• Nie Znaleziono Wyników

,5i ^:” : ■ ■■ 1 ■ ■ ■■R:':' ..:.' J!:ss

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ",5i ^:” : ■ ■■ 1 ■ ■ ■■R:':' ..:.' J!:ss"

Copied!
36
0
0

Pełen tekst

(1)

■ ■ ■ 1 ■ ■ ■

■ R :':' ..:.' J ! :ss

,5i ^:” :

(2)

Z alecono do b ib lio te k n au c zy c ie lsk ic h i lic ea ln y c h pism em M in istra O św iaty n r IV/Oc-2734/47

W ydano z pomocą finan sow ą P olskiej Akadem ii Nauk

TR EŚĆ Z E SZY TU 4 (2126)

M e r g e n t a l e r J., K o m e t y ... . 85

K l a g J., O sk ó rek — m a rtw a czy żyw a część c ia ła z w i e r z ą t ? ... 89

C h o m i c z K., U czcijm y p a m ię ć w ielk ieg o K o p e r n i k a ... 93

K a m i ń s k i K., — T a rp a n — E q u u s g m e lin i A n t o n i u s ... 94

C y k o w s k i R. K ., N a jm n ie js i w ro g o w ie ż y c i a ... 96

S e g d a S., P rz e o b ra ż e n ia i zm ia n y w p o g lą d a c h n a cele o ra z za k res d ziała n ia ochrony p r z y r o d y ... 98

D o m i n i c z a k L., B ro n isła w M a lin o w sk i (1884— 1 9 4 2 )... 100

D robiazgi p rzy ro d n icze „ S k aln e G rz y b y ” W G ó ra ch S tołow ych (K. R. M a z u r s k i) ... 102

L ip a k ró le w sk a m io d em p a c h n ą c a (A. K a c z m a re k ) ... 103

T e rra p e n a k a ro liń s k a w ię k sz a (A. Ż y ł k a ) ...104

S łonecznik — k w ia t n ie ty lk o ozdobny (M. D y m iń s k a ) ... 105

Czy należy ch ro n ić w ilk a ? (J. P a n f i l ) ...106

K ro n ik a n a u k o w a P ro f. d r J e rz y K re in e r (A. M io d o ń s k i) ...107

R ezolucja M iędzy n aro d o w ej U nii N au k B iologicznych w sp raw ie ta k so ­ nom ii (H. S z a r s k i ) ...107

C o p ern ican a O bchody K o p e rn ik o w sk ie w P o z n a n iu (B. K ie łc z e w s k i) ... 108

R o z m a i t o ś c i ... 108

R ecenzje O d ra — od źró d e ł do B a łty k u . P rz e w o d n ik geologiczno-krajoznaw czy (K. M a ś l a n k i e w i c z ) ...110

O. K . L e o n t j e w : D no o ce an u (K. M a ś la n k ie w ic z ) ...110

M. M. K o ż o v : O će rk i p o B a jk a lo v ie d e n iju (K. K asp rz a k ) . . . . 111

P. K u c k u c k : D er S tra n d w a n d e re r (L. Ż m u d z i ń s k i ) ... 111 L isty do R e d ak c ji

S p i s p l a n s z

I. M A G N O LIA , M agnolia so u langeana S o u l.-B o d . F ot. W. S tro jn y

II. JE Ż O W IE C N IE R EG U LA R N Y , B rissopsis ly rife ra O. A tla n ty ck i. F ot. S. K u ja w a I lia . BA TA LIO N . F ot. W. P u c h a lsk i

IH b. B A T A L IO N to k u ją c y . Fot. W. P u c h a lsk i IV. B A TA LIO N Y w locie. F ot. W. P u c h a ls k i

O k ł a d k a : M A G N O LIA , M agnolia soulangeana. Fot. W. S tro jn y

(3)

P I S M O P R Z Y R O D N I C Z E

O R G A N P O L S K I E G O T O W A R Z Y S T W A P R Z Y R O D N I K Ó W I M. K O P E R N I K A

(Rok założenia 1875)

K W IECIEŃ 1974 ZESZYT 4 (2126)

JA N M ERG EN TALER (W rocław)

KOMETY

Kom ety zawsze są trochę niespodzianką, w przeciw ieństw ie do tak zrównoważonych zjawisk niebieskich jak planety i większość gwiazd. Niespodzianka polega na tym , że by­

w ają takie komety, które pojaw iają się po raz pierwszy i nic nie wiedzieliśmy o tym, że mo­

gą zbliżyć się do Słońca w danym roku, a prócz tego — naw et jeżeli kom eta jest dobrze znana i powraca w okolice Słońca okresowo co kilka czy kilkadziesiąt lat, zawsze potrafi zadziwić czy to wspaniale rozw iniętym warkoczem, czy tym , że zbyt słabo świeci, czy tym , że rozpada się na kilka części, a czasem znika i podobno zamienia się w rój meteorów.

Najm niejszym zaskoczeniem jest kształt dro­

gi kom etarnej, jej orbita dokoła Słońca. Jeżeli jest to obcy przybysz i uda się go zauważyć dostatecznie wcześnie, nieraz w odległości od Słońca większej niż odległość Marsa czy Jow i­

sza, w tedy znacznie przed zbliżeniem się w n a­

sze sąsiedztwo i rozwinięciem pięknego w arko­

cza można wyliczyć jaka jest jej droga i kiedy przejdzie w najm niejszej odległości koło Słoń­

ca przez tzw. perihelium . Zwykle okazuje się, że droga takiej kom ety m a kształt paraboli lub hiperboli i że po jednorazow ym ukazaniu się nie odwiedzi już więcej w ew nętrznych obsza­

rów układu planetarnego. Taką kom etą była np. ta, którą odkrył w r. 1925 L. O r k i s z (była to pierwsza „polska” kometa od czasów H e w e l i u s z a ) . Ale bardzo często kometa pojawia się wielokrotnie, obiega Słońce po dro­

dze zbliżonej do elipsy i w tedy można nie ty l­

ko obliczyć, kiedy zbliży się do nas, tak żeby stała się widoczna, ale także jaki kształt w ka­

żdym momencie będzie m iała jej droga.

Głównym m otorem zmuszającym kom ety do ru chu jest naturalnie siła graw itacji, ona okre­

śla kształt drogi. Ale w układzie planetarnym nie tylko Słońce przyciąga komety, robią to także i planety, a naw et dalekie gwiazdy. Gdy­

by kształt o rb ity był określany tylko siłą g ra­

w itacji słonecznej —• kom ety poruszałyby się dokładnie po elipsach. P suje ten idealny kształt przede wszystkim Jowisz, który deform uje or­

bity przy każdym przejściu kom ety w jego są­

siedztwie i to psuje tak radykalnie nieraz, że w pływ a w szerokich granicach na czas jej obiegu dokoła Słońca, zam ieniając kometę krótkookresową w długookresową lub odw rot­

nie. K rańcow ym przykładem zakłócającej dzia­

łalności Jowisza było takie zdeformowanie or­

bity komety Laxella z r. 1779, której okres obiegu wynosił około 5,5 lat, że znikła ona

;

(4)

86

Ryc. 1. W ielka K o m eta z 1843 r.

z naszego sąsiedztwa i nie była od tego czasu w ięcej obserwowana.

K um ulow anie się perturbacyjnego działania wielkich planet na drogi kom et doprowadziło do tego, że obecnie istnieją tzw. rodziny ko- m etarne, których okresy obiegu zależą od p la­

net. Tak więc jest rodzina Jowiszowa kom et o okresach obiegu krótszych od 15 lat, rodzina S a­

tu rn a o okresach 13—20 lat, U rana — 27 do 50 lat i N eptuna z kom etam i o w ydłużonych już bardzo elipsach, pow racającym i w okolice Słońca co 50—-100 lat. Do tych ostatnich n a ­ leży kom eta Halleya.

Każda kom eta widzialna z Ziemi to krótkie widowisko, trw ające rzadko kiedy dłużej niż rok. A co dzieje się przedtem , zanim ją zoba­

czymy? Skąd w ogóle bierze się taki oryginal­

ny, niepodobny do planet czy księżyców obiekt.

Próbowano na to pytanie odpowiadać dawno i sądzono, że są to po prostu wyziewy tru jące naszej atm osfery. Z chwilą, gdy przekonano się, że kom ety nie w kraczają w atm osferę ziemską, ale krążą w znacznie bardziej odleg­

łych obszarach, w ysunięto przypuszczenie — autorem takiej hipotezy był Heweliusz — że m am y do czynienia z wyziewam i innych p la­

net. W w ieku XIX zaczęło przeważać przy p u­

szczenie, że są to jakieś resztki kondensującej się mgławicy, z jakiej pow stał układ p la n etar­

ny, ale wyziewowa teoria odżyła jeszcze w tym w ieku w hipotezie uzasadnianej przez W s z e c h ś w i a t s k i e g o — w ybitnego zna­

w cy komet z Kijowskiego O bserwatorium . Zakłada on mianowicie, że kom ety są „bom ­ bam i w ulkanicznym i” podobnymi do tych w y­

rzucanych przez ziemskie w ulkany, tylko że źródłem ich są w ulkany na Jowiszu.

