Andrzej Turowski
Konstruktywistyczna przemiana
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 1 (31), 89-110
A ndrzej Turowski
Konstruktywistyczna
przemiana *
W centrum uwagi konstrukty wizmu pozostawało zagadnienie człowieka w świecie rzeczy, które n u rt ten starał się rozwiązać, prze zwyciężając rom antyczny problem wyobcowania in dyw iduum ze świata ku własnej świadomości. P rag nął tym samym usytuować się na nowo wobec tego problemu, który określał przem iany całej myśli XIX-wiecznej, prowadząc do modernistycznego izo- lacjonizmu zamkniętego w swej całości człowieka, obcego innym ludziom, społeczeństwu i naturze. Kon struktyw izm , podejm ując tę kwestię, przeciwstawiał się całkowicie tak romantycznym, jak i m oderni stycznym konsekwencjom. Widział twórcę inaczej, na nowo, jako rezultat i podmiot, indyw idualny i społeczny, w procesie zmian n atu ry i historii, w któ ry ch aktyw nie uczestnicząc, zmieniał sam proces i tw orzył w nim siebie.
Kreacjonistyczny a zarazem w swej dialektyce współ zależny w rozwoju świat, człowiek i rzeczy były podstawą dyskusji konstruktyw istycznych. Uczest nictwo i otwarcie ku rzeczywistości nakazywało konstruktyw istom precyzować charakter tej rzeczy wistości, co czynili zgodnie z tradycją m aterialistycz- ną, definiując ją jako proces historyczny, a więc i społeczny, rozgryw ający się wśród ludzi i rzeczy.
* F ra g m e n t książki R ew o lu cja k o n s tru k ty w isty c zn a p rz y gotow yw anej do d ru k u przez W ydaw nictw a A rty sty czn e i F ilm ow e.
C złow iek pośród rzeczy
P ro c esu a ln o ść i u to p ia
Aktywność podmiotu to działanie w świecie — w społeczeństwie i w śród produktów tego społe czeństwa. „Rzeczowy” — produktyw istyczny kreac- jonizm wskazywał artystom nowe i ich zdaniem faktyczne funkcje w świecie. Zaprzeczając dotych czasowej metafizycznej koncepcji estetyki, konstruk tyw izm był przekonany o tym, że rzeczywistość jest cała „rzeczywista”, a bazując na tym przekonaniu form ułował nową definicję dzieła sztuki i estetyki. W nowej koncepcji form y zawarł całą, mieszczącą się dotychczas w sferze ducha, sferę wartości i dzia łań artystycznych. „A ktyw istyczna” koncepcja świa ta pozwoliła mu w innej perspektyw ie spojrzeć na sam akt tw órczy i charakter procesu tworzenia. Od rzucając jego motywacje transcendentne, próbował określić go w kategoriach funkcjonalnych. Odtąd podstawą tego procesu m iała być, wypracowywana w trakcie produkcyjnego procesu tworzenia, zgod ność środków z celem, jako jedyne kry teriu m ro dzajowe sztuki a zarazem usprawiedliwienie spo łeczne tej działalności.
Przyjm ując procesualny charakter świata i swego miejsca w tym świecie, konstruktyw izm form uło wał nową teleologię nie tylko dla jednostkowego dzieła, lecz również dla obszaru całego uniwersum. W ten sposób kształtow ał futurologiczny obraz świa ta zaw arty w jego utopii, widząc niedościgniony dziś ideał nowej jedności i porządku w perspektywicznej wizji.
Totalność program u konstruktyw istycznego, mimo obrazoburczych haseł, mieszcząca się zawsze w sfe rze sztuki i myślenia artystycznego determinowała ch arakter i zakres tej utopii, a zarazem świadczyła „na dziś” w momencie w ykraczania poza sztukę w uniw ersalnych aspiracjach — o nieprzystosowa niu tej twórczości do konkretnej sytuacji historycz nej, czasem zaś o słabości ich oręża, tam gdzie zmia ny dokonywały się w innej płaszczyźnie.
Deklarow any m aterializm , historyzm, socjologizm, w swym mechanicyzmie, w swych sprzecznościach
91
i niekonsekwencjach okazywały się powierzchowne, a dialektyczny punkt wyjścia był ruchem ku Abso lutowi Konstrukcji. Zarazem pod powierzchnią tych haseł pozostawała ich sztuka — w swej retoryce nadzwyczaj czuły barom etr nowego widzenia świa ta, swą wyobraźnią wykraczająca poza granice tego św iata a wrażliwością odpowiadająca rzeczywistym konfliktom ludzi ją tworzących. Powstawała poetyka sztuki konstruktyw istycznej.
* * *
Przekonanie dziewiętnasto wiecznego arty sty o sobie samym oparte było na ulegającym w ciągu stulecia pewnym mutacjom, przeświadczeniu o jego w yjątkowej pozycji w świe- cie. Wyjątkowość tę cechowały szczególne predyspo zycje twórcy — n atu ry zarówno fizycznej, jak i psy chicznej. Kluczem spinającym ten zespół przekonań była m etafizyka jaźni jako pozaracjonalnej świado mości, którą obdarzony był tylko artysta; jaźni, która z kolei leżała u podstaw mistycznie i eksta tycznie pojmowanego aktu twórczego. N aturalne wyposażenie arty sty w ten „aparat”, stanowiący źródło poznania, a zarazem istotę bytu, wyróżniało go zarówno z natury, jak i spośród innych człon ków społeczeństwa, nadając mu rangę genialności, społeczny status geniusza, osoby obdarzonej wy jątkow ym darem natury, zdolnościami twórczymi nie dającymi się wytłumaczyć, nie dającymi się ująć poza aktem twórczym. A kt twórczy w takim ujęciu był ekspresją jaźni, kondensacją celów ludzkiego życia jako kosmicznego poznania a zarazem w pla nie pryw atnym genialnego arty sty był egzystencjal ną realizacją jego osobowości, nadaniem kształtu jego życiu.
