• Nie Znaleziono Wyników

Polityka i religia według Thomasa Edwina Utleya

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Polityka i religia według Thomasa Edwina Utleya"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

Przemysław Piotrowski

Polityka i religia według Thomasa

Edwina Utleya

(2)

Polityka i religia według Thomasa Edwina Utleya

Politics and religion according to Thomas Edwin Utley

Przemysław Piotrowski

przemyslaw.piotrowski@uwm.edu.pl Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie Absolwent historii na Wydziale Historyczno-Filozo-ficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie; adiunkt w Instytucie Nauk Politycznych Uniwersy-tetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie; zainte-resowania: polska, brytyjska i europejska trady-cja polityczna.

T

homas Edwin Utley (1921-1988), angielski dziennikarz i myśliciel polityczny, uznawany jest powszechnie za jednego z najważniej-szych powojennych intelektualistów torysowskich, którzy przyczy-nili się do odrodzenia idei konserwatywnych, przecierając drogę do władzy Margaret Thatcher1. Zaprezentowana tu próbka jego refleksji

traktuje głównie o relacjach prawa i moralności, polityki oraz religii, a także państwa i Kościoła. Dotyczy też zasady politycznej reprezenta-cji, jak również problematyki napięcia pomiędzy roszczeniami trady-cji i zmiany, tudzież stosunków zachodzących między spuścizną angli-kańską i katolicką. Podejmie się też próbę umiejscowienia stanowiska Utleya na mapie współczesnej debaty brytyjskiej z istotnymi dla niej

1 Jest to opinia podzielana przez reprezentantów wielu różnych brytyjskich

opcji politycznych. Zob. m.in.: M. Garnett, K. Hickson, Conservative Thinkers.

The Contributors to the Political Thought of Modern Conservative Party, Manchester

and New York 2009, s. 106-109; A. Gamble, The Conservative Nation, London 1974, s. 49-50; W.H. Greenleaf, The British Political Tradition, vol. II: The

Ideo-logical Heritage, Cambridge 1983, s. 198; S. Letwin, The Anatomy of Thatcherism,

(3)

podziałami, szczególnie w obrębie tradycji torysowskiej, zwłaszcza tego jej nurtu, który nosi miano tradycjonalistycznego2.

Wykorzystane zostaną opinie Utleya, zamieszczone przez niego w latach 60., 70. i 80. na łamach takich pism, jak: „The Times”, „The Daily Telegraph”, „The Spectator”. Spośród tych opinii dwaj sympatyzujący z jego ideową orientacją polityczni komentatorzy, Charles Moore oraz Simon Heffer, dokonali wyboru zatytułowanego „A Tory Seer”3. Kontekst polemiczny przytaczanych tu poglądów po

części należy już do historii. Mimo to nie jest pozbawiony istotnych odniesień do czasów nam chronologicznie najbliższych.

Poglądy Utleya

Utley reaguje alergią na przejawy teologii liberalnej w Koście-le anglikańskim. Karci biskupa z Woolwich, który pragnie uczynić reli-gię akceptowalną dla ludzi niereligijnych oraz udowodnić, iż można być chrześcijaninem bez wiary w nauczanie Kościoła. Duszpasterz ów nie wymaga od wiernych wiary w kanon nicejski, lecz jedynie w to, iż na dnie ludzkiej egzystencji znajduje się „coś świętego”. Nakłania ich do tego, by kochali sąsiadów, lecz unikali kategorycznych osądów moralnych zawartych w ortodoksyjnym poglądzie, iż cudzołóstwo jest zawsze złe. Hierarcha, zdaniem Utleya, dopuścił się rzeczy niedopusz-czalnej, myląc dwie różne rzeczy: czymś innym jest zamysł redefini-cji wiecznych prawd religii we współczesnym języku, a czymś innym kwestionowanie fundamentalnych prawd pochodzących od samego Chrystusa4.

W ogniu krytyki Utleya znalazł się też anglikański biskup Durham. W tym przypadku chodziło o wątpliwą formułę ewangeliza-cji nowoczesnego społeczeństwa. Hierarcha przejęty tym, że ogromna rzesza potencjalnych chrześcijan zniechęca się dziś do Kościoła, ponie-waż ten wymaga od nich uznania rzeczy fizycznie niewiarygodnych, doszedł do wniosku, iż Kościół powinien ograniczyć swe wymagania

2 Na temat tradycjonalistycznego toryzmu zob. m.in.: C. Covell, The Redefinition

of Conservatism. Politics and Doctrine, London 1986; N. Annan, Our Age: Portrait of a Generation, London 1990, s. 441-443; W.H. Greenleaf, The British Political Tradition…, dz. cyt., s. 265; N. O’Sullivan, Conservatism. New Right and Limited State, [w:] J. Hayward, P. Norton, The Political Science of British Politics, London

1986, s. 21-22, 29-35; M. Garnett, K.K. Hickson, Conservative Thinkers…, dz. cyt., s. 105-118.

3 Ch. Moore, S. Heffer (red.), A Tory Seer. The Selected Journalism of T.E. Utley,

London 1989.

(4)

do wiary w duchowy sens cudów, ale już bez konieczności dawania wiary samym cudom. Biskup ma rację, gdy przekonuje, że ważniej-sza jest wiara we wcielenie czy zmartwychwstanie, niż w cud naro-dzenia z Dziewicy czy pustego grobu. Ma też rację, gdy twierdzi, iż sama wiara w owe cuda, za którą nie idzie ów duchowy sens, nie jest niczym więcej niż kultem idola. Popełnia jednak błąd, chcąc dostoso-wać dogmatykę do mentalności człowieka wychowanego na autory-tecie rozumu naukowego. Zakłada bowiem, iż owemu człowiekowi łatwiej będzie „przełknąć” wiarę we wcielenie czy zmartwychwstanie, niż w narodzenie z Dziewicy czy pusty grób:

„Wszyscy możemy wybierać, czy wszechświat jest przypad-kiem […], czy też u jego podstaw leży jakiś zamysł, a jeśli tak, to czy ów zamysł jest życzliwy? Dla wielu podobne analizy kończą się znakiem zapytania, ale niektórym nie uniemożli-wiają skoku w wiarę. Owego aktu wiary nie ułatuniemożli-wiają jednak niemądre, intelektualne spekulacje biskupów”5.

