• Nie Znaleziono Wyników

Polny urzędnicy «M d do orzedto no M i e l części 5óme$o Śląsko.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Polny urzędnicy «M d do orzedto no M i e l części 5óme$o Śląsko."

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Rok 2, - Nr. 103. Piątek, dnia 5-go maja 1922.

Cena pojedynczego num eru 1.00 mk*

Wydanie katowickie

g m i e c M a ó f U

%

PRZEDPŁATA:

18.— mk. na miesiąc u agentów 18.— mk. na miesiąc na poczcie

(Wychodzi codziennie z wyiąfkfetn niedziel i Świąt)

Nie d a m y z ie m i, s k ą d n a s z ró d !

Adres redakcji i administracji: Katowice, Fryderykowska 58.

Adres naszej filji: Bytom, ulica Gliwicka (Hotel Lomnitz).

REKLAMY: 10.— m. sa wiersz petytowy OGŁOSZENIA:

2*50 mk. za wiersz petytowy.

Telefon: Katowice 1330. — Bytom 27

URM senewsRl nleiwoem zostanie przedłożony o par­

lamencie niemieckim.

Zawarty

w

Genewie

u k ł a d

polsko- niemiecki, który składać

s i ę

ma

z 7 6 0

paragrafów,

p r z e d ł o ż o n y b ę d z i e w n a j ­ b l i ż s z y m c z a s i e p a r l a m e n t o w i n i e ­

mieckiemu do ratyfikacji.

P r z y g o t o ­ w a n i a d o

tych

p r a c r o z p o c z n ą s i ę w

J l o m i s j i S p r a w Z a g r a n i c z n y c h p a r l a ­

mentu

z k o ń c e m b i e ż ą c e g o l u b z p o ­ c z ą t k i e m n a s t ę p n e g o t y g o d n i a .

W sobotę odbędzie się konwent senjorów, który m a postanow ić term in zw ołania parlam entu.

Stan oblężenia w Gliwicach.

W ła d za ko alicy jna ogłosiła, że ist­

niejący w G liw icach stan oblężenia zo°taje zniesiony z dniem dzisiejszym (piątek).

Z Komisji Skarbowej.

W a r s z a w a , i. 5. (Pat.) K om i sja skarbowo-budżetowa odbyła dzi­

siaj posiedzenie, na którem referował poseł Rosset o prelem inarzu budżeto­

w ym n a r. 1922 m inisterstw a przemy­

słu i h a n d lu . Referent dom agał się szeregu zm ian m iędzy in n y m i lepszego uposażenia urzędników specjalistów pracujących w M inisterstwie h a n d lu i przem ysłu, szybkiego u chw alenia u- stnwy patentowej i ujednostajnienia m ia r i wag w całem państw ie pol- ąkiem, lepszego uposażenia insty tu tu geologicznego, aby m u dać szerszy '•vsakres pracy. Następnie referent po- /uszyl sprawę uregulow ania należno­

ści skarbu, przypadających od róż­

nych elektrowni. D alej zażądał kre­

dytów d la um ocnienia różnych p u n k ­ tów wybrzeża morskiego oraz kredy tu na rozbudow anie portu w Gdyni.

N ad w szystkim i tem i żą d a n ia m i od­

była się dłuższa dyskusja.

Skąd to*minister niemiecki wie?

B e r l i n , 4. 5. (AW.) M inister ko­

m u n ik a c ji w ypow iedział się za po­

m nożeniom codziennej p rodukcji w ę­

gla w zagłębiu węglowem, przede- wszystkiem przez przejściowe ponow ­ ne w prow adzenie nadszychty. M in i­

ster uw aża to za potrzebne, ponieważ nietylko koleje, ale też prawie wszy­

stkie gałyzie przem ysłu w ostatnich A ^ ie s ią c a c h w ypow iadały żywe skargi -Ti?*, braki w dostawie w ęgla i koksu.

Brak surowców, który grozi wywoła­

ni??!; przesilenia węglowego, polega po części na w zm ożeniu się konsum eji w ew nątrz k raju, po części zaś n a do­

stawach dla Ententy, do których ma się jpszcze przyłączyć dostaw ą 700 000 to n dodatkowo — w r e s z c i e z a ś n a l e p y się liczyć z przyszłem i u t r u d n i e n i a m i w u t o d u k c U . w ę g l a n a G ó r n y m ś l ą - s k n ( ? )

Skoro m inister niem iecki baw i sfę

w

proroka : przew iduje trudności w produkcji «ętrla na G. blasku, to przy­

puszczać należy, że Niemcy sami sztucznie zam ierzają spowodować zm niejszenie si* o ro d n k c ji

Polny urzędnicy « M d do orzedto no M i e l części 5 óme$o Śląsko.

K o m . K o a lic . n ie p r z y z n a ła im je d n a k ż a d n y c h p r a w !

K a t o w i c e , 4 . 5 . ( P a t . ) K o m i s j a M i ę d z y s o j u s z n i c z a w O p o l u z a w i a d o ­ m i ł a t a m t e j s z y P c l s k i K o n s u l a t G e n e ­ r a l n y n o t ą z d n i a 2 m a j a b r . , i ż n a p o ­ s i e d z e n i u w tym że d n i u o d b y t e m z g o ­ d ziła s i ę n a bezzwłoczne d o p u s z c z e n i e d o g ó r n o ś l ą s k i c h w ł a d z a d m i n i s t r a ­ c y j n y c h w s z y s t k i c h o s ó b , w y m i e n i o ­ n y c h w nocie, d o r ę c z o n e j K o m i s j i d n i a 2 8 . k w i e t n i a 1 9 2 2 r . w i m i e n i u p e ł n o ­ m o c n i k a R z ą d u P o l s k i e g o w i c e m i n i ­ s t r a d r . Z y g m u n t a S e y d y . D o p u s z c z e ­ n i e o d n o s i s i ę p r z e d e w s z y s t k i e m d o w s z y s t k i c h e k o n o m i c z n y c h d z i a ł ó w a d m i n i s t r a c j i p a ń s t w o w e j j a k k o l e j , p o c z t a , s k a r b o w o ś ć , g ó r n i c t w o i h u t ­ n i c t w o , p r z e m y s ł i h a n d e l , u b e z p i e c z e ­ n i a s p o ł e c z n e , k n a p s z a f t w T a r n o w ­ s k i c h G ó r a c h . D e l e g a c i n i e b ę d ą m i e l i praw a decyzji, dopuszczeni« nastąp i j e d y n i e w t y m c e l u , b y s i ę z a z n a j o m i ć m o g l i z b i e g i e m a d m i n i s t r a c j i . C h o ­ d z i o u m k n i ę c i e w s t r z ą ś n i e ń w a d m i ­ n i s t r a c j i i w ż y c i u e k o n o m i c z n y m w c h w i l i p r z e j ę c i a G . Ś l ą s k a p r z e z w ł a ­ d z e p o l s k i e .

