Aleksy Petrani
Początki zgromadzenia ks.
Bronisława Markiewicza
Prawo Kanoniczne : kwartalnik prawno-historyczny 20/1-2, 151-168
1977
Praw o Kanoniczne 20 (1977) nr 1—2
KS. ALEKSY PETRANI
POCZĄTKI ZGROMADZENIA KS. BRONISŁAWA MARKIEWICZA
Inform acje o m otyw ach, które podyktow ały fes. M arkiew iczow i odłączenie się od salezjanów , zawdzięczam y w głów nej m ierze jego pism om w ysyłanym do Stolicy A p o sto lsk ie j1 oraz do ku rii biskupich w P rzem yślu, K rakow ie, Lwowie, P oznaniu i T arno wie. M otywy te były następujące. Przede w szystkim salezjanie zm ienili — zdaniem ks. M arkiew icza — w istotnych pu nk tach pierw otną regułę ks. Bosko. W prow adzili do posiłków kilka po tra w i wino, podczas gdy św iątobliw y założyciel Zgrom adzenia jeszcze przy schyłku sw ego życia upom inał, aby jego duchow ni synowie żyli ubogo, na w zór włościan z okolicy, w k tó rej m iesz kają, a słowa: „praca i powściągliwość pow inny kw itnąć w Zgro m adzeniu S alezjańskim ” były ostatnim postulatem świętego. W ska zówki te ks. Bosko o trzy m ał od P an a Boga w sposób nadprzyro dzony.
W opinii ks. M arkiew icza salezjanie sprzeniew ierzali się nas tępnie sw em u p osłannictw u opiekow ania się m łodzieżą najuboż szą. Tymczasem ks. Boslko do końca swego życia zalecał i upom i nał: „w ychow ujm y dzieci opuszczone i ubogie, bo ludzie zamoż ni sami p o trafią wychować swoje dzieci. Póki będziem y wychowy w ali przew ażnie młodzież ubogą i opuszczoną, póty P an Bóg bę dzie nam błogosław ił”. I te słow a mówił św ięty z n atch nien ia Bo żego. Z kolei salezjanie scentralizow ali now icjat — poddając dy rektorów pod zw ierzchnictw o m istrza now icjuszy rezydującego we W łoszech — i finanse, u żytkując je głównie na placówiki włoskie 2. Dalszym powodem, w m niem aniu ks. M ackiewicza, by ł również b ra k u salezjanów znajom ości głębszych zasad życia duchowego i niew ystarczająca form acja zakonna w now icjacie. W łaściwie nie głoszono w zgrom adzeniu n au k o pokorze i nie ćwiczono w tej
1 Pierw sza prośba z dnia 5 IV 1898 r. — Archiwum I, s. 68—74. (A r chiwum — to zbiór archiw aliów Zgromadzenia Sw. Michała A rcha nioła, wydany drukiem w dwóch tomach w Miejscu Piastow ym po za kończeniu II wojny światowej. W dalszych przypisach będę podawał tylko tom i stronę).
2 Por. Regule e Constituzioni, zatwierdzone w r. 1874 przez pap. Piusa IX, oraz Deliberazioni dei sei prim i Capitoli Generali, zatw ier dzone w r. 1894 przez K apitułę i ostatecznie w r. 1905 przesz Stolicę Apostolską.
152 Ks. A. Petrani [2] cnocie. Nie przestrzegano także przepisu o odp raw ian iu rekolek cji przez nowo w stępujących, nakazanego p ierw o tn ą regułą w us tępie XIV, 3.
Na te b ra k i ks. M arkiew icz zw racał uw agę przez dłuższy czas najpow ażniejszym ojcom Zgrom adzenia. Lecz bezskutecznie. „Po w yczerpaniu przedstaw ień przez jedenaście la t trw ający ch pozna łem jasno, iż dla m nie, dla m ojego zakładu, dla Polski i dla Kościoła będzie korzystniej, gdy się od salezjanów odłączę i otwo rzę osobne zgrom adzenie, trzym ając się pierw otnej regu ły ks. Bos ko ” 3. P rzedstaw ione tu tylko pokrótce zarzuty rozw ija ks. M arkie wicz w sw ych pism ach szerzej i uzasadnia je faktam i.
Z Kolei na decyzję ks. M arkiew icza opuszczenia salezjanów za w ażyła niew ątpliw ie niefo rtu n n a w izytacja ks. Mojżesza Vero- nesiego, który przdkreślił dalszy rozwój działalności ks. B ronisła wa w M iejscu Piastow ym . W izytator kazał odesłać z zakładu 70 chłopców, co było połączone ze szkodą dla najb ied niejszej młodzie ży; następnie polecił w prow adzić dla wychowawców-izakonników odrębny stół, z lepszym w yżyw ieniem i piw em . Polecenie to w y wołało powszechne zgorszenie w śród m łodzieży w zakładzie i lu dzi starszych na wsi oraz we dworze. Jednocześnie groziło ruiną zakładow i. W jednym ze swoich późniejszych listów ks. M arkie
wicz pisał: „Ale skoro n a rozkaz w izytatora ks. Veronesiego za prow adziłem 4 d an ia n a obiad, a na wieczór 3 d ania z piwem, jałm użna dobrow olnie składana przez m ieszkańców okolicznych praw ie zupełnie u s ta ła ” 4. W reszcie odjeżdżając do W łoch Vero- nesi zabrał ze sobą zdolniejszych kandydatów i uzależnił dalsze losy domu w M iejscu od decyzji cen trali Zgrom adzenia. Te posu nięcia budziły w ks. M arkiew iczu zastrzeżenia n a tu ry duchowej, nie w idział w nich bow iem w yrazu woli Bożej.
Na podjęcie decyzji o odłączeniu w płyn ęły rów nież wskazania spowiedników, przed którym i ks. M arkiew icz otwieTał swoje su m ienie. Do tych należeli ks. kan. Teofil Ł ękaw ski i o. H enryk Jackow ski T.J. P on adto rad ził się biskupa tarnow skiego Ignacego Łobosa i kilku innych osób. Po zapoznaniu się ze stanem rzeczy o. Jackow ski rad ził zwrócić się ks. M arkiewiczow i do K ongregacji Biskupów i Zakonników w Rzymie z prośbą o pozwolenie na za łożenie osobnego n o w ic ja tu 5. Ks. Ł ękaw ski zaś m iał powiedzieć: „należy trw ać, choćby z w as suknie zdjęli” 6. N atom iast bp Łobos odpow iedział ks. M ackiewiczowi 24 X II 1897 r. — czyli już po jego odłączeniu się od salezjanów — w następujących słowach: „Znając Kochanego Księdza, nie mogą kroku Twego ganić; owszem wobec
3 List do kurii biskupiej w Przem yślu z 28 X II 1897 r. — A rchi wum I, s. 53—60.
4 I, s. 322. 5 I, s. 61. 6 I, s. 88.
[3] Początki zgromadzenia Ks. Markiewicza 153 faktów boleścią przejm ujących, muszę wyznać, że Cię P an Jezus za przyczyną fun d ato ra Salezjanów powołał do rato w ania arcy dzieła Don Bosco, iście św iętego m ęża” 7.
W ten sposób w pierw szych dniach w rześnia 1897 r. ks. M ar kiewicz zdecydował się na utw orzenie osobnej gałęzi salezjanów , oddanych całkow icie w ychow aniu dzieci opuszczonych, i pow ró cił do poprzedniego um artw ionego stylu życia w zakładzie. Trzeba pam iętać o tym , że ks. M arkiew icz z początku nie m yślał o zu pełnym odłączeniu się od salezjanów . M iała to być tylko gałąź „salezjanów surowszego życia zakonnego”, o p arta na pierw otnej regule ks. J a n a Bosko z r. 1874 i z tym sam ym patro nem Zgro m adzenia — św. F ranciszkiem Salezym. Tym czasem zarów no ge n erał salezjanów, jak rów nież i kard. Parocchi, p ro tek to r tegoż Zgrom adzenia, dw uk ro tnie oficjalnie zabronili ks. M arkiewiczow i używ ania nazw y „salezjanin” oraz „Zakład K siędza Bosko”.
