Suffisant lecteur, ryzyko, pułapki i niebezpieczeństw a.
W stęp do lektury Prób M o n taig n ea 1
I . Wynalazek
„Perfekcja w jakiejkolw iek form ie artystycznej rzadko zostaje osiągnięta przez wynalazcę tejże. M ichel de M ontaigne jest od tej reguły w ielkim i w spaniałym wy
jątk iem ”. Stanowisko A ldousa H uxleya (1859, VII) współtworzą przekonania, które, być może, w arto w yabstrahować i skom entować osobno. Pierwsze z nich zakłada, że Essais są tekstem inaugurującym historię pewnego gatunku. D rugie: że jednocześ
nie są tekstem najdoskonalej realizującym ustanow ioną przez siebie gatunkow ą spe
cyficzność. Obie tezy, na pozór niekontrow ersyjne, w ymagają jednakże - jeśli im się bliżej przyjrzeć - stanowczych kroków, by mogły być uzasadnione.
G dyby H uxley isto tn ie m iał rację, data 28 lutego 1571 ro k u m ogłaby zostać u znana za początek europejskiej eseistyki: w tedy w łaśnie trzydziestoośm ioletni M ichel de M o ntaigne oddał się „swobodzie, spokojow i, w czasom ” i w prow adził się do, słynnej później, w ieży swego zam ku, gdzie przez kolejnych dziewięć lat pow staw ała pierw sza i druga księga Essais. Ł aciński n ap is um ieszczony na życze
nie p isarza na ścianie b ib lio tek i, deklaracja w ycofania się z życia publicznego i od
dania w służbę M uzom , nie m oże jed n ak zostać u znany za pierw otne zdanie ga
tu n k u z dw óch co najm n iej powodów: po pierw sze, jak p isał w przedm ow ie do drugiego w ydania (1612) The Essayes or Commis, Civill and M oral F rancis Bacon:
the word is late, but the thing is auncient (słowo jest późne, rzecz starożytna) i m ożna w ykazać obecność d y sk u rsu eseistycznego w lite ra tu rz e p rz e d M o n ta ig n e ’em;
V N in iejszy tek st pow stał dzięki sty p en d iu m ze środków S ubsydium Profesorskiego F N P prof. R yszarda Nycza.
zm ieniw szy zaś w ektor tej zależności m ożna także Próby dyssem inow ać w elem en
ty pożyczone z innych gatunków , jak to zam ierzył i zrealizow ał jeden z n a jb a r
dziej w pływowych w ubiegłym w ieku kom entatorów Essais P ierre Villey; m ożna też zakw estionow ać ojcowskie praw a M o n taig n e’a, dowodząc jego znikom ych w pły
wów w lite ra tu ra c h europejskich.
Kwestia ew entualnego istn ien ia eseju „przed esejem ” udow adniana bywa z po m ocą dw óch strateg ii - autorskiej i gatunkow ej. E fektem stosow ania pierw szej jest utw orzenie listy w pływ owych osobistości lite ra tu ry począw szy od P latona, Seneki, P lu tarc h a, L u k ian a, H oracego, M arka A ureliusza i C ycerona po świętego A ugustyna, P etrarkę, M achiavellego i Erazm a z R o tterd am u . W drugiej opcji kry
tycznej zw racano uwagę na właściwości pew nych, starszych od eseju, gatunków, w śród których, być m oże najczęściej, w ym ieniano dialog, zwłaszcza w jego P la
tońskiej w ersji (zainaugurow ał to odniesienie W alter P ater w Plato and Platonism).
P eter Schon w fu n d am e n taln ej dla pro b lem u p racy Vorfonnen des Essays in Antike und Humanismus (1954) w yróżnił w Essais M o n ta ig n e’a sferę w pływ u dialogu, au tobiografii, sentencji i exemplum. H ugo F rie d rich w przenikliw ej, trzykrotnie w zna
w ianej (ostatnio w 1993 roku), pracy Montaigne (1949) w ym ienił w śród gatunków antycypujących esej w szelkiego ro d zaju kom pilacje, m iscellanea, florilegia, list, dialog, leçon, diatrybę; Scholes i K laus (1969) sięgnęli n ato m ia st do retorycznej trad y c ji oratorskiej.
Także Rosalie Colie w tekście swych wykładów z Berkeley dotyczących ren esan sowych gatunków literackich (The Resources ofK ind, 1973) kojarzyła z esejem wszel
kie „antologie w ycinków ” (zwłaszcza E razm iańskie adagia), dodawszy jednak n a
stępujące zastrzeżenie: „przem ieszczając adagia w nowy kontekst, [esej] w ypraco
wał swą własną form ę”; Ludw ig Rohner, kolejny zasłużony k o m entator gatunku, przestrzegał p rzed autom atycznym sprow adzaniem eseju do jego p rzed-m aterii.
Także F ried rich b ronił M o ntaigne’a p rzed opinią „niestrudzonego kom b in ato ra”
dowodząc, iż w eseju dokonała się em ancypacja istniejących wcześniej „form otw ar
tych”. M ontaigne nie tyle bow iem biernie użył możliwych do w yszczególnienia form literackich (jak to by w ynikało z analizy Villey’a), co „sympatyzował z n im i”, doko
nywał katalizy składników, a w w yniku tej reakcji zainaugurow ał nowy g atunek li
teracki. Twórczy aspekt prak ty k i M onatigne’a podkreślają szczególnie m ocno i czę
sto studia z końca ubiegłego w ieku, przy czym przekroczenie zastanego system u gatunków racjonalnie-retorycznej tradycji, którego dokonał esej, opisane zostaje językiem radykalnej negacji: tam , gdzie mowa była dotąd o „sym patii”, pojawia się
„opozycja”, zam iast „katalizy” czytam y o „odw róceniu zastanego p o rząd k u ”, o „fu n dam en taln ej krytyce system u”; przyw oływ any jest zobow iązujący te rm in Abbau, a krok dalej - co w tej sytuacji nie zaskakuje - zjawia się „dekonstrukcja” (por. np.
H oldheim 1989,20; Good 1988,2), aż w k ońcu esej explicite nazw any zostaje „drogo
w skazem w w iek postm oderny” (M archi 1994, 280).
B a d an ia ź ró d e ł, p a ra d o k s a ln ie w ięc, ty le ż o sła b ia ją , co u m a c n ia ją M on- ta ig n e ’owskie praw o do in te le k tu aln ej własności. D ruga teza H uxleya rów nież nie poddaje się ostatecznej w eryfikacji. Czy bow iem najw ybitniejszym i najdoskonal-
szym tek stem g a tu n k u m oże być utwór, k tó ry od czterystu lat jest najczęściej ko
m entow anym i najczęściej tłum aczonym tekstem eseistycznym? Tak, zapewne. Lecz czy to sam o m ożna pow iedzieć o utw orze, który n ie zyskai (prawie) żadnych sp ad kobierców? Losy wpiywów Essais nie przy p o m in ają bow iem lin earn ej stru k tu ry sukcesji. Law ina w ydań Prób w X V II w ieku (pow strzym ana dopiero w pisem na indeks w 1676 roku) pow inna być - zdaw ałoby się - w ystarczającym arg u m en tem dla p otw ierdzenia hipotezy, że esej M o n ta ig n e’owski byi p ro jek tem u nikalnym , trafiającym celnie i skutecznie w oczekiw ania swej epoki; że byi faktem literackiej h isto rii o ogrom nej sile oddziaływ ania; że stai się d om inującym m odelem g a tu n ku, ugru n to w an y m poprzez owacyjne przyjęcie i nieodw oialnie obow iązującym każdego uczestnika rozpoczętej przez siebie tradycji. B adania h isto ry czn o literac
kie nie pozw alają jed n ak na ta k sform ułow ane w nioski: b ezp o śred n ich k o n ty n u a cji nie zanotow ano wiele (siow niki w ym ieniają zaledw ie nazw iska P ie rre ’a L’Esto- ile’a, P ierre’a C am usa, C oeffeteau i P ie rre ’a C h arro n a), n ie byiy one p rzy tym zdol
ne zagrozić pozycji pro to ty p u . O bok n u rtu M o n ta ig n e’owskiego rosiy nato m iast w siię now e, o dm ienne w zorce, rów nież korzystające z gatunkow ego określenia w ynalezionego przez pisarza z Bordeaux. I w iaśnie z tego pow odu, iż nie m ożna zignorow ać fak tu d om inacji w różnych okresach i lite ra tu ra c h m odelów eseju od
m iennych od M o n ta ig n e’owskiego (eseju utożsam ianego z „ tra k ta te m ” we F ran cji X V III w ieku, zbliżonego do form publicystycznych w A nglii X V III i X IX w ieku, a zwłaszcza, funkcjonującego do dziś, eseju „m oralistycznego” w „nurcie Baco- now skim ” - by w ym ienić jedynie n ajbardziej oczywiste przykłady), teza dotyczą
ca form alnej wzorcowości Prób w ydaje się najb ard ziej zagrożona.
