• Nie Znaleziono Wyników

Kamena : dwutygodnik społeczno-kulturalny, R. 33 nr 7 (340), 15.IV.1966

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Kamena : dwutygodnik społeczno-kulturalny, R. 33 nr 7 (340), 15.IV.1966"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

LUBLIN 15.IV.1966 Nr 7 (340) R. XXXIII DWUTYGODNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY Wychodzi od 1933 r.

ROMUALD WIŚNIEWSKI

J AK powinna zachować się panna składająca wizytę rodzicom. chłopca? J a k należy żywić tuczniki? Co to jest cybernetyka? Co to znaczy M O P R ? Kto n a - pisał „Sennik Współczesny"?

Na takie 1 setki podobnych pytań odpowiadają codziennie biblioteka- rze w ramach tzw. służby blblio- graficzno-informacyjncj. Obecnie bowiem człowiek zatrudniony w bi- bliotece nie tylko wypożycza książ- ki, alo także wyjaśnia pochodzenie bclemnitu, wybiera stosowny wier- szyk n<i dzień nauczyciela i biblio- grafię twórczości Matejki. Jedno- cześnie organizuje spotkania autor- skie, prelekcje I wystawki nowości wydawniczych, wraz z czytelnikami uczestniczy w kilku konkursach u - powszerhnlających literaturę.

Radio, telewizja, wszelkie inne formy upowszechniania wiedzy i k u l t u r / wpłynęły niewątpliwie na zmianę charakteru i celów dzisiej- szego bibliotekarstwa. Spełniają one funkcję katalizatorów potrzeb intelektualnych społeczeństwa, po- budzają wyobraźnię i powodują no- we zainteresowania, których speł- nienie następuje często poprzez książkę. Dowodzi tego wzrost czy- telnictwa.

Na Lubelszczyżnle w r.ub. przy- było 15 462 czytelników, którzy ko- rzystali z 408 bibliotek, 158 lilii.

1072 punktów bibliotecznych i 114 czytolnl. Wypada więc cieszyć się, że ludzie tak spontanicznie garną

się do książki, a zalecenia polityki kulturalnej znajdują oddźwięk i kontynuację w szerokim ruchu spo- łecznym.

Optymistyczną wizję - obywateli pogrążonych w lekturze mącą jed- nak publikacje prasowe.

Oto Władysław Wolski zamieścił niedawno w .,Życiu Liferacfcim" ar- tykuł o wymownym tytule: „Alarm trwa — sytuacja bibliotek jest wciąż niepokojąca", w którym na- pisał m.ln.: „Pod wpływem wyma- gań całkowicie innego rzędu zmie- niają swój charakter i biblioteki.

Staroświeccy filantropi, którzy nie mogą rozstać się z miłym ich sercu obrazem malej wypożyczalni, roz- powszechniającej lilcraturkę ku po- krzepieniu ducha, stanowią zaporę przed prądem wymagań współczes- ności. Dzięki nim, zadowolonym z małego, nasze bibliotekarstwo, w porównaniu ze stanem w Innych krajach, jest również staroświec- kie".

Wolski naświetla przy tym szereg zagadnień utrudniających rzeczy- wiste postępy i unowocześnienie bi- bliotekarstwa, wspomina o kata- strofalnej sytuacji lokalowej biblio- tek, o biurokratyzaaji zawodu i przemęczeniu pracowników.

Czy Lubelszczyzna wymyka się

spod ocen sformułowanych w tym artykule? Czy wielokierunkowa działalność, związana z n o w y m i potrzebami, rozwija się u nas w od- powiednich, n o w y c h warunkach?

• • •

Na początku lutego b.r. Powiato- wa i Miejska Biblioteka Publiczna w Białej Podlaskiej prosi władze wojewódzkie o 50 tys. z! na remont pomieszczeń:- ^Budżet biblioteki nie przewiduje tak wysokiego wydatku i nic jest go w stan la ponieść Pre- zydium Powiatowej Rady Narodo- wejNiedawno miałem okazję z o b a c z y ć uzasadnienie prośby:

zużyte piece, zniszetone futryny, ramy okienne i drzwi, niewielką czytelnię. Lokal rzeczywiście „od- stręcza publiczność".

Wcześniej w listopadzie ub. r., ta sama biblioteka Informuje Wydział Oświaty 1 Kultury Prezydium PRN w tym mlcśdc, że 7 placówek bi- bliotecznych znajduje się w trudnej sytuacji lokalowe] 1 prosi „o inter- wencję zarówno w przedmiocie przywrócenia bibliotekom właści- wych warunków lokalowych, jak i niedopuszczenia do szkodliwych po- sunięć władz terenowych, wstrzy- mujących lub ograniczających pra- ce bibliotek".

Na tyra cytacie można by właś- ciwie zakończyć cały artykuł — gdyby chodziło jedynie o zilustro- wanie sytuacji typowym przypad- kiem — ponieważ uogólnia on pro-

(Dokończenie na itr. i)

MILLENIUM NA WESOŁO LUBLIN GOLA!

R o z m o w a * W o | c l e c h e m S i e m i o n e m n a s t r . f

I RAWO jest jak slup I telefoniczny — przeako-

• czyć się nie da, ale

• obejść łatwo.

Takie lub podobne porzekadła stanowią wciąż jeszcze „mądrość" naszego narodu. Brak dyscypliny, lekcewa- żenie prawa i przepisów porządko- wych — to nie tylko wdzięczny te- mat dziennikarskich enuncjacji, czę-

*ty powód biadoleń i narzekań P o r z ą d n y c h ludzi, oburzenia władz — to także, niestety, rzeczy- wistość. Ludzie dokładnie) myślą- cy starają się znaleźć przyczyny tak

żałosnego stanu rzeczy. Wskazują na historię — dość długo znajdowaliś-

" y się pod okupacyjnymi rząda-

!"'< kiedy to łamanie wrogiego pra- wa I przepisów było obowiązkiem każdego dobrego patrioty, niekiedy wręcz — czynem bohaterskim. Na Przykład podczas ostatniej okupa- cji patriotycznym transparentem w

{•brykach był wizerunek żółwia.

Najporządnlejszy człowiek uważał za fwoj obowiązek jeżdżenie na gapę tramwajem I koleją, autobusem —

by nie zasilać kasy okupanta. Ale weszło nam to w krew, stało się narodowym obyczajem.

Przyczyna druga: rewolucja stwo- rzyła olbrzymie wiry społeczne, w których jakby niechcący utonęły także dobre przyzwyczajenia 1 oby-

jednak niemało społecznych kłopo- tów*. Ludzie, których życie regulo- wane było niejednokrotnie tylko wschodami i zachodami słońca — nieraz stawali wobec skomplikowa- n e j maszynerii nowoczesnego mia- sta. Siłą bezwładu traktowali mlej-

czaje Na przykład wiadomo pow- szechnie, że królowie byli za wszo punktualni. Nie oznacza to jednak, żeby wraz z królami miała zaginąć cnota punktualności A zaginęła.

To na zasadzie żartu. Najistot- niejszą przyczyną był dynamiczny, gwałtowny wręcz rozwój kraju. Me- chanizacja, przemysł, urbanizacja.

Wiadomo, że Im wyższy stopień cy- wilizacji — tym większa potrzeba dyscypliny, ładu i porządku. Nie nadążiuny za tym—

Olbrzymi napływ ludności wiej- skiej do miast, zjawisko przecież pozytywne, konieczne — przyniosło

skl trawnik jak gromadzką łąkę.

przelotową arterię — jak gości- niec .,do gminy". Również kierow- nika wydziału kadr w fabryce skłonni byli traktować jak dobrotli- wego tatę, który przecież nie zwol- ni... z rodziny, jeśli koszenie trawy rozpocznie się o pięć minut póź- niej...

Wszystko to niewątpliwie praw- da. Ale prawda w dużej części — miniona. I wszystko to nie wyjaś- nia do końca, dlaczego wdrażanie w ludzi obowiązku, poszanowania dla przepisów, dyscypliny — postę- puje tak wolno.

Trzeba się zapytać — w Jaki spo- sób to robimy?

Otóż niewątpliwie robimy ile.

Coraz większy tlok na ziemi, fakt, że poruszamy się coraz szybciej i drogami coraz bardziej skompliko- wanymi. że chcemy coraz więcej — powoduje, Iż również mamy nowe szanse wzajemnego nadeptywania sobie na pięty. Trzeba cały ten ruch

— regulować. Zadanie to mają speł- niać wszelkiego rodzaju przepisy — od Konstytucji poczynając poprzez Kodeks Karny, przepisy admini- stracyjne, aż do drobnych wewnę- trznych przepisów porządkowych poszczególnych Instytucji.

W AnglU co prawda ponoć nie ma nawet konstytucji — 1 wszystko ja- koś krąży. W oparciu o prawa zwy- czajowe. Ale u nas o dobre oby- czaje wciąż trudno. Chcemy je więc stworzyć odpowiednimi przepisami

— sankcją karną, mandatem, ostrze- żeniem. Nawyki kulturalne tworzy- my przy pomocy ojcowskiego paska.