Teoria jak teoria — m iała sporo zw olenni­

ków, ale raczej m usiała ustąpić przed lepiej uzasadnionym i poglądami (sprzed kilkudziesię­

ciu lat, ale później niż w spom niana teoria w ul­

kaniczna) J. H. O o r t a, holenderskiego a stro ­ noma, specjalisty od ruchów gwiazd w prze­

strzeni, tw órcy teorii ruchu obrotowego naszej G alaktyki. Oort uzasadniał na podstaw ie zli­

czenia ilości orbit długookresowych, że w zna­

cznej odległości od Słońca istnieje coś w rodza­

ju chm ury komet, z której od czasu do czasu dzięki p ertu rb acji ich ruchu pochodzącej od

najbliższych gwiazd, niektóre tak zm ieniają swoje dalekie orbity, że stają się one eliptycz­

ne i kom eta może zawędrować aż w sąsiedztwo Słońca. W niedużej od niego odległości dzięki oddziaływ aniu (innych) promieniowania sło­

necznego nagrzewającego jądro komety, ją­

dro to może wybuchnąć, rozdzielić się na kilka części i dać początek jasnym kometom, takim jak I k e y a - S e k i z r . 1965 czy K o h o u - t e k z r. 1973. C hm ura kom etarna może znaj­

dować się w odległości około 150 000 j. a., a więc około 2 la t światła, na połowie odległo­

ści do najbliższej gwiazdy.

Z teoriam i o pochodzeniu komet wiąże się ściśle pogląd na ich budowę. Fakty, jakie ob­

serw ujem y, są następujące: większość komet, widzianych jeszcze przed perihelium , ma jasne praw ie punktow e jądro, dookoła niego tw orzy się m glista otoczka, rosnąca w m iarę zbliżania się do Słońca i następnie warkocz, najbardziej efektow na część komety. Pow staje pytanie czym jest owo jądro, które, jak można przy­

puszczać, jest właściwą kometą, bo głowa i warkocz pow stają i zanikają zależnie od od­

działyw ania Słońca.

Do niedaw na dość rozpowszechnione było przypuszczenie, że jądro kom ety to luźna gro­

m ada oddzielnych bryłek m aterii, tak luźna, że odległości pomiędzy bryłkam i są znacznie w ięk­

sze od w ym iarów tych bryłek. Zderzenie Zie­

mi naw et z sam ym jądrem kom ety nie byłoby więc groźne — zaobserwowalibyśm y najw yżej obfity rój meteorów. Dziś jednak dom inuje ra ­ czej inna in terp retacja obserwacji. W tej dawnej teorii średnice jąd ra m iały być wielkości paru tysięcy kilometrów. W myśl pomiarów i obli­

czeń, opartych m. in. na fotom etrycznych da­

nych, dziś raczej utrzym uje się pogląd, że ją­

dro kom ety jest jednolitą bryłą, lodowo-meta- liczną o średnicy najw yżej kilkudziesięciu k i­

lom etrów, a bardziej prawdopodobne — bliż­

szej jednego kilom etra niż kilkunastu nawet.

Zderzenie Ziemi z takim jądrem , mniej p raw ­ dopodobne niż z jądrem większym, byłoby oczywiście katastrofą dla niektórych okolic na Ziemi, tych, na które taka bryła by spadła.

Ponieważ jednak prawdopodobieństwo takiego zdarzenia jest rów nie małe, jak zderzenie dwu gwiazd, co jak wiadomo może się trafić raz na wiele m iliardów lat, naw et taka in terp retacja obserwacji, zresztą chyba prawdziwa, mówiąca 0 bryłow atości jądra komety, nie pow inna za­

kłócać snu mieszkańcom Ziemi.

Ponieważ dziś na ogół powszechnie przyjm u­

je się, że jądro kom ety jest niedużą, kilkokilo- m etrow ej średnicy bryłą, postaram się zgodnie z ty m założeniem opisać, jak w yglądają kome­

ty i co się dzieje, że tak pięknie rozw ijają się zbliżając się do Słońca. Oczywiście, dane obser­

w acyjne nie będą zależne od takiej czy innej teorii budowy jądra.

K om eta w znacznej odległości od Słońca, to nieduża mgławicowa plam ka na niebie, ledwie widoczna przez duże lunety. W m iarę zbliżania się do Słońca rozm iary i jasność mgiełki rosną 1 zaczyna się rozw ijać warkocz, nieraz olbrzy­

mich wym iarów. Pom ijając jądro, głowa ko­

m ety tw orząca ową mgławicę m a w ym iary

(5)

87 najw yżej tysięcy kilom etrów średnicy, podczas

gdy warkocz może rozciągać się na miliony kilometrów. Cechą charakterystyczną warkocza jest to, że zawsze jest on skierowany w prze­

ciwną stronę niż kierunek ku Słońcu, tak jak­

by Słońce było źródłem jakiejś siły odpycha­

jącej.

Znamy dziś co najm niej dw a źródła takiej siły: ciśnienie św iatła i w iatr słoneczny. Być może pew ną rolę mogą odgrywać pola m agne­

tyczne, zwłaszcza w tedy, gdy kom eta w kracza w obręb korony słonecznej, ale to są spraw y jeszcze dalekie od dokładniejszego zbadania.

Próbowano dawniej tłum aczyć wszystkie rodza­

je warkoczy kom etarnych ciśnieniem światła.

Dziś wiadomo, że działa ono skutecznie tylko w niektórych przypadkach, a mianowicie prze­

de w szystkim na m ikroskopijnych wymiarów cząstki pyłów. W iatr słoneczny, k tóry jest stru ­ mieniem rozrzedzonej plazmy, działa na gaz, specjalnie silnie na gaz zjonizowany (molekuły czy atomy), będący podobną plazmą jak ta, która płynie z korony słonecznej.

Okazuje się przy tym , że działanie w iatru słonecznego jest silniejsze niż ciśnienia światła, że zatem składowa gazowa kom ety będzie sil­

niej odpychana, niż składowa pyłowa i że ga­

zowe warkocze będą w ydm uchiwane od Słońca silniej, tworząc praw ie prostoliniowe strugi, jak w przypadku kom ety M o r e h o u s e ’a z 1908 r.,(ryc. 2a, b) czy I k e y a - S e k i z 1965 r. (ryc. 3). Zakrzywiony warkocz kom et wy­

raźnie natom iast przem aw ia za tym , że jest on głównie utw orzony z pyłu.

Tak więc kom ety w ytw arzają pył i gaz.

Skąd się biorą te składniki? Na to pytanie można odpowiedzieć dopiero na podstawie ba­

dań widma komet. W widmie kom et obserwuje się mianowicie świecenie przede wszystkim cząsteczek takich jak C2 i C3 oraz CN, CH, NH, OH, NH2, a w tedy gdy kom eta jest już bardzo blisko Słońca, także atomów żelaza, sodu, w ap­

nia, magnezu, niklu. Okazuje się przy tym , że linie em isyjne m etali są znacznie krótsze niż linie cząsteczek wymienionych wyżej, a z m e­

tali najkrótsze linie należały do żelaza. W gło­

wie kom ety Ikeya-Seki żelazo dawało znać o so­

bie najw yżej w odległości 8" od jądra, podczas gdy linie sodu i w apnia sięgały do odległości 25"

do 60" od środka jądra. Prócz linii em isyjnych można także w w idm ie kom ety obserwować widmo ciągłe będące rozproszonym na cząstkach pyłu w idm em słonecznym. Stosunek natężeń widma liniowego do ciągłego pozwala więc na oceny stosunku ilości gazu do ilości pyłu.

W ymienione cząstki są rodnikam i takich związków jak woda, amoniak, m etan. Stąd przypuszczenie, że te związki muszą lub mogą istnieć w jądrze kom ety, a promieniowanie Słońca powoduje ich parow anie i rozkład. P a­

rowanie musi być gwałtowne, jak to w próżni przy podgrzaniu przez Słońce, nieraz do paru tysięcy stopni, a jest rzeczą prawdopodobną, że woda, am oniak i m etan egzystują w jądrze w postaci lodu, co jest możliwe wobec niskiej tem p eratu ry przestrzeni kosmicznej, tylko o parę stopni wyższej od zera absolutnego. Za­

pewne też te lody am oniakalno-m etanowo-

b

Ryc. 2a, b. K om eta M orehouse’a (1908)

-wodne spajają w jedną całość odłamki skalne i pyły, tworząc nieduże, w postaci jednolitej

bryły, jądro komety.

W dużych odległościach od Słońca parow a­

nie nie jest gwałtowne i kom eta otacza się

m giełką słabo widoczną. W m iarę zbliżania się

do Słońca z tej strony, na którą bezpośrednio

pada promieniowanie słoneczne, coraz gwał-

(6)

88

tow niej w ydostają się strum ienie gazu, które napotykają przeszkodę w postaci strum ieni plaz­

m y w iatru słonecznego. Pow staje coś w rodzaju fontanny w ytryskującej z jąd ra w kieru n k u Słońca i zm iatanej w przeciw ną stronę przez w iatr słoneczny. Cząsteczki gazu w y latu ją przy tym dalej, szybciej się rozprzestrzeniają niż uw alniane jednocześnie cząstki pyłu. Szybciej też topią się lody am oniakalne niż żelazo czy sód, stąd mniejsze w ym iary chm ury żelaznych atom ów niż sodowych, gdyż jak wiadomo sód łatw iej paruje.

Od czasu do czasu może się zdarzyć, że lo­

dowce spajające skalne bryły zbyt szybko p aru ­ ją i mogą spowodować w ybuch, rozerw anie ko­

m ety n a parę części, tym łatw iejsze, że bryła kom etarna nie jest kulista, ale m a z pewnością bardzo nieregularne kształty. Takie rozpadnię- cie się kom ety obserwowano już nieraz, a istnieje przypuszczenie, że w ielkie kom ety przechodzące blisko Słońca pow stały nie tak dawno tem u z rozpadu jakiejś prakom ety. Do tych w ielkich kom et należała np. kom eta Ikeya-Seki z r. 1965, k tó ra przeszła w odległo­

ści niewiele większej niż milion kilom etrów od Słońca (0.08 jedn. astr.)

