• Nie Znaleziono Wyników

Kochana siostra

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kochana siostra"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Marta Piwińska

Kochana siostra

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 1 (13), 42-55

(2)

Marta Piwińska

Trudno kochać w X IX w iek u

Kochana siostra

Z „U tworu Bunga”: Na skale czar­

nej, spadającej w m orze stoi mój zam ek. (...) S iedzę w oknie i przesu ­ w am w m ych w ych u dłych rękach zeschłe błękitn e k w ia tk i, kam yki z e ­ brane w dzieciń stw ie, listy m ej sio­ stry A n zelm y, która um arła nie bę­ dąc n igdy narodzoną (tajem nica m o­ je j rodziny, k tórej w y ja w ić nie m o­

gę)-St. I. W itkiew icz: 622 u p a d k i Bunga

W d z ie w ię tn a s ty m w ie k u t r u d ­ no b y ło k o ch a ć sty lo w o . N ie p o d o b a ły się m a łż e ń ­ stw a, n ie p o d o b a ły w o ln e zw iązk i, n ie p o d o b a ły cu ­ d zo łó stw a, m iłość o d w z a je m n ia n a i n ie o d w z a je m n io ­ n a. M ożliw ości k o c h a n ia n a rz e c z o n e j in n e g o trw a ły k ró tk o , z re sz tą n ie p o w ta rz a ć W e rte ra m ało k to m ógł p ró c z G u sta w a . N ie p rz e s z k a d z a to l i te r a tu r z e ro ­ m a n ty c z n e j k rę cić się w o k ó ł s p ra w m iło ści — w ła ś ­ n ie m iłości, n ie m a łż e ń stw a , cu d z o łó stw a etc. z n ie s p o ty k a n y m d o tą d z a p ałem . P o d o b ało się k az iro d ztw o . M ogło b yć p o tw o rn e : ojca z c ó rk ą (B e a trix C enci ty - le k ro ć o p isy w an a ), lu b p ra w ie św ię te : b r a ta z sio strą, s y n a z — bez p rz e s a d y — ty lk o z m ło d ą m acochą. N a jb a rd z ie j p o d o b a ła się m iłość ro d z e ń s tw a , n ie w in ­ n a , a je d n a k g rz e sz n a p rz e z sam f a k t sw ego istn ie n ia . N ie b y ła to p e r w e r s ja ro m a n ty c z n a . Z rz e c z y w isto ś­ cią o b y c z a jo w ą m ia ła ty le w sp ó ln eg o , że często ją ta k sty liz o w an o . A m e lia i A s ta r te to im io n a tę s k n o ty epo­ ki. T ę sk n o ta b y ła p ra w d z iw a : za św iad cz o n a w te k ­ s tach , w m ito lo g iz o w a n y c h b io g ra fia c h . W rz e c z y w i­ stości p rz e w a ż n ie p rz y s io s trz a n o k u z y n k i do leg en d y . L e g e n d a zo stała. A m e lia — to b y ło im ię d la k a z iro d

(3)

-43

czy n i — t r w a po p a ro d y s ty c z n ą A n z e lm ę W itk a c e - g o -B u n g a, n ie z a le ż n ie od cien i L u c y lli, A u g u s ty czy d w ó c h c ó re k p a n a B ecu. R o m a n ty c y ch cieli k o ch ać sio stry . M ożem y to odw ró cić: ch c ie li k o chać ja k b r a ­ cia — ale kaziro d czy .

T o b y ła m iłość sty lo w a i n a d a w a ła b a rw ę u cz u cio w ą in n y m . O d czasu p o ez ji s ta ro e g ip s k ie j, gdzie w szy scy z a k o c h a n i b y li d la sieb ie b ra te m i sio s trą , p o d o b n ie ja k k a ż d y u m a rły b y ł O z y ry sem , ję z y k m iło sn y lite ­ r a tu r y n ie b y ł p rz e sy c o n y ró w n ie czu łą fa m ilijn o ś - cią. C h y b a że za p isy w a n o m a rz e n ie o d w ro tn e , o k o ­ b iecie d a le k ie j, obcej, eg z o ty c zn ej, fa ta ln e j, n ie p o ję ­ te j. K o b ie ta f a ta ln a — za g ad k o w a cu d zo ziem k a, p óź­ n ie j o k ru tn a a k to rk a — je s t, w b re w pozo rom , m n ie j ta je m n ic z a , d zięk i m o d e rn isto m . O bnosi po l i te r a t u ­ rz e n ie b e z p ie c z n ą ta je m n ic ę p łc i „ ja k o t a k ą ” , p o m ­ n o ż o n ą o ta je m n ic ę s z tu k i (p o d rzęd n e j); obie ró w n ie z d ra d liw e w s w y m sk ła m a n y m p ię k n ie , p rz y n a jm n ie j p o d k o n ie c w ie k u . A k o c h a n a sio stra ? C zy to p ró b a o sw o je n ia i zak lęcia fa ta liz m ó w p rz e z języ k ? N ie ty lk o .

S io stra , n a w e t n ie n a ro d zo n a, je s t n ią d la b ra ta . P o d ro m a n ty c z n ą fra z e o lo g ią tr w a m a rz e n ie o za k o c h a ­ n y m ro d z e ń stw ie , z a p isa n e w M a n fre d zie , R e n e m , H o r s z ty ń s k im , S a m u e lu Z b o r o w s k im , p o n ie k ą d w Z a ­ g ła d zie d o m u U sh eró w . Z a p is a n e z w y k le w w ą tk a c h

p o b o czn y ch , a lu z y jn y c h , d e lik a tn y c h i n ie d o p o w ie ­ d z ia n y c h , k tó r e — d o p o w ie d z ia n e p rz ez W a g n e ra — o k az ało się m a rz e n ie m k rw a w y m i dzikim .

