• Nie Znaleziono Wyników

SS. Eucharistia. R. 9, nr 2 (1903)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "SS. Eucharistia. R. 9, nr 2 (1903)"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Rok IX. L uty 1903. Nr. 2.

£

Czasopismo religijne.

Wychodzi raz na miesiąc 15-go każdego miesiąca.

TU E S SACERDOS

IN AETERNUM T T " . , . T A L E S QUAERIT

s e c u n d u m o r d in e m

V e n i t e , a d o r e m u s ! oui

a d o r e n t eum

M ELCH IZEDECH . „ u e /,

, E T VERITATE.

' ' ( J u a n . I V , 28)

Organ Towarzystwa Kapłanów polskich Adoracyi Przenajśw. Sakramentu.

P re n u m e ra ta : w Austryi rocznie

t

Ogłoszenia. Od wiersza petitem (lub 3 K bo h — w Księstwie Poznańskim i jego miejsca) 20 hal.

mk. 3'30 — w R osyi rs. 2-— . j Rękopisów przyjętych do druku Re- Czlonkowie Towarzystwa Kapłanów

j

dakcya nie zwraca,

adoracyi Przen. Sakramentu plącą tylko Redakcya, Administracya i Ekspedy- rocznie w Austryi 2 K — w Niemczech i cya: Księgarnia J . K." Jakubowskiej,.

2 marki — w Rosyi rs. i ' 5 o. W wy, Nowy Sącz.

Tylko Kapłani i Klerycy mogą to pismo prenumerować.

T r e ś ć : 1) Szkice do kazań passyjnych. 2) Podpory kapłana. 3) Zycie i cnoty Ojca Eymarda.

SzKice do Kazań passyjnych.

— ---

I.

Modlitwa P. J e z u sa w Ogrojcu.

Po ostatniej wieczerzy C hrystus P a n poszedł modlić się w e­

dług zw yczaju do ogrodu oliwnego i w ziął ze sobą Piotra, Ja k ó b a

i Jan a. : p

l stał się pot Jeg o ja k o krople kiKti; spływ ającej na ziemię.

Stanąły w myśli Jezu sa w szystkie grzmoty ludzkości całej popełnio­

ne przed Jeg o przyjściem n a ziemię. W szystkie w ojny niespraw ie­

dliwe, zabójstw a, m ordy, pożogi, krzyw dy i ucisk niew olników , na­

rody całe w ycinane w pień dla chw aty tyranów i kró ló w ; w szystka pych a zdobyw ców i królów od N abuchodonozora i A leksandra W.

do cezarów rzym skich — cały ogrom grzechów bałw ochw alstw a i w szystkie grzechy z niego id ą c e ; to panow anie szatana na św iecie;

w szystkie zbrodnie, kazirodztw a, cudzołostwa i nieczystości. Za to m a

cierpieć i um rzeć Jezus, aby K rw ią S w o ją okupić te grzechy i za-

(2)

18

dosyć uczynić spraw iedliw ości O jca Swego. — I stal się pot Jego jako krople krwi... I widział Jezu s dalej grzechy św iata współcześnie popełnione. W idział zdradą Judasza, zaparcie się Piotra, niespraw ie­

dliwość Piłata, złość i nienaw iść żydów i ich przewrotność. 1 stał się pot Jeg o ja k o krople krwi!...

W idział Jez u s śmierć S w o ją na krzyżu, prześladow anie Apo­

stołów, oziębłość ludzi, ucisk pierw szych chrześcijan, m ęczeństw a — w szystkie herezye, odstępstw a, w szystkie św iętokradztw a, krzyw oprzy­

sięstwa, m orderstw a, zabójstw a, nieczystości, pijaństw a, kradzieże i w szystkie zbrodnie, które ludzie popełnią. I stał się pot Jego ja k o krople krwi...

W idział Jezu s grzechy w szystkich ludzi i każdego z osobna.

G rzechy rodziców i dzieci, grzechy wasze i nasze, i każdego z nas, g rzechy od dzieciństwa aż dotąd, — grzechy, które ludzie sami ju ż zapom nieli może — widział je, bo On Sędzia wszystkow iedzący, k tó ry kiedyś sądzić będzie te grzechy. 1 stał się pot Jeg o ja k o k ro ­ ple krw i spływ ającej na ziem ię!

W idok tego ogrom u grzechów , zbrodni i w ystępków ludzi ca­

łego świata, za które Jezu s ma cierpieć i umrzeć, w yciska k rw aw y pot z ciała J e g o ; Jezus żyjąc jeszcze, um iera pod tym ciężarem grze­

chów, które ma przyjąć n a Siebie, ten w idok w y ry w a m u s ło w a :

» Ojcze, jeżeli można, niech odejdzie ten kielich goryczy odemnie, ale nie m oja lecz T w o ja w ola niech się stanie!*

Pow iadają, że w godzinie śm ierci widzi człowiek cale życie sw oje przeszłe, w szystkie grzechy swoje. Straszny to w idok być musi dla grzesznika i niejeden może w pada w rozpacz, że nie odpokuto­

w ał tych grzechów za życia, że nic nie zrobi! dla ich napraw ienia.

I dla każdego z nas przyjdzie godzina śmierci, dzisiaj czy ju tro , za rok albo za tydzień, niewiadom o kiedy, ale przyjdzie. 1 tobie staną przed oczym a w szystkie grzechy tw oje — czy chcesz dopiero przed śm iercią widzieć tw oje grzechy, wtenczas, kiedy ani rę k ą ani nogą ruszyć nie będziesz mógł, kiedy może stracisz m ow ę i ję z y k twój tylko niezrozumiale bełkotać będzie? Czy do tego czasu chcesz od­

kładać pokutę za grzechy tw e? Pow iedz! A może nie będzie przy tobie, przy tw ojej śm ierci kapłana, może umrzesz bez spow iedzi i Sa­

kram entów św .? jak że staniesz na sąd Hoży z ^ rz e c h a m i nie w yzna­

nym i i nie o d p okutow anym i? Więc póki m am y czas, póki żyjem y,

czyńm y dobrze. Często przypom inaj sobie i żałuj za grzechy, często

w e dnie czy w ieczór przypom inaj sobie całe życie i grzechy tw oje,

żałuj za nie i jeżeli w godzinie śmierci nie chcesz trw ożyć się na

w idok grzechów twoich, spow iadaj się ich szczerze, w yznaw aj te

(3)

grzechy przy spowiedzi lak, ja k b y ś je w idział i chciał w yznaw ać, spow iadać sią i żałować za nie w godzinie śm ierci twojej.

