• Nie Znaleziono Wyników

Kryzysy finansowe Biuletyn

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kryzysy finansowe Biuletyn"

Copied!
40
0
0

Pełen tekst

(1)

NR 5/2012 Grudzień

Jan Toporowski n Paweł Bożyk n Adam Gierek

POLSKIEGO TOWARZySTWA EKONOMICZNEGO

NR 5/2012 NR 5/2012 Grudzień Grudzień

POLSKIEGO TOWARZySTWA EKONOMICZNEGO POLSKIEGO TOWARZySTWA EKONOMICZNEGO

Biuletyn ISSN 1507-1383

Kryzysy

finansowe

(2)

Eksperci światowi o makro- ekonomii

Książki do nabycia w księgarni internetowej

Makroekonomia

Olivier Blanchard

„Czym jest makroekonomia? Najlepszym sposobem udzielenia odpowiedzi na to pytanie nie jest dostarczenie formalnej definicji, ale zabranie Czytelni- ka w ekonomiczną podróż po świecie” – pisze autor na pierwszych stronach książki.

Polskie wydanie jest tłumaczeniem jednego z najbardziej popularnych podręczników do makroekonomii. W Stanach Zjednoczonych publikacja ta doczekała się kilku wydań. Makroekonomia nie jest jedynie kolejnym podręcznikiem. To kompleksowy przewodnik po gospodarce i współczesnym świecie. Autor poruszył problemy związane z globalnym kryzysem, a także szczegółowo opisał wyzwania stojące przed krajami starego kontynentu i strefą euro. Wskazał, jakie korzyści i zagrożenia niesie wspólna waluta.

Makroekonomia międzynarodowa

Peter J. Montiel

„Globalizacja jest kluczem do zrozumienia współczesnej historii gospodarczej”

Alan Greenspan Makroekonomia międzynarodowa zawiera odpowiedzi na wiele nurtu- jących nas obecnie pytań:

Dlaczego niektóre kraje odczuwają skutki światowej recesji bardziej dotkliwie niż inne?

Jak obronić się przed kolejną falą kryzysu związaną z zadłużeniem państw europejskich?

Jakie korzyści, koszty oraz zagrożenia niosłoby ze sobą wprowadzenie euro w naszym kraju?

(3)

str. 5-7

Spis treści

21-23 str.

str. 34 str. 26

str. 14-17

Wywiad z Elżbietą Mączyńską

Uwaga na jednorękich ekonomistów!

str. 9-12

Sytuacja i polityka ludnościowa Polski

str. 14-17

Ład gospodarczy. Pochwała ordo

Elżbieta Mączyńska

str. 18-20

Dylematy energetyczne Polski

Paweł Bożyk

str. 21-23

Jak polityka energetyczna Unii

Europejskiej odbija się na gospodarce

Adam Gierek

str. 24-25

Porozmawiajmy o gospodarce

str. 26-27

Prawo Benforda i jego zastosowanie

JoannaKrawiec

str. 28

Z życia PTE – o nas

str. 29

Sprawozdanie z XXI Seminarium we Vlotho Marcin Czaplicki, Justyna Kupis

str. 30

Z życia PTE – wydarzenia

str. 31-35

Ze starodruków

str. 36-37

Warto być

Warto przeczytać

str. 38

Kwestionariusz ekonomiczny

str. 39 debata

wywiad

forum

forum debata debata

temat numeru

o naS wydarzenia

wydarzenia Czy wieSz, Że...

HiStoria

Kulturalnie i nauKowo

w towarzyStwie PrezeSa

Spis treści str. 3

Edytorial, Iwona Dudzik str. 4

Nauka o kryzysach finansowych

Jan Toporowski str. 5-7

Biuletyn nr 5/2012 r.

(4)

Lekcja o kryzysach finansowych

Miło nam gościć na łamach Jana Toporowskiego, profesora mieszkającego w Londynie. Obecnie tworzy on biografię Michała Kaleckiego, mimo to znalazł czas, aby dla Biuletynu PTE napisać o kryzysach finansowych.

W artykule profesora Toporowskiego niczym w te- ledysku przewijają się dziesiątki nazwisk autorów różnych teorii ekonomicznych dotyczących przyczyn i sposobów radzenia sobie z kryzysem. Z jednymi autor się utożsamia, z innymi nie, zwłaszcza jeśli są to puste teorie, które pomijają rolę procesów rynkowych.

Bo – jak mówi autor tekstu – nauka ekonomiczna tylko wtedy ma wartość, kiedy pobudza do myślenia, objawia nowe albo ukryte aspekty życia. Takie właśnie dzieła tworzyli: Smith, Marx, czy Keynes.

Polskie Towarzystwo Ekonomiczne stara się wychodzić poza wąskie ramy ekonomii. Stąd na łamach znalazła się zainicjowana przez Andrzeja Wielowiey- skiego debata związana z demografią. Argumentów w dyskusji o problemie coraz mniejszej liczby osób młodych w społeczeństwie dostarczyli nie tylko ekonomiści i demografowie, ale także socjologowie i przedstawiciele rodzin.

Przedstawiamy także ważny głos w sprawie energetyki. To ostrzeżenie przed poważnymi kłopotami, jakie może mieć Polska realizując pakiet energetyczno- -klimatyczny.

Nie mogliśmy też zapomnieć o starodrukach. „Memoriał w sprawie zasad tech- niki ustawodawczej” z 1919 r. udostępnił ze swoich prywatnych zbiorów dr Marek Porzycki z Krakowa.

Chcemy, by społeczność przyjaciół Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego stale się powiększała. Zapraszamy do naszej siedziby na organizowane przez nas imprezy, a także do wstąpienia w szeregi PTE.

Iwona Dudzik Redaktor prowadząca

Biuletyn PTE

Magazyn bezpłatny

Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo skracania

i redagowania nadsyłanych tekstów. Redakcja nie zawsze podziela poglądy i opinie autorów.

Wydawca:

Zarząd Krajowy Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego

00-042 Warszawa, ul. Nowy Świat 49 Tel. 22 551 54 01, faks 22 551 54 44 Prezes Zarządu:

Elżbieta Mączyńska zk@pte.pl

Redaktor prowadząca: Iwona Dudzik Redaguje zespół w składzie:

Alojzy Czech, Artur Pollok,

Stanisław Rudolf, Stanisław Gliński, Paweł Adamczyk, Grzegorz Wałęga, Maciej Chmielewski, Agnieszka Jarczyńska Recenzent naukowy: Ryszard Kowalski Opracowanie graficzne, DTP, korekta:

Studio Ling Brett Reklama:

Agnieszka Jarczyńska agnieszka.jarczynska@pte.pl Tel. 22 551 54 40

Druk:

db PRINT POLSKA Sp. z o.o.

Do okładki wykorzystano zdjęcia: z archiwum PTE, en.wikipedia.org, forsal.pl, essexethical.org, businessinsider.com, ahaeconomy.com.

Białystok 15-732, ul. Choroszczańska 31 tel./fax 793 233 238, 85 652 09 25, e-mail: jolsien@poczta.onet.pl Bielsko-Biała 43-309, ul. Willowa 2, tel./fax 33 827 93 54

e-mail: partship@ath.bielsko.pl Bydgoszcz 85-034, ul. Długa 34 tel. 52 322 37 42

fax 52 322 65 52

e-mail: sekretariat@pte.bydgoszcz.pl Częstochowa 42-200, ul. Kilińskiego 32/34 tel. 34 324 97 33, 34 324 26 30, fax 34 324 26 30

e-mail: opteczwa@onet.pl Elbląg 82-300, ul. Giermków 5 tel. 504 158 840

e-mail: elblagpte@interia.pl Gdańsk 80-830, ul. Długi Targ 46/47 tel. 58 301 54 61

tel/fax 58 301 99 71 e-mail: biuro@gdansk.pte.pl

Gliwice 44-100, ul. Zwycięstwa 47 tel. 32 331 30 81

tel./fax 32 331 30 82 e-mail: biuro@ptegliwice.pl Katowice 40-129,

ul. Misjonarzy Oblatów 27

tel. 32 25 96 279, tel/fax 32 259 88 78 fax 32 258 54 82

e-mail: katowice@pte.pl Kielce 25-406, ul. Świętokrzyska 21 Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach, Wydział Zarządzania i Administracji

tel/fax 41 349 65 28 e-mail: a.szplit@plusnet.pl Koszalin 75-254, ul. Franciszkańska 52 tel./fax 94 343 33 33, tel. 94 343 19 60 e-mail: ptekoszalin@neostrada.pl Kraków 30-003, ul. Lubelska 21 tel. 12 634 32 59

tel./fax 12 634 03 81 e-mail:krakow@pte.pl

Legnica 59-220, ul. Senatorska 32 tel. 606 979 426, fax. 76 862 39 19 e-mail: n1bednarz@wp.p Lublin 20-086, ul. Szewska 4 lok. 7 tel./fax 81 532 84 14, 81 534 35 50 e-mail: pte@lublin.net.pl Łódź 90-608, ul. Wólczańska 51 tel. 42 632 28 17

fax. 42 632 44 20

e-mail: sekretariat@pte.lodz.pl Olsztyn 10-117, ul. 1 Maja 13 tel. 89 527 58 25

tel./fax 89 527 24 49 e-mail: pte@pteolsztyn.edu.pl Opole 45-058, ul. Ozimska 46a tel./fax 77 401 69 01 tel. 77 401 69 00

e-mail: zmikolajewicz@poczta.onet.pl Poznań 61-779, ul. Klasztorna 24/25 tel. 61 852 86 91, fax 61 851 90 58 e-mail: info@pte.poznan.pl

