• Nie Znaleziono Wyników

"Wśród literatów staropolskich", Roman Pollak, Warszawa 1966, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, s. 662, 2 nlb. + 16 wklejek ilustr. : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Wśród literatów staropolskich", Roman Pollak, Warszawa 1966, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, s. 662, 2 nlb. + 16 wklejek ilustr. : [recenzja]"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Stefan Nieznanowski

"Wśród literatów staropolskich",

Roman Pollak, Warszawa 1966,

Państwowe Wydawnictwo Naukowe,

s. 662, 2 nlb. + 16 wklejek ilustr. :

[recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 59/2, 367-376

(2)

IV.

R E C E N Z J E

I

P R Z E G L Ą D Y

R o m a n P o l l a k , WŚRÓD LITERATÓW STAROPOLSKICH. W arszawa

1966. P aństw ow e W ydawnictwo N aukowe, ss. 662, 2 nlb. + 16 w klejek ilustr.

1. Nazwisko Romana Pollaka w świadom ości polonistów łączy się z literaturą

staropolską. W bogatym dorobku uczonego (m ateriały do bibliografii zawierają 500 pozycji) zdarzały się rozprawy poświęcone innym okresom literackim, ale był to w ynik zainteresowań raczej okolicznościowych, nietrw ałych. Tylko um iłow a­ nie Italii, jej kultury i zw iązków z Polską mogłoby konkurować z sym patiam i Pollaka dla sarmackich pisarzy. Kto w ie zresztą, czy oczarow anie Italią nie zadecydow ało o trw ałości jego zainteresowań. Wśród historyków literatury swego pokolenia Pollak stanow i w yjątk ow y przykład koncentracji badawczej na jednej epoce, dużo w łaśn ie zaw dzięczającej Włochom. Ten em ocjonalny czynnik (wszak debiut w r. 1910 m ów ił o związkach obu literatur!) w spierała i intuicja, przeczu­ w ająca w staropolszczyźnie szereg wartości, które w zbogacały kulturę europejską rzeczam i oryginalnym i, nigdzie nie spotykanym i. Przypuszczenie takie w y su w a ­ m y n ie tylko w oparciu o P rzedm ow ę do wyboru studiów , ale i o ich w yn ik i naukowe.

Staropolszczyzną nie uchodziła na ogół za atrakcyjną dziedzinę badań, n ie­ kied y byw ała w ręcz niepopularna, toteż badacze tej epóki m usieli m ieć charakter n ieugięty. Roman Pollak go miał! Realizował uparcie i konsekw en tnie swój pro­ gram naukow y bez oglądania się na mody i koniunktury. Tylko tej postaw ie zawdzięcza osiągnięcia, pokazane choćby w om awianym tom ie. Zajm owanie się staropolszczyzną — przypom nijm y truizm — w ym aga szeregu predyspozycji szcze­ gólnych (poza tym i, które w in ien posiadać badacz innych okresów), np. w ięk sze­ go zm ysłu historycznego i socjologicznego, integralności traktow ania przedmiotu, tolerancji wobec drażniących nas przejawów kultury, w reszcie — cierpliwości i pokory. Cechy te byw ają wrodzone, ale trzeba je stale pogłębiać, rozwijać przez ciągły kontakt z tem atem 4 Prace R. ‘Pollaka uczą takiej postawy, pokazują też, ile to różnych dyscyplin trzeba zgłębić, by dotrzeć do sedna w ielu sarmackich utw orów.

Dobrze się w ięc stało, że autor pomyślał o w yborze sw ych prac. Gromadziły się przez lat blisko sześćdziesiąt. Pierwodruki są dziś trudno dostępne, m ają je w ła śc iw ie tylko w ięk sze biblioteki naukowe. Udostępnione w w yborze — dotrą

1 Podniesienie tej sprawy jest dziś szczególnie aktualne. W badaniach lite ­ rackich po drugiej w ojn ie zauważyć m ożna zjaw isko niepokojące: run na po­ szczególne epoki. Ostatnio m odny stał się barok. Rzuca się na ten tem at w ielu , choć nigdy ze staropolszczyzną — poza, pobieżną często, lekturą egzam inacyj­ ną — nie m ieli do czynienia. Znajomość zaś przedmiotu zasadzają na lekturze lepiej lub gorzej rozum ianych prac, najczęściej obcych. W yniki rozpraw pisanych przez takich „znawców” łatw e są do przewidzenia.

(3)

do czytającej publiczności n ie tylko polonistycznej, bo i niefachow iec m oże się z nich dużo nauczyć. Roman Pollak reprezentuje bowiem pokolenie profesorów- -realistów , uznających fakty. Obraz literacki danej epoki budują oni od funda­ m entów, b łyskotliw e koncepcje odkładają na później. Kult filologicznej rzeczo­ wości, przekonanie, iż udostępnienie tek stu , jego poznanie, jest w ogóle podsta­ w ow ym zabiegiem naukowego oglądu dzieła, towarzyszy całej działalności badaw ­ czej Pollaka. N ależy on dzisiaj do grona najlepszych znawców staropolszczyzny. Znawstwo to zdobywał drogą żm udnych i często niewdzięcznych poszukiwań bi­ bliotecznych i archiwalnych. Um iał w ykorzystać — niew ielu, niestety, uczonych to zrobiło — znakomite staropolskie zasoby bibliotek warszawskich, zatraconych przez hitlerowskich nadludzi. Miał też przysłow iow y łut szczęścia. Szperania te odkryły dwu pisarzy o znaczeniu rew elacyjnym dla dziejów poezji: R oździeńskie- go i Korczyńskiego. Z osobą Pollaka łączy się w iele jeszcze im prez edytorskich (Górnicki, P. Kochanowski, Borzym owski, S. Twardowski, S. H. Lubomirski, P a­ sek, K itow icz i inni) oraz interpretacyjnych. Ich poświadczeniem są om awiane studia. Są one — zgodnie z in tencją autora — przekrojem poprzez najistotniejsze rejony jego zainteresowań, obejmujących zasięgiem czasowym literaturę od śr e­ dniowiecza po w iek XVIII. Tom uzupełniają rozprawy o stosunkach kultural­ nych polsko-w łoskich i niektórych problemach literackiego regionalizmu.

