S. C. Napiórkowski
"Théologie positive et théologie
speculative : position traditionelle et
nouvelle problématique", Tharcise
Tshibangu, Louvain 1965 : [recenzja]
Collectanea Theologica 37/2, 204-208
204
B IU L E T Y N Y I R E C E N Z J Eteczną pomoc dla zorientow ania się zarówno w dorobku naukowym do tychczas osiągniętym jak i dla zapoznania się z obecnie panującym i wśród uczonych tendencjam i i nowymi rozwiązaniami.
O. J. W. ROSŁON OFMConv., WARSZAWA
THARCISE TSHIBANGU, Théologie positive et théologie speculative. Position traditionnelle et nouvelle problém atique, Louvain 1965, P ublica
tions U niversitaires de Louvain, s. X XXIX—405.
Zagadnienie naukowego charakteru teologii od daw na interesow ało teo logów. Zainteresow anie wzrosło szczególnie wtedy, gdy zakwestionowano prawo do w ykładania teologii na uniw ersytetach. Wielu teologów uważa naukow y status upraw ianej przez siebie dyscypliny za sprawę prestiżową. Mimo licznych opracowań i m onografii poświęconych tem u problemowi, wciąż wiele punktów czeka na wyjaśnienie! Do bogatej literatu ry na te m at naukowości i metody teologicznej możemy włączyć jeszcze jedno stu dium: Théologie positive et théologie spéculative”, pióra T. T s h i b a n g u .
Rozpraw a obejm uje krótki w stęp (s. VII—XI), bogaty zestaw bibliogra ficzny (s. X II—XXXIX), oraz dwie części, z których pierwsza zatytułow ana „Pozycja scholastyczna” obejm uje cztery rozdziały: r. I: N atura nauki według A rystotelesa, r. II: W ielka linia scholastyczna, r. III: Roger Bacon, r. IV: Trudności tkwiące w nauce teologicznej: w. XIV—XVI, a druga zatytułow ana „Nowa problem atyka” obejm uje trzy rozdziały: r. I: Dys kusje wokół n atu ry pracy teologicznej, r. II: Pojęcie nauki i teologii, r. III: P rym at danych O bjawienia- a „teologia pozytyw na integralna”. Rozprawę zam yka indeks nazw isk oraz analityczny indeks rzeczowy.
A utor sform ułow ał problem pracy w sposób następujący: „na czym właściwie polega naukow a praca teologa” (s. VII) oraz — na podstaw ie ja kiej koncepcji „nauki” można uznać teologię za dyscyplinę naukow ą (s. VIII). W uzasadnienie problem u Tshibangu zwrócił uwagę, że w m eto dologii nauk teologicznych przyjęło się rozróżnienie „teologia pozytyw na” i „teologia spekulatyw na”, które odpowiada dwu funkcjom teologii: b ada nie depozytu Objaw ienia (teologia pozytywna) oraz refleksja zm ierzająca do intelektualnego pogłębienia i in terp retacji danych Objawienia (teolo gia spekulatywna). Problem u naukowego charakteru teologii nie rozwiąże się — zdaniem A utora — opowiedzeniem się za teologię pozytywną czy teologią spekulatyw ną, albo też poprzez kompromisowe przyjęcie metody spekulatyw no-pozytyw nej.
Do rozw iązania problem u Autor prowadzi poprzez swego rodzaju an kietę historyczną: zestaw ia proponowane od średniowiecza odpowiedzi, przedstaw iając przy tym w skrócie koncepcje nauki, na których bazowały proponowane rozwiązania. R eferuje dość szczegółową arystotelesow ską kon cepcję nauki (s. 3—34) korzystając przy tym z kom petentnych inform acji pani prof. S. M a n s i o n z Un. Lowańskiego. Arystotelesowską koncepcję nauki („scientia universalis et necessaria essentiae reru m per causas”) — zwraca Autor uwagę — przyjęli nie tylko scholastycy, by na jej podstawie uzasadniać naukowość teologii, ale powoływali się na nia, jako na jedynie popraw ną koncepcję nauki, także liczni teologowie aż do XIX wieku, a n a wet jeszcze później. „Wielka linia scholastyczna” uteologiczniła ją tylko w tym sensie, że za przesłanki w dedukcji teologicznej przyjęła sądy obja wione: „argum entari ex auctoritate est m axim e proprium huius doctrinae, eo quod principia huius doctrinae per revelationem h ab en tu r” (S. Th. I.
