• Nie Znaleziono Wyników

Powołanie człowieka do nadprzyrodzonego celu w filozofii działania Maurice Blondela

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Powołanie człowieka do nadprzyrodzonego celu w filozofii działania Maurice Blondela"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

Antoni Kamiński

Powołanie człowieka do

nadprzyrodzonego celu w filozofii

działania Maurice Blondela

Studia Theologica Varsaviensia 25/2, 109-131

1987

(2)

SItuidiiia Theoi. Vars. 25 (1987) n r 2

ANTONI KAMIŃSKI

PO W O ŁA N IE 'C Z ŁO W IEK A DO NA DPRZY ROD ZON EGO CELU W F IL O Z O F II D Z IA ŁA N IA M AURICE BLOND ELA

T r e ś ć : Wstęp; I. Blondedowiskiie pojęcie działania; II. Rozwój dzia­ łania w jego dążeniu do celu; III. Hipoteza nadprzyrodzonego celu człowieka; IV. Przydatność filozofii działania dla teologii celu; Zakoń­ czenie.

WSTĘP

P ra w d a o pow ołaniu człow ieka do nadprzyrodzonego celu jest dogm atem wiasry i ściśle biorąc człow iek nie m usi wpierw7 filozoficznie się .przygotować, b y stać się zdolnym do jej p rz y ­ jęcia. G dyby było inaczej, ogro m n a większość ludzi nie m ia ­ ła b y do n iej d ostępu z b ra k u w łaśnie takiego przygotow ania. Je d n a k ż e znajom ość filozofii może okazać się bardzo poży­ teczn a zwłaszcza p rz y p rzek azy w an iu tej p raw dy, jej zgłę­ b ian iu i obronie. Ja sn o uśw iadom ił sobie to k ato lick i s tu d e n t M aurice Blondel, k ied y p rz y b y ł ze spokojnej fra n c u sk ie j p ro ­ w in c ji do École N orm ale S u p é rie u re w P a ry żu . W Dijon, m ie j­ scu sw ego urodzenia, żyli w otoczeniu ludzi nie k w e stio n u ją ­ cych publicznie zasad w ia ry chrześcijań sk iej. Lecz uczelnia w P a ry ż u w niczym nie p rzy p o m in ała rodzinnego środow i­ ska. J e j dom in ującą cechą było· nie tylko* odżegnywanie· się od c h rześcijań stw a jako d o k try n y w ym ag ającej uległości ro ­ z u m u wobec O bjaw ienia, ale w ręcz ignorow anie fa k tu Bożej in te rw e n cji w sp ra w y lu d zk ie w osobie C h ry stu sa. W ielu m ło­ d y ch ludzi zajm u jący ch się problem am i życia w ew nętrznego

uw ażało, że in teresow an ie się ch rześcijań stw em m ający m swe źródło w n adprzyrodzonej in te rw e n c ji bożej zd y sk w alifik uje ich jako filozofów. W École N orm ale triu m fo w a ł immanem- tyzm . W edług zasad y im m an encji nic nie· mogło 'być p raw d ą liczącą się i m ożliw ą do p rzy jęcia, jeśli n ie odnosiło się do człow ieka i w n im nie m laio swego* źró d ła.1 O bjaw ienie jako

1 M. B l o n d e l , L e p r o b lè m e d e la p h ilo so p h ie ca th o liq u e, Paris 1932, s. 31.

(3)

1:10 A N T O N I K A M I Ń S K I

coś zewnętrznego- .— pojm ow ano je 'bowiem jak o narzucone człow iekow i ty lk o od zew n ątrz — nie w chodziło w zakres za- in te reso w ań postępow ego filozofa. Zasalda im m an en cji b y ła n ie­ odzow nym w a ru n k ie m u p ra w ia n ia p raw dziw ej filozofii.2 O dejście od n iej k o jarzy ło się w um y słach w ielu ludzi z o d e j­ ściem od rac jo n aln eg o spo jrzen ia n a człow ieka i zgodnego z rozum em tłu m ac z e n ia jego- histo rii, tra d y c ji, powinności, problem ów . S tąd to przy jęcie relig ii jako rzeczyw istości n a d ­ przyrodzonej uw ażane było przez w ielu za rezy g n ację z p ra w rozum u.

W szczególności zaś być ch rześcijan in em oznaczało przestać być człow iekiem .3 B y naw iązać dialog z ludźm i o ta k n ie ­ p rzy c h y ln y m n a sta w ie n iu do ch rześcijań stw a B londel p rz y j­ m u je z zaśady im m an e n c ji to, co zgodnie z ów czesnym i w y ­ m agan iam i pozw ala m u być p raw d ziw ym filozofem , a nie żąda od niego rezyg n acji z re lig ijn y c h przekonań. Filozofo­ w anie rozpoczyna n ie od O bjaw ienia, którego udow ad nian ie nie m iałoby wówczas sensu,’ lecz od człowieka, n:a którego by ła zw rócona uw ag a filoizofów im m anen ty stów . Ozy życie ludzkie m a sens, a człow iek sw e przeznaczenie? B londel p r a ­ gnie w ykazać, że n ik t ni© może się uchylić od tego problem u. J eżeli człow iek nie będzie chciał o n im m yśleć, jego działanie rozstrzygnie go sam o. Ozłowiek bow iem n ie może nie działać. G dyby p o w strzy m ał się od jak iejś decyzji, czynności, chce­ nia, m yślenia, czy przez to p o w strzy m ałb y się od działania? Nie. K ażdy n a jm n ie jszy n a w e t a k t w oli jest działaniem ; obo­ jętn ie, czy jest to a k t sk ła n ia ją c y do czynu, czy p o w strzy m u ­ jąc y od n ie g o .4 P ro b le m d ziałania rozstrzyga się zarów no chceniem jak i niechcen iem .5 Z atem p ro b lem sensu ludzkiego życia jest ściśle zw iązany z p ro b lem em działania. Lecz czym je st działanie? W edług Blond ela p ro b lem działania przed n im jeszcze nie został p o d jęty w prost, ty lk o ubocznie. U w ażano dotąd — m ów i B londel — że działane tłu m aczy się sam o przez się. Lecz ta k nie jest, a tru d n o m ówić o sensie i o s ta ­ teczny m celu ludzkiego życia, gdy się nie wie, czym jest działanie, k tó re ten cel urzeczyw istnia. P roblem ow i działania pośw ięcił B londel w iele lat. D okonał głębokich przem yśleń, poznał w iele system ów filozoficznych począw szy od P la to n a

2 Y. d e M o n t c h e u i l , Maurice Blondel — Pages religieuses, Pa­ ris 1945, s. 29.

3 Tamże.

4 M. B l o n d e l , L’Action, Parffi 1963, t. II, s. 167. 5 Tamże, s. 47.

(4)

[3] P O W O Ł A N I E C Z Ł O W I E K A 1 1 1 i A ry sto telesa ш do Karata,, H egla, C om te’a. K ied y n a p isa ł p racę d o k to rsk ą o działaniu, sp o tk ał Bdę z zarzu tem z dw óch s k ra jn ie ró żn ych stanow isk. N a jp ie rw ateiści, koledzy z u n i­ w e rsy te tu , zarzu cali m u nieuczciw ość, jak ie j d o p atry w ali się w ty m , że jego w nioski są chrześcijańskie i że w sk u te k tego rozum zostaje pozbaw iony sw ych p ra w przez w targ n ięcie re- ligii objaw io n ej w dziedzinę, gdzie jed y n ie o n p o w in ien do­ m inow ać.6 Później k ato licy n ie k ie d y k ry ty k o w ali go z a rac jo ­ n alizow anie ch rześcijań stw a bądź też za ten d en cje s u b ie k ty w ­ ne·, naituiralistyczne, fideiistyczne. Zaliczono go- do m o d ern i­ stów’. Je d n a k z biegiem la t B londel dał się poznać jako szcze­ r y w yznaw ca o rto d o k sy jn ej n a u k i K ościoła.7 A choć do dziś n ie k tó rz y nie zm ienili swego pierw o tneg o w yo brażenia o n im ,8 przecież już papież P iu s X II uznał jego zasługi, zwłaszcza w o d n aw iającej się teologii fran cu sk ieg o o b szaru językow ego. Z n any jest w pływ B londela n a jednego z najgłośn iejszy ch uczonych katolick ich o sta tn ie j doby, P io tra T eilh ard a de C hardin. D w adzieścia la t m łodszy od B londela T eilhard pisał sw e pierw sze praice w czasie, kied y filozofia działania była głośna, nie ty lk o w e B rancji. Z nał B londela i podejm ow ał z n im w ym ianę m yśli.9 Zgodnie z duchem blondełowskiej- filo ­ zofii działania pisze także zn an y teolog i e k s p e rt ostatniego S o b o ru H e n ri de Lubac. In sp irac ja blondelow ska n iew ą tp li­ w ie jest obecn a w teologii. W ‘fu n d am e n ta ln ej d la całej teo ­ logii re fle k sji nad p y ta n ie m o historyczność O bjaw ienia i o w ia rę jako osobistą odpow iedź n a O bjaw ienie ra z po raz n a p o ty k a się m o ty w y w yw odzące się z blondeiliizmu — m ów i Masrfc S c h o o l10 Lecz — jak d o d aje tenże teolog — nie m ożna w skazać palcem k o n k re tn y c h linii rozw ojow ych; idee B lon­ d ela bow iem działały raczej jako k ata liz a to r. B londel b y ł filo­ zofem . N azyw ano go po p ro stu „filozofem z A ix ”, gdzie spę­ dził 53 'łata swego życia, w ty m 3:1 lalt jako p ro feso r n a u n i­ w ersytecie. Dziś, gdy już blisko s to la t dizieli nas od jego w ejścia n.a a ren ę (ur. 1861 r. ·—· zm. 1949), łatw iej je st do­ strzec, w jak u d e rz a ją c y sposób jego fu n d am e n ta ln e idee w y ­

6 J. L a c r o i x , Zycie i tw órczość Maurice Blondela, W a r s z a w a 1970, s. 6.

7 A . V a l e n s i n e t Y . d e M o n t c h e u i l , Maurice Blondel, P a r i s 1934, б. 6— 7.

8 Wielka encyklopedia powszechna, P W N , W a r s z a w a 1 967, t. I I , s. 10.

3 W. G r a n a t , Teodycea, Lublin 1969, s. 267—268.

10 M . S c h o o f , Przeło m w teologii katolickiej, K r a k ó w 1 972, s. 58— 59.

(5)

1 1 2 A N T O N I K A M I N S K I [4]

p rzedziły późniejszą m yśl, a m ianow icie eg zystencjalizm f r a n ­ cuski. N a m iejsce action — m ówi M ark Sehoof — m ożna by p rak ty c zn ie w pisać existen ce, choć B londel m a n a m yśli coś innego niż Sartire, gdy pisze: „Sulbstancją człow ieka je s t dzia­ łanie, je s t on tym , czym się c z y n i” n .