Idea geniusza i ekspresji, jako faktu posiadania i wy rażania jaźni, musiała się realizować wbrew wszyst kim ograniczeniom, zakładając w dziedzinie etyki za
M etafizyka jaźni
P oza i ponad społeczeństw em
A rtystyczne tłum aczenie idei
sadę pełnej wolności, jako tylko jem u przynależnej, a zarazem twórczości koniecznej. Jaźń kosmiczna, czyniąc z arty sty pomazańca, „kapłana”, sytuowała go ponad społeczeństwem z racji jego posłannictwa. W ielorakie przyczyny złożyły się na ukształtow a nie się w XIX w. tego modelu tw órcy wyalienowa nego społecznie. Między innym i niewątpliwie w pły nął na to kryzys gubiącego się w sprzecznościach społecznych i ekonomicznych mieszczaństwa i jego idei humanizmu, w yrażając się jako ostateczna kon sekwencja tej perspektyw y, w której arty sta w ro mantyzmie utracił własną tożsamość z naturą, a w raz z końcem wieku, w atmosferze dekadencji utracił siebie w sferze życia społecznego. Sytuując się poza naturą, sytuow ał się poza społeczeństwem, choć m i- tologizując swoją pozycję, odnajdował siebie ponad społeczeństwem.
On sam, w swoim świecie, otaczał się nieprzezro czystą powłoką, ukryw ając pod nią obok siebie również i w łasne produkty — dzieła sztuki. W raz z psychologiczną autonomizacją osobowości postępo wała form alistyczna autonomizacja dzieła sztuki. Na gruncie teorii sztuki epoki modernizmu, sztuki prze łomu XIX—XX w. było to zjawisko bardzo zna mienne, mające bardzo głębokie im plikacje jeszcze w w ieku XX.
W poszukiwaniu autonomii swych tworów artysta docierał do prób określenia specyfiki swego „języka” plastycznego, formalnego system u barw, linii, kształ tów. „Obraz zanim się stanie koniem bitew nym — przypom nijm y słynne sformułowanie z końca XIX w. M. Denisa — nagą kobietą lub jakąkolw iek inną anegdotą, jest przede wszystkim powierzchnią płaską pokrytą farbam i w określonym porządku”. A rtysta w tym kontekście wierzył przede wszystkim w samą czynność „m alow ania”, „rysow ania” — zmysłowego uczestnictwa w tym , co staje się „m aterią obrazu”. Proces twórczy to specjalistyczna praca w m aterii, przekształcanie farby, zapisywanie, oznaczanie. „Prze
93
A. Aurier — jest wyrażenie idei poprzez tłumaczenie ich na specjalny język. Istotnie, w oczach artysty, tzn. w oczach człowieka wyrażającego Byty absolutne, przedmioty, tzn. byty względne, które stanowią je dynie proporcjonalne do względności naszych zmys łów przykłady bytów absolutnych i podstawowych — idei, przedm ioty nie mogą więc posiadać wartości jako przedmioty. Dla artysty mogą to być jedynie znaki. Są to litery ogromnego alfabetu, które wy mienić potrafi tylko człowiek utalentowany. Zapisać m yśl lub poem at przy pomocy znaków (...) oto za danie arty sty ”.
Odizolowana od świata a skonkretyzowana w m a terii m alarskiej forma, zdaniem symbolistów z prze łomu wieku, jest otw arta dla sensu, będzie „wy rażała idee poprzez form y”, będzie je w yrażała w ich nieuchw ytnym kształcie, w ich amorficznej postaci, w ustawicznej ucieczce znaczeń; w niedopasowaniu obrazu do natury, jak powie później Cézanne; a jed nocześnie w ustawicznym „umykaniu przedm iotu”, czym trapili się kubiści; w „muzyce form i kolo rów ” K andinsky’ego, w „energetycznym kosmosie” Malewicza. Spuścizny symbolistycznej koncepcji for m y i dzieła sztuki moglibyśmy szukać dalej. Mo dernistyczny związek między ideą a formą również dla wielu twórców XX w. wydał się raz na zawsze określony.
Rewolucja konstruktyw istyczna rozpoczynała się w tym miejscu. Rozpoczynała się — ocierając się o nową morfologię kubizmu, tkwiąc zaś swoimi ko rzeniami w futurystycznym realizmie pozarozumo- wym, w jego malarstwie, w jego sformułowanym przez poetów, a dopowiedzianym przez formalistów rosyjskich haśle odwracającym modernistyczną re lację: zastąpienia form y w yrażającej — formą kształ tującą ideę. Związek między przedstawiającym ob razem a przedstawioną ideą został zacieśniony i na nowo określony. Zmiany dokonywane w składni ob razu, kom binatoryka kolażu były zmianami znaczeń wynikających ze zmian dokonujących się w języku
F o rm a k sz ta łtu ją c a idee
Ję zy k ła d u i p ra w a
P rzy w ró cen ie tra d y c ji
obrazu. Autonomia obrazu jeszcze raz została ustalo na na gruncie formy, istotą sztuki stał się jeszcze raz język. Konsekwencji futurystycznych „słów na wolności”, malowanych „rozbitych kształtów ” należy już szukać w m alarstw ie konstruktyw istycznym . K onstruktyw izm analityczny podjął się pracy nad „językiem plastyki”, porzucił św iat dla autonomii formy. Jako zadanie postawił sobie konieczność do tarcia do jej podstawowych elementów, uważając, że określenie ich i zbadanie pozwoli zgłębić istotę sztu ki, wyznaczyć jej granice.
U podstaw takiej drogi leżało przekonanie, zgodne zresztą z historycznym i potocznym doświadczeniem konstruktyw istów , o radykalnej opozycji między sfe rą k u ltu ry a natury. K u ltu ry opartej na precyzyj nych prawach, w yrażających się ładem, porządkiem, systemowością i n atu ry przeciwstawianej jej jako żywioł, chaos, bezrozumność. Język plastyki sytuuje się w sferze ładu, ich zdaniem musi być oparty na jakimś prawie, którego odkrycie pozwoliłoby rozbić wieżę Babel i przyw racając jedność języka, p rzy wrócić wiedzę, a dzięki tej przekształcić choatyczną natu rę w świat „rozum nej” cywilizacji.
