, ludziach tam zebra­

nych...

G en erał oddawna postaw ił szklankę na tacy i siedział wyprostowany, z nogą zgrabnie odstawioną, a piersią wysuniętą. Czasami oglądał się na las.

S łu ch a ł jak echa grają, i znowu usta­

w iał głow ę we właściwej formie.

Rzekł, zwracając się do Guńkiewicza:

— Panie podleśny, a jak daleko z tego oto miejsca do Suchedniowa?

Guńkiewicz postawił szklankę i z na- Jeżytem pochyleniem zamaskowanej łysiny oświadczył, że na prostaki nie będzie dziesięciu wiorst.

— A pan tu drogi wszystkie zna? — Guńkiewicz uśmiechnął się z dumą, czy politowaniem. Nie znajdował sło- &

(48)

r^ k jW

Oprócz tego działa w latach tych jako nauczyciel m alarstw a dekoracyjnego w szkole malarskiej M arji Niedzielskiej w Krakowie, a w latach 1907

i 1908 jako kierow nik artystyczny Zakładu W i­

trażów G. Żeleńskiego. W r. 1910 zostaje m ia­

now any przez Polską Akademję U m iejętności

WYSTAWA PRAC UCZEŃ IC SZKOŁY

S Z T U K P IĘ K N Y C H I PRZEMYSŁU ARTYSTYCZNEGO

U L IC A P O D W A L E 3 OWARTA DNIA 27, 28, 29 CZERWCA CODZIENNIE OD GODZINY 10-6

współpracownikiem Komisji do badań zabytków sztuki w Polsce i członkiem K om itetu w ydaw -

f

S T A N IS Ł A W WYSPIAŃSKI

URODZONY W KRAKOW IE D. 8 MAJA 1869 R., ZMARŁ W KRAKOW IE DNIA 28 LISTOPADA 1907 ROKU, OPATRZONY ŚŚ. SAKRAMENTAML RADA MIASTA KRAKOWA ZAWIADAMIA. ŻE OBRZĘD ŻAŁOBNY ODBĘDZIE SIE W PONIEDZIAŁEK, D. 2 GRUDNIA: O G. 10-EJ PRZED POŁUDNIEM N ABO ŻEŃSTW O W KOŚCIELE N. P. MARYI. PO CZEM W YPROW ADZENIE ZW ŁOK DO GROBU ZASŁUŻONYCH NA SKAŁCE.

R. I. P.

SAVOCZE GNIAZDO

ALBO WYBAWIENIE DYABŁA ZSZLACHEG

K1EJ OPPRE5SYI NAPISAŁ ADOLF NEU WERT NOWACZYNSK1

WARSZAWA

(49)
(50)
(51)

EX LIBRIS

LUCYANA RYDLA

(52)
(53)
(54)
(55)

R Z Y M

LUDZIE BAROKU

J. B .

(56)
(57)

niczego Komisji A ntropologicznej, powołanego dla opracow ania w y daw n ictw a o strojach lu du polskiego. M im o licznych zajęć nauczycielskich i organizacyjnych Bukowski tw orzy w latach tych mnóstwo projektów dekoracji książek, plakatów,

mebli, w itrażów , kilim ów , polichrom ji kościołów i gm achów publicznych, dekoracji m ieszkanio­

wych w n ętrz i t. p. Jest to okres w jego życiu najruchliw szej, najbardziej w ielostronnej i naj­

bogatszej w plony pracy. N iepodobna już dziś naw et w przyb liżen iu zebrać i w yliczyć długiego szeregu dzieł, w y k o n an ych w okresie la t przed światową w ojną przez niestrudzonego i rozm iło­

stycznego w Krakowie. Za swe prace zdobył Bukowski w różnych czasach na krajowych i za­

graniczny ch w y staw ach sztuki dekoracyjnej liczne odznaczenia, ostatnio m edal złoty i srebrny na M iędzynarodowej W ystaw ie sztuki dekoracyjnej w P aryżu w r. 1925 i m edal złoty na W ystawie Krajowej Targów W schodnich w roku 1926.

