• Nie Znaleziono Wyników

Św. Tomasz z Akwinu

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Św. Tomasz z Akwinu"

Copied!
218
0
0

Pełen tekst

(1)

G. K. CHESTERTON

I

ŚW. TOMASZ

Z AKWINU

TŁUM. DR ARTUR CHOJECKI

1 9 4 9

(2)

ŚW. TOMASZ

Z A K W IN U

(3)
(4)

G. K. CHESTERTON

* *% 4 f , , , . ... » T (X>C^;4k*

Y*oJkA*2,. 5. lĄyo

A t A

ŚW. TOMASZ

Z A K W I N U

Z E Z B I O fi jpto) , w. L utosław ski TŁUM. DR ARTUR CHOJECKI

NAKŁADEM KSIĘGARNI ŚW. JACKA W KATOWICACH

(5)

Tytuł oryginału:

SŁ T h o m a s A ą u i n a s by

G. K. Chester^ton

Okładkę projektowała Janina Mroczkowska

ii

£

*1

Biblioteka Uniwersytetu Gdańskiego

00782466

W

ĄOOAklty

N r zamówienia 215/49 z dn. 26. 7. 49. Manuskr. otrzymano 26. 7. 49. Wydrukowano 5000 egzempl. na papierze dziełowym 6 1 X 8 6 cm, 80 gr. Druk ukończono 30. 11. 1949. — R 018159.

Drukiem Księgarni i Drukami Katolickiej pod Zarządem Państwowym w Katowicach, ulica Warszawska 58

1100782466

(6)

D o r o c ie C o l l i n s

bez k tó re j pom ocy a uto r b y łb y b ardziej niż zazw yczaj bezradny.

(7)

- \

(8)

Słowo wstępne

Ta książka ru t ma pretensji być niczym więcej, jak popularnym szkicem wielkiej historycznej postaci, któ­

ra zasługuje na większą, niż obecnie, popularność. Cel je j zostanie osiągnięty, jeżeli tym wszystkim, którzy nawet nie słyszeli o św. Tomaszu z A kw inu, posłuży za zachętę do przeczytania o nim innych, lepszych od tej, prac. Lecz z koniecznego w tym wypadku ogra­

niczenia wynikają ju ż od samego początku nieuniknio­

ne następstwa.

Po pierwsze: obszerność opowiadania ze względu na tych, którzy, chociaż śiv. Tomasz jest im obcy, mogą się nim jednak interesować podobnie jak ja K onfucju­

szem lub Mahometem. Chociaż skądinąd istotna po­

trzeba przedstawienia jasno odcinającego się zarysu te j postaci wymaga wkroczenia w stany myślowe tych, którzy mają inne poglądy. Gdybym pisał szkic o N el­

sonie, przeznaczony głównie dla cudzoziemców, musiał­

bym wyczerpująco objaśnić wiele rzeczy znanych każ­

demu A ng liko w i a opuścić, dla krótkości, wiele szcze­

gółów, o których niejeden A n g lik chciałby coś więcej wiedzieć. Jednakże trudno by było nakreślić bardzo żywe i wzruszające opowiadanie o Nelsonie, zupełnie opuszczając fakt jego walk z Francuzami. Tak samo byłoby niestosowne pisząc szkic o św. Tomaszu pom inął

1

(9)

jego w alki z heretykami, chociażby ten fakt byt bala­

stem w stosunku do istotnych zamierzeń tej książki.

'Mogą jedynie wyrazić nadzieją a właściwie przekonanie, że ci, którzy uważają mnie za heretyka, nie bądą chyba m ieli m i za zle, że wypowiadam swoje własne poglądy, a tym bardziej, że wyrażam przekonania mego bohatera.

Ta kwestia zresztą dotyczy tylko jednego punktu tego tak prostego opowiadania. Mianowicie wypowiedzianego w nim może niejednokrotnie zdania, że schyzma szesna­

stego wieku była właściwie spóźnionym buntem pesy­

mistów trzynastego wieku. Była to pozostałość dawne­

go purytanizm u augustiańskiego, skierowanego przeciw arysiotelesowskiemu liberalizm owi. Bez tej wzmianki nie mógłbym umieścić mojej historycznej przecież po­

staci św. Tomasza w historii. Jednakże całość jest po­

myślana jedynie jako surowy szkic postaci w krajobra­

zie, a nie jako krajobraz z postaciami.

Po wtóre wynika, że przy tak krótkim ująciu trudno m i wiele powiedzieć o tym filozofie poza wykazaniem, że byt filozofem. Dałem tu jedynie, że tak powiem, próbki tej jego filo zo fii. Wreszcie wynika stąd, że nie podobna we właściwy sposób zająć sią jego teologią.

Pewna moja znajoma, której wpadł w rące wybór tek­

stów św. Tomasza z komentarzem, ufnie zacząla czytać rozdział zaopatrzony niewinnym nagłówkiem: „Prosto­

ta Boga“ , po czym odłożyła książką z westchnieniem i rzekła: „Jeżeli to jest Jego prostota, to czym jest Jego złożoność?“ N ie ubliżając temu doskonałemu komenta­

rzowi tomistycznemu, o którym wspomniałem, muszą przyznać, że nie chciałbym, aby niniejszą książką po pierwszych przeczytanych słowach odłożono na bok

(10)

e podobnym westchnieniem. Jestem zdania, że biografia jest wstępem do filo zo fii, a filozofia wstępem do teologii i że mogę jedynie przeprowadzić czytelnika poza pierw­

szy etap.

Po trzecie: nie sądziłem za potrzebne uważać na 'ych krytyków, którzy od czasu do czasu grają rozpacz- 'iwie „d la g alerii11 i powtarzać za nim i ustępów demo- lologii średniowiecznej w chęci przerażenia wspólczes- tej publiczności używaniem nieznanego dla niej języka.

3ylem przekonany, iż ludzie wykształceni wiedzą, że

’w. Tomasz z A kw in u i wszyscy jemu współcześni :arów no ja k wszyscy jego oponenci w późniejszych ńekach wierzyli w czarty i tym.podobne zjawiska, ale że zdawało m i się to godne wzmianki dla tej prostej rzyczyny, że nie dopomogłoby do plastyczniejszego dtworzenia jego portretu. Co do tej materii nie było ynajm niej nieporozumień między teologami protestanc- im i a katolickim i od samego początku istnienia teolo- ii, przy czym św. Tomasz nie odznaczał się specjalnym odkreślaniem tych spraw, a jeżeli to czynił, to bardzo ględnie.

Jeśli więc nie rozwijałem tego tematu, to nie dlatego, bym m iał jakikolwiek powód do ukrywania tych rze- :y, ale dlatego, że pod żadnym względem nie dotyczą iobiście tej jedynej osoby, którą dać poznać jest tu oim zadaniem.

Tak czy owak, nie ma miejsca dla takiej postaci jak v. Tomasz w podobnych ramach.

9

(11)
(12)

R O Z D Z I A Ł I

O d w ó c h B ra c is z k a c h

N ie c h m i w o ln o będzie uprzedzić kom entarze stając do apelu ja k o znany śm iałek, k tó r y w dziera się tam, gdzie n aw et A n io ło w ie D o kto ra A n ie ls k ie g o n ie ś m ie lib y stąpać. N ie d aw no tem u napisałem m ałą książeczkę tego samego ty p u i te j samej objętości o św. F ranciszku z A syżu, a po p ew nym czasie (sam n ie w ie m k ie d y i ja k a n ajba rd zie j, dlaczego) obie­

całem napisać książkę te j samej objętości, czy ra ­ czej te j samej szczupłości, o św. Tomaszu z A k w in u . O bietn ica ta b y ła franciszkańską je d y n ie w sw ej w y - buchow ości, a ta parale la bardzo daleką od tom izm u w sw ej logice. M ożna zrobić szkic św. Franciszka, ale m ów iąc o św. Tomaszu, można ty lk o zro b ić je ­ go plan, podobnie ja k się k re ś li plan la b iry n tu , choć w pew nym znaczeniu można b y u ją ć opow iadanie 0 n im ró w n ie dobrze w daleko obszerniejszej ja k 1 też w o w ie le szczuplejszej książce; To, co isto tn ie w ie m y o jego życiu, zm ieściłoby się doskonale na k ilk u stronach, gdyż n ie ro zw ie w a się on, ja k św.

Franciszek, w e m gle anegdot i p o p u la rn ych legend.

To, co w ie m y lu b m o g lib yśm y w iedzieć albo czego

11

(13)

b yśm y e w entualnie m ie li szczęście się nauczyć o jego dziele, zapełni n ie w ą tp liw ie w przyszłości w ię ­ cej b ib lio te k n iż to u c z y n iło w przeszłości. M ożna b y ło naszkicow ać zarys św. Franciszka, ale gdy chodzi o św. Tomasza, w szystko zależy od tego, czym będzie ten zarys w y p e łn io n y . O pracow anie P overella w fo rm ie m in ia tu ry b y ło w pew nej m ie­

rze robotą w s ty lu średniow iecznym , odpow iadają­

cą jego zd ro bn ia łe j nazw ie. A le skondensować N ie ­ mego W o łu s y c y lijs k ie g o w p a stylkę przechodzi w szelkie k u lin a rn e eksperym enty, w ro d zaju w tła ­ czania w o łu do filiż a n k i. M ożna b y je d n a k spodzie­

w ać się, że da się w y k o n a ć zarys b io g ra fic z n y św.