Odrębność zgrom adzenia ks. M arkiew icza polegała na tym , że o p arł on życie swojej rodziny zakonnej na p ierw otn ej regu le ks. Ja n a Bosiko, a w szczególności żądał, aby w ychow aw cy za siadali do tego samego stołu, co i w ychow ankow ie, a stół był pro wadzony na sposób życia okolicznych włościan. Ponadto w ysuw ał zasadę, że do zakładu należy przyjm ow ać młodzież bez opłat. Przez powściągliwość rozum iał życie we w szechstronnym u m artw ien iu, z ograniczeniem potrzeb osobistych.
B iskup przem yski Łukasz Solecki bronił ks. M arkiew icza przed K ongregacją Biskupów i Zakonników , a taikże przed generałem Zgrom adzenia Salezjanów, do którego w dniu 19 II 1898 r. pisał: „Ks. M arkiew icz m a zam iar utw orzyć w naszym k ra ju osobne zgrom adzenie w edług pierw otnej reguły ks. Ja n a Bosko, m iano wicie nieco surowszego życia zakonnego. Rzecz ta sam a w sobie nie podlega odrzuceniu. W iadomo przecież z hiistorii św. Kościoła K atolickiego, że nie jeden Z akon w ypuścił podobne gałęzie, ja k np. Zakon B raci M niejszych św. F ranciszka, który liczy kilka ro dzin zakonnych: K onw entualnych, O bserw antów , R eform atów i Kapucynów . Stąd, o ile ty lk o zachow ane zostaną sposób i za sady zatw ierdzone przez Stolicę Apostolską, usiłow ania tego ro dzaju przez się są dobre i nie uw ażam y za stosow ne staw ianie im przeszkód” 8.
Ks. M arkiew icza zaś zachęcał do dalszej pracy w słow ach p rz e słanych do niego dniia 9 II 1898 r.:” (...) pozw alam y n ajch ętniej Wiielebności Twej n a udzielenie p rz y tu łk u młodzieży ubogiej i w y chow ania jej w edług wskazów ek św iątobliw ego Ks. Ja n a Bosko po Bożemu w karności i grozie P ańskiej. Poświęcenie się W
ieleb-7 II, s. 61.
8 Tłumaczenie z łacińskiej kopii listu, sporządzonej przez Oratorio di S. Francesco di Sales. Torino, via Cottolengo 32. Nr 3418/97.
154 jKs. A. Petrani [4] ności Twej tem u w zniosłem u zadaniu bardzo pochw alam y. Zgro m adzenia jed n ak te j młodzieży zostającej pod opieką ojcowską W ielebności Tw ej n ie m ożna obecnie ju ż uw ażać za Zgrom adze nie zakonne Salezjańskie K siędza Bosko — poniew aż od istnieją cego i przez św. Stolicę zatw ierdoznego Zgrom adzenia zakonnego Salezjanów odłączyłeś się, więc z przyw ilejów i łask udzielonych Zgrom adzeniu Salezjanów ta k długo korzystać nie możesz, aż od św. Stolicy A postolskiej uzyskasz zatw ierdzenie tej nowej lato rośli rzeczonego zakonu” 9.
Poniew aż w w ypadku ks. M arkiew icza chodziło o „odgałęzie n ie” od zgrom adzenia zatw ierdzonego przez Stolicę Apostolską oraz o 'zatrzym anie pierw otnej reguły ks. Bosko, zatw ierdzonej przez pap. P iusa IX dla salezjanów , przeto bp Solecki słusznie pow strzy m ał się od ap robaty swoją pow agą now ego zgrom adzenia. N ato m iast zachęcał ks. M arkiew icza do „usilnego stara n ia się o apro b atę w Rzym ie”, jednocześnie obiecując poparcie: „(...) popierać atoli szlachetne i zbaw ienne usiłow ania W ielebności Twej ja k n a j silniej w Rzymie, jaik też u W ładz św ieckich gotowiśm y — ile kroć się do Nas o to udaw ać będziesz” 10.
Ks. M arkiew icz k ilk akrotnie w ysyła swoje prośby do Ojca św. 0 pozwolenie n a utw orzenie nowego zgrom adzenia (23 IX i 28 X II
1897 r.; 5 i 27 IV 1898; 20 IV i 2 V III 1899; 30 III 1901 i po raz o statn i 4 X II 1911 r.). N iektóre z tych ipism były pow tórzeniem poprzednich, zwróconych ks. M arkiew iczow i przez p rałata Józefa Chrzanow skiego w celu ich popraw ienia lub uzupełnienia n . W ten sposób liczba próśb, które d otarły do papieża lub K ongregacji Bis kupów i Zakonników była faktycznie m niejsza.
Odnośnie do zatw ierdzenia zgrom adzeń bezpośrednio przez Sto licę Apostolską należy powiedzieć, że w tym czasie nie by ła ona zw ykła tego czynić. W w yjątkow ych zupełnie okolicznościach za tw ierdziła bezpośrednio w t. 1888 Zgrom adzenie Z m artw y chw stań ców. Z drugiej jed n ak stro n y wiem y, że przy najm n iej d w uk ro t nie badano w K ongregacji B iskupów i Z akonników nadesłane przez ks. M arkiew icza prośby. Poszczególni urzędnicy K ongregacji roz p atry w ali je już w 1898 r.; n atom iast pierw sza sesja K ongregacji odbyła się w r. 1899, a d ru g a — w 1903 r. Z początku, w r. 1898, przeciw ko prośbie ks. B ronisław a oponow ał g en erał salezjanów Mi chał Rua, n astępnie z jego ram ienia w ystępow ali p rok uratq rzy generalni In sty tu tu Salezjanów: C esare C agliero (20 X I 1898; 1 I 1899 i 1 II 1899 r.) oraz G iovanni M arenco (9 I 1903 r.). Sprzeci w iali się oni zatw ierdzeniu nowego zgrom adzenia. W czterech
9 II, s. 61—62. 10 II, s. 62.
11 Chrzanowski posiadał na piśmie zlecenie Kongregacji Biskupów 1 Zakonników do prowadzenia spraw y ks. M arkiewicza (Archiwum I, s. 106).
Początki zgromadzenia Ks. Markiewicza 155 sw ych pism ach zgodnie, w tych sam ych słowach, w ysuw ali pod adresem ks. M arkiew icza szereg zarzutów . P rzede w szystkim za w inił on, ich zdaniem , nieposłuszeństw em , działał bow iem bez wiedzy i zgody przełożonych. Dalsze kolejne zarzu ty były n astę pujące: przyjm ow anie zbyt dużej liczby podopiecznych, co grozi ło „niebezpieczeństwem niem oralności”, zwłaszcza że b yły tam rów nież dziewczęta; zaniedbanie p arafii i kościoła parafialnego; o tw ar cie w yw oływ anie schizmy, poprzez próbę 'pozyskania dla siebie salezjanów Pola'ków (czynił to zaś w brew intencjom pap. Leona X III, który dążył do in teg racji zakonów i zgromadzeń, a nie do ich rozgałęziania); n adużyw anie im ienia, pieczęci, w yobrażeń i pe riodyków salezjańskich wreszcie ściągnięcie z W łoch k lery ka Or- lem by, pow ołanie go n a d y rek to ra w M iejscu P iastow ym i udzie lenie m u pomocy w o trzym aniu św ięceń bez uw olnienia od ślubów i bez dym issoriów ze stro n y g enerała salezjanów 12.