2. Wyboru dokonano z prac pow stałych w latach 1023—1065, otwarto zaś szk i­

cem: Zagadnienia p e rio d yza c ji historii litera tu ry polsk iej (z r. 1950). N ie jest to przypadek. Propozycje korektur dotychczasowych podziałów naszej literatury po­ przedzone zostały w yznaniam i stanow iącym i credo m etodologiczne autora. U zasad­ nia ono teoretycznie postaw ę badawczą Pollaka, ujawnioną już w pierwszej pracy i konsekw entnie rozwijaną.

Studia u W indakiewicza i Chrzanowskiego nauczyły Pollaka nie tylko sza ­ cunku dla faktów, ale i w yrob iły w nim przekonanie o społecznej funkcji lit e ­ ratury. Prześw iadczenie to okazało się niesłychanie owocne, bo w ynikało ze zn a­ jomości prawdziwego charakteru staropolszczyzny. Szczególnie dużo tu tekstów m ających oddziaływać na czytelnika, kształtować jego postaw ę wobec licznych problem ów ówczesnej rzeczywistości. Dydaktyzm b yw ał często elem entem p ierw ­ szoplanowym , w ażniejszym niż artystyczny kształt słowa. Stąd oczyw iście spora liczba utw orów dawnych umarła razem z potrzebą chw ili, której służyły, stąd też lekcew ażenie ich przez historyków literatury i koncentracja uwagi na najw yższych osiągnięciach epoki. Pollak n ie akceptuje takiej postawy, w ie, iż twórczość elity, choć ona tylko daje w artości trwałe, ma n iew ielki w p ływ w epoce, m asy cz y tel­ nicze żyw ią się czym innym . Upom nienie s ię o demokratyzację badań w stosunku do staropolszczyzny jest słuszne. Pisarze dawnii liczą się z upodobaniami sw oich czytelników, m ają dla nich szacunek. Zresztą uczestniczą w spólnie w tej samej kulturze, znają obiegow e sym bole, uśw ięcone kształty m itów i przypowieści. Z w al­ nia to pisarza od szerszych przedstawień, wystarcza aluzja apelująca do w ied zy od b iorcy2. U w zględnienie w ięc w ielostronności uzależnień między twórcą — od ­ biorcą, tekstem — gustam i i m odam i estetycznym i, kulturą czytelniczą i kulturą ogólną epoki, jest bardzo w ażne. Pollak nie tylko teoretycznie uzasadnia ten sz e ­ roki kontekst w zajem nych oddziaływań, ale um ie go wykorzystać praktycznie. Pozwala mu to odnaleźć w analizowanych tekstach problemy nieobiegowe, d ocie­ rać do przyczyn powodzenia lub niepowodzenia wiersza, wskazać w artości u m y­

2 Zagadnienie to om ów ił na terenie literatury angielskiej H. F l u c h è r e

w znanej książce S zek sp ir dram aturg elżbietań ski (Warszawa 1965). Podobnej pracy u nas nie ma, ale to, co w iem y, wystarcza, by taką tezę postawić.

(4)

R E C E N Z JE

369

kające dotąd uwadze innych, wydobyć nazwiska twórców wzbogacających skalę tem atów i odczuć (Roździeński, Borzymowski).

3. Badania upraw iane przez Pollaka nie należą do łatw ych i nie każdy m ógłby sobie na n ie pozwolić. Prócz bowiem znajomości staropolszczyzny uczony dyspo­ nuje znajom ością kultury europejskiej tych czasów. K om paratystyka nie pro­ wadzi jednak do w skazyw ania zbieżności i w pływ ów . Pollak potrafił uczynić z niej tło uw ypuklające odrębność polskiej kultury literackiej i — co w ażn iej­ sze — potwierdzić nieprzeciętną świadomość artystyczną dawnych pisarzy. Widać ją szczególnie jasno w twórczości Górnickiego. Studia o staroście tykocińskim

(W stęp do w ydan ia „Pism ” Ł ukasza G órnickiego z r. 1961 i U w agi o ję zy k u p o l­ skim w „D w orzan in ie”) przekonująco dowodzą znaczenia przekładów dla staro­

polszczyzny. Po raz pierwszy tezę tę sform ułowano tak dosłownie. Na tłum acze­ niach w łaśn ie dawna literatura kształtowała swoją dojrzałość artystyczną, sta­ rając się sprostać doskonałości przyswajanych arcydzieł literatury europejskiej. N iem ałe zasługi m a tu Górnicki — pierw szy polski tłum acz o w ysokiej kulturze filologicznej i ogólnej. Pollak pokazuje nam innego Górnickiego, nie autora D w o­

rzanina, ale artystę, który nie tylko dobrze w ład ał polszczyzną, ale i m iał św ia­

domość jej m iejsca wśród języków słowiańskich, um iał poprawnie w yw ieść rodo­ wód języka polskiego z prasłow iańskiego. Subtelne cieniow anie słow a, rozum ie­ nie związków, w jakie ono m oże wchodzić, pozwoliło Górnickiemu sform ułować pierwszą, i na długo jedyną, teorię dowcipu (D okoła p ie rw sze j polsk iej „nauki

o ję zy k u ”). Górnicki potrafił też odkryć socjologiczne i psychologiczne prawa roz­

woju języka polskiego, odczuć jego artystyczną przydatność, staw iać go na równi z innym i, bardziej wyrobionym i językam i (U w agi o ję zy k u polskim w „D w orza­

ninie”). Pollak pokazuje nam m ocny związek m iędzy tą teoretyczną wiedzą Gór­

nickiego a jego osiągnięciam i praktycznym i w prozie i wierszu. Bo i tym w ła ­ dał nie najgorzej. Tłum aczenie Troas z Seneki poświadcza poetyckie uzdolnie­ nia pisarza, jest nowoczesne w języku i dramaturgicznie sprawne.

