ZDROWY ROZSĄDEK A KRYTYKA POZNANIA
P rzednaukow e myślenie w ogólnych zarysach i z domieszką nie
ścisłości, a n aw et niekiedy pew nych błędów, rozwiązuje te wszyst
kie problem y, k tóre stanow ią przedm iot filozoficznych, metodycz
nych (naukowych) dociekań x). Ludzie, którzy nie zetknęli się z m y
śleniem filozoficznym, nie m ają w ogóle trudności z tzw. poznaw al- nością św iata zewnętrznego. Realizm jest podstaw ą ich myślenia, ich życia, ich czynności. Inaczej się je d n ak dzieje z tymi, którzy zetknęli się z m yślą filozoficzną, niekiedy u k ry tą w naukach fi
zycznych lub przyrodniczych 2). Wówczas zazwyczaj pow staje w ą t p i e n i e : czy poznaniu naszem u odpow iada rzeczywistość, czy też przypadkiem każdy z nas nie jest zam knięty w obrębie w łasnych myśli, jak b y w jakiejś odciętej od św iata tw ierdzy, z której by trzeba za pomocą jakiegoś m ostu „krytycznego m y ślen ia1' wydostać się i bezpośrednio skontaktow ać z rzeczywistością, lub też stojąc na ty m moście stwierdzić, iż on rzeczywiście opiera się z jednej strony na gruncie rzeczywistości poza podmiotowej, a z drugiej na psychice ludzkiej. Oto problem, czy też pseudo-problem , który filozofia m a rozstrzygnąć, a przez to samo skorygować i uściślić dane zdrowego rozsądku w ogólnoludzkim przednaukow ym m y
śleniu.
PU N K T W YJŚCIA W KRYTYCE POZNANIA
Jeśli filozofia ma bronić pierw szych zasad ukazując ich koniecz
ność, naczelnym jej obowiązkiem jest uspraw iedliw ienie i uzasad
nienie realizm u poznawczegb, k tó ry bezsprzecznie leży u podstaw zarówno przednaukow ego, ja k i naukowego (nauk szczegółowych) myślenia.
W ykazując jednak i uzasadniając realizm poznawczy, m yśleniu
filozoficznemu nie wolno wyjść z jakichś założeń-dogmatów, cho-
292 A L B E R T M. K R Ą P I E C
ciażby najpierw otniejszych; wówczas bowiem całość filozofii opie
rałab y się na tych właśnie ostatecznie dowolnie przyjętych zało- żeniach-dogmatach, stałaby się jakąś ,,dogm atyką““ na płaszczyźnie przyrodzonego myślenia. W rzeczywistości takich filozoficznych
„dogm aty k'1 jest tyle, ile „oryginalnych4' systemów filozofii.
W punkcie wyjściow ym myśl filozoficzna w inna być wolna od wszelkich zobowiązań wobec system u filozoficznego, w k tórym p ra cuje 3). Słowem — nie może ona wychodzić z żadnej „idei", z żadnej
„prekoncepcji", lecz z f a k t u stwierdzonego z całą oczywistością.
W poznaniu zaś — f a k t e m jest właśnie p o z n a n i e . Zatem myśl filozoficzna w inna zanalizować i osądzić swoje w łasne funkcje poznawcze. Osądzenie poznawcze zgodne z treścią i w ym aganiam i rzeczy jest w sensie ścisłym k r y t y k ą 4). K rytyczne zaś poznanie w łasnych aktów poznawczych dokonuje się w czasie akcji poznania.
Nie należy bowiem z góry twierdzić, że rozum może to lub owo poznać, lecz w pierw trzeba przypatrzyć się sam ym funkcjom po
znawczym. Podobnie jak poznajem y n a tu rę i właściwości jakiejś maszyny przy pracy, ja k ą ona spełnia, tak też i poznanie możemy popraw nie osądzić, czyli skrytykow ać tylko przy w ykonyw aniu aktów poznania. Należy się więc postawić w środku świadomości, przypatryw ać się w łasnem u poznaniu i rejestrow ać to, co świado
mie dostrzegamy, analizując działanie poznawcze.
Dane świadomości w tym pierw szym etapie są jedynym argu
mentem, jakiego możemy domagać się od rozumu. Zresztą są to argum enty bardzo mocne, albowiem świadomość refleksy jna jest najbardziej w ierną i praw dziw ą wówczas, gdy stw ierdza bezpo
średnie swe akty poznawcze. W ty m bowiem etapie przedm iot poznania i akty poznawcze znajdują się na ty m sam ym poziomie.
Poznanie ujm u je samo siebie, stąd świadomość takiego poznania rodzi całkow itą pewność. Zgadzają się na to n a w e t idealiści5) i w swej „superkrytyce" wychodzą w łaśnie z faktów świadomo
ściowych, aczkolwiek m ylnie zinterpretow anych. Dla nich bowiem p u n k tem wyjścia są dane świadomości w formie: „cogito" (myśle
nie), z którego chcą jakim ś krytyczn ym mostem przejść do „esse", do rzeczywistości.
Tymczasem problem krytyczny nie polega na tym, by w jakiś sposób przejść od pojm ow ania, myśli (cogito) do rzeczywistości (esse), ale zam yka się w py taniu: ja k a jest treść i jaki w alor po
siada poznanie w swoich zasadniczych funkcjach?
a) M ając na uwadze rolę świadomości w punkcie wyjściowym k ry ty k i poznania, można stwierdzić, iż pierw szym przeżyciem świa
domościowym jest właśnie f a k t p o z n a w a n i a . Jest to p o-
z n a n i e c z e g o ś c o j e s t . Ten właśnie fak t spontanicznego, pierw otnego poznania można ująć w zdanie najpierw otniejsze w n a
szym życiu poznawczym: istnieje coś, jest coś. Taki stan poznaw czy — absolutnie pierw otny — jest jaśniejszy od wszelkich odcieni ,,cogito“ . W tym bowiem stw ierdzeniu jeszcze nie jaw i się wcale podm iot poznający, n aw et w irtualnie. Jakak o lw iek analiza poznania wyrażonego w tym pierw otnym stanie nie w ykryje podmiotu, jaźni czy świadomości. B yt bowiem, przedm iot poznania jest niew ątpliw ie pierw szy przed wszelkim ,,cogito“.
b) Trzeba dopiero nowego ak tu poznania, by wydobyć w łasną świadomość. Trzeba poznania refleksyjnego, którego treść w yraża się w zdaniu: mam świadomość poznania czegoś, co jest. W tym już z aw a rta jest w sposób niew yraźny zasada tożsam ości6).