Inna kom eta (mianowicie Ikeya z r. 1963) po­

zwoliła na przeprow adzenie jeszcze niektórych

Ryc. 3. K o m eta Ik e y a -S e k i (1965)

b

Ryc. 4a, b. K o m eta B e n n e ta (1970)

(7)

89 ciekawych badań, niedostępnych dotychczas.

Dzięki temu, że uzyskano widmo tej komety za pomocą wielkiego spektrografu słonecznego, można było zmierzyć stosunek natężeń linii izo­

topów węgla. Uzyskano na stosunek C12/C 13, wielkość 70, a więc podobną jak dla Ziemi. Zda­

w ałoby się to wskazywać na to, że kometa ta pow stała podobnie i w tym samym czasie jak nasza Ziemia.

Procesy chemiczno-fizyczne w kom etach nie wszystkie są całkowicie jasne. Tak na przykład promieniowanie w ysyłane przez atomy sodu w komecie Ikeya-Seki było obserwowane aż do odległości około 18 000 km od jądra. Otóż jest rzeczą mało prawdopodobną, aby atomy te, wy­

latując z jądra z prędkościami poniżej kilome­

tra na sekundę, mogły tak daleko dolatywać zachowując zdolność em isji linii D. W ydaje się, że to cząstki pyłu dolatują do tych odległości i po drodze w yrzucają .atomy sodu. Innym pro­

blemem, jaki nastręczyła ta sama kometa, było stwierdzenie, że stosunkowo obficiej niż w in ­ nych kosmicznych obiektach w ystępuje miedź oraz sód. W absolutnych jednostkach jest tych pierw iastków mało, ale w stosunku do żelaza, jak w przypadku miedzi czy do sodu w przy­

padku potasu jest ich więcej niż gdzie indziej.

Przypuszczano na podstaw ie obfitości związ­

ków wodoru, że tego ostatniego musi być dużo w kometach. Istotnie, obserwacje kom ety Tago- Sato-Kosaka z r. 1969, dokonane z satelity OAO 2 w r. 1970, pozwoliły stwierdzić, że ko­

m eta jest otoczona bardzo obszerną wodorową atmosferą.

Skoro z jąd ra kom ety w ypływ a stale m a­

teria, pow inna masa tego jąd ra maleć, a ko­

m eta rozpływać się całkowicie po jakim ś cza­

sie. Okazuje się, że czas ten jest dość krótki.

O bejm uje jakieś kilkaset najw yżej powrotów kom ety w sąsiedztwo Słońca, a więc okresów obiegu. Skoro okresy te w ahają się od p aru lat do licznych wieków, czas życia komet jest też bardzo różny. Jak wyliczono, kom eta Ikeya- Seki straciła w czasie 30 dni pobytu koło peri- helium około 7 • 1014 g masy. Jest to ułamek wynoszący m niej niż dziesięciotysięczna część

m asy całkowitej. Ale są krótkookresowe kome­

ty, które szybciej tracą masę. W każdym razie czas życia komet jest bardzo krótki w porów na­

niu z czasem życia planet. Może się jeszcze skrócić, kiedy kom eta przejdzie tak blisko Jo­

wisza, że siły przypływowe rozerwą ją bardziej naw et skutecznie niż w ybuch topniejącego w tem peraturze p aru tysięcy stopni lodu spa­

jającego skalne bryłki. W tedy uwolnione od­

dzielne bryłki rozsiewają się wzdłuż orbity w postaci ro ju m eteorów i spotkanie Zie­

mi z K ometą to po prostu spotkanie z rojem m eteorów tak pięknym jak Łzy św. Waw­

rzyńca na jesieni czy Lirydy na wiosnę. Jeden i drugi rój pochodzą bowiem z rozpadu zna­

nych komet.

Kom ety parują, pozbywają się lodowych więzów, rozpadają się, ale w jaki sposób za­

m arzają? Jakie siły powodują ich powstawa­

nie? Być może pow stają pierw otnie drobne pyłki m aterii międzygwiazdowej, być może osiada na nich taki czy inny lód. Zapewne siła graw itacji powoduje kondensację. Szczegóły tego procesu są jednak dalekie od poznania do­

kładniejszego, na razie więc, prócz wielu zaga­

dek dotyczących budowy komet, główną nie­

wiadomą jest chyba ta, jak one powstają.

A może ma rację Wszechświatski mówiąc, że kom ety pochodzą z Jowisza, w którego atm o­

sferze nie brak amoniaku.

Naszkicowałem tu niektóre problem y kome- tologii. Jest ich znacznie więcej. Jeden pro­

blem — poszukiwanie komet w arto jeszcze po­

ruszyć. Wśród polskich kom et odkryte przez fachowych astronomów były tylko 2 — Orkisza i Rudnickiego. Resztę — 5 komet — odkryli amatorzy, profesor gim nazjalny A. W i 1 k i la­

borant O bserwatorium W. L i s . Dziś w praw ­ dzie wobec konkurencji ze strony astronomów rozporządzających wielkimi astrografam i, szanse miłośników zmalały, ale przy dużej dozie w ytrw ałości jeszcze ciągle są większe od zera, warto więc komet szukać. Warto też, nawet za pomocą bardzo prostych aparatów fotografować te, które już są dostatecznie jasne — zwłaszcza na film ach barw nych.

JE R Z Y K LA G (K raków )

OSKÓREK — M A RTW A CZY ŻYW A CZĘŚĆ CIAŁA Z W IE R Z Ą T ?

W iększość z w ie rz ą t p o sia d a n a sw ojej p o w ierzchni w a rstw ę o ch ro n n ą o sła n ia ją c ą ciało p rzed n a jro z m a it­

szym i szkodliw ym i cz y n n ik a m i ze w nętrznego środo­

w iska. T ak a w a rs tw a z w a n a osk ó rk iem albo k u tik u lą zabezpiecza p rz e d m echanicznym i uszkodzeniam i, przed atak ie m ze stro n y b a k te rii czy in n y c h m ik ro o rg an iz­

mów, a n a w e t p rze d a ta k a m i ze stro n y w iększych w ro ­ gów.

Zw ykło się uw ażać, że o sk ó rek o k ry w a ją cy ciało, zw łaszcza z w ie rząt b ez kręgow ych, je s t tw o rem m a r t­

w ym w y dzielonym przez k o m ó rk i n ab ło n k a n a zew ­

n ą trz ciała, gdzie spoczyw a b ie rn ie do śm ierci zw ie­

rzęcia albo do o k resu linienia, k iedy zostanie zrzucony

i zastąp io n y znow u przez m a rtw y tw ór. J a k się n ie b a ­

w em przek o n am y , je s t to w w iększości p rzy p a d k ó w

pogląd błędny. O ch ro n a pow ierzchni c ia ła je st dla

zw ie rząt za g ad n ien iem zbyt w ażnym , aby po w y tw o ­

rz e n iu osk ó rk a n ie m ia ły m ożliw ości m o d y fik o w an ia

go w zależności od zm ien iający ch się w a ru n k ó w i w p ły ­

w a n ia n a jego zachow anie się. W ażną ta k ż e rzeczą

je s t m ożliw ość k o m u n ik o w a n ia się z otoczeniem za po ­

m ocą całej pow ierzch n i ciała poprzez żyw ą s tru k tu rę .

(8)

90

Ryc. 1. O sk ó rek r o b a k a płask ieg o z g ru p y M onogenea (sch em at w g M orrisa): 1 — cy to p laz m a o sk ó rk a, 2 — ciało k o m ó rk i n a b ło n k a zanurzonego z ją d re m i in n y ­ m i o rg an e llam i, 3 — m ito c h o n d riu m , 4 — sk ła d n ik i m a rtw e cy toplazm y, 5 — szczecinki, 6 — p ęc h erzy k i,

7 — sy stem błon, 8 — k o m ó rk i m ięśn io w e Z a g a d n ie n ia te z w ie rzęta rozw iązały ró żn y m i sp o so b a­

m i. W naszy ch ro zw ażan iach , z b r a k u m iejsca, o g ra n i­

czym y się ty lk o do bezkręgow ców .

Z aczniem y od gąbek, k tó re zaliczam y do n a jp ro s t­

szych z w ie rz ą t w ielokom órkow ych. S ą one o k ry te b a r ­ dzo cien k im o sk ó rk iem o g rubości około 25—50 m ilim i- kro n ó w . J e s t to d e lik a tn y i sto su n k o w o n ie trw a ły tw ó r, a le w y sta rc z a ją c y do fu n k c ji, ja k ą pełni. S tw ierd zo n o bow iem , że izo lu je on tk a n k i gąbki od ew e n tu a ln e g o szkodliw ego w p ły w u ró żn y ch kom en sali, k tó re je p o ­ k ry w a ją . U g a tu n k ó w cieniolubnych są to zw y k le b a k ­ te rie , a u św ia tło lu b n y c h b a k te rie i o k rze m k i. O sk ó rek b u d u ją te sa m e k om órki, k tó re p ro d u k u ją w łó k n a r o ­ gow e sz k ieletu . K o m ó rk i ta k ie m a ją k s z ta łt b u te le k zw róconych sz y jk am i do p ow ierzchni. P rz ez sz y jk i ty c h ja k b y b u te le k sp ły w a su b sta n c ja k rz e p n ą c a n a p o ­ w ie rz c h n i ciała tw o rzą c oskórek. R e a k c ja k rze p n ię c ia w y d zie lin y w ze tk n ię c iu z w o d ą nie je s t dosyć szy b k a i d latego osk ó rek je s t znacznie g ru b szy u g ą b e k ż y ją ­ cych w sto ją c e j w odzie, a cieńszy u ży jąc y ch w w o d zie p ły n ą ce j. N a raz ie n ie w iem y czy je s t to s tr u k tu r a m a rtw a , czy żyw a, za m ało je st jeszcze b a d a ń , n a pew no je d n a k dobrze c h ro n i on g ąb k i p rze d w p ły w a ­ m i o rganizm ów chorobotw órczych.