JAN STEN

S Z KI C E

KRYTYCZNE

(58)

roba charak­

terystyki prac graficz­

nych

Jana Bukow­

skiego

Jan Bukowski jest w polskiem zdob­

nictw ie graficznem najbardziej typow ym i naj­

w ybitniejszym po dzień dzisiejszy w yrazicielem kierunku, który da się określić ogólnie jako tra- dycyjno-klasyczny. Na kierunek ten, którem u pa­

tronow ali na schyłku ubiegłego stulecia w Anglji i na kontynencie Europy prerafaelici z W . M or­

risem i W . Cranem na czele, złożyły się nastę­

pujące czynniki: kult tradycji m onum entalnych druków europejskich z XV i XVI wieków, jako

Łf

2 . K 3 I A C

DRA KAZIMIERZA

idealnych wzorów; postulat zamkniętej i zwartej kolum ny układu, zamykającej w sobie tak ilu ­ strację, traktow aną zdobniczo, jak i właściwą ozdobę i pismo; postulat bezwzględnej zgodności ozdoby z pismem (t. j. z krojem czcionki) i treścią książki. W szystkie te, jak i dalsze jeszcze czyn­

n ik i i w arunki, uznano za postulaty zawodowej dyscypliny artysty-grafika i drukarza. W iadom ą jest rzeczą, że zawodowa dyscyplina w jakiej­

kolwiek gałęzi sztuki, czyli ta część wriedzy i pracy artysty, którą określamy jako rzemiosło lub technikę, w ym aga też od artysty: doskonałej zna­

jomości m aterjału, poszanowania jego osobliwych właściwości, oraz biegłości technicznej. M ate- rjąłem , z którym m a do czynienia w książce ar­

tysta, jest nie sama płaszczyzna papieru, stronica, powtarzająca się w ielokrotnie czyli rytm icznie, ale i pismo, które posiada swą określoną, zazwy­

czaj już gotową i od artysty niezależną form ę (krój), a więc swój indyw idualny ch arak ter i w y ­ raz. Pismo w ystępuje w książce w rytm icznie przebiegających wierszach i zależnych od fo rm atu

ALMANACH

B Ł Ę K IT N Y

(59)

papieru ko lu m nach, które ograniczają artystę zgóry do w a ru n k ó w dw u w ym iarow ej, płaskiej sztuki graficznej, t. j. w ykluczają w szelki n a tu ra ­ lizm, wszelką dowolność w k ie ru n k u perspek­

tywicznej iluzji g łębi i plastyki, jako sztuki trój­

w ym iarow ej i niegraficznej. M aterjałem jest tu jeszcze niezależna od artysty-zdobnika i drukarza treść książki, staw iająca im też swoje w łasne w y­

m agania i w aru n k i. W szystkie w y m ien io n e czyn­

niki muszą uw zględniać artysta-grafik i drukarz, do w szystkich m uszą zastosować swe oko i rękę, wszystkie one nakładają w ięzy n a ich w yobraź­

nię i wolę.

Bukowski trzy m ał się jako grafik drogi, wskaza­

nej i już utorow an ej na Zachodzie E uropy przez

dycjami wielkiej sztuki ilum inow anych rękopi- sow średniowiecznych. M orris stosował w zdob­

nictw ie książki przeważnie skromną technikę czarno-białą, czyli technikę jak najściślej graficz­

ną, w ilustracji zaś upraw iał i zalecał drzeworyt;

Bukowski zaś w zdobnictwie swem hojnie sza­

fuje kolorem i tw orzy często przepyszne, wielo­

barw ne ilum inacje, przypominające żywo ilum i­

nacje i m injatury średniowiecznych kodeksów, jak np. w znanem w ydaniu Towarzystwa Szko­

ły Ludowej w Krakowie z roku 1910 pieśni

BROWARW TARNOWIE

X . X . S A N G U S Z K Ó W

POLECA SWOJE WYROBY

PERLE TARNOWSKĄ AA R

COWE BAWARSKIE I LEŻAK

(60)

„Bogurodzica”, lub w tłoczonych na pergam ino­

wym papierze okładkach do dzieł Chłędowskiego z dziejów k u ltu ry W łoch, okładce monografji Kieszkowskiego o Kanclerzu Krzysztofie Szy- dłowieckim, poem atu K. Glińskiego „Królewska pieśń” i w okładkach przekładów Michalskiego z sanskrytu „Bhagawadgita” i „Upaniszady”.

