A. Żabczyński
Przegląd prasy prawniczej : (15
lipiec-15 sierpień)
Palestra 4/10(34), 100-105
(15 lip iec—15 sierpień)
Zakończenie dyskusji publicznej nad projektem kodeksu cywilnego, zgodnie z zapowiedzią Przewodniczącego Komisji K odyfikacyjnej, miało nastąpić z końcem czerwca br. P rzeglądając jednak zeszyty lipcowe i sierpniow e periodyków praw niczych widzimy, że niektóre z nich kon tynuują dyskusję z rów ną jak poprzednio, a może naw et większą in tensywnością (np. „Państwo i P raw o”), inne — skom prymowały m iej sce dla dyskusji na swych łam ach („Nowe P raw o”), pozostałe w resz cie — nie d ru k u ją już m ateriałów dyskusyjnych omawiających proble m atykę projektów kodeksu cywilnego i kodeksu postępowania cyw il nego (np. PUG). Zaczynają się naw et pojawiać pierwsze opracowania zbiorcze pokłosia dyskusji. Tak np. w num erze 17 „Praw a i Życia” Kazim ierz L i p i ń s k i omawia pierw sze wnioski z zorganizowanej przez to pismo ankiety w spraw ie projektu kodeksu cywilnego. W an kiecie obok praw ników wzięła udział dość znaczna liczba osób nie bę dących praw nikam i (około 55% odpowiedzi). Na tem at projektu wypo w iadali się i starzy (np. 80-letni adw okat z Łomży), i młodzi. Ciekawe, że na niektóre pytania ankiety odpowiedzi w ypadły zupełnie jedno znacznie.
Do tych pytań należało m. i. pytanie dotyczące dolnej granicy wieku, od której dopuszczalne by było zawarcie małżeństwa. Ogromna więk szość uczestników ankiety wypowiedziała się za utrzym aniem dotych czasowej granicy 18 lat dla kobiet, a za podwyższeniem granicy wieku „małżeńskiego” dla mężczyzn przynajm niej do 21 lat. Głównym mo tyw em tej „dyskrym inacji” płci „brzydkiej” była opinia, że mężczyzna nie powinien mieć możności zawarcia małżeństwa przed ukończeniem obowiązkowej służby wojskowej. Zezwolenie na wcześniejsze zawarcie małżeństwa w indyw idualnych w ypadkach powinno — zdaniem uczest ników ankiety — należeć do sądu. Jak dalece opinia publiczna jest jednom yślna w tej kwestii, świadczy o tym fakt, że zaledwie 5% uczest ników ankiety wypowiedziało się za utrzym aniem dotychczasowej gra nicy wieku 1.8 lat dla mężczyzn. P rocent prawników głosujących za utrzym aniem status quo w tej m aterii jest jeszcze niższy.
N r 10 P R Z E G L Ą D P R A S Y P R A W N I C Z E J 101 Na pytanie dotyczące celowości wprowadzenia obowiązku ogłaszania przez urząd stanu cywilnego o zamierzonym m ałżeństw ie oraz w pro wadzenia zakazu zawarcia małżeństw a przed upływ em określonego cza su od daty ogłoszenia — zdecydowana większość uczestników ankiety wypowiedziała się pozytywnie. „Równie stanowczo uznano zaprojekto w any okres 2-tygodniowy wyczekiwania za zbyt k ró tk i”. Najwięcej zwolenników ma okres 1-miesięczny, a w ielu proponuje w prowadzenie okresu naw et jeszcze dłuższego. Wśród motywów, jakie przytaczano dla uzasadnienia odpowiedzi, przeważa pogląd, że „istotne jest nie tyle ogłaszanie o zamierzonym małżeństwie, co uniemożliwienie zawarcia m ałżeństw a niezwłocznie po zgłoszeniu się w urzędzie stan u cyw il nego”.
