• Nie Znaleziono Wyników

JSfh 4 2 .

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "JSfh 4 2 ."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

JSfh 4 2 . W arszawa, dnia 15 października 1899 r. TOIH X V I I I .

T Y G O D N IK P O P U L A R N Y , PO ŚW IĘCONY NAUKOWI P R Z Y R O D N IC Z Y M .

P H U K U M E IIA T A „ W S Z E C H Ś W IA T A " . W W a r s z a w ie : rocznie rub. 8, kw artalnie rub. 2.

Z p r z e s y łk ą p o c z t o w ą : rocznie rub. 10, półrocznie rub. 5.

Prenum erow ać można w R edakcyi W szechświata i we wszyst­

kich księgarniach w k ra ju i zagranicą.

K o m ite t R e d a k c y j n y W s z e c h ś w i a t a stanow ią Pan o w ie:

D eike K., D ickstein S., Eism ond J ., Flaum M., H o y er H ., Jurkiew icz K., Kowalski M., K ram sztyk S ., Kwietniewski W ł., Lewiński J ., Morozowicz J ., N atanson J ., Okolski S., Strum pf E.,

Sztolcman J ., W ey b erg Z., W róblew ski W. i Zieliński Z.

A d r e s l E Ł e c Ł a - l s c y i : Z E C r a lso -w słsIe - P r z e d m i e ś c i e , ZbT-r S S .

Owoce i kwiaty podziemne.

Życie każdej istoty sk ład a się z dwu czę­

ści : jedna, poświęcona sprawom podtrzym y­

wania bytu jednostki, obejmuje zakres dale­

ko szczuplejszy, d ru g a zaś, m ając na wzglę­

dzie istuienie całego gatunku, je s t daleko rozleglejsza i odnosi się do bardzo szerokich zagadnień biologicznych.

Istnienie jednostki oparte je st na czynno­

ściach' fizyologicznych organizmu. Sprawy zaś, dotyczące całego gatunku, wprowadzają jednostkę w św iat powikłanych stosunków z innemi przedstaw icielam i tegoż gatunku, z innemi gatunkam i obu działów świata o r­

ganicznego oraz z czynnikami przyrody m ar­

twej,— albowiem wszystko ściśle je st zespolo­

ne i pozostaje w ciągłej zależności wzajemnej.

A stosunki te regulują się potrzebami troski o byt. K ażd a istota, każdy gatunek, chcąc swe istnienie zapewnić i zabezpie­

czyć, musi w sposób odpowiedni uregulować swój stosunek do otaczającego świata, przy­

stosowując się do rozmaitych jego stosunków.

T a rozmaitość czynników zewnętrznych, określających warunki bytu każdej istoty, znajduje znów swe odbicie w niezwykłej róż­

norodności typów i postaci biologicznych.

Badąnie tych ostatnich stanowi właśnie

przedmiot wyodrębnionego w ostatniej dobie działu botaniki, noszącego nazwę ekologii, czyli nauki o gospodarstwie rośliny, o jej stosunku do świata zewnętrznego.

Wzmiankowaliśmy o typach i postaciach biologicznych. Są one wytworem walki, a raczej — mówiąc ściślej — w prost troski o byt, wytworem zabiegów, które n a drodze przystosowania m ają prowadzić do podtrzy­

m ania bytu z jednej strony—jednostki, z d ru ­ giej zaś —gatunku. Rzecz oczywista, że im te zadania są szersze, im zabiegi owe szersze m ają przed sobą widoki, tem głębiej sięgają przystosowania, tem znaczniejszą w ytw arza­

ją rozmaitość. Zabiegi, dotyczące podtrzy­

m ania istnienia gatunku, będą tedy miały pod tym wzlędem pierwszeństwo w porówna­

niu z ciasnemi sprawami bytu jednostki.

Przedm iot szczególnej troski ze strony za­

biegów, mających n a celu podtrzym anie g a­

tunku, stanowią wszelkiego rodzaju narządy rozrodcze, zarówno wegetacyjne, ja k i gene­

racyjne. N a nich też stosunki te odbijają się w najznaczniejszym stopniu.

K tóż z nas nie zna najrozmaitszych typów owoców, przystosowanych do takiego czy też innego przenoszenia się z miejsca n a miejsce, mającego n a względzie rozszerzanie obsza­

ru , zajętego przez dany gatunek: jedne

z nich przebyw ają znaczne odległości na

skrzydłach w iatru, inne odbywają swe wę­

(2)

658 WSZECHŚWIAT N r 42 drówki wraz ze zwierzętami, przyczepione

do ich piór czy futer, albo też złożone w po­

staci twardych pestek w ich ż o łą d k a c h ? ...

Odrębny typ biologiczny stanow ią te ż —owo­

ce, dojrzewające pod ziemią.

I mowa potoczna zna owoce podziemne, ale pod nazwą tą rozumie się tam wszystkie produkty roślinne, które się z pomocą mo­

tyki wydostaje z pod ziemi i k tó re właściwie nie są owocami, ale kłączam i, bulwami i t. p.

narządam i. My zaś mówić będziemy o n a j­

prawdziwszych owocach. W praw dzie tru d ­ no sobie wyobrazić, aby owoce, któreśm y zwykli widzieć na gałązkach ziół, drzew i krzewów, mogły też dojrzewać w pozbawio- nem słońca i św iatła ciemnem łonie ziemi, jednakże owoce takie właściwe są całemu

Fig. 1.

Bzeregowi gatun ków i otw ierają nam drogę do ciek aw ych zagadnień biologicznych, więc w arto im się przyjrzeć.

Przedewszystkiem rozpatrzym y takie ro ­ śliny, których kwiaty rozw ijają się na po­

wietrzu, lecz wnet po zapyleniu, nie t r a ­ cąc związku z rośliną m acierzystą, wcią­

gane są pod ziemię, i tam dopiero doj­

rzew ają. Do takich należy znana wszyst­

kim u nas roślina doniczkowa — fiołek alpejski (Cyclamen europaeum ) (fig. 1), k tó ­ rej nazwa zaw iera dwie niedokładności:

po pierwsze, roślina ta nie jest żadnym fioł­

kiem, ponieważ należy do rodziny pierwiosn- kowatych (Prim ulaceae), po drugie zaś—nie­

słusznie nosi przydomek alpejskiej, albowiem

spotyka się nie w strefie alpejskiej, lecz w pasie lasów, porastających podnóża łań cu­

chów górskich. K to ma możność obserwo­

wania chociażby egzemplarza, hodowanego w doniczce, zauważy, że natychm iast po okwitnięciu pęd kwiatowy skręca się sp iral­

nie *)— ja k to widać na załączonym rysun­

k u — i wciąga w ten sposób niedojrzałe jesz­

cze nasienie pod ziemię. Pierw otnie przy­

puszczano, że celem je st tu taj ułatwienie kiełkowania nasienia, okazało się wszakże, że nasienie pozostaje w tem ukryciu tylko przez zimę, a wraz z nastaniem ciepłej pory roku znów się ukazuje na powierzchni; wów­

czas owady (mrówki) i inne zw ierzęta rozno­

szą je na mniej lub bardziej znaczne odleg­

łości.

Zupełnie podobne zjawisko przedstaw ia pospolita w rzekach południowo-europejskich i często u nas hodowana w akw aryach rośli­

na wodna Y allisneria spiralis. M a ona kwia­

ty rozdzielnopłciowe: męskie osadzone są na krótkich szypułkach, lecz odryw ają się i wypływają na powierzchnię wody, żeńskie zaś mieszczą się na szypułkach znacznie dłuższych. N atychm iast wszakże po zapy­

leniu kwiatków słupkowych, długie ich szy- pułki skręcają się spiralnie i wciągają młode nasienie pod wodę, aby tam dojrzało. Zwy­

czaje walisneryi znane są już oddawna i nie­

jeden poeta, snując obrazy fantastyczne, opi­

sywał ją , niby ru sałk ę, co, wiedziona nie­

przep artą tęsknotą do św iata jasnego, raz decyduje się nań wyjrzeć i, zaznawszy go, natychm iast śpieszy z powrotem na zimne łany wód ciemnych. N aw et niektórzy b o ta­

nicy, olśnieni zmiennemi kolejami losu kwia­

tów tej „nimfy wodnej”, dopatryw ali się w niej objawów jakiegoś instynktu roślinne­

go, jakiegoś czucia, mającego kierować jej czynnościami.

