Małowist, Marian
"Het Hongerjaar 1566", Erich Kuttner,
Amsterdam 1949 : [recenzja]
Przegląd Historyczny 49/2, 394-400
1958
Artykuł umieszczony jest w kolekcji cyfrowej bazhum.muzhp.pl,
gromadzącej zawartość polskich czasopism humanistycznych
i społecznych, tworzonej przez Muzeum Historii Polski w Warszawie
w ramach prac podejmowanych na rzecz zapewnienia otwartego,
powszechnego i trwałego dostępu do polskiego dorobku naukowego
i kulturalnego.
Artykuł został opracowany do udostępnienia w Internecie dzięki
wsparciu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach
dofinansowania działalności upowszechniającej naukę.
Z całości publikow anych m ateriałów , dowodzących zdecydow anego poparcia udzielanego przez kardynała Zakon ow i K rzyżackiem u zarów no na d w orze papie skim, ja k na terenie Rzeszy, n iew ą tp liw ie najbardziej interesujące będą p ozycjer pochodzące z okresu politycznej w a lk i Z w iązku Pruskiego z Zakonem. Świadectwem, ich są m iędzy innym i pisem ne interw en cje 'M ikołaje z K u zy z r. 1451 wystosowane· do Gdańska, Lu beki i Brem y, a dom agające się rozw iązania k on fed eracji pruskiej. M aschke poddał an alizie teksty pow yższych pism, wykaziując ponad w szelką w ą tp li wość, że zostały one p rzygotow an e na podstaw ie konceptu, dostarczonego przez sa m ych K rzy ża k ó w {tj. m istrza niem ieckiego) zarów no kardynałow i, ja k margrabiemu, brandenburskiemu Janow i i arcybiskupow i kolońskiemu (n ry 5-6 i dodatek). Spec jalną czcionką zostały zaznaczone drobne partie, dodane przez sam ego kardynała p rzy poszczególnych listach. W kom entarzu autor w yja śn ił także w sposób in te resujący, dlaczego orygin a ły pow yższych pism znajdują się d o dzisiaj w archiw um krzyżackim . M ia n ow icie w ładze krzyżackie n ie tylko dostarczyły konceptu p o szczególnym osobistościom na teren ie Rzeszy, lecz także sam e zorgan izow ały p rze syłkę listów do Prus, kon trolu jąc zarazem bezzw łocznie teksty odpow iedzi zw ią z kow ców . One też uznały doręczenie listó w M ik ołaja z K u zy za n iecelow e w danym m om encie i pozostaw iły je w swoim archiwum (s. 37—43). Spostrzeżenia te rzucają w ięc now e św iatło na zaiste w yrafin ow an ą grę dyplom atyczną Zakonu w obec kon federatów .
Z pozostałych p o zycji na uw agę zasługują nieznane dotąd pisma z lat 1462-4 (n ry 14-16) dotyczące dyplom atycznej a k cji Zakonu w R zym ie, zwłaszcza zaś kw estii biskupstwa warm ińskiego i pomezańskiego.
Całość pu blikacji źródłow ej została przygotow ana bardzo starannie z o b fitym i przypisam i rzeczow ym i oraz indeksem osób i m iejscowości. Zastrzeżenie budzić m o że ty lk o dosłowna transkrypcja lite r „u “ i „ v “ w tekstach niem ieckich, które p ra k tycznie należałoby w druku podawać fonetycznie.
Zgodzić się także n ależy z w nioskam i autora, że na ukształtowanie się pozy tyw n ego stosunku kardynała do Zakonu w y w a rły w p ły w osobiste kontakty z je g o niem iecką gałęzią (tj. baliw atam i) oraz wspólnota pochodzenia, przede w szystkim jednak poglądy Kuzańczyka na ro lę kościoła w stosunkach europejskich i w y p ły w a ją cy z nich zdecydow any konserwatyzm polityczny, p rzeja w ia ją cy się w ca łk o w i tej n egacji dążeń stanowych, zarów no w biskupstw ie Brixen, jak i w Prusach.
M a ria n Biskup
Erich K u t t n e r, H et H on gerja a r 1566, N. V. Am sterdam sche B o ek - en Courantm aatschapij, Am sterdam 194Θ, s. 464.