Odpowiedzi na następne z kolei pytanie, jakie omawia Lipiński, nie są już tak zgodne jak n a dwa poprzednie. „P ytanie trzecie; Czy zacho wać przepis o dopuszczalności w pewnych w ypadkach orzeczenia roz wodu na żądanie m ałżonka wyłącznie winnego doprowadzenia do roz kładu pożycia, mimo że m ałżonek niew inny na rozwód się nie go dzi?” — wywołało, jak pisze Lipiński, szereg nam iętnych wypowiedzi
zarówno „za”, ja k i „przeciw”. Większość stanow ią jednak odpowiedzi „za” (75% uczestników). Interesujące jest, jak to w ynika z analizy skła d u osobowego uczestników udzielających odpowiedzi na to pytanie, że
„zwolennicy zmiany dotychczasowego stanu praw nego przez bezwzględ n e zakazanie orzekania rozwodu na żądanie m ałżonka w yłącznie w in nego nie rek ru tu ją się z jakiejś w yraźnej większości — w brew temu, czego można by się spodziewać — ani spomiędzy kobiet, ani spośród ludzi najstarszego pokolenia”. A utor zapowiada omówienie odpowiedzi na dalsze pytania tej nader ciekawej ankiety w następnym num erze „P raw a i Życia”.
*
P roblem atykę przedsiębiorstw a państwowego w św ietle ostatniej no w eli do dekretu o przedsiębiorstw ach państwowych z 1950 r. omawia aż trzech autorów. Jerzy W i s z n i e w s k i pisze na te n tem at w b ar dzo obszernym artykule pt: „Problem atyka rozrachunku gospodarczego a nowelizacja przepisów o przedsiębiorstw ach państw ow ych” na łamach „Państw a i P raw a” (nr 8—9), Stanisław W ł o d y k a — w artykule ,pt. „Nowe zasady reprezentacji przedsiębiorstw państw ow ych” na ła
m ach PU G -u i Janina K r u s z e w s k a w artykule pt. „Pełnomocni ctw a w znowelizowanym dekrecie o przedsiębiorstw ach państw ow ych” w tym że PUG-u.
J. Wiszniewski szeroko omawia problem atykę ekonomiczną przedsię biorstw a państwowego i na ty m tle bada, jak dalece nowela lutowa realizuje postulaty w ysuw ane przez potrzeby obrotu gospodarczego. A utor podkreśla, że najw ażniejszym zagadnieniem uregulow anym w no weli je st spraw a zjednoczeń, przy czym ubolewa, że „podstawowa pro blem atyka państwowych przedsiębiorstw socjalistycznych, a przede wszystkim problem atyka samodzielności tych przedsiębiorstw i celów ich działalności, nie zajęła w noweli należnego jej m iejsca” (str. 228). Ustawa nowelizująca dek ret z 1950 r. słusznie — zdaniem A utora — odrzuciła sugestię pozostawienia stosunków m iędzy przedsiębiorstwem a jednostką nadrzędną bez regulacji praw nej, nie zdobyła się jednak na jakiekolw iek pozytywne rozw iązanie tej kwestii. Uchyliła się ona od określenia upraw nień jednostek nadrzędnych względem przedsię biorstw, czego (tj. określenia) domagała się od daw na opinia w ielu praw ników i ekonomistów. Unormowanie tej kw estii nowela przekazała sta tutom przedsiębiorstw. Słusznie więc prof. Wiszniewski konkluduje, że „rozwiązania tego nie można uznać za zadowalające, gdyż .pozostawia ono jeden z najistotniejszych problem ów przedsiębiorstwa poza roz strzygnięciem ustaw ow ym ” (str. 247). A utor ocenia ogólnie nowelę w sposób następujący: „Podstawowym zarzutem , jaki można postawić noweli, jest zarzut ogólnikowości w unorm ow aniu podstawowej prob lem atyki przedsiębiorstwa państwowego. Ogólnikowość zaś może pro wadzić do usypiającego wniosku, że problem należytego ustaw ienia przedsiębiorstw a państwowego — tego podstawowego ogniwa w m echa nizm ie naszej gospodarki — został przez now elę w poważnym stop niu rozw iązany” (s. 250).