O czywiście, n ie sposób pominąć w dorobku Górnickiego Dworzanina. Pollak wskazał nam w alory zachow ujące do dziś swą wartość. N ie zatrzym ywał się zbyt długo nad ideałam i Górnickiego, bo one n ie m ogły się w Polsce przyjąć. K u l­ turze ziem iańskiej odpowiadał raczej Rejowy Ż yw o t. Zresztą i Górnicki presji tej kultury ulegał. Widzimy to w licznych polonizmach jego przekładów oraz zmianach w tłum aczonych dziełach. Autor daje przykłady tych zmian, pozornie błahe, niem al niezauważalne, a le dla znawcy jakże znam ienne (kapitalny passus: jak w R zeczy o d o brodziejstw ach rozważania na tem at darów trw ałych i n ie­ trwałych tłum acz przystosował do polskiej rzeczywistości. Seneka do pierwszych zaliczał rzeźbę, Górnicki wprowadza tu z i e m i ę ) .

Sukcesy G órnickiego byłyby niem ożliw e bez pewnej tradycji translatorskiej. Pollak pokazuje w ięc artyzm G órnickiego jako pew ien etap sztuki tłumaczenia, dowodzi prawdy n ie zawsze uśw iadam ianej, iż osiągnięcia estetyczne mają za sobą pewną tradycję, choć sam e są antytradycyjne. Znajomość tła pozwa­ la Pollakow i spraw iedliw ie w yw ażyć nowoczesność sztuki literackiej Górnickiego, wyznaczyć mu m iejsce w rozwoju prozy artystycznej w Polsce, zasygnalizować w reszcie narodziny w R ozm ow ie Polaka z W łochem kompleksu kulturowego zna­ nego nam pod nazwą sarmatyzm u. W tym ostatnim przypadku Górnicki jest pre­ kursorem prądu.

4. Najobszerniej reprezentowane są w om awianym tom ie studia o literaturze w ieku XVII. Jest to okres najczęstszych eksploracji Pollaka. Przyniósł mu też najwięcej satysfakcji, najwyraźniej zarysował jego profil badawczy. „Pasował” 24 — P a m ię tn ik L ite ra c k i 1968, z. 2

(5)

(chyba najidealniej!) do w yłożonej na początku koncepcji historii literatury. W iek XVII — to okres szerokiej dem okratyzacji rzemiosła pisarskiego, uprawiało je w ielu i dlatego było bardziej reprezentatyw ne, pełniej odtwarzało różne ten ­ dencje społeczne.

Literatura w. XVII należy do najbardziej kontrowersyjnych. K rzyw iono się na nią już w w ieku X V III. Od czci i w iary odsądzali ją pozytywiści, obciążali zarzutem zatracenia ducha narodowego, ograniczenia do ciasnego, sarm ackiego zaścianka. N ie oszczędzano jej w czasach najnowszych, zowiąc w zgardliw ie pane- giryczną, makaroniczną (nb. źle rozum iejąc termin!). Do dziś w ła ściw ie n ie ma zgody na określenie ten dencji estetycznych, jakim i się rządziła. Barok — choć zyskuje pow szechne obyw atelstw o — jest jeszcze kam ieniem obrazy d la w ielu. W dwudziestoleciu m iędzyw ojennym sytuacja była o w iele gorsza. W prawdzie su gestyw ne koncepcje W ölfflina zm uszały do rew izji wrogich postaw, a le h isto­ ryków sztuki. W ölfflin o literaturze nie m ów ił, tę zaś in ny prom inent in telek ­ tualnej Europy, B. Croce, oceniał negatyw nie.

Ta sytuacja odbiła się na przedw ojennych koncepcjach baroku p rzedstaw io­ nych przez Pollaka w dwu rozprawach: Od Renesansu do Baroku (1923) i TJwagi

o seicen tyzm ie (1925). W obu znać term inologiczne wahania autora. Barok był po­

jęciem zastrzeżonym historii sztuki, w literaturze markę m iał nieszczególną. Pollak, nie chcąc term inem obciążać pejoratyw nie przedmiotu badań, proponuje ograniczenie nazw y przydatkiem „tzw.” („tzw. barok”, s. 147). W dwa lata póź­ niej zastąpi go propozycją term inologiczną rodem z historii literatury w łosk iej: seicentyzm . Termin ten n ie ostał się w polskich badaniach.

Za wahaniam i nazew niczym i nie idą rozważania zasadnicze. Pollak potrakto­ w ał barok jako odrębną epokę — n ie było to w tedy nagminne zjaw isko (a i dziś w ilu pam ięciach plącze się d efin icja owego prądu jako degeneracji renesansu!). Badacz, inspirując się ustaleniam i W ölfflina — była to pierwsza w P olsce próba przystosow ania tych tez dc literatury — pokazał (Od Renesansu do Baroku) kilka zasadniczych różnic m iędzy literaturą w. XVI i XVII. Cechy odróżniające barok: dynamiczność, dążność do nadm iernej em ocjonalności i jako efekt zachw ian ie ładu i harmonii, nastrojowość osiągana przez odpow iednie operowanie św iatłem (praktycznie przedstaw ił ten problem w rozprawie B orzym ow ski jako m a ryn ista ), dostrzeżenie krajobrazu 3, sensualizm przeżyć, piękno brzydoty — to problem y p o ­ w szechne dopiero dziś w badaniach nad barokiem. Polscy uczeni przyw ołują przy tym obcych patronów, zachłystują się błyskotliwością ich koncepcji, n ie p am iętają o polskiej tradycji, dużo w cześniejszej.