A za czy n a ło się ta k słodko! „K o c h a n k o m o ja, m a tk o m o ja i sio s tro ” z a k lin a O k ta w B ry g id ę n a p o tró jn ą św ię to ść w S p o w ie d z i dziecięcia w ie k u . D ziś m oże n as o g a rn ą ć p e w ie n n ie sm a k n a m y śl o c z a rn e j od za­ d a w n io n y c h k o m p le k só w p o d św iad o m o ści O k ta w a , a le n ie m a m y o b o w iązk u cz y tać ro m a n ty k ó w oczy­ m a F re u d a . M ożna w ziąć p o d u w a g ę ta k ż e , co c h c ie­ l i n ap isać , n ie — co im się n ap isało . M u sset chciał n a p isa ć , że m iłość O k ta w a o b e jm u je c a łą sk alę w z n io ­ s ły c h uczuć, z a w ie ra w sobie w sz e lk ie m o żliw e m i­

Marzeniia delikatne i krwaw e

(4)

M A R T A P IW lttiS K A 44

Gołębie Afrodyciane

łości, że to is tn y m iło sn y k o n c e n tr a t. B o ty lk o n ie ­ s k a z ite ln a d o sk o n ało ść ró ż n i uczu cie od ro z p u s ty . D osko nałość chce zaś O k ta w o siąg n ąć p rz e z n a g r o m a ­ d zen ie. Z g o d n ie z m y ślą ro m a n ty k ó w , g łó w n ie f r a n ­ cu sk ich (G au tier!), d la k tó ry c h p e łn ia o zn aczała coś w ro d z a ju w y c z e rp u ją c e j w sz e lk ie m ożliw ości k o le k ­ cji d o sk o n ałej — n ie s te ty n ie m o ż liw e j n a ty m n ie ­ d o sk o n a ły m św iecie, gdzie w sz y stk o j e s t cz ąstk o w e. In n y m i sło w y O k ta w w m iłości je s t m a k s y m a lis tą , i n ic dziw nego , ro m a n ty c y b y li n im i w szę d zie, choć m ało k to w ie d z ia ł ta k d o b rz e ja k oni, że m a k s y m a - lizm je s t w y m a g a n ie m p rz e s a d n y m w o b e c ży c ia i n ie ­ m o ż liw y m d o s p e łn ie n ia in acz ej n iż f r a g m e n ta ry c z ­ n ie. Lecz b y li b a rd z o p o m y sło w i w d o c h o w y w a n iu w ia r y sw y m m a k sy m a liz m o m .

O d p sy ch o lo g icz n o -o b y cza jo w ej p o w ie śc i po m e ta ­ fiz y c z n ą p o ez ję w y m a rz o n a sio s tra p rz e d „ p ło m ie ­ n ie m ” się

W brata ramiona rzuca... ... Ust zimniejszych szuka,

Radaby na strumieniach gdzie ułabędzioną Być łabędziowi — siostrą, kochanką i żoną, W grzech uniesiona, jakby szaleństwem gołębi Atfrodycianych.

Słow acki: Teogonia

A fro d y c ia n y c h — bo n ie k ie r u je się a n ty e r o ty c z n ą cn otą, p rz e c iw n ie , je j w y b ó r je s t e ro ty c z n y , zm y sło ­ w y, g rz eszn y . N ie je s t ty lk o n a tu r a ln y . G rz eszy o na p o z y ty w n ie i ja k o ś o d w ro tn ie : d la u k o c h a n e g o w p rz e k o rn y m sz a le ń stw ie D u c h a. A te s s a -M u z a -H e l- ja n a , w ie lo im ie n n a s io s tra E o lio n a i „liry c z n e g o j a ” u m isty c z n e g o S ło w ack ieg o s tw a r z a ją c sieb ie — s tw a ­ rz a ś w ia t fo rm i je s t N a tc h n ie n ie m P o ecie; id zie ta k ra z e m z b ra te m p rz ez śm ie rć , ro z p o z n a ją c się w b liź ­ n iacz o —k o c h a n y m je s te s tw ie p o d w ciąż n o w ą fo rm ą . A le u lu b io n y m w c ie le n ie m ow ej p a r y b y ło m a łż e ń - stw o -ro d z e ń s tw o fa ra o n ó w , w y w y ż szo n e i u św ięc o n e w sw y m h ie ra ty c z n y m k a z iro d z tw ie . P o d o b n y m p r a - w z o rem m a rz e n ia b y w a ł r a j. Ś w ię to b liw y P u s te ln ik

(5)

45

opo w iad a u m ie ra ją c e j z m iłości do p r a w ie - b r a ta A ta li „o ty c h n a d z ie m sk ic h n ie m a l zw iązk ach , k ie d y sio­ s tra b y ła m a łż o n k ą b ra ta , k ie d y b r a te r s k a m iłość i p rz y ja ź ń z le w a ły się w je d n y m se rc u , a czystość je d n e j p o tę g o w a ła słodycze d r u g ie j” . P o czym P u ­

ste ln ik tłu m a c z y A ta li, że w ła śc iw ie d o b rz e ro b i u - m ie ra ją c , b o gdzie te ra z ś w ia tu do ta k ie j d o sk o n a ­ łości!

K o c h a n k a n sio stra je s t z n a k ie m m iło ści d o sk o n ałej i n iem o żliw ej w założeniu, m a k s y m a lis ty c z n e j i sztu cz n ej. O k re śle n ie m a n ie lstw a , id e a łu , b łę k itn y m k w ia tk ie m , n ie b ie s k ą M a ry lk ą . Co oczyw iście n ie p rz e sz k a d z a w y czu ć tu n ie id e a ln e g o , bo m ożliw eg o, p o sm a k u „ n o rm a ln e g o ” k a z iro d z tw a , o ile m o żn a t a k pow iedzieć. A le i w te d y p o z o sta je ono „ n ie n o r m a l­ n e ” n ie d la te g o , że ła m ie ta b u , lecz że je s t k a z iro d z ­ tw e m d la k a z iro d z tw a , św ia d o m y m , w y m y ś lo n y m , p ro g ra m o w y m p o n iek ąd , n ie p o m y łk ą in s ty n k tu , w y ­ b ry k ie m n a tu r y . D lateg o d u że p o d e jrz e n ia b u d zą in ­ te r p r e ta c j e g e n e ty c z n e . To, co w y g lą d a n a k o m p le k ­ sow ą bazę, ja k w y m a rz o n ą d la k la sy c z n e j i n t e r p r e t a ­ c ji F re u d o w s k ie j, o k a z u je się w y m y ś ln ą k u ltu ro w ą n a d b u d o w ą . M o ty w b ły sk a w ic z n ie p rz e c ie ż z a sta ł w łasn o śc ią p o w sze ch n ą. „A n ie lsk ie in c e s ty d u sz b r a t ­ n ic h ” to je d e n z n a jb a rd z ie j ro m a n ty c z n y c h p o m y ­ słów ro m a n ty c z n o śc i. R o m a n ty c z n y m it. J e d e n z n ie ­ w ie lu p ra w ie n ie z a le ż n y c h od a n ty k u , m im o k o m b i­ n a c ji z E ro se m i P sy ch e, P la to n e m , S w e d e n b o rg ie m , k tó ry m i u z a s a d n ia li go tw ó rc y . Z rz e c z y w isto śc ią o- b y cz ajo w ą, b io g ra fic z n o -p sy c h o lo g ic z n ą m a on ty le w sp ó ln eg o co in n e m ity : je s t w obec n ie j a g re s y w n y i u s iłu je j ą k s z ta łto w a ć n a w ła sn e p o d o b ień stw o . D a w n ie j n ik t ta k ic h uczuć n ie ro z g ła szał, zw łaszcza je ś li się, rz a d k o co p ra w d a , z d a rz a ły . N ie z a p rz ą ta ły lite ra c k ie j w y o b ra ź n i. M o ty w k a z iro d c z y p o ja w ia ł się n a za sad zie s k a n d a lu , osobliw ego w y ją tk u . P o w ieść g ro z y i p o w ieść lib e rty ń s k a z b ie ra ły w p ra w d z ie s k a n ­ d a le i m n o ż y ły , a ra z e m z n im i in c e sty , a le ja k o o k ro ­ p n o ść m ię d z y o k ro p n o śc ia m i. A m b ro z jo w M n ic h u