Utley broni autonomii języka teologii i wiary chrześcijańskiej przed zakusami religijnych modernizatorów. Inspiruje ich bowiem podejrzanie nabożny respekt dla niecierpliwych roszczeń świec-kiej strony życia, a nade wszystko gotowi są uznać, iż ciężar dowo-du w kwestii ostatecznych źródeł ludzkiego szczęścia spoczywa na teistach, nie zaś na sekularystach. Odnosząc się do problematyki abor-cji, omawiany torys podkreśla jej fundamentalne znaczenie. Uważa, że pomiędzy tymi, którzy wierzą, iż akt ludzkiej prokreacji jest częścią Bożych planów wobec ludzkości, a tymi, którzy sądzą, iż jest to jedy-nie mechanizm mogący zostać zakłóconym, gdy jego skutki okażą się kłopotliwe, istnieje przepaść. Zarazem jednak przyznaje, że postawa teistów nie jest wolna od wątpliwości i wahań. Chrześcijańska teologia nie określa przecież dokładnie, kiedy embrion zyskuje duszę. W takich kwestiach, jak ciąża z gwałtu czy zagrażająca życiu matki, chrześcija-nie będą się różnić. Jednak chrześcija-niech przynajmchrześcija-niej mówią tym samym języ-kiem, kiedy spierają się między sobą. I niech to nie będzie język ich przyjaciół, świeckich humanistów. Rezultaty sporów światopoglądo-wych w sposób istotny zależą bowiem od punktu wyjścia6.

Przykładem tego jest kwestia kapłaństwa kobiet. Utley dowo-dzi, iż konkluzje będą skłaniać się ku tradycjonalistycznym pozy-cjom tylko wówczas, gdy dyskusja toczyć się będzie w języku teolo-gicznym. Wystarczy jednak przełożyć ją na język świecki, a wnioski

(5)

w sposób nieuchronny usatysfakcjonują konsekwentnych moderni-stów. Problem Kościoła anglikańskiego polega na tym, że podobne kwestie chętniej traktuje on w kategoriach profanum, aniżeli sacrum. Okazuje tym samym niefrasobliwość wobec niebezpieczeństwa, które trafnie zdefiniował Dean Inge: „Jeśli Kościół wyjdzie za mąż za ducha epoki, to w następnej epoce zostanie wdową”7. Co najważniejsze,

popada w sprzeczność z postawą Jezusa, który wielokrotnie pokazy-wał, jak wyjść obronną ręką z pułapek uwikłania kwestii teologicznych w problematykę świecką8. Puentując krytykę postępującej

sekularyza-cji Kościoła, Utley czyni ukłon w stronę tradysekularyza-cji traktariańskiej:

„Tak więc moja smutna konkluzja jest następująca: będę musiał stać się chrześcijaninem z getta. To rzecz tragiczna dla kogoś, kto jest anglikaninem do szpiku kości, a nie wyłącznie poprzez intelektualne przekonania, tzn. brzydzi się ideą przynależno-ści do sekty, która separuje się od życia Anglików oraz zamyka swój umysł na zmieniające się zwyczaje w kulturze angielskiej. Jeśli biskup Londynu wyprowadzi nas z Kościoła anglikań-skiego do jakiegoś unickiego Kościoła pozostającego w komu-nii z Rzymem, to mam nadzieję, że znajdę odwagę, by za nim podążyć”9.

Wyraźna atencja Utleya dla ortodoksji oraz tradycjonalizmu chrześcijaństwa rzymskiego nie stoi bynajmniej na przeszkodzie suro-wej krytyki kierowanej pod adresem nauczania społecznego Stoli-cy Apostolskiej. Przykładem tego jest stosunek, z jakim odniósł się do encykliki Pawła VI, która w poszukiwaniu wątpliwej jakości złotego środka piętnowała defekty kapitalizmu, ofiarując jednocześnie szczo-dre gesty sympatii do gospodarki socjalistycznej. Broniąc ładu ekono-mii rynkowej przed jego zbyt pochopnymi oskarżeniami z pozycji Ewangelii, omawiany autor podkreśla, że Chrystus nie potępił boga-tych, lecz boga-tych, którzy nadzieję pokładają w bogactwie. Owszem, dusza może zostać zniszczona przez chciwość, ale w kapitalizmie istnieje też miejsce dla tych, którzy nie chcą brać udziału w wyścigu szczurów, a ponadto zamożność nie musi oznaczać osobistej konsumpcji. Niewąt-pliwie, sprawiedliwe społeczeństwo nie jest automatycznym rezul-tatem działania wolnego rynku. Państwo musi być gotowe do inter-wencji w proces konkurencji w imię podstawowych praw człowieka,

7 Właśc. William Ralph Inge (1860-1954), anglikański ksiądz oraz profesor

teo-logii w Cambridge.

(6)

powinnością zaś głowy Kościoła jest przypominanie o tym rządzącym. Nie oznacza to jednak, że ciąży na niej obowiązek dokonywania wybo-ru pomiędzy rywalizującymi ze sobą systemami ekonomicznymi. Kapitalizm, jak większość rzeczy, wymaga chrystianizacji, ale popie-rany przez papieża system socjalistyczny nie jest wolny od ludzkich słabości. Wiele wskazuje też na to, iż więcej zbrodni popełnianych jest obecnie w imię bezinteresownej służby ludzkości, niż z powodu doga-dzania prywatnym uczuciom czy ambicjom10.