Rzeszów 35-045, ul. Hetmańska 15 tel. 17 853 36 49, fax 17 853 38 15 e-mail: pterzeszow@poczta.onet.pl Szczecin 70-414,

plac Jana Kilińskiego 3 tel. 91 455 34 55, fax 91 455 34 71 e-mail: pte@pte.szczecin.pl Toruń 87-100, ul. Kopernika 21 tel. 793 370 619, e-mail: pte@stud.umk.pl Wałbrzych 58-300, ul. Szmidta 4a tel. 74 842 62 60

e-mail: ptewch@wp.pl

Warszawa 00-042, ul. Nowy Świat 49 tel. 22 551 54 20, fax 22 551 54 44 e-mail: pteow@interia.eu Wrocław 50-156, ul. Łaciarska 28 tel./fax 71 343 63 18

e-mail: pte-wroclaw@tlen.pl Zielona Góra 65-066, ul. Żeromskiego 3, skr. 165, tel/fax 68 320 25 89, tel. 68 327 04 19, e-mail: pte@zg.pl

ODDZIAŁy POLSKIEGO TOWARZySTWA EKONOMICZNEGO

(5)

Nauka o kryzysach

finansowych

O tytule książki

Tytuł „Dlaczego gospodarka światowa potrze- buje krachu finansowego” pochodzi z mojego artykułu, który w 1986 roku opublikowałem w „Financial Times”. Był to czas wielkiego międzynarodowego kryzysu, kryzysu zadłuże- nia, który dotyczył głównie krajów rozwijają- cych się, w tym Polski.

W artykule tym zaproponowałem na tamte czasy bardzo kontrowersyjną odpowiedź na pytanie: jeśli rząd prowadzi politykę antyin- flacyjną, to jak pozbyć się zadłużenia?

Wielu ekonomistów twierdziło, że jedynym sposobem jest deflacja. Oznacza to, że zbiera się pieniądze z gospodarki, żeby spłacać zadłu- żenie. Z tego powodu maleje popyt i gospo- darka wpada w deflację. Jednak ja się z takim poglądem nie zgadzałem. Uważałem, że sku- tecznym sposobem zmniejszenia zadłużenia bez wpadania w deflację jest inflacja.

Bardzo się cieszę, że były główny ekonomi- sta Międzynarodowego Funduszu Walutowe- go Raghuram Rajan, a obecnie profesor na Uniwersytecie Chicago, właśnie w tych dniach wygłasza odczyt, w którym mówi mniej więcej to samo, co ja wtedy w swoim artykule. Zdaję sobie sprawę z tego, że politykę antyinflacyjną można prowadzić tylko do pewnego stopnia.

Trzeba się liczyć z problemem zadłużenia w gospodarce kredytowej.

O nauce

Nauka o kryzysach finansowych jest w ekono- mii dziedziną względnie nową. Zainteresowa- łem się nią przypadkowo. Kiedy skończyłem studia, dostałem pracę w państwowym urzę- dzie, który zajmował się finansami Kościoła anglikańskiego w Anglii, m.in. akcjami i ob-

ligacjami. Kilka tygodni po rozpoczęciu tej pracy nastąpił krach na giełdzie. Parę firm ma- klerskich splajtowało. Kilka miesięcy później krach dotknął rynek nieruchomości. Wkrót- ce na krawędzi upadłości znalazł się znany bank angielski – National Westminster Bank.

W tamtych czasach kłopoty banków załatwia- no „po angielsku”. Prezesowie najważniejszych banków byli zapraszani do Bank of England, a następnie zamykani w pokoju do czasu, aż zgodzą się wesprzeć bank, który ma kłopoty fi- nansowe. Podawano im tylko herbatę, nie mo- gli nic jeść. W taki właśnie sposób uratowano National Westminster Bank. W tamtym cza- sie każdy niemal dzień przynosił nowe sensa- cje z rynków finansowych, a wszystko to było fascynujące. Postanowiłem więc zapisać się na kurs wieczorowy w Birkbeck College, Univer- sity of London. Pamiętam jednego ze znanych profesorów, Richarda Portesa, który tłumaczył nam, że gospodarka jest w stanie ogólnej rów- nowagi. Argumentował, że jeśli spojrzymy za okno, zobaczymy, że wszystko jest w równowa- dze. Słuchając tego zastanawiałem się, w ja- kim świecie ten profesor żyje?

Później z kolei Sheffey Black Fischer (ur. 1938, zm. 1995), słynny ekonomista ame- rykański, także twierdził, że podczas krachu w 1987 roku rynki finansowe były w stanie nieustannej równowagi. Jego zdaniem krach był tylko przystosowaniem się do nowej sytu- acji, poszukiwaniem równowagi.

To przekonało mnie, że ekonomiści na uni- wersytetach, szczególnie zajmujący się polityką pieniężną, są często oderwani od rzeczywistości, a jeśli już ją dostrzegają, to dopiero po latach.

Pamiętam, że w 1989 roku Thomas Sar- gent w 2011 r. uhonorowany Nagrodą Nobla

z ekonomii, opublikował artykuł, w którym w pierwszym zdaniu ogłosił, że wszyscy eko- nomiści zajmujący się teorią pieniądza zga- dzają się, że najskuteczniejszym sposobem kontroli nad inflacją jest kontrola podaży pie- niądza w gospodarce. Ten artykuł ukazał się w czasie, gdy już od pięciu lat żaden większy bank centralny, z wyjątkiem Bundesbanku, nie próbował kontrolować podaży pieniądza, bo wiedział, że to jest niepraktyczne i nie- efektywne. Ale Sargent wciąż jeszcze tego nie dostrzegał.

O kryzysach finansowych

Pierwsze teorie kryzysów finansowych w la- tach osiemdziesiątych przedstawili Paul Krugman i Barry Eichengreen. Uważali oni, że kryzysy finansowe są cechą krajów rozwija- jących się, w których rynki finansowe są słabo ukształtowane. Natomiast perturbacje doty- kające Stanów Zjednoczonych na początku lat osiemdziesiątych, a także Anglii, uznawali oni za naturalny, choć gwałtowny sposób przystosowywania się rynków do zmian w go- spodarce rzeczywistej.

Paul Krugman był innego zdania. Stwier- dził, że kiedy rynki finansowe nie są rozwi- nięte, w gospodarce mogą wystąpić dość poważne nierównowagi. Zamiast przysto- sowania się i nowej równowagi, pojawić się

temat numeru

Cieszę się, że swoją książkę mogę przedstawić w Polskim Towarzystwie Ekonomicznym, które ma szczególne znaczenie dla mojej pracy i światopoglądu.

Obecnie piszę biografię Michała Kaleckiego,

który był członkiem Towarzystwa i Rady Naukowej PTE, co sprawia, że PTE jest mi bliskie.

Jan Toporowski

(6)

6

może niestabilność, której objawem może być gwałtowny spadek cen.

Z kolei profesorowie Mishkin i Stiglitz przedstawili teorię, według której kryzysy są konsekwencją asymetrii informacyjnej.

Aktywa w sektorze niefinansowym i finan- sowym tracą wartość z powodu tak zwanej adverse selection, czyli niekorzystnego wy- boru projektów, albo moral hazard – czyli pokusy, nadużycia i lekceważenia bezpie- czeństwa własności. W takich warunkach niedorozwinięte rynki finansowe nie mogą funkcjonować efektywnie, i kierować fundu- sze do najbardziej korzystnych inwestycji.

I to właśnie wywołuje kryzys.

Barry Eichengreen upatrywał przyczyny w tym, że w krajach rozwijających się nie ma wolnej wymiany walut. Rządy i firmy nie mogą zaciągać w swoich walutach dłu- goterminowych pożyczek. Nazywał to grze- chem pierworodnym – nie mogąc pożyczać na długi termin w walutach, muszą pożyczać w Stanach Zjednoczonych albo innych kra- jach o rozwiniętych rynkach.

Kiedy w 2008 roku pojawił się kolejny kry- zys, swoje podejście przedstawili Reinhard i Rogoff. Opublikowali oni słynną książkę:

„This Time is Different: Eight Centuries of Financial Folly”. Pisali oni, że ludzie nie wy- ciągają wniosków z kryzysów. Szybko o nich zapominają i dlatego muszą je ponownie przeżywać.

Metoda Reinhard’a i Rogoff’a bazowała na statystyce. Każdy kryzys traktowali jako od-

rębne wydarzenie. Jeśli się zbierze wszystkie odrębne zdarzenia do ośmiu stuleci wstecz, można stworzyć próbę statystyczną, która umożliwia badanie i obliczanie prawdopodo- bieństwa wystąpienia kryzysu.

Mnie to nie do końca przekonuje. Za to bardzo podobało mi się to, co Schumpeter powiedział pod koniec swego życia o bankach:

„stan systemu bankowego nie może być lep- szy niż stan gospodarki realnej”. Innymi słowy, wszystko zależy od stanu gospodarki realnej.

Moje wątpliwości dobrze wyrażają także słowa, które znalazłem w drugim tomie „Ka- pitału” Marksa: „how insipid the economists are who, when they are no longer able to expla- in away the phenomenon of over-production and crises, are content to say that these forms contain the possibility of crises, and that it is therefore accidental whether or not crises occur and consequently their occurrence is

merely a matter of chance”. Czyli: jak banalni są ci ekonomiści, którzy nie mogą wytłuma- czyć nadprodukcji i kryzysu, więc poprzestają na stwierdzeniu, że kryzys jest po prostu wy- padkiem i to, czy kryzys się zdarza czy nie, jest kwestią rachunku prawdopodobieństwa.

