• Nie Znaleziono Wyników

"Marcowe gadanie : komentarze do słów : 1966-1971", Michał Głowiński, Warszawa 1991; "Nowomowa po polsku", Michał Głowiński, Warszawa 1990 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Marcowe gadanie : komentarze do słów : 1966-1971", Michał Głowiński, Warszawa 1991; "Nowomowa po polsku", Michał Głowiński, Warszawa 1990 : [recenzja]"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

Jolanta Rokoszowa

"Marcowe gadanie : komentarze do

słów : 1966-1971", Michał Głowiński,

Warszawa 1991; "Nowomowa po

polsku", Michał Głowiński, Warszawa

1990 : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 83/1, 248-251

(2)

2 4 8 RECENZJE

dociekania autorów stawiają właściwe granice obiegow ym sądom , budzą nieufność w obec formuł zbyt schem atycznych, każą pam iętać o zróżnicow aniu zjawisk łatwo postrzeganych. Wynikające z badań nad rękopisami odkrycia ujawniają niespójności podręcznikow ego obrazu kultury sarm ackiego baroku i skłaniają do niepokojących pytań.

Jak uzgodnić obserwacje dotyczące publicznego charakteru życia Sarm atów na forum familii, parafii, sejmiku z tymi, które dow odzą szukania intymnej prywatności, azylu w wirydarzu zam kniętym przed obcymi?

Jak — w obec licznych w rękopisach dow odów w yobcow ania i sam otności poetów — pojm o­ wać „socjalność” kultury sarmackiej, która przy każdej sposobności m anifestow ała postawy w spólnotow e, absolutyzow ała (nawet w sferze eschatologii) porządek praw no-społeczny Rzeczy­ pospolitej i realność jej życia codziennego?

Jak oceniać wiarę pisarzy w wartość i godn ość słowa, w jego m oc kreatywną, jeśli na dwóch szalach wagi położone zostaną wyznania M acieja Kazimierza Sarbiewskiego i W acława P o to c­ kiego? Lub też jeśli będą ważone zjawiska ucieczki literatury od tego, co don iosłe społecznie i zobow iązujące ideow o, oraz — przejawy żarliwego optym izm u „zaangażow anych” twórców now ego św iata kontrreformacyjnego, nieświadom ych, że osiągając błyskotliw y sukces zewnętrzny wyzwalają drzemiące w społeczeństwie groźne siły destruktywne?

W jakiej mierze kultura sarmacka, która tak ostentacyjnie eksp onow ała ryty rodzime, pozostała rzeczywiście endem iczna i oddalała się od „reszty św iata”?

Czy m ożem y do końca wierzyć ośw iadczeniom poetów barokow ych o rezygnacji z marzenia o trwaniu in memoria, jeśli pamiętamy, że Jan Andrzej M orsztyn (sportretow any tu w geście zabaw y „ślicznymi przedm iotam i-wierszam i”, s. 20) uznawał poezję za wartość najwyższą i ... jedyną? Jeśli poczciwy K ochow ski marzył o H elikonie sarmackim, a P otock i tworzył swe dzieło

z najwyższą odpow iedzialnością i heroizmem?

Czy ośw iadczeniom tym m ożem y dać wiarę w obec świadectwa sylw szlacheckich o nieustan­ nym dialogu z przyszłością?

Czy po odczytaniu przesłania ksiąg dom ow ych skierowanego do następnych pokoleń w olno bez zastrzeżeń powtarzać formułę o retrospektywnych inklinacjach kultury sarmackiej, zakorzenio­ nej w tradycji i podnoszącej tradycję do godności społecznego sacrum; formułę, która łączy się zwykle z pom ów ieniem tej kultury o stagnację, bierność, brak odpow iedzialności za losy narodu?

Przypom nijm y na zakończenie „obraz szlachcica polskiego” zaprezentowany na początku w. XVII przez W acława K unickiego (wyd.: Kraków 1615): prymitywny, infantylny, narysowany grubą kreską zam aszyście i do końca. Sama myśl o zestawieniu go z portretami Vélasqueza czy Rem brandta wydaje się niestosow nym żartem. A jednak testament pow ierzony „księdze in folio z całego papieru”, tak złożony i trudny do odczytania, spisany został tą sam ą ręką „szlachcica p olsk iego”. Oba autoportrety przesłane potom ności są wizerunkami tej samej postaci. O ba pow inny być pom ieszczone w historycznym patrymonium.