Powyżej cytowana puenta krytyki współczesnego sekulary-zmu anglikańskiego, oprócz nadziei pokładanej w chrześcijaństwie rzymskim, zawiera również ton wyraźnie apologetyczny wobec trady-cji anglikańskiej. Respekt dla katolicyzmu idzie tam w parze z nieskry-wanym sentymentem Utleya do rodzimego dziedzictwa chrystiani-zmu ostatnich czterech wieków. W reakcji na podpisanie przez wspól-ną komisję anglikańskich i rzymskich teologów dokumentu o zbliże-niu pomiędzy Rzymem i Canterbury Utley bez satysfakcji odnotowuje, iż jednym krótkim elaboratem komisja ta sprawiła wrażenie, że znosi rację istnienia nowoczesnej historii Anglii. Postulując uznanie pryma-tu papieża (acz bez akceptacji dogmapryma-tu o jego nieomylności), usunę-ła podstawy, na których zbudowano nie tylko Kościół anglikański, ale i jego towarzysza – państwo angielskie11.

Zdrada doktrynalnej tożsamości na rzecz teologii liberalnej, jakiej dopuścili się hierarchowie anglikańskiej wspólnoty wyznanio-wej, usprawiedliwia, jak sugeruje omawiany myśliciel polityczny, nawet opuszczenie jej szeregów. Nie daje jednak podstaw do zerwania z jej szacowną tradycją. Co w tej tradycji, nie tylko religijnej, ale i poli-tycznej, jest tak szczególnie godne zachowania, wydaje się ekspono-wać wypowiedź pochodząca z jednej z polemik Utleya, jaką toczył ze zwolennikami modernizmu religijnego:

„Tym, co utrzymuje jedność Kościoła anglikańskiego jako insty-tucji doczesnej, jest niezachwiane przeświadczenie jego człon-ków, iż u podstaw każdych manifestujących się w nim opinii leży głęboka identyczność wiary. Pamiętam, jak pewna znacząca angielska gazeta zwróciła się do jednego z profesorów Cambrid-ge, typowego anglikanina, z delikatnym zadaniem napisa-nia artykułu upamiętnapisa-niającego 300. rocznicę egzekucji Karo-la Męczennika. «Co on powie?» – pytał mnie redaktor. Powie, przepowiadałem, jak się okazało trafnie, że Karol I i Cromwell

(7)

walczyli o to samo. «Jakże byliby wściekli – skomentował redak-tor – gdyby zdawali sobie z tego sprawę»”12.

W sympatii Utleya dla czegoś, co moglibyśmy nazwać angli-kańską tradycją pojednania ponad podziałami, manifestuje się zarazem jego uznanie dla doniosłości instytucjonalnego wymiaru życia religij-nego. Skandal w rodzaju tego, który wywołał cytowany wyżej entuzja-sta teologii liberalnej, biskup z Woolwich, entuzja-stawia na porządku dzien-nym problem usunięcia hierarchy z urzędu. Rzecz nie jest jednak taka prosta. Kościół anglikański istotnie nie powinien tolerować nadużywa-nia autorytetu w imię intelektualnej wolności czy skłonności do akcep-tacji dowolnej opinii. Z drugiej wszak strony zawsze żywił odrazę do polowania na herezje stanowczo utrzymując, iż przestrzeganie zasad moralności i kultu jest ważniejsze od akceptacji przyjętej doktryny13.

Owa determinacja do zachowania jedności pomimo różnic nie jest jednak, jak przekonuje Utley, wyłącznym dziełem anglikańskiej wspólnoty wyznaniowej. Niezależnie bowiem od tego, że niejedno-krotnie świeciła ona przykładem krzepiącej wielkoduszności, pada-ła również ofiarą wpada-łasnej skłonności do wewnętrznych podziałów, podatności na wpływy mód czy dominacji zupełnie niereprezentatyw-nych koterii, które szczęśliwie dawało się okiełznać dzięki temu, że Kościół pozostawał w specjalnych relacjach z państwem. Owe związ-ki okazywały się z reguły zbawienne dla wywiązywania się z ciążą-cej na nim misji ewangelizacyjnej, a w życiu narodu stanowiły czynnik ciągłości i konsolidacji. Kuratela państwa z czasem zaczęła słabnąć, aż zanikła w dwudziestoleciu międzywojennym. Jednak czasy najnowsze przyniosły jej renesans14.

Stało się tak w 1976 roku za sprawą laburzystowskiego premie-ra Jamesa Callaghana, który podjął kroki, świadczące o zamiarze przy-najmniej częściowego przywrócenia dawnych funkcji zwierzchnich państwa nad Kościołem anglikańskim. Nie spotkały się one z aproba-tą Utleya, który stwierdził wówczas, iż intencją szefa rządu jest skło-nić Kościół do tego, by służył celom przypominającym te, które stały się udziałem Kościołów za żelazną kurtyną. Podobna polityka nie jest jednak, jak zauważył, skazana na opór duchownych. Przeciwnie, Kościół może się okazać jej chętnym sojusznikiem, bowiem jego hierar-chia to wyznawcy egalitaryzmu, a on sam zmienił się analogicznie do państwa (które porzuciło funkcję zachowawczą i oddało się zadaniu

(8)

przekształcania ładu), czyli przeistoczył się w „partię socjalistyczną w porządku modlitwy”15.

Zasadniczo inny komentarz wywołało u Utleya bezpreceden-sowe spotkanie premier Margaret Thatcher z częścią biskupów angli-kańskich w 1988 roku. Omawiany autor w inicjatywie rządu dostrzegł wówczas szansę na odzyskanie przez państwo części dawnego wpły-wu na Kościół – i to w dobrej sprawie. Nie oczekiwał od pani premier, by nadużyła władzy popierając biskupów, cieszących się reputa-cją pryncypialnych torysów, lecz by przywróciła pewną równowagę w przywództwie Kościoła. Rzecz nie w tym, twierdził, by nawiązywać do naruszających jego autonomię praktyk Callaghana w sprawie nomi-nacji biskupów, ale też nie ma powodu, by pozostawiać nienaruszo-ną dotychczasową pozycję Synodu biskupów16. W kwestii

przywróce-nia kurateli państwa nad Kościołem Utley stawiał sprawę następująco: „Nie spieramy się już o to, co biskupi powinni i czego nie powin-ni mówić o polityce oraz jak i gdzie winpowin-ni to robić; dyskutuje-my o tym, co hierarchia kościelna powinna mówić w kwestiach moralności prywatnej, a inicjatywa w tej dyskusji zostaje prze-jęta przez torysowskich polityków”17.