19

I I.

Z d ra d a Judasza.

Pom iędzy 12. Apostołami P an a Jezu sa znalazł sią jed en zdrajca Judasz, który w y d ał P. Jezusa żydom i sprzedał Go im za 30 sre­

brników. T a k czasem pom iędzy ludźm i jednego stanu i w iary znaj­

dzie sią zdrajca, który bliźnich swoich zdradza. T aki sam na siebie w ydaje w yrok, sam piętnuje siq jak o Ju d asz i zdrajca.

W czasie prześladow ania unitów na Podlasiu przez Moskali, gd y rząd rosyjski zabraniał unitom być katolikam i, a kazał im być praw osław nym i i przyjm ow ać Sakram enta św. od popów szyzm aty- ckich, ci unici potajem nie grom adzili się w lasach, w kryjów kach, aby w ysłuchać Mszy św. i przyjąć Sakram enta św. od księży kato­

lickich, którzy potajem nie ich odwiedzali.

Były to dla unitów czasy podobne do czasów prześladow ań pierw szych chrześcijan, którzy potajem nie w katakom bach czyli w p i­

wnicach grom adzili się na nabożeństwo. Otóż tam na Podlasiu w ło­

ścianin jed en chcąc posiąść m ajątek brata swego wiernego unity, po­

szedł do Moskali i przyrzekł im w ydać miejsce, gdzie się unici gro­

m adzą na tajne nabożeństwo. Moskale dali mu za to 30 rubli. W oj­

sko m oskiewskie otoczyło to miejsce, — uciekali unici, ale w ojsko strzelało za nimi. Zginął brat owego zdrajcy od kuli, ale i sam zd raj­

ca, g d y uciekał w raz z innym i, aby nie zwrócić na siebie podejrze­

nia zdrady, zabity został przez Moskali i te 30 rubli judaszow ych znaleziono przy trupie tego now ego Judasza.

Oto godna zdrajcy n a g ro d a ! oto zysk z d r a d y !

Ju d asz zdradziw szy i sprzedaw szy P. Jezusa, odniósł potem 30 srebrników starszym żydow skim i rzucił je im pod nogi. Potem od­

dał się rozpaczy, powiesił się i rozpękł się na dw oje. Nie wzbogaci się zdrajca zdradą i zginie ja k zdrajca, jeżeli pokutow ać nie będzie i nie napraw i zdrady.

Za m isę soczewicy sprzedał Ezaw pierworodztwo swoje. Z d raj­

ca gorzej czyni, bo sprzedaje nie swoje, ale cudze — cudze życie,

dobre imię, cudzą krew naw et niewinnie. Dla przypodobania się, dla

wyniesienia własnego, dla zysku pieniężnego zdrajca sprzedać gotów

(4)

Boga i wiarą, spokój i szczęście bliźnich — często za trochę w ładzy, za order lub wyszczególnienie sprzedaje spraw ę Kościoła i Ojczyzny wrogom w iary i narodu. Czyż mało m am y przykładów tego w Ro- syi, w P rusach, czyż nie słyszym y, ja k tam niektórzy zdradzają w iarę i Ojczyznę. Ale z drugiej strony jak że wzniosłe są znow u p rzykłady tych unitów zachow ujących w iarę katolicką, tego wielkiego B iskupa, k tó ry wolał pójść na w ygnanie, aniżeli w iarę katolicką i je j prze­

pisy zaprzedać i zdradzić. S ą zdrajcy na świecie, są Judasze, ale je st jeszcze dosyć naśladow ców i w iernych uczniów Chrystusa.

I I I .

Z a p a rcie się Piotra.

Jed e n z pom iędzy 12 Apostołów zdradził C hrystusa Pana, d ru ­ gi zaparł się publicznie swego Mistrza i P ana — inni Apostołowie rozbiegli się i opuścili swego N auczyciela, g d y T en został pojm any.

Ja k a ż to dziw na słabość i dziw na niestałość ludzka. T o ja k b y po­

tw ierdzenie słów P ism a św. »Niechciejcie mieć zaufania w synach ludzkich, w których nie masz zbawienia*. (Psalm ). Piotr, który nie­

daw no przysięgał, że choćby w szyscy opuścili C hrystusa, on Go nie opuści, — na głos służebnicy zaparł się swego Pana sło w y : »Nie znam tego człowieka*. Może i ciebie to spotyka, g d y jesteś w nie­

szczęściu, sm utku, cierpieniu, nędzy, że najbliżsi twoi, twoi krew ni m ów ią o tobie: »Nie znam tego człow ieka^. O jak ci przykro w ten­

czas! O ileż gorzej, o ileż przykrzej Chrystusowi, g d y ty swemi u- czynkam i zapierasz się Boga i m ów isz: »Nie znam tego człow ieka!«

Przysięgałeś przed tym Bogiem wierność tw ej żonie lub mężowi, T en Bóg był św iadkiem tw ej przysięgi, a teraz łam iąc przysięgę, zapie­

rasz się tego C hrystusa św iadka tw ych słów i zdajesz się m ów ić:

»Nie znam tego czło w iek a!« Przysięgałeś przed ołtarzem przed C hry­

stusem, że w ódki pić nie będziesz i Boga wziąłeś za św iadka tw ej przysięgi i ślubu — i kiedy łamiesz tw ą przysięgę, mówisz uczyn­

kiem, choćby nie słowem tw o jem : ->Nie znam tego człowieka!*

I D aw id zgrzeszył i Piotr zaparł się Mistrza swego, ale i D a ­ w id i P iotr pokutow ali za grzechy swoje. A ty czy myślisz o poku­

cie za podobne a może w iększe naw et grzechy twoje, niż grzech D a ­

w ida lub P io tra?