Istnieje duża różnica między sform ułow aniem pierw szym a d ru gim. Sform ułow anie pierwsze: ,,jest coś“ — stanow i treść poznania tzw. spontanicznego, nierefleksyjnego. O bserw ując poznanie w fazie tzw. postrzegania, widzimy, że jest ono całkowicie „zobiektywi
zowane". Poznanie to w s^wej treści przedstawia rzeczywistość po- zapodmiotową, której istnienie stw ierdzam y i drogą zmysłów i drogą sądów egzystencjalnych, rzeczywistość, której treści są przedm iotem naszych w yobrażeń i pojęć. Ona to (bytująca możliwie lub a k tu a l
nie), chociaż n aw et nie jest dokładnie poznana, w ystępuje zawsze w naszej świadomości jako zdeterm inow ana, będąca w jakim ś sensie ,,sobą“, „czymś*', dzięki czemu w ogóle j e s t (w jakikolw iek sposób). Gdyby bowiem nie była sobą, nie była w sobie przez coś zdeterm inow ana, nie różni-aby się niczym od nicości. Refleksja zatem nad spontanicznym poznaniem w ykazuje istnienie i treść przedm iotu myśli. W yrażając się krótko: świadomość stw ierdza coś (byt) jako przedm iot poznania i jako pierw szy element, który zwraca na siebie uw agę w poznaniu.
Jeśli zaś stw ierdzam : „poznaję coś, co jest czymś“ — wówczas m am do czynienia z poznaniem już nie spontanicznym , lecz reflek
syjnym . Wówczas uśw iadam iam sobie swoje poznanie. I w tym uśw iadom ieniu sobie (czyli poznaniu) własnego poznania, również na pierw szym planie w ystępuje treść, coś, przedmiot, k tó ry jest czymś. M am jednak jeszcze drugi elem ent prócz przedm iotu: „po
znaję". Poznanie przeze mnie czegoś, co jest czymś, w analizie aktu poznania stw ierdza od razu MNIE, moją rzeczywistość. W akcie po*
znania splata się treść, przedm iot z poznaniem moim, ze m ną po
znającym . Owo ,,coś“ (byt) jest na pierw szym planie i na to przede
w szystkim skierow ana jest uwaga. Ja, moje poznanie, jest na d r u
gim planie. Trzeba n ań nakierow ać uwagę, by stało się ono w y
294 A L B E R T M. K R Ą P 1 E C
raźne, jako rzeczywistość zawsze aktualna, realna, k tó ra splata się z rzeczywistością-przedm iotem w pierwszej fazie poznania również aktualną, realną, od której to aktualności można n atychm iast ab
strahow ać i ująć same tylko treści, s tru k tu ry rzeczyw istości7).
c) D rugim elementem, który sobie uśw iadam iam y w analizie refleksyjnej świadomości, to fa k t zdolności poznawczej intelektu.
Dlaczego? Z chwilą bowiem, gdy czynię refleksję nad ak tam i po
znawczymi, poznaję moje akty poznawcze. M om ent refleksji prze
konuje mię, że intelek t posiada zdolność poznania. W praw dzie nigdy tej zdolności nie mogę „udowodnić11 (jakimś dowodem ścisłym, sylo- gistycznym), gdyż wszelkie dowodzenie ścisTe byłoby „błędnym kołem “ — (aby udowodnić, suponuje się zdolność poznawczą, której z kolei m a się dowodzić), niem niej je d n ak tej zdolności poznawczej nie przy jm u ję tylko dogmatycznie, nie czynię jakiegoś „postulatu11, gdyż dostrzegam ją w refleksyjnym poznaniu. Jeśli więc intelekt może poznać i poznaje swoje ak ty poznawcze, zatem posiada rze
czywistą zdolność poznania. W myśl więc tego stw ierdzenia nie ma najm niejszego obiektyw nego powodu ograniczać zdolności poznaw
czej intelektu do porządku czysto subiektywnego, im m anentnego (skazać po kantow sku ducha na przebyw anie w sobie), lecz należy ją wziąć w ta k im zakresie, w jakim m am y świadomość poznania.
d) Trzecim wreszcie elementem, k tó ry k ry je się w pierw szym ' krytyczny m stw ierdzeniu (mam świadomość poznania czegoś, co
jest), to pew ne niesprecyzow ane poznanie tego, co ściśle sfor
m ułow ane nazyw am y „prawdą“. N ad sprecyzow aniem pojęcia p ra w d y musi k ry ty k a wiele popracować, mimo to je d n ak posłu
gujem y się nim już w pierw szym (aczkolwiek niesform ułow anym i nieuściślonym) akcie krytycznego myślenia. Jeśli bow iem w an a
lizie pierwszego a k tu krytycznego m yślenia dostrzegam zdwo
jenie: przedm iot poznany i podm iot poznający, jeśli widzę w poznaniu na pierw szym planie przedm iot, a na drugim myśl poznającą, wówczas od razu dostrzegam logiczną konieczność zgod
ności myśli i przedm iotu. G dybym tej konieczności uzgodnienia nie widział, nie m ógłbym w ogóle postaw ić problem u krytycznego poznania 8).
A zatem samo postaw ienie krytycznego problem u przekonuje, że w w yjściow ym punkcie myśl wcale nie poddaje analizie k ry tycznej siebie: za pierw szy przedm iot poznania nie uw aża swego
„ ja “, k tóre by miało być ra cją poznaw alności rz e c z y 9), ale ujm uje właśnie przedm iot, k tó ry jakoś jest, jest c z y m ś 10).