W ydaw ać się m oże dziwne, że zajęliśm y się tu om ówieniem książki, która uka zała się w druku blisko dziew ięć lat temu, spowodowana zaś przez nią krótka lecz b u rzliw a w ym iana zdań w zachodnim czasopiśm iennictwie historycznym ju ż stosunkowo daw no ucichła. Sądzę jednak, że w arto z nią zapoznać czyteln ik ów p ol skich zarów no ze w zględu na je j n iezw yk le interesującą treść, ja k i na je j autora, zm arłego blisko siedem la t przed je j wydaniem . Jan R o m e i n, w yb itn y histo ry k holenderski, specjalista w dziedzinie h istoriografii N iderlandów , daje nam w swym pięknym wstępie n iezw yk le plastyczną sylw etk ę autora „R oku G łodow ego“ , z którym b ył blisko zw iązany. K u t t n e r, z pochodzenia Ż yd niem iecki, b ył w yb itn ym działaczem niem ieckiej socjaldem okracji, reprezentując raczej praw e j e j
skrzydło. W okresie weim arskim działał jako dziennikarz o zacięciu satyrycznym , przy czym w ostatniej ia z ie istnienia republiki dał się swym ostrym piórem d otk li w ie w e znaki hitlerowcom . Z araz p o objęciu w ładzy przez H itlera musiał opuścić N ie m c y chroniąc się w Holandii. B ra ł początkowo aktyw ny udzifił w życiu p o li tycznym niem ieckiej em igracji, działał na terenie Hiszpanii, później jednak w y ra ź n ie rozczarow ał się do sw ej partii i zerw ał z nią ewoluując coraz w yraźn iej ku lew icy. Jego początkow o w ro gi stosunek do Z w iązku Radzieckiego ulega zm ianie zwłaszcza w okresie w ojny. K u ttner był z wykształcenia praw nikiem , choć w p ra k tyce nigdy się n ie zajm ow ał tą dziedziną. Jego parokrotne próby powieściapisarskie na ogół kończyły się fiaskiem . Zainteresowania ściśle historyczne zaczyna p rzeja w iać dopiero ja k o człow iek blisko pięćdziesięcioletni w Holandii, znalazłszy się, ja k b y można sądzić z dyskretnej w zm ianki Rom eina, w bliskim kontakcie z tym uczonym. O w ocem tych w łaśnie zainteresowań jest om awiana praca. W krótce po je j ukończeniu zostaje w 1942 r. aresztowany przez N iem ców i ginie w Mauthausen. Ocalony rękopis opublikow ano w r. 1949.
„ H e t H on gerjaar“ to praca arcynaukowa, napisana jednak z pasją doskonałego publicysty. A u to r p od jął się nie b yle jakiego zadania „odbrązow ienia“ histprii re w olu cji niderlandzkiej a zwłaszcza je j wstępnej fazy, to znaczy powstania obrazo burców w r. 16Θ6/Θ7. P o sta w ił pod znakiem zapytania pozorne p raw d y przez niko go dotąd w tej dziedzin ie nie kwestionowane, poddał k rytyce działalność holender skich boh aterów narodow ych tego okresu, a zwłaszcza W ilhelm a Orańskiego. Spraw ę ujął jasno: dążył m ianow icie do tego, foy stosując konsekwentnie m etodo lo g ię m arksistowską uzyskać p raw d ziw y obraz ruchów społecznych w Niderlandach. W yp ow iad ał się ostro p rzeciw .tezie reprezentowanej przez w ielu historyków nider landzkich o rzekom o ściśle religijn ym charakterze ruchów społecznych poprzedza jących wybuch rew olucji. W iem y dobrze, że teza ta i to w zastosowaniu d o wszyst kich tzw . ruchów heretyckich średniowiecza i okresu reform acji nadal jest pod trzym yw ana przez bardzo w ielu uczonych włoskich, zachodnioniemieckich i n ie których uczonych francuskich. O tóż K u ttner zw alcza ją z niem ałym powodzeniem , wskazując na ścisły zw iązek w ielkich ruchów religijn ych w Niderlandach w X V I w. z układem stosunków klasowych w tym kraju i sytuacją gospodarczą. Stąd też ty tuł .książki. Zgodnie· z tradycyjn ą nazwą przyjętą w historiografii niderlandzkiej praca winna nazyw ać się „H e t W onderjaar“ (R ok D ziw ów ); K u ttn er wiążąc w y padki la t 1566 i 1567 z bardzo ciężką w ów czas sytuacją mas ludow ych w prow adza nazw ę „R oku G łodow ego“ („H e t H ongerjaar“ ). N a le ży podkreślić, że m im o trud nych w aru nków pracy, gnębiących go niepowodzeń i nieom al nędzy autor zdołał zgrom adzić i gruntow nie przeanalizow ać ogrom ny m ateriał źródłow y i zasadnicze opracowania, toteż praca jego jest w swej zasadniczej lin ii trudna do zaatakowa nia. Stan ow i ona bardzo w ażną pozycję w dorobku m arksistowskiej m yśli histo rycznej, toteż nasi historycy reform acji w inni na nią zw rócić baczną uwagę.