Alina N ow icka-Jeżow a

M i c h a ł G ł o w i ń s k i : [1.] M A R C O W E G A D A N IE . K O M E N T A R Z E D O SŁÓW . 1966— 1971. W arszawa 1991. W ydaw nictw o „P om ost”, ss. 340, 4 nlb. — [2.] N O W O M O W A PO P O L S K U . W arszawa 1990. W ydaw nictw o „P E N ”, ss. 152. „Biblioteka »T ekstów «”. Nr 2.

D w ie książki M ichała G łow ińskiego ukazały się prawie jednocześnie: M arcow e gadanie i N ow om ow a po polsku. Pierwsza to rodzaj „słownika rozum ow anego”, refleksji o wyrazach, wyrażeniach i zwrotach wybranych poprzez kwalifikację „marcowości”, czyli przynależności do dziw nego kręgu zjawisk „m arcowych”, takich jak „marcowy filo z o f’, „marcowy docent”, „marcowy antysem ita”, „marcowa wycieczka” itp. Druga stanowi zbiór publikow anych i nie publikowanych prac autora dotyczących języka propagandy totalitarnej — now om ow y. D rukow ane po raz pierwszy „komentarze d o słów ” to notatki opatrzone datami dziennymi z lat 1966—1971; rozprawy, eseje i szkice zam ieszczone w drugiej książce pow stały w latach 1972— 1989. O ba tom y stanow ią całość, czytać je trzeba razem, oba są jednym wielkim tekstem o „swarzeniu się” z językiem systemu totalitarnego. Rozpoczęte z zamiarem „dania św iadectw a”, z nadzieją na uzyskanie myślowej niezależności w zakłam anym przez język świecie, pisane początkow o do szuflady, zaow ocow ały te swary w sp osób nadspodziewany. Stały się — jak je sam autor określił w N ow om ow ie po polsku — „elementem i uczestnikiem konfliktu sp ołeczn ego” (s. 127), stanowiły

(3)

R EC EN ZJE 2 4 9

w istotny sp osób stronę „w sw oistym dramacie językowym , w którym nie tylko stawką, ale i narzędziem była właśnie m ow a” (s. 129).

Okres objęty dokładnym i datam i łącznie w obu tom ach to 23 lata, czyli cała epoka: życie, dojrzewanie i pełne dośw iadczenie językow e jednego przynajmniej pokolenia. Znam ienna jest w tej perspektywie całkow ita odm ienność czytelnie ujawniających się w książkach G łow ińskiego sytuacji społecznych „nowej polszczyzny” — w mom encie rozpoczynania notatek i w tekstach ostatnich.

Pierwsze kom entarze są świadectwem wrażliwości człowieka m yślącego, a dokładniej m ów iąc — filologa, w ytrawnego badacza tekstu, który strukturę świata rekonstruuje poprzez jego językow y wyraz i w strukturze tej dostrzega wahania, pęknięcia i fałsze. N ow y język, nie nazwany jeszcze now om ow ą, traktowany jest jako coś zewnętrznego, nie tyle groźnego, co raczej obcego, coś, co trzeba zaledwie zauważyć, wyodrębnić, określić jego istotę. Pisze je człow iek zdum iony i czasem rozbaw iony prymitywnością, grubiaństwem, prostotą i nachalnością obserw ow anego potworka. Taki mniej więcej stan ducha autora oddają jego sform ułowania zawarte w M arcow ym

gadaniu: „M im o w szystko nie żyjemy w czasach pierwotnych” (s. 7), „Formuła była tym bardziej

zabawna, że [ . . . ] ” (s. 7); „Ten zlepek słów pojawia się z zadziwiającą konsekw encją” (s. 9); „Z początku nie wiedziałam nawet, o co chodzi” (s. 11) itp. Kiedy pow stawały pierwsze teksty, „drętwa m ow a” była już w yśm iana jako stalinow ska przeszłość. Określenie „mowa-trawa”, w ypow iadane w rytmie boogie-woogie, tak jak „baba-riba dżaz” — było sym bolem niezależności i ducha, i ciała.