Opole, dnia 4. 5. (Pat.) W dniu dzi­

siejszym o godz. 5-tej odbyło się tutaj pod przewodnictwem gen. Le Ronda posiedze­

nie Międzysojuszniczej Komisji Rządzącej celem omówienia decyzji, którą ma wydać Komisja w myśl paragrafu 6 aneksu do art. 88 Traktatu Wersalskiego w przed-

Snrawa Jaworzyny.

W a r s z a w a4. 5. (AW .) R ada A m basadorów przedłużyła do 6-go sierpnia r. b. term in d la rozstrzygnię­

cia sprawy Jaw orzyny za pom ocą bez­

pośrednich rokowań polsko-czeskich.

Memorjał wręczony Cziczerinowi

G e n u a , 4. 5. (Pat.) Memorjał rze­

czoznawców doręczony został wczoraj Czi- czerinowi w chwili gdy udawał się na ple­

narne posiedzenie Wprawdzie delegacja rosyjska nie zajęła jeszcze stanowiska wo­

bec tego memorjał«, lecz Cziczerin wyra­

ził już swoje zapatrywanie i stanowisko wobec niego. Ma on. przeciwko większo­

ści 14 artykułów, z których składa się do­

kument sprzeciwy. Przedewszystkiem Cziczerin protestuje przeciwko temu, iż Rumunja ma zatrzymać Besarabję a z drugiej strony Rosja .sowiecka ma być zo­

bowiązana do wydania tych wartości, któ­

re otrzymała w czasie wojny. Pozatem podnosi Cziczerin sprzeciw przeciwko ar­

tykułowi vr sprawie propagandy. Czicze­

rin odrzuca myśl, że rząd rosyjski ma się wstrzymać od wszelkiej agitacji w państ­

wach obcych, lecz pozatem ma także wkra­

czać i zakazywać wszelkiej agitacji, którą uprawiaj« obcy poddani państw przeciwko własnent rządom na terenie rosyjskim. W sprawie pożyczki powiedział Czeczenii.

Protestujemy stanowczo przeciwko temu, że kwestja pożyczki przez Aljantów nie jest poważnie traktowana. W wszystkich 14 artykułach doręczonego nam memo­

riału niema ani jednego słowa wspomnie­

niu o pożyczce. Żąda sie od nas, żebyśmy

miocie oddania G. Śląska Polsce i Niem­

com. W posiedzeniu wzięli udział wszy­

scy trzej członkowie Komisji Międzyso­

juszniczej a jako pełnomocnicy zaintere­

sowanych państw ze strony polskiej wice­

minister dr. Zygmunt Seyda, ze strony niemieckiej poseł Eckhardt. Generał Łe- Rond powitał pełnomocników, wyrażając nadzieję, że tak jak w Genewie przyszło do porozumienia między obu rządami, tak i tutaj nastąpi uzgodnienie zapatrywań i arbitraż ze strony Komisji stanie się zbę­

dny. Obaj pełnomocnicy przyłączyli się do oświadczenia gen. Le Ronda, który na­

stępnie doręczył, projekt decyzji Komisji, zawierający ogólne zasady, na których ma nastąpić oddanie władzy ze strony Komisji rządom polskiemu i niemieckiemu, oraz w przewidziany sposób ewakuacji wojsk ko­

alicyjnych i wkroczenia wojsk polskich i nifimieckich, . niemiecki#- go mienia państwowego, zastąpienia i*- rzędników niemieckich urzędnikami pol­

skimi i t. d.

Projekt Komisji rozpatrywać będą o- bai pełnomocnicy i następnie przedstawią ewentualne dezyderaty swych rządów co do zmian lub uzupełnień projektu. Nowe oosiedzenie Komisji z pełnomocnikami i zadów odbędzie się w tym celu w piątek, dnia 12. maja br. W międzyczasie odby­

wać się będą także wspólne posiedzenia rzeczoznawców polskich i niemieckich ce­

lem wzajemnego zapoznania się z poglą­

dami i ewentualnego ich uzgodnienia.

uznali długi przedwojenne oraz długi wo­

jenne ale nie stawiali żadnych kontrżą- dań. W dawniejszych rokwaniach określi­

liśmy nasz kontrrachunek na 50 miljir- dów rubli w złocie z czego wprawdzie 15 miljardów nie jest dostatecznie umotywo­

wanych, ale sęato 35 miljardów jest szcze­

gółowo uzasadnionych. Oświadczyliśmy naszą gotowość anulowania naszego kontr- rachunku jednakże tylko pod warunkiem udzielenia dłuższego moratorium oraz że przyzna nam się dostateczne kredyty. O tem wszystkiem w memorjale mowy nie ma. Fundusz dla odbudowy Rosji, o któ­

rym jest mowa na wstępie dokumentu, o- kreśłony jest na około 50 miljonów fun­

tów. My jednakże potrzebujemy kredytu w wysokości 2 miljardów dolarów.

Lokaut 800 tys. robotników w Angliji.

Ł o n d y.n, 4. 5. (Pat.) Prasa do- ?, nosi, że ogłoszony został lokaut człon- jj ków 47 organizacji robotników m aszy­

now ych czyli 800 tysięcy robotników ogółem.

Rozruchy w Irlandji.

L e a f i e l d . 4. 5. (Ratfjo Pat.) W ojska rządowe w południow ej Ir la n ­ d ji rozpoczęły zbrojną w alkę z ekstre­

m istam i, usuw ając ich ze wszystkich stanow isk i w ypierając ich z łatw o­

ścią. Ekstrem iści staw iali tylko nie­

z n a c z n y o p ó r .

Sprnan nrzednlKöa.

S p r a w a d o p u s z c z e n i a u r z ę d n i k ó w p o l « s k i c h d o u r z ę d ó w p r z e d o b j ę c i e m

Ś l ą s k a p r z e z P o l s k ę .

P isaliśm y wczoraj, że rokow ania pełnom ocników polskiego i niem iec­

kiego z K om isją K oalicy jną w' O polu m a ją n am przynieść w w y n ik u to, iż urzędnicy polscy, wyznaczeni ju ż przez władze polskie, będą dopuszcze­

n i do różnych urzędów. R ola ich i p raw a m uszą być zupełnie inne n iż np. dotychczasowych technicznych do- radzców powiatowych, tak nazw anych zastępców ludności polskiej przy a lja n c k im kontrolerze powiatowym.

W iem y, że doradzcy ci nie m ieli pra­

wie żadnych praw określonych, a n ad ­ to bezkarnie bito ich często, iż m usieli przed orgeszowcami uciekać, ja k k a ż­

dy inn y Polak, nie m ający żadnego c h a ra k te Ä urzędowego. Urzędnicy ci, których się obecnie dopuści do urzę­

dów, m uszą posiadać pewien zakres kom petencji; wszelkie rozporządzenia czy to na zewnątrz, czy w służbie we­

w nętrznej, w inne być najpierw uzna­

ne przez urzędnika polskiego.

O baw iam y się, czy K om isja K oali­

cyjna zechce im jakie prawa przyznać.

Należy się jednak tego domagać, jak to ju ż wczoraj podkreśliliśm y.

