• Nie Znaleziono Wyników

"W kręgu filomackiego preromantyzmu", Stanisław Świrko, indeks zestawiła Barbara Graboń, Warszawa 1972, Państwowy Instytut Wydawniczy, ss. 390 + 12 wklejek ilustr. oraz errata na wklejce : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""W kręgu filomackiego preromantyzmu", Stanisław Świrko, indeks zestawiła Barbara Graboń, Warszawa 1972, Państwowy Instytut Wydawniczy, ss. 390 + 12 wklejek ilustr. oraz errata na wklejce : [recenzja]"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Anna Dobak

"W kręgu filomackiego

preromantyzmu", Stanisław Świrko,

indeks zestawiła Barbara Graboń,

Warszawa 1972, Państwowy Instytut

Wydawniczy, ss. 390 + 12 wklejek

ilustr. oraz errata na wklejce :

[recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 64/4, 331-338

(2)

S t a n i s ł a w S w i r k o , Z KR ĘGU FILOM ACKIEGO PREROM ANTYZM U.

(Indeks z esta w iła B a r b a r a G r a b o ń ) . (W arszawa 1972). P a ń stw o w y Instytut

W ydaw niczy, ss. 390 + 12 w k le je k ilustr. oraz errata na w k lejce.

P raca Ś w irk i o filom ack im p rerom antyzm ie jest w założeniu próbą w n ik n ięcia w ta jn ik i w a rszta tu m łod ego M ickiew icza, w zesp ół źródeł, z k tórych w y try sn ęła poezja p olsk iego rom antyzm u. Zadaniem , jak ie w y zn a czy ł so b ie autor, je s t u sta len ie gen ezy p ew n ych m o ty w ó w i w ą tk ó w M ick iew iczow sk ich przez u m ieszczen ie ich na tle tw órczości lu d ow ej oraz w ierszo w a n ia p rzyjaciół-filom atów . R zecz ta m a w du­ żej m ierze charak ter edytorsk i; n a m ateriale zam ieszczonych tek stó w S w irk o op iera w y w o d y zm ierzające do rew izji niektórych p rzyjętych w historii literatu ry u staleń na tem a t roli M ick iew icza w p olsk im przełom ie rom antycznym .

K siążka jest zbiorem p ięciu artyk u łów zatytu łow an ych : B a lla d y Jana C zeczo ta (s. 5— 124; tek sty: s. 125— 195), O so b liw e d z ie je je d n e j p ie śn i r o m a n ty c zn e j

(s. 196— 207; tek sty : s. 207—2116), P ieśn i filo m a tó w i fila r e tó w (s. 217— 2(27; tek sty: s. 227— 266), Z g en ea lo g ii M ic k ie w ic z o w s k ie g o B a u b lisa (s. 267— 277; te k st: s. 277— 283), N ie zn a n y k o p ia riu sz p o e z ji M ic k ie w ic za (s. 284—308; tek sty: s. 309—371). Trzon pracy sta n o w i rozpraw a pierw sza, najobszerniejsza i najbogatsza w in terp re­ ta cje historyczn oliterack ie, p ozostałe szk ice m ają charakter g łó w n ie k om entarzy ed ytorskich (tekst Ś w irk i i op u b lik ow an e utw ory zajm ują po p o ło w ie ob jętości całej publikacji).

D w a z tych airtykułów ukazują się n ie po raz p ierw szy — zain teresow an ie autora b allad am i C zeczota znalazło w yraz już w r. 1958, a n a stęp n ie problem atyka ta została pod jęta w pracy doktorskiej h O becna redakcja rozpraw y trak tow an a jest przez autora ja k o cząstk a p rzygotow yw anej m onografii Czeczota. K oń cow y szkic b y ł tak że poprzednio d ru k o w a n y 2.

P od an y tu w y k a z przedruków i k olejn ych redakcji p o szczególn ych artyk u łów n ie słu ży jed y n ie inform acji, lecz m a uzasadnić p ew n e n ie sp ełn io n e o czek iw a n ia czyteln icze. P o p ierw sze — ch cia ło b y się w id zieć jakieś w y ja śn ie n ie ob szern iejsze niż w sk a za n a na o b w o lu cie ok azja („W 150 rocznicę w y d a n ia B a llad i ro m a n só w A dam a M ick iew icza”), m oty w u ją ce zebranie prac ju ż op u b lik ow an ych , po w tó re — i w a ż n ie jsz e — sp od ziew ać by się m ożna k onfrontacji na n o w o ogłaszan ych szk icó w z tym , c o narosło w literaturze przedm iotu od ich pierw szej publikacji. T ym cza­ s e m Ś w irk o pom ija n iek tóre zasad n icze prace, nie usuw a ta k że sw o ich p ierw otn ych przeoczeń. W pracy typ u ed ytorsk iego są to braki ze zrozum iałych w zg lęd ó w szcze­ góln ie w id oczn e.

Z acznijm y od najbardziej obiecującej rozpraw ki — o k op ii poezji M ickiew icza, g d zie g ros m iejsca zajm u je podobizna tzw . kopiariusza P ietk iew icza, który w r. 1951 tr a fił do zbiorów B ib liotek i N arodow ej i zid en tyfik ow an y został przez Ś w irk ę jako p ią ty to m ik „m ałego arch iw u m fila retó w ”. N a zw isk o od k ryw cy tom iku, uznanego jeszcze w 1948 r. za zaginiony, figu ru je i w kom entarzu D an u ty Z am ącińskiej do p oezji Zana, i w w y d a n iu W ie rsz y M ickiew icza o p racow an ym przez C zesław a

Zgo-1 Zob. B a lla d y Jan a C zeczota, ich z w ią z k i z fo lk lo re m i z lu d o w o ścią M ick ie­

w ic z a („L iteratura L u d ow a” 1958, z. 3) oraz obszerne fragm en ty recenzow anej

k siążki w artyk u le F ilom aci i fo lk lo r (w zbiorze: L u d o w o ść u M ick iew icza . W ar­ sz a w a 1958). S treszczen ie pracy doktorskiej — zob. „B iu letyn P o lo n isty czn y ” z. 21

(1964).

