z w iekiem w M ilanów ku, nie zan iech ał p ra cy' pedagogicznej. Ze w zględu je dnak na bezpieczeństw o trzeba b yło ogran iczyć liczbę uczestników jego se m inarium i poprzestać na m ałym 'kółku n ajbardziej zau fan ych słuchaczek, rekrutujących się z grona łączn iczek jednej z oirganizacyj tajnych. W iielM .mus/iał posiadać urolk ów w yk ład ow ca, skoro te dziew częta, narażające w ciągu całego tygodnia sw e ży c ie w szarpiącej n erw y robocie k on spiracyj nej, pośw ięcały swój jed yn y dzień w yp oczyn k u na jazdę do M ilan ów ka і. uczestniczenia w posiedzeniach sem inaryjnych. M ało tego·, Handelsm an p o tra fił zm usić je do pmicy naukowej, której efektem b yło k ilk a rozp raw na poziom ie magisterskim.
N ic w ięc dziw.niiego, że w tych warunkach, skoro ktoś m ówił' o „P r o fe sorze“ bez w ym ien ian ia p rzy tytu le nazw iska, jego m iał tylko na m yśli. W ielu śm y bow iem m ieli k ierow n ik ów studiów, jednego jednak tylko P ro fe sora, a b y ł nim M arceli Handelsm an.
W ro go w ie H andelsm ana nie m ogli tego zrozum ieć. W id z ie li w nim z a w sze szairą em inencję o szeroko rozga łęzion ych w p ły w a c h i doszu kiw ali się p rz y c z y n y tego zjaw iska w jakichś tajem nych więziaich organ izacyjn ych , którym i p otra fił spętać dusze swoich uczniów . N ie rozum ieli, że często sil n iejszym i od w zględ ów organ izacyjn ych m ogą być w ię z y serca.
Dziś w ięc, kiedy przed o czy nasze staram y się p rzy w o ła ć postać zm a r łego naszego Profesora, nikną te drobne ułom ności ludzkie, od jakich nie b ył i on w oln y, a w pam ięci naszej pozostaje tylk o w spom nienie człow ieka, k tóry p otrafił o tw orzyć przed uczn iam i n ie tylko skarbnicę swej w ied zy, a le co w ięcej swoje serce.
Tadeusz M anteuffel 1 1
Śp. W Ł A D Y S Ł A W Б O G A T K 1 E W 1 С Z
W ła d y s ła w B ogatkiew ioz urodził się z Justyna i E m ilii z M ichałow skich dnia 22. VI. 1901 r. w Petersburgu, igdizie spędza s-we dzieciństwo i pierwszą, młodość. Po zaw ieru sze pierw szej w o jn y św iatow ej p rzy b y w a do kraju i osie dla się w W a rsza w ie. W r. 1921 po ukończeniu gim nazjum Wiojciecha Otór- skiego zapisuje się na W y d z ia ł F ilo zo fic zn y U niw ersytetu W arszaw skiego, obierając 'za przedm iot studiów historię. C iężkie w arunki m aterialne unie m o żliw ia ją mu norm alne, system atyczne studia uniw ersyteckie. W poczuciu obow iązku opieki nad starzejącym i się rodzicam i obarcza siebie nad m ierną ilością prac zarobkow ych, rozpoczyn a już w drugim roku studiów pracę pedagogiczną, która m iała go z biegiem czasu tak zaabsorbow ać i po chłonąć. N ie traci jednak kontaktu z czystą nauką i w m iarę sił i m ożności raz po raz w y r y w a się do niej. W r. 1932 doktoryzuje, się pod kierunkiem prof. H andelsm ana po napisaniu rozp ra w y o polityce ośw iatow ej Aleksandra I po 1815 (streszczenie rozp ra w y zostało ogłoszone w spraw ozdaniach Tow. Nauk. W arsz.). P o za tym opracowuje Tablice synchronistyczne dziejów staro żytn ych (1927 r.), pom yślane jako pom oc szkolna, n iew ątp liw ie w artościow y, nie tylko dla nau czycieli, podręczny inform ator. N a jw ięcej sił i prac poświęca jedn ak działalności pedagogicznej, na stanowisku nau czyciela i inspektora w tej szkole, którą sam ukończył. W pracę tę w k ład a całą swą duszę. Dzięki z a leto m charakteru jest n ie tylko nau czycielem w ścisłym tego słow a
zna-12
ezeniii. W szechstronność 'Z a i n t e r e s o w a ń , n ieprzeciętn y czar osobowości i ła twość obcow ania z ludźm i, postawa m oralna — to w szystko decyduje o jego przem ożn ym w p ły w ie nie tylko na w ych ow an k ów , ale i na to w a rzy szy pra cy, o 'wysunięciu się na czoło pedagogów w arszaw skich.