Przechodząc do isto ty te m a tu tego a rty k u łu zapoznam y się tera z z bdoindełowskim pojęciem diziałania i jego rozw ojem . N astęp nie zw rócim y uw agę n a h ip o tety czn y celi, do którego działanie zm ierza. W reszcie w y s n u je m y 7 w nioski o p rzy d atn o ­ ści filozofii 'działania dila teologii celu.

I. BLONDELOWSKIE POJĘCIE DZIAŁANIA

Może się w ydaw ać — m ówi B iondel — że łatw ie j jest zd e­ finiow ać działanie niż ru ch liw ą m y śl lu b n a w e t sam b y t m a ­ jąc y przecież w sw ej głębi coś z tajem nicy . Tym czasem rzecz nie jest 'tak 'prosta. To praw da, że działanie jest fak te m oczy­ w istym , n iem n iej definiow anie go n a p o ty k a n a niepokonałną trudność. N ajogólniej u jm u jąc m ożna b y działanie nazw ać idealnie p o jęty m dążeniem , ale ‘zaraz trz e b a ’ by dodać, że je st ono tak że więzią su b sta n c ja ln ą b y tu .12 P ró b u ją c inaczej o k re ­ ślić jeg o istotę m oglibyśm y powiedzieć, że działanie jest 'zmia­ n ą i zarazem tym , co dokonuje zm iany. Szukając in n y ch o k re ­ śleń albo p o ró w n ań m ożna b y m ówić

o

d ziałan iu jako o czymś,

co jest ja k im puls i w ew n ętrzn e poruszenie, a rów nocześnie jak asp iracja, k tó ra podnosi i pociąga. Działami© je s t u początku sta w an ia się rzeczy, jest w przechodzeniu .rzeczy do jej pełni i jest u jej k re s u ;13 jest jak ogień b u c h a ją c y w idzialnym pło­ m ieniem , lecz n ied o stęp n y w sw ym źjródle.14 G dy p ró b u je m y dotrzeć do isto ty działania, sk u p iam y uw agę na aktyw ności stw orzeń. A nalizu jem y działan ie stw o rzeń na ró żn y ch pozio­ m ach iich istn ien ia albo n a w e t w całym knimamentnym p o rząd ­ k u św iata. I w te d y n a m się zdaje, że działanie w głębi sw ej isto ty je s t jakim ś ruch em , zm ianą, staw an iem się, czymś przejściow ym i niedoskonałym . S kłonni jesteśm y badać różne sposoby działania, porów nyw ać je, siaukać w nich cech w spól­ nych, opisyw ać ich różnice. N iestety ta k i sposób dociekań — m ów i Blondel. ·— n ie może doprow adzić nas do poznania isto ­

11 Tamże.

12 M. B l o n d e 1, L ’Action, Pariis 1963, t. II, s. 216. 13 M. B l o n d e l , L ’Action, Paris 1:936, t. I, s. 41. 14 M. B l o n d e 1, L ’Action, Paris 1963, t. II, s. l'29.

(6)

[5] P O W O Ł A N I E C Z Ł O W I E K A 113

ty działania.15 Chcąc poznać działanie, m u sim y uchw ycić je n ieja k o od w ew n ątrz. Nie m ożem y też w szy stk im stw orzenio m p rzypisyw ać tak ie j sam ej jego· rac ji. Zachodzi bow iem isto tn a ró żn ica m iędzy działaniem św iata m a te rii a działaniem isto t .rozum nych. W św iecie m ate rii, do k tó reg o zaliczam y nie tylko m a rtw ą n a tu rę , ale tak ż e roślin n e tropdzm y a n a w e t in sty n k ty z w ierząt, n ie m a praw dziw ej ra c ji działania. Nie znaczy to oczywiście, że cały św iat — z w y ją tk ie m człow ieka — m ożna ostateczn ie sprow adzić do w iększej lub m n iejszej bierności. G dyby w szystko na świecie· było ty lk o bezw ładem i b iern o ­ ścią, albo· — jak n iek tó rzy sądzą — czystą niesprzecznośoią, w te d y sam a idea bierności ,jako uległości i podatności n a dzia­ łanie nie m ogłaby w n a s zaistnieć. O taczająca n a s rzeczy w i­ stość nie jest sku pisk iem ślepych i b iern y ch elem entów , k tó re w pew n ej chw ili u ło ży ły się w h a rm o n ijn ą całość. Ś w iat to nie m echanizm , k tó ry — jak tw ierd zi K a rte z ju sz — w ym ag ał tylko „popchnięcia”, ab y w praw ić w ru c h i p odtrzym yw ać sw y m początkow ym a ciągle trw a ją c y m im p u lsem wszystko·, co istn ieje, w łącznie z życiem biologicznym i in sty n k tam i zw ierząt. D ziałania pochodzącego z pierw szego p o ruszenia nie m ożna sprow adzić do takiego determ in izm u , w k tó ry m b y nie było już miejisea na żadiną podatność an i żadną zorganizow aną i o rg an izującą spoMamiczność.16 A jed n ak nie w szystkim ele­ m en to m i źródłom ak ty w no ści p rzy słu g u je pełna· nazw a dzia­ łania. D ziałanie w p ełny m tego słow a znaczeniu zaczyna się dopiero od człow ieka. D opiero człow iek m oże stanow ić p rzy ­ czynę praw dziw ie działającą, choć i jego· działanie nie jest jeszcze działaniem czystym . Ja k k o lw ie k bow iem działanie ludzkie p rze d staw ia się n am jako ucieleśnianie się idei, k tó ra n a b ie ra zew n ętrzn ej fo rm y oraz m niej lub w ięcej pło d nej sk u ­ teczności, przecież, gdy głębiej w n ik am y w jego istotę, z a ­ uw ażam y, ż e ono istn ie je już w sw oim ro d zen iu się i p o w sta­ w an iu . Nie ty lk o bow iem ucieleśnianie się idei, ale sam a idea m usi m ieć sw ój początek w czymś już istn iejący m uprzednio·. I ta k je s t rzeczyw iście. U jej podłoża zn ajd uje się złożony i spon tan iczn y dynam izm , k tó reg o źródłem je s t n ie tylko m yśl, ale cała n a tu ra z sw ym bogactw em p ierw iastk ó w o rg a ­ n izujących i z p rzen ik ającą człowieka· aktyw nością u k sz ta łto ­ w an ą przez sta łą ra c ję ludzkiego b y tu .17 Z anim działanie p rz e ­ jaw i się jako św iadom a czynność, znajduje· się w człow ieku

15 M. B l o n d e l , L ’Action, .Paris 1936, t. I, s. 22. 18 Tamże, s. 64.

17 M. B l o n d e l , L’Action, Paris 1963, t. II, s. 132.

(7)

114 A N T O N I K A M I N S K I [6] już w sposób u k ry ty jak o zespół elem en tó w um ożliw iających jego przejaw . W praw dzie te e le m e n ty n ie są sam y m działa­ niem , lecz nie są też czyn n ikam i m artw y m i i o b o jętn y m i w sto su n k u do niego. Z aw ierają bow iem coś z tego, co ukaże się n a w yższej płaszczyźnie jak o a k t św iadom ego działania. Złożoność ludzkiego d ziałania w idać nie ty lk o w tym , że za­ w ie ra ono w sobie czynniki m ate ria ln e , biologiczne i p sych icz­ ne. W działan iu z a w a rta jest m yśl, a ta zakłada istn ien ie du­ chow ego bodźca. Istn ieje też m o ty w będący sy n tezą w ielu a k ­ ty w n y c h elem entów p ow stały ch z ró żny ch przyczyn i dążeń.18 I ta k stopniow o przez a k ty coraz b ardziej u ch w y tn e jasno u k azu je się to, co m ożem y nazw ać p ow staw aniem idei, k tó ra n ie je s t k rese m sam ej ty lk o spekulacji, ale jako pochodząca z głębin życia i podstaw ow ych skłonności jest rzeczyw istością um ożliw iająca zaistnienie św iadom ego a k tu woli, a te n z kolei, w zbogacony przez poszukiw any, id ea ln y przed m io t wnoszący pew ne bogactwo· n a tu ry i płodnej aspiracji, rodzi działanie, k tó re n a b ie ra — b y tak pow iedzieć — p raw a o by w atelstw a, nazw y, zdolności rozszerzania się i płodności tw orzącej sw oją n iep o w tarzaln ą h isto rię .19

•Chociaż działanie ludzkie jest wyższe od aktyw ności in n y ch stw orzeń, przecież i ono jeszcze n ie jest pełne. Zaw sze jest w nim , oprócz s tro n y czynnej,, p ew n a bierność, od k tó re j d ziałający n ie może się uw otoić. N aw et w akcie ko ntem placji, jako d ziałaniu rela ty w n ie tran scen d en tn y m , człow iek zależy od p rzy czy n .znajdujących się w n im lub poza nim , k tó re — choć w zbudzają k o n tem p la c y jn y p o ry w i u m o żliw iają jego realizację — n ie pozw alają się ująć bezpośrednio. T ylko w źró­ dle w szelkiego działania, jak im jest działanie czyste — pisane przez Blond ela zawsze z dużej litery : p u r A gir — nie m a żadnej bierności, żad n ej zależności i żadnej n iezaktuaiizow a- n e j możności. N iestety tego źródła nie m ożem y objąć, ale nie jest też konieczne·, b y śm y b ra li wiedzę o działaniu w p ro st z m ego.

