• Nie Znaleziono Wyników

O elementach zespolenia w zespołach adwokackich

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O elementach zespolenia w zespołach adwokackich"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Jerzy Sieklucki

O elementach zespolenia w zespołach

adwokackich

Palestra 21/6(234), 20-26

(2)

zachodzących w k ra ju , zm ierza ją cy ch do p o stę p u ją cej socjalizacji in sty tu c ji i sto­ su n k ó w społecznych.

M inione 25-lecie pozw ala stw ierdzić, że aczkolw iek p rac a w zespołach nie je st w olna od błędów i w ad, to je d n a k sam a k oncepcja uspołecznienia ad w o k a tu ry w fo rm ie zespołów ok azała się słu szn a i tra fn a .

A d w o k atu ra uspołeczniona w w a ru n k a c h p ań stw a ludow ego p ełni n iew ątp liw ie w szerszej m ierze fu n k c je społeczne w y n ik ając e z jej celów aniżeli ad w o k a tu ra in d y w id u aln a. W ydaje się, że fo rm a u społecznienia zaw odu adw okackiego w postaci zespołów je st n ajw łaśc iw sza z p u n k tu w idzenia w y m ia ru spraw iedliw ości, sp o ­ łe czeństw a i a d w o k a tu ry .

T rw ałość istn ie n ia in s ty tu c ji zespołów , oznaczająca u trzy m an ie zaw odu na ta k im w łaśnie pom yślnym eta p ie uspołecznienia, zależna je st w w ielkiej m ierze od sam ej a d w o k a tu ry . Im lepsi będziem y w w yko n y w an iu zaw odu, im w łaściw sze postaw y społeczne i zaw odow e będziem y rep re z e n to w a li, tym pow ażniejsza będzie g w a ra n c ja praw id ło w eg o fu n k c jo n o w a n ia i trw ało śc i zespołów.

JERZY SIEKLUCKI

O elementach zespolenia w zespołach adwokackich

A u t o r p o r u s z a w a r t y k u l e za g a d n i e n i e s t o s u n k ó w m i ę d z y l u d z k i c h w z e s p o ­ łach a d w o k a c k i c h na p o d s t a w i e w y n i k ó w m i n i - a n k i e t y , o d n o sz ą c j e do p o d s t a ­ w o w y c h p r o b l e m ó w a d w o k a t u r y u s p o ł e c z n i o n e j , p o d k r e ś l a j ą c st ałą a k tu a ln o ść t e m a t u i p o d a j ą c k i l k a o so b isty c h re fl e k s j i .

Na propozycję R ed ak cji „ P a le stry ” podjąłem się o pracow ania te m atu dotyczą­ cego w zajem n y ch sto su n k ó w w zespołach adw okackich, określan y ch pow szechnie pojęciem sto su n k ó w m iędzyludzkich. T em at ten p odjąłem chętnie, jako że ta s tro ­ n a naszego życia zaw odow ego w zestaw ien iu z p rzem ian am i zarów no w sferze o rg an iz ac y jn ej ja k i psychologicznej, dokonyw anym i od chw ili p o w sta n ia ze sp o ­ łów , była p rzedm iotem m ego szczególnego zain tereso w an ia.

Nie je st m oim założeniem (uw ażam , że byłoby to zbyteczne) przekonyw ać o tym , ja k bardzo isto tn ej stro n y naszego życia zawodowego i społecznego dotykam y, gdy za trą c a m y o te m a t w zajem n y ch stosunków w zespołach.

P isano o tym i m ów iono w okresie dw udziestopięciolecia wiele. Czyniono też w iele, by stw orzyć w a ru n k i k sz ta łto w a n ia w zajem nych stosunków w zespołach adw okackich m ożliw ie n ajk o rz y stn ie jsz e, zarów no zaw odow o ja k i społecznie. W y­ starczy chyba zw rócić u w ag ę n a fa k t. k tó ry nie sp o tk a się chyba z zaprzecze­ niem , że w szystkie p o czynania adw o k ató w i o rganów sam orządu adw okackiego zm ierzające do p ełnego zrealizo w an ia założeń w zak resie podnoszenia poziom u za­ wodow ego, etycznego i ideologicznego ad w o k a tu ry są w sw oich efe k tac h u w a ru n ­ ko w an e fu n k cjo n o w a n iem zespołów , a ty m sam ym — u k ła d em p an u jąc y ch w nich stosunków , inaczej m ów iąc, stan em ich w szechstronnego, faktycznego zespolenia.

