Ireneusz Mroczkowski
Podstawy antropologiczne w
systemie nauk o rodzinie
Studia nad Rodziną 9/2 (17), 59-67
2005 R. 9 nr 2(17) ks. Ireneusz M R O C ZK O W SK I
PODSTAWY ANTROPOLOGICZNE W SYSTEMIE NAUK O RODZINIE
S tarania o rozwój n auk o rodzinie w Polsce toczą się w kontekście kry zysu kulturow ego, który widział Jan Pawel II. W swoich dw u przem ów ie niach z 1999 r. m ów ił o klęsce alternatyw nej antropologii, na której b u d o w ane są w spółcześnie koncepcje m ałżeństw a i rodziny1. Z drugiej strony Jan Paweł II zostaw ił nam wskazówki, k tó re pom agają wyjść z fazy krytyki do budow ania prawdziwej antropologii współczesnej. W Instytucie S tu diów n ad R odziną w Ł om iankach dyskusja n a ten te m a t toczy się od daw na. Świadczą o tym choćby artykuły ks. prof. J. Bajdy, abpa K. M ajdańskie go i b pa S. Stefanka, zam ieszczone w „Studiach nad R odziną” w 2001 r.2 W niniejszym artykule pragniem y pokazać zagrożenia w spółczesnej a n tro pologii, przeciw staw ić im sposoby poszukiw ania istoty „zjawiska ludzkie go” oraz wskazać n a sojuszników w ukazyw aniu tego zjawiska wśród współczesnych psychologów.
Fałsz antropologii alternatywnej
K orzenie antropologii fałszywej, której naocznym skutkiem je st w spół czesna destrukcja m ałżeństw a i rodziny, znajdują się w oświeceniowo-pozy- tywistycznych poglądach na człowieka, na jego zdolności rozum ow e i o d niesienia społeczne. M ax W eber scharakteryzow ał nastaw ienie oświece- niowo-pozytywistyczne jak o „wiedzę o tym, albo w iarę w to, że gdyby tylko człowiek tego chciał, to m ógłby w każdej chwili przekonać się, że nie ma żadnych tajem niczych mocy, k tó re by w naszym życiu odgrywały jakąś rolę, ale wszystkie rzeczy m ożna - w zasadzie - opanow ać poprzez kalkulację. O znaczało to je d n a k odczarow anie świata. Nie jesteśm y już ja k dzicy, k tó rzy w takie m oce wierzyli i sięgali do magicznych środków, by duchy te
opa-1 Por. Jan Pawel II, W obronie rodziny i jej praw, LORpol opa-1999, nr opa-1opa-1, s. opa-10-opa-1opa-1. Tenże, Oj costwo i macierzyństwo w zamyśle Bożym, tamże, s. 11-13.
2 Por. abp K. Majdański, Interdyscyplinarność w posłudze wobec prawdy o małżeństwie i rodzinie, SnR 2001, nr 1 (8), s. 19-33; J. Bajda, Program Instytutów Studiów nad rodziną we dług Jana Pawła II, SnR 2001, nr 1 (8), s. 11-18; bp S. Stefanek, Antropologia centrum naucza nia w Instytucie Studiów nad Rodziną, SnR 2001, nr 1 (8), s. 75-81.
60 KS. IRENEUSZ MROCZKOWSKI [2] nować lub przebłagać - rolę tę spełniają dziś techniczne środki i kalkulacja. To w łaśnie oznacza intelektualizacja jak o ta k a ”3.
Pooświeceniowy proces odczarowywania świata szedł dw iem a drogam i. Z jednej strony sekularyzacja uczyła ludzi żyć tak, jakby B oga nie było. Przekaz religijny potrzebny był najwyżej do motywacji m oralnych. Z d ru giej strony rozwój współczesnych n a u k o człowieku obiecywał realizację braterstw a, rów ności i wolności. To rozum m iał w prow adzić życie ludzkie na ścieżki nieustannego doskonalenia, a nauka m iała służyć nigdy nie k o ń czącem u się postępow i.