Rajskie kazirodztw o

(6)

М А Н Т А P IW IŃ IS K A 46 Znają się od początku śwlLata Przeznaczenie w m asce kazirodztwa k ocha, a ra c z e j w s tr ę tn ie p o żą d a A n to n ii, n ie w ie ­ dząc, że to jeg o sio stra . P o d o b n ie p a n d e S e n n e v a l w

Z b ro d n ia c h m iło śc i S a d e ’a bezcześci p ię k n ą F lo rv ille

ja k k a ż d ą in n ą k o b ie tę . R o d zeń stw o ro z p o z n a je się po g w a łta c h i m o rd e rs tw a c h . Ic h p rz y p a d k o w o i n i e ­ św iad o m ie sp e łn io n e k a z iro d z tw o to je d n a z w ie lu „ z b ro d n i m iło śc i” , czyli, w e d le S a d e ’a, n o rm a ln y c h a m o ra liz m ó w n a tu r y . R o m a n ty c z n e ro d z e ń stw o zn a się od k o le b k i i od s tw o rz e n ia św ia ta , d la te g o ro z p o z n a je sdę n a ty c h ­ m iast, w p ie rw sz y m sp o jrz e n iu , n a w e t g d y n ie b y ło w y c h o w y w a n e ra z e m ja k P a w e ł i W irg in ia , i n a w e t je ż e li je s t ty lk o (aż?) d u c h o w y m ro d z e ń s tw e m . P o ­ d obne fiz y c z n ie i p sy ch icz n ie, k o c h a się od zaw sze aż do ch w ili, gdy , n a t u r ę o w e j m iło śc i ro z p o zn ając , c n o t­ liw ie rozłączia, n a zaw sze. S io s tra u m ie ra w k la s z to ­ rze sto ją c y m n a w y so k ie j, s p a d a ją c e j w m o rze s k a le B ra t, c ie rp ią c , ru s z a w p o dró ż. W R e n é m k a z iro d z ­ tw o p ię k n ie je , u św ięc a się, m iesza z losem .

U ź ró d e ł te j h is to rii m o ż n a o d n a le ź ć g o ty c k ie s tr a c h y i ś m ie rte ln e a k c e s o ria „ g ro z y ” : k la s z to ry , tr u m n y , p o d ziem ia — w sz y s tk ie te u p o rc z y w ie p o w ta r z a n e w e rs je z a m u ro w a n ia , złożenia ży w cem do g ro b u . T ak że c ie m n e z n a k i m iz a n tro p ii i „ n a tu r a ln e g o ” o k ru c ie ń s tw a ro d e m z S a d e ’a. L e c z ta k ż e ła g o d n e ro z rz e w n ie n ie n a tu r ą jeszc ze n ie z b y t lu d z k ą , u ro k li­ w y ra j B e r n a r d in d e S a in t- P ie r r e : zm y sło w ość, to ­ ta ln a a n ie w in n ą d ziec ięce j e ro ty k i, w k tó re j n ie m a w y ra ź n y c h g ra n ic m ię d z y d rz e w e m , k w ia tk ie m , oso­ bą, m y ś lą o n ie j, P a w łe m , W irg in ią , cia łe m , w y o b ra ź ­ nią, sercem , s u k ie n k ą i duszą. A le d o p ie ro R e n é n a ­ d a je te m a to w i n o w y w a lo r, o d k ry w a k a z iro d z tw o d u ­ chow e, p o e ty c z n e i filo zo ficzn e. C h a te a u b ria n d w P a ­

m ię tn ik a c h zza g ro b u n a rz e k a ł, ja k k a ż d y p is a rz n i ­

szc zo n y p rz e z epig on ów , lecz n ie m ia ł ra c ji dow o dząc że R e n é je s t n ie p o w ta r z a ln y ja k o s tu d iu m o so b liw eg o c h a r a k te r u . R é n e n ie je s t p o w ieśc ią p sy c h o lo g ic z n ą . O d sła n ia p rz e z n a c z e n ie w m a sc e k a z iro d z tw a . Z m o ­ ty w u w y ła n ia się m it.

(7)

C h a te a u b ria n d w e ń w ie rz y ł. Z m ito lo g izo w ał się do końca, n ie w ą tp ił, że je s t p rz y c h o d n ie m z in n y c h epok, in n y c h św ia tó w , k tó re g o m o g ła zro zu m ieć t y l­ ko je d n a , bo b y ła ta k a sa m a j a k on, to zn a c z y też zb y t p ię k n a d la ś w ia ta , lecz w ą tle jsz a , sio stra , p o d o b ­ nie o g a r n ię ta m e la n c h o lią n iezw y k ło śc i, ty m p rz e ­ k le ń s tw e m d u sz w y b ra n y c h : „młodzii ja k p ie rw io s n ­ ki, s m u tn i ja k zesch łe liście, czyści ja k śn ie g no w y , o boje b y liś m y i w życiu, i w z a b a w a c h n a s z y c h z łą ­ czeni je d n ą h a rm o n ią K tó ż się te m u o p rz e? To­ też p ra w ie n ik t się n ie opajitf.

„ P rz y z n a ję , że o b ra z u ro czeg o ro d z e ń s tw a rz u c a ł o d d a w n a n a m n ie p e w ie n c z a r” , m ó w i „ h o c h s z ta p le r F e lik s K r u li. W iem y, że rz u c a ł c z a r ta k ż e n a T o m a­ sza M an n a, i że często b y ł to o b ra z ro d z e ń s tw a w ła s ­ n y m u ro k ie m zau roczo nego, w p a trz o n e g o w sieb ie ja k w ży w e lu s tr a i o d w ra c a ją c e g o się od c a łe j, g o r­ szej re s z ty ś w ia ta . Z ta k ie g o z a c h w y tu p o m ieszan eg o z p y c h ą g rz e sz y ło u ro c ze ro d z e ń stw o b liź n ią t w W y ­

b ra ń cu i w s ty liz o w a n e j egipsko ro d z in ie p rz e k lę ty c h

filis tró w , w op o w ieści Z ro d u W a lsu n g ó w . P a r ę l a t te m u p rz e d k in e m „ W ie d z a ” s ta ły d łu g ie k o le jk i p o b ile ty n a f ilm S jó m a n a M oja siostra, m o ja m iło ść, k tó r y cieszy ł się p o d o b n y m p o w o d z en iem n a św ie - cie. N ie w iad o m o dlaczego, bo n ie b y ło to a n i a r c y ­ dzieło, a n i p o rn o g ra fia , a n i m e lo d ra m a t. W id o czn ie lu d z i p o c ią g a ł sam te m a t; n ie m o g li się o p rz eć p o k u ­ sie zo b aczen ia m iło ści b r a ta z s io strą .