(3)

J e s t to zatem jedno z n ajisto tn iejszy c h zagadnień, a zarazem jedno z n a jtr u d n ie j­ szych. Nie w y sta rc zą tu u reg u lo w a n ia norm aty w n e, jakikolw iek m a ją one bardzo isto tn e znaczenie. K onieczne je s t pełne, jednostkow e zrozum ienie pew nych — w y ­ d aw ałoby się — truizm ów : że zespół je st tylko w ted y zespołem , gdy tw orzący go członkow ie p o tra fią odd ać n a jego rzecz ja k ą ś część sw ojej indyw idualności, gdy p o tra fią uśw iadom ić sobie, gdzie je st g ran ica w łasnego, jednostkow ego interesu , a gdzie zaczyna się ju ż in te re s w sp ó ln y zespołu i z kolei in te re s całej k o rp o racji. Od sto p n ia zrozum ienia tego tru iz m u , od s ta n u jego fak ty c zn e j re a liz a c ji zależą n a stę p n ie — n a zasadzie sp rzężeń zw ro tn y ch — w sp o m n ian e w yżej u reg u lo w a n ia n o rm a ty w n e od norm o c h a ra k te rz e o rg an iz ac y jn y m aż do zbioru zasad ety k i zaw odow ej.

Je ste śm y zaw odem b ardzo specyficznym . Isto ta i c h a ra k te r naszej pracy bardzo nas indyw id u alizu je. Pod tym w zględem je ste śm y podobni do zaw odów tw órczych, w k tó ry c h in d yw idualność je d n o stk i stanow i często, albo n a w e t z reguły, o w a rto ­ ści je j pracy. Ł atw o n am je s t je d n a k w paść w in d y w id u alizm sk ra jn y , d e s tru k c y j­ ny, nie liczący się z niczym , ograniczający nas tylko do pc^zucia w łasnego in te re ­ su lu b do sk rajn e g o id e n ty fik o w an ia się z in te rese m rep rez en to w an e j przez nas je d n o stk i, z u tr a tą św iadom ości tego, co je st społecznie k o rzy stn e lu b konieczne.

Zespoły sta n o w ią z re g u ły zbiorow ość p rzypadkow ą. T w orzą je ludzie o zdecy­ dow anie w ykształconym p ro filu in te le k tu a ln y m i ch arakterologicznym . Często są to adw okaci przychodzący z in n y c h zaw odów p raw niczych, w ykon y w an y ch w innych w a ru n k a c h i klim acie. P rz y p a d a im n ie jed n o k ro tn ie kształto w ać sw oje pojęcia o ad w o k a tu rze i o p a n u jąc y ch w niej sto su n k ach nie zaw sze w edług najlepszych wzorów . M łody n a ry b e k adw okacki, w p ro w ad zan y do zaw odu poprzez aplikację, też n ierzadko tr a f ia na nie n ajlep sze w zory. Tu i ów dzie po z a k am ark ac h zespo­ łów do dziś jeszcze k r y ją się d aw n e tra d y c je k a n c e la rii p ry w a tn y c h , d e z in te g ru ją ­ ce zespół.

Te m om enty, w ym ienione zre sz tą w sposób zgoła nie w yczerpujący, czynią p roblem zespolenia w zespołach sta le ak tu aln y m . C zynią go problem em , któ reg o nie m ożna tracić z oczu w żad n y m z naszych poczynań, co nie p rze k re śla w żaden sposób dorobku ad w o k a tu ry , w o k resie dw udziestopięciolecia, rów nież i w te j dzie­ dzinie. N a słuszność tej tezy w sk a z u je chociażby to, że w u ch w a le NRA p o djętej w d n iu 16 m a rc a 1975 roku, a zatem w dw u d ziesty m trzecim ro k u istn ien ia zespo­ łów, w je j u stę p ie IV czytam y sfo rm u ło w an ie: ..Szczególna ro la w k sz tałto w an iu postaw i ocen etycznych p rz y p a d a zespołom adw okackim . B ezpośredni, d o d atn i w pływ kolegów , m ą d ra ra d a czy p rze stro g a m ogą w bardzo w ielu w ypadkach uch ro n ić przed popełnieniem p rze w in ien ia d yscyplinarnego. T ak ie p rofilaktyczno- -w ychow aw cze oddziaływ anie kolegów je s t n ie ty lk o ich praw em , ale w ręcz obo­ w iąz k ie m ” („ P a le s tra ” n r 5—6 z 1975 r., str. 4).

S ta n isła w Podem ski, sn u ją c re fle k s je n a te m a t P len u m NRA, na k tó ry m pod­ ję to pow yższą uchw ałę, s tw ie rd z a : „(...) nie ty lk o n a P le n u m NRA podnoszą się głosy p ełn e tro sk i i za n ie p o k o jen ia o s ta n m oraln o ści zaw odow ej w sta le zm ien ia­ ją cy c h się w a ru n k a c h i okolicznościach. I choć nie m a w nich alarm u , je s t się n ad czym zastanow ić, poniew aż n ajlep szy n aw e t kodeks etyczny i najlep sza u sta w a o ad w o k a tu rze nie m ogą z a w ierać u n iw ersa ln y ch re c e p t n a etyczne postępow anie a d w o k a ta w każdej sy tu a c ji” („ P a le s tra ” jw ., str. 5).