8 „R ocznik T ow arzystw a L iterackiego im. A dam a M ick iew icza” t. 1 (1966) ; „P rze­ gląd H u m an istyczn y” 1968, nr 4.

(3)

rzelsikiego3. Edytor p rzyjm u je ta m tezę Ś w irk i, że kopia ta sta n o w iła część „m a­ łego a rch iw u m fila r e tó w ”, oraz za w y so c e praw dopodobne u zn aje jego tw ierdzenie, że kop istą b y ł fa k ty czn ie O nufry P ietra szk iew icz. P on ad to Z gorzelski w U w agach

e d y to r sk ic h do cz. 1 W ie r s z y M ick iew icza u w zg lęd n ia w szy stk ie od m ian y tekstów ,

jakie p rzyn osi o m a w ia n a kopia, i zapow iada k on tyn u ację teg o z e sta w ia n ia w cz. 2, która uk azała się ró w n o cześn ie z p u b lik acją Św irki. W obec tych fak tów n asu w a się p ytan ie o c elo w o ść u m ieszczan ia w niej szk icu zatytu łow an ego N ie zn a n y k o p ia riu sz

p o e z ji M ick iew icza . N iezn a n y — k om u? I c z y n ie jest w ręcz m y lą ce o d sy ła n ie czy­

teln ik a w r. 1972 do prac E u gen iu sza S aw rym ow icza ja k o do ak tu aln ego sta n u b a­ dań nad rękopisam i m ick iew iczo w sk im i (s. 286— 287) i do punktu, od którego zaczy­ n a s ię w ła s n e p oszu k iw an ia, bo „album ik n ie doczekał się jed n ak op racow an ia ani przedruku, a ciek a w sze odm ianki jego tek stó w n igd zie nie zostały p rzytoczon e” (s. 2i87) ? W y d a je się, że dostrzeżen ie przez S w irk ę w y d a n ia cz. 1 W ie rsz y M ick ie­ w ic z a (co k w itu je p rzy p is zam ieszczon y na końcu w y w o d ó w , s. 308), w in n o go ustrzec przed w zn o w ien iem tej n ie w ą tp liw ie k ilk a n a ście lat tem u w a żn ej roz­ praw ki.

P od ob n ie rzecz się m a z P ie śn ia m i filo m a tó w i fila r e tó w . Sw ój w stę p edytorski autor tra k tu je jako zap o czą tk o w a n ie prac n a d „Interesującym , a dotąd n ie zba­ danym d ostateczn ie zja w isk iem k u ltu ro w y m rodzącego się na gru n cie w ile ń sk im ro­ m an tyzm u p o lsk ieg o ”, p rzy czym bardzo sk rom n ie zakreśla c e l sw ojej pracy, m o­ ty w u ją c to „brakiem d ostateczn ych m a teria łó w arch iw aln ych i d ok u m en taln ych ”

(s. 2;17). „O m ów iony zbiorek n ie b y ł d otych czas p u b lik ow an y, z w y ją tk iem kilk u pieśn i, k tóre o g ło sił J a n C zubek w P o e z ji filo m a tó w oraz H enryk M ościcki w T rio -

leta ch i w ie rs za c h m iło s n y c h T o m a sza Zana. Z teg o też w zg lęd u poszerza o n naszą

w ie d z ę o filom atach i fila reta ch o n o w e utw ory, w z g lę d n ie o cie k a w e w arian ty już zn a n y ch ” (s. 266). P rzed m iotem o p isu je s t tzw . śp iew n ik fila reck i, n oszący ty ­ tuł: P io sn k i ze b r a n e i u łożon e w K o c h a c zy n ie p r z e z B r y g id ę z e S w ię to rze c k ic h Z a -

n o w ą , w 1855 ro k u (tek sty p od aje Ś w irk o na s. 227— 266). W śród tych 21 p iosenek

m łod zieży w ile ń sk ie j zn ajd u je się 8 u tw o ró w Zana i 6 C zeczota. R elacjonując h istorię zb iorku Ś w irk o p o w o łu je się n a w y d a n ia Jan a Czubka i H enryka M ościc­ k ieg o (ob yd w a z 1922 r.) oraz n a pracę Z d zisław a H ordyńskiego opartą na relacji B rygid y Z a n o w e j4.

H istoria zbiorku jed n a k m a d alszy ciąg, o którym autor w sp o m in a ty lk o m im o­ chodem . N ie m ożna b o w iem za d ostateczn e sk w ito w a n ie dalszych badań uznać w p lecio n ej w to k w y w o d ó w w zm ia n k i, że niek tóre z o p u b lik o w a n y ch przez Sw irkę u tw orów b y ły już d rukow ane w p ó źn iejszych czasach (s. 2126). I ta k — z badaniam i nad tw órczością Zana zw ią za n e jest n a zw isk o M arii D un ajów n y, która sp orządziła też odpisy je g o u tw orów , konfrontując je ze znanym sob ie śp iew n ik iem Z anow ej. N a m ateriały te p o w o łu je się Z am ącińska w sw ym — w sp om n ian ym tu już — o b szern y m op ra co w a n iu sp u ścizn y po Zanie. W k om en tarzu do te g o w y d a n ia podaje ona — za D u n ajów n ą — odm iany tek stu z odpisu Z a n o w e j5. P rzeoczen ie tego

opra-3 D. Z a m ą c i ń s k a , W ie rsze i p io s n k i T o m a sza Zana. „A rch iw u m L iterac­ k ie ” t. 7 (1963), s. 10, przypis. — Cz. Z g o r z e l s k i , w stę p w : A. M i c k i e w i c z ,

D zie ła w s z y s tk ie . T. 1, cz. 1. W rocław il971, s, X X X V III—X X X I X ; cz. 2 (1972),

s. X IX —X X I — tu dok ład n y o p is zesp ołu k o p ii w raz z w y k a zem u tw o ró w w nim zaw artych (ukazanie się te g o o p isu zo sta ło zap ow ied zian e ju ż w cz. 1).