K onstruktyw iści w punkcie swego w yjścia wierzyli w Sztukę, mieli nadzieję, że zabiegi analityczne, działania elem entaryzacyjne doprowadzą do odkrycia jej istoty. W ierzyli tym samym, że sztuka sama przez się potrafi się obronić — jej siłą jest jej forma. N aj pierw należało jednak, kontynuując dzieło fu tu ry styczne, zmodyfikować definicję form y i w tym for m alnym systemie języka plastycznego ująć zarówno ideę, jak i jej obraz. Wobec estetyki symbolizmu by ło to zamknięcie form y wobec świata absolutnych idei, a otwarcie jej na obszar relacji przedmiotowych i społecznych. Położenie nacisku na formę zmusiło ponadto konstruktyw istów do zauważenia form y w całej dotychczasowej sztuce, skrzętnie ukryw anej pod różnymi obcymi a zdawać by się mogło właści wymi sztuce problemami. Dlatego konstruktyw iści przede wszystkim przyw rócili z takim szumem zane
95
gowaną przez futurystów całą dotychczasową trady cję. Przywrócili oczywiście tylko w tym zakresie, w jakim sztuka przeszła była „form ą”. Tym sa mym też zostali zmuszeni do określenia miejsca swego m alarstw a w kontekście całej sztuki for m alnej, co okazało się możliwe dzięki nowej pisa nej i malowanej przez nich historii sztuki. Zauwa żyli ponadto, nie bez stronniczości, że ich droga jest konsekwencją podskórnie i z wielką precyzją roz wiązywanych, bliskich im problemów plastycznych w drodze ewolucji. Do nich, konstruktywistów, miało należeć powiedzenie ostatniego słowa. Byli do tego tym bardziej uprawnieni, że cała ich działalność nastawiona miała być właśnie na samowiedzę for malną, a więc stojącą na najwyższym stopniu uogól nienia teorią form y w sztuce. Ich forma komuniko wała formę, a zdobywając swoją samowiedzę w e w nątrz niej samej, coraz wyraźniej zamykała się w swej „nieprzezroczystości”, coraz wyraźniej siebie jako formę uprzedmiotowiała.
Prowadzone z niebywałą konsekwencją doświadcze nia analityczne konstruktyw izm u i ich teoretyczne uogólnienie, prowadzone pod hasłem autonomii sztu ki, pozbawiały powoli formę zdolności komuniko wania czegokolwiek. Zapominając w swym pury- stycznym ekstremizmie o funkcjonalnym znaczeniu języka, z form y zrobiono skamielinę. Obnażona for ma przestawała być „przezroczysta” wobec świata, stając się światem samym. Idea, obraz i rzecz zo stały utożsamione. Początkowe ujaw nianie znacze nia w samej formie doprowadziło do zidentyfiko w ania jej z samą rzeczą. Zabiegi demitologizacyjne, zabiegi purystyczne, zaprzeczające początkowo wy- absolutyzowanym ideom, w kolejności doprowadziły do zniwelowania znaczenia. Język plastyczny, tracąc swój konwencjonalny charakter, który sytuował go poprzez sferę k u ltu ry ponad przedmiotem, stawał się przedm iotem samym. Komunikacja miała się odby wać teraz nie za pomocą języka, lecz za pomocą rzeczy, przynosząc stan absolutnego porozumienia
Id e n ty fik a c ja form y z rzeczą
U człow ieczony przedm iot...
... i rozum ny św ia t
i zrozumienia. Oczywiście tu taj konstruktyw iści wkraczali na g ru n t swej pierwszej utopii — utopii reistycznej.
Rodczenko w korespondencji z P aryża tak ją szkico wał:
„Ś w iatło ze W schodu to nie tylko w yzw olenie pracy, św ia tło ze W schodu je st now ym stosunkiem do człow ieka, k o biety, rzeczy. N asze rzeczy w naszych ręk a ch pow in n y być rów nież tow arzyszam i, rów nym i, a nie ty lk o czarnym i, po n u ry m i niew o ln ik am i ja k tu ta j.
S ztu k a W schodu p o w in n a być znacjonalizow ana i ra c jo n aln a. Rzeczy o trzy m u ją sens, zostaną przyjaciółm i i to w a rzyszam i człow ieka i człow iek p o tra fi śm iać się, rozum ieć i rad o w ać rzeczam i”.
W pierwszej swojej fazie konstruktyw izm w miejsce futurystycznej, włoskiej wizji człowieka-przedmiotu, zautomatyzowanego mechanizmu bez troski propo nuje utopię świata antropom orficznych przedmiotów i natu raln ych ludzi, których m iarą szczęścia byłaby rozumność i radość.
Racjonalizm nie był dla nich sposobem poznania, a zasadą istnienia świata. Świat poznany dzięki no wym w arunkom społecznym przestaje być chaotycz nym światem natury, zyskuje „rozumność k u ltu ry ”, ta ostatnia zaś, tracąc swój konwencjonalny — „tek- stu aln y ” charakter, zespalała się z nim w cywilizacji przyszłości. Porozumienie jest nie zapośredniczone a m ultiplikacja rzeczy nie zagrażała już więcej czło wiekowi. Rzeczy, uzyskując „ludzki w ym iar”, żyją z nim w pełnej symbiozie. Utopia ta w zniszczonej i zacofanej Rosji okresu Rewolucji i komunizmu wo jennego mogła odpowiadać rzeczywistym potrzebom i realizować m arzenia o świecie „obfitości rzeczy”. Z drugiej strony pow stając w Rewolucji, odpowia dała na tak istotny problem, jakim było dążenie do ujaw nienia „autentyczności rzeczy” — zmistyfiko- wanych w dotychczasowym świecie. Dlatego nie po winniśm y zapominać, że ta pierwsza utopia kon- struktyw istyczna rodziła się właśnie w burzliwych dniach Rewolucji a przem iany świadomości, jakie
się w niej dokonywały, musiały rodzić na swoich biegunach i takie konsekwencje.
Przykładem „rewolucyjnej dosłowności języka” może być społeczne funkcjonowanie m etaforyki czasów Rewolucji.
„Pew nego ra z u — w spom inał E ren b u rg — u jrza łem tłum p rzed ark u szem pap ieru , zatytułow anym «D ekret n r 1 o d e m o k raty zac ji sztuki». K toś czytał na głos: «O dtąd w raz z obaleniem c a ra tu zniesione zostaje u k ry w a n ie sztuki w spiżarniach, szopach geniuszu ludzkiego, w pałacach, g a leriach , salonach, b ibliotekach, teatrach». Ja k a ś bab cia p i sn ę ła rozpaczliw ie: «O jejku! zab ierają szopy». M ężczyzna w o kularach, k tó ry czytał d e k re t na głos, w y jaśn ił: «O szo p ach nie je s t nic pow iedziane, ale biblioteki zam kną no i n a tu ra ln ie teatry » . Albo: „W przedzień św ięta 1 m a ja 1919 ro k u w K ijow ie zaproszono robotników i żołnierzy na s p e k ta k l O wczego źródła Lope de Vegi. F in ał sztuki. W ro gow ie zabici. L a u re n c ja rzu cając m iecz w oła triu m faln ie «Nie m a już tyranów ». N a scenie lud tańczy pełen radości... I oto ja k b y isk ra p rzerzu ciła się n a w idow nię. W szyscy w sta ją . R ozentuzjazm ow ana publiczność w znosi okrzyki. C a ła sala w raz z ak to ra m i śpiew a M iędzynarodów kę. S p ek ta k l sz tu k i O wcze źródło przek ształcił się w w iec polityczny”.