Tym czasem ks. M ackiewicz stał na stanow isku, że „jest rad ą na wet, aby w stępow ać do zgrom adzeń ściślejszej obserw ancji, a tym bardziej zakładać tak ie zgrom adzenia, gdy ich nie m a” 13. Stąd jego nieposłuszeństw o polegało na tym , że chciał gorliw iej i peł niej oddać się Bogu na służbę. N astępnie w yjaśnił, że we Wło szech u salezjanów był specjalnym w ychowawcą i spow iednikiem polskich kleryków . N iektórzy z nich później pracow ali razem z nim w M iejscu Piastow ym , sk ąd następnie udali się do A m eryki lub Włoch. W m omencie, kiedy założył nowe zgrom adzenie uw ażał za obow iązek powiadom ić swoich przyjaciół o m otyw ach, k tóre skło niły go do tego kroku. Sitąd czterech z byłych jego w ychow anków zdecydowało się wrócić do M iejsca Piastow ego i połączyć się z nim. Z kolei na zarzu t bezpraw nego używ ania nazw y „Z akład Księdza Bosko” odpow iedział już w r. 1897, gdy pisał: „(...) A nazyw am m oją grom adkę m łodzieży Z akładem Księdza Bosko, poniew aż po rządek i k ieru nek duchow y tejże odbywa się w duchu wielkiego Męża Bożego, który zasadza się na zabaw ie um iarko w anej a p rzy zw oitej, n a częstym przystępow aniu do św. S akram entów , na co dziennym słuchaniu Mszy św. i na pracy ustaw icznej (...) I n a to nie potrzeba żadnego upow ażnienia” 14. Zresztą od r. 1898 nazyw ał swoje dzieło Zakładem wychowawczym T ow arzystw a Pow ściągli wość i P raca 1S. S praw a ks. O rlem by rów nież została w yjaśniona i ostatecznie załatw iona przez Stolicę A postolską po m yśli ks. M ar kiewicza. N atom iast in ne zarzuty należy raczej uznać za bezpod staw ne. N iestety po 'każdorazowym bad aniu spraw y w K ongre
J! Wymienione zarzuty powtórzyli: ks. Emanuele M anassero w publi kacji wydanej w 1906 r. w Krakowie u Koziańskiego oraz ks. Eugenio Ceria w 1943 r. w „Annali della Societa Salesiana”.
« I, s. 106—107. 14 I, s. 46.
156 Ks. A. Petrani [6] gacji Rzym skiej ks. M arkiew icz o trzym y w ał odpow iedź odmow ną, a jego prośby odkładano ad acta.
Dnia 29 I 1898 r. pow stało Tow arzystw o Powściągliwość i P ra ca. Pierw sze zebranie członków odbyo się 1 m aja tegoż roku, a w lipcu 1898 r. ukazało się pismo T ow arzystw a, m iesięcznik pt. „Powściągliwość i P ra c a ” 16. Do utw orzenia tego Tow arzystw a skło niła ks. M arkiew icza te okoliczność, że po odłączeniu się od salez janów dzieło jego potrzebow ało ap robaty państw ow ej. A by ją uzys kać, ks. M arkiew icz zredagow ał sta tu t. N iektóre arty k u ły s ta tu tu zaw ierały rzeczy za,pożyczone z pierw o tnej reguły salezjańskiej. W układ an iu s ta tu tu pom agał ks. M arkiew iczow i jego b ra t, adwo k at W ładysław . Do współzałożycieli T ow arzystw a należało 25 ak tualnych w ychow anków ks. M arkiew icza, k andydujących do kap łaństw a lub zakonu. Na czele stanął ks. M arkiew icz oraz kilku gospodarzy z sąsiedztw a jako „członkowie honorow i”. Ponadto do „członków w spierających” należało kilk a innych osób, przew ażnie okolicznych kapłanów , w śród których był rów nież późniejszy bp Józef Pelczar. Ja k o główny cel T ow arzystw a postaw ił ks. M ar kiewicz chw ałę Bożą i dobro społeczeństwa przez uczynki miło sierdzia, szczególnie w stosunku do młodzieży, a także w zajem ne doskonalenie się członków w cnotach chrześcijańskich. Głównym p atronem T ow arzystw a był w tedy św. F ran ciszek Salezy, jego w i zerunek um ieszczano n a każdorazow ym zeszycie pism a „Powściąg liwość i P ra c a ”.
W 1899 r. biskup tarnow ski Łobos prosił papieża o błogosław ień stw o dla „pia sodalitas Labor et T em p eran tia” oraz, jeżeli to bę dzie możliwe, rów nież o jej aprobatę. 24 IV 1899 r. papież Leon X III przychylił się do prośby bpa Łobosa, który w krótce pow ia dom ił o ty m ks. M arkiewicza: „(...) Dziś otrzym ałem przez mego A genta ks. C hrzanow skiego dekret, zaw ierający Apostolskie Bło gosław ieństw o i Z atw ierdzenie dla tego dzieła, który w oryginale przesyłam z życzeniem, aby ofiara i p raca Fnzewiełebności Twojej pod B łogosław ieństw em N am iestnika C hrystusow ego w ydały owoc stokrotny. Z O rd y n a ry atu Biskupiego w T arnow ie dnia 28 kw iet nia 1899 r. f Ignacy B iskup” 17.
P o raz d ru g i otrzym ał błogosław ieństw o dla swego dzieła 25 III 1901 r.18 i w edług relacji ks. Chrzanowskiego, o czym wspom inał ks. M ark ie w icz19 — zachętę, by trw a ł n a o b ranej drodze.
K iedy w r. 1901 Leon X III ogłosił św. M ichała A rchanioła p a tronem Kościoła powszechnego i w prow adził specjalną m odlitw ę po mszy św. do A rchanioła, ks. M arkiew icz w m arcu tegoż roku
18 I, s. 79—80. 17 II, s. 78.
18 Dokument przechow yw any jest w archiw um OO. Michalitów w Miejscu Piastowym.
obrał św. M ichała A rchanioła ea głównego p atro n a swego zgrom a dzenia. O dtąd na zeszytach pism a „Powściągliwość i P ra c a ” um iesz czano św. M ichała A rchanioła. Dnia 30 III 1901 r. ks. M arkiew icz w jednym ze swoich listów pisze (...) G dyby nam Stolica Apo stolska pozwoliła nazyw ać się Tow arzystw em św. M ichała A rcha nioła, byłoby to dla nas w ielkim zaszczytem i szczęściem” 20. Je d nocześnie jed n ak w tym że liście zaznaczył: „My pozostajem y przy naszej regule i przy w szystkich w skazów kach i poleceniach Ks. Bosko i przy P atro n ac h naszych” 21.