Do takich roślin, rzekomo obdarzonych instynktam i, należy też jeden gatunek lni­

*) Taka forma pędów spotyka się dość często w świecie roślinnym, a jako najlepszy przykład służyć mogą znane wąsy dyni, winorośli i innych roślin. Jest ona wynikiem tego, że komórki z jednej strony pędu rozrastają się energiczniej, aniżeli z drugiej, przeszkadzając w taki spo­

sób wzrostowi całego organu w kierunku linii

prostej.

(3)

N r 42 WSZECHŚWIAT 659 cy—L in aria C ym ballaria (fig. 2). J e stto

drobna roślinka z rodziny trędownikowatych (Scrophulariaceae), o fioletowych z żółtemi rysunkami kw iatach paszczękowatych, p o ­ kryw ająca zwartem i, zwieszającemi się ko­

biercami zm urszałe skały i stare mury w E uropie południowej i środkowej. Po okwitnięciu kwiatów, dojrzewające torebki nasienne w ciskają się głęboko w znajdujące się na podłożu szpary i szczeliny,—tylko jak w przypadkach powyższych szypułki kwiato­

we musiały się skracać przez spiralne zw ija­

nie, tu taj wydłużają się one i pełzną po po­

wierzchni skały czy m uru, niby szukając szczeliny, w którą możnaby się zagłębić.

Nawet już pisarze starożytni, np. Teofrast i Pliniusz, wzmiankują kilkakrotnie o jakichś roślinach, h odow anych w Egipcie, i w ydają­

cych owoce p odziem ne, Obecnie trudno twierdzić stanowczo, jakie mianowicie opisy­

wali oni gatunki, albowiem, zwłaszcza wśród przedstawicieli rodziDy motylkowatych (P a- pilionaceae) znamy sporo roślin uprawnych, posiadających te właściwości, o których mowa.

N a jałowych, piaszczystych gruntach w kra- i jach cieplejszych (we Włoszech, H iszpanii I i F rancy i) daje się w najlepsze upraw iać

A rachis hypogaea (fig. 3). Jestto roślina jednoroczna o liściach pierzastych i żółtawo- czerwonych kwiatach, podobnych do kwiatu zwykłego grochu. Po zapyleniu rozpoczyna

się energiczne rośnięcie szypułek kwiato­

wych, które, przechylając się ku ziemi, po­

ciągają tam za sobą młode strączki; d o ta rł­

szy do głębokości 5—8 cm, owoce się zatrzy­

m ują i w tej pozycyi dojrzewają.

Strączki zawierają 1— 3 czerwonawe lub fioletowawe ziarna o sm aku migdałowym i znacznej zawartości m ateryj pożywnych, mianowicie: 28°/0cia^ białkowych i 43 —50°/o tłuszczów, resztę stanowi mączka, cukier i in. substancye w mniejszych ilościach. Zi p o ­ wodu takich zalet swych nasion, A rachis hy­

pogaea, od dawien dawna znana, zdaje się, w Brazylii i w innych k rajach południowo­

amerykańskich, prędko rozpowszechniła się n a znacznych obszarach. W wieku X V I poczęto ją już uprawiać w koloniach Indyj zachodnich, wszakże ani tam , ani w Chinach i Japonii jej upraw a nie dosięgła tak znacz­

nych rozmiarów, jak w krajach południowych Ameryki północnej, M adrasie i E uropie po-

! łudniowej; do ostatniej dostała się też ta roślina w X V I stuleciu przez Portugalię.

Ale najbardziej szeroko upraw iana jest

; w A fryce i A ustralii; tak np. w A fryce za- i choaniej przestrzeń między Congo a Sene-

| gam bią dostarcza rocznie 80 milionów kilo­

gramów tych nasion.

Z iarn a A rachis hypogaea spożywane są w stanie surowym, gotowanym i prażone.

Głównie idą one wszakże n a wyrób oleju

(4)

660 WSZECHŚWIAT N r 42 którego sam M adras dostarcza 400,000 kg

rocznie. Olej je s t bezbarwny, ma przyjem ­ ny smak, używa się też do potraw narówni z najlepszą oliwą, rozpowszechniony też by­

wa, jako surogat tej ostatniej, sm alcu i m as­

ła. Ponieważ jed n ak w niższej tem peratu­

rze prędko gęstnieje, a w —3° ju ż staje się tw ardą m asą, przeto u nas mniej się nadaje do użytku kuchennego. Dość jeszcze obfite w tłuszcz wytłoczyny idą albo wprost na po­

karm , albo też służą wraz z dom ieszką k a ­ kao do wyrobu pewnego gatunku czekolady.

Podróżnik J a g o r opowiada, że na Jaw ie czę­

stowano go grubym na i/ 2 cala plackiem ze sproszkowanych ziarn tej rośliny, który po­

kryty był calową w arstw ą pomarańczowo zabarwionej pleśni; mieszkańcy J a Wy dotąd przechowują te placki, ja k my nasze sery R oąuefor, w ciemnych i wilgotnych piwni­

cach, aż rozwinie sią owa pleśń, nadająca im właściwie dopiero sm ak wytworny.

P raw ie w takim źe stopniu rozpowszech­

niona je st druga roślina m otylkow ata, któ ­ rej strączki dojrzew ają pod ziem ią—V oan- dzeia subterranea. Ojczyzną jej je s t A fryka, j ą też pewnie musieli mieć n a względzie Pliniusz i Teofrast. Od czasów najdaw niej­

szych uprawiana ju ż była na wybrzeżu za- chodniem, od Gwinei do B am barry, w niektó­

rych okolicach południowych (A ngola), na wschodzie (N a tal) i na M adagaskarze, gdzie tubylcy nazywają j ą „voandzu”; od tego wy­

razu m adagaskarskiego wzięta została jej nazwa łacińska. Roślina ta, zarówno ja k i poprzednia, udaje się na najlichszych g ru n ­ tach i, nie wym agając uprawy roli, wyśmieni­

cie nadaje się do pierwotnej gospodarki ro l­

nej. D latego też murzyni afrykańscy, prze­

wiezieni do innych krain, chętnie podejm u­

j ą jej upraw ę—i tem u właśnie zawdzięcza j Voandzeia znaczne swe rozpowszchnienie w Ameryce południowej, zwłaszcza w B r a ­ zylii.

G atunki powyższe nie w yczerpują kate- goryi roślin, które posiadają owoce, dojrze­

wające pod ziemią. W łaściwość tę posiada jeszcze wiele innych przedstawicieli tej s a ­ mej rodziny motylkowatych (Trifolium sub- terraneum —koniczyna podziemna; T rif. po- lym orphum —konicz. wielopostaciowa; A stra- galus hypogaeus), n astępnie—należące do ! rodziny krzyżowych południowo-afrykańska |

roślina M orisia hypogaea, australijskie ga­

tunki rodzaju Geococcus; należy też do nich babk a kreteńska (P lan tag o cretica), któraj sztywne pędy kwiatonośne, ja k zawsze wznie­

sione prosto do góry, po zapyleniu kwiatów zak reślają w powietrzu półkole i zginają się ku ziemi.

U gatunków, które rozpatrzyliśm y powy­

żej, kwiaty rozwijały się w zwykłych warun­

kach, t. j. na powietrzu, i dopiero po zapyle­

niu odbywały swą wędrówkę pod ziemię.

Lecz istnieją też takie rośliny, których kwia­

ty nie widzą św iatła dziennego. Zdaw ałoby się, że mowa o kwiecie, który nie zna tchnie­

nia wolnego powietrza, który, ja k ów legen ­ dowy kw iat lotosu, nigdy nie pokłoni się księżycowi, zawiera sam a w sobie sprzecz­

ność i mimowoli myśl naszą kieruje ku p a­

prociom i różnym innym roślinom skryto- kwiatowym, u których zapładnianie istotnie odbywa się pod ziemią.

Jednakże sąto fak ty rzeczywiste, i kwiat, rozwijający się w łonie ziemi, nie je st rzeczą niemożliwą, a przykładów naw et długo szu­

kać nie potrzeba. W szak u każdej z tych

j

roślin cebulkowatych, np. hyacyntu, tulipana i w. in., które stanowią najwcześniejszą k ra ­ sę klombów i trawników, występującą z pierw- szerni jjodmuchami tchnienia wiosennego, kwiaty pow stają ju ż podczas lata lub jesieni ubiegłej i przechowane pod ziemią w szczel- nem powiciu łusek cebulki, natychm iast strzelać mogą do góry wraz z nastaniem św iatła, ciepła i słońca. W idzim y tedy, że kwiaty muszą tu znaczny okres swego roz­

woju przebyć w schowaniu pod ziemią.