T e n o b ra z d a le j rz u c a ja k iś c z a r 'i p o d m in o w u je „ n o r­ m a ln ą ” e ro ty c z n ą w y o b ra ź n ię . O d C h a te a u b ria n d a p rz e z W a g n e ra p o M usila, k tó r y „ O sta tn im i M o h ik a ­ n a m i m iło śc i” c z y n i ro d z e ń stw o : U lric h a , „c zło w iek a bez w ła śc iw o śc i” , i A g a tę , „ z a p o m n ia n ą ” „o d n a le zio ­ n ą ” s io strę , ro d z e ń s tw o sc h y łk o w e u p a d a ją c e j C. K . A u s trii, k tó re , n a w z ó r in n y c h p a r o s ta tn ic h z ro d u b liź n ią t, o g ła sz a się b liź n ię ta m i, i to s ja m sk im i. Bo k a z iro d cze ro d z e ń s tw o często p rz y s p ie s z a k a ta s tr o f ę ja k ie jś p o tę g i sk a z a n e j n a za g ła d ę i w y s tę p u je n a tle p a te ty c z n y c h o g n i i tr ą b k o ń c a ś w ia ta . G in ie po d

(8)

M A R T A P I W I Ń S K A 48 Incest przyspiesza katastrofę T eraz o A ndrogyne ru in a m i, ja k U sh e ro w ie p o d sw y m do m em , a le ic h ś m ie rć m a coś z o fia ry , a ic h b e z p ra w n a m iło ść z a ­ p o w ia d a n o w e p ra w a . M it p r e te n d u je do z a sz c z y tn e j ro d z in y k a ta s tro fic z n o -so te rio lo g ic z n y c h i n ie b ez r a ­ c ji b y w a w ita n y ze śm ie c h e m i p e w n ą zg ro zą z a ró w ­ n o p rz e z o b ro ń c ó w p r a w m a łż e ń sk ic h , ja k p rz e z a p o ­ s to łó w b a rd z ie j sw o b o d n ej m o ra ln o śc i. K a z iro d c z e ro d z e ń stw o ze ś m ie rte ln ą p o w ag ą, zb ro d n ic zo , u p a r ­ cie i n ie ja s n o w y s tę p u je w im ię n ie ja s n e j p rz y szło ści N ow ego św ia ta , g dzie b ęd zie też z u p e łn ie n o w a m i­ łość. Ś w ię ta . D osłow nie. N ie, że m iło ść się u św ięci, lecz że to będ zie fo rm a św ięto ści. W N ie -B o s k ie j o b rz ę d y e ro ty c z n e z a s tą p iły re lig ię . K ra s iń sk i z u ­ p e łn ie serio b y ł zgo rszon y. A le i u M a n n a co się za­ częło k a z iro d z tw e m , k o ń cz y się św ięto ścią, a u M u - sila U lrich , że b y zro zu m ieć, co go łącz y z A g a tą , czy­ ta m is ty k ó w i ro z m y śla o T y s ią c le tn im K ró le s tw ie . N ie ła tw o opisać św iętość. R o m a n ty c y czasem d o w o ­ dzili, że p rz e z m iłość lu d z ie b ęd ą la ta ć i św iecić. O - b łę d n e . W ięc n ie n a le ż y teg o m ie rz y ć m ia ra m i ro z ­ sąd k u , n a tu r y , p ra w sp o łecz n y ch — chodziło p rz ecież 0 ich o b alen ie.

T e m a t o d zied z iczy ł film i d o p o w iad a , że się n ie ud ało . W B łę d n y c h g w ia zd a c h W ie lk ie j N ie d ź w ie d z ic y o g lą­ d a m y w sp ó łcz esn ą E le k trę i O re s te sa z a k o c h a n y c h w sobie. W s tra s z n e j b a śn i e ro ty c z n e j, O s z u k a n y m , k a ­ zirod cza r e tr o s p e k c ja u z a sa d n ia o dczło w ieczenie 1 m o rd e rs tw a — bo je s t ic h ta m w iele. N ie n a ro d z o n a sio stra , k tó re j lis ty c z y ta B u ng o, i u m a rły b r a t, k tó ­ re g o m iło sn e 'listy p rz e c h o w u je p rz eło żo n a żeń sk ieg o p e n s jo n a tu w O s z u k a n y m , u ś m ie c h a ją się d o sieb ie z n ie b y tu n a d p rz e p a ś c ią p e łn ą ze sch ły ch lis tó w i n ie w y ro s ły c h b łę k itn y c h k w ia tk ó w . K la s z to ru ta k ż e ju ż n ie m a, zo sta ł cy n izm i rozipacz o ra z k atz. M it k p i z siebie, a le ja k o ś n ie d o k ońca, i s tr a s z y „ w ró ciw szy u p io re m ” . U p io re m czego?

A n d ro g y n e n a p rz y k ła d , ta k ż e łu b ia n a p rz e z ro m a n ­ ty k ó w , to D rzyzw oicie i d o k ła d n ie w y k ry s ta liz o w a n y z m itu sym bol, a le g o ria n ie m a l, w sposób o b ra zo w y

(9)