Rów nie bogate, w ielobarw ne ilum inacje stosuje Bukowski w licznych skomponowanych przez siebie w różnych latach dla krakowskich drukarń Anczyca, Uniwersyteckiej i Narodowej kalenda­

rzach ściennych, które w owych czasach byw ały technicznym drukarń tych popisem. W tem rozm iłow aniu się w barw ie przebija się tak dobrze indyw idualna odrębność, jak i narodowy cha­

rak ter zdobnictw a Bukowskiego.

Jeśli idzie o w ew nętrzny układ, to Bukowski przestrzega najczęściej zasady ściśle zamkniętej i zwartej kolum ny druku, w której granicach

pomieszcza ozdobę, a często też ilustrację, trak to ­ w aną zdobniczo i z w yraźnem dążeniem do uzgodnienia jej z charakterem pisma, jak np.

w przełożonej przez A. Langego baśni staroin- dyjskiej z M aha-B haraty „Nal i D am ay an ti”, wyd. przez J. M ortkowicza, lub we w spom nianej wyżej „Bogurodzicy”, wydanej w r. 1910 przez krakowskie Tow. Szkoły Ludowej, albo w „Litanji N arodu Polskiego”, w ydanej w Krakowie w czasie w ojny światowej. M oglibyśm y zresztą przytaczać tu bez końca przykłady na dowód, że zasada ta jest dominująca w pracach graficznych Bukowskiego.

Jeśli idzie o przestrzeganie postulatu dw uw y- miarowości, czyli płaskości rysunku, uznanego przez klasyków grafiki za conditio sine qua non w zdobnictwie książki, to w Bukowskiego g ra­

ficznej twórczości nie znajdziemy w ykroczeń przeciwko tej zasadzie, zwłaszcza w okresie jego pracy w D rukarni Uniw ersyteckiej, kiedy to tra-

(61)

•^lETZ^i^lGO

PR^LOZm rW BERENT- KDR2EW1ECK1-Ł STAFF-l- ST-WYRZYKOWSKłWmf-:

J*AORTNDWIC2 • TOA IV-

•W^R 5 ZAW\.-ACAXI-SKLAD-GŁ-W K 5 IĘ

GARNIG- CENTNER 5 ZWERA-I-SP*

(62)
(63)
(64)
(65)
(66)
(67)
(68)
(69)

nej biegłości broni artystę przed popełnianiem dyletanckich błędów i zapewnia mu rezultat jeżeli nie zawsze świetny, to zawsze estetycznie zadowalniający.

Inaczej postępował w tejże dziedzinie St. W y­

spiański i do odmiennych dochodził też wyników.

W yspiańskiego genjusz buntow ał się stale prze­

ciwko wszelkiej tradycji i rutynie w sztuce.

Szukał on zawsze własnych i nowych sposobów rozwiązania danego zagadnienia i mozolił się nad przełam aniem granic, które stawia artyście m aterjał, tradycja, zawodowa rutyna, estetyczny kanon, wreszcie snobizm otoczenia. W zdobnic­

tw ie graficznem, w sztuce książki, był Wyspiań­

ski typow ym „rom antykiem ” : narzucał druka­

rzowi swoją własną wizję książki, w której przełamać usiłował tradycyjne nakazy zawodowej dyscypliny i klasycznej Estetyki graficznej, w któ­

dycja daw n y ch , klasycznych dru k ó w najsilniej nań działała.

Określony jako klasyczny c h a ra k te r twórczości graficznej B ukow skiego w ystąpi te m w yraźniej i tem łatw iej stan ie się zrozum iały, gdy pracę jogo zestaw im y z p racą w ielkiego jego rów ieśnika, St. W yspiańskiego. P oró w n an ie to nasuw a się m im ow oli choćby z tej przyczyny, że obaj artyści są najbardziej ty p o w y m i i zasłużonym i przed­

staw icielam i zdo bn ictw a książki polskiej w omó­

wionej pokrótce epoce przed św iatow ą wojną.