Tym sam ym , bezp o śred n ia sukcesja Pro?) zdaje się więc być zdarzeniem , które nie m iaio m iejsca. Czy więc isto tn ie M o n ta ig n e’owski p rze p is na tekst byi je d n o razowego użytku? Tak na przy k iad b rzm i radykalne stanow isko w spom inanego już P etera Schona. N iezw ykle interesu jąca h ipoteza dotycząca tej kw estii pojawia się w Miroirs d ’encre (1980) M ichela B eaujoura, który uzasadniał, iż: „nikt n ie pisze au to p o rtre tu , by pow tarzać, im itow ać M o n ta ig n e’a; przeciw nie - p isan ie au to p o r
tre tu jest zawsze próbą, skazaną na niepow odzenie [...], b y w y m a z a ć Essais (podkr R S )”2. Być m oże więc należy pogodzić się z faktem , że Essais to tek st, k tó rego lin ia genetyczna prow adzi w iaśnie tam , gdzie zam ierzen iem byio jej u su n ię
cie lub ukrycie: ku dokonaniom Bacona, Pascala, R ousseau, G om brow icza3 - p o tom stw o Prób będzie w tedy całkow icie n iepodobne do m atk i. Jeśli powyższa teza jest siuszna, to faktyczną k o ntynuacją Pro?) jest ich „rew ers” : ich przezw yciężenie, zniesienie, p odjęty wobec n ic h w ysiiek o d różnienia (Pascal we fragm encie 78 Myśli tw ie rd z i, że M o n ta ig n e ’a „m ożna by p o p raw ić w jednej c h w ili...4” ; E m e rso n
- / C ytuję za w ersją angielską: Poetics o f Literary Self-Portrait (1991, 16).
32 Por. Ostatni w yw iad W. G om brow icza (Dziennik 1967-1969, K raków 1992, s.178-179):
na pytanie o literackie in sp iracje, G om brow icz w ym ienia m .in. M o n ta ig n e ’a, dodając: „Ale ksztaitow aiem się w b r e w stylowi m oich ulub io n y ch p isa rzy ” ...
00
,,
l o B. Pascal Myśli, przeł. T. Boy-Zeleński, W arszaw a 1997.
w Dziennikach p o d datą 14 m aja 1835 pisze: „K iedy popraw isz M o n ta ig n e’a? K iedy pójdziesz za w skazów kam i natury? G dzie są tw oje Eseje?”5) „O ddalenie” Essais, p o rządek „różnicy” każe jed n ak naty ch m iast pom yśleć o czynności antytetycznej:
o p rag n ie n iu utożsam ienia, ponow ienia, pow tórzenia, a czytanie Prób zdaje się w tej sytuacji p u łap k ą, która polegałaby na radykalnym o g raniczeniu swobody o dbior
cy zm uszonego do Beaujourow skiego „w ym azania” lu b przeciw nie - do ciągłego czytania Prób. K to bow iem chce pozostać po stro n ie u tożsam ienia, nie odczuje po trzeb y k o n ty n u a cji, M o n taig n e będzie czynił wszystko za niego („słyszę, jak mówi, i w idzę jego gesty” - do takiego złudzenia przyznaw ał się - nie jako pierw szy i nie jako ostatn i - E rich A uerbach w M im esis...).
2. Palimpsest
Essais pojaw iały się na ry n k u czytelniczym stopniowo: księga pierwsza i druga w 1580 ro k u (drugie i trzecie w ydanie odpow iednio w ia ta c h 1582, 1588); trzecia księga, napisana po ponadrocznej podróży do W łoch, czteroletnim okresie spraw o
w ania u rzędu burm istrza B ordeaux i dłuższym pobycie w Paryżu6, została opubli
kow ana (dołączona do czwartego w ydania) w 1588 roku. W 1595 roku ukazało się pośm iertne w ydanie Essais z o statnim i popraw kam i autora, opracow ane przez jego uczennicę i pierw szą redaktorkę, M arie de G ournay7, niestety nie we w szystkich m iejscach jest to wersja zbieżna z tzw. „egzem plarzem z B ordeaux”. Słynny „m anu
skrypt bordoski” jest kopią z 1588 roku z odręcznym i dopiskam i M ontaigne’a, k tó rą żona pisarza oddała po jego śm ierci na przechow anie do klasztoru cystersów w Bor
deaux, a która, po rew olucji francuskiej, trafiła do tam tejszej b ib lioteki m iejskiej, obecnie będąc podstaw ą współczesnych w ydań, w śród których specjalna uwaga n a leży się edycji z 1922 roku. P ierre Villey8 w yodrębnił w niej w arstwy geologiczne te k stu (a - w ersja z 1580, b - z 1588, c - dopiski późniejsze) i ta stratyfikacja została podjęta w większości w spółczesnych w ydań krytycznych i tłum aczeń.
57 Cyt. za: Emerson in His Journals, ed. by J. Porte, C am bridge M ass: B elknap Press for H arv ard U niv ersity Press, 1982, s. 139. D ziękuję za w skazanie tego interesującego cytatu Prof. M.P. M arkow skiem u.
67 O czym w arto pam iętać wobec legendy pow stania Essais w całkow itym odosobnieniu au to ra i w ycofaniu z życia publicznego.
77 M. de G o u rn ay zasłużyła się b ardziej dla studiów o M o n ta ig n e ’u: w 1611 wydala Próby z indeksem osób, ustaliła pochodzenie cytatów, do 1635 roku w ydala Essais jedenaście razy (poza jej ko n tro lą ukazało się ich do tego czasu kilkadziesiąt).
87 P rocedurę Villeya p rzejął A lb ert T h ib a u d e t w w ydaniach Bibliothèque de la Pléiade, najczęściej cytow anych w stu d iac h o M o n ta ig n e ’u (pierw sza publikacja: 1939). Taką funkcję w b a d an iach w języku angielskim pełni przek ład D o n ald a F ra m e ’a z 1958 roku, zachow ujące podział na strefy a /b /c , m ające poza tym jeszcze jedną zaletę:
język tego p rzek ład u najbardziej naw iązuje do w spółczesnego, a Próby w tej lek tu rze tym bardziej zdają się być „now oczesne”.