N iezbyt rów nież korzystnie ocenia tę sam ą now elę Stanisław W łody- ka, analizując ty m razem bardziej szczegółowe kwestie, a mianowicie form y reprezentacji przedsiębiorstw państwowych. A utor zajm uje się m. i. kw estią pełnomocników przedsiębiorstw a i dualizm em ujęcia tego zagadnienia: pełnom ocnik-organ przedsiębiorstw a i pełnomocnik „zwy k ły ”. Można było oczekiwać, że nowelizacja dek retu z 1950 r. ureguluje
te n problem bardziej przejrzyście, ta k żeby term in ustawowy „pełno mocnik” oznaczał rzeczywiście pełnomocnika przedsiębiorstw a, a n ie je go organ. Jak rozwiązała to zagadnienie ustaw a z lutego br.? O ddajm y głos w tej kw estii autorow i: „Obecnie rozróżnienie to (tzn. pełnomoc nik-organ i pełnomocnik „zw ykły” — przyp. mój A . Z.) uległo za tarciu. Z jednej bowiem stro n y om awiana tu ustaw a z 16.11.1960 r. znosi dotychczasowe przepisy o powoływaniu pełnomocników-organów przez w ładze nadrzędne, w związku z czym w zasadzie ustanaw ianie
N r 10 P R Z E G L Ą D P R A S Y P R A W N IC Z E J 103 pełnomocników należy do w yłącznej kom petencji samego przedsiębior stw a. Z drugiej jednak stro n y n ie została zniesiona sam a instytucja pełnomocników-organów” (str. 218). Tak więc „nowe uregulow anie za sad reprezentacji przedsiębiorstw państw ow ych — konkluduje autor — nie usuw ając nic ze sztuczności konstrukcji pełnomocnika-organu przed siębiorstw a państwowego, przez przekazanie upoważnienia do powoły w ania takich pełnomocników samem u przedsiębiorstw u sztuczność tej
konstrukcji jaszcze pogłębia, stw arzając nowe praktyczne trudności i w ątpliw ości” (str. 219).
*
N um ery „Państw a i P raw a” i „Nowego P raw a” z okresu urlopow e go — to podwójne, grube zeszyty, liczące .po kilkaset stron. I bynaj m niej nie noszą na sobie piętna sezonu ogórkowego. Prźeciwnie, zawie ra ją nie tylko obszerny, ale nadto bardzo ciekawy m ateriał z dziedzi n y różnych gałęzi praw a. Nie sposób tu z braku miejsca omówić choćby najciekawszych. W ymieńmy więc kilka.
Cywilistykę (prawo m aterialne i procesowe) reprezentują — poza już omówionymi — arty k u ły Jerzego J o d ł o w s k i e g o („Państwo i P ra w o”) na tem at projektu kodeksu postępowania cywilnego i Jerzego I g n a t o w i c z a — pierwsza część opracowania p t. „Ustawa o współ odpowiedzialności m ajątkow ej pracowników za niedobory” {„Nowe P ra w o”) oraz kilka głosów dyskusyjnych nad przepisami projektów ko deksu cywilnego ( Ł y c z y w e k , O s t e i n S a c k e n , P o l i c z k i e w i c z i i. w n rze 7 „Państw a i P raw a”, K o s i k w „Nowym P raw ie” — w n rze 7—8, a M o d l i ń s k i , A. W o l t e r i G e r s d o r f w n rze 8—9 „Państw a i P raw a”) i kodeksu postępowania cywilnego (W ł o d y k a w nrze 8— 9 „Państw a i P raw a”).
Z zakresu praw a pracy wspom nijm y o artykułach w nrze 7 PUG-u: M acieja Ś w i ę c i c k i e g o pt. „Trojaka odpowiedzialność pracownika za szkodę” oraz H enryka P o p ł a w s k i e g o pt. „Obowiązki pracow ni cze w świetle obowiązujących przepisów”. Prof. Święcicki zauważa w ^w ym artykule, że m anko bynajm niej nie jest jedyną postacią szkody pracowniczej (i to przy założeniu niew ykraczania poza sferę odpowie dzialności kontraktow ej). A utor wyróżnia trzy typy-sym bole pracowni ków, a mianowicie „sprzedaw cę”, „robotnika” i „dyrektora”. Szkoda wyrządzona przez „sprzedaw cę” — to szkoda powstała na skutek n ie należytego pilnowania swego m ienia ze stro n y podmiotu zatrudniające go. „D yrektor”, ożyli pracow nik na stanow isku kierowniczym, spowo dować może szkodę bądź przez zaniedbanie nadzoru, bądź przez podję
cie decyzji, k tóra przyniosła ujem ne gospodarcze następstw a. „Robot n ik ” — to pracownik zatrudniony przy działalności produkcyjnej. „Gdy bliżej analizować sytuację robotnika — pisze a u to r — okazuje się, że znany schem at odpowiedzialności pracowniczej za szkodę nie odpowia da jej specyfice” (str. 227). Nie ponosi on odpowiedzialności m ajątkow ej za brak staranności polegający na niedostatecznej ilościowo i jakościo wo wydajności jego pracy. A naw et w tedy — kontynuuje au to r — gdy
„robotnik” odpowiedzialność m ajątkow ą .ponosi, „spraw a kryteriów jego staranności kształtuje się niekiedy inaczej niż u innych dłużników ” (str. 228).