Tomasza dziś, g d y każdy czuje się na siłach do na­

pisania zarysu h is to rii czy ja k ie g o k o lw ie k innego.

Jednakże w danym w y p a d k u w y m ia r tego zarysu stał się raczej nadm iarem . N ie m am y na składzie sukni, w k tó rą b y m ógł się pom ieścić ten k o lo s a ln y braciszek.

P ow iedziałem w y ż e j, że te szkice mogą b y ć je ­ d yn ie uważane za p o rtre ty w zarysie. A le k o n k re tn y ko n tra s t ty c h dw óch postaci je st ta k uderzający, że naw et g d yb yśm y obecnie u jrz e li te d w ie lu d z k ie f i ­ g u ry schodzące k u nam z pagórka w sw ych h ab i­

tach m niszych, kontrast, k tó r y tw orzą, w y d a łb y się nam n aw et kom iczny. B y ło b y to tak, ja k b y ś m y w i­

d z ie li w odd a li s y lw e tk i D on K iszota i Sanszo Pan- sy lu b F alstaffa i pana Chudogęby. Sw. Franciszek b y ł chudym , ż y w y m człow ieczkiem , cie n k im ja k n itk a i drg ają cym ja k napięta w łu k u cięciw a, a w ruchach podobny b y ł do strzały. Przez całe życie daw ał nura, z n ik a ł lu b gdzieś pędził. G o n ił za żebra-

(14)

kam i, g o ły u m y k a ł do lasu, w k ra d a ł się na obcy statek, w c is k a ł się do n am iotu Sułtana o fia ro w u ją c się w skoczyć do ognia. M u s ia ł b yć podobny do brą­

zowego szkieletu jesiennego liś c ia w iru ją c e g o w w ie czn ym tańcu na w ie trz e j w rze czyw istości je d ­ n a k on sam b y ł w iatrem .

Sw. Tomasz b y ł w ie lk im , cię żkim człow iekiem , podobnym , do w o łu , tłu stym , p o w o ln y m i sp oko j­

nym ; niezm iernie ła godnym i w sp a nia ło m yśln ym ale n ie bardzo to w a rzyskim ; n ie śm ia łym niezależnie od p o k o ry tow arzyszącej św iętości; i abstrahując od starannie u k ry w a n y c h doświadczeń z dziedziny transów i ekstazy. Sw. Franciszek b y ł ta k n ie c ie rp li­

w y m n aw et p o ryw czy, że duchow ni, przed k tó r y ­ m i nagle się zja w ia ł, b ra li go za w a ria ta. Sw. Tomasz b y ł ta k o d rę tw ia ły i ciężki, że u czniow ie w szko­

łach, w k tó ry c h stale uczył, u w a ża li go za głupca.

Isto tn ie b y ł sam tego ro d zaju uczniem , ja k ic h się czasem spotyka, k tó rz y w o lą b y ć uw ażani za g łu p ­ ców, n iż dopuścić, b y b ardziej przedsiębiorcze p ó ł­

g łó w k i w d z ie ra ły się w ic h w łasne marzenia.

Z ew nętrzne te k o n tra s ty zaznaczały się w każ­

dym p ra w ie w yp a d ku u ty c h dw óch osobistości. Pa­

radoksem u św. Franciszka b y ło , że będąc nam ięt­

n y m m iło ś n ik ie m poezji, n ie m ia ł zaufania do ksią ­ żek. W p rze ciw ie ń stw ie do niego św. Tomasz k o ­ chał k s ią ż k i i ż y ł n im i, ż y ł życiem uczonego czy studenta z „O p o w ie ści K a n tu a ry js k ic h "*), co to w o ­ la ł posiadać sto książek A rystote le sa i jego filo z o ­ fię, niż ja k ie k o lw ie k bogactw a tego świata. Sw. To-

*) „Canterbury Tales" Geoffreya Chaucera (1340— 1400) (przyp. tłum.).

13

(15)

masz zapytany, za co n ajgoręcej Bogu dziękuje, od­

p ow ied zia ł z prostotą: „Z a to, że rozum iałem każdą stronę, k tó rą k ie d y k o lw ie k przeczytałem ". Poem aty św. Franciszka b y ły pełne życia, lecz dokum enty jego p ra c y b y ły trochę m gliste. Sw. Tomasz pośw ię­

c ił całe życie dokum entow aniu ca łych system ów l i ­ te ra tu ry pogańskiej i chrześcijańskiej, a p rz y o k a z ji skom ponow ał hym n, n ib y c z ło w ie k k o rz y s ta ją c y z w a k a c ji. O baj św ię ci z a p a try w a li się na ten sam problem at z różnych p u n k tó w w idzenia: p r o s t o ­ t y i s u b t e l n o ś c i . Sw. Franciszek sądził, że w y ­ starczało o tw o rzyć serce przed M ahom etanam i, żeby o d w ró cić ic h od czczenia M ahom eta. Sw. T o ­ masz zaś łam ał sobie gło w ę nad każdym subtelnym , ja k włos, odróżnieniem i dedukcją co do A b so lu tu lub P rzypadkow ości, je d y n ie po to, aby ic h u chronić od błędnego rozum ienia A rystotelesa. Sw. F ra n ci­

szek b y ł synem kupca, w ła ś c iw ie handlow ca nale­

żącego do k la s y średniej, i chociaż całe jego życie b y ło cią g ły m buntem p rzeciw ku p ieckie m u życiu ojca, odziedziczył je d na k po n im szybkość o rie n ­ ta c ji i łatw ość obcow ania tow arzyskiego, k tó re ze sklepu ro b ią huczący u l, a m im o że b y ł m iło ś n i­

kie m zie lo n ych pól, można b y o n im pow iedzieć ję z y k ie m potocznym , że n ie daw ał tra w ie w yrastać pod stopami. B y ł z tych, k tó ry c h am erykańscy m i­

lio n e rz y i gangsterzy n azyw ają liv e w ire — ż y w y m drutem . C harakterystyczne je s t u zm echanizowa­

nych, w spółczesnych lu d zi, że naw et g d y u s iłu ją w yo b razić sobie żyw ą rzecz, mogą ją sobie je d y n ie przedstaw ić ja k o m echaniczną m etaforę w ziętą z rzeczy m a rtw e j. Is tn ie je taka rzecz: ja k ż y w y ro-

(16)

bak, lecz n ie istn ie je : ż y w y drut. Sw. Franciszek b y łb y z radością uznał siebie za robaka; ale b y ł on robakiem bardzo żyw ym . Będąc n a jw ię kszym prze­

c iw n ik ie m ideału, dającego się w yra zie hasłem,

„id ź i z d o b y w a j", n ie w ą tp liw ie zaniechał zdobyw a­

nia, ale w ciąż szedł naprzód dalej.

Sw. Tomasz p rze ciw n ie pochodził ze środow iska, w k tó ry m m ó g łby korzystać z nieróbstw a, i pozostał je d n y m z tych, k tó ry c h praca ma posm ak spokoju leniw ca. B y ł tęgim p ra cow n ikiem , a je d na k n ik t b y nie m ógł posądzić go o z b y tn i pośpiech. B yło w nim coś niew yrażalnego, co w y ró ż n ia tych, k tó rz y p ra ­ cują, chociaż pracow ać n ie potrzebują, gdyż pocho­

d z ił z możnego domu, a ta k i spokój może trw ać z p rzyzw yczajenia, m im o że ju ż u tra c ił sw oje uza­

sadnienie. W n im je d n a k w yra ża ło się to w n a jm il­

szy sposób, ha p rz y k ła d jego niew ym uszoną u p rz e j­

m ością i cie rp liw o ścią . K ażdy ś w ię ty je s t czło w ie ­ kiem , n im się stanie św iętym , i z każdego rodza­

ju i g atunku człow ieka może w yrosnąć św ięty, a większość z nas w y b ie ra — spośród rozm aitych ty p ó w — świętego, k tó r y odpow iada naszemu uspo­

sobieniu. Przyznaję jednak, że chociaż rom antyczna aureola św. Franciszka n ie straciła dla m nie n ic ze swego blasku, to je d na k w późniejszych latach do­

rosłem do odczuw ania p ra w ie ró w n ie serdecznego przyw iązania, a pod p e w n ym i w zględam i naw et większego, do tego człow ieka, k tó r y n ie zdając so­

bie z tego spraw y zam ieszkiw ał i w ie lk ie 4 serce i

■yyielką głow ę, tak, ja k ktoś, k to odziedziczył obszer­

n y dom i szafuje w n im gościnnością ró w n ie szczo­

drą ja k przodkow ie, choć może m n ie j św iadom ie 15

(17)

od n ich to czyni. Są c h w ile , w k tó ry c h św. F ra n c i­

szek, n a jm n ie j ś w ia to w y człow iek, ja k i k ie d y k o l­

w ie k chodził po św iecie, w y d a je m i się p ra w ie za bardzo życio w ym .

Sw. Tomasz z A k w in u u kazał się znów ostatnio w k u ltu rz e w yższych szkół i salonów w sposób, k tó r y b y łb y całkiem zdum iew ający n aw et dziesięć la t temu. A m odne pow odzenie, któreg o stał się ośrodkiem , n ie w ą tp liw ie bardzo się ró żn i od p ow o ­ dzenia, k tó re u c z y n iło p op u la rnym św. Franciszka przed dw udziestu la ty . K ażdy ś w ię ty je s t le k a rs t­

wem, poniew aż je st odtrutką. O to dlaczego ś w ię ty b y w a często m ęczennikiem : b io rą go o m y łk o w o za truciznę, poniew aż je s t odtru tką . W id z im y go na ogół, gdy uzdraw ia św ia t przesadzaniem tego w szy­

stkiego, co św ia t zaniedbuje, a co b y n a jm n ie j nie b y w a ty m samym p ie rw ia s tk ie m w każdej epoce.