(5)

T o je st w łaśnie najsm utniejsze, że naśladując P iotra w grzechu, nie naśladujem y go w pokucie. A pokuta Piotra ciężką była i d łu g ą ! Przez całe życie sw oje ile razy P iotr usłyszał pianie koguta, gorzko płakał tak, że pod oczym a jego łzy w y ry ły głębokie bruzdy. Czyś ty w ylał choć jed n ą łzą praw dziw ej pokuty za tw oje grzechy? O byle co ludzie obfite łzy w ylew ają — cząsto bardzo płaczą nad la d a nie­

szczęściem, chwilowem cząsto — a tak rzadko szczerze opłakują sw oje grzechy, tak trudno im nieraz wzbudzić w sobie praw dziw y, nadnaturalny żal przy Spow iedzi św. i cząsto zam iast żalu kontentu- j ą się próżnemi słowam i popraw y, które usta tylko pow tarzają a ser­

ce nie czuje.

I V .

Niespraw iedliw ość Piłata.

Od Anasza do Kaifasza, P. Jezus zaprow adzony został przed sąd Piłata. N ie przykrzyj sobie, kiedy i ciebie odsy łają od Anasza do Kaifasza, od H eroda do Piłata — i w spom nij że i P an Jezus był tak odsyłany, aby bardziej jeszcze był upokorzony.

P iłat poznał, że P. Jezu s je st spraw iedliw ym człowiekiem, nic nikom u złego nie uczynił i że niew innie je st prześladow any od ży­

dów. Poznał to Piłat, a przecież zam iast obronić i uwolnić P. J e z u ­ sa, nastraszony przez żydów , mimo iż poznał niew inność P. Jezu sa, skazał go P iłat na śmierć krzyżow ą!

P iłat był niespaw iedliw ym sędzią i dziwnie, strasznie był za tą niespraw iedliw ość ukaranym od Boga. Bóg tylko widzi i sądzi wszystko spraw iedliw ie. W ięc Bogu oddaj tw o ją spraw ę, kiedy cię niespraw iedliw ość sp o ty k a; nie rozpaczaj, kiedy cię niespraw iedliw ie sądzą ludzie i wspom nij, że i P. Jezus był niespraw iedliw ie sądzo- dzonym.

Ale i sam w ystrzegaj się, abyś drugich, bliźnich nie sądził nie­

spraw iedliw ie. Pom yśl sobie, ja k to przykro być sądzonym niespra­

w iedliw ie i pom yśl, że za te niespraw iedliw e sądy Bóg kiedyś sądzić cię będzie. A Bóg spraw iedliw ością sądzić będzie to, co zdaw ało się sprawiedli wem. Bóg inaczej sądzi — jak że dopiero surow o sądzić będzie w szystkie niesprawiedliwości.

Dużo je st niespraw iedliw ości na świecie, je d y n a pociecha, że

i P an Jezu s cierpiał tu na świecie niespraw iedliw ość i że kiedyś te

w szystkie niespraw iedliw ości przed Bogiem odkryte i u karane będą.

(6)

22

N arzekarz może nieraz, że ludzie niedobrzy; ten taki lub o w a­

ki, że w naszych czasach ludzie coraz gorsi i coraz trudniej żyć z nimi. Patrz — jacy ludzie byli za czasów C hrystusa i co P. Jezu s w ycierpiał od nich. Ju d asz zdrajca sprzedał sw ego Mistrza, P iotr słaby zaparł sit; swego N auczyciela, P iłat niespraw iedliw y potępił Zbawiciela i Boga. W zglądem Boga-człowieka ludzie byli tak zły­

mi, albo tak bojaźliwemi ja k Piotr. W ięc nie narzekaj kiedy się za­

wiedziesz na ludziach, wspom niej sobie, jak P an Jez u s przed końcem Sw ego życia dośw iadczył tej złości i słabości n atu ry lu d z k ie j; doznał zd rad y Judasza, boja/liw ości Piotra, niespraw iedliw ości i przewrotności Annasza, Kaifasza, Piłata i H eroda. A ty chciałbyś może aby twoi lu­

dzie byli ja k z granitu, aby cię od nich żaden zawód nie spotkał, abyś nigdy nie dośw iadczył zdrady, przewrotności, niesprawiedliwości.

Ale je st sposób na to. W idząc, ja k brzydką jest zdrada, niespraw ie­

dliwość, przewrotność, w ystrzegając się tych w ad — uw ażaj, abyś n igdy ich nie popełnił, popraw iaj sam ego siebie — uw ażaj, abyś sam b y ł lepszym od tych złych, przew rotnych ludzi, a przeto pocieszysz P . Jezusa, k tó ry tyle w ycierpiał przez zdradę, przewrotność, złość i niespraw iedliw ość ludzi i chce, aby te w ady nie by ły znane na świecie i dla ich w ykorzenienia um arł ua krzyżu.

V .

Droga krzyżowa.

Jezus p rzez P iła ta niespraw iedliw ie na śmierć skazany. (1, stacya).

S k azany Je zu s przyjdzie w dniu sądu ostat. z m ocą w ielką i m aje­

statem sądzić żyw ych i um arłych i w szystkie niespraw iedliw ości ludzi.

Jezus bierze ciężki k rzyż ua ram iona swoje. (11. stacya).

Kto chce być uczniem moim, niech weźm ie krzyż sw ój na każdy dzień i idzie za m ną. Idźm y za Jezusem na K alw aryą, i dźwi­

g ajm y krzyż za nim.

Jezus upada p ierw szy ra z p o d krzyżem . (111 stacya).

Któż policzy upadki ludzkie — grzechy, za które Jezu s upada pod krzyżem , bo z tym krzyżem p rzyjął Jezu s ciężar grzechów ludzkich.

Jezus spotyka S w ą zbolałą M atkę ( I V . stacya).

M arya p rzybyw a z Nazaretu, aby zobaczyć S y n a Sw ego i spo­

ty k a Go dźw igającego ^rzyż ja k b y zbrodniarza.

(7)

23

Szym on Cyrynejczylc pom aga Jezusow i w niesieniu krzy ża ( F . sta c.).

Może niechętnie, ja k Szym on, niesiesz krzyż sw ój za Jezusem , może tylko zm uszony. W iedz, że każdy chrześcijanin dźw igać musi krzyż jak iś, może tw ój lżejszy od krzyża innych. (O pow iadanie o podróżnym , który narzekał na krzyż swój, a g d y m u dano wolność w ybrania sobie krzyża, pozostał przy sw oim krzyżu).

W eronika ociera tw arz Jezusow i. ( V I . stacya).