G dybym zaś w b re w świadczeniu świadomości oparł się na an a
lizie własnej jaźni, czy też w łasnej myśli, wówczas z miejsca po
staw iłb y m się w płaszczyźnie fikcyjnej, płaszczyźnie idealizmu, z którego w ogóle nie m a żadnego racjonalnego wyjścia, dlatego w łaśnie, że jest to stanow isko fikcyjne u ).
SPRAW A OGÓLNEGO W ĄTPIENIA
W ątpienie przyczynia się do uściślenia myśli filozoficznej. Z tego je d n a k nie w ynika, że wówczas filozofia będzie n apraw dę ścisła, jeżeli w ątpienie stanie się (jak chciał Kartezjusz) p o w s z e c h n e , jeśli będzie tow arzyszyło każdem u aktow i poznawczemu.
Takie postaw ienie spraw y jest w gruncie rzeczy chimeryczne i niemożliwe. Jeśli bowiem zajm uję się spraw ą poznania, to już stoję na stanow isku poznania. Ogołocenie naszych zdolności po
znaw czych z wszelkiego poznania (po to, by się uwolnić od tow a
rzyszącego w ątpienia) nie pozwala w ogóle na postaw ienie jakiego
kolw iek krytycznego problem u. Taki stan rzeczy uczyniłby z n a szych zdolności poznawczych władze m artw e, lub sprow adziłby je do poziomu życia czysto w e g e ta ty w n e g o 12).
Rzeczywistość, ja k się w yraża Le T o n ą u e d e c 13), w pierw szym akcie naszego poznania chw yta nas za gardło tak, że nie pozwala się bronić. Staje jednak przed nam i nie jako siła ślepa, lecz. jako światło, k tó re m u nie można się oprzeć. Stając przed nam i w p ie rw szej n ajp rym ityw niejszej refleksji, przepędza wątpienie. W p ro cesie poznania nie m a w rzeczywistości żadnego czasu, w którym by rozum znajdow ał się w powszechnej opresji w ątpienia.
Nie znaczy to atoli, byśm y w krytyce poznania pewne tw ierdzenia przyjm ow ali jako „dogmaty". Przeciwnie, rozum bada każdą rzecz, poddając w w ątpienie jej badaną wartość, aby przez spraw dzenie i sprow adzenie do oczywistości uczynić ją zrozumiałą, a poznaniu w m iarę możności nadać c h a ra k te r pewności. W ątpienie więc jest potrzebne, lecz nie w roli tow arzyszki myśli, ja k cień jest tow a
rzyszem człowieka, ale jako pew na ,,chciana“ hipoteza, k tórą n a leży usunąć przez głębsze i uzasadnione poznanie. Z tego też ty tu łu konieczne jest hipotetyczne wątpienie. M etafizyka przeto 14), dążąc do możliwie najw iększej pewności w poznaniu, jedyna spośród w szystkich nauk, posiada przym iot: „universalis dubitatio de ve- r ita te “ — powszechnego, lecz chcianego jako hipoteza, w ątpienia o praw dzie. Inne n a u k i mogą w ątpić o poszczególnych zakresach bytów, będących w obrębie ich przedm iotu (lecz nie o sam ym przed
miocie), m etafizyka natom iast ma praw o poddać i poddaje w w ą t
pliwość dla lepszego w yśw ietlenia n aw et pierwsze zasady 15). Kto
by chciał badać p raw d ę metafizyczną, bez poddania jej w pierw
296 A L B E R T M. K R Ą P 1 E C
w wątpliwość, ten — zdaniem św. Tomasza 16) — byłby podobny do człowieka, który gdzieś m a iść, lecz nie wie dokąd. W każdym atoli w ątp ieniu intelekt dostrzega swoją zdolność poznawczą i nie ma tu ,,towarzysza-cienia“, wątpliwości, k tó ra by paraliżow ała myśl;
dzięki tem u może on dać odpowiedź pew ną i dojść do stw ier
dzenia p raw d y 17).
PIERW SZE ETAPY POZNANIA
Jeśli podany na początku przykład z poznaniem maszyny przy jej pracy tłum aczy nieco p u n k t wyjścia w krytyce poznania, gdzie również obserw ujem y rozum w jego funkcjach poznawczych i py
tam y świadomości o poszczególne elem enty poznania, to będzie nam wolno dalej posłużyć się tym sam ym przykładem dla zilustrow ania następnego etapu filozoficznego myślenia.
Maszynę bow iem poznajem y zarów no w jej działaniu, jak i jej produktach. P ro d u k tem zaś (i równocześnie sposobem) poznania rozum u są p o j ę c i a i s ą d y ; wobec tego trzeba z kolei w ogól
nych zarysach zanalizować n a jp ie rw pojęcia, a potem sądy, by uświadomić sobie ich rolę w krytyczny m poznaniu.
1. Pojęcia:
Trudności i rozbieżności w krytyce poznania pow stały na skutek pewnych nieporozumień. K lasycznym zaś przykładem i początko- dawcą tego właśnie nieporozum ienia jest K artezjusz, a po nim cały szereg filozofów natchnionych w pewnej m ierze przez „ojca idealizmu". Descartes „zm aterializow ał" i uprzedm iotow ił poję
cia 18). Zdaniem bowiem jego człowiek poznaje „ideę“ — „pojęcie".
Dlatego też idea jasna i w yraźna daje ostre,'W yraźne i pewne po
znanie.
Od czasów K artezjusza cały szereg filozofów w yznaw ał pogląd, że pojęcie, idea, istniejąca w poznającym rozumie, jest mniej lub bardziej u danym „sfotografow aniem " rzeczywistości. Z chwilą, gdy w myśli pow stała odbitka, stała się ona t y m , co poznajemy, tym, co istnieje oddzielone od rzeczy, tym, co rep rezen tu je rzecz 19).
Na tle takiego pojm ow ania rodzi się z miejsca trudność, czy rze
czywiście pojęcia, idee, będące przedm iotem naszych myśli, w iernie odbijają rzeczywistość, czy też w trakcie odbijania może ją fał
szują? Rodzi się- problem , w ja k i sposób uzasadnić prawdziwość
naszych pojęć, a tym sam ym praw dziw ość poznania; ja k można
przejść z porządku idealnego, z porządku myśli, do porządku real-
nego? W p y ta n iu tym w yraża się główny sens „problem u k ry ty cznego“.