U w agi o seicen tyzm ie uzupełniają koncepcję baroku o now e elem enty, które

do dziś w pełni n ie zostały rozw iązane, prawdę m ówiąc, nikt ich n ie podejm ow ał, a w yd aje się, iż trafiają w sedno genezy prądu na naszym terenie. Pollak d o w o ­ dzi, że seicentyzm jest sztuką trudną, wyrafinowaną, dlatego mógł się zrodzić w kraju o w ysokiej kulturze literack iej, w e Włoszech. Skąd w ięc u nas jego p o ­ pularność? Uczony odwołuje się do psychologii społecznej, stara się zrekonstruo­ w ać cechy um ysłow ości Polaków w . XVII, określić ich upodobania estetyczn e. Okazuje się, że atrakcyjność n ow ej estetyk i w yw odzi się, niestety, n ie z jej praw dziw ych walorów , lecz z cech podrzędnych, zewnętrznych. H istorycy k u ltu ­

3 Ostatnio m ówi się ma ten tem at dużo. Um iejętności pejzażowe uw aża się za jedną z najcenniejszych zdobyczy poetów XVII wieku. Zob. E. T. D u b o i s ,

On Some A spects of B aroque L andscape in French P oetry of th e E a rly X V IIth C entury. „Journal of A esthetics and Art Criticism ” 1961, nr 3.

(6)

R E C E N Z JE

371

ry odkryli dawno zam iłow anie szlachty X V II-w iecznej do blichtru, w ystaw ności, dekoracyjności, teatralności w reszcie. Sztuka baraku w szystk ie te elem enty u w a­ ża za podstaw ow y m om ent oddziaływ ania na czytelnika.

Barok znalazł w Polsce jeden jeszcze dogodny dla siebie warunek: retorykę. Uczono jej w szkole, uprawiano praktycznie. Pollak nie ocenia jej negatyw nie, nie ogranicza też sw oich uwag do k w estii czysto formalnych. Retoryka — to nie figury retoryczne i jałow e gesty, ale duchowa postawa wobec świata. I tu w y ­ przedza autor tak ie w łaśn ie pojm ow anie retoryki o lat blisko czterdzieści *. Po­ glądy sw oje w tej spraw ie sform ułował wyraźniej w szkicu P roblem atyka p o lsk ie­

go baroku literackiego, n ie pomieszczonym , niestety, w om awianym wyborze.

D okładniejsze poznanie zasobów literackich w . XVII, wprow adzenie do badań now ych n azw isk i utw orów — owoc w ieloletniego trudu poszukiw aw czego — prze­ konały Pollaka o nieprzeciętności tej literatury. Dzięki jego studiom poznaliśm y bogatą różnorodność tem atów literackich: od zawodowej codzienności trudu hut­ niczego i żołnierskiego, przez szokujące tem aty Korczyńskiego, po su btelne d ys­ kursy S. H. Lubom irskiego. W ielości tem atów towarzyszy rozmaitość technik artystycznych. Badacz ceni najw yżej literaturę faktu, realistycznie odtwarzającą rzeczyw istość. Tu czuje się w sw oim żywiole. Owe „przekwinty” barakowej sztu­ ki pociągają go m niej, choć ich n ie pomija. Potrafi pokazać szereg spraw, które ze zdum ieniem odnajdujem y, n ie spodziew aliśm y się ich obecności w literaturze w iek u XVII. A nalizy artystyczne traktuje Pollak służebnie, w skazuje ich funkcje ogólniejsze, w yraźnie nie lubi „form alistycznej dłubaniny”. Łączy je zawsze z tendencjam i prądu estetycznego, uzyśkuje w ten sposób perspektyw ę historycz­ ną konieczną do poprawnej oceny dawnej literatury. Pozwala mu to zorientować się, w czym badane zjaw isko jest oryginalne, w czym tradycyjne.

W prawne oko badacza dostrzegło np. w Korczyńskim (Barok w „Złocistej

p rzy ja źn ią zd ra d zie”) pisarza, który nie powiela zastanych w polskiej poezji

w zorców gatunkow ych, sięga w sw ym poemacie do groteski, gatunku, zdawałoby się, zbyt trudnego dla sarm ackich pisarzy. Korczyński rezygnuje i ze spokojnego toku epickiej opowieści, w jakim gustow ali polscy epicy w. XVII, na rzecz dra­ m atycznego unaocznienia. Odkrywa Pollak u Korczyńskiego i nowoczesną m eto­ dę organizacji tekstu: spajany on jest przez dominujący m otyw , tu przez nastrój. Tę technikę uczony nazyw a sym fonicznością. Termin przylega znakomicie do twórczości Korczyńskiego i — mimo sw ą m etaforyczność — celn ie oddaje jej podstaw ow e tendencje. Dodatkowo zaś m oże być rozumiany dosłownie: Korczyński jest w yjątk ow o uczulony m u z y cz n ie5. _

W yjątkow ość dzieła Korczyńskiego uwidocznia się i w przesadnej hiperboli- zacji brzydoty, graniczącej o m iedzę z um iłowaniam i patologicznym i (portret trzebieńca, jego żale); obsesjach uwydatnianych przez niesam ow itą scenerię (opo­ w ieść eunucha o „operacji”). Zresztą i sam pom ysł jest niesam owity, doprowa­ dzony d o granic absurdu. Czytelnik jednak n ie odczuwa tej absurdalności, Kor­ czyński p otrafił ją bowiem psychologicznie uzasadnić (O bserw acje psych ologicz­

ne w p o w ieśc i K orczyńskiego). Pollak pokazał nam, że już w w . XVII artyści

4 Zob. np. zbiór rozpraw R etorica e Barocco. A tti d el III Congresso In te m a -

zionale d i S tu d i U m anistici. Roma 1955.

5 Zob. W. W e i n t r a u b , U w agi o a rty zm ie „Z łocistej p rzy ja źn ią zd ra d y ”. W zbiorze: M unera littera ria . K sięga ku czci profesora Rom ana Pollaka. Poz­ nań 1962. Zagadnieniu m uzyczności w literaturze staropolskiej poświęca Pollak studium W kręgu zja w is k słu ch ow ych .

(7)

umieją odróżnić logikę artystyczną od potocznej; w skazał i na inne w ykorzysta­ nie retoryki: uprawdopodobnia ona nieprawdopodobne. W skazanie na taką rolę retoryki otwiera nowe m ożliw ości badawcze, uwrażliwia nas na pew ne dziwności w technice pisarskiej w ielu poetów XVII w ieku. Może się okazać, iż te dziwności są tylko pozorne!