II. ROZWÓJ DZIAŁANIA W JEGO DĄŻENIU DO CELU

Rozwój działan ia B londel p rzed staw ia w dziew ięciu e ta ­ pach.20 K ażdy etap jest k ręg iem rozszerzającym się i dającym początek now em u. K ręg i pow iększając się i przen ik ając w

za-18 Tamże, s. 140. 18 Tamże, s. 132—1!33. 20 Tamże, s. 170—367.

(8)

m P O W O Ł A N I E C Z Ł O W I E K A 115

jeminie u k a z u ją coraz dateze i w yższe cele jako- dom inujące w życiu ludzkim . O b ejm u ją coraz pow szechniejsze -wartości. U w y­ d a tn ia ją też coraz b ardziej w ielkość człow ieka chcącego -zna­ leźć podm iot doró w n ujący jego n ajgłębszem u pragnieniu.

1. P o w s t a n i e d z i a ł a n i a i j e g o w p ł y w n a o t o c z e n i e

D ziałanie człow ieka nie pow staje nag le i jak b y w zięte z n i­ cości. J-ego początek jest s ta ra n n ie zap lanow any i przygoto­ w any. N a jp ie rw jest ono zaw arte w p ew n ym stan ie org an icz­ n y m złożonym ze sp o ntanicznych sił i poruszeń. N astępn ie -zjawia się w in ic ja ty w ie dającej ty m siłom w zględną tra n s ­ cendencję. D zieje się to dzięki p rag n ien iu kiero w an em u ro ­ zum em i o ddziaływ aniu p rzy czyn y celow ej. N a koniec p rze­ jaw ia się w zdolności pan ow an ia n ad złożonością elem entów tw orzących człow ieka ora-z w m ożności w yboru. P rzez dzia­ łanie człow iek w p ły w a n-a sw e otoczenie. Musi oczywiście sam z tym otoczeniem się liczyć i naginać do jego- wymogów., n ie ­ m niej może także je zm ieniać, w prow adzać now e postaw y, tw orzyć now e w artości. D ziałając człowiek od kryw a w rze ­ czach ich s tru k tu rę , p raw a, moce, dostrzega ich pożytek. Po­ znaw an ie tajem n ic św iata i podporządkow anie go sobie je st źródłem tak w ielk iej saty sfak cji, ż e n iek tó rzy w ręcz w niej chcieliby widzieć sens swego istnienia. Lecz zapał działania jest w iększy. Nie d aje się podporządkow ać tem u p rag n ien iu bez reszty . D ziałanie nie kończy się n a w y d zieran iu św iatu je ­ go tajem n ic. Idzie dailej. U kazuje, że badacz je s t w iększy od rzeczy b ad an ej. Nie poizwala m u w n iej się zask-l-epić i zło­ żyć dla n iej w ofierze.

2. T w o r z e n i e s i ę o s o b o w o ś c i

D ziałanie nie ty lko łączy czynniki materialln-e i duchow e człow ieka, ale także w y k ształca j-ego osobowość. Rozwój oso­ bowości dokonuje się w sto su n k ach z ludźm i. Aż-eiby jednak człow iek m ógł h arm o n ijn ie w spółistnieć i żyć z innym i, m usi w p ie rw w sobie tw orzyć h arm onię. Musi opanow yw ać swe po­ żądania, skłonności i pasje. ' P op ęd am i zw ierząt k ie ru je in ­ s ty n k t, ludlzkimi — rozum i w ola. D ziałanie u ja w n ia u k ry te siły sprzeciw u- W yzw ała też człow ieka ze złudzeń. Człowiek bow iem w w ielu w y pad k ach sw oje w yobrażenia i chcenia u w aża za czyny dokonane. Rzeczyw istość działania w nosi

(9)

po-116 A N T O N I K A M I N S K I

p raw k i do złudnych m n ie m a ń o sobie i sw ych m ożliw ościach. D ziałanie jednoczy w szystkie rozbieżne dążności, bo działać •znaczy w ykonyw ać ak ty , a k ażd y a k t jest sy ntezą łączącą róż­ ne elem en ty w n iero zerw aln ą całość. P rzez działanie dtich bierze w posiadanie ciało·, a ciało n a b ie ra ducha. W te n sp o­ sób tw o rzy się osobowość doskonaląca się w p rac y dla in ny ch i w życiu w łączności z nim i.

3. O d d z i a ł y w a n i e m i ę d :z у o· s o b o w e

•Chcąc czy n ie chcąc człow iek zawsze zaznacza· sw ą in d y w i­ dualność w swoim środow isku. W prow adzając porządek czy burząc go, w cielając w artości czy je niszcząc, uszczęśliw iając czy doprow adzając do rudny, człow iek tw o rzy świadom ość w spólnotow ą i tra d y c ję . K ażd y w nosi w św ia t coś, co bez nie­ go n ie m ogłoby nigcly zaistnieć; zostaw ia ślad sw ej osobowo­ ści przez fa k t swego istn ien ia i przez dzieła, k tó re tw orzy. D ziałanie bow iem zawsze rodzi jakieś dzieło·, a, dzieło poczęte czy dokonane p rz e sta je ju ż być w y łączn ą w łasnością swego tw órcy; przechodzi n a w łasność w ielu i zaczyna żyć swoim w łasn y m bezosobow ym życiem . Człowiek nie m oże zam knąć w sobie swego życia i n ie może n ak reślić g ran icy następ stw o m sw oich czynów. Toteż tw orząc sta je się odpow iedzialny nie tylko· za tw ó rczy zam iar, ale też i za n a stę p stw a w yn ikające z fa k tu podjęcia dzieła i jego urzeczy w istn ienia. A n astęp stw a te są w irtu a ln ie nieskończone. Mogą powodow ać no w e sk u tk i i być p rzyczyną całych law in w ydarzeń. Dzieło człowieka je s t nie tylk o tw o rem jego m yśli, ale także narzędziem i łącz­ n ikiem jedności jak n a jb a rd zie j rzeczyw istej m iędzy ludźm i. W nim tw ó rca poznaje siebie, u doskonala się osobowo i w spół­ działa w doskonaleniu osobowości innych.

4. P r z y j a ź ń, m a ł ż e ń s t w o , r o d z i n a ,

D oskonalenie osobowości nie kładzie k re su ludzkiem u dzia­ łaniu. U św iadom iw szy sobie sw ą siłę i niem oc, ambicję· i m i­ łość, człow iek odczuw a potrzebę pom ocy isto ty podobnej so­ bie. C ałym jestestw em p rag n ie się oddać d ru g iej osoibie, by zarazem ją całą posiąść dla siebie. M ogłoby się wydawać., że to przem ożne p rag n ie n ie zaw ładnięcia d ru g ą osobą jest złu­ dzeniem . Ja k że bowieim m ożna całkow icie poisiąść kogoś nie będąc w sta n ie p rzen ik n ąć jego ciała, a ty m bardziej duszy stano w iącej jeszcze w iększą tajem nicę? A jedtaak nic bardziej

(10)

[9] P O W O Ł A N I E C Z Ł O W I E K A

zgodnego z n a tu r ą luidteką jak to- w łaśnie p ragnienie. Serce k ie ru je się racjam i, k tó ry c h rozum zrazu nie pojm uje. Te r a ­ cje to· p rag n ie n ie k o n tra stó w i zgodności. O żyw iają one i roz­ szerzają w nieskończoność w szy stk ie moiżliiwości dw óch m iłu ­ jący ch się istot, k tó re dlatego się ro zu m ieją i w zajem n ie się u zu p ełn iają, że zawsze są dla siebie czym ś n iep rzenik nio ny m i zdum iew ająco now ym . Tw orzy się jedność m ałżeńska. W zw iązku m ałżeńskim k o ch ający widzi w osobie u koch an ej nie ty lk o to, co poznaje i rozum ie. K ocha w n iej tak że tę n ie ­ p rzen ik n io n ą a nieskończenie płodną rzeczyw istość, k tó rą ona zaw iera i sobą u jaw n ia. Miłość m ałżeń sk a jednoczy chcenia, ale także łączy w jedno te głębokie i nieprzen ikn ion e pokłady dusz, w k tó ry c h rodzą się a k ty woli b ogate w p łod ną ży w o t­ ność. Lecz i zjednoczenie m ałżeńskie n ie zaspokaja· n a jg łę b ­ szego p rag n ie n ia woli dążącej do sw ego celu. Zapiał, k tó ry po­ ry w a ł do p e łn i zjednoczenia m ałżeńskiego, łam ie zaczarow any k rą g fascynacji. M ałżonkow ie szu k ają pełni sw ej m iłości w jej ow ocu — dziecku. Dziecko s ta je się ich bogactw em , ale za­ razem św iadectw em ubóstw a ich miłości, k tó ra okazuje się n iew y starczająca do pełnego· zaspokojenia ich p ragn ień. P o ­ w sta je rodteiina, a w niej m ałżonkow ie n ie chcą an i n ie m ogą już być w szystkim dla siebie. Ich m iłość się pom naża, rozcią­ gając się z dw ojga n a tro je.

5. S p o ł e c z e ń s t w o

W ażnym m om entem w h isto rii m yśli i serca dziecka· jest chw ila, k ied y spostrzega ono·, że· jego· rodzina nie jest gru pą u p rzy w ilejo w an ą, w okół k tó re j o b rac a ją się w szystkie in te re sy św iata, ale że istn ie ją też in n e rodziny m ające praw o do w ła­ snych prag n ień , uczuć, przekonań, życia i miłości. W tedy n a ­ s tę p u je w spaniałom yślne o tw ieranie się serca dla drugich.