Urzędnicy ci w oznaczonym d n iu będą fu nk cjon ariu szam i R ządu Pol­

skiego, przejm ą dla Polski dane urzę­

dy, i, co jest bardzo prawdopodobnem i póżądanem , pozostaną w danych u- rzędach. Przypuszcza się też, że zesta wienie urzędników , którzy ju ż teraz m a ją być zatrudnieni w urzędach, do­

konane zostało w edług pewnego cen- susu i wyboru.

Spraw a doboru urzędników w na­

szych stosunkach jest bardzo d rażli­

wą. Otwarcie trzeba przyznać, że nie m a m y wielkiego wyboru w śród n a­

szych ludzi miejscowych. B rak odpo­

wiednio w ykw alifikow anych n a urzę­

dników ludzi. Chodzi oczywiście o stanow iska wyższe, gdyż n a niższe i średnie, być może, Śląsk sam dostar­

czy dostateczną ilość kandydatów . Trzeba będzie dobrać lu d zi z innych dzielnic. Trzeba jednak będzie do­

brać najlepszych i najtęższych. Z a­

rządzanie Śląskiem będzie bezsprzecz­

nie trudniejsze, n iż adm inistrow anie Ks. Poznańskiego, Pom orza lub W il­

na. Trudności te polegają nietylko na uprzem ysłow ieniu naszej dzielnicy, nietylko na odrębnych stosunkach go­

spodarczych, ale także i na tern, że Niemcy pozostawią nam niew ątpliw ie zorganizowane szajki, których zada­

niem będzie sabotować polskie rządy.

Pozatem traktat genewski stanowić będzie niew ątpliw ie pow ażną prze­

szkodę dla ruchów adm inistracji. Po­

konanie tych trudności w ym agać bę­

dzie ludzi zdolnych. 1 w tem Polska zobow iązaną jest oddać na Śląsk swych najlepszych urzędników .

M am y ju ż w Naczelnej Radzie L u ­ dowej szereg lu d zi n,a kierujących sta­

now iskach. Na ogół są to ludzie zdat­

ni. Są jednak między n im i niestety i w yjątk i. M am y na m yśli kierow nika w ydziału pracy i opieki społecznej, który dotąd na Śląsku nie zapisał się

„w h isto rii Ś ląska złotem ! tjtera-iöi”.

(2)

linflii przesilenia sabinetoeego.

J a k s i ę d o w i a d u j e „ K u r j e r “ * k ó l s e j m o w y c h , g r o z i z n o w u p r z e s i l e n i e g a b i n e t o w e . W d y s k u s j i n a d p r o g r a ­ m e m r z ę d u i b u d ż e t e m k i l k a s t r o n ­ n i c t w z a j ą ć m a s t a n o w i s k o o p o z y c y j ­ n e , w o b e c c z e g o n i e d a s i ę u n i k n ą ć g ł o s o w a n i a n a d v o t u m z a u f a n i a d i a r z ą d u . G d y b y n a w e t s t r o n n i c t w a c h c i a ł y s i ę o g r a n i c z y ć j e d y n i e d o o p o ­ z y c y j n y c h p r z e m ó w i e ń , t o i w t y m w y p a d k u r z ą d ( ! ) s a m z a ż ą d a g ł o s o ­ w a n i a n a d v o t u m z a u f a n i a d l a s i e b i e , g d y ż u w a ż a , ż e w o b e c n e j n i e z w y k l e

przez kom itet ekspertów. Belgijczycy zażądali od swego rządu wskazówek i o- świadczyli, że zgłoszą protest, przeciwko art,. 6, gdyby dokum ent ten zaraz m usiał być podpisany. Także d e l e g a c j a f r a n c u ­ s k a n ie p o d p i s a ł a t e g o d o k u m e n t u , ponie­

waż oczekuje wskazówek z Paryża, jak się m a zachować w tym w ypadku, ze w zględu ua odmowę Belgi.jeżyków.. Z tych powo­

dów m em orandum nie będzie dzisiaj wrę­

czone delegacji sowieckiej.

N iepodpisanie m em orandum przez F ran c ję i B elgię m a znaczenie poważuiej- sze, n iż początkowo sądzono. Spraw a przedstawia się, ja k następuje:

Barrere, k tó ry pod nieobecność B a r­

thou zastępuje F rancję, odm ów ił podpisa­

n ia m em orjału, älbow iem z' P ary ża otrzy­

m ał instrukcję, aby nie uznał art. 6 w re­

dakcji, ustalonej wczoraj, a więc, aby przy­

łączył się do stanowiska delegacji b e lg ij­

skiej. Ta nagła zm iana stanowiska F ra n ­ cji wielce ' zaskoczyła członków konfe­

rencji.

B arth o u przed odjazdem z G e n u i nie nie w iedział o tem paryskiem zarządzeniu.

W kołach kon ferencji słychać, żć polece­

nie rządu francuskiego należy przypisać bezpośredniej interw encji B e lg ji. Zm iana sytuacji jest tem bardziej niespodziewaną, ile że wczoraj zdawało się, że m em oran­

dum "jest' ju.ż- faktycznie, gotowe, a obrady kom itetu redakcyjnego u.ważano ty lko za form alność. L loy d George uw ażał za rzecz więcej, n iż pewną, że m iędzy art. 2. doty­

czącym d ługów rosyjskich, na który A n ­ glia. tylko jiięcJję.tnię się .zgodziła..a art. 0.

rlotyćżąćym wraśftosci pryw atnej,. ,cq ,do którego F ran c ja okazäfa-'sif' pojednawczą'

istnieje jun ctim . . Z tego pow odu na konferencji ostatniej m iędzy B arth ou a Lloydem Georg-em nie poruszano ju ż spra­

wy tego m em orandum . W tej chw ili ra­

dzi polityczna podkom isja nad położeniem, stworzonem przez nieuznanie art. 6 przez

F ran c ję i Belgię.

D a l s z e p r o w o k a c j e C z i c z e r i n a . W ło s k i m in . spraw zagr- Schanzer wystosował w d n iu 27. kw ietnia: do C zi­

czerina pismo, w którem donosi, że dele­

gaci S zw ajcarji i Szw ecji przedłożyli na posiedzeniu oficjalnem , na którem była rów nież reprezentowana: B elg ja, F rancja, Ja p o n ia , A n g lia , W łochy, Polska i R u m u ­ nia,' telegram nadeszły od prezvdenta rzą- du narodowego G ru zy j. Noe. Zordania, w k tó ry m tenże donosi, że otrzym ał' w iado­

mości o operacjach ^ o js k sowieckich w ró­

żnych prow incjach G ruzyi. w szczegół no-

w a i n e j c h w i l i z e w z g l ę d u n a politykę z a g r a n i c z n ą r z ą d atakow any przez w i e l k i e s t r o n n i c t w a , a w i ę c n i e p o s i a ­ d a j ą c y w y r a ź n e j w S e j m i e w i ę k s z o ś c i , n i e p o s i a d a ł b y p o t r z e b n e g o a u t o r y t e ­ t u w o b e c c z y n n i k ó w z a g r a n i c z n y c h .