Właściwość ta wspomnianych gatunków, niezupełnie zrozum iała z punktu widzenia naszych warunków klimatycznych, staje się zupełnie łatw ą do pojęcia, skoro uwzględni­

my historyą tych roślin. Ojczyzną wielu roślin cebulkowatych są przestrzenie su­

chych stepów (np. w Azyi środkowej lub południowo-wschodniej Europie), gdzie przez ciąg trw ania skwarnej suszy, zajm ującej znaczną część roku, zam iera wszelkie życie 1 roślinne. W dodatku, w tych stepach euro- 1 pejskich i azyatyckich panują jeszcze mroź­

ne zimy, tak że okres wegetacyjny trw a nie­

raz zaledwie przez kilka tygodni—między chwilą ustania mrozów a nadejściem skwa­

rów. Je stto przeciąg czasu zbyt krótki,

(5)

N r 42 WSZECHŚWIAT aby roślina m ogła zdążyć i kwiaty wydać,

i nasionom zostawić dość czasu na dojrzenie;

wskutek tego, gdy jedne kwiaty zapylają, się i w ytw arzają nasiona, nowe powstają już w schowanych pod ziemią i zabezpieczonych od wszelkich zmian tem peratury cebulkach, aby wraz z nadejściem krótkiego okresu we­

getacyjnego natychm iast się rozwinąć w ca­

łej okazałości—czasu bowiem na stracenie niema ani chwilki!

Lecz wróćmy do innych przykładów, jesz­

cze lepiej ilustrujących opisywaną w łaści­

wość niektórych gatunków roślinnych. Pod ziemią powstają też kwiaty niektórych obraz- kowatych (A roidea), lecz te nigdy nie wy­

chodzą na powietrze, a św iatła otrzym ują tyle zaledwie, ile go im pośle mały skrawek nieba, przez otwór wąski, ja k przez szyb na dnie kopalni głębokiej widziany.

Z a przykład służyć może afrykański g atu ­ nek—Stylochiton lancifolius (fig. 4). K w ia­

ty jego, ja k wogóle u wszystkich przed­

stawicieli tej rodziny, zebrane w pałkow atą kolbę, otoczone są długą lejkow atą pochwą;

ca ła roślina, ja k to widać na załączonym rysunku, schowana je st pod ziemią, a nad powierzchnię wygląda jedynie wylot pochwy,

aby zapewnić owadom przedostanie się do wnętrza i zapylenie schowanych w jego głębi kwiatów słupkowych.

(Dok. nast.).

Edward Strumpf.

Ż ycie fizy czn e naszej p la n ety

według współczesnych poglądów.

Streszczen ie odczytu prof. A. KŁOSSOWSKIEGO („Reyue Scientifique“ n -r 32, 14 i 16 r. b.).

Możemy obecnie odtworzyć w myśli ten proces, którem u ziemia nasza, jako indywi­

duum kosmiczne, zawdzięcza swoje istnienie.

P o oddzieleniu się od mgławicy, pierwotna m asa ziemi unosiła się w zimnej przestrzeni m iędzyplanetarnej. Przejściowe i lokalne ochłodzenia tej masy, procesy chemiczne, o d ­ kształcenia, wywołane przez przyciąganie ciała centralnego, były przyczyną szeregu k a ta s tr o f : wybuchy, tworzenie się i pękanie skorupy ziemskiej.

Zwolna jednak życie planety naszej stało i się bardziej złożonem; wydzieliły się różne grupy pierwiastków chemicznych, zastygła skorupa skrępow ała potężne siły wewnętrz­

ne, cięższe gazy i pary wydzieliły się z atm o ­ sfery, zjaw iła się woda w stanie ciekłym, wreszcie pow stała m aterya uorganizowana.

Od tego czasu inną drogą toczy się życie ziem i: siły podziemne straciły na potędze i działalność ich ograniczyła się do wytwa­

rzania szczelin, fałd, przesunięć i wahań sko­

rupy ziemskiej; nowe czynniki: atm osfera, woda i życie organiczne stale w spółdziałają tym siłom w dziele przekształcenia powierzch­

ni ziemi.

Te odległe, pierwotne chwile życia ziemi odtwarzamy drogą rozumowania, kierując się wskazówkami, których nam dostarcza p rzy­

roda. A naliza widmowa pozwala nam stwier- dziś, że w przestrzeni wszechświatowej znaj­

duje się m aterya w różnych stadyach zgęsz- czenia; wierząc w jedność praw fizycznych przypuszczamy, że system słoneczny prze­

chodził przez takie same stadya; niektórzy

zaś uczeni twierdzą, że wszystkie te stopnie

rozwoju odnaleść możemy w naszej planecie;

(6)

662 WSZECHŚWIAT Nr 42 przypuszczają oni, źe we w nętrzu ziemi znaj­

dujemy stopniowe przejście stanów stałego, plastycznego, ciekłego i gazowego; dalej idą gazy o ponadkrytycznej tem p eratu rze, śro­

dek wreszcie geoidu wypełnia gaz, nie wy­

kazujący żadnych chemicznych własności po­

szczególnych ciał.

Im bardziej się zbliżamy do teraźniejszo­

ści, tern bogatszem i sta ją się archiw a, tem więcej zapisanych k a rt znajdujem y w a u to ­ biografii ziem i: k arty te, to pokłady i war­

stwy geologiczne. Celem i zadaniem geolo­

ga je s t odczytać z a ta rte i niewyraźne hiero­

glify i odtworzyć obraz życia i stopniowego przekształcania się ziemi. My zaś zadowol- nimy się obecnie odczytaniem k a rt, sto su ją­

cych się do współczesnego życia fizycznego ziemi; podamy te metody i zadania geografii fizycznej, które dobiegający kresu wiek dzie­

więtnasty pozostawia w puściźnie swemu na­

stępcy.

Przedewszystkiem jednak przypomnijmy sobie ogólny plan budowy naszej planety.

0 ile pod kształtem ziemi rozumiemy kształt spokojnej powierzchni wody w oceanach 1 teoretycznych k anałach , łączących oceany poprzez lądy, ziemia je s t sferoidem, spłasz­

czonym w stosunku '/293 , przeciętnie 5,6 r a ­ zy cięższym od wody.

T rzy czwarte (71,7°/0) tego sferoidu po­

krywa woda, resztę zaś zajm uje ląd stały , skupiony przeważnie n a półkuli północnej.

Ilość wody je s t ta k wielka, że gdybyśmy zrównali całą powierzchnię skorupy ziem­

skiej, znosząc góry i zasypując niemi głębie oceanów, całą ziemię pokryw ałaby na 2 300 m grub a warstwa wody.

Gęstość warstw skorupy ziemskiej, ciśnie­

nie, którem u one podlegają, i tem p eratu ra w zrastają wraz z głębokością. G ejzery i źródła gorące dowodzą, że na pewnej g łę ­ bokości panuje tem p eratu ra wrzenia wody, roztopiona lawa świadczy o wyższych jeszcze tem peraturach. Zjawisko podnoszenia się tem peratury w głębi ziemi je s t ogólnem, wulkany d ziała ją w okolicach podbieguno­

wych; więc i przyczyna tego zjaw iska musi być ogólna, a nie lokalna i ziemia oczywiście posiada w swojem wnętrzu olbrzymie zapasy energii cieplikowej.

W warstwie wody, otaczającej ziemię, tem ­

p e ra tu ra spada wraz z głębokością i na dnie oceanów waha się koło zera.