Pedagogika wątpliwa, ale może ko- nieczna.

Wszelko twierdzę, że — po pierw- sze: -przesadzamy. Po wtóre: uży- wanie pasa też jest sztuką, wyroa-

(Dokończenie na str. 3)

J A N G Ó R E C ROSIŃSKI

sandały moje z sitowia czerpią rybę na chyżość stóp ponieście mnie w

niewidzialne w niest warzelne

w pozaistniejące gdzie źródło żywe . zapala lichtarze synagodze zmyślonych

marzeń tam gdzieś

siedzi mój Jehowa srogi absolut przelewający sens z pustego w próżne (Dokończenie na str. 12)

R y s . W . F u g l c w l c i

J A I U S Z DANIELAK

(2)

W CHWILI, gdy piszę te słowa, dopiero rozpoczyna się XXIII Zjazd KPZR. Komentarz na ten temat uknżc się więc dopiero w następnym numerze. Dziś pragnąłbym zająć Be innym problemem, który d ą s i e zajmuje wicie miejsca na lamach prasy światgwej. Mam na myśli Indonezję. Ponieważ tytuł r u - bryki („1966") pozwala na stosowanie róż- n e j formy wypowiedzi, odbiegnę od do-' tych czasowej tradycji i przedstawię czy- telnikom dwa charakterystyczne glosy prasy brytyjskiej. Oto Jak „Times" i „New Statesman" widzą Indonezję z marca 1066 r.

„TIMES": „Dokonując w praktyce bez- krwawego i legalnego puczu, indonczujs- cy dowódcy wojskowi zepchnęli. Jak *<<

wydaje, prezydenta Sukarno na pozycję konstytucyjnego monarchy, a ztrrazem uniknęli wojny domowaj. Aresztowanie dotychczasowego ministra spraw zagra- nicznych. Subandrió, usunęło wszelkie możliwości, Jakie mogły Jeszcze istnieć, gdy Sukarno podpisał dokument upoważ- niający generała Suharto do podejmowa- nia w imieniu prezydenta „wszelkich kro- ków niezbędnych dla zapewnienia bezpie- czeństwa i stabilizacji administracji rzą- dowej" oraz zobowiązujący go Jedynie do „składania raportów" z podejmowa- nych akcji.

Subandrió był kluczową postacią nie

tyle w zakresie polityki zagranicznej, Ue w organizowaniu strojnego poparcia dla prezydenta Sukarno. Zadziwiające jest, te przypisywany mu geniusz opuJcil go w najbardziej krytycznym momencie i prezydent Sukarno... nie byt w stanie uchronić go. Życie Subandrió zostało zło- żona obecnie w ręce armii.

„Times" wskazując, to poza -aresztowa- niem Subandrió armia uwięziła również innych współpracowników prezydenta Sukarno. pisze:

„Byli oni książętami na dworze Sukar- no. Bez nich Jest on tylko samym sobą, przy czym Jego pozycja uległa zasadni- czemu osłabieniu. Jego zdolność przetrwa- nia sprawiła, te nie zszedł on ze sceny, ale kiedy widziałem go w dniu 12 marca w pałacu prezydenckim, nie miałem wątpliwości, ii zmuszono go do przełknię- cia bardzo gorzkiej pigułki. Również lud- ność Djakarty i innych miast nie miała wątpliwości co do tego, te Sukarno ska- pitulował„.

Prolog tych dramatycznych wydarzeń nie został jeszcze w pełni wyjałnlgny, ale od pewnego czasu wiadomo było więk- szości obserwatorów, w tym równlei pre- zydentowi Sukarno, który starał się zignorować siłę opozycji, te generał Su- harto i inni dowódcy wojskowi świadomie tolerują wystąpienia studentów, wymie- rzone przeciwko Subandrió. Według źró- deł zbliżonych do generałów Subandrió zamierzał wykorzystać uzbrojone niere- gularne oddziały oraz część lojalnych wo- bec niego pododdziałów wojskowych do walki z demonstrantami. Wobec demon- strujących studentów miały być zastosowa- ne represje, co miało stanowić w stęp do usunięcia z rządu generała Suharto i Jego łudzi. Plan ten został wykryty l generał Suharto poczynił odpowiednie przygoto-

wania. Według miarodajnej wersji pre- zydentowi Sukarno wręczono coś w ro- dzaju ultimatum, powiadamiającego go, te w poblUu pałacu koncentruje się woj- ska. Sukarno i Subandrió byli wstrząś- nięci Wraz z d r Sałehem udali się oni helikopterem do Bogoru. Było to despe- rackie posunięcie. Z chwilą, pdy Sukarno udał się da Bogoru, generał Suharto po- został sam na placu boju. Relacja ta za- wiera pewne tuki. Jednakie wydaje się, ta większość dowódców wojskowych po- parła plan generała Suharto przejęcia władzy pod warunkiem — nader istot- nym na przyszłość — te Sukarno pozosta- nie dotywotnim, choćby tylko nominał*

nym, prezydentem.

Do Sukarno wysłano w roli emisariu- szy trzech generałów. Nie było mąpjy o negocjacjach. Chodziło po prostu o pod- pisanie przez Sukarno dokumentu za- pewniającego szerokie pełnomocnictwa generałotoi Suharto, a w przeciwnym razie...

Nie Jest pewne, co nastąpiłoby „w prze- ciwnym razie". Wydaje się jednak praw- dopodobne, Ze Suharto zadeklarował, ii odmowa Sukarno byłaby równoznaczna z „umyciem r ą k " przez armię ze wszyst- kimi tego konsekwencjami dła osobistego bezpieczeństwa prezydenta. Po czterogo- dzinnej rozmowie Sukarno postanowił ra- tować siebie samego i podpisał odpowied- ni dokument dla generała SuhartoByć może, sprawy potoczyłyby się inaczej, gdyby prezydent Sukarno wiedział, te część dowódców wojskowych udzieliła poparcia generałowi Suharto pod w a r u n - kiem, U zachowana zostanie dożywotnia prezydentura Sukarno".

A oto opinia „NEW STATESMAN":

„Dopóki Sukarno żyje, nie motna z ca- łą pewnością powiedzieć, t e zeszedł on ze sceny politycznej Indonezji. Jeśli zaś cho-

dzi o likwidację Indonezyjskiej Partii Komunistycznej, to w Azji nikt nie są- dzi, te partię komunistyczną motna zli- kwidować przez samą j e j delegalizację, w szczególności, gdy chodzi o partię tak wielką i powiadającą takie wpływy. Jak Indonezyjska. Dlatego też, dopóki nie bę- dą znane dalsze intencje Sukarno, dopóty przezorniej będzie traktować objęcie wła- dzy przez generała Suharto raczej jako etap w skomplikowanej sytuacji nit Jako ostateczne rozwiązanie. Mimo wszystko Sukarno Jest nadal bardzo popularny.

Pozostaje on ciągle symbolem jedności Indonezji.

W przeszłości Sukarno potrafił iść w razie potrzeby na kompromisy, a później, gdy wszystko się uspokajało, zagarniał znów pełnię władzy. Tak właśnie było po nieudanym zamachu stanu w paździer- niku ub. roku. Przypuszczalnie nigdy nie będziemy znać prawdy o tamtych wyda- rzeniach, które kosztowały Zycie sześciu generałów, córki generała Nasutiona i około 100 tysięcy domniemanych sympa- tyków komunizmu. J e d n a k i e w czasie procesów Untunga i ł/Jono wyszło na Jaw sporo jaktów sugerujących, li Sukarno uczestniczył w jakiś sposób w czypiś, co było próbą zapobieżenia zamachowi stanu ze strony rady generałów z Nasutionem na czele _

Czy generał Suharto — kończy „New Statesman" — potrafi utrzymać Indone- zję zjednoczoną I uruchomić indonezyj- ską gospodarkę? Czy t e i Indonezja'zmie- rza obecnie ku rozbiciu na rządzone przez poszczególnych wojskowych rejony? W.

Brytania, Chiny i ZSRR z największą uwagą obserwują rozwój sytuacji".

Do spraw Indonezyjskich jeszcze po- wrócę. Na razie trzeba pilnie „obserwować rozwój sytuacji". >v

4

D OROCZNY raport mini- sterstwa spraw wewnętrz- nych NHF stal się nie za- mierzoną przez jego auto- rów sensacją dnia. Raport miał na celu udowodnie- nie zaniepokojonej opinii publicz- nej, to rząd boński sprawuje pełną kontrolę nad elementami faszy- stowskimi w NRF. Tymczasem za- mienił się w Jeszcze jeden akt oskarżenia pod adresem tego rzą- du. Potwierdził, to faszyzm pleni się w tym państwie bez żadnych przeszkód, daje o sobie znać co- dziennie, przesącza się do wszyst- kich dziedzin żyda.

pistolety"—piszą faszyśd do ewan- gelickich autorów memoriału w sprawie polityki wschodniej NRF.