Omawiany autor przyznaje, że politycy podejmują poważne ryzyko, gdy zmieniają się w pełnoetatowych przywódców moralnych. W tych okolicznościach zakładnikiem tego ryzyka staje się również moralność. Jest także prawdą, iż Kościół anglikański nie jest Kościo-łem państwowym, lecz narodowym. Nie ma więc pełnej jasności co do kompetencji państwa wobec niego. Wiekowe partnerstwo nie może jednak przetrwać kompletnej zmiany natury jednej ze stron. Sprowa-dzając rzecz do absurdu można powiedzieć, że jeśli Synod postano-wi być lojalnym wobec Muhammada, a nie Chrystusa, to nie popostano-winien oczekiwać, że nadal będzie przewodniczył w ceremonii koronacyjnej. Innymi słowy,

„[…] tak jak Kościół nie powinien być obojętny wobec polityki, tak też państwo nie powinno być obojętne wobec religii. Musi ono wspierać pewne moralne sentymenty swych obywateli. Jeśli przywódcy Kościoła porzucają te sentymenty albo głoszą

15 Tamże, s. 194-196. W tradycji brytyjskiej utarło się mówić o Kościele

angli-kańskim jako „Partii Konserwatywnej w porządku modlitwy”, a to z powodu jego bliskich koneksji z ugrupowaniem torysów.

(9)

je w sposób niejasny czy niejednoznaczny, to politycy mają pełne prawo protestować”18.

Problematyka związków państwa brytyjskiego oraz Kościoła anglikańskiego dopóty, zdaniem Utleya, pozostanie istotna dla tory-sów, dopóki kierowane przez nich państwo nie wyrzeknie się swych kompetencji w dziedzinie zachowywania tradycyjnej obyczajowości:

„To prawda, że możliwości działania rządu w kwestii przywró-cenia «dobrego porządku» w tym kraju bez pomocy Kościoła, rodziców i nauczycieli są ograniczone. Jednak państwo może coś w tej kwestii zrobić. Tak jak prawdą jest, iż w ciągu kilku minionych dekad uczyniło w tym zakresie wiele złego. Permi-sywna legislacja przyczyniła się np. do wzrostu rozwodów czy wzmocnienia publicznej obrony homoseksualizmu. Jeśli w tym kraju istnieją jakieś pozostałości tradycyjnego konsen-susu moralnego, to winny one być dyskretnie wsparte przez legislację”19.

Gdyby przyjąć, że użytą przez Utleya konwencjonalną defini-cję postawy torysowskiej (określonej przez poszukiwanie równowa-gi pomiędzy ciągłością i zmianą, paternalizmem oraz liberalizmem, a także reakcjonizmem i progresywizmem) można wyrazić w katego-riach idei aggiornamento, to jego stanowisko w dużej mierze sprowa-dza się do postulatu starannego rozróżniania pomiędzy uwspółcze-śnianiem prawdziwym i fałszywym: prawodawca, tak jak przywódca zarówno polityczny, jak i religijny, nie może pogardzać koniecznością dostosowania reguł i instytucji do nowych wyzwań cywilizacyjnych, ale też powinien starannie odróżnić zmianę dobrą od złej.

Tej właśnie umiejętności, zdaniem Utleya, wyraźnie zabrakło dzisiejszym hierarchom Kościoła anglikańskiego, co skutkuje ich opacz-nym stosunkiem do reguł prywatnej moralności, podstawowych prawd wiary, jak również ich entuzjazmem dla lewicowo natchnionej inży-nierii społecznej. Innymi słowy, współczesny anglikanizm padł ofiarą czegoś w rodzaju fałszywego, progresywistycznego aggiornamento.

Nie pozostaje to, jak twierdzi omawiany autor, bez wpływu na charakter relacji Kościoła i brytyjskiego państwa, które, konsekwent-nie powstrzymując się od wywierania wpływu na obsadę najwyższych godności, powinno jednak bronić swych tradycyjnych kompeten-cji i domagać się od anglikańskich hierarchów dochowania wierności

(10)

chrześcijańskiemu dziedzictwu moralnemu oraz dogmatycznemu. Bez tego nie zasługują oni na dotychczasowy status partnera brytyj-skiej klasy politycznej w tym przynajmniej względzie, w jakim czuje się ona zobowiązana do ochrony istotnych składników tradycyjnego ładu społecznego przed destrukcją ze strony prądów doktrynerskich.

Stanowisko Utleya w kontekście debaty brytyjskiej. Tradycjonalistyczni torysi

Współczesny konserwatyzm brytyjski stracił, zdaniem wielu komentatorów, istotne związki z chrześcijaństwem. W opinii Normana Barry’ego jedną z kluczowych jego cech jest świeckość i sceptycyzm, za którego prekursora uchodzi David Hume. Arthur Aughey uważa nato-miast, że religia w dzisiejszym zlaicyzowanym świecie utraciła swój autorytet, dlatego wielu konserwatystów nie widzi w niej oparcia dla swej doktryny. Simon Heffer jest z kolei zdania, iż postępująca sekula-ryzacja Wielkiej Brytanii oraz wzrost radykalizmu w postawie Kościoła rozluźniły jego tradycyjne więzi z Partią Konserwatywną. Do otwartej wrogości nigdy nie doszło, ale torysi są skłonni definiować swe przy-wództwo raczej w wymiarze doczesnym niż duchowym20.

Wbrew podobnym opiniom Utley, tak jak Hugh Cecil, który kluczową misję torysów widział w „obronie związków państwa i Kościoła” oraz w „zachowaniu religijnego życia narodu”21, optuje za

tym, by podtrzymywać tradycję istotnych relacji państwa angielskie-go z Kościołem anglikańskim. Przekonuje też, by toryzm rozumieć w kategoriach doktryny i postawy chrześcijańskiej. Ma w tym wzglę-dzie sojusznika w osobie Maurice’a Cowlinga, który uważa, że chrze-ścijański konserwatyzm jest nie tylko wskazany, ale i możliwy nieza-leżnie od tego, iż trudnym do zlekceważenia faktem pozostaje nowo-czesność jako „nasz sposób życia, który musimy zaakceptować, nawet jeśli nim gardzimy”22.