P la n etę naszą otacza w arstw a powietrza, 0 n ader stałym składzie; ciśnienie i tem pera­

tu ra atmosfery zmniejszają się stopniowo ku górze, wreszcie przechodzi ona praw dopo­

dobnie w rozrzedzone m iędzyplanetarne śro­

dowisko. My mówić możemy tylko o tych warstwach atmosfery, które m ają jakikolwiek czynny udział w fizycznem życiu ziemi. N a wysokości 2— 3 km unoszą się najniższe chmury; obłoki pierzaste dosięgają 9 i wię­

cej k m wysokości. P ył wyrzucony przez wybuch K ra k a ta u unosił się na 60 km wyso­

ko; warstwy powietrza, na 66—70 km odległe od powierzchni ziemi, są jeszcze na tyle g ę­

ste, że rozsiewają światło, wywołując zja­

wisko zmroku. Szczególnie srebrzyste obłocz­

ki, na które w ostatnich dopiero latach zwrócono uwagę, znajdują się na wysokości 80—85 km Gwiazdy spadające rozżarzają się na wysokości 200— 300 km , zorze zaś północne płoną na 400 km. Jed nak prawie połowa całej masy powietrza mieści się w dolnej na 5 '/a km grubej warstwie, a na wysokości 100 km ciśnienie wynosi zaledwie 0,001 mm rtęci.

Około 75 pierwiastków bierze udział w bu­

dowie skorupy ziemskiej; z jakich ciał sk ład a się jąd ro ziemi, nie wiemy; według P . W . C larkea w skorupie ziemskiej pierwsze m iej­

sce zajm uje tlen (49,98% ), drugie krzem ion­

ka, inne zaś pierw iastki znajduja się w d rob­

nych względnie ilościach *)•

N a tw ardą, ciekłą i gazową powłokę ziemi działają stale zarówno zewnętrzne, ja k i we­

wnętrzne siły.

Siły wewnętrzne są w bezpośredniej zależ­

ności od masy ziem i: je st to energia che­

miczna, zjawiska elektryczności i m agnetyz­

mu, lecz przedewszystkiem energia ciepliko­

wa, wywołująca wybuchy pary, gazów i la ­ wy, wahania lądów i mórz i tworzenie się gór.

Siły zewnętrzne są kosmicznego pochodze­

nia. Przedewszystkiem przyciąganie słońca 1 innych ciał wywołuje deformacye kuli ziem­

skiej; dalej, to samo słońce dostarcza nam

*) O o b liczen ia ch C larkea p a tr z W sz e c h ­ św ia t n -r 1 z r. b. a rty k u ł p . t . „C zy m ożn a o b lic z y ć sk ła d k u li z ie m s k ie j” .

(7)

N r 42 WSZECHŚWIAT 663 niezmiernych ilości energii w postaci najroz­

maitszych promieniować, poczynając praw ­ dopodobnie od najdłuższych fal elektrycz­

nych, wywołujących zaburzenia w elektrycz- nem i magnetycznem polu ziemi, aż do naj­

krótszych pozafioletowych. N a każdy centy­

metr kwadratowy słońce dostarcza na minu­

tę 3 gram okalorye; większą część tej energii pochłania atm osfera, reszta zaś dochodzi do powierzchni ziemi.

Wreszcie niska tem p eratu ra przestrzeni m iędzyplanetarnej je s t nader ważnym czyn­

nikiem w życiu naszej planety; powoduje ona stopniowe stygnięcie ziemi i działanie sił we­

wnętrznych; je s t ona zarazem oziębiaczem, niezbędnym dla d ziałania tej maszyny t e r ­ micznej, k tórą je s t zarówno atm osfera, ja k i hydrosfera. M aszyna ta działa pomiędzy równikiem a biegunami w następujący spo­

sób. C ała atm osfera tworzy dwa olbrzymie wiry (w północnej i południowej półkuli), krążące z zachodu na wschód koło biegunów.

N a wysokości 500 m wiry te kończą się w 26°—30° od równika, wyżej zaś w atm o­

sferze granica wirów przybliża się do równi­

ka. Powietrze po drogach spiralnych przy­

pływa do bieguna, unosi się ku górze i w pewnej pośredniej warstwie atmosfery odpływa ku równikowi; wiry te są jakgdyby akum ulatoram i energii, otrzymanej od słoń­

ca, i podtrzym ują cyrkulacyą wody, ożywia­

jącej całą przyrodę.

Gyrkulacya wód w oceanach, mniej rucho­

mych i poprzedzielanych lądam i, jest znacz­

nie prostszą : na powierzchni woda porusza się zwolna ku biegunom, odchylając się pod wpływem obrotu ziemi dokoła osi.

Wpływy kosmiczne, wywołujące wszystkie powyższe zjawiska, trw ają od bardzo dawna i pow tarzają się peryodycznie; dlatego też zjawiska te m usiały stać się peryodycznemi.

Główną więc cechą zjawisk fizycznych, wy­

wołanych przez siły zewnętrzne, są peryo- dyczność i cyrkulacya.

N akreśliliśm y tu taj zgruba normalne, przeciętne życie naszej planety, przy bliż- szem jednak badaniu zauważymy w wielu razach uchylenia od ogólnego planu. Uchy­

lenia te początkowo wydają się nam dyso­

nansem, anomalią w ogólnym biegu zjawisk, składam y je chętnie na karb błędów obser- wacyi. Stopniowo jednak ilość podobnych

anomalij się zwiększa; zlewają się one w ca­

łe szeregi nieprawidłowości, szeregi, podle­

gające pewnym prawom. Przekonywam y się, że schem at ogólny jest połączeniem ro z ­ licznych nieprawidłowości, związanych jakim ś związkiem przyczynowym. W tych anom a­

liach odnajdujem y nieprawidłowości w tórne i t. d. aż do najprostszych, elem entarnych zjawisk, n a które rozpada się ich całokształt.

Badanie podobnych nieprawidłowości wy­

jaśnia nam najskrytsze tajniki zjawiska, wy­

kazuje związek pomiędzy zjawiskami, nale- żącemi do różnych napozór kategoryj, zmie­

nia niejednokrotnie cały nasz pogląd na przy­

rodę.

Zwróćmy się jednak do szczegółów. M ó­

wiliśmy, że ruch całej atmosfery sprowadza się do dwu potężnych wirów biegunowych;

w wirach tych jed n ak powstają drobniejsze wiry drugiego rzędu, poruszające się w tym samym kierunku, na cało k ształt atm osfery (sąto cyklony); w cyklonach pow stają wiry trzeciego rzędu (nasze burze, ulewy) i t. d.

aż do tych najdrobniejszych, pierwotnych wirów, z których prawdopodobnie sumuje się ogólny ruch atmosfery. W ten sposób b a­

danie anomalij ogólnego ruchu atmosfery doprowadza nas do zupełnie nowego poglądu na dynamikę atmosfery, jako na dynamikę ruchów wirowych.

Jeszcze drugi p rz y k ła d : kierunek linii pionowej, teoretycznie prostopadłej do po­

wierzchni ziemi, powinien się zmieniać w tym samym stopniu, co kierunek linij normalnych do sferoidu; siła ciążenia zaś powinna wzras­

tać stopniowo od równika ku biegunom.

Bliższe astronomiczne i geodezyjne badania dowodzą jednak, że kierunek pionu nie zaw­

sze jest takim , jakim powinien być na teore­

tycznym sferoidzie; nieprawidłowości te no­

szą miano odchyleń pionu. Odchylenie to je st nieraz znacznem : tak n a południowym koń­

cu wysp H aw ai pion odchyla się ku północy o 67", na północnym—ku południowi o 30".

Nieprawidłowości podobne nie są zgoła odosobnionemi zjawiskami; przeciwnie, są one dość częste i obejmują znaczne nieraz regiony; na północnem zboczu K aukazu od­

chylenie pionu daje się odczuwać już w od­

ległości 250 wiorst od głównych szczytów;

pion odchyla się wzdłuż całego zachodniego

wybrzeża Ameryki. Anom alie w kierunku

(8)

664 WSZECHŚWIAT N r 42 pionu są w pewnym związku z rzeźbą po­

wierzchni ziemi, a więc z prawam i, rządzą- cemi podziałami mas w skorupie ziemskiej.

Pion odchyla się ku górom lub wysokim brzegom —w tę stronę, gdzie większe n ag ro ­ m adziły się masy. Możliwym jest również nierównomierny rozkład mas w samej skoru­

pie z ie m i: w jednych miejscach nadm iar, w innych b rak. W iadom o oddaw na, że w I n ­ dyach północnych pion odchyla się słabiej, niżby należało wobec kolosalnej masy H im a ­ lajów; rzecz ma się tu ta j tak , jakgdyby pod góram i istniały próżnie lub warstwy o mniej­

szej gęstości; w Pizie i Plorencyi pion naw et odchyla się od pasm a Apeninów. Przeciw ­ nie góry krymskie przyciągają pion silniej, niżby sądzić można na zasadzie ich względ­

nie niewielkich wymiarów, istnieje więc m o­

że pod niemi nadm iar masy. N aw et na rów­

ninach, zdała od gór, pion odchyla się od teoretycznego położenia : w Moskwie odchy­

lenie to wynosi 10,6" ku północy.