1, 8 ad 2). A utor podkreśla, że w tej koncepcji teologii jako nauki nie mieściła się ani egzegeza, ani teologia biblijna. M usiały one uchodzić za operacje w stępne do właściwej teologii, którą była teologia spekulatyw na. Mimo podnoszonych dość licznych zastrzeżeń (J. Duns Scot, R. Bacon, W. Ockham, Erazm z R otterdam u, M elchior Cano), scholastyczna kon cepcja teologii przetrw ała do XIX, a naw et do XX w., kiedy to z nie zwykłą ostrością w ybuchły dyskusje nad n a tu rą teologii, powstała tzw. „théologie nouvelle” i rozwinęła się teologia pozytywna. T. T s h i b a n g u przytacza wypowiedź E. J. M i g n o t a z 1908 r. stw ierdzającą metodolo giczne zapóźnienie teologii w stosunku do innych nauk (s. 229). Większość teologów XX w. uśw iadom iła sobie, zdaniem Autora, że współczesny spór 0 naukow ych charakter teologii płynie z przyjm ow ania dwu odmiennych koncepcji nauki: arystotelesow sko-scholastycznej i pozytywnej. T s h i b a n g u przypom ina w sposób zwięzły, na czym polega m etoda pozytyw na (s. 322—347). Konsultował się w tym przedmiocie u J. L a d i è r e z Uniw. Lowańskiego. A utor dostrzega w metodzie pozytywnej w zajem ne powiązanie elem entów metody indukcyjnej i dedukcyjnej. W yróżnia naw et w metodzie pozytywnej dwie fazy: fazę indukcji i fazę dedukcji. Fazę indukcji czyli obserwacji 1 eksperym entu ch arakteryzuje — według niego — prym at faktu, obserw acji i doświadczenia. O bserw acją i doświadczeniem kierują metody, dzięki któ rym z faktów przednaukow ych otrzym uje się fakty naukowe. F akty zaś mogą być różne, podkreśla Autor. Z innym faktam i m a do czynienia geolog, z innÿmi biolog, socjolog czy ekonomista. Zróżnicowanie przedm iotu postuluje zróżnicowanie metod badań. A zatem pojęcie nauki pozytywnej nie jest — według niego — w cale jednoznaczne. Faza dedukcji czyli w yjaśnienie obej m uje dwa etapy: hipotezy i teorii. Tshibangu zw raca uwagę, że korzystanie z hipotezy tak samo jak korzystanie z teorii naukow ej zakłada rozumowanie typu dedukcyjnego, a więc naw et we współczesnej koncepcji nauki jest wiele m iejsca n a dedukcję, która umożliwia przechodzenie od ogólnego zdania hipotezy czy teorii do szczegółowego wniosku (s. 316 nn). Tshibangu sądzi (wyraźnie tego nie wypowiedział), że o naukow ym charakterze poznania de cyduje metodyczne w yjaśnienie przedm iotu poznania. Stosowanie takiej czy innej m etody w poznaw aniu takiego czy innego przedm iotu rozstrzyga je dynie o typie nauki, nie zaś o samym fakcie naukowości poznania. N auka ma pytać „dlaczego” i metodycznie poszukiwać odpowiedzi; odpowiedzi n a tom iast można szukać poprzez docieranie do racji ostatecznych drogą deduk cyjnego rozum owania, jak chciała scholastyka; można też ograniczyć się do w skazyw ania prostego następstw a fenomenów czy innnego typu powiązań zachodzących między faktam i, jak chcą zwolennicy nauk pozytywnych. Nie można jednak odmawiać naukowości jednem u czy drugiem u poznaniu (s. 331 nn). Dzieło N a g e 1 a 1 umożliwiło A utorowi podkreślenie tej w łaśnie myśli: — różnorodność metod i typów poznania naukowego przyjm owanych bez oporów przez współczesnych zwolenników nauk pozytywnych. P rz y j m uje się bowiem jako coś, co nie budzi sprzeciwów, że w naukach pozytyw nych w ystępuje wiele typów intelligibilności: dedukcyjna, np. przy korzy staniu z hipotez; k o n ju k tu raln a czyli prawdopodobna, tam, gdzie determ inizm nie w ykazuje żelaznego rygoryzm u, np. w mikrofizyce, socjologii czy historii, funkcjonalna czyli teleologiczna, tam gdzie w ystępuje zjawisko celowości lub ukierunkow ania, jak w biologii; genetyczna, gdy opisuje sie pow stawanie czy pojaw ianie się zjawiska, jak w geologii czy biologii (s. 330—333).