Jak już wspomniałem, autor zajął się przede w szystkim problem em współzależ ności reform acji oraz w a lk i klasow ej i sytuacji gospodarczej w Niderlandach. W związku z tym dąży do odpowiedzi na pytanie, ja k to się stało, że rozszerzające się tam prądy religijn e, a przede w szystkim anabaptyzm, a potem kalwinizm , w istocie sw ej ideologia religijna, stały się nie tylk o sztandarami tam tejszych ru chów społecznych, a le w niem ałym stopniu p rzyczyn iły się do ich wzmożenia.
Próba rozw iązania pierw szego z wym ienionych problem ów skłoniła autora do dokładnej an alizy sytu acji społeczno-gospodarczej w Niderlandach w X V I w., dru g ie zagadnienie starał się w yjaśnić przede w szystkim drogą wykazania sprzecz
ności interesów poszczególnych klas społeczeństwa niderlandzkiego i w ynikających stąd konsekw encji w ich stosunku do zachodzących wydarzeń.
W swych badaniach nad sytuacją gospodarczą oparł się K u ttn er głów n ie na istniejących m onografiach, a zwłaszcza na klasycznych ju ż pracach P o s t h u m u s a i C o o r n a e r t a . T ak w ięc d a je nam obraz położenia gospodarczego szlachty, kleru i poszczególnych grup mieszczaństwa. Wskazuje, że szlachta i m ag- nateria, w ypierana z arm ii przez zaciężnych, z adm inistracji przez m iejscow ą i na p ływ ow ą noblesse de robe służącą rosnącemu absolutyzm ow i habsburskiemu, od czuwa stały brak pieniędzy, zadłuża się i biednieje. Stąd je j niezadow olenie z istnie jących stosunków i gorączkow e próby obrony mocno zachwianego przez K arola V i F ilipa ΙΓ systemu rządów stanowych. W analizie sytuacji szlachty brak jednak w ażnego elementu, a m ian ow icie uw zględnienia sytu acji gospodarczej w si nider landzkiej. W p raw d zie problem ten b ył do niedawna niem al całkow icie zaniedbany, ale n ie w yczu w a się, b y K u ttn er rozum iał jeg o ważność. A p rzecież już choćby d-wie znane lustracje holenderskie z 14Ô4 i 1614 r. rzucają jasne św iatło na problem bardzo daleko posuniętej pauperyzacji chłopstwa holenderskiego, w y p ie rania go z ziem i przez zam ożne m ieszczaństwo i bogate a liczne klasztory, na ostry w yzysk rzem ieślników wiejskich, ryb ak ów itd. ze strony mieszczan, a szcze gólnie przedsiębiorców sukienniczych, ok rętow ych i innych. U w zględn ien ie tych m o m en tów dostarczyłoby dodatkow ych argu m en tów d'la uzasadnienia tezy o bardzo da leko posuniętej pau peryzacji mas lu dow ych w N iderlandach (sytuacja ich w e F lan d rii i B rabancji b yła może jeszcze trudniejsza niż w H olandii) oraz o ostrych sprzecznościach klasow ych na tym terenie. P ełn iej natomiast ch arakteryzuje autor stosunki panujące w zachodnio-flandryjskim , brabanckim i holenderskim prze m yśle tekstylnym w momencie, gdy kształtują się tam stosunki wczesnokapitali- styczne oraz zaczyna się tw orzyć proletariat złożony z mas chałupników żyjących w skrajnej nędzy. N ie są w yją tk iem takie m iejscowości, ja k Hondschoote w zach. Flandrii, gdzie nędza tkaczy i innych rzem ieśln ików w łókienniczych jest w X V I w. zjaw iskiem stałym, na co obok uzależnienia ich od przedsiębiorców oddziałuje w ie l ka deprecjacja pieniądza i słynny przew rót cen. Nędza wśród zatrudnionych, częste w ybu chy bezrobocia zw iązane z zaburzeniam i gospodarczym i i politycznym i w kraju i za granicą, doprow adzają d o nieznanego dotąd zaostrzenia p rzeciw ień stw Maso wych. N iesłychanie bru talny w yzysk fisk a ln y upraw iany przez K a ro la V i jego następcę budzi niezadow olenie rów n ież i klas posiadających. W ła ściw ie wszystkie grupy społeczne b y ły niezadow olone z absolutystycznej p olityk i