Bukowski, rozw iązując zagadnienie u k ład u i ozdo­

by książki, w spółtw orzy z auto rem i drukarzem , uzupełnia ich, kieru jąc przytem rów nie dobrze pracą d ru k arza, jak i sam przez niego kierow any.

Zasada ta, p ie lęg n o w an a przez św ietn y ch grafi­

ków XVI w ., przy dobrej znajomości m aterjału i wskazań zaw odow ej dyscypliny i przy technicz-

(70)

rej też częściej malarskie, niż drukarskie grają rolę w alory. Ponieważ jednak szło tu najczęściej o w ydania własnych utw orów dram atycznych artysty, w ięc też powstawały książki, w których tw órcą tak treści, jak układu i graficznej ozdoby był te n sam w ielki artysta, — książki indyw idu-

ścisłej współpracy z drukarzem i opanow aniu zawodowej dyscypliny był jednym z nielicznych w polskiem drukarstw ie i zdobnictwie książki odnowicieli najlepszych tradycyj i krzew icieli dobrego smaku. Charakterystyczną cechą zdob­

nictw a Jana Bukowskiego jest też um iejętność

alne, jakich nie było przedtem , jakim podobnych dziś niem a i już zapewne nie będzie: książki St. W yspiańskiego — n aw et tem , co w nich należałoby uznać za błąd, interesujące i czarujące.

Bukowski, jako artysta i grafik, nie był jak W y ­ spiański buntującym się tytanem . Ale dzięki swej

nadania każdej książce odm iennego i zgodnego z jej treścią i duchem charakteru. Już przy pobieżnem, czysto wzrokowem przeglądnięciu niejednej z książek ozdobionych przez Bukow­

skiego, doznajemy pewnego określonego w ra ­ żenia, które nam poznanie treści, duszy książki —

(71)

najczęściej potw ierdza. Jest to cecha w ażna i i ozdoby. Stworzyć książkę, jako skończoną i wcale nieczęsta. W iększosć współczesnych arty- h arm onijną całość, jest rzeczą niemniej trudną, stow, ozdabiających książki, zadow alnia się za- niemniejszej wiedzy i talentu wymagającą sztu- zw \czaj skom ponow aniem okładki i ilustracyj, ką, jak skomponowanie dobrego symfonicznego k tó ie posiadają ty lk o anegdotyczny i powierz- u tw o ru muzycznego.

U

w

p o c z a l

-

s k r a d a c

SI Ę>WZDLV2 • C Z E R 1 W O N E C O A V R V F A BRYKI. A R O K - WYP

e

Ł Z N A L -Z SZARYCH- PO SĘPNYC H SCIAN- ]• R O Z JA R Z Y Ł SWJAT W -AlCK K lAK O RDjfc S/WTKV- SZAREJ- SI ■ NAW EJ-AELANCHO:

L I I ...

N A C 1E /A N E A : OLO:

W IA N E A - N IE B IE -/^

JACZYLY- CDZ1E-NID

C DZ1E ■ DLVG1E-WAZ :

KIE SKRAWY BLADO

LI LI OWYCH; KOBIET

C Y C H V SA 1E C H 0W :

(72)

w ał yvówczas księgarz-nakładca lub oszczędny właściciel drukarni), ale gdzie go wzywano do skomponowania całej książki, nie krępując jego inw encji i wiedzy rynkow ą kalkulacją. U łatwiały artyście to tru d n e zadanie nietylko w yjątkowa sytuacja jako kierow nika artystycznego D rukarni U niw ersyteckiej, nietylko subtelny smak i duża wiedza, ale i właściwa m u, w ybitna wrażliwość i zdolność wczucia się w cudze przeżycie i dzieło, które m u w odpowiednią szatę odziać wypadało.