Odkrycie Korczyńskiego d o sło w n e 6 i artystyczne m a w ym ow ę ogólniejszą. Ostatnio możemy obserw ow ać rew izję sądów o literaturze barokowej. Sceptyczny stosunek do twierdzeń d aw n iejszych badaczy, konfrontacja ich ocen z faktami literackim i dowodzą bezzasadności pretensji (np. ciągłe wyrzekania na nieum ie­ jętności psychologicznej m otyw acji; Pollak na przykładzie Korczyńskiego udo­ w odnił, że to nieprawda). Proces jest pow olny, przezwyciężanie m itów, zwłaszcza naukowych, jest trudne. Pollak będzie m iał w tym procesie m iejsce inicjatora.

Studia o Korczyńskim w ażn e są z jednego jeszcze powodu. Poeta żyje w koń­ cu w. XV II, m oże i w początkach w. XVIII, a w ięc w okresie „najstraszliwszej nocy naszej literatury”. Pollak ciem ności się nie bał i m iał odwagę szukać w ar­ tości, które zrehabilitow ałyby czasy m roków. Znalazł je u Korczyńskiego, i to w natężeniu, jakiego nie p ow stydziłyby się epoki złote. Uczony stale i konsek­ w en tn ie szuka w epoce saskiej dzieł w artych m iana literatury. Poszukiw ania te przyniosły rezultaty. Przypom niano D. Rudnickiego — autora interm ediów; Goś- cieckiego — autora P o selstw a w ielk ieg o do T urek (zob. szkic Zapom niany poem at). Wśród historyków literatury Pollak zajm uje odosobnione stanow isko w poglą­ dach na epokę saską. I słusznie! W iele m ateriałów literackich tej epoki zginęło, w iele spoczywa w bibliotekach, trzeba do nich dotrzeć, dopiero w tedy nasz sąd pozytyw ny czy negatyw ny będzie um otywowany.

5. Autor recenzow anych rozpraw — jak wspom niano — nie lubi roboty za­

sadzającej się na b łyskotliw ych koncepcjach, ale mało w ym iernej, posługującej się m glistym i kryteriam i oceny. Propaguje pracę konkretną, sprawdzalną, żmud­ ną, czasami nieatrakcyjną, ale docierającą do sedna badanego zagadnienia. F ilo­ logiczna dociekliwość uczonego objaw iła się już w r. 1922 w m onografii o prze­ kładzie Jerozolim y przez P. K ochanowskiego. Tu reprezentowana jest przez próbę ustalenia zależności w iersza S łoty od podobnych utw orów obcych (Z łota — Fro-

uńnus) oraz kapitalną rozpraw ę przysądzającą P okutę w kw a rta n ie S. H. Lubo­

m irskiem u (Suum cuiąue. S p ra w a a u torstw a „P okuty w k w a rta n ie”).

Pollak nie ceni dzieł czerpiących sw ą osnowę ze „zdechłej skóry”. U znanie znajdują utwory dające św iad ectw o epoce, jej problemom. Stąd zainteresow anie pisarzami nie najw yższym i m oże rangą artystyczną, ale n ie oderwanym i od dnia codziennego, np. Roździeńskim. „Autor [...] przepoił życiem niektóre części swego poematu. I to w łaśn ie p ulsu jące w nim życie decyduje o jego nieprzem ijającej w artości” („Huta” R oździeń skiego a pokrew n e u tw o ry obce, s. 185). Te literack ie dokumenty zyskują sym patię uczonego, w ybacza im nawet potknięcia artystyczne. W yniki studiów o staropolskich dokum entalistach należą do n ajcenniejszych, wzbogacają naszą w iedzę nie tylko o indyw idualnościach literackich, ale i uczą w idzenia rozległego, ukazują w p ływ środowiska na uform owanie um ysłow ości pisarskich. Socjologizm Pollaka jest jednak nowoczesny, nie gubi przedm iotu rozważań — literatury, stanow i bowiem środek do celu, nie cel. Przybliża w sp ó ł­ czesnemu czytelnikow i spraw y niezbyt jasne. Jeśli odw ołuje się do rzeczyw istości spoza tekstu, to tylko po to, by udokum entować tezę, iż autor reprezentuje cechy

6 D osłow ne, bo bez działalności edytorskiej Pollaka nic byśm y o K orczyń­ skim nie w iedzieli. Pollak w ydał rów nież jego Fraszki (NB I 134).

(8)

R E C E N Z JE

373

typow e dla sw ej w arstw y społecznej; stwierdzić autentyczność lub nieautentycz- ność faktu. Potrzebne to byw a do orzeczenia stopnia realizm u badanego tekstu, w yznaczenia granicy zetknięcia się rzeczyw istości i fikcji, ukazania sposobów ich w zajem nego przenikania się. Dodać warto, iż staropolszczyzna stanow i w y ­ jątkowo w dzięczny teren dla tego typu rozważań i w ypłaca się sow icie um ieją­ cym patrzeć. Studia Pollaka przekonują o tym dowodnie.