Świat znaczeń i wartości, w który wkraczał G łow iński swoimi komentarzami, wydaje się jeszcze światem uporządkowanym według starych, tzn. nietotalitarnych zasad. Był to krajobraz przed bitwą, po wygranej potyczce, w której język marksizmu-leninizmu został przez polskie społeczeństw o odrzucony. O przebiegu procesu tego odrzucania pisał sam G łow iński w rozprawie

Język marksizmu-leninizmu w komunikacji społecznej, zamieszczonej w Nowom owie po polsku.

W roku 1966, w pierwszych kom entarzach M arcow ego gadania, pisze G łow iński o przyjętym oficjalnie przym iotniku „radziecki” : „Jego zwycięstwo w m owie potocznej nie jest jednak pewne: „Ludzie starsi używają wciąż określenia »sowiecki«, większość »rosyjski«” (s. 9).

K om entarz ten dziś brzmi jak pochodzący z innej epoki. Ostatnie bowiem teksty G łow iń ­ skiego, datow ane na lata 1988 i 1989, odzwierciedlają stan, który — kontynuując obrazow anie — m ożna by określić jak o krajobraz po bitwie. Najbardziej charakterystycznej zm ianie uległ tu punkt odniesienia. Jeśli w 1966 r. skom plikowane, pozalogiczne, w większości arbitralne „operacje w sferze znaczeń” autor śledzi z pozycji tradycyjnych czy normalnych wartości i odniesień, których zagrożenie przeczuwa się lub już postrzega, to w tekstach ostatnich punktem wyjścia jest chaotyczny, sztucznie stw orzony, zadekretowany jedyną słuszną racją świat znaczeń, który trzeba odrzucić, a now y dopiero stworzyć. Krajobraz po bitwie stwarza perspektywę dużo trudniejszą: punktem odniesienia jest zrujnowany świat znaczeń, z którego trzeba czerpać m ateriał do rekonstrukcji rzeczywistości nietotalitarnej. Proces naturalnego tworzenia uzusu został przerwany lub zaburzony. N ie jest łatw o go odtw orzyć, bo tymczasem świat sztucznie kreowany stał się światem realnym i prawdziwym. Zaistniał i stał się prawdą całego pokolenia. Poprzez n ow om ow ę głosi prawdę sw ojego istnienia, swojej realnej egzystencji. „Formy totalitarnej [ . . . ] nie sposób odrzucić za pom ocą jednego negującego gestu” — pisze autor w ostatnim eseju N ow om ow y (s. 147).

Jak wspom niano, termin „now om ow a” nie pojawia się jeszcze w M arcow ym gadaniu, natom iast jest słowem tytułow ym w drugiej książce G łow ińskiego. W arto m oże tutaj zauważyć, że termin ten ma swoją polską specyfikę i — jak się zdaje — M ichał G łow iński przyczynił się w sposób istotny do jego popularności. N ośny ten wyraz używany jest obecnie potocznie przede wszystkim w odniesieniu do charakterystycznych wyrażeń i zw rotów spotykanych w języku propagandy kom unistycznej, natom iast mechanizmy i techniki funkcjonowania tej propagandy określane są raczej terminami „kłam stw o” czy „manipulacja”.

Termin „now om ow a” pojawił się w polszczyźnie w tłumaczonej w 1953 r. przez Juliusza M ieroszewskiego książce G eorge’a Orwella 1984. O znaczał tam, jak w iadom o, język służący do zaspokajania potrzeb ideologicznych panującego systemu władzy i Orwell poświęcił opisow i tego języka osobny esej, dołączony do książki jako jej integralna część. Po termin ten sporadycznie sięgali pisarze związani z paryską „Kulturą”, m.in. Jan N ow icki, Stefan K isielew ski1. W szystko to odbyw ało się na emigracji. W kraju po raz pierwszy w znaczącym referacie na kolokw ium Towarzystwa Kursów N aukow ych w 1978 r. M ichał G łow iński nazwał now om ow ą styl kom uni­ stycznej propagandy totalitarnej, określając ją jako quasi-język aspirujący do uniwersalności. To wydarzenie oraz opublikow any w czerwcu 1980 jego artykuł w „Polityce” C zy nowa polszczyzn a

1 J. N o w i c k i , M ów i W arszaw a... „Kultura” 1972, z. 9 —10. — T. S t a l i ń s k i [S. K i s i e l e w ­ s k i] , Cienie w pieczarze. Paryż 1971.