W szystko, co M ontaigne opublikow ał po 1580 ro k u 9, było wciąż n arastającą tk a n k ą Esejów. W prow adzane zm iany m iały głów nie ch a rak te r dopisków, m im o deklaracji au to ra („dorzucam , ale nie po p raw iam ” III-9 ,1 9 3 10) - zdarzały się rów
nież skreślenia i korekty, lecz zasadą rządzącą - jednak - było praw o ak u m u lacy j
nego rozw oju. Jego przeb ieg bynajm niej n ie p rzypom ina fu n k cji liniowej: nie ty l
ko u k ła d esejów w Próbach nie odpow iada chronologii ich pow staw ania („moje przypow iastki zajm ują m iejsce w edle tego, jak się lepiej przygodzą, a nie wedle w iek u ” III-9, 183), lecz także ich kształt był w ynikiem swoistego, anarchicznego, ściśle antychronologicznego działan ia - kolejnych, p iętrzących się naw rotów do
„cyrkularnego”, „odbijającego się w sobie” te k stu , który w tym procesie staw ał się swym w łasnym in terlo k u to rem . W znacznej m ierze specjalne uw arunkow ania lek
tu ry Esejów w ynikają z tego w łaśnie u nikalnego zezw olenia, dającego tekstow i p ra wo do swego ro d zaju „istn ien ia n iezależnego”, do rozw oju w edług w ew nętrznych im pulsów , w edle - jak opisał to M o ntaigne - pozarozum ow ego, pierw otnego n a tc h n ien ia, podobnego P latońskiej fu rii poetyckiej: „Chcę, aby treść w yłaniała się sam a z sieb ie” (III-9, 221). Ten w ew nętrzny, sam ogenerujący ru c h porów nyw ał B eaujour (1991, 118) - czerpiąc m etaforę z biografii p isarza - do spiralnej b ib lio tek i w ew nątrz okrągłej wieży: każdy naw rót koła, każda „rew olucja” (czyli „dołą
czenie nowego to m u ”) staw ała się przyczyną pojaw ienia się u zu p e łn ie ń , nowych pu n k tó w w idzenia, kom en tarzy - w utw orze już istniejącym w św iadom ości czy
telników . Tekst, tym sam ym , jawił się jako p o te n cja ln ie nieskończony i otwarty, a jednocześnie niepełny. Sytuacja ta nie byłaby dla odbiorcy oczywista, gdyby M on
taigne nie uczynił jej p rze d m io te m rozw ażań: tem atyzując „warstwowość” i „nie- pełność” Prób w zm ógł rad y k aln ie poczucie ich rozproszenia. Z drugiej zaś strony
„otw arcie” i „kom p lik acja” pozostaw iają czytelnikow i dużą swobodę p o ruszania się w ew nątrz Essais. Oczywiste jest przy tym , że w yniki tej czynności m ogą być skrajnie różne.
R óżnorodności tej sprzyja ponad to fakt, iż w spółcześnie dostępna n am w ersja Prób jest szczególnym , o czym n ie m ożna zapom nieć, palim p sestem , na k tó ry skła
dają się: wciąż w znaw iana praca autora, do d atk i um ieszczone w w ydaniach po śm iertn y ch (niektóre, być m oże, autorstw a M a rii de G ournay), ślady działan ia cenzury, których M o ntaigne nie u z u p e łn ia ł i nie zacierał, pozostałości po pracy w ydawców („nie czepiaj się m nie, czytelniku, o te (błędy - R.S.), któ re zak rad ły
99 M o n taig n e jest rów nież autorem p rzek ład u na język francuski (1569) tra k ta tu Theologia Naturalis (1484) R aim o n d a Sebonda. Podczas podróży p rzez Szw ajcarię i N iem cy do R zym u podyktow ał sekretarzow i tek st z n an y jako Journal de voyage, bez zam iaru przeznaczenia go do pub lik acji. Pism a zebrane eseisty obejm ują jeszcze d ro b n e teksty (np. n apisy um ieszczone w bibliotece z am k u w M ontaigne) i n ieliczne listy.
C ytaty z Prób podaję w n astępującej form ie zapisu: cyfra rzym ska oznacza n u m er tom u w ydania z 1985 roku w przekładzie T. B oya-Żeleńskiego, cyfra po pauzie -
«O n u m er rozdziału, po p rzecin k u zap isu ję n u m er strony.
się tu ta j z w ym ysiu lub nieopatrzności kogoś drugiego; każda ręka, każdy ro b o t
n ik przynosi swoje. N ie m ieszam się an i do ortografii [...], an i do in te rp u n k cji.
[...] Tam , gdzie m i zacierają we w szystkim sens, m niej się o to troszczę, w ten sposób bow iem zw alniają m n ie z odpow iedzialności” 111-9,196). Isto tn e znaczenie m ają też p ra k ty k i edytorów: w prow adzony, a nieobecny w rękopisie podziai na akapity, u zu p e łn ie n ie o zn ak i in te rp u n k cy jn e , zaznaczenie stre f a/b /c . W szystkie te działania nie pozostają bez konsekw encji dla in te rp re tac ji. Jak p isai Terence Cave (1979, 282): „Trzeba p am iętać, iż owe wskazów ki d ete rm in u ją le k tu rę Essais [...]. Próba re k o n stru k c ji te k stu z 1580 ro k u polegająca na czy tan iu jedynie w ar
stwy «a» jest zanieczyszczona św iadom ością tego, «co zostaio»; p odobnie zaznacze
n ie w ariantów ro ziam uje kom p letn ą w ersję, przypom inając czytelnikow i, że n ie k tó re fragm enty byiy dodane, czym zachęca go do trak to w an ia ich jako s u p l e - m e n t a c j i” . W g runcie rzeczy m am y tu więc do czynienia z sytuacją podw ójne
go n ieustabilizow ania: nie m a „kano n iczn ej” w ersji Essais, a w p rze strzen i tego, co znam y jako Próby, nie m a u jednoliconych regui naw igacji i naw et ta k podstaw owa kw estia jak „caiość” te k stu okazuje się sporna.
3. Lektury
In te rp re ta c je Prób M o n ta ig n e’a tw orzą p odobnie n ieu stab ilizo w an y i ró żn o ro d n y tekst, jak ten, którego dotyczą. E k strem aln e p rak ty k i ta k charakteryzow ał - generalizując - Cave (1979,319): pierw sza, negatyw na polegałaby na u zn a n iu Essais za ro zb u d o w an ą dygresję, bez p o c z ą tk u i k o ń ca, sp lecio n ą z zaw oalow anych, p u sty ch aforyzmów, pozbaw ioną znaczenia, nieprzynoszącą wiedzy, sam okw estio- n ującą swoje u stalenia, ignorującą w szelkie norm y. D ruga, pozytyw na, d o ceniała
b y n ato m ia st niezw ykłe bogactw o, epistem ologiczną i etyczną w artość M ontai- gn e’owskich stw ierdzeń, któ re - dzięki decyzji ujęcia ich w języku narodow ym - trafiiy do tym liczniejszej gru p y odbiorców. Próby byiyby więc albo tek stem p u stym , m an ifestu jący m b rak , u jaw niającym swe niew ypełnione sensem w nętrze, ironizującym na w iasny tem at, uniem ożliw iającym czytelnikow i ustalenie w trakcie le k tu ry jakiejkolw iek pozytywnej jedności i zunifikow anego przesiania, albo też - p rzeciw nie - utw orem nieskończenie bogatym , w niezafałszow any sposób „ludz
k im ”, przyjaznym , w ypełnionym niew ym uszoną w iedzą, św iadectw em dośw iad
czenia człow ieka, naw iązującym in ty m n y k o n ta k t z czytającym aż po poczucie, iż te n przegląda się w tekście.