trzeba, bo już jej form a głęboko wzrusza! Pom y­

słowo dobrany, szary i pospolity papier, ornam ent tchnący sm utkiem , litery, którym się na papierze ty m nie szczęści (dozwolona w w ypadku ty m i zniewalająca licentia!) i portrecik dziewczęcia, patrzącego tępym , beznadziejnym wzrokiem . Artysta przyodział pam iętnik w zgrzebną, grubą sukienkę, ale przyodział drżącą ręką m acierzyń­

skiego czułego serca. T a wrażliwość i tkliwość spogląda na widza z poza szyb w itry n y z pracam i

Bardzo trafnie zauważył i subtelnie określił tę cechę prac graficznych Bukowskiego pew ien krytyk niem iecki w' sprawozdaniu z wystawy książki w Berlinie w r< 1911, przyczem za serce schwyciła go szczególnie mała, szara książeczka,

„P am iętnik Filipowriczówny”, w ydrukow any po śmierci poetki w r. 1905 w D rukarni Teodor- czuka w Krakowie:

„Osobliwa to książeczka, której i czytać nie po-

polskiego grafika i uderza odrębnym charakterem narodowym, wyrażającym się możliwie spokoj­

n y m półuśm iechem szlachetnego sm utku, który osnuł te w yborne prace”.

Zapewne — krytyka to co się zowie literacka, ale wypowiada ona jednak szczerze bezpośrednie w rażenie cudzoziemca na widok nowej dla niego i uderzającej go swym osobliwym i w yrazistym charakterem książki polskiej. K rytyk niem iecki

(73)

f i g l i k i

S O W IZ D R Z A L S K IE

NAPISAŁ ANOWACZYJŃ

5

KI

(74)
(75)
(76)
(77)

TTTTK

(78)
(79)
(80)
(81)

bow iem zauw ażył nietylko indyw idualną w raż­

liwość i zdolność artysty porozum ienia się z drugą duszą i zrozum ienia jej przeżyć, ale w pracach Bukowskiego zobaczył także odrębny charakter narodow y. A choć nie um iał wyjaśnić swym czytelnikom , a może naw et sam em u sobie nie

na ślepo i bezpośrednio, ale opracowuje zawsze dany motyw oryginalnie, czyli przetwarza go, zastosowując go do m aterjału i danej techniki i uszlachetniając. I jeśli go ten zdrowy związek ze zdobnictwem ludowem łączy z całą współ­

czesną m u polską twórczością w „sztuce stoso-

KARTA U C ZEST N IC T W A W XI Z JE Ż D Z IE L E K A R Z Y I PRZYRODNIKÓW POLSKICH

W KRAKOW IE

1 8 - 2 2

LIPCA 1 9 1 1 - ROKU

zdołał uświadom ić, na czem ta narodow a odręb­ w anej”, to go ów indywidualny, własny sposób

(82)

(do grafiki, m eblarstw a, ceram iki, architektury, polichrom ji i t. d.), rezygnując w ten sposób zgóry z własnego, indyw idualnego głosu i osiągając przytem rezultaty aż nadto często z zasadami zdobnictw a i w łasnem i zam ierzeniam i sprzeczne.

T en w łaśnie bliski stosunek do zdobnictwa ludo-

Niezwykle bogaty jest dorobek graficzny Bukow­

skiego. Należą do niego setki skom ponow anych w całości lub tylko częściowo ozdobionych ksią­

żek, dziesiątki bogato ilum inow anych kalendarzy drukarń, sygnety drukarskie i wydawnicze, znaki bibljoteczne i ekslibrysy, plakaty i reklam y i

wego, obok śmiałej i mocnej barwności, w yróż­

niać m usiał prace Bukowskiego na m iędzynaro­

dowych w ystawach książki, jak Wyróżnia prace Stryjeńskiej, Połtawskiego, Jastrzębowskiego, Bar- tłomiejczyka i in. na takichże w ystaw ach współ­

czesnych.

niezliczone mnóstwo artystycznie w ykonanych drobiazgów graficznych, jak zaproszenia, pro­

gram y, zawiadomienia o uroczystościach publicz­

nych i t. p. W cale nie przesadzę, jeśli nazwę dorobek ten jedynym w Polsce pod w zględem rozmaitości, bogactwa i artystycznego poziomu

(83)