Refleksja nad współczesną epistemologią pozwala — zdaniem Tshibangu— sform ułować następujące wnioski: 1. same podstaw y nauki czyli determ inizm oraz cel nauki czyli w yjaśnienie (intelligence) są różne w różnych sektorach
B IU L E T Y N Y I R E C E N Z J E
nauki; nie istnieje jedna współczesna koncepcja nauki a intelligibilność, do której nauka dąży, nie jest pojęciem jednoznacznym (s. 334); 2. współczesne pojęcie nauki nie stoi w opozycji do pojęcia arystotelesowskiego, owszem, przyswoiło sobie z dawnej koncepcji elem ent dążenia ku intelligibilności; poszerzyło się jednak znacznie pole, na którym wolno i trzeba szukać inteli- gibilności (s. 347). S tru k tu ra naukowego poznania zaprojektow ana zarówno przez scholastykę jak współczesność pozwala — zdaniem Autora — sfor mułować odpowiedź na postawiony we w stępie problem w sposób nastę pujący. Teolog upraw ia naukę zarówno wtedy, gdy drogą sylogistycznej d e dukcji wyprow adza wnioski z sądów objawionych, jak również wtedy, gdy ustala autentyczność tekstów Biblii czy Ojców, gdy je analizuje i stara się zrozumieć według oryginalnego przekazu (por. np. s. 355). Teologia typu m onstratyw nego czyli historycznego, jak dem onstratyw nego czyli dedukcyj nego może być jednakowo uznana zia naukę. Zasadniczo jednak metodą teologiczną jest szeroko rozum iana m etoda pozytywna („une science essen tiellem ent positive”, s. 354), obejm ująca zarówno „an s it” jak „quid sit” (s. 356). Na określenie tej metody autor proponuje term in: m etoda pozy tyw na integralna (s. 355). Tshibangu postuluje poszerzenie sposobów in te l ligibilności danych O bjawienia za przykładem współczesnej nauki (s. 380), otwarcie się na w szystkie sposoby lepszego zrozumienia danych O bjaw ienia czyli metodyczne ubogacenie teologii oraz poszerzenie ap aratu ry badawczej.
„Théologie positive et théologie spéculative” jest rozpraw ą doktorską przygotowaną pod kierunkiem prof. Uniw. Lowańskiego, G. T h i 1 s a, na wydziale teologicznym tegoż uniw ersytetu. N iew ątpliw ą i chyba główną za sługą A utora jest syntetyczne przedstaw ienie przygód, jakie problem nauko wości teologii przeżywał w historii, zwłaszcza w X IX i XX w. A utor oparł swoje studium na bogatym m ateriale źródłowym; w ykorzystał też ogromną ilość istniejących już przyczynków poświęconych tem u te m a to w i2 Rozwią zanie problem u, jakie A utor proponuje, zasługuje na poważną refleksję. Analiza przeróżnych koncepcji nauki pojaw iających się poprzez stulecia pozwoliła A utorowi dostrzec pewien element, który w ystępuje regularnie we wszystkich koncepcjach, mianowicie — metodyczne w yjaśnienie rzeczy wistości. Elem ent ten uznał za kryterium rozstrzygające o naukowości poznania. Pozwoliło mu to podać pozytywną odpowiedź na wciąż aktualnie brzmiące pytanie: „Utrum theologia sit scientia”. Rezygnacja z arystotele- sowsko-scholastycznej koncepcji nauki nie zmienia — zdaniem A utora - tradycyjnej tezy o naukowości teologii. S tara odpowiedź, choć nowa do niej droga.
Postulat otw arcia się na wszystkie sposoby głębszego zrozumienia d a nych O bjaw ienia pozwala zaliczyć do teologii także egzegezę czy naw et archeologię biblijną. To wielki plus zaproponowanego rozwiązania problemu.