N aśladuj W eronikę, spiesząc do chorych i um ierających, aby ich pocieszyć, otrzeć tw arz ich w śm iertelnym pocie i ulżyć im w godzinie śmierci.

Jezus upada d ru g i raz pod krzyżem . ( V I I . stacya).

Osłabiony P. Jezu s upad a pod krzyżem drugi raz, w idać nie­

chętnie pom agają Mu w dźw iganiu krzyża i opuszczają Go. T a k opu­

szczonym je st P. Jezu s w kościołach Swoich zaniedbany od ludzi.

Jezus sp o tyka płaczące niew iasty Jerozolim skie ( V I I I . stacya).

N ie płaczcie nadem ną, ale nad synam i waszemi. Litość i miło­

sierdzie je st cnotą, ale tę litość trzeba mieć nad duszą sw oją najpierw , by tej duszy na w ieki nie potępić i zgubić w piekle.

Jezus upada trzeci raz pod krzyżem . ( I X . stacya).

U pada Je zu s osłabiony na ziemię, a przy pow tórnem przyjściu Jeg o góry i pagórki zniżać się będą przed nim i w proch rozsypy­

wać. — Jezu s zaw stydza pychę ludzką, która przed Bogiem naw et nie chce ugiąć kolana i oddać Mu cześć.

Jezus z szat obnażony. (X . stacya).

T en który zdobi i odziew a k w iaty polne i ptaki powietrzne, od którego słońce m a sw ój blask i światłość, odarty został ze szat swoich, zbroczony k rw ią ja k Baranek na śm ierć skazany.

Jezus do krzyża p rzy b ity . ( XI . stacya).

Jezu s w stępuje na ołtarz ofiarny — na krzyż. T a sam a ofiara bezkrw aw o ofiaruje się codziennie na ołtarzach naszych n a Mszy św.

J ezu s na k r z y in um iera. ( X I I . stacya).

Pom iędzy ziem ią i niebem zaw isnął Jezus — ja k o ofiara, jak o przebłaganie i pojednanie ziemi z niebem. Podobnie Ilo sty a św. za­

w isa m iędzy niebem i ziemią.

Ciało Jezusa z krzyża zdjęte i na łonie M a ry i złożone. ( X I I I stacya).

Ciało Jezu sa do grobu złożone. ( X I V . stacya).

(8)

Podpory kapłana.

Czasem mówimy albo przynajmniej na myśl przychodzą te słow a: „Gdybym by i wiedział, co to znaczy być kapłanem , nigdy bym się był nie oddał tem u stanowi. Jestem narażony na w szyst­

kie niebezpieczeństwa, które otaczają innych ludzi, a w dodatku i na te, które tylko kapłana są udziałem. K apłani są postawieni na świeczniku i obowiązani czuwać nad duszami, za które będą musieli zdać rachunek. Świat i szatan szczególnie wywierają na nicli nienawiść i złość swoją. Jakaż mi korzyść ze stanu kapłań­

skiego? Nie jestem lepszym od moich braci, a każdy mój upa­

dek, gdyby mi się zdarzył, mógłby być wielkim i nie do wyna­

grodzenia może. G randis sacerdotis dignitas, sed grandis runia.

Takie uwagi nasuwa nam nasz wróg, a własne nasze ja mu wtó­

ruje. Kto jednak sam siebie oszukać nie chce, kto ma serce szczer­

sze, ten powie: Praw da, że jestem narażony na wszystkie niebez­

pieczeństwa, równie jak inni ludzie, ale mam więcej od nich ła­

ski. Oni m ają łaskę sakram entalną jako synowie Boga i żołnie­

rze Chrystusowi, ja mam prócz tego łaskę kapłaństw a". Jeżeli niebezpieczeństwa kapłana są wielkie, łaska kapłańska przewyż sza je jednak. Ma on pomoce tak ogólne jak i poszczególne w ćwiczeniach kapłańskich, a te mogą go podtrzym ać, każde nie­

bezpieczeństwo uprzedzić i każdą pokusę zwyciężyć.

1. Pieiw szą pomocą je s t codzienna Msza święta. Skoro ra­

nek nadchodzi, Jezus staje na brzegu. Dzień zaczyna się dla ka­

płana pod okiem P ana Je z u sa ; ołtarz je s t brzegiem wiekuistego świata, a Jezus tu przychodzi na nasze słowo. W e Mszy świętej poznajem y Go, chociaż Go oczy nasze nie widzą. J e s t pod inną postacią. Nie widzimy Go, ale wiemy, że to jest Pan. Gotów na nasze wezwanie, karmi nas chlebein żywota. Jeżelibyśiny poświę­

cili cały nasz czas tylko na przygotowanie do Mszy świętej, ta ­ kie zetknięcie się z rzeczywistą obecnością zastąpiłoby w zupeł­

ności wszystkie akty pokuty i wewnętrznego oczyszczenia. Pan Jezus przychodzi do nas nie w jednym poranku życia, ale co­

dziennie przez całe życie. Każdy dzień nasz z Nim się rozpo­

czyna. Gdybyśmy codziennie pierwszą godzinę dnia spędzili w to­

warzystwie naszego Anioła Stróża albo naszego P atrona, jużby

nam to przysparzało siły na cały dzień i podnosiłoby wszystkie

nasze czynności. Być może, że z czasem osłabiłaby się żywość

uczucia spowodowana obcowaniem z światem nadziem skim i mo-

(9)

25

żeby na nas z czasem nie robiło to wrażenia. In n ą jednak spra­

wą je st Msza święta. J e s t to rzeczywista obecność samego P a ­ na Aniołów i Świętych, z którą jednak z czasem także tak się poufalimy, żo stopniowo zaciera się w nas wrażenie, jakieby czy­

nić powinna tak wielka tajeinrrca. Sobór Trydencki poucza nas, że obecność Jezusa w Najśw. Sakramencie je st ponad wszelkie prawo i naturalny porządek. J e s t On tu osobiście obecny, a gdy trzymamy w ręku Przen. Sakram ent, zostajemy w zetknięciu z naszym Stwórcą, Odkupiciolem, Poświęcicielem świata. W pra wie Bożem nie ma czasu ani miejsca. Pozostajemy w zetknięciu z światem wiekuistym, a to zetknięcie je s t prawdziwe, istotne i osobiste tak ze strony Jezusa, jak i z naszej. W idzim y go tw arzą w twarz, wzrokiem wiary, a to widzenie przewyższa je ­ dynie największe widzenie błogosławionych w niebie.