Niedawno znalazłem inną znakomitą sen- tencję, tym razem profesora Kaleckiego. Swój pierwszy esej o koniunkturze gospodarczej przedstawił on na zjeździe Stowarzyszenia Ekonometrycznego w Leiden w Holandii. Jego model oparty na stałej amplitudzie wahań cy- klu gospodarczego wywołał dyskusję, a nawet krytykę ze strony Ragnara Frischa i Haralda Holme’a. Frisch i Holme sprzeciwiali się za- łożeniu w teorii Kaleckiego stałej amplitudy koniunktury. Kalecki odpowiedział, że Frisch i Holme mają rację, gdyż nie wystarczy powie- dzieć, że założenie jest poprawne tylko trze- ba wykazać, że znajduje ono potwierdzenie w warunkach rzeczywistego świata. Trzeba wyjaśnić, dlaczego rzeczywistość jest właśnie taka. W przeciwnym wypadku skłonność, jaką wykazuje ona do stałej amplitudy wahań, może wydawać się metafizyczna.

To jest najlepszy komentarz do makrody- namicznej teorii cykli: nie tylko trzeba mieć teorię, która się zgadza z badaniem empirycz- nym, ale trzeba też pokazać, jakie okoliczno- ści w rzeczywistości doprowadzają do takiej stałej amplitudy wahań koniunktury.

Ludwig Wittgenstein w „Philosophical investigation” wyjaśnił ten problem tak, że w złożonych okolicznościach jest bardzo

Fot. – archiwum PTE

Ludzie

nie wyciągają

wniosków z kryzysów.

Szybko o nich

zapominają i dlatego muszą je ponownie przeżywać.

(Reinhard i Rogoff)

Prof. Jan Toporowski i prof. Elżbieta Mączyńska podczas debaty pt. „Nauka o kryzysach fi nansowych” 16 października 2012 r.

w Polskim Towarzystwie Ekonomicznym

temat numeru

(7)

dużo, prawie nieskończona ilość teorii, które mogą wyjaśnić dane zjawisko.

Moim zdaniem to prowadzi do wniosku, że w podejściu do rynków, do ekonomii po- trzebne jest zrozumienie procesu rynkowego.

Profesor Kalecki to wiedział. Uważał, że teoria musi pokazać, jaka sytuacja rynkowa stwarza takie warunki, że otrzymujemy dany wynik.

To samo przyszło mi do głowy, kiedy czyta- łem kilka lat temu pracę doktorską Hymana Minsky’ego. Ten teoretyk kryzysów finanso- wych, ekonomista z Chicago, uczeń Oscara Lange, w swojej pracy doktorskiej, której promotorem notabene był Schumpeter a, po śmierci Schumpetera Leontiev, skrytykował równowagę ogólną i modele Richarda Go- odwina Kudłyna, bo nie uwzględniały one procesu rynkowego.

Przypominam sobie także moje dyskusje z Tadeuszem Kowalikiem. Kilka lat temu rozmawialiśmy o teorii Piero Sraffy, o tym, że jego rozumowanie jest bardzo hermetyczne, bo nie uwzględnia rynków.

O funkcjonowaniu rynków

Bardzo cenię prace Richarda Koo, amerykań- skiego ekonomisty japońskiego pochodzenia, który napisał kilka książek o deflacji w Japo- nii. Twierdzi on, że ten kryzys japoński był spowodowany przez proces, który nazwał on Balance Sheet Recession, czyli zmniej- szaniem się wartości obligacji finansowych w bilansach firm. Firmy próbują spłacać taki- mi obligacjami swoje zadłużenie w systemie kredytowym. Odbywa się to na zasadzie: ja oddaję bankowi swoje ewidencjonowane w bilansie obligacje i bank umarza na tej pod- stawie moje zadłużenie bankowe. W wyniku tego moja suma bilansowa kurczy się, ale kur- czy się też suma bilansowa banku. Uważam, że to jest w zasadzie rozumowanie słuszne,

ale że nie ma w tym ujęcia makroekonomicz- nego, teoria Richarda Koo nie pokazuje me- chanizmu, który łączy to z procesami deflacji w całej gospodarce.

Uważam natomiast, że w teoriach Mins- ky’ego, Kaleckiego i Steindla, a także u Key- nesa, Fishera i Veblena występuje właśnie ujęcie makroekonomiczne z uwzględnieniem procesów rynkowych, zwłaszcza powodują- cych kryzys w całej gospodarce.

W teoriach Minsky’ego, Eichengreena, Krugmana i Stiglitza mamy okoliczności, któ- re mogą być prokryzysowe. Są to tak zwane currency mismatches, maturity mismatches czyli grzech pierworodny spekulacje i gwał- towna utrata zaufania, zwłaszcza w krajach, gdzie przeważnie są niedorozwinięte rynki finansowe. Można też je znaleźć w wielu bar- dziej krytycznych modelach postkeynesow- skich typu Jana Kregla, w których deregulacja i spekulacja są zasadniczymi czynnikami.

Moja książka „Dlaczego gospodarka świa- towa potrzebuje krachu finansowego” jest skromnym wkładem do tej literatury. Jest krótka, pisana niezbyt naukowym językiem, bardziej dziennikarskim. Niemniej jednak porusza poważne problemy. Na przykład w ramach nawiązywania do historii teorii finansów, w rozdziale „Rewolucja Fishera Blacka”, przedstawiam, jak powierzchowna jest ta teoria finansowa, która zajmuję się tym, jak stworzyć optymalny portfel. O wie- le ważniejsze w gospodarce są więzi między rynkami finansowymi, makroekonomią a go- spodarką niefinansową.

Te problemy wydają mi się bardzo ważne, a zajmuje się nimi niewielu ekonomistów. Po- nieważ w Europie mamy coraz poważniejszy kryzys finansowy, półtora roku temu dopisa- łem zupełnie nowy rozdział na ten temat. Ze zdumieniem stwierdzam, że wciąż jest ak- tualny. Mam nadzieję, że lektura tej książki, będzie dla państwa przyjemnością, ale i skło- ni do zastanowienia się. Moje podejście do ekonomii jest takie, jakie miał Witkiewicz do sztuki. Sztuka ma pobudzać myślenie, a nie usypiać. I taka miała być moja książka.

* Jan Toporowski - profesor ekonomii i finan- sów, dziekan Wydziału Orientalistyki i Afryka- nistyki (SOAS) Uniwersytetu Londyńskiego.

O profesorze czytaj też na str. 39 – Kwestiona- riusz Ekonomisty.

Wykład ten profesor Jan Toporowski wygłosił 16 października 2012 r. w Polskim Towarzystwie Ekonomicznym podczas konwersatorium z cyklu

„Czwartki u Ekonomistów” pt. „Nauka o kryzy- sach finansowych”.

http://www.pte.pl/129_starsze_pozycje.html

Moje

podejście do ekonomii jest takie, jakie miał Witkiewicz do sztuki. Sztuka ma pobudzać myślenie, a nie usypiać. I taka miała być moja książka.

(Jan Toporowski)

Uczestnicy debaty z cyklu „Czwartki u Ekonomistów” pt. „Nauka o kryzysach

(8)

debata

Jan Toporowski

Dlaczego gospodarka światowa potrzebuje krachu finansowego

Polskie Towarzystwo Ekonomiczne 2012 r.

Eseje zebrane w tomie objaśniają zasadnicze cechy struk- turalne inflacji finansów, która doprowadziła do kryzysu finansowego. Należy do nich nadmierne uzależnienie działalności gospodarczej od rynków finansowych wskutek oparcia finansowania na zwyżkujących cenach aktywów.

Uzależnienie od inflacji cen aktywów powoduje ciągłe zaafe- rowanie wartością posiadanego majątku i rodzi nowy podział społeczny między tymi, którzy są zasobni w aktywa, a tymi, którzy ich nie posiadają, rzutujący na obraz kultury państwa opiekuńczego. Kiedy długi przestają znajdować pokrycie w strumieniu gotówki generowanym przez rynki aktywów, nadmierne zadłużenie wpędza gospodarkę w depresję. Zbiór obejmuje m.in. tytułowy esej „Dlaczego gospodarka świato- wa potrzebuje krachu finansowego”, który odbił się szerokim echem po jego pierwszej publikacji w roku 1986, a okazał się proroczy w odniesieniu do niedawnych wydarzeń.

„Jan Toporowski to najlepiej strzeżony sekret brytyjskiej ekonomii”.

.

GARY DYMSKI, profesor ekonomii Uniwersytetu Kalifornijskiego w Riverside

„Każdy, kto poważnie interesuje się »wielką recesją«, która zaczęła się w 2007 r., skorzysta na przeczytaniu tej książki”.

JOHN KING, profesor ekonomii, Uniwersytet La Trobe

„Przenikliwa i kompleksowa krytyka finansowej ortodoksji, z której wywodzi się wiele mitów współczesnej ekonomii i ekonomii politycznej”.

ANASTASIA NESVETAILOVA, Wydział Polityki Międzynarodowej, Szkoła Nauk Społecznych City University, Londyn

Opinie o książce

Książka do nabycia w empikach

i księgarniach, a także w wydawnictwie Książka i Prasa w cenie 30 zł.