(4)

2 5 0 R EC EN ZJE

zadecydował o przyjęciu się tego terminu. W styczniu 1981, już w „czasach »Solidarności«”, zorganizow ano w Uniw ersytecie Jagiellońskim pod tym hasłem sesję, która uznała n ow om ow ę za termin zadom ow iony (choć w materiałach tej sesji stosow ano pisow nię z łącznikiem : no- w o-m ow a)2.

Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że now om ow a w tym znaczeniu to termin specyficznie polski. Choć książka Orwella przetłum aczona została na wiele języków , nigdzie — nie wyłączając angielskiego „newspeak” — nie funkcjonuje on w taki sposób. W języku francuskim, który jedyny obok polskiego wykształcił tu specjalny termin, ostatecznie ustaliło się określenie „la langue de

bois” (‘drewniany język’) w odniesieniu do sow ieckiego dyskursu politycznego. „La langue de bois”

to zdegradowany język polityczny — pisze A. Bourm eyster3. W tej samej rozprawie lansuje Bourmeyster termin-cytat z rosyjskiej teorii literatury: „le skaz”, J e skaz post-stalinien". Termin J a

langue de bois" utrwalony został w dwu tytułach książek, w roku 1987 tak zatytułow ał swoją pracę

Françoise Thom , a w 1989 r. Charles Zaremba przetłum aczył na francuski polską N owo-m owę (materiały sesji z r. 1981) tytułując przekład: La langue de bois en P ologn e4.

Słowa wzięte od Orwella, „novlangue", „neolangue”, występują sporadycznie w opracow aniach naukow ych5, ale podobnie jak rosyjska „novorec” czy — jak ostatnio się dow iedziałam — „novo-

jaz" (od: novyj ja zy k ) nie uzyskały jeszcze popularności i statusu terminów. W języku angielskim

ani niemieckim nie ma nie tylko osobnego terminu, ale także osob no w yodrębnionego zjawiska propagandy totalitarnej. N ależy zauważyć, że europejskie badania socjolingwistyczne poruszające problemy języka propagandy sięgają nade w szystko do tradycji wyraźnie komunizującej szkoły frankfurckiej, reprezentowanej przez М аха H orkheim era i Theodora A d orn o6. Spotyka się zatem głównie terminy J e discours politique", „political discourse”, „Sprache der Politik", „Sprache der

politischen Propaganda”, w rosyjskim: J a zy k kom propagandy” lub podobne.

Ta sytuacja terminologiczna odzwierciedla charakterystyczną dyskusję w okół now om ow y jako zjawiska. Rysują się tu dwa przeciwstawne stanowiska. Jedno z nich przyjął np. Walery Pisarek, twierdząc, że każda władza dokonuje nadużyć w celach perswazyjnych i perswazja komunistyczna niczym nie różni się pod tym względem od innych7, drugie, które w całości reprezentuje Głowiński, zakłada, że propaganda totalitarna ma tylko jej przysługujące właściwości. Przypomnijmy w związku z tym np. zdanie Kennetha Burke’a: „Perswazja zakłada m ożliwość wyboru, a więc nieskrępowaną wolę; dotyczy człowieka tylko w takim stopniu, w jakim jest on wolny. Warto o tym pamiętać w dobie dyktatur lub pokrewnych im form sprawowania władzy” 8. Jęfcyk totalitarny badać należy zatem osobno, jako zjawisko odrębne, inne, i dlatego przynależy mu także osobny termin.

G łow iński pow iedział o now om ow ie prawie w szystko i prawie w szystko odnajdziem y już w notatkach słow nikow ych w M arcowym gadaniu. M ożna zaryzykować twierdzenie, że w 1971 r. wszystkie najważniejsze cechy języka propagandy komunistycznej zostały już określone, choć nie stw orzona została jeszcze jeg o idea i teoria.