Atmosfera, Jaka panuje w NRF, sprzyja rozwojowi tendencji faszy- stowskich. Zupełnie bezkarnie dzia- łają tam skrajnie prawicowe, prze- pojone szowinistycznym nacjonali- zmem, faszystowskie wydawnictwa.

Na rynek czytelniczy rzuca się co miesiąc wielomilionowe nakłady książek 1 broszur, które apoteozują politykę Niemiec hitlerowskich i sławią zwycięstwa Wehrmachtu.

Młodzież zachodnionłemlecka może rozczytywać się w e wspomnieniach pisanych przez byłych dowódców hitlerowskich Jednostek, korzystać

udało lm się zyskać na wojnach, które powinni byli wygrać. „Niem- cy — pisze Barnlck — są winni wobec historii", ponieważ „byli zbyt pokojowi, zbyt szczerzy, zbyt skrom- ni. Za to są jeszcze do dziś dnia karani".

W przeciwieństwie do wielu In- nych „naukowców" zachodnlonle- mlecklch. zajmujących slą okresem hitlerowskim. Barnlck przyznaje, to w III Rzeszy popełniono zbrodnie n a Żydach, ludziach umysłowo cho- rych 1 Innych „niepożądanych ele- mentach". Ale uważa on Informacje o rozmiarach zbrodni za „przesa- dzone" 1 zapewnia, to „tylko kilku-

set ludzi" popełniało te zbrodnie 1 P rzed niedawnymi laty na- rzekaliśmy na centralizację ż y d a kulturalnego, a także na monopol wydawniczy ośrodków głównych, zwła- szcza stolicy. Później do- czekaliśmy się ożywienia i powsta- wania licznych inicjatyw edytor- skich na prowincji, w te] chwili wzbiera Ich fala. Czy to Jest żle?

Nie, to bardzo dobrze. Trzeba tylko zatroszczyć się, aby swoboda Inicja- tywy nic prowadziła na bezdroża.

W rzeszowskim „WIDNOKRĘGU"

tym właśnie sprawom poświęca J . O rygiel artykuł „Przeciw żywio- łowości w regionalnym ruchu wy- dawniczym". Charakteryzując dwa nurty wydawnicze: oficjalny 1 ama- torski — pisze:

„Drugi nurt w produkcji edytor- skiej ma charakter podziemny, pra- wie konspiracyjny — wydawnictwa tego nurtu krążą niewidocznymi przeciętnemu odbiorcy drogami. Na- wet gdy się dowie, te ukazała się interesująca go publikacja, nie mo- że do niej dotrzeć". Chodzi t i / au- torowi o publikacje towarzystw re- gionalnych, wydawnictwa zakładów pracy, rad narodowych Itp. Nic to jest wszakże głównym mankamen- tem, lecz to, to ,.amatorska działal- ność wydawnicza toczy się obecnie zbyt żywiołowo, brak jej uporząd- kowania I ładu. Obok wielu cen- nych wydawnictw o nieprzemijają- cej wartości, które ukazały się dzię- ki tej decentralizacji w polityce wydawniczej. Jest takie sporo ma- kulatury lub okolicznościowych, drętwych sprawozdań I referatów, wydanych w formie książki ku większej chwale instytucji, zakładu pracy czy placówki. Książki, która nie interesuje nikogo prócz ludzi publikujących w n i e j swe prace lub wymienionych w tych pracach".

Monografia Brzozowa, czy Zamku w LaAcude to na pewno rzeczy cenne, ale czy dotyczy to także wy- dawnictw w rodzaju „Miastoprojekt w służbie ziemi rzeszowskiejpu- blikacji Jubileuszów szpitali, fabryk, spółdzielni?

Grygiel domaga się sensownego załatwienia kolportażu wydawnictw regionalnych. Jak również uzdro- wienia całokształtu w tym zakresie.

Bo rzeczywiście żywiołowość nie za- wsze się tu opłaca. Czy Jednak po- wołanie postulowanej komisji coś

załatwi, to Inna sprawa. Ale edy- torstwu regionalnemu należy się pilna uwaga i serdeczna pomoc. 1

W „WALCE MŁODYCH" K. Ho- sek daje sprawozdanie ze zjazdu wojewódzkiego ZMS, zatytułowane

„Lubelska debata". Autor podkreśla twórczy charakter bogatej dyskusji, która obejmowała szeroką proble- matykę społeczną i środowiskową, dotyczącą spraw ogólnych 1 miejsca pracy, dyskusji; w której mówiono nie tylko o dużych osiągnięciach, ale także wysuwano wiele wnio- sków 1 propozycji.

Mówiono tam o szkołach wie- czorowych dla aktywu, grupach zainteresowań, kołach młodych ra- cjonalizatorów, polityków I history- ków, o różnych przedsięwzięciach w pracy oświatowej. „Nic brakowa- ło głosów w sprawie działalności szkoleniowej, orientowanej Już co- raz szerzej na problemy istotne dla poszczególnych zespołów, uwzględ- niającej zwłaszcza fakt rotacji po- koleniowej. KUku dyskutantów pod- kreślało konieczność stosowania no- wych, bardziej atrakcyjnych /ona nowego przekazu treści o raz — ydy chodzi o młodzież szkolną — śmia- łego zaspokajania ciekawości u kwestiach wypływających zza bo- rl ery tradycyjnego przemilczania świętości l środowiskowych oporów.

Wszelako — co chyba najważnlejstr

— sprawy Ideowo- wychowa wczr traktowano tu w ścisłym związku z praktyką codzienności i z życiem własnych środowisk, w nurt któ- rego włączyły się pożyteczne Ini- cjatywy młodych."

„POLITYKA" w artykule „Kon- sumpcja czasu wolnego", pióra Je- rzego Małysza, podejmuje temat dy- skutowany ostatnio nie tylko przci socjologów, ale 1 ekonomistów.

Wraz z postępami cywilizacji, po- stępu technlczego i wyręczaniem człowieka przez maszynę człowiek!

otrzymuje do dyspozycji więcej cza- su wolnego, który powinien- wyko- rzystać w sposób najlepszy dla sie- bie I zgodnie z Interesami społe- czeństwo. A to zahacza już o eko- nomię 1 konsumpcję, o model spo- życia, a więc ma określony kon- tekst ideologiczny. „Wobec tego czas wolny urasta do rangi kry- terium pozwalającego ocenić rnćje*

nolność modelu spożycia, a doce- lowy model użytkowania cseis wolnego i spożycia można inacsti nazwać docelowym modelem P°"

trzeb społeczeństwa socjalisty^**

nepo."

A model spożycia, to — xdnnl«°

autora — model ustroju. spraw*

wizji ż y d a społeczeństwa I sląś j potrzeba przemyśleń 1 perspekty* I wlcznego myślenia

T . K.

BRUNATNY ŻWIR

„ K i o u m i e sluchat — pisała niedaw- no „Weil der A r b c l l " — len m o t a do- s ł y u e ć t u n e r y dochodzące spod po- krywy d o b r o b y t u . W y d a j e się, t e pod f u n d a m e n t e m dostatnio urządzonego gmachu naszego p a ń s t w a zaczyna się poruszat b r u n a t n y ł w l r , który budowni- czowie przeoczyli, a którego gospodarze

najwidoczniej dostrzec nie chcą**.

Faszystowskie Idee 1 faszystow- skie metody pienią się w państwie bońskiro coraz bujniej. Raport mi- nisterstwa przytacza na poparcie tego wstrząsające dowody. Wzrosła w ostatnim okresie liczba członków partii prawicowo-radykalnych, pod- niosły się nakłady pism faszystow- skich. wzrosła liczba faszystow- skich prowokacji.

Niedawno w jednej z gazet mo- nachijskich ukazała się mała no- tatka:

»Z powodu choroby r e ł y s e r a llelnza Hosena Uawarska Opera Państwowa zmuszona była odwołać planowany na

wleezAr sylwestrowy nową Inscenizacja

„Nietoperza". Dyrektor baletu doznał załamania nerwowego".

Fakty podane w notatce są zgod- ne z prawdą. Brak w niej.- tylko drobnej Informacji: dyrektor bale- tu Heinz Rosen zachorował, ponie- waż został sterroryzowany.

Heinz Rosen jest Żydem, jedy- nym w rodzinie, który przeżył okres masowych morderstw w hit- lerowskiej Rzeszy. Od kilku mie- sięcy nieznani osobnicy poczęli go prześladować. Przez telefon płynę- ły obleżywc przezwiska, nieznane

glosy zapowiadały dokończenie tego, o czym zapomnieli hitlerowscy oprawcy. Wkrótce w biurze Rosena pojawiły się przedmioty ze swa- stykami Ktoś Je podrzucał, dbając o to, aby zawsze znalazły się na biurku dyrektora. W końcu czło-

wiek nie wytrzymał. Przyszło za- łamanie nerwowe. Prześladowcy osiągnęli swój cel

Nie Jest to odosobniony wypadek.