2 Bogaty zestaw literatu ry przedm iotu dokonany przez A utora można powiększyć następującym i publikacjam i w języku polskim: W. G r a n a t ,
D ogm atyka katolicka, tom wstępny, Lublin 1965, 7—50 (rozdz. I: Nauki teo
logiczne) oraz 67—93 (rozdz. III: Dogmatyka jako dział nauk teologicznych); S. K a m i ń s k i , Pojęcie nauki i klasyfikacja na u k, Lublin 1961, 115—117; t e n ż e , Metoda w teologii. W: W. G r a n a t , D ogm atyka katolickat tom wstępny, Lublin 1965, 147—162; t e n ż e , O d ysku sji w sprawie naukowego
charakteru teologii. ,W: Sprawozdania z czynności w ydaw niczej i posie dzeń naukow ych oraz Kronika Tow arzystw a Naukowego K U L, n r 13, L ub
lin 1963, 46—51; I. R ó ż y c k i , D ogm atyka, t. I, księga I: Metodologia teo
logii dogm atycznej, K raków 1947; W. P i e t k u n , Dogmatyka katolicka,
T. T s h i b a n g u daje pierwszeństwo teologii pozytywnej przed speku- latywną. Może byłoby z pożytkiem dla pracy, gdyby nie starał się w yka zywać naukowego ch arak teru teologii naw et przy założeniu pozytywnej koncepcji nauki, zwłaszcza że racje, które przytacza, nie są przekonyw a jące; np. na s. 354 A utor pisze, że teologia z istoty swej jest nauką pozy tywną, ponieważ jest nauką o czymś danym („science d ’un donné”); i to bardziej pozytywna, niż wszystkie inne nauki, ponieważ bazuje nie na zwykłych danych, ale na danych transcendentalnych. Na s. 352 cytuje bez jakichkolw iek uwag krytycznych wypowiedź M. Dupuy, według której można mówić o swego rodzaju w eryfikacji tw ierdzeń teologicznych poprzez doświadczenie, aczkolwiek doświadczenie specyficzne typu religijnego, po jęte jako zaangażowanie się religijne (por. także s. 357).
Słusznie została podkreślona niejednoznaczność współczesnego pojęcia nauki i fakt, że w mechaniźmie naukowego poznania zaproponowanym przez współczesną naukę, zaw ierają się elem enty bardzo różne, jak obser w acja z jednej, a pewien rodzaj dedukcji z drugiej strony; że współczesna koncepcja nauki jest wystarczająco pojemna, by mogła zmieścić w sobie dyscypliny o niezwykle odległych od siebie m etodach i przedmiotach. Czy jednak teologia nie za daleko odbiega od upraw ianych współcześnie dyscy plin naukowych, jeśli chodzi o przedm iot i metodę dochodzenia cfo w y jaśniania rzeczywistości, by stawiać ją w jednym szeregu z innymi naukam i? Stanowisko T s h i b a n g u o tyle jest słuszne, o ile tra fn a jest podana przez *niego koncepcja nauki (metodyczne poszukiwanie wyjaśnienia). Wraz z nią stoi lub upada cały wywód. W ydaje się, że teolog bez większych oporów przystanie na propozycje T s h i b a n g u . Czy jednak skłonni byliby uczynić to samo przedstaw iciele i teoretycy współcześni nauki pozytywnej ograniczający zakres swoich zainteresow ań do rzeczywistości dostępnej w jakiś sposób obserw acji i eksperym entow i? — Analizy przeprowadzone przez A utora i w yprowadzone z nich wnioski w zm acniają stanowisko teolo gii pozytywnej w jej sporze z teologią spekulatyną, nie rozstrzygają je d nak — jak się w ydaje — sporu, jaki prowadzi teologia o swój naukowy charakter ze współczesną koncepcją nauki. Przedm iot bowiem teologii i jej metody daleko odbiegają swoją specyfiką od przedm iotu i metod nauk pozytywnych.
Wywody A utora zyskają na precyzji, jeśli w następnym wydaniu do kładniej określi p o j ę c i e teologii. O jaką teologię chodzi? Przecież teologię
w ykłada profesor w sem inarium , teologii uczą się klerycy z podręcznika, teologię upraw ia egzegeta, który .trudzi się odtw arzaniem oryginalnego tekstu Biblii, teologię upraw ia św. Tomasz, który szuka odpowiedzi na p y tanie „U trum habere plures uxores sit contra legem n a tu rae” ; mówi się, że teologię upraw ia historyk Kościoła i profesor praw a kanonicznego... 0 jaką teologię chodzi, gdy pytam y o jej naukow y charakter?
W artość pracy podnoszą ciekawe refleksje, luźno niekiedy związane z tokiem rozumowania. Na uwagę np. zasługuje spostrzeżenie, że teologia chrześcijańska na razie trw a herm etycznie zam knięta w stosunku do k u ltu r nie zachodnich, a więc afrykańskiej czy azjatyckiej. Tendencje adaptacyjne, które znalazły sobie wreszcie prawo obyw atelstw a w chrześcijaństw ie roz w ijającym się na terenach misyjnych, ograniczają się do płaszczyzny p a storalnej i liturgicznej, nie przeniknęły jednak do dogm atyki podbitej przez filozofie helleńską. Tshibangu widzi problem naturalizacii teologii chrześcijańskiej bardzo szeroko: także w powiązaniu doktryny chrześci jańskiej z filozofią np. azjatycką. Czy jednak filozofia arystotelesow ska 1 scholastyczna nie za głęboko wrosła w doktrynę katolicką, by w obec nym stanie jej rozwoju możliwe było zastąpienie jej inną, doskonalszą naw et filozofią (por. np. dogmat o Eucharystii i całą sakramentologię)?