Habsburgów, któ rzy trak tow ali N id erlan d y jako finansową bazę sw ej p olityk i im perialistycznej. Słusznie p rzy tym w skazuje K u ttn er na bezpośredni zw iązek zaborczości habsbur skiej w X V I w. z interesam i szlachty hiszpańskiej, która po zakończeniu w alk z A rabam i w Hiszpanii musiała znaleźć n ow e źródła 'bogactwa. T o jednak pow odo wało, że średnie i bogate mieszczaństwo niderlandzkie, grabione p rzez habsburski fiskalizm było niechętne w obec rządu. M im o katolickiego charakteru rząd ów habs burskich w y w o ły w a ły one niekiedy opór naw et ze strony duchowieństwa nider landzkiego, a zwłaszcza klasztorów , zaniepokojonych próbą rozbudow y biskupstw podjętą przez F ilip a II. Jednakże k le r niderlandzki musiał pozostać lo ja ln y wobec dynastii, poniew aż na nim właśnie skupiała się nienawiść reszty społeczeń«twa. Jego rozległe i stale rosnące dobra ziem skie drażniły biedniejszą szlachtę i czyn iły ją podatną na propagandę reform atorów i na ich program seku laryzacji dóbr kościel nych. M ieszczan i chłopów drażniły podatki na rzecz kościoła, oburzała konkurencja tak licznych klasztorów w zakresie produ kcji tekstyln ej i handlu oraz spekulacji zbożowej. Jednakże sytuacja kościelna była specyficzna. K u ttn er pośw ięca w iele
m iejsca an alizie antykościelnych nastrojów w Niderlandach w X V I w., a choć nie -wnosi tu rzeczy specjaln ie nowych, to jednak pogłębia w iele dotychczasowych ujęć. Słusznie przeciw staw ia nędzę mas ludow ych bogactw u kleru, wskazując na p rzy w ile je klasztorów w zakresie gospodarczym (co szczególnie daw ało się w e znaki rzem ieślnikom m iejskim ), na lich w ę zbożową itd. Jednakże zarówno biedota, ja k klasy posiadające, m yślą w X V I w., ja k słusznie podkreśla Kuttner, kategoriam i religijn ym i. W łaśnie zacięte w a lk i religijn e tegoż stulecia są tego dobitnym d o w o dem. K u ttn er ma chyba rację, gd y tw ierdzi, że w świadom ości ludzi ow ej epoki usunięcie zła w zakresie życia religijn ego musiało stanowić podstaw ow y w arunek p o p ra w y stosunków w dziedzinie życia świeckiego, skoro m iało być ono zależne przede wszystkim od odpow iedniego stosunku człow ieka d o sił wyższych, zaś zło doczesne było u jm ow ane jak o kara za tak czy inaczej rozumianą bezbożność. W N i derlandach sytuacja kształtowała się w dziedzinie ideologicznej specjalnie niepo m yślnie dla katolicyzm u. K ościół b y ł tu znienaw idzony nie tylko ze w zględu na działalność gospodarczą kleru, na jego dem oralizację itp. B y ł on przede wszystkim ściśle zw iązany z Habsburgam i hiszpańskimi, wobec których całe pozostałe społe czeństw o n iderlandzkie ustosunkowywało się coraz to bardziej opozycyjnie. Z e spół tych wszystkich okoliczności sprawiał, że nie tylko gru py uboższe, najbardziej niezadowolone z istniejącej sytuacji, ale naw et bogate m ieszczaństwo i szlachta b y ły n iezm iernie podatne na propagandę antykościelną. A u tor w skazuje na fakt, że naw et anabaptyści, a w ięc sekta najradykalniejsza, zdołali pozyskać na początku la t trzydziestych szerokie w p ły w y nie tylko wśród ubogich w a rstw ludności H o landii, a le naw et wśród patrycjatu amsterdamskiego. Jednakże K u ttn er słusznie przeciw staw ia się K o h l e r o w i , który w yciągn ął z tego wniosek, że ana- baptyzm (tak ja k później kalw inizm ) to zjaw isko czysto religijn e, nie uwarunko w ane w żadnym stopniu sytuacją ogólną. A n alizując d zieje anabaptyzmu holender skiego w latach trzydziestych K u ttner udowadnia, że ruch ten ma w yraźnie d w ie fazy. W pierw szej anabaptyzm nie jest jeszcze zjaw iskiem m asowym i