Do n ie d a w n a sądzono, że ro b a k i p ła sk ie ży jąc e w o l­

no m a ją ciało p o k ry te orzęsionym n ab ło n k ie m i nie w y tw a rz a ją o sk ó rk a, n a to m ia st p rz e d sta w ic ie le te j g ru p y p ro w ad zący p asożytniczy tr y b życia w y tw a rz a ją o sk ó rek m a rtw y . T ym czasem b a d a n ia z u życiem m i­

k ro sk o p u elek tro n o w eg o w ykazały, że n a jb a rd z ie j z e w ­ n ę trz n a w a rs tw a ciała w szy stk ich ro b a k ó w p ła sk ic h je s t podobna, tw o rz y z w a rtą , je d n o litą całość o c h ro n ­ ną. Z b u d o w a n a je s t o n a z sy n c y c ja ln e j, b e z ją d ro w e j w a rs tw y cy to p laz m a ty cz n ej połączonej cy to p laz m a ty cz - n y m i p a se m k a m i z leżącą w głębszych w a rs tw a c h c ia ­ ła s tre fą cy to p lazm y ją d ro w e j, u w olno ży jąc y ch fo rm je s t jeszcze do tego p o k ry ta rzęsk am i. W a rstw a ze w ­ n ę trz n a sp e łn ia ty p o w e fu n k c je o sk ó rk a, a poza ty m o d g ry w a zn a cz n ą ro lę w a b s o rp c ji ró żn y c h su b sta n c ji,

a p raw d o p o d o b n ie ta k ż e w w ydzielaniu. N ie je st to w ięc oskórek typow y, ale d la uproszczenia będziem y tu ta j stosow ać dla niego tę nazw ę.

Z a g a d n ien ie om ów im y n a p rzy k ła d zie trze ch g ru p p asożytniczych ro b ak ó w p łaskich, p row adzących różny tr y b życia. P rz y w ry je d n o ro d n e (M onogenea) są paso ­ ż y ta m i z e w n ę trz n y m i różn y ch zw ierząt, p rz y w ry d w u - ro d n e (D igenea) s ą paso ży tam i w ew n ętrz n y m i, p o sia­

d a ją c y m i ta k ja k i M onogenea przew ód p okarm ow y, ta sie m c e (C estodes) są p aso ży tam i w e w n ę trz n y m i i n ie p o sia d a ją p rze w o d u pokarm ow ego.

O sk ó rek M onogenea je s t zb u d o w an y n ajp ro śc ie j (ryc. 1). P o sia d a n ie ró w n ą ze w n ę trz n ą pow ierzchnię, w e w n ę trz u w iele m itochondriów , rybosom ów , p ęch e­

rz y k ó w ró żn y c h ro zm iaró w i duże ilości ciem nych ziarn , p ro d u k o w a n y ch w b lisk im sąsiedztw ie ją d e r, le ­ żących w głębszych w a rstw a c h ciała. J ą d r a kom órkow e otoczone są n ie w ie lk ą ilością cytoplazm y i leżą w p ew ­ n ej odległości od osk ó rk a k o m u n ik u ją c się z nim za pom ocą w y p u ste k cytoplazm atycznych bieg n ący ch po ­ przez w a rstw ę m ięśni. O b serw u jąc ta k ie pasem ko cy­

to p la zm y n ie za u w aż am y ża d n ej przeg ro d y pom iędzy k o m ó rk ą n a b ło n k a zanurzonego, a cyto p lazm ą sy n cy - c ja ln ą osk ó rk a, dlatego m ożliw e je st o d k ła d an ie w o sk ó rk u su b s ta n c ji p ro d u k o w a n y ch w b lisk im są ­ sied ztw ie ją d e r kom órkow ych.

O gólny p la n b u d o w y o sk ó rk a D igenea je s t zbliżony do b u d o w y sp o ty k a n ej u M onogenea. Je d n a k ż e należy p am iętać , że rozw ój zaro d k ó w i innych sta d ió w ro z­

w o jow ych w te j g ru p ie p rz y w r je s t b ard z o złożony. P o ­ szczególne sta d ia ro zw o jo w e z m ie n ia ją żyw icieli, p rz e ­ chodzą z jed n eg o do drugiego, a p rzez p ew ie n czas p rz e b y w a ją poza o rg an iz m am i żyw icielskim i. S tą d w y ­ n ik a ją ta k ż e ró żn ic e w b u d o w ie oskórka. W n a jm ło d ­ szych sta d ia c h z a ro d ek otoczony je s t osłonką em b rio -

Ryc. 2. O sk ó rek ta sie m ca P ro teo cep h a lu s pollanicoli sc h e m a t w g T h re a d g o ld a ze S tefańskiego): 1 — m ikro- kosm ki, 2 — w y p u k ło śc i cy toplazm y, 3 — w odniczki endoplazm y, 4 — m ito ch o n d riu m , 5 — w odniczki w a r ­ stw y ze w n ętrzn e j, 6 — su b sta n c je lipidow e, 7 — m ito ­ ch o n d riu m , 8 — b ło n a pod staw o w a, 9 — m ięśnie, 10 — ją d ro , 11 — r e tik u lu m en d o p lazm aty czn e, 12 — ciałk a fosfolipidow e, a — w a rs tw a ze w n ę trz n a (oskórek), b —

w a rs tw a w e w n ę trz n a (nab ło n ek zanurzony)

(9)

91 n a ln ą zb u d o w a n ą z ko m ó rek . P od tą osłonką z n a jd u je

się sy n c y cja ln y n a s k ó re k z ją d ra m i, k tó ry w dalszym ro zw o ju p rz e k sz ta łc a się W oskórek. Po p ew nym cza­

sie osłonka e m b rio n a ln a odpada, a w n a s k ó rk u z a n i­

k a ją ją d ra , g ru b o ść n a s k ó rk a zw iększa się. Z kom órek p are n ch y m y , p rz e b ija ją c w a rstw y m ięśni, d o ra sta ją do n a s k ó rk a w y p u stk i cy to p lazm aty czn e oraz w y p u stk i k o m ó rek nerw ow ych, k tó r e później ro z w ija ją się w r e ­ ceptory n arz ąd ó w zm ysłow ych. Po zespoleniu się w y ­ p u ste k k o m ó rek p a re n c h y m y z cy to p lazm ą n ask ó rk a , z a m ie n ia się o n w oskórek, a k o m ó rk i p a re n ch y m y za­

m ie n ia ją się w n ab ło n e k zan u rzo n y , ich w y p u stk i w raz z p o w sta ły m o sk ó rk iem tw o rzą m a sę syncycjalną.

W m ia rę rozw o ju , gru b o ść ta k pow stałego osk ó rk a ro ­ śnie, a jego cy to p lazm a z a p ełn ia się różnego ro d za ju s tru k tu ra m i. P od koniec ro zw o ju pozazarodkow ego po­

ja w ia ją się w o sk ó rk u s tr u k tu r y typow e d la dorosłych D igenea, a m ian o w icie k o lce i haki, k tó ry c h budow a i ułożenie są c h a ra k te ry sty c z n e d la danego g atu n k u .

P ow ło k i ciała ta sie m có w są zbu d o w an e w edług t a ­ kiego sam ego p la n u ja k u p rz y w r, je d n a k ż e nab ło n ek zan u rzo n y w p are n c h y m ie tw o rzy b a rd z ie j re g u la rn ą w arstw ę. Is tn ie ją je d n a k dość znaczne różnice w y n ik a ­ jące z fa k tu , że ta sie m ce nie p o sia d a ją p rzew odu po­

karm ow ego i czerp ią p o k a rm całą pow ierzch n ią ciała (ryc. 2). D latego ich p ow łoki są przy sto so w an e do fu n k c ji w ch ła n ia n ia. P rzy p u szcza się także, że zachodzi w nich w p ew n y m sto p n iu tra w ie n ie . C h a ra k te ry sty c z ­ nym w y ra ze m ty c h ró żn o ro d n y ch fu n k c ji je st obecność n a całej pow ierzch n i o sk ó rk a r e g u la rn ie rozm ieszczo­

nych m ikrokosm ków , w y g ląd a ją cy c h podobnie ja k m i- k r o k o s m k i' w y stę p u ją c e w p rzew o d ach p okarm ow ych różn y ch in n y c h zw ierząt. P oza tym , w o sk ó rk u ta sie m ­ ców w y stę p u ją k a n a lik i, w iele p ęcherzyków różnych ro zm iaró w i w iele m itochondriów . O prócz ty c h o rg an e lli m ożna zauw ażyć ta k ż e w iele ziaren , z k tó ry ch część w y k az u je bu d o w ę k ry sta lic z n ą . K o m ó rk i n a b ło n k a z a ­ n urzonego ta sie m có w m a ją liczne k ro p e lk i tłuszczu i k ry sta lic z n e in k lu zje, k tó re n ie w y stę p u ją u p rzyw r.

T ak w ięc pow łoki ciała pasożytniczych płazińców , oprócz p ełn ie n ia f u n k c ji w łaściw ej pow łokom ciała chro n iący ch o rganizm p rze d w pływ em szkodliw ych czynników ze w n ętrzn y c h , p rz e ję ły ponadto fu n k c ję chłonną. Zgodzim y się w ięc chyba, że osk ó rk a rob ak ó w p ła sk ic h nie m o żn a u w aż ać za m a rtw ą część ciała.