Kiedy na tej świetlanej drodze pojawiły się kłopoty, z pom ocą przyszli wielcy reform atorzy racjonalistycznego poglądu na świat. K. M arks, F. N ie tzsche i Z. F reud dostrzegli słabości kapitalizm u (M arks), wiary w rozum (Nietzsche) i sam ośw iadom ości (Z. F reud). Jed n ak ich propozycje nie wzmacniały siły m oralnej człowieka. Nazywani są „m istrzam i podejrzliw o ści”, poniew aż postaw ili znak zapytania nad centrum człowieka, jego zdol nością do podm iotow ego panow ania nad uw arunkow aniam i biologiczny mi, społecznym i i kulturowymi.
Proces sekularyzacji połączony z redukow aniem ludzkiego poznania d o prow adził do wielu rewolucji, w których ludzie Z ach o d u uwolnili najpierw państw o od Kościoła, po tem społeczeństw o od religii, by - w ostatnich cza sach - uwolnić w olność od wszelkiej prawdy. Niestety, siła m oralna, która m iała w zrosnąć wraz z rozwojem nauki, nie d ała o sobie znać. Jak pisze J. R atzinger, siła ta „raczej zm alała, poniew aż techniczna m entalność za węża m oralność do sfery subiektywnej. Tymczasem potrzebujem y właśnie m oralności pow szechnej, k tóra um ie odpow iedzieć na zagrożenia ciążące nad wspólnym istnieniem nas wszystkich. Prawdziwe, najpow ażniejsze n ie bezpieczeństw o naszych czasów tkwi w łaśnie w owym b rak u równowagi m iędzy m ożliwościami technicznym i a siłą m oralną. Bezpieczeństwo, k tó rego potrzebujem y jako podstaw y naszej wolności i godności, nie może ostatecznie pochodzić od technicznych systemów kontroli, ale m oże wypły wać tylko z siły m oralnej człowieka”4.
Skutki b ra k u siły m oralnej w sferze życia rodzinnego i m ałżeńskiego są szczególnie dokuczliw e. Tutaj także p ró b u je się w prow adzić m oralizm z fałszywym adresem , o którym R atzin g er w spom ina przy okazji w spół czesnej w rażliwości ekologicznej czy pacyfistycznej. M oralność z pom ylo nym adresem k ieruje w ym agania do innych, a zapom ina o pow inności osobistej. W sferze rodzinnej tak ą m oraln o ść p ro p o n u je fem inizm
skraj-3 M. Weber, Nauka jako zawód i powołanie, w: tenże, Polityka jako zawód i powołanie, Wy bór, opracowanie i wstęp M. Dębski, Warszawa 1989, s. 47.
stwa, d o b ro dziecka. P o n ad to b ra k siły m oralnej w życiu m ałżeńskim i r o dzinnym pow oduje zanik w ierności i uczciwości m ałżeńskiej, m iłość sp ro w adza do przeżycia seksualnego, a d o b ru dziecka przeciw staw ia się dobro kobiety - m atki.
Pozytywistyczne zacieśnienie m etodologiczne oddaje cielesność czło w ieka w ręce etologów, biologów, neurologów oraz - ostatnio - w ielu spe cjalistów od szeroko rozum ianych n au k inform atyczno-poznawczych. Nic więc dziwnego, że zam iast o problem ie ciało-dusza mówi się o problem ie umysł-mózg. Streszczając tw ierdzenia współczesnych pozytywistów na te m at sam oświadom ości, Ashley pisze: „Myślimy i czujemy za pom ocą m ó zgów i układów nerwowych umieszczonych wew nątrz ciał, k tó re zao p atru ją m ózgi w niezbędną do działania energię oraz w inform ację o nas samych i otaczającym nas świecie. N asze ciała wypełniają nasze rozkazy; dzięki nim badam y, kontrolujem y i zm ieniam y nasz świat. Powstaliśmy w drodze n a tu ralnego do b o ru z naszego otoczenia i m ożem y poznaw ać je i kontrolow ać jedynie poprzez w zajem ne oddziaływ anie”5.