Powyższe nieprawidłowości w kierunku pionu zasadniczo zm ieniają nasz pogląd na kształt ziemi. Wiemy, że za teoretyczną postać ziemi przyjęty je st k ształt powierzch­

ni wody w oceanach; powierzchnia jednak, norm alna do pionów, je st nieprawidłową, to spuszcza się pod powierzchnię sferoidu, to podnosi się nad nią, w zależności od ro z k ła ­ du mas wewnątrz ziemi. O kreślona w ten sposób powierzchnia ziemi nosi nazwą geoi- du; odchyla się ona o 200 do 400 m od sfe­

roidu. Przyszłość dopiero może dać nam zupełnie dokładny obraz geoidu.

Jeżeli jed n ak masy są rozłożone nierówno­

miernie we w nętrzu ziemi, oprócz niep ra­

widłowości w położeniu pionu powinny is t­

nieć anomalie w natężeniu siły ciężkości;

anomalie te istnieją rzeczywiście, są jed n ak tak m ałe, że tylko specyalne narzędzia o nie­

zwykłej czułości mogą je wykazać. P r z y ­ rządem takim je st wahadło, gdyż przy stałej długości okres wahnięcia zależy tylko od na­

tężenia siły ciężkości. B adania nad w ahad­

łem wykazały rzeczywiście istnienie niepra­

widłowości; jedne z nich przypisać należy tem u, że wszystkie pomiary sprowadzamy do poziomu oceanu, czyli do powierzchni geoidu, który zgoła nie jest powierzchnią jednakow ego natężenia siły ciężkości; inne zmiany są rzeczywistemi anomaliami cięż­

kości. Nieprawidłowości te ujęto obecnie nawet w pewne prawa :

1) Sprowadzone do poziomu m orza nie­

prawidłowości są ujemne n a lądach i dodat­

nie n a morzach, t. j. pod lądam i okazuje się brak, a pod morzami nadm iar masy.

2) Zupełnie analogicznie daje się dostrze­

gać b rak masy pod górami, a jej nadm iar na równinach.

Oprócz tych głównych, ogólnych niep ra­

widłowości istnieje cały szereg poszczegól­

nych, z których niektóre zgadzają się z pew- nemi lokalneroi anomaliami magnetycznemi.

J a k o przykład przytoczymy ta k zwaną ano­

malią Schweitzera, według którego pod całą gubernią moskiewską ciągną się z zachodu- południo - zachodu ku wschodow i-północo- wschodowi podziemne próżnie lub warstwy 0 mniejszej gęstości. W edług Fritschego zaś d ają się tam że zauważyć anomalie m agne­

tyczne. W ogóle zbadanie związku między anom aliam i magnetyzmu a siły ciężkości je st jednem z mozolniejszych, ale i ciekawszych

zadań geografii fizycznej.

Wygłoszono nawet kilka hypotez co do przyczyn ogólnych anomalij ciężkości. W e­

dług F ay ea skorupa ziemska je s t daleko grubsza i gęstsza pod morzami o niskiej tem ­ peraturze dna, niż pod lądami. Z powodu zauważonych w H im alajach nieprawidłowo­

ści A iry przypuszczał, źe pod ciśnieniem pasm a gór ustępują leżące pod nimi plastycz­

ne, a może i ciekłe masy; podstaw a więc gór ma tę sam ą gęstość, co i one, a więc m niej­

szą w stosunku otaczającej i wypartej masy.

P asm a górskie więc sąto jakby góry lodowe, pływające po gęstszej masie. W takim r a ­ zie b rak masy, leżącej pod poziomem m orza 1 pogrążonej w plastycznych warstwach sko­

rupy ziemskiej, powinien kompensować jej nadm iar, nagromadzony nad poziomem mo­

rza w postaci gór. Rzeczywiście z pom ia­

rów Sternecka, przeprowadzonych w Alpach tyrolskich, wynika, źe jeżeli sprowadzimy do poziomu m orza wszystkie dokona­

ne tam pomiary natężenia siły ciężkości i wyłączymy przyciąganie wszystkich mas, położonych nad powierzchnią wody w ocea­

nie, ogólne natężenie siły ciężkości okaże się mniejsze od normalnego. Przypuśćmy, że gęstość nagrom adzonych pod poziomem m o­

rza warstw je st ta k a sam a, ja k i samych

(9)

N r 42 WSZECHŚWIAT 665 gór, czyli 2,4; grubość tedy owych warstw

0 mniejszej gęstości powinna wynosić około 1300 m\ tyleż raniej więcej wynosi przeciętna wysokość Alp tyrolskich nad poziomem mo­

rza. Identyczne stosunki wykazał P utm ann w górach Skalistych. M asy jednak K rym u 1 M auna K ea n a wyspach Sandwich nie kom ­ pensuje podziemny jej b rak.

Chociaż jed n ak istnieją góry, nie kompen­

sowane przez podziemny brak masy, ca ło ­ k ształt jednak lądów znajduje się w stanie kompensaeyi, który nazwać możemy izosta- zyą. L ądy są czemś w rodzaju olbrzymich piedestałów, dźwigających masy gól-; cała płyta lądu zagłębia się w plastycznych w ar­

stwach skorupy pod ciśnieniem nagrom adzo­

nych gór. Rozkład mas wewnątrz tych płyt lądu nie je s t równomiernym, skąd pochodzą lokalne nieprawidłowości siły ciążenia.

Ig ła magnesowa, obok w ahadła, pozwala nam również jvyjaśnić niektóre tajem nice wnętrza ziemi. A priori już twierdzić m o­

żemy, źe nierównomierny rozkład mas powi­

nien wywoływać odpowiednie anomalie m ag ­ netyczne. Anom alie takie istnieją rzeczy­

wiście, rozrzucone w ogólnem normalnem po­

lu magnetycznem ziemi. N ajbliższa przy­

szłość będzie m usiała zająć się określeniem praw rozkłada anomalij magnetycznych i wy­

kryć ich związek z anomaliami siły ciężkości i z praw am i geotektoniki.

Ciekawem je s t również pytanie, czy masy, wywołujące zakłócenia w rozkładzie siły ciężkości i w polu magnetycznem, zajm ują stałe w skorupie ziemskiej położenie. R ucker wykrył związek pomiędzy anomaliami ma- gnetycznemi w Anglii a masami bazaltu.

N ie mamy dotychczas danych co do ruchu anomalij ciężkości. Możliwości podobnego zjawiska dowodzą powolne zmiany szeroko­

ści geograficznej, dostrzeżone p arę la t temu.

Od roku 1890 do 1895 biegun ziemi zbliżał się po linii spiralnej do średniego swego po­

łożenia, od 1895 r. oddala się odeń. W edług C handlera i G onessiata ruch ten składa się z dwu w ahań o okresie 14 i 12 miesięcy;

ogólny ruch bieguna je st skierowany z za­

chodu na wschód. Do tych ruchów dołącza­

j ą się dwa jeszcze o okresach 1,8 i 9,3 lat;

ten ostatni ruch odbywa się w kierunku przeciwnym innym.

- Siły m agnetyczne, jak wiemy oddawna,

zm ieniają z czasem swoje natężenie; jedne z tych zmian są peryodyczne, inne zaś chwi­

lowe i przypadkowe (burze magnetyczne); te ostatnie są zapewne odbiciem nieznanych dotychczas zmian 'w działalności słońca.

Zmianom podobnym powinno podlegać i natężenie siły ciężkości; jeżeli nawet uwa­

żamy rozkład mas wewnątrz ziemi za stały, to i wówczas wypadkowa siły ciążenia w każ­

dym poszczególnym punkcie zmieniać się będzie wzależności od położenia ziemi wzglę­

dem ciał niebieskich, od przybliżenia rojów meteorów, wreszcie od odkształceń ziemi, wy­

wołanych przez zjaw iska przypływu i od­

pływu.