Co się właściwie stało? Oto pomieszano s p o s ó b i p r z e d m i o t poznania. Dawno już przed tego rodzaju koncepcją prze
strzegał św. Tomasz 20) i zaznaczał, że aczkolwiek nasze intelektualne poznanie jest co do s p o s o b u poznaniem abstrakcyjnym , a więc ogólnym, u jm ującym tylko pewne cechy schematyczne, to jednak nie jest poznaniem a b s t r a k t u , czyli ogólnego pojęcia. Pojęcie lub idea nie jest tym, co poznajemy, lecz tym, co umożliwia pozna
nie rzeczy 2l).
Skąd o ty m wiem? Znowu muszę się uciec do świadczenia# św ia
domości, k tó ra jest jedynym autentycznym św iadkiem w stw ier
dzaniu swoich bezpośrednich aktów poznawczych.
Świadomość mówi, że czym innym jest poznanie rzeczy, np. czło
w ieka, domu, konia, a czym innym jest poznanie idei człowieka, idei domu, idei konia. Świadomość stw ierdza, że poznanie (które dokonuje się za pośrednictw em pojęć) odnosi się do samej rzeczy reprezentow anej w pojęciu.
Poza tym świadomość stw ierdza, że poznanie rzeczy poprzedza poznanie idei rzeczy: w p r o s t poznaję rzeczy (ich naturę, istotę) np. człowieka, a dopiero p r z e z r e f l e k s j ę , przez nowy akt poznawczy, dokonuję poznania idei, czyli pojęcia człowieka. P o znanie swego poznania jest bezpośrednim przedm iotem świadomości i w stosunku do takiego przedm iotu ona się nie myli, gdyż na tym sam ym poziomie znajdują się poznający (akt refleksji) i poznany (akt spontanicznego poznania). Nie można zaś poznać ak tu poznania spontanicznego, jeśli się nie pozna przedm iotu tego aktu, k tó ry jest relacją myśli do przedm iotu.
Dane zatem świadomości w zalążku przekreślają tzw. „problem kryty czn y " czyniąc go właściwie „pseudo-problem em “ 22).
Jeśli bowiem pojęcia nasze są pew nym i znakam i rzeczy, to wcale nie są znakam i ,,narzędnym i“, które trzebaby w pierw poznać, zanim się pozna rzecz, tak ja k to się dzieje np. przy tropieniu zwierząt z ich śladów; te trzeba w p ierw szczegółowo poznać, by móc poznać jakie zwierzę ten ślad zostawiło. Jeśli pojęcia nazyw am y „znakam i", wówczas ,,znaki“ te pojm ujem y swoiście, jako coś, co nie zatrzy
m uje na sobie uw agi poznającego, lecz co umożliwia skon tak to w a
nie się z przedm iotem . Podobnie ja k w filmie (każde porów nanie kuleje!) i widzę i zw racam bezpośrednią uw agę n a artystę, a nie zdaję sobie w prost spraw y, że właściwie oglądam pewien układ prom ieni św ietlnych, co poznaję dopiero przez refleksję, tak też dzieje się i z poznaniem w obrębie pojęć, które są czynnikiem umoż-
Znak — 3
298 A L B E R T M. K R Ą P I E C
liw iającym poznanie rzeczy, ja k u kład św iatła w kinie umożliwia poznanie treści filmu. I dlatego są one niezauważone w poznaniu spontanicznym, dlatego — nie zatrzym ując na sobie uw agi — do
m agają się nowego a k tu poznawczego: refleksji, by móc w ykryć ich istnienie.
Dokonując ak tu refleksji nad pojęciem, dostrzegam dwie jego za
sadnicze funkcje: a) bytow ą — pojęcie jest pew nym produktem myśli, jest pew ną m odyfikacją psychiki, w ytw orzoną przez nią samą (problemem ty m zajm uje się psychologia), b) dostrzegam rów nież funkcję „przedstaw iania11 rzeczy. I dzięki tej właśnie funkcji rozum jest zdolny poznać treść samej rzeczy. Rzecz więc poznana w ram ach pojęcia posiada dw a stany istnienia: jeden w umyśle, jako pojęcie ogólne, idea (co poznaję drogą refleksji), drugim zaś stanem tej samej rzeczy jest jej indyw idualne, k on kretne istnienie w rzeczywistości pozaumysłowej. Poznanie tego stan u dokonuje się w ram ach pojęć, a więc schem atycznie tylko, w funkcjach nie re
fleksyjnego, lecz spontanicznego poznania. F orm a ogólnego byto
w ania rzeczy w umyśle pozwala na różne czynności poznawcze, ja k porów nyw anie, oddzielanie itp. P rzedm io t je d n ak poznania mieści się w samej rzeczy, k onkretnie istniejącej.
2. Sądy:
D rugi ak t rozumu, ja k im są sądy, w ykazuje z nie m niejszą oczy
wistością, że myśl nasza styka się z rzeczywistością, z bytem. Dusza każdego sądu, ja k słusznie stw ierdza G a rrig o u -L a g ra n g e 23), to słowo: „jest“. Zarów no bow iem w sądzie egzystencjalnym , jak i predykaty w nym , „jest“ daje sens intelektualnej działalności po
znawczej. Sądy egzystencjalne, stw ierdzające rzeczywiste istnienie (Piotr istnieje — te n oto koń istnieje), z całą oczywistością wskazują na bezpośredni związek poznania i rzeczywistości 24).
Związek ten dostrzegam y również i w sądach predykatyw nych, które sprow adzają się do trzech członów: 1) podmiotu, 2) orzecze
nia i 3) łącznika „jest". W każdym sądzie słowo „jest" stw ierdza identyczność rzeczową podm iotu i orzeczenia. Gdy bowiem weź
m iem y pod uw agę najprostszy sąd: „człowiek jest śmiertelny", wówczas widzimy, że sąd ten o z n a c z a pew ną identyczność
„człowieka" i „śm iertelnego". Identyczność ta nie odnosi się do term inów , do nazw y tylko, gdyż nazwa: „człowiek" nie jest nazwą
„śm iertelny"; nie odnosi się rów nież do pojęć, do idei w umyśle istniejących: idea bowiem „człowieka" nie jest ideą „śmiertelny".