4 Z. H o r d y ń s k i , W ia d o m o ści o „ śp ie w n ik u fila r e c k im ”. „P am iętn ik T ow a­ rzy stw a L iterackiego im . A dam a M ick iew icza ” 1888.

(4)

oow an ia pozw ala S w irce np. przy tek ście Ś p ie w a j, śp ie w a j, sk o w ro n eczk u ... (s. 240) ograniczyć się do stw ierd zen ia, że n ie notują go ani M ościcki, ani Czubek. T ym cza­ sem na k ilk a la t przed p o ja w ien iem się w op racow an iu S w irk i fig u ro w a ł o n u Za- m ącińskiej, pt. S k o w ro n e k 6, i to z w arian tam i uw zględ n iającym i śp iew n ik Z anow ej. D o o d p isu tego — n ieza leżn ie od S w irki — dotarł rów nież, korzystając z pom ocy A n n y K aupuż, w y d a w ca W ie rsz y M ickiew icza, który w kom entarzu do P ie śn i fila ­

r e tó w o p isu je też in teresu jący n a s zbiorek 7.

I jeszcze jed en drobiazg, sprow ok ow an y znaczeniem , ja k ie autor nadaje p e w ­ nej sw ej obserw acji. Otóż w podsum ow aniu pierw szej rozpraw y p o w o łu je się on na S ta n isła w a P igonia, który w y m ie n ił tę w ła śn ie pracę jak o „w ażn e źród ło” p o­ m ocne do w y ja śn ien ia gen ezy w id m a Z łego P ana w D zia d ó w części II. Z w rócen ie uw agi na tę pożyczkę jest n ie w ą tp liw ie przydatne dla badaczy tw órczości M ickie­ w icza, tylk o że na zw ią zek D zia d ó w i U zn oh ów C zeczota w sk a za ł jeszcze w 1952 r. Leonard P od h orsk i-O k ołów przypuszczając zresztą, że obaj poeci m ogli korzystać z tego sa m eg o źródła, o czym tak że u P ig o n ia 8. W 1958 r. o m ó w iła te n m otyw z k olei M aria W antow ska, podkreślając także, iż n ależał o n do n ajpopularniejszych w tw ó rczo ści lu d ow ej, c o raz jeszcze przypom ina w c ią ż aktualną h ip otezę o m ożli­ w ości b ezpośredniego k orzystania M ickiew icza z przekazu fo lk lo r y sty c z n e g o 9. D opiero w tym św ie tle zasłu ga autora rozpraw y B a lla d y Jana C zeczo ta n ab iera w ła śc iw y c h w ym iarów .

Po porów n aw czy m ateriał folk lorystyczn y w pierw szej rozpraw ie Ś w irk o sięga do prac M ichała F ed erow sk iego oraz S tan isław a S ta n k ie w ic z a 10 i ta k jak c i au to­ rzy rów norzędnie trak tu je w y zy sk a n ie podania lu d o w eg o i p ieśn i gm in n ej, co m oże budzić p ew n e w ą tp liw o ści, gdyż w iadom o, że w p ierw szym przypadku zap ożyczen ie o gran iczało się g łó w n ie do p rzejęcia fabuły, w drugim zaś c e le m b yła im itacja p oetyk i śp iew u lu d ow ego, czy li ta k że jego m etrum , rytm u, ch arak terystyczn ych p o­ w tórzeń i refrenów , co udało się M ick iew iczow i osiągnąć w L ilia ch n .

Form ułując te u w a g i w yk raczam y poza w ła śc iw e k w e stie edytorskie, aby z k olei zająć się in terp retacyjn ym asp ek tem książki. P rob lem atyk a p o w ią za ń m iędzy tw órczością M ick iew icza a folk lorem i filom ack im w ierszo w a n iem m a bogatą doku­ m en tację naukow ą, n ie w pełn i zresztą u w zg lęd n io n ą przez S w irkę. P odejm ując w rozpraw ie o b a lla d a ch C zeczota te zagadnienia, autor za m ierza w yk azać, na czym p olegały zw iązk i C zeczota — za jeg o zaś pośred n ictw em ta k że M ick iew icza — z folk lorem kresów R zeczypospolitej. D odać trzeba, iż w ła śn ie w zw rocie k u lu d o ­ w o ści upatruje Sw irk o głó w n e zn am ię rodzącego się rom antyzm u, z czym g en eraln ie m ożn a się zgodzić. C zyteln ik jed n ak w o la łb y ob cow ać z bardziej w szech stron n ą re­ konstrukcją, z p ełn iejszy m obrazem ów czesnej ludow ości. T rzeba b o w iem k on ieczn ie pam iętać o ca ły m sp lo cie różnorakich uw arunkow ań, jak ie zło ży ły się na tzw . zw rot k u lu d ow ości, a tak że o jego prehistorii, aby zd aw ać so b ie spraw ę, że w m om en cie

6 Ib id e m , s. 46— 47.

7 Z g o r z e 1 s к i, ed. cit., t. i , cz. 1, s. 291.

8 L. P o d h o r s k i - O k o ł ó w , R ealia m ic k ie w ic zo w sk ie . T. 1. W arszaw a 1952, s. 66. — S. P i g o ń , F o rm ow an ie „D zia d ó w ” części d ru g iej. W arszaw a 1967, s. 28.

9 M. W a n t o w s k a , „ D zia d y ” w ile ń sk o -k o w ie ń s k ie . W zbiorze: L u d o w o ść u M ic k ie w ic za , s. 279, 318.

10 M. F e d e r o w s k i , L u d b ia ło ru sk i na R u si L ite w s k ie j. K rak ów 1903. —

S. S t a n k i e w i c z , P ie r w ia s tk i b iałoru skie w p o ls k ie j p o e z ji ro m a n ty c zn e j. W ilno 1936.