Omawiany myśliciel polityczny nie kryje swego uznania dla konserwatywnego oblicza katolicyzmu, m.in. ze względu na rozcza-rowanie, jakie budzi zdemolowany przez teologię liberalną depozyt

20 N. Barry, New Right, London 1987, s. 88; A. Aughey i in., The Conservative

Political Tradition in Britain and The United States, Rutherford 1992, s. 37-39;

S. Heffer , Traditional Toryism, [w:] K. Hickson (red.), The Political Thought of the

Conservative Party Since 1945, Basingstoke 2005, s. 198.

(11)

wiary współczesnego Kościoła anglikańskiego. Powstaje pytanie, na ile tego rodzaju gesty sympatii mogą być z rzymskiego punktu widzenia wiarygodne, zważywszy na postulat Utleya sprawowania swego rodzaju politycznej kurateli nad moralną i dogmatyczną treścią nauczania biskupów anglikańskich? Czy nie jest tak, że, z zachowa-niem wszelkich proporcji, w pewnej mierze do tego rodzaju roszczeń stosują się zarzuty, jakie Norman Davies postawił polityce Henryka VIII i jego ministra Thomasa Cromwella? System, który za aprobatą swego mocodawcy powołał do istnienia ten ostatni, do żywego wszak, jak twierdzi walijski historyk, przypominał reżim „«cezaropapizmu» bizantyjskiej tradycji Kościoła prawosławnego”, a Henryk VIII był po prostu „Iwanem Groźnym Zachodu”. Nic więc dziwnego, że angli-kanie zwykle w pół zdania rozumieją się z rosyjskimi prawosławny-mi, natomiast „nigdy nie zdołali osiągnąć porozumienia z rzymskimi katolikami”23.

Co można powiedzieć o przekonaniach tradycjonalistycznych torysów, czyli doktrynalnych przyjaciół Utleya, w kwestii relacji Kościo-ła i państwa oraz religii i polityki? Trudno uznać je za jednoznaczne. Jeden z nich, wspomniany Maurice Cowling, z nostalgią odwołuje się do opinii swych intelektualnych i duchowych mentorów z czasów swej młodości – „anglikańskich reakcjonistów”24. Przypomina, że uczeni ci

„nie podzielali wstrętu Toynbeego do spektaklu «wnoszenia krzyża i flagi narodowej do Kościoła w tej samej procesji»”25.

W podobnie przychylny sposób odnosi się do angielskiej i anglikańskiej tradycji bliskiej relacji państwa i Kościoła Elie Kedourie, inna znakomitość spośród tradycjonalistycznych torysów. Przywołu-jąc pamięć trzykrotnego premiera Wielkiej Brytanii w latach 1885-1902, Roberta Gascoyne-Cecila, lorda Salisbury, zauważa, iż w jego przeko-naniu ochrona tych intymnych więzi pomiędzy obu instytucjami stano-wiła jeden z filarów ładu konstytucyjnego oraz ciągłości i kompetencji brytyjskiej klasy politycznej. Premier był jednak, jak podkreśla z uzna-niem Kedourie, zasadniczo niechętny ogólnie akceptowanemu w jego czasach, m.in. przez najwybitniejszego liberała tamtej epoki Williama

23 N. Davies, Wyspy, tłum. E. Tabakowska, Kraków 2003, s. 415.

24 Chodzi o Kennetha Pickthorna (1882-1975), Edwarda Welbourne’a

(1894-1966) oraz Charlesa Smytha (1903-1987), trzech profesorów Wydziału Histo-rycznego Uniwersytetu w Cambridge.

25 M. Cowling, Religion and Public Doctrine…, dz. cyt., s. 48. Arnold Joseph

(12)

Gladstone’a, przekonaniu, że „należy bronić sojuszu państwa i Kościo-ła z tego powodu, iż propagowanie prawdy oraz dezaprobata wobec błędu należy do celów rządu”26.

Innymi słowy, opinię Kedouriego w kwestii relacji pomię-dzy państwem brytyjskim oraz Kościołem anglikańskim znamionu-je pewna ambiwalencja. Tę samą cechę można przypisać stanowisku Cowlinga. Z jednej strony „spektakl «wnoszenia krzyża i flagi narodo-wej do Kościoła w tej samej procesji»” jest mu z zasadniczych powo-dów bliski, ale jednocześnie solidaryzuje się ze stanowiskiem Enocha Powella27 w sposób, który wskazuje na to, iż z jego entuzjazmu dla

tego „spektaklu” nie należy wyprowadzać zbyt pochopnych wnio-sków. Powell, jak odnotowuje Cowling, z emfazą podkreślał „unikal-ność Wielkiej Brytanii w cywilizacji chrześcijańskiej”, która polega na tym, iż „ziemski i duchowy autorytet należy tu do monarchy”. Zara-zem jednak zwracał uwagę na to, że „przesłanie Chrystusa […] przy-pomina, iż człowiek istnieje w dwóch światach, które łatwo ze sobą pomylić”. W drugim z nich, w „świecie «nieprawdopodobieństwa», Chrystusowe przykazania są tak «absolutne», iż żadne ziemskie społe-czeństwo nie byłoby w stanie ich przestrzegać i przeżyć”. Tak jak lord Salisbury, Powell zaznaczał, iż „Ewangelia i działanie Kościoła są dla «jednostek»”28.

