• Nie Znaleziono Wyników

Ze wspomnień nie całkiem starego chemika

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Ze wspomnień nie całkiem starego chemika"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Kraków, 1994

Jerzy Dumański

Absolwent z roku akademickiego 1949/1950

ZE WSPOMNIEŃ NIE CAŁKIEM STAREGO CHEMIKA

Moja przygoda z Kołem Chemików Studentów UJ zaczęła się któregoś październiko­

wego wieczora 1945 roku. Na drzwiach jednego z pokojów w mrocznym korytarzu na pierwszym piętrze Żaczka, znaleźliśmy z Michałem Orczykiem1 przypięty pinezkami prostokąt z białego kartonu, z napisem KOŁO CHEMIKÓW

1 Michał Orczyk, pracownik naukowy Głównego Instytutu Górnictwa w Katowicach, obecnie w stanic spoczynku.

1 Doc.dr Antoni Pasternak, pracownik naukowy Instytutu Badań Jądrowych wŚwierku, obecniew stanic spoczynku.

3 Doc. dr hab.TadeuszSenkowski, kierownik Zakładu ChemiiNieorganicznejUJ, nic żyje.

4 Prof, dr Jerzy Maj, Collegium Medium UJ, WydziałFarmacji.

W środku powitali nas z wyraźnym entuzjazmem Antek Pasternak2 i Tadeusz Senkowski3. Od tej chwili staliśmy się nierozłączni.

Na I roku studiów koło liczyło zaledwie 37 członków. W zarządzie, który się dość szybko ukonstytuował, objąłem Sekcję Wydawniczą. Przy zupełnym niemal braku pod­

stawowych podręczników poświęciliśmy najpierw uwagę wydaniu skryptu do chemii or­

ganicznej prof. JanaMoszewa. W porozumieniu z autorem skorzystaliśmy z przejrzanych i uzupełnionych przez niego notatek z jego wykładów, spisanych przez kolegów Maja4 i Palkę ze Studium Farmacji. Tekst powielono i związano w trzy spore tomy formatu A4 w powielarni Akademii Górniczej (tak się wtedy ta uczelnia nazywała). Zakończenie tej pracy przypadło już jednak na rok 1947, gdy po Walnym Zgromadzeniu Koła, odbytym pod koniec listopada 1946 roku, byłem już prezesem zarządu.

Wydanie skryptu Moszewa było w życiu koła, które rozrosło się tymczasem do przeszło 350 członków, dużym wydarzeniem. Koszt tego przedsięwzięcia był tak znaczny, że mogli­

śmy mu sprostać tylko dzięki współpracy z kierowanym wtedy przez kolegę Adama Kuca Kołem Farmaceutów Studentów UJ, bez porównania bogatszym od nas. Pamiętam, że na żądanie powielarni AG podpisałem w imieniu zarządu koła weksel gwarancyjny na mi­

lion ówczesnych złotych, gdy wartość majątku koła była rzędu... 36 tysięcy! Płacąc nasze zobowiązania ratalnie, w miarę postępu druku, zastosowaliśmy wobec nabywców system przedpłat. Cała impreza liczona była, oczywiście, na poziom kieszeni studenckich. Koło nie zarobiło na niej ani złotówki, choć nakład rozszedł się daleko poza ośrodek krakowski.

Nie zaniedbywaliśmy i innych żywotnych dla koła spraw. Po wytrwałych zabiegach u władz miejskich udało nam się zdobyć, wręcz luksusowy w tamtych warunkach, lokal dla koła. Było to mieszkanie w starej śródmiejskiej kamienicy, na pierwszym piętrze przy ul.

(2)

288 Wspomnienia studentów i absolwentów

św. Tomasza 8. Mieszkanie to dzieliliśmy z adwokatem Adolfem Liebeskindcm, znanym obrońcą w sprawach politycznych i wojskowych. Długi przedpokój był wspólny, a do naszej części należały trzy pokoje, z których pierwszy, z oddzielnym wejściem, mieścił bi­

bliotekę koła (przywróconą uparcie do życia przez niestrudzonego Janka Markiewicza);

dwa następne pokoje, ułożone w amfiladzie, przeznaczyliśmy na sekretariat i czytelnię, w której także odbywaliśmy zebrania zarządu, zebrania naukowe z referatami i odczy­

tami studentów i asystentów i którą udostępnialiśmy także kolegom udzielającym lekcji chemii, fizyki i matematyki dla podreperowania szczupłych studenckich zasobów.

Koło starało się ogarniać swą działalnością możliwie duże obszary życia członków.