P rezes N RA adw. d r Z dzisław C zeszejko-S ochacki zw raca uw ag ę n a tym że P le ­ n u m N RA n a k w estię, „co uczynić, aby zw iększyć p ro filak ty c zn e oddziaływ anie, zw łaszcza przez: w drożenie zasad etycznych u osób w chodzących do zaw odu, sy s­ te m aty cz n e b ad a n ie sy tu a c ji w za k resie poziom u etycznego (...), w y k o rzy stan ie m oż­ liw ości w ychow aw czo-zapobiegaw czych ze b ra n ia zespołu?” („P a le stra ” jw ., str. 10).

(4)

Ja k k o lw iek pow yższe stw ie rd z en ia i p y ta n ia u trzy m an e są w yłącznie w sferze m oraln o -ety czn ej, to je d n a k sądzę, że nie ulegnie zaprzeczeniu fa k t i pogląd, iż bez realn eg o z e s p o l e n i a w zespołach, bez stałego, k o nsekw entnego o g raniczania i lik w id o w an ia tych m om entów , k tó re je d ezin teg ru ją, bez w yp raco w an ia i re a li­ zow ania przez sam e zespoły, w ich gro n ach , trad y c ji dobrych stosunków m iędzy­ ludzkich w szerokim tego te rm in u znaczeniu, n ie osiągniem y celów, ja k ie s ta w ia ­ ją przed nam i p o trzeby społeczności socjalistycznej.

T yle z koniecznych uw ag ogólnych. S am te m a t tr a k tu ję jako przedm iot docie­ k ań socjologicznych. P o staw iłem sobie za cel stw ierdzenie: ja k faktycznie w chw ili obecnej p rz e d sta w ia ją się sto su n k i w e w n ą trz zespołów ?

P osłużyłem się sto so w an ą p rzy tego ro d zaju dociekaniach m etodą ankietow ą. A n k ietą o b ją łem 8 zespołów , g ru p u ją c y c h 76 adw okatów W ark u sz u ankietow ym sform ułow ałem 27 p y tań . Dla za p ew n ie n ia m ak sy m aln y ch w aru n k ó w szczerości i sw obody w ypow iedzi a n k ie ta m ia ła c h a ra k te r całkow icie anonim ow y. N a a n k ie tę odpow iedziało 61 adw okatów . K ilk a a n k ie t w ypełnionych i w ysłan y ch nie d o tarło do m nie z w iny poczty.

Z anim p rzed staw ię w y n ik i an k iety , m uszę poczynić pew ne zastrzeżenia: 1) liczba ank ieto w an y ch i zak res sam ej an k ie ty oczyw iście nie m ogą dać w yczerpującego obrazu; 2) w yniki tej m in i-a n k ie ty nie m uszą być re p re z e n ta ty w n e dla całości a d ­ w o k a tu ry i w szystkich jej środow isk, choć sądzę, że w szystkie środow iska z n a jd ą w niej coś i o sobie; 3) w p rze w a ża jąc ej liczbie p y ta ń dom inow ały elem enty o cen - ne — stą d n ieuchronność pew nej subiektyw uzacji w odpow iedziach i konieczność czynienia u sta le ń n a zasadzie w iększości odpow iedzi zgodnych; 4) nie było założe­ niem a rty k u łu w yczerpać za g ad n ien ia do głębi, a je d y n ie je zarysow ać z pełnym przekonaniem , że będzie ono p rzedm iotem b ad a ń specjalistycznych, prow adzonych np. przez OBA; 5) zarów no socjologiczny c h a ra k te r te m a tu ja k i zastosow ana m e ­ toda u zy sk an ia d an y ch są dla m nie now ością — stąd niew ątp liw ie znaczna n ie d o s­ konałość u k ie ru n k o w a n ia dociekań i p rze d staw ie n ia ich w yników , za co w y p a d a z góry przeprosić.

M niem am jed n ak , że n aw e t m a ją c n a w zględzie pow yższe zastrzeżenia, m ój w y ­ siłek i w sp ó łp raca w szy stk ich ank ieto w an y ch , za k tó rą im dziękuję, nie są z m a r­ now ane, że coś zapoczątkują, co da się w przyszłości zdyskontow ać z korzyścią dla adw okackiej społeczności.

A oto uogólnione w y n ik i an k iety .

P ierw sze p y ta n ie dotyczyło elem entów decydujących o sto su n k ach w zespole, uzupełnione pro śb ą o u szeregow anie ich w edług kolejności, k tó ra zdaniem a n k ie ­ tow anego odpow iada ich znaczeniu.