Nowa książka w Bibliotece alternatyw

ekonomicznych, wspólnej serii Le Monde

diplomatique – edycja polska i Kwartalnika

Nauk o Przedsiębiorstwie SGH.

(9)

wywiad

Uwaga na jednorękich

ekonomistów!

Z Elżbietą Mączyńską rozmawia Michał Sobczyk.

Jaki jest przeciętny poziom wiedzy ekonomicznej Polaków?

Elżbieta Mączyńska: Niestety kiepski. Jednak życie coraz częściej zmusza nas, by zacząć interesować się ekonomią. Niekiedy odbywa się to bardzo boleśnie: wiele osób straciło na giełdzie, zaciągnęło kredyty, z którymi sobie teraz nie mogą poradzić, albo powierzyli pieniądze funduszom inwestycyjnym i nie przyniosły im one spodziewanych zysków.

Uczenie się poprzez takie „ekonomiczne kopniaki” zamiast na błędach innych ma swoje źródło jeszcze w poprzednim ustro- ju. Gdy nie było gospodarki rynkowej, lecz nakazowa, zwykli obywatele czuli się zwol- nieni z głębszych rozważań na temat sensu ekonomicznego poszczególnych rozwiązań i decyzji. Problematyka ta była również za- niedbywana w programach kształcenia, co jest problemem także dziś.

Niedoścignionym na razie wzorem może być dla nas system edukacyjny w Niemczech.

Już na szczeblu nauczania początkowego za- miast „Ala ma Asa” uczy się dzieci „Ala miała 2 euro i kupiła zabawkę”. Następnie maluchy dyskutują na temat gospodarowania budże- tem domowym, a przy okazji tych prostych lekcji przemyca się bardzo poważne katego- rie ekonomiczne. Na wyższych szczeblach kształcenia tematyka gospodarcza wykładana jest także (obok głównych przedmiotów eko- nomicznych) w ramach innych przedmiotów, np. kiedy młodzież uczy się angielskiego, przekazuje się jej w tym języku informacje ekonomiczne na temat różnych krajów. Pod- czas nauki o procentach matematyk wyja- śnia, co to znaczy oprocentowanie np. kredy- tu i lokat pieniężnych, jak można oszczędzać itp. To dość proste metody, jednak dzięki nim Niemcy lepiej rozumieją powiązania między gospodarką a innymi sferami rzeczywistości.

Oczywiście nie twierdzę, że każdy powinien być wielkim znawcą ekonomii, ale jej elemen- tarz powinni znać wszyscy. Jeśli jest inaczej, to znaczy, że system edukacyjny zawodzi. Niepra-

widłowości jest tutaj mnóstwo, np. prawnicy otrzymują podczas studiów za mało wiedzy ekonomicznej, a ekonomiści – wiedzy z za- kresu prawa.

Wiedzę i opinie Polaków na tematy eko- nomiczne kształtuje nie tylko szkoła, ale przede wszystkim media.

E.M.: Prowadzono badania, ile przeciętny obywatel rozumie z informacji przekazywa- nych w telewizji. Okazało się, że niewiele.

Dużo w tym winy samych mediów.

Ktoś, kto zdaje sobie sprawę z własnych niedostatków wiedzy ekonomicznej, nadal może być świetnym dziennikarzem, bo bę- dzie ciągle zadawał pytania. Tymczasem wie- lu dziennikarzy, gdy im jakiś ekspert powie

„tu nastąpiło przelewarowanie”, mówi „aha”, i nikt nie wie, o co chodzi – choć to dość pro- ste do wyjaśnienia, bo wystarczy powiedzieć, że oznacza to nadmierne zadłużenie. (…) Rolą mediów jest przekazywanie informacji ekonomicznych tak, żeby je mogły zrozu- mieć także osoby nieposiadające wiedzy eko- nomicznej (...).

Czytając lub słuchając niektórych dzien- nikarzy, można wręcz odnieść wrażenie, że nie ma nic prostszego niż zarządzanie gospodarką. Przykładowo, jeśli coś ma być efektywne, wystarczy to sprywatyzować.

E.M.: Tylko w filmach, westernach, mamy do czynienia z łatwymi ocenami, z charakterami czarnymi i nieskazitelnymi białymi. Ekonomia to nie western, oceny są tu bardziej złożone.

Czy obniżenie podatków jest dobre? Każdy, kto je płaci, powie, że tak. Z drugiej strony, czy wysoki poziom nauki, oświaty, ochrony zdrowia leży w polu naszego zainteresowania?

Oczywiście tak. W takim razie trzeba wyż- szych podatków, żeby to wszystko sfinansować.

Dlatego nie jest chyba zasadne, gdy dzienni- karz przypiera rozmówcę-eksperta do muru, by na jakieś fundamentalne pytanie odpowiedział mu „tak” lub „nie”. W większości przypadków

odpowiedź brzmi bowiem „tak, ale pod warun- kiem…” lub „nie, chyba że…”.

Jest w języku angielskim taki dowcip. Dy- rektor bardzo źle funkcjonującego przedsię- biorstwa zażyczył sobie, żeby umówiono go na rozmowę z doradcą wyspecjalizowanym w wyciąganiu firm z kłopotów. Pyta go, czy zredukować zatrudnienie. „Z jednej strony (on the one hand), nie potrzeba nam tak wielu pracowników. Z drugiej strony (on the other hand), jeśli część z nich zwolnimy, to mogą pójść do konkurencji. Za chwilę, gdy zwiększy się popyt i będziemy szukali do- datkowych rąk do pracy, najlepszych z nich będzie trudno pozyskać z powrotem” – od- powiada doradca. Następnie dyrektor chce wiedzieć, czy firma ma zainwestować w nowe linie technologiczne. „Z jednej strony, gdy będziemy inwestować, to nam się pogorszy płynność, ale z drugiej strony, jeśli nie będzie- my inwestować, możemy stracić konkuren- cyjność”. Po kilku kolejnych odpowiedziach w tym stylu zdenerwowany dyrektor otwiera drzwi do sekretariatu i woła: „Proszę mi tu przysłać jednorękiego ekonomistę!”. Otóż nie ma nic gorszego niż jednoręki ekonomi- sta. Mamy dość jednorękich polityków, którzy ciągle komuś coś obiecują, tylko niestety nie mają drugiej ręki, z której mogliby to dać. Nie należy wierzyć takim obietnicom.

Im niższy poziom wiedzy ekonomicznej w społeczeństwie, tym łatwiej o populizm.

Ludzie, którzy wiedzą, jak złożona jest go- spodarka, mają świadomość, że nie tak łatwo spełnić wymagania rozmaitych grup i popra- wić sytuację jedną decyzją.

Nie sposób nie zauważyć, że pula ekonomi- stów, których opinie są nagłaśniane, jest dość ograniczona. Tacy np. eksperci Centrum im. Adama Smitha – wiecznie te same dwie czy trzy osoby – chętnie wypowiadają się w dowolnych kwestiach. Z kolei przedsta- wiciele stanowiska propaństwowego rzadko mają możliwość publicznej wypowiedzi.

Z Elżbietą Mączyńską rozmawia Michał Sobczyk.

Z Elżbietą Mączyńską rozmawia Michał Sobczyk.

(10)

wywiad

E.M.: To problem nie tylko mediów, ale w ogó- le zdoktrynalizowania dyskusji o gospodarce.

Tymczasem w klasycznym liberalizmie Adama Smitha były istotne obszary zarezerwowane dla państwa. Również historia gospodarcza poka- zuje, jak ważne jest dostosowywanie rozwiązań ekonomicznych do specyfiki danego kraju. Bi- kini nadaje się na plażę, ale nie nadaje się na ulicę, zwłaszcza zimą; tak samo jest z teoria- mi ekonomicznymi. Gdy w 2008 r. w Stanach Zjednoczonych wybuchł kryzys, w Davos rzu- cono hasło, że „wszyscy jesteśmy keynesista- mi”. Teoria Keynesa, do której nagle wrócono po kilku dekadach przerwy, też nie jest idealna (nie ma takiej), natomiast postulowane przez nią pobudzanie produkcji jest dobre w sytuacji, gdy gospodarka „przysypia” (…).

Trwającej przez dziesięciolecia dominacji doktryny neoliberalnej towarzyszyło dość pro- stackie etykietowanie: jeśli nie jest się libera- łem (przy czym nieprecyzyjnie posługiwano się tym pojęciem, gdyż liberalizm ma wiele odmian), to znaczy, że jest się „betonem”, komunistą czy też etatystą. A jeżeli ktoś zwra- cał uwagę na problemy sprawiedliwości spo- łecznej, zyskiwał etykietę utopisty. Tak m.in.

w niektórych kręgach postrzegany był zmarły niedawno prof. Tadeusz Kowalik. Mówiono, że to świetny człowiek, uczciwy, ale oderwany od rzeczywistości. I tak tego typu etykietowanie eliminowało poważniejszą dyskusję. Gdyby nie zdoktrynalizowanie, to prawdopodobnie nie zyskałaby takiej popularności książka Fukuy- amy „Koniec historii”, w której stwierdza się, że forma kapitalizmu bazująca na neoliberalizmie jest najlepszym, ostatecznym, niezastępowal- nym modelem społeczno-gospodarczym i już nie potrzeba poszukiwania innych rozwiązań.

O tym, jak błędne było to podejście, spektaku- larnie przekonuje wybuch kryzysu światowego.