U nicieni, p rze d staw ic ie li ro b ak ó w obłych, oskórek na pierw szy rz u t oka w y g ląd a jed n o ro d n ie, je st p rz e ­ zroczysty i siln ie ła m ią cy św iatło. T w orzy on osłonę zw a rtą, ale elasty czn ą, sp e łn ia ją c ą fu n k c je szk ieletu ze w nętrznego i u m o ż liw ia jąc ą jednocześnie w ielk ą r u ­ chliw ość. O skórek te n o d g ran ic za zw ierzę od środo­

w isk a zew nętrznego, p rzechodzi ta k ż e do w n ę trz a ciała przez o tw o ry , k tó re w yściela, ta k ie ja k p rz e d n i i k o ń ­ cowy o dcinek p rzew o d u pokarm ow ego, końcow e od­

cinki n a rz ą d ó w w y d aln iczy ch i rozrodczych, gdzie s ta ­ now i ich w y k ład z in y . J e s t on m ocno zw iązany z k o ­ m ó rk am i n ask ó rk a , k tó ry go tw orzy. S tru k tu ra i sk ład o sk ó rk a ro b ak ó w obłych b y ły p rze d m io te m b a d a ń w ie ­ lu au to ró w . N ajczęściej je d n a k b ad a n o glistę ludzką, p aso ży ta p rze w o d u pok arm o w eg o człow ieka i n a p rz y ­ kład zie tego g a tu n k u om ów im y bu d o w ę o sk ó rk a n i­

cieni.

W o sk ó rk u glisty lu d z k ie j m ożna w yróżnić aż 9 w a rs tw (ryc. 3), m ianow icie: 1) w a rstw ę k o ro w ą zew ­ n ę trz n ą , 2) m n ie j g ęstą w a rs tw ę k o ro w ą w ew n ętrzn ą, o k o n sy ste n c ji g ąb c za ste j, 3) w a rstw ę w łó k n istą, 4) w a r ­ stw ę p o ro w a tą , 5) w a rs tw ę o g ran ic za jąc ą i 6, 7, 8) trzy k o le jn e w a rstw y w łó k ien skośnych n a d a ją c e oskórkow i n ic ien i sp e c ja ln e w łaściw ości fizyczne oraz

Ryc. 3. O skórek g listy ludzkiej. K o lejn e cy fry o dpow ia­

d a ją poszczególnym w arstw o m o sk ó rk a (objaśnienie w tekście)

Ryc. 4. S chem at u łożenia w łó k ien w w a rstw a c h 6, 7, 8 odpow iedzialnych za rozciągliw ość o sk ó rk a glisty

lu dzkiej

(10)

92

Ryc. 5. O sk ó rek p ie rśc ie n icy S th e n e la is lim icola (z K.

M oritz): 1 — w a rs tw a ze w n ętrzn a , 2 — w a r s tw a je d n o ­ ro d n a , 3 — w a rs tw a zia rn ista , 4 — g łó w n a m a sa o sk ó rk a (en d o k u tik u la), 5 — elem e n ty w zm a cn iają ce ,

6 — k a n a ły i za to k i w y p ełn io n e cy to p lazm ą 9) w a rstw ę podstaw ow ą, o c h a ra k te rz e w łó k n isty m . D zięki sp e cja ln em u u ło żen iu w a rs tw 6, 7 i 8 o sk ó rek g listy je s t b ard z o ro zciąg liw y (ryc. 4). O kreślono, że zm iany długości i szerokości o sk ó rk a m ogą dochodzić do 15%. N as je d n a k ż e n a jb a rd z ie j in te re s u je czy osk ó ­ r e k n ic ien i je s t m a rtw y m w y tw o re m n a sk ó rk a , czy też nie? O sk ó rek nicieni, ja k w y k az ały b a d a n ia w m ik ro ­ skopie elek tro n o w y m , p o p rz e b ija n y je s t k a n a lik a m i w y p ełn io n y m i cytoplazm ą, b ie g n ąc y m i od n a s k ó rk a do p o w ierz ch n i o skórka. D zięki obecności sy stem u k a ­ n a lik ó w w y p ełn io n y ch cy to p lazm ą o sk ó rek n a b ie ra cech tk a n k i żyw ej, w k tó re j m oże zachodzić p rz e m ia ­ n a m a te rii.

Ryc. 6. S c h e m a t b u d o w y o sk ó rk a sk o ru p ia k ó w z g ru ­ p y D ecapoda (wg D ennela): 1 — e p ik u tik u la , 2 — e n ­ d o k u tik u la , 3 — w a rs tw a p ig m e n to w a, 4 — e n d o k u ti­

k u la zw a p n iała, 5 — e n d o k u tik u la n ie z w a p n ia ła , 6 — n a sk ó re k , 7 — pio n o w e p a se m k a c y to p laz m y ; d la j a ­ sności r y s u n k u zaznaczone ty lk o n a połow ie sc h em a tu , 8 — o bszerny k a n a ł w y p ełn io n y c y to p laz m ą b ieg n ący do w łoska, 9 — gruczoł, 10 — k a n a ł w y p ro w a d z a ją c y

gruczołu

O sk ó rek pierścien ic, zw ie rząt sto jący ch w sy ste m a ­ ty c e w yżej od ro b a k ó w obłych, leży n a kom ó rk o w y m n a s k ó rk u i też je s t skom p lik o w an y . U p rze d staw ic ie la te j g ru p y S th e n e la is lim icola, n a jb a rd z ie j ze w n ę trz n ą w a rs tw ę o sk ó rk a sta n o w ią ściśle obok siebie u p a k o w a ­ n e z ia rn a . P oniżej leży cienka, ale b ard z o zw a rta , je d ­ n o ro d n a w a rstw a , p rz y k ry w a ją c a szczelnie całą p o ­ w ierz ch n ię ciała zw ierzęcia. D alej pod nią leży m n ie j z w a rty m a te ria ł o s tru k tu rz e d ro b n o zia rn istej. W szyst­

k ie te w a rstw y są p rze jrz y ste . W głów nej m asie o skór­

k a (en d o k u tik u la) zatopione są jeszcze ciem ne, pałecz- k o w a te tw o ry dość re g u la rn ie ułożone. W y stęp u ją ta k ż e liczne w a k u o le i w y p u stk i cytoplazm y ko m ó rek n a s k ó rk a , k tó re się g a ją aż do z e w n ętrzn e j w a rstw y je d n o ro d n e j (ryc. 5).

N a jb a rd z ie j p rze k o n y w a jąc ej odpow iedzi n a p y ta n ie z a w a rte w ty tu le m oże dać a n a liz a bud o w y o skórka sk o ru p ia k ó w , z g ru p y dziesięcionogów (Decapoda). N ie­

fachow cy u w a ż a ją pow szechnie, że ciało ra k a czy k r a ­ ba je s t otoczone solidnym , zw a p n iały m pan cerzem , k tó r y ja k m a rtw a , sk a m ie n ia ła zb ro ja , chroni d e lik a tn e ciało sk o ru p ia k a . J a k się z a ra z p rze k o n am y n ie je s t on b y n a jm n ie j m a rtw ą s tru k tu r ą .

O sk ó rek D ecapoda zb u d o w an y je s t z dw óch za sa d ­ niczych w a rstw . Z e w n ę trz n ej, b ard z o cienkiej tzw.

e p ik u tik u li (ryc. 6), k tó rą od ze w n ątrz p o k ry w a jeszcze w osk, i z en d o k u tik u li, tw o rzą cej głów ną m asę oskórka.

E p ik u tik u la z a w ie ra lip id y i je s t b ard z o o d p o rn a n a d ziała n ie w ielu su b sta n c ji chem icznych, a n a w e t n a d ziała n ie m ocnych kw asów , ta k ic h ja k n a p rzy k ła d HC1. G łów nym sk ła d n ik ie m e n d o k u tik u li je st chityna.

W e n d o k u tik u li zauw ażyć m ożna dw ie głów ne w a rstw y : z e w n ę trz n ą zw a p n iałą, k tó ra w sąsied ztw ie e p ik u tik u li z a w ie ra p ig m e n t i w a rs tw ę n iezw ap n iałą, p rzy le g ają cą do k o m ó rek n ask ó rk a . K aż d a z ty c h w a rs tw zb u d o ­ w a n a je st z w ielu b la sze k ułożonych poziomo. O prócz o pisanych b la sze k poziom ych, zauw ażyć m ożna b ardzo liczne p asem k a pionow e. Po bliższej analizie okazuje się, że są to p asem k a cytoplazm y b iegnące od kom ó­

re k n a s k ó rk a do sam ej p ow ierzchni o sk ó rk a p rz e b ija ­ jąc n a w e t e p ik u tik u lę . O prócz cienkich k an a lik ó w sp o ty k a się i grubsze, w y p ro w a d za jąc e n a p o w ierz ch ­ nię o sk ó rk a w y d zielin y gruczołów różnego ro d za ju .

P o d am y jeszcze je d e n p rz y k ła d o p a rty n a an a liz ie o sk ó rk a skoozogonków (C ollem bola ), u w id ac zn iają cy , że sz k ie le t z e w n ę trz n y staw o n o g ó w nie je st tw o rem m a rtw y m .