Prowokacje tego typu. oszczer- stwa 1 anonimowe listy są najpo- pularniejszym środkiem. Jakich używają obecnie neohltlerowcy w

NRF. Każdy, kto Im się nie podo- ba, kto ma odwagę sprzeciwić się oficjalnej polityce Bonn. każdy ko- mu nie podoba się pobłażliwość rządu wobec byłych hitlerowców, może być pewny, że stanie się przedmiotem niewybrednych ata-

ków. „Ponumerujcie swoje kości.

gdyt wszystkich was roztłuczemy na kawałki Jako zdrajców ojczyzny, załadowaliśmy Jut na was nasze

bez ograniczeń z literatury hltle- , rowskiej. „Spełnij swój obowiązek w Hitler-Jugend 1 zachowaj miłość oraz wierność wobec Fuehrera l jego sztandaru, a wtedy będziesz godna być niemiecką dziewczyną" — oto jedno ze zdań książki pt. „Ania na słonecznym wzgórzu" Jaką mają do swej dyspozycji dzied szkoły podstawowej w Benhausen.

Od propagandy faszystowskiej nic są wolno teatry 1 kina. Ostat- nio głośnym echem w świecie odbił się skandal z filmem, który pt.

„•10 stycznia 1945, sprawa Kołobrze- gu" wszedł na ekrany Niemiec za- chodnich. J e s t to kolorowy film.

Jego pierwotna nazwa brzmiała

„Kolberg". Nakręcony został na po- lecenie Goebbelsa przez sztandaro- wego reżysera hitlerowskiego Veita Harlana. Film opowiada o obronie Kołobrzegu przed Francuzami — do ostatniego mężczyzny, kobiety 1 dziecka. „Obiecuję sobie bardzo wiele po tym filmie llarlana — pi- sał Goebbels w swym dzienniku.

Pasuje on doskonale do naszej sy- tuacji hlstoryczno-polltycznej". „Kol- berg" wraz z drugim filmem Har- lana. antysemickim „Jude Suss", należy do najgorszych przykładów sprostytuowania sztuki III Rzeszy.

Jest niebezpieczny, ponieważ utoż- samia hitleryzm z patriotyzmem.

O to, aby młode pokolenie wyro- biło sobie właściwy sąd o osiągnię- ciach hitleryzmu dbają nie tylko ludzie Interesu 1 autorzy żołnier- skich serii wydawniczych. Istnieje cała dziedzina literatury politycz- nej, która gloryfikuje niemiecką przeszłość 1 broni hitleryzmu.

Ostatnio na rynku czytelniczym ukazało się kilka nowych wydaw- nictw, których twierdzenia potrafią wprawić w osłupienie każdego zdro- wo myślącego człowieka.

Nie wiemy, kto to jest S. Barnlck.

Podobno para się historią. Podobno Jest naukowcem. To Jednak, co za- prezentował w swojej książce pt.

„Deufschlands Srhuld ani Frleden", nie ma nic wspólnego ani s nauką, ani z historią.

Według Barnlck• odpowiedzialni za karierę i wzrost Hitlera byli nie Niemcy, ale prezydent amerykański Wilson, który tnlsiczył „system wyż- szego porządku i wieku", tzn. im- perium Hohenzollernów.

Barnlck uważa, Iż wina Niemców

E ulega tylko na tym, ta ponieśli oni lęskę w tym, co powinno się udać zgodnie z ich zdolnościami. Nie

wiedziało o tym. Natomiast p r a w - dziwymi zbrodniarzami byli alianci.

Są to „kari z Norymbergl I Tokio", którzy popełnili masowe zbrodnie na niewinnych Niemcach.

W oczach Barnlcka III Rzesza była krajem „stule miłującym po- kój", a niemieccy mężowie stanu rozumieli „wartość umiarkowania".

Ani za cesarza, „ani później" (za Hitlera) Niemcy nie chcieli atako- wać obcych terytoriów. „Na począt- ku drugiej wojny światowej — pi- sze Barnlck — HUler był napraw- dę . skromny l jedynym Jego celem byt powrót Gdańska do Rzeszy i powrót eksterytorialnego korytarza między Pomorzem i Prusami Wschodnimi... Dopiero po odrzuce- niu pokojowej oferty Hitlera i jego propozycji zlokalizowania wojny...

stopniowo rozszerzała się Jego uprzednia ograniczona koncepcja władzy l potęgi".

Czy w, świetle tych faktów można się dziwić, to w ostatnich wybo- rach do Bundestagu na skrajnie pra- wicową, faszystowską partię „Natlo- nal-Demokratlsche-Partel Deutsch- lands" padło 600 tysięcy głosów?

Ponad pół miliona dorosłych miesz- kańców NRF, w przeważającej częś- ci młodych ludzi, opowiedziało się za Jawnie faszystowskim progra- mem.

Raport bońsklego ministerstwa nie przejmuje się zbytnio tą wzbierającą falą brunatnych idol. Analiza przy- czyn odradzania się faszyzmu w NRF musiałaby bowiem doprowa- dzić do wniosku, że pełną winę za to zjawisko ponosi rząd zachodnio- nlemleckl. Jego fałszywa polityka w sprawie zjednoczenia Niemiec, od- wetowe stanowisko wobec granicy na Odrze 1 Nysie l negatywny sto- sunek do powojennych przemian we wschodniej Europie tworzy sprzy- jające warunki dla rozwoju organi- zacji 1 Idei faszystowskich.

„Państwo i społeczeństwo — stwierdziło zachodnlonlemleckle po- stępowe pismo ewangelickie „Stlm- me" — dla których antykomunlzm

— podobnie jak pod władzą hitle- rowską — słał się politycznym has- łem, przy pomocy którego dąży sto do zbrojeń łącznie ze zbrojeniami atomowymi, gdzie antykomunUm jest „duchowym" pokarmem Bun- deswehry, takie państwo i społe- czeństwo, czy chcą tego czy nie, stają się podatnym gruntem dla faszyzmu".

NAJPEWNIEJSZYM SPOSOBEM TERMINOWEGO

OTRZYMYWANIA

„KAMENY"

JEST PRENUMERATA

2

(3)

TYSIĄCLECIE

I RZESZOWSZCZYZNA

R o z m o w a z I s e k r e t a r z e m K W P Z P R w R z e s z o w i e

Władysławem K r u c z k i e m

— Towarzyszu Sekretarzu, rok bietący stanowi kulmi- nacyjny punkt obchodów Ty- siąclecia Państwa Polskiego.

Sądzę, ie ten problem może stanowić kanwę naszej roz- mowy.

— Nie chciałbym zabierać chleba historykom, zresztą Tysiąclecie to temat bardzo obszerny. Tereny na- leżące do dzisiejszego województwa rzeszowskiego, tak jak i cala Pol- ska, przeżywały swoje wzloty I u - padki. Faktem jest. że kultura m a - terialna rozwijała się tu Już od epo- ki kamiennej poprzez epokę brązu.

Krzyżowały się wpływy celtyckie i rzymskie. Już we wczesnym śred- niowieczu liczne grody wzdłuż Sa- nu — Przemyśl. Sanok, Jarosław — potwierdzały istnienie wysoko zor- ganizowanej społeczności. O szcze- gólnym ożywieniu życia polityczne- go, gospodarczego i społecznego mo- żomy mówić mając na myśli wieki

X I V — X V I .

Renesans i reformacja na naszych ziemiach jest jedną z najpiękniej- szych kart w historii kultury pol- skiej. Wszystkim znane są nazwi- ska sławnych humanistów 1 przed- stawicieli okresu Odrodzenia jak Paweł z Krosna. Bernard Wapówski . z Wapowic,- Marcin Kromer z Bie-

cza. Grzegorz z Sanoka, Mikołaj Hu- sowczyk z Husowa. Walenty Czuj.

rektor szkoły w Przemyślu, czy też późniejszych myślicieli 1 pisarzy

— Andrzeja Maksymiliana Fredry.

Wacława Potockiego. Mikołaja Sę- pa Sarzyńskiego i wielu Innych.

Wadliwy ustrój społeczno-gospo- darczy, wielonarodowy skład daw- nej Rzeczypospolitej, błędna, szko- dliwa polityka polskiej magnaterii doprowadziły jednak Polskę do roz- biorów. Rzeszowszczyzna przypadła Austrii. Właśnie w okresie zaboru austriackiego Ziemia Rzeszowska stanowiła najbardziej jaskrawy przykład tzw. „nędzy galicyjskiej", wyzysku i ucisku przez rodzimych panów, a także eksploatacji i ucisku narodowego ze strony zaborcy. Na takim właśnie podłożu rozwijały się walki klasowe, zrodził się bunt chłopów w 1864 r. W konsekwoncjl przyczyniło się to do zniesienia pańszczyzny.

Po nadaniu Galicji pewnej auto- nomii w 1867 r. Ziemia Rzeszowska zasłynęła z pędu do oświaty, z bu- dzenia się patriotyzmu wśród sze- rokich mas ludowych, a przede wszystkim — powiedziałbym — z pionierskiego, burzliwego wkracza- nia ich na arenę ż y d a politycznego.