Podobny ton, zasadniczo studzący nadmierny zapał dla poli-tycznych implikacji doktryny chrześcijańskiej, znajdziemy u kolejnej indywidualności tradycjonalistycznego toryzmu, Edwarda Normana. Autor ów, poddając krytyce proceder zawłaszczania chrześcijaństwa przez intelektualną lewicę, twierdzi, iż chrześcijańską opinię, znajdu-jącą się dziś pod dużym wpływem marksizmu i liberalizmu, cechu-je brak specyficznie chrześcijańskiego poglądu na człowieka oraz cechu-jego upadłą naturę. Doktryna grzechu pierworodnego została zastąpiona przez humanistyczną ufność w możliwość stworzenia lepszego świa-ta przez człowieka29.

Łączenie chrześcijaństwa z ideami i strukturami polityczny-mi nie jest jednak, zdaniem Normana, niczym nowym. Za przykłady

26 E. Kedourie, Salisbury and Politics, [w:] tenże, The Crossman Confessions and

Other Essays in Politics, History and Religion, London 1984, s. 49-50.

27 Enoch Powell (1912-1998) – brytyjski parlamentarzysta konserwatywny oraz

intelektualista, cieszący się reputacją politycznego „ojca chrzestnego” Marga-ret Thatcher.

28 M. Cowling, Religion and Public Doctrine…, dz. cyt., s. 438-440.

(13)

Es-mogą posłużyć: unia Kościoła i państwa w Bizancjum, ład feudalny na średniowiecznym Zachodzie, prawo do buntu w XVII-wiecznych przewrotach w Anglii i Europie, antybrytyjska rewolta w koloniach amerykańskich. Wielu „konserwatystów” idealizuje minione porząd-ki społeczne, uznając je za bardziej „chrześcijańsporząd-kie”, niż współcze-śnie istniejące lub te projektowane. Nie jest jednak prawdą, jakoby ład społeczeństw od czasów Konstantyna po racjonalizm i sekularyzm ostatnich trzech stuleci bardziej przypominał Królestwo Niebieskie, i to nie ze względu na jakiś błąd metody w budowaniu ładu społecz-nego, ale stąd, że system religijny Chrystusa nigdy nie zawierał projek-tu takiego ładu. Poza tym państwo posiada zbyt ubogie instrumenty, by naprawić grzechy ludzkiej społeczności, a Bóg działający w histo-rii przede wszystkim podważa w człowieku poczucie zadomowienia w porządku doczesnym30.

Czy napięcie w obrębie toryzmu tradycjonalistycznego w kwestii relacji polityki i religii oraz państwa i Kościoła należy potrak-tować w kategoriach obciążającej jego reputację wewnętrznej niespój-ności, czy raczej w terminach czegoś w rodzaju katolickiego complexio

oppositorum31? Wydaje się, że trzeba skłaniać się w kierunku drugiego

rozwiązania. Jeśli zaś tak ujęta kwestia toryzmu tradycjonalistycznego stanowi właściwy klucz do interpretacji poglądów Utleya na stosun-ki państwa brytyjsstosun-kiego z Kościołem anglikańsstosun-kim, to można zaryzy-kować opinię, iż nie muszą one stać w istotnej sprzeczności z doktry-ną rzymską.

Ciekawy i ważny w tym kontekście staje się brytyjski punkt widzenia na rzeczywiste koneksje anglikanizmu oraz katolicyzmu. Norman Davies, przypominając o tradycji sympatyzującego z Rzymem anglikańskiego ruchu traktarianów, którego duchowy przywódca John Henry Newman ostatecznie odszedł od protestantyzmu i otrzymał kapelusz kardynalski, podkreśla, że mimo tego typu powiązań brytyj-ski protestantyzm aż po wiek XX nie wyleczył się ze „starej choroby antykatolicyzmu”. Był to defekt cechujący go od epoki Tudorów, kiedy to np. królowa Elżbieta zadekretowała, by odmawiających udziału w nabożeństwach anglikańskich potraktować jak zdrajców, co istotnie skazywało ich na szykany i represje. Ten sam autor twierdzi jednak,

30 Tamże, s. 70, 72, 75, 79.

31 W znaczeniu, jakie nadał temu pojęciu Carl Schmitt. Twierdził on, iż nie ma

(14)

że Elżbieta, dla której, jak odnotowuje, pracował uważany za jedne-go z ojców brytyjskiejedne-go konserwatyzmu Richard Hooker, „zapocząt-kowała mistrzowski kompromis, który po dziś dzień każe anglikanom mówić, że są jednocześnie katolikami i protestantami”32.

Nieco dalej podąża jeden z czołowych przedstawicieli tory-sowskich tradycjonalistów, Roger Scruton. Twierdzi on, że „Kościół w Anglii stał się Kościołem Anglii” na długo przed reformacją, broniąc swej indywidualności przed uniformizującą ingerencją Rzymu. Kiedy Henryk VIII ogłosił, że on, a nie papież jest głową Kościoła, „dla wielu ludzi było to naturalne i niesprzeczne z fundamentalnymi dogmatami wiary katolickiej. Nawet dziś Kościół anglikański nazywa siebie kato-lickim, a jego protestanckie wierzenia są takie, jak angielski protestan-tyzm – nie tyle protestem przeciw sukcesji apostolskiej, ile sprzeciwem wobec rządów sprawowanych z zewnątrz”33.

Atencja Utleya do katolicyzmu idzie daleko. Jako anglikanin i tradycjonalistyczny torys oraz angielski patriota gotów jest przystać na eklezjalną unię z dalekim Rzymem głównie dlatego, że ten, wbrew swym niewątpliwym słabościom do progresywistycznego

aggiorna-mento, o czym świadczyć mogą socjalistyczne inklinacje papieża Pawła

VI, wydaje się wychodzić obronną ręką spod presji podobnych pokus i pozostawać wciąż ostoją konserwatywnych sentymentów dla trady-cyjnego depozytu wiary chrześcijańskiej.