W 1900 roku zm arł hp Solecki a ordynariuszem przem yskim został bp Józef S ebastian P elczar. W dniu 17 V III 1902 r. ks. M ar kiewicz prosi bpa P elczara o zatw ierdzenie m ęskiego T ow arzys tw a Św. M ichała A rchanioła i żeńskiego zgrom adzenia, zostające go pod opieką św. M ichała A rchanioła. T ow arzystw o posiada 2 kapłanów , 4 kleryków , k tó rzy ukończyli stu d ia teologiczne na G re- gorianum w Rzymie, a więc gotow ych do przyjęcia święceń, k ilk u n astu kleryków studiu jący ch i przeszło 20 b r a c i 22. N astępnie we zw any do P rzem yśla spotkał się ks. M arkiew icz 10 X 1902 r. z bpem Pelczarem , z u st którego usłyszał ośw iadczenie zrobione wobec członków kapituły, że należy przystąpić do zaw iązania no wej kongregacji zakonnej n a wzór kongregacji salezjanów włos k ic h 23. W szystko zdaw ało się być n a dobrej drodze. Ks. M arkie wicz zaufał biskupow i i obiecał m u „doskonałe posłuszeństw o”, które go później w iązało p rzy zakładaniu zgrom adzenia. W dniach 14 i 15 X 1902 r. kan. K a ro l K rem entow ski om aw iał z ks. M ar kiewiczem w M iejscu Piastow ym spraw y dotyczące zatw ierdzenia nowego zgrom adzenia. W reszcie 5 X I 1902 r. bp P elczar w ydał dekret, w którym — odm aw iając założenia zgrom adzenia żeńskie go — zatw ierdził na próbę trzech la t zgrom adzenie m ęskie.
O tw ierając no w icjat bp P elczar wylicział im iennie w sw ym de krecie tylko osiem nastu spośród 45 członków T ow arzystw a Po wściągliwość i P raca, którzy podpisali prośbę do niego o utw o rzenie zgrom adzenia; przy czym sobie zarezerw ow ał odbieranie ślubów zakonnych po odbytym now icjacie. W zw iązku z tym wśród członków T ow arzystw a, przew ażnie kan d y d ató w na braci, którzy nie zostali w ym ienieni w dekrecie z uw agi n a starszy wiek, zapanow ało rozgoryczenie i poczucie krzyw dy. Ks. M arkiew icz bo lał nad tym , ale nie mógł tego napraw ić; stało się to bow iem bez jego wiedzy i zgody. N astępnie w przeddzień erek cji zgrom adze nia, 4 listopada, w brew w stępnym umowom, bp P elczar zmienił sta tu t Tow arzystw a Powściągliwość i P raca, zatw ierdzony przez
U) Początki zgromadzenia Ks. Markiewicza 1 5 7
20 I, s. 104. 21 I, s. 103. 22 I, s. 139—142. 23 II, s. 94.
158 Ks. A. Petrani [ 8 ] władze świeckie. U stanow ił now y zarząd Tow arzystw a, w prow a dzając do niego kilku księży diecezjalnych.
O bow iązki re k to ra zakładu, prezesa Tow arzystw a Pow ściągli wość i P raca, przełożonego zaw iązującej się ko ngreg acji i m agistra now icjuszy pow ierzył bp P elczar ks. M arkiewiczow i, czyniąc go odpow iedzialnym za dalsze kierow nictw o i żądając od niego „dos konałego posłuszeństw a” dla swoich rozporządzeń. Jednocześnie dał ks. M arkiew iczow i do pomocy ks. W ojciecha Szm yda w cha rak terze w icerektora zakładu. W zw iązku z ty m należało dać ks. Szmydowi w zakładzie: m ieszkanie, odpow iedni wikt, usługę, sty pendia m szalne, a przy tym uszanow ać pow ierzony m u zakres działania. Obowiązkiem ks. Szm yda m iało być nauczanie religii na k ursach gim nazjalnych, nadzorow anie innych w ykładów i eg zam inów pryw atnych, uczestniczenie w zarządzie Tow arzystw a, głoszenie dla zak ładu hom ilii lu!b innych n a u k duchow nych, czu w anie nad zachow aniem rozporządzeń biskupich i zbożnym w y chow aniem m łodzieży 24.
W m omencie, gdy m ecenas M arkiewicz, k tó ry u k ład ał s ta tu t To w arzystw a, chciał udać się do biskupa i zwrócić mu uw agę na nielegalność jego poczynań, ks. B ronisław sprzeciw iał się tem u i „uw ażał to za niew łaściw e” 25. Później jednak, przy jakim ś spot kaniu, ks. M arkiew icz zwrócił uw agę bpow i Pelczarow i, że to, co on zrobił, jest niezgodne z p raw em kościelnym i świeckim . Bo wiem pozw alają one biskupow i tylko n a czuw anie n ad tym , aby w zakładach dobroczynnych panow ały dobre obyczaje. Bp Pelczar zrozum iał to jako odmowę praw a w glądu w spraw y zakładu, obu rzył się na ks. M arkiew icza i zagroził m u suspensą, odebraniem zarządu p arafią i oddaniem jej w adm in istrację ks. S zm yd ow i26. O bdarzony zaufaniem bpa P elczara i szerokim zakresem władzy ks. Szmyd już w pierw szych dniach swego urzędow ania w prow a dził dla wychowawców osobny stół p rzy posiłkach, palił osten ta cyjnie papierosy i żądał, by chłopcy spow iadali się u niego. W resz cie zagroził starszym i m niej zdolnym klerykom w ydaleniem , je żeli n ie przejdą do klasy braci. W skutek ty ch pogróżek i zamie szania, jakie pow stało w zakładzie, k ilku zdolnych, ale starszych kleryków opuściło zgrom adzenie. W krótce ks. M arkiew icz dow ie dział się od ks. Szm yda, że otrzym ał on poufne polecenie z Prze myśla, ab y „w glądał w każdy k ą t”, gdyż w zakładzie dzieje się w iele nadużyć. Między innym i ks. Szm yd w y pytyw ał chłopców, czy ks. M arkiew icz zakazał im chodzić do niego do spowiedzi, cho ciaż ks. B ronisław dla dania dobrego przy kład u sam publicznie
24 II, s. 88—92. 25 II, s. 94. 26 I, s. 148.
[9] Początki zgromadzenia Ks. Markiewicza 15? w kościele spow iadał się u ks. S zm y d a27. W końcu ks. M arkie wicz, widząc stale zagrożony by t swego dzieła, w dniu 27 X I 1902 r. złożył rezygnację z kierow nictw a pow ierzonych m u zadań.
W odpowiedzi na ten fa k t bp P elczar anulow ał swój d ek ret z 5 listopada, zakazał tw orzenia w M iejscu jak iejko lw iek kongrega cji, m ęskiej czy żeńskiej, jaw nej czy u k ry tej, prow adzenia studiów gim nazjalnych i teologicznych, sprow adzania do M iejsca jak ich kolw iek kapłanów spoza diecezji, choćby tylko n a czas krótk i i po w ierzenia kom ukolw iek kierow nictw a zakładu. Odmówił swego p ro tek to ra tu zakładow i i Tow arzystw u, zabronił udziału ducho w ieństw a przem yskiego w Tow arzystw ie, w ycofał księży w prow a dzonych do jego zarządu.
Ogłaszając 11 XI 1902 r. w Miejscu zarządzenie biskupie, dzie kan A ntoni K oleński udzielił publicznej nagany ks. M arkiew i czowi, nazyw ając go nieposłusznym , k rn ą b rn y m i zarozum iałym ; następnie uniew ażnił śluby, jakie kandydaci kiedykolw iek złożyli na ręce ks. B ronisław a, i n akazał młodzieży oraz starszym człon kom Tow arzystw a przejść do innych sem inariów lub zakonów. W erdykt bpa P elczara by ł jednoznaczny: „Niechże tedy n ik t się nie łudzi, że w* M iejscu Piastow ym zostanie zakonnikiem albo otrzym a św ięcenia kapłańskie, bo do tego nigdy nie dojdzie” 28. K andydat z M iejsca Piastow ego przeto m usiał być św ięcony poza diecezją przem yską, a wyświęcony — nie m iał p ra w a wstępu do diecezji. U pokorzony ks. Bronisław" n ie bronił się, pow iedział ty l ko: „Nie czyniłem tu nic przeciw w ierze i obyczajom ”. W cześniej zaś, gdy z końcem października 1901 r. ks. M arkiew icz odmówił przyłączenia swojego T ow arzystw a do In sty tu tu Salezjanów , bp P elczar kazał klerykom w M iejscu Piastow ym zdjąć sutan ny i usunął ze swego sem inarium dwóch niedaw no p rzyjętych m atu rzystów z Miejsca. W ten sposób dzieło ks. B ronisław a zostało po zbawiane pomocy około 30 kapłanów , wyświęconych w S tanach Zjednoczonych, K anadzie, Jugosław ii i w A ustralii.