II Zob. W. H u m i ę c k a , H. K a p e ł u ś , „ B a lla d y i ro m a n se”. W zbiorze :

(5)

u ja w n ien ia się n o w eg o prądu p rzeb yto znaczną część drogi w iod ącej ku poznaniu i stop n iow ej a k cep tacji poezji g m in n e j12.

N ied ostrzegan ie, iż w p ew n y m m om en cie tej drogi n astąpiła zm ian a j a k o ­ ś c i o w a , rów n ałob y s ię o czy w iście p o sta w ie ah istoryczn ej. N iestety, autor p rzyj­ m u je taką w ła śn ie p ostaw ę, co p o zw a la m u w id zieć w C zeczocie prekursora M ickie­ w icza i ch yb a k on sek w en tn ie — co ju ż dopow iadam y — prekursora p olsk iego ro­ m antyzm u? Ś w irk o p isze b ow iem : „Tak w ię c w tym sa m y m czasie, gdy Zan, C ze­

czot czy n a w et P ietr a szk iew icz u p r a w i a l i j u ż t w ó r c z o ś ć l u d o w ą 13,

M ick iew icz n ie ty lk o tk w ił p o uszy w k lasycyzm ie, a le w y stęp o w a ł n a w et w śród filo m a tó w ja k o zagorzały jego propagator” (s. 91). Zgoda, ty lk o j a k ą tw órczość lu d o w ą u p raw iali filo m a ci? I d laczego n ie rozu m ieli n iektórych b allad M ickiew icza, a n a w et p ro testo w a li p rzeciw k o zap rop on ow an ym przez n iego rozw iązan iom p o e­ tyckim ? A lb o też w y zn a w a li, że „jakby jakiś św ia t n o w y o tw o rzy ł się” przed ich oczym a? W yd aje się, iż u w aga autora zbyt jed n ostron n ie b yła ukierunkow ana na c e l ok reślo n y w początk ow ej p artii rozpraw y o balladach Czeczota, m ia n o w icie na w y k a za n ie ich w a rto ści folk lorystyczn ej. W rezu lta cie doszło ch yb a do p ew n ego za­ ch w ian ia proporcji m ięd zy tym , c o M ick iew icz m ógł zaw d zięczać kon tak tom z p rzy­ jaciółm i, a tym , do czeg o d oszedł sam . C zyteln ik a m oże to niepokoić, zw łaszcza jeśli p am ięta o n przynajm niej n iek tóre p race w sk a zu ją ce w ła śn ie na zasadniczą od­ rębność M ickiew icza, odrębność m i m o istn iejących p odobieństw , niejako w b rew n im 14.

P y ta n ie o se n s term in u „lu d ow ość” w od n iesien iu do porów n yw an ych zjaw isk literack ich zn alazło w ty ch pracach d ostateczną odpow iedź. A lin a W itkow ska pisze np.: „M ickiew icz jed n a k szybko zd ystan sow ał przyjaciół, i to bodaj n ie ty lk o d la ­ tego, że b y ł o n ieb o lep szy m poetą. A le raczej z tego też w zględ u , iż p o s ł u ż y ł s i ę i n n y m n i ż o n i , d u ż o b a r d z i e j o r y g i n a l n y m i t w ó r c z y m p o j ę c i e m l u d o w o ś c i ” ; oraz : „M ickiew icz zd ecyd ow an ie u w o ln ił s w e ballady od słu żeb n ej roli w o b e c folk loru i etnografii, od am bicji w y ja śn ia n ia regionalnych fen o m en ó w przyrody bądź historii. B allad ę p o św ięcił przede w szy stk im spraw om lu d zk im i praw om m oraln ym ” 15. N ic dodać d o tych op in ii, zw łaszcza że od m ien ­ ność p o sta w y M ick iew icza w ob ec przekazu folk lorystyczn ego od czu w a ł sa m Czeczot, czem u dał w yraz w sw o jej S w ite z i, ch oć z pow odu n iezrozum ien ia istoty tej „in­ n o ści” sfo rm u ło w a ł w y p o w ied ź w to n ie przygany. Sam też e x p re s sis v e r b is o k reślił sw ój sto su n ek do tw órczości lu d o w ej: „M oże i nasze piosn k i o C hm ielu [C hm iel­ nickim ] i teraz sły sza n e na S zczęsn ego P otockiego, w n i e d o s t a t k u l e p s z y c h ź r ó d e ł b y ły b y czeg o ś dow od ziły h istoryczn ego”16. P o tw ierd zają to zresztą także szczegółow e o b serw a cje Sw irki, np. te o C zeczocie jako o o św iecen io w y m racjona­

12 Zob. ch oćb y Cz. H e r n a s , W k a lin o w y m lesie. T. 1. W arszaw a 1965. — J. K o t a r s k a , P o e ty k a p o p u la rn e j lir y k i m iło s n e j X V I I w ie k u w P olsce. G dańsk 1970, zw łaszcza rozdz. : W kręgu lu d o w o ści.

13 P od k reślen ia w e w szy stk ich cytatach pochodzą od autorki recenzji.

14 Np. M. Ż m i g r o d z k a , „ B a lla d y i ro m a n se” w o b e c tr a d y c ji n ie m c e w i- c zo w sk ie j. „P am iętn ik L iteracki” 1956, zeszyt m ick iew iczow sk i. — H u m i ę c k a ,

K a p e ł u ś, op. cit. — Cz. Z g o r z e l s k i , O p ie r w s z y c h balla d a ch M ick iew icza . W: O liry k a c h M ic k ie w ic z a i S ło w a ck ieg o . L u b lin 1961. — A. W i t k o w s k a , R ó -

w ie ś n ic y M ick iew icza . Ż y c io ry s je d n e g o pokolen ia. W arszaw a 1962. — I. O p a c k i ,

Cz. Z g o r z e l s k i , B allada. W rocław 1970. 15 W i t k o w s k a , op. cit., s. 204, 208— 209.