Zmiany te są nader m ałe i należy wyrobić dopiero technikę ich dostrzegania. Być mo­

że z czasem wszystkie obserw atorya będą zaopatrzone w odpowiednie przyrządy. N a ­ stręcza się tutaj jeszcze jed n a trudność.

Wszystkie nasze przyrządy są połączone z ziemią, odczuwają więc wszystkie wahania skorupy ziemskiej, która, ja k wiemy, ulega licznym ruchom, ju żto pionowym, już pozio­

mym. Istn ieją ogniska, z których ruchy po­

dobne rozprzestrzeniają się na znaczne od- legości i trw ają nieraz dni i miesiące; trz ę ­ sienie ziemi w Foeydzie trw ało 3 '/2 lat, a w K roacyi od 1880 do 1885 roku.

Oprócz tych bezpośrednio dostrzegalnych makroskopowych zjawisk istnieje cały sze­

reg drobnych ale stałych ruchów skorupy ziemskiej. D la ich dokładniejszego zbada­

nia urządzono całą sieć stacyj, zaopatrzo­

nych w najczulsze przyrządy, zapisujące n a j­

drobniejsze nawet ruchy. N ajbardziej zu­

pełne są podobne sieci w Japonii i we W ło ­ szech, krajach, najczęściej podlegających trzęsieniom ziemi. Ustawiono jed nak odpo­

wiednie przyrządy i w miejscowościach, n a ­ der od ognisk seismicznych odległych (np.

Charków, D orpat). Okazało się jednak, że i tam ziemia znajduje się w ciągłym ruchu, w którym można wyodrębnić następujące składo w e:

1) W ahania o rocznym i dwudziestoczte­

rogodzinnym okresie, zależne oczywiście od działania słońca na skorupę ziemską.

2) W ahan ia o dwunastogodzinnym okre­

sie, wywołane przez zjawiska przypływu i od­

pływu, zależne od księżyca.

3) Skorupa ziemska wygina się pod wply-

(10)

6 66 WSZECHŚWIAT N r 42 wem zmian ciśnienia i je s t n ader czułą, na

działanie wiatru.

4) Istnieje szczególny rodzaj ruchów — pulsacye. Ruchy te są zapisane w postaci krótkich, nie zawsze sym etrycznych fal, o niezmiernie m ałej am plitudzie; okres pul- sacyj trw a od 3—5 sekund do kilku m ianut.

Przyczyn pulsacyi nie znamy.

5) Istn ie ją wreszcie burze seismiczne, trw a­

jące nieraz po p arę godzin. T rzęsienia zie­

mi w Azyi lub w A m eryce wywołują fale seismiczne, zapisane przez europejskie przy- rząny; notatki te pozwalają nam odcyfrować prędkość, z ja k ą rozchodzą się te fale.

(D ok. n n st. ).

J. L.

STAN OBECNY

badań geograficznych w Afryce.

(Dokończenie).

Niezbyt pomyślne skutki bezpośredniego kierowania przez państw o odkryciam i geo- graficznemi i następnie bezpośredniego za rządzania zdobywanemi w odkrywanych czę­

ściach św iata k rajam i, uw ydatniające się w losach H iszpanii i P o rtu g alii, zapewne powstrzymywały inne państw a od ich n a ­ śladowania. A nglia, H olandya, a naw et i F ran cy a posiadłości swe zam orskie głównie prywatnej zawdzięczały inicyatywie. I cho­

ciaż dla powagi i w danym przypadku obro­

ny, każdy pryw atny odkrywca i zdobywca odkryw ał nieznane k raje i zdobywał nowe posiadłości w imieniu panującego nad jego narodem monarchy; pomimo to, ci m onarcho­

wie przyznaną sobie w taki sposób własno­

ścią sami nie władali, zysków z niej bezpo­

średnio sami nie ciągnęli, lecz ją, niby w dzierżawę, za umówioną zap łatę i na określony przeciąg czasu oddaw ali, p rzele­

wając na nie również i swoje władcze prawa, stowarzyszeniom pryw atnym , zawiązywanym w celu je j wszechstronnego wyzyskiwania.

Przew ażnie atoli te towarzystwa wyzyskiwały takie k raje pod względem handlowym i nosi­

ły nazwę kompanij handlowych.

N ik t jeszcze dotychczas, o ile mi wiadomo,

nie był sobie zadał i nie rozwiązał pytania, ja k takie kom panie handlowe wpływały na rozwój odkryć geograficznych i naukowe ich wyzyskiwanie Działalność ich przeto w tym kierunku pozostaje nierozstrzygniętą i nie wyjaśnioną. I chociaż niechybnie większe one zostawiały pole inicyatywie indyw idual­

nej, niż mogły to uczynić rządy, jednakże, co się nie da zaprzeczyć, odkrycia naukowe za tajem nice zawodowe w nich były poczytywa­

ne, a, jako takie, starannie ukrywane i, o ile bezpośrednio nie prowadziły do zysków, scho­

dziły na plan ostatni. Z tego właśnie powo­

du powstać mogły owe nieprawdopodobne baśnie o niedostępności tylu krajów zam or­

skich, owe fantastyczne opowiadania o wy­

glądzie i charakterze ludów, te k raje za­

mieszkujących, jak ie zapełniały przeróbki różnych podróży. B ałam ucąc pojęcia, przy­

tępiając zdrowy sąd o rzeczach, powstrzy­

mywały one zapały podróżnicze niejednego.

W yjaśnienie zaś istotnego stanu rzeczy nie leżało w interesie takich kompanij, a nawet było z niemi sprzeczne; zresztą stawało się ono częstokroć niemożebnem wskutek braku relacyj prawdziwych, pozostających tajem ni­

cami handlowemi. Dziwne to są dzieje tych prawd naukowych, których nietylko zastoso­

wania, ale wygłaszania naw et obawiają się kasty pewne, a naw et i społeczeństwa całe.

E p ur si muove, wiedza atoli zawsze zwy­

cięża . . .

Ż ad n a z francuskich kolonij zamorskich nie dosięgła takiego rozwoju, by ja k niektó­

re angielskie, hiszpańskie lub portugalskie, mogła dojść do niezależności zupełnej od metropolii. Dzieląc losy Francyi, w zależno­

ści od niej podlegały wszystkie zmianom wszelakim, którym samo to państwo podle­

gało. Z tego powodu dzieje Senegalu, ja k i każdej zresztą innej kolonii francuskiej, mogą być tylko i są odbiciem dziejów we­

wnętrznych i zewnętrznych F rancyi i ja k każdej innej dadzą się podzielić na trzy róż­

ne okresy.

W czasach rozwoju kolonialnego Francyi, j gdy w Ameryce północnej i Azyi południo­

wej powstawały jedn a po drugiej kolonie

! i protektoraty francuskie, a w samej m etro-

| polii kompanie handlowe w celu ich wyzyski-

j wania, Senegal pozostawał pod zarządem

i tych kompanij (1626—1758). Gdy nade­

(11)

N r 42 WSZECHŚWIAT 667 szła chwila, kiedy naród francuski za błędy

polityczne swych monarchów począł płacić swemi zdobyczami zamorskiemi (od tra k ta tu U trechtskiego, 1713 r., do tra k ta tu parys­

kiego, 1815), kolonia Senegal bądź w części swej znacznej, bądź to całkowicie po dwa- kroć, od roku 1758, przechodziła do rąk an ­ gielskich. Gdy po upadku Napoleona I niektóre kolonie, z liczby wszystkich prawie zajętych przez anglików, powróciły do F r a n ­ cyi, w liście powróconych był i Senegal i, ja k inne, stał się polem dla prób wyzyski­

wania adm inistracyjnego i ekonomicznego (1815—1876). Gdy nakoniec rzeczpospoli­

ta francuska trzecia, chcąc poczęści w yna­

grodzić sobie straty terytoryalne, poniesione w Europie, poczęści zaś ulegając ogólnemu prądowi kolonizacyjnemu, w stąpiła od ro­

ku 1876 w nową dobę polityki zdobywczej, rozpocząły się i dla Senegalu czasy nowe.

Nowe prądy jaskraw iej się nawet odbiły na tej kolonii niż na innych, jako na miejsco­

wości, głównie się nadającej do odpowiedniej akcyi w danych okolicznościach, jako na j e ­ dynych w rotach w jedynie do zdobywania pozostałej części świata, prowadzących do wyjątkowo obszernych a jeszcze niezajętych przestrzeni wewnętrznych.