W skład zarządu, poza prezydium, komisją rewizyjną i sądem koleżeńskim, wchodzili kierownicy sekcji: naukowej, wydawniczej, czytelnianej, praktyk wakacyjnych, towarzy­

skiej, wycieczkowej, informacji oraz handlowej. Nazwy sekcji pozwalają ławo zorien­

tować się w kierunkach ich pracy. Była wreszcie także gospodyni lokalu koła, ze swymi pomocnicami, które czuwały nad porządkiem w pomieszczeniach i dbały o wciąż nara­

stający majątek.

Wśród wielu serdecznych wspomnień z tych lat „górnych i chmurnych” chciałbym tu przywołać dwa zdarzenia, szczególnie mocno zapisane w mojej pamięci.

Oto - już na I roku studiów, ówczesny starszy asystent, dr Włodzimierz Hubicki5 z I Zakładu Chemii Nieorganicznej, zapoznał nas na zebraniu zarządu z twardą, po- okupacyjną rzeczywistością studium: w pracowniach chemii analitycznej jakościowej i ilościowej było do dyspozycji łącznie 20 (dwadzieścia) miejsc. Istniała, i owszem, tzw.

trzecia pracownia, jednakże tak zdewastowana, że o prowadzeniu w niej zajęć nie było mowy: rozkradzione stoły i szafki, potłuczone flizy i szyby w digestoriach, powyrywa­

ne ze ścian rury gazowe i wodociągowe. Wszystko to, oczywiście, w gmachu przy ul.

Olszewskiego 2, który w tamtych latach mieścił Zakłady Chemii Nieorganicznej i Or­

ganicznej. Uniwersytet nie miał pieniędzy na kosztowny remont, więc nam, studentom, jeżeli w ogóle chcieliśmy skończyć studia w „rozsądnym” czasie (nie było mowy o pięciu latach), pozostawała tylko jedna możliwość: wziąć sprawę odbudowy trzeciej pracowni we własne ręce.

5 Prof,dr Włodzimierz Hubicki, Zakład Chemii NieorganicznejUMCS w Lublinie, nic żyje.

6 MgrRyszard Fischer, „Orbis” Olsztyn.

Zawrzała intensywna praca. Skierowaliśmy pisma do różnych ważnych i bogatych instytucji, do fabryk - głównie chemicznych - i wytwórni, do placówek rzemiosła z gorącym apelem o pomoc. Kilkoro z nas napisało do prasy krakowskiej utrzymane w wystarczająco rozpaczliwym tonie artykuły, przedstawiające naszą sytuację i zakończo­

ne błaganiem o pieniądze. Mój artykuł ukazał się w „Tygodniku Powszechnym”, rzecz jasna, podpisany był imieniem i nazwiskiem. Już w następnym dniu zostałem wezwany do rektoratu, gdzie sekretarz Jego Magnificencji Stanisław Brzykczyk powiadomił mnie, że za publikację w tym piśmie bez zezwolenia rektora zostanę usunięty z uczelni. Tylko dzięki zdecydowanej interwencji prof. Tadeusza Estreichera udało mi się wyjść z tej sy­

tuacji obronną ręką.

Rozwinięta przez nas akcja okazała się rzeczywiście skuteczna. Znaczne kwoty pie­

niężne zaczęły wpływać na konto koła. Spiritus movens całej odbudowy, wiceprezes zarzą­

du koła, Ryszard Fischer6, zgromadził rychło murarzy i tynkarzy, instalatorów i ślusarzy, stolarzy, szklarzy i fliziarzy, wreszcie malarzy i lakierników. W ciągu jednego roku tych

(3)

Jerzy Dumański: ZE WSPOMNIEŃ NIE CAŁKIEM STAREGO CHEMIKA 289

prac i zabiegów uniwersytet odzyskał pracownię, a my około dziewięćdziesiąt miejsc roboczych przy maksymalnie możliwym zagęszczeniu.

Może właśnie teraz jest i miejsce, i czas, żeby przypomnieć związaną z tym przedsię­

wzięciem sprawę tyle żenującą, ile bolesną.

Ryszard Fischer był szczególną indywidualnością. Inteligentny, zaradny, pełen nie­

oczekiwanych pomysłów, tzw. żywa sprężyna, ale i równocześnie przy tym roztargniony, rozkojarzony i lekkomyślny. Pobierał z kasy koła znaczne kwoty pieniężne dla rzemieśl­

ników, pozostawiając skarbnikowi zwykłe kwity, które później, po dostarczeniu właści­

wych rachunków z adnotacją „zapłacono”, wycofywał. Gdy po ostatecznym rozliczeniu prac zebraliśmy wszystkie dokumenty kasowe, Ryszardowi zabrakło rachunków na po­

krycie jego kwitów (bonów) na z górą 100 000 zł. Przysięgał, że ma te rachunki, tylko nie może sobie przypomnieć, gdzie je zarzucił.