49

i ło p ato lo g ic zn y ilu s tr u ją c a lu d z k ie d ą ż e n ie do je d ­ ności, k o m p ro m isu , ró w n o w ag i. A n d ro g y n e m o żn a z p o w o d z en iem i u z a s a d n ie n ie m in te rp re to w a ć , r z u ­ cając ją lu b go n a w sze lk ie m o żliw e d zied z in y — od sp rzeczności lu d z k ie j e g z y ste n c ji po sprzeczność t e ­ zy z a n ty te z ą , i w szędzie o d n a jd u ją c te n sam sc h e m a t u p ra g n io n e g o p og od zen ia, sy n te z y , h ip o te ty c z n e j p r a - je d n i, o cz ek iw an e j p o stje d n i. P ię k n e g o h e r m a fro d y ­ tę, k tó r y w s z tu k a c h p la s ty c z n y c h zw y k ł p rz e d s ta ­ w iać a n d ro g y n e , o tacz a n a ogół s e n n a a tm o s fe ra le n i­ w ego sp o k o ju , i Słusznie, bo je s t to sy m b o l lu d z k ie g o d ąż en ia do tego, b y m ieć w re sz c ie ś w ię ty sp okój od w sz e lk ie j p a rz y sto śc i b y tu w n o szą cej n ie ła d i n a p ię ­ cia. T e m a t za k o ch an eg o ro d z e ń s tw a za ch o w a ł sw o ją ta je m n ic ę , w ciąż jeszcze je s t czym ś b a rd z ie j o b ra zo ­ w y m , zm y sło w y m i e m o c jo n a ln y m niż in te le k tu a l­ n y m i n a d a je się ra cze j do k o n te m p la c ji niż do i n t e r ­ p re ta c ji. D a le j n iep okoi, -ro z ta c z a ją c a tm o s fe r ę p o ­ d e jrz a n ą , nieco m d lącą, ja k w sz y s tk ie z ja w isk a w y ­ m y k a ją c e się ro zu m o w i, a znaczące. S tą d p e w n ie s il­ n a re a k c ja fo rm a ln o -o b ro n n a sk u szo n y c h jeg o cza­ re m p isa rz y : o stre sty liz a c je , k a r y k a tu r y , d y s ta n s n a r r a to r a .

T o te m a t d z iw n ie w c ią g a ją c y i g rz ąsk i, bo z a w ie ra w p is a n ą w sieb ie (d odatko w o?) z a g ad k ę sam eg o j a k ­ b y u ro k u , d e m o n s tru ją c ą n a iw n ie a b ez cze ln ie — j a ­ k o ow a p a r a zak o ch an e g o ro d z e ń stw a — n ie sk o ń cz o ­ n e n a d sobą ro z c z u le n ie i za ch w y t. C z a ru ją c e b liź n ię ­ ta to coś ja k a rc y d z ie ło sztu cz n ie n a tu ra ln e , o b d a ­ rz o n e św iad o m o ścią i k o n te m p lu ją c e się bez końca: „ t y je s te ś m o ją m iło śc ią w ła s n ą ” p rz e m a w ia U l­ r ic h d o A g a ty . T ru d n o sobie w y o b ra z ić b a r ­ d z ie j ż e n u ją c y i p o c ią g a ją c y te m a t d la d zieł s z tu ­ k i, k tó r e tu m a ją o k a z ję u k a z a ć w n a tu r z e s ie ­ b ie, tę w ła s n ą isto tę , k tó re j n a z w y od m o d e r­ n iz m u n ik t się n ie o śm ie la p o w a ż n ie p ow iedzieć: p ię k n e odb icie, czy m oże o d b icie w p ięk n ie. P rz e ślic z n e , n ie m a l n a d w sp ó łcz esn ą w y trz y m a ło ść , są ju ż sam e d e k o ra c je , re k w iz y to rn ia m o ty w u . K o ja ­

Temat (dziwnie?) grząski

(10)

M A R T A P I W I Ń S K A 50

M ałżeństwo rodzeństw a — nadmiar harmoniLi

rz y się on z d z ie c iń stw e m i ty m , co d ziec in n e, z o g ro ­ dem , ra je m ; ze z b y tk ie m , lu k su se m , n a d m ia re m , m a ­ te ria ln ie i ciele śn ie za św iad cz o n y m u p rz y w ile jo w a ­ n iem , choć z w y k le to a r y s to k r a ty z m spo d c ie m n e j i u p a d a ją c e j gw iazd y ; z w od ą, ech em , N a rc y z e m ; z lu ­ stre m , alch e m ią , m ag ią, c z a rn o k się stw e m ; ta je m n ą w iedzą i w ład z ą; w re sz c ie — co n a jb a r d z ie j r o m a n ­ ty c z n e — ra c z e j z s o b o w tó re m n iż z p la to ń s k im i „ p o ­ łó w k a m i” .

O w szem , to o b ra z p o d w ó jn y i d u a lis ty c z n y , s k o ja rz o ­ n y ze w szy stk im , co b ieg u n o w e , d y c h o to m ic z n ie p o ­ d zielo n e i n ie u c h ro n n ie S k o ja rzo n e ja k d w ie p łcie: ż y c ie -śm ierć , n o c-d zień , zło -d o b ro ii ta k d a le j. „ P r a ­ d a w n a d w o isto ść lu d zk ieg o d o św ia d c z e n ia ” , „ d w o is te oblicze n a tu ry , p rz y cz y m w ja k iś sposób je s t to s t a r ­ sze od ró ż n ic y płci, k tó r a d o p ie ro z czasem u z u p e łn iła sobie sw ą p s y c h ic z n ą s z a tę ” — ta k się to u k ła d a U l­ ric h o w i M u sila gdy, w n ie ja s n y m ro z m a rz e n iu , za­ m ia s t pom y śleć, w ilu p o s ta c ia c h w y s tę p u je w ę g ie l, p o m y śla ł, że „czło w iek w y s tę p u je w d w ó c h p o s ta ­ c ia c h ” . A le d la z ilu s tro w a n ia te j p rz e d u s ta w n e j, k o s­ m iczn ej p a rz y sto śc i w y s ta rc z a ła d o tą d p a r a ro d z e ń ­ stw a , za k o ch an y c h , m ałżo n k ó w . P o co ro m a n ty k o m p a r a zak o ch an eg o , czasem p o ślu b io n e g o ro d z e ń s tw a , ta k i nadm iar* h a rm o n ii? G o e th e w P o w in o w a c tw a c h

z w y b o r u o strz e g a ł p rz e d n ieszczęściem , ja k ie p o cią­

ga za sobą s p o tk a n ie ta k ic h is to t p o d o b n y c h , c ią g n ię ­ ty c h d o sieb ie „ p o w in o w a c tw e m ” , n a k tó re n ie m o żn a p o ra d zić, bo je s t s iłą w yższą, a lc h e m ią n a t u r y i lo ­ sem . W d z ie ja c h O ty lii i O tto n a w id a ć b a rb a rz y ń s k i, asp o łec zn y , n ie b e z p ie c z n y c h a r a k te r te j ro m a n ty c z ­ n ej n a m ię tn o śc i g ro ż ące j ś m ie rc ią , ro z w o d em o raz ro z trw o n ie n ie m m a ją tk u . R o m a n ty c y , z a in te re s o w a ­ n i św ia to p o g lą d o w o w ro z k ła d z ie sp o łecz eń stw a, czy b y li re w o lu c jo n ista m i c z y k a ta s tro f is ta m i, w y so k o c e n ili d e s tr u k c y jn ą s iłę p o w in o w a c tw . P ra w d z iw o ść p rz e z n a c z e n ia zw y k ło się ro z p o z n a w a ć po zn iszcze­ n iach . P e sy m isty c z n ie i s k u te c z n ie u k a z u je to D zie­ w ica, k tó ra o ty le je s t „ s io s trz a n ą ” , że — to żsam a z