Z decydow ana w iększość an k ieto w a n y ch n a pierw szym m iejscu w y m ieniła k u l ­ t u r ę o s o b i s t ą , a n astęp n ie w ed łu g kolejności: sp raw ied liw y rozdział spraw , w aru n k i lokalow e, w yposażenie zespołu w pom ocnicze środki pracy.

O ile trzy pierw sze elem en ty nie w y m ag a ją k o m entarzy, o tyle o sta tn i w ym aga pew nego w y jaśn ien ia. P o siad an ie w spólnych środków pracy, ta k ich ja k np. dobrze w yposażona b ib lio te k a zaw odow a, 1) zm n iejsza in d y w id u a ln e koszty w łasne w y k o ­ n y w an ia zaw odu, 2) zw iększa realn o ść podnoszenia poziom u pracy, 3) w y ra b ia n a ­ w yk w spółpracy oraz 4) na ró w n i z pozostałym i elem en tam i w yposażenia zespołu stw a rz a poczucie korzyści p ły n ącej z organizacji zespołow ej. W sum ie je st czyn­ nikiem w znacznym sto p n iu zesp alający m .

W iększość a n k ieto w a n y ch o k re śliła sto su n k i w zespole ja k o dobre, m niejsza licz­ b a osób jako p rzeciętne, a p ew n a ich liczba jako złe. W u kładzie zespołow ym : na osiem zespołów członkow ie trzech zespołów zdecydow anie określili stosunki w zes­ połach ja k o dobre, a pozostałych trze ch ja k o przeciętne. W jednym zespole głosy

(5)

były podzielone m iędzy o k reśle n ie m dobre a ok reślen iem p rzeciętne i rów nież w je d n y m były m iędzy o k reśle n ie m p rze cię tn e a o k reśle n ie m złe.

W pływ k ie ro w n ik a n a sto su n k i w zespole zdecydow ana w iększość an k ieto w a­ nych określiła jako niew ielk i; w jed n y m ty lk o zespole określono te n w pływ jako znaczny. Aż w pięciu zespołach roli k ie ro w n ik a przypisano niew ielkie znaczenie. W jed n y m zaś zespole głosy podzieliły się rów n o m iern ie pom iędzy o k reśle n ia : znaczny i niew ielki. W je d n y m też w iększość jego członków o k reśliła w pływ k ie ­ ro w n ik a na p a n u jąc e w zespole sto su n k i ja k o żaden.

G orzej oceniono w p ły w z e b ra n ia zespołu. W jed n y m tylko zespole oceniono ten w pływ jako znaczny. W dw óch zespołach głosy były podzielone. W czterech zes­ połach określono w pływ z e b ra n ia na p a n u jąc e w nich sto su n k i jako nieznaczny. W je d n y m zespole trzech członków określiło w pływ ze b ran ia jako znaczny, trzech jako niew ielki, a czterech ja k o żaden.

Z jaw isko k o n flik tó w w sied m iu zespołach, zdaniem w iększości ich członków, w y stę p u je rzadko, a w je d n y m w ogóle nie w y stęp u je.

Ja k o tło k o n flik tó w w ym ieniono w szy stk ie „grzechy głów ne” w edług n a s tę p u ją ­ cej kolejności: 1) b ra k k u ltu r y osobistej (31 odpow iedzi); 2) przech w y ty w an ie k lie n tó w (28 odpow iedzi); 3) n ie ró w n o m iern e zarobki (23 odpow iedzi); 4) niedozw o­ lona ak w izy cja k lie n tó w (22 odpow iedzi); 5) niekoleżeńskość (17 odpowiedzi).

Z daniem zdecydow anej w iększości an k ieto w a n y ch (pięć zespołów) tylko n ie k tó re je d n o stk i w nich nie liczą się z in te rese m zespołu. W jed n y m zespole je d n o stk i ta k ie n ie w y stę p u ją (zdaniem w iększości członków). W jed n y m też, poza je d n o s t­ k am i nie liczącym i się z in te re se m zespołu, w y stę p u ją ponadto g ru p y pow iązane

w spólnym interesem , o d m ien n y m od in te re su zespołu.

W trzech zespołach, ja k tw ie rd z ą an k ieto w an i, istn ie je stała, u trw a lo n a obycza­ jem p ra k ty k a za stę p o w an ia kolegów chorych lu b p rze b y w a jąc y ch na u rlo p ach , p rzy jm o w a n ia d la nich w ok resie ich nieobecności i ściągania na ich rzecz n ależ­ ności ze sp ra w w toku. W pięciu zespołach je st to k w estia porozum ień in d y ­ w id u aln y ch m iędzy tym i sam y m i kolegam i.