16 W D o d a tk u , k tóry został przez S w i r k ę dołączony do artykułu F ilom aci

(6)

liście poszukującym w podaniu lu d o w y m praw dy historycznej (s. 17— 20, 25, 27, 30, 100, 109). Tu jest w ła śn ie m iejsce Czeczota, który n ie rozum iał sp ecy fik i podania, n ie dostrzegał jego p oetyckiego uroku, a m ierzył jego przydatność dla literatury m iarą przejętą od klasycyzm u.

A rgu m en tów na taki w ła śn ie stosunek C zeczota do folk loru dostarczają rów nież tek sty jego ballad, k tórym S w irk o przygląda się nadzw yczaj szczegółow o. M iarą tej dokładności m oże być chociażb y próba u stalen ia daty (!) przełom u rom antycz­ nego u M ickiew icza (s. 94). D ow iadujem y się, że fak t ten m iał m iejsce 20 X II 1819 (czyli 1 I 1820 n.s.). T a postaw a autora znajduje odbicie ta k że w k om pozycji p o­ szczególn ych rozpraw, zw łaszcza zaś pierw szej. N ie poprzestał o n na przedruku b a l­ lad z tzw . raptularza C zeczota (s. 125—>195), a le n ajobszerniejsze partie rozw ażań

p o św ięcił streszczen iu ich fabuły, urozm aicając o w o streszczen ie cytow an iem

tek stów . W szystko to przy m izerocie artystycznej i rozw lekłości tychże.

D robiazgow e ob serw a cje S w irki n ie m ają jed n ak jasn o i św iad om ie sp recyzo­ w an ego układu od n iesień , który b y je porządkow ał, h ierarchizow ał i nad aw ał im sens. C harakteryzując m etodę postępow ania autora ch ciałob y s ię pow ied zieć, że jego sp ojrzen ie m a jed y n ie w ła ściw o ść atom izow ania przedm iotu badań. O czyw iście m o­ głaby to być zaleta, a le ty lk o w ów czas, gdyby przyglądanie się tym p od staw ow ym cząstk om m aterii literack iej n ie prow ad ziło do ich w yolb rzym ien ia takiego, że prze­ sła n ia ją o n e całość ob serw ow an ego o b iek tu i n ie pozw alają dostrzec w zajem n ej za­ leżności tych cząstek i ich stosunku do całości.

Ma to n ieb łah e k on sek w en cje dla sposobu zu żytk ow an ia przez autora jego o b ­ serw acji oraz dla sposobu w niosk ow an ia. P odkreślając szczeg ó ln ie to, co łączy, Sw irk o sk u p ia się w zasadzie na w sp óln ocie m o ty w ó w i w ątk ów , przy czym zo­ sta je o n a zinterpretow ana ja k o podobieństw o zestaw ian ych utw orów . Czy badania gen etyczn e u p ow ażn iają do takich w n iosk ów ? A utora zu p ełn ie przecież n ie in tere­ su je f u n k c j a , jaką te m otyw y p ełn ią w różnych całościach. Z apom ina o n całk o­ w icie, że żaden m o ty w n ie jest w tek ście sam so b ie sterem , żeglarzem , okrętem . P om ija też o c zy w istą praw dę, iż „taki sa m ” m otyw znaczy w in n ym kon tek ście coś zu p ełn ie in n e g o 17.

Spójrzm y pod tym k ą tem choćby na B alladę B ek iesz. Z aw iera on a baśń o szk la ­ nej górze, co Sw irk o uznał za dostateczny pow ód, aby tę balladę u w a ża ć za z w ią ­ zaną „jak n ajsiln iej z poezją lu d ow ą i z rodzącym się w ła śn ie n ow ym kierunkiem literack im : rom antyzm em ” (s. 18). A tym czasem fab u ła tej baśni sta je się: 1) w z o ­

r e m p ostęp ow an ia dla dum nego P ana W ojew ody, chcącego losy w ła sn eg o rodu k szta łto w a ć na p odobieństw o k rólew skich ; 2) p o u c z e n i e m , k tórego sen su nie pojm u je zrazu W ojew oda; m u si ją jednak ta k w ła śn ie odebrać czyteln ik , tro sk liw ie k ierow an y przez narratora:

Z aw sze m oralność w bajeczkach m ieszka : N ie szklanna b yła to góra,

A le do sła w y w iodąca ścieżk a A k to sław n y, tem u córa. [s. 129]

17 Zob. Z g o r z e l s k i , O p ie r w s z y c h balladach M ick iew icza , s. 30: „A jednak drogę od dum sen tym en taln ych do ballad rom antycznych przebyw a M ick iew icz z u- p e ł n i e s a m o d z i e l n i e i j a k b y n i e z a l e ż n i e od n ow atorskich p oczy­ nań zarów no przyjaciół, jak i p oetów spoza grona filom atów . W praw dzie sięg n ie n iek ied y do nich po to lub po tam to, ale zaraz p r z e t w o r z y t e z a p o ż y c z e n i a p o s w o j e m u , z m i e n i i c h f u n k c j ę s t y l o w ą i p r z e k s z t a ł c i t a k , i ż w i s t o c i e r z e c z y s ą j u ż c z y m ś i n n y m ”. Zob. też uw agi o po­ szczególn ych utw orach.