A zatem oznaczanie identyczności w yrażone przez słowo: „jest"
odnosi się do rzeczy, do bytu, a więc znaczy: „ten byt (ta rzeczy
wistość), k tó ry jest człowiekiem, jest tym sam ym bytem, który jest śm iertelny". Gdyby rzeczy oznaczone przez sąd nie istniały jako realnie, w rzeczywistości utożsamione, wówczas takie czy inne łą
czenie nazw czy pojęć w sądzie byłoby zupełnie dowolne, co w kon
sekw encji prow adzi do przekreślenia wszelkiego poznania i wszel
kiej nauki. G dyby myśl w ram ach sądu nie docierała do rzeczy
wistości, do bytu, byłyby możliwe tylko sądy tautologiczne. dla postępu n a u k i i życia b e zw a rto ścio w e25). K ażdy sąd, w k tó ry m by orzeczenie było różne od podmiotu, byłby fałszyw y i w ogóle byłby niem ożliw y do pomyślenia. Nie możnaby było powiedzieć, że np. P io tr jest człowiekiem, że ,,a“ jest' większe niż „b“, albo
w iem nie byłoby bytu, który jest tym sam ym co P io tr i co człowiek, nie byłoby bytu, k tó ry jest tym sam ym bytem „a“ będącym w ięk
szym od „b:‘ 26). Możliwość sądu istnieje tylko na gruncie realizm u poznawczego, gdy coś (byt), co jest podmiotem, jest tym samym rzeczyw istym bytem (lub w zdaniach negatyw nych: nie jest tym sam ym bytem), k tó ry jest orzeczeniem.
Podejście zaś w filozofii do sądów (zdań) wyłącznie z p u n k tu w idzenia gram atycznego i tw ierdzenie, że łącznik „jest“ spełnia jedynie funkcję gram atyczną w składnikach języka indo-europej- skiego, funkcję w yrażającą nie identyczność bytową, ale tylko pew ne relacje, jest z jednej strony podejściem filozoficznie niew y
starczającym , gdyż analizuje samą form ę m yślenia w rozdarciu od jej treści, zajm uje się znakiem, a przekreśla jego istotną funkcję:
o z n a c z a n i e 27), z drugiej zaś strony nie dochodzi do bytu, lecz zatrzy m u je się na konkrecie u ję ty m wyobrażeniowo, czyli jest no- m inalizm em o p arty m na idealizmie (konkret ten poznaje się w po
staci idei szczegółowej), teoriach apriorystycznych i w swoich za
łożeniach dowolnych 28).
M yślenie więc nasze dokonane w ram ach sądów stw ierdza rze
czywistość, byt, k tó ry jedynie tłum aczy fa k t istnienia sądów. Nie
m niej je d n ak sądy p red y k aty w n e nie afirm u ją istnienia aktualnego, ja k to sądził B r e n ta n o 29), ale potencjalne; stw ierdzają rzeczy (treści), k tó ry m przysługuje rzeczywiste is tn ie n ie 30). P ra w a n a ukow e i in te le k tu aln e poznanie opierają się na tak właśnie filozo
ficznie zin terp reto w an y ch sądach.
BYT ZASADNICZĄ TREŚCIĄ PO JĘĆ I SĄDÓW
Jeśli poznanie in telek tu aln e dokonuje się w ram ach pojęciowania
i s ą d z e n ia 31) (trzeci bowiem ak t rozum u, jak im jest rozumowanie,
sprow adza się do sensownego ułożenia sądów), tedy analiza pojęć
300 A L B E R T M. K R Ą P I E C
i sądów wyświetli przedm iot właściwy rozumowego poznania czło
wieka.
1. Na gruncie filozofii realistycznej przeciw staw ia się powszech
nie pojęcie, ideę — w yobrażeniu. Najczęściej różnicę między jednym a drugim u p a tru je się w tym, iż pojęcie jest czymś ogólnym, w y
abstrahow anym , podczas gdy w yobrażenie jest szczegółowe, kon
kretne, jednostkowe. Takie je d n ak stanowisko nie dociera do n a j
głębszych różnic, zwłaszcza jeśli się przyjm ie istnienie obrazu ty- picznego, k tó ry jest rów nież w yobrażeniem o zam azanych (na pozór ogólnych) cechach jednostkow ych, w w y n ik u czego przychodzi nieco trudniej oddzielenie pojęcia od w yobrażenia. Abstrakcyjność i po
wszechność jest właściwością pojęć, ale tylko właściwością. Istota zaś ich .to treść bytowa, to byt.
Poznać bowiem rzecz w ram ach pojęć, znaczy poznać naturę, czyli i s t o t ę rzeczy, a więc cechy konstytuujące daną rzecz.
Dzięki tym w łaśnie cechom, czyli dzięki istocie, dana rzecz jest tym, czym jest. Istota zatem jest czynnikiem d eterm inujący m rzecz.
Jej treścią jest byt. Jeśli bowiem pojm ujem y istotę, jako: „to, dzięki czemu — dana rzecz jest tym, czym jest“, po oddzieleniu czynni- ników determ inujących: „to dzięki czemu“ — otrzym ujem y drugą część zdania: „dana rzecz jest tym, czym jest“, co jest określeniem b y tu w form ie zasady tożsamości. K ażdy bow iem b y t jest tym, czym jest. A zatem prosta operacja logiczna, dokonana na definicji istoty, jako treści pojęć, w ykazuje, iż w poznaniu pojęciowym do
cieram y do ,,dna“ rzeczywistości, do b y t u.
Treść bytow ą pojęć uw ypukli analiza przy k ład u użytego przez M. V acanta i G arrig o u -L ag ran g e‘a 23). W yobraźm y sobie lokomo
tywę, k tó ra przed nam i przejeżdża po szynach k o le jo w y c h :'p rz y j
rzyjm y się jej bliżej, zbadajm y ją. Z badajm y szereg innych loko
motyw. Jeśli się im przyjrzym y, od ra zu poznam y czym one są.