ogranicza się w łaściw ie do postulatów religijnych. Sytuacja zmienia się ok. r. 1534, g d y sekta uzyskuje szerokie w p ły w y wśród biedoty w iejskiej i m iejskiej północnych N id e r landów,, g d y je j program nabiera charakteru kom unistycznego i zwraca się p rzeciw nierówności społecznej. W ted y też rządząca Am sterdam em grupa oligarchiczna przystępu je do radykalnych represji, które doprowadzają ostatecznie po upadku ko m uny m onasterskiej, do lik w id acji anabatyzmu jak o siły społecznej. M n iej p rze konyw ująco natom iast przedstawia K u ttner problem zmian zachodzących w ideo logii późnych anabaptystów i w łaściw ie nie wyjaśnia, dlaczego słaba już zresztą sekta nabiera charakteru skrajnie pacyfistycznego, rezygnując ze swej dotychcza sow ej roli społecznej.
A n aliza d zie jó w anabaptyzmu dokonana przez autora przynosi w iele nowych elem entów. T ak w ięc autor zdecydowanie odrzuca tezę, w m yśl której radykali- zacja tej gru py pozostaje w ścisłym związku ze zmianami w je j kierow nictw ie. Odejście m istyka M elchiora Hoffm anna i objęcie kierow n ictw a przez znacznie bardziej dynam icznego Jana van Gel, zdaniem Kuttnera nie w yjaśnia sprawy. R adykalizacja anabatyzm u w r. 1534 to w jego przekonaniu w yn ik ciężkiej sytuacji gospodarczej, w ja k iej znalazły się w tym czasie N iderlandy; w ojn y z Danią i han- zeatami, sprow okow ane polityką K arola V nie liczącego się z .podstawowymi inte resami kraju, spow odow ały odcięcie dowozu zboża, zastój w przemyśle, bezrobocie i głód. W łaśnie g łó d to głów na siła motoryczna anabaptyzmu w r. 1535, podobnie jak później radykaln ego kalw inizm u lat sześćdziesiątych. K on cepcja ta w y d a je się nie tylko interesująca, ale i przekonywująca, choć zapewne należałoby ją jeszcze
dokładniej przebadać. ' Dla K u ttnera jest ito problem centralny. S ta je on przed nim na now o, g d y w drugiej części sw ej książki zajm u je się genezą i d ziejam i pow sta nia г. 1566/67. Czym tłum aczyć pow odzenie kalw in izm u w N iderlandach w latach sześćdziesiątych? K u ttn er słusznie odrzuca tezę o decydu jącym znaczeniu tzw . w p ły w ó w francuskich, czym usiłowano tłumaczyć sukcesy kalw inizm u w zach. Flandrii. W oparciu o ro zle g ły m ateriał źródłow y K u ttn er w ykazuje, że n ow y kie runek uzyskuje szybko m asow e w p ły w y wśród b ied o ty Hondschoote, Valenciennes, Tournai, A n tw e rp ii i innych m iast i terenów najbardziej uprzem ysłowionych, tam w łaśnie nabierając naj<bardziej radykalnego charakteru. Czym jednak tłum aczyć postępy kalw inizm u w środowisku bogatych ku pców antwerpskich, wśród szlachty i m agnaterii niderlandzkiej? K u ttn er zdecydow anie odrzuca znaną teorię W e b e r a i słusznie wskazuje, że rzekom o charakterystyczna dla d ok tryn y kalw iń skiej id e a li- zacja cnót mieszczańskich: pracowitości, oszczędności dtp. nie przem aw iała chyba do rozrzutnej arystok racji niderlandzkiej. Otóż zdaniem Kuttnera poza sprawam i religijn ym i, nadziejam i na opanow anie dóbr kościoła, rozbicie je g o potęgi itp. działał tu inny wzgląd. K alw iń ska organizacja kościelna w G enew ie i w zorow an y na niej system w ybieraln ych konsystorzów d aw ał mieszczaństwu, a w pew n ej m ierze i szlachcie w zó r św ieck iej jednostki sam orządowej przez nie kierow anej, a w ięc odpow iadał w pełni ich aspiracjom społecznym i niechęci d o katolickich i absolu- tystycznych tendencji p o lity k i habsburskiej. O dpow iadał tym bardziej, że bogate m ieszczaństwo zdołało bardzo szybko opanować k ierow n ictw o kościelne i z lik w i dować w nim d o zera w p ły w biedoty. T ę