Dyskusyjny ch arak ter niektórych wypowiedzi A utora nie przekreśla dużej w artości rozprawy, którą to w artość należy dostrzec nie. tylko w sze
2 0 8 B IU L E T Y N Y I R E C E N Z J E
roko potraktow anym przeglądzie historycznym opinii na tem at „teologia jako n au k a”, ale również w nowym rozw iązaniu nie nowego problemu. Ktokolwiek zechce podjąć zagadnienie naukowego charakteru teologii, nie będzie mógł pominąć dobrego dzieła młodego afrykańskiego teologa.
O. S. C. NAPIÓRKOWSKI OFMCony., LUBLIN
Handbuch der Kirchengeschichte. Herausgegeben von H ubert J e d i n .
Band III: Die m ittelalterliche Kirche. I. H albband: Vom kirchlichen Früh-
m ittelalter zur gregorianischen Reform . Von Friedrich K e m p f , H ans-G re
gor B e c k , Eugen E w i g , Josef Andreas J u n g m a n n . Freiburg-B asel- -W ien 1966, H erder, XL—568.
Na polu w ielkiej syntezy powszechnych dziejów Kościoła w iodła prym w ostatnich czasach nauka francuska, czego w yrazem są liczne tomy mo
num entalnej Histoire de VEglise depuis les origines jusqu'à nos jours (1934 i n., pod dyrekcją A. F l i e h e i V. M a r t i n oraz następców). Obec n ie sytuacja się zmienia. Po okresie upadku niem ieckiej historiografii koś- celnej, w którym pogrążyły ją rządy nazistowskie, z kolei dochodzą do głosu Niemcy. Począwszy od roku zeszłego poczęły ukazywać się im ponu jące tomy niemieckiego odpowiednika wyżej wymienionego dzieła.
P otrzeba było blisko dziesięciu lat zabiegów i przygotowań, aby pierw szy tom zakrojonej na większą skalę publikacji mógł ujrzeć św iatło dzienne (1965). Punktem w yjścia było spotkanie historyka kościelnego o najgłoś niejszym dziś w Niemczech nazwisku, H uberta J e d i n a, z przedstaw i cielem zasłużonego w ydaw nictw a H erdera. Podejm ow anie nowego i przero bionego w ydania starej „Handbuch der A llgem einen Kirchengeschichte” H ergenroethera, uznano za niecelowe. N atom iast zgodzono się, że nowy i wyczerpujący podręcznik, pomyślany jako narzędzie pracy dla w ykła dowców szkół akadem ickich i uczonych, w inien uwzględniać zarówno n a j nowsze osiągnięcia specjalistów, jak i odpowiadać dzisiejszemu stanowi pogłębionej świadomości i pojm ow ania istoty Koś-cioła.
Rzecz o takich założeniach i am bicjach była do pomyślenia jedynie jako efekt w ysiłku zbiorowego. W obawie jednak, by tą drogą nie po w stało nieforem ne i niestraw ne nagrom adzenie opracowań specjalistycz nych, pozbawione wewnętrznego związku wspólnej myśli przewodniej, za dano sobie wiele tru d u , aby zamierzonej pracy zbiorowej zapewnić m aksi m um jednolitości. Temu celowi służyła zarówno ograniczona liczba pow o łanych do w spółpracy specjalistów (dotychczas 14), jak i szereg odbytych posiedzeń roboczych, poświęconych w ypracow aniu możliwie doskonałego planu całości.
Obok celu, który staw iały sobie w szystkie poprzednie tego rodzaju podręczniki, - a więc, wyczerpującego w ykładu o przebiegu zew nętrznych wydarzeń, planowi tem u przyświecało w szczególności pragnienie uw ydat nienia związku tych wydarzeń z w ew nętrznym życiem Kościoła. Starano się więc położyć nacisk na takie zagadnienia jak rozwój nauki chrześci jańskiej i m etody jej głoszenia czy kult i form y pobożności, przedsta w iając je nie schematycznie, ale ta k by zbliżyć czytelnika do „żywej pełni m ysterium Kościoła”.
Tom pierwszy podręcznika, zaw ierający obok cennego „W prowadzenia
do kościelnej historiografii” (Hubert J e d i n ) dzieje od początku do K on
stantyna Wielkiego, został przyjęty przez krytykę niem iecką z uznaniem, zdającym się potwierdzać, iż nadziejom i ambicjom wydawców stało się zadość, przynajm niej w tej początkowej fazie. W Niemczech ujrzano w nim