M arkiewiczow i wolno było tylko prow adzić zakład w ychow aw czy, szkołę podstaw ow ą i rzem ieślniczą oraz utrzym yw ać do po mocy „kilkanaście dziewcząt, ale w ch a rak terze służących, nie as- p iran te k do Z grom adzenia żeńskiego, o którym ani m ow y być nie może” 29. B iskup pozwolił również na w ydaw anie nad al pisma „Powściągliwość i P ra c a ” z zastrzeżeniem , że zawiesi to w ydaw nictw o w m om encie, jeżeli pojaw ią się w nim „odezwy tchnące radykalizm em albo a rty k u ły sprzeczne z nauk ą Kościoła, ja k to w ostatnim czasie p arę razy m iało m iejsce” 30.
27 II, s. 94.
28 II, s. 98. 89 II, s. 99. 30 II, s. 97—99.
160 jKs. A. Petrani [10]
A rtykułów sprzecznych z nau k ą Kościoła ks. M arkiew icz nie pi sał. N atom iast pow oływ ał się n ieustann ie na Ojców Kościoła, cy tując ich śm iałe odezw y w spraw ie rato w an ia ubogich rzesz w,imię m iłosierdzia chrześcijańskiego. P rzy tym nie w ahał się oskarżać możnych tego św iata jako odpow iedzialnych za krzyw dy społecz ne. Toteż cenzor raz po raiz w ycinał z arty k u łó w ks. B ronisław a c y ta ty zapożyczone od św iętych: G rzegorza W ielkiego, J a n a C hry
zostoma, Am brożego lub też Bazylego. Tym czasem Sobór W aty kański II m iędzy innym i w ysunął żądanie p o w ro tu do Ojców Koś cioła i ich nau ki. N atom iast encykliki papieskie Pacem in terris.
M ater et Magistra, a zwłaszcza P opulorum progressio prześcignę
ły niepom iernie „tchnące radykalizm em ” odezwy ks. M arkiew i cza. Dziś przeto odezw y te nie tylko nie budzą zastrzeżeń, ale wręcz przeciw nie — w p raw iają w zdum ienie swoją przenikliw oś cią i są nam acalnym dowodem łaski charyzm atycznej, która od słaniała ks. M arkiew iczow i przyszłość.
W reszcie biskup wezwał redakcję „G azety K ościelnej” do tego, by o zakładzie w M iejscu P iastow ym nic nie pisała i z Miejsca żadnej korespondencji nie p rz y jm o w a ła 31, oraz 14 X II 1902 r. oskarżył ks. M arkiew icza przed K ongregacją Biskupów i Zakon ników.
Tym czasem W ładysław M arkiewicz uznał ustąpienie ks. Bronis ław a za słuszne. W dniu 27 X I 1902 r. pisał do niego następujące słowa: „(...) K ażdy przyzna, że dwóch rządów i kierow ników w Za kładzie być nie może, zwłaszcza gdy jeden chce bronić daw nego kierunku, a d ru g i dąży do zaprow adzenia now ych zm ian. Jeżeli n adto widocznym jest, że Twoja pow aga jest podkopana, a Ty za now y k ie ru n e k odpow iadać nie chcesz, jest Tw oja rezygnacja u spraw iedliw iona” 32.
Na te n tem at w yw iązała się n astępnie w ym iana listów między bpem P elczarem i W ładysław em M arkiew iczem , których łączyła w ieloletnia przyjaźń. Poniew aż bp P elczar w swoim czasie prze słał m ecenasow i odpis d ek retu dotyczącego zatw ierdzenia zgrom a dzenia iks. M arkiewicza, m ecenas uważał, że tym sam ym upo w ażnił go do w yrażenia swego zdania o sk u tk ach dekretu. W łady sław M arkiew ciz broni swego b ra ta ks. B ronisław a i nie może zganić jego rezygnacji, gdyż w ta k tru d n y m położeniu nie mógł on inaczej p o stą p ić 33. Pisze dalej: „Nie przeczę, że ks. B ronisław zbłądził i nie ra z co do fonmy, o ile m i wiadomo, nie błądzi on co do ducha i treści, zaś to co nazyw ają uporem , jest u niego zba w ienną na miłości Boga i bliźniego opartą w ytrw ałością. Nie szukał on nigdy i nie szuka obecnie nic dla siebie lub swoich biednych
31 II, s. 225—226. * II, s. 213. 38 II, s. 93—96.
krew nych, ale pracuje tylko dla chw ały Bożej i dla dobra bliź nich. I dlatego tylko w sp ierają go jego bracia, a ja go obecnie nie opuszczę po tych now ych doświadczeniach, które przebył może nieco z m ojej przyczyny” 34.
Do ks. B ronisław a zaś w dniu 22 X II 1902 r. pisze, co n astę puje: „Jestem bardzo zaniepokojony o los Waszego zakładu. We dnie jak ie takie zajęcia rozpraszają ów niepokój, ale po nocach nie mogę spać i u k ład am sobie, co pow inienbym napisać Ks. Bis kupowi, aby m u wy,kazać ja k niew łaściw e jest jego postępowanie, gdy zam iast zachęcić duchow ieństw o swojej diecezji, aby przy stępow ało do stow arzyszenia Powściągliwość i P raca, stow arzy szenie to daw niej ignorow ał, a obecnie rozbić usiłuje, i gdy chce zniweczyć zakład przez to stow arzyszenie czy przez Ciebie u rzą dzony, ta k bardzo potrzebny i użyteczny” 35.
W dniu 31 X II 1902 r. bp P elczar odpisał m ecenasow i 3e. W liście tym kolejno w ylicza błędy ks. M ackiewicza. P rzede wszystkim ks. M arkiew icz niepotrzebnie zerw ał ze salezjanam i następnie bez zgody przełożonych zabrał się do tw orzenia now ej kongrega cji; bez upow ażnienia biskupa utw orzył kongregację dziewcząt, którym w brew wszelkim ustaw om pozwolił wchodzić do zakładu męskiego, co ks. Szm yd „ze zdziw ieniem i oburzeniem w idział na w łasne oczy” . O dbierał od chłopców i dziewcząt śluby, naw et wie czyste. Dzisiaj tłum aczy się, że były to tylko przyrzeczenia, ale z zeznań chłopców i dziew cząt w ynika, że składali oni form alne śluby zakonne. P onadto u tw orzył „kap itu łę” (zarząd) z ludzi m ło dych, czasem podejrzanego i niebezpiecznego ducha, i oddał jej kierow nictw o now ej kongregacji i zakładu, (pozwolił na wybór świeckiego „przełożonego” a naw et sam się poddał w ładzy kapi tuły. W ten sposób oddał komu innem u (kierownictwo zakładu bez .upoważnienia biskupa poza tym przelał praw o własności za kładu n a niejiakiego M achałę. Nie p rzyjął do Tow arzystw a na członków biskupa sufragana i księży przem yskich. Ks. M arkie wicz sądzi, że T ow arzystw o Powściągliwość i P rac a oraiz zakład w M iejscu P iastow ym są insty tu cjam i świeckim i, do których bis kup nie m a p ra w a się mieszać. Faktycznie Tow arzystw o to jest ty lk o paraw anem dla w ładzy świeckiej, za którym k ry je się kon gregacja zakonna. T aka kongregacja podlega wyłącznie i całko wicie w ładzy biskupiej, natom iast usuw anie w ładzy pod pozorem wicie w ładzy biskupiej, natom iast usuw anie te j w ładzy pod pozo ram i tow arzy stw a św ieckiego — to hipokryzja, któreij dopuścił się ks. B ronisław i obecny przełożony kongregacji iks. O rlem ba. Co do iks. O rlem by, jesit to człowiek, ale nam ów ił dziew częta do jaw