Tak więc paradoksalnym skutkiem współczesnych antropologii, które nie opisują adekw atnie człowieka, choć pow ołują się na w spółczesne nauki 0 człowieku, je st litania sprzeczności. Tęskni się do wolności i określa k a ta logi praw człowieka, a w ątpi w możliwość bycia wolnym. U w ielbia się m i łość rom antyczną, a wychowanie seksualne redukuje do instrukcji regulo w ania popędu. M arzy się o partnerstw ie w związkach m ałżeńskich, je d n o cześnie prop o n u je dom inację fem inistycznego p u n k tu w idzenia. Tylko ta kie założenia m ogą usprawiedliwić nowe zarysy „post-rodzinnej rodziny” 1 „post-m ałżeńskiego społeczeństw a”6.
Poszukiwanie istoty „zjawiska ludzkiego”
Jan Paweł II był nie tylko świadom współczesnej sytuacji w dziedzinie antropologii i rodziny, ale zaproponow ał ko n k retn e przestrzenie refleksji. We wspom nianych wcześniej przem ów ieniach porusza trzy zespoły zagad nień, wokół których skupione są wszystkie program y studiów. Papież wy m ieniał je, zadając następujące pytania: „Czyż m ożna [...] zrezygnować z refleksji nad «zjawiskiem ludzkim » ukazanym przez różne dyscypliny n a ukow e? Czy m ożna zarzucić studia n ad wolnością - podstaw ą wszelkiej a n tropologii, k tó ra otw iera drogę do najgłębszych pytań ontologicznych? Czy m ożna obyć się bez teologii, w której natu ra, wolność i łaska są
postrzega-5 B. M. Ashley, Kim jesteśmy w świecie nauki?, „Znak” 1993, nr 4postrzega-52, s. 21. 6 Por. K. Slany, Modele życia rodzinnego, „Znak” 2005, nr 597, s. 35.
62 KS. IRENEUSZ MROCZKOWSKI [4] ne jak o w ielokształtna jedność w świetle tajem nicy Chrystusa? Tu właśnie znajdujem y syntezę całej waszej pracy, jako że «tajem nica człowieka wyja śnia się napraw dę dopiero w tajem nicy Słowa wcielonego»(K D K 22)”7.
Pam iętając o pierw szeństw ie chrześcijańskiej antropologii i sakram en- tologii w program ie studiów Instytutu n ad R odziną, w arto podkreślić cen tralną rolę refleksji nad „zjawiskiem ludzkim ”, ukazywanym przez różne dyscypliny naukow e. W yrażenia tego nie m ożna potraktow ać m arginalnie. W ydaje się, że Papież je st przekonany, iż w w ielu dziedzinach współczesnej wiedzy o człowieku m ożna znaleźć w ażne elem enty, k tóre pozw alają zrozu m ieć owo „zjawisko ludzkie”. Te elem enty m ożna nie tylko zintegrować z kierunkiem m yślenia antropologii chrześcijańskiej. O ne m ogą stać się jej składnikam i.
Pom ijając w tej chwili historię, w arto zauważyć, że w teologii m oralnej p roblem antropologii dialogującej z naukam i o człowieku staje się kluczo wy w w ielu dyskusjach na te m a t praw a naturalnego, sum ienia, szeroko ro zum ianej problem atyki rodzinnej, nie w spom inając o bioetyce. N ie jest przypadkiem , że dyskusje teologów m oralistów po H um anae vitae dały asum pt do refleksji nad biologizm em praw a natury i m iejscem ciała w kw e stiach praw a naturalnego.
Z tego pow odu w ażna jest encyklika Veritatis splendor i cała teologia cia ła Jan a Pawła II. W łaśnie w encyklice Papież mówi o naturze osoby ludzkiej jako jedności duszy i ciała, czyli wszystkich skłonnościach, zarów no ducho wych ja k i biologicznych, oraz wszelkich innych właściwościach, „które są jej niezbędne, by m ogła dążyć do swego celu” (VS 48). Takie ujęcie natury osoby ludzkiej je st niezwykle pom ocne w poszukiw aniu i określaniu owego zjawiska ludzkiego, o którym była m ow a w program ie studiów dla instytu tów zajmujących się problem atyka rodzinną.