W 18B2 r. powstają w naszych mia- stach pierwsze organizacje politycz- ne ruchu robotniczego — oddziały PPSD Galicji i Śląska Cieszyńskie- go. W Rzeszowie w 1895 r. zostaje • założone Stronnictwo Ludowe.

Rzeszowszczyzna może się też słusznie szczycić tym, że w d ą g u szeregu lat wniosła szczególnie du- ży wkład do walki o Polskę Lu- dową. o rządy robotniczo-chłop- skie. Masy ludowe chdaly nie tylko nlepodległośd narodowej ale spra- wiedliwości społecznej. Rady ro- bo tniczo-żolni orskie w Przemyślu, rady robotnlczo-chłopskle w Sano- ku i Nadolanach, tzw. „Republika Tarnobrzeska" stworzona przez ra- dykalnego działacza ludowego, póź- niejszego działacza KPP Tomasza Dąbala i ks. Eugeniusza Okonia — to piękne karty rewolucji.

KPP, KPZU, radykalna Niezależ- na Partia Chłopska dobrze dały się we znaki rządom burżuazyjno-ob- szarnłczym. Chłopi nio mający z czego żyć organizowali słyńno mar- sze głodowe. W 1032 r. wybuchło powstanie chłopów leskich, krwa- wo stłumione przez policję. Do wyjątkowo masowej manifestacji około 15 tys. chłopów doszło w 1936 r.. właśnie 30 lat temu, w Nowosielcach koło Przeworska. Ta manifestacja weszła do historii na- nego narodu Jako symbol wspól- nej walki ludowców 1 komunistów w ramach Frontu Ludowego z rzą- dem sanacyjnym. Na ręce Rydza Śmigłego złożono wówczas petycję pełną mądrośd politycznej. Petycja żądała zmiany konstytucji, nowych demokratycznych wyborów do SeJ-

u

i Senatu, zerwania paktu z Hitlerem. Nowy powszechny strajk chłopski wybuchł w 1037 r. Wów- czas na Rzeszowszczyżnle zginęło z rąk policji 42 chłopów.

Lata hitlerowskiej okupacji to no-

wa karta wielkiego patriotyzmu mas ludowych. Na Rzeszowszczyżnle kształtuje się front narodowy do walki o wyzwolenie narodowe i rzą- dy robotniczo-chłopskie. Ale 1 po powstaniu władzy ludowej długo Jeszcze toczyły się walki z bandami NSZ 1 UPA, tysiące ofiarnych d d a - Inczy, żołnierzy, pracowników służ- by bezpieczeństwa oddało swoje ży- cie...

— Start władzy ludowej na Rzeszowszczyżnle był szcze- gólnie trudny. Mimo jednak tego trudnego startu Waste województwo dokonało ol- brzymiego skoku. Dane sta- tystyczne mówią, że tempo rozwoju produkcji globalnej przemysłu było tu szybsze ani- żeli wynosiła przeciętna kra- jowa. Co na to wpłynęło?

— Można odpowiedzieć w lapi- darnym skrócie: nakreślony przez partię i rząd program rozwoju mieszkańcy Ziemi Rzeszowskiej uznali za własny i czynnie włączyli się do jego realizacji. Takie stwier- dzenie brzmi dziś jednak jak slo- gan, my przyzwyczailiśmy się już operować konkretnymi liczbami, tym bardziej, że wymowa ich jest nieodparta. Nie przesadzę, jeśli po- wiem. że w dągu ostatnich 21 lat na Rzeszowszczyżnle zaszły i>oważ- niejsze zmiany niż w okresie 970 lat poprzednich, kłody to poszczegól- ne procesy społeczne czy ekono- miczne odbywały się w zwolnionym tempie. Przede wszystkim zatrosz- czyliśmy się o rozwój przemysłu, który zlikwidował bądź dąglo Jesz- cze likwiduje nadwyżkę zbędnych r ą k w rolnictwie. Co roku rozbudo- wujący się przemysł zatrudnia około 13 tys. nowych pracowników. Za- trudnienie w tym dziale wzrosło z 28,4 tys. w 1946 r. do 137 tys. przy końcu ub. roku I do ponad 320 tys.

w całej gospodarce uspołecznionej.

Rozwinęły się wielkie zakłady prze- mysłowe i miasta — Rzeszów, sto- lica województwa. Stalowa Wola, Mielec, Dębica, Krosno, Gorlice, Sa- nok. Rośnie Tarnobrzeskie Zagłę- bie Siarkowe. Zmienia się oblicze Przemyśla, Łańcuta 1 Jarosławia.

A spójrzmy na wieś. W 1930 roku tylko jeden procent wsi miał świa- tło elektryczne. Ten jeden procent to trzy wsie zelektryfikowane za czasów austriackich i trzy — za czasów sanacyjnych. Dziś jedynie 20 procent wal pozostało jeszcze nie zelektryfikowanych.

Mówiliśmy o trudnym starde.

Jeśli chodzi o wieś ten trudny start uwidacznia się szczególnie. Wskutek działań wojennych i dywersyjno]

działalnośd band UPA zostało znisz- czonych ponad 50 tys. zagród wiej- skich. Katastrofalnemu wyniszcze- niu uległo pogłowie Inwentarza ży- wego. W r. 1045 mieliśmy w porów- naniu z r. 1030 o 58 proc. mnie) by- dła (średnia krajowa zniszczeń —

F o t . n . K o p u ł

34 proc.), o 86,7 proc. mniej trzody chlewnej (średnia krajowa — 18 proc.). Obniżyły się też — i tak ni- skie pr^ed wojną — plony czterech podstawowych zbóż.

Reforma rolna złagodziła nieco chroniczny głód ziemi, rozwój prze- mysłu spowodował korzystne zmia- ny strukturalne wśród mieszkań- ców, ale d ą g l e jeszcze, przy tak olbrzymim rozdrobnieniu gospo- darstw rodzą się trudnośd. Prawie 50 proc. gospodarstw na wsi rze- szowskiej — to gospodarstwa do 2 hektarów. Niemniej śred- nie plony czterech podstawo- wych zbóż za ostatnie cztery latn wynoszą 16,2 q z ha, a więc o fl.2 q więcej niż przed wojną.

Znncznle wzrosły również plony

ziemniaków I buraków cukrowych, a także roślin przemysłowych I pa- stewnych. Działalność kółek rolni- czych objęła już 05 proc wal. W Ich posiadaniu znajduje się ponad 2000 traktorów, trzykrotnie więcej niż w ID61 r.

W ostatnich plędu latach zainwe- stowano w rolnictwie ok. 2 mld złotych ze środków państwowych.

Fundusze te pozwoliły m. In. na zmeliorowanie ok. 30 tys. ha grun- tów ornych. 13 tys. ha łąk i pa- stwisk. Skuteczną formą oddziały- wania państwa na Intensyfikację produkcji rolnej było rozszerzenie pomocy kredytowej dla rolników.

W okresie ostatnich plędu lat u- dzielono rolnikom ponad 2.5 mld zł kredytów krótko 1 długotermino- wych. w tym głównie na budow- nictwo mieszkaniowe I gospodarcze.

Co roku wydajemy ponad 15 tys.

zezwoleń na budowę. Ta liczba Jest szczególnie wymowna.

— Ważnym problemem jest zagospodarowanie Biesz- czad. ,,Kamena" kilkakrotnie pisała już na ten temat. Nie- kiedy Jeszcze Ścierają się po- glądy: czym mają być Biesz- czady — rejonem rolniczym czy turystycznym7

— Te dwa poglądy można łat- wo pogodzić. Zresztą, moim zda- niem, wiążą się one śdśle ze sobą.

Rozwój osadnictwa w Bieszcza- dach. a więc rozwój rolnictwa, to jednocześnie baza zaopatrzeniowa dla turystów. Wydaliśmy około 2 mld złotych na realizację zadań o - kreślonych w uchwale rządu z 1050 r. Wybudowaliśmy 213 osad leśnych. 67 km dróg leśnych. 36.0 km kolei leśne), 173 km dróg, w tym tzw. obwodnicę bieszczadzką, która szczególnie przyczyniła się do aktywizacji tych terenów. Ukończy- liśmy budowę zapory i elektrowni wodnej na Sanie w Myczkowcach.

kontynuujemy budowę zapory 1 elektrowni w Solinie. Przekazaliś- my też do użytku kilka ważnych obiektów turystycznych. A więc pierwsze kroki mamy Już poza so- bą. W Bieszczadach osiedliło się oko- ło 1000 rodzin. 2000 rodzin mogłoby się Jeszcze osiedlić. Nie chcemy jednak działać pochopnie, gdyż zda- rzały się wypadki marnotrawienia kredytów.

Poważnym problemem jest wy- pas owiec. Najchętniej wlddellbyś- my stworzenie gospodarstw hodo- wlnnych PGR I kółek rolniczych z trwałymi bazami. Dotychczas wy- pas owiec odbywa się często syste- mem koczowniczym. Górnic nie- zbyt chętnie chcą się tu osiedlić, wracają w rejony tatrzańskie. Na dłuższą metę nie będziemy mogli dopuszczać do dewastacji tych te- renów.