W dw óch zespołach zd a n ia *są podzielone n a te m a t tego, czy istn ieje w nich fu n d u sz so cjaln y adw okatów ? W ynika z tego, że członkow ie zespołu nie p o siad a­ ją d ostatecznej in fo rm ac ji co do bądź co bądź isto tn y ch sp raw zespołu. W ina leży ju ż to po stro n ie k iero w n ictw a, już to w tym , że członkow ie tych zespołów nie w y k a z u ją za in te re so w an ia w sp ra w a c h w spólnych d la zespołu. W pozostałych c z te­ rec h zespołach .fundusz ta k i is tn ie je i w szyscy o ty m wiedzą.

W zak resie gospodarki fu n d u szem socjalnym adw okatów je s t on najczęściej w y ­ k o rzy sty w a n y ja k o fu n d u sz zapom ogow y. W trzech zespołach pokryw ano z tego fu n d u szu koszty udziału członków zespołu w im prezach pozazespołow ych lu b koszty im prez w zespole. W sporadycznych w y p ad k a ch z tego funduszu udzielano

pożyczek.

C ztery zespoły uw ażają, że p a n u ją c e w n ich stosunki o p a rte są n a pew nej, w y ­ p rac o w a n ej w okresie istn ien ia zespołu trad y c ji. W trzech zespołach koledzy za­ p rzeczają tem u, by zespół do ro b ił się ja k iejk o lw iek trad y c ji. W jed n y m zd an ia są podzielone po połowie.

W trzech zespołach nie urządzono w o k resie dw udziestopięciolecia żadnych w spólnych im prez lu b uroczystości. W je d n y m obchodzono jubileusze zespołu, urząd zan o w ycieczki, u roczyste ze b ra n ia z o k az ji pożegnania kolegów odchodzą­ cych na e m e ry tu rę lu b coroczne sp o tk a n ia n a zakończenie starego roku. W pozo­ stały ch zespołach u rządzano w ycieczki lub sp o tk a n ia tow arzyskie, ja k k o lw iek a n ­ k ie to w an i stw ie rd z ają, że było to dość rzadko.

(6)

-rże n ia w życiu zespołu i postacie adw okatów , sięgając do czasów daw niejszych i odno to w u jąc w niej d an e o ad w o k a tac h daw n o ju ż nieżyjących.

W czterech zespołach zdaniem w iększości an k ieto w a n y ch decydow ał przy w ybo­ ra c h k a n d y d a tó w n a k ie ro w n ik a w zgląd n a a u to ry te t kolegi. K oledzy z trzech zespołów stw ie rd z ają, że w ybory tra k to w a n o ja k o form alność połączoną z p rzeko­ naniem , iż k ie ro w n ik ograniczy się do sp raw a d m in istra c y jn y c h zespołu. W jed n y m zespole połow a członków tw ierdzi, że k ie ro w a n o się w zględem n a a u to ry te t kolegi, d ru g a połow a o k reśla w y b o ry ja k o ro zg ry w k ę o w pływ n a sp raw y zespołu.

W trzech tylko zespołach próbow ano przy w o ły w ać do p o rządku kolegę n a r u ­ szającego — w ja k iś sposób — zasad y w y k o n y w an ia zaw odu; w pozostałych zespo­ ła ch zdecydow ana w iększość członków stw ie rd z a, że ta k a p ra k ty k a nie istniała.

Zgodne są ośw iadczenia o w pływ ie R ady A dw okackiej na sto su n k i w zespołach. O czyw iście chodzi o w pływ p o zadyscyplinarny, w ychow aw czy i p rew en c y jn y . S po­ śród an k ieto w a n y ch zaledw ie k ilk u je s t zdania, że R ada je s t pozbaw iona takiego w pływ u. Ja k o form y tego w p ły w u przytoczono przede w szystkim rozm ow y in d y ­ w id u aln e dziekana z kolegam i, k tó ry c h postęp o w an ie d aw ałoby te m a t do ta k iej rozm ow y. M niejsze znaczenie p rzy w ią zy w an o do udziału d ziek a n a lu b członków R ady w ze b ran ia ch zespołu.

Jednogłośnie u znano za o b ja w pozytyw ny, lojaln y , koleżeński i społeczny spo­ w odow anie o strzegaw czej in te rw e n c ji dziek an a, członka R ady lub R ady w w y ­ p ad k u szkodliw ego dla całości zespołu p o stęp o w an ia jego członka. Rzecz jasna, chodzi tu o spow odow anie ta k iej in te rw e n c ji w sposób o tw a rty i w d obrej w ie ­ rze, a nie o doniesienia, w szczególności anonim ow e.

W iększość kolegów je s t zdania, że w ich zespołach p rzew aża typ in d y w id u a listy , obojętn eg o na w spólne sp ra w y zespołu. Je d n a k ż e — w u k ład zie zespołow ym — w dw óch zespołach w iększość stw ierdza, że w śró d ich członków p rzew aża ty p kolegi gotowego pośw ięcić nieco sw ego czasu i w y siłk u dla w spólnych s p ra w zespołu.