Ryc. 7. S ch em at b u d o w y o sk ó rk a ow ad ó w b ez sk rzy - dłow ych (C o llem b o la ): 1 _ ep ik u tik u la , 2 — eg z o k u ti- kula, 3 — e n d o k u tik u la , 4 — d ro b n e k a n a lik i cy to p la- zm atyczne, 5 — obszerny k a n a ł w y p ełn io n y cytoplazm ą,

6 — k a n a lik dochodzący do p o w ierz ch n i osk ó rk a

(11)

93

B udow a o sk ó rk a ow adów je st w zasadzie podobna do o sk ó rk a sk o ru p iak ó w . N a p o w ierzchni w y stę p u je e p ik u tik u la p o k ry ta w oskiem (ryc. 7), lecz w en d o k u ti- kuli, zb u d o w an ej ta k ż e z poziom ych blaszek, b ra k w a rstw y zw a p n iałej. J e j ro lę n a to m ia st sp ełn ia tu tw a rd a egzokutikula, w y stę p u ją c a pom iędzy endo- i ep ik u tik u lą . U skoczogonków eg z o k u tik u la je st bardzo słabo ro zw in ięta, p oniew aż ow ady lin ie ją przez całe życie, a tw a r d a ta w a rs tw a p rzeszk ad załab y w linieniu.

W k u tik u li skoczogonków w y stę p u je b ard z o w iele po­

dobnych p asem e k cytoplazm y, biegnących od kom órek do pow ierzchni, ja k ie w y stę p u ją u skorupiaków , ale oprócz ty c h cien iu tk ic h p asem e k w y stę p u ją obszerne i p o rozgałęziane k a n a ły cytoplazm y dochodzące do r e ­ g u la rn ie rozm ieszczonych n a pow ierzch n i ciała guzków .

P oprzez te k a n a ły m ogą z w n ę trz a ciała p rze n ik a ć ró ż ­ n e su b stan cje, m ogą w p ły w ać n a zachow anie się o sk ó r­

ka, n a p rz y k ła d pod w pływ em pew nych czynników h u m o raln y ch s ta je się on b a rd z iej g ię tk i i rozciągli­

wy. P e w ie n h o rm o n z cen traln eg o u k ła d u nerw ow ego m oże te ż ko n tro lo w ać jego tw a rd n ie n ie i ciem nienie.

T ak w ięc m ik ro sk o p elek tro n o w y w y jaśn ił nam , że, od ro b ak ó w płask ich do ow adów , oskórka nie m ożna uw ażać za b iern ą, m a rtw ą część ciała. U ro b ak ó w p ła ­ skich osk ó rek w całości je s t żywy, ale ja k o pisyw a­

liśm y, m oże m ieć in k lu z je o c h a ra k te rz e m a rtw y c h organelli. T ych ostatn ich , w m ia rę w znoszenia się w system ie, poprzez nicienie, pierścien ice do owadów, je st coraz w ięcej, a le zaw sze są one połączone w łó - k ie n k am i cytoplazm y żyw ej.

K A ZIM IE R Z CHOM ICZ (W arszaw a)

UCZCIJMY PAMIĘĆ W IE L K IE G O K O PERN IK A

K a len d a rz sto so w a n y obecnie odzied ziczo n y został po sta r o ży tn y c h R zym ia n a c h i ze sto su n k o w o n ie w ie l­

k im i zm ia n a m i p rze trw a ł 2000 lat od czasów Ju liu sza Cezara. Z a p ew n e, w w y n ik u c z y n n ik ó w h isto ryc zn yc h nagrom adziło się w n im w ie le n ie k o n se k w e n c ji i stąd d a tu ją się te n d e n c je do b a rd ziej racjonalnego podziału ro k u na m n ie jsze in te rw a ły czasu. N ieła tw o je st je d n a k przełam ać tra d y cje, narosłe w ie k a m i i dlatego w y s iłk i p rze p ro w a d ze n ia ra d y k a ln y c h re fo rm ka len d a rza nie u zy sk a ły pow odzenia. T a k ą sto su n ko w o m ało r a d y k a l­

ną re fo rm ę p ro p o n u je autor nin iejszeg o a r ty k u łu . Na­

leży za zn a c zyć , że obecnie osłabło za in tere so w a n ie do zm ia n ka len d a rza , k tó r e ty lk o w te d y dadzą się p rze­

prow adzić, je śli u z y s k a ją a kc ep ta cję w s z y s tk ic h kra jó w . W iem y zaś, ja k to je s t tru d n o u zy sk a ć na co k o lw ie k pow szechną zgodę.

E u g en iu sz R y b k a

G dy m ow a o K o p e rn ik u i jego w iekopom nym dziele, rew o lu c jo n izu jąc y m ów czesny pogląd n a p ra w a w k o ­ smosie, m im o w oli ro d zi się p y ta n ie, dlaczego ta k n ie ­ p o ra d n ie p rz e d sta w ia się, zw ią za n a z ru ch e m Ziem i w okół Słońca, sp ra w a ra c h u b y czasu. M inęły od w y ­ dan ia De re v o lu tio n ib u s o rb iu m ca e le stiu m (1543) se tk i la t, a niew y g o d n y i dziw aczny k a le n d a rz u trz y m u je się w ciąż w m ocy i nie w id ać siły, k tó ra m ogłaby te n sta n rzeczy zm ienić. A w szy stk o zależy tylk o od n aszej de­

cyzji.

J u ż w połow ie X V III w ie k u W ysunięto p ro je k t r e ­ fo rm y k a le n d a rz a (M a s t r o f i n i), k tó ry został n a ­ stę p n ie ponow iony w w iek u X IX (A r m e 1 i n). W w ie ­ ku X X liczba p ro je k tó w n ie p o m ie rn ie w zro sła i ro z p ę ­ ta n o is tn ą k a m p a n ię n a rzecz zm iany k ale n d a rz a . S p ra ­ w ie te j o ręd o w ała w sw oim czasie L ig a N arodów , a w ro k u 1954 postan o w io n o n a X V III se sji R ady S po­

łeczno-G ospodarczej ONZ zw rócić się do w szystkich p a ń s tw o w ypow ied zen ie się i zajęcie sta n o w isk a w sp ra w ie p ro je k to w a n y c h zm ian k ale n d a rz a . W śród p rze d staw io n y c h p ropozycji n ajw ięk sz e u zn a n ie zyskał p ro je k t k a le n d a rz a „stałeg o ”.

K o n cep cja k a le n d a rz a „stałeg o ” p rz e w id u je podział ro k u n a cztery k w a rta ły po 91 dni, p rz y czym każdy ro k m a ro zpoczynać się ty m sam y m dniem (niedzielą), a je d en lu b d w a dni, n a ru sz a ją c e p rzew id zian y p o rz ą ­ dek, u le g ały b y pom inięciu. T a k im i d n iam i b y łyby do­

datkow y dzień n a k o ń c u pierw szego półrocza (w ro k u zw yczajnym ) i d o d atk o w y dzień w końcu półrocza d ru ­

giego (w ro k u p rzestępnym ). D ni dodatkow e n ie m ia ­ łyby nazw y, gdyż godziłoby to w „stałość k a le n d a rz a ”.

K oncep cja ta k a sp o tk a ła się z gorącym p oparciem u jed n y ch , szczególnie w S tan a ch Zjednoczonych AP, gdzie d la p ro p ag a n d y now ego k a le n d a rz a zaczął u k a ­ zyw ać się sp e cja ln y p erio d y k (Jo u rn a l o f C alendar R e fo rm ), i n ie ch ę tn y m stan o w isk iem innych, p ro te s tu ­ jących przeciw ko dniom „bezim ien n y m ”, n a ru sz a ją c y m ciągłość tygodniow ego cyklu ra c h u b y czasu. In n a w e r­

sja „stałego” k ale n d a rz a , p rz e w id u ją c a podział ro k u n a 13 m iesięcy po 28 dni oraz 1 lu b 2 dni „b e zim ie n n e”

s p o tk a ła się z jeszcze w iększym oporem , zarów no ze w zględu n a n aru sz en ie ciągłości dni tygodnia, ja k i na podział ro k u n a 13 m iesięcy.

W te j sy tu a c ji p o w sta ł n a odcin k u re fo rm y k a le n ­ d arza chroniczny im pas, k tó reg o przy czy n a tk w i w n ie- po p u larn o ści k a le n d a rz a „stałego”. Z w olennicy jego m ów ią ty lk o o za le tac h propagow anego k alen d a rz a, n a to m ia st p rz e m ilc za ją jego ow ady, któ re, ja k zobaczy­

m y, są nie do p rz y ję c ia d la znacznej, zap ew n e więksizej, części m ieszk ań có w naszego globu.

N ie w d ają c się w p o lem ikę „za” i „p rzeciw ” k a le n ­ d arzow i stałem u, m u sim y sfo rm u ło w ać p rze słan k i, n a k tó ry c h w in ie n oprzeć się k alen d a rz , k tó ry n ie b u d z ił­

by zasadniczych sprzeciw ów i m ógłby być p rz y ję ty przez w iększość zain tereso w an y ch .

P rz e sła n k i te, b ęd ą ce p u n k te m w y jśc ia p ro ponow a­

nej refo rm y , są n a stę p u ją c e :

1. D ługość m iesiąca kalendarzow ego p o w in n a w yno­

sić w zasad zie 30 dni, gdyż je s t ona n a jb a rd z ie j zb li­

żona do długości m iesiąca synodycznego, w ynoszącego 29 d 12 h 44 m 3 s.

2. Ilość m iesięcy w ro k u p o w in n a w ynosić 12, nie ty lk o dlatego, że liczba ta m a c h a ra k te r sym bolu i o d ­ p o w iad a tra d y c ji, ale dlatego, że je s t b ard z o w ygodna w p ra k ty c e i ty m sa m y m rac jo n a ln a .

3. P on iew aż ro k sk ła d a się z 12 m iesięcy, przeto m u szą istn ieć m iesiące o długości n o rm a ln e j, 30-dnio- we, i długości pow iększonej, 31-dniow e. L iczba m ie się­

cy n o rm aln y ch p o w in n a w ynosić 7, zaś w ydłużonych 5 (w la ta c h p rze stęp n y c h liczba m iesięcy obu rod zajó w będzie w ynosić 6 i 6).