W śród różnorodnych in te rp re ta c ji11 pojaw iają się - by rozpocząć od zdarzeń n ajb ard ziej w yrazistych - p rzy p a d k i ostatecznej iden ty fik acji te k stu kom entatora z tek stem Prób, prow adzące do upozorow anej k o ntynuacji. P olskim przykładem m im ik ry języka M o ntaigne’a jest podjęta przez W łodzim ierza Pawłowskiego, w jego p racy Michel de Montaigne: wyznanie eseisty. Esej o kondycji eseisty, próba skom aso-
112 B ardziej szczegółową relację z recepcji Essais przeczytać m ożna w pracy D u d le y ’a M. M arch i Montaigne among the Modems. Reception o f the Essais (1994).
w ania uw ag au totem atycznych z Essais i pastiszow ego u zu p e łn ie n ia ich o m a n i
fest eseizm u. N egatyw em tego ro d zaju recepcji byłaby an ty kontynuacja Esejów, polegająca na, o czym była już mowa, n iekoniecznie jaw nej, krytycznej d em on
stracji w a ria n tu „popraw ionego” . N ieim ita cy jn ą w ersją p ra k ty k i u p o d o b n ia n ia w łasnego te k stu do Prób byłoby n ato m ia st reaktyw ow anie w n im rozm aicie p o j
m ow anego „elem entu M o n ta ig n e’owskiego” : gdy R a lp h W aldo E m erson i V irgi
n ia W oolf p isali swe słynne eseje (odpowiednio: Montaigne czyli sceptyk, 1850; M on
taigne, 1925), p isarz i jego szczególna form a w ypow iedzi pozostali tem atycznym p retek stem , sfunkcjonalizow ane zostały n ato m iast „cechy głębokie” Essais. W spół
czesnym p rzykładem idealnej tran sfo rm acji „m o n taig n e’owskiego” we „swoje” stał się dla w ielu kom entatorów Roland Barthes par Roland Barthes.
N ajczęstszą je d n a k ta k ty k ą ra d z en ia sobie z te k ste m Prób pozostaw ała przez d łu g i czas m etoda porząd k o w an ia n a d m ie rn e j, zbyt obfitej (comucopian z ty tu łu p rac y C ave’a), przelew ającej się m a te rii Essais. Pierw szym , h isto ry c zn ie za n o to w anym p rz y k ła d e m ta k ic h d z ia ła ń był tr u d p rzy ja cie la M o n ta ig n e ’a, P ie rre ’a C h a rro n a (1601, De la sagesse12). W ysiłek, by uład zić n ie ład , w prow adzić system w bezsystem ow ą m agm ę, pow odow any był p o trze b ą zn a le zie n ia jed n o ści tego te k stu , pozornie do tej czynności wzywającego: Essais publikow ane były jako jedna książka, po d jednym , n ie z m ie n n y m ty tu łem , przez jednego au to ra. Tryb u n ifi
ku jący był n ajb a rd z ie j ch arak te ry sty cz n y dla g ru p y k o m e n tarzy pierw szej p o ło wy w ieku, w śród k tó ry ch n ajw ażniejszą rolę odegrały w sp o m n ian e już p race P ier
r e ’a V illey’a i H ugo F rie d ric h a , w ym ienić tu także należy m o nografię Montaigne (1906) F o rtu n a ta Strowskiego. N ajogólniej m ożna o tych - m o n u m e n ta ln y ch i n ie
zw ykle w pływ ow ych - b a d a n ia c h pow iedzieć, że były one p o sz u k iw an ie m sposo
b u zorg an izo w an ia, u sta b ilizo w an ia te k s tu Prób', porząd k o w ały ek scen try czn y n ie p o rz ą d e k za pom ocą konw en cjo n aln y ch system atyzacji: analizow ały te k sto we źró d ła zapożyczeń, p rak ty k ę cytow ania, re k o n stru o w ały b io g rafię au to ra i se
gregow ały tem atyczny n a d m ia r te k stu w p o d kategorie osobnych zagadnień, w śród k tó ry ch przew ażały poglądy pedagogiczne, obyw atelskie, h u m a n isty c zn e , stosu
nek do praw a, do lite ra tu ry klasycznej, stoicyzm i sceptycyzm oraz sw oista filo
zofia człow ieka.
N a obrzeżach studiów o p isa rz u pojaw iiy się też próby beletryzacji, n arrac y j
nego ponow ienia Essais, czego przy k ład em w lite ra tu rz e polskiej jest u d an y utw ór Józefa H ena Ja , M ichał z Montaigne (1978). We F ran cji n atom iast ukazaia się w 1982 ro k u książka M ichela C h aillo u Domestic chez Montaigne, będąca podobnym p ro jek tem „psychogeograficznym ” : rek o n stru k c ją faktycznych i w yobrażonych wy
d arzeń z życia pisarza, u zu p e in ie n ie m Prób o elem enty h isto rii, krajo b razu , opisy zdarzeń, ludzi, daty, siowem: k o n stru k cją swoistej m a teria ln ej fikcji, która byiaby w stanie upozorow ać okoliczności pow staw ania utw oru.
Z m iana w sposobie o d bioru p ism M o n ta ig n e’a n astąp iła w la tac h siedem dzie
siątych ubiegłego w ieku, przy czym nie m ożna pom inąć fak tu , iż jej geneza tkw i
«O 1 -/ C h arro n w znaw iał tę pracę dw adzieścia pięć razy.
w in te rp re ta c ja c h z okresu m o d e rn izm u (Pater, Woolf). Polegała ona, najogólniej rzecz ujm ując, na aprobującym p rzyjęciu tego, co do tej pory decydowało o recep cji negatyw nej. Z unifikow ana w izja jednego te k stu u stąp iła „p o ststru k tu ra ln e m u cz y ta n iu ” Essais jako p alim p sestu , z akcentem położonym na n iekoherencje, in- tertek stu aln o ść, wielowarstw owość, dynam ikę, ru ch , w ieloznaczność, sprzeczność, otw arcie, nad m iar, nieciągłość, rozproszenie etc. Pozytywnego znaczenia nab rały represjonow ane wcześniej właściwości: rozszczepienie, nagrom adzenie m iędzytek- stowych związków, w szelkie b ra k i w spójności, dynam iczny ru c h składow ych, fał
szywe pozory po rząd k u , asym etrie. Słowem, heterogeniczne, opierające się p ró bom integracji cechy te k stu zaczęły być opisyw ane jako źródło p rzyjem ności i z n a
czeń dostępnych uw ażnem u czytelnikow i. K onsekw entnie, inną cechą analiz stało się podk reślan ie twórczej roli czytającego, od którego zaczęła zależeć pełna akty
wacja zachodzących w Próbach zjaw isk. Pierw szym w ażnym tekstem tego n u rtu były Essais sur les „Essais” (1968) M ichela B utora, poszukujące jeszcze cech u n ifi
kujących, jednocześnie jed n ak pozytyw nie w artościujące n iestabilność i zm ien ność analizow anego utw oru; rok później ukazała się praca Jean-Yves’a Pouilloux Lire les „Essais” de Montaigne, gdzie Próby zostały opisane jako tekst autozw rotny, d o m a g ają cy się ciągłego u z u p e łn ie n ia ze stro n y „o d b io rc y u cz e stn ic z ą c e g o ” . R ic h a rd R egosin, w 1984 ro k u , w arty k u le pod su m o w u jący m p o s ts tru k tu ra ln ą rec ep cję13 jako reprezentatyw ne dla tej opcji krytycznej w ybierał prace Julesa Bro- dy ’ego Lectures de Montaigne (1982), L aw rence’a K ritzm an a Destruction/Découver
te: le fonctionnement de la rhétorique dans les „Essais” de Montaigne (1980), T erence’a C ave’a The Cornucopian Text (1979), M ichela B eaujoura Miroirs d ’encre (1980), A n to in e’a C om pagnon’a Nous, Michel de Montaigne (1980) i M ary M cK inley Words in a Comer: Studies in M ontaigne’s Latin Quotations (1981). D o tej listy trzeba dodać artykuły M ontaigne’owskiego n u m e ru (1983) „Yale F rench S tudies” (tu m .in.: teksty T zvetana Todorova, A ndré To u rn ona, F rançoisa R igolota, a także frag m en t w yda
nego rok w cześniej interesującego stu d iu m Jeana S tarobinsky’ego Montaigne on M ovement) 14.