Podzielone są głosy, niem al po połowie, za lu b przeciw celowości pow oływ ania ta k ich o rganów ja k k o m isja do sp ra w m iędzyludzkich. P o d k re ślić w y p ad a, że zw o­ lennicy takiego o rg an u , w znacznej części, z a strz e g a ją się, że tylko w ów czas byłoby to celowe, gdyby k o m isja ta k a m ogła uzyskać u zn a n ie sw ego a u to ry te tu w śród k o ­ legów. P rzeciw nicy z góry o d rz u c a ją ta k ą m ożliw ość. S ą o n i zdania, że o rg an taki nie p o trafiłb y w n ik n ąć w atm o sferę sto su n k ó w w zespole. Są tacy, k tó rzy ta k ą kom isję u w a ż a ją za jeszcze je d en o rg an reklam o w o -p ro p ag ain d o w y ”. Różne są rów nież poglądy n a c h a ra k te r takiego o rg an u . Je d n i u w a ż a ją go za* o rg a n w p ra w ­ dzie poz a d y sc y p lin a rn y , ale nie pozbaw iony pew nych k o m p e ten c ji o elem entach

rep resji. In n i u w a ż a ją go za o rg a n w yłącznie m ed iacy jn y .

W pięciu zespołach an k ieto w a n i stw ie rd z a ją , że ich członkow ie za jm u ją się rów nież działalnością pozazaw odow ą: społeczną, sportow ą, a rty sty cz n ą — ale nie w szyscy. W je d n y m zespole (poza jed n y m jego członkiem ) tw ie rd z ą adw okaci, że n ik t d ziałalnością pozazaw odow ą się nie za jm u je . P rzy czy n y tego fa k tu d o p a tru ją się w przeciążeniu pracą, tro sk ą o ciągle zm n iejszający się w pływ sp raw , gonitw ą za zapow nieniem sohie „o b ro tu ”. W dw óch zespołach ocena tej sfe ry życia zespo­ łow ego je st podzielona.

Z decydow ana w iększość an k ieto w an y ch je s t zdania, że dobór i sk ła d personelu ad m in istra cy jn e g o zespołu m a pozytyw ny wp>ływ n a u kład p a n u jąc y ch w nim sto­ sunków . że k ierow nictw o zespołu w ciąga p erso n e l w życie zespołu, że zespół ma w pływ n a rolę p ersonelu ad m in istra cy jn e g o w ogólnych sto su n k ach w spółżycia. Za jed n o m y śln y pod ty m w zględem m ożna p rz y ją ć je d e n zespół. W pozostałych w y stę p u ją pojedyncze głosy zap rzeczające istn ie n iu tak ieg o u k ła d u stosunków

(7)

m iędzy zespołem a jego p ersonelem ad m in istra c y jn y m i o k reśla ją ce w pływ p e r­ sonelu n a sto s u n k i w zespole jako n egatyw ny.

W odniesieniu do a p lik an tó w zdecydow ana w iększość uw aża, że zespoły d o k ła­ d a ją s ta ra ń o p rzek azan ie im w iedzy, dośw iadczenia i poglądów na w ykonyw anie zaw odu (i to niezależnie od osoby p atro n a ), że sto su n e k do ap lik an tó w u k ła d a się na płaszczyźnie o ficjaln e j koleżeńskości, że ap lik an c i w zespołach uczą się n a ­ p raw d ę zaw odu, że są zaangażow ani pozytyw nie w sp raw y zespołu. W jed n y m zespole je d n a k rów nież pod tym w zględem zd a n ia są podzielone, a w innym w iększość kolegów tw ierdzi, że ap lik a n tó w w y k o rz y stu je się przede w szystkim do za stę p stw w k o lid u jący ch czasowo ro zp ra w a c h i że są o n i raczej b iern ie u sto ­ su n k o w an i do sp ra w zespołu jako całości. K ilku an k ieto w a n y ch uw aża, że a p li­ k an tó w pozostaw ia się ich w łasn ej inicjatyw ie.

T akie b y ły ra m y tem atyczne a n k ie ty i ta k ie je s t jej uogólnienie staty sty czn e. N ie w iem , czy obejm o w ała o n a isto tn ie n ajw a żn iejsz e m o m enty fo rm u jąc e nasze w zajem ne sto su n k i. Sądzę je d n ak , że są one dostatecznie ch a rak te ry sty cz n e, by stw orzyć sobie ja k iś choćby w y cinkow y obraz. O braz te n je s t trochę skom pliko­ w any. chaotyczny, ta k ja k skom plikow ane je st i często chaotyczne to, co ludzi dotyczy. D ążyłem jedynie do p rze św ietlen ia w y cin k a naszego życia codziennego, stw ierdzenia, ja k im i fak ty c zn ie jesteśm y. O trzy m ałem rodzaj zdjęcia ren tg e n o w ­ skiego, m oże o tro ch ę zam azanym obrazie, ale je d n a k czytelnym . W yniki an k iety d a ją m ożliw ość w ielokrotnego p rzeliczenia w różnych u k ład ach i w yciągania w ielopłaszczyznow ych w niosków . Nie czynię tego, by nie pozbaw iać C zytelników przyjem ności m yślenia. N ie zm ieściłbym się ponad to w ra m a c h lim itu mego a r ­ ty k u łu .