Z jednej strony nie m ożna zgodzić się z tym, że „w spółrzędne czasoprze strzenne świata postrzegalnego zmysłowo, stale fizyczno-chemiczne, siły cielesne, skłonności psychiczne i uw arunkow ania społeczne to jedyne czyn niki, k tóre m ają napraw dę decydujący wpływ na ludzką rzeczywistość” (VS 46). Z drugiej strony należy podkreślić, że „dyscypliny naukow e o k re ślane wspólnym m ianem «nauk o człowieku» słusznie zwróciły uw agę na uw arunkow ania natury psychologicznej i społecznej, k tó re wpływają na sposób, w jaki człowiek korzysta z w olności” (VS 33).
W refleksji nad rodziną kluczem pozostaje więc n atu ra osoby ludzkiej. W iadom o, że słowo „ n a tu ra” - poprzez łacińskie nascor - pochodzi od sło wa „rodzić się” . N iesie więc w sobie konotację biologiczno-naturalną, złą czoną zresztą z pojęciem procesu czasowego. N a tu ra ludzka karm i się
jętej natu rze czegoś istotnego, czegoś, co się nie zm ienia m im o zm ienności biologii i czasu. M ożna powiedzieć, że w naturze ludzkiej jako istocie p ra gnie odkryć się te n elem ent, który pozwoli zachować tożsam ość i panow a nie człowieka w toczącym się procesie życia8.
D otykam y tu kluczowych m om entów życia, k tó re w refleksji naukowej nie zawsze są b ran e p o d uwagę. W bieżącym życiu, wychowaniu ludzi i praktyce społecznej większość ludzi ceni sobie to rozum ienie własnej n a tury, k tóre wyraża się poczuciem tożsam ości i zdolnością do panow ania so bie. Kiedy jed n ak przychodzi do tzw. naukow ego opisu człowieka, trudno wyjaśnić podm iotow ość.
D zieje się tak dlatego, że uchw ycenie n atu ry jak o istoty nie m oże się d o k o n ać m eto d am i tych nauk, k tó re b ad a ją przyrodę. Stajem y w ięc przed odwiecznym pytaniem człowieka, który upraw ia filozofię. W naukach o rodzinie kluczow ą rolę m usi odgrywać ad ekw atna an tropologia, b o wiem tylko o n a m oże zachow ać k o n ta k t z tym, co je st zm ienne w człow ie ku, a jednocześnie otw orzyć go n a to, co niezm ienne, isto tn e i g w aran tu jące tożsam ość.
W ydaje się, że najwłaściwszą m eto d ą poszukiw ania takiej filozofii jest współczesny personalizm . Trzeba przy tym pam iętać, iż sam o pojęcie osoby zasadniczo skrystalizowało się w myśli chrześcijańskiej w kontekście reflek sji nad tajem nicą Trójcy Świętej i Jezusa Chrystusa9. O dkąd Boecjusz n a uczył nas, że osoba jest indywidualną substancją natury rozum nej, p o d m io towość człowieka była związana ze sposobem istnienia natury.
„Jedne określenia osoby poszły nieco p o linii «natury» (substancji), inne bardziej po linii «egzystencji» (relacji). Pierwsze podkreślały niezależność, całkowitość w sobie, posiadanie siebie, istnienie w sobie i przez siebie; d ru gie zaś główną uwagę zwracały na relacjonalność, otw artość i kom unika tywność. Pierwsze raczej brały pod uwagę odm ienność osób ludzkich w sto sunku do O sób Bożych; drugie starały się akcentow ać, że to, co istotne dla O sób Bożych, nie m oże nie być istotne dla osób ludzkich”10.
N ie wydaje się, żeby m iędzy obydwom a ujęciam i istniała sprzeczność. Tym bardziej że rozum ienie natury jako istoty nie m oże pom inąć egzysten cji i jej relacjonalności. W arto też zauważyć, że relacjonalność jest dzisiaj uchwytna w precyzyjniejszych niż dawniej opisach biologiczno-psychiczno- -społecznych człowieka. Chodzi więc o pokazanie istoty człowieka jako p o dm iotu realizującego się w sposób świadomy, wolny i we w spółpracy z
in-8 Por. I. Mroczkowski, Osoba i cielesność. Moralne aspekty teologii ciała, Płock 1994, s. 12-13. 9 Por. tamże, s. 13; J. Ratzinger, Dogma und Verkündigung, München 1977, s. 201-202. 10 T. Wilski, „Tajemnica osoby” - klucz do zrozumienia siebie i Boga, Com 1982, nr 2, s. 28.