W z w i ą z k u z t e m m ó w i ą o p r ó b a c h w k i e r u n k u u t w o r z e n i a r z ą d u k o a l i ­ c y j n e g o . N a w y p a d e k g d y b y r z ą d k o a l i c y j n y n i e m ó g ł p r z y j ś ć d o s k u t k u , c z y n i o n e m a j ą b y ć p r ó b y s t w o r z e n i a r z ą d u c e n t r o w o - p r a w i c o w e g o l u b c e n - t r o w o - l e w i c o w e g o .

ści zaś o operacjach wojsk 9 arm ii sowie­

ckiej, maszerujących przeciw miejscowo­

ści K utais, t. zn. w tym obszarze, któ ry pierwszy w r. 1921 u w o lnił się od rządów bolszewickich i utw orzył rząd narodowy.

Telegram donosi dalej, że w większej czę­

ści G ru zy i wschodniej p ły n ie krew, i że należy się obawiać poważnej katastrofy.

Przewodniczący konferencji, de Faęta, zekom unikow ał Cziczerinow i treść tego telegram u i wezwał go w im ie n iu wyżej w ym ienionych mocarstw, aby uczynił wszystko, co m ożliw e w celu zapobieżenia dalszemu rozlewowi krw i.

Cziczerin wystosował w odpowiedzi na to w d n iu 30. kw ietnia do Schanzera p i­

smo, w którem oświadcza, że nie rozumie, j a k i e m p r a w e m p a ń s t w a w y m i e n i o n e w p iś m ie S c h a n z e r a , r o s z c z ą s o b ie p r e t e n s j e do a t a k o w a n i a R o s j i w s p r a w i e G r u z y i i to na podstawie telegram u pryw atnej o- soby, ja k ą jest Zordania-

D elegacja rosyjska jest gotowa do ro­

kow ania z państw am i w ym ienionem i przez Schanzera w sprawie losów G ruzy i, lecz konstatuje przy tej sposobności, że rzeczy­

wistych fa k tó w rozlewu k rw i należy szu- kąe raczej gdzieindziej, n iże li w G ruzy i.

Zdaniem Cziczerina, należy szukać, powo­

dów rezlewu krw i na całym świecie z racji ucisku narodowych m niejszości. Czicz?rin wskazuje na o k u p a c je . ( ! ) o b s z a r u W i ł j a p r z e z g e n e r a 'a Ż e l i g o w s k i e g o , k tóra u tru ­ dnia ludności tego obszaru swobodne wy­

powiedzenie się za rządem, jakiego sobie

żyęzy. T o s a m o d o t y c z y lu d n o ś c i w G a l ś -

£ & • w s c h o d n ie j.. (.!), która w .sprawie 'grani­

c y , wschodniej' mogłaby' skuteczniej, um o­

tywować protest,1' n iże li to czyni Zo'rcfäniä.

O d d z i e l n e t r a k t a t y A n g l j i i W ł o c h z E o s j a .

K rążą pogłoski, jakoby ze strony angielskiej i w łoskiej, rozpatrywano m ożliw ość zaw arcia poszczególnych u- kładów z R osją sowiecką w razie, gdy­

by nie doszedł do sk u tk u u k ła d ogól- no-europejski.

P l e n a r n e p o s i e d z e n i e ,

Wredług w iadom ości z Genui, po­

rządek d z ie n n y . drugiego plenarnego posiedzenia konferencji obejm uje n a ­ stępujące sprawy: ]) obrady nad re­

zolucją, przedłożoną przez d ru g ą ko­

m isję, stosownie do czwartego p u n k tu p rogram u konferencji w sprawie a) czynności bieżących, b) banków cen­

tralnych i em isyjnych, c) finansów pu-

fblicznych i u w zględnieniu odbudow y gospodarczej, d) kw estji w alutow ych, e) organizacji kredytu publicznego i pryw atnego; 2) obrady nad u ch w ałą przedłożoną przez czw artą kom isję W spraw ach transportow ych stosownie do 6-go p u n k tu program u konferencji.

Z komisji spraw zagranicznych,

K om jsja spraw zagranicznych na swem posiedzeniu, przed referatem rządowym, postanow iła zaproponować Sejm ow i raty­

fik ację polsko-francuskiej um ow y o opiece nad robotnikam i polskim i we F ran c ji.

P rzy tej sposobności uchw alono rezolucję, polecającą, rządow i ja k najenergiczniejsze zajęcie się em igracją polską we F ran c ji.

K o m isja spraw zagranicznych postaru w iła dalej zaproponować Sejm ow i raty fi­

kację m iędzynarodowej konw encji w spra­

wie n eutralizacji wysp alanckich.

Protest ortodoksów.

Centr. kom . organizacji ortodoksyjnej w Polsce wysłał przez k lu b sejmowy po­

słów ortodoksów na ręce przewodniczące­

go konferencji genueńskiej depeszę pro­

testującą przeciwko prześladow aniom ży­

dowskich in sty tucji re lig ijn y ch przez rząd sowiecki.

O dpis tej depeszy zortał rów nież prze­

słany na ręce m inistra S k irm un ta.

Jeszcze je;]na m’ę«!zvnaro:lówka.

W końcu b. m. odbędzie się w B u łg n r ji zjazd m iędzynarodow y stronnictw agrar- nvch. Z ram ienia P . stron- ludowego

„P ia st“ u d ają się na zjazd b. prem jer' W i­

tos. b. wicem inister spraw zagranicznych p. J a n D ąbski oraz b. prezes G ł. urzędu ziemskiego p. K ie rn ik .

Pomoc dz*edom na G. SlasVn.

P olsk. am. kom itet pomocy dzieciom przejął akcję dożyw iania dzieci na teryto­

rju m G . Śląska przyznanego Polsce. Cen­

tralne biuro utw orzono w H u c ie K róle w ­ skiej. Prócz tego utw orzono trzy p u n k ty centralne, które w ydają żywność dla k u ­ chni na całym terenie.

P u n k ty centralne utw orzono: 1 . w H ucie K rólew skiej, dla w ydaw ania ży­

wności kuchniom w H u c ie K rólew skiej i w T arnow skich G órS fh , 2. w Katow icach,

•Jla w vdaw ania;żyw ności kuchniom w m ie­

ście K atow ice oraz w pow iatach: Zabrze i R y b n ic k im , 3. w mieścię^Katowieacli, dla wydaw ania żywności kuchniom w 'p o ­ wiecie katow ickim .

W szystkie b iu ra powyższe prowadzone przez P o l. am. kom- pomocy dzieciom m a ią prócz tego po jednym • przedstawi­

cielu miejscowych m agistratów . O gółem akcja prow adzona jest w 38 gm inach, w których korzysta z dożyw iania 12 500 dzieci, otrzym ujących przeważnie w szko­

łach codzienne porcje żywności. Trans­

porty żywności na potrzeby tej akcji już wysłano do b iu r w p unktach centralnych.

Z ram ienia głów neso b iu ra w W arsza­

wie udała się na G. Śląsk delegacja PoL arn. kom* pomocy dzieciom, do której we­

szli pp.: dyrektor naczelny M a u r y c y P ä - te ,zastępca' szefa inspekcji p. S z c z ę ś n i a k , oraz inspektorow ie B a ń k o w s k i i S t p i ­ c z y ń s k i .

ja k fes głoszą jego agitatorowie. Nie chcemy dzisiaj w spom inać różnych i licznych jego „ak cji“, które przynio­

sły tylko szkodę sprawie narodowej.