— Pozostały nam jeszcze problemy oświaty i kultury...

— I to jest bardzo obszerny te- mat. W nnszym województwie, któ- re rozwija się tak prężnie, ciągle jeszcze odczuwamy duży brak pra-

cowników z wyższym

nym wykształceniem zawodowym.

Dlatego szczególnie cieszymy «ią a faktu, że Rzeszów awansował do rangi miast akademickich. Mamy tu Już działaj Wyższą Szkołą Inżynier- ską. Wyłażą Szkołą Pedagogiczna.

Punkt Konsultacyjny Wydzlahl Bu- dowlanego Politechniki Krakow- skiej, Punkt Konsultacyjny Zaocz- nego Wydziału Prawa 1 Zawodowe Studium Administracyjne Uniwer- sytetu Im. Marli Cudo Skłodow- skiej w Lublinie. Łącznie na stu- diach dziennych I zaocznych kaztal.

d się w tych uczelniach ponad 2Ó00 osób z. całego województwa. Jest to na pewno duże odągniąde.

Ważne Jest jednak to. by było ono pomnażane zarówno pod wzglądem Ilościowym jak I Jakościowym. Mu- simy uczynić wszystko, aby studen- ci wspomnianych uczelni osiągali jak najlepsze wyniki w nauce, by po ukończeniu studiów stanowili doj- rzałą kadrą zarówno pod względem zawodowym Jak i Ideowym.

Szczególnie, a chcą to podkre- ślić dlatego, że „Kamena" wychodzi w Lublinie, zasłużył się dla nasze- go województwa UMCS. Dzięki Je- go Inicjatywie, serdecznie przez nas popartej, powstało w Rzeszowie sie- dem I pół roku temu Zawodowe Studium Administracyjne, a póź- niej Zaoczne Studium Wyddału Prawa.

O rozwoju szkolnictwa podstawo- wego 1 średniego mogą mówić licz- by. W latach 104B—1065 zbudowa- liśmy na Rzeszowszczyżnle 600 o- biektów szkolnych, w tym 31 Inter- natów. Do szkół podstawowych uczęszcza obecnie 272 tyk uczniów, do liceów ogólnokształcących — 21712. Liczba szkól zawodowych wzrosła np. z 56 w 1046 r. do 478 w 1066 r.. a liczba uczniów powięk- szyła się z 4813 w 1946 r. do 68104 dzisiaj.

O samej kulturze Już nic nie bę- dę mówił, mlełiśde w „Kamenie"

kilka artykułów na ten temat, któ- re dość wszechstronnie potrakto- wały to zagadnienie.

Oczywiście — kończy tow. Włady- sław Kruczek — nie wyczerpaliśmy całego tem atu — Rzeszowszczyzna na tle Tyriącleda. W Jednej rozmo- wie można tylko pobieżnie wspom- nieć o tym, co osiągnęliśmy. Ale 1 tak te liczby, które wam podałem dla Ilustracji tematu, są bardzo cha- rakterystyczne. Chdałoby się zapy- tać kardynała Wyszyńskiego, czy nasze wielkie kombinaty są rzeczy- wiście. Jak on twierddł w jednym z kazań, „narzędziem wtórnego znle- wolniczcnia współczesnego człowie- ka"7 Polska rzeczywiście pokazała całemu światu „Jak się brać do ko- munizmu", pokazała jednak inaczej niż chdałby tego kardynał. Poka- zała — poprzez twórczą pracę. O- slągnlęda naszego województwa to jeszcze jeden namacalny przykład!

Rozmawiał:

M a r e k A . J a w o r s k i

D o b r e t r a d y c j e

N

AJCHĘTNIEJ pisze sie o

e f e k t o w n y c h zjawiskach Kul- t u r a l n y c h , p o n i e w a t w i a - domo, t e zainteresują one I i z p r i s y ogól czytelników.

W województwie katowic- kim nie lirakuje takich ciekawych I n i c j a t y w k u l t u r a l n y c h . Nałetą do nich m. In. n i e d a w n o zorganizowane, a Jut wysoko cenione ogólnopolskie w y s t a w y plastyki w n l e l a k u - n i a l e j I plakatu w Katowicach, które o- twicrnją nową p e r s p e k t y w ę przed katowickim środowiskiem twórczym.

P o m i m o k u s z ą c e j a t r a k c y j n o ś c i po- dobnych f a k t ó w , zwróciłem Jednak u w a g ę n a s p r a w ę codzienna, bo od wielu l a t ściśle związaną z całokształ- t e m k u l t u r y Górnego Śląska — na a m a t o r s k i e zespoły artystyczne. Dzia- łają one w oparcia o wszechstronną pomoc Związku Zawodowego G ó r - n i k ó w | rozwijają się w tempie gdzie- indziej nie s p o t y k a n y m . Kontrower- syjność tematu jest d o d a t k o w y m a r - g u m e n t e m u z a s a d n i a j ą c y m Jego roz-

patrzenie.

Dyskusja o celach I f o r m a c h a m a - torskiego r u c h u artystycznego toczy się bowiem nie od dzisiaj. T r u d n o Jed- n a k oczeklwaC, a b y w najlilltszym czasie udało sic doprowadzić d o n - Jednollcenla stanosrłsk, s których j e d n o kładzie główny nacisk na dal- szy rozwój dotychczasowych f o r m tego ruchu, m o d y f i k o w a n y c h Jedyni*

ogólną ewolucją k u l t u r y , a drugie z w r a c a u w a g ę przede wszystkim na działalność oświatowa, mniejsze zna- czenie p r z y w i ą z u j ą c da zespołów a-

• t r ą d o w y c h , tanecznych czy chóral- nych.

Ten d r u g i pogląd, dość zresztą roz- powszechniony, d y s p o n u j e r a c j a m i o pozornie większej wadze. Słyszymy więc często, t e set pól amatorski Jest tylko m i e r n y m naśladowrą twórczo- ści profesjonalnej, a w y k o n a w c y ka- r y k a t u r ą autentycznych artystów, t e koszty ludsklego wysiłku, strojów, dekoracji lip. są nieproporcjonalnie wielkie w .stosunku do nikłych re- zultatów. Csy m o t n a zresztą mówić

— k o n t y n u u j ą przeclsrnley ntnatnr- stwa — o Jakichkolwiek wartościo- wych rezultatach t a j działalności, która często ogranicza się d a ksstał-

I n i c j a t y w y kulturalne

towania tanich upodobaA, a Jedno- cześnie h o d u j e nikomu niepotrzebne a m b l c y j k l ? .

P o d o b n e w y w o d y koAczą się za- zwyczaj stwierdzeniem: l e p i e j roz- w i j a j m y oświatę, u ł a t w i a j m y ludziom korzystanie z ' a u t e n t y c z n y c h warto- ści k u l t u r a l n y c h , nla p i e l ę g n u j m y n a siłę rzeczy J u t p r z a t y t y c h .

Wszystkie t e a r g u m e n t y I stwier- dzenia są w znacznym stopniu praw-

dziwe. Szczególnie t a m , gdzie z wie- lu zloionych wzgłędów nla zachowa- ła iię ciągłość tradycji, gdzie ta t r a - d y c j a — k u l t u r a l n a , obyczajowa — dopiero się rodzi I powoli n a w a r - s t w i a . Ala w regionach, w których z pokolenia na pokolenie przekazy- wane są z w y c z a j e I Inne wartości określające c h a r a k t e r k u l t u r y , r e - zygnacja z a m a t o r s k i c h zespołów a r - tystycznych byłaby równocześnie przekreśleniem t r a d y c j i : n a r o d o w e j , społecznej I politycznej. Do takich właśnie t e r e n ó w Polski nalety Gór- ny Śląsk.

Dzieje amatorskiego ruchu a r t y - stycznego aaczęly się t u t a j w ostat- nich dziesięcioleciach ubiegłego wie- k u ; był on wówczas naturalną for- mą walki klasowej I n a r o d o w e j . Licz- n e kółka, kasyna, towarzystwa śpie- wacze i t e a t r a l n e z powodsenlem kul- tywowały I ochraniały Język polski.