(11)

m a rz e n ie m h ra b ie g o H e n ry k a — u o sa b ia „ m y śl jeg o m y śli” , n ie s te ty is tn ie ją c ą w p o sta c i m y śli ty lk o , a w ięc ja k o sz a ta ń sk a p o k u sa. R o m a n ty c y u p ie ra li się p rz y n ie n o rm a ln e j dosk onałości. P rz e k lin a li ją za nieobecność, a le w o leli h a rm o n ię a b s o lu tn ą i te o re ­ ty czn ą n iż in n e . „T ożsam ość n ie d o ś c ig ła ” , z a m k n ię ta w s y s te m odbić i p o k re w ie ń s tw , ro z ra s ta ła się w cor-

re sp o n d e n c e w szy stk ieg o ze w sz y stk im , w to ta ln e

z ry m o w a n ie ś w ia ta . Z a k o c h a n e ro d z e ń stw o m a w sobie coś ze „zm ęczący ch ry m ó w ” , z b łęd n eg o ko ła. T k w i w n im ta p o k u sa „ u c a ło w a n ia z w ie rc ia d ła ” , od czego się, ja k w iad om o , k a m ie n ie je . A le to n ie je st, lu b : to n ie ty lk o p o d w o jo n y N arcy z.

N a rcy z b y ł je d e n , m ia ł je d n o odbicie, n ie p o zn a ł w ob razie sieb ie, co go zgubiło. T u n ie w iad o m o , k to je s t osobą, k to o db iciem i co się „ w ła śc iw ie ” o d b ija. To d w a sam o d zie ln e , z w ią zan e ze sob ą odbicia, d w a so b o w tó ry , a ra c z e j d w a w tó ry , d w a a lte r ja k ie g o ś je d n e g o ego, o k tó ry m n ie s te ty b ra k in n y c h in fo rm a ­ cji, pró cz ty c h d w ó ch cien i rz u c o n y c h n a ziem ię z w y ż y n n iesk o ń czo n o ści i n ie ja sn o śc i. R o d zin n e p o d o ­ b ień stw o ! L u d zk o ść je s t ro d z in ą , a ro m a n ty c z n e za­ k o c h a n ie u to ż sa m ie n ie m b y w a i bez a lib i p o k re w ie ń ­ stw a :

Ten sam powab w e wszystkim , toż samo niechcenie Te same w m yślach składnie i w czuciach płomienie Gdy nas w szędzie tożsamość łączy niedościgła (...)

W M a n fre d zie siln ie j zo stała z a a k c e n to w a n a m iz a n - tro p ijn a n a t u r a tego p o d o b ie ń s tw a -p rz e z n a c z e n ia : „ N ie w ie le co m ia łe m w sp ó ln eg o z lu d ź m i” || „L ecz b y ła je d n a II J e j r y s y b y ły p o d o b n e do m o ich {...)” N a jw a ż n ie js z e je s t p o d o b ie ń tw o . T e n o b ra z to s a ­ m a z w ie rciad la n o ść , n ie osoba i zw ie rciad ło . D la te g o p e w n ie się p o w ta rz a , p o w ie la n a czu le i n a trę tn ie . W

E le o n o rze P o eg o b o h a te ro w ie d o ra s ta ją c y w „ ra js k ie j

d o lin ie ” , g d y „ p a tr z y li w dół, n a rz e k ę m ilc z e n ia i n a s z o b ra z, k tó r y się w n iej o d b ija ł” , p o zn ali, że się k o c h a ją : „W w o d a ch z n a le ź liśm y b oga E ro sa (...)” S ie g lin d a w W a lk ir ii podobnie: „ W id z ia ła m u z d ro ­

Naj w ażniejsze podobieństwo

(12)

M A R T A P IW IŃ iS K A 52

Zanalizować do niebytu

ju II Mój w ła s n y cień II I dziś d o s trz e g a m go zn ow u II J a k n ie g d y ś w g łęb i w ó d II T ak d z isia j w to b ie on ż y je (...)” I ta k to się ro z w ija a ż po film V iscontieg o, gd zie p ra w ie k a z iro d cze ro d z e ń s tw o w p a tr u je się, m ilcząc, w e w ła s n e o d b icie w wodziie. W ta k im p o d ­ w o je n iu p o d w o je n ia je s t z łu d a i n iesko ń czo n o ść, o m a m ie n ie u m y słu i w z ro k u , p rz e s a d a tę s k n o ty . Coś o b łę d n ie i p o m y sło w o chcącego się z m a te ria liz o w a ć ja k w z ja w isk a c h p a ra p s y c h ic z n y c h . W izy jn o ść tr o ­ ch ę k u g la rs k a , a tro c h ę m e ta fiz y c z n a : n ie d o p o w ie ­ dzenie, k tó r e się w y p o w ia d a w z ru sz a ją c o i p a r a d o k ­ sa ln ie p rz e z n a d m ia r.

Z a k o c h a n e ro d z e ń stw o n ie ty lk o się k o n te m p lu je w po dziw ie, lecz sz u k a w sobie siebie, w ła sn e g o zn acze­ nia, c z y li losu. M iłość ro m a n ty c z n a to, ja k m isty k a , p rz y b liż a n ie do W sz y stk o o b e jm u ją c e g o W y tłu m a c z e ­ n ia m ocą uczucia. T ym , czego w n ie j p o szu k iw an o , b y ła lu d z k a n o m in o ty c zn o ść, cu d o w n o ść „boskiego d ia b ła ” obu płci. R o m a n ty c z n e ro d z e ń stw o w y g lą d a ja k s z y fr o b d a rz o n y św iad o m o ścią, k tó r y n ie m a do sieb ie k lu cza, lecz u s iłu je b o h a te rs k o sam się złam ać. K a żd e z z a k o c h a n y c h chce w d ru g im o d g ad n ą ć to, co w n im sa m y m m a ja c z y się n ie w y ra ź n ie . To m iłość, k tó r a chce p rz e d e w sz y stk im ro zu m ieć, n ie p o siad ać i go to w a je s t k o c h a n e a lte r ego z a n alizo w ać do n ie ­ b y tu , b y le m u „ w y d rz e ć ta je m n ic ę ” . Z a k o c h a n i w so ­ bie b r a t i sio stra to d w ie ży w e z a g a d k i ro m a n ty c z n e , d w ie a lu z je c ie rp ią c e z p o w o d u sw ej n ie z ro z u m ia ło - ści. N ie w iad o m o do końca, do ja k ie g o id e a łu alu zje , ale w iad o m o p rz e c iw czem u.