D oroślejący człow iek p rzy g o to w u je się do· głębszego zrozum ie­ n ia sw ych przyszłych społecznych obowiązków. B olesna z ra ­ z u m oże być św iadom ość rodząca się w m łodym człow ieku, że nie jest już ty lk o syn em i braitem n a łomie m iłu jącej •i o ch ran iającej go rodziny. Lecz o tw ie ra ją c a się przed nim no­ w a rzeczyw istość przynależenia· do szerszej społeczności jeist n o rm a ln y m etapem rozw oju jego osobowości. P ręd zej bow iem czy później m u si zrozum ieć, że u ro d ził się nie tylk o dla sie ­ bie, ale i dla in n ych . Ż ycie społeczne to n ie tylko· rozszerzony k r ą g og niska domowego. Są w n im e le m en ty historyczne, .psychologiczne, m o ralne i relig ijn e u jaw n iające celowość swO­

(11)

1 Γ 8 A N T O N I K A M I N S K I |1 0 ]

istą i pod pew nym i w zględam i tra n sc e n d e n tn ą do fu n k cji rodziny. Dzięki rodzinie społeczeństw o w zrasta w Ic z b ę sw ych członków , lecz podobnie jak w re a k c ji chem icznej, w k tó re j sk ładn iki nie ginąc p rzem ien iają się w now y związek, tak też życie rodzin n ie tracąc nic ze sw ej żyw otności przek ształca się w se rc e społeczeństw a znajd u jąc w nim ochronę.

6. L u d z k o ś ć

W szakże in te re s y i dobro społeczne n ie są najw y ższym ce­ lem człow ieka. N aw et to, co m ogłoby się w ydaw ać n ajw aż­ n iejsze w życiu społeczeństw — m iłość w łasn ej ojczyzny — też n ie zaspokaja najgłębszych ludzkich prag n ień . Ludzkie działanie sięga dalej, k ie ru je się k u d ob ru całej ludzkości. Pod w p ły w em potrzeb i z wofli łudzi św iadom ych sw ej solid arn o­ ści duchow ej tw o rzy się społeczność n aro d ó w o p a rta już nie jedynie n a in te resa c h ekonom icznych i politycznych, ale ta k ­ że n a spraw iedliw ości i ak ty w n ej jedności, w k tó re j łączą się w zajem n ie zobow iązania o raz w y m ag ania m etafizyczne i re li­ g ijn e z a w arte w ludzkiej n atu rze. W ym agania te ro zw ijają człow ieka ucząc go m iłości do in n y ch n aro d ów bez w y rz e k a ­ n ia się p atrio ty zm u , owszem, pozw alając m u lepiej go cenić i Odczuwać jego dobrodziejstw o. P o w sta je m iłość do inn ych bez w zględu n a to, czy są oni bliscy czy dalecy, k re w n i ozy obcy. R acją te j m iłości jest po p ro stu to, że są ludźm i. Czło­ w iek p ragnie, jeżeli m ożna tak powiedzieć, zespolić się z całą ludzkością i stanow ić z nią jed n ą woilę.

7. E it у к a i m o r a l n o ś ć

Lecz i miłość ludzkości nie je s t ostateczną doskonałością najgłębszego p rag n ien ia woli. 'Działanie ludzkie u jaw n ia po ­ trz e b ę życia w edług id eału 'etycznego. W n a tu rz e człow ieka istn ieje dążność do życia m oralnego. W idać to' w spontaniczno­ ści dążenia do dobra. Tę spontaniczność m ożna b y nazw ać m oralnością n a tu ra ln ą . P e łn a jed n ak m oralność je s t dopiero tam , gdzie św iadom e dążenie zm ierza do ceilu wyższego niż be:zpośrednia korzyść, gdzie człow iek zdąża do w arto ści w yż­ szej niż bezpośredni w y n ik sw ych p rag n ie ń lub pro ste n a ­ stępstw o sw ych czynów, choćby one tw o rzy ły h isto rię św iata. T ym więc, co w sposób isto tn y tw o rzy i o k reśla c h a ra k te r etyczny ludzkiegO' czynu jest fak t, że czyn ten nie b ędąc a k ­ tem jak inne, w y ra ż a w w y m iarze kosm icznym rzeczyw istość

(12)

ponadkosm iczną, id eał dążący do- ucieleśnienia czegoś, po bez ludzkiego działania n ig d y by n ie m ogło zaistnieć. M oralność czynów zgodnych z najgłęb szy m p rag n ien iem woili nie pocho­ dzi z ty ch n a tu ra ln y c h sił, w śró d k tó ry c h rozw ija się i w y ­ k ształca ludzkie dośw iadczenie. W k ażdym bow iem człow ie­ k u istn ie je zalążek m oralności nie d ający się sprow adzić do pożytecznej m aksym y, p rak ty c zn e j rec e p ty czy um iejętności przysto so w an ia się do zm ian zachodzących w ludziach, w lud z­ k ic h in te re sa c h i am bicjach. Zalążek ten je s t św iadectw em w y ra sta n ia człow ieka ponad siły n a tu ry i cele, jakie św iat m oże przed kład ać jego woli. P o n a d w szelkim i form am i e ty k i n a tu ra listy c z n e j istnieje, m oralność praw dziw a, to jest taka, k tó ra w ciela się w św ia t przez człow ieka jak o dlzieło rzeczy­ w istości p rzek raczającej w szystkie d an e i w a ru n k i służące w praw dzie za pUnkit w yjścia i oparcie, lecz n ie m ogące się sta ć p raw dziw ym i ad e k w a tn y m celem ludzkiej m yśli, chce­ nia, działania i całego istn ien ia. T en id ea ł m o raln y p rz e k ra ­ czający w szy stk ie istn iejące diane i w a ru n k i nie jest u roje­ niem . O kazuje się on bow iem czymś nieodzow nym w tw o ­ rzeniu się ludzkiej św iadom ości o b ejm u jącej cały porządek do­ św iadczalny, wiedzę, aktyw ność i odczucie wolnego chcenia.

Człowiek jest nie m n iej p ew ny te j tra n sc e n d e n tn e j rzeczyw isto­ ści niż tego co czuje, co spostrzega, co poznaje. Przez te n ideał nie ty lk o sam s ta je się u czestnikiem tego·, co· n ieśm ie r­ telne, a le także w tę n ieśm iertelność w łącza w szystkie niższe fo rm y istnienia·, k tó re słu ży ły m u jako. w a ru n e k w rozw oju jego· osobowości m o raln ej.

8. R e l i g i a

Lecz i w ideale ety czn y m w ola lu d zk a nie znajdluje k resu sw ych dążeń. Człowiek czuje p otrzebę czegoś w ięcej niż ty l­ ko to·, co do tąd poznał i osiągnął. Dochodzi do· świadom ości, że przed m io t jego p ra g n ie ń nie m oże się znajdow ać w śród rz e ­ czy będących w zasięgu jego sił zdtoibywcizych czy tw órczych. G dy by bow iem p ożądany przed m io t należał do rzędu dóbr, k tó re m ożna poznać, objąć lu b stw orzyć, w-ówczas z chw ilą zaw ładnięcia nim m u siałb y znaleźć pełne zadow olenie n a j­ głębszego p rag n ie n ia w oli k ład ące k res dalszem u dążeniu i działaniu. Lecz tego zaspokojenia w oli nie z n a jd u je w żad ­ n ej rzeczy poznanej ani sy tu a c ji ozy form ie życia, w k tó re j św iadom ie uczestniczy. D ziałanie ludzkie w ybiega z k rę g u ty c h spraw . Dokąd? Z pew nością n ie w nicość, k tó re j nie m a. N ie

(13)

1 2 0 A N T O N I K A M I Ń S K I

w raca, do kręgów niższych, bo w nich nie znajdow ało pełni zadow olenia n i k resu . P ozostaje ty lk o jed n a możliwość: rz e ­ czywistość nie znana jeszcze, w yższa n a d w szystko, co dotąd z n ane i osiągnięte. Tu jed n ak dzieje· się rzecz dlziwna i p a ra ­ doksalna. Zdając sobiie spraw ę, że p rzedm io t poszukiw any n a j­ głębszym p rag n ien iem w oli muisi być w yższy niż to, co jest w zasięgu luidakiej m ocy, człow iek w cale n ie rezy g n u je z w y­ siłk u , ażeby w łaśnie to wyższe i nieosiągalne posiąść. Zaczyna się szam otać. Św iadom ość zdążania do tego, co go przew yższa, rodzi w n im k u lt tej rzeczyw istości niedo stępn ej, a chęć zdo­ bycia jej mirnoi w szystko pozostaw ia go w beznadziejnej n a ­ dziei osiągnięcia tego, co nieosiągalne.

9. T r a n s c e n d e n c j a

H isto ria relig ii p rzed staw ia człow ieka jako b y t o tw a rty na tran scen d en cję. Mówi, że człow iek zawsze posiadał jakąś spon­ taniczną w iarę w e w p ły w na jego życie b y tu przychodzącego z zew nątrz, a będącego czymś w yższym niż zw ykłe stw o rz e ­ nie. B y t te n człow iek uw ażał za bóstw o i oddaw ał m u cześć reh g ijn ą. Zawsze i w szędzie poszczególni ludzie i całe n aro dy p rzejaw iały i p rze jaw ia ją te n spo n taniczny zm ysł religijny. N aw et ci, k tó rz y nie u zn ają w ia ry w bóstw o, a n a rełigię p a ­ trz ą jak n a zabobon, nie m ogą u k ry ć swego afirm ow an ia cze­ goś w ięcej, niż tylk o porządku w idzialnego i rzeczyw istości czysto ludzkiej. I tą a firm a e ją n iejak o w b re w swej woli za­ św iadczają, że n a w e t m im o ateistycznego n astaw ien ia czło­ w iek z n a tu r y je s t isto tą relig ijn ą. C złow iek będąc isto tą ro ­ zu m n ą dąży do życia duchowego przekraczającego' czas i p rz e ­ strzeń. Nie może zatrzym ać się na sobie ani zaniknąć w gra^- nicach im m anencji. F ik c y jn a izolacja, w k tó re j chciałby p rz e ­ byw ać, nie odbiera m u n ieśm ie rte ln y ch prag nień , a sprzecz­ ność m iędzy tym , czym b y m ógł być, a tym , do czego ch ciał­ b y się ograniczyć, u ja w n ia -i san k cjo n u je niezniszczalną wolę ciągłego p rzek raczan ia siebie.