Podobną f u n k c j ę spełniały w o k r e - sie powstaA śląskich I. plebiscytu I wtedy właśnie powatnle zwiększyła się Ich liczba: niektóre a nich do- t r w a ł y do dzisiaj. W dwudziestole- ci u międzywojennym ruch amator- ski, choć pozbawiony masowości, nla zamarł. Grupy podwórkowych a r t y - stów swanych „elwraml** wędrowały od domu do domu, bawiły c y r k o w y - mi sztuczkami, ciętą satyrą społecz- ną i m u z y k ą . Przez wszystkie dzie- sięciolecia towarzyszyły górnikom — w manifestacjach, śwlętaoh, zaba-

wach I s t r a j k a c h — orkiestry dęta, wrośnięto w pcjz.it śląskiej kultury

i obyczaju. • T e wszystkie chóry, scapoły teatral-

n e , orkiestry, z takim pietyzmem od- noszące się do polskości I U k mocno związana a tyciem I pracą góralków, skupiły w sobie n a j b a r d z i e j warto- ściowo cechy swoistej plebejsklej k u l t u r y . I kiedy dziś p y t a m y o sens rozwoju amatorskiego ruchu arty- stycznego, nla wolno n a m zapomi- nać, t e kryterium oceny, ogranicza- n c do Jakości artystycznej, w tym w y p a d k u nie wystarcza. Dzisiejsza bowiem zespoły amatorskie konty- n u u j ą t r a d y c j ę t a m t y c h , sprzed lat, k t ó r e miały c h a r a k t e r społeczar 1 n a - rodowy. Niewątpliwie przyjdzie ta- ki moment, kiedy staniemy wobeo f a k t u k u l t u r y jednolitej, uniwersal- n e j . Chwila ta nie Jeet Jednak a i t a k bliska, aby J u t teraz rezygnować a dalszego popierania naturalnego rozwoju twórczości amatorskiej.

Zresztą główny mecenaa. Jakim Jest Zwląsek Zawodowy Górników, nawet nla myśli o zmniejszeniu pomocy.

Obecnie Istnieje ok. 1S00 rótnych górniczych »es polów artystycznych, w tym estradowe, taneczne, chóral- na. muzyczne I teatralne. Wiele z nich występowało za B«"»lcą: w N«D.

Czechosłowacji 1 na Węgrzech, a zespół kopalni Jaworzno zdobył n miejsce na Międzynarodowym FesU- sralu Folklorystycznym na Hyeyiu.

T a k t * Filharmonia Górnicza w Za- brzu oraz chór „Siemianowice** są dobre* znane ni* tylko w k r a j u .

Przy wielkim wzrości* Ilościowym, podnosi się zarazem poziom arty- styczny » t p o ł ó w , która cieszą się rzeczywistą popularnością w środo- wiskach górniczych. W łatach IW—

t s t t zespoły amatorski* występowa- ły UłtJ rasy, a oglądało Ja ponad S milionów widzów. Jele.ll c y f r y ta I f a k t y nie przekonują przeciwników amatorskiego r u c h u artystycznego, pragnę dodać, ł * równi* dynamicz- ni* rozwija się działalność oświato- wa. finansowana precz Związek Za- wodowy Góralków. Na przykład i w at uniwersytetach robotniczych d o - kształca się ponad H N oeók.

(4)

U RODZIŁAM się U (331 czerwca 1M9 roku pod Odessą (Wielki FonUnl.

Ojciec w tym czasie byl dymisjonowanym Inżynie- rem-mechanikiem floty.

Jako dziecko przewieziona mnie na północ — zrazu da Pawłowska, pdż- niej do Carskiego Sioła.

Moje pierwsze wspomnienia zwią- zane s Carskim Slotem: zielona,

wilgotna wspaniałość parków, wy- gon. dokąd prowadziła mnie niania i.a przechadzkę, hipodrom, gdzie cwałowały małe pstrokate koniki, siary dworzec kolejowy.

Lato każdego r o k u spędzałam pod S e w a s t o p o l e m n a d brzegiem m a l e j z a t o -

ki S t r z e l e c k i e j i t a m z a p r z y j a ł n l l a m się z m o r z e m . Najsilniejsze w r a ł e n i e z t y c h

lat to s t a r o ż y t n y Chersoncs. w p o b l i ł u k t ó r e g o mlcszkalUmy.

Czytać n a u c z y ł a m sic s a b e c a d ł a L w a Tołstoja. M a j ą c pięć lat s ł u c h a ł a m . Jak nauczycielka uczyła starsze dzieci i t a k s a m o zac«<Um mówić p o f r a n c u s k u .

P i e r w s z y wiersz n a p i s a ł a m m a j ą c Je*

d e n a i c l e l a t . Wiersze zaczęły się dla m a ł e n i e od Puszkina I L e r m o n t o w a , ale od Oziertawtna („Na n a r o d z i n y monarszego s y n a " ! L N i e k r a s o w a („Mróz

— Czerwony nos"). Te u t w o r y m a m a moja umiała na pamięć.

Uczyłam się w Carskosleiskim G i m n a - z j u m Żeńskim. 7. p o c z ą t k u źle. p o t e m coraz lepiej, ale zawsze niechętni*.

Ostatnia k l a t ę przechodziłam w Kijo- wie. w G i m n a z j u m 1'tindukłejewsklm.

k t ó r e u k o ń c z y ł a m w l i t ! r o k u . Wstąpiłam na wydział p r a w n y Wyż- szych Kursów '/.niskich w K i j o w i e . Dopóki m i a ł a m d o czynienia a historia p r a w a 1 zwłaszcza z łacina, b y ł a m z a - d o w o l o n a . k i e d y zai zaczęły się przed-

m i o t y ściśle p r a w n i c z e , d o k u r s ó w ochłod l a m .

Przeprowadziwszy się d o P e t e r s b u r g a uczyłam się na Wyższych K u r s a c h Hi- storyczno-Literackich R a j e w a . W t y m czasie pisałam Już wiersze. Kiedy ml

p o k a z a n o „ C y p r y s o w a s z k a t u ł k ę " Inno- centego Annlensklego. t a k m n i e z a c h w y - ciła. tr czytałam Ja z a p o m n i a u »zv

•i c a ł y m świecie.

W r. ISIS w y r a ź n i e zaznaczył się k r y - t s s symbolizmu i p o c z ą t k u j ą c y poeci J u l n i e przyłączali się d o tego k i e r u n k u . J e d n y c h pociągał f u t u r y z m . Innych — akmeizm. J a z o s t a ł a m „ a k m e ł s l k u " . Dwie wiosny (ISIS—ISII r . | spędziłam w P a r \ ł u . gdzie b y ł a m Świadkiem pierwszych t r i u m f ó w r o s y j s k i e g o bale- t u . W ISIZ ». o d b y ł a m podróż p o pół- nocnych Włoszech (Genua, Piza. H o - r e n c j a . llolonia. P a d w a . Wenecja). W r a -

KRÓTKO O SOBIE

l e n i e . Jakiego d o z n a ł a m n a w i d o k wło- skiego m a l a r s t w a i a r c h i t e k t u r y , było o l b r z y m i e : p r z y p o m i n a ł o s e n n e widze- nie. z a p a m i ę t a n e na cale t y c i e .

W r o k u I t l t ukazał się m ó j pierwszy zbiorek wierszy „ W i e c z ó r " , w y d r u k o - w a n o t y l k o trzysta egzemplarzy. K r y - t y k a odniosła się d o niego życzliwie.

W m a r c u I t l l r o k u wyszła d r u g a k s i ą ż - ka — „ n ó ż a n i e c " .

Każde l a t o spędzałam w byle) g u n e r - nl t w e r s k l e j 15 wiorst od B i e l e c k a . Nie Jest to m i e j s c e m a l o w n i c z e : pola zao-

r a n e n a wzgórzach w r ó w n e k w a d r a t y , m ł y n y , t r z ę s a w i s k a , osuszone b a g n a , zboża i zboża... T u t a j n a p i s a ł a m p r a w i e cale „ n l a l e s t a d o " . Ukazało się w e wrześniu 1317 r o k u .

P o Rewolucji P a ź d z i e r n i k o w e j p r a c o - w a ł a m w bibliotece I n s t y t u t u A s t r o n o - micznego. w s p ó ł p r a c o w a ł a m z r ó ż n y m i w y d a w n i c t w a m i . W ISZI r . wyszedł zbiorek m o i c h w i e r s z y — „ D m u c h a - w i e c " , a w i m r. k s i ą ż k a „ A n n o Do-

" " " n l e j w i ę c e j od polowy U l d w u d z i e - s t y c h zaczęłam b a r d z o g o r l i w i e I z d u - ż y m z a i n t e r e s o w a n i e m z a j m o w a ć się a r c h i t e k t u r a s t a r e g o P e t e r s b u r g a I s t u -

diami n a d życiem i twórczołcla Puszki- na. J a k o rezultat m o i c h puszkinowskich studiów powstały t r z y p r a c e — o ..Zło- t y m k o g u c l k u " , o „ A d o l f i e " Heniami- na Constanta 1 o „Gołciu k a m i e n n y m " . Wszystkie w swoim czasie ukazały sic w d r u k u , o b e c n i e p r z y g o t o w u j e książ- kę ..Śmierć P u s z k i n a " .

W o j n a Ojczyźniana w ISII r. zastała m n i e w Leningradzie. W końcu wrze- i n i a . Już podczas b l o k a d y , w y l e c i a ł a m s a m o l o t e m d o M o s k w y .

Do m a j a ISII r , m i e s z k a ł a m w Tasz- kiencie i c h c i w i e c h w y t a ł a m w i a d o m o - tci o L e n i n g r a d z i e , o f r o n c i e . J a k 1 inni poeci często w y s t ę p o w a ł a m w szpita- lach. c z y t a ł a m wiersze r a n n y m żołnie- r z o m . W Taszkiencie po raa pierwszy odczulam, czym sa w p a l ą c y m żarze cień d r z e w a I szmer wody. I Jeszcze d o i w i a d c z y l a m . c z y m Jest l u d z k a d o - b r o ć : w T a s z k i e n c i e wiele I ciężko c h o - r o w a ł a m .