Będzie n a to czas później. Sam fakt

„zapom nienia“ sprawy k napszaftu w czasie rokowań polsko-niemieckich wystarczy, aby Śląsk ochronić od ta ­ kich urzędników .

- Kiedy się obecnie zbliża decydują­

ca chw ila przejęcia władzy, w yznacza­

nia, osób. do konkretnego urzędow ania, dobór lu d z i w inien być przeprowadzo­

ny z sum iennością. Niechaj inne ęłzielnice o dstąpią na Śląsk rzeczywi­

ście najlepszych lu d zi — gdyż tu na Ś łąsk, m im o jego w cielenia do Polski, zwrócone będą jeszcze długo oczy E u ­ ropy ju ż z pow odu istnienia trak ta tu genewskiego.

Tęgi i zdolny urzędnik zwykle nie zm ienia miejsca. W ie lu z nich naw et riie zechce przyjąć na Ś ląsk u stanow i­

ska, gdyż stosunki i w a ru n k i tutejsze d ła w ym agań człowieka kulturalnego nie są ponętne. Pierwsze ła ta służby, za n im nie w ytw orzy się życie k u ltu ­ ralne wyższego poziom u, będą ciężkie, W ymagać będą poświęcenia większe­

go, n iż w inn y ch dzielnicach.

£ - U rzędnikom , na których barkach spoczną pierwsze rządy n a Śląsku, którzy tu u m acn iać będą władzę pol­

ską i pogłębiać polskość sam ą, w ła ­ dze w inne to poświęcenie odpowiednio w ynagrodzić. Nic nie zaszkodzi, jeśli urzędnicy śląscy będą, że tak powie­

m y, uprzyw ilejow anym i w stosunku1 dó kolegów z innych dzielnic. M oż­

n a ic h odznaczyć, czy to stworzeniem dla nich osobnego znaku, lu b policze­

niem im łat służby podwójnie, aby skłonić ich do poświęcenia. W p ły n ę ­ łoby to także i na to, że Śląsk m iałby fcod dostatkiem urzędników , m ia łb y w ezem. wybierać. W arto skorzystać z łiisto rji "przem ysłu górnośląskiego*.

Przem ysł fiskalny w ychow ywał urzę­

d n ików , a pryw atny, p ł a c ^ więcej, w y ła m a ł ich potem dla. siebie. W oje­

w ództw o śląskie w inno skorzystać z ię|,<J,ę|wiadczonej ju ż taktyki. W tedy nie zabraknie n ju zdolnych urzęd ni­

ków. Państw o, rząd centralny nie:bfi rlzie zaś przypuszczalnie przeszką- dzą(5„ gdyż całej Polsce w inno i m uM z różnych względów zależeć, aby n a Ś ląsk u adm inistracja była. beznagan- ria. Będzie to z korzyścią całej Polsce.

Hoee tratfnofti no konferencji Senoelisklel.

F r a n c j a i B e l g jj a o d m a w i a j ą p o d p is u . O d b y ły się posiedzenia kom itetu ek­

spertów, m ającego w ykończyć m em oran­

dum , które wedle p lan u aliantów , m iało być wręczone dziś wieczorem Rosjanom . O godz. 6 i pqł wieczorem-redakcja tego m em orandum była zakończoną. Doku- m ęptu jednakże nie doręczono Rosjanom , ponieważ, Belgijezyey odm ów ili uznania art- ß, przyjętego w redakcji ustalonej

l PRZESZŁOŚCI

(Ciąg dalszy.)

Lecz jeszcze nie dokończono roz­

m ow y, gdy n a podwórze wbiegło zady­

szane m łode pacholę.

— M iłościw a księżniczko — m ó w ił zadyszany chłopiec — łow iłem sobie ryby w W iśle, aż tu jak iś jezdny staje tu ż przy m nie. — S łuchaj ty, rybaku

£*/ pow iada! — J a m nie żaden rybak, jeno Jakóbek, syn Jerzego Bornbacha, bu rm istrza m iasta W arszaw y, — od­

rzekłem podnosząc głowę k u stojące­

m u nade m n ą.

■’ — A to ci dobrze się składa — od­

rzekł przybyły — bieżże co tchu do

»wego rodzica, a powiedz, coby oznaj­

m ij na zam ku, że Zygm unt I, król pol­

ski, do waszej p ani w gościnę przy­

bywa, a oto pierwsze jego straże tam ciąg ną od lasu, a i on też przed nocą

waszero mieście stanie.

— K opnąłem się też zaraz tak spie­

sznie, że m nie tam ten n a k o n iu ledwo dftpędził; a zam iast Ojcu, niosę waszej książęcej mości tę w iadom ość — do­

dał śm iało Jakóbek, schylając sie do lióg księżniczki.

— Dobre wieści n a m przynosisz — rzekła księżniczka A nna. — Alę, jakeś tu przy bieżał,' bież z nie m i i do Ojca waszmość Jerzego Bornbacha, b u rm i­

strza; niechaj się gotuje n a przyjęcie ta k 'dostojnego gościa, a z klu czam i wyjdzie przed bramę.

— W m ig, proszę waszej m iłości — odparł Jakóbek i zw rócił się k u bra­

m ie, nie zw ażając n a wszelkie pyta­

nia, ja k ie m i go ze wszech stron obsy­

pywano.

N a tę wieść rozjaśniły się lica za­

trwożonych m ieszkańców ; szeptano sobie n a ucho jakieś pocieszające no­

w iny, ściskano sobie ręce, . jakby z przybyw ającym gościem niepokój i troska m ia ły się ju ż zakończyć. '

Ż y rnik k rząta ł się na zam ku, aby.

przyjąć gościa, zam ek zaw rzał życiem, wszędzie znać było pośpiech. K siężni­

czka A n n a przechadzała się po w iel­

kiej kom nacie, serce jej drżało, bo nie naw ykła do dworskich przyjęć, prze­

k ład ała życie ciche wśród swoich to­

warzyszek i służebnych. Zresztą za­

m ek w arszaw ski nie był ciąg łą jej re­

zydencją, obaw iała się więc czy nie­

liczny dw ór potrafi uczcić takiego goś­

cia. W- tem ozw ały się okrzyki, dziew ­ częta iedne stanęły obok swej pani,

inne pobiegły do okien, ż^by napatrzyć się bogatem u dworowi Zygm unta.

K achna byłaby rada, biedź bodaj przed bram ę zam kow ą, lecz w idząc uko cha­

n ą sw oją p a n ią w niem em oczekiwa­

n iu , stanęła tu ż przy niej, choć oczy ciekawością jej m igotały. A odgłos trąb coraz się przybliżał, — słonko sierpniowe leniw o się ju ż schowało, lecz zato księżyc jasnym prom ieniem ośw ietlił bogate zbroice jezdnych i rynsztunek n a koniach. W każdym chciano widzieć Z ygm unta, a to dopie­

ro był jego poczet nadw orny.