Rewolucja, burząc dotychczasowy porządek społecz ny, ujaw niała fałsz na wszystkich poziomach życia, będąc praw dą odrzucała konwencje, słowo było nie komunikowaniem, a realizowaniem, nie było miejsca na przenośnię w działaniu. Dlatego też, patrząc na to z innej strony, tak wielką moc sprawczą miała re toryka w yrażana słowem i obrazem jako oręż walki politycznej. I nic dziwnego, jak niebezpiecznymi dla przem ian samej Rewolucji, podobnie jak i jej uży tecznymi, mogły być m etafory głoszone przez aw an gardę artystyczną, nie liczące się ze skomplikowaną sytuacją. Mogła to być broń obosieczna. Metafora w okresie dem istyfikacji rew olucyjnych nie przy bierała w szerokich odczuciach społecznych swego charakteru parabolicznego i tam, gdzie ona w ystę powała, zderzenie m etafory (politycznej, artystycz nej) z rzeczywistością rozbijało zawsze „poetykę” Rewolucji. Nie znaczy to, że z rewolucyjnego punktu widzenia m etaforyka nie odgrywała poważnego
za-N ie m a ty ran ó w w K ijow ie
98
A rty sta robo tn ik iem form y i rzeczy
dania. Odgrywała je również nie tylko w sferze po litycznej agitacji, ale i w dziedzinie rozbijania do tychczasowych reguł kultury.
K onstruktyw izm w fazie analitycznej, proponując nową koncepcję dzieła sztuki, musiał określić siłą rzeczy nowe miejsce dla arty sty w świecie. Przekreś lając istnienie dzieła poza formą, sprowadzał artystę „na ziemię”, odbierając mu zarazem wszelkie atry buty posłannictwa i prawo mediacji z Absolutem. A rtysta został robotnikiem formy. W społecznym podziale pracy mieścił się początkowo jeszcze poza przemysłem, ze względu na autonomię swojego przedmiotu, ale charakter jego pracy coraz wyraź« niej przybierał cechy procesu produkcyjnego. Oczy wiście wraz z reifikacją doktryny ko n stru k ty w i- stycznej rozpływ ała się również specyfika pracy" artysty-robotnika. Z robotnika form y przekształcał się w robotnika rzeczy, a tam gdzie rzecz godziła? się z człowiekiem — w „robotnika rzeczy u ty lita r nych”, robotnika produktów przyszłego świata.. W tym momencie wykraczam y już poza analityczne- rozważania konstruktyw istów , przenosząc się coraz: w yraźniej w nową ich fazę, która podważając re i- styczną utopię, kształtow ała nową wizję przyszłości w ideologii pro d uktyw izm u a zarazem określała no we zadania dla arty sty w procesie pracy twórczej. Należy tu taj zastanowić się nad jeszcze jednym za gadnieniem pojaw iającym się w pierwszej fazie roz w oju konstruktyw izm u, a funkcjonującym zmiennie w jego obszarze, dotyczącym popularnego pojęcia „arty sty kolektyw nego”. Koncepcja ta, m ająca swe uzasadnienie w całym program ie ruchu, sytuow ała go najw yraźniej w opozycji do „indywidualizmu ar tystycznego” w ieku XIX, a także wyróżniała kon- struktyw istyczne stanowisko w śród socjologizmu dyskusji o kolektywizmie Proletkultu. Autonomi zacja form y i jej m aterializacja prowadziła do zmini malizowania funkcji uczestnictwa pojedynczego „ja” arty sty w jej kształtow aniu. S krajną w ersją tego* poglądu była koncepcja „życia form ” w świecie ;nie—
zindywidualizowanych twórców, której przeciwny biegun sytuował się tam, gdzie twierdzono, że dzie ło jest wynikiem „rozproszonych twórców” w całym procesie produkcyjnym . Twórcą w jednym i dru gim wypadku, określającym granicę myśli konstruk- tyw istycznej, był abstrakcyjny, anonimowy i kolek tyw ny podmiot społeczny raz rozpoznawany w for mie, raz gubiący się w podziale pracy.
Odmienna była koncepcja arty sty kolektywnego ukształtow ana wśród zwolenników K ultury P role tariackiej. Stojąc na gruncie genetycznych d eter m inacji sztuki, sztuki jako ideologicznego wyrazu grupy społecznej — jako twórcę kolektywnego w i dziano tu określoną historycznie klasę społeczną. Gdyby arty sta burżuazyjny nie stworzył danego dzie ła, skłonni byli twierdzić, że i tak dane dzieło by powstało, ponieważ istniała burżuazja. Z drugiej strony w rozwiniętej charakterystyce kolektywizmu wśród rzeczników K u ltu ry Proletariackiej pojawiały się i takie stanowiska, które zbliżały ich do kon- stru k ty wistów w kręgu produktywistycznej ideologii. Maszynistyczna normalizacja psychiki autora, tw ier dzono, „to podstawowa cecha anonimowości psychiki proletariackiej. Pozwala ona klasyfikować każdą od dzielną jednostkę proletariacką jako A, B, C lub 325, 0,75 itd.. Ta znormalizowana psychika i jej dy namizm są kluczem do zrozumienia ogromnej żywio łowości ruchu robotniczego, który przenosi się z k ra ju do k raju i działa, jakby milion głów stanowiło jedną wspólną głowę. W konsekwencji tendencja ta prowadzi niepostrzeżenie do wykluczenia myślenia indywidualnego, przekształcając się w obiektywną psychikę całej klasy”.