Z o sobistych re fle k s ji p ra g n ę przytoczyć, co n a stę p u je :

1) P odobnie ja k — c y tu ją c za S. P o d em sk im — n ajlep szy kodeks etyczny i n a j ­ lepsza u sta w a o a d w o k a tu rze nie m ogą zaw ierać u n iw e rsa ln y c h rec ep t na etycz­ n e postęp o w an ie ad w o k a ta w k aż d ej sy tu acji, ta k sam o norm y te, ja k w ogóle w szelkie no rm y o c h a ra k te rz e o rganizacyjnym , nie m ogą zaw ierać u n iw e rsa l­ nych re c e p t na u k ła d a n ie naszych w zajem n y ch stosunków , w sposób n a jk o ­ rzy stn ie jsz y i n a jb a rd z ie j o d p ow iadający h u m a n isty c zn y m w artościom naszego

zaw odu.

2) U zasadnione są w pełni ,.głosy w y k az u jąc e tro sk ę i zaniepokojenie o sta n m o­ raln o ści zaw odow ej w s ta le zm ien iający ch się w a ru n k a c h ”, ale będą to głosy bez echa, je śli w szyscy koledzy o d o brej w oli nie sk o n c e n tru ją sw oich poczy­ n ań na p o rząd k o w an iu p o d w ó rk a . zespołow ego.

3) Słuszne i o p a rte na o b ie k ty w n y m sta n ie fak ty c zn y m je st sfo rm ułow anie u c h ­ w ały N RA z d n ia 16.III.1975 r. p rzy p isu jąc e szczególną rolę zespołom adw o­ kackim w k sz ta łto w a n iu p o staw i ocen etycznych przez d o d atn i w pły w na ko­ legów, przez m ą d rą radę, przestrogę, przez p ro filaktyczno-w ychow aw cze o d ­ d ziaływ anie. Rolę tę je d n a k sp e łn ią zespoły je d y n ie w ów czas, gdy poddadzą dogłębnej an alizie sta n w zajem n y ch stosunków , a ich członkow ie zrozum ieją celow ość i od czu ją p o trzeb ę stałego ich p o p raw ia n ia i w y p raco w an ia tak ich form w spółżycia, by sto su n k i te sta w a ły się coraz b ard z iej „m iędzyludzkie” nie ze w zględu n a ich podm ioty, a le ze w zględu na tre ść o d p o w iad ającą w a r ­ tościom hu m an izm u , i to h u m an izm u socjalistycznego.

4) I n s ty tu c ja k ie ro w n ik a zespołu nie je st in sty tu c ją tylko a d m in istra c y jn ą i r e ­ p re z e n tu ją c ą zespół n a zew nątrz. S w oją w olą, postaw ą, p rzykładem , a n ie je d ­ n o k ro tn ie n a w e t rez y g n acją z w łasnego in te re su lu b ry zy k iem n ara żen ia się tem u lu b in n e m u koledze, pow inien on sp raw o w ać nie ty lk o k ierow nictw o ad ­

(8)

m in istrac y jn e, ale praw d ziw e przew odnictw o w zespole. M uszą to być zatem je d n o stk i cieszące się pełnym au to ry te te m w śród kolegów, a nie jednostki, na k tó ry c h bezw olność liczą adw okaci p row adzący w łasn ą k an c e la rię pod tabliczką zespołu.

5) N ajlepszą i chyba n a jsk u te czn iejszą w oddziaływ aniu na jed n o stk i k om isją m iędzyludzką je s t zeb ran ie zespołu. N ie może ono być tra k to w a n e jako jeszcze jedno z w ielu zebrań, w k tó ry ch uczestniczym y z poczuciem traconego czasu. Nie może ono ograniczać się je d y n ie do sp ra w form alnych. M usi stanow ić o r ­ gan, k tó ry — z poszanow aniem każdej indyw idualności — p o trafi, a p rz y n a j­ m niej będzie usiłow ał w pływ ać likw id u jąco lub o graniczająco na in d y w id u ­ alizm patologiczny.

6) Czas najw yższy, by spoza tabliczek o zn a jm u jąc y ch społeczeństw u nazw ę zespo­ łu i jego siedzibę zniknęły n aw y k i i poczynania stan o w iące re lik t k an c elarii p ry w a tn y c h .