Każde p o ko le n ie in s ty n k to w n ie szuka sw ojego św ię­

tego, n ie je s t on przecież tym , czego ludzie pragną, lecz raczej tym , czego potrzebują. N ie w ą tp liw ie je st w ie le nieporozum ień w słow ach skie ro w a n ych do p ie rw szych ś w ię tych : „Jesteście solą z ie m i", k tó re spow odow ały byłe go K ajzera do u roczystej uw agi, że to w ła śn ie jego w o ło w i, b yc z y N ie m c y są solą ziem i, rozum iejąc przez to, że co je s t „b y c z e ", je st najlepsze. Lecz sól nadaje smak i ko n se rw u je w o ło ­ w in ę n ie dlatego, że je s t do n ie j podobna, ale w ła ­ śnie dlatego, że się od n ie j bardzo różni. C h ry ­ stus n ie m ó w ił do A po sto łów , że są je d y n ie dosko­

n a ły m i ludźm i, albo że są je d y n y m i doskonałym i ludźm i, ale że są lu d źm i w y ją tk o w y m i; w iecznie nieokrzesanym i i k łó tliw y m i; a słow a o so li ziem i

(18)

są isto tn ie ta k ostre, gryzące i piękące, ja k sama sól. I w łaśnie dlatego, że b y li w y ją tk o w y m i ludźm i, nie p o w in n i b y li u tracić w y ją tk o w y c h sw ych zalet.

„J e ś li sól zw ietrzeje, czym solona będzie?" Sprawa to daleko w ażniejsza niż b ła h y lam ent nad ceną n a j­

lepszej w o ło w in y . Jeśli św iat ro z w ija się z b y t po ziemsku, to K ościół może go skarcić, ale gdy K o ­ ściół rośnie z b y t po ziemsku, to św ia t n ie może skarcić go odpow iednio za światowość.

Dlatego paradoksem w h is to rii je st to, że każde pokolenie byw a nawracane przez świętego, którego ty p je st n a jw ię kszym przeciw ieństw em epoki. Sw.

Franciszek w y w ie ra ł d z iw n y i p ra w ie n ie p o ję ty u ro k na społeczeństwo w ik to ria ń s k ie , na ty c h A n ­ g lik ó w dziew iętnastego w ie ku , k tó rz y pow ierzcho­

w n ie zdaw ali się b yć ludźm i zdrow ego rozsądku i interesu. N ie ty lk o dość u k ła d n y A n g lik , ja k M a ­ teusz A rn o ld *), ale naw et angielscy L iberałow ie, k tó ry c h on k ry ty k o w a ł z pow odu ic h układności, p o w o li zaczęli o d k ry w a ć tajem nicę Średniowiecza w d ziw n ym opow iadaniu w yra żo n ym skrzyd la to i ogniście w h agiograficznych obrazach G iotta. B yło coś w h is to rii św. Franciszka, co się p rze bijało przez w szystkie te angielskie zalety, ta k osław ione i n ie ­ dorzeczne aż do zalet bardziej u k ry ty c h i lu d zkich:

isto tn e j m ię kko ści serca, poetycznej m glistości u m y ­ słu, ukochania kra jo b ra zu i zw ierząt. Sw. Franciszek z A syżu b y ł je d y n y m średniow iecznym k a to lik ie m , k tó ry rzeczyw iście stał się p op u la rnym w A n g lii d zię k i w ła sn ym sw oim zaletom. Stało się to w znacz-

*) Krytyk angielski, wolnomyśliciel (przyp. tłum.).

2 Święty Tomasz 17

(19)

n ym stopniu w s k u te k podświadom ego poczucia, że św ia t w spółczesny zaniedbał te szczególne za­

le ty . T a k w ię c średnie kla s y angielskie znalazły swego jedynego m isjonarza w postaci należącej do ty p u n ajbardziej przez nie pogardzanego — ty p u w łoskiego żebraka.

T a k ja k w ie k d ziew iętnasty p rzy w ią z a ł się do rom antyzm u franciszkańskiego, w łaśnie dlatego, że zaniedbał b y ł rom antyzm , tak w ie k dw udziesty, po­

niew aż zaniedbyw ał rozum, p rzyw ią z u je się dziś do ra cjo na ln e j te o lo g ii. tom istycznej. Do świata, k tó ry b y ł z b yt beznam iętnym , chrześcijaństw o p o w ró c iło w postaci w łóczęgi; do św iata w zrastającego zb yt dziko chrześcijaństw o p o w ró c iło pod postacią na­

uczyciela lo g ik i. W św iecie H erberta Spencera lu ­ dzie p otrze b ow ali k u ra c ji na niestraw ność, w św ie­

cie Einsteina p otrze b ow ali leczyć się na z a w ro ty g ło w y. W pie rw szym przyp ad ku za uw ażyli fakt, że dopiero po d łu gim poście św. Franciszek zaśpiewał H ym n do Słońca i pochw ałę ow ocodajnej ziemi.

W dru gim przyp ad ku ju ż n ie w yra źn ie dostrzegają, że n aw et chcąc ty lk o zrozum ieć Einsteina, należy w p ie rw zrozum ieć p o żyte k rozum ienia. Poczęto się orientow ać, że skoro osiemnaste stulecie uw ażało się za w ie k rozumu, a dziew iętnaste za w ie k zdro­

wego rozsądku, to stulecie dwudzieste nie może ja k dotąd starać się b yć czymś w ię ce j, ja k w ie kie m n ie zw ykłe go nonsensu. W ty c h w arunkach św iat potrzebuje świętego, ale ponad w szystko potrzebuje filozofa. A te dw a p rz y k ła d y w skazują na to, że św iat, o ddajm y m u tę spraw iedliw ość, in s ty n k to ­ w n ie rozum ie, czego m u potrzeba. Z iem ia b y ła is to t­

(20)

nie bardzo płaską dla ty c h w ik to ria n , k tó rz y z upo­

rem p o w ta rza li, że je st okrągła; a A lw e rn o od S tygm atów w znosiło się ja k o je d yn a góra w śród ró w n in y . A dla n ich istn ie je coś b ardziej stromego i naw et trudniejszego do pojęcia niż szczyt górski, m ianow icie; k a w a łe k p ra w d z iw ie solidnego gruntu, poziom człow ieka o zrów now ażonym um yśle.

W ten sposób za naszych czasów obaj św ięci o d d z ia ły w a li na dwa pokolenia, p okolenie rom an­

tyczne i p okolenie sceptyczne. W szakże i w epoce, w k tó re j ż y li, przeprow adzali to samo dzieło, dzie­

ło, k tó re przem ieniło świat.

T u znow u należałoby przyznać, że powyższe po­

rów nanie je st gołosłow ne i nie odtw arza zam ierzo­

nego obrazu naw et ja k o fantazja, poniew aż c i dw a j ludzie nie b y li n aw et z tego samego poko le n ia i nie ż y li w te j samej epoce historyczne j. Jeślibyśm y m ie li przedstaw ić dw óch Braci ja k o N ie b ia ńskie B li­

źnięta, jasną je st rzeczą, że b y lib y to św. Franciszek i św. D o m in ik. Stosunek św. Franciszka do św. T o ­ masza b y łb y co n a jw y ż e j stosunkiem s try ja do bra ­ tanka, a w ty m w yp a d ku m oje fantastyczne w y w o ­ d y w yd a ć b y się m o g ły zgoła ż a rto b liw ą w e rsją p io ­ senki „T o m k u ustąp m iejsca s try ja s z k o w i".

Bo je ś li św. Franciszek i św. D o m in ik b y li w ie l­

k im i n ie bia ń skim i b liźn ię ta m i, to oczyw iście Tomasz b y ł p ierw szym w y b itn y m synem św. D om inika, tak ja k n im b y ł św. Bonaw entura względem św. F ra n ­ ciszka. N ie m n ie j mam pow ód (w łaściw ie dw a po­

w ody) w prow adzić do tekstu dw a opow iadania z dw óch ty tu ło w y c h stro nic i postaw ić św. Tomasza obok św. Franciszka zamiast w iązać go z francisz­

19

(21)

kańskim Bonawenturą. A to dlatecjo, że to porów na*

nie, ja k k o lw ie k pozornie dalekie i przekrętne, je st rzeczyw iście najprostszym skrótem do serca h is to rii i w iedzie nas najkrótszą drogą do isto tn e j sp raw y życia i dzieła św. Tomasza z A k w in u . W ie lu bow iem lu d z i ma obecnie w pam ięci p ry m ity w n y lecz ma­

lo w n ic z y obraz św. Franciszka z A syżu. A n a jk ró t­

szym sposobem, ja k w y ra z ić sprawę św. Tomasza, będzie to objaśnić, że chociaż ci dw aj ludzie ró ż n ili się od siebie każdym p ra w ie rysem , w rze czyw isto ­ ści je d na k ro b ili to samo. Jeden ro b ił to w św iecie u m ysło w ym , d ru gi w św iecie św ieckim . A le b y ł to jeden i ten sam w ie lk i ru ch średniow ieczny, d o tych ­ czas zawsze je d na k m ało rozum iany. W p ojęciu k o n s tru k ty w n y m b y ł on w ażniejszy od R eform acji.