Z półtrzeciawiekowego przeciągu czasu (1626— 1876), obejmującego trzy okresy, poprzedzające dobę obecną, dwa tylko fakty służą za wstęp do akcyi z konieczności w niej rozpoczętej.

Z a rządów w kolonii kompanij handlo­

wych, których do czasów pierwszego jej zdo­

bycia przez anglików, a więc do roku 1758, przeminęło siedem, z ram ienia czwartej kompanii szesnasty od roku 1626 dyrektor, A ndrzej Brue, przebywający wyjątkowo długo w Afryce (1697— 1703, 1714— 1725), nie mogąc dla wzmiankowanych juź przy­

czyn rozszerzać kolonii w kierunku wy­

brzeży, pierwszy rozpoczął rozszerzanie jej w kierunku wschodnim w głąb kraju, wzdłuż Senegalu. P łynąc w 1698 r. w górę tej rze­

ki, posunął się do ujścia do niej lewego jej dopływu, Falem e; w okolicach tego ujścia wzniósł fo rt S. Joseph, a następnie dosięgnął wodospadu Felu. T ak więc był on pierw­

szym europejczykiem, który stanął na k ra ń ­ cach zachodnich Sudanu w podwójnym przy- tem charakterze, podróżnika i zdobywcy.

D la zbadania zaś rzeki F alem e i kraju, le­

żącego w widłach utworzonych przez nią i przez Senegal, zwanego B am buk, w któ­

rym się według podania miało znajdować złoto, wysłał w 1702 r. jednego z podw ład­

nych sobie urzędników kompanii, C om pa- gnona. Lecz utrzym ać się tak daleko od punktu oparcia okazało się wkrótce niemo- żebnem. F o rt, pozbawiony wciąż odnaw ia­

nej załogi, runął, i naw et znikł ślad jego, a z nim pamięć planów, pam iątka przedsię­

biorstwa.

D rugim owym faktem są dwukrotne rządy w Kolonii generała F aid h erb a (1852—61, 1863—65). Chociaż pomiędzy czasami B rue i F aid h erb a odbywały się wyprawy podróż­

nicze, których celem było zbadanie bądź ty l­

ko wyłącznie Senegalu i ziem przezeń prze­

pływanych '), bądź też przedostanie się z nad Senegalu do Sudanu i S ahary 2), cho­

ciaż zdarzały się i drobniejsze wyprawy wo­

jenne w celu utrzym ania się w k ra ju , oraz próby osiedlenia się nad dostępną Kazam an- ką, skoro już Gam bia, zajęta przez anglików, straconą była dla francuzów, rzeczywiste po­

siadłości F rancyi, gdy przybył ten ostatni jak o rządca do Afryki, składały się : z wy­

sepki Gorei, poniżej przylądka Zielonego le­

żącej, i z kilku wysepek u ujścia K azam anki, z Saint-Louis, m iasta przy ujściu Senegalu, Sedhiu, nad K azam anką, w miejscu, gdzie się estu ar kończył, a rozpoczynała rzeka, nakoniec z trzech zupełnie jednakże odosob-

') Rubault w 1786 r. wyszedłszy z Saint- Louis doszedł lądem do wodospadów Felu i po­

wrócił rzeką. Mollien w r. 1818 wypłynąwszy z Saint-Louis dosięgnął Faleme; opuściwszy jej brzegi, odkrył źródła Gambii i Rio Grandę; bę­

dąc tylko o parę dni drogi od źródeł Senegalu, musiał powracać do Saint-Louis wskutek wro­

giego usposobienia ludności, broniącej dostępu do źródeł świętej dla siebie rzeki. Wyprawa, złożona z trzech członków : Annó Raffanela, Huard-Bessinieres i Pottin-Pattersona w 1843 r.

z Saint-Louis dosięgła wodą Bakel, lądem prze­

szła do Gambii i nią powróciła.

s) Naprzykład : Anne Raffenela w r. 1846 i Hecąuarda w 1851 ograniczyły się jedynie pierwszą częścią obszernego programatu. L.

Panet w 1850 r., jak to sobie przypominamy,

wyszedłszy z Saint-Louis tylko zachodnie krańce

Sahary był zwiedził. Punktem wyjścia znako

mitej podróży Rene Caillie była Kakondy nad

Rio Nunez.

(12)

668 WSZECHŚWIAT Nr 42 nionych fortów nad S en eg a le m : R ichard- I

Toll, D agana, B akel; wprawdzie ten ostatni był już oddalony o 710 km od S. Louis.

F aidherbe w stąpił w ślady B ru e : ja k on

j

powziął plan rozszerzania kolonij w jedynie

j

już możebnym, a przytem zupełnie otw ar-

j

tym, kierunku ku wschodowi i ja k on spotkał

j

te same trudności, w ynikające z tych samych przyczyn. I jeżeli wyniki działalności F ai-

j

herba są inne, wpłynęły na to duch czasu

j

inny w E uropie; żelazna konieczność rozsze- | rżenia przez zabory w innych częściach świa­

ta jej granic. W aru n k i bowiem fizyczne i społeczne w A fryce pozostały te same, ja k i za czasów B rue. Postęp uw ydatnił się ty l­

ko w większej mieszaninie pierwiastków etno­

graficznych i w większem rozprzestrzenieniu się mahometanizmu.

Poznaliśm y ustrój społeczny Sudanu. Nie innym on jest i w dolinie Senegalu. Otóż ten ustrój wytworzył specyalną politykę państw europejskich w Afryce. Chociaż polega ona na starem przykazaniu rz y m sk iem : diyide et im pera, przy b rała tam jednakże właściwe miejscowym warunkom cechy. Jeżeli prze­

noszenie się z m iejsca na miejsce pojedyń- czego podróżnika wymaga znacznych przygo­

towań i kosztów i podlega częstokroć nie­

przezwyciężonym trudnościom ; poruszanie się mas wojskowych o tyle razy zwiększa wy­

mienione przeszkody, z ilu jednostek składa się owa m asa. I chociażby się zdawało, że wojna, d ając możność wydzierania od miej­

scowych mieszkańców żywności, u łatw ia k a r ­ mienie wojska, jestto wszelako mylnem, gdyż mieszkańcy w Afryce z łatw ością pierzchać mogą przed zbliżającym się nieprzyjacielem j i kraj staje się pustynią. Jeż eli niema z kim wojować, niema również od kogo nic wydzie­

rać, niem a też potrzeby i pozostaw ać bez pewności utrzym ania się stałego. W skutek niemożebności prowadzenia wojny w A fryce na wzór wojen europejskich m asam i wojsko- wemi, wojnę otw artą z a stą p iła polityka umów, protektoratu, przym ierzy z jednym i przeciw drugim , zdobywania k ra ju zapomocą tych rąk , któreby właśnie ten kraj bronić były powinny. P rzestrzenie, n a których je d ­ no tylko państwo europejskie ma wyłączne prawo dokonywania tych wszystkich prób, sta­

nowią właśnie strefy wpływów danego p ań ­ stwa.

W praw dzie ta k a polityka państw europej­

skich w Afryce, zawsze dla nich pomyślna i otw ierająca przed niemi ca łą ową część świata, wywołuje od czasu do czasu groźne dla nich zjawisko, którem je s t powstawanie państw nowych, lecz również wiemy czem z natu ry swej są i czem wyłącznie w istocie swej być mogą takie państw a afrykańskie.

E nergiczna postawa P rancy i wywołała po­

wstanie w dolinie Senegalu nowego państw a, które następnie rozpostarło się i po obu stro- , nach N igru górnego i którego losy w ścisłym i pozostały związku z pochodem francuzów na Sudan. Państw o to bowiem niby przedm u­

rze stanęło pomiędzy nimi a krajem , do k tó ­ rego podążali.

Z astąpić atoli muszę imiona pospolite : ludy, państwo, imionami własnemi.