4. P on iew aż r o k z w ro tn ik o w y w y ra ż a się liczbą

365,242198 dni, przeto m uszą istn ie ć la ta zw yczajne, li-

2

(12)

94

czące 365 dni, i p rze stęp n e , liczące 366 dni, k tó ry c h n astę p stw o m oże być u trz y m a n e w ed łu g re g u ły do­

tychczasow ej (e w e n tu a ln a k o r e k tu r a re g u ły n ie je s t rzeczą pilną).

5. D zień dodatk o w y w ro k u p rz e stę p n y m (366) n ie m oże w y stęp o w ać w śro d k u ro k u , lecz w in ie n z n a j­

dow ać się n a jego końcu, w p rze ciw n y m ra z ie m ie li­

byśm y p o d w ó jn ą n u m e ra c ję dni.

6. P o n iew aż liczba dni w ro k u (365 lu b 366) n ie je s t w ielo k ro tn o ścią liczby dni w ro k u (7), p rz e to n a s tę ­ p u ją c e po sobie la ta m uszą ro zpoczynać się k o le jn y m i d n iam i ty g o d n ia (w la ta c h p rz e stę p n y c h zachodzi p rze sk o k o d o d atk o w y je d en dzień). O d stą p ie n ie od te j zasady (np. ro zpoczynanie ro k u n iedzielą) n a ru sz a ło b y ciągłość d n i ty g o d n ia i zm uszałoby do w sta w ia n ia dni bez n azw y (i daty), co w p ro w a d za ło b y do życia co­

dziennego w iele zam ieszania.

7. B io rąc pow yższe pod uw agę, p ro p o n o w a n y k a le n ­ darz m ia łb y postać n a s tę p u ją c ą :

styczeń — 30 d n i

lu ty — 31 „

m a rz ec — 30 „ kw iecień — 31 „

m a j — 30 „

czerw iec — 31 „

lip iec — 30 „

sie rp ień — 31 „ w rzesień — 30 „ p a ź d z ie rn ik — 31 „ listo p ad — 30 „ g ru d zie ń — 30 lu b 31

(w ro k u p rzestęp n y m ).

C h a ra k te ry sty c z n ą cechą p ro je k to w a n e g o k a le n d a ­ rza, sta n o w ią c ą jego w ie lk ą za le tę, je s t m ożność k o ­ rz y sta n ia , w ra m a c h o k resów m iesięcznych, z ok resó w k ró tszy c h : d ek ad o w y ch (10— 11 dni) i p en ta d o w y c h (5—6 dni), przy czym w y stę p o w a n ie n ieliczn y ch d ek a d i p e n ta d dłuższych, w ynoszących 11 w zg lęd n ie 6 dni, odznacza się dużą re g u la rn o ś c ią (d ek ad y 6, 12, 18 itd ; p e n ta d y 12, 24, 36 itd). Różni to w sposób isto tn y k a ­ le n d a rz p ro p o n o w a n y od k a le n d a rz a obecnego, w k tó ­ ry m ro zp ięto ść długości ty c h o kresów , w ynoszących

p rz y d ek a d ac h 8— 11 dni, a p rzy p e n ta d a c h 3—6 dni, p ra k ty c z n ie u n iem o żliw ia k o rzy sta n ie z d ek a d i p e n ­ ta d , m a jąc y ch duże znaczenie dla g o sp o d ark i (plan o ­ w anie), ja k i dla życia codziennego.

R e fo rm a k a le n d a rz a s tw a rz a dogodną sposobność u p o rz ą d k o w a n ia w ażn ej d la se te k m ilionów lu d zi s p r a ­ w y u sta le n ia d a ty W ielkanocy i św ią t z n ią zw ią za­

ny ch . S p ra w a ta je s t od d a w n a ro zw ażan a przez n a j­

w yższe czynniki kościelne i n ie u le g a w ątpliw ości, że w ra z z w p ro w a d ze n iem now ego k a le n d a rz a zostanie ró w n ież u sta lo n a d a ta W ielkanocy, przy p u szczaln ie n a p ie rw sz ą lu b d ru g ą n iedzielę k w ietn ia.

P rzedłożony p ro je k t odznacza się m a k sy m a ln ą p r o ­ s to tą , w m y śl zasady, że im m n ie j zm ian, ty m lepiej, g dyż ty m ła tw ie j zo stan ą one z a ak c ep to w a n e przez ogół. S tan o w i to zasadniczą cechę k a le n d a rz a , w y ró ż­

n ia ją c ą go od p ro je k tó w innych, a w szczególności od k a le n d a rz a „stałeg o ”, k tó ry n a sk u te k zbytniego skom ­ p lik o w a n ia i d alek o posu n ięty ch inow acji z o stał o d ­ rzu c o n y zaró w n o przez w yznaw ców Islam u i S tareg o Z ak o n u , ja k i przez K ościół K atolicki. D ow odem tego je s t „O św iadczenie D rugiego S o boru W a tykańskiego w sp ra w ie re fo rm y k a le n d a rz a ”, w k tó ry m czytam y:

„K ościół n ie sp rzeciw ia się ty m ty lk o system om , p ro ­ p o n o w an y m d la u sta le n ia k a le n d a rz a stałego i w p ro ­ w ad z en ia go do społeczności cyw ilnej, k tó re zach o w u ­ ją i zab ezp ieczają siedm iodniow y ty d zień z niedzielą, nie w trą c a ją c żad n y ch dni poza tygodniem , ta k aby n astę p stw o ty g o d n i pozostało n ien aru szo n e, chyba że w y stą p ią b a rd z o w ażne r a c je przeciw ne, k tó re osądzi S to lic a A p o sto lsk a”.

Z pow yższego w y n ik a, że w p ro w a d ze n ie k a le n d a ­ rz a sta łe g o w w e rs ji p ro p o n o w a n ej n ie m a w idoków p ow odzenia i że zachodzi konieczność w y su n ię cia pro ­ je k tu innego, b a rd z ie j realnego.

U w aża ją c p rze d staw io n y p ro je k t za o d p ow iadający sta w ia n y m w aru n k o m , p rz e d k ła d a m go do rozw ażen ia k o m p e te n tn y m w ładzom w Polsce, w nadziei, że zo­

s ta n ie on z a ap ro b o w an y i p rze k aza n y w łaściw y m in ­ sta n c jo m m iędzynarodow ym .

P ro p o n o w an y p ro je k t refo rm y k a le n d a rz a poczytuję z a ra z e m ja k o w y ra z h ołdu dla N aszego W ielkiego A stro n o m a, w p ię ćse tn ą rocznicę jego urodzin.

K R Z Y SZ T O F K A M IŃ S K I (Łódź)

TA R PA N — E Q U U S G M E LIN I A N TO N IU S

Je d n y m z n ieży jący ch ju ż dzisiaj p rze d sta w ic ie li rod zin y E ą u id a e je s t ta rp a n * . K o n ie tego ty p u jeszcze sto su n k o w o n ie d aw n o żyły n a w sch o d n ich te re n a c h P o lsk i i ste p a c h e u ro p e jsk ie j części Z w iąz k u R a d ziec­

kiego. P o stę p u ją c e z a lu d n ie n ie i zag o sp o d a ro w an ie n ie u ż y tk ó w było je d n ą z głów nych p rzy c zy n z m n ie j­

sz a n ia się liczebności p rz e d sta w ic ie li tego g a tu n k u . J a k w y n ik a z ry c. 1, te re n y życiow e ta rp a n ó w stopniow o p rz e su w a ły się w o kolice M orza C z arnego i A zow - skiego. N a p ozostałych zaś pojed y n cze okazy ty c h zw ie­

r z ą t były u m ie sz cza n e w re z e rw a ta c h . T a k w ięc o s ta tn i­

m i te re n a m i, gdzie m o ż n a było sp o tk a ć w duży ch ilo ś­

* W edług n ie k tó ry c h b ad aczy ta r p a n n ie z as łu g u je n a r a n ­ gę g a tu n k u . P oniew aż je d n a k celem nin iejszeg o a rty k u łu n ie je s t um iejsco w ien ie sy ste m a ty c z n e ta rp a n a , a u to r p rz y ją ł te n te rm in .

ciach dziko ży jąc e ta rp a n y , b y ły ste p y D onu i brzegi M orza C zarnego. Z ch w ilą je d n a k , gdy w ład za ro sy j­

sk a u m o c n iła się w ty c h m iejscach , lu d n o ść zaczęła m asow o się ta m osiedlać i w ted y ta rp a n y o k a z a ły się uciąż liw y m i szko d n ik am i. Z ja d a ły i d ep ta ły n ie ty lko zboże, ale ta k ż e k o rzy sta ły z ta k ic h „ ja d ło d a jn i”, j a ­ k im i b y ły stogi sia n a. N a d o d a te k b ard z o często z d a­

rz a ły się w y p a d k i o d b ija n ia od ta b u n ó w dom ow ych k laczy. W re z u lta c ie w ieśn iac y zaczęli u w ażać ta rp a n y za z b y t uciążliw y ch „ sąsia d ó w ” i pod k oniec X IX w ieku u rz ą d z a li n a nie p o lo w an ia kończące się m asow ym i rzeziam i. To bezm yślne, a jedno cześn ie p la n o w e nisz­

czenie „dzikich k o n i” m ożna p o ró w n a ć ty lk o do polo­

w ań n a bizony w A m ery ce P ó łn o cn ej i w A fry ce na

sta d a ta m te jsz e j zw ierzyny. J e d n a k n ie tylk o po lo w an ia

p rzy czy n iły się do zm n iejsze n ia się pogłow ia ta rp a n ó w

(13)

I. M A G NOLIA, M agnolia soulangeana Soul.-Bod. Fot. W. S tro jn y

(14)

II. JE Ż O W IE C N IER EG U LA RN Y , Brissopsis ly rife ra O cean A tla n ty c k i Fot. S. K u ja w a

(15)

95

Ryc. 1. E u ro p a w schodnia. K ro p k a m i zaznaczono m ie j­

scowości, z k tó ry c h pochodziły d o n ie sie n ia o ta rp a n a c h o m a w ian e poniżej

R olnicy u p ra w ia ją c y m o n o k u ltu rę , h o d u ją cy krow y i konie p o zb aw ili ta rp a n y n a tu ra ln y c h p astw isk . To ta k ż e m u siało się odbić n a ic h liczebności.