Mimo tych okazjonalnych zbieżności przedstawio nych tu koncepcji z produktyw izm em różnice między nim i a rzecznikami K u ltu ry Proletariackiej były jednak istotne. Socjogenetyzm P ro letk u ltu zaprze czał w zasadzie konstruktyw istycznym przekona niom, iż przez sam fakt, że arty sta jest „robotnikiem form y” — jest proletariuszem . Dla konstruktyw istów
K olektyw ny tw órca
Z norm alizo w a n a p sychika
100
Dzieło sz tu k i przed m io tem a b s u rd a ln y m
właśnie głoszona przez nich sztuka awangardowa m usiała być proletariacka, dla P roletk u ltu odw rot nie, sztuka tworzona przez rzeczywisty proletariat była awangardowa. Różnica polegała na interpretacji związków między sztuką a społeczeństwem. Dla zwo lenników P ro letk u ltu związek ten określany był relacją genetyczno-ekspresyjną, sztuka wywodzi się i w yraża klasę społeczną; dla konstruktyw isty był to związek strukturalno-funkcjonalny. Dzieło sztuki, ich zdaniem, nie tyle w samej swej genezie, co w swej stru k tu rze i procesie jej produkcyjnego kształtow ania nabierało ch arakteru społecznego, rea lizując w efekcie funkcje społeczne, nie było jedy nie w yrazem społeczeństwa. K onstruktyw iści i tu taj zgodnie z ich własną koncepcją sztuki odbiera ją jej prawo do w yrażania świata.
K onstruktyw izm analityczny, podważając zasadę sublimowania świata przez sztukę, nie miał za m iaru odrzucać sztuki, ale jednocześnie ostateczną konsekwencją jego m etody było zanegowanie sztu ki w niej samej. Dzieło pozbawione możliwości sym bolizowania i w yrażania świata w swej zm inim ali zowanej stru k tu rze staw ało się światem samym. Dzieło sztuki staw ało się przedmiotem, ale przed miotem absurdalnym , pozbawionym wszelkich fu n k cji, zarówno „wyższych” artystycznych, jak i po tocznie użytecznych. W ostatecznych sform ułow a niach teoretycznych stwierdzano, że straciło ono możliwość ewokowania siebie samego.
Rozpoczynająca się w tym punkcie dyskusja produk- tyw istyczna, nie zm ierzając do przyw rócenia przed miotowi przekroczonego już statusu „dzieła sztuki”, pragnęła jednak nadać m u znaczenie. Dokonać się to mogło tylko przez ponowne otwarcie jego formy, nadanie jej celu tkwiącego poza nią. Ale jak, zasta nawiali się artyści, zachować niezmistyfikowaną rzecz i zarazem nadać jej znaczenie? Rzecz, rozu mowali produktyw iści, to w ytw ór pracy, procesu produkcji, a ten nie jest tylko abstrakcyjnym spo sobem przekształcania m aterii, lecz przede wszyst
101
kim procesem społecznym. W ten sposób potrakto wanie rzeczy nie jako abstrakcyjnego wytworu, ale efektu społeczno-materialnego procesu produkcyjne go mogło właśnie w nim uzyskać społeczną rację swojego istnienia, swój cel, funkcję i znaczenie. W trakcie w ytw arzania forma nie tylko podlegała swemu m aterialnem u przekształceniu, ale otwierała się na społeczeństwo. U tylitaryzm dla produktyw i- sty był w ulgarnym praktycyzmem. Produktyw izm nie zmierzał bynajm niej tylko do „raju obfitości po godzonych i potrzebnych przedmiotów”. Przysz łość — jego zdaniem — to zorganizowana produk cja, produkcja kształtująca cele, w w arunkach usta wicznie nowych technologii, to określenie nowych potrzeb, a nie tylko odpowiadanie na zamówienie społeczne. Oczywiście tak rozumiane znaczenie spo łeczne sensu produkcji rzeczy determinowało przede wszystkim określony sposób widzenia tego społe czeństwa, do którego się odnosiło, a zarazem wska zywało miejsce dla nowego „nieartysty” w tym spo łeczeństwie.
Dla produktyw istów społeczeństwo to producenci po dzieleni w procesie pracy, ale zarazem to ludzie ze spoleni wspólnotą tego procesu. U podstaw progra m u produktyw izm u legła tym samym zasada „orga nizacji”. Uzasadnienie takiego obrazu społeczeństwa produktyw iści mogli znaleźć w nadzwyczaj popu larnej doktrynie A. Bogdanowa, głównego ideologa Proletkultu, w jego teorii o powszechnych prawach organizacji.
„Działalność organizacyjna człowieka, zdaniem Bog danowa, dotyczyła całego życia, zarówno jego sfery m aterialnej, jak i intelektualnej. Wszystkie zain teresowania człowieka to zainteresowania organiza cyjne”. Podziały klasowe to w ynik stratyfikacji spo łecznych w procesie pracy, gdzie zawsze istnieją „organizatorzy” i „wykonawcy”. Patrząc na społe czeństwo z organizacyjnego punktu widzenia, Bog- danow bynajm niej nie sądzi, że robotnik-wykonaw- ca zdolny będzie dokonać skutecznego przew rotu
Kształtowanie celów i potrzeb
Proletariusz- - organizator
i wypełnić staw iane przed nim zadanie przekształce nia społeczeństwa. Aby stało się to możliwe do zrea lizowania, p roletariat w procesie rozw oju społeczne go ulec musi zasadniczej metamorfozie: „proleta- riusz-w ykonaw ca” przekształcić się musi w „prole- tariusza-organizatora”. A stanie się to dopiero wów czas, gdy kapitalistyczny dezintegrujący proces pro dukcji zostanie zastąpiony nową zintegrow aną pro dukcją, w pełni zmechanizowaną, kiedy rozproszo ne działania robotników-wykonawców zostaną za stąpione pracą m aszyny a ich nową funkcją jako robotników-organizatorów będzie czuwanie nad tak zorganizowaną produkcją.
Nie m a sensu szerzej omawiać, jak daleka jest ta produktyw istyczno-organizacyjna koncepcja historii, rew olucji i społeczeństwa od leninowskich założeń. Nie m a też sensu wskazywać, w jakim stopniu ję zyk produktyw istów był próbą przeniesienia na g ru n t m arksizm u tych niejednorodnych postaw. Ca ła historia prowadzonych wówczas sporów będzie w ystarczającym przykładem na to, że na gruncie p raktyki politycznej nastąpi pełne fiasko tego sta nowiska w rzeczywistej sytuacji historycznej. Rzeczy, produkcja i świadomość, zdaniem produk tywistów, podlegają tym sam ym praw om organiza cji. Nowy artysta-producent jest nie tyle w yko naw cą rzeczy, co jej organizatorem. W odniesieniu do rzeczy dba jeszcze o pełne w ykorzystanie m ate riału, choć w coraz większym stopniu interesuje go już nie przedm iot jako taki, ale „bezprzedmiotowa” relacja między procesem produkcji tego przedm iotu a jego eksploatacją społeczną. W samej produkcji czuwa nad organizacją jej całościowego przebiegu. W sferze świadomości — koryguje, oczyszcza, a wreszcie w skazuje idee, kształtuje potrzeby. Bę dąc rzecznikiem „dobrej roboty” — mistrzostwa pro du kty wistycznego, jak powie Tarabukin, jest jedno cześnie nauczycielem i ideologiem wiedzy o kom u nizmie. On w skazuje cele i zabezpiecza ich wyko
nanie. K onstruktyw istyczny robotnik formy — sta je się organizatorem m yśli, a wreszcie życia.