(7)

N arrator (m oże zb y t u praszczająco w w y w o d a ch Ś w irk i u tożsam iany z C ze­ czotem ) św ia d o m ie n iszczy ilu zję św ia ta p rzed staw ion ego baśni, gdyż jego cele m jest zilu stro w a n ie ab strak cyjn ego pojęcia zd o b y w a n ia sła w y , a w ię c p osługuje się a l e g o r i ą , co Ś w irk o dostrzega (s, 17). K om p letn ie też zostaje zatarty w ballad zie rodow ód baśni, a podkreślona jej przydatność dla uk azan ia św ia ta zgodnie z regu ­ łam i p oetyk i k lasycystyczn ej. W ojew od a zm ien ia s ię pod w p ły w e m zdarzeń z p y sz­ nego panka w gorącego patriotę, c o w sk a zu je na dużą sk u teczn ość m oralizatorskiej p ostaw y narratora. W ydaje się, że u tw ór ten w w ięk szy m stopniu, niżby to w y ­ n ik ało z u w a g Ś w irk i, przynależy do O św iecenia, że lu d ow ość tej ballady, tak w nich w yek sp on ow an a, n ie w y k ra cza poza gran ice racjon alizm u — w ła śn ie w sk u ­ tek użytku, jaki robi C zeczot z nagrom adzonego m ateriału folklorystycznego.

W rozdziale rozp raw y n azw a n y m przez autora K o n fro n ta c ja m i stosow an a jest ta sa m a m etod a w n io sk o w a n ia o u za leżn ien iu całości utw orów , gdy zb ieżn e są ich szczegóły. A w ię c za podobne do’ B e k ie sza C zeczota zostają u zn an e M ick iew iczo w ­ sk ie ballad y R y b k a i Ś w ite zia n k a . M ateriał dow od ow y — frazeologia i w y licze n ie w y ra zó w w y stęp u ją cy ch ró w n o cześn ie u obu p o etó w (s. 'liOill, 104). I cóż z tego, że św ia tem poetyck im ty c h tek stó w , zw łaszcza Ś w ite z ia n k i, rządzą zasady innych jednak poetyk? D alej — choćby w y k o rzy sta n ie m orału: u C zeczota w y g ła sza go narrator m ając fab u łę za k an w ę, za ilu strację, u M ick iew icza m orał w yp ow iad a Ś w itezian k a, jest o n w ię c sp lecio n y z fabułą, ch arak teryzu je bohaterkę przez o d e ­ sła n ie do n orm y m oraln ej, której — w jej przek on an iu — m usi się podporządko­ w a ć c z ło w ie k pod groźbą najsroższej kary. M orał zatem z dodatku d o fabuły (co n ie o d b ieg a ło w g ru n cie rzeczy od praktyk o św iecen io w y ch ) przekształcony zostaje w k on stru k tyw n y e lem en t św iata p rzedstaw ionego, gdzie fab u ła sta je się nośnikiem sen só w m oralnych. W id zen ie św ia ta w kategoriach dobra i zła jest w p isa n e w m en ­ taln ość bohaterów , a n ie ok reśla m entorskiej p o sta w y narratora. T akże cudow ność fu n k cjon u je u M ick iew icza jak o cech a św ia ta p rezen tow an ego przez naiw nego obserw atora, a n ie jak o ozdobnik, sk oligacon y z rom ansam i grozy lu b z dum am i upiorow ym i. I czy b ezw zg lęd n ie k o n ieczn a b y ła znajom ość b allad y Czeczota, aby w P o w ro cie ta t y w y m ie n ić O jcze n asz, W ierzą , Z d ro w a ś (s. 114— 115) ?

Czy w o g ó le m ożn a sąd zić o p o d o b ień stw ie dw óch tek stó w literackich ty lk o dlatego, że p rzyw ołan o w n ich te n sam o b iek t istn ieją cy w rzeczy w isto ści poza- literack iej — jak to m a m iejsce w u w agach pośw ięcon ych B a u b liso w i (s. 274)? Czy zb ieżn ości w o p is ie p olow an ia w P an u T a d eu szu i w B au blisie. P o w ieści

ż m u jd z k ie j m uszą być w y n ik iem w p ły w ó w literack ich (s. 274— 276)? A m oże „ w in ­

na” jest rzeczy w isto ść pozaliterack a i ty lk o ona?

W ydaje się , że p rzy w o ła n e przyk ład y na ty le ch arakteryzują p ostęp ow an ie a u ­ tora, iż n ie m a potrzeb y ich m nożyć. P ogrążen i w szczegółach, w żadnym razie nie m ożem y dopuścić do zn ik n ięcia z pola w id z e n ia tej p od staw ow ej praw dy, że etn ograficzn em u zap isow i ok raszon em u m orałem M ick iew icz p rzeciw sta w ił — k o ­ rzystając z te g o sam ego źródła — p o ety ck i e k w iw a le n t lu d ow ych w yobrażeń i spo­ sobu ich w yrażan ia. O czyw iście, stw ierd zen ie to n ie od n osi s ię w jed n ak ow ym sto p n iu do całej m łod zień czej tw ó rczo ści późn iejszego w ieszcza. W w y p o w ia d a ­ nym tu u o g ó ln ien iu bierzem y pod u w agę punkty, do jak ich po p ew n y m czasie osta teczn ie d otarli ob yd w aj poeci. Ż e b yła to droga ku coraz w yraźn iej uśw iad a­ m ian em u ce lo w i — w id a ć n a w et bez w y ch o d zen ia poza zesp ó ł ballad M ic k ie w ic z a lS. U C zeczota trudniej dostrzec podobną ew olu cję, ale n ie o to teraz chodzi. W ażne,

18 K o lejn e b a lla d y jako coraz p ełn iejsze realizacje założeń rom antyzm u traktuje Z g o r z e l s k i (ibidem ).

(8)

iż p orów nyw ani poeci m u sieli się ok reślić w ob ec tradycji — z tym , że jed en ty lk o w n ió sł do niej w artość n azyw an ą in n ow acją historycznoliteracką.