132 R. Regosin, Recent Trends in Montaigne Scholarship: A Post-Structuralist Perspective,
„R enaissance Q u a rterly ” 1984, 37.
142 D o najbardziej reprezentatyw nych p rac dotyczących M o n atig n e’a, pochodzących z drugiej potowy X X w ieku należą tek sty G. M a th ie u -C astella n i Montaigne, Técriture et l’essai, 1988; F. R igolot Méthamorphoses de Montaigne, 1988; M. T etel’a Montaigne, 1974, 1990; M.A. Screech’a Montaigne and Melancholy: The wisdom o f Essays, 1984;
w anglojęzycznym kręgu badaczy M o n ta ig n e ’a najw ażniejsze postaci to R.A. Sayce, a u to r The Essays o f Montaigne: A Critical Exploration, 1972 i tłu m acz Essais,
D. F ram e, będący także autorem w ielu p rac krytycznych oraz w ydanej w 1965 roku biografii pisarza. W arto dodać, iż U niv ersity o f C hicago p u b lik u je od 1989 roku roczniki „M ontaigne S tu d ies”, reg u larn e kolokw ia m o n ta ig n e’owskie organizuje D u k e U niversity, prace badaw cze p u b lik u je rów nież najbardziej zasłużona m o n taig n e’owska in stytucja: Socićtć In tern a tio n a le des A m is de M ontaigne.
Z powyższego zestaw ienia w ynika podw ójna perspektyw a in te rp re ta c ji Prób:
po pierw sze, jako te k stu hom ogenicznego, w któ ry m m ożliw e jest odkrycie sił jed
noczących; po d rugie, jako te k stu heterogenicznego, niep ełn eg o bez czytelnika i jego aktyw ności, zaprogram ow anego jako scriptible. W każdej z tych opcji p o ja
wić się m ogą frakcje pozytyw ne i negatyw ne: jedność będzie w artością lu b n a rz u conym schem atem ; wielość będzie uniem ożliw iała in te rp re tac ję lub posłuży jako jej fu n d am e n t. M ożna założyć, jak to czyni np. T erence Cave, że obie te ndencje krytyczne są uzasadnione, a p ro duktyw na, pozytywna le k tu ra Essais pow inna p o legać na podw ójnym ruchu: k o n stru u ją cy m i jednocześnie d ekonstruującym ; p o szukującym jedności i dającym u p u st tekstow ej w ieloznaczności po to, by n ie ulec pokusie w ygładzenia te k stu w h u m an isty c zn y m onolog, czy rozbicia go w enigm a
tyczną m iazgę.
4. Suffisant lecteur
W Próbach zn a jd u ją się rozliczne uwagi, określające w ym agania i założenia le k tu ry tego tekstu. M iejsca te są nie tylko rozproszone, m ylące, lecz także - bywa - w zajem sprzeczne. Co b ardziej istotne dla czytelnika, uw ikłane są w system „po
dw ójnego k o dow ania”: dyskurs krytyczny zam ieszczony w tekście Essais jest - rów
nocześnie - częścią sam ego te k stu , staje się więc dyskusją o swych w łaściw ościach, nie m ożna go zatem traktow ać jako elem en tu pochodzącego z reje stru obiektyw nego, zew nętrznego, deskryptyw nego; przeciw nie - trzeba m ieć na w zględzie fakt, iż jest on zawsze odbity od siebie, niew eryfikow alny, n ietran scen d en tn y , po zb a
w iony m ożliw ości uniezależn ien ia się z sytuacji, w której został um ieszczony. Ko
m e n tato r sięgający po te rozproszone w skazów ki pow inien być przygotow any na w ielostopniow e, p racochłonne rozkodow yw anie. D osłow ne traktow anie autorefe- ren cjaln y ch uwag z pom in ięciem k o n te k stu całego p ro jek tu , gdzie silam i k o n stru ującym i są zjaw iska tak ie, jak zm iana, n ara stan ie, dw uznaczność, p arad o k s czy zaprzeczenie, m oże być - p rze d czym przestrzega B arbara C. Bowen (1972, 103) -
„bardzo ryzykow ne”. D o le k tu ry Prób należy więc przystępow ać ze św iadom ością rozlicznych niebezpieczeństw , których, być m oże, nik o m u , kto czyta M o n ta ig n e’a, nie udaje się ostatecznie uniknąć.
We w stępie A u Lecteur (I, 139)15 z 1580 ro k u M o ntaigne w szczególny sposób określa w ym agania, jakie stawia czytelnikow i. W dosłow nym ro zu m ien iu tego frag
m e n tu - odsyła chętnego, odbiera m u książkę („pośw ięciłem ją szczególnej d o godności krew nych i przyjaciół”), z góry odrzuca ew entualne k o n trarg u m e n ty („nie m a racji, abyś m ial używać swego czasu na ta k le tk i i b ła h y p rz e d m io t”) i zapew nia, że tek st fu nkcjonuje poza tradycyjnym ro zk ład em przyw ilejów pom iędzy au to rem a czytelnikiem : „nie m iałem w niej żadnej tro sk i o twoje służby an i o m oją
1 -/ Ten otw ierający Próby frag m en t jest p rzed m io tem rozlicznych in te rp reta cji
^ - por. m .in. an alizy R egosina 1996, 82, B auschatz 1980, 272, de O b ald ii 1995, 95,
"O T ournona 1983, 51.
chw ałę” . Oczywiście, fakt d ru k u , publicznego w ystąpienia („chcę, aby m n ie w i
d z ia n o ...”) każe doiączyć do tej in te rp re ta c ji w iedzę, a przy n ajm n iej in tu icję, k o n w encji retorycznej, prow adzącej do zdobycia skrom ną postaw ą autora („na dom o
wy użytek”) przychylności czytającego. W spółczesna lektura tego fragm entu pozw a
la jed n ak uogólnić chwyt: R ich a rd Regosin (1996, 81) w idzi w n im now oczesny w swym charakterze akt oznajm ienia czytelnikow i konieczności „starcia się” z teks
tem , sw oisty „test gotow ości” . B iorący do ręki Próby m u si bow iem zignorow ać do
słowne znaczenie w prow adzenia, przyjm ując p rzew rotne w yzwanie autora, pierw szy raz (a będzie zm uszony czynić to dalej w ielokrotnie) podejm ując się le k tu ry niedosiow nej, zm agającej się z sensem pow ierzchniow ym .
C a th le en M . B auschatz, analizując M o n taig n e’owską koncepcję czytania w n u r
cie reader response, sedno rozproszonych w Essais w ypow iedzi o czy teln ik u dostrze
ga we fragm encie z ostatniego eseju trzeciej księgi, O doświadczeniu, który brzm i następująco:
Siowo należy na w pół do tego, kto mówi, a na w pół do tego, kto słucha; ów pow inien przysposobić się, aby je przyjąć w edle kroku, jaki wzięto. Tak u graczy w pitkę ów, który od b iera ją, cofa się w stecz i nastaw ia w edle ru ch u spostrzeżonego w tym , który ją podaje, i w edle sposobu u d erzen ia. (111-13, 302)
A ngielska trad y cja tłu m ac ze n ia tego u stę p u sięga po p rzy k ia d gry w tenisa w m iejsce ogólniejszego ceiix quijouent d lapaum e. D aje to m etaforę, w której obie strony w ym iany u d erz eń są rów noupraw nione, poruszają się po w spólnej płasz
czyźnie, w spółdziałają i są rów nie niezb ęd n e dla za istn ien ia samej gry. Łatwo z te go m iejsca przejść do te o rii M ichaia B achtina lub jeszcze dalej, do S / Z R olanda B a rth es’a, gdzie rozw inięte są zasady „pisalnego” te k stu i jeszcze dalej, oceniając gest M o n ta ig n e’a jako uprzedzający w spółczesny n u rt krytyki (B auschatz w spo
m in a w tym m iejscu teorie W olfganga Isera, N o rm an a H ollanda i Stanleya Fisha), w któ ry m podkreślone zostają przyw ileje odbiorcy i jego konieczna aktyw na, rola w k ształtow aniu tekstu.