64 KS. IRENEUSZ MROCZKOWSKI [6] nymi. Jeśli mówimy o m etafizyce osoby, to m am y na myśli bytowe (ontolo- giczne) struktury, k tóre zapew niają egzystencjalne możliwości. W ydaje się, że tak ą drogą poszedł kard. K. Wojtyła w „O sobie i czynie”11. D ośw iadczal ny p u n k t wyjścia w opisie osoby, a więc swoisty opis fenom enologiczny czło wieka, posłużył A utorow i do budowy ontologii osoby.12
Z astanaw ianie się więc n ad „zjawiskiem ludzkim ” w kontekście w spół czesnej refleksji nad rodziną wiąże się z poszukiw aniem - na poziom ie a n tropologicznym - istoty tożsam ości człowieka w upływającym czasie. Wy m aga potw ierdzenia i zabezpieczenia jego w olności w obec determ inizm ów biologicznych i społecznych. N ie pozw ala na redukcję zdolności do przeży cia m iłości altruistycznej przez człowieka dbającego o w łasne przetrw anie. W takim zestaw ieniu antropologicznych opozycji ukazuje się zarów no treść najważniejszych pytań antropologicznych, ja k i siła motywacji etycznych z nim i związanych.
K onsekw encją takiego poszukiw ania tego, co istotow o ludzkie, je st p o znaw anie stru k tu ry cielesności ludzkiej oraz odkryw anie jej znaczenia. D la wszystkich zajm ujących się nau k am i o rodzinie oznacza to podw ójne zadanie. Po pierw sze, należy b ad ać rzeczywistość m ałżeństw a i rodziny p o p rzez stru k tu rę biologiczną, psychiczną i duchow o-religijną osób za kładających rodzinę. Po drugie, trze b a um ieć odczytać znaczenie tej struktury. P o trzeb a je st an tropologia, o której pow staw aniu B uttiglione pisze tak: „N ie istnieje (jakaś) stru k tu ra biologiczna ak tu i (jakaś) decy zja w ew nętrzna p o d m io tu , który tra k tu je akt (tylko) z p u n k tu w idzenia je go skutków . Pom iędzy płaszczyzną biologiczną i duchow ą włącza się - i niejako obie w je d n ą całość złącza i jak o je d n ą całość w yraża - inna jesz cze płaszczyzna. W niej w łaśnie dochodzi do głosu p rzedm iotow e znacze nie, obiektyw ny sens a k tu ”13.
Pouczająca historia
U m iejętność wykorzystania współczesnych n au k o człowieku i in teg ra cja ich wyników z tym, co typowo ludzkie, a więc z adekw atną antropologią, jest łatwiejsze w sferze postulatów niż realizacji. Jest je d n a k konieczne, je śli ta k bardzo postulow ana interdyscyplinarność studiów n ad rodziną m a
11 Por. Kard. K. Wojtyła, Osoba i czyn, Kraków 1969.
12 Por. W. Chudy, Obszary filozoficzne Jana Pawia II teologii ciała, w: Jan Pawel II, Męż czyzną i niewiastą stworzył ich. Chrystus odwołuje się do „początku”, red. T Styczeń, Lublin 1981, s. 228.
13 R. Buttiglione, Dar ciała darem osoby. Autonomia sumienia wobec autonomii prawdy, w: Jan Pawel II, Mężczyzna i niewiastą stworzył ich. Chrystus odwołuje się do Zmartwych wstania, red. T. Styczeń, Lublin 1993, s. 157.