Dowodzi to zarazem, jak groźne bywa dok- trynalizowanie. Na marginesie: dlaczego kraje skandynawskie nie zostały tak bardzo dotknięte kryzysem finansowym? Między innymi dlatego, że nie uległy doktrynie neoliberalnej. Dotyczy to też w pewnym stopniu Niemiec.

Modele teoretyczne wdrażane w praktyce, w tym modele ustroju społeczno-gospodarcze- go, powinny być „garniturami szytymi na mia- rę”, a nie jednakowym modelem dla wszystkich.

Każdy kraj ma bowiem inne uwarunkowania, inne doświadczenia historyczne i tradycje oraz wzorce kulturowe. Jednak nawet jeśli uznać, że wzorzec skandynawski czy niemiecki jest racjo- nalny, to i tak nie można żadnego z tych wzor- ców przenosić automatycznie na grunt innego kraju, w tym i Polski. Chociażby dlatego, że mentalność czy też doświadczenia historyczne Polaków są inne niż Niemców czy Skandyna- wów. Takie mechaniczne „przeflancowywa- nie” wzorców ustrojowych, modeli społeczno-

-gospodarczych nie jest zasadne, nawet jeśli globalizacja powoduje, że różnice stopniowo się zacierają.

Jak ocenia Pani rzetelność argumentów eko- nomicznych wykorzystywanych jako uzasad- nienia realizowanych polityk publicznych?

E.M.: Niestety, polityka rządzi się swoimi pra- wami. Podlega swego rodzaju terrorowi cyklu wyborczego (…) Rządzą partyjne reguły, priory- tety, wśród których najważniejsza jest skuteczna walka o wyborców. W związku z tym nierzadko argumenty populistyczne wypierają meryto- ryczne. Politycy myślą w kategoriach od wybo- rów do wyborów, a cztery lata to za krótko, żeby móc podejmować decyzje strategiczne i wcielać je w życie. Nieprzypadkowo też powiada się, że politykom bardziej leżą na sercu losy przyszłych wyborów, niż przyszłych pokoleń. Dlatego tak ważne jest wydłużenie horyzontu czasowego, sprzyja temu m.in. wprowadzanie budżetu za- daniowego. Budżet zadaniowy oznacza, że jeże- li przewidziane są w nim środki np. na zadanie polegające na wybudowaniu autostrad, czy na szeroko zakrojone projekty racjonalizacji ochro- ny zdrowia, czy systemu edukacyjnego, to każda kolejna ekipa rządząca krajem jest zobowiązana do realizacji tych zadań.

Oczywiście politycy kierują się jednak nie tylko kalkulacjami wyborczymi, ale także ra- chunkiem ekonomicznym. Problem jednak polega na tym, jakiego rodzaju jest to rachu- nek – krótkoterminowy czy tzw. ciągniony, uwzględniający pełne następstwa danego po- sunięcia, jego koszty i efekty zewnętrzne, tzw.

externalities. Tego ostatecznego rachunku przeważnie brakuje. Nagle np. dowiadujemy się, że Ministerstwo Finansów przeforsowało decyzję o zawieszeniu budżetowych dopłat do staży dla bezrobotnych ze względu na koniecz- ność zmniejszania deficytu finansów publicz- nych i niedopuszczania do nadmiernego wzro- stu długu publicznego. Potrzeba oszczędności jest oczywiście mocnym argumentem, nawet przy zastrzeżeniu, że jesteśmy zadłużeni rela- tywnie znacznie mniej niż wiele innych krajów Unii Europejskiej i świata, zwłaszcza krajów strefy euro. (…) Tyle tylko, że może się okazać, że są to oszczędności, które w przyszłości mogą wpłynąć nie na poprawę, a na pogorszenie sy- tuacji w finansach publicznych.

Jeżeli bezrobocie jest pierwszą rzeczą, z któ- rą zderza się w życiu zawodowym człowiek koń- czący studia, oznacza to dla niego stopniową utratę kwalifikacji oraz brak odpowiednich „za- pisów w życiorysie”. Wobec tego w przyszłości takim ludziom będzie trudniej znaleźć pracę, i w ten sposób powstaje swego rodzaju błędne koło, a budżet bezpowrotnie traci wpływy po- datkowe, jakie generuje praca i płace zatrud- nionych. Co więcej, w wyniku frustracji osoby

takie mogą popadać w rozmaite patologie – al- koholizm, narkotyki, działalność przestępczą – lub ucierpieć na zdrowiu. Tak się nierzadko dzieje i potwierdzają to badania i analizy spo- łeczne. Budżet będzie wówczas ponosił nega- tywne tego konsekwencje. (...)

Szczególnie negatywnie skutkują oszczędno- ści i cięcia budżetowe środków przeznaczonych na edukację i ochronę zdrowia najmłodszych.

Przykładem tego są m.in. wyniki podjętego w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku eks- perymentu przedszkolnego w Stanach Zjed- noczonych. Eksperymentem tym objęto dwie ponadstuosobowe grupy dzieci z rodzin afro- amerykańskich. Pierwsza grupa została objęta bardzo solidną opieką i edukacją przedszkolną, przy czym dzieci te nadal mieszkały ze swoimi rodzinami, czasami bardzo źle funkcjonu- jącymi, na pograniczu patologii lub skrajnej biedy. Druga grupa – z tego samego, mówiąc umownie, podwórka – nie została objęta taką formą opieki. Następnie co kilka lat badano i nadal się bada dalsze losy i kariery członków obydwu tych grup. Wyniki są wielce sympto- matyczne. Zdecydowana większość osób obję- tych eksperymentem przedszkolnym zdobyła wykształcenie i kwalifikacje zawodowe, dzięki czemu przeważnie nie popada w bezrobocie, nie wchodzi na drogę przestępstwa, zakłada prawidłowo funkcjonujące rodziny. W prze- ciwieństwie do tego – jak wykazują wielo- dekadowe badania – osoby z drugiej grupy (nieobjętej eksperymentem przedszkolnym) często popadają w konflikty z prawem, nie mają wykształcenia, ani kwalifikacji, silnie do- tknięte są bezrobociem i innymi społecznymi patologiami. Wiele z tych osób przedwcześnie zmarło a wiele ciężko choruje. Obrazuje to, jak niewielkie stosunkowo wydatki budżeto- we, ponoszone zaledwie przez okres trzech lat i ograniczające się do sfinansowania edukacji przedszkolnej, po wielekroć zaowocowały wie- loletnimi pozytywnymi rezultatami. Wskazu- je to zarazem, jak wysoce efektywne mogą być nakłady na edukację najmłodszych. (…) Jakie są ograniczenia współczesnej teorii eko- nomii w wyjaśnianiu świata, w tym w przewi- dywaniu dalszego rozwoju wydarzeń?

E.M.: Ekonomia jest nauką społeczną, a w na- ukach społecznych niewiele jest ostatecznych rozstrzygnięć, praw i prawd obowiązujących bezwzględnie i wiecznie. Zresztą nie ma ich nawet w tak ścisłych dyscyplinach, jak fizy- ka. Wielu fizyków podkreśla, że zakres naszej niewiedzy o wszechświecie jest wciąż jeszcze, mimo szybkiego rozwoju tej dziedziny nauki, tak wielki, że być może obecne prawdy gene- ralne staną się wkrótce nieprawdami, nawet, jeśli obecnie wydaje się to niemożliwe. Podob- nie jest w ekonomii.

(11)

Ekonomia jest nauką społeczną,

a w naukach społecznych nie ma ostatecznych

rozstrzygnięć i prawd obowiązujących

bezwzględnie.

Na paradygmat, czyli wzorzec każdej nauki, składają się bowiem trzy fundamentalne ele- menty: przedmiot, stosowane metody i narzę- dzia oraz zastosowania w praktyce. Dotyczy to także ekonomii. Jednak w przypadku ekono- mii we wszystkich tych elementach ujawnia- ją się istotne dysfunkcje i nieprawidłowości.

Przedmiotem ekonomii jako nauki społecznej są zachowania ludzi w procesie gospodaro- wania. Jednak, mimo że ekonomia ukierun- kowana być powinna na człowieka i służyć zaspokajaniu jego życiowych potrzeb, to jak się okazuje i co silnie wyeksponował kryzys globalny, rzeczywistość nie potwierdza tego w pełni. Człowiek pozostał na uboczu. Laure- at Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, Jo- seph E. Stiglitz w książce „Freefall. Jazda bez trzymanki” pisze, że w warunkach doktryny neoliberalnej ekonomia stała się najbardziej zajadłą cheerleaderką współczesnego, neolibe- ralnego kapitalizmu, pozostając na usługach polityków i ludzi zamożnych. Z kolei w książce

„Cena nierówności” profesor Stiglitz poddaje pod dyskusję inny, ważny problem. Podkreśla, że obecnie mamy do czynienia w gospodarce globalnej z prymatem i dyktatem polityki ba- zującej na doktrynie monetarnej. Oznacza to uznanie, że ważniejsza jest niska inflacja niż niskie bezrobocie. Profesor Stiglitz stawia jed- nak pytanie, co by było, gdyby zmienić priory- tety i przyznać prymat rynkowi pracy. Gdyby ludzie obecnie bezrobotni (a bezrobocie do- tyka w świecie prawie 1 miliona osób) mieli pracę, mieliby także dochody z pracy, pienią- dze, a gdyby mieli pieniądze, to by kupowali.

Gospodarka mogłaby się wówczas lepiej roz- wijać, nie mówiąc o tym, że ludzie rozwijaliby kwalifikacje i wiedzę, bo praca uczy.