6R H A D A S W A R ZE C Z Ei

S ło d k o spędziwszy ową noc. Nal 2 żoną zdobną w crioty skarby, Kiedy właściwy nadszedł czas, u jrz a ł m onarchę pól Widarby T ed y należną złożył cześć teściowi swemu, jem u teść, A D am ayanti za nim też złożyła ojcu winną cześć J a k sy n a przyjął-ci go Bhim, najwyższą radość mu wyraża I j a k przystoi, rad ża Bbim cieszy Nlszadzkich pól m ocarza Ż e z D am ayanti znów się Nal połączył — szczęściem go napawa Nal zasię radży Bhima hołd z godnością przyjął według prawa I posłuszeństw o mu i cześć i służby składa ja k należy —

^.Tym czasem w mieście wielki krzyk — radosny, długi w Krąg się szerzy.

Bo szczęściem dyszał cały lud, że znów powrócił witeż on.

W chorągwie cały przybrał gród. w giriandy kwiatów ze wszech stron.

Z ro szo n e w odą tu i tam świeżością m iasto tchnie książęce.

A każdy w m ieście próg i dom zdobiły wonne kwiecia wieńce I każdy bogom składał cześć i w snopy Kwiatów stroił znicze R itu p arn słyszy też, że Nal w W ahuka ukrył się oblicze — Nal — D am ayanti ślubny m ąż — i król by* tem u wielce rad.

I jeśli spełnił ja k i błąd — przepraszał i — na pierś mu padł

92

A Nal wyjaśniał mu swą rzecz 1 również prosił przebaczenia W gościnie zaś będący król do Nala. pełen zadziwienia.

Rzekł: - Życzę tobie długich lat — ty, coi się z żoną złączył znów.

Jeślim popełnił jaki błąd — proszę-ć Naiszado, śmiało mów.

Gdyś ty, nieznany, królu mój, w nieznanym domu żył w niedoli.

Jeślim cl kiedy, królu mój. umyślnie czy też mimowoli Uczynił niepowinny błąd, wybacz, gdy taki je s t twój sąd.

NAL RZECZE:

— Nie miałem krzywdy w domu twym — żaden nie dotknął mnie twój błąd.

A gdybyś nawet zrobił błąd. tobyrrt przebaczył ci, nie gniewny, Bo przed tem jeszcze, królu mój, tyś mi przyjaciel był i krewny.

Czego pożądał jen o duch, wszystko w należnym miałem stanie—

Lepiej niż w własnym domu mym — było ml w twoim domu, panie.

Zaś wiedza koni, jak? mam, od dzisiaj twoją niech się stanie Tedy j ą przyjmij z moich rąk, jeżeli takie twe żądanie. — To rzekłszy odfllał wiedzę swą, Rituparnowi Nal-Naiszada;

Ikszwak ją zasie przyjął tak, Jak ceremoniał zapowiada Więc otrzymawszy z Nala rąk najdoskonalszą tę ze sztuk.

Żegnał Widarby, jech ał precz do siebie Bhangasurów wnuk A gdy Rituparn ruszył w świat, bezdomy Nal, o synu Kurów U ojca bawił jak iś czas pośród Kundiny świetnych murów.

i niem ającym sobie po dzisiejszy dzień równego.

D orobek ten, którego lw ia część powstała przed

światową wojną, uległ już w znacznej części zniszczeniu i zapomnieniu. W płynęła na to niewątpliwie światowa wojna, ale wpłynął też niemało niezwiązany bezpośrednio z wojną brak w Polsce miłości i szacunku dla książki i czci dla ludzkiej pracy.

,RT*F?T$Ttrt rT rT W W nT O1

(84)

pis chrono­

logiczny prac gra­

ficznych Jana

Bukow skiego

1887 D yplom na obyw atela honorowego miasta M ielca dla marszałka powiat. Sękowskiego.

1888 Okładka kalendarza dla księgarni Kacpra W ojnara.

1889 Okładka książki W ładysław a Orkana „Nad urw iskiem ”.

Okładka cennika fabryki m ebli w Jarowsku.

1900 Okładka (drzeworyt) tygodnika „Ilustracja Polska”, w ydaw anego w Krakowie przez L u d­

wika Szczepańskiego.