Ten sam zachowawczy impuls, który jakimś traktariańskim tropem zbliża Utleya do katolicyzmu, nie pozwala mu jednak odwró-cić się plecami do rodzimej, nowożytnej spuścizny Anglików i angli-kanów. Jest ona dla niego m.in. tradycją wielkodusznego albo prag-matycznego pojednania ponad podziałami. Tej tradycji nie powin-no się mylić z owym liberalnym ekumenizmem, który w specyficzny dla siebie sposób łączy pokojową koegzystencję różnych kultur i reli-gii z podszytą lękiem pogardą dla mocnych tożsamości wyznaniowych oraz etycznych – i to nie tyle dla wywodzących się z kręgów cywiliza-cyjnych, które są egzotyczne dla człowieka Zachodu, ile przede wszyst-kim dla własnej tradycji chrześcijańskiej.

Utley wprawdzie po części utożsamia się z opcją liberalną, kiedy identyfikuje ją jako jeden ze składników bliskiego mu toryzmu, ale równocześnie dystansuje się od niej, gdy odrzuca „teologię libe-ralną” anglikańskich biskupów oraz kiedy kwestionuje koncepcję J.S. Milla dotyczącą roli państwa w sferze moralności prywatnej. Rezerwa

(15)

omawianego torysa wydaje się być zdecydowanie mocniejsza niż jego komitywa z liberalizmem, tym bardziej że Utley reprezentuje toryzm plebejski, a nie arystokratyczny34. Podkreślając bowiem fakt, iż

permi-sywistyczna legislacja lat 60. jest dziełem oligarchii, a nie ludu, nie ostrzega wszak przed konsekwencjami wzrostu aspiracji i aktywności mas, lecz oskarża elity o sprzeniewierzenie się właściwej im roli czy wręcz o zdradę ich przywódczej misji. Poza establishmentem laburzy-stów Utley stawia pod pręgierzem anglikańską hierarchię oraz baro-nów Partii Konserwatywnej za odstępstwo od torysowskiej tożsamości. W sposób, rzec można, typowy dla tradycjonalistycznych torysów jego niechęć do licznych przedstawicieli brytyjskich elit, w tym do znacznej części notabli stronnictwa zachowawczego, wiąże się ściśle z jego aler-gią na liberalizm, który ma stanowić esencję ich establishmentowego, ponadpartyjnego wyznania politycznej i kulturowej wiary.

Wbrew manierze typowej dla arystokratycznej wersji toryzmu, która, nawiasem mówiąc, posiada współcześnie nader wielu adeptów wśród najbardziej przekonanych liberałów i socjaldemokratów, Utley pokłada wiarę (w duchu konserwatyzmu plebejskiego) w zasadniczo zachowawczy charakter sposobu życia, któremu, w jego przekonaniu, ma hołdować większość Anglików. Trzeba przyznać, że ów konserwa-tywny optymizm może być źródłem sporego dysonansu poznawczego dla wielu z tych, do których przemawia ton tyleż konwencjonalnego, co w ich ocenie niepozbawionego podstaw konserwatywnego pesymi-zmu. Jego próbki znaleźć można w wypowiedziach niejednego komen-tatora moralnej czy kulturowej kondycji współczesnego społeczeństwa brytyjskiego. Wśród nich np. socjolog Christie Davies diagnozuje, że siły moralne, które do niedawna budowały Wielką Brytanię, w latach 90. stopniały do zupełnie nieistotnego poziomu. Skala przestępczości, niepełnych rodzin oraz nadużywania alkoholu i narkotyków jest dziś zdecydowanie większa niż w okresie od schyłku XIX do połowy XX wieku. Ład społeczny trwa jedynie dzięki pozostałościom słabnących zwyczajów dyscypliny, uczciwości, obowiązku oraz lojalności. „Brytyj-ski top jeszcze jakoś przędzie, ale coraz słabiej, i wkrótce zacznie się chwiać, nawet jeśli wciąż jeszcze jest daleko do wywrotki”35.

34 Nawiązuje się tu do rozróżnienia, którego dokonał Arthur Aughey,

przeciw-stawiając te dwa typy konserwatyzmu. Pierwszym z nich jest arystokratyczna (patrycjuszowska) krytyka społeczeństwa masowego; drugi to populistyczna krytyka liberalnego establishmentu elit politycznych i opiniotwórczych. Zob. A. Aughey i in., The Conservative Political Tradition…, dz. cyt., s. 44-45.

(16)

Zachowawczo usposobiony brytyjski dziennikarz Peter Hitchens przedstawia równie mało krzepiący obraz głębokiego kryzysu:

„Pozwoliliśmy obrócić patriotyzm w żart, mądrą powściągli-wość seksualną wykpić jako pruderię, naszą rodzinę zniesławić jako gniazdo przemocy, nienawiści i nadużyć, literaturę odrzu-cić na bok jak śmieci, Kościół zamienić w departament systemu bezpieczeństwa socjalnego. […] Pozwoliliśmy na to, by szkoły zamieniły się w wylęgarnię pretensji i ignorancji oraz na to, by upokorzyć nasze uniwersytety, zmuszając je do przyjmowania nieprzygotowanych do tego studentów”36.

W elegijny wręcz ton uderza Roger Scruton:

„Anglia jest częścią świata chrześcijańskiego, jedną z gałę-zi duchowego drzewa, które zostało rażone przez oświece-nie i skonało. Globalna ekonomia, demokratyzacja gustów, rewolucja seksualna, popkultura i telewizja przyczyniły się do zniszczenia duchowej tożsamości w każdym z tych miejsc, w których pobożność stanowiła podstawę starych form oraz lokalnych zwyczajów umacniających zmysł moralny”37.

Utley z optymizmem swego plebejskiego toryzmu może stano-wić źródło zakłopotania dla niejednego zachowawcy. Z drugiej strony nie jest on ze swą pogodą ducha zupełnie osamotniony wśród trady-cjonalistycznych torysów. Ów optymizm znajduje wydźwięk w wypo-wiedziach niektórych spośród nich, w tym również i tych, którzy miewają nieprzepartą skłonność do epatowania pesymizmem.