Z d ra d z o n y i o sz u k a n y p rz e z p ie rw sz ą k o c h a n k ę O k ­ ta w , p ó ło b łą k a n y n ie ty le n a w e t z nieszczęścia, co z n iem o żn o ści z ro zu m ien ia, czem u ta k p o stą p iła , do­ s ta je z n a g ła w s p a d k u s k rz y n ię s ta ry c h k siążek , „ is tn y c h k a te c h iz m ó w ro z p u s ty ” . C zy ta ro m a n s e L a - closa, p rz y g o d y F a u b la s a „z g o ry c z ą i s m u tk ie m bez g ra n ic , ze z ła m a n y m s e rc e m i u śm ie c h e m na u s ta c h ” cz u ją c się n ie sk o ń c z e n ie p o n iż o n y w y tłu m a c z e n ie m , ja k ie ta m z n a jd u je . W X V III w ie k u cz y ta n o je z

(13)

53

p rz y je m n o śc ią , rozkosze łoża nikogo n ie p o n iżały , b y ­ le u p ra w ia n e św iad o m ie i z w ła sn e j w oli. Z a m ało m oże z w ra c a się u w a g i n a fry w o ln e ro m a n s e po p r a ­ d ziad k ach . N ie p o m in ą ł ich M ario P ra ż , lecz o p isu jąc

Z m y s ły , śm ie r ć i diabła w lite r a tu r z e r o m a n ty c z n e j

u zn a ł L aclo sa, p ra w ie obok S a d e ’a, za p a tro n ó w p ię k ­ ności m e d u z y js k ie j i n iszcz y cielsk iej e ro ty k i b y ro - n iczn e j, p o m ija ją c a n ie ls k ie k o n s e k w e n c je tzw . ro ­ m a n ty c z n e g o p rz eło m u , n a rzecz je d n o śc i lib e rty n iz - m u z ro m a n ty z m e m w d e m o n iz m ie e ro ty k i. Z m y sło ­ w ość ro m a n ty c z n a b y ła je d n a k p o le m ik ą z lib e r ty - n iz m e m i ch ciała być ro m a n ty c z n ą p rz e d e w szy stk im , w ściekle, zło śliw ie w rę c z n ie w in n ą , b łę k itn o k w ia tk o - w ą, a d o p ie ro p o tem , i ja k b y m im o w o li, b y ła fa ta ln a , bolesn a, ok aleczo n a, o k ru tn a , g o ty ck a, b iz a n ty js k a . P o le m ik ą są w k a ż d y m ra z ie „ a n ie lsk ie in c e s ty ” . N a ro m a n so w y m te re n ie „ n ie w in n y c h c z a ro d z ie i” o d b y ­ w a ła się w a lk a n ie m n ie j, a m oże b a rd z ie j za ciek ła p rz e c iw „sz k ie łk u i o k u ” ja k g d zie in d z ie j. S w a w o l­ n ie m ą d ra m iłość „filo z o ficzn a” , z w d z ię k ie m i ele-^ g a n c ją p o d p o rz ą d k o w u ją c a się p ra w o m , k tó ry m u jść n ie m ożna, b y ła d la ro m a n ty k ó w o k ro p n o śc ią n ie m n ie jsz ą niż a b so lu ty z m ośw iecony , n ie ró w n o ść sp o ­ łeczn a, cy w iliza cja m aszy n . In te lig e n c ja n a u słu g a c h zm ysłów ! C h y tre k o rz y s ta n ie z k lę sk i d u ch a ! M ożna b y ło te m u p rz e c iw sta w ić m iłość a n ty h e d o n is ty c z n ą . B ól se rca b y ł a rg u m e n te m , n ie g en e z ą p ra g n ie n ia n iem o żliw o ści i n iesk o ń czo n o ści w e ro ty c e . F ilozofo­ w ie m ów ili: ty lk o z w ie rz ę ta d a ją się o p an o w ać n ie ­ ro z u m n y m szałom , k tó re je m ogą zabić lu b okaleczyć. C zło w iek g o d n y teg o m ia n a p iln u je sw ego szczęścia, m ia rk u ją c je do g ra n ic p rz y je m n o śc i. R o m a n ty c y m ó w ili: ty lk o z w ie rz ę ta k ie r u ją się z m y sło w ą p r z y ­ je m n o śc ią , czło w iek m a d uszę n ie sk o ń c z o n ą i w o ln ą w olę, k tó ra m u n ie p o zw ala się o g ra n ic zać a n i p o d ­ d a w a ć p ra w o m , ja k ic h sam n ie w y z n acz y ł. I ta k w z a ­ je m n ie d e g ra d o w a li się do z w ie rz ą t, w sp ó ln ie w ie l­ b ią c n a tu rę .

R o m a n ty c z n a a n tro p o lo g ia n ie zg adza się z ż a d n y m

Rraz nlie ma racja

Argum entem ból serca

(14)

М А Н Т А P I W IŃ S K А 54 Przeciw w szelkim realizacjom Raj i Egipt d o ty c h c z a so w y m m o d elem e ro ty k i. R o m a n ty c z n a e - ro ty k a je s t g łó w n ie p o lem ik ą. N ieszczęśliw a, n ie w in ­ n a, n iesk o ń czo n a, n iem o żliw a, n ie ra c jo n a ln a — cała je s t n a n ie, zw ró co n a p rz e c iw w sz e lk im re a liz a c jo m . N ie trz e b a d e m a sk o w a ć je j „ p u s to śc i” , o d k ry w a ć , że się o d w ra c a od p rz e d m io tu uczuć i zw iązk ów sp o łe c z ­ n y ch . N ik t teg o n ie u k ry w a ł. G d y tłu m a c z P a n n y