Jeżeli chodzi o drugi człon paradygmatu eko- nomii jako nauki, czyli stosowane w niej meto- dy i narzędzia, to tu też nie udało się uniknąć dysfunkcji. Ekonomia bazuje na obserwacji doświadczeń ludzi w procesie gospodarowa- nia, badane są prawidłowości tu występujące, które w ramach ekonomii się uogólnia i na tej podstawie tworzona jest teoria ekonomiczna.

W ramach rozwoju stosowanych w ekono- mii metod i narzędzi dążono do przybliżenia ekonomii do królowej nauk, jaką jest matema- tyka. Próbowano jak najwięcej zjawisk objąć modelowaniem matematycznym. Życie jest, okazuje się, jednak bardziej złożone niż mate- matyka. (…). Ilościowe modele matematycz- ne, choć wielce użyteczne, nie mogą zastąpić analiz jakościowych. Nie wszystko bowiem, co jest ważne w funkcjonowaniu człowieka, w go- spodarce daje się pomierzyć i ująć w formuły matematyczne. Kryzys globalny także wykazał negatywne następstwa i bezzasadność umac- niającej się w dekadach poprzedzających ten kryzys, bezkrytycznej, niepopartej jakościowy-

mi analizami, wiary w niezawodność modeli matematycznych.

Nieprzypadkowo też obecnie dynamicz- nie rozwijają się nowe nurty ekonomii, m.in.

tzw. ekonomia behawioralna, w ramach której więcej uwagi poświęca się człowiekowi i jego zachowaniom w procesie gospodarowania.

W teorii behawioralnej kwestionowana jest zarazem charakterystyczna dla nurtu neolibe- ralnego wykładnia, że niezawodna jest efek- tywność rynków, które tym samym wymuszają racjonalne zachowania ludzi w procesie gospo- darowania. Wykładnia taka okazuje się zawod- na. Ekonomia bowiem nie może ignorować doświadczeń innych dyscyplin: psychologii, filozofii, historii gospodarczej, a nawet me- dycyny. Mogą one jej służyć i służą rozwojowi ekonomii, stąd nowy nurt – ekonomia złożo- ności, według której nie wystarczy stosowanie modeli matematycznych. Niezbędne są bada- nia interdyscyplinarne, holistyczne. Jednym z wzorców dla ekonomii mogą być np. funda- mentalne zasady medycyny holistycznej. Nie- przypadkowo też chyba profesor Jeffrey Sachs, – były doradca Leszka Balcerowicza – niedaw- no oznajmił, że przynajmniej w drugim etapie transformacji odradzał tak ostre, jak przyjęto, pełne ofiar rozwiązania transformacji szoko- wej w Polsce. Profesor Sachs podkreśla, iż jest zwolennikiem „ekonomii klinicznej”, wskazu- jąc zarazem na jej analogie z medycyną. (…) Grzechem zarówno medycyny, jak i ekonomii jest nader wąskie wyspecjalizowanie, bez nale- żytego uwzględniania aspektów całościowych, holistycznych. Przynosi to negatywne skutki społeczne. Ekonomia kliniczna pokazuje, jak bardzo skomplikowany jest „organizm” gospo- darczy – tym bardziej, im bardziej gospodarka się globalizuje.

Jednak największym, najtrudniejszym wy- zwaniem dla ekonomisty jest prognozowanie.

Złośliwi bowiem powiadają, że o prognozach

można powiedzieć na pewno tylko tyle, że się na pewno nie sprawdzają. Jednak są niezbędne w gospodarce. Wystarczy zresztą powiedzieć, że tzw. czarne prognozy pesymistyczne właśnie po to są opracowywane, aby się nie sprawdziły.

Mają bowiem charakter ostrzegawczy, wymu- szający korekty w polityce gospodarczej i poli- tyce rozwojowej przedsiębiorstw. Zarazem jed- nak zbyt daleko idące prognozy i uogólnienia też mogą prowadzić na manowce. Wystarczy tu jeszcze raz przywołać sławetny fukuyamow- ski „koniec historii. Ale też Robert Lucas, lau- reat Nagrody Nobla z ekonomii, dosłownie na kilka lat przed kryzysem globalnym stwierdził, że problem kryzysów w gospodarce jest już do- skonale opanowany i żaden wielki kryzys już nie wybuchnie, tak sprawny jest bowiem mo- del neoliberalnego kapitalizmu.

W obliczu kryzysu nawet prominentni za- chodni ekonomiści neoliberalni wycofywali się przynajmniej z części swoich wcześniej- szych poglądów. W tym samym czasie Uni- wersytet Łódzki przyznał honorowy doktorat Margaret Thatcher, symbolowi praktycznej realizacji tej doktryny. Jak wygląda sytuacja na innych polskich uczelniach – czy pod wpły- wem wydarzeń ostatnich lat nastąpiły tam istotne przewartościowania?

E.M.: Podobnie jak na Zachodzie, również na polskich uczelniach neoliberalizm był przez wiele lat bardzo popularny, a ci, którzy zgła- szali pod jego adresem jakąkolwiek krytykę, byli uważani za „osoby niedouczone”. Problem w tym, że jak pisze John K. Galbraith w książ- ce „Ekonomia w perspektywie”, bardzo trudno zmienić sytuację w nauczaniu, dopóki wykła- dowcami są ludzie przywiązani do danej dok- tryny. Wskazuje przy tym na silną dominację na uczelniach neoliberalnej, monetarystycznnej chicagowskiej szkoły ekonomii. Niełatwo jest bowiem, wyrzec się swoich poglądów i wykłada- nych tez, nawet gdy fakty przeczą ich racjom.

Podobnie jest na polskich uczelniach. Są profe- sorowie, którzy kierują studentów do różnych, bardzo refleksyjnych lektur, ale i tacy, którzy nieustannie wskazują na wyłączne racje szkoły chicagowskiej i monetaryzmu. Według niego kluczem do gospodarki jest ilość pieniądza – wszystko zatem daje się wyregulować poprzez jego podaż. Główny guru monetaryzmu Milton Friedman mówił, że powinna być ona propor- cjonalna do obrotów handlowych, a odwrotnie proporcjonalna do szybkości obiegu pienią- dza. Obecnie jednak problem polega na tym, że oprócz pieniądza w obrotach handlowych funkcjonuje cała masa pieniądza i parapienią- dza w bankach i instytucjach finansowych, w formie kredytów, papierów wartościowych, w tym dłużnych, hipotecznych, opcji itp. Nie umiemy tego wszystkiego nawet policzyć.

(12)

Im niższy poziom wiedzy ekonomicznej

w społeczeństwie, tym łatwiej

o populizm. Ludzie, którzy wiedzą, jak

złożona jest gospodarka, mają świadomość, że nie tak łatwo jednym zabrać, a drugim dodać, albo poprawić sytuację jedną decyzją.

Im niższy poziom wiedzy w społeczeństwie,

o populizm. Ludzie, którzy wiedzą, jak

złożona jest gospodarka, mają świadomość, że nie tak łatwo jednym zabrać, a drugim dodać, albo poprawić sytuację

wywiad

Przede wszystkim jednak istotne jest to, co John. K. Galbraith zarzucał Miltonowi Fried- manowi, aby nie sprowadzać wszystkiego do pieniądza. Życie gospodarcze jest bowiem bardziej złożone w stosunku do tego, co wy- nika z teorii pieniądza. Zarazem warto tu pa- miętać, że Milton Friedman pod koniec życia nie był już tak jednostronnie monetarystyczny w ocenach gospodarki i jej przemian. Stwier- dził np., że Polska nie powinna bezkrytycznie przyjmować rozwiązań funkcjonujących w wy- żej rozwiniętych krajach Zachodu (dotyczy to np. Konsensusu Waszyngtońskiego), lecz za- stanowić się, jakie rozwiązania przyjmowały te kraje w latach, gdy były na poziomie rozwoju naszego kraju obecnie.

Gdy mowa o bilansie transformacji, najlepiej słyszalne są głosy publicystów, polityków oraz ekonomistów bezpośrednio zaangażowanych w politykę lub biznes. Ciekawi mnie, jak na wspomniane zagadnienie patrzą ekonomiści uniwersyteccy.

E.M.: Niewątpliwie z transformacją wiązały się znaczące sukcesy, ale też mnóstwo porażek.

Sukcesem widocznym od początku było oży- wienie się przedsiębiorczości. Liczne grzechy popełniono natomiast w polityce społecznej, np. prawie całkowicie zaniechano profilaktyki zdrowotnej w szkołach. Głębokie zaniedbania występują w szkołach w sferze uczestnictwa uczniów w życiu kulturalnym i wiedzy o kultu- rze. W związku z tym niebezpiecznie pogłębia- ją się dysproporcje społeczne, tzn. są dzieci bar- dzo zadbane, a nawet „przeinwestowane” przez bogatych rodziców, ale zarazem są grupy dzieci kompletnie zaniedbanych. Jeśli dzieci i ich roz- wój edukacyjny oraz kulturowy cierpią z powo- du błędów w polityce społeczno-gospodarczej,

w tym edukacyjnej, to nic i nikt nie może poli- tyków XXI wieku z tego rozgrzeszać. Sądzę też, że nikt i nic nie może rozgrzeszać polityków z zaniedbań i zaniechań, jakich doświadczyły np. dzieci z rodzin popegeerowskich.

Do negatywnych cech współczesności z pewnością można zaliczyć również zanie- dbania w sferze refleksji strategicznej, w sferze myślenia z uwzględnieniem dłuższej perspek- tywy czasowej, z troską o następne pokolenie.