III. HIPOTEZA NADPRZYRODZONEGO CELU CZŁOWIEKA

1. N a j g ł ę b s z e p r a g n i e n i e , w o l i

R efleksja n a d rozw ojem ludzkiego działania doprow adza do w niosku, że żaden cel ziem ski nie jest w sta n ie zaspokoić czło­ w ieka, a bezpośrednią przyczyną tego n iedosytu je s t wola,

(14)

[13] P O W O Ł A N I E C Z Ł O W I E K A 121

a ściślej m ów iąc jej najg łęb sze pragn ien ie. B londel p rz e d sta ­ w ia w olę ludzką w dw óch aspektach. Je d e n asp ek t to w ola zam ierzająca (volonté voulante). Tein asp ek t w oli B londel na- żyw a tak że in k lin a c ją fu n d am e n ta ln ą, asp iracją Wlaną, w olą w y ra ż ają cą n a tu rę , w olą w akcie pierw szym , w olą pierw otną, chceniem u k ry ty m , k tó re poprzez skończone dobra przejścio­ w e p rze jaw ia swój roizwój w dążeniu do ceilu najw yższego. D rugi asp ek t woili to jej sprecyzow ane i określone’ dążenie: w ola zam ierzona (volonté voulu e).21 U praszczając spraiwę ty ch aspektów , wolę zam ierzającą nazy w am y najgłęb szym p r a ­ gnieniem w oli lu b n ajgłęb szy m p rag n ien iem czy też najg łębszy m dążeniem , a wolę zam ierzoną n azy w am y po p ro stu w olą. W o­ la człow ieka je s t in te g ra ln ą częścią ludzkiej n a tu ry i ją w sp ół­ tw o rzy , a najg łębsze jej p rag n ie n ie ’ n ie je st dodatkiem , tylko

źródłem jej wielkości. Ono to spraw ia, że w ola nie z a trz y m u ­ je się n a celu św iadom ie zam ierzonym i osiągniętym , lecz — by ta k pow iedzieć — rozgląd a się i chce zdążać dalej,, żeby zaspokoić s ta le p o jaw ia jąc y się i w z ra sta ją c y n ied o sy t.22 Roz­ w ój ludzkiego działania dowodzi, że człow iek chce dorów nać sw em u n ajgłębszem u p rag n ie n iu i że w n im sam y m — jak m ów i J. L acro ix — istn ie je nieskończona odległość, k tó rą dzia­ łanie u siłu je bez p rze rw y pokonać, lecz n igd y tego. całkow i­ c ie n ie osiąga.23 W sposób p a ra d o k sa ln y d iaick ty k a działania stw ierdza, że nie m ożna dorów nać sobie bez p rze k ra cz a n ia s ie ­ bie. M etoda im m an en cji — m ów i J. L acro ix — doprow adza do nieun ik n io n ego żądan ia tran scen d en cji. Ά raczej cały w y ­ siłek człow ieka dąży do w ykazania, że istn ieje w n a s od po­ czątk u im m an en cja tran scen d en cji.

2. T r a n s c e n d e n c j a w z g l ę d n a i a b s o l u t n a с iz у 1 i n a d p г z у r o d z o n a.

M ówiąc o ro zw oju ludzkiego działania' od jego· początku aż do jego p rzejaw ó w w ku lcie relig ijn y m , tra n sc en d e n tn y m , h a - zw aliśm y k a żd y n o w y k rą g rzeczyw istości ziem skiej p rze d sta ­ w ia ją c y się jako w yższy w sto su n k u do. poprzednio p o znan e­ go, w k tó ry m w ola szu k ała z a trzy m a n ia i pełnego zadow olenia dla swego, najgłębszego· p rag n ien ia. I ta k n a p rzy k ład rzeczy­ w istość życia w k rę g u społecznym· p rzed staw iała się jako w yż­

21 Tamże, s. 32. 22 Tamże, s. 304.

(15)

122 A N T O N I K A M I Ń S K I

[14] sza od życia jednostki, a m iłość d© całej ludzkości jaw iła się jak o tra n sc e n d e n tn a w stosun k u do zazdrosnej m iłości je d ­ nego n aro d u . Lecz żadna z tyich 'rzeczywistości poszczególnych kręgó w nie zasp ak ajała ludzkich dążeń. K rąg niższy staw ał się odskocznią do wyższego, a te n Znowu okazyw ał się ty lko w zględnie tra n sc e n d e n tn y m w sto su n k u do· następnego·. Czło­ w iek nie za trzy m u je się n a tym , co już poznał i posiadł. Nie zadow ala się, jak św iadczy cała h isto ria, tra n sc en d e n c ją w zględną. Dąży do tra n sc en d e n c ji absolutnej, k tó rą w sw ej r e ­ ligijności nazyw a nadp rzy ro d zo n ą.24 Będąc prześw iadczony o jej istn ie n iu w zyw a ją n a pomoc, p ró b u je zaw ładnąć jej po­ tęgą, u siłu je się z nią zjednoczyć. Lecz w szelka próba za­ w ład nięcia tym , co przekracza ludzkie siły, m usi kończyć się porażką. Nie chcąc p rzy jąć należn ej p o staw y czci wobec b y tu nadprzyrodzonego, człow iek doprow adza się do k u ltu bałw o­ chw alczego i zabobonu. Można jed n a k zadać sobie pytanie, czy ta n ied o stęp n a dla ludzkich sił rzeczyw istość nad p rzy ro ­ dzona n ie m ogłaby się udzielić człow iekow i sam a w b e z in te re ­ sow nym d arze sw ej miłości? U k ieru n k o w an ie człow ieka k u tra n sc e n d e n c ji ab so lutn ej w sk azuje n a to, że udzielenie się człow iekow i rzeczyw istości nad p rzy ro d zo nej byłoby czymś b a r ­ dzo odpow iednim dla najgłębszego· p rag n ie n ia h idzkiej n a tu ry . P o n ad to h isto ria m ówi, że ludzie n ig d y nie byli pozbaw ieni nad ziei i w ia ry w m ożliwość w łączen ia się w św iat w yższych m ocy m ogących się udzielić stw orzeniu, Jak k o lw iek niejasn e czy błędn e b y ły b y te w ierzen ia w nadprzy ro d zon ą rzeczyw i­ stość, k u k tó re j człow iek zw racał się w rozpaczliw ym nieraz w ysiłku, przecież stan o w ią one· nizaprzeczalne św iadectw o czegoś istotnego w ludzkiej n atu rze. Tego· św iadectw a nie m o­ że n ie dostrzegać i n ie b rać pod rozw agę żadna filozofia, n a ­ w e t n a jb a rd zie j dbała o sw ą niezależność od w ierzeń .25

3. H i p o t e z a n a d p r z y r o d z o n e g o c e l u Biorąc pod uw agę niem ożność w y p ełn ien ia najgłębszego p r a ­ gnienia woli żadnym dobrem stw orzonym o raz odpow iedniość d a ru nadprzyrodzonego dla doskonałego ziszczenia się lu d z­ k ich dążeń, a tak że fa k tu k u ltu oddaw anego Bogu lu b bogom przez ludzi w szy stk ich czasów — co. św iadczy o jakim ś p ra ­ gnieniu boskości — B londel staw ia hipotezę, że cel, do k tó ­ reg o człow iek dąży, je s t nadprzyrodzony. S taw iając tę hipo­

24 M. B l o n d e l , L ’A ctio n , Paris 1θ®, t. II, s. ·375. 25 T am że, s. 513—·5:24.

(16)

tezę zd aje sabde jed n ak spraiwę .z zasadniczej różnicy, jaka m u si zachodzić międfzy rzeczyw istością w y ra ż ają cą się w tr a n s ­ cen d en cji w zględnej a tra n sc en d e n c ji o k reślan ej jako abso­ lu tn a czyli boska.26 T ran scen d en cja w zględna p rzejaw iająca się w rozw oju i doskonaleniu się ludzkiej eg zystencji zasadza się n a dośw iadczalnie stw ierdzo n y m dynam izm ie stan o w iący m podłoże w szelkich aktów ro zu m u i podejm ow anych działań. N ato m iast tra n sc en d e n c ja ab so lutna działająca w człow ieku p rze z d a r nadprzyrodzony, którego istn ien ie h ip o tetycznie się zakłada, m u sia ła b y pochodzić już nie z p ierw ia stk a k o n sty ­ tu u ją c eg o ludzką m aturę, ale z bezpośredniego działania boże­ go i z czystej in ic ja ty w y bożej.27 T ylko bow iem ta tra n sc e n ­ d en cja — p rzek raczająca w szystko, co zaw iera się w e w zględ­ nie tra n sc e n d e n tn y c h k ręg a c h rzeczyw istości ziem skiej — mo­ głaby stanow ić cel człow ieka najw y ższy i ostateczny, to jest tak i, k tó ry już by nie m ógł służyć za odskocznię do rzeczyw i­ stości jm zcze wyższej. H ipoteza n ad przyrodzonego celu pozw a­ la m y śli w ybiegać w k rą g rzeczyw istości nie dającej się prze­ n ik n ąć rozum em , a le nie irra cjo n a ln e j, bo· stanow iącej jedyne m ożliw e w y jście z zaułka ludzkich p ra g n ie ń k u p ełn ej w ol­ ności. T en h ip o tety czn y k rą g tra n sc en d e n c ji boskiej B londel

nazyw a egzotycznym . N azw a ta je s t p rzen o śn ią m ającą u zm y ­ słowić, jak różny jest te n k rą g od wszystkiego·, co człow iek widzi, słyszy, doświadcza, rozum ie. J e s t to rzeczyw istość in ­ n a niż ta, w k tó re j człoiwiek się ob raca n a ty m świecie, rze­ czyw istość inn eg o „m iejsca” i spod in n eg o „n ieb a”. Ta rze ­ czyw istość jest k ręg iem najw yższym . Poza n ią nic w iększego ju ż nie m a.28

IV. PRZYDATNOŚĆ FILOZOFII DZIAŁANIA DLA TEOLOGII CELU

Z adajem y sobie teraz p y tan ie: ja k ie usługi m oże oddać' teologii filozofia działan ia w k w e stii ostatecznego celu czło­ w ieka?