Co w ięcej w k o n s tru k ty w n y m sensie b y ł on samą Reform acją.

Co do tego średniow iecznego ruchu przede w szy­

stkim należy pod kre ślić dwa fa k ty . N ie są one o czyw iście fa k ta m i sprzecznym i, lecz są może od­

pow iedzią na sprzeczne złudy. Po pierw sze: w b re w w szystkiem u, co się k ie d y k o lw ie k m ó w iło o prze­

sądach W ie k ó w C iem noty i ja łó w o ś c i S cholastyki, b y ł to je d na k pod każdym względem ruch pogłębia­

ją cy, stale dążący k u w iększem u ś w ia tłu a naw et k u w iększej w olności. Po drugie: pom im o w szystko, co się później m ó w iło o postępie, O drodzeniu i zw ia ­ stunach m y ś li współczesnej, ru ch ten b y ł zawsze ca łk o w ic ie ruchem pra w ow ie rn eg o zapału teo lo ­ gicznego, roznieconego z w ew nątrz. N ie b y ł on kom prom isem ze św iatem czy poddaniem się po­

ganom lu b heretykom , albo ty lk o zapożyczaniem

(22)

pom ocy zew nętrznej, gdy naw et je j zapożyczał.

W m iarę ja k w y c h y la ł się na św ia tło dnia powszed­

niego, b y ło w ty m ja k b y działanie ro ś lin y , k tó ra o w ła sn ych siłach zwraca lis tk i k u słońcu, nie zaś ja k działanie obce dopuszczające ty lk o św ia tło dzienne do w ięzienia.

Słowem ó w ruch b y ł tym , co się technicznie określa ja k o R ozwój w d o ktryn ie . A le zdaje się, że panuje dziw ne niezrozum ienie nie ty lk o technicz­

nego, ale i zw yczajnego znaczenia słow a rozw ój.

K ry ty c y te o lo g ii k a to lic k ie j zdają się sądzić, że jest to n ie ty le ew o lucja co ucieczka; a w najlepszym razie adaptacja. W yo b ra żają sobie, że p ra w dziw ym jego pow odzeniem je s t pow odzenie w poddaniu się.

A le to nie je st pra w dziw e znaczenie słowa Rozwój.

G dy m ó w im y o dziecku p ra w id ło w o ro zw in ię tym , m am y na m yśli, że w y ro s ło w iększe i silniejsze o w łasnej sile, a nie że w ypchano je poduszkam i i że chodzi na szczudłach, aby w yglądać wyższe. K ie d y m ó w im y, że szczenię w y ro s ło na psa, nie tw ie rd z i­

m y, że jego w zrost jest stop n io w ym kom prom isem z kotem , lecz m am y na m yśli, że szczenię staje się coraz bardziej psim, a nie coraz m niej. R ozwój jest ekspansją w szystkich m o żliw ości i zaw artości d o k­

tr y n y aż do c h w ili, k ie d y należy je posegregować i n ie k tó re odrzucić, a najw ażniejszym punktem je st to, że ro zw ó j średniow iecznej te o lo g ii b y ł po prostu c a łk o w ity m je j ujęciem . Jest sprawą pierw szorzęd­

nej w a g i najprzód uśw iadom ić sobie ten fa k t co do epoki w ie lk ie g o D o m in ika n ina i pierw szego Fran­

ciszkanina, poniew aż ich tendencje hum anistyczne i natu ra listyczn e pod w ie lu w zględam i b y ły p ra w ­

21

(23)

d ziw ie ro zw o je m n ajw yższej nau ki, k tó ra b y ła za­

razem dogmatem w szystkich dogm atów . W tym w łaśnie popularna poezja św. Franciszka i niem al racjo na listyczn a proza św. Tomasza o b ja w ia ją się najba rd zie j żyw otnie, ja k o cząstka tego samego ru ­ chu. Są o ni obaj olbrzym am i k a to lic k ie g o ro z w o ju zależnym i od rzeczy zew nętrznych je d y n ie o tyle , o ile każda żyją ca i rosnąca rzecz je st od n ich za­

leżna, to znaczy gdy p rze traw ia je i przem ienia, ale idzie dalej z w ła sn ym n ie zapożyczonym od nich obliczem.

Buddysta może śnić o dw óch rzeczach, które jednocześnie w zajem nie się pożerają, ja k o o dosko­

nałej fo rm ie zjednoczenia. A le inaczej ma się sprawa z ż y w y m i istotam i. Sw. Franciszek rad n azyw ał sie­

bie T rubadurem Bożym, ale nie b y ł rad z Boga T ru ­ badurów . Sw. Tomasz n ie godził C hrystusa z A r y ­ stotelesem, ale A rystote le sa g od ził z Chrystusem .

Tak, pom im o ko ntra stu ró w n ie w yraźnego a na­

w e t śmiesznego, ja k p orów nanie czło w ie ka tłustego z chudym , a czło w ie ka w yso kie go z n iskim , pom im o ko ntra stu pom iędzy włóczęgą a uczonym , te rm in a ­ torem a a rystokratą, pom iędzy czło w ie kie m niena­

w idzącym książek a ko cha ją cym je, pom iędzy n a j­

dzikszym z m isjo n a rzy a najłag o dn ie jszym z p rofe­

sorów, w ie lk im faktem średniow iecznej h is to rii jest ten, że ci dw a j ludzie w y k o n y w a li to samo w ie lk ie dzieło, w p ra co w n i jeden, a na u lic y drugi. N ie w n o ­ szą o n i do C hrześcijaństw a n ic now ego w rozum ie­

n iu czegoś pogańskiego lu b heretyckiego, p rze ciw ­ nie wnoszą do C hrześcijaństw a Chrześcijańskość.

(24)

A le zw racają ją w b re w n a cisko w i pew nych h is to ­ ryczn ych tendencji, k tó re u s ta liły się, ja k zw yczaj w w ie lu w ie lk ic h szkołach i autorytetach, u w ładz C hrześcijańskiego Kościoła, a u ż y w a ją p rz y tym narzędzi i b ro n i, k tó re w ie lu w y d a w a ły się zw iąza­

ne z pogaństwem i herezją. Sw. Franciszek u ż y w a ł N a tu ry , ja k św. Tomasz A rystotelesa, a n ie k tó ry m to się ’Zdaw ało" w prow adzan i emZ-pog&ńskie j bogin i i pogańskiego mędrca. To, co c z y n ili w rzeczyw isto­

ści, a zwłaszcza co rzeczyw iście c z y n ił św. Tomasz, będzie głów ną treścią ty c h stronic. Jednakże nie od rzeczy b yło , n im do tego przystąpim y, porów nać go ze św ię tym cieszącym się w iększą n iż on p o p u la r­

nością, poniew aż w ten sposób m ożem y zestawić treść te j ks ią ż k i w n a jp o p u la rn ie jszy sposób. Może to brzm ieć będzie zb yt paradoksalnie, gdy p o w ie ­ m y, że c i dw a j św ięci w y b a w ili nas od duchowości.

Sąd to o kropny. M oże też będzie to źle zrozumiane, je ś li pow iem , że św. Franciszek sw o ją w ie lk ą m iło ­ ścią dla zw ierząt w y b a w ił nas od Buddyzmu, a św.

Tomasz całą swą m iłością dla g re c k ie j filo z o fii u ra ­ to w a ł nas od Platonizm u. A le n a jle p ie j będzie w y ­ razić praw dę w je j najprostszej form ie, a m ia n o w i­

cie, że o byd w a j p o tw ie rd z ili W ciele n ie , sprowadza­

jąc Boga z pow rotem na ziemię.

Ta analogia, k tó ra b yć może w y d a się raczej od­

dalona, je st najlepszym p ra kty c z n y m wstępem do filo z o fii św. Tomasza. Jak to później zobaczym y b li­

żej, czysto duchowa czy też m istyczna strona k a to ­ lic y z m u w zięła b y ła znacznie górę w pierw szych w ie ka ch ka to licyzm u, d zię k i geniuszow i A ugustyna, k tó r y b y ł p la to n ikie m , a może n ig d y n im b y ć nie

23

(25)

przestał; d zię k i transcendentalności przypuszczalne­

go dzieła A re o p a g ity ; dzięki w schodniem u k ie ru n ­ k o w i późniejszego Cesarstwa i tem u zabarw ieniu a zja tyckiem u w niem al p o n ty fik a ln y m k ró le s tw ie B iza ntyjskim . W szystkie te rzeczy p rz y g n io tły to, co b yśm y dziś po p rostu nazw ali elementem zachod­

nim , chociaż m ia ło b y ró w n ie dobre praw o być na­

zwane elementem chrześcijańskim , gdyż oznacza po prostu św iętą swoiskość słowa, k tó re się stało cia­

łem. T ak czy ow a k m usi nam na razie w ystarczyć, g d y pow iem y, że teo lo g ow ie nieco ze sztyw nieli b y li w pew nej dum ie p la to ń skie j, będąc w posiadaniu nienaruszalnych i n ie w y ra ż a ln y c h pra w d w e w n ętrz­

nych, ja k g d yb y żadna cząstka ic h w ie d zy n ie m iała w cale ko rze n i w św iecie rzeczyw istości. A w ię c pierw szą rzeczą, k tó rą u c z y n ił Tomasz z A k w in u , chociaż b y n a jm n ie j nie ostatnią, b y ło odezwanie się do ty c h bezw zględnych transcendentalistów m niej w ię ce j w te słowa:

„D a le k i je st b ie d n y Braciszek od zaprzeczania, że m acie w głow ach olśniew ające diam enty, u jęte

* w najdoskonalsze k s z ta łty m atem atyczne i świecące czysto niebiańskim św iatłem ; a w szystkie tam is t­

n ia ły zanim jeszcze zaczęliście m yśleć, a naw et w i­

dzieć, słyszeć albo czuć. Co do m nie to nie w stydzę się przyznać, że u m ysł m ój ż y w ią zm ysły, że w ie le z ty c h rzeczy, k tó re m yślę, zawdzięczam temu, co widzę, wącham, sm akuję i dotykam . I że ta k dale­

ce, ja k to d o tyczy mego rozumu, czuję się zobow ią­

zany uznać tę całą rzeczyw istość za rzeczyw istą. Sło­

wem, przyznaję w pokorze, że nie w ierzę, aby Bóg żądał od człow ieka ro z w ija n ia je d y n ie tego osob li-

(26)

wego, w zniosłego i abstrakcyjnego rodzaju in te le k ­ tu, ja k i m acie szczęście posiadać; ale w ierzę, że is t­

n ie je pośrednia dziedzina z ja w is k dostarczanych przez zm ysły w ty m celu, b y stały się przedm iotem rozum u, i że na ty m p olu rozum ma praw o rządzić ja k o p rzedstaw iciel Boga w człow ieku. Prawdą jest, że to w szystko je st niższe od A n io łó w , ale je st w y ż ­ sze od zw ie rzą t i w szystkich ty c h m a teria lnych przedm iotów , k tó re c z ło w ie k znajduje w o k o ło sie­

bie. Napraw dę, c z ło w ie k też może być przedm iotem i to naw et pożałow ania godnym przedm iotem . A le co c z ło w ie k czyn ił, niech czyni dalej, a je ś li staro­

św ie c k i stary poganin zw any A rystotelesem może m i w ty m dopomóc, z całą poko rą m u za to podzię­

k u ję ".

T a k się zaczyna to, co potocznie się nazyw a w e ­ zw aniem A k w in a ty do A rystotelesa. M o g ło b y też nazyw ać się to w ezw aniem do rozum u i w ła d zy zm ysłów . I zobaczymy, że je st pew na do tego para­

le la w fakcie, iż św. Franciszek nie ty lk o w s łu c h i­

w a ł się w głosy anielskie, ale rów nież słuchał śpie­

w u ptaków . A zanim dojdzie m y do ty c h ściśle in te ­ le k tu a ln y c h aspektów św. Tomasza, będziem y mo­

g li zauważyć, że i w nim , ja k w św. Franciszku, znaj­

duje się zasadniczy p ie rw ia s te k p ra k ty c z n y raczej n a tu ry m o ra ln ej: pew na d o b ro tliw a i p ro s to lin ijn a pokora, ta gotowość człow ieka do u p a tryw a n ia, pod pew nym względem naw et w sobie, zwierzęcia. Tak św. Franciszek, ja k w ie m y, p o ró w n y w a ł sw oje cia­

ło do osła. M ożem y tu dodać, że k o n tra s t pom iędzy ty m i dworna ludźm i u trz y m u je się we w szystkim , naw et w zoologicznych m etaforach i że je ś li św.

25

(27)

Franciszek b y ł podobny do pospolitego czy ogrodo­

wego osła, k tó r y na sw ym grzbiecie n ió sł Chrystusa do Jerozolim y, J o św. Tomasz, k tó r y za sw ych cza­

sów b y ł p o ró w n y w a n y do w o łu , b y ł raczej podobny do te j apo ka lip tyczne j b e stii zbliżonej do ta je m n i­

czego a syryjskie g o skrzydlatego byka.

N ie w o ln o nam je d na k dopuszczać, b y to w szyst­

ko, co stanow i m iędzy n im i kontrast, zaciem niało to, co im b y ło w spólne i zapominać o tym , że żaden z n ich n ie b y łb y za dum ny, b y czekać ró w n ie c ie r­

p liw ie ja k w ó ł i osioł w stajence Betlejem skiej.

F ilo z o fia św. Tomasza zaw iera oczyw iście, ja k w kró tce zobaczymy, w ie le in n y c h bardziej zajm u­

ją c y c h i złożonych m y ś li poza tą p ie rw o tn ą m yślą 0 ja k im ś zasadniczym, zd ro w ym rozsądku, odży­

w ia n y m przez pięć zm ysłów . A le na ty m szczeblu g łó w n y p u n k t spraw y n ie polega ty lk o na tym , że to b y ła nauka tom istyczna, ale że je s t to praw dziw a 1 doniosła nauka chrześcijańska. A lb o w ie m co do te­

go w spółcześni pisarze piszą m nóstw o niedorzecz­

ności i w y k a z u ją w ię ce j niż norm alną naiwność, o m ija ją c ten w a żn y pun kt. P rzyjąw szy od samego początku, ja k o rzecz bezsporną, że w szelkie w y z w o ­ le n ie m usi o d w ró cić lu d z i od re lig ii a prow adzić do je j braku, w ślepocie sw ej zapom nieli, co je st n a j­

w ażniejszą cechą samej re lig ii.

N ie da się dłużej u k ry w a ć przed n ik im fa ktu , że św. Tomasz b y ł je d n y m z w ie lk ic h osw obodzicieli ludzkiego um ysłu. Sekciarze siedemnastego i osiem­

nastego w ie k u b y li zasadniczo obskurantam i i za­

c h o w y w a li pełną cie m n oty legendę o obsku ra n ty­

zmie S cholastyków . B yła to legenda mocno ju ż w y -

(28)

ta rta i przestarzała jeszcze w d ziew iętnastym stu­

leciu, a cóż dopiero m ó w ić o dw udziestym . N ie ma to n ic do czynienia z praw dziw ością ani ich, ani je ­ go te o lo g ii, a je d y n ie z praw dziw ością p ro p o rc ji h i­

storycznej, k tó ra na now o się p o ja w ia w m iarę za­

m ierania sporów. Po prostu, ja k o jeden z faktó w , k tó re o d g ry w a ją znaczną ro lę w dziejach, zgodnie z prawdą,, należy p ow ied zieć, że św . Tomasz b y ł bardzo w ie lk im człow iekiem , k tó r y pogodził re lig ię z rozumem, k tó r y s k ie ro w a ł go k u nauce dośw iad­

cza ln e j i .podkreślał, że zm y s ły są. oknam i duszy, a rozum ma boskie p ra w o o d ż y w ia ć się fa k ta m i i że je s t to zadaniem w ia ry stra w ić cię żkie m ięso n a j­

tw ardszej i n a jp ra ktyczn ie jsze j filo z o fii pogańskiej.

Jest to fa k t podobny do s tra te g ii w o je n n e j N apole­

ona, że Tomasz w ten sposób w a lc z y ł o w szystko, co je st w olnością i św iatłem w p orów n a niu do sw ych w sp ó łzaw od n ikó w lu b w te j samej spraw ie

— do sw ych następców, i zastępców.

Ci, k tó rz y dla in n y c h pow odów u czciw ie p rz y ­ ję li ostateczny w y n ik R eform acji, muszą n ie m niej uznać fakt, że to w łaśnie T w ó rca S cholastyki b y ł p ra w d z iw y m reform atorem , a p óźniejsi re form a to rzy b y li w p orów n a niu z n im reakcjonistam i. U żywam tu tego słow a nie w charakterze zarzutu ze swego własnego p u n k tu w idzenia, ale dla stw ierdzenia fa k ­ tu ze zw yczajnego współczesnego postępowego sta­

now iska. R eform atorzy, na przykła d, przygw ażdżali u m y s ły do dosłownego p ojm ow an ia H e b rajskich Pism św iętych, podczas g d y św. Tomasz ju ż m ó w ił o D uchu obdarzającym łaską filo z o fię grecką. G dy on k ła d ł nacisk na społeczny obow iązek uczynków ,

27

(29)

na to o ni m ó w ili ty lk o o duchow ym obow iązku w ia ­ ry . P raw dziw ą treścią n a u k i tom istycznej b y ło za­

ufanie do rozum u, p ra w dziw ą treścią n a u k i lute- ra ń skiej b y ła c a łk o w ita nieufność do rozumu.