[11] Początki zgromadzenia Ks. Markiewicza 161
34 II, s. 95. 35 II, s. 221.
162 Ks. A. Petrani [12]
nego nieposłuszeństw a względem w ładzy biskupiej i ułożył im pis mo do biskupa. „Ohcąc tę spraw ą — pisze d alej bp Pelczar — sprow adzić n a praw ne i bezpieczne tory, u jąłem ją w ręk ę i by łem gotów ponieść dla n iej w ielkie ofiary, w tej też m yśli w yda łem znane rozporządzenie z 5 listopada. Ale ks. B ronisław odmó wi} posłuszeństw a, opierając się już to n a pseudow izjach Anny Woźnej, już to n a oporze pew nej części swoich „kleryków ”, już to na rzekom ej obietnicy jednego z kardynałów (podobno Gottiego), że jego kongregacja będzie w Rzymie potw ierdzona. Jed yn e w yj ście z sytuacji — to połączenie się z salezjanam i, którzy oświad czyli chęć przyjęcia ks. B ronisław a z p o w ro te m 37.”
Oczywiście list ten nie w yjaśnia istotnych przyczyn katastro fy w M iejscu Piastow ym , których należy szukać w rozporządzeniu bpa Pelczara, w prow adzającego dwóch kierow ników w zakładzie i w zgrom adzeniu. W ysoki u rzęd nik m ag istratu K rakow a P iotr Banaś, nazw ał ten dualizm — sza le ń stw em 3S. Poza tym zarzuty nagrom adzone z różnego okresu czasu nie odpow iadały praw dzie; były oparte o plotki lub podejrzenia ludzi nieżyczliw ych ks. M ar kiewiczowi 39.
Mecenas M ackiewicz w dniu 10 I 1903 r. podziękow ał bpowi Pelczarow i za w yjaśnienia, co do których n a w stępie listu ogólnie zaznaczył: „W yjaśnienia te w y w arły n a m nie przykre wrażenie, gdyż nie u w ażając podniesionych przeciw ks. B ronisław ow i zarzu tów za słuszne, nie mogę zrozumieć, dlaczego on, poświęciwszy siebie i w szystko co m iał ubogim , znalazł ta k m ało poparcia i wy rozum iałości u duchow ieństw a” 40.
N astępnie przypom niał powody, dla k tóry ch ks. M arkiewicz opuścił salezjanów . U w aża przeto za niesłuszne i niew ykonalne ciągłe żądanie od niego, ab y się połączył z salezjanam i. Zresztą przyjm u jąc nowe cele społeczne ks. B ronisław poszerzył zakres działania swego zgrom adzenia. „Gdyby zaś dla prow incji polskiej salezjańskiej poczyniono w y jątk i i utw orzono now icjat w M iejscu P iastow ym , to przy utrzy m yw aniu stosunków z włoskim i salezja nam i nie utrzy m ały b y się tam długo te w y jątk i. Zaś w razie
zmia-36 II, s. 103—107.
II, s. 104—105.
38 II, s. 217.
39 Również w innych w ypadkach bp Pelczar przejaw ił podobny spo sób postępowania. Oto W ładysław Markiewicz, k tó ry był radcą prawnym Zgromadzenia Sercanek, w dniu 12 V 1903 r. pisze do ks. Bronisława: „Sercanki są z uwielbieniem dla Was, a co do Ks. Biskupa mówiły mi, że jest łatw ow ierny i polega często na mylnych inform acjach, ja k tego nie raz doświadczyły” (Archiwum II, s. 233). Następnie w liś cie z dnia 13 V 1904 r. donosi, że Jadw iga Wilkowslka, sekretarka Zgro madzenia Służebnic Serca Jezusowego, mórwiła m u: „że także i one miały z Biskupem wiele nieprzyjemności z tego powodu, że słuchał plotek nieżyczliwych im osób” (Archiwum II, s. 260).
[13] Początki zgromadzenia Ks. Markiewicza 163
ny sposobu życia odm ów iliby w sparcia zakładow i w MLejcu P. ci, którzy go obecnie w spierają, ta k samo, ja k to chłopi zapowiedzie li ks. Bronisław ow i, kied y n a żądanie w izytatora salezjanów ks. Veronesiego kazał sprow adzać do zakładu piwo: jeżeli ksiądz b ę dzie piwo sprow adzał do zakładu, nie dam y nic n a za k ła d ”. A w tedy m usiałoby dojść do przyjm ow ania dzieci za o p ła tą ”.
„Nie jest także obojętnym , ja k m ają żyć w ychow aw cy dzieci biednych m ieszkający pod jednym dachem z w ychow ankam i. J e żeli bow iem oni ja d a ją mięso, używ ają tru n k ó w i palą cygara, to nie mogą odm aw iać tego swoim pom ocnikom i w ychow ankom .
U kładając s ta tu t (w styczniu 1898 r.) dla stow arzyszenia Powś ciągliwość i P raca, -miałem w Bogu nadzieję, że w iele kapłanów przystąpiw szy do tego stow arzyszenia (w ch a rak terze członków w spierających), porzuci palenie tytoniu, picie i grę w k a rty i tak oszczędzone pieniądze pośw ięci w ychow aniu dzieci biednych opusz czonych. Spodziew ając się tego, w caie nie m yślałem , iżby to sto w arzyszenie m iało być p araw anem dla kongregacji zakonnej, któ rej zaw iązanie dopiero później zostało dozwolone dek retem ordy n a ria tu biskupiego w P rzem yślu z 9 lutego 1898 r. D ekret ten dowodzi, iż niesłuszny jest zarzut, jakoby z pom inięciem władzy duchow nej w ziął się do zakładania now ej kongregacji, gdyż tym d ekretem upow ażniono go do stara n ia się w Rzym ie o zatw ierdze nie tej zaw iązującej się kongregacji” 41.
„Nie zaw inił ks. B ronisław nic w tym , iż ro k u zeszłego w ybrano ks. O rlem bę kierow nikiem w M iejscu Piastow ym , gdyż ja k o tym W asza B iskupia Mość z m iesięcznika stow arzyszenia „Pow ściągli wość i P ra c a ” łaskaw ie raczy się przekonać, kierow nikam i tego zakładu b yw ali w czasie od r. 1898: O rlem ba, M achała, K utow ski, L atusek, a ze strony O rd y n a riatu B iskupiego nie zarzucono nic przeciw tem u; a i w statu cie nie m a postanow ienia przeciw nego tem u.
Z akład w M iejscu Piastow ym nie pow stał ze składek publicz nych, te nie p ok ry w ały bow iem n aw et kosztów żyw ienia i u trzy m yw ania dzieci, ale pow stał kosztem tego, kto d aje najw iększe ofiary, a tym jest ks. B ronisław , któ ry oddaje w szystkie swoje dochody na rzecz tego zakładu. Lecz gdyby n aw et zakład ten pow stał i utrzym y w ał się ze składek publicznych, to i to nie daw a łoby B iskupow i p raw a do m ianow ania kierow ników tego zakładu. Ks. B ronisław nie uw ażał propozycja, aby B iskupa S ufragana i członków konsystorza p rzy jął do T ow arzystw a Powściągliwość i P raca, za uczynioną m u n a serio, gdyż tę propozycję uczyniono m u w łaśnie w tedy, gdy go grom iono za to, że tw ierdził, iż istnieje tak ie stow arzyszenie i że ks. O rlem ba jest przełożonym tego sto warzyszenia.