Jeszcze jedna k w estia: d laczego autor pow ięk sza w p ły w C zeczota? N iew ą tp li­ w ie został o n w tej rozpraw ie zb ytn io w y izo lo w a n y z grona przyjaciół, a przecież naw et jego biografia jest typ ow a dla filom ackiej braci, M ick iew icza n ie w y łą c z a ­ jąc — od pochodzenia sp ołeczn ego i dom ow ych k o n tak tów z tw órczością ludu po­ cząw szy, sk o ń czy w szy na tragicznym u w ik łan iu w H istorię. Jeśli już m ów ić o o d ­ d ziaływ an iu , to nie teg o czy tam teg o osobnika, ale o dom inacji w sp ó ln o ty — do­ m inacji, którą m ogła przełam ać tylk o w y b itn a jednostka w y ry w a ją c się spod kurateli jej upodobań estetyczn ych ku w ła sn em u w id zen iu św iata, często n iep oję­ tem u d la tych, co zostali na brzegu, w tej liczb ie tak że dla Czeczota. M oże w arto by też bardziej zdecj'dow anie określić, w jakim sen sie u żyw a się tradycyjnej w lite ­ raturze przedm iotu form uły: C zeczot — przew odnik M ickiew icza na ścieżkach p o­ ezji gm innej. U w agi S w irk i pod k oniec pierw szej rozpraw y n ie rozpraszają w r a ­ żenia p ew n ej niejasności, jak ie czy teln ik w y n o si z lektury szczegółow ych rozw ażań. A form u ła ta jest — ja k s ię w y d a je — co najm niej dw uznaczna. M ożna ją b ow iem rozum ieć albo w ten sposób, że C zeczot b ył autorytetem w zak resie znajom ości folkloru i człow iek iem , który p otrafił zainteresow ać nim sw o je n ajb liższe oto cze­ nie; alb o że b ył poprzednikiem M ickiew icza w zakresie k ształtow an ia k oncepcji rom antycznej lu d ow ości w poezji opartej na ty m m ateriale. S olid aryzow ać się z autorem ch cielib yśm y ty lk o na tyle, na ile on sam p ozostaw ałb y przy p ierw ­ szy m rozum ieniu tej form uły.

Po o d n otow an iu ty lu zn ak ów zapytania spróbujm y w sk azać te o b serw acje Sw irki, które w p ra w d zie sytu u ją się tylko na m arginesie jeg o rozw ażań, a le m ogą ukazać w ierszo w a n ie C zeczota i innych filom atów w in teresującym św ietle. Spraw y te b yły już w p raw d zie poruszane, ale tu m am y m ożność dokładnego przyjrzenia się, na czym p olegałob y to, co W itkow ska określiła jako „polski trad ycjon alizm ”. N a zw ią zek ballad Czeczota z tym zjaw isk iem , a tak że — co in teresu jące — z cecham i p ierw szego tom iku poezji M ickiew icza określanym i jako ro m a n ty c z n e 19, w sk a zu je cały zespół czynników . N ietrudno dostrzec, że i te b allady są p ośw ięcon e określonym obiektom topograficznym . Ich p iew cy chodzi o w sk a za n ie gen ezy nazw w ystęp u jących w najbliższej okolicy gronu znajom ych słuchaczy lub o w y ja śn ien ie pochodzenia sam ych obiektów . P o jaw iają się nazw isk a historyczne albo też n azw a­ n ia osób z przyjacielskiego grona oraz w zm ian k i o sytuacjach w sp ó ln ie przeżytych i znanych słuchaczom . Z w raca się przy tym u w agę na to, by fab u ła — op ow iad an a dobrym tow arzyszom ku zab aw ie i nauce — była zajm ująca, a ciężar za cie k a w ia ­ n ia sp o czy w a głó w n ie n a n iezw yk łości p rzedstaw ianych zdarzeń. Z tych sam ych w zg lęd ó w pojaw ia s ię elem en t żartu. Podania w ystęp u ją niejako na tej zasadzie, że są cząstk am i gleb y rodzim ej — przedm iotu m iłości i zainteresow ania. R egion a­ lizm , autobiografizm , zb liżen ie do języka potocznego jako cechy om aw ian ych te k ­ stó w pozw alają m ów ić o ich osob istym charakterze, cały zbiór zaś (nie: „cyk l”, jak czy ta m y na s. 52) nazw ać „poetyckim przew od n ik iem po N ow ogród czyźn ie”.

Z ak otw iczen ie w rzeczyw istości pozaliterackiej, poruszanie się w znajom ym so b ie św ie c ie — m oże to w ła śn ie jako n ow ość w arto było podkreślić u Czeczota,

19 Zob. J. K l e i n e r , M ick iew icz. T. 1. L ublin 1948, s. 317—319. — M. G r

a-b o w s k a , P rim u la v e ris ro m a n ty zm u polskiego. W 150 roczn icę p ie r w s ze g o w y ­

dan ia A. M ic k ie w ic za „ P o e zji” t. I. „Rocznik T ow arzystw a L iterackiego im. A dam a

M ick iew icza” t. 6 (1971), s. 71, 78—79, 83. — Cz. Z g o r z e l s k i , D eb iu t p o e ty c k i

M ick iew icza . „Z eszyty N au k ow e K U L ” 1973, nr 1, s. 19—27, zw łaszcza 19—23.

(9)

spoglądając na jego utw ory z p ersp ek ty w y następnej epoki? M oże ten nieśm iały jeszcze zw rot ku doznaniom jed n ostk i uznać za ob ja w p rzezw yciężen ia p ostu latów o św iecen io w eg o u n iw ersa lizm u ? Za p ogłęb ien ie tego nurtu p ryw atności, który p o d ­ sk órn ie p ły n ą ł u N aru szew icza czy K n iaźn in a, a u ja w n ił s ię tak że w balladach M ick iew icza? W ydaje się, że w ty m zakresie C zeczot bardziej zb liży ł się do rom an­ tyzm u, n iż m ożna by sądzić na p o d sta w ie lu d ow ości jego ballad.