NAJWYŻSZA DROGA.

i. £.

NAPISAŁ ALFRĘD ST 1WIEŃ5KI

WYDAl, WACŁAW WIE DI CER W ARSZAW /M W

1900 Plakat dla dw utygodnika „Młodość” w K ra­

kowie (pod redakcją E. Leszczyńskiego, Adama Siedleckiego, St. Lacka i in.).

1901 Ex libris dla M uzeum Naród., drzew oryt.

Okładka książki „Z jednego stru m ien ia”.

Sygnet D rukarni Literackiej w Krakowie.

Sygnet D rukarni Narodowej w Krakowie.

Okładka książki „Juleczka” Prevosta.

*

V©

*eSS

•JMMSP tS;ŁaS.

**

* iS

❖GB

31ŁS

*

UROCZY ST OSC

KU CZCI EKSCELLENCYI P R O F . S T A N I S Ł A W A H R . T A R N O W S K IE G O W S A L A C H S T A R E G O T E A T R U D. 25 MAJA 1909 P O C Z Ą T E K Z UDERZE^

N IE M G. 12 W PO Ł U D N IE

K R Z E S Ł O G R U PA A.

ta5

ST3(?i

*r.T

251

T ."

iii

*

i s iSZ

£3

t-1

P iui

1902 Okładka K alendarza Krakowskiego Józefa Czecha.

K arta korespondenc. D rukarni Ludow ej w K ra­

kowie, drzeworyt.

Okładka dzieła Józefa Flawiusza „Dzieje w ojny żydowskiej przeciwko R zym ianom ”.

Okładka dzieła Gastona Boissiera „T acy t”.

Układ i okładka „Synów ziem i” St. Przybyszew ­ skiego.

Sygnet Polskiego Tow arzystw a Nakładowego.

Sygnet D ru karni Uniwersyteckiej.

(85)

KANCLERZ KRZYSZTOF

SZYDŁOWIECKI

ZDZIEJÓW- KU LTURY- I-SZTU

KI ZYGMUNlOWSKICHSASÓW

(86)

2© zbiorów

(87)

m

BOGURODZICA

STAROŻYTNA PIEŚŃ POLSKA NA CHÓR M IESZA N Y

Z to w a r z y s z e n ie m ORGANÓW

ZHARMONIZOWAŁ

STANISŁAW BURSA

OZDOBIŁ JAN BUKOWSKI

KRAKÓW 3910.NAKŁADEM KRAKOW­

SKIEGO ZWIĄZKU OKRĘGOWEGO TO­

WARZYSTWA SZKOEf LUPOWEJ.

(88)

S T A N I S Ł A W B U R S A

Cytaty

Powiązane dokumenty

Kilkanaście lat temu (w roku 1996) Towarzystwo Strażnica zwróciło uwagę swoim głosicielom, że nie powinni mówić o „Królestwie Bożym na ziemi”, gdyż Królestwo

3. Na wigilijnym stole powinno być 12 potraw. Proszę podpisać obrazki.. Proszę odpowiedzieć na pytania.?. O mnie Moja klasa Strona

Dziedzic z żoną wszedł przez zakrystię, nad którą znajdował się chórek, a obok na ławkach przy samym ołtarzu zasiadła jego rodzina.. Organiście oznajmiono, że dziedzic już w

16 Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela* da wam, aby z wami był na zawsze - 17 Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie

Jezus wstąpił do nieba własną mocą, czego nie jest w stanie zrobić żaden człowiek.. Praca z Pismem Świętym

ŻYCZENIA: W Nowym Roku życzymy: Swoim mamom – żeby się wszystko działo samo, niech się sam odkurza dywan, samo niech się pierze, zmywa. Swoim tatom – żeby wszystko mamom

Udziel nam dzisiaj Twej możnej opieki, By czyny nasze z Twą myślą zdążały, Przed Twe ołtarze zanosim błaganie,.. W szystkich nas porusz Twoją

którego ram ię sprawiedliwe Żelazne berła władców świata kruszy,.. Skarć naszych wrogów zamiary szkodliwe, Obndż nadzieje w polskiej