164 Ks. A. Petrani [14]
Co do ks. O rlem by i jego m niem anego przew inienia, ośm ielam się zauważyć, że nie nam aw iał on dziew cząt pracu jący ch w p ra l ni zakładu do nieposłuszeństw a, lecz ułożył im w ym agane od nich oświadczenie tej osnowy, jak one sobie tego życzyły; a nie mógł ich nam aw iać, aby opuściły Miejsce Piastow e, skoro one chciały tam dalej pracow ać jak o służące.
Jeżeli zaś czasem niektóre z tych dziew cząt u d ają się do par- latoriu m lub do kancelarii zakładu po bieliznę do prania, lu b odnoszą tam w y praną bieliznę, czynią to z konieczności, gdyż nie podobna inaczej załatw ić tych czynności” 42.
Co do A nny W oźnej m ecenas M arkiew icz oświadczył w p ierw szym liście: „Przyw idzenia jego (ks. B ronisław a) i owej w izjo nerki, których nie znam bliżej, mogą być złudzeniem , ale nie są szkodliwe, skoro ich w pływ em jest szukanie w iększej chw ały Bo żej” 43.
Na tym w ym iana listów m iędzy biskupem Pelczarem a m e cenasem M arkiew iczem ustała. Dopiero w cztery lata później bp P elczar w rócił do tego tem atu i w liście z dn ia 29 X 1906 r. do m ecenasa pom ów ił ks. M arkiew icza o m ariaw ityzm : „(...) prąd ten szerzył się n iestety w M iejscu Piastow ym i groził sm utnym i n as tępstw am i, zwłaszcza że i tam zjaw iła się fałszyw a w izjonerka, która m iała ’posłannictw o od P an a Jez u sa ’ ” 44.
Na w yolbrzym iony zarzut niepraw nego przyjm ow ania ślubów, ks. M arkiew icz w r. 1906 dał bpowi P elczarow i rzeczową odpo wiedź: „Od czasu mojego odłączenia się od Z grom adzenia 0 0 . Sa lezjanów zawsze głosiłem moim starszym w ychow ankom , że To w arzystw o Powściągliwość i P raca jest ty lk o stow arzyszeniem świeckim, a nie jak ąś kongregacją zakonną — ale jed n ak takim stowarzyszeniem, które od władz najw yżej położonych duchow nych otrzym ało upow ażnienie i zachętę do dążenia, aby kiedyś stało się kongregacją; że po najw yższym zatw ierdzeniu kościel nym śluby pow tórnie złożymy, że śluby nasze nie są zakonne, ale pryw atne, że gdyby k to z tych ludzi w stąp ił do jalkiego zgro m adzenia, już tym sam ym zwolniony jest od nich, ja k zwolnieni są od w szystkich ślubów na świecie uczynionych ludzie świeccy, w stępujący do zakonu; że n adto nasze śluby są w arunkow e. Od 6 gru dnia 1902 r. n ie odbierałem od nikogo żadnych ślubów. P raw dą jest, że tro je dziewcząt, które pracow ały w kuchni i w pralni zakładu w M iejscu Piastow ym , objęły zarząd p rzytu lisk a dla słu żących w Rzeszowie tymczasowo, póki nie znajdą się od nich lep sze, jednak nie uw ażają siebie za zakonnice, ale za służące — i to najniższego rzędu. Sypiają w stajn i i spełniają najniższe
po-42 II, s. 109—110. 43 II, s. 95. 44 II, s. 121.
[15] Początki zgromadzenia Ks. M arkiewicza 165
sługi, a w szystkie bez w y jątk u odstąpiły od m arzenia o sukni za konnej. Tę, która ich skłoniła do żądania sukni zakonnej przed 4 laty — w ydaliły spom iędzy siebie. Ślubów przede m ną nie sk ła dają” 45.
M ecenas W ładysław podtrzym yw ał swego b ra ta na duchu w tru d n y ch chw ilach 1902 i 1903 roku: „Radzę ted y i proszę n a j usilniej, abyś nie opuszczał pow ierzonej Cd przez Boga młodzie ży, ufając, że odm ieni to, co przeszkadza rozw ojow i zakładu i za mysłów Twoich. P otrzeba pam iętać o tym , że P an Bóg objaw ia wolę sw oją m aluczkiem , dlatego właśnie bądźcie m oluczkim i i .po kornym i, nie szukajcie swojej chw ały, a sąd o czynnościach Wa szych przełożonych pozostawcie Panu B ogu” 46.
Tym czasem Ks. M arkiew icz znosił doznaną porażkę z rów now a gą i spokojem ducha. Nie skarżył się nikom u n a spotykane prze ciwności. Raz w yznał wobec starszych w ychow anków , że bp P el czar robi trudności pod w pływ em kard. Puzyny, salezjanów i ary stokracji. Tego zdania by ł również m ecenas W ładysław M arkie wicz 47.
W półtora ro k u później, w uroczystość św. Józefa, ks. M arkie wicz w ysłał bpowi Pelczarow i g ra tu lacy jn y telegram , który za w ierał serdeczne życzenia im ieninow e w raz z zapew nieniem o m odlitw ach w jego intencji, zanoszonych do Boga przez zakład. W zakończeniu składał w yrazy hołdu i „całow ał nogi bisk u p a”. Nie zaprzestał ani na chw ilę ks. M arkiew icz troszczyć się o swo je dzieło. W jednym z listów pisał: „Całe nasze życie składa się z jednego pasm a stara ń bohaterskich o środki do życia dla dzieci nam pow ierzonych” 48. W edług sta n u z 3 X I 1902 r. dom wycho wawczy chłopców liczył 250 podopiecznych, a dom żeński — 36 d ziew cząt49. Ponadto Ok. 80 biedniejszych chłopców z okolicy co dziennie dochodziło do Z akładu na n au k ę rzem iosła, przez co ks. B ronisław chciał popraw ić byt m aterialn y biednych ro d z in 50. W krótce założył też ochronkę dla dzieci ze wsi. G rom adka m a luczkich baw iła się i kształciła pod kierunkiem dyplom ow anej freblanki. P otrzebne wyposażenie dla ochronki ks. Mackiewicz zakupił w W iedniu 51. N astępnie sprow adził z M oraw icy pod K ra kowem in stru k to ra do w ykonyw ania kapeluszy, by w ten sposób dać zajęcie rów nież dzieciom najm łodszym . Dziewczynki uczyły
45 I, s. 201—202. 46 II, s. 215. 47 II, s. 258. 48 I, s. 157.
49 I, s. 143. W r. 1909 ks. Markiewicz miał na opiece blisko 600 sierot przebywających w Zakładzie w Miejscu Piastow ym i w trzech jego filiach.
50 I, s. 124. 51 I, s. 107.
166 K s. A. Petrani [16]
się koronkarstw a, w yrobu guzików i m iały szwalnię, do której uczęszczały także d o rastające dziew częta ze w s i 52.