Z yg m u nt w racał z G dańska, gdzie godził pilne sprawy, a w racając wstę­

pow ał pocieszyć strapioną A nnę i ja ­ ko p a n zw ierzchni Mazowsza rozpylać o jego sprawy. Wreszcie orszak k ró ­ lew ski się ukazał. Z y g m u nt n a koniu karym , opona jak do drogi przystało, perłowego koloru, bogato szyta okry­

wała, ru m ak a. Z y g m u nt n a obcisłe czarne ubranie zawieszony m ia ł płaszcz aksam itn y ciemno fioletowej barwy, a ta k aż o krągła czapeczka bra­

m ow ana dokoł perłam i nakryw ała je­

go głowę. Obok jechał B ernard z B a t­

m anow ie W apow ski, biegły astronom, a nieodstępny sekretarz królew ski, po drugiej stronie Jędrzej Krzycki biskup przem yski, w ielki ulubieniec króla. .

Dzwony zagrały n a kościele ś - g o Jana, odgłosy ich daleko biegły, poczet królew ski osrebrzony św iatłem księ­

życa występował drogą od Powiśla, krocząc wprost do zam ku. K ról pod bok się ująw szy, spoglądał przyjaźnie na lu d ustaw iony rzędem po obu s t r o ­ nach przed zam kiem . Jerzy B om bach oddał m u klucze m iasta, Ż y rnik k lu ­ cze od otw artych bram zamkowych*

K ról wraz z otaczającym i go p a n a m i zsiadł z ko nia i szedł do k o m nat zam ­ kowych.

— M iła n a m Księżniczko A nno — rzekł Z ygm unt — przybyliśm y odda.

w am hołd należny jako krewniaczce, a też pocieszyć w waszem strapieniu.

K siężniczka A n n a oddawszy głębo­

k i u kło n, rzekła:

— Panie, a najm iłościw szy k rólu, sierotę w idzicie przed sobą, a jako ca­

łe Mazowsze tako i ja dopraszamy się waszej opieki.

Zygm untow i zajaśniało radością o- blicze, a ze wszech stron dochodzić go zaczęły głosy:

— My wszyscy teraz bez pana, sie^

roty, a ty bąd ź n a m ojcem, jako ziemi sw ojej!

(3)

w

Nr. 103. GONIEC SLifSM I. 5-go maja 1922

Adam Mickiewicz.

P IE R W IO S N E K .

. Z niebieskich n ajtańszą piosnek Ledw ie zadzw onił skowronek, N ajrańszy kwiatek, pierwiosnek, B ły sn ął ze złotych obsicnek.

J nz

• Zawcześr.io kwiatku, sawcześnie, Jearxre pólr.cc mrozem dmucha.

Z gór Wale nie zeszły pleśnie.

D ąbrow a jeszcze nie sucha.

P rzy m ru ż złociste światełka, Ukryj się pod matki rąbek, K im eię zgubi szronu ząbek, L u b ehiodaej rosy perciks.

K w i a t e k : Dni n.nsze jak dni motylka:

życiem wschód, śmiercią południe;

Lep««» w kwietniu jedna «h wilka, Niź w jesieni całe grudnie.

Czy d la bogów szukasz datka, Czy dla druha iub kochanki, Upleć wianek a mego kwiatka.

Wianek te będzie nad wianki.

J a :

W podh-j trawce, w d zikim laska Urosłeś, o k w iatk u lu b y !

- M ało w zrostu, m ało blasku, Cóż ej daje tyle chluby?

m to kolory jutrzenki,

’ fi Zawoje tulipana,

jSTi liljowę. sukienki, Ni róży pierś m alow ana.

TTplatąm_ ciebie do .wiankfi, . Lecz sk ąd że ufności ty le ? Przyjaciele i k o c h a n k a ' C-zy cię powitają mile?

K w i a t e k : Powitają przyjaciele

Mnie. wiosny młodej aniołka;

Przyjaźń ma blasku roewicSe 1 cień lubi jak me ssiolks.

Ozym kochanki godzien rączek, Powiedz, niebieska Marylko!

Za pierwszy młodości pączek

-Zyskam pierwszą— ach! łzę tylko...

Każdego czasu

można jeszcze zaabonować

Scsnlee S la s k i“

Radek-Sobelsohu.

(Z osobistych wspom nień.) W iadom o, że faktyczny kierow nik dzisiejszej propagandy sowietów, K a­

rol Sobelsohn jest T arnow ianinem . W Tarnowie się urodzi? i w ychow ał, tu ta j także'uczęszczał do g im n azju m , skąd go z 7-mej klasy wydalono za obrazę profesora m atem aty k i i fizyki, p. Antoniego W aśniow skiego. W y d a ­ lony uczył się przez dw a ostatnie la ­ ta pryw atnie, a egzam in dojrzałości zdał w r. 1303 w Now ym Sączu, jako pry w aty sta.

Czasy g im nazjalne Sobelsona były dobą zaciętej w atki o w pływ y wśród m łodzieży m iędzy socjalistam i a naro­

dow ym i dem okratam i. Istotnie m ło ­ dzież i uniwersytecka i gim n azjalna (starsza) dzieliła się w tych latach na- ogół n a dwie grupy: lewicową, pro­

m ienistą i n a wszechpolską, narodo­

wą. Organem m łodzieży lewicowej był wychodzący wówczas we Lwowie

„P ro m ie ń“, organem m łodzieży naro­

dowej „Teka“. G im n a zju m tarnow skie w latach 1901— 1903 w olbrzym iej w ię­

kszości pozostawało pod ■wpływem

„P rom ienia“. Uczniowie-promieniści należeli do tajnego k ó łk a sam okształ­

cenia, które się zbierało u jednego z młodszych uczniów , dzisiejszego filo­

zofa dra E dw arda S tu m m a, we w ili jego m a tk i na przedm ieściu Tarnow a za szpitalem powszechnym położonej.

Do tego k ó łk a należeli najbardziej za­

paleni uczniowie prom ieniści: Kukiel- K rajew ski, dzisiejszy pu łk . sztabu w W arszawie, Sobelsohn, późniejszy R a ­ dek. dalej dziennikarz krakow ski Heynar, dr. G aw roński, profesorowie M. K w iatkow ski, Sokołowski, Nowo­

sielski, W ajdow icz i in n i; gorliw ym prom ienistą był dzisiejszy artysta scen warszawskich, Stefan Jaracz, wycho­

wanek tarnowskiego, a później bo­

cheńskiego g im n a zju m . Był to w łaści­

wie sztab prom ienistych, którzy żyli ze sobą bardzo serdecznie w, k ó łk u prawie że zam kniętem . W tem kółku często Sobelsohn m iew ał odczyty, zwłaszcza po w ydaleniu go z g im n a ­ zjum . Ze Lw ow a z ra m ie n ia „Pro­

m ienia“ k ilk a razy odw iedził to k ó ł­

ko p. A rtu r Schröder. Z profesorów uczyli Sobelsohna m iędzy in n y m i:

śp. H abura, M ajtusiew icz, Zw oliński, P in i, Jędrzejewski, M arcinkow ski, Fr, Now icki, MorawieCki, Bogucki. Byli io znakom ici profesorowie.