N ow atorski ch a rak te r M o n ta ig n e’owskiego p ro jek tu czytelnika w idoczny jest rów nież, a m oże zwłaszcza, w kontekście historycznie najbliższym Essais, o czym dalej pisze B auschatz (1980, 265-266): klasyczna teoria recepcji, w zm ocniona tr a dycją judeochrześcijańskiego p ry m a tu Siowa, rolę czytelnika u tożsam iała z (bier
nym ) zad an iem „otwarcia się na w piyw ” (Autprodesse volunt aut delectarepoetae. . .), zezw oleniem , by zostać „poruszonym ”, „zm ienionym ” (katharsis) po d w piyw em (będącego n iezm ien n ie w łasnością autora) utw oru. A ktyw ny p ro jek t M o n ta ig n e’a stanow ii w tym kontekście radykalną rewolucję:
B ierzem y pod straż cudze m n ie m an ia i w iedzę, oto wszystko: raczej należałoby je uczy
nić naszą w łasnością. Podobni jesteśm y człowiekow i, k tóry potrzeb u jąc ognia, poszedłby go szukać do sąsiada i tam znalazłszy w ielki i p ięk n y ogień, z asiadłby w podle w ygrzew a
jąc się i nie troszcząc już o to, by go zanieść do dom u. N a co zda się, iż m am y brzucho pełne jadła, jeśli go nie straw im y, jeśli się nie p rzekształci w nas, jeśli nas nie żywi i nie krzepi? (1-25, 252)
C ielesna m etafora „traw ien ia” w sparta zostaje w n astęp n y m eseju pierw szego to m u (1-26, 264) klasycznym (o genealogii sięgającej do P latońskiego łona) obra
zem zbierających n e k ta r pszczół: nowa jakość, m iód, już nie jest „ani ty m ian k u an i m a cie rz an k i”, ale należy w caiości do pszczoiy, k tóra uniosia pyiek z kwiatów.
A kcentow ana rola czytelnika w Próbach nie jest jed n ak odkryciem krytyki post- stru k tu raln ej: o „odbiorcy w ezw anym do w spółpracy” pisai już w swoim in te re su jącym stu d iu m EH umaine condition E rich A uerbach (1968 [1946], 13). „Wezwa
n ie ” m iaioby w znacznej m ierze ch a rak te r niedobrow olnej obligacji: czytający zo
staje „w ciągnięty w każdy obrót m yśli; w każdej chw ili oczekuje się po n im , że będzie w spierai rozum ow anie autora, analizow ał je i u z u p e in ia i” (jw.). O czekiw a
nie to zapisane jest w praktyce specyficznego kształtow ania wywodu, k tóry jest celowo zrywany, zaciem niany, usuw ane są jego części, nagle zm ien ian e rejestry i tem aty. A dresat Essais zn a jd u je się więc w niełatw ym położeniu: nie tylko ciąży na n im w spółodpow iedzialność za k sz tait te k stu , nie tylko pozbaw iony zostaje prow adzących go p rzezeń wskazówek, ale w d o d atk u specjalnie z m yślą o n im k o n struow ane są p u ia p k i (elipsy, dw uznaczności, paradoksy, logiczne nieścisłości, prow okacje). R obert C ottrell (1981, 71) kom entow ał te n proces jako w yrafinow a
ny sposób zm uszania odbiorcy do krytycznego, aktywnego stanow iska, n ie p rz e rw anego n apięcia uwagi. C hw ila b iernej „satysfakcji z niespraw dzonych p rze k o n a ń ” pow oduje n atychm iastow e zejście na m anow ce, zagubienie w chaotycznej przestrzen i, w której siychać już tylko drw inę autora:
C zy teln ik to nieuw ażny traci z oczu mój p rzed m io t, nie ja: zawsze się znajd zie w kąciku jakieś siowo, które, m im o iż zwięzłe, sn ad n ie w szystko zgrom adzi do kupy. Idę za mą fantazją, bez iadu i m iary: styl mój i dow cip w ałęsają się jednym krokiem . Trzeba d o p u ścić w sobie nieco szaleństw a, kto nie chce popaść w tyleż i więcej głupoty. (III-9, 221)
W Au Lecteur pojaw ia się także in n y k o m u n ik a t, istotny dla relacji z czytelni
kiem . M o n taig n e d ek laru je tam , iż „m aluje sieb ie”, „swoje b ra k i i swą szczerą po stać” w swym „prostym , przyrodzonym i pospolitym obyczaju, bez w ym uszenia i sz tu k i” . S trategia w yw ołania w rażen ia in ty m n o ści (którą w ydajnie w zm acnia M o n ta ig n e’owska otw artość w relacjach najściślej osobistych i „p ryw atna” stra te gia kształtow ania języka) pow oduje, że odbiorca - ta k m u się zdaje - spotyka ko
goś bliskiego, kom u chce zaw ierzyć, „spoufalić się z n im ” (A uerbach 1968, 14).
Jeszcze tylko krok dzieli czytającego od iluzji, iż „siyszy, jak m ówi, i w idzi jego gesty” (jw.). Jak p isai B eaujour (1991, 9): „to pow szechnie notow ane zjawisko:
każdy czytelnik p o z n a j e s i ę w Essais [...]. To uw ydatnia tru d n o śc i «kry
tycznego» dyskursu procesu herm eneutycznego, będącego ciągle w niebezpieczeń
stwie p rzekształcenia się w a u to p o rtre t k o m e n tato ra” . U rojona kon tam in acja ról w zm acnia się także i przez to, że czytający jest św iadkiem kształtow ania Essais;
„tuż n ad ram ien ie m p isa rz a ” (jw. s. 125) spogląda na rozw ijający się tekst, pozby
wa się dobrow olnie swej niezależności i coraz giębiej w pada w sidia w spólnie dzie
lonej odpow iedzialności. Tak oto p o d p isan y zostaje akt p artn erstw a, p rodukcja i rep ro d u k cja stają się czynnościam i rów now ażnym i, „podw ójny” tekst otrzym uje
„podw ojonego” autora, a „słowo” jest, w istocie, po poiowie w spólne. W tej sytu
acji należy - jak to p ro p o n u je Regosin (1996, 102) - przyjąć, że au to r Prób „jest zawsze w jakim ś sto p n iu «utracony» w p isa n iu , i że to, co zw iem y «autorem » m usi zostać u jęte w cudzysłów, poniew aż jest zawsze w pewnej m ierze efektem czyta
n ia ”. Z drugiej zaś strony trzeba p am iętać, że „czytelnik” jest inw encją autora, k o n stru k c ją „w pisaną w tek st, b y zagw arantow ać jego in te g ra ln o ść ” (jw., 104).
W efekcie „m ożem y mówić o jednym tylko w te n sposób, iż m ów im y o drugim , poniew aż obaj wyw oiują naw zajem swą obecność, są sobie k o nieczni i w zajem nie nie ro z łąc zn i, a w pew nym sensie zam ieszk u ją się n aw z aje m ” (jw.). Ja k ująi to w swym stu d iu m o M o n taig n e’uT zv etan T o d o ro v , w iaśnie poprzez zniesienie fu n k cji odróżnienia ustanow iona zostaje relacja w ew nątrztekstow ej przyjaźni, w k tó rej „ja staję się tym dru g im , m ogąc - dzięki te m u - zachować swą istotow ą p o d m iotow ość” (1983, 133).