A utor jest hum anistą i ludzie interesują go najbardziej. Skłania to Pollaka do określonego typu badań, próbuje z tekstów odczytać indyw idualności tw ór­

ców. Dar portretow ania ma nieprzeciętny. N ie w ybiela postaci, uwypukla

wady, pisze z wyrozum iałą ironią (np. o chytrości Opalińskich, s. 278), stara się zrozumieć. Dzięki takiej p ostaw ie szkicow ane przez Pollaka portrety na­ bierają życia, są norm alnie ludzkie. N iełatw a to sztuka, gdyż w om awianych przypadkach dotyczą ludzi, w okół których w iek i nagrom adziły w iele opinii sprzecznych: K. Opalińskiego (O listach K rzy szto fa O palińskiego do brata Łu­ kasza) i S. H. Lubom irskiego (S tan isław a H erakliusza Lubom irskiego „Pism a

p o lityc zn e”). Pollak nie ulega sugestiom zastanych opinii, stara się o sąd w ła s­

ny, oparty na faktach, nie zacietrzewionych em ocjonalnie. Pozwoliło to pokazać O palińskiego — m agnata dbałego o honory i sp len d ory7 rodu, zapobiegliwego i butnego oligarchę, pana łasego ma „pojedynkowe użytki”. Opaliński dzieli te cechy z całą w arstw ą. A le w listach jest i inny Opaliński. Dobry gospodarz, człowiek w yjątkow o ludzki dla poddanych, m ecenas i budowniczy, reformator szkolny (szkoła sierakowska), twórca biblioteki i zbieracz dzieł sztuki. Um ysł otwarty i um iejący patrzeć, trafnie oceniać zjawiska otaczającego św iata, m ieć o nich sąd w ytraw ny. Jakże inny to portret od znanych dotychczas! Na pewno bardziej skom plikowany, nie uproszczony do jednej tylko cechy: m oralisty lub zdrajcy, pełen paradoksalnych sprzeczności i wahań.

Badacz w id zi w listach nie tylko m ateriał do portretu, m ateriał zresztą cenny, bo szczery. U m ie odczytać z nich ślady zdarzeń, obyczajów. Dostrzec bezcenny zbiór żywego, codziennego słowa, m niej krępowanego literackim i w y ­ mogami. Porów nanie tej m owy z językiem literackim pokaże, jak dalece ten ostatni odbiegał od norm potoczności. Praca to do w ykonania w przyszłości.

Portret Lubom irskiego — jak i poprzedni — różni się także od powszechnie uznanych, choć autor korzysta z ustaleń sw ych poprzedników, np. Chrzanow­ skiego. Poprzez in n e rozłożenie akcentów, now e interpretacje oparte na w ła s­ nych poszukiw aniach „narasta i kształtuje się w oczach czytelnika sugestyw ­ ny obraz m agnata o w ielkich zdolnościach i kulturze [...], którem u się niejedno­ krotnie m arzyła królew ska korona, a który na co dzień — zagubiony na m a­ nowcach am bicji i pryw aty — zajm ował się, a raczej zabawiał literaturą i filo ­ zofią, ogrodami i teatrem oraz [...] społecznie i politycznie szkodliwym [...]

7 Poselstw o po Marię Ludw ikę zajm uje sporo m iejsca w tej korespondencji. Opaliński p isze bratu o fam ie, jaka poprzedza posła. Warto m oże dodać, iż G. T a l l e m a n t d e s R é a u x (H istoryjki. Przełożył i opracował R. B r a n d - w a j n. W rocław 1961, s. 162) w spom ina tę paryską funkcję Pana W ojewody, nie w ym ien iając nazwiska. Potw ierdza honory czynione gościom, ale nie szczędzi i uszczypliwości. Zanotował — z oburzeniem — zabawny szczegół o dziwnych obyczajach Polaków: po przyjęciu zam ykali drzwi i liczyli srebrną zastawę, „wcale skrom ną”; raz, gdy czegoś brakło, porwali się do szabel. B yły to pew nie te srebra, które trzeba było dać w zastaw w drodze powrotnej.

(9)

intryganctwem politycznym m ożnow ładcy-sobiepana” 8. Do tego celnego ujęcia Tadeusza U lew icza dodać warto, iż Pollak w idzi w Lubom irskim intelektualistę,

a w ięc człow ieka raczej niepraktycznego. Ostrowidz, zdający sobie sprawę

z niedostatków ustroju, o czym św iadczą traktaty G enii vered ici i De van itate

consiliorum , gardzący tłum em ciem nej szlachty, powodowany fałszyw ym i ambi­

cjami działania politycznego dostosow yw ał się do pew nych pojęć szlacheckiego tłumu. Te am bicje polityczne — jak trafnie zauważa Pollak — zaprzepaściły Lubom irskiego-pisarza o nieprzeciętnym talencie, znakomitego stylistę polskiego i łacińskiego, m ającego odwagę w czasie panowania retorycznej kw iecistości pisać jasno, b ez w ulgaryzm ów.

W iele cech Lubom irskiego — pisarza i działacza: dystansow anie się od w łasnych dzieł, ukryw anie sw ej osoby, bez np. Paskowej ostentacji, bierność wobec rzeczyw istości, jej aprobata w yn ik ła z prześw iadczenia o bezcelowości działania, przypomina w spółczesną form ację m teligenta-egzysten cjalisty. N ie jest to — jak się zdaje — skojarzenie przypadkowe, bowiem te nuty odzywają się nie tylko w pismach politycznych Lubomirskiego.

Studium o Pasku (P asek i jego „P am iętn iki”) przenosi nas na przeciwny biegun kultury szlacheokiej, w olny od inteligenckich kom pleksów. Pollak i ten nurt zgłębił, trafnie w ych w ycił cechy P a m ię tn ik ó w , wskazując na in ne niż u Korczyńskiego w ykorzystanie retorycznego zrównania zm yślenia i prawdy w celu zaabsorbowania czytelnika opowiadaczem , jego perypetiam i. Pasek bo­ w iem sieb ie w ysuw a na plan centralny, swoją osobą pragnie nas zadziwiać. Stąd i badacz m usi się mu nieco p ilniej przyjrzeć, by stwierdzić, co bohater uznał za stosow ne nam przekazać, jak oceniał w ydarzenia polityczne, społeczne i religijne (w tych ostatnich widać znam ienny dla w. XVII antropomorfizm, prowadzący do sw oistego faryzeizmu). Psychologizow anie dociera w ięc do genezy Paskowej indyw idualności. Pollak i tu ogranicza się do stwierdzeń em pirycznie sprawdzalnych, n ie odkrywa duszy pisarza, uw ydatnia jed ynie drobnoszlacheckie cechy, które na pew no zacieśniły horyzonty Paskowej opowieści. M entalność Paska jest seryjna, setk i takich produkowały jezuickie szkoły. Przy okazji Pollak podsuwa problem w art dokładniejszego zbadania: w p ływ szkoły na kształt X V II- -w iecznej literatury. M yślę, że odkrylibyśm y w iele interesujących rzeczy!