7) R ady adw okackie, o p ie ra ją c się na w yrażonych w ankiecie p rzekonaniach o możliwości w y w ie ra n ia przez niie w p ły w u n a sto su n k i w zespołach, nie po­ w in n y się ograniczać do problem ów zarządzania, rep rez en to w an ia, stosow ania re p re sji d y sc y p lin a rn e j, czynności w izy tato rsk ich , inw estow ania, rozw iązyw a­ n ia w ażnych sk ą d in ąd kw estii socjalnych, n a to m ia st p o w inny w m aksym alnym sto p n iu zw rócić się k u zespołom , n a w e t k u poszczególnym ich członkom i u tr z y ­ m y w ać z n im i sta ły k o n ta k t w szelkim i sposobam i, an g a żu jąc w to n aw et środki m a te ria ln e ; to je st rów n ież .pewna in w estycja.

8) P odobne a n k iety , p rzeprow adzone w różnych o k resa ch dw udziestopięciolecia. d ały b y chyba różne w yniki. S tw ierd zam y n ie w ą tp liw ie postęp w zakresie u społecznienia ad w o k a tu ry nie tylko w fo rm ie św iadczenia usług, ale rów nież w uspołecznieniu w ew n ętrzn y m . Nie je ste śm y je d n a k jeszcze blisko sta n u o d ­ pow iadającego potrzebom i założeniom u strojow ym . J e s t jeszcze sporo do zro­ b ienia.

9) J e s t w iele m iejsca dla każdej inicjatyw y, dla każdego p rze jaw u dobrej w oli. K ażdy w ysiłek w tym w zględzie m a a sp e k t w ysoce społeczny, nie m niejszy, a może n aw e t w iększy niż fo rm a ln a n ie jed n o k ro tn ie przynależność do pozaw o- dow ych organizacji społecznych.

W śród odpow iedzi n a poszczególne p y ta n ia an k ie ty nie brak o w ało głosów scep­ tycznych, w ręcz pesym istycznych. Ich odosobnienie w sk azu je je d n a k na to, że nie c h a ra k te ry z u ją one środow iska. S ceptyków i pesym istów nie za b rak n ie w żadnej społeczności ludzkiej. J e s t to najczęściej c h a ra k te ry sty c z n a cecha jednostki. Spo­ łeczność, ja k ąk o lw ie k by była, nie może tej cechy posiadać, gdyż zaprzeczałoby to m ożliw ościom jej rozw oju i racjom bytu. W ydaje się, że ów sceptycyzm i pesy­ mizm, zap atrzo n y najczęściej w w a ru n k i w łasnego m a teria ln eg o interesu, id e n ty ­ fik u je się w dużej m ierze z ow ym patologicznym indyw idualizm em . Ja k o taki, ze w zględu n a sw oje d ez in te g ra cy jn e sk u tk i, pow inien być zw alczany w szelkim i

środkam i.

Sądzę, że p rze d staw io n a w yżej m in i-a n k ie ta w sk azała n a istnienie dobrych i złych zjaw isk. Nie je s t to o dkrycie ani nowe, ani rew elacy jn e. Now ym i poży­ tecznym je st chyba to. że d aje ona pew ien pogląd n a p ro p o rcje i czyni naoczną aktu aln o ść tem atu.

B ędziem y m ieli co robić rów nież w n astę p n y m dw udziestopięcioleciu. N iech nasi m łodzi K oledzy zw rócą n a to uw agę.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Sobór ten zdaniem autora wypow iadał się w tym dekrecie nie jako najwyższa władz nauczycielska Kościoła, lecz jedynie jako ciało ustawodawcze form ułujące

Zmierzam tym samym do twierdzenia, że – po czwarte – skoro na gruncie procesów poznawczych kształtują się immanentne przedmioty intencjo‑ nalne (korelaty tego, co

W pływ zróżnicow anego poziom u naw ożenia m ineralnego na warunki sied lisk ow e i plonow anie roślin zbożow ych na gleb ie lekkiej... Plonow anie łąk na glebach m

Frakcja piaszczysta jest niezbyt bogata w minerały (tab. W odłam­ kach skalnych znajdują się fragm enty muszli małży i ramienionogów zbudowane z krystalicznego

Następnie nauczyciel pyta, czy podczas korzystania z różnego rodzaju usług uczniowie kierują się ocenami klientów i czy sami piszą takie komentarze2. Prezentacja i

Wojtyła był akurat na Mazurach, gdy został wezwany do prymasa Stefana Wyszyńskiego i dowiedział się, że został wybrany na biskupa... To była

„aczkolwiek pojęcie prawdy jest zrelatywizowane do układu pojęciowego, to jednak przy ustalonym układzie pojęciowym różnica między prawdą a fałszem nie jest kwestią

Ta cecha książki spowodowana jest nie tylko tym, że po prostu są w niej fragmenty zrozumiałe dla początkujących czy wręcz laików, ale może przede wszystkim tym, że kiedy