W szystkich dzieci w Z akładzie uczono czytać, pisać, a także rachunków , rysunków , geografii, historii pow szechnej i przyrod niczej. S ta rsi chłopcy, w edług w łasnego w y bo ru i uzdolnienia, uczyli się p raktycznie rolnictw a, ogrodnictw a, sadow nictw a, pszczelarstw a, u p ra w ian ia w ina lub jednego z rzem iosł, jak: ko- szykarstw a, in tro lig ato rstw a, szewstwa, kraw iectw a, ślusarstw a, kow alstw a, stolarstw a, b ed narstw a, powroźmictwa, a od r. 1910 — również d ru k a rstw a. W arsztaty kierow ane by ły przez m istrzów w ykształconych w W iedniu albo w zakładach sąsiednich krajów . Zim ą chłopcy uszlachetniali tysiące dzikich drzew ek w urządzonej cieplarni. Ponadto uzdolnieni uczyli się śpiew u, gry n a organach, m uzyki na in stru m en tach dętych i sm y czk ow ych53. W Zakładzie istniała łaźnia p arow a, apteczka i in firm eriu m o siedm iu poko jach. Oczywiście czynna rów nież była g ru p a te a tra ln a .
Obok dzieci polskich, pochodzących z 22 .powiatów Galicji, w Z a kładzie byli także Rusini, Litw ini, Czesi, Niem cy, Chorw aci, Węg rzy; jeden z chłopców zaw ędrow ał aż z P etersb u rg a, a 2 p ra wosławne dziew czynki z głębokiej Rosji; 54 w reszcie 3 m łode Cy ganki i 1 Żyd. Dla tych ostatn ich trzeba było w ystarać się o naz wiska i m etry k i urodzenia, były to bow iem dzieci porzucone przez rodziców ss.
Ks. M arkiew icz żywił, przyodziew ał i w ychow yw ał ubogie
i opuszczone dzieci, któ rych n ik t nie chciał, stając się dla nich ojcem i serdecznym przyjacielem . Dla nich poświęcił swoje m ie nie, siły, cierpienia i m odlitw y. P rzy tym szczególnie życzliwie odnosił się do dzieci upośledzonych, ażeby nie odczuw ały ta k swe go kalectw a. W ogóle zaś w kon tak tach z m łodzieżą w nosił dużo radości i zapału do czynu.
Jednocześnie n ie zaniedbyw ał ks. M arkiew icz pracy duszpaster skiej. W niedziele odp raw iał dwie m sze św.: jed n ą uroczystą sumę z procesją w kościele p arafialn ym i dru gą — w kaplicy zakłado wej. W niektóre w iększe św ięta odp raw iał 3 misze św., na co o trzy m ał pozwolenie z k u rii biskupiej. Głosił dw a albo trzy kazania. Ponadto w każdą niedzielę słuchał spowiedzi blisko 300 osób, a codziennie w tygodniu — około 100 penitentów . Po południu odpraw iał nieszpory, prow adził nau k ę katechizm u, zebrania ko m ite tu parafialnego, kółka rolniczego lub kasy oszczędności (Rei- fensena). K ilkanaście razy w roku prow adził rekolekcje trw ające od 4 do 8 dni; w tym czasie w ypoczyw ał pięć godzin w nocy
52 I, s. 110 i 112. “ I, s. 80 i 126—127.
** I, s. 111.
[17] Początki zgromadzenia Ks. Markiewicza 167
i chw ilkę czasu pośw ięcał n a drzem kę w ciągu dnia. T ak było rów nież w 1911 r., czyli już przy końcu jego życia. Można tylko do m yślać się, że siły do ta k wytężonej i w y trw ałej do końca pracy ks. B ronisław czerpał z kontem placyjnego zjednoczenia się z Bo giem. Ks. M arkiew icz szedł stale drogą woli Bożej. P rzeżyta klęska przybliżyła go do Boga i pom ogła m u w dalszym uśw ięceniu sie bie. S k ru p u latn ie zachow yw ał regułę ks. Bosko. Codziennie m od lił się z chłopcam i w kaplicy zakładow ej o jego beatyfikację. Uczynił ślub w ybierania w życiu rzeczy n ajbardziej przykrych, przeciw nych skłonnościom n atu ry . W zapiskach ks. M arkiew icza osiem razy czytam y o postanow ieniu biczow ania się w środy, p iątki i soboty podczas odm aw iania jednego „Z drow aś”, za po zwoleniem spow iednika. Bez w ytchnienia był m ężny w spełnianiu obowiązków, niestru dzony w pracy, cierpliw y w chorobie, w do znanych krzyw dach i udrękach. Cnoty jego przejaw iały się jako doskonałe, ponad m iarę ludzi pobożnych i cnotliw ych. B yły to cnoty w sto pn iu niezw ykłym , na m iarę heroiczną. M ądry, wszech stronnie oczytany i obdarzony inteligencją n atu ra ln ą, szukał n ad przyrodzonego św iatła i roztropności w m odlitw ie, rozm yślaniach i rekolekcjach.
W 1910 r. w yłożył on swoim najbliższym znaczenie powściągli wości, przestrzeganej w jego zgromadzeniu, w następujących sło wach: „Powściągliwość nasza w yraża najw ażniejszą rzecz religii praw dziw ej: zaparcie się siebie samego i zw alczanie w szelkich po kus, czyli nauk ę krzyża C hrystusowego. Powściągliwość stanow i o świętości człowieka i o wielkości jego ch a rak teru . W iększy mi łośnik um artw ien ia jest w iększym św iętym . Powściągliwość jest wreszcie najdoskonalszą i najw znioślejszą pracą duchow ą, bez któ rej w szelka praca na nic się nie przyda, bo nie doprow adzi do naszego celu ostatecznego, do Boga. Najszczęśliwsi ludzie — to ludzie um artw ieni czyli powściągliwi. Najszczęśliwsi ludzie — to ludzie m iłujący Boga z całego serca a bliźniego jak siebie samego, którzy siebie sam ych zaparli się i noszą krzyż na każdy dzień” 56. Chociaż ks. M arkiew icz dalej sta ra ł się a zatw ierdzenie swego zgromadzenia, to jed n ak kilka razy oświadczył swoim najbliższym współpracownikom , że obydw a zgrom adzenia zostaną zatw ierdzone dopiero po jego śm ierci. Od r. 1903 w ysyłał swoich w ychowanków na studia teologiczne do biskupów w Stanach Zjednoczonych, do D alm acji, do sem inarium w M ontefiascone w e Włoszech, do semi n arium arcybpa Józefa Bilczewskiego we Lwowie oraz na Uni w ersy tet K rakow ski. To oni po śm ierci Sługi Bożego przejm ą Za kład i p arafię w M iejscu Piastow ym oraz dzięki życzliwej pomocy biskupa krakow skiego, A dam a Sapiehy, doprow adzą w r. 1921
168 Ks. A. Petrani [18]
Tow arzystw o Sw. M ichała A rchanioła do kościelnego zatw ier dzenia.
W dniu 12 V III 1911 r. ks. M arkiew icz w ysłał do papieża ser deczną prośbę o w yniesienie na ołtarze Piusa IX „jako wielkiego Papieża, św iętego w ychow aw cy i Ojca opuszczonej m łodzieży” 57. W reszcie dnia 4 X II 1911 r. już po raz o statn i zwrócił się do Ojca św. z — zaw ierającą dram atyczne akcenty — prośbą o zatw ierdze nie swego zgrom adzenia 58. W odpowiedzi pap. P ius X przysłał m u błogosław ieństw o z odpustem zupełnym , które Sługa Boży otrzy m ał na godzinę przed śm iercią — 29 I 1912 r., w uroczystość św. F ranciszka Salezego 59.
N atom iast bp P elczar w swojej pracy — ogłoszonej pt. „Zarys dziejów kaznodziejstw a w Polsce” — pisze o ks. M arkiew iczu, że „um arł po życiu św iątobliw ym i pracow itym 29 styczmia 1912 r., w ydawszy dobrze opracow ane dzieło: O wym owie kaznodziejskiej, K raków 1898” «o.
57 I, s. 318—319. 58 I. s. 337—340.
59 Ks. Stanisław K o t , proboszcz Miejsca Piastowego. Wspomnienia, s. 10 (maszynopis).