Przykładem tego jest Maurice Cowling. Z wisielczym poczu-ciem realizmu przekonuje swych braci w konserwatywnym czarno-widztwie, że nie mają innego wyjścia i muszą pogodzić się z nowo-czesnym sposobem życia, „nawet jeśli nim gardzą”. Niemniej straceń-czo głosi, że zobowiązani są też definiować swój stosunek do współ-czesnej, liberalnej i świeckiej rzeczywistości w kategoriach urazy38. Ten

sam desperat potrafi jednak dać przekonujące dowody na to, że stać go na odruch zdrowego, parafiańskiego optymizmu, kiedy z niekłama-ną satysfakcją przywołuje pamięć o tym, iż mistrzowie jego młodości (jak to już odnotowano) „nie podzielali wstrętu Toynbeego do spekta-klu «wnoszenia krzyża i flagi narodowej do Kościoła w tej samej proce-sji»”. Określa ich mianem „anglikańskich reakcjonistów”:

(17)

„Nie tylko nie wierzyli, iż bałwochwalstwo jest rezultatem skostniałego dogmatu, lecz raczej byli skłonni wierzyć w coś przeciwnego. Podobnie jak Whitehead zgadzali się, iż «teolo-gia liberalna» jest jedynie źródłem «jałowych racji, dla których ludzie powinni kontynuować chodzenie do kościoła». […] Wierzyli w grzech pierworodny. Przyznawali, iż człowiek «stąpa po nierównej drodze» oraz że «buntowniczy egotyzm» ludzkiej woli «wchodzi na drogę uniwersalności», lecz nie trapili się tym nadmiernie. Byli rozsądnie zadowoleni z «suwe-rennego i zaściankowego państwa» i nie uważali, by było ono przyczyną «załamania cywilizacji». Nie mieli też przekona-nia co do tego, że cywilizacja uległa załamaniu; przypuszcza-li raczej, iż twierdzenie to jest jedynie przypuszcza-liberalną sztuczką, mają-cą na celu wbicie kolejnych gwoździ do trumny Kościoła angli-kańskiego”39.

Innymi słowy, opcja reprezentowana przez tradycjonalistycz-nych torysów i tym razem nie przedstawia się jednoznacznie. Bywa bowiem tak, że z konserwatywną jeremiadą (którą progresywiści trak-tują z ironiczną satysfakcją albo protekcjonalnie określają w katego-riach oderwanej od rzeczywistości „dysydenckiej strategii intelektu-alnej bądź romantycznego lekceważenia społeczeństwa industrialne-go”40) sąsiaduje u nich trzeźwe, pozbawione idealistycznej egzaltacji

przekonanie o tym, iż zasoby konserwatywnych postaw współczesne-go społeczeństwa brytyjskiewspółczesne-go są wciąż jeszcze, wbrew pochopnym opiniom na temat rzekomo już zapadłych i nieodwracalnych wyroków historii, całkiem obiecujące na przyszłość.

~•~

PRzeMysław PiotRowsKi

Polityka i religia według Thomasa Edwina Utleya

Streszczenie

Przedmiotem artykułu była prezentacja poglądów Thomasa Edwina Utleya, dziennikarza, który cieszy się opinią jednego z najwy-bitniejszych konserwatywnych komentatorów politycznych w powo-jennej Wielkiej Brytanii. Przybliżono jego stanowisko dotyczące przede wszystkim problematyki związków pomiędzy moralnością i prawem,

39 Tamże, s. 48.

(18)

religią oraz polityką, a także Kościołem i państwem. Artykuł trakto-wał też o konflikcie między wymogami zachowania tradycji a dostoso-wania się do zmian powodowanych rozwojem cywilizacji, jak również o relacjach zachodzących między dziedzictwem anglikańskim i kato-lickim. Postawa ideowa angielskiego myśliciela została skonfrontowa-na z zapatrywaniami kilku przedstawicieli tzw. tradycjoskonfrontowa-nalistycznego toryzmu, m.in. Rogera Scrutona, Eliego Kedouriego, Edwarda Norma-na, Maurice’a Cowlinga, a także innymi uczestnikami współczesnej brytyjskiej debaty.

Słowa kluczowe: konserwatyzm, polityka, religia, tradycja,

uwspółcześnianie.

PRzeMysław PiotRowsKi

Politics and religion according to Thomas Edwin Utley

Abstract

Thomas Edwin Utley was one of the most remarkable conserv-ative journalists and political commentators in Great Britain after the Second World War. The article presents his views on the relationship between morality and law, religion and politics and church and state. Utley wrote a lot on the need to preserve tradition on the one hand, and the necessity to accommodate oneself to civilizational changes on the other, and on the relationship between Anglicanism and Catholicism and their respective heritage. The article confronts Utley’s ideas with those philosophers who come from the so-called traditionalist Toryism, like Roger Scruton, Elie Kedourie, Edward Norman and Maurice Cowl-ing, and other remarkable modern British thinkers.

Keywords: politics, religion, tradition, modernization,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jego zdaniem obawy przed politycznymi konsekwencjami zaufania do ekspertów - wyrażone najdobitniej przez Haber- masa - usprawiedliwione są tylko o tyle, o ile założy się,

Wypadek – niezamierzone nagłe zdarzenie lub ciąg takich zdarzeń z  udziałem pojazdu kolejowego, powodujące negatywne konsekwencje dla zdrowia ludzkiego, mienia lub środowiska;

Gordon (1991, 1994) twierdzi, iż poziom tolerancji u rodzica na zachowanie dziecka jest bardzo różny i zależy właściwie od trzech czynników samopoczucia rodzica, cech dziecka i

ności zyskało za sprawą Alberta Venn Dicey’a, który, opisując instytucje polityczne Anglii, wskazywał dwie znamienne cechy je charakteryzu- jące: wszechwładzę lub

Rozdział ten jest względny - Związek wyznaniowy i państwo:.. - Funkcjonują na tym

Lojalność jednostki wobec wspólnoty może przybierać bardzo różne formy, z których najbardziej zasadniczą jest polityka, będąca niczym innym jak rozumną troską o wspólnotę

[r]

Następuje więc zabsolu- tyzowanie państwa - władzy, która staje się źródłem i prawdy, i wartości, i zasad, organizuje życie ludzkie.. Polityka i władza