W ynotow uje więc G łow iński m agiczność formuł, hieratyczność sformułowań, fetyszyzm słowny, zrytualizow anie określeń oficjalnych, podobieństw o do języka religijnego, liturgicznego, uprawianie sw oistego kultu słownego, upodobanie do obrazow ania militarnego.

Pisze o wartościowaniu, nie tajonym normatywizmie, wzbudzaniu negatywnych reakcji uczuciowych, niejawnych, z góry założonych ocenach, zastąpieniu opisu przez oceny.

Porusza problem tabu i eufemizmów etykiet słownych i peryfraz, stylu ezop ow ego, pisze o przerostach spójnośći, stereotypach, kliszach i sposobach ich funkcjonowania.

Zauważa puste sztampy i rozmijanie się słów z rzeczywistością, arbitralność zadekretowanych znaczeń oraz paranoiczną dialektykę kom unistycznego myślenia.

2 Nowo-mowa. M a teria ły z sesji naukowej poświęconej problemom współczesnego ję z y k a

polskiego odbytej na U niwersytecie Jagiellońskim w dniach 16 i 17 stycznia 1981. L ondon 1985.

3 A. B o u r m e y s t e r , Le Discours politique soviétique, le programme narratif et la théorie du

skaz. „Essais sur le discours sovietique” 5 (1985), s. 2 — 15.

4 F. T h o m , La Langue de bois. Paris 1987. — La Langue de bois en Pologne. Traduit du polonais par Ch. Z a r e m b a . Aix-en-Provence 1989.

5 Zob. serię „Essais sur le discours sovietique” (Université de G renoble III).

6 Zob. np. R. W o d a k , F. M e n z , B. L u tz , H. G r u b e r , Die Sprache der M ächtigen und

Ohnmächtigen: Der Fall Hainburg. Wien 1985.

7 Zob. np. W. P is a r e k , głos w dyskusji w: Nowo-mowa. M ateriały z sesji naukowej [ . . . ] ,

s. 182.

8 K. B u r k ę , T radycyjne zasady retoryki. Przełożył K. B i s k u p s k i . „Pamiętnik Literacki” 1977, z. 2, s. 220.

(5)

R EC E N Z JE

251

O dn otow uje kradzieże słow ne oraz walkę na sym bole i o symbole, zauważa potrzebę kreowania postaci wroga.

U derzają go nie tylko formuły i wyrażenia należące stricte do języka propagandy, ale postrzega także, w jaki sposób styl ten odciska swoje piętno na odległych i niepolitycznych sferach życia. O dn otow uje zaskakujące antonim y, np. towar zagraniczny to towar z tzw. Zachodu, i przeciw stawia się on tow arow i radzieckiemu, Zachód zaś to już nie jest określenie geograficzne, ale polityczne i mityczne: to Arkadia i Eldorado, a um ieszczone być m oże i na wschodzie (jak np. Australia).

W kom entarzach G łow iński odnotow uje antytotalitarny dow cip i humor. W ychwytuje więc np. „czwarty stop ień” od przym iotnika „dobry” : lepszy — najlepszy — radziecki, przypomina kalam bur „Kur wie lepiej”, odnotow uje nie zam ierzony komizm wyrażenia „Student Topolski pow iedział” itp.

Ale po marcu 1968 zaczęła się now a ponura era w języku. G łow iński ujmuje ją w trzech punktach: 1) naw rót d o stalinizmu, 2) nawiązanie do języka prawicy, 3) odw ołanie się do prasy brukowej. Antysem icka heca ujawnia się w języku, pozostaw iając na nim swoje piętno.

W M arcow ym gadaniu wart odnotow ania jest także aneks. G łow iński analizuje specyficzny dow cip rysunkow y oraz obrazki na znaczkach pocztowych.

N ow om ow a po polsku — oprócz program ow ego referatu z posiedzenia Tow arzystw a Kursów

N au kow ych w r. 1978, który stanow ił próbę teorii now om ow y, i jego rozwinięcia drukow anego pierw otnie w „P olityce” — przynosi jeszcze 3 rozprawy teoretyczne oraz 7 szkiców i esejów.