Poznam y, że na skutek p a ro w an ia wody, spowodowanego nagrza
niem jej przez ogień, pow staje ciśnienie p a ry wodnej na tłoki, które z kolei pow odują ru ch na zew nątrz zaobserwowany.
Czy w te n sposób zrozum ianą treść w y ra ż a ją obrazy zmysłowe, k tóre oglądałem? Wcale nie. W yobrażenia przedstaw iały tylko ele
m enty maszyny, pew ną ilość żelaza tak, a nie inaczej ułożonego, daw ały w rażenia różnych ruchów , m im o to je d n ak nie oglądałem w w yobrażeniach tego, czym to żelazo, ta k a nie inaczej nagrom a
dzone i poruszające się, jest. W yobrażenia daw ały mi tylko elem enty
szczegółowe m aterialne, a w ty m w szystkim dostrzegłem s e n s
tych właśnie elementów. Dostrzegłem to, czym jest maszyna; po
znałem treść, k tó ra czyni, że m aszyna jest maszyną, a nie np.
n aiw n y m w cieleniem diabła.
Ujęcie poznawcze tego s e n s u , treści bytu, w danych .wyobra
żeniow ych nie mieści się w polu zmysłowych postrzeżeń. Treść rzeczy (lokomotywy) jest dla zmysłów, łącznie z wyobraźnią, nie
poznaw alna. W yobrażenie lokom otyw y i ogląd zmysłowy w szyst
kich jej części daje tylko pew ne uszeregow anie elem entów zm y
słowo dostrzegalnych, lecz nie w yłania poznania istoty rzeczy.
To, czym rzecz jest, dostrzegam w oglądzie intelektualnym . Intelekt bow iem z danych zmysłowych w yłuskuje i poznaje sens, treść bytow ą postrzeżonych elementów. Wówczas rodzi się p o j ę c i e rzeczy.
Pojęcie takie, zaw ierające bytow ą treść, jest czymś n i e m a t e r i a l n y m , gdyż zmysłowo niepoznaw alnym ; posiada w sobie cechę k o n i e c z n o ś c i . K ażdy k o n stru k to r wie, że istnieją pewne konieczne w arunki, aby m aszyna p arow a była nią rzeczywiście;
konieczność tych w a ru n k ó w potrafi uzasadnić nie tylko drogą in
dukcji, lecz tłum aczenia przyczynowego. Pojęcie to wreszcie po
siada cechę p o w s z e c h n o ś c i , n a podstaw ie której istnieją fa b ry k i i sery jn a produkcja lokomotyw. Istnienie zatem fabryki lokomotyw, praca m aszyn parow ych, opiera się na poznaniu istoty rzeczy, w której zaw a rta jest treść, sens, czyli racja bytu.
A naliza każdego pojęcia doprow adzi do uchw ycenia w nim, jako najgłębszej jego treści, bytu, albow iem każda rzecz jest tym, czym jest, jest bytem , k tó ry jest kresem intelektualnego ru c h u poznaw czego.
Trzeba je d n ak przyznać rację wszelkim nom inalistom i em pi
rykom w tym, że rzeczywiście posiadam y bardzo m ałą liczbę pojęć dla nas w pełni zrozumiałych, a więc takich, które znalibyśmy od różnych stron i posiadali ich uzasadnienie bytowe. Przew ażnie są to bardzo ogólne pojęcia metafizyczne, a także w pewnej mierze pojęcia m atem atyczne. Te ostatnie są łatw iej poznaw alne z tej racji, że posiadają bardzo ubogą (w stosunku do innych pojęć) treść bytową. Pojęcia natom iast z zakresu n a u k przyrodniczych posiadają bardzo wiele aspektów bytow ych niezrozum iałych a naw et w pew nej m ierze niepoznaw alnych 33).
2. Gdy chodzi o drugi, pełny ak t intelektualnego poznania, jakie dokonuje się w s ą d a c h , to ich analiza uprzednio p rzeprow a
dzona w ykazała rów nież bytow ą treść. Sensowność sądów u w a ru n kow ana je st in te le k tu aln ą poznawalnością bytu.
3. Jak k o lw ie k trzeci ak t rozum u, rozum ow anie, sprowadza się
w swoich elem entach składow ych do sądów, mimo to i ono wzięte
302 A L B E R T M. K R Ą P I E C
całościowo uzasadnienie swe posiada w bycie. Celem bow iem rozu
m ow ania jest dojście do praw dziw ego w niosku z praw dziw ych prze
słanek. Przesłanki w sylogizmie d a ją racją b y tu (tego, co jest) wniosku. Sylogizm bow iem nie jest asocjacją sądów, a te z kolei asocjacją wyobrażeń. W ta k im bowiem w y p ad k u każdy sylogizm byłby zwyczajną tautologią, ja k to tw ierdził Sextus Empiricus, Mili, Spencer i inni 34).
Sylogizm opierający się na poznaniu pojęciowym i na sądach (wywodzących się z pojęciowego poznania), w ykazuje zew nętrzną rację bytu swego wniosku. Je st to widoczne zarówno w sylogizmach apriorycznych, jak i aposteriorycznych. Pierw szy (aprioryczny) daje zew nętrzną rację b y tu treści stw ierdzonej we wniosku, drugi zaś daje rację b y tu samego stw ierdzenia.
Za przykład sylogizmu apriorycznego może posłużyć następujące klasyczne rozum owanie: K ażdy byt, którego n a tu r a jest absolutnie niezłożona, jest nieśm iertelny; — poniew aż zaś dusza ludzka po
siada n a tu rę absolutnie niezłożoną, zatem dusza ludzka jest nie
śm iertelna. Sylogizm ten okazuje rację b y tu nieśmiertelności^duszy ludzkiej. Dowód suponuje pełne poznanie w przesłance większej problem u złożoności i niezłożoności jako ra cji b y tu nieśmiertelności.