Przem iana ta dokonała się w obszarze zmian samo świadomości artystów produktywistycznych. W fa zie analitycznej konstruktyw izm u rozwój sztuki a za razem historia były widziane przez pryzm at ewolu- cjonistycznej koncepcji mającej swe źródła w me- chanistycznym myśleniu, według którego rozwój k u ltu ry a zarazem sztuki oparty był na anonimowym doskonaleniu się form y w autonomicznie pojmowa nej historii. W tej perspektyw ie ówcześni konstruk- tywiści skłonni byli twierdzić, że gdyby naw et dany arty sta nie stworzył danej form y — Kolumb nie odkrył A m eryki — to forma zgodnie z prawami rozwoju i tak by powstała — Ameryka zostałaby odkryta. Produktywizm , odrzucając zastaną k ultu rę, odrzucał ją w imię dialektycznej dynamiki, kon cepcji aktywistycznej, w ram ach której człowiek- -tw órca nie tylko był przedmiotem historii, ale ja ko działacz staw ał się jej podmiotem; kultura nie istniała już więcej poza nim jako forma, lecz przez niego — jako myśl. Na tej drodze produktywistyczne doświadczenie coraz częściej eliminowało formę, po dejmowało jej krytykę — jako tej, która jest uw ią zana w przedmiocie, w efekcie w pełni ją negując w imię nobilitowanych wartości pojęć-idei. Był to niewątpliw ie w ynik dokonywanych jeszcze w po czątkach konstruktyw izm u absolutyzacji pojęcio wych poszczególnych elementów języka plastyczne go jako przeciwstawnego bieguna ich materializacji, ale zarazem ta absolutyzacja w wydaniu produkty- wistów zaczynała przybierać charakter zasady wy kraczającej poza język sztuki, w wyniku której za częli oni monopolizować — jak uczynił to m. in. A. Gan — prawo do formułowania i głoszenia „idei”. Początkowe zainteresowanie produktyw istów kon kretnym społeczeństwem przerodziło się w swoim przebiegu w rozważania coraz bardziej abstrakcyj ne. Wraz z dem aterializacją przedmiotu postępowa ła również desocjalizacja społeczeństwa. Jeżeli pro
Gdyby Kolumb nie odkrył Ameryki
Abstrakcyjne społeczeństwo
Produktywizm inteligencji
dukcją w ostateczności miało być kształtow anie i w ypracowywanie idei — to odnosić się one m iały do każdego społeczeństwa, które w pływ u na nie nie miało i z którym produktyw izm nie musiał się już liczyć. Groziło tem u stanowisku niebezpieczeństwo nowej mitologizacji, oparte na tym bardziej k ru chych podstawach, że w raz z k u ltu rą jako jednością form alną została odrzucona przez nich historia. Między prakseologicznie zorganizowaną produkcją a organizacją św iata jako myśli zam ykały się ekstre my nowej utopii produktyw istycznej. Obydwa jej bieguny zajęła ideologia produktyw istów rosyjskich; jedynie na drugim i to po jego zmodyfikowaniu umiejscowił się zachodnioeuropejski architektonizm. Zatrzym ajm y się najpierw nad pierwszą w ersją zde term inow aną w tym czasie sytuacją, jaka panowała w Związku Radzieckim.
Produktyw izm był dziełem artystów , inteligencji, która starała się określić swoje miejsce w złożonej sytuacji porew olucyjnych przemian. Opowiedzenie się konstruktyw istów pierwszej fazy po stronie Re wolucji wystarczyło do wyznaczenia im miejsca w społeczeństwie w gorączkowej i ciężkiej sytuacji okresu komunizmu wojennego. Przyznając kon- struktyw istom eksponowane stanowiska w organi zacji nowego życia kulturalnego, potwierdzono ich przydatność w Rewolucji.
Sytuacja stała się bardziej złożona w okresie NEP-u. Przeniesienie p unktu ciężkości na zagadnienia prze m ysłu i postępu gospodarczego zepchnęło na drugi plan problem y artystyczne, a tym samym wraz z li kw idacją części instytucji pozbawiło wielu artystów miejsca w system ie adm inistrow ania kulturą. Zapo trzebowanie na inteligencję techniczną preferow ało tę grupę ludzi w dziedzinie przemysłu, gw aranto wało im uprzywilejowane stanow iska jako inżynie- rów-specjalistów. Zagrożona inteligencja artystycz na u ich boku rozpoczęła poszukiwania możliwości odbudowania swego prestiżu. Jednocześnie jednak, w samej produkcji niewiele miała do powiedzenia,
105
a nie najlepiej się czuła „zdeklasowana” do pozycji „robotnika-w ytw órcy”. Tarabukin, określając z tego punktu widzenia tę epokę — okresem przemiany, podkreślał ciężką i trudną rolę, w jakiej znalazł się arty sta wykształcony na starych wzorach. Jedynym wyjściem dla arty sty nie przygotowanego „produk cyjnie” z tej dwuznacznej sytuacji było wyznacze nie m u nowego miejsca w przemyśle jako propagato ra idei. Wcześniejszy projektant m ateriałów — sta wał się projektantem organizacji. Początkowa skrom nie i to prakseologicznie jeszcze zakreślony zakres jego działań powoli nabierał coraz większego zna czenia. Coraz w yraźniej zaczęła się rysować koniecz ność podziału kompetencji między technikami a a r tystam i w produkcji. W tym kontekście rodziła się koncepcja „konstruktywistycznego okcydentaliz- m u” — czerpanie z osiągnięć technicznych Zacho du. Oczywiście odpowiadała ona na inne jeszcze konstruktyw istyczne problem y — maksymalizmowi produktyw istów nie odpowiadał zbyt wolny w ich mniemaniu rozwój produkcji w Rosji, który miał zapewnić pełne wyzwolenie człowieka w pracy, nie odpowiadał w praktyce ich marzeniom. Błędu nie chcieli widzieć w swojej koncepcji, ale doszukiwali się go w niedostatkach bazy produkcyjnej.