przedstaw icieli owych n au k o człowieku odzywają się głosy w ołające o taką antropologię. W kontekście naszej dyskusji w arto więc zanotow ać taki głos, wyrażony w ostatnim num erze „N auki” piórem Ryszarda Stachow skiego14. A utor, p ro fe so r psychologii z In sty tu tu Psychologii U niw ersytetu im. A dam a M ickiewicza, rysuje p o n a d stu le tn ie dzieje psychologii jak o dzieje w ew nętrznych sporów i podziałów . Jednym z pow odów tych podziałów je st obraz człowieka, ja k i b a d a psycholog. C hociaż dla niektórych wielość psychologii osobow ości je st pow odem do dum y, poniew aż m a to św iad czyć o dynam izm ie rozwojowym tej dziedziny, to je d n a k Stachow ski z tr o ską patrzy na jej w spółczesny stan. Z resztą n a początku artykułu przyw o łuje op in ię T. H . L eah ey ’a, zm artw ionego tym, że psychologia am erykań ska, św iętująca stulecie A m erykańskiego Towarzystwa Psychologicznego, pod zielo n a je st n a m ocno skłócone frakcje, obw iniające się naw zajem o działania w złej woli.
G łów ną przyczyną tego skłócenia je st - w edług Stachow skiego - zbyt silne zw iązanie się psychologii z m aterialistycznym i m echanicystyczno- -pozytywistycznym obrazem n au k i w X IX w. Z resztą do dzisiaj psycholo gia nie u p o ra ła się z p ro b lem em niezgodności p rzed m io tu swoich bad ań - którym je st człow iek - z przyrodniczym sposobem ujm ow ania go. D la jednych owa niezgodność „jest w skazów ką, że założenia przyrodniczo- -naukow ego podejścia nie są odpow iednie dla jedynego w swoim rodzaju p rzed m io tu psychologii, a zatem konieczna je st od m ien n a koncepcja psy chologii ja k o n au k i [...] ta k aby m ogła o na objąć fenom eny ludzkie na sposób, który je st istotny z p u n k tu w idzenia psychologii [ . ] . Ci, którzy w p ełn i akceptują przyrodniczo-naukow e podejście w psychologii, zawsze czują się p o n iek ąd zobow iązani do uzasadnienia, że psychologia je st n a u ką i w d o d a tk u zawsze uzn ają za konieczne m odyfikow anie i przek sz tał canie, często w sposób zasadniczy, m e to d n a u k przyrodniczych. Gdyby psychologia w sposób oczywisty była nau k ą przyrodniczą, czy byłyby k o nieczne te u zasad n ien ia i czy tych m eto d nie m ożna byłoby p rzejąć z p o m niejszym i tylko m odyfikacjam i”15.
D ąże n ie do w pisania się psychologii za w szelką cenę n a listę n au k przyrodniczych ow ocow ało nie tylko odcięciem się od wszelkiej m e ta fi zyki, ale i an tropologii. P ro feso r Stachow ski tłum aczy to także tym, że psychologow ie nie m ieli się do kogo zw rócić p o filozoficzną an tro p o lo
-14 Por. R. Stachowski, Psychologia w ludzkiej perspektywie i personalizm Karola Wojtyły, „Nauka” 2005, nr 3, s. 105-138.
15 A. Gorgi, Psychologia jako nauka empiryczna uprawiana z ludzkiej perspektywy. Podej ście fenomenologiczne, Białystok 2002, s. 83-84.
66 KS. IRENEUSZ MROCZKOWSKI [8] gię, gdyż sam a filozofia w dużej części zrezygnow ała z poszukiw ania a d e kw atnej antro p o lo g ii. W śród w yjątków byli p rzedstaw iciele niem ieckiej an tro p o lo g ii filozoficznej: M. S cheler, H . P lessn er i A. G e h le n 16. Ich dzieła pojaw iły się na po czątk u lat dw udziestych ub iegłego w ieku w sytu acji, kiedy w zrost w iedzy em pirycznej o człow ieku sp o tk ał się z kryzysem jeg o tożsam ości. To sp o tk an ie filozofii i n au k i nie wszystkich zadow oliło, ale nie m ożna przecież zap o m n ieć otw arcia K. Wojtyły na pism a M. Schelera.