P rzy k ład em zaś sylogizmu aposteriorycznego jest również stare klasyczne rozum owanie: n astępstw em sposobu bytow ania jest ró w nież sposób działania, — poniew aż zaś działanie duszy ludzkiej (niektóre działania: s tru k tu ra pojęć, sądów, chceń) w ykazuje nie
zależność w ew n ętrzn ą od m aterii, zatem dusza ludzka w bytow aniu jest niezależna od m aterii. Sylogizm te n przedstaw ia rację bytu samego stw ierdzenia dokonanego we wniosku.
* *
*
A naliza więc k rytyczna poznania całkowicie uspraw iedliw ia i uza
sadnia realizm zdrowego rozsądku. Człowiek bow iem we wszyst
kich swych aktach poznawczych dociera do sedna rzeczywistości, do b y tu 35). Dziecko nie potrzebuje wcale nauczyciela do zapozna
w ania się z by tem i pierw szym i zasadam i zeń w ypływ ającym i, stąd n ieustanne na jego ustach filozoficzne pytania: co to jest? skąd to jest? po co to jest?
Myśl więc nie jest czynnikiem dzielącym człowieka i byt, lecz jest tym, co łączy, co w y k ry w a sens rzeczywistości, rzeczywistość tę oddaje na nasze usługi a zarazem nas sam ych z nią uzgadnia.
Albert M. Krąpiec O. P.
P R Z Y P I S Y :
O Por. mój poprzedni artykuł: Z drow y rozsądek a filozofia. Znak. nr 33.
2) N au k i fizyczn e i przyrodnicze w sw oich teoriach w ychodzą z bardzo n ieraz liczn ych założeń jakiegoś system u filozoficzn ego. Zw rócił na to u w a g ę H oen en S. J. na kon gresie tom istycznym w R zym ie w r. 1925.
Por. D e M unnynck, L’hylem orphism e dans la p en see contem poraine.
D iv ..T h o m . Frib. 1928. s. 154.
3) T ak ie jed n ak stan ow isk o n ie jest id entyczne ze stan ow isk iem M. D.
R olan d -G osselin a, E ssai d’une etude critiąu e de la connaissance, P a - ris, Vrin, który na str. 13 pisze: „L’id ealism e est p eu t-etre, en d efin i- tive, la solu tion p h ilosop h iąu e du problem e de la connaissance. Mais le rea lism e l ’est p eu t-e tr e aussi. Ou bien un com prom is entre l ’un et 1’au.tre. Qu’en p ou von s-n ou s savoir au debut d’une etude im partiale d on t l'u n iq u e souci est de voir clair dans une ąu estion aussi contro- v e r se e ? “ N ie je st rów nież identyczne ze stan ow isk iem Mgr. N oela, Le rea lism e im m ediat, s. 46: ,,J’entreprends de reflech ir sur m es connais- sances. C ette r eflex io n donnera ce qu’e lle donnera. P eu t-etre v a -t-e lle condam ner le realism e du sen s com m un, p e u t-etre v a -t-e lle le ju sti- fier. A v a n t de l ’avoir m en ee a son term e, nous n ’en savons encore rien ”.
S tan ow isk o tak ie pozornie bardzo krytyczne, w gruncie rzeczy jest sta n o w isk iem nierealnym . J e śli bow iem idealizm i realizm w stosunku do sieb ie są sprzeczne, to n ie m ożna zająć w obec stan ow isk sprzecznych jak iegoś m iejsca pośredniego, bo go n ie ma. J e śli piszę, że filozofia w k rytyczn ym p unk cie m a być w oln a od zobow iązań w obec system u, znaczy to tylk o tyle, że n ie m oże posłu giw ać się jakim iś aksjom atam i sw eg o system u.
4) Por. G arrigou-L agrange, Le R ealism e T hom iste et le M ystere de la C onnaissan ce Rev. de P hil. 1931, s. 12.
5) Por. J. H. N icolas O. P. L’etre et le connaitre. Rev. Thom. 1950, s. 120 i nast.
6) „H uiusm odi autem principia n aturaliter cognoscuntur, et error qui circa huiusm od i principia accideret, e x corruptione naturae proveniret.
U n d e non p otest hom o m utari de vera accep tion e principiorum in fa l- sam , v e l e converso, n isi per m utationem naturae. C. G. IV. 95. Takie stan ow isk o zajm uje M aritain, Les D egres du Savoir, s. 146. Jeszcze w y raźniej p ierw szeń stw o p ierw szych zasad tożsam ości i sprzeczności pod
k reśla N icolas, art. cyt. s. 346 i nast.
7) R acją p ozn aw aln ości rzeczy jest w p ierw szym rzędzie jej istn ien ie i d latego zasadnicze u jęcia poznaw cze odnoszą się do rzeczy istniejących.
Istn ien ie to jednak przy k onceptualizacji zostaje pom inięte, gdyż zw ią
zane je st ono z jed n ostk u jącym i cecham i. N iem niej jednak, m oim zda
niem , sądy eg zy sten cja ln e co do natury, form aln ie w yprzedzają p oję- cio w a n ie i d latego p o w sta łe pojęcia m ają egzysten cjaln ą bazę stw ier
dzoną poprzednio (co do natury) in telek tem .
8) P roblem bow iem k rytyczn y polega na poznaniu zgodności poznania i rzeczy, czy li jest problem em „praw dy”.
9) T akie jest stan ow isk o w yb itn ego krytyk a Picarda: „... le seul ab- so lu qui p u isse etre a ttein t d irectem en t par la pensee, c’est celu i du m ci pensant. A insi, c ‘est dans la m esure m em e, ou nous avons 1’intuition du m oi que nous avons T intuition de 1’etre; et cette in tu ition de 1’etre, qui est, en e lle m em e, cla ire-co n fu se com m e celle du m oi”. G. Picard, Le p rob lem e critique fon d am en tal (A rchiyes de P hil. vol. 1. c. 2) Paris.