Teraz k ie d y ten fa k t został stw ie rd zon y ja ko ta k i, zachodzi niebezpieczeństwo, że cała ta n ie ­ ustalona opozycja nagle się przerzuci do p rze ciw n ej ostateczności. Ci, k tó rz y dotąd ła ja li T w órcę scho­

la s ty k i ja ko dogm atyka, zaczną p odziw iać go ja ko m odernistę, k tó r y dogm at rozcieńczył. W k ró tc e zaś zaczną zdobić jego p o m n ik w s z y s tk im i z w ię d ły m i g irla n d a m i postępu, przedstaw iając go ja k o czło­

w ie k a w yprzedzającego sw oją epokę, co zawsze ma oznaczać, że je st on w zgodzie z naszą epoką i obar­

czą go niesłusznym zarzutem tw ó rc y zasad w sp ó ł­

czesnych. W y k r y ją te d y pociągający jego u ro k i nieco zb yt pospiesznie orzekną, że b y ł do n ich po­

dobny, poniew aż b y ł pociągający. Do pewnego sto­

pnia można to w ybaczyć i do pewnego stopnia zda­

rz y ło się to ze św. Franciszkiem . A le w ty m w yp a d ­ k u nie p rze kro czyło b y ty c h granic. N ik t, n aw et tacy w o ln o m y ś lic ie le , ja k Renan*) lu b M ateusz A r ­ n o ld **), nie b y lib y tw ie rd z ili, że św. Franciszek b y ł c z y m k o lw ie k in n y m niż pobożnym chrześcijaninem , lu b że k ie ro w a ł n im ja k i in n y zasadniczy pow ód a nie naśladow anie Chrystusa. Sw. Franciszek także m ia ł te n w y z w a la ją c y i uczło w ie czający w p ły w na re li- gię, choć może raczej na w yo b raźn ię n iż um ysł.

*) Ernest Renan (1823 — 1892) filolog i historyk francuski.

Główne dzieła: Les origines du christianisme 1 La vie de Jesus.

(prZi ï ' ) A rn o ld Mateusz (18221888) angielski poeta i kry­

tyk (przyp. tłum.).

(30)

A je d na k n ik t nie tw ie rd z i, że św. Franciszek roz­

lu ź n ia ł zasady chrześcijańskie, podczas gdy n a jw i­

doczniej je zaciskał, n ib y w ła sn y habit, opasując go sznurem. N ik t też nie m ów i, że o tw ie ra ł d rz w i scep­

ty c y z m o w i naukow em u, lub że to ro w a ł drogę hu­

m anizm ow i pogańskiem u, ani że tęsknie w y p a try ­ w a ł Odrodzenia, czy też szedł w pół d ro gi na spot­

kanie ra cjo na listó w . Żaden b io g ra f nie utrzym u je , że św. Franciszek, gdy rzekom o otw orzyw szy na c h y b ił tr a fił Ewangelie, w y c z y ta ł z n ich doniosłe te k s ty o Ubóstw ie, w rzeczy samej o tw o rz y ł Eneidę dla dokonania S o r s V i r g i ł i a n a z e czci dla pogań­

skie j lite ra tu ry i nauki. Żaden h is to ry k nie w ygłasza zdania, że św. Franciszek napisał P i e ś ń d o s ł o ń ­ c a w ścisłym n aślad o w nictw ie H om e ryckie g o H y ­ m nu do A p o llin a albo że ko cha ł p ta k i dlatego, że się szczegółowo nauczył w szystkich sztuczek augu- ró w rzym skich.

K ró tk o m ów iąc większość ludzi, chrześcijan czy też pogan, przyznałaby obecnie, że uczucie francisz­

kańskie b y ło przede w szystkim uczuciem chrześci­

jańskim , pow sta łym z w ew n ątrz i p łyn ą cym z n ie ­ w in n e j (czy ja k k to w o li nieokrzesanej) w ia ry w sa­

mą re lig ię chrześcijańską. N ik t, ja ke m to ju ż mó­

w ił, nie tw ie rd z i, że św. Franciszek czerpał sw oje p ie rw o tn e natchnienie z O w idiusza. B y ło b y to ró- jw n ie b łę dne,-.jak tw ierdzenie, że św. Tomasz czerpał je z A rystotelesa. Cała nauka płynąca z jego życia, zwłaszcza życia m łodzieńczego, cała h is to ria jego dzieciństw a i w y b ó r k a rie ry , w skazują na to, że b y ł ponad w szystko i przede w szystkim pobożny i że nam iętnie ko cha ł k u lt k a to lic k i długo przedtem, za­

29

(31)

n im sobie uśw iadom ił, że będzie m usiał staczać oń w a lk i. A le w ty m m am y szczególny i d o b itn y p rz y ­ k ła d tego, co je d n y m w ię ce j więzem łą czy św. To­

masza ze św. Franciszkiem . Zapom niano w zadzi­

w ia ją c y sposób, żę obaj św ię ci naśladow ali fa k ­ tycznie N auczyciela, k tó ry m n ie b y ł A rystoteles, a ty m m n ie j O w idiusz, w te d y gdy u św ię ca li zm y­

sły lu b proste prze dm ioty p rzyro d y, gdy św F ra n ci­

szek p o ko rn ie przechadzał się w śró d zw ierząt, albo .gdy św. Tomasz u przejm ie d ysku to w a ł z poganami.

C i, k tó rz y to przeoczają, przeoczają zasadniczy p u n k t re lig ii, n aw et g d yb y ona b y ła przesądem; co w ię ce j przeoczają w n ie j ten pun kt, k tó r y b y m o g li nazwać n ajba rd zie j przesądnym . M am na m y ś li ca­

łą tę opowieść o Bogu - C zło w ie ku w E w angelii.

N ie k tó rz y naw et przeoczają tę sprawę u św.

Franciszka w jego p ro stym i nieuczonym o d w o ły ­ w a n iu się do E w angelii. Będą m ó w ili o gotow ości św. Franciszka uczenia się od k w ia tó w i ptaków , ja k o o czymś, co może je d y n ie w skazyw ać na po­

gańskie O drodzenie w przyszłości. A tymczasem fa k t rzuca się irrt w oczy, przede w szystkim w skazując wstecz na N o w y Testament, a po w tó re k ie ru ją c naprzód, je ś li w ogóle do czego k ie ru je , to do ary- stotelesow skiego realizm u Sum my św. Tomasza, lylętnie sobie w yobrażają, że k to uczłow iecza bó­

stwo, ten je poganizuje, n ie dostrzegając, że uczło­

w ieczenie bóstw a je s t w rzeczy samej najba rd zie j istotnym , n ajw ażn ie jszym i n a jtru d n ie js z y m dogma­

tem w ia ry . Sw. Franciszek staw ał się podobniejszy do Chrystusa, a ani trochę n ie podobniejszy do Buddy, gdy spoglądał na lilie polne albo na p ta k i

(32)

niebieskie. A św. Tomasz staw ał się bardziej chrze- ścijaninem r -a w c a le nie bardziej uczniem A ry s to te ­ lesa, gdy podkreślał, że Bóg i obraz Jego wszedł przez m aterię w k o n ta k t ze św iatem m aterialnym . C i św ię ci b y li, w najściślejszym tego słow a znacze­

niu, H um anistam i, poniew aż p o d kre śla li o lb rz y m ie znaczenie is to ty lu d z k ie j w teologicznym schema­

cie wszechrzeczy. A le n ie b y li o ni hum anistam i, k tó rz y kroczą drogam i postępu w iodącego do m o­

dernizm u i ogólnego sceptycyzm u, albow iem hum a­

nizm ic h stw ie rd zał dogmat, obecnie nieraz u w a ­ żany za najba rd zie j przesądny superhumanizm.

W zm acn ia li o n i ow ą naukę o W c ie le n iu , w k tó rą sceptykom n a jtru d n ie j u w ie rzyć. N ie może być trw a lsze j i bardzie j nie ug ię tej części w chrześcijań­

skim bóstw ie, ja k Bóstwo C hrystusow e.

D ochodzim y tu do bardzo zasadniczego pun ktu całej spraw y: m ia n ow icie , że c i ludzie s taw ali się ty m bardziej p ra w o w ie rn i, im b ardziej s taw ali się rozsądni i n a tu ra ln i. T y lk o będąc ta k p ra w o w ie rn i, m o g li"b y ć zarazem ta k rozsądni i n a tu ra ln i, in n y m i sło w y: to co napraw dę może b yć nazwane teologią liberalną, ro zw in ę ło się z w ew nątrz, z p ie rw o tn y c h tajem nic ka to licyzm u. A le ta liberalność nie m iała n ic w spólnego z liberalizm em ; fa ktyczh ie obecnie nie może n aw et w sp ó łistnieć z liberalizm em *). Ta sprawa je st ta k ważna, że wezmę parę specjalnych m y ś li św. Tomasza, aby w yja śn ić, o co m i chodzi.

*) Używam tu słowa liberalizm w ściśle ograniczonym sensie teologicznym, tak ja k go używają Newman i inni teolo­

gowie. W popularnym znaczeniu politycznym św. Tomasz był raczej Liberałem, szczególnie na swoją epoką, (Przyp. autora).

31

(33)

E lem entarny zarys Tom izm u p rz y jd z ie później, tu trzeba zaznaczyć ty lk o następujące p un kty.

I

N a p rz y k ła d b y ło to bardzo podkreślaną przez św. Tomasza m yślą, że C złow ieka należy badać w c a łk o w ity m jego człow ieczeństw ie; że c z ło w ie k bez swego ciała nie je st człow iekiem , podobnie ja k n ie je st czło w ie kie m bez sw ojej duszy. T ru p n ie je st

¡^ c z ło w ie k ie m , ale i duch n ie je st człow iekiem . W cze­

śniejsza szkoła św. A ugustyna, a naw et A nzelm a trochę tę sprawę lekcew ażyła, uw ażając duszę za je d y n y potrzebny skarb, s p o w ity na p ew ien czas w bezw artościow ą pieluszkę. N a w e t tu b y li oni m niej p ra w o w ie rn i, a zarazem bardziej duchow i.