Pasek okazał się praw dziw ym artystą nie w upstrzonych łaciną periodach, nie w powtarzanych ocenach, a le w bezpośrednich relacjach bitew nych, obo­ zowych i obyczajowych. Jego przekaz w takich przypadkach staje się n iep o­ wtarzalny. Zadziwia nas w tedy bogactwem języka, bardzo indywidualnego, nie spotykam y takiego u nikogo w w iek u X V II9. Pollak pokazuje w iele odcieni stylistycznych narracji P askow ej, od lirycznej po kom iczną (jest to komizm słowny). U Paska potwierdza się stara prawda: bez przeżycia i osobistego d o­ św iadczenia nie m a prawdziwej literatury. Jaśniej jeszcze objawi się to przy K ito- wiczu (K ito w ic z jako n arrator) 10. Opis tego, co K itow icz w idział sam, zadziwia

8 T. U l e w i e z, rec.: S. H. Lubom irski, W ybór pism . Opracował R. P o l ­ l a k . „Pam iętnik Literacki” 1958, z. 1, s. 169. D rukow any w tomie szkic jest fragm entem w stępu do cytow anego W yboru.

9 Postulat opracowania słow nika języka Paska jest już realizowany. W roku 1965 pod redakcją H. K o n e c z n e j i W. D o r o s z e w s k i e g o ukazał się tom 1 (A—N).

10 Wartościom naukowym O pisu pośw ięcił uczony rozprawę: Jędrzeja K ito -

(10)

R E C E N Z J E

375

kunsztem literackiego w ysłow ienia, precyzją naukową i rygoryzmem w przestrze­ ganiu tem atu. Sztuka słow a traci sw e cechy, gdy K itow icz powtarza; infor­ m acje są też m niej precyzyjne.

P ollak nie ukrywa niedom ogów sztuki Paska. Szw ankuje — jego zdaniem — charakterystyka postaci. W szystkie one są do siebie podobne, schem atyczne i szablonowe. W ydaje się, iż Paska o to n ie m ożna w inić. Sztuce tej nie umiał sprostać praw ie nikt w okresie staropolskim , a m ówiąc ściślej; taki b ył styl opisu ludzi. Podobnie z zarzutem obojętności na uroki świata. To już w łaściw ość w yobraźni pisarskiej Paska, a po części rów nież epoki, pam iętnikarz nie umie się zachwycać bezinteresow nie. Potrafi przecie pisać ciepło o zwierzętach dają­ cych m u korzyści (sławna wydra), o ziem i, która go żywiła. Ten utylitarny,

gospodarczy aspekt w idzenia św iata spotykam y często u współczesnych Paska, np. K ochowskiego i Gawińskiego.

Rozważania Pollaka uzyskują — jak m ogliśm y zauważyć — zawsze m ocne osadzenie w epoce. Autor zresztą n ie ogranicza się do w skazyw ania koneksji najbliższych, jest jednym z nielicznych rozum iejących m echanizm współżycia tradycji i nowatorstwa, rodzimości i europejskości. Uczymy się z jego studiów

łączenia polskiej kultury literackiej z europejską, poznajem y nasz wkład

w europejskie doświadczenia artystyczne i spożytkow anie w pływ ów europejskich na naszym gruncie. Pollak rozum ie rolę kulturotwórczą tradycji. Przekonał 0 tym w dw u studiach: Tasso w Polsce i T riu m fy „G ofreda” i ścieżk i cierniste

„O rlanda”.

Pierw sze kreśli dzieje recepcji T assa w Polsce, poczynając od osobistych kontaktów Reszki z poetą i tłum aczenia Jerozolim y w y zw o lo n e j przez P. Kocha­ nowskiego. N ie jest to prosta rejestracja pogłosów Tassa w literaturze. Profesora interesują raczej w zorce kulturow e ukształtow ane przez twórczość Tassa. W w ie ­ ku XVII popularność zyska Jerozolim a w yzw olon a. Na niej poeci uczą się rze­ m iosła ep ic k ie g o 11; jej pogłosy odzyw ać się będą w Oświeceniu, nieobca jest 1 w ielkim rom antykom. O św iecenie przejęło w ątk i rom ansowe, form owało pod ich w pływ em , a raczej pod w p ływ em kobiecych postaci Jerozolim y, ten nurt uczuciowości, który nazyw am y sentym entalizm em . Pollak pierwszy chyba uka­ zuje tak w czesny rodowód sentym entalizm u. Problem wart jest obszerniejszych studiów , w yd aje się bowiem , iż podobieństw w typie uczuciowości w. XVII i XVIII znalazłoby się w ięcej.

W rom antyzm ie przekład P. K ochanow skiego awansow ał do rangi niemal

Biblii. W idziano w nim niedościgły w zór sztuki przekładowej (Norwid), skarb­

nicę polszczyzny czystej, dzieło uczące patriotyzm u i świadczące o w ysokiej k ul­ turze narodu chw ilow o ujarzmionego. T łum aczenie polskie Jerozolim y czytane było i w w ielu krajach słow iańskich, sięgali po nie, ponoć, i Włosi.

Drugie studium przypomina w y n ik i m onografii z roku 1922. W dużej mierze zachow ała ona sw oją aktualność, gdyż n ikt n ie podważył jej tez. Podkreśla olbrzym i trud filologiczny tłum acza, próbuje ustalić artystyczne przemiany tłu ­ m aczenia. W yjaśnia przyczyny pow odzenia G ofreda (przekład zjawia się w m o­ m encie polskiej „w ojny pobożnej”). Z aw iera w reszcie stw ierdzenia świadczące o odwadze i pokorze autora: Pollak n ie waha się uznać sw ej pracy za n iew y­

starczającą i niespraw iedliw ą. Pom inął bowiem przekład Orlanda szalonego

11 Wzorzec kom pozycyjny J ero zo lim y przejął autor O blężenia Jasnej G óry

C zęstoch ow skiej. W pływ jej w id ać w twórczości S. Twardowskiego, W. Ko­

(11)

Ariosta — n ajw yższe osiągnięcie sztuki przekładowej Kochanowskiego, a może i całej staropolszczyzny.