Odpow iedź m ożem y streścić w n a stę p u jąc e j tezie:

B londelow ska filozofia działania może służyć teologii jako p rz y d a tn e n arzędzie w rozum ow ym uzasadn ieniu ab so lutnej tra n sc e n d e n c ji człow ieka, po trzeb y łaski i w ew n ętrznego zw iązku ludzkich dążeń z n ad p rzy ro d zon y m celem.

ss Tam że, s. 385.

27 Tamże, s. 372.

^ 5 ] P O W O Ł A N I E C Z Ł O W I E K A ^ 3

(17)

124 A N T O N I K A M I Ń S K I (16] 1. D o w ó d n a l u d z k ą t r a n s c e n d e n c j ą R ozum ow y dowód n a ludlzką tran scen d en cję w filozofii dzia­ łan ia bierze się z niew ystarezalnoiści celów n a tu ra ln y c h . P rz y ­ k ła d w ykluczania celów ziem skich jak o n iew y starczający ch dla lu dzi i w sk azy w an ie n a tran scen d en cję człow ieka dążące­ go do celu przek raczającego w szelkie rzeczy stw orzone z n aj­ d u jem y tak że w S u m m ie św iętego Tom asza z A kw inu, ?3 tylko że u Akw inaity —■ z ra c ji innego zam ierzenia — nie je s t on ta k ro zw in ięty i w y k o rzy stan y , jak u filozofa z Aix. Sw. To­ m asz zastan aw iając się kolejn o n a d różnym i d o bram i docze­ snym i, w k tó ry c h człow iek chciałby znaleźć sw e szczęście, stw ierdza, że żadne z n ich nie odpow iada jego wielkości. J a ­ ko cele n iew y starczające człow iekowi w ym ienia św. Tomasz bogactw a, zaszczyty,, chrwałę, w ładzę, d o b ra ciała, rozkosze, do b ra duszy i —· ogólnie — dobra stw orzon e.30 B londel z w ra ­ ca uw agę n a niew ystairczalność tak ic h eelćrw, jak rozw ój oso­ bowości, m iłość m ałżeńska, pośw ięcenie się dla społeczności i ludzkości, życie etyczne i p ra k ty k i religii n a tu ra ln e j. W ten sposób Blondel o g a rn ia całość ludzkiej egzystencji i wszystko, w czym człow iek m oże u p a try w a ć swe szczęście. P rz y każdym z ty ch dobro d ziejstw doczesnych B londel w y kazu je jego n ie ­ dostateczność w zasp o kajan iu ludzkich pragnień. W praw dzie i św. Tom asz o g arn iając w szystkie cele doczesne uzasadnia ich ni ©wystarczalność dla człowieka, ale uzasadnienie Tom a­ szowa polega n a odw ołaniu się do, zasady niem ożności zaspo­ ko jen ia woli dobrem cząstkow ym , B londel n ato m iast pow o­ łu je się n a k o n k ret, jak im jest ludzkie działanie. Zajęcie się k o n k rete m czyni filozofię B londela szczególnie p rzy d a tn ą w spółcześnie, k ied y człow iek w ięcej w ierzy dośw iadczeniu, niż głoszonym przez filozofa zasadom . U w aża za naukow e to·, co dow iedziono eksp ery m en tem , a m n iej ceni w y n ik teo rety cz­ ny ch rozw ażań. P ojęcie działania b yło przed m iotem rozpraw y B londela ■— pisze Gillsoin — poniew aż p rag n ą ł rozbudow ać fi­ lozofię „ k o n k re tu ” . Jeg o w yjściow y sprzeciw sk iero w an y był p rzeciw filozofii tego, co „ a b stra k c y jn e ” 31. O ry g in aln y sposób ujm o w an ia isto ty działania daje blondelow skiem u arg u m en to ­ w i n a rzecz ludzkiej tran scen d en cji sw oistą siłę. N ie jest to arg u m e n t jedynie z in tu icji lub ty lk o z w ew nętrznego

dd-29 T h o m a s A q w., Sum m a Tehologica, I-а Il-ae, q. 2, a. 1—8. 30 Tamże, a. 8.

31 E. G i l s o n , H istoria filozofii w spółczesn ej, Warszawa 1977, s. 325.

(18)

[17} P O W O Ł A N I E C Z Ł O W I E K A 125 św iadczenia. B londelow ska m y śl o d k ry w a tra n sc en d e n c ję czło­ w ieka b ad ając rozw ój jego działania, a nie tylko, jego· tęsk n o tę za Bogiem. D latego, ściśle biorąc, nie m ożna jej w yn ik u spro­ wadzić do tego, co w apologetyce nazyw a się a rg u m e n te m na istn ien ie Boga z p rag n ie n ia szczęścia. B londelow ski arg u m e n t trz e b a raczej zaliczyć do ro d zaju rozu m ow an ia indukcyjnego., k tó re , o p ierając się n a obserw acji zachow ań się ludzi w szy ­ stk ic h czasów, n ie zn a jd u jąc y c h pełnego zaspokojenia sw ych dążeń w celach doczesnych, skłan ia do w niosku o n iew y sta r- czalności ty ch celów i o potrzebie d o b ra nieskończonego. P ra w ­ da o tra n sc en d e n c ji człow ieka m a fu n d am e n ta ln e znaczenie w teologii. Bez n iej niem ożliw e je s t jakiekolw iek sensow ne m ów ienie o> n ad p rzyrodzonym przeznaczeniu ro zum nych stw o ­ rzeń. Im m ainentyzm zam y k ający człow ieka w gran icach n a tu ­ r y i a rb itra ln ie zaprzeczający m ożliwości jego- przebóistw ienia jest nie do p rzy jęcia w teologii. P rzeciw n ie zaś, filozofia gło­ sząca m ożliwość o tw a rc ia się n a tran scen d en cję ab so lutn ą mo- że być znak om itą pom ocą do tego, co w teologii nazyw a się szukan iem rozum ow ego u zasadn ien ia w ia ry (fid es quaerens in ­

tellectum ).

2. F i l o z o f i a ł a s k i

Cechą c h a ra k te ry sty c z n ą i isto tn ą, k tó ra odróżnia religię judfeo-cihirześcijańską od in n y ch religii św iata, jest uznaw anie po trzeb y łaski do zbaw ienia. K ied y w buddyzm ie, hinduizm ie, konfucjonizm ie, taoizm ie a n a w e t u m uzułm anów człowiek liczy n a w łasne siły, w ch rześcijaństw ie uzależnia się zb aw ie­ nie od łask i i m iłosierdzia bożego..32 Tein fakt, że poza reiigią objaw ioną nie m ówi się o konieczności łaski do zbaw ienia, św iadczy w ym ow nie, jak trudno· jest człowiekowi, poznać boży d a r um ożliw iający zw yciężenie zła w świeoig i w ejście w po­ siad anie nadprzyrodzonego, dobra. Jed n ak że nie da się zap rze­ czyć p rzy n a jm n ie j m ożliwości istn ie n ia łaski. In n ą sp raw ą jest, czy Bóg rzeczyw iście sw ej łask i człow iekowi udziela. Tego n ie m ożna stw ierdzić bez O bjaw ienia. I B londel w sw ej filo­ zofii tego nie udow adnia. T w ierdzi nato m iast, że istn ienie ła­ sk i je st n ie ty lko m ożliwe, aile bardzo, odpow iednie, a n a w e t hip o tety czn ie konieczne dla zaspokojenia najgłęb szy ch ludzkich

32 Z. Z d y b i c k a , Idea zbaw ien ia w religiach świata, „Ateneum k a­ płańskie”, W łocławek 1981, 1—2, s. 51.

(19)

126 A N T O N I K A M I N S K I

Ив] dążeń. P o d staw ą jego rozum ow ania je st dośw iadczenie ludz­ kiego działania. D ziałanie zdradza, że w człow ieku zn ajd u je się głębokie p rag nien ie, k tó reg o nie m oże zaspokoić żaden cel b ę­ dący w zasięgu sił ludzkich. Tu rodzi się przypuszczenie, że prag n ien ie to m ogłoby być zaspokojone ty lk o dobrem p rz e ­ k rac z a ją c y m w szystko co stw orzone, becz wobec tego n a d p rz y ­ rodzonego dobra człow iek je st bezradny: nie może go zdobyć w łasny m i siłam i. I ta niem ożność pochodzi nie ty lk o z b ra k u sił, lecz z sam ej n a tu r y rzeczy. G dyby bow iem ow e n a d p rz y ­ rodzone dobro pozw alało się osiągnąć ludzką m ocą, degrado­ w ałoby się do rzęd u celów n a tu ra ln y c h , kitóre, ja k uczy do­ św iadczenie działania, nie zasp o k ajają człow ieka do tego stop­ n ia, by już niczego· w ięcej nie prag n ął. N asuw a się jedn ak m yśl, że g dyby to upragnione, ponadziem skie dobro· sam o zechciało się udzielić człowiekowi, w ted y — nie tra c ąc swej w ielkości i m ocy saty sfak cjo n o w ania człow ieka — byłoby do­ b rem p osiadanym przez niego, a zarazem niezależnym od jego w ysiłków i zasług. W te n sposób w blondeilowskiej filozofii dochodzi się do pojęcia łaski z przesłan ek rozum ow ych, to jest ze stw ierd zen ia ludzkiej niem ocy wobec przypuszczalnego do­ b ra przekraczającego naiturę stw orzoną i z rozw ażania m ożli­ w ości u dzielania się tego do b ra w bezin teresow nym darze. Pojęcie to jest zgodne z tym , co o· łasce m ów i teologia. Z a­ w ie ra bow iem isto tn e elem en ty łaski: nadpirzyrodzoność i d a r­ mo wość.