*
A teraz parę słów o praw ie karnym . Znajdujem y w tej dziedzinie nader interesujące i doniosłe praktycznie rozważania aż trzech autorów, którzy opublikowali swe opracowania na łam ach num eru 8— 9 „Państw a i P raw a” i num eru 7—8 „Nowego P raw a”. Temat? Problem atyka stanu nietrzeźwości w kom unikacji drogowej, u ję ta w następujących arty k u łach: „Biologiczne i praw ne problem y stan u nietrzeźwości w kom uni kacji drogow ej” ( P i P ; autor — Jerzy P f e i f f e r ) , „Przestępstw a drogowe popełnione w stanie nietrzeźw ości” (NPr; au to r — K azim ierz B u c h a ł a ) oraz „K ryteria stanu nietrzeźwości w św ietle nowej u sta w y o zwalczaniu alkoholizmu” (N Pr; autor — Stanisław S z e 1 h a u s). Jerzy P feiffer referu je obszernie w yniki badań sądow o-lekarskich w różnych k rajach nad w pływ em alkoholu na czynności psychiczne i fizyczne człowieka, a w szczególności nad tym , jakie stężenie alkoholu we krw i powoduje naruszenie norm alnej pracy organizm u ludzkiego. Z kolei, opierając się na bogatym m ateriale prawnoporównawczym, au to r pokazuje, jak w niektórych krajach , a zwłaszcza w Szwecji i Nor wegii, stw ierdzenie alkoholu we k rw i kierowcy powyżej określonej w ustaw ie granicy świadczy o stanie nietrzeźwości i jest w ystarczającym dowodem przestępstwa. G ranice te są niejednakow e w różnych u sta- wodawstwach. Tak np. w Szwecji ustaw a z 1934 r. Określa dwa progo we poziomy alkoholu we krw i: 0,8 prom ille, za przekroczenie którego przew idziany jest niższy w ym iar kary, i drugi poziom graniczny — 1,5 promille, za przekroczenie którego przewidziany jest surow szy w y m iar kary. A utor wysuwa też w nioski i postulaty, jeśli chodzi o n a sze w arunki.1 „Uzasadnione jest — pisze P feiffer — przyjęcie i uznanie przez praw o granicznego poziomu alkoholu w e krwi, który bez dalszych dowodów świadczyłby o stanie nietrzeźw ości kierow cy” (str. 301,). Po ziom ten pow inien być ustalony nisko, tak aby spowodowane spożyciem
N r 10 P R Z E G L Ą D P R A S Y P R A W N I C Z E J 105; alkoholu jakiekolw iek obniżenie zdolności do sprawnego i bezpiecznego prowadzenia pojazdu mechanicznego uzasadniało karalność 'kierowcy. A utor proponuje przyjęcie (przy uw zględnieniu dopuszczalnych odchy leń) jako granicznego poziomu stężenie około 0,7—0,9 prom ille alkoholu w e krwi.
Do podobnego wniosku dochodzi również K azim ierz Buchała, który- proponuje granicę nie niższą (!) niż 0,6—0,8 promille. Do arty k u łu Bu chały wrócimy jeszcze w następnym przeglądzie, ponieważ w num erze
7—8 „Nowego P raw a” opublikowana jest jedynie pierwsza część tego artykułu. Na m arginesie należy wypowiedzieć się przeciwko coraz częś ciej spotykanej na łam ach tego pisma praktyce drukow ania artykułów „w odcinkach”. Czekanie miesiąc, a niekiedy naw et i dłużej na dalszy ciąg odbija się ujem nie na lekturze całości.