ostatnią starano się jednak pozyskać w szelkim i sposobami. Dużą rolę spełniały tutaj masowo rozdawane jałm użny, a le poza tym w ch odził w g rę przymus ekonomiczny. K a lw iń scy przedsiębiorcy przem y słowi m ieli możność skłonić zależnych od siebie w yro b n ik ó w do przejścia na k a l- w inizm . M usiało to o d gryw a ć pewną rolę, skoro M orillon, rzecznik kontrreform acji, proponował, by państwo drogą specjalnego funduszu ułatw iło drobnym rzem ieślni kom sam odzielne w yk on yw a n ie zawodu. B y ł to p ro je k t n ierealny n iem niej charakte rystyczny. N a w zrost ogóln ych nastrojów opozycyjnych zaczyna w tym czasie od d ziaływ ać także czynnik narodow y. W prow adzen ie ob cok rajow ców na w yższe urzę d y kościelne, w ojsk ow e i adm in istracyjn e godziło przede w szystkim w interesy szlachty niderlandzkiej, a le p otra fiła one w zbudzić w zw iązku z tym powszechną nienawiść do cudzoziemskich urzędników , co z k o lei spow odow ało ogólny w zrost n astrojów antyhisapańskich. Jednakże ani magrrateria Ł szlachta, k tórej p rzew id zili W ilh elm hr. Oranii oraz h ra b io w ie Egm ont i Brederode, ani bogate kalw ińskie ku- p iectw o antw erpskie, w śród którego na plan p ierw szy w ysunęli się wykształceni em igranci, hiszpańsko-portugalscy m arani, ja k np. M arcos P erez — początkow o bynajm niej n ie dążyło do przewrotu. K u ttn er w ykazu je, że w ch w iejn ym pozorn ie postępowaniu W ilhelm a Orańskiego i innych p rzyw ód ców szlacheckich i w ielk o - mieszczańskich decydow ała obaw a, że pow stające m asy b ied oty zw rócą się także przeciw nim. P ogląd ten op arty na bardzo sum iennej an alizie obszernego m ateriału źródłow ego n ie zaw iera w sobie żadnych elem en tów dem agogii, choć oczyw iście musiał w zbudzić sprzeciw wśród niektórych h istoryków niderlandzkich, reprezen tujących najbardziej idealistyczny św iatopogląd (np. Enno v e n G e l d e r n ) . K u ttn er w skazuje więc, że choć splot stosunków społeczno-gospodarczych w N id e r landach sprzyjał rozw o jo w i reform a cji i ruchu niepodległościow ego, to jednak bar dzo ostre antagonizm y .klasowe od d zia ływ a ły także w sensie zupełnie odm iennym na sytuację, a m ian ow icie pow strzym yw ały klasy posiadające od d ecyzji, które m ogłyb y je w konsekw en cji narazić na pow stanie ludowe. W zw iązku z tym za rów no kierow nicze koła bogatego kupiectwa ja k W ilhelm Orański, w r. 1565'6
bynajm niej zresztą n ie skłonny do buntu, usiłują osiągnąć sw e cele drogą p e r trak tacji z re g e n tk ą .i królem Filipem . D opiero g d y w r. 1565 F ilip zachęcony za p ew n e słabością o p ozycji postanawia w prow adzić d o N id erla n d ów hiszpańską in k w izycję, staw iając pod znakiem zapytania naw et osobiste bezpieczeństwo bogaczy i szlachty, w ted y sytuacja zaczyna ulegać zmianie. P ow stają plany powstania. W śród k a lw in ó w antw erpskich m yśli się w 1566 r. o zorganizowaniu powszechnego powstania i rzezi duchowieństwa. 'Magnaci planują m asowe zgrom adzenie się w Brukseli celem opanowania dw oru i uwięzienia regentki. Oba p rojek ty nie zo stały zrealizow ane, p ierw szy podobno wskutek sprzeciwu Marcosa Pereza, drugi w obec protestu W ilhelm a Orańskiago. P ro je k t szlacheckiego zamachu stanu zakoń czył się słynnym com prom is des nobles, jednakże p rzebieg akcji szlacheckiej p rze konał d w o ry w Brukseli i w M adrycie, że opozycja magnacka nie jest w stanie zdobyć się na zdecydow aną a k cję m im o n iezw yk le sprzyjających je j okoliczności, a m ianow icie rosnącego wzburzenia ludu i zupełnej słabości m ilitarnej dw oru na terenie kraju.