Wspomniane ostateczne rozliczenie odbywało się już w fazie, nakazanego przez władze uczelni, rozwiązania koła i przekazywania jego majątku tzw. ZAMP (Związek Akademicki Młodzieży Polskiej). Finanse musiały być czyste. Matka Ryszarda przedsta­

wiła zarządowi pięć weksli z dobrymi żyrantami - i tak przekazał kasę skarbnik, Jurek Komorowski - bez najmniejszych braków.

Gdy jako adiunkt Instytutu Zootechniki brałem w roku 1962 udział w sympozjum w Wyższej Szkole Techniczno-Rolniczej w Olsztynie-Kortowie, spotkałem Ryszarda i byłem gościem w jego domu. Pierwsze, co zrobił, gdy siedłiśmy do stołu, to położył przede mną pełny plik tych nieszczęsnych rachunków. Widziałem je wszystkie. Nie mia­

łem siły pytać, gdzie i kiedy je w końcu znalazł.

Ryszard Fischer nigdy nie ukończył studiów chemicznych.

A oto drugie zdarzenie. Wiosną 1949 roku, gdy po dwóch kadencjach „prezeso­

wania” byłem już tylko przewodniczącym sądu koleżeńskiego koła, zwrócili się do zarządu koledzy chemicy zrzeszeni w ZAMP, którego zarząd wydziałowy nie miał wówczas własnego lokalu, o udzielenie im gościny w naszym, podobno nie zawsze w pełni wykorzystanym lokalu. Zarząd specjalną uchwałą wyraził zgodę na tę szcze­

gólną gościnę, w pokoju „czytelnianym”, określając dni i godziny w tygodniu - i dał im do dyspozycji klucze. Gdy nasza ówczesna gospodyni lokalu, Marysia Stateczna7, przyszła następnego dnia zrobić zwykłe porządki, zastała ściany pokoju udekorowane czerwienią, na której tle widniały portrety Marksa, Engelsa, Lenina i Stalina oraz pięk­

ne, porywające, stosowne hasła. Marysię „zatkało”. Czegoś takiego nie uzgodniono, a pikanterii dodał fakt, że nasze własne elementy dekoracyjne, a więc portrety kolej­

nych kuratorów koła, zdjęcia ze wspólnych wycieczek i imprez towarzyskich oraz wi­

szące gablotki z różnymi minerałami i próbkami wytworów przemysłu chemicznego, rzucono na malowniczy, bezładny stos do kąta. Dziewczyna zdjęła tę nową dekorację, porządnie złożyła ją na bocznym stoliku - i umieściła naszą na dawnym miejscu. Zaraz też powiadomiła o zajściu prezesa, którym był wtedy - jeszcze przed opisaną poprzed­

nio „aferą” - Ryszard Fischer.

7 MgrMaria Stateczna, pracownik naukowyGłównegoInstytutu Górnictwa, Katowice, obecnie w stanic spoczynku.

Marysia została następnego dnia zatrzymana przez krakowski wojewódzki Urząd Bez­

pieczeństwa, a chłopcy dostarczyli jej koc, sweter, bieliznę i zaczęli dosyłać prowiant.

Równocześnie zarząd wydziałowy ZAMP zażądał od zarządu koła wyjaśnień oraz jedno­

znacznego potępienia koleżanki i odcięcia się od jej „nieodpowiedzialnego wybryku”.

(4)

290 Wspomnienia studentówi absolwentów

Byłem na wspólnym zebraniu obu wysokich instytucji, a nawet mu przewodniczy­

łem. Obecny był także prof. Moszew, jako kurator koła. Rzecznikiem strony ZAMP-ow- skiej był student chemii Jerzy Mindowicz8, nota bene mój krajan z Tarnowa. Co do pro­

weniencji trzech czy czterech „kolegów” stamtąd, pomimo noszonych przez nich czapek studenckich, raczej nie było wątpliwości. Nie pozwoliłem się wmanewrować w żadne emocjonalne spory. Po wysłuchaniu wszystkich zarzutów i żądań zaproponowałem spo­

kojnie Mindowiczowi, żeby rozważył taki oto scenariusz: JA mieszkam w Krakowie „na stancji”, a ON jest chwilowo bez mieszkania i prosi mnie po koleżeńsku o gościnę; ja rzecz jasna, przyjmę go do swojego pokoju, który za zgodą gospodyni umeblowałem i urządziłem: na ścianach wiszą zdjęcia moich rodziców, braci i siostry, a w regale i na szafkach stoją bibeloty, do których jestem przywiązany; jeśli teraz przyjdę po południu do domu i stwierdzę, że to wszystko leży w kącie, a na ścianach są np. plakaty i zdjęcia, które się jemu, Mindowiczowi, podobają, to mnie, przepraszam, diabli wezmą; nie rę­