Z astanaw iające je st to, że większość prób zbudow ania antropologii otw artej na nauki o człowieku, ale uw zględniającej tajem nice człowieka, lokalizuje się wokół personalizm u, podkreślającego podm iotow ość czło wieka. Tego sam ego szukają niektórzy psychologowie współcześni. G rupa polskich psychologów podjęła p ró b ę w ypracow ania „hum anistycznego m o delu psychologii jako nauki respektującej antropologiczną tezę o osobo wym charakterze człowieka oraz stawiającej sobie za cel uchwycenie i o p i sanie przejawów osobowego życia w postaci w ew nętrznego, subiektywnego dośw iadczenia” .17
Ci psychologow ie naw iązali do europejskiej myśli egzystencjalnej, której p rzedstaw icielam i są L. B insw anger, M . Boss i V. F rankl. O kazuje się, że i w śród w spółczesnych an tro p o lo g ó w zd an ia są p o d zie lo n e w sku te k akcentow ania różnych dośw iadczeń podstaw ow ych. W ym ienia się ludzkie p y tan ie i poznaw anie, d ążen ie do praw dy, w olność i m iłość, rz e czowość i tw órczość, Ja sp e ra „sytuacje g ran iczn e”, H e id eg g era „trw ogę i tro sk ę, rzu cen ie i upad ło ść, bycie ku śm ierci”, B uberow ski sto su n ek „ja” do „ty”18.
K. Wojtyła poszukując adekw atnej filozofii człowieka nieprzypadkow o skierował swoją uwagę na system M. Schelera. Fenom enologia Schelera m ówiła bowiem o osobie, uw ydatniała znaczenie miłości do osoby oraz ak centow ała rolę wychowania poprzez naśladow anie etycznego wzoru. Nie przesądzając w tej chwili o innych dośw iadczeniach bazowych dla osoby,
16 Por. Z. Krasnodębski, Ekscentryczność człowieka. O idei antropologii filozoficznej, w: H. Plessner, Pytanie o conditio humana. Wybór pism, Warszawa 1988, s. 3-15.; M. Scheller, Pi sma z antropologii filozoficznej i teorii wiedzy, Warszawa 1977; A. Gehlen, dr Mensch, Seine Natur und seine Stellung in der Welt, Wiesbaden 1986.
17 M. Straś-Romanowska, Na tropach psychologii jako nauki humanistycznej, Warszawa 1995, s. 8. Z zupełnie innej perspektywy K. Obuchowski stwierdza: „Człowiek w psychologii takiej, jaką w naszym kraju uprawiamy, nie jest podmiotem. Jest przedmiotem uruchamianym przez własne mechanizmy psychologiczne, przez sytuacje, w jakie trafia, a jego świadomość, to, jak się sam określa, jego intencjonalność, powikłania w rozumieniu źródeł własnych decy zji - wydają się bez znaczenia”. Tenże, W poszukiwaniu właściwości człowieka, Warszawa 1989, s. 115.
szukiwania K. Wojtyły dla studiów nad rodziną.
Analizy z „Osoby i czynu” oraz „M iłości i odpow iedzialności” m ogą być przedm iotem bad ań nie tylko etyków, teologów i antropologów , ale - jak postuluje R. Stachowski - także psychologów. Sposób integrow ania wiedzy przyrodniczej i hum anistycznej przez K. W ojtyłę m oże zainteresow ać tak sam o lekarzy, ja k i przedstaw icieli n au k społecznych. W ażna jest u wszyst kich wrażliwość na to, co istotne w natu rze ludzkiej, co Papież nazywał «zja wiskiem ludzkim». Jeśli z taką wrażliwością czyta się w spółczesne prace ge netyków, psychologów i socjologów, m ożna znaleźć tam wiele ciekawego m ateriału służącego opisowi uw arunkow ań działania ludzkiego. D ostrzeże się także ciche założenia antropologiczne, czasam i szybkie uogólnienia oraz wiele wspólnych p ó l do dyskusji antropologicznej.
Fr Ireneusz Mroczkowski: Anthropological Foundations in the Family Sciences System
The author of the article continues the debate undertaken in 1999 by the Insti tute for Studies on the Family professors on the way of combining various sciences about man into a family sciences system. An adequate anthropological reflection directing attention to what is essential in man would be the plane where all the sciences could be combined. A call for such an anthropology comes today from the ologians and psychologists alike. The article reveals examples of reductionist anth ropology and its effect on the condition of contemporary reflection on the family.