C zytelnik zdolny do zaakceptow ania ta k sform ułow anych w arunków , u n ie sie
nia tego ro d za ju odpow iedzialności, do podjęcia owej „nieskończonej pracy, dla której Próby są p re te k ste m ” (S tarobinski 1993, 12), do odpow iedzi na autorskie prow okacje, to twórczy, sam odzielny, w najw yższym sto p n iu w olny -su ffisa n t lec- teur, jak go charakteryzow ał M ontaigne, „bystry czy teln ik 16 (który - R.S.) odkry
wa n ieraz w pism ach doskonałości inne niż te, któ re au to r ta m wiożyi i dostrzegł, i nieraz użycza im bogatszej treści i obrazów ” (1-24, 243). Relacja czytelnika z au to rem zn a jd u je więc uogólnienie, jak siusznie podejrzew ał T erence Cave, w apo- retycznym ziożeniu iden ty fik acji i odróżnienia. W podobnej sytuacji w ew nętrz
nego n apięcia zn a jd u je się sam tek st - pozornie w olny od in te n cji autorskiej, przy
gotow any na czytelnicze „użyczenie bogatszej tre śc i”, a jednocześnie budow any tak , jakby m iai być absolutnym , narzucającym się, zniew alającym tekstow ym ist
n ie n iem a u to ra 17.
5. Próbowanie
N ie jest wcale jasne, dla kogo przeznaczył eseista swoje pism a: dla „sąsiada, krew niaka, przyjaciela, k tóry będzie m iai ochotę poznać m nie bliżej” (11-18, 331), dla króla, papieża, p an i d ’Estissac, M arie de Gournay, czy też najszerzej: dla „p u b li
k i”, „czytelnika”, „św iata” (III-9, 221)? Ponieważ, jak dowodzii 0 ’N eill (1982, 15)
„m ożna bezpiecznie przyjąć, że M ichel de M ontaigne nigdy nie planow ai swojej pracy jako pryw atnego diariusza, nie dla publiczności”, w tych nierównow ażących się w skazaniach m ożna podejrzew ać szczególny p la n autora, by doprowadzić do
167 Tak frazę suffisant lecteur tłum aczy T. Boy-Żeleński.
177 O eseistycznej transpozycji body w book, „ciała” w „książkę” pisze B eaujour (1991, 115). W.H. A uden w swym w ierszu o M o n ta ig n e ’u z 1940 roku (Montaigne) bodaj jako pierw szy zw racał uwagę na znaczenie kategorii „ciała” w Próbach (tegoż Collected Poems, L ondon 1991, s. 301-302).
transform acji owej ogólnej grupy odbiorców w szczególną, po „sąsiedzku”, „przyja
cielsku” bliską:
R oiłem sobie, iż, być m oże, usposobienie m oje spodoba się i trafi do sm aku jeszcze przed m oim zgonem jak ie m u ś g o dnem u człekow i, tak, iż p o stara się wejść ze m ną w z n ajo mość. O szczędziłem m u kęs roboty w szystko bow iem , co d ługie zetknięcie i poufałość m ogłoby zrobić w w iele lat, on przezn ał w ciągu trzech d n i w tym oto rejestrze, ba, pew niej i d o k ład n iej. (III-9, 208)
M ożna też in terpretow ać szczególne adresow anie Essais jako zd arzenie o z n a
czeniu społecznym i historycznym , jak to uczynii E rich A uerbach, k tó ry zw racai uwagę, iż M o ntaigne byi „pierw szym au to rem , piszącym dla [...] w arstw y «oświe
conych»; owa «oświecona» publiczność po raz pierw szy zam anifestow ała swoje ist
n ie n ie w iaśnie w sukcesie czytelniczym Prób” (A uerbach 1968, 45). Kwestia od
biorcy Prób jest jed n ak b ardziej skom plikow ana, m ożna bow iem na p rzekór socjo
logicznym obserw acjom A uerbacha argum entow ać, jak np. T zvetan Todorov i M i
chel B eaujour, że d om inującym celem M o n ta ig n e’a byio opisanie siebie dla sie
bie, a rola p u b liczności sprow adzona zostaia do koniecznego w to k u sam oanalizy k atalizato ra, tia, kanwy, wobec której m ożliw e staio się przeprow adzenie procesu
„odróżnienia się” :
C aia styczność, jaką tutaj m am z publicznością, jest ta, iż pożyczam od niej n arzędzi pisarsk ich , jako bardziej szybkich i dogodnych [...]. A gdyby i n ik t m nie nie czytał, zali straciłem czas, iż obróciłem tyle bezczynnych godzin na tak pożyteczne i lube rozm yśla
nia? O dlew ając na swoją m odię oną figurę, trzeba mi byio ta k często m acać się i u sta wiać, aby pochwycić me rysy, iż m odel um ocnił się od tego i niejako u kształtow ał sam w sobie (11-18, 331).
„Ty”, odbiorca, jest więc być m oże tylko i jedynie p rete k ste m , obserw atorem , m ilczącym gw arantem w ysiiku u sta la n ia właściw ości self. C zytelnik jest n ie isto t
ny jako k o n k re tn a osoba, n iew ażne są jego faktyczne cechy, fu n k c jo n u je jako
„znak”, jako abstrakcyjna „obecność”, potw ierdzająca zasady kom unikow ania sie
bie przez autora, w yznaczająca „ton giosu”, przynaglająca piszącego do w ykona
nia swej pracy. A dresat w takiej sytuacji nie byiby an i przyjacielem , an i sąsiadem , an i królem , an i p an ią d ’Estissac, ani naw et „oświeconym ” laickim h u m a n istą . N ie byiby przede w szystkim au to n o m iczn y m ak to rem sporu, u cz estn ik ie m w ysiiku uzgadniania stanow isk; staw aiby się n ato m iast zak ład n ik iem , opresyw nie zaw łasz
czonym , zaanektow anym w caiości przez w ypow iadające się „ja” . Jego odrębność zostałaby zlikw idow ana (aż po wywołanie u niego ilu zji un ifik acji z autorem , po w rażenie lustrzanego, w zajem nego odbijania się w sobie) i zignorow ana: każdy jego krok na drodze wiodącej poprzez tekst zostai przew idziany, w szystko jest z góry zaprojektow ane („Skoro nie m ogę zatrzym ać uw agi czytelnika wagą p rze d m io tu , manco małe, uda m i się m oże zatrzym ać go bodaj m ą g m a tw an in ą” III-9, 221).
Jednocześnie tru d n o uw olnić się od w rażenia, że „uw ięzienie” dotyczy w tym sa
m ym sto p n iu czytającego, co autora.
W arto bow iem przez chwilę przyjrzeć się M ontaigne’owskiej praktyce czytania:
K artk u ję książki, nie stu d iu ję ich. Co m i z nich zostanie, nie uw ażam za rzecz cudzą; toć jeno to, z czego sąd mój w yciągnął dla się korzyść, m yśli i poglądy, którym i się napoił.