K rą ż y li czasem na krańcach ty c h w schodnich pu­

styń rozciągających się aż do k ra in y tra nsm ig racji, gdzie dusza istotna przechodzi przez setki n ie is to t­

n ych ciał, w cie la ją c się naw et w cia ła zw ierząt lub ptaków . Sw. Tomasz stał n iezachw ianie p rz y zda­

niu, że cia ło człow ieka je s t jego ciałem , a u m ysł je ­ go, w ła sn ym jego um ysłem . I że c z ło w ie k może być ty lk o rów now agą i zjednoczeniem ty c h dw ojga.

O tóż je st to w pew nej m ierze pojęciem n a tu ra li- stycznym bardzo zbliżonym do współczesnego sza­

cunku dla rzeczy m aterialnych, pochw ałą ciała, k tó ­ re m ogłoby b yć opiewane przez W a lta W hitm ana, albo u sp ra w ie d liw ia n e przez D. H. Law rence’a. Jest to pogląd, k tó r y można b y nazwać hum anizmem, a o k tó r y pretendow ać b y m o g li n aw et m oderniści.

F a ktycznie w rzeczy samej m ó g łby być m a teria ­ lizm em , ale ten je st zupełnym przeciw ieństw em mo­

dernizm u. W iąże się ten pogląd w p o ję c iu w spół­

czesnym z n ajpo tw o rn ie jszym , n ajba rd zie j m aterial-

(34)

n y m a przeto n ajcudow niejszym z cudów. Jest on szczególnie zw iązany z n ajba rd zie j w strząsającym i n a jtru d n ie jszym do p rzyję cia dla m odernistów dog­

matem: Z m artw ychw staniem Ciała.

Podobnież jego argum entacja za objaw ieniem je s t ca łk o w ic ie racjonalistyczna, a z d ru g ie j stro n y zdecydow anie dem okratyczna i popularna. Ta argu­

m entacja nie je st w najm niejszej m ierze skie ro w a ­ na p rzeciw Rozum owi. Przeciw nie, św. Tomasz-zda­

je się sk ło n n y m uznać, że p raw dę można b v osiao- nąc na drodze rozum ow ej, je ś lib y ty lk o nasza argu­

m entacja B y ła dość ściśle logiczna i je ś lib y nam starczyło na n ią czasu, is to tn ie coś, co w jego cha­

rakterze gdzie in d zie j nazw ałem optym izm em i cze­

go inaczej nazwać bym n ie m ógł, p ro w a d ziło b y go raczej do przesadzania rozciągłości obszaru, na k tó ­ ry m w szyscy ludzie słu ch a lib y głosu rozsądku.

W sw oich dysputach zawsze przypuszcza, że ludzie będą słu ch ali rozsądku. Znaczy to, że m ia ł prze­

sadną w ia rę w m ożliw ość prze kon yw a nia lu d zi ar­

gum entacją, g d y zostanie doprowadzona do końca.

A le rozsądek jego m ó w ił m u też, że argum entacja n ig d y końca nie ma. Co do mnie, to m ógłbym k o ­ goś przekonać, iż tw ierdzenie ja k o b y M a te ria b y ła źródłem U m ysłu, całkiem nie ma sensu, gdybyśm y ten ktoś i ja bardzo się lu b ili i w a jc z y li ze sobą co w ie czó r przez czterdzieści lat. A le zanim b y na łożu śm ierci p rzyznał m i on rację, tysiące n o w ych mate­

ria lis tó w b y się narodziło, a n ik t n ie może w szy­

stkiego każdemu w ytłum aczyć. $w. Tomasz jest zdania, że duszę w szystkich zw yczajnych, ciężko p racujących lu d z i i p ro sta kó w są jednako ważne,

3 Święty Tomasi

33

(35)

ja k dusze m y ś lic ie li i poszukiw aczy p ra w d y i zapy­

tuje, ja k c i w szyscy ludzie znajdują dosyć czasu na o d k ry c ie p ra w d y drogą rozum ow ania. C ały ton tego ustępu św iadczy o ró w n ie w ie lk im szacunku dla za­

gadnień n au ko w ych ja k i gorącej sym p a tii do śred­

n ie j m ia ry człow ieka. D ow ody św. Tomasza co do O b ja w ie n ia n ie są dow odam i p rze ciw Rozum owi, lecz są ty lk o dow odam i za O bjaw ieniem , a w y n ik a z n ich w niosek, że najw yższe p ra w d y m oralne lu ­ dzie o trzym u ją w sposób nadprzyrodzony, gdyby b y ło inaczej, to w ie lu lu d z i nie o trzym a ło by ich wcale. Jego argum enty są racjonalne i naturalne, ale jego w łasne w n io skow an ie ma ca łk o w ic ie cha­

ra k te r nadprzyrodzony i, ja k to pospolicie zachodzi w jego argum entacji, nie ła tw o znaleźć w n ie j ja k iś w niosek z w y ją tk ie m jego własnego. A gdy do n ie ­ go dochodzim y, to w id z im y , że je st on ta k prosty, ja k b y sam św. Franciszek m ógł tego pragnąć: n ib y posłanie od Boga, opowieść z niebios, baśń czaro- wna, k tó ra je st rzeczyw istą prawdą.

Jeszcze prościej to w yg lą d a w zagadnieniach bardziej popularnych, np. w k w e s tii W o ln o ści W o li.

Jeżeli św. Tomasz dbał k ie d y n ajbardziej o ja k ą sprawę, to w te d y gdy M u chodziło o to, co m o g li­

byśm y nazwać podporządkow anym i w ładzam i czy samorządami. B y ł on, je ś lib y tu użyć tego p o w ie ­ dzenia, su ro w ym A utonom istą. M o g lib y ś m y naw et pow iedzieć, że zawsze b ro n ił on niezależności rze­

czy zależnych. N alegał na to, że taka rzecz może posiadać w łasne praw o w sw oim w łasnym zakresie.

Taka b y ła jego postawa wobec autonom ii rozum u a naw et i zm ysłów . „C ó rk ą jestem w dom u ojca

(36)

mego, ale panią w e w ła sn ym ". I w ty m w łaśnie zna­

czeniu p odkreślał on pew ną dostojność w C zło w ie ­ ku , k tó re j często nie dostrzegano w czysto teistycz- n ych uogólnieniach m ów iących o Bęgu. N ik t nie pow ie, że chciał on oddzielić człow ieka od Boga, ch cia ł on ty lk o C złow ieka od Boga odróżnić. W tym s iln y m poczuciu dostojności i w o ln ości lu d z k ie j za­

w ie ra się w ie le p ie rw ia stkó w , k tó re możemy dziś oceniać i oceniam y ja k o szlachetny hum anistyczny lib e ra lizm . A le n ie zapom inajm y, że_4ego~punktęgi w y jś c ia b y ła ta p raw dziw a W o ln a W o la czyłi- odpo­

w iedzialność m oralna C złow ieka, k tó rą tak w ie lu w spółczesnych lib e ra łó w ch ciałoby zanegować. N a tej w spaniałej i niebezpiecznej w o ln ości zaw isło niebo i p ie k ło i ca ły ten ta jem niczy dram at duszy.

Jest w ty m odróżnienie a nie oddzielenie, ale czło­

w ie k m o ż e oddzielić siebie od Boga, co pod pe­

w n y m względem je st n a jw ię kszym ze w szystkich odróżnieniem .

Poza tym , choć to je s t bardziej m etafizyczna sprawa, o k tó re j trzeba będzie w spom nieć później i to ty lk o z lekka, ta k samo rzecz się ma ze starym filo z o fic z n y m sporem o W ie lo ś c i i Jedności. Czy rzeczy tak są od siebie różne, że n ig d y nie dadzą się p oklasyfiko w a ć, czy też ta k ujednostajnione, że że się n ig d y n ie dadzą odróżnić? N ie roszcząc sobie p re te n sji do dania tu ta j odpow iedzi na ta kie p y ta ­ nia, m ożemy z grubsza odpowiedzieć, że św. Tomasz przechyla się d e fin ity w n ie na stronę Rozmaitości, ja k o rzeczy ró w n ie realnej ja k Jedność. W te j k w e ­ s tii ja k i w in n y c h do n ie j p o kre w n ych św. Tomasz odbiega nieraz od w ie lk ic h filo z o fó w greckich, na

35

(37)

k tó ry c h czasem się w zorow ał, a odbiega c a łk o w ic ie od w ie lk ic h filo z o fó w wschodnich, k tó rz y b y li w pe­

w n y m sensie jego w spółzaw odnikam i. Jest, zdaje się, c a łk o w ic ie przekonany, że różnica m iędzy w ap­

nem a serem oraz m iędzy św in ia m i a p e likan a m i nie je st ty lk o złudzeniem, czy też zaślepieniem naszego oszołom ionego um ysłu, olśnionego je d n ym b ły s k ie m św iatła, lecz w łaśnie tym , czym w szyscy czujem y, że jest. M ożna b y pow iedzieć, że to ty lk o p ro sty z d ro w y rozsądek do tego stopnia zw iązany z p rz y ­ ziem nym A rysto te le so w skim zd ro w ym rozsądkiem , z lu d z k im w ogóle czy naw et z pogańskim zdrow ym rozsądkiem . A le zważcie p rz y tym , że tu ta j znow u spotyka ją się krańce ziem i i nieba. W iąże się to także z chrześcijańską ideą Stworzenia, ze Stwórcą, k tó r y s tw o rz y ł św inie ta k różne od Kosmosu, k tó r y b y m ógł je ty lk o ze siebie rozw inąć.