Zaraz po Konsekracyi możemy Go oglądać pod zasłoną sa ­ kram entalną. My grzeszni uczestniczymy i zaprzyjaźniam y się ze Świętymi i męczennikam i, stanowiącymi dwór niebiański. Od K on­

sekracyi do Komunii jesteśm y z Nim tak, jak Kleofasz i jego towarzysz w drodze do Em aus, a wiemy pewnie o Jego z nami obecności. Chociaż nasze oczy przysłonięto, wiara Go widzi. W i­

dzimy Go pod in n ą postacią, jak postać ludzka, ale poznajemy Go równocześnie; mówimy do Niego, jak do naszego Pana, Mi­

strza i Przyjaciela, a On nam odpowiada słowami wenętrznemi, których śm iertelnik wygłosić nie zdoła. Jego przebywanie na oł­

tarzu trw a krótko, ale ten czas obejmuje przeobfity ogrom świa­

tła i pokoju. Odprawiamy Mszę św iętą codziennie przez cale ży­

cie, ale nigdy nie dosięgniemy głębi nieskończonej tajemnicy Jego z nami osobistego zetknięcia. Nie ma granic, ja k mówi psalm i­

sta, obfitości słodyczy, k tórą rozlewa Bóg ze wszystkich stron, jak fale niezmiernego morza. Ten ocean słodyczy je st ukryty i za­

warty w Świętym Sakram encie dla tych, którzy szukają Jezusa ze św iętą bojaźnią. Nim nas opuści na chwilę aby wrócić naza­

ju trz rano, bierze i daje nam Swoje Najdroższe Ciało i Krew Swoją, jak to uczynił przy Ostatniej W ieczerzy w ostatni wie­

czór pożegnalny albo w Em aus, gdy zniknął z przed oczu dwóch uczniów. Zniknął, ale wnet stanął znów wśród uczniów Swoich, jak to mówi Sobór, gdy orzeka, że Jezus ukochawszy Swoich, gdy był na ziemi, ukochał ich do końca, aby zaś mógł na za­

wsze z nimi mieszkać, dał im zadatek miłości, położony ponad

prawa i porządek natury, to je s t obecność ustaw iczną i osobistą,

zakrytą naszym oczom. Gdy archanioł Rafał opuścił Tobiasza

(10)

i jego syna, oznajmiając, że go nie ujrzą więcej na ziemi, upa­

dli na twarz i pozostali przez trzy godziny na ziemi. Jakiem że powinno być dziękczynienie nasze na Mszy świętej.

Nie mówię już o Komunii, gdyż mi się to już zbytecznem wydaje. Każdy kapłan wie w tym względzie więc j, niż wypo­

wiedzieć można. Barwa i smak jakiejś rzeczy rozumem pojętą być nie może, do jej ocenienia trzeba wzroku i dotyku. Dlatego Duch święty mówi: „K osztujcie i patrzcie, jak słodkim je s t P a n “ . Mużemy pierwej skosztować, potem patrzyć, ale wzrokiem wewnę­

trznym , który nie patrzebuje światła dziennego i nie jest ogra­

niczony zmysłami. W każdej Kom unii stajemy się ciałem z Jego Ciała i kością z kości Je g o ; jeżeli serca nasze są c z y s t', staje­

my się także sercem Jego Serca, myślą Jego myśli, wolą Jego wołi, duchem Jego ducha. Gdyby nasze serca były tak usposo­

bione, jakby być powinny i mogły przez gorliwość i skruchę, la­

ska sakram entalna jednej Komunii wystarczyłaby, aby uświęcić ciało i duszę naszą.

Cnoty, które w nas rozwija obecność Jezu sa C hrystusa, z o ­ stają w stosunku, w jakim serce nasze dokłada pracy do ich ro­

zwoju, zdolność ta zaś wzmaga się w miarę naszego przygoto­

wania dalszego i bliższego, to je st przygotowania bezpośredniego przed chwilą, w której mamy stanąć do ołtarza i naszego zwy­

kłego połączenia się z Bogiem. Pan mówi: „W ów czas poznacie, żem J a je s t w Ojcu, a O.jciec we Mnie, a J a w w as“ . — W tym dniu, wówczas, to jest, gdy będą w chwale Ojca i Duch święty przyjdzie. W ówczas poznacie, że przez pożywanie istotne mojego Ciała i Krwi wy jesteście we mnie, a ja w was. Boska obe­

cność przebywając w nas i otaczając ze wszystkich stron swoimi prom ieniam i, spraw ia połączenie się duszy z Panem Jezusem , które Pan Jezus w Eucharystyi nam obiecuje. To połączenie wy­

raża św. Paweł, m ów iąc: „Żyję .ja, ale już nie ja , ale żyje we mnie Chrystus*1. Jezus staje się wodzem wszystkich władz n a ­ szej duszy; są ono podniesione wówczas w połączeniu z Nim.

Każde naszego serca uderzenia, każdy oddech naszych piersi je s t kierowany i utrzymywany przez Stwórcę tak, ja k On kieruje na- szemi myślami, słowami i czynami. W olność nasza i potęga czy­

nów stają się doskonałemi przez połączenie z Nim. On je st re ­

gulatorem tej dźwigni Bożej, która nam pom aga we wszystkiem

spełniać wolę Bożą, a żąda w zamian tylko zupełnego poddania

naszej istoty. Życie przeobfituje w nas, działalność nasza je s t u-

stawiczna, jesteśm y dum ni naszej wolności, ale zapominamy, że

(11)

27

wolnością naszą kieruje i strzeże jej Jego laska i potęga. On żyje w nas i my żyjemy przez Niego. Jakiejże jeszcze pomocy brakuje kapłanowi, który kocha swoją codzienną Mszę świętą.

Msza święta zawiera wszystko: m itrit, pracserrat, reparat, dele­

c ta t et anget. -Jezus je st naszym pokarmem, sclironienem, odpo­

czynkiem, rozkoszą i silą coraz więcej wzrastającą.

K a r d y n a ł Monning.

Życie i cnoty Ojca Eymarda.

(Cii|g dalszy).