W tej sytuacji Zachód jako „skrzynka z narzędzia mi” odpowiadał im najzupełniej, tym bardziej że mieli ją oddać kadrze technicznej pracującej w prze myśle, przejm ując na siebie zadanie „inżyniera m yśli”. Zadanie tym istotniejsze, że nie biorąc od powiedzialności za samą produkcję, mogli wysforo wać się teraz na czoło procesu produkcyjno-organi- zacyjnego jako rzecznicy świadomości jego metod i celu.
Wszystko to razem prowadziło do coraz większego elitaryzm u tej grupy artystów i uzurpowania sobie praw a do monopolu na „ideologiczne organizowanie” procesów produkcyjnych, a w efekcie nimi kierow a nia. Tutaj zostali zaatakowani:
P ro je k ta n t o rg an iz ac ji
In te lig e n to -k ra c ja
10«
T ech n icy zacja dzieła sz tu k i
„ J a k n a jb a rd z ie j szkodliw e je st — pisano w 1929 r. — w w a ru n k a c h b u d o w n ictw a socjalistycznego oddzielenie in te lig e n cji w sp e c ja ln ą g ru p ę (teoria «inteligentokracji», in ny m i słow y — «inteligencji rozum u»), k tó ra z n a jd u je sobie ideologów . B ezrobotni k o n stru k ty w iśc i p ro p o n u ją siebie w c h a ra k te rz e tru b a d u ró w n a «skalę światową»*’. I jeszcze o s trz e j: „Filozofia k o n stru k ty w iz m u ja k o filozofia w ąskiej g ru p y społecznej (ideologicznej i technicznej inteligencji) nie może się stać w y ra ze m ogólnospołecznej ideologii w epo ce d y k ta tu ry p r o le ta r ia tu ”.
Produktyw istyczna utopia prakseologicznego raju — w którym elitę tw orzyliby tw órcy-organizatorzy w y tyczający nie tylko produkcję, ale i potrzeby, w któ rym oni organizowaliby życie — została tu taj pod ważona.
M iędzynarodowe środowisko konstruktyw istów p ra cujących na Zachodzie, przede wszystkim w Berlinie i Paryżu, lecz również i w Warszawie, zatopione w innej sytuacji społecznej, odwołujące się do in nych zjawisk artystycznych — w rozwoju swej dok try n y — modyfikowało stanowisko konstruktyw i stów rosyjskich. Doświadczenia fazy analitycznej prowadzące do reifikacji dzieła sztuki postawiły i ich również wobec problem u przedmiotu. Nie w i dząc jednak możliwości umieszczenia go w „rzeczy wistości przem ysłu”, do którego na dobrą sprawę i ta k nie mieli dostępu — przywrócili mu charakter dzieła artystycznego, podkreślając jednocześnie jego tym czasowy i zmieniony status, którego „konkret” konstytuow ała antyiluzjonistyczna stru k tu ra. Pozo staw iając wyodrębnioną, specjalistyczną sferę działań artystycznych, zapewnili jej „autentyczność” w ca łym obszarze życia widzianego przez pryzm at nowej, technicznej, przemysłowej i zracjonalizowanej cy wilizacji. W ten sposób opowiadali się jednocześnie wobec dwóch równoległych porządków s tru k tu ra l nie niesprzecznych, w przyszłości w pełni zespolo nych. Zgadzając się na to, że arty sta jest producen tem , nie widzieli jego miejsca w przem yśle — nato m iast pragnęli wejść w kontakt ze sferą produkcji przemysłowej przez technicyzację dzieła sztuki.
107
Sztuka i życie m iałyby opierać się na jednym „pla n ie” technicznym, z którego można by wyelimino wać problem y ideologiczne i polityczne a koncentro wać się na typowych dla techniki zagadnieniach: ekonomii, precyzji, racjonalności, powszechności itp. Te uniwersalne cechy — przemysłowej i artystycz nej techniki — determ inow ały postęp świata. W tym w ypadku sztuka — łącząca w sobie k ulturę m ate rialną i artystyczną — stawała się istotniejsza od sam ych narzędzi technicznych, które przejmowała — staw ała się elementem rzeczywistej budowy świata. H istoria sztuki, tak jak historia techniki, to dzieje ustawicznie doskonalących się narzędzi, swoim funk- cjonalizmem coraz szerzej penetrujących rzeczywi stość. Dynamika rozwoju sztuki jest zgodna z dy nam iką świata jako doskonale funkcjonalnych orga nizmów. Gdy organicznym punktem zespolenia sztu ki i świata była wspólna im technicyzacja — to uspraw iedliwieniem przyznającym sztuce pierwszeń stw o był racjonalizm. Racjonalizm dawał sztuce pra wo poznawania i przewidywania przyszłości. Gwa rantow ał poprawność poznania rozwoju, jak i po prawność stru k tu ry dzieła sztuki. Racjonalizm był ponadto orężem w walce z całą obcą konstrukty wizmowi sztuką dzisiejszą i „irracjonalizmem miesz czaństw a”. Ta absolutyzacja władztwa rozumu, po stępująca w raz z rozwojem ruchu konstruktyw i- stycznego na Zachodzie, coraz wyraźniej niwelowała
formę, ponownie oddzielając od niej ideę. Idea Znów idea
w konkluzji konstruktyw istycznej to Heglowskie „staw anie się w um yśle”, to uogólniona teoria roz w oju istnienia. W sztuce konstrukcja to idea, a więc ona buduje świat, jest architektem teraźniejszości i przyszłości w tym sam ym porządku zarówno rze czy, jak i społeczeństw. Tym razem utopia architek toniczna określała w ym iar przyszłości i miejsce ar ty sty we współczesności.