A n ie li p o rz u c a W o lte ro w s k ą „w eso ło ść” i p r z e s ta je

sław ić „zab aw y , sio strz y c z k i m iło śc i” , b y k az a ć G u ­ sta w o w i p ro sić „ ty lk o o m a le ń k ie w z g lęd y , ||T y lk o że b y b y ła ze mnąll C hoćby ja k k re w n a z k re w n y m , ja k sio strzy cz k a z b r a te m ” , je s t to p rz e ło m te n sam co w R o m a n ty c zn o śc i. K ie d y S ło w ack i z a p e w n ia o n iezło m n ej cn o tliw o ści sw ej M uzy i pisze; „D ziew ico! IlKtóra w ie rsz e czytasz, c z y ta j dalejl{ M iłoście m o je ja k o p ró c h n a św ie c ą ” , n ie in fo rm u je o w łaśc iw o ściach sw eg o te m p e r a m e n tu . P o d k p iw a z „ k a te c h iz m ó w ro z ­ p u s ty ” , k tó re go n ie d o p ro w a d z a ją do ro zp aczy . Ż e ro m a n ty c z n a m iłość b y ła zw ró co n a p rz e c iw spo­ łe c z e ń stw u — m a łż e ń s tw u i ro z p u ście (w ie lb ią c j e d ­ n o cześn ie rod zinę), to ro z u m ie m y . A le b y ła też z w ró ­ cona p rz e c iw n a tu rz e , p ra w o m n a t u r y w lib e rty ń s k im ro z u m ie n iu , a n a tu r ę p rz ecież szan ow ano . T rz e b a b y ­ ło w y m y ślić coś n a tu r a ln ie n ie n a tu ra ln e g o . I w y ­ m y ślo n o : k az iro d cze ro d z e ń stw o . T w o rząc n o w y m it e ro ty c z n y ro m a n ty c y p o w o łali się, sw oim z w y c z a ­ jem , n a tra d y c ję i s ta rs z e p ra w o . D la w s p ó ln o ty zie­ m i b y ły „ s ta r e - s t a ” p ra sło w ia ń sk ie . D la zw ią zk ó w b ra te rs k o -s io s trz a n y c h ra j i E g ip t. W isto cie ch o d zi­ ło o to, ż e b y p rz e o b ra z ić w y o b ra ź n ię . U rocze ro d z e ń ­ stw o, rz u c a ją c e n o w y czar, n ie m a ż a d n y c h w z g lę d ó w d la św ia ta a n i d la siebie. O d p o c z ą tk u p rz e ja w ia w il­ czą n a tu r ę W a lsu n g ó w . M ści się, zd rad za, o szu k u je, uw o dzi, z a b ija ja k Iry d io n i E lsino e. D u c h r o m a n ­ ty c z n y się w ściek a. R o m a n ty c z n e ro d z e ń s tw o b y w a ś w ię te i b y w a o k ru tn e . D w ie p a r y w L ilii W e n e d z ie u k a z u ją to ja k n a d ło n i. M ożna p o d ziw iać p rz e w id u ­ ją c y g e n iu sz G oethego, k tó r y tr z y k r o tn ie p o d e jm o w a ł te n m o ty w , chcąc go „ o d c z a ro w a ć ” , z a n im n a d o b re

(15)

55

się n aro d zi: w P o w in o w a c tw a c h , w k o m e d y jc e B r a t

i siostra i w Ijig e n ii, k tó r ą p isa ł p ro ro czo i b e z sk u ­

tecznie, ja k g d y b y ch cąc zapobiec W a g n ero w i: Ifig e - n ia p rz e c iw E le k trz e , po E le k trz e ... R ód W a lsu n g ó w to p rz ecież ro m a n ty c z n a tra n s k r y p c ja T a n ta lid ó w . A le ja k do a n ty c z n e g o b u n tu zo sta ła d o d a n a ro m a n ­ ty czn a w olność, o cz ek iw an ie n a czło w iek a „ w o ln ie j­ szego niż b ó g ” p rz e z sa m y c h bogów , t a k do a n ty c z ­ n ej z e m sty zo stała d o d a n a k a z iro d c z a m iłość.

D uch ro m a n ty c z n y się w ściek a, a le z m iłości do n a ­ tu ry . R o m a n ty c z n e ro d z e ń stw o w y ra ż a ra c z e j tę m i­ łość, w y ra ż a ją w p o d o b ie ń stw ie , w zw ie rciad la n o śc i. To cu d n a tu r y „czary , o m am ien ia, s z tu k i” . M an n p i­ sał, że S c h ille r a - k r y ty k a „ n a z n a c z y ł je d e n ty lk o błąd: u w a ża on, że d u c h «dąży do u c ie le śn ie n ia się w n a t u ­ rze» n a tu r a zaś, a w ięc «naiw no ść, p o z o s ta je w spo­ czy n k u . T y m cz asem d ą ż e n ie to z w ią zan e je s t n ie t y l­ ko z d u ch em , w id ać je ró w n ie ż ta m , d o k ą d d u c h d ą ­ ży. T ak że n a tu r a je s t « s e n ty m e n ta ln a » : celem je j u - d u c h o w ie n ie .”

Z a k o c h a n e w sobie ro d z e ń stw o je s t s e n ty m e n ta ln ą w n a jw y ż s z y m sto p n iu n a tu rą . P rz e s a d a n a le ż y do isto ­ ty tego o b ra zu . M ożna b y go uzn ać za ro m a n ty c z n y m a n ie ry z m , bo je s t m a n ie rą n a śla d o w a n ie w sztu ce sztu k i, św ia d o m e k o p io w a n ie sty lu . G d y b y to n ie b y ­ ła m a n ie ra cz y sta , sam o n a ś la d o w a n ie , p ró b a sk o p io ­ w a n ia s ty lu tra n s c e n d e n c ji.

Sentym entalna na tura

Cytaty

Powiązane dokumenty

Skoja- rzenie to, na pierwszy rzut oka nieco odległe, ma jednak w kontekście czeskim dość silne umocowanie ze względu na wyjątkową pozycję kubizmu w czeskiej kulturze

telnie.. Krokiem pew nym podchodzi do łóżka żony.. Życie Święckich stało się teraz znacznie trudniejsze. Zajęcia te daw ały mu jedaak dużo szczęścia. T

Niech kształceniem zajmują się ludzie wykształceni, finansami – ludzie zamożni, prawem – kompetentni prawnicy, samorządem – ludzie rozumiejący ideę pracy w

Po zakończonej prezentacji każdej grupy wywiązuje się dys- kusja, podczas której uczniowie mogą ustnie zredagować wniosek w dowolnym kapeluszu myślo- wym i tym samym zdobyć

Uczeń wie: jak poprawnie adresować kopertę; jak poprawnie zredagować list; jakich formuł w tekście listu używać; zna pojęcia: korespondencja, epistolografia, adresat, nadawca.

Czy przejawia się tu decyzja o ostatecznym wyborze pierwszej z obecnych w rękopisie wersji, czyli swoiste jej wzmocnienie, przy którym autor zapomniał już usunąć pierwotny

O oddaniu się tego czcigodnego kapłana idei Brata Alberta świadczy fakt, że ostatnią serię rekolekcji udzielanych przez niego, siostry zakończyły u jego

była przeoryszą do samej śmierci Odznaczała się wielką praco­.. witością, zamiłowaniem karności