Nietylko ustrój społeczny w porzeczu S e­

negalu je st taki sam ja k i w Sudanie wogóle, lecz naw et nad środkowym i górnym S ene­

galem, wchodzącym w Sudan, ten ustrój s ta ­ nowią te same żywioły etniczne, co i nad górnym Nigrem . B ędą to : szczep m urzyń­

ski mandingowie, rozpadający się na liczne ludy—bam bara, malinkę, sonninke, susu i t. d.

i nieokreślonego jeszcze ostatecznie pocho­

dzenia pelowie, zwani inaczej fulbami, fulla- hami. Z połączenia pelów z m urzynami po­

wstali tukelerowie. Pelowie i pochodzący od nich tukuierowie wyznawają mahometanizm, który przez nich krzewi się nawet wśród

; ludności czysto murzyńskiej, głównie fety- szyckiej. T rojakie te żywioły etniczne różnią się od siebie nietylko wyglądem zewnętrznym i obyczajami, ale również i uzdolnieniem umysłowem i stopniem kultury. Najwyżej pod względem kulturowym sto ją pelowie, najniżej—murzyni. W spólni jednym i d ru ­ gim pochodzeniem tukuierowie średnie za j­

m ują między nimi stanowisko.

Tylko k u ltu ra prowadzi do uświadomie­

nia. Uświadomienie budzi następnie patryo- tyzm i je s t jego jedyną podstawą. M aho­

metanizm jako religia, pod pewnemi wzglę­

dami wyższa od fetyszyzmu, w Afryce wy­

stępuje jako pierw iastek kulturowy. Lecz, ja k każdy pierwiastek kulturowy prowadząc do uświadomienia, a przez uświadomienie do patryotyzm a, ten patryotyzm mąci, za­

barwia obcemi pojęciami, stawia na fałszy­

wym gruncie, zlewa z uczuciami religijnem i

(13)

N r 42 WSZECHŚWIAT 669 i ostatecznie tłum i go, gdyż przeistacza

w fanatyzm religijny.

Fetyszyści afrykańscy wskutek "niskiego stopnia kultury nie znają patryotyzm u.

Mahom etanie afrykańscy, w religii swej znajdując przeszkodę do rozwinięcia w sobie patryotyzmu, nie z poczuć obywatelskich lecz z fanatyzm u religijnego uczuwają nie­

chęć, a naw et nienawiść do cudzoziemców.

M ahom etańscy pelowie, jak o żywioł et­

niczny napływowy, nie stanowią nigdzie wy­

łącznej ludności miejscowej. Jedynie gru pa­

mi, mniej więcej licznemi, wciskając się wśród murzynów, mogą tylko zaprawić ich czyny swoją polityką, kierować nimi, przewodni­

czyć im, lecz samodzielnie występować bez nich, działać na swoją rękę, nie opierając się n a nich, nigdzie nie są w stanie. P o ­ chodzące od pelów wskutek skrzyżowania się z murzynami tukulerowie w wielu miej­

scowościach zachodniego Sudanu stali się wyłącznie ludnością miejscową i jak o tacy posiedli ową siłę, której brak przeszkadza tam tym do samodzielnej akcyi. I chociaż, będąc również ja k i tam ci m ahometanami, poczucie odrębności narodowej oparli tylko n a odrębności religijnej, uświadomienie spo­

łeczne zastąpili w sobie fanatyzmem religij­

nym, jednakże tylko w nich francuzi, jako zdobywcy ich k raju , znaleźli czynne a zwłasz­

cza system atyczne i wytrwałe odparcie, oni jedni orężem bronić poczęli świadomie i skutecznie tego, co byśmy nazwali wolnością k raju , gdyby ustrój społeczny Sudanu po­

zwolił na przeszczepienie tam tych pojęć.

T ukuler Omar, który po odbyciu piel­

grzymki do Mekki otrzym ał tytuł honorowy E l H adż (pielgrzym) w 1854 r. początkowo na czele swych przyjaciół i sprzymierzeńców, a następnie licznych band współrodaków począł głośić wojnę świętą przeciw niewier­

nym, do których zaliczał oprócz francuzów jeszcze murzynów fetyszystów, obojętnych na postępy francuzów w Afryce.

Polem wystąpienia O m ara był przestron­

ny tró jk ąt, utworzony przez górny Senegal i N iger z podstawą, o p artą o granice n a tu ­ ralnie fizyczne S ahary. Ona to dostarczyć m iała w przyszłości schronienia w razie nie­

pomyślnego obrotu sprawy.

Również francuzi znaleźli przeciwników swojej polityki rozprzestrzenienia w m au­

rach, zamieszkujących południowe krańce Sahary zachodniej, prawy brzeg dolnego Senegalu i po części lewy. Ci w w ystąpie­

niu przeciw nim wyprzedzili H adżi Om ara.

Lecz F aidherbe w yparł ich z brzegu lewego i zmusił do utrzym ywania dobrych stosun­

ków na prawym.

Odniesione zwycięztwo nad mauram i, a nadto pomyślnie przeprowadzone układy z królikami sąsiednimi murzyńskimi pozwo­

liły mu zająć pod nazwą p ro tektoratu Ualo i K ajor, kraje leżące wzdłuż wybrzeża A tlan ­ tyku, pomiędzy dolnym Senegalem i przy­

lądkiem Zielonym; następnie Dim ar, Toro, D am ga, k raje leżące wzdłuż lewego brzegu Senegalu, przytem dawniej wzniesione forty okrążyć szeregiem wsi annektowanych i na- koniec wznieść nowe nad Senegalem : Salde, M atam , Medinę. T en ostatni je s t nieopodal od wodospadów F elu, a więc na punkcie, do którego Senegal je st jeszcze spławnym;

a od B akel o 150 km w górę rzeki.

Wzmocnienie punktu wyjścia i oparcia usposobiło francuzów do tworzenia coraz to śmielszych planów posuwania się na wschód.

Ju ż nie o górny Senegal, do którego docie­

rali, lecz o górny N igier im chodziło, a nad­

to o połączenie Senegalu z Nigrem szere­

giem fortów, mogących w przyszłości ochra­

niać przyszłą kolej żelazną. Wystąpienie Om ara wstrzymało narazie ten wspaniały pochód w zam iarach i w planach.

Chociaż pobity przez F aidh erb a pod Medi- n ą *) i zmuszony do opuszczenia doliny

| Senegalu, jednakże broni on nie złożył, swych projektów się nie wyrzekł. Owszem,

| na czele hordy tukulerów przeszedł nad Ni- j ger i po obu stronach jego zajął odpowied-

i

nie przestrzenie. Segu-Sikoro, miasto nad-

! brzeżne, stało się jego stolicą. O tw arta

| wojna b y ła jeszcze z nim niemożebną. N a-

| leżało czekać, ternbardziej, że niezadowole­

nie z panow ania tukulerów podbitych przez

! nich bambarów, malinków i innych ludów murzyńskich, podkopywało potęgę O m ara i rychły koniec jej wróżyło; a tymczasem po­

*) W historyi wojennej sławną jest odsiecz Mediny, którą oblegali takulerowie. Faidherbe na czele 500 (100 białych) przybywszy niespo­

dziewanie dla nich wodą zmusił ich w liczbie

18— 20 0 0 0 do odwrotu.

Cytaty

Powiązane dokumenty

MiSSA

Inne ezoteryczne formy znane na Ziemi Arnhema, takie jak Kalwadi czy Mutjingga, oznaczają „staruchę”, z kolei w egzoterycznym języku postać ta nosi imię Mumuna lub

5) Waga, którą gubimy po ćwiczeniach fizycznych jest wagą wody, a nie tkanki tłuszczowej 6) Każdego dnia tylko z wydychanym powietrzem tracimy od 400 do 500 ml wody, a w trakcie

“Niezwykła noc” Arka Noego Nic nie widać kiedy gasną światła Wszyscy czekamy to niezwykła Pascha To jest noc Niezwykła noc?. Tej nocy zobaczymy

Ale efekt jest taki, że często mamy do czynienia z sytuacją, kiedy po wykonaniu skomplikowanej operacji stan pacjenta jest na tyle dobry, że można by go przekazać do szpitala

Po zatrzymaniu upadku do szczeliny i przeniesieniu ciężaru poszkodowanego na stanowisko, zanim rozpocznie się wciąganie, należy podejść do brzegu szczeliny, dla oceny

Siekamy drobno natkę pietruszki i przekładamy do głębokiej miski, do której dodajemy jajka i wodę, całość miksujemy blenderem, a następnie dodajemy mąkę i dokładnie

Nic więc dziwnego, że w tej kategorii należy się liczyć z większą konkurencją – produkty z kategorii perfum damskich oferowane są u ponad 30% więcej sprzedawców niż w