Jego pokora wobec upokorzeń. W obec upokorzeń, które są ka­

mieniem probierczym pokory, sługa Boży okazywał, że był ugruntow any w tej cnocie.

Znałem doświadczenia sprzeciwiania się, niepowodzeń, potwarzy, dusza jego nie tra c iła swego zwykłego spokoju, widział mękę Bożą we wszystkich przykrych zdarzeniach, a więc zawsze poddawał się woli Bożej, m ów iąc: „W e wszystkiem niech Bóg będzie błogosław ionym !"

W idzieliśm y jak w swoim dzieciństwie um iał pokonywać upoko­

rzenia i odpowiadać głosowi wezwania Bożego, um iał zwalczyć wytrwale pierwsze trudności w nauce łaciny. Był to jednak cień tylko tych upokorzeń, które m iał ponosić później w czasie fundacyi.

P isał wówczas do panny G uillat dnia 8. lipca 1856 r. otrzy­

małem bardzo przykre listy, przekonałem się, co m yślą i mówią. Pan Bóg wie o tem wszystkim mówiłem sobie, niech będzie za to błogo­

sławionym, odpowiedziałem spokojnie i z m iłością11. Trzebaby tu było przytoczyć list Ojca Cewys i pełną miłości i spokoju odpowiedź Ojca.

Zawsze przejęty myślą swojej nieudolności i niegodnościami po­

je c h a ł do Paryża, gdzie chciał zgłębić przed Bogiem raz jeszcze i poddać pod sąd władzy duchownej myśl o Przenajświętszym Sakramencie, napisał 1. m aja 1856. do pani Sauvestre z P a rtie rs ; „Jeżeli Pan Bóg w dobroci Swojej powie m i: Czyń dalej, wstąp na Kalwaryą, z Jego łaską i pragnieniem Jego miłości spełnię ofiarę, mam miecz i ofiarę do rozporządzenia, uwolnienie od ślubów ; ale skutek je s t za­

wieszony aż do końca rekolekcyi. Jeżeli przeciwnie, Pan Bóg w nie­

skończonej dobroci Swojej, dla mojej niegoduości każe mi wrócić do

Lyonu bez żalu, chyba dla tej przyczyny, mogło by mię to smucić,

(12)

że nie jestem dość świętym, by wzdychać do zaszczytu służenia wyłą- czniej tem u dobrem u Jezusowi, tem u wielkiemu Królowi m iło śc i"...

Później, gdy przeszły te chwile udręczenia, a nastąpiła radość z powodu fundacyi, zaw ołał: „Jakże bóg je s t dobry! czy to podobne, że mię wybrał do tak pięknego dzieła?" W roku 1866. ja k to już mówiliśmy gdzieindziej, m usiał patrzeć na zamknięcie jednego domu w Nemours, założonego zaledwie od dwóch la t; patrzeć na upadek tronu, który on zbudował Panu z taką m iłością, było to dla niego doświadczenie najdotkliwsze, jakie mu Pan Bóg zadał; a równocześnie wiedział, że je st zapoznanym, opuszczonym, prześladowanym, sp o tw a­

rzonym ; stracił część sławy wobec kilku biskupów, wówczas napisał do M atki M ałgorzaty, dnia 18. m aja 1 8 6 7 .: „Niech będzie Bóg bło­

gosławionym! trzeha być gotowym na cierpienie, trzeba przebaczać wszystko, bez gniewu i z zapom nieniem ".

D nia 3. m arca 1866. do tej samej M atki pisał z prawdą innych tru d n o ści: „Trzeba być upokorzonym, startym , zniszczonym dla Jego chwały. Czy Panu Jezusow i służono? Czy Jego służbę i teraz ludzie rozum ieją? Moje biedne j a powinno być oliwą do lampki E uchary­

stycznej.

Jego pokora wobec śm ierci. Pokora pielęgnowana za życia, tow a­

rzyszyła mu przy śmierci. Z dopuszczenia Bożego, pojechał do La M ur, daleko od swej rodziny zakonnej, gdzie um arł. Jeden z jego sy­

nów duchownych przybył go pielęgnować i pytał się parę razy, czy nie ma co do powiedzenia, Ojciec odpowiadał przecząco z wyrazem zupeł­

nego oddania się w ręce Boga; wszystko zatw ierdził Panu swojemu.

U m arł jak żył, jak sługa, bez trwogi i bez wzruszenia, śmierć wydawała się mu niebyć jego sprawą, ale sprawą Boga.

Jego prostota. Jego zadziwiająca p rostota okazała się w różne sposoby i dodawała mu dziwnego uroku, który wszystkich pociągał.

Ktokolwiek znał ojca, przypom inał sobie i ów wielki bęben, k tó ­ rym Ojciec zwoływał uczniów, bądź to chcąc im dać jakieś polecnie, bądź zapowiadając przechadzkę.

Nic to nie naruszało jego powagi przełożonego, którzy go ota­

czali zawsze wielkim szacunkiem, kochając go jak Ojca. Różnica po­

łożenia społecznego, K apłaństw o, ważne sprawy które spełnił w s to ­ warzyszeniu Maryi, ty tu ł założyciela dwóch Kongregacyi zakonnych, nie zmieniły jego charakteru zawsze pełnego prostoty, bez pretensyi, bez szukania siebie.

Lubił przebywać w rodzinnem mieście, gdzie Ojciec był oleja­

rzem, lubił spocząć przy ognisku domowem w towarzystwie swoich

(13)

sióstr. Lubił domową prostotę, w spom nienia dziecinne i domowe U- bóstwo.

Dom jego ojca m iał dwa okna fro n to w e; jego siostry zajmowały drugie piątro, złożone z wielkiej izby frontowej i małej od ogrodu.

(Ogród m iał 3 0 0 m. kwadratowych). W m ałej izdebce była kuchnia i łóżko sióstr. Ojciec w czasie swojpgo pobytu w domu mieszkał w wielkiej izbie, k tóra także stanow iła jadalnię.

Tam też zm arł 1 sierpuia 1868 w ubóstwie, daleko od rodziny zakonnej, ze zdaniem się na wolę Bożą, która go wzywała na drugą służbę przy Tronie Baranka, gdzie adoracya nie m iała się skończyć dla niego. Non cassabunt die ac nocte d icen tia: S anctus! S anctus!

S a n c tu s !