,3. U w e w n ę ł г z n i e n i e t r a n s c e n d e n t n e g o ' c e l u

P rzy g o to w u jąc do a k tu w ia ry teologia szczególną uw agę z-wraca n a zew n ętrzn e przyczyn y konieczności p rzy jęcia O bja­ w ienia. Prow adząc bow iem człow ieka do p rzy jęcia p raw d y o b ­ jaw ion ej zazw yczaj n a jp ie rw p o d aje filozoficzne a rg u m e n ty n a istn ien ie Boga, om aw ia boże p rzy m io ty i w skazuje n a cał­ k o w itą zależność od Boga w szystkich stw orzeń. N astępnie m ów i o postaw ie, j.aką człow iek m a p rzy jąć wobec swego S tw órcy. P o staw y tej uczy sam Bóg przez to, że w yznacza sposób, w ja k i człow iek m a Go czcić i ubiegiać się o Jego ła ­ skę. Wszystko· to dzieje się w praw dziw ej religii. Lecz na św ie­ cie są różne religie. A żeby nie błądzić, człow iek pow inien szukać w śród n ich tak iej, k tó ra m a znam iona boskie. P rz y po­ m ocy łask i bożej człow iek .znajduje religię objaw ioną. Poznaje

(20)

[19] P O W O Ł A N I E C Z Ł O W I E K A 127

ją po zn akach św iadczących o jej boskim pochodzeniu, z k tó ­ ry c h n ajp ew n iejszy m i są cuda i p ro ro c tw a .33

W prow adzenie do p rzy jęcia w ia ry w o p arciu o taki pian je st logiczne i pod pew nym w zględem niezastąpione. Gzłowiek, k tó ry m a się zdać na Boga, może, a n a w e t pow inien — zgod­ n ie z sw oją rozum ną natuirą — zadać soibie p y tan ie, jak ie są dow ody Jego istnien ia? N astępnie pow inien także się z a sta ­ now ić, dlaczego m a uznać ch rześcijaństw o, a nie in ną religię, za objaw ioną. Be,z rozum ow ych arg u m en tó w n a istn ien ie Boga w ia ra może się stać ■— w oczach w ielu ludzi — czymś do­ w olnym ,34 a bez znam ion praw dziw ego O bjaw ienia bożego k ażda religia może uchodzić za praw dziw ą. M etoda p rzygoto­ w an ia do a k tu w ia ry polegająca n a p rzed staw ien iu ra c ji is t­ n ien ia Boga w połączeniu z n iezw yk ły m i fak ta m i zew n ętrz­ nym i religii objaw ionej, jakim i są zwłaszcza cuda i proroctwai, je s t w teologii nieodzow na. W iadom o jednak, że dowód ro­ zum ow y n a istn ienie Boga nie w y starczy dio pełnego· a k tu wiiairy w nadprzy rod zon e przeznaczenie człow ieka.35 M ożna p o ­ znać Boga jako pierw szą przyczynę i źródło· w szechrzeczy,

a w cale n ie być p rzekonanym , że się jest przeznaczonym do u czestnictw a w Jego w e w n ętrzn y m życiu. W iadom o także, iż n a w e t cuda i p ro ro c tw a nie tra fia ją w ielu ludziom do p rz e ­ konania, jeśli sam i nie byli ich św iadkam i. D la niejednego człow ieka u w ierzyć w cud jest ta k samo· tru d n e , jak uw ierzyć w O bjaw ienie, k tó reg o autenty czn o ść mia cud potw ierdzać. T rzeba zatem , b y p rzygotow anie do p rzy ję cia w ia ry w n a d ­ przyrodzone przeznaczenie człow ieka uw zględniało nie tylko· fa k t istn ien ia Boga i w iarygodność znaków Jego· o bjaw ien ia się św iatu, ale także, b y rozbudzało potrzebę zain teresow an ia się tra n sc e n d e n tn ą rzeczyw istością jak o w ew n ętrzn ie zw iązaną z w ym ogam i ludzkiej duszy. Otóż błondełow ska filozofia dzia­ łan ia zw raca uw agę n a tę stro n ę przygotow ania do a k tu w ia ­ ry. Dowodzi niawystairczalllnośoi św iata stw o rzeń dla zaspoko­ jenia ludzkiej głębi.36 U św iadam ia człowiekowi, co je s t źró ­ dłem jego n ieu stan n eg o dążenia naprzód w poszukiw aniu za­ spokojenia nie d ający ch się stłulmić prag nień . W skazuje mą sposób doprow adzenia do rów now agi ludzkiego· w n ę trz a i u n ik ­ nięcia porażki. Mówi o tym , czego człow iek m oże się spodzie­ w ać jak o sk u tk u sw ej aktyw ności, a co m oże o trz y m a ć , jako

38 Denzinger, η. 17Θ0, 1812, 1S13.

34 Z. J. Z d y b d c k a , C złow iek i religia, Lublin 197i7, s. 63. 35 H. d e L u b a c , Sur les chem ins de Dieu, Paris 1956, s. 226. 38 H. D u m e r y, Blondel e t la religion, Paris 1&54, s. 52.

(21)

ш A N T O N I K A M I N S K I [ 2 0 ] d a r będący jiuż poza zasięgiem jego czysto ludzkich mocy: O dkry w a przed człow iekiem jego głęboką tajem n icę. Uczy, że zajęcie się św iatem tra n sc en d e n c ji n ależy db jego sp ra w ży ­ w otnych, gdyż n a tu r a ludzka posiada w sobie gotowość p rz y ­ jęcia n adprzyrodzonego ubogacenia i w ew n ętrzn ie skierow ana je s t do Boga. Jak k o lw iek różnie człow iek sobie Boga w y o b ra ­ ża,37 zawsze jest On b y tem tra n sc en d e n tn y m , w k tó ry m za­ w ie ra się m ożność w y p ełn ien ia p rze strz e n i tw orzącej się m ię ­ dzy n ajgłęb szy m ludzkim p rag n ien iem a tym , co- już dzięki t e ­ m u p ra g n ie n iu człow iek osiągnął. N ik t z ludzi, chcąc być szczerym , n ie może tw ierdzić, że jego działanie dosięgło k resu swego przeznaczenia:, zn ajd ując pełn e zadow olenie, szczęście nie p ragn ące większego szczęścia i pokój nie pozw alający n a żaden no w y a k t chcenia czeg o k o lw iek .38 Filozofia działania d oprow adzając człow ieka do uśw iadom ienia sobie tego fa k tu p rzy g o to w u je człow ieka od w e w n ątrz n a oczekiw anie bożego d a ru um ożliw iającego realizację jego dążeń.

D roga, k tó rą blondelow ska filozofia działan ia prow adzi do p ro g u w ia ry w nadprzy ro d zon e przeznaczenie człow ieka, różni się od tej, k tó ra n a p o czątku sta w ia problem istn ien ia Boga i praw dziw ości O bjaw ienia. W filozofii działania n a jp ie rw m ó­ w i się o n iew ystarczałn o ści całego p o rzą d k u n a tu ry dla z a ­ spokojenia najgłębszego· p rag n ie n ia w oli i rozw aża się m ożli­ wość nadprzyrodzonego' d aru. Dopiero· potem zw raca się u w a ­ gę n a ch rześcijaństw o, w k tó ry m się zapew nia, że zrodzona z re fle k sji n a d ludzkim działaniem idea nadprzyrodzonego d a ­ r u jest nie ty lk o .uzasadhioną hipotezą, ale że tej idei odpo­ w iada rzeczyw istość. O statn i k ro k n a tej drodze, jak im jest p rzy jęcie tegoi d a ru w w ierze lub jego· odrzucenie, zależy już tylko1 od człow ieka.39 T u zarówno· filozofia jak i teologia k o ń ­ czą sw e zadanie pozostaw iając człow ieka sam n a sam z ta je m ­ nicą B o g a .44

U w ew nętrzniende tra n sc en d e n tn eg o celu, o jak im mówi się w bloindelowskiej filozofii działania, nie jest zam ykaniem tego celu w e w n ę trz u ludzkiej n a tu ry . Ezłow iek w filozofii Błon- dela nie o g ran icza sobą tego, co nieograniczone, ale cały od w e w n ątrz i od zew n ątrz n a to· nieograniczone się otw iera. W blondeliizmie nie utożsam ia się tra n sc en d e n c ji z ek stry n

se-37 M. B l o n d e 1, L ’Action, Paris 1963, t. II, s. 344. 88 H. D u m e r ÿ, dz. cyt., s. 33—34.