W rócić jeszcze trzeb a do P ie śn i filo m a tó w i fila r e tó w . S w irk o w e w stę p ie do pu b lik acji śp iew n ik a Zanów ej ch a rak teryzu je kulturę m uzyczną ów czesn ego W ilna (s. 2/18— 221), u w ażając ją za podłoże, z k tórego w y r o sły stu d en ck ie śp iew y. I tu upom nieć się w yp a d a o u w zg lęd n ien ie p ieśn i popularnej, której p oetyk a i dzieje, częścio w o op racow an e, w in n y tow arzyszyć rozw ażan iom autora, gdyż tek sty te m ają zasad n icze cech y tw órczości n ieo ficja ln ej: okoliczn ościow ość, ustn y przekaz jak o środek kolportażu, zw ią za n ą z ty m podatność n a m odyfikacje. W ydaje się, że b yłoby to lep sze tło dla u tw o ró w filom ack ich , a przynajm niej n a leża ło w sk a ­ zać tak że m o żliw o ść tak ich pow iązań.

R ów n ież n a u w agi o dum ce K rystyna L acha S zyrm y Jaś i K a sia m ożna sp o j­ rzeć nieco in aczej, n iż proponuje Sw irko. C hodzi tu n ie w ą tp liw ie o ciek aw ostk ę, jed n ak że ty tu ł szk icu O so b liw e d z ie je je d n e j p ieśn i r o m a n ty c zn e j słuszniej ch yb a rozum ieć m etaforyczn ie. D zieje tej p ieśn i m ożn a b o w iem uznać za ty p o w y p rzy ­ kład lo só w tek stu p op ularnego, w ręcz za ilu stra cję m od elow ej sy tu a cji jego obiegu: naślad ow an a z folk loru pieśń w raca do n iego po latach, w zb ogacon a o k ilk a w a ria n ­ tów . W ystarczy przypom nieć fa k t, iż K olberg zan otow ał m. in. Jasia i Z osię Jakuba Jasiń sk iego czy niek tóre arie z K r a k o w ia k ó w i G órali, że do dziś śp iew a się — po­ tocznie zn a n e jako an on im ow e — p ieśn i R ajnolda S u ch od olsk iego i Franciszka K o­ w a lsk ieg o z w ią za n e z p o w sta n iem listop ad ow ym .

M yślę też, że w k sią żce za tytu łow an ej Z kręgu filo m a ck ieg o p re r o m a n ty z m u w in n o się zn aleźć m iejsce je ś li już n ie d la w ła sn y ch propozycji rozum ienia ter­ m inu „prerom antyzm ”, to p rzynajm niej dla zasygn alizow an ia — n aw et w celach p raktycznych — k om p lik acji z n im zw iązan ych , zw ła szcza że osta tn io coraz w y ­ raźniej są o n e dostrzegane. C zyteln ik ty m cza sem m oże jed y n ie w y w n io sk o w a ć z w y w o d ó w S w irki, że m ów iąc o prerom an tyzm ie m a o n na u w ad ze p e w ie n okres. Czy autor n ie m iał w ą tp liw o ści, że przy ob ecn y m sta n ie w ie d z y m ilczące przyjęcie tego term in u , p od staw ow ego przecież dla pracy, w ta k im znaczeniu, ja k ie — czy słu szn ie? — spróbuje w y d ed u k o w a ć czy teln ik , m oże być uproszczeniem i źródłem nieporozum ień? C hoćby n iem ożn ość od tw orzen ia granic chronologicznych p rzy ję­ tych przez autora, w ą tp liw o ść, czy n ie n a leży m ów ić raczej o zesp ole p ew nych ten d en cji n iż o ok resie, p y ta n ie o sto su n ek m ięd zy w ierszo w a n iem filom ack im a p rerom an tyzm em i o zasadę przyporządkow ania p ierw szeg o drugiem u.

Z głoszono sporo zastrzeżeń i w ą tp liw o ści. W ydaje się jednak, że niektóre z nich straciłyb y rację bytu, gdyby czy teln ik o trzy m a ł studium bardziej jed n olicie i w y ­ raźnie utrzym an e w k o n w en cji kom entarza edytorskiego, z u p raw n ien iem do w n io ­ sk ó w o ta k im sto p n iu u ogóln ien ia, jaki przysłu gu je teg o ty p u pracom . K siążka zyskałaby ta k ż e na k on ieczn ej w ó w c z a s k on d en sacji tek stu autorskiego, a rów n o­ cześn ie — jed n o zn a czn ie i a d e k w a tn ie do sw ej w a rto ści — zarysow ałab y s ię o d ­ biorcy jak o zbiór m ateriałów , k tóre z u w agi na M ick iew icza g łó w n ie m ogą stać się w p rzyszłości pod staw ą szeroko pojętej in terp retacji h istorycznoliterackiej.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Model 2 gaat ervan uit, dat de herkenning van orders en verpakkingen automatisch moet gaan plaatsvinden en is daarmee de dure variant. Rapporten studenten

The tensile stresses i n the fixed and moving parts of the rigging were measured with strain gages which were applied either directly to the shrouds and stays (on the UWA,

Omawiając problematykę metodyk: pracy adwokata można oczywiście usystema­ tyzować przedmiot rozważań w różny sposób. Niniejsze uwagi nie zmierzają do

Z ramienia Prokuratury Wojewódzkiej w spotka­ niu wzięli udział: szef Prokuratury Wojewódzkiej w Katowicach Ryszard Kowalczyk oraz jego zastępcy: proku­ ratorzy

To ostatnie rozstrzygnięcie może mieć miejsce wtedy, gdy zebrane przez prze­ wodniczącego kolegium pierwszej instancji dowody będą niepełne i nie będą dawać

Kazimierz Buchała wysunął projekt, aby ad­ wokatura polska wzorem adwokatu­ ry austriackiej i zachodnioniemiec- kiej podjęła się organizacji, np.. co 2 lata, sesji

Jan Szopa, I sekretarz POp przy Okręgowej Radzie Adwokac­ kiej, przedstawił szerzej osiągnięcia Rady, podkreślił też wielką dojrza­ łość polityczną i

Spotkanie w Belwederze członków Prezydium NBA z zastępcą Przewodniczącego Rady Państwa Kazimierzem Barcikowskim oraz.. z członkiem Rady Państwa