czę, czy po przywróceniu pierwotnego stanu, co bym niechybnie zrobił, zdobyłbym się na odłożenie tamtych rzeczy w jakimś porządku; i czy mu ten scenariusz czasem czegoś nie przypomina? Przecież ZAMP jest gościem w tym lokalu, za który nasze koło na­

dal płaci czynsz - i jest jego gospodarzem. Więc chyba przedstawione zarzuty i żądania są zupełnym nieporozumieniem, a koledzy z ZAMP powinni gdzie trzeba to wyjaśnić i spowodować jak najrychlejsze zwolnienie naszej koleżanki, która działała w ramach swoich zwyczajnych obowiązków.

8 Kandydatnauk chemicznychJerzy Mindowicz, wykładowca chemiifizycznej (?) w jednej z wyższych uczelni w Gdańsku.

Marysię nazajutrz zwolniono, zresztą bez słowa „przepraszamy”. Prof. Moszew po­

gratulował mi sukcesu i wyraził pogląd, że chyba minąłem się z powołaniem i powinie­

nem zmienić kierunek studiów na PRAWO.

Wypadałoby tych kilka obrazków jakoś zgrabnie zamknąć. Rzecz jest adresowana do Was, Młodzi Przyjaciele.

My zaczynaliśmy studia po wojnie, która nam zabrała pięć najpiękniejszych lat.

Mieliśmy świadomość, iż to, że w ogóle żyjemy, oznacza szczęśliwy przypadek. Byliśmy więc od początku starsi od Was o te pięć lat - i mieliśmy w plecaku cały bagaż naszych twardych doświadczeń. Nie mieliśmy już czasu na ociąganie się z nauką, bo trzeba było jak najprędzej zdobyć dyplom i mieć wreszcie własny chleb w ręce. Nasze dziewczyny czekały na nas. Trzeba było i o tym pamiętać.

I dlatego tamte czasy miały zupełnie inną barwę i smak niż te Wasze. Serdecznie Wam życzę wielu sukcesów!

Jerzy DUMANSKI, dr nauk chemicznych; ur. 12 kwietnia 1922 r. wTarnowic; żonaty, 2 córki. Mgr 1950, dr 1967. Absolwent i Gimnazjum i Liceum im. K. Brodzińskiego w Tarnowie. Pomocnik ślusarsko-kowalski w Warsztatach Kolejowych w Tarnowie (1939-1941). Pomocnik ślusarsko-ko- walski w Warsztatach Kolejowych w Kassel, Niemcy (1941-1944). Studiował chemię na Wydziale Matematyczno-Przyrodniczym UJ w latach 1945-1950. Asystent w I Zakładzie Chemicznym UJ (1949-1953). Adiunkt w: Instytucie Obróbki Skrawaniem (1953-1955), Instytucie Ekspertyz Sądowych (1955-1961), Instytucie Zootechniki (1961-1967), Instytucie Ekspertyz Sądowych (1967-1987). Biegły sądowy w zakresie chemii sądowej (1955-1993). Odznaczenia: Srebrny Krzyż Zasługi, Krzyż Kawalerski Odrodzenia Polski. Prezes Koła Chemików SUJ w latach 1946- -1948. Członek Honorowy NKCh UJ (4 listopada 1994).

Cytaty

Powiązane dokumenty

; Jestem szczqsliwy, gdy ; Szczqslitua osoba to hoS, kto,..; Najwainielszym czynnikiem/waranhem szczqscia iest...., kolejno przez pytania typu Od kogo lub czego zaleiy

Wiem, że nauczyciele zasypują Was mnóstwem tematów, zadań, więc nie traćcie motywacji!. Jeśli potrzebowalibyście pomocy, chcielibyście porozmawiać - jestem do Waszej

Chodzi tu o znajdujący się niegdyś w horynieckich zbiorach książąt Ponińskich druk autorstwa Jana Ostrowskiego, bez adresu wydawniczego (ten na postawie materiału

Akwakompleksy metali przejściowych – otrzymywanie, rozdział kompleksów.. i charakterystyka spektroskopowa

reakcje substytucji; sposoby koordynacji ligandów węglanowych i siarczanowych(IV) do metali; izomeria w związkach

otrzymywanie niektórych metali metodą aluminotermiczną, diagram Elinghama reakcje w wysokich temperaturach, reakcje endo- i egzoenergetyczne;... Akwakompleksy

Omawiane są właściwości i reakcje związków organicznych zawierających typowe grupy funkcyjne4.

it is worth mentioning, however, that any maximal chain in a partial order relation can be chosen for consideration, and by means of the assumption that it has a minimal element