39 Tamże, s. 81.

40 Por.: Czesi rozm aw iają z K arlem Rahnerem , „Znak”, Kraków 1970, nr 2—3, s. 363—364.

(22)

[21] P O W O Ł A N I E C Z Ł O W I E K A 129 cyzm em . T ran scen d en cja działa nie ty lk o n a człow ieka, ale i przez niego od w ew n ątrz. A że ta k się dzieje nap raw d ę, św iadczy o ty m ludzkie działanie, k tó re zm usza człow ieka do ustaw icznego p rzek raczan ia siebie. Blomdelowska filozofia działania jest ap ołogetyką u k azu jącą więź m iędzy tym , co je s t tre śc ią w iary , a tym , co· człow iek w ie sam o· sobie. N a p o trz e ­ bę tak ie j apołogetyki w sk azują m iędzy in n y m i R ah ner, Schil- lebeeck x i Vemweyen, w edług k tó ry c h ' O bjaw ienie należy p rzed staw iać w pow iązaniu z dośw iadczeniem człow ieka usi­ łującego poznać sam ego siebie, gdyż inaczej będzie1 ono rzeczy­ w istością czysto zew nętrzną, n iem al m ityczn ą.41 W ydaje się, że poza filozofią d ziałan ia nie m a in n ej, kitóra b y w ta k egzys­ te n c ja ln y a zarazem zgodny z O bjaw ieniem sposób u zasadnia­ ła, iż człow iek bez Boga nie m oże się w p e łn i zrealizow ać, a Bóg — choć nieskończenie przew yższa człow ieka — stanow i o stateczny k res jego dążeń.

Z A K O Ń C Z E N I E

B łondełow ska filozofia działania posiada zalety, k tó re ją n ieja k o p re d e s ty n u ją do św iadczenia usłu g n a rzecz w iary. Świadlczą one o jej p rzydatności nie tyllko dila zagad nien ia ostatecznego celu. Człowiek dzisiejszy skupił się całkow icie n a poszukiw aniach n aukow o-technicznych. Nie um ie w yjść poiza o b ręb m yślenia scjen tystyezn ego i p rzejść n a płaszczyznę rozum ow ania autonom icznej m etafizy k i.42 M etoda Blondela, choć je s t a u te n ty cz n ą filozofią, może u łatw ić dzisiejszem u czło­ w iekow i zrozum ienie tru d n y c h zagadnień teologii, gdyż m a dużo wspólnego' z m etodą u ży w an ą w n a u k a ch szczegółowych. Bow iem ta k jak w ty ch n au k a ch dochodzi się do· poznania źródła jakiegoś zjaw isk a przez w ykluczanie tłuknaezeń b łę d ­ n y c h lub n iew y starczający ch, tak też w filozofii B londela po­ znaje się p raw dę, k tó rą podaje O bjaw ienie, przez odrzucanie w szystkiego, co nie daje zadaw alających, zgodnych z dośw iad­ czeniem ludzkim , w y jaśn ień . B londel k ry ty c z n ie odnosi się do w szystkiego, co je st sprzeczne z p raw d ą objaw ioną. Wie, że w te j sam ej k w estii nie może być dw óch p ra w różnych, choć m ogą być dw a różne zap atry w an ia. Je że li jakieś z ap atry w an ie n ie zgadza się z O bjaw ieniem , to u pod staw tego za p atry w a

-41 M . E u s e c k i , Zadania a p o łogetyki w obec teologii, w : C o l l e c t a n e a t h e o l o g ic a , 1975, f a s c . II I.

42 S. K a m i ń s k i , Zagadnienie absolutu w filozofii se jen ty styc zn ej,

w : O Bogu dziś, W a r s z a w a 1974, s. 118. S — S t u d i a T h e o l . V a r s . 25 (1987) n r 2

(23)

130 A N T O N I K A M I N S K I

122] nia, a nie w O bjaw ieniu, naileży szukać błędu. E tien ne Gilson pisze O' B łondełu, ż'e jego u lu bio n ą m etodą dow odzenia było o b alan ie stanow isk in n y ch filozofów. To spostrzeżenie Gibsona dotyczy zwłaszcza k ry ty c z n ej p o staw y B łondela wobec p oję­ ciowej koncepcji p oznania rzeczyw istości. Blond©! wszakże nie podw aża w arto ści pojęć. W skazuje ty lk o n a ich ograniczoność w obec pew n y ch obszarów rzeczyw istości, zwłaszcza gdy rz e ­ czyw istością tą jest człowiek. W człow ieku nie w szystko m o­ żna spojęciow ać, gdyż — jak w skazuje na to ludzkie działa­ nie — zaw iera się w nim jak aś tajem n ica, k tó re j rozum sam z siebie nie p o tra fi beiz reszty w yjaśnić. Z pew nością Blondel n ie je s t filozofem scbolastycznym — i s tą d n iek tó rzy m y śli­ ciele. katoliccy chcieliby w jego d o k try n ie widzieć a lte rn a ty w ę tomiizmu 43 — ale tru d n o rów nież go nazw ać in tu icjo n istą, od­ rzu cający m dy sk u rsy w n e i racjo n aln e uzasadnienie istnien ia Boga. G dyby ta k było, nie m ógłby tw ierdzić, że nasz rozum n ie je s t bezsilny w dochodzeniu do Boga.44 B londel nie jest im im anentystą. Jego pojęcie im m an en cji n a jle p ie j m ożna zro­ zum ieć z pozycji fu n k cji, jak ą ono spełn ia w ogólnej ekonom ii system u . Piunktem w yjścia dla B łondela było jego w łasne do­ św iadczenie. Im m an enty zm B łondela nie je s t d b k try n ą, lecz m eto d ą.45 A nalizy m etafizyczne, jak ie przeprow adza w z a k re ­ sie działania, odznaczają się niezw y k łą subtelnością i w iele w noszą do w spółczesnej chrześcijań sk iej filozofii.46

L a v o c a t i o n d e 1 ’ h o m m e a u b u t s u r n a t u r e l d a n s l a p h i l o s o p h i e d e l ’ a c t i o n d e M a u r i c e

B l o n d e l Résumé

La vocation de l'homme au but surnaturel est la vérité de la fai e t strictem ent il n ’est pas nécessaire d’abord de se préparer philoso­ phiquem ent pour l’accepter. Mais cette préparation peut être utile. Dans cet article on fait attention sur la philosophie d’action de Maurice Blondel, comme l’aide de guider l’homme a la foi. L ’article

48 J. M a c q a r r i e , B lo n d e l M aurice, w: T h e E n cyclo p ed ia o f P h i­

lo so p h y , 1967, t. I, s. 323.

44 M. B l o n d e l , L a P h ilo so p h ie e t l’E sp rit C h rétien , Paris 1944, t. I, s. 4.

45 A. L a l a n d e, V o ca b u la ire tech n iq u e e t c ritiq u e de la p h ilosoph ie, Paris 1972, s. 469—470.

(24)

[ 2 3 ] P O W O Ł A N I E C Z Ł O W I E K A 1 3 1

se divise en trois parties. Après la courte introduction, dans laquelle on parle des causes, qui ont influé Blondel de s’occuper d’im m anen- tism, on présente la notion d’action et son développem ent. C’est nécessaire pour comprendre la pensée principale de la philosophie d’action. Deipuis son origine, son influence sur son em biance et sur les relations emtrepersonneliles, l ’action veu t réaliser son but dans ces biens, com m e l ’amitié, le m ariage, la fam ille, le travail social, le bien de l’humanité, l’éthique, la religion naturelle, la transcendence. Dans la deuxièm e partie de cet article est présentée l ’hypothèse blondelienne du but surnature!. On parle ici de la conduite de la volonté de l’homme dans son double aspect, c’est: la volonté voulante et volonté voulue. On parle aussi de la transcendence relative et absolue et de cette hypothèse justifié. La troisièm e partie de cet article contient les conclusions, dont le but est de remarquer l ’utilité de la philosophie d’action pour la théologie du but. On parle ici de trois profits fondam entaux à cet égard. Le premier profit c’est que la philosophie d’action évidem m ent démontre la dim ension trans- cendentale de l ’homme, et en la démontrant facilite l ’acceptation de la vérité dans la vocation surnaturelle de l’homme, au contraire envers les autres doctrines qui ferm ent l’homme dans son im manence. D euxièm e profit résultant de l’étude de la philosophie d ’action c ’est la persuasion que la p leine satisfaction de ses plus profonds désirs et de ses tendances l’homme ne peut pas obtenir seulem ent avec son effort. Ici la philosophie d’action s e démontre comme la philo­ sophie du besoin de la grâce. Enfin dans la troisièm e conclusion

on fait attention sur la possibilité de profiter de la philosophie d’action comme l'instrum ent dans la conduite de l’homme à la foi et à sa vocation surnatureilile, par I’eclairem ent à soi-m êm e, que cette vocation n ’est pas seulem ent quelque chose d’extérieur mais qu’elle agit aussi à. l’intérieur, comm e l ’élém ent constitutif dans sa pleine réalisation et la réalisation de ses désirs les p lus profonds et de ses tendances vitales.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przygotowane przez Pierre’a Bourdieu posłowie do Architektury gotyckiej i scholastyki Ervina Panofskiego to jedna z tych prac, która nie jest tylko do-.. datkiem, streszczeniem

A challenging signal processing problem is the blind joint space- time equalization of multiple digital signals transmitted over mul- tipath channels.. This problem is an abstraction

Is i t possible to replace this simply by the total roughness or DDJSt i t be assumedthat the boundary layer follows the bed form 50 that the velocity distribution remains a function

kolejny ukaz carski zm uszał do szybkiej sprzedaży (w ciągu 2 lat) majątku wszystkich uczestników i sympatyków ruchu 1863 r., a w pra­ ktyce wszystkich tych,

Pałac Błękitny w Warszawie jako przykład mecenatu Maurycego Zamoyskiego 45 Korzona powodował, że wokół Biblioteki Ordynacji Zamojskiej gromadzili się zarów­ no

O mieście, którego nie było 347 Pozostali w obozie jeńcy słyszeli coraz wyraźniejsze odgłosy ciężkich walk na linii Wału Pomorskiego - zbudowanej przez Niemców

To support professionals by handling the aspects of complexity and emotionality several Dutch professionals, specialized in housing renovations with energy ambitions, joined forces

Ainsi que chaque connaissance scientifique, la philosophie chré­ tienne, com prise dans le sens que nous avons indiqué, accomplit tant des tâches cognitives à