P eryfrazy współczesne to przedstawienie zabiegu w artościow ania a priori przy zachowaniu

p ozorów obiektywizm u. Peryfraza to dom ena interpretacji, dlatego szczególnie dobrze czuje się w języku propagandy.

Szkic o literaturze w obec now om ow y stawia tezę, że socrealizm to przede wszystkim sprawa języka, now om ow y, która ma adresatowi odebrać szansę sw obodnych wyborów. Język jako tw orzyw o literackie nie jest czynnikiem „niewinnym”. Literatura w realnym socjalizm ie zawsze zw iązana jest z now om ow ą, choćby jako z materiałem do zanegowania, do posługiw ania się nim w sp osób polem iczny.

Figura wroga traktuje o niezwykle ważnym w socjotechnice zabiegu: stwarzaniu obrazu wroga

— nom inacje na tego wroga bywały i spektakularne, i pospieszne. W róg to encyklopedyści i politykierzy, ale także potężna grupa syjonistów i rewizjonistów oraz odizolow ani od społeczeńst­ wa wichrzyciele i prowodyrzy.

Znakom ite opisy podróży Jana Pawła II to majstersztyki analizy jednego wielkiego tekstu —matrycy, który według G łow ińskiego rozpisany został na poszczególne mass media w dniach ambarasujących wizyt papieża w socjalistycznym kraju.

Szkice ostatnie stawiają pytanie, czy now om ow a jest już przeszłością.

Jolanta R okoszow a

E r ik a F i s c h e r - L i c h t e , G E SC H IC H T E D E S D R A M A S. E P O C H E N DER ID E N T IT Ä T A U F D E M TH EA TER V O N DER A N T IK E BIS Z U R G E G E N W A R T . T. 1 - 2 . Tübingen 1991. Francke Verlag, t. 1: ss. 372; t. 2: ss. 372.

Spisanie dziejów europejskiego dramatu od Ajschylosa do Ibsena nie wydaje się rzeczą łatwą. Przecież jednak m ożliwą, skoro pow stało już kilka — mniej lub bardziej przekonujących — propozycji uporządkow ania, a tym samym interpretacji, teatralnego dorobku przeszłości. Pisząc historię dramatu trudno poprzestać na czystej chronologii czy nawet ograniczyć się do imma- nentnego rozwoju samej formy artystycznej. P om im o sporów teatrologów i teoretyków literatury o status dramatu, wbrew autorytetow i Arystotelesa, który uważał, że tragedia tak sam o oddziałuje na czytelnika i na widza, dzieje dramatu w nierozerwalny sposób związały się z przemianami sceny. A tym samym, bardziej niż inne rodzaje literackie, z życiem społeczeństwa. D latego na każdą historię dram atu paść musi cień skom plikow anych relacji między dramatem, teatrem i życiem. Jak trudno zachow ać równow agę w prezentacji dorobku narodow ych literatur i scen, jak trudno ustrzec się przed nadmierną arbitralnością w ferowaniu sądów, przekonuje najlepiej przykład Allardyce’a N icolla, który w Dziejach dramatu, zajęty pogm atw aną akcją poszekspirowskiej tragedii, przegapił z kretesem hiszpański teatr wieku złotego, nadrabiając zaniedbania dopiero w aneksie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ten nowy dla naszej poezji sposób rymo­ wania rozpatrywany jest na tle kiasycystycznego modelu wiersza kształtowanego jako wypowiedź złożona z pięknych zdań-wersów,-

/Na przykładzie prozy Leopplda Bucz­ kowskiego/.. Jan Trzynad-

Ogólna charakterystyka

Awangarda literacka, którą, według autora, występo­ wała jako żywe zjawisko kulturalne w lataoh od około 1910 do około 1930, w Europie wschodniej obejmowała

Autorka wskazuje na wielorakie źródła zawartych w tekście motywów fantastyoznyoh i baśniowych,wydoby­ wa zawarte w powleśei aluzje do współczesnych Potookiemu,a mod­ nych,

Omawiająo utwór jako próbę od­ tworzenia stanu mistyoznego, autor porównuje poszozególne jego fragmenty ze stadiami zaohwyoenia i euforii, jakie towarzyszą wizjom

"O funkcjonalnym pojmowaniu tropów.. (Na przykładzie c,zeskiego

[r]