Sobelsohn m ieszkał u swojej m a tk i przy ulicy W ałow ej naprzeciw ulicy Pocztowej. M atka jego. nazyw ana po­

wszechnie p a n ią Zof ją — m ia ła w Tar­

nowie pryw atną szkółkę dla dzieci ży­

dowskich, w której uczyła języka pol­

skiego. Przed w o jn ą jeszcze Wyszła zam ąż za hand larza PątzanOwera w Czarnym D unajcu, gdzie obecnie m ie­

szka. Siostra Sobelsohna pann a Ań- da. w yszła zam aż za tarnowskiego m ajstra kapeluszniekiego Nćissa.

Sobelsohn by? uczniem zdolnym i -pracowitym, ru c h liw y m i . niespokoj­

ny m , bardzo dużo czytał, -zwłaszcza z dziedziny społecznej; wymowę m ia ł du żą, w polemice był niebezpiecznym, albowiem przeciw nika obrażał i ośm ie­

szał. Jego umysłowość była podobna do nieuporządkow anej biblioteczki.

Przeciwnicy u w a ża li go za brutala, aroganta i cynika. Odznaczał się przy­

tem widocznem niedbalstw em w stro­

ju . Czasem przychodził do szkoły nie- um yty. Zdarzało m u się to dość czę­

sto naw et w późniejszej® życiu aka- dem ickiem . W spraw ach finansowych był zawsze nieporadnym , niesolidnym i lekkom yślnym .

N a krakow skim uniwersytecie ty l­

ko przez rok należał do m łodzieży, stojącej na gruncie ideologji P. P. S.

Sobelsohn, który był istotnie duchem skrajnej negacji, zbliżył się wtedy do g rupki zw olenników Róży Luxem burg i powoli został fanatycznym zwolen­

n ik ie m „Socjaldem okracji K ról. P o l­

skiego i L itw y “, a zaciekłym wrogiem P. P. S. Pisyw ał listy do W arskiego i Róży Luxem burg i zamieszczał w ich pism ach zaciekłe, naw et osobiste ata­

k i na przywódców P . P. S.

Po paru latach pebytu w, Krakowie, kiedy ju ż za wiele narobił długów i naraził się różnym osobistościom z o- b°zu P. P. S., wyjechał, sprzedawszy k siążk i swoje i pożyczane, nadto przy dalszej finansow ej pomocy swojego znajomego jeszcze z czasów tarnow ­ skich, ówczesnego słuchacza chem ji p. H enryka Richtera, do Szw ajcarji na dalsze studja. P a n Richter wyje­

chał razem z n im i obaj zam ieszkali w Zurychu. Po roku sąd szwajcarski nagle aresztował p. Richtera za — d łu ­ gi Sobelsohna. Okazało się bowiem, źe prawie przez rok Sobelsohn miesz­

k a ł n a rachunek poczciwego swego kolegi i pod jego nazw iskiem robił długi, a potem nagle w yjechał do Nie­

miec... R odzina p. Richtera pieniądze telegraficznie w ysłała i aresztowanego w ykupiła. Nie w iadom o dotąd, czy Sobelsohn-Radek później sprawę .te jakoś uregulow ał.

W Niemczech życie polityczne So­

belsohna było dość aw anturnicze i b u ­ rzliwe. W ystarczy wspomnieć, że go publicznie z partji wykluczono. — W czasie w ojny działał w Szw ajcarji, a po powrocie rząd niem iecki przewiózł go w plom bow anym wozie razem z in ­ ny m i bolszew ikam i do Rosji d la wy­

w oływ ania rewolucji. Sobelsohn um ie być wdzięczny, albow iem przed 2 laty organizow ał zam ach k o m unisty czny ’

—- w Berlinie.

D zisiaj Radek-Sobelsohn — ja k o- grortma większość kom isarzy bolsze­

w ickich jest człowiekiem bardzo za­

m ożnym i bardzo praktycznym . O- szczedności swoje u lo kow ał w Szwe­

cji, Norweg ji i D anii. B oiszew izm 'zu­

bożył Rosję przypraw iając ją do skraj­

nej nędzy, ale wzbogacił poszczegól­

nych przywódców, którzy k ie ru ją Ro­

sję, chociaż po rosyjsku doniero od niedaw na m ów ić się nauczyli.

(„Hustr. K ur. Codzienny“.') A. W . tM—wwwMiwr ■mną: wtummMiammMmewmmmmtammfmxGmiv

Święty Wojciech.

Po ziemi daw nych Prusów*), którzy byli b ra tn im lu d em Litw inów , obie­

gła wieść, że przybyło do nich trzech gofH z k ra ju sąsiedniego, n a d którem panuje najpotężniejszy z królów ziem ­ skich: Bolesław Chrobry; — że goście

^SS^owi dobili w łaśnie do przystani, wy- siedli se st.iiku na iąd i d ą ż ą do nich.

W ięc z siół różnych pośpieszyli cie- ' kaw si przypatrzeć s i' obcym.

Jeden, najpow ażniejszy wiekiem ,

miftł

na ram io nach kapę złocistą, na głowie czapkę wysoką, w ręku d łu g i k ij, zakręcony u góry; aw aj drudzy b y l i przybrani w białe ornaty,

zastąpili im drogę; — prx«-z cn*%iie w m ilczeniu przypatry­

wali się sobie w zajem nie, poczem .n&jA’;ii*łszy z grom ady Prusów zapy­

ta! tonem wyąiofcłyu*:

•) Ss*m*> PrtmU« wiadomo.

v(dt ż * 4 # $ a 3 t i k d 'J

— Coście za jedni i czego od nas chcecie?

— Jestem S łow ianin, wasz sąsiad i przyjaciel — odparł najstarszy s po­

dróżnych. — Byłem daw niej bisk u ­ pem Czech, teraz jestem apostołem.

Bolesław, k ról polski, którem u hołd oddajecie, prosił, bym was oświecił, bo ciem ni jesteście. Chcę dobra w a­

szego. chcę w am utorow ać drogę do szczęścia; chcę, byście Boga mego u zn a li Panem , aby ten Ojciec na jle p ­ szy otoczył was sw oją opieką. Zaś ci dw aj —- są to m oi towarzysze; im ię moje jest W ojciech, młodszego z nich Radym , starszego Benedykt,

— Próżnoś się iru d z ił ta k daleko

— odparł hardo Prusak, — m am y własne bogi, ci nad na m i czuw ają; i w Jasne praw a m am y, które szczęście na m dają. — innych nie chcemy.

W racaj do swoich, jeśli żyć p ra­

gniesz.

Lecz św. W ojciech przestrogi nie słuchał, om iną? w m ilczeniu tłu m i zapuści? sję w g łab k ra ju ; po drodze w stępow ał do chat i erłosił nau k ę

Chrystusa. Lecz Prusacy byli głusi na jego słowa i n ik t chrztu nie żądał.