S zczy to w e osiągnięcia lite ra tu ry staro p o lsk iej pokazują te w artości dawnej

literatury, które oparły się czasowi, wzbogaciły kulturę europejską. Z w iązki

k u ltu ry po lsk iej z W łocham i (do r. 1939) m ówią o drugiej — poza

staropol-szczyzną — pasji Pollaka: jego zafascynow aniu kulturą Italii.

Tom zam ykają dwa studia popularnonaukowe: Poezja W a rsza w y i Rota

ziem zachodnich w k u ltu rze polskiej. Przedruk ich w recenzowanym tom ie każe

przypuszczać, iż autor staw ia je na równi ze studiam i naukowym i. Postawa

taka nie dziw i, gdy zna się dorobek Pollaka. Przybliżanie problem ów literackich szerokim rzeszom czytającym uważał za sw ój obowiązek społeczny (zaświadczają to liczne artykuły w codziennej prasie Poznania). Działała tu i w dzięczność dla regionu, z którym Pollak związał sw oją działalność uniw ersytecką. A region to w yjątkow o bogaty w tradycje kulturalne. Zagrożony w ielokrotnie naporem niem czyzny, potrafił zachować sw oją świadom ość narodową. Pollak przekonu­ jąco te zm agania przedstaw ił, ukazał ich skutki w kulturze ogólnonarodowej. D zisiejsze badania regionalne podjęły kierunek rozum owania sugerow any przez Pollaka. I to dodatkowa w artość jego rozprawy!

Stefan N iezn an ow ski

S t a n i s ł a w P i e t r a s z k o , DOKTRYNA LITERACKA POLSKIEGO KLA­ SYCYZMU. W rocław—W arszawa—Kraków 1966. Zakład Narodowy im ienia Osso­ lińskich — W ydawnictw o Polskiej Akadem ii Nauk, ss. 668 + 11 w k lejek ilustr.

„Studia z Okresu O św iecenia”. Tom IV. Kom itet Redakcyjny: E l ż b i e t a

A l e k s a n d r o w s k a , J a n K o t t , Z d z i s ł a w L i b e r a . In stytu t Badań Literackich Polskiej Akadem ii Nauk.

Okres ostatnich lat k ilkunastu uznać trzeba za bardzo owocny dla badań nad literaturą polskiego O świecenia. Dokonano bowiem niew ątpliw ego postępu w zakresie krytycznych edycji tekstów literackich tej epoki (szczególnie w za­ kresie dramatu), zebrano i opublikowano w iele niezbędnych historykowi litera­ tury m ateriałów pom ocniczych (epistolografia, świadomość lingw istyczna, archi­ walia), ukazało się w reszcie w iele studiów podejm ujących szczegółow e, lecz nierzadko centralne problem y literatury okresu. Jednakże książce Stanisław a Pietraszki D oktryn a literacka polskiego k la sy cy zm u należy się szczególna ^ uwaga, jako publikacji zupełnie w yjątk ow ej wśród najnowszych prac o O św ieceniu — z dwu co najm niej w zględów . Po pierw sze — autor jej podejm uje się całościo­ wego, syntetycznego ujęcia bardzo istotnych zjawisk życia literackiego epoki. Przypom nijm y, że ostatnia praca o podobnie szeroko pom yślanych założeniach syntetycznych — chodzi tu oczyw iście o Poezję polską X V III w iek u W acław a Borowego — ukazała się przed praw ie dwudziestu laty (jeśli nie liczyć syn tez szkolno-podręcznikowych oraz publikacji form ułow anych jako program badań, a nie ich rezultat) i m im o sw ych w szystk ich n iew ątpliw ych wartości zam ykała raczej pew ien nurt badań nad Ośw ieceniem , niż otw ierała horyzonty nowe. Po drugie — tytu ł rozprawy Pietraszki zapowiada, że jej przedmiotem jest zjaw i­ sko określone jako doktryna literacka. W polskiej literaturze przedmiotu lat ostatnich nie można w skazać książki, która staw iałaby sobie zadanie prezentacji określonej doktryny literackiej jako pew nej w yodrębnianej całości, nie stworzono

Cytaty

Powiązane dokumenty

Sąd jednak uznał je za winne „współdziałania z nieprzyjacielem w czasie Powstania oraz grabieży mienia obywateli polskich”, a Komendant Okręgu — wbrew

Witając uczestników sympozjum wyraził on przekonanie, że będzie ono nie tylko służyć pogłębieniu wiedzy aplikantów obu Izb z zakresu prawa cywilnego, ale

Reperkusje gorącego Polskiego Sierpnia nadały tym kryteriom ocennym nowy wymiar. W dyskusjach na zebraniach środowiskowych rozróżniano wyraźnie dwa zagadnienia:

Adwokatura jest służbą społeczną i model jej to nie tylko twór naszej adwokackiej wyobraźni o tym, kim chcielibyśmy być i jak się rządzić, ale również

Równie prosta będzie sytuacja, gdy nowe przestępstwo zostanie popełnione przed zatarciem wcześniejszego skazania i przed upływem tego okresu dojdzie do wydaniu

Osądzenia sprawy nie docze­ kałem się, ale później w prasie polskiej Ukazała się notatka, z której dowiedzia­ łem się, że aresztowana przeze mnie grupa

68 w przedostatnim wierszu ostatniego zdania utworu zamiast wy­ razu „również” powinno być „i” (zdanie to powinno więc brzmieć: „Znale­ zienie tych

Również w 1983 r., już na podstawie nowego prawa o adwokaturze, został na wniosek delegatów województwa nowosądeckiego wybrany większością głosów dziekanem Rady