I znow u K u ttn er w ykazuje, opierając się na korespondencji W ilh elm a O rań- skiego oraz na innych przekazach źródłowych, że m agnaci i kalw ińscy bogacze an t- w erpscy co fn ęli się przed ostateczną decyzją w ob aw ie przed ludem. T en zaś n ie chciał ju ż dłużej czekać. B ezrobocie i powszechna nędza wzm ożona wskutek długo trw ałych w ojen z F ra n cją i częstych trudności w zw iązku z zam ykaniem Sundu przez D anię podczas p ierw szej w o jn y północnej, w reszcie straszny głód i drożyzna w 1566 i 1567 r. d o p row ad ziły d o wybuchu w ielk iego powstania ludowego, znanego pod nazwą buntu obrazoburców. Znow u m om ent relig ijn y , a n iew ą tp liw ie także na rod ow y nadał ruchow i potężną siłę dynamiczną. A le w śród n iep rzyjaciół pow sta nia znaleźli się n ie tylk o Hiszpanie. W jego stłumieniu w zięło ak tyw n y udział za rów no „'liberalne“ stronnictw o w ielkokupieckie, jak zwłaszcza m ożni panowie, a szczególnie Egm ont i W ilh elm Orański. N ie św iadczyło to zdaniem K u ttnera o ich przenikliw ości polityczn ej. U łatw iło bow iem sytuację rządu, k tó ry zdążył sprow a dzić wojsko, b y rozpraw ić się jednak n ie tylk o z powstańcami, ale także z opo zycją m agnacką i kupiecką. Z b liżał się okres k rw aw ych rządów A lb y.
N a tym kończy się interesująca i jakże pouczająca książka K uttnera. W arto p od kreślić n iezw yk le um iejętne i tw órcze posługiwanie się m etodą marksistowską przez je j autora. Jeszcze ra z n ależy zw rócić uw agę na je g o ogromną eru d ycję i pasję twórczą. O c zy w iś c ie ■ n ie w szystkie w y w o d y są jednakow o przekonywujące, zw łasz
cza w sprawach ściśle gospodarczych zawodzi g o niekiedy orientacja. T a k w ięc np. p rzy ocenie znaczenia im portu zboża bałtyckiego do N iderlan dów zaw odzi go zna jomość m ateriału źródłow ego, co w rezultacie p row adzi do pew n ego niedoceniania tego zjaw iska. Podczas g d y orientuje się bardzo dobrze w sytuacji przem ysłu fla n - dryjskiego, to n ie można tego pow iedzieć o sytuacji w tak rozw in iętej w y tw ó rczo ści teksrtylnej innych teren ów niderlandzkioh. Jak ju ż w y żej w skazyw ałem , n ie uw zględnia niem al zupełnie sytuacji na wsi. Poruszam te spraw y dlatego, że w zięcie pod u w agę w szystkich tych okoliczności wzm ocniłoby jeszcze bardziej siłę argu m entów autora. Co się tyczy p olityk i kalw ińskich bogaczy antwerpskich, to sądzę, że na ich w strzem ięźliw y stosunek -wobec powstańczych tendencji ludow ych obok obaw p rzed buntem b ied o ty w p ły w a ły także w zg lęd y czysto gospodarcze; prze cież ro zk w it handlu w A n tw e rp ii b y łb y n ie d o pom yślenia w razie zerw ania i w o j ny z Hiszpanią. T a okoliczność musiała oddziaływ ać także i na nastroje przedsię b iorców sukienniczych i płócienni czy ch w całych N iderlandach (zwłaszcza w ich części południow ej), dla k tórych P ółw ysep P iren ejski a także kolonie zamorskie sta n o w iły g łó w n y rynek zbytu. Przecież później, po wybuchu w ielk iego powstanie,
H olen drzy starali się za w szelką cenę utrzym ać kontakty handlow e z nieprzyjacie lem (tzw . handel op den vija n á ), a licen cje opłacane przez upraw iających ten handel stały się jedn ym z głów n ych źródeł finansow ania w ojny.