Jego p o ko ra była m u źródłem łagodności. Sługa Boży o ile był pokornym, o tyle i łagodym . „Discite a me quia m itis sum et hum ilis corde“. Te słowa możnaby w pewnej mierze zastósować i do sługi Boskiego M istrza.

Ojciec był łagodnym względem cierpiących, względem źle czy­

niących, milczenie przeciwstawiał obelgom, a jego łagodność nigdy się nie zmniejszała.

Kto znał naturalną żywość Ojca, usposobienie nerwowe, uczu­

ciowość delikatną, różne trudności, z którem i m usiał walczyć, nie mógł się wydziwić tej mocy panowauia nad sobą.

„Gdy Ojciec wydaje się najweselszym, m awiała M atka M ałgo­

rzata, pewnie je s t najbardziej doświadczeniami uciśnionym ", potem tbż go poznawano.

Mówiła jeszcze: „Ojciec był z natury żywy, tym czasem patrząc na niego, można powiedzieć, że był sam ą słodyczą i cierpliwością i nie wacham się powiedzieć o nim, ja k mówiono o św. Franciszku Salezyuszu, że był najcierpliwszym z ludzi. Dozwalał się nudzić w szyst­

kim, często trzym ano go całemi godzinami, rozpowiadając o rzeczach małej wagi, a chociaż Ojciec był obciążony m nóstwem spraw bardzo ważnych, okazywał się przystępnym, łagodnym i przychylnym.

* Łagodność nie była więc u niego wynikiem tem peram entu, ale skutkiem odniesionego zwycięstwa, cnoty nabytej długą walką. Ojciec powiedział raz, że łagodność je s t opanowanym gniewem, przez te sło­

wa dał do poznania, że ciężkie walki staczać m usiał, nim łagodność osiągnął.

Raz został przez kogoś boleśnie dotkniętym , uczuł to, upokorzył się przed Panem i powziął następujące postanow ienie: „P atrzeć będę na Eucharystyę, spożywać będę tę mannę i co rano zbierać będę za­

pas łagodności na cały dzień".

2 !)

(14)

150

Jeżeli z pokory wyrasta łagodność, Ojciec był m ężem słodyczy.

„K to zna siebie samego, mawiał Ojciec, cichym będzie z Bogiem, ci­

chym z bliźnim, cichym sam ze sobą. Jeżeli P an go doświadczy, u zna, że na to zasłużył. Sprzeciwiającego m u się bliźniego uzna narzę­

dziem Bożem. Sam widzi swoje serce, ale nie narzeka na swoją nędzę, znosi ją z cierpliwością, jak ubogi swoje łachm any, wyznaje ja k dzie­

cko swoją słabosć".

Ojciec mówił je sz c z e :

„Aby się stać łagodnym , nie dokażę przez rozumowanie, ani przez walkę przeciw mojemu usposobieniu, ani przez ducha pokuty i mszczenie się na so b ie ; to zanadto środek ostry, budzący uczucia łagodności przeciwne. Trzeba mi patrzeć na Jezusa łagodnego, na J e ­ go pragnienie, abym był łag o d n y m ; w Jezusie wszystko piękne, wszyst­

ko jasne, wszystko serd eczn e! ale nadewszystko patrzeć będę na Eu- charystyę. W Sercu Jezusa nie ma pragnienia zem sty na nieprzyja­

ciołach ; wszystko w Niein je s t litością. Łagodny z natury, łagodny przez swoje posłannictw o; dziecię, grzesznik nie lękają się Zbawiciela;

ubogi, maluczki kochają^Jezusa.

To obowiązek być łagodnym , a czyliż nie jestem sługą moich braci w B ogu? Zresztą na cóż się przyda surowość i tw arde sło w a?“

Tak to Ojciec uzbrajał się w łagoduość i dobroć; taką była re ­ guła jego kierownictwa. „Niech inui, mawiał, będą ojcami, ja wzglę­

dem was chcę być m atką. Nie chcę wypatrywać złego i natychm iast poprawiać, ale czekam, aż Pan da spostrzedz złe w sobie tem u, kto je popełnia i dopiero wtedy działam. Inaczej ja bym widział złe, a nie ten, który się ma poprawić, a na cóż uprzedzać łask ę? na cóż robić to, z czem On Sam jeszcze zw lekał?“

Z jeg o p o ko ry rodzi się skromność. Łagodność, która go czyniła tak miłym względem wszystkich, mających z nim stosuuki, nadawała całej jego osobie to, co on nazywał skrom ną skrom nością

„Skrom na skromność, mówił do Służebnic Przen. Sakram entu, jest skrom nością cichą, przystępną, miłą, ułożoną w ruchach, w sło­

wach, bez przesady, bez szorstkości". Taką była jego skromność ; pro­

sto ta naturalna, tak doskonała, że nie zadziwiała, nie ściągała uwagi, nie krępowała nikogo, ale napełniała uszanowaniem względem tego, którego otaczała.

Idąc ulicą Ojciec, uie rozglądał się nigdy. Gdy wyrażauo zdzi­

wienie, że nie oddał komu ukłonu, odpow iadał: „Nie spoglądałem dość uważnie, aby rozpoznać przechodzących".

„Razu pewnego, opowiada Ojciec Tesniere, towarzyszyłem Ojcu

do Y angirard; jechaliśm y omuibusem. Panna D elm as (bohaterka za­

(15)

kładników paryskich) weszła i usiadła naprzeciw Ojca. Po niejakim czasie, gdy Ojciec się nie odzywał, rz e k łe m : „Ojcze to panna D elm as".

N atychm iast ją pow itał i zaczęto serdeczną rozmowę. P otem zapyta­

łem Ojca, czy jej nie widział, a ten odrzekł: „Ależ j a jej wcale nie widziałem, nie spoglądam nigdy na nikogo w om nibusie".

Innym razem, mówi jeszcze Ojciec TesniSre, towarzyszyłem Oj­

cu, gdy szedł do zakonnic na kolacyę, nie m ając czasu wracać po naukach do swego klasztoru. Przełożone i asystentki przychodziły do kraty i spoglądały na nas podczas rozmowy. U kradkiem patrzałem na Ojca i nie spostrzegłem , by spoglądnął na zakonnice lub na pokój n aw et; stąd odniosłem wielką naukę, gdyż zwykle ciekawość bywa wystawiona na próbę, gdy się m a sposobność widzenia tego, co b ar­

dzo rzadko widzieć m ożna11.