W r. 1939 W ła d y s ła w B ogatkiew icz zostaje p ow ołan y na n aczelnika w y działu program ow ego M inisterstw a O św iaty. W ybu ch w o jn y nie po,zwala mu jednak objąć tego stanow iska; pozostaje w ię c na swej daw nej placów ce na uczycielskiej, pośw ięcając większość czasu i sił tajnemu nauczaniu. Jedno cześnie w ra ca do m arzeń sw ej m łodości, podejmuje swe studia nad dziejam i Rosji, które b y ły według jego zdan ia tak niesłusznie ignorow ane przez w spół czesne mu pokolenie. Postępująca choiroba nie p ozw ala mu na podsum owanie i sform ułow anie sw ych studiów i przem yśleń. W ybuch pow stania p rzeryw a prace pedagogiczne i nauikowe. W y w ie z io n y mimo ciężkiego stanu zdrow ia przez N iem ców do obozu pracy w G om aringen (W irtem b ergia ), umiera na gruźlicę dnia 12 paźd ziern ik a 1944.
W życiu i pracach Bogatkiewiicza uderza dysproporcja m ię d zy uzdoln ie niam i i m ożliw ościam i p sych iczn ym i, a ich realizacją. W całej rozciągłości m ożna do niego zastosować dokonaną przez B o y ’ a-Želeriskiego — charakte rystykę t. zw . „im p ro d u k ty w ó w ": „T o są roznosiciele p y łk ó w inteligencji. Za innych chłoną, za innych tra w ią m yśli, pom agają do ich krążenia. C zy tają często za tych którzy... piszą, Bo pisarze na ogół czyta ją zn acznie mniej niż się przypuszcza, in styktow n ie bronią się przed nadm iarem druku. Pisać i czytać, to m oże za dużo! O w i rzek om i im produktyw i, to są nieznani/ w y ch o w a w c y ; g d yb y m ożna było na idealnej w ad ze w a ż y ć tafcie rzeczy, w p ły w niejednego z nich ok azałby się m oże w ięk szy od wipływu jakiego znanego producenta książek“ 8).
Bogato od natury obdarzony zdolnościam i, odszedł, praw ie że nie zo sta w iw szy spuścizny rękopiśm iennej. W y w a r ł w ie lk i w p ły w na rzeszę nie tylko uczniów , ale i rów ieśników . Trudności m aterialne życia , jak rów nież wszechstronność jego zainteresow ań nie p o zw a la ła na skupienie i system a tyczn ą pracę naukow ą; studia sw^e p row ad ził w ięc raczej zryw a m i. T a sama wszechstronność i żyw ość zain teresow ań u ła tw ia ła mu jednak bezpośredni w p ły w na otoczenie. T raw iąca go przez całe ży c ie tęsknota za pracą ściśle naukową, czerpanie w ie d z y z bezpośrednich jej źródeł k ryn iczn ych pozw o liło mu stać się nie tylk o popularyzatorem nauki, ale i łączn ikiem m ięd zy życiem ośrodków naukow ych i ośw iatow ych, dawcą, uczniom w ied zy z p ierw szej ręki.
T ajem n ica jego w p ływ u k ryła się nie tylko w uzdolnieniach intelektual nych, ale i w jego ży cio w y m , bezpośrednim podejściu do człow ieka. Ten bezpośredni stosunek do łudzi, k tó ry go tak zu ż y w a ł i absorbował, tak dużo rów nocześnie d aw ał innym . A w reszcie, i to jest m oże jedną z najistotniej szych cech tego człow ieka, p o ry w a ł i w ią za ł ludzi sw ą postawą m oralną w o bec ży c ia i wszechśw iata. Głęboko i szczerze religijn y, czu ły i w r a ż liw y b ył na kryteria dobra i spraw iedliw ości społecznej, stosował je teoretycznie i praktycznie w życiu. W gruncie rzeczy i oceny zjaw isk d ziejow ych doko n y w a ł pod kątem norm etycznych. To wartościujące stanowisko w obec pro cesu dziejow ego predystyn ow alo go też nie tyle na naukow ca w ścisłym
lego słow a znaczeniu, co na pedagoga-popularyzatora i m yśliciela h istory cznego, czułego na bieżące zagadnienia dnia codziennego.