Pewnego dnia, apostołowie stru­

dzeni wielce, nie m ogąc nigdzie do­

patrzeć chaty, postanow ili spocząc pod gołem niebem i wszedłszy na po­

le zaorane, w yciągnęli się na pulchnej ziemi i usnęli tw ardo, ani dom yślając się, że popełniają świętokradztwo, gdyż pole, n a którem się położyli, było miejscem poświeconem przez P rusaków ich bogom i tylko k a p ła ­ nom w olno było na nie wstępować.

W te m zbudziły ich w rzaski dyszą­

ce gniewem; podnieśli się zdziw ieni i ujrzeli, że s ą otoczeni przez tłu m , który i m w ygrażał p iz d a m i, coś krzyczał, czegoś złorzeczył.

Po chw ili tłu m ten r o z tą p ił się i na pole wkroczyło k ilk u kapłanów7, u ję li oni pod ręce apostołów, w ypro­

w adzili ich z pola i powiedli n a po­

bliskie wzgórze, a gdy stanęli n a jego szczycie, jeden, najpow ażniejszy wie- uiem, odezwał się głosem surowym :

— Znieważyliście miejsce ^więte;

położyliście się na p o l u , b o g o m p o ­ ś w i e c o n e m u , w i e e m u s i c i e a m r z e ^ n

Inwalidzi w Belgji.

B odaj że najlepiej została uregulo­

w ana spraw a inw alidów w Belgji. In ­ w alidzi belgijscy w znacznej swej wię­

kszości m a ją zapewniony zupełni*

znośny byt.

Dzieje się to, dzięki nadw yraz

wy­

datnej działalności narodowej o p i e k i nad in w alid am i, której okręgowe ko­

m itety zaopatrują inw alid ów w prote­

zy, w yszu ku ją im zajęcia, u ł a t w i a j ą przez stosowanie zasiłków i pożyczek założenia wasztatów pracy, w r e s z c i e ud zie lają opieki lekarskiej, przyczem nawet n a poióg żony in w a lid a d o s t a j a specjalny zasiłek. Nadto ty m żołnia*

rzom, których domostwa zostały w czasie w ojny zburzone, państw o o d b u ­ dow uje ich siedziby.

Należy zaznaczyć, ze i n w a l i d z i

w

Belgji, m ających więcej n iż 30 procent niezdolności do pracy, otrzym ali spe­

cjalne odznaki inw alidzkie, n a w i d o k których w ojskow i zobow iązani są sa- lutow ać. Do szewronów za f r o n t o r a * odznak przyw iązane są renty.

Tak to społeczeństwo k u l t u r a l n e i świadome krw aw ych w ysiłków ż o ł n i e ­ r z a — okazuje m u sw ą wdzięczność.

Eksperyment bolszewicki tysiąc lat leiiiif w Chinach.

W „Revue de France“ o p o w i a d a C am ille A ym ard o w y p a d k a c h z h i ­ storji P a ń s t w a Środka z p r z e d

lat

1000, w ypadkach, przypom inających żywo zdarzenia lat ostatnich w R o s j i . W roku 1067, za panowania, c e s a r z a Schen-Tsung zaprowadzono s y s t e m społeczny, przypom inający system bol­

szewicki. Filozof Wang-Ngan-Schen niezw ykłą sw adą zdoła?ł n ak ło n ić c e ­ s a r z a do niezwykłych reform. D o w o ­ dził m u, ja k w ielkie poniesie z a s ł u g i , jeżeli ł a d społeczny oprze nie n a . n i e ­ d o l i w ielkich m as, aie n a r ó w n o ś c i I sprawiedliwości. By dojść do t e g o ce­

lu, tłom aczyl swoim uczniom , ż e t r z e ­ ba wytępić nędzę, a przedewszystkiem zniszczyć bogactwo, które ją s t w o r z y ł o i z n i e j żyje. Filozof żądał, b y p a ń ­ stwo było jedynym właścicielem z i e m f i inn ych bogactw k ra ju i samo je r o z ­ dzielało. Żniw a nie m ia ły być w ła­

snością siewcy, ale państw a. N a j w y ż ­ szy tryb u nał z siedzibą w Pekinie m i a ł rozdzielać żywność. W ten sam. spo­

sób uciskał Wang-Ngan-Schen p r z e ­ m ysł, handel i istniejący ju ż w ó w c z a s w Chinach system bankow y i ohjaf wszystko w zarzad państwowy. C h i ń ­ skie k ro nik i opow iadają o oporze sta­

w ianym reformom i o nędzy i anar­

ch ji. która zapanow ała. G dyby nie n a ­ g ł a śm ierć cesarza, k tóra położyła k o ­ niec reformom, państwo, ta k powia­

d a ją kroniki, zdążało do pewne i ś c a ł­

kow itej • zagłady.

— Ja m jeden w inien — odparł św W ojciech, — m nie ukarz; m łodzie­

niaszkom pozwól wrócić do bierni ich ojców.

K a p ła n litość' w .sercu i zgo­

dził się . prosił św. W o j­

ciech. -o: s i e d m i u uzbrojo­

nych Püusakow ? wskazawszy apo­

stoła, rzekł:

— Ten karę za czyn swój i braci swoich poniesie? spełnijcie wolę bo­

gów.

I siedem oszczepów u tk w iło w pier­

si apostoła, który pad ł martwy.

W ielce zm artw ieni towarzysze świętego u prosili kapłan ? pogańskie­

g o , by eiało ich przew odnika ukry ł tymczasowo; przyrzekli, że kroi B o ­ lesław w yk u pi je; poczem podążyli do Gniezna z wieścią żałobną. Bole­

sław szczerze zapłakał nad śm iercią zacnego m ęża i w ysłał natychm iast poselstwo po zw łoki św. W ojciecha, W y k u p ił je n a wagę złota i złożył w kościele katedralnym m iasta sto­

łecznego Gniezna.

Cytaty

Powiązane dokumenty

• reklama w mediach - ściśle współpracujemy z prasą (Nowa Trybuna Opolska, Gazeta Wyborcza, Tygodnik Żużlowy, Przegląd Sportowy, Sport), telewizją (TVP 3 Opole),

Note that Theorem 1 was proved for Fourier series and for 3/4 &lt; p &lt; ∞ by the author [16] with another method.. We can state the same for the maximal conjugate

Key words and phrases: Hardy spaces, p-atom, atomic decomposition, p-quasilocal operator, interpolation, Ces` aro summability.. This research was supported by the Foundation

(a) finite graphs different from an arc ([3, 9.1]), (b) hereditarily indecomposable continua ([9, 0.60]), (c) smooth fans ([4, Corollary 3.3]),.. (d) indecomposable continua such

In this note we present the idea described above and, in particular, we estimate the spectrum of special periodic Schr¨ odinger operators where the potential is given by the curvature

We prove that there exists a linear manifold M of harmonic functions in the unit ball of R N , which is dense in the space of all harmonic functions in the unit ball (with

Then we prove the main theorem of this paper showing that, un- der certain conditions, any two strongly unimodal maps of intervals having periodic points whose periods are all

Prenant pour X un bouquet d´enombrable de 1-sph`eres, nous obtiendrons G comme l’image de A(X) par un homomorphisme judicieuse- ment choisi... Pour prouver la deuxi`eme affirmation