Ojciec cenił bardzo cnotę skromności i ćwiczył się w niej o ile siły. W ypływ ała ona z pokory.

M aw iał: „P an Jezus był skomnym, Jego życie sam ą tylko skro­

mnością. Chrześcianie pierwszych wieków uważali tę cnotę jako jednę z najwybitniejszych, a święty Paweł mógł powiedzieć: „Poprzysięgam was przez skromuość Chrystusow ą". (II. kor. X. 1.)

J e s t ona bardzo drogą Maryi, powinna -też być cnotą drogą s łu ­ dze Przen. E ucharystyi. W ewnątrz skromności czci mego Pana, ukła­

dając moją duszę u stóp Jego w religijnem upokorzeniu. Na zewnątrz ćwiczy nas we wszystkich cnotach, je st ustawiczuem um artw ianiem wszystkich zmysłów. Język zachowuje w łagodności miłosierdzie, spoj­

rzenie w czystości, usta w umiarkowaniu, jest łatw em ćwiczeniem się w pokorze.

Aby osiągnąć tę cnotę, trzeba żyć pod spojrzeniem Jezusa we mnie obecnego11.

Ojciec posiadał tę cnotę w wysokim sto p n iu ; była mu ona ła ­ twą i jakby naturalną, ale długą walką zdobytą. Obecność Jego zm u ­ szała do uszanowania, a jego widok wzbudzał skupienie i kierował du­

sze ku Bogu.

R ozd ział XXI.

Jego dary nadnaturalne.

B y l uprzyw ilejow any od B o ya od samego dzieciństwa. Ojciec Eym ard był opsypany szczególnemi łaskam i już od dzieciństwa. Jego dusza naturalnie zwracała się do pobożności, pociąg wewnętrzny kie­

rował go ku Bogu, jak o tem w rozdziele I. wspomnieliśmy.

Od najwcześniejszych lat nawiedzał go Pan Bóg wielkien>i łaska­

mi. Dziewiąty rok życia urywa swojem nawróceniem, gdyż wówczas

łaski Boże tak go odmieniły, że s ta ł się innym, jakby po nawróceniu.

(16)

K alwarya w La Mur napełniła go także m iłem i wspomnieniami gdyż tam szedł boso w śniegu, aby sobie wyprosić dobre przygoto­

wanie do pierwszej Komunii, Kalw arya św. R om ana także drogą mu była, gdyż tam odebrał wiele łask Bożych.

U kazanie sic M ajśw M a ry i Panny. Podcza9 podróży którą odbywał piechotą, będąc jeszcze m łodziutkim , znalazł wśród gaju na­

czynie pełne wody w miejscu, gdzie wody nigdzie nie było a znużone towarzyszące mu siostry mogły zaspokoić pragnienie. Najważniejszą jednak łaską niebieską, która wielkie na nim zrobiła wrażenie było ukazanie się Maryi Pauny w Tourvióre w Lyonie 21. stycznia 1851.

W ówczas odebrał od Matki Bożej polecenie, by się poświęcił czci J e ­ zusa Sakram entalnego, jak już o tem mówiliśmy gdzieindziej.

Potem 19. kwietnia 1853. po Mszy, odprawiał dziękczynienie przez dwie godziny i w tem skupieniu z Panem Jezusem zrozumiał że m iał poświęcić wszystko nawet życie zakonne u Mary w, aby się poświęcić Dziełu Przen. Sakram entu.

Świątynię Panny Maryi w Saus ukochał najbardziej, najpierw d la ­ tego, że m u przypom inała jego pielgrzymkę w dzieciństwie, łaski szcze­

gólne, wówczas od tej dobrej M atki otrzymane, zapewnienie kapłań­

skiego powołania, a później zakonnego.

Tam odbierał od Maryi łaski szczególne. Kaz w poufnej rozm o­

wie, mówiąc o tej pielgrzymce, która m iała tyle drogich m u wspom­

nień zapom niał się tak, że pow iedział; „Tam całuje się ziemię, skoro się tylko ujrzy ten wspaniały K ościół; a dla czego? Bo tam święta dziewica tak dobra się być u k azuje; tam jest M atk ą; ta m ; widzieć się daje“ ... tu nagle Ojciec zapłonił się i przerwał.

Kiedy indziej także wymówił się, że w Laus widział Świętą Dziewicę, ale zaraz się wstrzym ał, dodając „O dziś wiele m ówię!"

W ierzono też zawsze, że m usiał parę razy mieć objawienie Przen.

Dziewicy. (C. d. n.)

R edaktor odpowiedzialny : W ł a d y s ł a w K o c w a . Z drukarni J . K. Jakul>ow»kiego W wy w Nowym Sqczu.

.. . ^

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tak więc jest Eucharystya środkiem i ogniskiem życia sakramentalnego, życia łaski w Kościele, bo koło niej skupiają się wszelkie inne Sakramenta, jest ona

Sakrament bowiem Eucharystyi, jak to później obaczymy, jest cudownem przedłużeniem życia Pana Jezusa w świętem Jego Człowieczeństwie na ziami, i dlatego On

Czy jednak rozum nasz nie będzie przez to poddanie wierze- w swoich wnioskach i rozumowaniu spętany ? Pytanie to rzucić nigdy by nie było potrzeba, gdybyśmy

Po wyłożeniu tych głębokich myśli i krótkiem uzasadnieniu pierw szych dwóch sposobów oddania się, przeszedł F ranciszek do trzeciego, które m iało stanow ić

mnożyło, rozwinęło, że napełniło wszechświat c a ły ; skutek jest niesłychany: Wszyscy wierni przeszłych i przyszłych czasów aż.. do skończenia świata,

Obawa, czy jego nauka jest wiernem oddaniem nauki Kościoła, ustąpiła miejsca pewności, że w pismach tego Wielkiego Doktora nic się nie zawiera, co- kolwiekby

nę, o podwyższenie swego kościoła w tym celu, aby przezeń wszyscy ludzie jeszcze lepiej Jego poznawali, miłowali i Jemu służyli. od nieprzyjaciół, którymi

jaciela zapłakał ze wzruszenia, co się też zupełnie zgadza z charakterem serafickiego Doktora, którego cale życie było aktem Bożej miłości.... et Orat,