Zarzut nieuwzględniania dłuższej perspekty- wy dotyczy również np. prywatyzacji, na któ- rą patrzy się prawie wyłącznie przez pryzmat jednorazowych wpływów budżetowych ze sprzedaży przedsiębiorstw. Brak natomiast kompleksowych analiz – przed, w trakcie i po prywatyzacji – uwzględniających m.in. ubytki dla budżetu z powodu utraconych dywidend oraz z uwzględnieniem porównawczych analiz efektywności i rentowności prywatyzowanych przedsiębiorstw i generowanych przez nie wpływów do budżetu państwa. Mimo że minę- ło ponad dwadzieścia lat od rozpoczęcia trans- formacji, nigdzie nie został pokazany pełny, analityczny, społeczno-ekonomiczny obraz pry- watyzacji, z uwzględnieniem wszystkich wpły- wów i wydatków, oraz pozytywnych i negatyw- nych następstw społecznych. Moim zdaniem, tego rodzaju kompleksowa analiza powinna towarzyszyć każdej pla-

nowanej prywa- tyzacji, nawet najmniejsze- go przedsię- biorstwa.

J e ż e l i w wyniku jego sprze- daży wzro-

sną długofalowe wpływy do budżetu, to proszę bardzo. Jeżeli zaś nie, to powstaje pytanie, czy jedynie w imię doktryny warto prywatyzować firmę przynoszącą zyski. Żadna teoria nie udo- wodniła jak dotąd, że prywatyzacja jest zawsze najlepszym rozwiązaniem. Mało tego, uka- zuje się coraz więcej książek, które pokazują dysfunkcje prywatyzacji mienia publicznego.

W książce pt. „Korporacja – patologiczna po- goń za zyskiem i władzą” kanadyjski profesor Joel Bakan na podstawie dokumentów źró- dłowych wykazuje, jak wiele szkód przyniosła nieprzemyślana prywatyzacja w energetyce, wodociągach, a także w edukacji i jak nega- tywnie wpłynęła na budżet państwa i budżety gospodarstw domowych.

Pęd do prywatyzacji kolejnych sfer życia spo- łecznego, motywowany m.in. przekonaniem o bezwzględnej wyższości „prywatnego”, nadal jest w Polsce bardzo silny. Ideologiczne podsta- wy ma także niechęć wobec polityki socjalnej.

E.M.: Warto wspomnieć, że nawet Milton Friedman, uważany za neoliberała i zaciekłego monetarystę, brał pod uwagę kwestie socjalne.

Co zaskakujące i bardzo rzadko podkreślane, był on autorem koncepcji tzw. ujemnego po- datku dochodowego. Był zdania, że do pewne- go poziomu dochodów podatek powinien być zerowy, a jeżeli człowiek osiąga zarobki unie- możliwiające godną egzystencję, powinno się go dofinansowywać ze środków publicznych.

Tymczasem neoliberałowie, nieustannie po- wołujący się na Friedmana, do niedawna uwa- żali, że państwo nie ma obowiązku realizować i finansować programów opieki socjalnej, a je-

śli już, to w absolutnie minimalnym stopniu.

Tymczasem złożoność życia społeczno-gospo- darczego sprawia, że nierzadko pomoc socjal- na, jeśli jest należycie kierowana,

może generować w przyszłości zwielokrotnione w stosunku do wielkości pomocy dochody budżetowe. Ilustruje to m.in.

wskazywany już eksperyment przedszkolny w USA.

Powtórzę zatem tu jeszcze raz ostrzeżenie przed jednorę- kimi – i chyba trzeba tu dodać:

„krótkowzrocznymi” ekonomista- mi i politykami.

Dziękuję za rozmowę.

Jest to skrócona, poddana dodatkowej redakcji i autoryzacji oraz uzupełnieniom wersja wywiadu opublikowanego w kwartalniku

„Nowy Obywatel” nr 6 (57), jesień 2012 r.

http://nowyobywatel.pl/

(13)

Paul Davidson

Rozwiązanie Keynesa

„Paul Davidson ujawnia intelektualne pomyłki, które doprowadziły do obecnego załamania gospodarki światowej, i pokazuje, jak idee Keynesa mogą pomóc zbudować cywilizowane społeczeństwo”.

(Robert Skidelsky, autor książki „John Maynard Keynes 1883-1946: Economist, Philosopher, Statesman”) Ksią ż kę moż na kupić w księ garni internetowej

www.ksiazkiekonomiczne.pl w cenie 59 zł.

Polskie Towarzystwo Ekonomiczne 2012 r

Ksią ż ka Paula Davidsona wyraziś cie obrazuje straty, jakie ponosi obec- nie gospodarka globalna wskutek ignorowania teorii i przestró g Key- nesa. Dziś jak mą droś ć po szkodzie brzmi, sformułowana w 1936 r., opinia Keynesa dotyczą ca ryzyka nadmiernej ekspansji sektora fi- nansowego: „W miarę ulepszania organizacji rynkó w pojawia się istotne niebezpieczeń stwo, ż e spekulacja jednak weź mie gó rę nad przedsię biorczoś cią . (...) Spekulanci mogą być nieszkodliwi, gdy są ni- czym piana na spokojnych wodach przedsię biorczoś ci. Ale sytuacja sta- je się poważ na, gdy przedsię biorczoś ć poczyna być pianą na wirze spe- kulacji” (J.M. Keynes, Ogó lna teoria zatrudnienia, procentu i pienią dza, PWN, Warszawa 2011, s. 139–140).

ELŻ BIETA MĄ CZYŃ SKA, Prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego Paul Davidson jest straż nikiem ognia Keynesa. Keynes nadal ż yje (inte- lektualnie) mię dzy innymi dzię ki Davidsonowi.

ALAN S. BLIDER, profesor ekonomii i spraw publicznych, Uniwersytet Princeton

Paul Davidson dał we właś ciwym czasie jasną odpowiedź na istotne py- tanie: co powiedziałby Keynes? W szczegó lnoś ci, doskonale przedstawia opłakaną kondycję ekonomii głó wnego nurtu, któ ra przez dziesię ciolecia ignorowała Keynesa, a obecnie okazuje się , ż e pozo- stawiła nas zupełnie nieprzygotowanych na kryzys.

JAMES K. GALBRAITH, University of Texas (Austin), autor ksią ż ki The Predator State: How Conservatives Abandoned the Free

Market and Why Liberals Should Too Paul Davidson wytrwale atakował konwencjonalną ekonomię za ignorowa- nie Keynesowskiego spostrzeż enia, ż e niepewnoś ć i pienią dz jako ś rodek przechowywania wartoś ci stanowią przyczyny kryzysó w gospodarczych.

W swojej nowej ksią ż ce wyraź nie ujawnia intelektualne pomyłki, któ re doprowadziły do obecnego załamania gospodarki ś wiatowej, i pokazuje, jak idee Keynesa mogą pomó c zbudować cywilizowane społeczeń stwo.

ROBERT SKIDELSKY, autor ksią ż ki John Maynard Keynes 1883-1946:

Economist, Philosopher, Statesman

Opinie o książce

(14)

felieton debata

Sytuacja i polityka

ludnościowa Polski

Andrzej Wielowieyski: Wyzwanie demogra- ficzne jest najważniejszym zadaniem stoją- cym przed Polską. Liczba dzieci i młodzieży zmniejszyła się tak bardzo, że kiedy dorosną, będą musieli utrzymać 3-4 razy większą liczbę niepracujących. Co to będzie oznaczało? Nasze społeczeństwo utraci znaczną część swojego potencjału, dynamizmu rozwojowego w dzie- dzinie innowacyjności, nauki, a także życia spo- łecznego. Nie tylko sam kapitał ludzki będzie słabszy, ale również kapitał społeczny i spraw- ność adaptacyjna, co stanie się problemem, bo będziemy musieli prawdopodobnie przy- jąć sporą liczbę emigrantów z innych krajów.

Kapitał społeczny osłabi się również dlatego, że narastać będzie konflikt między znacznie liczniejszym pokoleniem ludzi starych, którzy nie będą się godzić na ograniczenia swego stan- dardu, a pokoleniem średnim i młodym. Zało- żenia Raportu Polska 2050 okażą się nierealne, możliwe będą tylko scenariusze negatywne, po- nieważ nie będzie dostatecznej liczby młodych ludzi zdolnych do autonomicznych innowacji.

Żeby temu zapobiec, musimy odbudować chociażby prostą zastępowalność pokoleń.

Taka zastępowalność jest możliwa, jeśli na jedną kobietę przypada średnio co najmniej 2,1 urodzonych dzieci.

Michał Kleiber: Według mnie główna ry- walizacja na świecie toczy się dzisiaj o przy- ciągnięcie i zatrzymanie u siebie najzdolniej- szych ludzi, co ma silny związek z demografią.

Walka o to, żeby mieć u siebie jak najwięcej talentów, przesądzi o wielu aspektach naszej przyszłości. Niestety, młodzi, zdolni ludzie zbyt często nie widzą w Polsce szans na atrak- cyjną realizację swoich ambicji. Łączy się z tym zupełnie u nas niedoceniane wyzwanie

realizacji prorozwojowej polityki imigracyjnej.