O try b ie życia i w ygl'ądzie ta rp a n ó w w iem y a k tu ­ aln ie niew iele. Do d zisiejszych czasów zachow ało się b ard z o m ało opisów naocznych św iadków , a jeszcze m n ie j w iary g o d n y ch ry su n k ó w . N a jb a rd z ie j znany r y ­ su n e k p rz e d sta w ia ją c y m łodego ta rp a n a pozostaw ił podró żn ik i p rz y ro d n ik S. G m e l i n (ryc. 2). Od jego n az w isk a też pochodzi n az w a g a tu n k o w a ta rp a n a — E quus g m elini.

R ów nież w m u z ea ch p rzyrodniczych po ta rp a n a c h zostały ty lk o n ieliczn e ślad y . T ak m ało w iedziano 0 n ich w p o p rze d n ich stu lec iac h , że zoologowie uw ażali je nie za o d rę b n y g a tu n e k , a le za zdziczałego p otom ka k o n i dom ow ych, k tó re odbiły się od ta b u n ó w lub zbiegły z p o la b itw y po śm ierci sw ych jeźdźców.

P rz y p o m n ę w u ję c iu chronologicznym n a jb a rd z ie j z n a n e i w iary g o d n e d o n ie sie n ia o ta rp a n ac h .

J e d n ą z p ierw szy ch b y ła w zm ian k a w „P ouczeniu”

W łodzim ierza M onom acha pochodząca z X II w iek u . P i­

sze on, że b ęd ą c w C zernihow ie p o jm a ł osiem „dzi­

k ich k o n i”, a jeżdżąc po R osji jeszcze k ilk a k ro tn ie uczestniczył w podobnych polow aniach. W X V w ieku M. L itw in pisze, że n a ziem i kijo w sk iej w la sac h było ta k dużo „d z ik ic h k o n i”, że ta m te js z a lu d n o ść polow ała n a n ie w celu zdobycia sk ó ry i m ięsa. R ów nież z XV w iek u z te re n ó w polskich m a m y k ilk a doniesień o t a r ­ panach. D otyczy to m iejscow ości: T roki, R agnety, E łk 1 W ęgoborek. W T ro k ach , w zw ierzy ń cu księcia lite w ­ skiego, w id ział ta rp a n y obok żubrów i łosi podróżnik G ild e rt de L annoy. Z K rólew ca, rów nież w XV w ieku, książę A lb re c h t w y sy ła ł ta rp a n y ja k o p o d a ru n k i d u ­ żej w arto śc i do P ra g i i W iednia. O prócz ta rp a n ó w w y ­ sy ła n e b y ły ró w n ież p o r tre ty i ry s u n k i tych zw ierząt.

Szczególnie ta o sta tn ia w zm ian k a św iadczy o uznaniu, ja k im i cieszyły się w ta m ty c h czasach te zw ierzęta. N ie­

stety, św iadczy ona ró w n ież o ich rzad k o ści i cenie.

P od koniec X V w iek u ta rp a n y były ju ż dużą r z a d ­ kością n a te re n a c h po lsk ich . K siążę p ru s k i w 1568 ro k u w liście do arc y k się c ia a u striac k ieg o F e rd y n a n d a tłu m aczy się, że n ie m oże m u jeszcze ra z posłać „dzi­

kich k o n i”, g dyż są one b ard z o rzad k ie. M niej w ięcej w ty m sa m y m czasie M iciński (koniuszy jednego z J a ­ giellonów ) n a p is a ł dzieło pod ty tu łe m O sposobie osw ajania św ie rzo p ó w i ogrów . M iędzy in n y m i opisał ta m m eto d y ło w ie n ia i o sw a ja n ia ta rp a n ó w . Do n a ­ szych czasów ta p ra c a n ie d o trw ała , a dow iad u jem y się o n ie j p o śred n io z in n y c h źródeł. K o lejn y m donie-

Ryc. 2. R y su n ek m łodego ta rp a n a (wg K. Ł u k asz e­

wicza)

sieniem o ta rp a n a c h je st sp raw o zd an ie K. A m irow a, posła n a K rym , k tó ry pisze: „n a stepie w o jsk żadnych nie m a, n ato m ia st chodzą po n ic h w ielk im i sta d am i dzikie konie...” G m elin podaje, że około połow y X V III w ieku w okolicy W oroneża m ożna było sp o tk a ć jeszcze w iele „dzikich k o n i”.

W ty m czasie w Polsce ta rp a n y zachow ały się ju ż ty lko w rez erw a tac h . O je d n y m z nich, z n a jd u ją cy m się w okolicy Z am ościa, piszą m iędzy in n y m i w opisie sw ojej podróży N iem iec H a c ą u e ta i P o la k K a je ta n K oźm in w sw oich p am iętn ik ac h . O pisują oni nie tylko p o k ró j ta rp a n a , a le ta k ż e w a ru n k i ich życia i opiekę n ad nim i. H a c ą u e ta d o d aje nam jeszcze, ja k i b y ł koniec ta rp a n ó w zw ierzynieckich, „...poniew aż zbytnio się ro z­

m nożyły, przeto n ie k tó re w ystrzelan o , in n e zaś oddano do L w ow a n a w alki...” W ta k i w ięc sposób zakończyła się h is to ria je d n y ch z o sta tn ic h ta rp a n ó w polskich.

Z w ierzęta, k tó re w przeszłości o ch ra n ian o i za p ew n ia­

no im opiekę, zginęły n a aren ie, gdzie podziw iano ich odw agę i n ieustępliw ość w czasie w alk i z d rap ie żn i­

kam i.

J e d n a k nie w szystkie ta rp a n y zginęły w te n bezsen­

sow ny sposób. B ric k en w sw oich p a m iętn ik ac h pisze, że ta rp a n y zw ierzynieckie pochodziły z Puszczy B iało­

w ieskiej i że o sta tn ie z nich w y łap a n o i rozdano oko­

licznym chłopom . B rick en je st jed n y m z ostatn ich , k tó ­ ry w spom ina ta rp a n y polskie.

G a tu n e k te n w ty m czasie jeszcze całkow icie nie w yginął. B ra u n e r podaje, że w 1801 ro k u n a d rzek ą In g u lec ( w okolicy M orza C zarnego) żyły jeszcze „dzi­

kie k o n ie ”.

W 1866 ro k u do M oskiew skiego O grodu Zoologicz­

nego k ilk a ta rp a n ó w d ostarczył A. S zatiłow z pow iatu chersońskiego, a G. G onczarenko w 1870 ro k u z po­

w ia tu dnieprzańskiego. B yły to ju ż p raw dopodobnie o sta tn ie okazy ty c h z w ie rząt n a św iecie. P o zo staje je d ­ n a k s p ra w ą o tw a r tą czy zw ie rz ę ta te b y ły ta rp a n a m i czystej krw i. P raw d o p o d o b n ie ta k nie było. T arp an y , ja k w y n ik a z p o d an y ch źródeł, często o d b ija ły klacze od ta b u n ó w koni dom ow ych, z k tó ry m i się krzyżow ały.

W ty m czasie n a ste p ac h czarnom orskich i n a U k ra in ie toczyły się liczne w ojny, w czasie k tó ry c h w iele koni p o strad aw szy sw ych jeźdźców uciekało w stepy p rz y ­ łącz ają c się do sta d ta rp a n ó w . To spraw iło, że o s ta t­

nie ta rp a n y n ie odpow iadały sw em u w zorcow i. J e d n a k

2*

Cytaty

Powiązane dokumenty

uczyć brzeg wspólny (fotografia), Agata Witkowska doesn’t care (fotografia), Tomasz Bieńkowski mirrors (linoryt) i zastanawiają się, biorąc pod uwagę pytanie zawarte w temacie,

Natomiast gdy natęże- nie bólu przekracza 6, należy wdrożyć do leczenia in- dywidualnie dobrane analgetyki opioidowe z III stop- nia drabiny analgetycznej.. 2 Nieracjonalne

lekarz podstawowej opieki zdrowotnej nie ma dostępu do aktualnej dokumentacji szpitalnej pacjenta, a szpital lub lekarz specjalista wiedzę na temat stanu zdrowia pacjenta czerpie

Próba zmierzenia się z tym problemem wyrosła z jak najbardziej praktycznych potrzeb — rodzina, krewni i znajomi, a także studenci nieraz stawiają mi pyta- nie, jak to

Udowodnić, że jeśli dla macierzy przejścia nieprzywiedlnego łańcucha Markowa istnieje j takie, że p jj > 0, to łańcuch nie jest

(b) w pierścieniu ideałów głównych każdy ideał pierwszy

jeśli ubezpieczony 0-latek umrze przed upływem 2 lat, to wypłata 10 jednostek jest płatna na koniec roku śmierci, po upływie 2 lat jest wypłacana renta w wysokości 1 na

ORZEŁ – klasa III gimnazjum Czas trwania konkursu: 45 min. Jeżeli wśród nich jest poprawna, zaznacz ją na karcie odpowiedzi, jeżeli tak nie jest, zaznacz na