Z zakresu zagadnień religijn ych m ożna b y dodać, że bogaci m arani antw erpscy być m oże ró w n ież i dlaitego łatw o przechodzi na kalwimizm, poniew aż nauka K a l wina była w gruncie rzeczy znacznie bliższa ich daw nej w ierze ·— judaizm ow i — niż katolicyzm . W szystkie te drobne zastrzeżenia n ie pom niejszają jednak ogrom nych w a lo ró w książki. W arto b y pom yśleć o udostępnieniu je j szerszym 'kołom pol skich czytelników .
M a ria n M ałow ist
H ieronim Eugeniusz W y c z a w s k i , Biskup P io tr G em łricki 1585— 1657, K ra k ó w 1957, s. 385.
W ostatnich latach stosunkowo bardzo rzadko zja w ia ły się na półkach księgar skich b iografie postaci historycznych. W obaw ie przed personalistycznym u jm ow a niem historii unikano tego rodzaju prac, robiąc w y ją te k jed yn ie dla rew olu cjon i stów lub w yb itn ych działaczy postępowych. N ie w ą tp liw ie niesłusznie. B io g ra fie są na ogół chętnie czytan e przez szersze koła czytelników , poza tym b iografia nie musi być ujęta personalistycznie. D obrze napisane m onografie poświęcone w y b it nym osobom danego okresu p ozw alają też nam bliżej poznać epokę, albow iem w oparciu o nie m ożem y się przekonać, ja k głoszone w tym czasie hasła b y ły realizowane.
W ystępując jednak w obronie tego rodzaju historii trzeba z naciskiem podkreślić, że napisanie porządnej b io g ra fii nie n ależy do rzeczy łatwych. B io g ra f musi dobrze poznać epokę, w k tórej działa opisywana przez n iego postać, musi posiadać p o ważną dozę doświadczenia życiow ego, znać psychologię, posiadać pew ien talen t p ozw alający mu stw orzyć p rzek on yw ający obraz opisyw anego człowieka. Pisanie b iogra fii stawia w reszcie historyka przed niesłychanie pow ażnym zadaniem heury stycznym, którem u w w iększości w ypadków , jeże li przedtem n ie poznał dokładnie źródeł do danej epoki, nie podoła. Stąd też m ym zdaniem n ie n ależy zaczynać swej pracy naukow ej od .biografii, a le raczej kończyć ją pracą poświęconą życiorysow i ja k iejś w ybitn ej postaci.
W reszcie ostatnia u w aga wstępna. W b re w zdaniu autora om aw ian ej książki nie każda osobistość, chociażby naw et piastowała tak w ażną fu n k cję ja k biskupa kra kowskiego, zasługuje na odrębną biografię, w w ie lu wypadkach w inna takiej p o staci w ystarczyć notka napisana w „P olsk im Słow niku B io graficzn ym “ . W zw ią z k u z tym nasuwa się pytanie, czy P io tr G em bięki zasługiw ał na obszerną biografię. S taw iałem je sobie p rzy czytaniu om aw ianej książki, a po je j przeczytaniu skła
niałbym się raczej ku odpow iedzi n egatyw n ej, n ie chcąc jednak cp in ii tej nikomu, narzucać. N a w e t jednak p rzyją w szy założenie, że n ie w a rto b yło tem u biskupow i po święcać ta k obszernej i dokładnej pracy, z chw ilą k ied y praca ukazała się, trzeba się zastanowić nad1 tym , w jakim stopniu autor w yp ełn ił sw e zadanie i czy wnosi, coś no w e g o do znajom ości tych czasów.
Zaczynając od podstaw y źródłow ej książki trudno n ie stw ierdzić, że praca m i m o w ie lk ie g o i pochw ały godnego w ysiłku, ja k i autor w ło ży ł w heurezę, posiada pew ne braki. P ierw szy typ braków łączy się w pew n ej m ierze z faktem powstania książki. Napisana została, jak stw ierdza autor, przed siedmiu la ty i dopiero teraz, z przyczyn odeń niezależnych, mogła w y jś ć drukiem. Tym czasem jednak ukazał