A utor, m iejsce, słowa i in n e okoliczności, to w szystko zap o m in am od razu. (11-17, 320)
„Z a p o m in a n ie”, tradycyjnie uznaw ane za negatyw ną fu nkcję p am ięci (stano
wiącej zresztą osobny tem at studiów o M ontaigne’u), jest w form ow aniu Essais użyte jako środek do in te rn a liz a c ji obcej mowy, a ogólniej, jako k ataliza to r procesu jed
noczenia wszelkiej m a terii. Bywa, jak już w spom inaiam , że proces unifik u jący zyskuje w M o n ta ig n e ’a „cielesne” o kreślanie „tra w ien ia”; obca m a teria zostaje p rzejęta iw ią cz o n a do krw iobiegu nowego w łaściciela. M ontaigne więc „pochła
n ia ” książki, „p rz ep isu je” je w swoim w ew nętrznym języku, w końcu: n atu ra liz u - je je. W ybór p rze d m io tu tych o peracji rów nież n ie jest przypadkow y, ta k samo, jak gdzie indziej, pochodzi z u przedniego wobec te k stu z a m ia ru autora, by „u k a
zać siebie”: „Jeśli p rzytaczam innych, to jeno aby tym d obitniej w yrazić w iasną m yśl” (1-26, 260); „Każę bow iem mówić innym , n ie w edle mej giowy, ale w edle m ego w yboru, by m nie w spom ogli w tym , czego n ie u m iem ta k dobrze pow iedzieć, b ą d ź dla n ie z a ra d n o ś c i języ k a, b ą d ź sia b o ści p o ję c ia ” (11-10, 105). M o n ta i- gn e’owskie „m yślenie na p a p ie rz e ” odbywa się więc w tow arzystw ie „obcych” te k stów, będących raczej elem en tam i m onologu, tia dla „ja” niż dialogu, w czym p o w tarza się relacja ubezw łasnow olnienia istniejąca m iędzy au to rem i jego czytelni
kiem . Tu jednak czytelnik-M ontaigne pozbaw ia odrębności swych „autorów ”, nie zaś „autorzy” pożerają i traw ią „czytelnika”, a ta niespodziew ana zm iana ról jest swego ro d zaju w skazów ką, co w istocie m oże uczynić z tek stem Essais „bystry czy
te ln ik ”, suffisant lecteur. jego uw ięzienie okazuje się nieoczekiw anie stanem n ie opanow anej wolności.
Eseistyczne „m ów ienie o sobie” tylko więc pozornie p rzypom ina niew ym uszo
ną, n a tu ra ln ą rozmowę: jest o tyle dialogiczne, o ile skutecznie im itu je i m ark u je tę właściwość. W istocie bow iem to, co do eseistycznego dialogu zostaje zaangażo
w ane (i co, trzeba przyznać, odgrywa w ażną rolę we w spółtw orzeniu jego d ra m a tu rgii): in n e teksty, inne „ja”, in n i ludzie i ich dośw iadczenie, czytelnik wreszcie, jest zaw łaszczone, przetw orzone przez zachłanne, pożerające wszystko w n iesk o ń czonym procesie sam oanalizy self. Pozorem w znacznym sto p n iu jest „niew ym u- szoność”, „szczerość” i „ n a tu ra ln o ść ” tego zajścia: to przynęta dla czytelnika - św iadka i koniecznego k ataliza to ra , by dokonaio się tożsam ościow e zad an ie te k stu. To ziu d n a obietnica, że k o n ta k t z esejem będzie bezpieczny, przebiegający w ediug zasad fa ir play. w istocie bow iem , o czym chciaiam przekonać w n in ie j
szym tekście, jest on obarczony pow ażnym ryzykiem - to próba sii, w ystaw ianie się na niebezpieczeństw o. I jeśli czytający p rze n ik n ie swoiste zasady gry, jeśli b ę
dzie um iai z n ic h skorzystać jako suffisant lecteur, to w ynik tego starcia - p arad o k salnie - będzie ta k i, że eseistyczne „ja” p o d p o rząd k u je i zawłaszczy czytającego, te n zaś rów nocześnie m oże zrobić to sam o ze swym adw ersarzem . W tym w ym ia
rze esej okazuje się zd arzen iem polegającym na p r ó b o w a n i u siebie n a
w zajem (w znaczeniu „próby sił”, ale i „kosztow ania”, a więc staje się kanibali- stycznym - n ieom al - rytuaiem ). Czysto estetyczna recepcja tego ro d za ju te k stu jest m ożliw a, a naw et św iadczy o przezorności czytającego, być m oże jednak n ale
żałoby eseje, zwłaszcza zaś Próby, czytać w sposób, do którego przekonyw ał już daw no jeden z pierw szych polskich eseistów: pam iętając, że jest najeżona p u ła p kam i rzeczyw istość „oczu, rąk , m ięsa i krw i”.
W artykule cytowałam następujące prace dotyczące Prób:
E. A uerbach EH umaine condition, w: Mimesis. Rzeczywistość przedstawiona w li
teraturze Zachodu, przei. Z. Z abicki, W arszawa 1968.
C.M. B auschatz M ontaigne’s Conception o f Reading in the Context o f Renaissance Poetics and M odem Criticism, w: The Reader in the Text, ed. S.R. S uleim an, I. Cros- m an, P rin c eto n U niversity Press, P rin c eto n 1980.
M. B eaujour Poetics o f Literary Self-Portrait, tr. Y. M ilos, N ew York U niversity Press, N ew York 1991.
B.C. Bowen 77le Age o f B lu ff Paradox and Ambiguity in Rabelais and Montaigne, U niversity of Illin o is Press, U rbana 1972.
T. Cave The Cornucopian Text. Problems o f Writing in the French Renaissance, C la
ren d o n Press, O xford 1979.
R. C olie 77le Resources o f the Kind. Genre - Theory in the Renaissance, U niversity of C a lifornia Press, Berkeley 1973.
R .D . C ottrell Sexuality/Textuality. A Study o f the Fabric o f Montaigne’s „Essais”, O hio State U niversity Press, C olum bus 1981.
H. F rie d ric h Montaigne, F ran ck e Verlag, T ü b in g e n an d Basel 1993.
G. Good The Observing Self. Rediscovering the Essay, R outledge, L ondon an d New York 1988.
W.W. H oldheim , The Hermeneutic Mode. Essays on Time in Literature and Litera
ry Theory, C ornell U niversity Press, Ithaca and L ondon 1989.
A. H uxley Collected Essays, H arper, N ew York 1959.
D .M . M a rc h i Montaigne among the Moderns: Reception o f the „Essais”, B erghahn Books Providence, O xford 1994.
C. O baldia de The Essayistic Spirit. Literature, M odem Criticism and the Essay, C laren d o n Press, O xford 1995.
J. O ’N eill Essaiyng Montaigne. A Study o f the Renaissance Institution o f Writing and Reading, R outledge an d K egan Paul, L ondon 1982.
W. Pawłowski Michel de Montaigne - wyznanie. Esej o kondycji eseisty, „Więź” 1984 n r 10.
R.L. R egosin M ontaigne’s Unruly Brood. Textual Engendering an the Challenge to Paternal Authority, U niversity C a lifornia Press, B erkeley 1996.
L. R ohner Der Deutsche Essay: Materialien zur Geschichte und Ästhetik einer lite
rarischen Gattung, L u ch te rh a n d , N euw ied u n d B erlin 1966.
R. Scholes, C.H . K laus Elements o f the Essay, O xford U niversity Press, N ew York, L ondon, T oronto 1969.
P.M. Schon Vorfonnen des Essays in A ntike und Humanismus: Ein Beitrag zur E n t
stehungsgeschichte der „Essais” von Montaigne, F ra n z Steiner, W iesbadenl954.
J. S tarobinsky Montaigne on Movement, G allim ard, P aris 1993.
F. Strow ski Montaigne, F élix A lcan, P arisl906.
T. Todorov L ’Etre et L ’Autre: Montaigne, „Yale F re n ch S tu d ies” 1982 no. 64.
A. T o urnon Self-Interpretation in M ontaigne’s „Essais”, „Yale F re n ch S tu d ies”
1982 no. 64.
P. V illey Les sources et l ’évolution des „Essais” de Montaigne, H ach ette, Paris 1908.