W e w szystkich ty c h przypadkach w id z im y po­

w tórzenie tego samego p un ktu, k tó ry ś m y ustano­

w ili na początku. Ruch to m istyczn y w m etafizyce, podobnie ja k ruch franciszkański w m oralności i o- byczajach, b y ł ja kim ś rozszerzeniem i w yzw oleniem . B y ł to w yra źn ie rozrost te o lo g ii chrześcijańskiej od w ew nątrz, w yra źn ie nie b y ło to skurczeniem się te­

o lo g ii pod pogańskim czy n aw et ty lk o lu d z k im w p ływ e m .

W o ln o b y ło F ra n ciszka nin o w i b yć braciszkiem zam iast b yć zmuszonym do b y c ia m nichem . A le p rzy ty m staw ał się on bardziej chrześcijaninem , bardziej k a to lik ie m , a naw et bardziej ascetą. To- m iście w o ln o b y ło w yznaw ać A ry s to te liz m zamiast filo z o fii św. A ugustyna. A le p rzy ty m staw ał się on

(38)

głębszym teologiem , bardziej p ra w o w ie rn y m te o lo ­ giem, ściślejszym dogm atystą, gdyż za pośrednic­

tw em A rystotelesa odzyskał i opanow ał n a jo p o r­

n ie js z y ze w szystkich dogmatów, zaślubiny Boga z C złow iekiem ai ^o_za- +ym id zie (r^S T a T e rrą r-N ik t nie zdoła pojąć w ie lk o ś c i trzynastego w ie ku , k to sobie n ie uśw iadom i, że b y ł to w ie lk i w zrost rzeczy now ych, spow odow anych rzeczą żyjącą. W ty m zna­

czeniu ta epoka b yła isto tn ie śmielszą i w olniejszą od tego, co nazyw am y Odrodzeniem , któ re b y ło wskrzeszeniem rzeczy starych, o d k ry ty c h w rzeczy m a rtw e j. W ty m znaczeniu W ie k i Średnie nie b y ły ja k im ś Odrodzeniem , ale raczej ja kim ś Rodzeniem.

N ie m o d elo w a ły sw oich św ią tyń na grobach ani nie w y w o ły w a ły u m a rłych bogów z Hadesu. S tw orzy­

ły a rch ite ktu rę ta k nową, ja k in ż y n ie ria współcze­

sna; naprawdę pozostaje ona dotychczas najba rd zie j nowoczesną arch itektu rą . T y lk o że w ślad za nią przyszło O drodzenie z a rch ite ktu rą bardziej staro­

świecką. W ty m znaczeniu O drodzenie można b y nazwać N aw rotem . C o k o lw ie k można b y p o w ie ­ dzieć o G o tyku i o E w angelii w m yśl św. Tomasza, nie b y ły one N aw rotem . B yło to now e pchnięcie, n ib y tytaniczne pchnięcie g o ty c k ie j in ż y n ie rii, a si­

ła jego b yła w Bogu, k tó r y w szystkie rzeczy n o w y ­ m i czyni.

Słow em św. Tomasz c z y n ił chrześcijaństw o b a r­

dziej chrześcijańskim czyniąc je bardziej arystote- lesow skim . To nie paradoks, ale czysta praw da, k tó ­ re j mogą n ie zrozum ieć ty lk o ci, k tó rz y choć coś w iedzą o nauce A rystotelesa, ale zapom nieli po p ro ­ stu, co znaczy b yć Chrześcijaninem .

37

(39)

W porów n a niu z żydem, m uzułm aninem , bud d y­

stą, deistą czy in n y m i o c z y w is ty m i a lterna tyw a m i re lig ii, C hrześcijanin oznacza człow ieka, k tó r y w ie ­ rzy, że bóstw o czy świętość złączyło się z m aterią c z y li weszło w św ia t zm ysłów . N ie k tó rz y pisarze w spółcześni nie p ojm ując tej prostej rzeczy m ó w ili naw et o p rz y ję c iu A rystotelesa ja k b y o ja k im ś u- stępstwie dla A ra bó w , n ib y ksiądz-M odernista czy­

n ią c y ustępstwo dla agnostyków . M o g lib y ró w n ie dobrze nazwać W o jn y K rzyżow e ustępstwem dla A rabów , czy w idzieć ustępstwo dla A ra b ó w w fa k ­ cie, że św. Tomasz w y ra to w a ł A rystotelesa od A w e r- roesa. K rzyżo w cy c h c ie li odzyskać miejsce, gdzie przebyw ało ciało Chrystusa, gdyż słusznie czy n ie ­ słusznie w ie rz y li, że to b y ło m iejsce chrześcijań­

skie. Sw. Tomasz chciał odzyskać to, co w swej istocie b y ło samym ciałem C hrystusow ym , uśw ię­

cone cia ło Syna Człowieczego, k tó re się stało cu­

dow nym pośrednikiem m iędzy niebem a ziemią.

I pragnął tego ciała ze w s z y s tk im i jego zm ysłam i, gdyż słusznie czy niesłusznie w ie rz y ł, że je st ono rzęczą C hrześcijańską. B yła to może rzecz skrom ­ niejsza czy bardziej sw ojska niż duch P latoński i w łaśnie dlatego b y ła ona Chrześcijańską. W id z im y w ięc, że św. Tomasz idąc śladam i A rystote le sa k ro ­ c z y ł m niej w yn io s łą drogą. T a k samo c z y n ił Bóg, gdy p racow ał w w arsztacie Józefa.

Ostatecznie ci dw aj w ie lc y m ężowie b y li nie t y l­

ko złączeni ze sobą, ale i oddzieleni od w iększości sw oich tow arzyszy i w spółcześników p ra w dziw ie re w o lu c y jn y m charakterem sw o je j w łasnej re w o ­ lu c ji. W ro k u 1215 K a s ty lijc z y k , D o m in ik Guzman

(40)

za ło żył zakon bardzo podobny do zakonu Francisz­

ka i przez d z iw n y w dziejach zbieg okoliczności p ra w ie dokładnie w ty m samym czasie co F ra n ci­

szek. M ia ł ja k o p ie rw o tn e zadanie głosić filo z o fię k a to lic k ą heretykom albigensom ; sami o ni w yzn a ­ w a li filo z o fię będącą jedną z fo rm tego m aniche­

izm u, o k tó ry m w ie le m o w y będzie w n in iejszej opowieści. K orzenie m anicheizm u tk w iły w odle­

g ły m m istycyzm ie i m ora ln ym oderw aniu się W scho­

du, toteż n ic dziwnego, że d om inikanie ja k o b ra ­ ctw o filo z o fó w bardziej się n im interesow ało n iż franciszkanie, k tó rz y b y li raczej bractw em poetów.

Z tej to oraz in n y c h jeszcze p rzyczyn św. D o m in ik i jego uczniow ie są m niej znani i rozum ieni w e współczesnej A n g lii; b ra li udział w w o jn ie r e lig ij­

n ej w y n ik łe j na skutek sporu teologicznego, a b y ło coś w atmosferze naszego k ra ju szczególnie w osta­

tn im stuleciu, co spraw iało, że jeszcze tru d n ie j nam b y ło zrozum ieć spór teo lo g iczn y niż w o jn ę re lig ijn ą . O stateczny z tego w y n ik je st do pewnego stopnia dziw n y, gdyż św. D o m in ik bardziej naw et niż św.

Franciszek odznaczał się tą niezależnością u m ysło ­ wą, oraz rzetelnością cn oty i praw dom ów ności, k tó ­ rą k u ltu r y protestanckie uw ażają za specjalną swo­

ją zaletę. O n im to opow iadają, a opowieść ta m ia­

ła b y jeszcze w ięcej rozgłosu, g d yb y chodziło tu o P urytanina, że gdy papież w skazał na sw ój wspa­

n ia ły pałac i pow iedział: „P io tr nie może teraz ju ż m ów ić: „Srebra i złota nie m am ", na to hiszpański braciszek odrzekł: „N ie , ale też n ie może teraz po­

w iedzieć: „W s ta ń a chodź".

39

Cytaty

Powiązane dokumenty

The numerical simulations for deep tunnels excavated in the Callovo-Oxfordian claystone showed that a damage mechanics model can explain certain phenomena regarding the

This paper presents a novel multimodal optimisation model termed ‘Slips’, which is able to simultaneously locate multiple distinct non-circular probabilistic failure surfaces within

worden uitgegaan dat deze taken liefst weer zo spoedig mogelijk via het regulie- re beheer, en dus vanuit de lijnorg anisatie, uitgevoerd moeten gaan

Trudno przy tym stwierdzić, czy osoby poświęcające się powierz- chownym interakcjom w świecie wirtualnym, w realnym życiu poszukują „prawdziwych przyjaźni”, czy też

Zakłada się w dokumentach rządowych, również w „Polityce energetycznej Polski do 2025 r.”, że rozwój energetyki w oparciu o odnawialne źródła energii może nieść za

For the case oa vessel with a transom stem, it is possible that the large low pressure area directly behmd the transom which causes the transom to be at atmospheric rather

Dzięki takiemu postępowa- niu zachowany zostaje jednak depozyt wiary, który zawiera określone treści na temat pochodzenia i upadku człowieka, przy jednoczesnym odrzuceniu

– The global kinetics model of cement paste and its measured parameters were verified by comparing the simulated mass loss with experimental data.. Acknowledgements The authors