304 A L B E R T M. K R Ą P 1 E C
B eauchesne 1923, s. 59. Za zdaniem Picarda opow iada się rów nież D e s- coqs: P raelection es T heologiae N aturalis. T. I s. 49—57. — N. B althasar, La M ethode en M etap h ysiąu e p. 124 i nast. uw aża, że poznanie sw ego
„ja”, je st punktem w y jścia m etafizyk i tom istycznej. N a tym sam ym sta now isku stoi rów nież L. de R aeym aeker, P h ilosop h ie de l ’etre c. 1. — T akie ujęcia, jak się zdaje, tk w ią sw oim i korzeniam i w idealizm ie.
10) „N aturaliter... in tellectu s noster cogn oscit en s e t ea quae su n t per se en tis inąuantu m huiusm odi; in qua cogn ition e fu n d atu r prim orum principiorum notitia. C. G. II. 83.
u ) U dow adnia to bardzo p rzekonyw ająco G ilson E., R ealism e T ho- m iste et C ritiąue de la C onnaissance. Paris. Vrin. 1939, zw łaszcza w roz
dziale II i III.
12) Por. Du R oussaux, Le N eo-d ogm atism e, Rev. N eosc. 1911, s. 555.
cyt. u M aritaina, Les D egres du Savoir s. 151— 152.
13) Por. J. de T onąuedec, La C ritiąue de la C onnaissance, s. 444.
14) Zobacz u w agi o m etafizyce w art. „E gzystencjalizm tom istyczn y”
Znak nr 28,
s.
120— 121.15) N a tem at w ątp ien ia ogólnego i jego w artości patrz b. ciek aw y kom entarz św . Tom asza do M etafizyk. In. III. Met. lect. I. passim .
16) tam że.
17) „...cognoscitur autem (veritas) ab in te lle ctu secundum quod in tel
lectu s reflectitu r supra actum suum , non solum secundum quod cogno
scit actum suum , sed secundum quod cognoscit proportionem eius ad rem; quod quidem cognosci non potest, n isi cognita natura ip siu s actus;
quae cognosci non p o test n isi cognoscatur natura ip siu s principii activi, quod est ipse in tellectu s in cuius natura est ut rebus conform etur, unde secundum hoc cognoscit y eritatem in tellectu s, quod supra seipsum re
fle c titu r ”. Ver. 1, 9.
1S) K oncepcja ta m a sw ój początek u Suareza w jego słyn n ym roz
różnieniu na „conceptus form alis‘! i „conceptus o b iectiv u s“. „Conceptus form alis“ jest p ojęciem -ob razem istn iejącym w um yśle, natom iast „con
ceptus ob iectiv u s” — „dicitur illa res, v e l ratio quae proprie et im rae- d iate per conceptum form alem cognoscitur seu rep raesen tatu r” Met.
disp. II, 1, 1. Z daniem Suareza poznajem y „conceptus o b iectiv u s” ; oder
w ał w ięc, hiszpański filozof, rzecz — od poznania. U m ysł ty le m oże po
znać w pojęciu ob iek tyw n ym , na ile m u pozw ala p ojęcie subiektyw ne.
Zatem w pew n ej m ierze analiza pojęcia su b iek tyw n ego jest analizą po
jęcia obiektyw nego. D alszy krok czyni w ła śn ie K artezjusz, zrobiw szy
z pojęć su b iek tyw n ych przedm iot poznania. Na tem a t w p ły w u pojęć scho- lastyczn ych na K artezjusza patrz: G ilson E.,
Etudes
sur le róle de la P en - see M ed ievale dans la form ation du sy stem e cartesien, Paris, Vrin. 1930.19) M aritain w cyt. dziele L es D egres du Savoir s. 248, przedstaw ia w p ły w m yśli D escartes’a na L ocke’a, B e r k e le y ’a i K anta, w y ja śn iw szy w przód na s. 236 graficzn ie różne u jęcia pojęć przez n ow ożytn ych filo zofów .
20) Por. I. q. 55, a. 3. ad 2: N a sp raw ę tę zw rócił ostatnio uw agę J.
H. N icolas, L ’in tu ition de l ’etre et les prem iers principes. Rev. Thom.
1947, s. 117—118.
21) W filo zo fii scholastycznej u jęto to w term iny: „conceptus sunt id in quo cognoscuntur res, non vero quod cogn oscitu r”.
22) Por. G ilson E., R ealism e T hom iste et C ritique de la C onnaissance, c. VI.
2S) Por. G arrigou-L agrange, Le Sens Commun. 3. Ed. Paris. 1922, s. 50.
2‘1) Z w róciłem na to u w agę w art. „E gzystencjalizm tom istyczn y” — Znak. nr 28, s. 118.
25) Por. R olan d -G osselin . dz. cyt. s. 138.
2e) R olan d -G osselin , dz. cyt. (tam że) w yk azu je jak sa.dy relatyw n e, np. „A je st w ięk sze niż B ” — sen s sw ój otrzym ują rów nież przez po
jęc ie bytu; zdanie to znaczy: .,to, co jest A, jest tym sam ym , co jest w ię k sz e niż B ”.
27) L ogistyk a rów nież absolutyzuje znaki, z których czyni przedm iot poznania, pom ijając rów n ocześn ie fu n k cję realnego oznaczania, co jak m i się w yd aje, u n iem ożliw ia jej użycie (a przynajm niej znacznie utrud
nia) w sy stem ie filozoficzn ym realistycznym .
28) J eślib y n a w et inne poza indoeuropejskie język i n ie znały składni gram atycznej zdaniow ej, jaką m y się posługujem y, jeśli w tych języ kach n ie w y stęp u je w yraźn ie słow o „jest”, to zn aczenie jego zaw arte jest w in n ych słow ach, oznaczających konkrety, które im plikują istnienie.
29) T eorię B rentana an alizu je H oenen, La Theorie du Jugem ent. Rom a, G regorianum , 1946, s. 60 i nast.
30) p or art. E gzysten cjalizm tom istyczny, s. 118.
31) Por. In B oeth. D e Trin. q. VI. a. 2.
32) Por. G arrigou-L agrange. L e S en s Commun, s. 46.
33) Por. D e Pot. q. 9. a. 2. ad 5; Post. A nal. I. lect. 41.
34) Por. G arrigou-L agrange. dz. cyt. s. 51.
8S) Por. C. G. II, 83; I—II, q. 94, a. 2; In IV. Met. lect. VI.