Tutaj również i rzecznicy architektonizmu zostali zaatakowani; zaatakowani za ich koncepcję dzieła sztuki, która pozwalała tym artystom być
„trybu-U topijność i sprzeczności
nam i” społeczeństwa, ale społeczeństwa widzianego przez własną sztukę. Z tego p unktu widzenia z „ar chitektonicznym ” program em polskiej grupy ,,a. r.” sform ułowanym przez W. Strzemińskiego dyskuto wał M. Kotlicki:
„W yznaw cy sz tu k i klasow ej, h o łd u ją c p ełn em u ra d y k a li zm owi, tw o rzą zręby « lite ra tu ry p ro letariac k iej» , re sz ta t r a d ycyjne stanow isko o p iera n a p rze słan k a ch postu lo w an y ch przez nadrzędność pojęcia s z tu k i (...) aerow cy odgran iczając się od m as «półk u ltu raln y ch » w im ię obiektyw nego posza n o w an ia sztuki, n ieśw iadom ie w yląd o w ali po p ra w e j s tr o
nie b a ry k a d y (...)”.
A tak na architektoniczne utopie przeprowadzony zo stał z pozycji k ry ty k i miejsca i funkcji społecznych sztuki w ich systemie.
* *
Wszystkie utopie k o n stru k ty - wistyczne — zarówno reistyczna, jak i produkty w i- styczna i architektoniczna — w ynikały z wątpliwoś ci a czasem niezgody na sytuację konkretną, nie zgody spowodowanej niezrozumieniem, czasem po wierzchownością, czasem mechanicznym przenosze niem zasad myślenia m aterialistycznego i dialek tycznego w dziedzinę sztuki. K onstruktyw iści, za chłanni w swych wymaganiach, totalizujący swe wizje — poszukując swego miejsca w konkretnej rzeczywistości, ustawicznie popadali w sprzeczności w społecznej praktyce. Uwikłani w sprzecznościach, widzieli ich rozwiązanie jedynie w planie „świado mej przyszłości” — nieantagonistycznej, autentycz nej, jednorodnej. Ich indyw idualna i społeczna — jako grupy inteligencji twórczej, poszukującej m iej sca w Rewolucji — „tragedia epoki przejściow ej” znajdow ała rekom pensatę w optymistycznej wizji. Oczywisty ahistoryzm tej wizji rozbijało codzienne życie, codzienna praktyka, z którą chcieli być jak najsilniej związani. To wszystko przesądziło o ich
ostatecznej wówczas klęsce. Ale też nie należy ich widzieć w ich własnych „ponadhistorycznych” kate goriach.
Uwikłani w rewolucję społeczną lub obserwujący ją, dokonali rewolucji w sztuce. Prowadząc walkę z dotychczasową kulturą, a nie tylko sztuką, doko nali w niej rzeczywiście radykalnego przewrotu. No w a interpretacja form y pozwoliła im oderwać ją od kosmicznych związków, nowa definicja aktu tw ór czego i procesu tworzenia — w kategoriach produk cyjnej działalności człowieka — usytuowały arty stę w innej optyce wobec świata zarówno natury, jak i społeczeństwa. Rewolucja konstruktyw istyczna nadała sztuce wym iar ziemski i ludzki.
Jeżeli podstawą dialektyki tworzenia jest rozwój przez zaprzeczenie i absolutyzację, to ruch konstruk- tyw istyczny tę zasadę w praktyce wypełnił. Zreali zował, sytuując się świadomie w pełnej opozycji wobec k u ltu ry zastanej i w jej kontekście ukazał sw oją „inność”, a zarazem absolutyzując własną wi zję w utopii, wykroczył poza ograniczający w sztuce a obowiązujący w nauce postulat w yrażania rzeczy wistości, postulat prawdy. Spełniając tym samym dialektyczne prawo tworzenia na gruncie ku ltu ry artystycznej — zrealizował „prawo do w yobraźni”. Toteż tam, gdzie rozważania teoretyczne konstruk- tyw istów wyłączyły ich ze współuczestnictwa w po litycznej rzeczywistości, tam gdzie nie mogli reali zować postulowanych przemian — tam właśnie poe tyka ich sztuki otworzyła „zarezerwowane” dla nich im aginacyjne obszary. W efekcie, jak wspomina Eren
burg, nie to pozwoliło zainteresować się mu Pom ni kiem III M iędzynarodówki W. Tatlina, że „wirowały w nim absurdalne w swym funkcjonalizmie” kształ ty geometrycznych sal posiedzeń; nie to, że w tech nicznej „żelazno-szklanej konstrukcji majaczył wiek X X I” — lecz to, że była to wypowiedź artystycz na — wypowiedź kształtująca nową epokę sztuki. Sztuki, która zakwestionowała obraz, ale nie pozba wiła się obrazowania — nadając kreacji tak wielką
D ialek ty k a k o n s tru k ty w izm u
wartość, a zarazem identyfikując się z rzeczywistoś cią historyczną — właśnie nowym obrazowaniem, jak chciał Szkłowski, „wskrzesiła kształty”.
Znany fotomontaż El. Lissitzky’ego przedstawia Ta- tlina podczas pracy na tle czarnej tablicy obok bia łego ekranu, na którym wypisane są znaki alge braiczne. Tatlin trzym a w ręku miarę, „przez cyr kiel” zaś obserw uje obracające się i przenikające w przestrzeni figury stereom etryczne o barwnych, „czystych” powierzchniach. Jest to Tatlin dobrze nam znany z konstruktyw istycznej mitologii.
Nie zapom inajm y jednak, że był i inny Tatlin. Ten,
In n y T a tlin który wraz ze swymi pomocnikami budował jedną z m akiet Pom nika III Międzynarodówki. Makiety, która bynajm niej nie powstała z „żelaza i szkła”, lecz z drew nianych listew, a „nowoczesna” techno logia ograniczona została do młotka, gwoździ i drab i ny. Ale właśnie ta m akieta oddziaływała swoją im a- ginacyjną siłą. To ona tylko mogła przemówić do tych, dla których jedynym rzeczywistym tw orzy wem dostępnym na co dzień były drew niane deski i gwoździe — i dla nich właśnie jej „rew olucyj- ność” tkw iła nie w m ateriale i technologii, lecz w odwadze kreacji łamiącej konwencje kształtu bu dowli.
Był wreszcie jeszcze trzeci Tatlin, inny Pom nik III M iędzynarodówki. Ten zm ultiplikow any w wielu kopiach, pow tarzany w w ielu zbliżonych w ersjach — czasem w formie rysunków, czasem modeli różnej wielkości, czasem wzbogacanych, czasem upraszcza nych — ten, który stał się dobrem masowej wyob raźni. Publikow any w prasie, w ystaw iany na wielu ekspozycjach w Rosji i za granicą, a wreszcie obwo żony na platform ie po ulicach w czasie m anifesta cji — nowa ikona Rewolucji, znak Przem iany.