Ta postawa etyczn a nie b y ła tylko cechą, jego um ysłowośoi, ale prze- pajała całą osobowość, b yła konsekwentnie stosowana w ży ciu osobistym. W ie rzą c y i praktykujący katolik um iał zdobyć się na stoicyzm w obec ciosów życia. Z pogodą i spokojem znosił tak ch arakterystyczn ą dla naszego poko lenia m ękę ży cia , stałe poczucie niem ożności zrea lizo w a n ia tk w iących w nim darów natury. U jaw n ia się to w całej pełni w ostatnich dniach życia. P o w a lo n y chorobą, czując, że jest już w yk reślon y z życia , m ó w ił do żony, naj w iern iejszej p rzyjaciółk i i to w a rzyszk i ż y c ia i obozu p racy: „m u sim y z a chow ać do końca pogodę i spokój ducha; nie w olno nam okazać Niem com , że nas z ła m a li'“.
M ożna w ięc w całej pełni do ż y c ia i śm ierci W ła d y s ła w a B ogatkiew icza zastosow ać sentencję stoika starożytności: ,,Ja — zaiste — nie d ziw ię się, jeśli Bó'g k ied yk olw iek piragnie poddaw ać w ielk ich ludzi próbie w a lk i z prze ciw nościam i. Oto w idow isko godne, aby Bóg spoglądał na nie, pochłonięty sw ym dziełem . Oto dzieło godne Boga! m ąż pełen m ocy, z e z ły m losem z w ią z a n y “ 4).
R. Przelaskow ski.
Šp. M ( C H A L K R Ľ C Z M A R (20. IX . 1881 — 14. IX . 1939)
Śród zgn ębien ia całego narodu dotkniętego św ieżą klęską i kapitulacją, zm arł w W a rsza w ie w zapom nieniu zn ak om ity historyk i pedagog M ichał Kreczm ar. A bsolw en t ów czesnego cesarskiego U niw ersytetu W arszaw skiego uzyskał w r. 1904 stopień kandydata nauk h istoryczn o-filologiczn ych . Dalsze studia specjalne od b yw ał w Monachium, a przede w szystkim w Moskwie, gdzie p rzy g o to w y w a ł się do kariery, uniw ersyteckiej, jako t. zw . magistrant, pełniąc jednocześnie funkcję asystenta p rzy katedrze historii pow szechnej świetnego historyka rosyjskiego Petruszewskiego. Po powrocie do kraju w r. 1909 rozpoczął pracę nauczycielską, później został kierow n ikiem szkoły, której nie opuścił już do końca życia. Po odbudowie U niw ersytetu podczas okupacji, niem ieckiej na jesieni r. 1915 objął w y k ła d y historii starożytnej, które p row ad ził do jesieni r. 1919, a po stabilizacji U niw ersytetu w cha rakterze tzw . docenta tym czasow ego do 15 m arca 1920 r. W ob ec n iem oż ności pogodzenia pracy tej z obow iązkam i k iero w n ik a szkołyi, z w ie lk ą szkodą dla nauki, p rzerw ał swą działalność pedagogiczną n a w y ższej uczelni i całkow icie niem al oddał się absorbującej go pracy w szkole.
M ichał K reczm ar pozostaw ił po sobie skromną, puściznę pisaną, dużo skrom niejszą n iż to rok ow a ły jego w ielk ie zdolności i znakom ite opanowanie źródeł. W' ciągu kilku lat pracy profesorskiej na U niw ersytecie zd ob ył so bie pow ażne grono słu ch aczy i uczniów, którzy p o d ziw ia li jego erudycję i szerokość poglądów. W y k ła d y K reczm ara, p rzygotow yw a n e n ie zw y k le sta rannie, oparte na św ietnej znajom ości źródeł i sam odzielnej ich interpre tacji, stan ow iły próbę syntetycznego ujęcia całości d zie jó w Grecji i Rzym u.