W m a j u ISII r. p r z y l e c i a ł a m d o wio- s e n n e j M o s k w y . Już p e ł n e j r a d o s n y c h nadziel i o c z e k i w a n i a bliskiego z w y c i ę - s t w a . W c z e r w c u w r ó c i ł a m d o L e n i n - g r a d u .

Od dawna Interesowałam się za- gadnieniem artystycznego przekła- du. W ostatnich latach po wojnie dużo tłumaczyłam. Zwłaszcza za- chwycały mnie stare poezje koreań- skie I serbski epos narodowy. Czy- telnik lej książki zobaczy, że nie przestawałam pisać wierszy. W nich tkwi mój związek z czasem, z no-

wym życiem mojego narodu. Kiedy je pisałam, żyłam tym samym ryt- mem. który rozbrzmiewał w boha- terskiej historii mojego kraju. Je- stem szczęśliwa, że żyłam w tych latach I widziałam wydarzenia.

klArym nie było podobnych.

(Wyjęte z antologii: Anna Ach- matowa „Wierne" 1909—1060. Pań- stwowe Wydawnictwo Literatura Pięknej. Moskwa 1961).

Anna Achmatowa (1889-1966)

Bywa dzień taki przed nastaniem wiosny:

Łąka .pod śniegiem Jeszcze odpoczywa, A suche drzewa szumią pleśń radosną, I ciepły wietrzyk łagodnie przepływa.

I dziwi się lekkości swojej dało, I nie poznajesz całkiem domu swego,

I piosnkę, która cl się oklepała.

Nucisz wzruszony Jakby coś nowego.

*

Wieczorna zorza złoci świat.

Kwietniowy lekki chłód się wkrada.

Spóźniłeś się o dziesięć lat.

Ale 1 tak cl Jestem rada.

T u t a j kolo mnie bliżej siądź.

Niech oczy śmieją się najszczersze:

Po tym zeszycie wzrokiem błądź — To są dziecinne moje wiersze.

Wybacz, że obcy ml byl śmiech.

Ze słońcem się cieszyłam mało.

I wybacz, wybacz ml ten grzech.

Zem wielu tu za d e b l e brała.

Węglem zaznaczył w lewym boku znak Miejsce, gdzie utkwi grot.

Po to. by pomknął m e j tęsknoty ptak Pustynną nocą w lot.

Miły! Mieć pewną rękę chciej!

Wnet koniec moich mąk.

Wyleci ptak tęsknoty mej.

Siądzie na drzewie nucąc w krąg.

By ktoś otrząsnął się s cichego snu.

I otwarł okno mówiąc w mrok:

„Glos ml znajomy, a nie pejmę słów", I spuścił nagle wzrok.

Ciężka prawda jest miłosnych wspomnień.

W niej się żarzyć, w niej się spalać muszę.

A dU innych to Jest tylko płomień.

Aby grsać w nim wyziębioną duszę.

Aby grsać w nim przesycone dało.

Gorzkich les mych Im do tego trzeba.

Czyżbym po to więc. Panie śpiewała I komunię mlłośd przyjęła?

Daj ml takiej truclsny. co sprawi.

Ze ml usta zawrze już milczenie, I nareszcie besstawną mą sławę Rozświetlonym omyj zapomnieniem.

D R U G A E L E G I A Z I M O W A

Rozróżnić można trzy epoki wspomnień.

I pierwsza z nich to jak wczorajszy dzień.

Dusza pod stropem ich błogosławionym I ciało w d e n i u Ich doznają szczęścia.

Jeszcze nie zamarł śmiech, łzy płyną jeszcze.

Na stole jeszcze nie wytarty kleks I jak na sercu pieczęć, pocałunek — Niezapomniany, jedyny, ostatni...

Ale to zwykle ciągnie się niedługo—

Nad głową już nie strop, lecz zamiast niego Gdzieś na przedmieściu głuchym dom samotny.

Gdzie pajęczyna i kurz jest na wszystkim.

Gdzie Już butwleją najgorętsze listy, Gdzie się ukradkiem zmieniają portrety.

Dokąd się chodzić zwykło Jak n a cmentarz.

A po p o w r o d e ręce myć starannie I strząsać łezkę przelotną, by ulżyć

Zmęczonym oczom — 1 ciężko po wzdychać—

Lecz zegar tyka I wiosny mijają Jedna za drugą, różowieje niebo.

Kolejno się zmieniają nazwy miast

To wszystko pojąłbyś ty Jeden t y l k o - Kiedy bezsenny mrok dokoła włada.

Tamta słoneczna konwallowa chwilka W grudniowej nocy t e j elemnoścl wpada. — I snów na dróżce się przy tobie Jawię, I ty się śmiejesz swym beztroskim śmiechem.

Lecz las świerkowy I szuwary w stawie Odpowiadają Jakimś dslwnym echem.

Jeśli zmarłego budzę tym wspomnieniem.

Wybacs ml. ale nie mogę Inaczej:

Tęsknię za tobą Jak za drogim cleniem, Zazdrościć musię lemu, co dziś płacze.

Kto może płakać w l e j strasznej godzinie Widząc tych. co tam na dnie Jaru leżą—

Łees wykipiały ml łzy I nie spłynie Wilgoć, co kol | oczy odświeża.

i m

I nie ma świadków już tamtych wydarzeń.

Nie ma z kim płakać ani z kim wspominać.

I oddalają się powoli denle.

Które przestaliśmy Już przywoływać I których powrót byłby dla nas straszny.

I kiedyś ze snu się budząc widzimy.

Żeśmy już nawet zapomnieli drogę Do tego domu, co nam był tak drogi.

I zadyszani ze wstydu i gniewu

Biegniemy tam. lecz (jak to bywa we śnie) Tam wszystko inne: ludzie, rzeczy, ściany I nawet nikt nas nie zna — myśmy obcy!

Myśmy nie tam t r a f i l i - O mój Boże!

I wtedy — oto co najbardziej gorzkie — Świadomość: jak w naszego ż y d a ramach Zmieścić tę przeszłość — nie ma dla niej miejsca I ona prawie tak samo nam obca

J a k dla sąsiada naszego za ścianą : I nie poznalibyśmy tych, co zmarli.

A cl. z którymi Bóg nas porozłączał.

Bez nas obeszli się zupełnie dobrze — I nawet wszystko ma się ku lepszemu...

Wszystkie przekłady K. A. Jaworskiego

MARINA C W I E T A J E W A

Z cyklu „Muza"

O, Muzo płaczu, o najpiękniejsza z muzf 0 tg, pomiocie błędny nocy białej/

Ty czarną zamieć zsyłasz na Ruś .

/ jęki twoje wrzynają się w nas Jak strzały.

1 my odskakujemy, i głuche: och! — Stutysięczne — przysięga tobie. Anno AchmatowaJ Twe imię to ogromny szloch, 1 pada ono w głąb. co nic ma miana.

Nas koronuje to, że z tobą wraz Depcemy ziemię, że to samo nad nami

przestworzet I ten. którego na śmierć zwali twego losu płaz, Jui nieśmiertelny kładzie się w śmiertelne łaś*.

W mym śpiewnym mieście plonie kopuł sto I Zbawiciela wielbi włóczęga brodaty.„

Daruję cł to rozdzwonione miasto me.

Achmatowa/ — i serce swoje na dodatek.

1

4

Cytaty

Powiązane dokumenty

Informacji w sprawie prenu- meraty udzielają placAwkl pocz- towo I Ruch. Redakcja nie zwra- ca materiałów nie zamówionych I zastrzega

Informacji w sprawie prenu- meraty udzielają placówki pocz- towe I Ruch. Aleje Racławickie L Druk: Lubelskie Zakłady Gra-

Re- daguje Kolegium: Konrad Biel- ski, Jerzy Dostatni (sekretarz redakcji), Marek Adam Jawor- ski (redaktor naczelny), Zyg- munt Mańkowski, Zygmunt Mi- kulski.

Godziny osobliwe i cenne Szkice. z

Prenumerata przyjmowana Jest od 1 do 15 dnia miesiąca poprzedzającego okres, na który dokonywa się przedpłaty. Lubelska

Fot. Marek Barglałowskl, zajął się tea- trem zawodowo. Jest Juz na trzecim ro- ku warszawskiej PWST. Przygotował na zjazd referat na tomat współczesnego kształtu

Nagle dał się słyszeć szum w krzakach pod dziadkowym cyplem 1 dziewczyna odwróciła się kp brzegowi rzeki. Dzladok odruchowo się skulił. Ktoś tam był. kogo dziadek nie

Z ksiąi'cl, która ukaże isę nakła- dem Wydawnictwa Lubełskicpa.. Oddziały partyzanclde zos- ińlv otoczone żelaznym plertcienlem ' jednostki 154 dywizji grenadierów K *