W Polsce takiej polityki nie ma. Znamienny, jak myślę, przykład: miałem dwóch doktoran- tów z Wietnamu. Jeden wybitny, który przez 10 lat nie mógł uzyskać w Polsce prawa poby- tu (dzisiaj jest cenionym profesorem), a drugi jego przeciwieństwo – leń i spryciarz, który zamiast pisać doktorat, handlował na bazarze.

Ale pozwolenie na stały pobyt otrzymał bły- skawicznie. Traktuję tę historię jako wyraźny

uCzeStniCy deba ty

PROF. DR HAB.

ANTONI KUKLIŃSKI, Polskie Towarzystwo Współpracy z Klubem Rzymskim

ANDRZEJ WIELOWIEySKI, były senator

PROF. DR HAB.

MICHAŁ KLEIBER, prezes Polskiej Akademii Nauk

PROF. DR HAB.

JERZy KLEER, Komitet Prognoz

„Polska 2000 Plus”

ANDRZEJ ANDRZEJ

ANDRZEJ PROF. DR HAB.

ZBIGNIEW STRZELECKI, przewodniczący Rządowej Rady Ludnościowej

W odpowiedzi na apel senatora

Andrzeja Wielowieyskiego zamieszczony w Biuletynie PTE nr 3/2012 odbyła się debata „Sytuacja i polityka ludnościowa Polski”. Przedstawiamy wybrane fragmenty tej dyskusji zorganizowanej 11 października 2012 r. w ramach „Czwartków u Ekonomistów”

w Polskim Towarzystwie Ekonomicznym.

(15)

sygnał wskazujący na potrzebę lepszego ure- gulowania polityki imigracyjnej. Dobrze było- by także, gdybyśmy pomyśleli, jak optymalnie wykorzystywać dla własnych celów rozwo- jowych otwartość unijnych rynków. Znowu podam przykład z własnego doświadczenia.

Realizowałem we współpracy z uczonymi z Francji, Niemiec i innych krajów wielki ba- dawczy grant europejski. W połowie projektu jeden z członków mojego zespołu oświadczył, że dalej będzie realizował grant, ale w grupie naszego partnera z Francji, bo tam będą mu płacić (za tę samą pracę!) cztery razy tyle, co u nas. I wyjechał. Nie mam wątpliwości, że wła- śnie takie doświadczenia, mimo iż specyficzne i przez to pozornie marginalne, powinny stać się ważnym elementem naszych refleksji i ak- tywnych działań na rzecz wdrożenia właściwej w naszej sytuacji polityki demograficznej.

Jerzy Kleer: Sądzę, że w perspektywie najbliż- szych kilku dziesięcioleci trendów demogra- ficznych nie da się odwrócić. Trzeba się liczyć z tym, że udział ludności w wieku popro- dukcyjnym w 2050 roku będzie dwukrotnie wyższy, niż obecnie. Nastąpi to wskutek kil- ku czynników, przede wszystkim wydłużenia się średniej wieku i zmniejszenia się udziału ludności w wieku przedprodukcyjnym o kilka punktów procentowych. W czasie potrans- formacyjnym wyemigrowało z Polski ponad 2 mln osób, głównie ludzi młodych, dobrze wykształconych. To olbrzymi drenaż i mó- zgów, i kapitału. Inwestycja w edukację jest najdroższą i najdłużej trwającą inwestycją, bo łącznie z wyższym wykształceniem oznacza konieczność łożenia nakładów przez prawie 20 lat. Długofalowy program polityki ludno- ściowej powinien obejmować co najmniej

trzy obszary. Pierwszym jest problem ochro- ny rodziny. Drugi – to problem rynku pracy, z którego w warunkach postępującej globa- lizacji wypłukiwana jest ludność najbardziej produkcyjna, najbardziej efektywna i kreatyw- na. Obszarem trzecim jest edukacja. Musimy zmienić model edukacyjny, model, który jest nastawiony na ilość, podczas gdy współcześnie model edukacyjny musi charakteryzować się pewną ciągłością i wysoką jakością. Musimy zadbać przy tym o dwie ważne kwestie, mia- nowicie wzrost kapitału ludzkiego i wzrost ka- pitału społecznego. Z pierwszym, z kapitałem ludzkim jako tako sobie radzimy, bo to jest problem indywidualny. Mamy jednak wielkie kłopoty z tworzeniem kapitału społecznego, umiejętnością wspólnego działania. Każdy z osobna jest przedsiębiorczym, kreatywnym indywidualistą, natomiast niezbędne jest też wspólne działanie, dążenie do ukształtowania i respektowania wspólnego dobra – tego nie potrafimy. Szczególnie newralgicznym obsza- rem jest rynek pracy. Konieczne jest tworzenie w miarę korzystnego rynku pracy dla młodych, wykształconych ludzi, by nie emigrowali. Dzi- siaj mamy kilkaset tysięcy bezrobotnych mło- dych ludzi z dyplomami wyższych uczelni.

Jeżeli nie zadbamy o nich, to oni wyemigrują.

Popyt na wykształconych, prężnych pracowni- ków jest – mimo zjawisk kryzysowych w Unii Europejskiej i poza nią – wciąż duży. Kolejna kwestia, która jest niesłychanie ważna, to two- rzenie instytucji pozarządowych dla rozwoju obywatelskiej współpracy w miejscu zamiesz- kania. Problem samorządności jest niesłycha- nie ważny. Władze miejskie potrafią zmusić deweloperów, żeby budowali podziemne ga- raże, ale nie słyszałem nigdy, żeby na jakimś osiedlu był wymóg zbudowania przedszkola.

Zbigniew Strzelecki: Działania, które należy podjąć, wymagają dwóch ścieżek postępowa- nia. Pierwszą są reformy w systemie gospo- darczym, bowiem to, co nazywamy polityką ludnościową, w dużym stopniu wiąże się z wydatkami publicznymi lub z ogranicze- niem dochodów do budżetu. Natomiast drugi pilny kierunek to kompleksowa polityka lud- nościowa. Rządowa Rada Ludnościowa, której szefuję, pracuje nad jej założeniami. Zostały one w postaci projektu ogłoszone na rozpo- częcie II Kongresu Demograficznego, obecnie trwają konsultacje. Co zatem proponujemy?

Celowe i długofalowe działania, których efek- ty będą miały następstwa przez 50, a nawet 100 lat, ponieważ żyjemy coraz dłużej. Są to działania podmiotów publicznych i niepu- blicznych dążące do ukształtowania stanu i struktury ludności w taki sposób, by osią- gnąć klimat dla rozwoju demograficznego.

Oczywiście dotyczy to władz centralnych, władz samorządowych, bowiem bardzo dużo działań może i powinno być realizowane tam, gdzie są instytucje najbliżej rodziny. Trzeba powiedzieć o organizacjach pozarządowych, kościołach, związkach zawodowych, organiza- cjach pracodawców i nawet o poszczególnych podmiotach gospodarczych. Jeszcze nie tak dawno przy zakładach pracy były przedszkola i żłobki – dzisiaj do tego wracamy. Ci rozsądni przedsiębiorcy, którzy chcą mieć wypoczęte- go, niezestresowanego pracownika, wiedzą, że jeśli za ścianą będzie on miał doskonałą opiekę nad dzieckiem, to wszyscy odniosą korzyść społeczną i ekonomiczną. W jakich obszarach podejmować działania, które będą tworzyły warunki, by osiągnąć ten cel gene- ralny? Po pierwsze, to jest obszar rynku pracy, bowiem to daje podstawy materialnego bytu

PROF. DR HAB.

ELŻBIETA MĄCZyŃSKA, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego:

PROF. DR HAB.

BOGDAN MIEDZIŃSKI, Szkoła Wyższa im.

Bogdana Jańskiego w Warszawie, Wydział Zarządzania

PROF. DR HAB.

LESZEK KUŹNICKI, Komitet Prognoz

„Polska 2000 Plus”

TERESA KAPELA, Związek Dużych Rodzin „Trzy Plus”

LEONARD TARNOGÓRSKI, Bielańskie Stowarzyszenie Rodzin Wielodzietnych

MACIEJ WRÓBLEWSKI, student Akademii Leona Koźmińskiego PROF. DR HAB.

PROF. DR HAB.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Maryja nie jest ponad Kościołem, lecz jest jego członkiem, nawet jeśli jest to członkostwo tak wyjątkowe1.. Te dwie tendencje, teologicznie rozbieżne, od czasu

Bernoulli wykorzystał nieliniowe równania różniczkowe ze współczynnikami charakteryzującymi właściwości choroby zakaźnej i opisał wpływ szczepienia krowianką (wirusem

Czasem rozpatruje się ją jeszcze szerzej, a mianowicie jako system pieniężny, w którym nie funkcjonuje bank centralny (lub nie ma żadnych szczególnych prerogatyw), a

Właśnie dlatego w obu wymienionych kon- cepcjach społecznej gospodarki rynkowej wolność ekonomiczna, w tym także wolność prowadzenia działalności gospodarczej, nie jest

Although we knew before our research that news aggregators are popular and many see them as essential knowledge resources, we lacked insights on the role they play in

Powinno się teraz zapytać, czy mówienie jest oznaką myślenia, czy to raczej myślenie jest skutkiem nabycia mowy? Wydaje się, że u Kartezjusza nie da się na to pytanie

Przyszłość ta związana jest, jak się wydaje, z możliwością zachowania idei swoistości ludzkiej świadomości, działania i praktyki (jako jawnych dla samych siebie),

Zasada sprawiedliwości społecznej stała się trzecim bokiem trójkąta (obok celów politycznych i gospodarczych), figury, jaką jest opisywany system społecznej gospodarki